Mroczna Inwazja

Niekulawy język oraz zdjęcia mile widziane!

Moderator: RedScorpion

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6355

Mroczna Inwazja

Post autor: Naviedzony »

Mroczna Inwazja jest stworzoną przez czwórkę poznańskich graczy kampanią. Zakłada trzy starcia połączonych armii. Po jednej stronie konfliktu stanęły Mroczne Elfy wspierane przez tymczasowych sojuszników, potężnych Jaszczuroludzi. Ulthuanu broniły Elfy Wysokiego Rodu, którym pomocy udzielili kuzyni z Athel Loren - tajemnicze Leśne Elfy.
Na czele Armii Mrocznych Elfów stanął Jarlaxle
Komendę nad Jaszczuroludźmi objął Luksor
Dowództwo nad Leśnymi Elfami przypadło Chidzie
Elfów Wysokiego Rodu poprowadził zaś Navidzony

(Rok wcześniej)

Skąpana w zielonym cieniu rzeka zafalowała lekko, gdy płynący z nurtem pień z cichym chrzęstem przesunął się wzdłuż burty małego statku. Trzy białe okręty w dostojnej ciszy sunęły poprzez odwieczną puszczę, rozcinając długimi smugami pomarszczoną taflę wody. Powietrze pachniało słodko kwiatami i bursztynową krwią drzew. Niezliczone oczy obserwowały przybyszów z dalekiego Ulthuanu, niestrudzenie żeglujących w górę rzeki o wdzięcznej nazwie Brienne.
- Szlachetny Panie...! - zawołał sternik prowadzącego okrętu - Nie popłyniemy dalej.
Alirion Nolofinwe, szlachcic z nadmorskiego Lothern i przewodniczący całemu poselstwu podniósł głowę znad starych map tajemniczej puszczy Athel Loren, która od wielu wieków stanowiła dom i niezdobytą twierdzę Leśnych Elfów. Ponad rzeką wznosił się najdziwniejszy most, jaki szlachcic w życiu widział. Smukła konstrukcja wyglądała, jakby wyrosła wprost z monumentalnych drzew wbijających swe korzenie w strome zbocza rzeki. Most cały usiany był bladobłękitnym kwieciem.
"Ten most ma kwiatki", pomyślał Alirion, "trafiłem do krainy, w której mosty kwitną".
Poselstwo Elfów Wysokiego Rodu zacumowało łodzie przy moście, a trębacz podniósł do ust rzeźbioną morską konchę. Czysty, mocny dźwięk rozbrzmiał echem wśród drzew.

- Pokażcie się szlachetni Elfowie! - zawołał mocnym głosem Alirion - przybywamy z poselstwem od Króla Feniksa.

Las odpowiedział tysiącem głosów.

Drzewa rozstąpiły się, ukazując kobierzec z czerwonych kwiatów, który prowadził gdzieś w głąb puszczy. Po owym kobiercu kroczuli dumni leśni łucznicy, którzy z szacunku dla gości mieli zdjęte kaptury. Gdy dotarli do końca kwiecistego dywanu jeli ustawiać się po jego obu stronach a z za nich wyszedł elf ubrany w białą powłuczystą szatę.
-Witajcie szanowni goście - głos miał dżwięczny i przyjemny dla ucha.- Domyślam się,że jesteście zmęczeni podróżą, a zatem pozwólcie,że wraz z eskortą zaprowadzę was w miejsce, gdzie będziecie mogli się posilić i odpocząć. Zaś powód waszej wizyty przedstawicie Naszej Królowej, gdy już głowy wasze nie będą zajęte głodem, czy pragnieniem, tak abyśmy w jasności umysłu mogli przemysleć i przedyskutować poselstwo od waszego króla.


Długie minuty minęły przybyszom na kontemplowaniu dostojnego piękna Athel Loren. Orzeźwieni wodą z przemykającej pomiędzy korzeniami, leśnej strugi i ugoszczeni wybornymi mięsiwami, Elfowie Wysokiego Rodu przygotowywali swój strój do oficjalnej audiencji, którą udzielić miał Mirhellin, władca Elfów z tej części lasu.
- Czasem zastanawiałem się dlaczego część Elfów nie wróciła z nami do Ulthuanu po Wojnie o Brodę. - odezwał się Alirion Nolofinwe spoglądając krytycznie na swój rubin pokryty misterną siateczką drobnych rytów. Przesunął po nim szmatką ostatni raz i nałożył sygnet na palec. - Teraz jednak myślę, że nareszcie ich rozumiem, tych Leśnych Elfów. Tutaj na swój sposób jest pięknie.
Gondolfin, pierwszy sternik potrząsnął głową i poprawił srebrzystą obręcz na długich włosach koloru uschniętej trawy.
- Widziałem już dwa razy jak krzewy na skraju polany zmieniły miejsce. Poza tym tamto wysokie drzewo odwraca koronę w naszym kierunku. Chyba nie mógłbym tutaj żyć.
- Wiem, ja też to zauważyłem - pokiwał głową Alirion - Jednak to jest ich magia, jakże różna od naszej i musimy to zaakceptować. Oddaliliśmy się od siebie bardzo, ale mam nadzieję, że tego wieczoru choć cześć dawnych uraz uda nam się puścić w niepamięć.
- I ja w to wierzę. Chodźmy już. Nie każmy gospodarzowi czekać.

Obydwaj Elfowie stanęli przed rozwierającym się przed nimi wejściem w głąb monumentalnego drzewa o złocistych liściach. Za nimi w karnym dwuszeregu stanęła Morska Straż, lśniąc srebrzyście w półmroku puszczy. Zielonkawe światło przedzierające się niestrudzenie przez splątane korony drzew budziło refleksy na grotach lekkich włóczni i wysokich hełmach. Ponownie rozległ się głęboki głos morskiej muszli i żołnierze ruszyli do przodu równym krokiem, lśniąc niczym duchy dawnych bohaterów.

Zatrzymali się na środku olbrzymiej sali, a zgromadzony w srodku tłum przyklęknął z szacunkiem. Król Mirhellin powstał z swego tronu oplecionego winoroślą i podniósł dłoń w geście powitania.
- Z czym przychodzicie do Leśnego Ludu przyjaciele zza Oceanu? - odezwał się, a jego głos był ostry i przenikliwy niczym krzyk orła.
- Szlachetny Panie! Przyjaciele z Lasów Athel Loren! - Odezwał się Alirion po chwili milczenia wymuszonej zwyczajową, dyplomatyczną kurtuazją - Brzegi naszej świętej wyspy, Ulthuanu, płoną, gdy mroczny nieprzyjaciel rzuca na nie hordy swych sług. Nasze domostwa pustoszeją, a okręty nie zapuszczają się na zachód. Przez wzgląd na przyjaźń łączącą nasze narody i wspólne korzenie w imieniu Króla Feniksa proszę o wsparcie i pomoc w wojnie z Mrocznymi Elfami z mroźnego Naggarond! Mistrzowie w sztukach wszelakich oraz magowie z wieży Hoetha posyłają dar, który niechaj stanowi wynagrodzenie wszystkich gorzkich lub aroganckich słów, jakie kiedykolwiek padły z naszych ust.
Na dany przez niego sygnał czterech elfów podniosło płachtę, odsłaniając w pełnej krasie cudowny kunszt wysokiej rzeźby. Posąg przedstawiał zakutego w stal elfa ujmującego dłoń wysokiej elfki. Z jej smukłego ciała spływał rzeźbiony kobierzec kwiatów. Na oczach wszystkich z rześby wystrzeliły pędy winorośli splatając dłonie elfów symbolicznym węzłem.
- Jakaż będzie twa odpowiedź Królu?

Mirhellin spojrzał z wyższością na przybyszów i rzekł: Drodzy Przyjaciele i Bracia. Oto jesteśmy złączeni więzami krwi, które są najsilniejsze ze wszystkich. Jako wasz sojusznik skory jestem do udzielenia wam wszelkiej pomocy, o którą prosicie. Jednakże to właśnie puszcza Athel Loren jest naszym domem schronieniem ,a jednocześnie najpotężniejszym sprzymierzeńcem. Zatem zarówno w naszym, jak i w waszym interesie, czcigodni Goście, jest by puszcza zdecydowała się nas wspierać! A zatem niezbędne jest, byśmy zwołali zgromadzenie mieszkańców Athel Lorem i tam podjęli decyzję. Jednakże z uwagi na kapryśny charakter naszych sprzymierzeńców ów zebranie musi się odbyć w samym sercu puszczy, gdzie wy, Bracie nie macie wstępu. W czasie, gdy my będziemy przedstawiać wasza propozycję, rozgośćcie się w naszych komnatach i korzystajcie z odpoczynku, który przyda się przed ciężkimi czasami, które nadejdą.
Po tych słowach posłańcy wysokich elfów oddalili się, by odpoczywać. Mirhellin zaś wezwał przed swoje oblicze Tyberiusza - potężnego maga, ale również doradcę i przyjaciela.
- Słyszałeś przyjacielu, co tutaj zaszło.Czy dobrze postąpiłem?-
- Mirhellinie - głęboki bas maga odbił się echem po komnacie - To oczywiste, że nasi mroczni kuzyni spiskują przeciwko nam już od dawna, a najlepszą obroną jest atak. Nie możemy pozwolić, by wdarli się do naszej puszczy. Pamiętaj o przepowiedni Przyjacielu. Gdy drowowie dotrą do serca Athel Loren, nic nie zdoła powstrzymać Chaosu.-
Tyberiusz oddalił się cichutko szeleszcząc tylko swą szatą, która ciągnęła się za nim.
Mirhellin usiadł niedbale na tronie.
- Nadchodzą złe i niespokojne czasy - szepnął do siebie.


Alirion Nolofinwe coraz bardziej się niecierpliwił. Spędzili w puszczy stanowczo zbyt dużo czasu, a brak wieści z Ulthuanu napełniał jego serce niepokojem. Krążył więc pomiędzy namiotami Wysokich Elfów i odbywał długie wędrówki w pobliże rzeki. Opierał się tam o poręcz i odpędzając namolne, leśne żyjątka wpatrywał w kołyszące się na falach rzeki białe okręty. Pragnął znowu zobaczyć spokojny horyzont i cieszyć się myślą, że zielone brzegi Ulthuanu są już niedaleko przed nim.
- Panie! - okrzyk jednego z żołnierzy wyrwał Aliriona z objęć niewesołych myśli - Elfowie z Athel Loren zakończyli obrady! Szlachetny Mirhellin i dostojny Tyberiusz pragną z tobą mówić.
- Zbierz Morską Straż. Zwijajcie obozowisko. Niezależnie od decyzji Leśnych Elfów wyruszamy w drogę powrotną o świcie.
Żołnierz uśmiechnął się z ulgą i pobiegł wykonać rozkaz. Alirion wstał, przejrzał się w zwierciadle, poprawił ułożenie szaty i strzepnął z niej igiełki. Potem odwrócił się i poszedł, by poznać decyzję Leśnych Elfów, która mogła okazać się wyrokiem.

Gdy Alirion wraz resztą wysokich elfów wszedł do głównej komnaty, od razu zwrócił uwagę na zamyśloną twarz Mirhellina.
- Szanowny Alirionie i wy, mili goście z Ulthuanu. Nasza matka, puszcza Athel Loren z wdzięczności względem nas zgodziła się pomóc nam w walce z naszymi mrocznymi kuzynami i ich sprzymierzeńcami. Rozpoczyna się wiosna, i po zimowym odpoczynku, puszcza pełna jest sił do walki. Jednakże... - książę uśmiechnął się zawadiacko - o wojnie będziemy myśleć jutro rano, gdyż, jak mi wiadomo to właśnie wtedy chcecie wracać do domu - tu Mirhellin spojrzał wymownie na Aliriona- Dzisiaj zaś, aby umocnić nasz sojusz zapraszam wszystkich na wielką ucztę!

