Łucznik swym dziełem wyraża doskonałe działanie. Doskonałe, bo gdy mierzy do celu, nic nie jest w stanie zachwiać jego skupieniem. Działanie, ponieważ łuk to złączenie przeciwstawnych sił, których współdziałanie i konflikt stwarza ruch. Im bardziej wpierw cofa się cięciwa, tym dalej później leci strzała.
Fenistil wielokrotnie rozważał słowa ojca. Wlewały one w jego serce nadzieję, potrzebną zwłaszcza teraz, gdy nieprzyjaciel najechał rodzinną ziemię. Umarli przybyli podczas śnieżnej zamieci, w najczarniejszej godzinie zimowego ekwinokcjum. Z okrętów o postrzępionych żaglach, a mimo to płynących szybciej od niejednego drakkara elfów z Nagaroth, zstąpili na ląd ożywieni zmarli. Od dwóch nocy siali śmierć i trwogę wzdłuż wybrzeża. Plugawi ożywieńcy, jeszcze przyobleczeni w gnijące ciało, przejmowali serce Fenistila dreszczem. Jak bardzo złą duszą trzeba być, aby odwrócić porządek Natury i wskrzeszać tych, którzy odeszli? Być duszą… Kiedyś Feinistil słuchał jednego z Wiedzących. Stary mędrzec tłumaczył, że wszystko, co żyje, jest duszą i ma ciało – nigdy odwrotnie. Czy można bowiem mówić, że ostrze ma miecz, albo grot posiada strzałę?
Z zadumy wyrwał Fenistila okrzyk: Feath aenye! To dowódca, mag Sanostol, kazał rozpalić koksowniki, które miały ogrzać żołnierzy oraz uczynić ich strzały jeszcze bardziej zabójczymi. Od dawna czekano na tę komendę, bo wieczorny wiatr niósł od morza wilgoć i chłód. Konie w obu oddziałach lekkiej jazdy nerwowo wbijały kopyta w błotnisty grunt, a z ich nozdrzy unosiły się kłęby pary. Ogromny i dostojny Ptak Lodu, kryjący się za wzniesieniem, przyczyniał się do jeszcze większego zimna. Ziemia w promieniu kilku metrów od groźnej lecz pięknej istoty skuta była lodem.
Gdy rozkaz generała wykonano, fala ciepła rozeszła się po ciele Fenistila. Zapewne mag Sanostol wzmocnił czarami naturalne płomienie. Jednak łucznikowi oraz pozostałym elfom Wysokiego Rodu nie było dane długo cieszyć się ciepłem. Niespodziewanie z bezchmurnego nieba lunął deszcz. Żółty, kwaśny deszcz, a właściwie ulewa, która błyskawicznie przemoczyła wszystkie płaszcze. Ognie zgasły. Równina zmieniła się w błotniste mokradło. Oddział Mistrzów Miecza z Wieży Hoetha chciał ruszyć do przodu, i skryć się między drzewami, ale nogi wojowników niemal po kolana zapadały się w nienaturalnie grząskiej ziemi. Nawet feniks i kawaleria nie mogli ruszyć z miejsc. To mogło znaczyć tylko jedno: nadeszli umarli.
Anomalia pogodowa ustąpiła równie nagle, jak się pojawiła. Fenistil ujrzał wrogą armię. Centralną pozycję w szyku zajmowały dziwne poczwary o ziemistej i grubej skórze, niemal dwukrotnie większe od normalnego człowieka. Po ich lewej stronie biegły stworzenia podobne, ale dużo mniejsze i zwinne, pochylone ku ziemi, szybko biegnące w stronę łuczników. Ghule. Pana umarłych widać nie było, prawdopodobnie kroczył w tyle razem ze swą świtą.
