ETC 2017

Moderator: Piotr P.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Szaitis
Falubaz
Posty: 1048

ETC 2017

Post autor: Szaitis »

To była już moja 4 przygoda z ETC, wspaniały wyjazd i niesamowite zwycięstwo.

Już przed wyjazdem dało się wyczuć, że jesteśmy cholernie napaleni na to zwycięstwo. Było TO COŚ w tej drużynie czego brakowało trochę na poprzednich wyjazdach – głód zwycięstwa był niesamowity. Dla większości z nas to nie były pierwsze mistrzostwa –w składzie mieliśmy tylko 2 mistrzów świata (w tym 1 był coachem) i aż 5 wicemistrzów… Wicemistrzostwo, mimo że fajne, to jakby na to nie patrzeć pozostawia wielki niedosyt – także GŁÓD WYGRANEJ na którą Polska czekała od 2012 roku niesamowicie nas napędzał!
Dużo gadaliśmy z Kalim, że w tym roku mamy kilka celów – m.in. zdać egzaminy zawodowe i wygrać ETC. Jako że zdać się obu nam udało, to nie było wyboru i musieliśmy rozwalić to ETC!
Pamiętam jak zaczynałem przygodę z battlem i wtedy na bieżąco śledziłem po raz pierwszy występy naszych reprezentantów w Szwajcarii – nie było mnie tam wtedy, ale mam wrażenie że tak jak wtedy team był głodny zwycięstwa który napędzał ich do boju (z tego co pamiętam to było po pamiętnej wpadce i zmianie systemu wyboru kadry) tak było i teraz!
Także była już złota wspaniała Szwajcaria, teraz mamy złotą Hiszpanię!

Teraz pokrótce moja relacja z bitew, grałem bardzo bezpiecznymi i nudnymi wampirami:

510 - Vampire Count, Brotherhood of the Dragon, General, 2 spells, Occultism, Shield, Dragonscale Helm, Razor Blade
435 - Vampire Courtier, Brotherhood of the Dragon, Battle Standard Bearer, 2 spells, Occultism, shield, Dragon Mantle, Dragonfire Gem
260 - Necromancer, 2 spells, Evocation, Unholy Tome
160 – 2 x 1 Necromancer, 1 spell, Evocation
340 - 29x Skeletons, Hand Weapon + Shield, M, S, C, War Banner
150 - 2x20 Zombies, M, S
156 - 21 Zombies, M, S
116 - 8x Dire Wolves
360 - 2x10 Wraiths
80 - 2x2 Great Bats
590 - 2x5 Vampire Knights, Blood Ties (Dragon Brotherh.), M, S
4497

Naszym 1 przeciwnikiem był Luksemburg, mi przypadły jedne z elfów:

1 bitwa – Luksemburg
Quentin Breton - Highborn Elves – scen: breakthrough – wystawienie: diagonal


High Prince, General, Ancient Dragon, Divine Icon, Giant Sword, Lucky Shield, Lucky Charm - 1150
Mage, Elven Horse, Asfad Scholar, 4 Spells, Essence of free mind, Ring of Fire, Wizard Master, Pyromancy and Divination- 640
8 x Highborn Lancers, Champion, Musician, Standard Bearer, Banner of Discipline - 483
7 x Highborn Lancers, Musician - 362
10 x Sea Guard, Ambush - 300
3x 5 Knights of Ryma, Musician - 360
2x 1 Skysloop, Sky reaper - 240

Paring z gatunku średniawych, ale grałem już tyle razy na różne złożenia hajów Furiona, że mam w tym sporo doświadczenia :) Zaczęło się od tego, że nie wylosowałem popychaczki co w zasadzie uniemożliwiło mi agresywne granie wrajtami. Wystawialiśmy się na zmianę, w pewnym momencie Luksemburczyk wystawił się do końca i stwierdził, ze chce zaczynać.
Bitwa do połowy z gatunku dość nudnych – on we mnie strzelał i czarował – ja się dowskrzeszałem. Lekkie ruchy, ja się starałem cały czas zajmować lepsze pozycje które w końcowej części bitwy pozwoliłyby mi wygrać scenariusz – próbowałem jakichś szarż wrajtów w kawalerie ale 2x nie doszedłem na 6 bodajże. Około 4 tury poprosiłem Rinca o 3 min i uznaliśmy, że próbuję wygrać scena który po manewrach w pierwszych turach wydawał się realny i jak najmniej stracić. Po tym przeciwnik wziął czas z coachem, widział że prawdopodobnie przegra scena i dostał info że na innych stołach jest tak sobie więc może ryzykować. W swojej wyleciał ofensywnie smokiem który do tej pory bacznie przyglądał się moim vampire knightom którzy go kontrowali trochę, wyszedł magiczką z oddziału i poustawiał się kawalerią do potencjalnych szarż. Ja w swojej zaszarżowałem smoka szkieletami (automatyczna szarża) i zrobiłem kreskę zombie z herosami żeby mieć zasięgi do czarów z okultyzmu w samotną magiczkę (stawiam, że zapomniał o moich pociskach bo początkowo tylko i wyłącznie się wskrzeszałem). W fazie magii z 2d6 s5 zabijam samotną magiczkę i wygrywam walkę ze smokiem o 2, on pięknie oblewa brejka na 8 bez przerzutu i zaganiam go szkieletami (2x nie doszedłem szarżą na 6, ale na 7 już zagoniłem :D ) – niby miał pecha oblewając tego brejka, ale dostawał w następnej turze szarżę 5 VK na bok – co przy dowskrzeszonym championie szkieletów powodowałoby, że miałby brejka na 5 bez przerzutu – także zjebał to. On w swojej ostatniej turze robi desperackie szarże którymi prawdopodobnie ratuje jakieś 2 duże pkty – wpada mi 1 kawalerią i sky sloopem we wrajty i 1 dragonami i 2 sloopem w pełnych vampire knightów – statycznie obie walki są dość stabilne dla mnie, niestety na wrajtach oblewam jakieś 6/8 wardów i je tracę, o dziwo tracę też vampire knightów i dochodzi na dalekim overrunie skysloopem w 2 vampire najtów zarazem blokując im zajęcie scenariusza. W swojej ostatniej turze szarżuje samotnym bsb na bok 7 silver helmów (udało się ich zbrejkować na 7 bez rerola ale nie zagoniłem) i skupiam się tylko i wyłącznie na wygraniu scenariusza – okazuje się że on ma 1 scoring w mojej strefie, ja mam 1 w jego i nie jestem w stanie w żaden sposób zwykłym ruchem wejść 2 unitem w jego strefę – dobre 15-20 minut trwało nam ustalenie jak każda kreska może się poruszyć rozpatrując do tego potencjalną popychaczkę. W końcu przeciwnik zgadza się, że ruch jednych zombie w przypadku kiedy wejdzie popychaczka w fazie magii spowoduje ze wygram scenariusz. Na fazę magii rzucam 2 i 2, channel na 2+ udany więc z 5 kostek rzucam bound spella – rzuciłem jakieś 9, więc miał szansę rozproszyć to na 2 kostkach, ale mu się nie udało, co dało wynik:

16:4

Przeciętny gracza, nie był jakiś tragiczny, ale do dobrego też mu trochę brakowało.

2 bitwa – Dania
Kasper „Manny” Jensen - Orcs & Goblins, scen: hold the ground, wystawienie: Encircle

630 - Iron Orc Warlord, Boar Chariot, General, Great Weapon, Bluffers Helm, Talisman of Supreme Shielding
410 - Common Goblin Witch Doctor, Master Wizard, 4 Learned Spells, Essence of the free mind (Fire, Thaumaturgy)
174 - Common Goblin Chief, BSB, Bow, Shield, Ring of fire
167 - Cave Goblin Chief, Cave Gnasher, Lance, Shield, Bronze Breastplate, Lucky Charm 187 - Cave Goblin Chief, Cave Gnasher, Lance, Shield, Dragonscale Helm, Gem of Fortune 217 - Cave Goblin Chief, Cave Gnasher, Lance, Shield, Crown of the cavern king, Dragonfire Gem
602 - 45 Cave Goblins, FC, Bows, 3 fanatics, Icon Of The Relentless Company
360 - 30 Cave Goblins, M, Bows, 2 fanatics
190 - 20 Common Goblins, M, Bows, 1 Shady git
80 - 3 x 3 Grotlings
90 - 4 x 1 Skewerer
480 - 2 x 1 Gargantula 4497 points

Trafiłem na chyba jednego z lepszych Duńczyków, na ostatnim duńskim warm-upie ugrał najwięcej pktów na całym turnieju – 106, a w zeszłym roku udało mu się wygrać z Lohostem bodajże 19:1, także byłem gotowy na ciężkie starcie.
Zacząłem identycznie jak poprzednio, czyli nie wylosowałem popychaczki… Na szczęście wygrałem rzut na wybór strony, więc zostałem defenderem – tym bardziej że na środku mapki o który walczyliśmy mieliśmy gigantyczny domek , a Manny miał tylko 9” na środku. Duńczyk wystawił się od razu cały i stwierdził że zacznie. Orki mimo, że bardzo mocne, to jest to jedna z armii na które grałem najwięcej (thx Qc!), wiem co chce zrobić w bitwie i lubię na to grać. Mimo to zdołał mnie trochę zaskoczyć :) – mianowicie ustawił agresywnie scoutów i ofensywnie wyszedł vanguardami. W 1 turze nastąpiło największe zaskoczenie - odpalił waagh! żeby mieć te 2” więcej na ruchach i bardzo agresywnie poszedł wszystkim do przodu, ustawiając m.in. 3 kowbojów na gnasherach na szarże w 2 turze. Ja w swojej w jedne odginające grotlingi zaszarżowałem vampire knightami, a w drugie ustawione w lesie (miały stubborn) zombiakami na których się oparłem i mogłem robić combat reformy tym samym odginając 1 pająka którym próbował mnie zajść od flanki. W swojej 2 turze Duńczyk wziął czas z coachem i zdecydował się na dość ryzykowną akcję moim zdaniem – mianowicie zaszarżował 3 kowbojami (musiał rzucić 8, 7 i 5) w 10 wrajtów – żeby coś z tego było musiał wszystkim dojść (co mu się udało) i musiałem dość słabo porzucać wardy (nie było szans na wrzucenie im magicznych ataków z pyro gdyż nie mógł podejść magiem bo kontrowałem to VK). Ostatecznie zabił mi 3, ja mu zabiłem 1 kowboja i wbiłem 1w na drugim co dało remis w combacie (tym samym w zasadzie totalnie stracił inicjatywę w tej bitwie). Pająkiem na flance podjechał dość agresywnie poza widzeniem 2 VK. Ja w swojej wskrzesiłem 3 zabite wrajty i w combacie dobiłem 2 pozostałych kowbojów i ustawiłem jeden oddział VK przed pająkiem chcąc przyjąć jego ewentualną szarżę. 2 oddział cały czas kontrował 2 pająka a zarazem kontrolował wyjście goblinów do przodu. W 3 turze Duńczyk zaszarżował rycerzy tym flankującym pająkiem, w magii miał sporo farta – wrzucił 6 z pyro (nie rzuciłem 10 na 5 kostkach) w 10 wrajtów – przebił 7 razy a ja oblałem 7 wardów. W pozostałe 3 wrajty wrzucił d6s4 i dobił je. Ale jak wiadomo fortuna jest przewrotna i tak jak miał farta zabijając te wrajty, tak w następnej fazie fart był już po mojej stronie – rycerze wbili pająkowi 3 rany, dostali 1, a pająk zbrejkował się na stubbornie na 9 i go zagoniłem. W zasadzie to wytrąciło wszelkie ofensywne argumenty Duńczykowi, wiedział że przegra scena bo miał tylko 3 scoringi i przez domek na środku o wiele gorszy dostęp do punktu, a ja dalej miałem 2x baty. W zasadzie bitwa w tym momencie się skończyła – w 4 i 5 turze 2x odgiąłem lorda na rydwanie – 2 rycerze nie mogli wyjechać ostro do przodu bo wciąż było tam 5 fanoli, więc po prostu kontrowali się z pająkiem. W 3 ostatnich turach ja już tylko punktowałem z magii – miałem 2 snajperki więc najpierw zabiłem maga, a potem bsb.

17:3

Duńczyk nie był zły, ale w mojej ocenie podjął przynajmniej 1 złą decyzję która ostatecznie chyba kosztowała go bitwę. Widać, że lubi i umie grać agresywnie. Aaaa, pomściłem Cię Pawełku! :*

3 bitwa – Bułgaria
Fabio "Guazza" Guasconi - Daemon Legions - Monotheist Army (Wrath), scen: breakthrough – wystawienie: diagonal

Scourge of Wrath, General, Supreme Aspect, Eternal Fury, Obsidian Horn, Shackles of Reality, Eternal Sword - 1110
2 x 16 Slaughterers, Aspect, Onslaught, M, S, C - 2 x 452
5 x Crusher Cavalry, Aspect, Onslaught, M, S, C, Aether Icon - 725
5 x Crusher Cavalry, Aspect, Onslaught, M, S, C, Gleaming Icon - 680
2 x 1 Blood Chariot - 2 x 330
3 x 5 Furies, Mark of Wrath - 3 x 140

3 starcie to bitwa której absolutnie nie powinienem był grać – w tabelkach miałem maksymalny minus jaki mogłem mieć i cuda by się musiały dziać żebym wyciągnął tu dobry wynik jeżeli przeciwnik umie grać :) Niestety Bułgar, a tak naprawdę Włoch grać niestety umiał. Kilka osób mi mówiło, że pewnie się poświęciłem dla dobra drużyny – może i to tak wyszło, że dzięki temu niektórzy mieli lepsze paringi, ale prawda jest taka że spierdoliliśmy paringi :D Robiłem to razem z Jurkiem i Olem i robiąc ostatnie 4 paringi popełniliśmy błąd i daliśmy im opcję ustawienia mnie z demonami… Niestety nie mogę mieć do nikogo pretensji, bo sam te paringi też robiłem :)
Niestety trafiłem też na najgorsze wystawienie, bo po skosie nie byłem w stanie go w żaden sposób objechać, więc w zasadzie automatycznie przegrywałem scenariusz.
Włoch w pewnym momencie wystawił się cały i postanowił, że będzie zaczynał. Bitwa to w zasadzie tylko i wyłącznie ruchy. On coś se strzelał tymi canonami, ja jakieś pierdoły magowałem – problem był taki, że w 2 turze zmiscastowałem i zapomniałem popychaczkę, co mocno utrudniło mi grę pozycyjną. Do 5 tury traciłem tylko odginaczki, ale w żaden sposób nie mogłem skontrować – jakakolwiek moja szarża rycerzy na jakikolwiek jego oddział bloodletterów czy crusherów zawsze kontrował rydwanami. Do tego bardzo dobrze grał furiami flankując mnie nimi i szachując wrajty. Miałem kilka malutkich szans na wywalczenie w miarę dobrego wyniku, ale niestety zabrakło farta który był niezbędny do wywalczenia dobrego wyniku – m.in. z przejścia 10 wrajtów zabiłem tylko 4 furie co w ostatecznym rozrachunku spowodowało stratę jednych rycerzy – odgiął mnie i jednocześnie zablokował wyjście i tym samym ucieczkę z LoS-a Bloodthristerowi. W 5 turze dostałem kluczową szarżę furii we wrajty gdzie furie zdołały się utrzymać co spowodowało, że straciłem w ostatniej turze również te wrajty. Możliwe, żę wynik byłby trochę lepszy, ale pod koniec 5 tury chłopaki powiedzieli mi, że mogę ugrać -5 i tak mamy maxa! Więc on w swojej 6 robił co chciał, a w mojej 6 zagraliśmy tylko combaty które on chciał i to co on chciał (ja nie szarżowałem, nie magowałem ani nic innego nie robiłem, bo i po co).

3:17

Bardzo dobrze zagrał ten Włoch, ugrał ostatecznie 88 pktów więc całkiem nieźle. Prawdopodobnie był najlepszym przeciwnikiem z jakim grałem na tym ETC, szkoda że nie miałem zbytnio argumentów na poziomie paringu.

4 bitwa – Szwecja
Oscar "Maelstorm" Lagnelöv - Infernal Dwarves, scen: breakthrough – wystawienie: Counterthrust

Overlord, General, Shield, Onyx Hammer, Dragon Mantle, Duskstone, Gauntlet of Madzhab - 526
Vizier, BSB, Flaming Standard, Hardened Shield, Ring of Desiccation - 325
Prophet, Wizard, 4 Spells, Flintlock Axe, Ring of Fire, Essence of a Free Mind, Wizard Master, Alchemy/Pyromancy - 576
18x Citadel Guards, Flintlock Axes, M - 582
17x Citadel Guards, Flintlock Axes, M– 548
24x Immortals, Shields, Infernal Weapons, M, S, C, Banner of Speed - 710
5x Kadim Incarnates - 550
2x1 Rocket Battery, Bound Deamon – 340
Total: 4497

W zasadzie po pierwszych 3 bitwach turniej mógłby się dla mnie zakończyć. Pozostałe 3 bitwy to totalna nuda. Moja rozpiska była tak stworzona żeby mogła grać z ID właśnie, które dość mocno nas kontrowały w Herford. Niestety tak też stwierdził mój przeciwnik i zaczął wystawiać całą armię w rogu za budynkiem, więc już na etapie deploya skonsultowałem się z Rincem czy jak wygram 13 to jest ok - uznaliśmy że tak, więc w zasadzie wystawiłem się po 2 stronie.
Coś tam symulowaliśmy grę, ze snajperki wbiłem mu chyba w 3 turze 2 woundy w maga, więc szybciutko go wycofał i już nie miałem okazji go dobić. Nic się w tej bitwie nie wydarzyło.
13:7
Z ciekawostek – okazało się, że dziewczyna mojego przeciwnika pochodzi z Rybnika i on troszku rzeczy rozumiał po polsku :wink: Mam nadzieję, że nie za dużo :wink: Skończyliśmy szybciutko, więc miałem sporo czasu żeby łazić po innych stołach. Więc trochę się pokłóciłem ze Szwedem – fanem Katy Parry - z którym grał Solo, ale stwierdził że to ich gra i mam się nie wtrącać :( Potem ucieszyłem się jak Konrad zabił wszystkie iron orci i zagonił lorda (powiedziałem „good job man” i przebiłem piątkę), na co mój Szwed stwierdził, że to bardzo nie fair cieszyć się tak przed nimi… (wtf?)
Ogólnie Szwedzi to super przeciwnicy, bardzo uczciwi, ale zarazem grający twardo – to już chyba 4 Szwed z którym grałem i każda była ok.

5 bitwa – Francja
Vincent “Pti Vincent” Arnaud - Kingdom of Equitaine , scen: 2 punkty – wystawienie: Battleline

Duke, general, Humility, crown of autocracy, Skull Splitter, Lucky Shield - 355
Duke, Humility, Hardened Shield - 220
Damsel, 4 Spells, DIVINATION, Wizard Master, Book Of Arcane Power, Ring Of Fire - 520 3 x 50 Peasant Levy : M, Spears - 380
29 Peasant Levy : M, Spears - 212
2 x 20 Peasant Levy : M, Spears - 140
2 x 15 Brigands - 290
2 x 1 Sacred Reliquary - 260
2 x 1 Trebuchet - 280
5 Yoeman Outriders, Throwing Weapons - 110
Total - 4497

Chłopska breta – czyli nie może być ciekawie. Zagrałem to z Shinem na zgrupowaniu, gdzie od 2 tury wpakowałem się w combaty i się konkretnie poodbijałem także tym razem postanowiłem zagrać inaczej. Plan na bitwę miałem prosty, wygrać scenariusz, a jak się będzie dało to wyciągnąć coś więcej. W zasadzie od 2 tury przeszedłem moimi klockami w kreseczki i powoli szedłem do przodu. Francuz cały czas tylko się cofał. Weszła mi jedna snajperka w maga ale wywardował. Potem mag cofnął się na maxa i nei miałem już zasięgów. Do końca bitwy nic się nie działo, ja zająłem punkty i wygrałem scena.

13:7

Jak Szwedzi byli w porządku, tak Francuzi byli mega spięci. Jakieś bzdury z zapisywaniem tego na co się umawialiśmy z nimi w trakcie bitwy na kartce czy nagrywanie na telefonie uzgodnień poczynionych w czasie bitwy jest dla mnie żałosne… Dostali w dupę na wszystkich 8 stołach, a z ich płaczu można było odnieść wrażenie, że gdyby Furion „nie oszukiwał” to wygraliby ETC…
Powinni wrócić do swojej sprawdzonej już taktyki i wywiesić białą flagę przed bitwą…

6 bitwa – Szwajcaria
Victor "Sevic" Rossier - Sylvan Elves , scen: środek – wystawienie: Encircle

Chieftain, General, Pathfinder, Longbow, Great Weapon, Hawthorn Points - 251
Chieftain, BSB, Pathfinder, Longbow, Great Weapon, Banner of Discipline - 330
Druid, 4 Spells, Dispel Scroll, Ring of Fire, Wizard Master, Druidism - 540
16 Forest Guards, M, S, C - 256
3 x 8 Dryads - 170
2 x 5 Heath Riders, Longbow and Fast Cavalry - 180
11 Blade dancers, C - 430
2 x 10 Pathfinders - 430
2 x Treefather - 480
4497

Po bitwie z Francją byliśmy w sporej euforii, wiedzieliśmy że już w zasadzie wygraliśmy cały turniej. Więc paringi to zrobiliśmy co najwyżej takie se. Najbardziej ucierpiał Kali, który dostał dwarfy na które miał bardzo słabo. Ja zagrałem z wood elfami na które miałem tak sobie, ale powinienem wygrać scenariusz. Tak też wyglądała sama bitwa, ja się od razu wystawiłem cały i oddałem Szwajcarowi zaczynanie. On się dostawił i zaczął strzelać, i strzelał caaaałe 6 tur, a ja się caaaaałe 6 tur wskrzeszałem. Był jeden moment, że mogłem stracić 1 VK, zużył scrolla i strzelał wyjątkowo powyżej statystyki, ale zdałem decydujące sejwy i ich nie straciłem – potem się wskrzesili i nic się już nie wydarzyło. W ostatniej turze zająłem środek i wygrałem scenariusz.

13:7

W tej bitwie jedyne emocje jakie były, to te które powodował Rince który łaził i smęcił, że dostajemy taki wpierdol, że przejebiemy to ETC jeszcze :*
Szkoda trochę, że team był już mocno rozprężony, bo gdybyśmy się lepiej sparowali i zagrali w pełni skupieni wbilibyśmy tą kolejną 100.

Team spirit tegorocznego teamu był niesamowity! Wielkie podziękowania dla całego teamu za dobrze wykonaną robotę! Dla wszystkich tych, którzy pomagali nam w przygotowaniach, rywalizowali z nami o miejsce w kadrze oraz dla wszystkich którzy nas dopingowali i wspierali – a także dla tych którzy rozliczali nas jeszcze przed ETC :*

Po złotej Szwajcarii, był złoty Gorzów.
Teraz mamy złotą Salamancę , więc w przyszłym roku będziemy walczyli o złoty Zagrzeb!

Awatar użytkownika
Szaitis
Falubaz
Posty: 1048

Post autor: Szaitis »

Janus pisze:Już prawie odespałem wyjazd, więc mogę skrobnąć relację. Grałem chyba jedną z najlepszych rozp tego ETC. Tu wielkie podziękowania dla Rinca i Dziopa, którzy pomogli mi udoskonalić moją listę po Herford w tym wymyśleć V/Dezyra :D

Piotr "Janus the Vezyr " Borowski - Warriors of the Dark Gods
720 - Chaos Lord of Lust, General, Steed of Lust, Great Weapon, Bluffer's Helm, Sprout of Rebirth, Crown
of Scorn, Waste Hardened Shield
660 - Chaos Lord of Wrath, Burning Blade of Chaos, Potion of Strength, Daemonic Wings, Lucky Shield
510 - Chaos Harbinger of Lust, Battle Standard, Steed of Lust, Lance, Dusk Stone, War Standard,
Hardened Shield
260 - Battle Shrine (Priest) of Wrath
512 - 17x Wasteland Warriors of True Chaos, Shield, S, M, C, Banner of Speed,
160 - 20x Barbarians of True Chaos, Paired Weapons, Light Armour, M
232 - 8x Barbarian Horseman of True Chaos, Light Armour, Shield
160 - 5x Barbarian Horseman of True Chaos, Light Armour, Shield,
460 - 10x Chosen of Lust, Halberd, Shield, S, Nine-Tailed Standard
435 - 10x Chosen of Lust, Halberd, Shield, S, Aether Icon
390 - 5x Wasteland Knights of Lust, Lance, Shield, Standard, Musician, WastelandSteed,
4499

Cel: byłem osobą, która ze względu na specyfikę jak i złożenie armii, mogła robić zarówno jako ofens/ hiter, ale też jako zbieracz gównoparingów.