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6355

Post autor: Naviedzony »

1. Bitwa o wzgórza Nagaryathu.

Wschodziło czerwone słońce. Pierwsze, poranne promyki ślizgały się na ostrzach włóczni, załamywały na srebrzystych zbrojach wysokich elfów i wydobywały z półmroku poranka ciemne sylwetki ich mrocznych kuzynów. Zdrewniałe driady spijały ostatnie krople rosy, a niedoścignieni łucznicy leśnych elfów zakładali cięciwy na swe potężne łuki. Konie dzikich jeźdźców wierzgały i rżały niespokojnie, szalony gon Kuornosa wtórował im śmiechem. Zakute w stal, karne szeregi mistrzów miecza i smoczej kawalerii tkwiły nieruchomo w oczekiwaniu bitwy. Magowie Elfów Wysokiego Rodu w skupieniu przeglądali ostatnie zwoje i badali natężenie wiatrów magii wiejących ponad niegościnnym, górzystym terenem.

Po drugiej stronie pola bitwy wielka chmara jaszczurów kotłowała się w niecierpliwym oczekiwaniu na delikatne elfie mięso. Tylko wola potężnego maga, żabiego Slaana lewitującego na kamiennym tronie utrzymywała ich w ryzach. W obie strony ciągnęły się zakutane w ciemne szaty szeregi druchijskich kuszników. Pośród mniejszych jaszczurek z dmuchawkami skryli się niedostrzegalni na pierwszy rzut oka szamani. Jaszczurki starały trzymać się z dala od mrocznoelfich rydwanów, których zaprzęgowe jaszczury syczały niespokojnie i szczerzył kły. O wiele większą uwagę przyciągała jednak pięciogłowa, przerażająca hydra i krążący wysoko mroczny pegaz, którego dosiadał budzący słuszną grozę generał Mrocznych Elfów.

Zanim Lord Mirhellin, dowódca generalny Zjednoczonego Korpusu Elfów zdążył dać znak, rozległ się ochrypły głos rogów. Do ataku ruszyły Mroczne Elfy. Rozległ się ogłuszający ryk płomieni i ponad głowami maszerujących oddziałów potoczyła się ogromna kula ognia. To starożytny Slaan, skupiwszy magiczną energię cisnął płonącym pociskiem w przyczajonych zwiadowców leśnych elfów. Zginęli wszyscy, nie mając szans na ucieczkę z płonącej matni w jaką zamienił się las. Niebo przeszyły setki bełtów o czarnych piórach i położyły trupem pierwszych elfickich łuczników, wśród których znajdował się także potężniejszy z magów. Spanikowani strzelcy zaczęli się w panice cofać, by w końcu haniebnie umknąć z pola bitwy, ciągnąc za sobą czarodzieja. Tak oto jeden, fatalny akt tchórzostwa pociągnął za sobą poważne osłabienie magicznego potencjału świetlistego Koprusu.

Lecz oto przyszedł czas na elficką odpowiedź. Wszystkie siły ruszyły naprzód prąc dzielnie w kierunku ostrzeliwujących się z mistrzowską precyzją Mrocznych. Lord Slaan postanowił wycofać szeregi jaszczurów, aby nie doszło zbyt wcześnie do rozstrzygającego starcia, a sam ponownie skupił swą moc więżąc mistrzów miecza w trzaskającej pułapce ognia. Czarodziej Wysokich Elfów, mimo że był zaledwie uczniem również starał się dowieść swych umiejętności. Miał świadomość, że po ucieczce jego mistrza jest jedyną magiczną ostoją armii. Skupił swą moc i mimo, że wymknęła się spod kontroli paląc mu dłonie efekt jego wysiłków był zdumiewający. Łuska przyczajonej nieopodal hydry w mgnieniu oka stopiła się i zagotowała wżerając głęboko w ciało, wypalając oczy i kalecząc delikatne podbrzusze. Ogromu zniszczenia dopełnił bohater leśnych elfów, którego magiczne strzały pozostawiły potwora ledwo żywego.

Na drugim froncie sytuacja nie przedstawiała się najlepiej osamotniony oddział Dzikiego Gonu z szaleństwem w oczach przedzierał się ku wrogowi. Tylko jeden jeździec, którego imię przeszło do legendy zdołał przedrzeć się przez nawałę wrogich bełtów i przypuścił samotny atak na wielokrotnie liczniejszy oddział mrocznych kuszników. Furia jego była jednak wielka, a sam Kuornos, Pan Łowów natchnął jego rumaka. Oto oddziały nieprzyjaciół pękły, a samotny jeździec z szalonym śmiechem na ustach wyciął w pień struchlałych wrogów. Zginął później w płomieniach rozpalonych przez wściekłego Slaana, lecz jego bohaterski czyn stał się inspiracją dla całego Korpusu. W jego kompanów wstąpiły nowe siły i rzucili się naprzód z pieśnią na ustach, by pomścić śmierć swego druha.

I pomszczono go po wielokroć, bo oto potężny bohater leśnych elfów wzniósł swoją broń i w chwalebnej szarży dopadł górującą ponad polem bitwy Hydrę ścinając pozostałe głowy. Nie dane mu było jednak długo cieszyć się chwałą. Ugodzony bełtem w szyję, stoczył się z nieruchomego cielska hydry i skonał.

W centrum pola bitwy zdrewniałe driady, mimo strat, ustały szarżę jaszczurzej ciężkiej kawalerii, dając tym samym okazję Mistrzom Miecza do uderzenia na flankę. Potężni żołnierze Elfów Wysokiego Rodu dosłownie starli wroga na proch, lecz sami zostali nieomal wybici przez strzelających zza jeziorka mrocznych kuzynów. Ich szeregi kurczyły się w zastraszającym tempie, palone magicznymi płomieniami i dziesiątkowane przez wrogi ostrzał.

Wielki oddział elfickich włóczników też powoli topniał, starając się dotrzeć na tyły mrocznych elfów. Wybrali drogę, przez las, którego wielu z nich nie opuściło. Również elfi mag uległ nieszczęśliwemu wypadkowi, wskutek którego postradał życie. Dzieła zagłady dopełnił potężny wybuch ognia, zmiatając resztki włóczników i rozpraszając oddział.

Na tyłach armii Elfów Wysokiego Rodu toczył się zupełnie inny bój. Generał Mrocznych elfów w pojedynkę zaszarżował oddział Smoczej Kawalerii przelatując ponad kępą krzewów na swym mrocznym pegazie. Liczył że potężny, magiczny talizman ochroni go przed ciosami wrogów i w istocie, ogniste ataki Elfów Wysokiego Rodu nie mogły zrobić mu krzywdy. Szala zaczęła niebezpiecznie przechylać się na niekorzyść zdesperowanych kawalerzystów, ale wtedy stało się coś co odmieniło los tego pojedynku. Kępa krzewów okazała się przyczajonym oddziałem driad, które rzuciły się na nieprzyjaciela od tyłu. Spłoszony pegaz poniósł, a generał Mrocznych Elfów zginął skłuty lancami kawalerii w długim pościgu.

Zniecierpliwione jaszczury doczekały się wreszcie walki. Przyjęły czołową szarżę Tancerzy Wojny Leśnych Elfów, którym przewodził sam lord Mirhallin. Padło wiele jaszczurów, ale i wśród elfów pojawiły się straty. Na pomoc rzuciły się ostatki Mistrzów Miecza, lecz nie dobiegli zginąwszy pod gradem bełtów.

Na froncie zachodnim ostatni pozostały w całości oddział strzelców Leśnych elfów dopełniał dzieła zemsty metodycznie rozstrzeliwując lekką kawalerię swoich mrocznych antagonistów, aż nie pozostał nikt żywy, by zawieźć do swego pana wieść o zagładzie. Zdołali oni uniknąć groźby zaszarżowania przez rydwan i skryli się wewnątrz lasu.

Tam, gdzie ważyły się losy bitwy pozostał jedynie lord Mirhellin utraciwszy całą swą świtę w ogniu walki. Otoczony sam jeden przez hordę wrogów był prawie niewidoczny, a taniec, który prowadził go do boju niósł wrogom śmierć. Jaszczury atakowały ze wszystkich stron starając się zgnieść go masą, lecz ginęły pokotem. Na piersi Mirhellina jaśniał bowiem Kamień Odrodzenia dając mu magiczną ochronę. Zdawało się, że los wielkiego bohatera jest przypieczętowany, lecz ponad przedśmiertne ryki jaszczurów i szczęk oręża wybił się jasny dźwięk rogów. Smocza kawaleria nadeszła z odsieczą, siejąc spustoszenie. Zaklęte ostrza lanc splamiła jaszczurza krew, a gorącokrwiste rumaki stratowały wielu wrogów. W końcu jednak impet kawalerii osłabł i obydwie strony podjęły wyrównaną walkę.

Ostatnią ofiarą bitwy był lord Mirhellin. Śmiertelnie zmęczony, potykając się o otaczające go zwały zaszlachtowanych wrogów, nie zdołał uniknąć przypadkowego ciosu i padł nieżywy, budząc lament i płacz wśród swoich przyjaciół. Tak poległ dowódca Armii Leśnych Elfów, wybraniec Athel Loren i największy bohater Bitwy o Wzgórza Nagaryathu.

Zapadał zmierzch. Obydwie, skrwawione armie wycofały się na wcześniejsze pozycje. Skąpane we krwi słońce oświetlało swymi ostatnimi promieniami miejsce straszliwej rzezi. Zginęli wszyscy dowódcy Leśnych Elfów, na polu bitwy nie ostali się także magowie. Na nogach utrzymały się jedynie niedobitki driad, Smocza Kawaleria i schowany w lesie oddział strzelców.
Po drugiej stronie pola bitwy, żabowaty Slaan ponurym wzrokiem lustrował swoje oddziały. Zginęła jedna czwarta jaszczurek z dmuchawkami, hydra, lekka i ciężka kawaleria, połowa mrocznoelfickich kuszników, a nawet dowódca jego sprzymierzeńców. Z wielkiej hordy bojowych jaszczurów zostały jedynie smętne niedobitki, a on sam był lekko ranny.

Pomimo ostatecznej przewagi zjednoczonych sił Mrocznych Elfów i Jaszczurów zdecydowano się tylko nieznacznie kontynuować rajd na obce ziemie. Bitwa pozbawiła atakujących szybkich jednostek i pozostawiła bez głównej siły uderzeniowej.

Zapadła noc.

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3445
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Ekstra raport =D> , przyjemnie się go czyta! Ale przydałoby się jeszcze zaznaczyć ile punktów, jakie rozpiski, jaki wynik i parę innych szczegółów technicznych.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6355

Post autor: Naviedzony »

Kilka danych technicznych:
Rozpiski wszystkich armii były na 1.200 punktów, jeden lord na sojusz.
Sojusz Mrocznych Elfów i Jaszczuroludzi wygrał, ale nieznacznie, bo 11-9.

Elfowie Wysokiego Rodu mieli dwóch małych Magów (metal i ogień), duży klocek Włóczników, spory oddział Smoczych Książąt i równie duży Mistrzów Miecza.
Leśne Elfy były bardziej liczne: dowodził nimi lord Tancerz, jedna Wieszczka trzymała zwój rozproszenia, poza tym dwie dwunastki Strażników Polany, dwunastka Driad, piątka Dzikich Jeźdźców, piątka Strażników Ścieżek i piątka Tancerzy Wojny.
Jaszczuroludzie mieli po swojej stronie Slaana (magia ognia), szamana Skinków, bardzo duży oddział Saurusów, jeden mały oddziałek Skinków, a także szóstkę kawalerii Saurusów i chyba jednego Razordona.
Mroczne Elfy powiódł do boju Sztandarowy Armii na mrocznym pegazie z nieodłącznym pendantem Khaletha oraz czarodziejka z magią ognia. Oprócz nich na pole bitwy przybyły dwa liczne oddziały Shade'ów, dwie dziesiątki kuszników oraz dwa rydwany.

Na koniec była straszliwa wyrzynka, mało co zostało na stole... Tak jak w opisie. :)

Kraggo
Chuck Norris
Posty: 586

Post autor: Kraggo »

Takie bitwy są najlepsze, gdzie do końca nie wiadomo, kto będzie górą :) Szkoda, że nie przedstawiłeś motywu zawiązania tak egzotycznego sojuszu jak sztama mrocznych elfów i jaszczuroludzi (chyba, że coś przegapiłem). Mimo to czuć cały ten klimat Starego Świata. Gratulacje!

chomik
Mudżahedin
Posty: 334
Lokalizacja: Katowice

Post autor: chomik »

Naviedzony pisze: Mroczne Elfy powiódł do boju Sztandarowy Armii na mrocznym pegazie z nieodłącznym pendantem Khaletha oraz czarodziejka z magią ognia.
generałem korpusu DE była czarodziejka jak mniemam? a co do raportu to super ^^ czekam na reszte starć

Awatar użytkownika
krystian1wielki
Niszczyciel Światów
Posty: 4143
Lokalizacja: FENIX Włocławek/Gdańsk

Post autor: krystian1wielki »

Wygląda tylko na to że główny bohater zginął :wink: Szkoda jak dragon prinsi mu pomogli to już myślałem że wytrzyma

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6355

Post autor: Naviedzony »

Oczywiście, miałem na myśli czarodziejkę. No i zapomniałem wspomnieć o hydrze w składzie armii Dark Elves.

Druga bitwa została rozegrana, teraz trzeba tylko skończyć raporcik. :)

Awatar użytkownika
krystian1wielki
Niszczyciel Światów
Posty: 4143
Lokalizacja: FENIX Włocławek/Gdańsk

Post autor: krystian1wielki »

to sie sprężaj :wink:

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6355

Post autor: Naviedzony »

2. Bitwa na polach Ellyrionu

Połączone siły Jaszczuroludzi i Mrocznych Elfów zeszły z gór ponad tydzień po pamiętnej bitwie na stokach Nagaryathu. Ich mroczne wojska rozlały się na nieskończone łąki równinnego Ellyrionu niczym smoliście czarny olej, zbrukawszy pierwej świątynie i chramy Asura. Ich nieprzerwany marsz triumfatorów nie trwał jednak długo.

Oto pośród umajonych łąk wyrósł gęsty las srebrzystych włóczni. Na ich smukłych grotach złotymi refleksami igrały promyczki południowego słońca, w polerowanych zbrojach przeglądała się zieleń traw. Długie szeregi Ellyriońskich włóczników nie były osamotnione. Obydwie ich flanki chroniły karne szeregi łuczników. Leśne elfy, prawie niewidoczne w wysokich trawach stepu, naciągały już osławione łuki Strażników Polany. Ponad skrzypienie łuczysk wzbiło się rżenie koni. Cały kawaleryjski zagon obrońców Ulthuanu stał na jednej flance. Smoczy Książęta, ciężko opancerzona jazda Elfów Wysokiego Rodu wspaniale kontrastowała z Dzikimi Jeźdźcami Kuornusa, których niespokojny duch rwał się już do bitwy. Na tyłach sojuszu Świetlistych mały oddział przybyłych z odsieczą Strażników Feniksa, trwał spokojnie w milczeniu. Pospiesznie zebrana druga linia obrony Ulthuańczyków wyglądała na mało liczebną, lecz wartość każdego z oddziałów trudna była do przeszacowania. Pomni magicznego pogromu, który stał się przyczyną ich ostatniej klęski, Elfowie Wysokiego Rodu postanowili zwrócić się o pomoc do mistrzów z magicznych wież Hoeth. Na czele zjednoczonych sił stanął przeto Arcymag Valieraen i jego wierny uczeń Haralith, których połączona moc miała dać odpór złowrogiemu Slaanowi.

Po drugiej stronie pola bitwy Mroczny Pakt rozwijał już swoje linie. Wewnątrz uzupełnionego o nowych wojów oddziału Saurusów skrywał swoje ogromne brzuszysko Slaan, nadal przewodząc armii Jaszczuroludzi. Obok niego, ochraniana przez oddział włóczników stała czarnowłosa piękność, dowódczyni i czarodziejka Mrocznych Elfów. Na ostatnich wzgórzach swoje śmiercionośne balisty rozstawiły załogi Czarnych Ark. Prawą flankę Mrocznego Paktu zajmowała ciężka i lekka kawaleria Mrocznych Elfów. W ich szeregach, dosiadając lekkiego rumaka, ukrywał się Sztandarowy elfich sił, który odzyskał Pendant Khaletha, wyrwawszy go z zimnych palców poprzedniego właściciela. Zupełnie po drugiej stronie długich linii pojawiły się przerażające Razordony strosząc kolczaste pióropusze i otaczająca ich chmara małych jaszczurek z dmuchawkami.

Tym razem inicjatywa należała także do sił Czarnej Ofensywy. Lekko korygując rozstawienie swych sił, cała armia ruszyła pomału w stronę przeciwnika. W tej samej chwili jasnym stało się, gdzie znikły niesławne Cienie Naggarondu. Jeden z oddziałów zwiadowców wyłonił się na tyłach Leśnych Elfów, drugi natomiast zapuścił się bardzo blisko czoła sił Świetlistego Sojuszu. Przy okazji zwiadowcy Leśnych Elfów zostali w końcu zdekonspirowani. Otoczeni, w samym centrum sił wroga, postanowili walczyć do końca, lub wyrwać się poza pierścień okrążenia.

Khain, pan mordu nie sprzyjał tym jednak razem swoim wiernym sługom. Żałosny w skutkach ostrzał nie zdołał wyrządzić żadnej prawie krzywdy ani Elfom Wysokiego Rodu, ani im Leśnym Sprzymierzeńcom. Podobny efekt wywarła magia. Jedynie jedna z lichych jaszczurek, która okazała się być szamanem poważyła się przyzwać potężne moce niebios, lecz bez powodzenia.

Czysty, mocny dźwięk rogów poniósł się łagodnym echem wśród Ellyriańskich pól i armie Świetlistego Sojuszu runęły na wroga z pieśnią na ustach. Zakołysał się las srebrnych grotów, ponad głowami galopujących jeźdźców rozbrzmiał świst strzał. Piękne słowa Ulthuańskiego hymnu wojennego zagłuszył jednak dziki wrzask, z którym do szarży runęły zastępy Dzikiego Gonu. Dopadli oni ukryte w ruinach Cienie Naggarondu i po krótkiej walce wyrżnęli wszystkich zwiadowców bez cienia litości.

Nie wiele dalej swoje szeregi rozwijał oddział ciężkiej jazdy, ustawiając się naprzeciw elfickim jeźdźcom na zimnokrwistych bestiach. Ani jeden z koni nie poważył się wystawić choćby pół chrapy poza równą linię, najeżoną pancerną stalą. Dzierżone pewną ręką rumaki spokojnie kroczyły naprzód oczekując na rozkaz.

Na dany przez Arcymaga Valieraena znak, naciągnięto cięciwy i zasypano gotujących się do kontrofensywy wrogów gęstym deszczem strzał. Sztandarowy Mrocznych Elfów z niedowierzaniem patrzył jak smukłe strzały odnajdują z precyzją serca jego przybocznej świty. Nie ostał się nikt z Mrocznych Jeźdźców, a oddziałek jaszczurek chroniący szamana niebezpiecznie się skurczył.

Jedyny przyciągnięty na pole bitwy rydwan, ciągnięty przez zimnokrwiste bestie uderzył na posuwające się naprzód driady i utknął w ich masie. Walka na tym odcinku była długa i zacięta. Magia, chroniąca drzewiaste Leśne Duchy nie słabła, lecz nienawiść żywiona przez Mroczne Elfów wyrównywała siły. Lansjerzy, skryci za masywnymi bokami rydwanu odcinali się z mistrzowską precyzją. Impas trwał, dopóki generał Świetlistego Sojuszu, Arcymag Valieraen nie postanowił wspomóc ich swoją siłą. Zaklęcie zaintonował sam, gdyż uczeń magii Heralith mierzył się właśnie z piękną magiczką Mrocznych Elfów. Cień otoczył walczące driady, a z cieniem przyszedł strach i zwątpienie, wkradając się zdradziecko do serc i umysłów elfich rydwanistów. Uwierzyli, że umrą, a pewność nieuchronnego końca odebrała im siły. Zginęli więc, pozwalając driadom przedrzeć się do centrum wrogich sił i związać walką kolejne oddziały.

Bitwa rozgorzała więc już na dobre. Obydwa kluczowe dla spójności swych sił oddziały ustawiły się naprzeciw siebie, skrywając w swych szeregach najlepszych magów tej części świata. Ktoś obdarzony bardzo specjalnym wzrokiem dostrzegłby, jak wiatry magii wiejące ponad polem bitwy wzmagają się w różnobarwnych zawirowaniach. Jaszczury rozstąpiły się, a przed szereg wzniósł się żabowaty Slaan, którego oczy jarzyły się już magicznym ogniem. Podniósł chude rączki, a pomiędzy jego długimi palcami zawibrowała moc. Lecz oto spomiędzy karnych szeregó lekkozbrojnych elfich włóczników wystąpił Arcymag Valieraen. W dłoni dzierżył kunsztownie zdobioną magiczną laskę, a rozwiane włosy spinał srebrny diadem. Jego jasne oczy patrzyły spokojnie i poważnie. Zdało się, że wszyscy wojownicy zamarli, by śledzić starcie dwóch potęg. Bój rozgorzał niespodziewanie. W jednej chwili powietrze przeszył grom, a trawa pomiędzy magami zmieniła się w popiół. Niewidoczne zwykle dla oczu przeciętnego obserwatora siły rozbłysły na tle nieba milionami barw. Valieraen z trudem utrzymywał się na nogach, otoczony połyskliwą sferą. Slaan zasyczał przeszywająco i z jego uniesionej ręki wystrzeliła moc, formując się w kształt wielkiej kuli ognia. Magiczny płomień pomknął z rykiem w kierunku Elfów Wysokiego Rodu. Hucząca nawałnica rosła i rosła, zmieniając się w pęczniejące dymem piekło. Zrobiło się gorąco i duszno nawet w najdalszych zakątkach pola bitwy. A jednak to nie drugorzędny mag stawiał czoła potędze Starych Bogów. Valierean nie ustąpił ani o krok. Zamknął oczy i pozwolił, by pochłonęło go ryczące inferno. Żołnierze Świetlistych pobladli przerażeni, lecz przedwczesne był ich obawy. Oto płomienie zgasły, wessane przez niewidoczną siłę, a spośród dymu i pożogi wyłonił się Arcymag Valieraen. Otoczony aurą cienia postąpił o krok, a wrogowie cofnęli się przerażeni jego potęgą. Nie na wiele jednak zdałaby się im ucieczka. Czarodziej podniósł dłonie i obrócił całą skupioną moc przeciw swym wrogom, otwierając pod ich stopami bezdenną otchłań cieni. Potężna erupcja mocy przewróciła najbliżej stojących i poraniła wielu sojuszników, w tym samego Arcymaga, lecz szala bitwy przechyliła się właśnie na korzyść Elfów Wysokiego Rodu i obrońców Athel Loren. Jaszczury ginęły prawdziwym pokotem, znikając wewnątrz mrocznej dziury, a wraz z nimi w czarną czeluść osunął się Slaan, niedawny triumfator ze wzgórz Nagaryathu.

Gdy Sztandarowy Mrocznych Elfów, który był faktycznym dowódcą ich sił, otrząsnął się z szoku było już za późno, by podjąć działania zapobiegające klęsce. Załoga jednej z balist leżała martwa. Nigdzie nie było też widać szamana jaszczurek razem z jego oddziałem. Wiele godzin później okazało się, że czmychnęli w panice z pola bitwy, dziesiątkowani lekkim, ale skutecznym ostrzałem.
Na oczach szalejącego z bezsilnego gniewu Sztandarowego Smoczy Książęta przypuścili kontrszarżę na atakujący oddział ciężkiej jazdy Morcznych Elfów i roznieśli ją w pył, sami ponosząc ciężkie straty.

Nie mógł widzieć, co działo się na drugiej flance. Tam bowiem jeden z oddziałów łuczników Leśnych Elfów ponosił ciężkie straty, odseparowany od głównych sił Świetlistego Sojuszu. Ostrzeliwując się rozpaczliwie, nie zdołali przeciwstawić się połączonym siłom kolczastych bestii i mrocznych kuszników. Zginęli wszyscy, do końca broniąc swojego wzgórza.

Gdy na prawej flance umierał ostatni łucznik, wewnątrz karnego oddziału elfickich włóczników trwała właśnie krótka narada. Arcymag niedbale otarł cieknącą mu z kącika oka krew i wytarł dłoń w kunsztownie zdobioną szatę. Nadmierny wysiłek spowodował poważne skutki i Valieraen obawiał się, że następnego takiego starcia może nie przeżyć.
- Ten szaleniec ze sztandarem może nam odebrać zwycięstwo! - Krzyknął Arcymag, wskazując zbliżającą się sylwetkę Mrocznego Elfa. - Dysponuje najpotężniejszym amuletem ochronnym, o którym kiedykolwiek słyszałem.
- Pozwól mi rzucić mu wyzwanie - Młody szlachcic Leśnych Elfów dobył jednej ze swych broni. - Zatrzymam go do czasu, aż Smoczy Książęta przybędą mi na pomoc.
- Mistrzu - Odezwał się Haralith, mag, posługujący się Wysoką Magią, dzierżyciel Kryształu Annuliana - Kiedy nadejdzie czas przyzwę moc Vaula i zniszczę jego amulet. Daj mi znak, a nieprzyjaciel padnie.
- Oby tak było, uczniu. - Odparł srogo Arcymag. - Możemy wiele stracić, jeśli ci się nie powiedzie.
Plan zrealizować należało natychmiast. Leśny Elf o imieniu Calaren dobył drugiego ostrza i rzucił wyzwanie ziejącemu nienawiścią wrogowi. Walka nie trwała długo. Przeciwnik sparował wszystkie ciosy. Jego naszyjnik świecił zimno, jak gwiazda zwiastująca narodziny boga. Calaren był wprawnym wojownikiem, jednak nie mógł przeciwstawić się takiej potędze. Przeszyty ostrzem pokrytego nienawistnymi inskrypcjami miecza, runął na zalaną krwią równinę, a jego duch uleciał w kierunku ojczystego Athel Loren.

Te kilka minut okazało się jednak zbawienne. Oto Smoczy Książęta powrócili do walki, szarżując na bok Sztandarowego . Ten przyjął z drwiącym śmiechem ich szarżę, nie pomnąc że zbytnia pewność siebie zgubiła także jego poprzednika. W tym też momencie mag Haralith, uczeń jeszcze, przyzwał moc samego Vaula. Na jego rozkaz magiczne siły opuściły naszyjnik, który w jednej chwili stał się bezużytecznym świecidełkiem. Wróg zdał sobie z tego sprawę, gdy było już za późno. Ostrze jednej z lanc przeszyło czarną zbroję i ugodziło go w bok. Przerażony elf rzucił się do ucieczki i zginął po krótkim pościgu, skłuty po wielokroć ostrzami lanc. Historia niesławnego Pendanta zatoczyła koło i dobiegła kresu na równinach Ellyrionu.

Bitwa wygasła powoli. Odepchnięty przeciwnik wycofywał się w panice na zajęte wcześniej terytoria, by zanieść na Czarne Arki wieść o klęsce. Mroczne Elfy maszerowały z powrotem poprzez Nagaryathe. Ich siły uszczupliły się o połowę artylerii, połowę zwiadowców i całą kawalerię. Prawdziwą katastrofą była śmierć drugiego sztandarowego i bezpowrotna utrata Pendanta Khaletha. W dużo gorszej sytuacji były jaszczury. Jedyny nienaruszony oddział, kolczaste Razordony, zapuściły się już zbyt daleko, by wycofać się razem z resztą sił. Ich armia była w kompletnej rozsypce zdziesiątkowana magią i ostrzałem, a żabowaty Slaan zniknął w zamykającej się powoli otchłani.

Arcymag Valieraen ze zmarszczonymi brwiami lustrował stan swoich sił. Wielki oddział włóczników był prawie nienaruszony, to samo dotyczyło smoczej kawalerii. Milczący oddziałek Gwardii Feniksa, który od początku bitwy nie ruszył się z miejsca, zdążył pomaszerować już w drogę powrotną. Uczeń magii Haralith do tej pory był nieprzytomny poswoim ostatnim, wielkim wyczynie. Dużo gorzej miały się siły Leśnych Elfów. Żadnemu ze zwiadowców nie udało się wyrwać z matni. Zginął szlachcic oraz cały zagon Dzikich Jeźdźców. Z driad zostały marne niedobitki. Nie przeżył też ani jeden Tancerz Wojny, których udział w starciu był marginalny. Jeden z oddziałów Strażników Polany także poległ, wystrzelany do ostatniego elfa.