Na komendę Sanostola łucznicy wystrzelili. Chmura strzał dumnie wzleciała w powietrze, gotowa siać zniszczenie, i nieuchronnie poszybowała w kierunku ghuli. Groty ostre tak bardzo, że mogły zgolić brodę krasnoluda, wbiły się w cel, ale ghule biegły dalej, nie zważając na strzały raniące plecy i ramiona. Sanostol przywołał wprost z niebios magiczny cyklon, i skierował go na tyły wroga. Dał się słyszeć potężny ryk i huk gromów. Jednak człapiący niezdarnie umarli przyśpieszyli. Teraz już biegli przez pole bitwy, jak marionetki w pląsach upiornego danse macabre. Byli blisko, zbyt blisko. Fenistil w rozpędzonej masie widział pojedyncze twarze, wściekłe oczy i połamane zębiska.
Sanostol wysłał oddział lekkiej jazdy, by opóźnić zbliżające się starcie. Potrzebował czasu, by osłabić wroga magią zanim dojdzie do walki wręcz. Mistrzowie Miecza sformowali równy czworobok wokół czarodzieja i w ryzykownym manewrze flankującym puścili się biegiem w prawą stronę. Sztandar Smoka dumnie łopotał na wietrze. Na lewej flance Ptak Lodu zajął dogodną pozycję do szarży w oddział szkieletów kroczących daleko w tyle – tam musiał kryć się podły nekromanta, którego mroczna wola kierowała poczynaniami ożywionej hordy. Fenistil widział złowrogie sztandary i postać wielkiego wojownika, niosącego największą chorągiew. Od postaci biła groza. Ten wojownik był śmiercią. Po jego prawicy kroczył mężczyzna w kapeluszu, z twarzą wykrzywioną grymasem szaleństwa, lecz z oczami dziwnie spokojnymi. To on, nekromanta, pomyślał Fenistil. Jak dla potwierdzenia mężczyzna spojrzał w stronę łuczników. Uniósł prawicę i smagnął dłonią powietrze, a w stronę Fenistila wystrzeliła czarna błyskawica. Jednak zamiast trafić w cel, rozbiła się o ochronną tarczę, stworzoną przez maga elfów.
Tymczasem wielkie umarłe stwory związały się walką z kawalerią. Elfi jeźdźcy z łatwości odrąbywali głowy i ramiona, ale te odrastały. Szyderstwo z bojowego kunsztu! Niezdarne łapska umarłych nie byłyby wyzwaniem dla elfich wojowników, gdyby grunt pod kopytami jeźdźców był pewny. Niestety konie ugrzęzły w błocie, zanim trąbka zagrała sygnał do planowanego odwrotu. Szpony poczwar wbiły się w miękkie podbrzusza rumaków. Jeden ze stworów, ogromna maszkara o łapach jak konary dębu, uniósł dowódcę oddziału w powietrze i rozerwał na pół. W tej samej chwili drugi oddział kawalerii puścił się najpierw galopem i zaraz cwałem w stronę ghuli. Jednak blisko połowa koni zaryła kopytami w grząskiej ziemi, wyrzucając jeźdźców z siodła. Ghule oblazły spieszonych wojowników jak muchy połeć surowego mięsa.
Fenistil spojrzał na lewą flankę. Ptak Lodu wciąż mógł przechylić szalę zwycięstwa na korzyść elfów. W armii umarłych nie było siły zdolnej pokonać w boju to piękne i dumne stworzenie. Nekromanta w kapeluszu wiedział o tym, dlatego z kilkoma przybocznymi opuścił swój elitarny oddział i skrył się w gęstwie poślednich ożywieńców. Ptak Lodu chyba tego nie zauważył i zaatakował oddział, którego zniszczenie chwilę wcześniej stanowiłoby łatwe lecz wielkie zwycięstwo. Starcie trwało ledwie chwilę. Szpony feniksa bez trudu skruszyły kości i zardzewiałe pancerze. Ta chwila starczyła nekromancie, by zająć lepszą pozycję w tłumie ożywieńców. Wykrzykiwał coś i gestykulował, pewnie bluźnił i złorzeczył ohydnie. Na oczach Fenistila Mistrzowie Miecza dosłownie ugrzęźli w błocie. Przeklęty deszcz! Elitarny oddział utknął w fatalnej pozycji, z tyłami obnażonymi na atak wroga. Wystarczyło, że nekromanta uniósł dłoń, a potężne poczwary porzuciły zmasakrowane ciała i zaatakowały elitę szermierzy.
