Był nów, gdy Heinrich Okrutny dokonywał przeglądu wojsk. Czuł się bezpieczny u brzegu Mrocznej Puszczy, bo zajmował stanowisko za osłoną wyraźnego wzniesienia terenu. Prawej flanki strzegły zwaliste kryptory, zdolne powstrzymać niemal każdą szarżę. Ukryte w dolinie stado ożywieńców zostało świeżo zasilone dzięki wyrżniętym w pień smolarzom. Nekromanta skrzywił się z niesmakiem. Nieumarłych mogło być jeszcze więcej, gdyby nie krwiożercze ghule. Bezmyślne bestie wbrew rozkazom rozszarpały kilkanaście ciał do tego stopnia, że stały się nieużyteczne nawet dla Czarnej Sztuki. Lord Seth, chorąży armii, dla przykładu rozczłonkował kilku trupożerców. Jednak reszta nie sprawiała wrażenia, by w jakimkolwiek stopniu się tym przejęła.
Powietrze nad oddziałami stężało, a potem eksplodowało z siłą potrójnego gromu. Oto Banshee, udręczona lecz posłuszna upiorzyca, oznajmiała czającym się w lesie wrogom swoją obecność. Dowódca poczuł prawie namacalną falę strachu, bijącą od ciemnego lasu. Wiedział, że czają się tam dwa oddziały legendarnych łuczników, ponoć w asyście samego Króla Strzelców. Ale to byli tylko
śmiertelnicy, mało ważne pionki. Poważniejsze zagrożenie stanowił Dziki Gon, w ostatniej chwili wezwany przez Maga władającego wiatrem Shyish. Uczeń Heinricha, Amadeus, również podążający Drogą Ametystu, nie mógł doczekać się pojedynku z elfim magiem. Zwiadowcy donieśli również o obecności Sióstr Ciernia, oraz o możliwym zagrożeniu z powietrza. Orły? A może... Smok? Heinrich wzdrygnął się na samą myśl o czymś tak niedorzecznym. Wszak Mistrz nie ostrzegł przed tak poważnymi siłami, a Mistrz jest nieomylny. Zatem smoka na pewno nie ma. Paskudny uśmiech zagościł na twarzy nekromanty. Ta noc przyniesie nagrodę, czuł to.
Wtem pisk niesłyszalny dla śmiertelnych, lecz wyraźnie bolesny dla ucha nekromanty, ostrzegł o nieoczekiwanie odniesionych stratach. Ostrzał z flanki! Prawie połowa ogromnych nietoperzy padła pod gradem bezbłędnie wystrzelonych strzał. Tylko przez kogo, skąd? Las na wschodzie nie zdradzał żadnego poruszenia, nie drgnął ani jeden listek. Ale Heinrich wiedział. Elfi zwiadowcy, mistrzowie
sztuki kamuflażu, zdołali niepostrzeżenie podkraść się zbyt blisko. Dowódca skinął lewą dłonią i stado ożywieńców ruszyło na odsiecz. Nad wlokącymi się niezdarnie truchłami leciała Banshee, głodna ciepłej krwi.
Z przodu dał się słyszeć tętent. Jakby tabun koni galopował przez las. Kto potrafi galopować przez las? W nocy? Zdumiony nekromanta rozpoczął inkantację, czując jak czarne niebo nad głową gęstnieje od manifestującego się wiatru Shyish. Dla zwykłych oczu niebo stałoby się po prostu jeszcze ciemniejsze, lecz Heinrich Złowrogi ujrzał niemożliwe do wyobrażenia mroczne światło. To elfi mag zdołał przywołać Czarne Słońce Xereusa! Jakim prawem śmiertelnik korzysta z Mocy dostępnej tym jedynie, którzy służą śmierci?
Nekromanta na fali gniewu uniósł w górę złowrogi kostur i wypowiedział Słowo. Ogromna kula magicznej energii zniknęła równie nagle, jak się pojawiła. Nadszedł czas zemsty. Banshee swym wrzaskiem dosłownie obdarła pobliskie drzewa z liści i kory. Szum podobny do deszczu towarzyszył owadom i drobnym zwierzętom, które miały pecha usłyszeć potworny skowyt, a teraz padały martwe. W powietrzu czuć było zapach krwi. Elfi zwiadowcy przekonali się, że krzyk Banshee rzeczywiście oddziela skórę od kości. Ale nie przekażą tej nowiny dalej - zginęli co do jednego.
Amadeus wypowiedział plugawe zaklęcie, a z jego dłoni wystrzeliła struga Shyish. Wyzwał elfiego maga na pojedynek woli. Dwa potężne umysły zwarły się jak zapaśnicy. Amadeus zawył z przerażenia - opór, jaki napotkał, zaskoczył go zupełnie. Nie spodziewał się u maga elfów tak wielkiej siły charakteru, czystości umysłu i opanowania. Heinrich dostrzegł zalążek porażki ucznia i wydał rozkaz Lordowi Seth, by wsparł Amadeusa całą potegą swej nienawiści. I tak się stało. Lord Seth, zmarły przed wiekami potomek królów z Dawnych Dni, skierował swą złą wolę przeciw śmiertelnikowi. Umysł elfa nie był na to przygotowany, eksplodował salwą szaleństwa i przerażenia.