Bitwa I Luxembourg; armia: ID scenariusz: flagi ; wystawienie: countertrust ; wynik 16-4

Miałem mniej unitów, wiec udało się zacząć. Natarłem do przodu, poustawiałem szarże na kolejne tury. Przeciwnikowi udało się wyjąć mi scrolla w 1 turze [2-2, dzida]; ja w swojej szarzuje lordem w kadaice [wcześniej dostał 1 ranę z bolca, trafiany na 6 był ;p]; mysle sobie spoko, złapałem jeden unnit, zaraz dobije reszte. Okazuje się ze w 2 tury cc zabija mi lorda LOL, no cóż robi się trochę źle, ale znowu moja tura i szarżuje bsbkiem przez ruinki [dostaje rane] oraz 3 knightów w te same kadaice. Bsb styka się z 1 modelem. Znowu LOL bo ten 1 kadajec zabija mi bsbka [trafił 3 przebił 2, ja nie zdałem 2 savów 3+ rerol], na szczęście knightci przezyli i dobili kadaice w jego turze. Wtedy dostałem super szarze w maszynę i ovverun po niej w samotnie stojącego maga generała, jednocześnie wylatuje wezyrem z unitu na 2 maszyny [jego całe strzelanie już w cc], zabijam maga, wezyr przeżywa, i biorę co moje. Gdyby nie zginął bsb lub lord byłoby 20.

II Bitwa Dania; 8-12 woszek [lekka modyfikacja mojej rozpy z herford]; scenariusz 2 pkt, wystawienie countertrust
Trafiłem na podbna ropzę do mojej z Herford, anwet gość przed bitwą powiedział mi że ją zerżnął. Paring oceniałem remisowo, ja gram na swoją rozpę, w której znam wszystkie minusy, on ma metal którym ma szansę tych pkt trochę zdobyć. Niestety od samego początku mój przeciwnik stary lis był nastawiony na to by zagrać jak najmniej tur, pytał się o zasady jednostek, czy zagadywał o jakieś głupoty. Dziwił się też że mam na fascie 3+ sava – Ja jeszcze nie do końca ograny z takim zachowaniem, nie zwracałem na to zbytniej uwagi tytlko strałem się zacisnąć pętlę na oponencie. Największą zagwozdką było jak tu połapać herosów skoro nie mam ani magów ani strzelania by zmusić go do jakiegoś ruchu. W końcu udało mi się ustawić pułapkę: szarza jego lorda na bok mojego shrina i ovverun/ gonienie w chosenów stojących w lesie, za to ja zyskuję, wtedy lord jest złapany na przynajmniej 2 tury, które spokojnie pozwolą mi na szarze w kolejnych turach i zabicie/ zagonienie; niestety zdaję brejka na 5 na shrinie- przeciwnik płacze, ja płaczę :p no to trzeba wymyśleć nowy plan. Szarżuję na tego lorda od boku chosenami by go przytrzymać na dłużej, zajeżdżam też z flanki kawalerią i skutecznie odginam unit z frenzy; Udaje mu się uwolnić przed moją turą, tak ze miałbym w niego idealną szarże wezyrem, ale farciarz po gonieniu na 12’’ ucieka poza jego losa, szarza bsbkiem na bok, daje flee potem lordem, ale zatrzymuje się 4 cale przed krawędzią a ja nie dochodzę.
Bitwa kończy się 8-12 bo nie zdżażyliśmy dograć [tak bym zajał scenariusz], a on zabił mi z magii trochę rzeczy więcej niż powinien. Żal troszkę bo przegrałem ze swoja rozpą i gorszym przeciwnikiem…

III Bitwa Bułgaria Orki, 20-0 scen flagi [czyli muszę pojechać i zabić wszystko, bo mi scoringi wystrzela]; wystawienie atacker/defender
Wystawiamy się naprzemiennie, aż w końcu przeciwnik posatnawia wystawić pająka na maksa na flance, ja stosuję swoją zwykłą odp w takich sytuacjach, wsytawiam się cały i chce zaczynać. W 1 turze szarza bsbkiem na 19’’ w pająka poza zasięgiem swojego bsbka. Doszedłęm, zapowiada się fajnie, reszta armii zajazd. Pająk niestety zdaje ld, ja wbiłem chyba 1 wounda. On w swojej oblewa frenzy na wywernie z axem i dolatuje na 11 w moich chosenów, plus taki, że po ovverunie będzie się patrzył w drugi kąt stołu i będzie daleko od centrum. Szkoda za to ze za głupią szarze tracę scoring, nie było tu mojego błędu, bo on nie zadeklarowałby tej szarzy, gdyż przy paleniu wystawia się na falnke od mojego lorda bedacego 2 cale obok ;) no trudno… Bułgar koryguje wystawienie, dorzucając generała z zasięgiem do pająka. Ja dalej zajazd. Wyciagam fanatyków, wklejam 5 kightów w goblinie łuki, blokuje jego odginaczką i podchodzę na automatyczne już szarże. Nie pamiętam do końca reszty, ale był tam jeden ważny moment, przebijam się w końcu po kilku turach cc przez gobliny, wpadam z gonienienia w lorda na wywernie. W jego tuzre on szarzuje na moich wariorów z wezyrem od przodu goblinami do jeziorka [zabiłem 8 fasta wcześniej 2 tych dziwnych czempionów] i od tyłu lordem z axem. Gość nie przewidział ze może się odbić ;) kawaleria wygrywa o 1 i wywerna oblewa breka. W Drugim cc wezyr zabija bsbka, do tego kilka piechoty, wywerna robi w sumie niewiele, i gość przegrywa combat o 3. W tym momencie nie zostaje mu już prawie nic na stole więc się poddaje. 20-0

Bitwa IV Szwecja; DOCH, 8-12 scenariusz środek, wystawienie classic
Doch, czyli armia na którą miałem wpisane -2 do tabelki, a Abrasus -1, za to na to co grał Abrasus ja miałem wpisane 2 a on 1, do teraz nie wiem czemu chłopaki tak sparowali. Zadanie przegrać jak najmniej. Gość chyba myślał że się wsytawie cały, bo sam to zrobił, albo w sumie nie robiło mu to różnicy;p ja troszkę zabunkrowany z boku. Przeciwnik pewny siebie, ponoć najlepszy ze Szwedów już w 1 turze daj mi możliwą szarze wezyrem na 5 i bsbkiem z autoamtu w fiendy, tak ze nie ma żadnej kontry [powinienem wpaść , pokroić tak, ze akurat uwalniam się idealnie w jego turze]. Niestety wezyr oblewa szarżę… i bsb wpada samotnie w fiendy z ap3. Tu uważam że przeciwni ponownie źle zagrał bo zasłonił swoją podstawką los mojego wezyra, tak ze w 3 turze będzie miał szanse w bsbka, który powiedzmy szczerze nie ma szans nie umrzeć i tak w końcu w tym cc. Daje mi to za to coraz bliżej do upragnionego konac tej bitwy i starty jak najmniejszej ilości pkt, pozwala tez na wyprowadzenie swojej ofensywy odsłoniętą flanką. Są jakieś szachy, ale nie chce wpadać, bio mogę zbyt łatwo utknąć, a kepeer znajdzie się tam nieubłagalnie szybko. Oblatuje tylko jego unity dokoła lordem i wezyrem czekajc może popełni kolejny błąd :D w końcu wpada kepeerem, okej zabija jupii!! I tak był na 1 ranie, potem przybliza się do centrum mojej armii, tak ze ustawiam na jego szarże już w 5 turze podwójne flee wariorami przez marasy, aby spalił i tym razem. Jak zagrałęm tak się dzieje, a na środku stołu walka o scenariusz, ale wygląda remisowo. W 6 turze mam szansę zdobyć szarza kawalerii od przodu w 4 pozostałą po walce z bsb i od boku wezyr. Niestey i tym razem mój dzielny heros ze skrzydełkami mnie zawodzi, oblewam feara i nie wbijam zadnej rany, mimo to fienda, ale gość rzuca 1; 2 na breakan gdzie 7/8 dawałoby mi ovveruna na scenariusz. Przegrywam do 8 za bsbka, ja zabiłem furie ; Dryzonowo max, aj w sumie też jestem zadowolony, bo wiem ze bitwa z mojej strony zagrana mega prawidłowo, co dodało mi dużo pewności siebie w kolejnych meczach.

Bitwa V; Żabojady; OK; 18-2; breakthrough i wystawienie defender/attacker
Noc przed tą bitwą wiedzielismy ze łatwo nie będzie. Od kilku tygodni przed etc francuzi wrzucali na fb posty ze swoich codziennych treningów gdzie my mieliśmy tylko 2 zgrupowania… na poziomie rozp i tabelek też nie było różowo. Skończyło się na tym ze wyszliśmy z Sola, bo miał chyba z 6 minusów:P Jednak duch drużyny był silny i było to czuć. Można to też było zauważyć rankiem przy parowaniu gdzie Polacy byli uśmiechnięci i zrelaksowani [może był lekki dreszczyk emocji] a Francuzi byli niezadowoleni i mieli posępne miny. Dodatkowe cegiełki na grobie Francuzów dokładały nasze okrzyki zadowolenia z każdą kolejna wystawką, przy których jasno dawaliśmy im do zrozumienia że parują się dokładnie tak jak chcemy. – Uważam że zepsuli je i to bardzo mocno. W ten oto sposób trafiły mi się ogry na Breakthrough z dziwną rozpiską, która była tematem wielu rozmów na naszym ogrzym forum. Bitwy za bardzo rozpisywał nie będę, ponieważ ilość unitów do zapamiętania była zbyt duża. Wyglądało to +- tak, że na środku satł duży budynek. Gość wystawił się cały i chciał zaczynać, co pozwoliło mi się do niego dopasować. Po lewej stronie budynku cała armia poza marudami i wezyrem z prawej którzy starczali by pilnować tej flanki. Popełnił błąd zaczyanjać, gdyż moi herosi skutecznie trzymali go na dystans wiec nie mógł zbytnio podejść, z magii też nic mi nie zrobił. Ja naparłem i po kolei zabierałem co moje, zdobyłem scenariusz, zabiłem sporą ilość modeli wroga. Mnie zginęły 2 fasty i 1 choseni. 18-2 dla mnie

VI Bitwa Szwajcaria KoE 20-0; scenariusz 2pkt; wystawienie classic
W tabelkach miałem -1 wpisane, ale Marek chciał mnie dostawić do tego Szwajcara, ponieważ wiedział, ze grałem z nim już w Herford kiedy wygrałem 13-7 [przyp. Gra była z dużą ilością spięć m. in. O to że nie mogę uuzywać jego kosci, czy skirmish z hordy 60 speraów i jej nie dokończyliśmy; więcej w raporcie z herford]; gość tym razem zaczął dosyć miło, mówił coś tam o koleżeńskiej grze, dał mi jakiś papierek zasad do przeczytania na którym było coś w stylu: Hi I am Math…. jakiś opis jego doświadczenia z batllem ;p Tym razem pozwolił mi korzystać ze swoich kościXD Jako, ze nastąpiło już lekkie rozluźnienie z powodu prawie pewnej wygranej ETC [Laik z automatu wygrywał 15+] wystawiłem się cały [a nie powinienem na 2 pkt]. Mogłem sobie za to pozwolić na trochę mniej bezpieczną grę, więc wiedząc, ze brakuje mi 20 pkt do 90, poszedłem wbić maskę! :D Niestety ierwsza tura chce robić ruchy, a przeciwnikowi już coś nie pasuje- mianowicie moje unity są od siebie oddalone o 0,99 cala a nie 1 cal… i mierzy każdy po kolei co mu zajmuje chwilę czasu, potem ze vanguard razem z ruchem za daleko… i że jak to możliwe że jam taki szybki. Wzywam sędziego mówiąc że przeciwnik próbuje przedłużać więc ten siedzi przy nas już od początku. Dodam ze mój oponent samemu nie stosował reguy 1 cala, a hordy składały się z 2 unitów po 5 w 1 szeregu tak pod kate do siebie ułożonych [trey obok treya] ze zamiast 90 stopni widzenia tą hordą miał 120 ;p Tu też ciekawa interwencja sędziego, gdyż co turę odrysowuje na blacie długopisem pozycję każdego unitu- pierwszy raz się z czymś takim spotkałem. Całkiem fajne rozw. choć jednorazowe. W końcu zaczynam, jadę na pełnym gazie do przodu, ustawiając się tak, by szarżować w kolejnej. Przeciwnik w swojej mi nic nie robi. Za to by schwoiać się przed szarza wezyra [22”] wchodzi całą kadrą do spearów z relikwia, które wystawia do mnie tyłem i w lesie. No cóż, lepszego wyjścia w tamtej chwili nie wymyśliłem [dopiero później mi się nasunął stabilniejszy pomysł], wiec szarzuje wezyrem na tył tego kloca[szarza na 5+ tym razem doszła], tak ze stoję nim w lesie [stubborn] i jestem poza losem jakiejkolwiek kontry, reszta armii zajmuje dogodne pozycej następną turę. Pzreciwnik popełnił błąd wsadzając całą kadrę do jednego klocka, bo mój lord wyzywając na pojedynek wycofuje u niego jego lorda co sprawia, ze ma tylko ld 9 z rerolem zamiast 10 na breaka co turę. W mojej ustał breaka. Jego 2 tura, trochę farci, ponieważ z treba trafia na 5 w kloc wariorów zabijając 8 – tu kończy się moja możliwość zbrejkowania go w krótkim czasie, na szczescie los się odwraca i tym razem znowu odmawia chalanga, nie zdaje ld i ucieka game over :D [nawet gdyby nie to, to i tak po odmowie chalanga nie mógłby korzyustać z ld generała na innym klocku który wpadł w mojego shrina, cc by przegrał i teraz pytanie czy zdałby breaka na liderce chłopskiej bez przerzutu- jeśli nie torobi się wyrwa w szeregach armii i tak byłaby maska]

Wygrywam 20-0 i zdobywam łącznie 90 pts, czyli moje założone minimum zrealizowane ;p co cieszy tym bardziej, biorąc pod uwagę że często zbierałem mniej korzystne paringi


Podziękowania:
Dziękuję całej mojej drużynie za stworzenie niesamowitej atmosfery, utrzymywanie mnie cały czas w dobrym humorze, za wspólnie spędzone chwilę oraz zwycięstwo :D Dziękuję też wszystkim którzy trzymali za nas kciuki – Wasz doping skutecznie podnosił nas na duchu i zagrzewał do walki ;)

Przepraszam za błędy ortograficzne/ składniowe, ale piszę to w przerwach w pracy na przestrzeni kilku dni. Mam nadzieję, że wszystko będzie zrozumiałe, a jeśli nie to z chęcią wytłumaczę :)

PIONA!

Awatar użytkownika
Szaitis
Falubaz
Posty: 1048

Post autor: Szaitis »

Abrasus pisze:Dobra, to tak żeby oderwać się, kawałek relacji o samych bitwach z mojej strony :wink:

1 bitwa - Luksemburg - DH - Środek - Diagonal

*King on shiled bearer, General, Shield Plate armour, Runic Weapon:rune of might x2, Rune of destruction, Runic Talisman: rune of shielding x3 - 620
*Runic Smith, Battle runes x3(Bound Spell), rune of gleaming, rune of resilience, rune of resolve, Rune of the Forge, Plate armour, Shield - 249
*Anvil of Power, Anvil runes, rune of storms, rune of shattering, rune of Gleaming - 300
*3x10 Clan Warrior, Musician, Throwing Weapons - 160
*26 Greybeards, Musician, Standard Bearer, Champion, Shield, Magic standard, Gleaming Icon - 654
*2x2 Steam Copter, attack copter, Skirmish - 300
* 1 Vengeance Seeker - 120
*18x Forge Warden, musician, Standard Bearer, Runic Standard of Swiftness - 594
*2x1 Flame Cannon, Rune Crafted - 170
*2x 1 Canon - 270
Total: 4497

Początek gier i na dzień dobry Luksemburg z kapelusza. Chłopaki rok temu grali trzecią bitwę na 1 stole, więc nikt ich nie lekceważył. Mi dostały się smutne dwarfy z ognistym strzelaniem, ale jednocześnie z wardami na ogień - niby jest do przodu, ale jak się schowa w rogu to z puszki dużo nie wyciągnę. Z czapki kulnąłem witchcraft z popychaczką i głupotą. Kolega na szczęście stwierdził, że może mi wpierdolić, więc po 2-3 dropach wystawił się cały do końca na maksa do przodu i zaczął powoli do mnie iść. W swojej pierwszej turze z cannona i 2 żyrków odstrzelił helkę, poza tym wrzucił DT na immortali, więc zaczęło się mało ciekawie. Ja w swojej spokojnie do przodu, kadaje zalatują flanki, reszta powoli strzela i się rozgrzewa. Na klocek krasiów wskoczyła głupota (ld 8 bez bsb). W jego drugiej turze straciłem 2 kolejne kadaje ze strzelania i jeszcze więcej immortali (i tak nie było źle, bo chłopaki stali jedną nogą za górką, żeby dostawać covery). Głupotę zdał (tak jak w 4 kolejnych turach gry, ani razu nie próbował zdjąć tego ripa z głównego klocka...). W mojej drugiej jedne kadaje wpadły grzecznie w cannona, drugie dzięki dodatkowemu ruchowi z witchcraftu objechały jego duży klocek na flance, cała reszta podeszła dalej do przodu strzelać. Kadaje na cannonie wykonały przy szarży obrót o 90 stopni dzięki czemu wpadły na bok 10tki warriorów. W tym momencie widać już było, że jest bardzo dobrze, w jego kolejnej trochę postrzelał już tylko, a klocek zaczął się kręcić dookoła żeby nie dostać gdzieś kadajów. Po mojej trzeciej turze zostało mu ze 13 forge wardensów w CC z 12 immortalami, jakieś 10 warriorów i klocek z dwoma herosami, który nie bardzo cokolwiek robił. W jego czwartej dzielni forge wardensi uciekli od immortali, poobracałem się, odgiąłem główny klocek i w piątej turze dostał szarżę od - 5 kadajów od frontu, 9 immortali od frontu (żeby lord nie bił po kadajach), hobgoblinów od tyłu z górki. Ustał brejka na 3, ale nie miało to znaczenia, bo w kolejnej dołożyłem jeszcze 3 kadaje na bok i brejka o -12 już nie zdołał wybronić.

20:0

Szybko skończona bitwa i maska na początek na pewno mocno pomaga. Koleś zagrał zdecydowanie zbyt agresywnie i dał się zalecieć jak dziecko. Zdecydowanie najgorszy gracz z którym grałem na tym ETC.

2 bitwa - Dania - KoE - Środek - Diagonal

605 – Duke, General, Questing Oath, Virtue of Audacity, Barded Warhorse, Shield, Great Weapon Crusaders Helm, Crown of Autocrazy
363 - Paladin, BsB: Questing Oath, Barded Warhorse, Great Weapon, Hardened Shield, Dusk Stone War Standard
510 - Damsel Mistress, Barded Warhorse, 4 spells, Ring of Fire, Wand of Stability, Wizard Master, Druidism
315- Duke, Humility, Wizards Hood
678- 12 Knights of the Quest: FC
460 - 2x55 Peasant Levy, Spear, FC
292 – 34 Peasant Levy: Spear, FC
260 - Sacred Reliquary
220 – 2 x 3 Knights of the Grail
110 – 5 Mounted Yeomen
4493

Druga bitwa i już Dania. Wiedzieliśmy, że nie będzie lekko, ale jak zobaczyłem paringi już wiedziałem, że nasi parujący zrobili świetną robotę. Marek, Jurek, Laik i ja mieliśmy paringi dobre, a reszta miała najgorzej remisowe, także zapowiadało się wyśmienicie. Taka chłopska breta to opcja na którą zdecydowanie najbardziej lubię grać - cała magia i strzelanie leci w smutny klocek a kadaje powoli mielą chłopów. Po wystawieniu wydawało mi się, że koleś się cofnie, szczególnie że znowu miałem jeziorko na środku i spokojnie mógłby mnie przytrzymać, ale o dziwo znowu ktoś chciał mnie zajechać. Lanca była wystawiona dość mocno na flance a środkiem poszły dwa unity chłopów. W mojej pierwszej dostałem okazję - szarża na 9 i na 7 kadajami w chłopów, jeśli te na 7 dojdą to nie muszę nic odginać a i tak muszę zacząć mielić. Niestety doszły kadaje na 9 (5 sztuk), a te na 7 nie doszły, więc zaczęło być średnio - oddałem wilki za odgięcie lancy i drugiej hordy. Po magii i strzelaniu z klocka kawy zostało 5 gości i herosi. Na szczęście 5 kadajów poradziło sobie w CC i zmieliło 11 chłopów kosztem 4 woundów. W jego drugiej drobne ruchy i zaczęło się ok - faza magii 9-6 i pierwszy czar na miscast z 4 kości na wskrzeszanie lancy. Wpuszczam, ale koleś z miscasta wbija sobie 0 woundów (gdzie statystycznie powinien wbić tyle ile wyleczył), więc lanca znowu grozi. Poza tym drobny misdispell na distractingu na chłopach w walce i znowu nie jest różowo. Combat dalej trwa. W mojej drugiej dostawiam do boku CC helkę blokując przy okazji jedną trójkę grali, znowu odginam lancę, ustawiam drugie kadaje tak, że jeśli chłopi chcą wpadać to muszą zabrać kajaki. Po strzelaniu znowu z lancy zostaje jakiś 5 gości, a w cc pierwsza horda chłopków coraz bardziej się kończy. W jego turze wpada 3 gralami w bok helki w CC z chłopami i 3 kadajami, co kończy się wbiciem 1w na helce i wybiegnięciu grali za planszę z brejka na -6. Nie mój cyrk, nie moje małpy ;). W mojej kolejnej lanca dostaje kolejne odgięcie, a 6 kadajów i 10 flintów wbija się w drugą hordę chłopów. Pierwsza horda chłopów wreszcie nie ma steadfasta od helki na boku i się łamie, dopychając mi kolejnego kadaja do combatu z drugą. W jego czwartej lord decyduje się wylecieć z lancy w kadaje w walce z chłopstwem - dla mnie ok sprawa, bo to znaczy, że teraz immortale spokojnie biją tę lancę questów (z której zostały niedobitki). Odgina mi immortali jołmenami, ale w taki sposób, że jeśli zabiję 4 to mam pogoń w lancę questów (mógł wybrać to albo auto overruna jeśli zabiję 5). Z pogoni nic nie wychodzi, bo strzelanie i magia na spółkę dobijają z lancy tyle, że zostaje 1 quest i bsb (magica poszła do piachu). Kolejne tury to już tylko powolne dożynki, niestety pojedynczny quest ucieka jak najdalej może i nie mam co z nim zrobić, w końcu oddaję wszystkie kadaje, ale zaganiam lorda immortalami, a bsb zostaje dobity z magii i strzelania. Na placu boju został mu 1 quest, 2 chłopków z wielkiego unitu (zebrali się na połowie ld po ucieczce od 3 unitów), 15 chłopków z relikwią. Zabił mi wszystkie kadaje i wilki oraz hobgobliny, co kończy mecz wynikiem:

17:3 (18:2?)

Teraz jak liczę to z wyniku wychodzi mi 18:2 z dużym zapasem, wtedy nie sprawdzałem tego, bo byliśmy z dużym zapasem ponad cap a było 10 minut do końca. Tak czy siak, bitwa przyjemna, dość wymagająca. Dziwne, że weszli w ten paring, bo jeśli już coś może mielić to chłopstwo to właśnie kadaje.