Popołudnie ustąpiło nocy i rozpalono pochodnie. Wielka równina Ellyrionu zamigotała tysiącem ogników. To był czas radości i chwały dla Elfów Wysokiego Rodu i ich leśnych sprzymierzeńców. Wróg został odepchnięty i pokonany, po raz pierwszy od czasu, gdy Mroczni postawili stopy na plażach Ulthuanu.
Ostatnio zmieniony 28 lis 2011, o 21:56 przez Naviedzony, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6355

Post autor: Naviedzony »

Ten tekst był już gotowy jakiś czas temu, ale zwyczajnie zapomniałem go tu umieścić.

Bitwa rozgrywana była na 1200 punktów na armię (2400 na sojusz) z jednym lordem na stronę. Skończyła się wynikiem 13:7 dla sojuszu obrońców Ulthuanu.

Skład armii w przybliżeniu:
HE: Arcymag (4 lvl, shadow), Mag (2 lvl, High Magic), Spearelves, Phoenix Guard, Dragon Princes
WE: Noble, Driady, 2x 12 Łuków, Tancerze, Wild Raiders, 2x 5 Waywatchers

DE: Czarodziejka (2lvl, fire), BSB (dark steed, pendant),10x kusze, 5x Dark Raiders, Cold-one chariot, Cold-one Knights, 2x 9 Shades, 2x Bolt throwe
Lizardmen: Slaan (lore of fire, BSB), Shaman, 2x 12 Skink Skirmish, 3x Razordon, Saurusy

Niedługo planowany jest wielki finał tego epickiego starcia. Czy Mroczne Elfy znajdą sposób by przywrócić Pendantowi Khaletha jego moc? Kto przejmie dowództwo nad siłami Jaszczuroludzi po śmierci Slaana? Czy armie Świetlistego Sojuszu ponownie poprowadzi Arcymag Valieraen? Czy Elfowie z Athel Loren pozostaną wiernymi sojusznikami?

I przede wszystkim... Czy najeźdźcy zostaną odparci?

Odpowiedzi na te i inne pytania przyniesie wielkie starcie czterech armii, do którego dojdzie już bardzo niedługo...
Ostatnio zmieniony 23 gru 2011, o 12:15 przez Naviedzony, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Morsereg
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3080

Post autor: Morsereg »

Bitwa rozgrywana była na 1200 punktów na armię (24000 na sojusz)
20 graczy na strone?
niezle musialo to wygladac ;) :P
DragoMir pisze:
Vallarr pisze:Dopiero zobaczylem date pierwszego posta. Nekromancja krasi to zboczenie :evil:
Jaka kurna nekromancja? Krasie nie używają magii ogarze! To nie Dragon age!

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6355

Post autor: Naviedzony »

Ekhm... Jedno zero mi się przydało. :P

Awatar użytkownika
PiotrB
Maruda
Posty: 5732

Post autor: PiotrB »

Naprawdę bardzo przyjemnie się to czyta -pomyśl nad napisaniem jakiegoś opowiadania ze świata młotka - ja chętnie przeczytam a i inni pewnie się znajdą....
Lidder pisze:Nie kłopocz się. Miarkę i kostki też zostaw w domu, zbędny balast i trud z Twojej strony.
Obrazek

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6355

Post autor: Naviedzony »

Pomyślę, dzięki za dobre słowo. Już pisuję i publikuję sobie nawet trochę w sieci (fantastykę również), ale za młotkowy fanfik jeszcze się nie zabrałem. Będzie pomysł, to i opowiadanie będzie. :)

Ostatnia bitwa z kampanii "Mroczna Inwazja" odbędzie się między Świętami Bożego Narodzenia, a Sylwestrem. Stay tuned. :D

Awatar użytkownika
Azgaroth
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3248
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Azgaroth »

Genialny raport i genialna bitwa :) Brawo :) Jedyna mała uwaga - drowy nie występują w świecie warhammera tylko Dungeons and Dragons :wink:

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6355

Post autor: Naviedzony »

Dzięki! :)
Drowy to mój błąd. Mam przyjaciela grającego Dark Elfami, który z uporem maniaka nazywa swoją armię "drowami" i chyba mi to zaszczepił w umyśle. #-o

Awatar użytkownika
Jagal
Niszczyciel Światów
Posty: 4288
Lokalizacja: Gdańsk SNOT

Post autor: Jagal »

Świetne opowiadanie, mógłbyś rzeczywiście pokusić się o jakąś dłuższą opowieść ;)


pzdr!
Kupię bretońskie modele z 5tej edycji:
Metalowi quesci,
French Games Day Knight 'L'Hermite De Malemont' !! ,
4ed rycerze na piechotę.


Snot Fanpage <<--- , klikać! ;)

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6355

Post autor: Naviedzony »

Pokuszę się, pokuszę, ale najpierw dokończymy "Mroczną Inwazję". Około 28-29 zagramy finałową bitwę i w okolicach Sylwestra pojawi się raport. :)

DragoMir
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 122

Post autor: DragoMir »

Czekamy z niecierpliwością. 29 [Marca] był niedawno, więc już chyba skończone?
"Walery: Niech się pan na mnie spuści
Harpagon: A teraz Jakubie, trzeba wychędożyć karocę"
Skąpiec Moliera [Slaaneshyty]

"Czyli to maja najskrytsza fantazja! Już się nie mogę doczekać, aż poznam głębię swego zwyrodnienia."
Król Julian z Madagaskaru

ODPOWIEDZ