Łucznicy elfów rozpoczęli ostrzał. Kryptory ryczały z bólu, gdy płonące strzały wbijały się w ich cuchnące rozkładem ciała. Kilka stworów runęło na ziemię. Heinrich zaczerpnął Mocy i posłał w kierunku osłabionego oddziału falę regenerującej energii. Na próżno! Kryptory były tak zdezorientowane, że na chwile zerwały połączenie energetyczne, wiążące je z wolą Pana. W tej samej samej chwili, gwałtownie jak kąsająca żmija, z ciemności uderzył Dziki Gon. Owiani złą sławą jeźdźcy Kurnousa wbili się w kryptory jak siekiera w świeże drzewo. Stwory wyły z bólu i wściekłości, gdy jeden po drugim padały pod naporem ostrych jak brzytwy włóczni. Lecz Heinrich zdołał odnowić więź z kryptorami, i stworzenia zamiast padać na ziemię, zaczęły kontratakować. Dziki Gon przestał zwyciężać, lecz walczył do samego końca. Nawet wtedy, gdy starcie z walki zmieniło się w rzeź. Siostry Ciernia przybyły z odsieczą, lecz za późno. Wizgi mordowanych koni były dla nekromanty piękną muzyką.
Gdy było po wszystkim, armia nieumarłych ruszyła dalej, a jej szeregi zostały zasilone ciałami poległych wrogów. Nic nie stało pomiędzy łucznikami a sforą kryptorów. Heinrich śmiał się tryumfująco - "Królu Strzelców, jesteś MÓJ!"
Kryptory, pewne kolejnego żeru, biegiem ruszyły w stronę łuczników. Brudnymi łapami tratowały leśne poszycie, ryczały ogarnięte bojowym szałem. Ależ piękna szarża! Lecz nagle z nieba rozległ się świst i łopot - ogromne orły przybyły z odsieczą. Ich szpony i dzioby precyzyjnie trafiały w oczy ogromnych stworów, a te na oślep machały łapami. Nie widziały, gdzie biją. Jednak stado ptaków to zbyt mało, by zniszczyć oddział kryptorów. Gdy jeden z orłów padł martwy na ziemię, pozostałe jak na czyjś rozkaz poderwały się w górę. Oślepione kryptory wyły z bólu i wściekłości. Heinrich nie widział już elfów, przestał czuć ich obecność. Stało się jasne, że Król Strzelców wraz ze swymi szybkimi oddziałami wycofali się.
Nekromanta w zamyśleniu pokiwał głową. Nie udało się zdobyć sztandaru wrogiej armii, ale przejście przez dolinę zostało zdobyte. Droga do kurhanów położonych głębiej w Mrocznej Puszczy stoi otworem. Tylko ten Asmodeus zbytnio się raduje sukcesem... Cóż, zajmę się tym później. Teraz trzeba zawiadomić Mistrza o zwycięstwie.
Heinrich Złowrogi zmrużył oczy i odetchnął głęboko. Mistrz będzie zadowolony.
Danse Macabre w Mrocznej Puszczy
Moderator: RedScorpion
Świetnie się czyta nawet mimo tego że dostałem bęcki trochę na własne życzenie ;P
Piszesz jakieś opowiadania?
PS. Zapomniałeś wspomnieć że pod koniec bitwy wir wiatrów magii namieszał nekromancie trochę w głowie przez co utracił połowę swojej mocy, a mogło się to dla niego skończyć znacznie gorzej ;D
Piszesz jakieś opowiadania?
PS. Zapomniałeś wspomnieć że pod koniec bitwy wir wiatrów magii namieszał nekromancie trochę w głowie przez co utracił połowę swojej mocy, a mogło się to dla niego skończyć znacznie gorzej ;D
Hehe, dziękuję za dobre słowo a pisać to zdarzało mi się tylko w wyobraźni..
Z tym miscastem to faktycznie zapomniałem, pisałem wczoraj na szybko, w sumie już zasypiając. Szkoda, bo to było b. dramatyczne wydarzenie, i fabullarrnie powinno być mocnym akcentem w raporcie- coś w stylu nawiązania do Ucznia Czarnoksieznika, albo zemsty zza grobu dokonanej przez elfiego maga;-)
Z tym miscastem to faktycznie zapomniałem, pisałem wczoraj na szybko, w sumie już zasypiając. Szkoda, bo to było b. dramatyczne wydarzenie, i fabullarrnie powinno być mocnym akcentem w raporcie- coś w stylu nawiązania do Ucznia Czarnoksieznika, albo zemsty zza grobu dokonanej przez elfiego maga;-)
Smacznie smacznie!
Choć brzmi jakby elfy dostały nieco po pleckach.
Fajny raport, miło się czyta, taki wampirzy klimat.
Choć brzmi jakby elfy dostały nieco po pleckach.
Fajny raport, miło się czyta, taki wampirzy klimat.
Galeria rysunków: kliknij, na pewno Ci się spodoba! NSFW
http://jandraws.tumblr.com/
http://jandraws.tumblr.com/
- Naviedzony
- Wielki Nieczysty Spamer
- Posty: 6354
Fajny, fajny. Dobrze, że ludziom jeszcze chce się pisać opowiadania.