3 bitwa - Bułgaria - DH - 2 punkty - Atakujący/Obrońca

King, General, Shield, Runes of Destruction, Smashing, Fury, Runes of Iron, Iron, Bronze - 480
Thane, BSB, Shield, Runes of Iron, Iron - 226
Runic Smith, Shield, Rune of Iron, Rune of Denial, Runes of Resilience, Gleaming, Resolve -359
Dragon Seeker, Monster Seeker, Runes of Precision, Might, Fury - 390
Anvil of Power, Runes of Shattering, Storms, Resolve - 300
25 Marksmen, GWs, M,S,C, Banner of Swiftness - 785
10 Warriors, Shields, TWs, Vanguard - 180
10 Warriors, Shields, TWs - 160
10 Miners, Pistols - 230
5 Rangers, Crossbows, Shields - 150
2 x Steam Bomber - 2 x 200
10 Seekers, Vanguard, Skirmish, C - 300
2 x Cannon – 2 x 270
4500

Trzecia gra to znowu dwarfy, tym razem zupełnie inne niż standardowe. Hristo wystawił się praktycznie cały na jednej flance i po vanguardzie widać było, że tam zamierza się bronić. Zaczął i po dwóch misdispelach w 1 turze okazało się, że dostałem 10 woundów w kadaje... W swojej pierwszej ruszyłem do przodu starając się obejść klocek kusz. W jego drugiej dalsze strzelanie nie było już takie efektowne jak w pierwszej. Slayerzy próbowali zastawiać się przed przechodzącymi kadajami. W mojej drugiej jedne kadaje wyszły w kreskę poza los kusz stając przy krawędzi (w następnej turze szarże na kowadło i 10tkę warriorów i podobny zajazd jak w 1 bitwie), drugie kadaje stanęły poza losem kusz z drugiej strony z szarżą w jeden cannon i overrunem na 8 w drugi. Immortale przysunęły się bliżej klocka kusz. W jego turze slayerzy zaszarżowali na bok kreski kadajów na 10, a król wyszarżował w immortali na 8. Król nie doszedł, slayerzy doszli, czyli zupełnie odwrotnie niż bym sobie życzył. Gdyby oba unity nie doszły, slayerzy dostaliby na bok immortali, którzy zabiliby najpewniej wszystko poza herosem, który miałby spore szanse umrzeć w kolejnej turze i dać mi darmowy reform gdzie bym chciał. Niestety kadaje przewidywalnie umarły, a na drugiej flance z 4 kadajów po strzelaniu nagle został 1 (oba oblane wardy na ogień od strzelania żyrków nie pomogły). Zaczynało wyglądać nieciekawie, szczególnie że po stracie kadajów przy krawędzi musiałem też wycofać helkę żeby nie umarła od resztek slayerów. Wyszedł tutaj jednak jedyny poważny błąd jaki popełnił Hristo - odgiął immortali żyrkiem, ale w taki sposób, że jak dołożyłem na flankę tauruki i flintlocki to miałem: overrun immortalami w samotnego króla, overrun 10 flintlocków w 10 warriorów, wolne i niezagrożone tauruki. Kadaj na szczęście dopadł do cannona i go poskładał dochodząc do drugiego. Na drugim skrzydle flintlocki w końcu zabiły rangerów i zaczynały brać się za minersów, więc scenariusz był na pewno nie do przegrania. Jego kolejne tury to tylko dokładanie szarżą w górki kolejnych herosów w klocek immortali, żeby nie przegrywać CR o tyle (cóż, jak się ma króla, który bije z S4 w unit to można mieć problem jeśli ten unit dostaje co turę 1+ save). Jako że każdy hero był pojedynczym unitem to dostawał średnio 2 breaki co turę na 6 z przerzutem - z jakiś 12 takich breaków oblał 1 na BSB, który uciekł z CC w taki sposób, że zablokował helkę po zebraniu... Na koniec żeby wygrać scenariusz musiałem ustać break na 6 z re-rollem na hobgoblinach (w combacie immortali wyłączał mi generała challengem którego nie mogłem przyjąć). Na szczęście ustałem, więc scenariusz udało się zdobyć. Zabawne było to, że te 10 flintlocków, które biło się z 10 warriorów, powoli combat przegrywało (ja mam s5 i 4+ save, on ma s3 i 4+ save/6+ ward). Gdybym w końcu ich połamał, miałbym dobre szanse na dołożenie ich na bok króla krasiów, co zmieniłoby breaka z -4 na jakieś -7 i może by wreszcie oblał. Ostatecznie wygrałem niewiele na punkty i wziąłem scena.

14:6

Fajna, wymagająca bitwa. Przed bitwą słyszałem, że będzie ciężko z nim pod względem zachowania, ale był naprawdę w porządku - puszczaliśmy sobie to co trzeba było i nie było spiny na stole. Ostatecznie zabiłem połowę króla, połowę slayersów, minersów, rangerów, wszystkie maszyny i żyrki - sam oddałem tauruki, pół immortali, 1.5 unitu kadajów, 1 bolca i wilki.

4 bitwa - Szwecja - O&G - 2 punkty - Diagonal

Iron Orc Warlord, General, Waaargh, Great Weapon, Paired Weapons, Shield, Dragon Mantle, Talisman of Supreme Shielding - 540
Common Goblin Chief, BSB, Shield, Crown of the Cavern King - 200
Common Goblin Witch Doctor, 4 Spells, Ring of Fire, Sceptre of power, Wizard Master, Pyromancy - 430
36x Common Goblins, 3 Shady Gits, Bows, Shields, M, S, War Standard - 388
24x Common Goblins, Shady Git, Bows, Shields, M – 222
30x Cave Goblins, 2 Mad Gits, Bows, M – 360
5x Orc Boar Riders, M – 160
3x6 Gnasher Dashers – 174
23x Iron Orcs, M, S, C – 598
5x Goblin Raiders, wolves – 120
2x1 Gargantulas – 480
Total: 4500

Kolejna bitwa i znowu koleś leci mi wtubić. Wystawił się cały pierwszy i stwierdził, że chce zaczynać. Jeden pająk poszedł wysoko za obela razem z goblinami z fanatykami, więc za bardzo nie protestowałem. Wystawiłem się tak, żeby mało co mogło strzelić w 1 turze nawet po vanguardzie i poczekałem na jego turę. On pobiegł wszystkim praktycznie na maksa do przodu. Z magii i strzelania wbił może 1w w kadaje. W mojej turze odgiąłem klocek iron orców i poleciałem kadajami tak, że miałem dość sensowne szarże w te łuki w kolejnej turze. Z drugiej strony helka i 20 flintów zaczęło się szachować z drugim pająkiem. W jego drugiej wykonał bardzo fajną akcję - 6 gnashersów i walec 36 goblinów wpadły w jedne kadaje - gobliny po styku i nie miałem jak się do nich po reformie dostawić. Resztę ustawił tak, że nie miałem jak odgiąć iron orców w następnej, więc te kadaje ze swojej winy oddałem niewielkim zyskiem. Jednym pająkiem zignorował helkę i flintlocki i podjechał niedaleko immortali. Niestety ustawił źle drugiego pająka do którego mogłem dobić się drugim unitem kadajów i spokojnie zamordować. Helka wykonała heroiczną szarżę na 16 w gobliny z fanatykami, które przez obela i te wszystkie odgięcia zapomniały mieć generała i bsb, więc pofrunęły w kierunku swojej krawędzi (w jego następnej zebrały się na 5 Ld oczywiście...). Pośrodku tymczasem immortale zabiły wolf ridersów i wbiegły z overruna w 3 gnasherów mając swobodny obrót w pająka odgiętego taurukami. W jego trzeciej zabił nieszczęsne kadaje walczące z 36 goblinami, ale w mojej trzeciej sytuacja wyglądała już ok - pozostałe z dużego unitu gobliny biły się z drugimi kadajami (tym razem już nie po kancie ;) ), iron orci były odgięte przez hobgobliny a drugi pająk właśnie zdychał od helki i immortali. Wyglądało to ok, w jego czwartej już tylko się wycofywał, ale unit iron orców połasił się na hobgobliny. Kadaje w mojej czwartej się uwolniły i po szybkiej konsultacji wyszła akcja taka: szarża na 6 w 20 goblinów z magiem i bsb - oczywiste flee - szarża od przodu w iron orców i dokładka od tyłu od immortali. Niestety w tej akcji straciłem maga (został na 1w po walce z pająkiem), ale zabiłem unit iron orców co do jednego i zagoniłem generała (bez znaczenia, jakby 1-2 zostało to w przyszłej turze miałby breaka o jakieś 7-8 i tak). Ostatnie tury to już tylko doganianie kadry (na 6 nie doszedłem kadajami do 20 goblinów z magiem i bsb, zabiłbym bsb i wymusił breaka bez re-rolla i generała). Zostały 2 minuty do zgłoszenia wyników, więc na szybko się policzyliśmy i wyszło 17.

17:3 (18:2)

Nie mogłem się po powrocie nadziwić, że wyszło tylko 17, więc policzyłem na chłodno jeszcze raz (po bitwie nie było czasu, za spóźnienie były po 3 karne dla obu drużyn). Wyszło mi 18 (prawie 19), więc napisaliśmy do Szwedów. Chłopak przyznał rację, więc liczyliśmy na korektę, ale okazało się, że zmieniałoby to paringi, więc stwierdziliśmy, że nie będziemy już mieszać teamom, które się przygotowywały na innych przeciwników. Ogólnie dość nieprzyjemna bitwa, przeciwnik sprawdzał mnie na każdej mojej zasadzie jakiej mógł (oczywiście nie znalazł żadnego błędu...), wykłócał się o niewiadomo co i stalował tak jak tylko mógł w pewnym momencie (nawet 3 ostatnie tury gdzie miał po 2 unity do ruszenia, brak magii i brak strzelania wykonywał po 30 min każda, więc sędzia stał sobie dzielnie przy stole po moim wezwaniu koło tury drugiej). Nie miałem chyba jeszcze bitwy którą bym kończył aż tak na styk i z taką presją.

5 bitwa - Francja - ID - Sztandary - Diagonal

Prophet, General, Wizard Master, 4 Spells , Pyromancy, Dispel scroll, Ring of Fire, Hardened Shield, Dragonfire Gem - 635
Vizier, BSB, Shield, Dragon Mantle, Dusk Stone - 314
10 Citadel Guards, M - 210
47 Hobgoblins, Bows, M, S - 460
47 Hobgoblins, Bows, M, S - 460
5 Hobgoblin Wolf Riders - 130
30 Immortals, M, S, C, Flaming Standard, Shields - 885
30 Immortals M, S, C, Gleaming Icon, Shields - 850
5 Kadim Incarnates - 550
Total - 4494

Jeden z moich dwóch negatywnych paringów na Francję. Drugim były demony Khorna. Przed bitwą stresowałem się jak nigdy - w końcu teraz naprawdę graliśmy o wszystko. Jak usłyszałem, że na to gram to się rozluźniłem. Wiedziałem, że mam do tyłu, ale dzięki temu reszta ma do przodu, a z tą rozpą nie da się dużo przegrać. Ponadto słyszałem, że gość jest raczej leszczem, więc obstawiałem, że jakiegoś minorka mogę z tego wyjąć. Po kilku dropach wystawiłem się do końca i kazałem kolesiowi zaczynać, przezornie ustawiając się tak, że jeden unit immortali nie bardzo cokolwiek robił, a jego łuki w pierwszej turze były bezużyteczne. Kolejna pierwsza tura przeciwnika, kolejny na maksa do przodu. No ok... Mniejsze kadaje poleciały przytrzymać w miejscu dalsze immortale (grożąc szarżą na bok), większe kadaje z helką wpasowały się w grożenie obu unitom łuków. Wilki od razu odginały kadrę w drugich immortalach. Postrzelane, pomagaowane, zabiłem 2 kadaje i 1 immortala - jest dobrze. On w swojej deklaruje szarżę 3 kadajów w 10 flintlocków, które scorują - łatwa szarża na 9, więc daję ustawiane flee (na 1,1 wylatuję za swoje unity, na 6,6 nadal jestem w stole i pod BSB). Redirectuje 3 kadaje w helkę - też mi się podoba. Jego wilki dojeżdżają na 10 do jednego bolca - ale to nie ma żadnego już znaczenia bo kadaje są w CC. Ze strzelania wbija 5w w duży oddział kadajów. W mojej turze szarżuję na TRZY kadajami w pierwszy oddział łuków. SnS nie robi nic, ale na szarżę rzucam 1,1,1 (sic!), więc okazuje się, że z baaaardzo dobrej sytuacji (ustawiam dwa razy flinty przed unitem z generałem i bsb, jeśli szarżuje to daję double flee i hobgobliny w walce są bez generała i bsb bo był na styk) robi się kompletna kaszana. Na szczęście drugie kadaje zdają marsz i oblatują drugie immortale grożąc szarżami na bok łuków. Teraz już całe strzelanie i magia w immortali z kadrą - zabijam znowu 1 (20 flintów na bliskim + bolec + łuki hobgoblinów, wszystko po tym jak weszło -1 as). Jego immortale łykają kolejne odgięcie, drugie immortale obracają się w stronę jego łuków, żeby poudawać, że kontrują moje kadaje. Z 10 woundów kadajów, które nie doszły szarży na 3 zostają 4w. Wbijam się pozostałymi kadajami w pierwszą hordę hobgoblinów i znowu odginam immortale. Po szybkich obliczeniach po CC wychodzi, że albo mogę zostać w takiej samej formacji i dać mu szarżę na 8 immortalami w tył kadajów (ale wtedy łamię mu te hobgobliny i uwalniam się na moją turę) albo zmieniam formację i daję mu szarżę na 9 (wtedy nie połamię hobgoblinów). Podjąłem ryzyko. Koleś oczywiście szarża. Pierwsza kostka - 4. Druga kostka - .... 3. W tym momencie już wiedziałem, że jest bardzo dobrze. Koleś wykonał dodatkowo bardzo dziwny ruch tymi immortalami po spaleniu. Sprawdziłem, mój środek mijał o jakieś 45 stopni... No jakieś żarty, kazałem mu poprawić i podsunąć się bliżej. Wycofał wheela, ale bliżej nie podszedł. Zawołałem sędziego. I teraz zaczyna się cyrk. Koleś miał prostą jak w mordę strzelił szarżę w te kadaje (10.5 cala dystansu). 4 cale spalił, powinien być koło 6.5 cala, nie? On ustawił się na ponad 8 calu, przypadkiem poza jeziorkiem, przypadkiem 0.2 cala poza polem widzenia moich immortali (szarża na jakieś 7). Po 25 minutach dyskusji trzech sędziów okazało się, że ciul, że to on przestawił modele, ciul, że dystans się nie zgadza. Modele zostają jak są, a on 'dostaje warna' (nawet żadne karne...). No kpina jawna. No nic, gramy z tym co przynieśli, moja wina, bo trzeba było mu tego wheela zostawić i od razu sędziego wołać. Na szczęście koleś nie przekminił, że po pogoni za hobogoblinami moje kadaje pobiegną trochę inaczej niż mu się wydawało i w mojej turze jego kadra dostała od jednego boku 5 kadajów, od drugiego 10 flintlocków. Super? Niekoniecznie, bo moje cytadelki miały szarżę na TRZY w tył jego cytadelek, ale rzuciłem 1,1, więc w następnej moje kadaje dostawały kontrę na bok jego cytadelek... Pojedynczy kadaj, który został z oddziału łuków, wpadł na bok jego dwóch kadajów, które skroiły helkę (5 tur CC, 20 moich ataków, 2 trafienia...). W jego następnej cytadelki skontrowały kadaje, moje cytadelki od boku się połamały (w tamtej turze CC z 11 wardów na 5+ zdał 11, więc przegrałem CC o jakieś 4). Na szczęście nastąpiła siła złego na jednego, dostał dwie szarże na tył od immortali i 10tki cytadel, na bok od tego ostatniego kadaja który rozsypał tamte dwa. Po combacie zostali 2 herosi i 2 ziutków, więc w następnej już się spokojnie połamali. Na koniec dojebałem się jeszcze do ostatnich hobgoblinów, ale ustał breaka na ld 5.

19:1

Koleś był bardzo zdenerwowany przy bitwie, ale widać było, że nie miał dużo ogrania. Klocki immortali były dla mnie praktycznie nie do rozmontowania, cud, że udało mi się ten jeden zgarnąć. Po tej bitwie było już bardzo luźno, potrzebowaliśmy wbić 64 pkt na Szwajcarach zakładając, że Szwedzi zmaksują.

6 bitwa - Szwajcaria - VC - 2 punkty - Countertrust

Necromancer, general, 1 spell, the dead arise, dispel scroll, evocation - 290
Barrow king, BSB, dragon mantle, flaming standard - 305
Necromancer, 4 spells, ring of fire, wizard master, alchemy - 430
Necromancer, 1 spell, cadaver wagon, endless horde, evocation - 350
Necromancer, 1 spell, unholy tome, evocation - 210
20 zombies, M - 130
20 zombies, M - 130
21 zombies, M - 136
46 skeletons, M,S,C, spears, war standard - 510
2 great bats - 80
32 Barrow guards, shields, M,S,C, banner of the barrows Kings- 751
3 vampire spawns - 220
3 vampire spawns - 220
4 winged reapers, halberds - 736
4498

Na koniec dostałem luźny match-up. Praktycznie niewiele mogło się spieprzyć. Od początku miałem wygrany scenariusz, w pierwszej turze jeszcze próbował wyczołgać się z rogu, ale szybko mu uświadomiłem, że nie jest to najlepszy pomysł. Bardzo dobrze się zastawiał, chwilę mi zajęło doprowadzenie helki wystarczająco blisko żeby wpaść razem z kadajami w gwardię. Koło 3 tury mieliśmy CC 5 kadajów + helka na jakiś 24 gwardzistów i 5 kadajów na jakieś 35 szkieletów z drugiej strony obelisku (morgi wpadały potem w te kadaje od szkieletów). Wyglądało bardzo, bardzo dobrze, ale z 15 ataków gwardii dostałem w kadaje 12 ran (po wardach). Niby re-rolle to wound są, ale jednak mam jeszcze często 6+ 5++... Nic wielkiego to nie zmieniło, bo w końcu do gwardii dobrały się immortale i posypały. Na koniec mojej 6 tury na stole zostało 20 zombie, 1 morg na 1w, 25 zombie z corpse cartem i 2 necromantami bijące się z oddziałem immortali. Zabrakło tury do pełnej maski, ale to świadczy tylko o tym na ile dobrze się gość zastawiał.

16:4

Ciężko cokolwiek więcej opisać, pozytywna gra, chyba najlepszy gracz którego trafiłem na tym ETC, bronił się tak, że nie było jak tam się szybko do tego dobrać. Niestety match-up był dla niego niewybaczalny.

103(105) punktów uznaję za całkiem przyzwoity wynik. Drugi raz top scorer w kadrze cieszy, fajnie że tym razem wszyscy byli do robienia punktów :D. Niesamowity team spirit, nie grało mi się tak dobrze jeszcze na żadnej drużynówce.

Specjalne podziękowania dla wszystkich razem i każdego z osobna:
Dla Justyny za ogarnięcie relacji, fotek, wyników i każdego z nas - w końcu po coś zamawialiśmy te 10 statuetek :)
Dla Jurka za ogarnięcie tej kadry organizacyjne i za kapitanowanie jej podczas całego turnieju. No i za bitwę na zgrupowaniu - trochę zmieniła w moim nastawieniu do gry armią.
Dla Vezyra, Dezyra, Pelikana, Magnesa i Janusa - wszystkich z nich razem i każdego z osobna za jednoczenie tej kadry i pilnowanie atmosfery.
Dla Sola za klimat jaki wprowadzał samą swoją obecnością. Kadra bez Ciebie nie byłaby taka sama :)
Dla Elvisa za spokój ducha i poprawianie naszej opinii jako graczy.
Dla Kaliego za scoutowanie przeciwników i pokazywanie, że duże demony to jednak siuśki w porównaniu do beastów. (pełen podziwu jestem za to, że przyjmowałeś te demony na klatę i cisnąłeś je równo)
Dla Laika za pokazanie, że słabe WE ze zmianami w ostatniej sekundzie potrafią straszliwie punktować.
Dla Rinca za kapitanowanie i pilnowanie stołów. Zawsze mogłem się zapytać jak idzie i zawsze usłyszeć, że jest beznadziejnie i przegrywamy :). No i wielki szacunek za bitwę z Francuzami - osobiście uważam ją za najlepszą bitwę zagraną przez Polaków na ETC.
Dla Szaitisa za cały rok przygotowań. Bez Ciebie nie byłoby ani mnie na ETC ani tej rozpy.

Chciałbym też podziękować wszystkim, z którymi się do tego ETC przygotowywałem, z którymi przed ETC rozmawiałem i omawiałem taktyki. Szczególne podziękowania dla ludzi, którzy wpadli na zgrupowanie - wiem, że ja się wtedy jeszcze dużo o swojej armii nauczyłem i myślę, że reszta kadry ma podobne zdanie.

Pozdrawiam i dzięki za zaufanie! Za rok jedziemy bronić :wink:

Awatar użytkownika
Szaitis
Falubaz
Posty: 1048

Post autor: Szaitis »

Solo pisze:Moja historia z wiązana ze złotym wyjazdem na ETC, jest trochę jak z bajki o kopciuszku, niedoceniane dziecko battla, które nie wygrało żadnego Mastera w wieloletniej karierze.
Człowiek z ludu, mąż jednego klubu, lekkie pióro relacji battlowych, kolega ze Śląska.
Do kadry zgłosiłem się pod kontem DMP aby poćwiczyć z najlepszymi graczami w Polsce, zgłosił się również Qc który został słusznie wybrany do Herford, niestety z różnych przyczyn nie pojechał na ten wyjazd i tak zadebiutowałem w kadrze polski w pierwszym turnieju między narodowym, ku zdziwieniu kilku moim kolegom poszło mi całkiem nieźle, przez co zostałem w kadrze do Szczyrku. Grając tam udowodniłem, że mam skilla i pomimo tego, że nie łapałbym się do dziesiątki Rinca xD, nie ma wielu innych opcji, więc zostałem wybrany do kadry narodowej na ETC.
Jeśli chodzi o wyjazd przygarnął mnie Laik i Szaitis, jeden jak starszy brat opiekował się mną i moimi poczynaniami a drugi podkradał żel do włosów i opierdalał moje kanapki, sami powinniście się po tej relacji zorientować, kto prawie udusił się z nieodpartego łaknienia na ugaszenie pragnienia, na widok murzyna z ochrony o pseudonimie Czarny Berry (dwukrotnie).
Lot minął nam spokojnie, po przylocie spotkaliśmy się z resztą składu, z Szaitisem poznaliśmy Czarnego Króla, który za banany zrobi prawie wszystko, pogonił nas z nieczynnej toalety, aby nie sikać po ścianach tylko szukać innego vc.
Pojechaliśmy do Hotelu 4 gwiazdkowego z basenem, luksus prestiż i renoma w cenie.
Kiedy szliśmy coś opierdolić na miasto prowadził nas Janus o pseudonimie Vezyr, jego szczątkowa znajomość języka Hiszpańskiego doprowadziła nas do marketu a następnie prześlicznej restauracyjki na otwartym powietrzu, gdzie o dziwo nie było ludzi.
Zajęliśmy wolne miejsca i zamówiliśmy przepiekanie wyglądające dania z karty, pani była w wniebowzięta, że tak sprawnie udało nam się z nią porozumieć bez znajomości hiszpańskiego a z jej strony angielskiego.
Ja wszedłem w rolę młodszego brata Laika i zamówiłem to, co on przepiekane burgery delikatnie przysmażone z obu stron, Szaitis natomiast wziął sobie chrupiące orejas de cerdo, w tamtej chwili nie widział, co go czeka.
Atmosfera była dobra siedzieliśmy przy piwku z Furionem Justyną i Piotrem opowiadając o zbliżających się sukcesach, aż tu nagle podano do stołu, okazało się że karta dań została kurwa namalowana przez artystę-malarza pokroju Piccaso na kartonowym płótnie, dzieło sztuki i to co przyszło różniło się wszystkim pewnie po za smakiem, no ale cóż jako Cebule z Polski każdy po za Laikiem skonsumował do ostatniego kęsa to za co zapłaciliśmy, Szaitis dostał przysmak Hiszpani Świńskie Uszy z których wystawały jeszcze drobne włoski, wiem bo sam solidarnie zjadłem jedno za karę, Ja dostałem Kaszankę przysmak Śląskich rodzin, Konrad coś w stylu krokietów z farszem z pod pachy serowo-skwarkowym Furion wygrał na loterii i dostał coś z innej karty dań. Gdy posilaliśmy się świńskim jadłem Hiszpanie z okolicznych bloków zeszli kibicować nam w tym wyczynie, wydaje mi się że ten bar ostatni taki obrót zrobił po 2 wojnie światowej, gdy ludzi podmierali głodem.
Wróciliśmy z Janusem do pokoju i stwierdziliśmy że po wstawieniu piwa do lodówki atakujemy basen !!!, jakież to było zastanawiające gdy okazało się że lodówka nie działa a basen jest już zamknięty.
Na szczęście nosząc orła w sercu był jeszcze mecz Legi z głównym producentem dywanów jakimś tam klubem z Kazachstanu czy innej dziurawej dziury gdzie tylko helikopter może wylądować jak się mu deskę podłoży.
No i chłopaki z Warszawy duma polski nie zawiedli, wygrywając 1:0 po 8 min doliczanego czasu odpadli z Ligi mistrzów, myślę sobie czy jeszcze coś może pójść nie tak ??
Na szczęście wszystko poszło tak i rano wyruszyliśmy po odbiór samochodów, okazało się że to nie jest takie proste ponieważ widząc naszą znajomość języka ekipa od wypożyczalni chciała nam dodać bonusowe 160 euro, za wypożyczenie samochodów, na benzynę, za to nie trzeba by tankować 50 euro do baku ;). Furion stanął dumnie na czele Polskiego zespołu i kłócił się dzielnie, wywalczył nr do biura gdzie chłop za słuchawką nie znał angielskiego i po kilku okrzykach Jurka, rzucił słuchawką myśląc sobie “Szach matt polaczku”
Po jakiejś godzinie nasi wynegocjowali korzystniejsze warunki i ruszyliśmy dalej.
Dojechaliśmy do hotelu gdzie każdy miał swoje łózko, swoją łazienkę, swój pokój i ... swój wentylator. Ja też miałem ale chodził tak wybitnie głośno że ta muzyka dla uszu nie dało spać mojemu sąsiadowi Elvisowi więc rano stanęliśmy do boju jak Zombi w kolejce do koryta z ludzką padliną.
Wieczorem tego dnia wybyliśmy na miasto, coś pozwiedzać coś zjeść, trafiliśmy na grupę polaczków z Warszawy który już tam byli, Janus goni Rinca i mówi nie mów im tego, nie mów. Rince odskakuje jakby grali mecz koszykówki i mówi chłopaki słuchajcie tej historii
Idziemy tędy i Kali mówi, muszę kupić magnes dla mamy a Janus na to, tutaj przecież to sklep z pamiątkami :D hehe nie wiem jak się to czyta, ale brzmiało to fenomenalnie druga fajna sytuacja wydarzyła się naście kroków dalej kiedy weszliśmy na lody i Janus poprosił o 2 gałki pani pyta się czy w kubeczku czy w wafelku nasz Vezyr daje jej 20 Euro na ladę i mówi w tym !!! hehe pewnie myślał czy go pyta gotówką czy kartą, chodziło o błąd w rozumieniu hehe :D ale wyglądało to dość grubo.

DZIEŃ PIERWSZY turnieju zaczął się rewelacyjnie zapomniałem skoroszytu do zapisywania tur, długopisu , kart magi i książki armii, na szczęście nie zapomniałem skilla, woli walki, wiary i szczęścia.
Pewnie większość z was słyszała o “fartownej” komecie a ja powiem tyl każdy wie co robi kometa, kometa zabija.
BITWA PIERWSZA
Jeśli chodzi o tą bitwę to graliśmy z Luksenburgiem, toczyłem wojnę z Ogrami, chłop miał piromację wystawił się pierwszy i zaczynał, wystawiłem się tak aby nie miał zasięgu z czaru nr 3 do ważniejszych celów, w mojej armii i w pierwszej turze żaden sk nie zginął, co jest wyzwaniem, niestety to było w jego pierwszej turze bo ja w swojej zabiłem kilku monków z miscasta, straciłem czar (snajpere, niż z niej nie robiąc) i wysadziłem sobie ratlingana.
Pomyślałem sobie nie jest źle tylko tak dalej to może się uda, druga tura przyniosła więcej martwych skavenów niż ran na ograch, w tedy już myślałem sobie nie jest źle zaczyna się robić tragicznie, jedyne co udało mi się zrobić to posadzić kometę, w jego 3 turze zaczęły się błyskotliwe szarże mornfangi wbiły się w censerów zdrowe mamuty w censerów a drugi w slavy, z overanów zabijały moto myszy i powoli zbliżały się do kadry.
Powiem szczerzę, dostać maskę w debiucie to może skończyć karierę każdego, po jego fazie magi przypomniały mi się słowa pewnej piosenki a brzmiały mniej więcej tak :
Nadciąga noc komety, ognistych meteorów deszcz, nie dowiesz się z gazety, kto przeżyje swoją śmierć. No i orzeł wylądował 11 cali zasięgu, sporo pierdołek i jednego kolosa spuszcza na niego 11 hitów z siłą 5 i przebijając na 5 wbijam 7 ran z czego kolega sv 1 i umiera. Censerzy odbijają maurnafni i szykują się do kontry ma drugiego potwora, kolos robi overana po drugich censerach ale traci przy tym 4 W.
Gra która miała się powoli kończyć znów się zaczyna, widzę oczy przeciwnika które powoli przypominają wysypisko odchodów po długoterminowym deszczu, sam pewnie nie wie co go trafiło, pierwszy KO który sprowadził go na kolana, poczułem swoją szanse poszedłem za ciosem, kolejne tury pod znakiem krwi, dożynki bez festynu, desperacko ratował się flarą z 5 kości kiedy weszła na IF, wpuściłem miał zasięg do kilku nieważnych modeli w zamian za 20 Hitów z S 5 w ogry i śmierć maga, najpiękniejszy powrót do gry o którym słyszałem wygrana 17:3 umocniła mnie i drużynę wygraliśmy maxem.
BITWA DRUGA Dania, na tym turnieju nie znałem wielu graczy ale wiedziałem coś o Duńczykach banda skurwoli, która przybyła rozdawać tu karty, czułem strach przed tą bitwą nie wiem dla czego ale na tym turnieju bałem się tylko tego teamu.
Sparowaliśmy się idealnie, ja dostałem VC na flagi kolega wystawił się w rogu ja w drugim i mizialiśmy się o remis, zabiłem sobie więcej niż on mi i ja mu, wiec do 6 tury przegrywałem 11:9 przy remisie scenariusza, musiałem zabić z magi 1 fell bata na 2 W żeby odrobić 80 małych pkt i dać drużynie 10:10 , rzucam czar zmyłę po dispela bo faza magi to 5:3 snajpere w jego zdrowego lorda generała na koniku bez WS, z 3 kości rzucam IF co zmusza mnie do dorzutu 1 kości zostanie mi 1 na jego 3, myślę sobie aha jeszcze se maga wypierdole i kończymy.
Chłop wpuszcza rzucam Polskiego Husarza na kościach jadę po swoje kolega rzuca 2 i Game Over kotku , ginie mu model za 1000 pkt dorzuca do tego połowę TG z sypania 13:7 rzutem na taśmę kończymy grę ból, cierpnie i upokorzenie !!
Wbijamy ich do jaja, oni w szoku my w szoku Furion udaje profesjonalistę że tak miało to wyglądać, ja czuję że ten turniej zostanie zaorany bez kombajnu.

DZIEŃ DRUGI BITWA TRZECIA Bułgaria miałem już pełen zestaw przyborów potrzebnych do czynów zacnych.
Parowanie wyszło nam fatalnie coś się pokićkało, dowodem czego Szaitis grał na Demony.
Ja wyszedłem jako wystawka i dostałem nie najgorszy paring Imperium na smoku, kolega schował się w rogu i magował swoją piromancją punktując tu i uwdzie ja niestety nie miałem jakiś za dobrych rzutów i w pewnym momencie stwierdziłem że zrobię scenariusz i tyle, pozornie wyszedłem do przodu żeby zobaczyć jego reakcję i męczyłem go RG oraz magią zabiłem mu 2 odziały Demigryów i oddałem sporo śmieci wygrałem przez scenariusz 11:9
Ograliśmy ich maxem odskakując o kolejne kilka pkt czołówce.
BITWA CZWARTA nie jest moją ulubioną dostałem Lizardmany na wysuniętych flankach, scenariusz miałem pod siebie flagi wybrałem teren z domkiem i obeliskiem koleżka wystawił się pierwszy i chciał zaczynać, poszedł na pałę chowając bohaterów do oddziałów, ostro tyrał mnie strzelaniem bo magi nie miał, był moment przełomowy tej bitwy tzn szarża slavów na skinki które były przed odziałem z 3 bohaterami na 6+ dochodząc rozbił bym bank i zwolnił go o jakieś 2/3 tury. Niestety w tej bitwie kolega z kostkami “Katy Perry” na 6 miał więcej szczęścia i przeorał mnie rzutami przykładowo jego 12 skinków rzuciło mi 8 poissonów na duże szczury ja zdałem 2 AS odział do piachu w jedną salve :D
Do końca polowałem na scenariusz zabiłem mu 2 odziały on mi do 6 tury żadnego a potem tornado gówna spadło na stół, złamał się odział z kadrą na 7 z rerollem obok spanikował ledwo zebrany monk przez co spanikował odział clanraci więc 3 scoringi jadnym gównem.
Zdarza się chociaż boli 20:0 to cios pomiędzy jaja w ten delikatny punkt moszny.
Na całe szczęście wygraliśmy ze Szwecją .
Wieczór mijał spokojnie wygłupialiśmy się zamawialiśmy pizze i szykowaliśmy się na Francję okazało się że mamy bardzo słabo w tabelkach i SK wyjdą jako wystawka,
zakładaliśmy że jak wyjdą ze swoich VC to będzie świetny paring.
Noc mijała jak każda samotnie, ciemny pokój żar tropików i mój wentylator, szum w uszach piska i zgrzyt, człowiek wiele mógł sobie przemyśleć tej nocy.
Po kilku nieudanych próbach samobójczych moich kolegów pojechaliśmy na
DZIEŃ TRZECI WIELKA FRANCJA BITWA PIĄTA
Najlepiej przygotowani, najlepiej ubrani Francuzi w swoich niebieskich barwach z kogutem na piersi gotowi do gry, przed bitwą Furion poprosił mnie na stronę pogadał ze mną jak się czuje i czy nie lepiej będzie zamienić się z Rincem, wiedziałem że Rince jest lepiej przygotowany na OnG a wiedzieliśmy że to do nas dostawią, zna francuski zna angielki, tak zrobiliśmy cieszyłem się że Rince może zagrać, duży kamień spadł mi z serca druga maska mogła mnie wypalić do cna.
Więc wcieliłem się w role Coucha jak by to powiedział Janus poszedłem po wodę :D
Pomogłem w relacji Justynie, pamiętacie pewnie zbiórkę beatlesów oraz fascynację Elvisa ciałem kolegi po fachu, do tego starałem trzymać naszych na duchu i obserwować stoły, w pewnym momencie zaobserwowałem moich rywali z Francji którzy wpisywali na tabletach szacowane wyniki, kalkulator notes i tablet kontra polskie spodenki i kamyki przekładane z kieszeni do kieszeni, lewa porażka prawa sukces, spodenki miałem już koło kolan ale wiedziałem że bardziej schodzą na prawo.
Dojebaliśmy ich tak czuły się dinozaury przed wielkim wybuchem, pomimo 30 kilku stopni było im zimno, tak zimno że następny mecz przegrali we własnych głowach i zostali rozsmarowani jak muchy po szkle na autostradzie.
BITWA SZÓSTA w zasadzie wiedzieliśmy że to jest już po wszystkim, złoto jest nasze, słabo się sparowaliśmy ale potrzebowaliśmy tylko 64 pkt aby wygrać.
Ja grałem z O&G na skos stołu scenariusz to flagi, chłop bardzo nerwowy kazał mi podpisać się na kartce jak coś uzgodniliśmy, może chciał mój autograf ale był zbyt nieśmiały.
Bitwa na spokojnie pomimo tego że igrałem z ogniem powoli punktowałem przeciwnika, aż tu nagle Furion mówi że dostaje maske, Kali też dostawał maskę i ogólnie szło słabo.
Myślę sobie kurwa jak to wdupimy to największy wstyd dla Polski, no to idę zrobiłem wtył zwrot i poszedłem na wroga, wyciągnąłem mu maga ze snajpery i zbliżałem się powoli do combatu. Nagle Furion mówi że opanował sytuację i że będzie dobrze, Janus krzyczy że wbił maskę Laik zrobił 15 itp, no niestety ja już byłem za blisko, a do tego kończył się czas przez co zrobiłem duży błąd na koniec, który odebrał mi scenariusz. Wiedziałem że mamy złoto w kieszeni więc dokończyliśmy tury i przyniosłem swoje 7 pkt dla drużyny.
Tego wieczoru zabawa nie miała końca piliśmy do 4:30 z Kalim wcześniej Szaitis przystawiał się do jakiejś Hiszpanki ale chyba za bardzo mu nie szło, bo ona sobie poszła.
Hehe fajna scena kiedy Elwis się żegna wszyscy wstają i się przytulają na pożegnanie, Elvis poszedł już do pokoju a Janus ciągle stoi i mówi “a ja” na co Elvis “przecież Ty jedziesz ze mną” :D.
Powróc do Madrytu przebiegła bez zażutów z Polaczkami przeszliśmy się dookoła stadionu Realu bo nie było czasu na niego wejść (a Szaitis oszczędza na nowe sandały). Przy starcie samolotu Szaitis się bardzo stresował bo jakiś ptak nam wpadł do silnika i wstrzymali lot, ale zdążyliśmy na przesiadkę i koło 2 w nocy byłem już w Tychach, bez bagażu który dostałem dopiero teraz.
Czuje się trochę jak bohater narodowy obcy ludzie podwożą mnie do Tyskich barów gdzie znajomi stawiają mi driny. Piękne uczucie życzę każdemu z was spełnienia marzeń.
Tak to było Hiszpańskie złoto zdobyte, tych którzy chcą zobaczyć statuete zapraszam do klubu będzie na honorowym miejscu w sali kominkowej.

Bardzo dziękuje ludziom którzy przyczynili się do naszego wspólnego sukcesu, kibicom którzy gorliwie oczekiwali na wyniki po każdej bitwie byli z nami od początku do końca, kolegom z klubu którzy trenowali ze mną, współpracownikom którzy musieli odrobić moją część pańszczyzny żebym mógł jechać.
Dziękuje drużynie bez której nie było by tego sukcesu:
Furion dla mnie jesteś najlepszym selekcjonerem (bo mnie wybrałeś;p ), miło było grać w twojej drużynie kapitanie, dzięki za te kilka godzin przy telefonie i że pocisnąłeś mnie żebym był lepszy niż byłem. Dzięki za te wybuchy przy stołach za okrzyki motywujące i kawał doskonałej roboty którą wykonałeś abyśmy wygrali.
Elvis dzięki wielkie za to że trzymaliśmy się razem, szacunek dla Ciebie że posłuchałeś mnie po tym jak wbili Ci machę i że byłeś przy mnie jak wbili moją machę, gratuluje Ci stary świetny debiut !!
Janus dzięki że wnosiłeś wiele uśmiechu, doskonale nas trollujesz rozładowując napięcie, super zagrałeś 90 pkt na Mistrzostwach Świata z Vezyrem który nie chce dolecieć na 6 cali to jest wynik.
Abrassus dzięki chłopaku że się pojawiłeś twoje mocne pierdolnięcie dało nam złoto w tym roku. Zawsze można było na Ciebie polegać i dałeś z siebie wszystko ! Dzięki
Szaitis dzięki że pomogłeś mi w ciężkich chwilach i że dawałeś mi tyle tematów do żartów, nie przestraszyłeś się Czarnego Króla i nie udusiłeś przez Czarnego Barrego (bo serio byłby problem) gratuluję Ci wytrwałości złoto po 4 latach walki musi smakować najmocniej.
Laik dzięki że mi pomogłeś w sprawach technicznych i przygarnąłeś do zespołu, naprawdę czułem się dobrze i pewnie. Świetnie zagrałeś i wywalczyłeś sobie złoto na które od lat zasługiwałeś.
Kali dzięki wielkie za 7 rok z kadrą cieszę się że mogliśmy zagrać razem i rozbić bank ! Mam nadzieję że w przyszłym roku również spotkamy się w jednym zespole.
Justyna dzięki za opiekę nad Fun pagem Polskiego zespołu, za ogarnianie wyników i za to że nie zmasakrowałaś ślicznej buzi francuskiej dziewczyny.
Rince dla Ciebie mam specjalne podziękowania za to że pomogłeś mi bardzo, przyjechałeś dla nas do Kozłowa, ugościłeś mnie u siebie w domu, dałeś dobrą zmianę i pomogłeś nam wygrać ten turniej, dzięki wielkie mam nadzieję że w przyszłym roku staniesz za sterami jednej z armii i obronisz tytuł !

Awatar użytkownika
Szaitis
Falubaz
Posty: 1048

Post autor: Szaitis »

Rince pisze:Dobra, to ja za Slivencjuszem!

To byly moje 5te mistrzostwa. Na zadnych nie bylo takiego team spiritu. Od poczatku spadalismy na nich jak chuj na mariole i tak zostalo do samego konca. MIelismy swietny team 10ciu wspanialych ludzi. Wszystko sie zgadzalo!!! Wszedzie i zawsze razem. Bylismy jednoscia.

Co do samego turnieju. Miejscowka byla taka niesamowita, ze przyslonila wszelkie inne niedociagniecia. Zazdroszcze tylko teamom, ktore zdazyly klepnac miejsca w hotelu nad sala, ale nasz tez byl superancki. Kazdy mial swoj pokoj, mielismy teamowe sniadanka i teamowy lounge, z ktorego ostatniego dnia musielismy usunac 3 obrzydliwe, hiszpanskie niewiasty, ktore rozsiadly sie na "naszych" kanapach :) Ale tutaj furek i Gmyrson zrobili robote. Bez zenady dosiedlismy sie do wielorybow i zaczelismy glosno gadac, polewac polska wodke, a potem przyszedl Solo i zagral losblokera przed telewizorem, takze 2 z 3 kanap opanowalismy w tempie ekspresowym :) Sam turniej mial kilka wad. Tereny 2d na kilku rzedach, szmaty, ktorymi pokryli cala podloge po esc zaczely sie rozjezdzac i o potkniecie bylo naprawde latwo, wreczenie nagrod zenada. Beznadziejne naglosnienie, brak sceny. Serbia pod tym wzgledem wymiatala. No i brakowalo mi teamowych zdjec robionych przez semipro fotografow w trakcie turnieju. Nadrobili suuuper zarciem, hotelem, klima.

Co do coachowania... Bardzo wkrecilem sie w role. Wlasciwie od 2 miesiecy staralem sie byc 9tym graczem. Staralem sie pomagac i wspierac naszych swiezakow i Janusa. Najpierw pojechalem Janusowa rozpa do Gorzowa, bo nasz przecinak mial egzaminy. W drodze powrotnej Dziop podrzucil nam pomysl "wezyra", ktory popchnalem nieco dalej i zesmy przemodelowali wochowa rozpiske, ktora sprawdzila sie naprawde zajebsicie od momentu kiedy nasz young blood w koncu uwierzyl w moje slowa i zrozumial, ze trzeba jechac jak po swoje i nie bawic sie w zbyt wiele podchodow. Suuuper wynik Janusa, z ktorym mialem za kazdym razem zaaaajebiste "5 minut" i za kazdym razem podejmowalismy chyba najlepsze decyzje. Takze wielki szacun Piotrek :) Mowilem ci, ze wszystko bedzie ok!!! Naprawde petarda!!! 90 punktow na wlasciwie alltakerze, ktory 2 razy wzial gorszy paring dla druzyny. My man!!! Super tez bylo to, ze pojechala z nami Justysia, dzieki ktorej moglem wlasciwie non stop kontrolowac stoly zamiast skupiac sie na wpisywaniu punktow i ogarnianiu relacji. Poza tym 1 i 2 dnia byl ultra problem z netem. Na szczescie Jurek mial lapka z neciorem i Justine mogla spelnic sie w roli 10tego gracza. Lowka :* Tak, jak zakladalem, z nasza 5tka filarow bedzie z gorki i rzadko kiedy beda potrzebowac mojego wsparcia taktycznego, ale tez mielismy kilka czasow, coby miec 100% pewnosci, ze podejmujemy najlepsze decyzje. Z Elvisem mielismy 2 suuuuper czasy. W pierwszym objechalismy Troelsa z Danii, z czego wyszedl soczysty table. Dal sie podpuscic, nam pozniej na 50% weszlo obnizanie sily z traumy, ktore zapewnilo powodzenie obranej taktyki. Potem jeszcze byl bulgar, z ktorym niestety dobry plan posypal sie przez szarze huntera na 11 w nasza kasze ogry z magiem :( Oprocz tego z Konradem mielismy zaaaaaaaajebiste akcje z serii "minikutasowa". Najpierw przy bitwie Janusa z orkami akurat razem podeszlismy do stolu, w momencie kiedy nasz przecinak lamal 5tka kawy vyverne o 1. BUlgar zaczal mierzyc bsbka, bylo na styk, przejelismy paleczke. Zaseigu bylo z 12.2, ale dwoch 195cmetrowcow pochylajacych sie nad stolem bulgara wywarlo zbyt duza presje. Kolega ruszyl vyverne, a w tym momencie polski dwuglos podjal ostateczna decyzje :) Armia orkow Poofnela w ture :) Pozniej Kondziu gral z meeeeeega upioerdliwym, glupkowatym i walujacym szwedem. Mial szarze na styku. Przejalem miarke bez zenady. Stwierdzielem, ze jest na styk, ale koledze brakuje trayow. Zawolalem specjalnie szwedzkiego sedziego, przyszedl, pomierzyl kompletnie z dupy trzymajac miare w powietrzu (byla szarza na 14, zasiegu jak mierzylem dokladnie znowu 14.2 :) ), wywarlem presje, decyzja na nasza korzysc :) Podsumowujac, straaaasznie mi sie podobalo, a i mysle, ze chlopaki czuli sie pewniej, ze zawsze mogli wziac te 5 minut z Rinsikiem.

Co do bitwy z Francja. MIelismy beznadziejne pierwsze wystawki. Wyszlo nam, ze Skv sa i tak najlepsze, mimo, ze byl to "srodek stolu". Marek do mnie podszedl przed bitwa i powiedzial: "Rincu, nakurwiaj, to twoje 5 minut". To jest druzyna, chlopaki, bitwa zapowiadala sie na mega trudna, a gralismy o wszystko. Ja sie czulem mega zle, zdenerwowalem sie, ze jak przegram, to bedzie nagonka na forum, etc, ale wzialem na siebie te odpowiedzialnosc i tak, jak chlopaki chcieli wzialem rowniez pierwsza wystawke i role gownianego rzezbiarza. Mysle, ze dzieki temu tez caly team poczul sie pewniej, bo wiedzieli, ze dam rade. Ja nie bylem pewny, bo tez nie bylem w turniejowym rytmie. Ale udalo sie zagrac rewelacyjna bitwe, zjednac sobie francuza, z ktorym oczywiscie gralismy prawie non stop we frenchu, rzucalismy dowcipami, ja mu na wszystko pozwalalem, ale na koniec wtarlem w ziemie :)

Bitwa:
Skv vs Orki. Scen: Srodek stolu, mapa: Countertrust 1.

Wybralem strony z gorka na srodku przed deployem. Srodek stoly wychodzil na koncu tego lasu przed moja gorka. Wystawilem tam w kolejnosci: censery, censery, plagi, sztormy, slaby po moje prawej od tej gorki. Jedne censery po lewej od gorki, bo chcialem, zeby na nich skonecentrowal magie i jedne luki w jego 1wszej turze. Dalej na prawo od slavow ( na 12 calu), 2x globki, za globkami 3 RG i Hulki. Z tylu klanbraci. Blizej obela plagi z kadra, a po drugiej strony obola jedne globki i przed nimi censerow. Przeciwnik skoncentrowal sie oczywiscie na srodku, zeby isc po scen i punktowac z gazyliona volley firow, magii ognia, ring of fire i shamanizmu moj srodek, gdzie mialem skoncentrowany shooting. Po jego lewej stronie tego lasu wystawil trolle, cave trolle w lesie, no i cale strzelanie obok trolli. Do tego na 18 calu gnahser teamy, ktore szly na moja gorke. jeden bolec w jego lesie przed moim obolem. Reszta maszyn z tylca. Czary: u mnie: pocisk, snajpera, nie korzystasz z genka, kometa. U niego w shamanizmie pocisk, taf, 5 i 6, z firea nie wylosowal obszarowki, ale to niestety wyszlo tak sobie, bo za to kulal mi non stop klatwe z beasta na slavy w srodku i nie bardzo moglem nimi grac. Dobra, w skrocie chlopaki :) Komety i pocisku nie rzucilem ani razu :) Od poczatku leciala tylko snajpera w bsbka i brak generala na trolle. te zwykle rozstrzelalem, do tego rozstrzelalem po drodze herosa na gnasherze, bolca w lesie, jeden gnsaher team, na drugi wszedlem tymi censerami na swojej lewej flanie. Moje unity za gorka staly przez 4 tury wlasciwie tak jak ustawilem je w podczas deployu :) Wyjmowalem sobie spokojnie male punkty, tracac niewiele, bo tylko 2x censery i jedne globki w sumie. No i teraz clue bitwy. W koncu wyciagam DSa, zabijam bsbka ze snajpery i w tej samej turze podstawiam swoje slavy pod ryj trollom, ktore stanely na skraju tego lasu na srodku :) :) Stupidy zaczely sie sypac, a trolle staly w miejscu dzieki moim slavow. Ja konczylem bitwe!!!! Takze w ostatniej (5tej) turze, moje 4 scoringi zrobily kreski i weszly w 6 cali od znacznika. Tymi jego trollami wlasciwie odgialem jego hordy :) Bo one nie byly w stanie wejsc w zasieg 6 cali przez zglupiale trolle zastawione slavami :D Z mojej strony perfekcyjna bitwa. Koles chyba nie bardzo sie spodziewal, ze zagra z kims, kto to ogarnie. W ogole, podbija do mnie ta sliczna francuzeczka przed bitwa i pyta, czy to ja jestem coachem. Jaj jej odpowiadam po francusku, ze owszem, ale z nimi akurat gram na pierwszej wystawce. Zrobila wielkie oczy i zglupiala :)

Awatar użytkownika
swieta_barbara
habydysz
Posty: 14639
Lokalizacja: Jeźdźcy Hardkoru

Post autor: swieta_barbara »

Dzięki za pozbieranie tego Marek.
Super relacja! Wszystkie zresztą super, czekam na pozostałych kadrowiczów.

Awatar użytkownika
Danrakh
Falubaz
Posty: 1100
Lokalizacja: Legion Kraków klub pijaków ;)

Post autor: Danrakh »

swieta_barbara pisze:Dzięki za pozbieranie tego Marek.
Super relacja! Wszystkie zresztą super, czekam na pozostałych kadrowiczów.
+1
Zniosę wszystko pod warunkiem, że to komplement.

Awatar użytkownika
Cauliflower
Ciśnieniowiec
Posty: 7659
Lokalizacja: Ordin, Warszawa, Polska, Świat

Post autor: Cauliflower »

Relacja z fotkami pod linkiem:
http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 8#p1475928
Sam tekst poniżej:


No cześć :)

Nie zostawię Was przed DMP bez mojej relacji z ETC, Mistrzostw Świata w battla, turnieju w którym zakochałem się 7 lat temu i miłość ta jest niczym narokotyk. Nie będzie to sama relacja z pola bitwy, ale opowieść i przemyślenia z trochę szerszego spectrum. Opowieść o emocjach, o motywacji, o chęci wygrania i o głodzie… niesamowitym głodzie. A więc za mną.

Początki
Mimo, że rok w rok zapieram się, że już więcej w Reprezentacji nie wystąpię, to na początku 2017 niestety ktoś wymyślił, że da mi 3 miesiące urlopu naukowego przed egzaminem radcowskim. Siedź i ucz się. Szybko się zorientowałem, że właśnie zostałem jedynym dysponentem mojego czasu i że w takim razie kilka godzin dziennie na naukę, a kilka na battla to uczciwy układ. Jako, że Szaitis był w sytuacji podobnej to obiecialiśmy sobie jedno – w sierpniu robimy sobie zdjęcie w togach i ze złotymi statuetkami. I jako, że egzamin nam poszedł to i ETC musiało się przyporządkować, nie ma lipy.
Od stycznia zacząłem grać bestiami i armia to spodobała mi się bardzo. Totalnie ofensywna, całkiem szybka i zwrotna, super w scenariuszach, jednym słowem idealna pod mój sty gry. Początkowo grałem typowym monstertruckiem na 2 herosach na rydwanach i 4 monsterach, wszystko wsparte druidismem. Co ciekawe na turnieju w Herford druidismem w bestiach grałem ja, Troel z Danii (bardzo dobry i doświadczony gracz) i jeszcze jeden lokals. Na ETC druidism już był w większości BH. Kilka miesięcy przed ETC z pierwotnego złożenia wyleciał 1 jabber, a pojawił się tajemniczy klocek 22 bestigorów z black wing totemem i bannerem of speed. Klocek ten jest typowo taktycznym oddziałem, który nadał mojej armii kolorytu. To że typów jest 22, a nie 30 czy 35 też nie jest przypadkiem, po prostu minimax. Moim małym sukcesem jest to, że często o przeznaczeniu tego klocka moi przeciwnicy dowiadywali się dopiero w czasie gry :twisted: . Choć spotkałem się również z krytyką niektórych innych graczy beastmanów, że nie mam wszystkich możliwych pierdół typu złoty deszcz, magiczny las, szczelająca dzida czy też po prostu disepll scrolla, postawiłem na mięso. Więcej mięsa do walki, twardego bijącego się mięsa.

Ostatecznie rozpa wyglądała tak:
Marcin "Kali" Szlasa-Rokicki
630 - Beast Lord on Razortusk Chariot, General, Beast Axe, Light Armour, Shield, Bluffer's Helm, Talisman of Supreme Shielding
476 - Beast Chieftain on the Chariot, Beast Axe, Heavy Armour, Battle Standard, Greater Totem Bearer, Lucky Shield, Dusk Stone, War Standard
355 - Soothsayer Apprentice, The Druidism, 4 Learned Spells, Sceptre of Power
160 - 2x10 Wildhorn Herd, Throwing Weapons, Ambush, M
361 - 19x Wildhorn Herd, Paired Weapons, Throwing Weapons, M, S, Banner of Discipline, Ambush
100 - 10x Mongrel Raiders, Normal Bow
120 - 10x Mongrel Raiders, Normal Bow, Ambush, Scout
430 - 2x1 Gortach
370 - 1x Jabberwock, Breath Weapon
160 - 2x5 Centaurs, Paired Weapons, Light Armour, Shield
588 - 22x Longhorn Herd,Great Weapons, Heavy Armour, M, S, C, Banner of Speed, Totem Bearer #Black Wing Totem
4500
Ktoś jeszcze w porę uprzedził mnie, że w tym roku na ETC jest przykaz zaznaczania czarów pozostajacych w grze. Druidyzm… hmmm, tak. Wydrukowałem to cudo ze strony 9thAge, ale nie miałem sztywnego papieru, więc efekt był dość słaby. Nie można cisnąć ETC w tak mało kreatywny sposób, więc postawiłem na znane i lubiane obrazki. Let’s play my guesing game :twisted:

Ruszamy na Mistrzostwa!
Ah, ta adrenalina, ach te emocje, to już teraz, ruszamy na kolejne ETC. Nastawienia bardzo bojowe. Tak bojowe jakich nie było dawno. Uzbierana ekipa to nie grupa grzecznych chłopców, to banda wyjadaczy, każdy ma tu coś na sumieniu. Banda która wyrusza wspólnie w jednym konkretnym celu i nie interesuje ich nic innego – zdobyć złoto dla Polski. Byliśmy grupą chłopaków, z których każdy mógł zostać bohaterem Firmy Grishama, parafrazując „he looked good on paper, he was their top choice, he was hungry.” I w moim odczuciu ten głód zwycięstwa i mocne nastawienie psychiczne były czynnikami, którymi pozwoliły nam być kompletnie poza zasięgiem rywali.
Magia siódemek? 7 raz na ETC, więc wylosowałem 7 rząd w samolocie, miejsce? Pierwsze… przy oknie. Po małych zamianach po mojej lewej stronie zasiadł Rince i Elvis i ekipa warszawska wyruszyła. W trasie 2 weteranów opowiadało temu jednemu świeżemu jak to jest, na co ma uważać, z kim się jak gra, co wolno a co nie… a że gentlemani nie rozmawiają na sucho to i sucho nam nie było.

W międzyczasie działo się jeszcze wiele, ale część z naszych historii została już opowiedziana, a na pewne smaczki zapraszam na nocne pogaduchy na DMP.

Mistrzostwa
Pierwsze wrażenie eventu – jest fajnie. Na pewno jest lepiej niż w Pradze, na pewno jest gorzej niż w Novym Sadzie. Sala dość przestronna, nie jest to stadion olimpijski z zeszłorocznych Aten, ale jest ok. Jest sporo toalet, jest bar gdzie 1 litr piwa kosztuje 4 euro, jest widoczny zegar, darmowa woda i przede wszystkim klima działa jak powinna. Do tego turniej jest w hotelu, więc pierwszy raz na ETC mam okazję w końcu jeść normalne jedzenie w czasie przerw obiadowych, bez limitów, tu jakieś mięsko, tu sałatka, tu kalmary… nooo naprawdę klasa. Blaty… no niestety, jakieś uginające się dykty, ale że nie należę do tej rodziny graczy, która się zawsze na blacie opiera całym cielskiem sprawdzając kiedy pierdolnie to da się grać. Tereny są ok, ale zaraz… na 2 pierwszych rzędach leżą jakieś wydrukowane kartki… Pytam znajomych Hiszpanów o co chodzi, ci najpierw się stawiają, że tak się gra wygodniej, potem ze niby coś tam poszukają, bo mają za mało, potem część z tych terenów zostaje zastąpiona terenami 3d, część terenami 2d, a część to dalej kartki…. Na szczęście to tylko 2 rzędy, ale niesmak pozostał. Podobny niesmak pojawił się gdy okazało się, że za 2 i 3 miejsce gracze zamiast przezajebistych statuetek hiszpańskich konkwistadorów dostają… papierowe dyplomy… „paper ETC” to chyba najlepsze określenie na tegoroczne mistrzostwa. No nic, to żeby nie wrócić z niczym trzeba wygrać, więc zaczynamy zabawę.

Bitwa I – Luksemburg
Tak się składa, że w Luksemburgu mam kolegę, który będąc pechowym graczem DE musiał w tym roku pogodzić się z rolą Coacha. Sporo rozmawialiśmy przed samym eventem i jak to określił „Wasze rozpy są w tym roku bardziej standardowe niż rok temu, znamy te rozpy i mamy je ograne, ale Waszym atutem jest to, że za każdą z nich stoi bardzo dobry gracz.” Rozpiski Luksemburgu były fajne, wiemy też że chłopaki trochę na nas ćwiczyli. Nie chciałem krasnali i orków. Trafiłem dość nietypowe demony na 2 greaterach, które nie były najchętniej przyjmowane w drużynie. Ja tam lubię grać z demonami, to wszakże jedna z moich ulubionych armii do gry tak nią jak i przeciw niej. Lubię też grać na brakthrough. Chłopaki to wiedzieli, ja to wiedziałem, przed bitwą podszedł do mnie Rince i mówi „wyruchasz to na ruchach”. Zabrzmiało jak plan.
William BRETON - Daemon Legion (breakthrough, batteline)
*Scourge of Wrath, General, onslaught, heart seeker, shackles of reality, obsidian horn - 1020 *Demon Prince of Wrath, fly, eternal sword, iron hide - 765 *
1x25 Slaughterers, onslaught, champion, musician, standard bearer, war standard - 725
*2x10 Slaughterers, onslaught - 230
*2x1 Blood Chariot - 330
*1x5 Crushers, onslaught, champion, musician, standard bearer, aether icon - 725
*1x5 Furies of Wrath - 140
Total: 4 495
Mój przeciwnik postanowił wystawić wszystko na raz i zacząć. W sumie słusznie jak na demony khorna przystało. Pomyślałem tylko „oho, zacznie się zajazd”. Ustawiłem się tak że każdy jego cannon widział tylko 1 gorgonę, żaden nie widział jabbera, a bsbka widział ten 1 który mógł mu zdjąć lucky shielda  W sumie nie wiele miał miejsca, żeby bezpiecznie wylecieć greaterami, to co ja bym pewnie zrobił w tym momencie to jednak poleciał blodkiem pod górkę od strony gorgony, strzelił w nią z cannona i zobaczył co się będzie działo jak we mnie zaszarżuje :P Mój przeciwnik jednak zagrał bardzo asekuracyjnie, więc w swojej 1 turze ja ruszyłem na niego, powoli flaneczkami. Wyleciał jabber i 1 gorgona, centaury. Kloc z lordem został kontrować greatery, a koziołki ustawiły się za górka zwarte i gotowe do odginania jugerów. W swojej coś tam się pokręcił w kółko jednostkami, koniec końców wyszło tak, że ja w mojej drugiej turze miałem 2 szarże na przyzwoitych zasiegach jabberem w 1 cannon i lordem na rydwanie w 2 cannon. Nie powiem, że fajniej się gra monstertruckiem jak tego gówna na stole już nie ma, więc obydwie szarże wpadły w swoje cele. Mimo, że jaber nie wygrywa z cannonem to jednak powinien trochę z nim postać i powalczyć. Niestety jabber odbił się od cannona, lord jednak spodziewanie rozdupczył ten drugi. Jeśli dobrze pamiętam to ten cannon dobił też z shootingu jedną z gorgon, ale tak być musi.
W miedzyczasie centaury i ambushe zaczęły ogarniać małe blodki, potem skomasowana szarża centaurów, dużego ambusha i lorda z obstawą longhornów nie dała szans dużym blodkom, a gorgona dobrała się do jugerów w taki sposób, że napierw walczyła tylko z dwoma, a potem już nie było co z nich zbierać. Greatery biegały w koło i wydawało się im, że mnie szachują. W 5 turze powiedziałem Rincowi, że chce czas. Ten spojrzał się na stół, spojrzał się na mnie i spytał „A po co? Chcesz sobie pogadać po polsku?” Opcja była taka, że miałem na stole 17:3 i szarżę lordem w zdrowego blodka oraz gorgona w bok, czyli 20:0. Na singlu by mi nawet brewka nie drgnęła i już byłbym w tym combacie, ale to drużynówka, pierwsza bitwa, nie ma co szaleć, a nóż coś się zesra… Noi i Rince wyliczył, że 17:3 to jest idealny wynik i że nie potrzebujemy ani więcej ani mniej, więc żebym nie podejmował ryzyka. Zadeklarowałem zatem szarżę :D ale całym klockiem i bez gorgony – to też względnie bezpieczna opcja, bo greatery nie przepadają za klockami z championem, lordem, magia i takimi tam. Była na 9 do rzucenia, nie dokulałem, więc umówiliśmy się, że chowam gorgonę za górką przed cannonem i kończymy grę. Jako że zostało trochę czasu zaproponowałem zagranie sobie tej szarży lordem i cóż… no wyszłoby na moje – blodek zabity i 20 dla mnie i to bez gorgony w bok (+2CRa), ale wynik zgłoszony to 17:3. Drużyna wygrywa maksem i to w tej chwili najważniejsze.

Bitwa II –Dania
No to się zaczynają zawody. Dania to przeciwnik z wyższej półki, stare wygi, które na ETC zjadły zęby, ale ja znamy się jak łyse konie, więc dla mnie mecz jak każdy inny. Pairingi wychodzą bardzo ładnie, lepiej niż z Luksemburgiem. Ja dostaję ponownie breakthrough i tomb kingi (Undying Dynasties).
Rasmus Mølbak: Undying Dynasties (breakthrough, skos)
260 - Death Cult Hierach, General, 2 spells, Sandstorm Cloak, evocation
210 - Death Cult Hierach, Hierophant, 2 spells, evocation
330 - 2x3 skeleton chariots, musician, standard
360 - 3 skeleton chariots, musician, standard, warstandard
120 - 10 skeleton archers
245 - 15 Necropolis guards, paired weapon, champion
225 - 15 Necropolis guards, paired weapon 450 - Battle Sphinx
430 - 2x1 Colossus, Scales of destiny
390 - 3 Cataphracts, underground ambush
360 - 2x3 Sand stalkers, underground ambush
4500
Rzadko się zdarzało, że na ETC trafiałem konkretnie tę listę, którą miałem przyjemność ograć na treningach, ale się trafiło. Dokładnie z ta rozpiską ćwiczyłem na Shina i Rinca i wyszło dobrze. Chłopaki jednak zagrali tą rozpą bardzo defensywnie budując corner, który zajechałem. Rasmus zaskoczył mnie dwukrotnie przy samym początku. Raz że wystawił wszystko na raz i wziął zaczynanie, a dwa że obydwa giganty wystawił na samym środku wysunięte na maksa do przodu. W swojej pierwszej turze wycofał obydwa giganty i próbował przypunktować z magii. Zostawił mi opcję szarży BSBkiem na ok 10 lub 11 na kościach w swoje rydwany, więc się skusiłem. Szarża nie doszła, ale wiele to nie psuło w mojej taktyce. W tym momencie zobaczyłem jak Rince pokazuje mi głową co się dzieje na stole obok u Troelsa grającego z Elvisem. Otóż Troels (ten sam od druidyzmu z herford) rozwija swój klocek longhornów z lordem na wózku w środku w dwulinie :D Nasza skrywana przed ETC taktyka zwaną „formacją rykszy” jest znana Duńczykom :D Przybijam mu piąteczkę, pokazuję przeciwnikowi fotki ze swojej bitwy testowej na duńskie TK prowadzone przez Shina, gdzie również zbudowałem rykszę i zaczynam rozstawiać swoje modele w dwulinię. Wpada trochę dobrej atmosfery i wszyscy tylko utwierdzamy się w tym, że mecz Polska-Dania jest meczem na poziomie najwyższym i że dokładnie wiemy po co mamy dane modele w rozpie, z tą różnicą że moja ryksza ma +1 do ruchu i black wing totem, co doskonale nadaje się również do katapultowania lorda zabójcy na dystans do 25”. Jeżeli ktoś z Was do tej pory się zastanawiał jak zrobić, aby model z 7 ruchu mógł szarżować na 25” lub jak zrobić, aby w pierwszej turze ruchu znalazł się na środku stołu, to właśnie tak :twisted: Gramy w szachy, a ja za chwilę łapie pierwsze rydwany. Tu jednak mój przeciwnik zaskakuje mnie po raz trzeci i deklaruje szarżę swoimi 3 rydwanami w rykszę z lordem. Otóż to. Żeby się zwinąć w szeregi zdajesz liderkę na tyle ile przegrasz lub na steadfaście. Ryksza nie ma steadfasta, ma stubborna. Niby tracę przez to turę, ale z 2 strony nie dostaję magii ani strzelania w klocek, doszarżowują w te rydwany BSBkiem i rozpędzam go sobie overunem. Po turze wskrzeszam zabitych longhornów z druidismu, a BSB ma szarże w gwardzistów i to od tyłu, bo zdążyli się obrócić w polowaniu na scorujący za ich plecami ambush. W międzyczasie w moim deployu dzieje się tragedia, Rasmusowi wychodzi 2x3 stalkerów i zarówno gorgona jak i jabber wędrują do piekła – właśnie straciłem lewą flankę. Na prawej flance jakiś przedziwny pojedynek. Koziołki szarżują z górki w bok 3 rydwanów, remis. Potem uciekają, a rydwany te dostają szarzę centaurów w bok i ambusha i odbijają jedno i drugie – właśnie straciłem prawą flanke. Na szczęście mam jeszcze środek – gorgonę, która na współ z BSBkiem zabija wszystko na swojej drodze, kloc longhornów z lordem przed którym jest długi korytarz niczego bo nie za bardzo cokolwiek chce z tym walczyć oraz 5 centaurów, która właśnie zjadła łuczników. Z 5ki centaurów zostają po magii/strzelaniu 2 i te 2 centaury idealnie robią takiego wheela w szarży, że wpadają w hierophantę, no to bierzemy. 2 centaury w gwardię z hierophantą, po fazie magii mamy 5 centaurów, zabijam hierophante i z połowę gwardii i ginę. Latający generał pozbawiony w zasadzie piechoty stara się ukryć tak abym nie mógł wykopać ambusha. Tutaj kolejna sztuczka, po co ambushom daje się muzyków? Otóż po to, że ambushe te czasem lubia wyjść w kresce, zrobić swifta i strzelić. W generała strzelić. I strzeliły. Bitwa kończy się w ten sposób, że 2 giganty wpadają w gorgonę, co kończy się zabiciem jednego z nich oraz gorgony. Sfinks natomiast wpada w duży ambush, który ustaje na steadfaście, a sfinks dostaje szarże klocka z lordem i ginie. Z sypania do końca bitwy giną 2 stalkery, a trzeci zostaje zastrzelony przez dzielne koziołki (pozdro Bombaj!). Wynik 16:4 jest satysfakcjonujący tym bardziej, że drużyna spisała się równie dobrze. Wbijamy maxa na mocnej Danii i coraz bardziej czujemy strach w oczach naszych przeciwników.

Bitwa III – Bułgaria
O cię feler, Bułgaria po Duńczykach. No dobra na pewno nie trafili tu przez przypadek. Ja trafiam lizaki… nie lubię… ale ofensywne… to lubię. Scenariusz środek, czyli okazja do zademonstrowania kolejnego zastosowania mojej 20ki longhornów.
Georgi “Ugly Death” Sariev – Saurian Ancients (środek, battleline)
Cuatl Lord, General, BSB, Crown of Autocracy, Ancient Plaque, Wizard Master, 4 Spells, Wellspring of Power, Ancient Knowledge, Divination – 960
Skink Priest, Wizard Apprentice, 1 Spell, Shamanism – 130
Skink Priest, Dispel Scroll, Wizard Apprentice, 1 Spell, Druidism – 230
Veteran Firstborn, Raptor, Great Weapon, Armour of Destiny – 400
2 x 30x Skink Braves, 3x Caimans, M – 2 x 540
30x Temple Guards, M S C – 855
Taurosaur, Engine of the Ancients – 530
1x Spearback Weapon Beast – 120
11x Skink Hunters, Blowpipes – 194
4499
Pierwsza niespodzianka jest taka, że gramy na środek, a na mapie na środku blatu jak wmurowany stoi domek. Te 6 cali wokół niego niby się zmierzyć da, ale to ETC i już moje doświadczenie mi podowiada żeby w to nie isć, bo wyjdzie z tego jakiś kwas. Na szczęście przeciwnik trafia się rozsądny, gadamy z sędziami i ustalamy, że nasz „środek” sobie troszkę przesuniemy w lewo lub w prawo i będzie git. Tak też postanawiamy i środek ląduje 1” od domku, tak że dojście do niego jest nieco większe. Z całego zamieszania zakopuję wszystkie 3 ambushe, jeden powinienem zostawić w swoim deployu, ale trudno. Zaczynamy. Jak zwykle przeciwnik mówi „I will put everything and I will start”. Co wyście się na mnie uwzięli? Ani razu nie zacznę, nawet 1 modelu nie wystawię, no trudno. Wystawiliśmy się po tej stronie domku po której był nasz „środek”. On swoje 3 kloce, a ja naprzeciwko całą resztę, w tym 22 longhorny + 2 rydwany w klocku, co dało mi klocuch footprintowo 38 typa :P Chyba go to zaskoczyło jak beastmany będą walczyć o ten scenariusz... :D Na wszelki wypadek zostawiałem 1 centaury z drugiej strony domku, jakby coś tam miało się pojawić i faktycznie tam się pojawiła 8ka hunterów. W 1 turze jebudu 3d6 banishment w jabbera i gram dalej bez jabbera. Myślę sobie, jak w takim będzie mi zdejmował te potwory to samym klocem nie rozwalę 3 jego kloców. Biorę miarkę, no jak nic podszedł templami na 18” od moich gorgon i kloca. Dał mi szarże na 11” gorgonami i trochę bliżej klocem, ale zakładam że zapomniał o +1 z razortuska, więc mam 3 szarże na 10” w templi… im szybciej w templach tym lepiej, tego gówna nie pogonię to trzeba wybić do nogi… 3 szarże na 10+… 1 dojdzie to zobaczymy, 2 dojdą to jest game over. Przypomina mi się finałowa bitwa z Tore Plenisem na poznańskim masterze, wtedy powiedziałem „Who doesn’t risk, doesn’t drink champagne!”, poszedłem do przodu i wygrałem mastera. Furion to nazywa premiowanie gry ofensywnej. Sprzedałem więc Bułgarowi ten sam tekst co przed laty Niemcowi i zadeklarowałem wszystkie 3 szarże. Kloc nie doszedł, gorgona nie doszła, druga gorgona… o doszła, no to przynajmniej mam co robić w turze magii. W magii nie ma czasu na tron, przepycham +2 T na gorgonę i mój przeciwnik wie, że ma duży problem. Zdrowa gorgona z 8T w oddziale ze slannem to nie jest to co lizaki lubią najbardziej. Po turze walki gorgona wychodzi bez szwanku czego nie można powiedzieć o templach. W swojej turze siła złego na jednego, kontruje mnie wszystkim czym tylko się da.
Tak też gorgona dostaje stegadona w jeden bok i kohortę skinków z kaimanami w drugi bok, a saurus heros szarżuję w longhornów z rydwanami. W sumie byłem przekonany, że ten saurus raczej będzie odginał, ale widocznie w obawie przed impactami to on woli we mnie wpaść. No nic, może go złamię, mam 3 szeregi, 2 sztandary, a i też coś mu tam wtubię. W magii coś tam mu mogło wejść, może distracting na templach? Nie pamiętam, teraz jesteśmy w combacie, więc odechciało mu się banishmentów. Tak czy inaczej gorgona dzięki tafnesowi 8 trzyma się całkiem nieźle i zabija kolejnych paru templi. Saurs hero z kolei obsrywa zbroje totalnie. To nie tak miało być, on miał punktować jakieś małe oddziały, a nie 20 chłopa z dwurakami prowadzonych przez 2 opancerzone rydwany. Krzyczy challange, z championem sobie poradzi, ale o dziwo challange przyjmuje lord skurwol z magicznym hełmem, na którym ktoś wyrył „choćby skały srały to mnie nie zajebiesz”. Czy wbił choć ranę nie pamiętam. Pamiętam jednak, że lord załomotał beastaxem tak mocno, że saurus padł na miejscu. Ups... Oczka mi się zaświeciły. I Bułgar i ja wiedzieliśmy jak to się skończy. Krzyknąłem z radości „JEST!”, a nad moim ramieniem wyrósł długi wątły kształt podobny do Goofiego. Chyba nawet chciałem wziąć czas, ale Rince znowu spojrzał się na mojego przeciwnika z politowaniem, a na mnie jak na idiotę. Gdy dodałem po angielsku, że teraz będzie moja tura to machnął ręka i odszedł. Dobry coach nie musi mówić nic żebyś nie miał wątpliwości co robić. Moja tura, no to kontra.
Tak też w stegadona wpadła gorgona od boku i centaury od tyłu, a co ważniejsze w kohortę od boku wpadła moja cegła dwuraków. Drugie centaury zajechały hunterów. Tu jeszcze ciekawostka, gdyż zgodnie z planem przeciwnika te drugie centaury miały w poprzedniej turze zginąć od odstrzału z hunterów i spearbacka. Według mojego planu jednak przeciwnik miał zapomnieć, ze jako warbeast centaury turę wcześniej przebiegły przez domek i strzela się w nie średnio :P Tak też się stało i cała wesoła 5ka zabiła hunterów i spanikowała spearbacka lądując w dogodnej pozycji do dalszego zabijania jaszczurek. Wracjąc do wątku głównego niespodzianką nie było, że kohorta jebnęła. Niespodzianką jednak było to, że gorgona przeżyła przez co kloc longhornów nie mógł gładko wpaść w templi tylko się na niej zatrzymywał. Co się odwlecze to nie uciecze. Gorgona padła turę później, padł też stegadon. Bułgar próbował jeszcze robić jakieś reformy swoją resztką templi, żebym się nie miał jak dostawić czy coś, więc oszczędziłem mu kłopotu i wpadłem samą gorgoną, 2 centaurami i lordem już bez obstawy.
Slan padł, a ja się ustawiłem na ostatnią kohortę. Ciężko tam było z miejscem, a lord był poza longhornami, więc była realna szansa, że mój kloc z jego klocem przegra. Znowu więc zaszarżowałem samymi rydwanami. Wrzucałem jakieś pierdoły żeby je pozbijał, a jak już nie miał kostek to wrzuciłem przeciwnika do magicznego lasu, spirit of the woods czy coś w ten deseń. Tak czy inaczej bez steadfasta i lidekri slanna kohorta nie miała prawa ustać i bitwa dobiegła końca. 20:0, team wbija maksa, jedziemy po swoje.

Bitwa IV - Szwecja
Słynny szwedzki szeryf powrócił. Skład prawie taki sam jak na Herford, nasz zresztą też, ale tym razem Szwedzi widać, że mierzą wyżej. To już czwarta bitwa, do tego na koszulkach mamy żubry, które w okolicach czwartej bitwy zwykły nam płatać figle, oby nie dzisiaj, oby nie tym razem. Pairingi wychodzą jednak optymalnie, można je wygrać, ale można też przegrać. Ja dostaję skaveny.
Peter Edvardsson - Vermin Swarm (2 punkty, skos)
Tyrant, General, Vermin Guard Litter, Crown of Autorcracy - 310
Chief, BSB, Ring of Fire - 210
Magister, 4 spells, Wizard Master, Thamaturgy - 380
3x15 Plague Brotherhood, M - 180
20x Rat-at-Arms, M - 180 50x Slaves, M - 210
47x Slaves, M - 198
4x7 Plague Diciples - 170
3x1 Rotary Gun - 150
3x8 Grenadiers - 180
2x1 Abomination - 400
Total: 4498
Szczury mam ograne, od zawsze lubiłem te armię i ją analizowałem. Poza tym sporo ogrywaliśmy Sola i rozmawialiśmy o tym jak on ma grać. Sola rozpiska miała troszkę więcej smaczku, turbo myszy z flaming canonami, jakiś championów na disciplach, Szwed miał za to 2 abomy. Tym razem udało się, on wybrał skos, więc ja wystawiłem wszystko na pałę i oświadczyłem dumnie, że zaczynam. Jedne centaury tym razem zagrają na trzeźwo, te w środku. Jako, że na środku deploya dostałem w prezencie od mapki jeziorko to musiałem się zdecydować trochę bardziej na jedną stronę. Wybrałem stronę bliżej jego rogu gdyby chciał się w nim skitrać.
Mój przeciwnik oczywiście wystawił się zatem nieco bardziej na lewo, ale dość równomiernie. Obydwu flanek broniły abomy. Z jednej strony, tam gdzie większość mojej armii, stanęły 2 potężne unity slavów, z drugiej zaś 5 oddziałów censerów, całe strzelanie za nimi, początkowo za górką. W 1 turze ruszam, to taka bitwa gdzie nie ma co stać. Nie ma firethrowerów, więc muszę uważać tylko na globki starannie odliczając, aby za dużo ich na raz nie miało zasięgu do sytych celów. Zescautowane koziołki znów agresywnie pod ryj abominacji i 1 censerom, bodajże dane im było stanąć w jakims lesie, więc miały bliżej. Trzeźwe centaury podjeżdżają pod 3 oddziały censerów, tak trochę skosem że te 3 oddziały mają problem z deklarowaniem swobodnych szarż. Środkiem jaber i gortach, lord w longhornach rozwijają rykszę i wrzucają sobie blackwing totem, gorgona zajeżdża prawą. W jego turze szarżuje mi trzeźwe centaury censerami i koziołki abomką. Ze strzelania wszystko leci w biednego jabbera, któremu najwidoczniej nie jest dane pograć dłużej na tym turnieju. Jabber w piach, a na środku stołu przed moją rykszą pojawia się kometa. Oczywiście jeszcze jakieś gówniaki od razu rykszę odginają. Z combatu censerzy vs centaury giną wszyscy z obydwu stron, ach te 2+ z przerzutem. Tutaj los daje mi pierwszy uśmiech, bo z paniki z tego combatu za stół ucieka 1 oddział globków. Ryksza spokojnie rozwala kolejnych cenzerów, jeden gortach i centaury deklarują takie szarże, że przeciwnik musi dać flee drugimi globkami i ratlingiem. Ratling zostaje na stole, ale globki out, do tego paniki nie zdają kolejne globki i też out. Gorgona wpada w censerów, a następnie ledwo żywa w abomę, bo musi. Gorgona z prawej flanki widząc, że już nie ma globków leci w slejwów – im szybciej ich zacznie zabijać tym lepiej. Patrzę na stół po mojej 2 turze i jest wręcz rewelacyjnie, nie ma żadnych z 3 oddziałów globków i 3 z 4 oddziałów censerów, takiego początku ze skavenami to chyba jeszcze nie miałem! W oddali cień naszego coacha szybko skontrolował stół i poleciał dalej, było dobrze. I nagle zaczyna ryczeć żubr… a jak żubr ryczy to wiedz że coś się dzieje. Następuje kilka bardzo niefortunnych rzutów moich, natomiast kilka bardzo fortunnych Szweda. Zaczyna się od tego, że BSB szarżuje w 15 plague monków i nie zadaje żadnej rany! Statystycznie powinien ten oddział zbrejkować na 2 razy, tak że w swojej następnej szarżuje gdzie chce, czyli zapewne w jednego z bohaterów, no nic, nie tym razem. Deklaruję zatem szarżę w ten oddział klocem longhornów, który cały czas stoi na komecie, która nie spadła. Mogę niby zaszarżować samym lordem, ale cały kloc ma szarżę na 6+ do rzucenia, do tego uciekam z komety, do tego jak tu zostanę to zaraz spadnie ta kometa i przyjdzie po mnie aboma z prawej flanki i przeora, a ja w tej bitwie nie mam wskrzeszania. Poza tym będę magiem w 12” od obydwu gorgon i zaraz je poleczymy, zaraz wrzucę „las” na slejwy i będzie game over. Niestety rzucam na szarżę 1, 1, czyli nie dość, że nie dochodzę to prawie w ogóle się nie przybliżam. Nie mam zasięgu z magii nawet do bliższej gorgony i cały czas stoją na komecie. Kometa spada i zabija część longhornów. Lewa gorgona bez wsparcia magii pada w walce z abomą niestety zanim zdąży zaatakować. Nie pykła ta szarża, ale zdarza się, bitwę mam pod kontrolą, bo de facto do walki zostały mu 2 abomy, a do strzelania same ratlingi. Mój BSB dzielnie walczy 2 tury z 15 monków, więc w swojej kolejnej deklaruję ponownie szarżę całym klockiem longhornów ten niezabijany oddział. Jestem cal bliżej więc na 5+, niestety i tym razem za daleko i w tym momencie sytuacja przestaje mi się podobać… BSB oczywiście uwalnia się z combatu, ale nie w tej turze w której miał to zrobić, więc stoi i patrzy w nic. Gorgona konczy slejvy wiec dostaje abomkę na bok. Zabija abomkę w 2 tury, ale jako że w 1 zadaje jej 4w, a w 2 tylko 2w, a abomka nie pozostaje dłużna to przegrywa combat z 11 slejwów (thunderstomp 1, przebicie 1) i upierdala 9 stubborna z rerollem…. 11 slejvów dzielnie zagania gorgonę i kula tyle, że jeszcze wpada mi w longhornów blokując ich na kolejną turę. Zabijam gówniaki, ale że do 3 tur stoją tym klockiem mniej więcej w tym samym miejscu to dostaję szarżę od kolejnych 50. Do tego napierdzielają do mnie 3 ratlingi, a ja nie mam wskrzeszania. Na lewej flance natomiast szczury zwęszyły okazję i oddział kolejnych 15 monków z przeniesionym tam greyseerem oblewa frenzy. Z reguły to dobrze, ale tym razem kula 11+ i szarżuje w moje biedne koziołki, które screenuja przed ratlingami mały ambush, scoring mający zająć znacznik. Jak się można domyśleć tracę koziołki i mały ambush, a tym samy na znaczniku zamiast mojego oddziału stoi dzielne 15 plague monków z grey seerem… no tego nie przewidziałem. W ostatniej turze, kiedy z mojego oddziału longhornów został mag i lord… udaje mi się wrzucić spirit of the woods na kloc slejwów, który pryska, ale jest to o turę za późno i mój lord już nic nie zabije w tej bitwie. Zaczynało się rewelacyjnie, skończyło się źle, a najgorsze, że naprawdę fajnie zagrałem te bitwę i do pewnego czasu miałem wszystko pod kontrola, a mój przeciwnik w 2 turze musiał brać czas aby podzielić się ze swoim coachem, że dobrze u niego to nie wygląda. 2 spalone szarże i jego oblane frenzy z dojściem do mojego scoringu spowodowały, że to on a nie ja zajął scenariusz  5:15, team wygrywa 89. W czwartek bitwie taki wynik z mocną Szwecją to coś co trzeba brać w ciemno. Podobno na kilku stołach zadziały się akcję jak u mnie, które uratowały Szwedów przed maksem w dupę. Ale jest ok, mamy zapas, a jutro czeka nas przeprawa przez Francję.

Bitwa – V Francja
Na tę bitwę czekaliśmy i chyba każdy z nas podświadomie czuł, że na swej drodze ku złotu w tym roku musimy spotkać trójkolorowych. Francuzi wyglądali na mocnych, ale dobrze że tylko na takich wyglądali. Mieli kilka plusów. Po pierwsze trenowali zaciekle o czym stale nas informował ich funpage jak i znajomi szpiedzy :D Po drugie mieli rozpy złożone typowo pod drużynówkę i typowo pod scenariusze, co jednak chyba ich trochę koniec końców pokarało. Po trzecie mieli kilku podobno solidnych graczy, z czego 2 zajęło kolejno 1 i 2 miejsce na dość dobrze obstawionym ESC. Jednego znałem z zeszłego roku, Vince słynny przeciwnik Furiona, dojebałem mu na ESC w zeszłym roku 20:0 tak że mu francuskie klapki spadły. W sumie wygrałbym to ESC, ale jego kolega Francuz na 1 stole poddał się z Hiszpanem mimo, że raczej scenariusza by Hiszpan nie zrobił, a różnica miedzy nami to był 1 punkt, no ale cóż taka już ich natura. Mniejsza o przeszłość, gość choć ponury podobno u nich uchodzi za dobrego. Drugi z nich to Benji, kierowca naporowych demonów khorna. Typ znacznie przyjemniejszy od swojego kapitana. Zwrócił naszą uwagę już na ESC kiedy brylował na pierwszych stołach z miną pokerzysty, a w tle paradowała jego trzeba przyznać że ładna nimfa. Wyglądał trochę jak pewny siebie biznesman grający odważnie w pokera, a ładne dziewczę za jego plecami tylko podkreślało ten wizerunek. Ale to maski. Theatrum mundi. Za długo z Rincem gramy w te gre żeby doskonale rozumieć jak ważna w niej jest psychologia, tym bardziej jeśli reprezentujesz swój kraj w walce o mistrzostwo. To była miłość od pierwszego wejrzenia, kiedy go zobaczyłem na ESC od razu czułem, że zagramy ze sobą i że to ja podyktuje warunki tej gry.

Przed tym meczem podszedł do mnie Furion i powiedział „chcę żebyś robił ze mną pairingi na Francję”, no i zaczęliśmy. Dzień wcześniej do późnych godzin wieczornych rozmawaliśmy o tym meczu. Francuskie rozpy były dobrane bardzo dobrze, mieli kilka cegieł takich jak IG czy KoE, napierdalaczy jak demony khorna, all takerów jak VC czy armie zadaniowe jak OK. Minusem tego rozwiązania było to, że dość łatwo można było przypisać, która armia jest na jaki scenariusz. Z naszego wywiadu wyszło też, że co prawda jest 2 dobrych graczy, ale są i 3 berła, trzeba więc przyblokować lepszych, pozamiatać berła, na reszcie stabilnie do przodu i jesteśmy w domu. Parowanie Furion zaczął od rzucenia w stronę ich kapitana „Who is your best player?” W zasadzie zakładaliśmy, że wyjdą z VC ich kapitana, pierwszy bitwa, scenariusz środek, VC i kapitan do wzięcia za to odpowiedzialności to ruch dość racjonalny. Zakładając to my nie mogliśmy wyjść ani z Furka, ani z Konrada i musieliśmy combinować z wychodzenia ze skavenów na środek. Z naszymi przeczuciami trafiliśmy idealnie, oni wyszli z VC, do których dostali do wyboru 2 napierdalaczy VC Furka i Abrasusa, czyli mamy 1 dobry pairing i skontrowany Vince naszymi hiterami. Vince wybrał Furiona i dalsze losy tej historii już słyszeliście. Reszta pairingów przebiegała po naszej myśli. Bolała nas jeszcze jedna armia, demony monokhorna ich drugiego najlepszego gracza. Kombinowaliśmy tak, aby te demony dostał Laik (sytuacja idealna) lub ja (bo lubię), w najgorszym przypadku Abrasus (szkoda tego pairingi, jest trudny i lepiej żeby Konrad zabijał coś innego), a w żadnym przypadku nie Marek, który już jedną przygodę z demonami przez tragiczny błąd w pairingiach już miał. Koniec końców Francuzi dokonywali wyboru między mną a Abrasusem i Benji wybrał mnie… I knew it!
Benjamin “Benji” Nardelli - Daemon Legion Mono Wrath (dwa punkty, battleline)
Scourge of Wrath, General, Eternal Fury, Elixir of Souls, Veil of Shadows, Eternal Sword - 1090
29x Slaughterers, Onslaught, Hell Axe, M, C, S, Gleaming Icon - 900
5x Furies of Wrath - 140 5x Furies of Wrath - 140 5x Furies of Wrath - 140
Blood Chariot - 330 Blood Chariot - 330
5x Crushers Cavalry, M, C, S, Onslaught, Aether Icon, - 725
5x Crushers Cavalry, M, C, S, Onslaught, War Standard - 700
Total – 4495
Zaczęliśmy dość przyjemnie, obiecałem mu koszulkę po bitwie, zaczęliśmy rozmawiać jak się bawi na ETC, który to jego raz itd. Kiedy dowiedział się, że jestem tu siódmy raz, a w zeszłym roku na ESC to tego ich Vinca mistrza pykłem do zera to mina mu trochę zrzedła. On wystawił swój marker prawie na środku stołu, ja więc wystawiłem swój 24” od nieg i jakieś 5” od mojej lewej krawędzi, tam gdzie mogłem spokojnie wyjść ambushem i chować potwory za górką. Udało mi się zdecydować, że wystawiam wszystko na raz i zaczynam. Demony khorna? Phi, zaraz zobaczysz prawdziwy ofens!

Magia siódemek mode on, losuję 7 stół. Mój przeciwnik ustawił się dość defensywnie, więc to ja musiałem zacząć zajeżdżać. Prawą flanką zajechała gorgona, tak że widziała ją tylko jedna armata, koziołki podeszły pod górkę, aby obcinać marsze i przygotować się do odgięcia jugerów, na środku oczywiście zbudowałem formacje rykszy z lordem w środku, jeb na środek stołu i kontrujemy blodka, żeby mi nie uciekł. Reszta potworów na razie za górką, gotowa do wyskoczenia. W turze magii rzucam 2xblack wing totem na ryksze, a Benji obawiając się lorda w 2 turze w swoim blodku lub cannonie dispeluje, wpuszcza natomiast tron oraz Entwing roots w tego cannona, który widzi gorgonę. No tak, stary beastmański myk, skoro ktoś wystawia obydwa cannony koło lasu to aż głupio nie skorzystać. W swojej turze Benji nie do końca wie co ma zrobić, wszystko jest pięknie szachowane. W wywiadzie po ETC miał ponoć powiedzieć o tej bitwie coś takiego, przekład z francuskiego: "zagralem 2 bitwy testowe, ale tak nikt nie zagral. tu jakis rydwan w klocku, tu magia - totem, totem, co sie dzieje".
Robi zatem jakieś małe korekty i strzelanie na moich warunkach. 1 cannon stara się trafić w lorda, ale bez powodzenia, a ten który widzi gorgonę mimo BS 1 8) stara się uciułać w nią, ale los jest sprawiedliwy i oczywiście nie trafia. W mojej kolejnej turze gorgona zajeżdża pod ryj jugerom, a 5 centaurów ustawia się na kontrę w ich bok. Furie pozostawione bez generała dostają koziołki w 8”, które im mówią albo zdacie liderkę na 2… albo nie odginacie centaurów. Ryksza nadal szachuje, ale dołącza do niej BSB, a potwory czekają za górką. W magii dispeluje mi toughness w gorgonę, ale wpuszcza blackwinga na centaury, więc teraz mogą też swobodnie szarżować canona oraz drugiego blackwinga w ryszkę. W swojej turze odgina rykszę i szarżuje crusherami w gorgonę, próbuje zdać liderkę na furiach, ale już wie że nie odegnie centaurów, które teraz mają zasięg szarży 2d6 + 8 + 2 lub 3 lub 4, czyli całkiem sporo. Uśmiecham się tylko i mówię, że wspominałem mu że jestem byłym graczem demonów, a w tym samym momencie włącza się Szaitis, który zachodzi mojego przeciwnika od tyłu (o zgrozo) i mówi mu, że będę jego Nemezis :wink:

Combat z gorgona jest kluczowy, coś tam mnie poranił ale i ja go poraniłem do tego, coś tam sobie wskrzesiłem i ustałem stubborna, jest ok. W mojej turze kontruje crusehry od boku centaurami i zabijam rykszą furie. Leci tam cała magia, a Benji nie mogąc wpuścić na centaury +1at ap2, wpuszcza mi toughness na gorgonę. Po combacie zostaje gorgona, 2 centaury i 1 jagger, mam cię! 2 centaury robią sprytny reform w kreseczkę tak że idealnie nie widzi ich horda blodków. Dostaja sprytną kontrę ze skullcanona, taką że po zdjęciu juggera robi on overruna w ranną gorgonę. O dziwo jednak jugger przeżywa na 1 ranie i do overruna nie dochodzi. Jest ok, ogarnąłem flankę… Mój przeciwnik musi coś zrobić, bo właśnie przegrywa jakieś 15-16, a dopiero mamy 3 ture. Odpala wię elixir i wylatuje blodkiem, początkowo chowa go za górką, ale po sprawdzeniu ruchu dochodzimy do wniosku że coś go musi widzieć. Wybiera więc kloc zwiniętych po kombacie z furiami longhornów i szykuje kontre z drugich juggerów i 30ki blodków. Podstawia mi pod ryj furie i blodka trochę z boku, no ale panie… nie ze mna takie odgięcia, nie w 5 bitwie na ETC, szanujmy się.

Ja już wiem co się będzie działo, on chyba nie do końca. Tym razem nie wołam Rince, bo jeszcze wpadłoby mu do głowy po raz kolejny odwieść mnie od planu zabicia blodka. Tego nie odpuszczę, jest mój. Szarżuję mu blodka moją cegłą z lordem i BSB, oczywiście da się to wszystko dostawić, po prostu blodek dostawi się do mnie. Nie protestuje w ogóle, bo dobrze wie, że szarżowanie w furie byłą pułapką na głupiego, ma kontry. Próbuję jeszcze dorzucić ambush na 11 od boku (ciężko to się wgl mieści, ale zadeklarować mogę) i centaury od tyłu na 10+ do rzucenia. Ambush nie dochodzi, centaury stety niestety też nie. Jako, że ambushe wykopałem sobie z tyłu to mag ucieka do tego ambusha który nie panikuje, a koziołki odginają jego kontrę z blodków. Chciałem jeszcze w jakiś sposób podstawić gorgonę pod crusherów, ale zmierzyliśmy że tak daleko nie dojdzie, więc trudno, wycofałem potwory tak żeby było miejsce na szczwany reform po combacie z blodkiem jeżeli go nie zabiję i wychodzę obydwoma potworami na kontry. Tura magii wychodzi zacnie, nie pamiętam co dokładnie rozprasza Benji, ale wiem że moja cegla dostała właśnie distracting +1sv oraz +2T. Coś tam sobie głośno liczył, że wbija mi 4w na championie, więc dziarsko mój lord krzyknął challange. Blodek zabijaka zadaje mi bodajże 2w w challangu, sam też dostaje 2w. U niego do combatu zatem +2, a u mnie szarża, 2 sztandary, 3 rzędy i 2 rany, przegrywa zatem na -6, rzuca 2 szóstki i trochę się wścieka, że rzucił 2 szóstki… nawet nie próbuje mu tłumaczyć, że jakby rzucił statystyczne 7 to i tak blodek by zginął, ale wiadomo emocje, ma chłop prawo, bo teraz już wie, że właśnie dostaje wpierdol. Overrunuję w furie w taki sposób, że juggery jak chcą wpaść w cegłe to na moich warunkach, bo pierwsze będą się stykały 2 juggery, po drugie wpadnie w oddział z 6T i distractingiem, 2 herosami i dwurakami, więc jest duża szansa że wiele nie zabije, a centaury, gorgona i jabber na kontrę czekają. Szarżuje więc tylko koziołki blodkami, juggery stoją w miejscu. Ja w swojej przeprowadzam czoko anal… po zabitych furiach pivot w stronę 30ki blodków i szarża cegły + jabber + gorgona, poszła jakaś magia wspomagająca (+3I na gorgonę, a distracting i +2T na cegłę).
Na koniec zdążył jeszcze strzelić 2 razy w mojego lorda, ja się wtarabaniłem ambushami na objectivy i bitwa dobiegła końca. Wynik 19:1, a drużyna wygrała na wszystkich 7 stołach. Na 8 była kłótnia, ale bez tego stołu mielismy i tak już nabite 113, po wyniku Jurka wyszło 128. Wielka Francja rozbita, wielka Francja na kolanach. Benjamin najpierw miał wysłać swoją kobietę po koszulkę dla mnie, ale potem mu się przypomniało, że jednak obiecał jakiemuś Szwajcarowi. No trudno, ale rozumiem że chłopaki nie byli w sosie, bo właśnie przegrali ETC. A my? A my je właśnie wygraliśmy!!! 8) 8) 8)
Zapanowała wielka radość, bo każdy zdrowo myślący człowiek wiedział, że nikt nam już tego zwycięstwa nie powinien odebrać. Mieliśmy do ugrania 64 punkty w ostatniej bitwie licząc z karniakiem za rozpiskę Furiona. Posypały się pierwsze gratulacje, ale została do rozegrania jeszcze jedna bitwa.

Bitwa VI – Szwajcaria
Szwajcaria jest mocna, Szwajcaria gra wysoko i Szwajcaria nie boi się grać z najlepszymi. W naszej drużynie niestety pojawiło się chwilowe rozprężenie. Szwajcarzy sami nam gratulowali wygranej jeszcze przed bitwą, ale może to i element ich taktyki? Pokonać w zasadzie zwycięzcę ETC, niepokonanych do tej pory Polaków, top topów? To mogło brzmieć dla Szwajcarów kusząco iw cale się im nie dziwię, w końcu takie rzeczy się zdarzają. Nie brałem udziału w parowaniu. Zapytałem tylko Marka „Mam Wam coś pomóc czy jakoś mnie upchniecie dobrze”. Usłyszałem w odpowiedzi, że mnie upchną w dobry pairin i będzie ok, no to ok, grzecznie czekałem na mojego przeciwnika.
Po piątej bitwie miałem równiutko 77 punktów. Żartowaliśmy sobie, że skoro to 7 raz na ETC, miałem 7 rząd w samolocie i rozjebałem Benjiego na 7 stole to z takim wynikiem a nie innym powinienem zostać. Okazało się, że żartowałem tylko ja, a moi parujący koledzy z drużyny postanowili wyciąć mi pewien psikus. Magia siódemek kurwa… no to mam.
Przez cały turniej staraliśmy się abym unikał krasnali i orków jako armii, które są stworzone do zabijania takich monster tracków jak mój. To drużynówka na 8 osób, więc biorą moją rozpę doskonale sobie zdawaliśmy z tego sprawę, da się tego uniknąć. Niestety przy ostatniej bitwie koledzy trochę poszaleli i wyszło tak, że na koniec to dostanę albo orki albo krasnale. Jako, ze scenariusz był breakthrough to krasnal posiadający 3 oddziały minersów z czego każdy rozwala moje ambushujące scoringi wybrał mnie bez zmróżenia oka.
Paul "Polux" Berclaz, Dwarven Holds (breakthrough, skos)
Engineer, General, shield -144
Anvil, Rune of Storms, Rune of Shattering, Rune of Resilience-300
Engineer, forge repeater, shield-164
4X10 warriors, M, shield, throwing weapon-180
10 warriors, M, shield, throwing weapon, vanguard-200
10 greybeards, M, shield-220
2X1 grudge buster-370
Vengance seeker-120
2X2 Attack Copter, skirmish-300 3X10 miners, M, pistols-250
2X1 cannon-270
4498
Paul miał mój najgorszy koszmar, rozpiskę Guldurową, ale z większą ilością minersów i cannonami trafiającymi moje potwory na 2+  Do tego trafiliśmy na breakthrough na stół po skosie, a Paul wybrał stronę. Trafiłem taka stronę z niczym… mogłem więc stać przy krawędzi i przegrać z automatu lub coś tam ruszyć i pozabijać pomiędzy licząc na kilka punktów. Ostatnio z Guldurem ruszyłem i swoje 5 urwałem, więc tak zrobiłem i teraz. Niestety kości nie były po mojej stronie, w 2 turze nie miałem już potworów, a szarżą rykszy nie zagoniłem warriorów tak i to w ten sposób, że skubane zbierając się odgięły mi ją ponownie. Potem lord nie doszarżował na 17”, czyli na 8+ do cannona, ten sam cannon zabił bsbka, ja straciłem z miscasta wskrzeszanie i więcej nawet nie ma co pisać. Powoli wystrzelał rykszę i każdy inny model w mojej armii oprócz tych którymi uciekłem za daleko, a jemu nie opłacało się po nie iść (koziołki w ambushu…). Z tej bitwy nie mam nawet zdjęć. Byłem trochę wściekły, że tak mnie sparowali, a tym bardziej jak w okolicach 2 tury ja nie mogłem zrobić nic by pomóc zespołowi, a Rince zaczął mówić że nie jest wesoło na naszych stołach. Cały czas uspajał mnie Laik, który robił sobie bezpieczne 15+, wiedziałem też że Abrasus musi po prostu objechać te VC, a Janus z remisowej bitwy przyfarcił oblanego steadfasta i zrobił machę. Na szczęście wyszło zatem optymalnie, chłopaki coś tam powygrywali i mimo, że ja dostałem do 0 pierwszy raz przegrywając bestiami do więcej niż do 5… to team się spisał i drużynowo wygraliśmy cały mecz. Przynajmniej mój przeciwnik zarobił moją koszulkę i był z tego powodu bardzo dumny ;)
Mimo tej maski w plecy mój wynik wyszedł fajnie - bodajże 50 na turnieju, a według średniej ważonej, czyli „po jakości przeciwników” znacznie wyżej, bo chyba 26 na turnieju). W sumie to nawet mnie to cieszy, że wyszło równo te 77 punktów. Myślę też, że cały turniej zagrałem bardzo dobrze. Naprawdę wykonałem kilka fajnych zagrań, z których jestem dumny i wiem też, że moi przeciwnicy o tym wiedzą ;) Nie miałem jakiegoś super farta, w 1 bitwie z tym saurusem, reszta wynikała z gry, a większość bitew wygrywałem w fazie ruchu. Naprawdę dobrze pograny turniej. Zresztą nie można tu patrzeć na indywidualne wyniki. Tak jak i Marek dostał demonay, tak jak dostałem swoje krasnale, dobrze że w obydwu przypadkach drużynowo wyszło nam to na plus.

No i koniec, stało się. Chcieliśmy tego bardzo, nie myśleliśmy o jakimkolwiek innym wyniku i go osiągnęliśmy. Piekne to. Jeszcze chyba wspanialsze dla reszty chłopaków, którzy po raz pierwszy stanęli na najwyższym szczeblu pudła największego turnieju battla na świecie. Dla mnie to był trzeci raz i cieszy nie mniej niż dwa poprzednie. Tym bardziej, że przez to, że zabrakło w tym roku Crusa zostałem pierwszą osoba w historii ETC, która zdobyła złoto 3 razy…. 8) a to już coś ;)

Dziękuję serdecznie wszystkim kibicom – Wasze wsparcie daje niesamowitego kopa.

Dziękuję wszystkim, z którymi miałem okazję grać i trenować przez ostatnie kilka miesięcy.

Przede wszystkim dziekuje jednak tegorocznej Drużynie, w której granie było zaszczytem. To co stworzyliśmy w tym roku było nie do opisania, atmosfera, wsparcie i ten głód zwycięstwa. Biliśmy wszystkich o głowę nie tylko na stole, ale i w szatni.

Furion – dzięki za zaufanie, za wybór mnie starego dziada, za organizację logistyki i za motywowanie nas wszystkich do rozjeżdżania przeciwników.

Szaitis – dziękuję za to, że napisałeś do mnie po raz kolejny w styczniu i trochę namówiłeś do powrotu, za godziny spędzone na rozkminianiu oraz za obietnicę upieczenia 2 pieczeni na jednym ogniu, czyli zdania egzaminów zawodowych i wygrania ETC. Go big or go home!

Laik – dzięki za hart ducha, za to że cholernie chciałeś pokazać w tym roku, że będziesz hitował. Za uspakajanie mnie podczas ostatniej bitwy i za spokój z jakim można grać wiedząc, że Ty swoje zrobisz.

Abrasus – dzięki za to, że jesteś i że grasz z nami w t9a. Nie da się wyobrazić tej kadry bez Ciebie. Dzięki za ambicje, emocje i napieprzanie punktów.

Janus – dzięki za to, że dzielnie reprezentujesz Nemezis i że z roku na rok jesteś coraz lepszy, bez zmrużenia oka rozwalasz bardziej doświadczonych graczy. Dzięki też za Twoje wysublimowane nieogarnięcie, które dostarcza nam już drugi rok z rzędu tyle humoru co nic innego. Jeśli nie battle to stand-up chłopie.. ale na spontanie.

Solo – mordeczko, dzięki za to że miałeś marzenia i pokazałeś wszystkim, że trzeba o nie walczyć, że pokazałeś że jak czegoś się bardzo chce to można to osiągnąć. Piękna historia chłopie, strasznie się cieszę, że zostałeś mistrzem świata :)

Elvis – dzięki za zaangażowanie i za to, że nie zawiodłeś jak na Ciebie postawiliśmy. Dzięki za godziny spędzone na treningach, za to że dałeś się przekonać do zmiany rozpy i wczułeś w klimat ETC i kadry. Fajnie mieć nowych graczy w Repie, ale jeszcze fajniej jak są takimi klawymi ziomkami jak Ty.

Rince – no i wrócił. Powrót króla. Dzięki ziomek za ten powrót. Szczerze to trochę mi Ciebie brakowało rok temu i na ETC i na masterach. Dzięki za wszystko, za rozkminy o battlu i napierdzielanie na fb średnio co 5 minut. Dzięki za ogarnięcie wszystkiego jako coach, ogromne zaangażowanie i ogólne wsparcie naszych zawodników.

Justyna – dzięki że z nami byłaś i doskonale wcieliłaś się w rolę reportera i fotografa naszej Repy. Dzięki za prowadzenie funpage, liczę że będziesz kontynuować.


I to tyle. Teraz ruszamy na ETC pozbijać piątki i pocieszyć się jeszcze trochę tym wynikiem. Chwilo trwaj. W tym roku jesteśmy najlepsi i to bez dwóch zdań. Co będzie w przyszłym? Czy uda mi się odstawić ten narkotyk czy znów w styczniu zadzwoni telefon, a ja uznam, że mi mało…Głód, głód nie zna prawa. Czas zatem pokaże ;)

Trzymajcie się ciepło! POLSKA!
malfoj pisze:Ty to zawsze musisz kogos upokorzyc przy stole
Obrazek

Awatar użytkownika
Furion
Postownik Niepospolity
Posty: 5709
Lokalizacja: Gorzów Wlkp. "Rogaty Szczur"

Post autor: Furion »

Raport z bycia selekcjonerem.

Ostateczną decyzję czy wyszło dobrze czy źle pozostawiam Wam. Ze swojej strony chciałbym tylko zaznaczyć, jakie usprawnienia udało mi się wprowadzić:
1. Otwarte zapisy do kadry. Zgłoszenie są jawne a nie w kuluarach, zgłosić może się każdy.
2. Granie - za zgodą orga - 2 pierwszych bitew na masterze między kadrowiczami. Każdy trening ma znaczenie.
3. Przedpłata na kadrę. Znacznie pozwoliło to przyspieszyć kwestię zamawiania koszulek, kostek, hoteli, wejściówki itd. Warunkiem otrzymania miejsca w kadrze była wpłata 1500 zł. Jako ciekawostkę (i radę dla kolejnych selekcjonerów / graczy) podam, że ta przedpłata była za mała bo koszty na gracza wyszły ok. 2000 zł.
4. Koordynowanie rozpisek pod względem taktyki drużynowej. Herford okazało się świetnym źródłem danych pod tym względem. Na przeanalizowanie rozpisek, złożeń i kombinacji z Herford poświęciłem luźno 200 godzin. Efektem tego było wiele zmian które zaproponowałem kolegom z kadry, które miałyby pomóc na to, z czym mieliśmy jako drużyna ciężko. Myślę, że to nam bardzo pomogło na poziomie parowania.

Mam nadzieję, że proces wyboru był dostatecznie transparentny. Cieszę się, że do kadry wzieliśmy 2 nowe twarze. Dobrze zgrana drużyna stanowi więcej niż siła jednostek, a dopracowane i współgrające armie dają realną przewagę.

Cieszę się, że miałem zawodników w drużynie którzy nie wahali się prosić o pomoc coacha czy kapitana, którzy potrafili realnie ocenić dany pairing, i przy których dało się wykrzesać niesamowity team spirit. Dla kręcących nosem powiem, że z szatni wyciekły i tak bardzo grzeczne materiały. Drużyna była zagrzewana do boju co bitwę, czego efekty było widać po tym jak kasowaliśmy każdego delikwenta co się napatoczył.

Teraz pora na raporty z bitew. Na razie tekstowo. Jak będę miał czas, to może zrobię "roasty" na moim kanale na youtube.



Moja rozpa:
Jerzy „Furion” Brzozowski (c) - Highborn Elves
746 - Prince on Lion Chariot, General, Royal Hunstman, Great Weapon, Heavy Armour, Lion Fur, Bluffer's
Helm, Talisman of Supreme Shielding, Shard of Cenyrn
695 - Archmage, Asfad Scholar Prince, 4 Spells, Divination, Wizard Master, Skull Splitter, Book of Maledys,
Obsidian Rock
326 - Commander, Queen's Companion, Great Weapon, Light Armour, Battle Standard, Great Bow of Elu
630 - 30x Citizen Archers, M, S, Banner of Speed
180 - 5x Elein Reavers
320 - 20x Citizen Spears, M, S, C
240 - 2x1 Sky Sloop: Sky Reaper
360 - 5x Knights of Ryma, M
380 - 2x1 Fire Phoenix
4497
Po ETC wiem, że mogłem rozpiskę jeszcze odrobinkę ulepszyć. Należałoby wywalić jednego łucznika i wziąć czempiona. Takie tam, kolejne zabezpieczenie "when all else fails". Generalnie rozpiska nie zawiodła, działała tak jak miała działać, czyli każdy brał to ochoczo z okrzykiem "przecież tu nic nie ma" a potem się okazywało, że nie ma, owszem, ale figurek w 6tej turze.

Jeszcze nigdy nie miałem tylu spin z dupy na jednym turnieju. Na 6 bitew bezproblemowo przebiegły te ze Szwecją, Bułgarią i Danią. W pozostałych 3/6 bitwach wychodziły jakieś kosmiczne akcje, które odbierały całą radość z gry. Więcej w opisie poszczególnych bitew.
Bitwa 1, Luxemburg, WE, Counterthrust, 13:7 pisze: Hoang "Peax" NGUYEN - Sylvan Elves
Druid, General, wizard master, shamanism, 4 spells, crown of autocracy, dispel Scroll, bound spell tree singing - 590
Chieftain, BSB, Pathfinder, longbow, Hawthorn point, Ring of fire, light armour, shield - 341
2x11 Sylvan Archers, Musician - 304
2x8 Dryads - 170
1x5 Heath riders, longbow and fast cavalry - 180
2x1 Forest eagle - 100
1x4 Thicket Beasts - 315
2x3 Kestrels Knights, Shield - 307
2x9 Blade Dancers - 350
1x10 Sylvan sentinels - 310
1x9 Sylvan sentinels, scouts - 300
Total: 4498
Jak wyszły pairingi:
Dobrze. Nie było jakiegoś super szału ani super wtopy.


ETC zacząłem od bitwy bez historii, z jakimś lokalnym prekariuszem co nie bardzo potrafi po angielsku. Zaczynam bitwę na +5, od pierwszej tury buduję przewagę. Co do bitwy nie ma co opisywać, miałem 4 fazy magii gdzie rzuciłem 1+1 i przeciwnik wychannelował, nie kulało się ale i tak było dorze. W momencie gdy na stole zostaje 10 łuków, wylatuję z za obeliska fenixem. Fenio dostaje 4 rany, aha, no to w mojej turze zwijam imprezę. Zdaję marsz (zdałem) i chowam go z powrotem za obelisk (dokładnie tam gdzie stałem turę temu) W tym momencie kolega Luxemburczyk robi mega spinę, że czemu ruszyłem model bez zaznaczenia jego pozycji, próbował odtworzyć pozycję i wyszło, że ruszyłem model 18.2" i że się tam nie mieszczę itp. itd. Najgorsze jest to, że kolega nie rozumiał ani słowa po angielsku. Po 10 minutach tłumaczenia mówię mu, że przepraszam, ale nie mam na to czasu i jak mu się nie podoba to niech woła sędziego. Koledze prawie żyłka pękła, poszedł po sędziego, ten zapytał "ale w czym problem, skoro obaj się zgadzacie, że tam stał, to może tam wrócić". Generalnie problemem było to, że obelisk musiał się przesunąć w trakcie bitwy. Kolega po bitwie jak w katatonii powtarzał, że sędziowie kupieni a ruchy zwałowane. Widocznie wszyscy francuskojęzyczni mają problem z deklem.

Bitwa 2, Dania, HE, Counterthrust, 20:0 pisze: Jakob Nygren – Highborn elves
835 - Prince, Fleet Officer, General, Dragonforged Armour, Talisman of Supreme Shielding, Jack's Pickaxe,
Hardened Shield, Shard of Cenyrn, Sky Sloop (Sky Reaper)
635 - Mage, Master, Asfad Scholar, Skull Splitter, Sceptre of Power, Ring of Fire, 4 Learned Spells,
Pyromancy
320 - Commander, BSB, Queen's Companion, Great Bow of Elu, Lucky Shield
580 - 30x Citizen Archers: M,C
280 - 2x20 Citizen Spears: M
514 - 6x Knights of Ryma, Full command, War Banner of Ryma
100 - 1x Giant Eagle
168 - 2x6 Queen's Guard
240 - 1xSky Sloop, sky reaper
380 - 1xFire Phoenix
4.500 points
Jak wyszły pairingi:
Cud, miód i orzeszki. Każdy dostał to co chciał, przed bitwą solo obiecał wszystkim, że jak wygramy to do końca 2018 wejdzie w rozmiar "L" i będzie na nim ta elka bardziej zwisać niż go obciskać, więc motywacja wśród całego zespołu była spora.


Na poziomie rozpiski byłem bardzo do przodu. Jak się okazało potem, na poziomie deploya i pierwszych 2 tur również. Zacząłem od wystawienia łuczników w kresce na środku. Kolega wystawił na jednej flance 20 spearów na 18". Potem mój fast na drugiej flance, w kresce spycha mojego przeciwnka do rogu. I faktycznie, on wystawił się cały w jednym rogu. Wystawiłem na przeciwko jego spearmenów moje 2 fenie, bokiem, 18" od niego. Lord w łukach. Sloopy widzą dowolny cel. Zaczynam na +2, jest dobrze, pierwsza tura: fenie palą speary, ustawiają się tak, że nie są przez nic kontrowane (sic). Łuki do przodu + strzał po łukach. Lord 9" do przodu, czyli po pierwszej turze jest na 27". Sloopy po jego dragonach, zabijam 3.

Wtedy rozpoczęła się klasyczna akcja turnieju, która trwała już do samego końca: kolega bierze czas z coachem w pierwszej turze i razem dumają jak ratować sytuację. Ustawił schodki na łuki z kadrą (ucieczka od szarży lorda na 10+) Do tego zaszarżował fenixem w fenixa. Combat: 0 ran, zdaję breaka na 3 kostkach z dywinacji i generalskiej. Pytam się go czy chce zrobić reform. On mówi, że tak i cośtam się przesunął. No ok. No to ja mu elegancko daję flankę na fenixa i teraz mój lord ma w niego szarże z automatu, potem overrun na 4 w łuki. Duńczyk długo i namiętnie drapie się w głowę co zrobił nie tak w swoim życiu, moja tura szarża, w jego 2 już lord siedzi w łukach z kadrą. Jest chwila śmiechu bo z szarży w las dostaję... 3 rany z dangerousów i ten mój lord stoi na ostatniej z jego łukami (potem dorzucił też speary) ale kostki tu już mnie nie oszukują i z tego co mi wbiły speary sejwuję 2 wardy na 4+. Reszta zagania resztę. Tyle. Duńczyk stwierdził, że po jego błędzie w wystawieniu i w pierwszej turze dowolny inny wynik byłby już tylko fartem.
Bitwa 3, Bułgaria, ID, Refused Flank pisze: Overlord, General, Great Bull of Shamut, Bronze Breastplate, Divine Icon, Onyx Hammer, Obsidian Rock -
1005
Prophet, Engineer, 4 spells, Wizard Master, Pyromancy/Alchemy, Essence of Free Mind, Ring of Fire -580
Vizier, BSB, Hardened Shield -210
37x Hobgoblins, Bow, M, C - 360
2 x 20 Hobgoblins, Bow, M- 2 x 170
15x Infernal Warriors, Blunderbuss, Shield, M - 265
10x Infernal Warriors, Blunderbuss, M - 160
2 x 1 Rocket Battery - 2 x 190
5x Kadim Incarnates, C - 570
4x Kadim Incarnates, C - 460
5x Taurukh, Shield - 170
4500
Jak wyszły pairingi:
Prawie dobrze, poza tym, że wpuściliśmy Marka we sforę wściekłych psów, a on był goły, wysmarowany miodem i oblepiony plastrami szynki. Nie o takie pairingi walczyliśmy, poszedł gruuby misclick na koniec i 3x braindead. Tym niemniej z Bułgarów najlepszy jest Hristo, a go sparowaliśmy z Konradem, a Konrad wiadomo, że jest najlepszy z najlepszych. Więc wyszło i tak i tak bez dramatu.

Robimy kilka pierwszych wystawień, potem kolega dropuje się cały i oddaje mi zaczynanie. Zrobił ten deploy PRAWIE dobrze. Prawie bo dał mi szarżę na 10+ fenixem we flankę jego hobgobów. Gdyby ta szarża doszła, to byłoby po grze - fenix idealnie blokuje LoS do mojego generała, więc nic w niego nie strzeli. Kolega gdzieś się kitra w rogu. No to czas start, szarża na hobki, one uciekają. Nie jest tak dobrze jak by został, tym niemniej 40w właśnie zniknęło ze stołu w pierwszej turze. Ruch do przodu na maksa wszystkim. Wszystko idealnie stoi powyżej 24" od jego katapult, więc strzela na dalekim. Z magii rzucam Unnering Strike w Kadaje (rozprasza) i obszarowy hard target. To jest faza magii przez najbliższe 3 tury. W jego turze rzuca on 2x 5 na trafienie w lorda. Potem raz trafia, ale nie przebija (bluffer helmet). Od trzeciej lord rzeźbi w kombacie.

Jego lord przez całą bitwę ruszał się jakoś tak bez entuzjazmu. I te Kadaje też, tak stoją i czekają na karę. Jedne kadaje zastrzeliłem, drugie zabiłem w CC dragon princami. W ciągu całej bitwy jest jeszcze jedna ciekawa akcja, 5ka centaurów tych Infernal Dwarfickich szarżuje na fenia. Fenio zabija 3, wygrywa combat o 2 bo nie dostał żadnej rany, reformuje się i wpada w klocek z magiem. Plan był taki, żeby ustać break'a na 3 kostkach i zabić centaury, ale po tej akcji kolega się poddał, chyba w 4tej turze.

Bitwa 4, Szwecja, OK, Frontline Clash, 20:0 pisze: Marcus "Katy Perry" Engblom - Ogre Khans
Shaman, General, Hellfist, 4 Spells, Thaumaturgy, Ring of Fire, Iron Fist, Sceptre of Power - 708
Mammoth Hunter, Tusker, Iron Fist, Ogre Crossbow, Dragonscale Helm, Duskstone - 390
Mammoth Hunter, Tusker, Iron Fist, Ogre Crossbow, Bluffer's Helm, Dragonfire Gem - 395
4x3 Bruisers - 165
6x Tribesmen, Iron Fists, M, S, C - 466
2x Tusker Cavalry, Iron Fists - 320
2x1 Thunder Cannon - 300
2x1 Rock Auroch - 480
Total: 4499
Jak wyszły pairingi:
Tutaj musialem przyjąć cios dla drużyny. Ktoś tam miał mieć lepiej, a ja miałem osiągnąć kolejny poziom supersajanina i wbić 20 w pairingu, który wcale mi nie leżał.

Przeciwnik też muszę powiedzieć, że najmocniejszy z jakim grałem na ETC (chyba na ETC w ogóle) i tym bardziej takie zwycięstwo cieszy. Wystawiamy się po unicie. Potem decyduję się wystawić cały i na +4 udaje się zacząć.

Na ogry przygotowywałem się przed ETC najdłużej, wiedziałem że jest największa szansa, że dostanę taki pairing i będę musiał przynieść jakieś punkty. Bardzo pomogły mi też 2 bitwy z Elvisem na podobne złożenia.

W mojej pierwszej, maga wystawiłem 20 spearmenów. W tym meczu łuki to bardzo ważny zasób. Czarowanie z 4 kości w elfach to generalnie wyrok śmierci, więc nie mogłem sobie pozwolić, żeby z miscasta zabić łuki. Mag rzuca banisha, 4 kości, bardzo duży rzut, i bez ifki. Kolega nie rozprasza. Wchodzi 14 hitów 7 ran, Mournfang do piachu. Łuki strzelają po drugim mournfangu: 3 rany. Sloopy po jego bohaterach, po 1 ranie na głowę. Jest dobrze. 2 fenixy i lord schowany za obelami / górkami czyli niewidoczni dla maszyn. Pierwsza tura kolegi, robi napór. W tym momencie robię dobrze przygotowany manewr na bitwę z ogrami, otóż odginam jego oddziały moimi fenixami (one dużo w tej bitwie nie robią, a mają szansę ustać breja jak są zdrowe) Lord biegnie do przodu, chowa się za jednym fenixem. 2 strzały w lorda na 6. Pudła. Kolejna tura. Lord szarżuje w huntera, poskładał go, ale z paniki spanikowało mu 3 ironguty w które miałem wejść z overruna. Więc 2 strzały w lorda. jedno trafienie, jedna gała wymuszona przez bluffer helmet! Lord wbija się w kadrę z magiem, łamie i zagania ich w szarży. W międzyczasie moje Knights of Ryma robi rajd po flance, w trakcie bitwy kasując: 2 mournfangi, 2x3 ironguty, kowboja na 2 ranach. Po grze. Drużynowo 89 punktów, na drużynę która zajęła zasłużone 2gie miejsce.

Bitwa 5, Francja, Counterthrust, raczej 20:0 pisze: Necromancer, General,dead arise, 3 spells, Book of Arcane Power, Wizard Master, evocation - 460
Necromancer, 1 spell, Dispel Scroll, evocation - 260
Necromancer, 1 spell, Cadaver Wagon + Endless Horde, evocation - 350
Fell Wraith, Beast-Bane Halberd - 200
Barrow King, BSB, Dragon Mantle, Flaming Standard - 305
2x20 Zombies, M - 2x130
38 Ghouls, C - 654
32 Barrow Guard, Shield, MSC, Banner of the Barrow King - 751
2x2 Great Bats --> 2x80
5x3 Vampire Spawn - 5x220
total - 4500
Jak wyszły pairingi:
Tu jest ciekawa historia. Całą noc kminiliśmy jak to zrobić. W końcu wyszło, że należałoby rzucić skaveny na pożarcie, bo mają same złe pairingi na te Francje i próba trzymania ich, żeby dostały coś dobrego mija się z celem. Jako, że Solo był już osłabiony po masce ze Szwecją, a tutaj spodziewaliśmy się wyniku w okolicach 7 punktów przy BARDZO dobrej grze, to wyszło, że robimy podmiankę z Rincem. Suma sumarum wyszło to wspaniale, Solo zregenerował siły i wrócił świeży na 6tą bitwę, a Rince żydowskim targiem tą bitwę wygrał.

Wiedzieliśmy, że Francuzi są przygotowani dobrze. To była w dużej mierze wojna psychologiczna. Oni starali się wyprowadzić z równowagi Laika prośbą o deklaracje przed kamerą, więc pięknym za nadobne postanowiłem wyprowadzić z równowagi wszystkich Francuzów jak byli w komplecie.

Zacznymy parowanie. Witamy się. Są obie drużyny, ustawka jak w hooligans. Pytam grzecznościowo:
Furion: "who is the best player on your team?"
Vince: "why ask Furion? You want to challenge?"
Furion: "Of course. I want to show him where is his place."

Francuzi trochę się zmieszali i chyba już na tym etapie poczuli słusznie upokorzeni.

Pierwsza wystawka, u nas na pożarcie Skaveny, u nich wychodzi ich kapitan. Przewidywaliśmy to, koleś ponoć coś potrafił grać. Dostać do wyboru: mnie albo Konrada. Czyli do jaja albo do jaja. Wybrał do jaja. Podczas parowania nie brakowało gromkich okrzyków "omg so EZ. IZI. EASSSSYYYY" przy każdym kolejnym pairingu. Dali się porobić jak dzieci, na koniec jak Kalafior dostał chłopaka swoich marzeń do gry to jeszcze tak powiedział "jest!" z zaciśnięciem piąstki, i widać było jak francuzą najpierw zacisnęły się gardła, a potem jaja.

Do mojej bitwy. 18" na łukach w linii, counterthrust. Fenixy 18" i 2x palenie po 3ce Vampire Spawn. W pierwszej turze wystrzelane i wymagowane 2x3 Vampire Spawny i jedne baty. Tura kolegi. Rusza się. Dobrze się ruszył, nie powiem. Potem faza magii. 10:7 czy coś. Rozpraszam 2x leczenie. Potem on rzuca z 5ciu kości popychaczkę obszarową. Ta wchodzi. Kolega ma ten mord w oczach. Myśli, że teraz mi najebie. Ekscytacji i podnieceniu nie ma granic. Jak skończył, to w mojej turze zadeklarowałem szarże w 20 zombie wszystkim, po czym doszedłem overrunem na 6 do jego kadry, bez zupełnie żadnej kontry. Po bitwie. Kolega mierzy każdy milimetr reform itd. Zgłaszam na niego stalling.

W tej bitwie zrobiłem 2 błędy:
Błąd pierwszy to zapytanie sędziów o zasady. Polskiego sędziego nie chcieli. No to wziąłem 2 innych, zapytałem czy ruch jest legalny. Powiedzieli, że tak. Chodzi o reform z łukami. W sumie mogłem sam to sprawdzić (albo ziomek mógł to sprawdzić). To spowodowało dużo straty czasu w bitwie i dużo nerwowości.

Drugi błąd był takie, że mogłem bez tego reforma przyjąć szarżę, dojebać strzał, stand and shoot, wygrać combat i nara. Zabiłbym ghoule o turę wcześniej.

Suma sumarum po 4 godzinach kończymy bitwę po zagraniu jego 2 tur a moich 2.5. Lord jest w kadrze, oddziały są rozciągnięte po całym stole. No generalnie nie ma co zbierać. Kolega proponuje, że kończymy bitwę teraz i on wygrywa 13:7, bo ma scenariusz i jakieś małe punkty. Drużyna mnie informuje, że mamy już teraz 113 punktów, że jak strzelę machę to stoły nie wytrzymają i pieprzną. No to mówię kochasiu, 15:5 albo gramy do końca. Dostanie po 20 karniaków na drużynę za spóźniony wynik, ale my to i tak wygramy a Ciebie wykończę do 0, a team do czyśćca. Koleś czitował od 2giej tury. Bardzo dobrze mu to szło. Nie mogłem pozwolić, żeby mu to uszło na sucho. W oczach zamiast plaży i palm miałem mord i ogień. Ten challenge też przegrał i oddał mecz.

Z perspektywy czasu - na tym etapie powinienem go męczyć o 20.
No i inna historia, że za bardzo starałem mu włazić w dupę mierząc dokładnie wszystkie zasięgi itp. Koleś i tak zaczął bitwę z nastawieniem, że się będzie do mnie dopieprzał.
No i ta sprawa z tym reformem. Na przyszłość muszę być bardziej pewny zasad, nie wiem czemu tego sam nie sprawdziłem.

Czyli wynik bitwy to 15:5 i do tego: bagieta w dupie, siwe włosy na głowie, oczy pokryte zaćmą od patrzenia na wynik 32:128.

Bitwa 6, Szwajcaria, HE, Frontline Clash, 9:11 pisze: Andy Geiser, captain - Highborn Elves
High prince, general, Ancient dragon, great weapon, divine icon, lucky shield, great bow of elu, lucky charm
-1120
Commander, BSB ,master of Canreig Tower, 4 spells, great weapon, Dispel scroll, Druidism - 586
20 citizen spears, M,C - 300
20 citizen spears. M - 280
10 citizen archers - 180
5 elein reavers, bow - 190
5 elein reavers, bow - 190
sky sloop, sky reaper - 240
sky sloop, sky reaper - 240
14 queens guard, M - 412
5 knights of ryma , M, C - 380
5 knights of ryma , M, C - 380
4498
Pairingi zrobiliśmy losowo. Mi się wylosował bardzo dobry mirrror.

Zagrałem słabo, byłem wymęczony fizycznie i psychicznie. Jeszcze gorzej zagrali Francuzi i popłynęli do jaja z USA. Ale nie o tym. Zaczynamy grę, wygrywam rzut o stronę, myślę którą wybrać. Mija 15 sekund. Kolega woła sędziego i mówi "zgłaszam stalling". Patrzę na niego z niedowierzaniem i mówię "nie chcesz w ten sposób ze mną grać. Nie opłaca ci się to". Bitwa, kolega robi nieudolne wystawienia po czym nieudolną pierwszą turę. W pierwszej turze jego smok się rusza o 2.5" za daleko. Wołam sędziego, pytam się co to jest. On na to, że to jest "drobny błąd, zdarza się." oho. W swojej pierwszej koleś nic mi nie robi, w swojej pierwszej traci, i jak Bóg mi świadkiem nie ściemniam: 2x5 dragon princów, sky sloopę, 14 maidenek i fasta. Po prostu ruszył się sloopami pod szarżę lorda, 0 jakiejkolwiek kontry ustawił. Dragoni zabili dragonów i zoverrunovali w maidenki. Z tym fastem to jest dramat, bo on miał zdać panikę na 10 (od jego generała) od zbreakowanego oddziału, bo mój lord miał w niego overrun na 4. Ale oblał, to musiałem się lordem obrócić na kontrę smoka. Tura 2 tego rzezimieszka wygląda tak: rusza smoka na maxa pod łuki. Obraca się spearami i próbuje zagonić Knights of Ryma co mają 18" ruchu, nie bardzo mu to wychodzi. Moja tura 2ga i jest taka sytuacja. Smok. Szarża łukami jest z automatu. Szarża sloopem w tył z automatu. Szarża lordem w bok na rzut 4. Policzmy to: 1 szarża, 1 bsb, 1 banner, 1 szereg, 1 bok, 2 tył, w ranach pewnie remis. Czyli break na -7 na smoku. ucieczka? Tak ustawiona że auto za stołem. I w ten sposób doszedłem do decyzji, że opłaca mi się tą szarżę zrobić. Lord rzucił 1+1+2. W challengu ze smokiem poświęcam maga, bo i tak już nie mam dobrych czarów. Smok stoi. W drugim challnegu BSB. Smok stoi. Potem wreszcie dochodzi mój lord, auto-łamię smoka ale ten teraz ma ucieczkę taką, że zostaje na stole. Gonię sloopem, lordem, łucznikami. Nie dogoniłem. I takie mizianki, kulanki, koniec bitwy 9:11. I kolejna, trzecia, bardzo nieprzyjemna gra ze śmierdzącym użytkownikiem francuskiego.


Nawet z tym pechem powinno być z 13:7 dla mnie, tylko popełniłem szereg błędów podczas tej bitwy.

Tak czy siak, wygraliśmy.

Podsumowanie:
Złoto jest nasze. Francuzi nam wypolerowali berło. Niektórzy przegrali z godnością, oni nie.

Dziękuję, kolejnością się nie przejmujcie, poza pozycją nr 1 pisałem jak leci.

1. Mojej Żonie Justynie, bez Ciebie tego sukcesu by nie było, bardzo mi pomogłaś w pogodzeniu życia zawodowego i battlowego w okresie przygotowań do ETC. Bez Ciebie bym nie dał rady.
2. Środowisku za zaufanie jako selekcjoner. Wiem, że jestem barwną postacią. Tym niemniej każdy kto grał ze mną w drużynie wie, że serce mam dobre, tylko czasem narowisty jestem.
3. Wszystkim sparing partnerom dzięki którym mogłem się porządnie przygotować: przede wszystkim Kisielowi i Szmaji.
4. Shino. Za owocny wybór kadry. Udało nam się wspólnie merytorycznie wybrać kadrę.
5. Szaitis. Za zupełnie inne spojrzenie na wiele spraw, za opanowanie i spokój niczym u Kominiarza kładącego cegłówki.
6. Solo. Za bycie najlepszym team playerem, człowiekiem który zna swoje mocne i słabe strony, i bycie duszą towarzystwa.
7. Konradowi. Złote dziecko battla, widać że studiuje matematykę na kilometr. Młody, piękny, wykształcony, trochę nieokrzesany ale w jego żyłach płynie ogień. To już kolejna (chyba 3cia) drużynówka którą wygrałem z Konradem. Polecam tego allegrowicza.
8. Laik. Zawsze opanowany, zawsze potrafiący wyłożyć argumenty i zrozumieć argumenty drugiej strony.
9. Kalafior. Za pomoc z parowaniem i zawsze dowożenie wyników takie, jakie miały być, czy to 0 z dwarfami czy 20 z chłopcem ze snów.
10. Elvis. Bo dałeś radę, bo nie pękłeś, bo jesteś mistrzem świata.
11. Rince. Bo to moje nemezis jest. Wybuchowy jak ja za młodu. Brzydki jak ja teraz. Bystry jak zawsze. Byłeś najważniejszym graczem tej drużyny. Wszyscy czuli, że byli przez 3 dni napastowanie przez POTĘŻNEGO kołcza.
12. Janus. Za dowożenie punktów, za rozsądną grę, i za tyle odpałów ile nie mogę zliczyć.

Osobiście oceniam swój udział w tegorocznym ETC następująco:
Jako logistyk, selekcjoner i gracz jestem dumny. Były błędy we wszystkich dziedzinach, ale nie mam sobie nic do zarzucenia.
Jako cheerleader - nie wiem, na każdej drużynówce mam taki zwierzęcy magnetyzm. Jakoś nikt się nie kwapi do roli bycia motywowanym przez POTĘŻNEGO geja. Tzn. kołcza.
Jako pairingowiec jestem zadowolony. Zarówno z systemu parowania jak i z efektów. Mam w tym duże doświadczenie. Trzeba tylko dopracować system.
Jako kapitan - tu zawiodłem, mam zbyt dominującą osobowość która często jest źródłem konfliktów, nie powinienem reklamować całej drużyny. Nie zrozumcie mnie źle - ja sobie nie mam nic do zarzucenia i za każdą moją podjętą decyzją na ETC stoję murem. Tylko nie potrzebna jest do tego łatka kapitana.

pozdrawiam
Furion

ps. za rok też wygramy.
ps2. Dla czytających to Francuzów :* p&p L2P gg ez

Awatar użytkownika
Laik
Pan Spamu
Posty: 8782
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Laik »

Moja relacja z ETC 2017.



Co do mojej rozpiski – przez prawie cały sezon grałem na klocu spearmenów i dużym druidyźmie, na dość mocną zmianę zdecydowałem się końcem maja więc czasu na testowanie zbyt wiele nie miałem, czułem jenak moc w rozpisce. Dodatkowo wieczorem przed wysłaniem rozpisek miałem bardzo konstruktywną rozmowę z Furionem o wszystkich detalach rozpiski (jeszcze raz dzięki Jurek), z informacją na jakie armie mamy słabo i czy dałoby się zmienić coś w mojej rozpie w tym temacie – po krótkich przemyśleniach last minut zmieniłem jakieś 700 pkt w rozpisce i jak się okazało wszystkie zmiany były strzałem w dziesiątkę.



Finalnie wziąłem coś takiego:

2x2 Driady z 2 zaklęciami z divination

BSB way z hodą



2x5 glejd raidersów scorujących

8 driad

9 driad w skirmishu

13 łuków MC



8 tancerzy

Drzewo

5 sisterek z czempionem

2x3 hawki

2x9 wayów



Czyli w sumie po trochu wszystkiego – wziąłem większość jednostek z booka, nic nie było wymaksowane ale rozpiska miała fajny balans zarówno na przy wystawieniu jak i we wszystkich fazach.



Pierwsza bitwa – Luxemburg i VC na zombie dragonie, scenariusz 2 punkty

Rozpa to 2 mortisy, smok, 4 morgi, 2x5 wrajtów, zombie, szkielety, 2 nekro z DSem i stability

Przeciwnik szybko wystawił się cały i oddał mi zaczynanie. Liczyłem że magią i strzelaniem w turę ściągnę mortisa a później będzie już łatwiej. Niestety pomimo dobrych czarów rzuty w magii miałem tak dobre że przez całą grę mój przeciwnik nie musiał zużyć żadnego ze swoich arcanów, w strzelaniu szło mi równie dobrze – moment który mógł zmienić bitwę to moja magia i strzelanie w pierwszej turze – gdzie z D6 testów ASa zdał 2/3 savy, później 2/3 ASy od wayów i został na 2W – które wkrótce wyleczył. W ciągu gry smok z mortisami zepchnął mnie z jednego znacznika (5 jazdy nie dały rady wejść pod mortisy), drugi zajął zombimi, w CC też mi nie szło – oddałem straciłem 4 sisterki od 10 szkieletów, przegrałem CC o 1, uciekłem i się nie zebrałem. Scenariusz dla niego i lekko do tyłu z bitwy – 5:15, słaby początek turnieju, na szczęście chłopaki dali radę i zrobiliśmy 108.



Druga bitwa – Dania, Wilhelm Groefte, OK, 2 punkty

Klasyczne złożenie (trauma, 2 działa, 2 krowy, kowboj itd.) które miałem ograne ;) z Elivsem i Debelialem (dzięki chłopaki:) .

Przeciwnik wystawił się pierwszy po całym stole, ja wybrałem której flanki będę bronić, dodatkowo drzewo schowałem na środku przed działami. W pierwszej turze jego natarcie było trochę niemrawe – nie chciał wychodzić jedną krową na całe strzelanie i magię, czekał na resztę sił – w magii istotne było żebym z 5 kości rzucił 22 na dispella na kometę – udało się:).

W 2 turze wpadł kowbojem w tancerzy, tylko że chłopaki byli w lesie w 12” od generała i BSB – odwróciłem więc drzewo i wpadłem w jego bok, z czasem zabijając go z crush atacka. Sisterki, waye i magia ściągnęły jedną krowę i wbiły 3w drugiej (nie wychyliła się zza górki do końca bitwy),

W tym momencie przeciwnik widział że nie idzie mu w tej bitwie i rzucił z 5 kości kometę, - IFka, więc wpuściłem czar - mag nie wybuchł ale dostał połowę woundów i 19 hitów S6 w 5 ogrów – został więc na środku stołu, w lesie na 2W przed moją turą (wcześniej kiedy wszedł do lasu żartowałem że to zły pomysł z SE ;)) – oczywiście dostrzeliłem go wayami. Sama kometa zabiła 3 wayów i 6 łuków.

Grę miałem totalnie pod kontrolą, hawki ściągnęły 1 działo, drugie nie miało celu a wkrótce się zacięło na jakimś z dupy strzale, kości były po mojej stronie nie licząc 2 mournów (dostały banisha 6/6 savów na 5+ zdanych i zablokowali mi łuki idące na jeden punkt), nic to – zostały mi 2 jazdy – niestety 3 ironguci doszli na 16” w jedną z nich– z 5A elfów i 3 koni nie wbiłem żadnej rany, obrócili się, dostali szarżę 3 hawków ustawionych 2 na 1 – wbiłem 5W – o 1 za mało żeby zabić 2 ogry, przeciwnik z 6A wbił mi 5W w hawki (zabijając je na miejscu), obrócił się, zabił drugie hawki – wyszło że miał 2 oddziały na jednym z punktów więc ostatnią jazdę cofnąłem na drugi znacznik – w tym momencie musiałem w 6 turze dobić ogry i spanikować gnoblary – niestety te ostatnie zdały panikę więc zremisowałem scenariusz i skończyliśmy 15:5.

Cały zespół miał włączonego godmoda –zrobiliśmy 124 punkty (jak sam Duńczyk przyznał następnego dnia – ten mecz powinien trafić na pornhuba…)



Trzecia bitwa – DE, Włoski najemnik, Bułgaria

Znów 2 punkty, rozpiska z 2 klocami, 3 rydwanami, 3 bolcami, ołtarzem – nic czego musiałbym się obawiać.

Zacząłem, hawki już w 2 turze skasowały 2 bolce, egzeki ze strzelania topnieli jak śnieg na wiosnę – w końcu doszli w 12 w tancerzy, z ASem 4+, niestety i to nie pomogło – żaden nie zaatakował :), następnie tancerze obrócili się w stronę korsarzy i przyjęli ich po lekkim ostrzale przygotowawczym (co ważne ołtarz wyszarżował w poprzedniej turze w fasta…), sami korsarze mieli na sobie bagno z sisterek, masą skasowali mi tancerzy ale po CC zostało ich 4 i czarodziejka na ostatniej ranie na moją turę strzelania…

W międzyczasie drzewo kontrowało i szyszkowało rydwany a waye je powoli kasowali, sam ołtarz spadł z divinacji, hawki zgarnęły 3 bolca i kuszników, prosta, bardzo jednostronna bitwa, widać było że przeciwnik nie jest ograny na SE ja natomiast byłem na DE (dzięki Zeppelin:)) 20:0, zespół 107 więc mieliśmy 3x cap.



Czwarta bitwa – TK, Szwecja, 3 unity więc w końcu fajny scenariusz.

Rozpiska na około 80 strzałkach, dużych uszatkach 3 ziejących sfinksach (btw – na zdjęciach widzieliście same podstawki – były to jednak tylko dodatkowe podstawki używane kiedy fizycznie ciężko dostawić model, całą armie miał ślicznie zrobioną i spójną).

Idąc na piąchy na tą rozpę wyglądało to słabo, ale miałem plan na bitwę i dobry scenariusz. Przeciwnik wystawił się cały z po lewej stronie na 15 calu i zaczynał, wystawiłem więc całą armię >36 cali od niego co znaczyło że nic nie zrobi w pierwszej turze. Zdecydował się naprzeć całą armią, wrzucając obszarową popychaczkę, powtórzył napór w drugiej turze – ja się lekko cofałem jednocześnie skupiając ogień na jednym ze sfinksów na lewej flance (niestety zero 6 na wayach w 2 tury) i zajeżdżając jazdą na prawej. Bardzo mocno nacierał uszatkami (które później w ciągu całej gry zabiły 2 jednostki driad), postanowiłem że zrobię podwójne schodki z hawków i przemknę się bokiem drzewem –jak się okazało uszatki nie zdały redirecta więc musiał się solidnie skupić na jednych hawkach – które ściągnął 2 zianiami i całym strzelaniem, treemen najpierw zjadł carriony a później przyjął 2 sfinksy, w 3 fazy CC każdego ze sfinksów wprasował w ziemię crush attackiem (po drodze dodałem sisterki na bok jednego z nich, niestety nie rzuciłem nimi 5 na overruna w drugiego i w wyniku ostrzału spanikowały, mimo BSBka, nie zbierając się do końca gry, dodatkowo panikując 5 jazdy (zapomniałem że schowałem je za budynkiem (nie było ich widać z mojej strony - mój błąd))).

Po wymianie 2 sfinksy na 2W w drzewo treemen obrócił się i wszedł w CC gdzie ostatni hawk bił się z 6 łukami z architektem (unit wyznaczony do scenariusza). Oprócz drzewa MVP tej gry zostali glejd raidersi którzy przez 4 tury robili sobie wycieczkę krajoznawczą po stole objeżdżając cały pierrdolnik na środku stołu i w 5 turze wpadli w casket. Zabili go w turze przeciwnika co wyzwoliło wybuch który… zabił 4 tancerzy będących w CC z łukami – strata tych 4 tancerzy pozwoliła im ominąć odgięcie i wpaść razem z 2 glejdami w przód i bok szkieletów z hierofantą…



W sumie 16:4, drużyna dość solidnie – 89



W trzeci dzień wchodziliśmy z 12 punktami przewagi nad Francją i 32 nad kolejnym rywalem, co oznaczało że zwycięstwo rano zapewniało nam tytuł. Jak się okazało wieczorne ciężkie rozkminy nad paringami się opłaciły bo sparowani byliśmy świetnie – ja do dobrego paringu w komplecie dostałem też dobry scenariusz.



Piąta bitwa – BH, Francja, scenariusz 3 unity, wystawienie skos – przeciwnik wybrał stronę, ja wystawiłem się jako pierwszy i powiedziałem że zacznę, w tym momencie przeciwnik miał już pełną pieluchę sam wystawił się mocno z tyłu (Justyna wrzuciła zdjęcie po wystawieniu na FB), bitwa była moja – przeciwnik poświęcił 2 gorgony żeby kupić sobie czas, co ciekawe już w pierwszej turze dał mi mały prezent – 5 centaurów postanowiła zablokować vanguarda jednym hawkom – stwierdziłem więc że ja swojego nimi nie zrobię, nie będę niegrzeczny i wezmę co moje szarżując na 13 cali :).

Magię albo powstrzymywał albo rzucałem słabo (w 3 tury z magii w gortachy wbiłem 0w) – strzelanie dopasowało się poziomem do magii (a nawet las mu odsunąłem sprzed tych gortachów żeby nie miał covera – nie pomogło. Na koniec oblałem marsz z przerzutem dodatkowo oblałem głupotę i źle odgiąłem co w połączeniu z kolejnym fatalnym strzelaniem kosztowało mnie wayów z BSBkiem… W 4 turze w końcu zdjąłem te gortachy. Wtedy zaczęła się druga część gry - o scenariusz – on nie miał szans zabić nic, ja musiałem wyciągnąć 10 gorów zasłoniętych 12 minotaurami, zasłoniętych górką, obchodziłem go z 2 stron – z jednej waye i hawki, z drugiej hawki i sisterki, w końcu nie zdał paniki po strzelaniu (nie miał generała i BSBka). Pech z pierwszych 3 tur się odmienił w 6 turze kiedy drzewo zaszarżowało na 11” w tył 3 rydwanów z magiem i BSBkiem na rydwanach – w sumie to nie wiem czy bym doszedł bo Francuz oblał terror na 8 i mimo tego że miał >25 cali do krawędzi to duży footprint i dużo unitów po drodze oznaczało że tylko na 2x1 zostaje na stole – nie udało mu się i w ten sposób stracił 3 duże punkty

18:2, zespół znowu grał z włączonymi kodami – Francuzów złoiliśmy nawet bardziej niż Duńczyków bo 128 – w 5 bitwie na pierwszym stole – to była taka rzeź że na przyszły rok powinni się postarać o sponsora producenta maści „Vaseline intensive care” :D. Wygraliśmy wszystkie 8 gier w tym meczu.



Po 5 bitwie było pewne że wygraliśmy, wkradło się wielkie rozprężenie, po parowaniu znowu miałem bestie, tym razem na 2 brejtru – scenariusz wyrównany ale mecz dla mnie. Po raz pierwszy od kiedy gram w battla nie zagrałem bitwy – przyjąłem propozycje 15:5 (niestety kapitan Szwajcarów kazał swojemu zawodnikowi grać więc zagraliśmy taką szybką radosną bitwę w której mój treemen zaliczył kolejny skalp – przyjął beastmeńskiego lorda na świńskim rydwanie i wyjaśnił go z crush attacka :D (wcześniej 1w wbił sobie na bagnie jadąc we mnie).

MVP rozpy drzewo – w pierwszej bitwie na VCtak sobie ale później:

- na Danie zabiło kluczowego kowboja

- na Bułgarie zapewniało spokój z rydwanami

- na Szwecje skasowało 2 sfinksy i zrobiło scena

- na Francje wygoniło kadrę w 6 turze

- na Szwajcarie skasowało lorda na rydwanie



W sumie indywidualnie 89 punktów więc z wyniku jestem bardzo zadowolony – w ogóle cała drużyna robiła świetnie wyniki.

W moim przypadku z ETC do 3 razy sztuka się spełniło, w sumie tak jak pisałem w wywiadzie przed turniejem – ładne trofea sprawiają że chce się je zabrać do domu :).

Zespół był niesamowicie zmotywowany i głodny zwycięstwa, osiągnęliśmy bardzo ładny wynik – na szczęście zostawiliśmy sobie margines do poprawy na przyszły rok;)

Jeszcze raz dziękuje za doping – mam nadzieję że deklaracje powrotu które pojawiały się czy to na forum czy to na fb okażą się prawdziwe – patrząc na zgłoszenia z DMP szansa jest :).

Dziękuje zespołowi – team spirit był świetny – pamiętajcie o swoich czelendżach – szczególnie Szaitis – musisz ogarnąć tego stylistę bo nawet Hiszpanki od Ciebie uciekają :P.

Oczywiście wygraliśmy też tarcze (jak Szaitis nie zapomni jej wziąć to będzie na DMP) – parafrazując słowa Garego Linekera – bitewniaki to takie gry gdzie wielu facetów rzuca kostkami a na końcu wygrywają Polacy!
swieta_barbara pisze:Jesteś maszyna debelial, bez Ciebie to hobby dawno by umarło.

ODPOWIEDZ