Sanostol wyciągnął amulet, misternie rzeźbiony z pięciu kości salamandry. Znał zaklęcie, które pozwalało przenieść cały oddział w bezpieczne miejsce. Liczył, że wykorzystanie tajemnej mocy pięciu kości zapewni dodatkową moc. Zapewne tak by się stało, gdyby nie przebiegłość nekromanty, który niespodziewanie wyciągnął z głębi szaty Zwój Rozproszenia i uniemożliwił Sanostolowi opanowanie Wiatrów Magii. Mistrzowie Miecza byli zgubieni.
Gdy poczwary zaczęły rozszarpywać główny oddział obrońców Ulthuanu, Fenistil spojrzał na swych towarzyszy i ujrzał w ich oczach niewypowiedziane pytanie: co robić? Był najwyższy rangą, do niego należała decyzja, a czasu do namysłu było mało. W stronę łuczników szybowały olbrzymie nietoperze, tuż za nimi sunęła upiorna banshee. Fenistil rozkazał odwrót. Rozumiał, że trzeba ostrzec innych, zanim będzie za późno...
Danse Macabre za Morzem
Moderator: RedScorpion
zajebisty raporcik poraz kolejny! jedyne co moge sie przyczepic to:
i Sanostol, nie wiem czemu kojarzy mi sie z czyms z reklamy Multi Sanostol? bylo cos kiedys ;p
reszta serio mega fajna, nie wiem czy nie fajniejsza od poprzedniego :>
jakies dziwne to zdanie..Bartosz pisze:Łucznik swym dziełem wyraża doskonałe działanie. Doskonałe, bo gdy mierzy do celu, nic nie jest w stanie zachwiać jego skupieniem. Działanie, ponieważ łuk to złączenie przeciwstawnych sił, których współdziałanie i konflikt stwarza ruch. Im bardziej wpierw cofa się cięciwa, tym dalej później leci strzała.
i Sanostol, nie wiem czemu kojarzy mi sie z czyms z reklamy Multi Sanostol? bylo cos kiedys ;p
reszta serio mega fajna, nie wiem czy nie fajniejsza od poprzedniego :>
No jak zwykle elfy dały dyla nam sam koniec zamiast pomóc bracią w potrzebie Cały oddział jest potrzebny by ostrzec resztę szpiczastych zdradliwe nasienie, nie to co dumny i honorowy naród Krasnoludzki :P. a tak na poważnie fajny raporcik, pierwsze zdanie takie trochę poplątane ale czytało się przyjemnie
Gratuluje
Gratuluje
- Naviedzony
- Wielki Nieczysty Spamer
- Posty: 6354
Imiona elfów mega . Fajny raport, dobrze się czytało.
Dzięki panowie;) pierwsze zdania faktycznie jak przeczytałem ponownie, to jakoś tak mi się też nie podobają... następnym razem trzeba dać tekstowi "ochłonąć" i dopiero wrzucać.
a imiona elfów zamierzone z premedytacją przy całej sympatii do tych istot, ich imiona zawsze kojarzyły mi się z maściami i syropami. pomyślcie tylko: "Teclis. I cellulit znika! Pamiętaj, każdy lek niewłaściwie stosowany zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu. Przed użyciem skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą"
a imiona elfów zamierzone z premedytacją przy całej sympatii do tych istot, ich imiona zawsze kojarzyły mi się z maściami i syropami. pomyślcie tylko: "Teclis. I cellulit znika! Pamiętaj, każdy lek niewłaściwie stosowany zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu. Przed użyciem skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą"