Arena Śmierci(26)-Ruiny Sartosy

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Arena Śmierci(26)-Ruiny Sartosy

Post autor: Warlock »

Nad Sartosą wstawał kolejny ponury dzień. Słońce leniwie oświetlało wieże fortecy usytuowanej na szczycie klifu. Poniżej w porcie zaczynało się życie, coraz nowsze statki odbijały od brzegu, by wyruszyć w poszukiwaniu niewolników.
____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Niziołek Skuttenberg wygramolił się ze śmietnika. Ubrany był w podarte, bufiaste spodnie i równie zniszczoną koszulę. Przy pasie wisiał pęknięty sztylet. Na głowie miał bandanę i przepaskę na oku, co w jego opinii czyniło go bardziej groźnym. Jak co dzień priorytetem stało się zdobycie jedzenia, z tego powodu ruszył w stronę najbogatszej dzielnicy. Rozklekotane kramy ozdabiały liczne pallazzo jak grzyb ścianę. Ogrom paserów, sprzedawców niewolników i kupców sprzedających podejrzany towar, robił wrażenie na przyjezdnych. Jednak Skuttenberg nie robił tego pierwszy raz, toteż od razu wtopił się w tłum innych, równie podejrzanych osobników. Łup wydawał się łatwy, gruby kupiec sądząc po ubiorze z Arabii był zajęty rozmową z korsarzem o rozwalonej gębie. Czekając na odpowiedni moment, niziołek złapał kiść daktyli i spróbował uciec w tłum, lecz poczuł, że nie może się poruszyć.
- Chędorzeni magowie!
____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Skuttenberg wleczony, był krętą ścieżką przez dwóch rosłych tileańskich najemników. Choć wleczenie to za dużo powiedziane, gdyż trzymany pod ręce majtał nogami w powietrzu. Droga prowadziła do zamku. Ilość gnijących trupów przed zamkiem napawała go przekonaniem, że hrabia jest w złym humorze. Wnętrze komnat wystrojem przypominało kulturę Sylwanii. Hrabia - blady, wysoki mężczyzna z przerośniętymi kłami. Siedział pośrodku sali na tronie mierząc niziołka zimnym spojrzeniem, przy jego boku stał ów Arab szczerząc szereg złotych zębów.
____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
-Zostałem złapany za niewinność!
- Morda w kubeł!
- warknął strażnik
- Uznaję Cię za winnego dokonanego przez Ciebie czynu i skazuję Cię na śmierć przez...
- Zaczekaj Hrabio - powiedział Ahmed - Mam lepszy pomysł - tu znów ukazał swoją kolekcję złotego uzębienia. Zaczął szeptać coś Hrabiemu do ucha. Ten również się uśmiechnął.
- Dostaniesz 10 razów i wypuścimy Cię. - Maluch ujrzał błysk w jego oku
____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Zdjęto worek z jego głowy. Niziołek rozejrzał się uważnie. Znajdował się w pobliskich ruinach. Szkieletach budynków wszelkich ras. Na jedynej ocalałej ścianie najbliższego domu był plakat odnośnie jakiejś areny. Poniżej widniał napis "Krasnale to kozojeby". Kurdupel ujrzał skrawek lasu na horyzoncie. Począł biec na obolałych nogach. Kiedy był na skraju uśmiechnął się promiennie. Ten uśmiech został mu na zawsze. Śmierć z kuszy nie boli. Nie, gdy trafia cię w potylicę...
- Ja wam dam kozojeby! - powiedział krasnolud i oparł kuszę na ramieniu.
- Arena rozpoczęta - uśmiechnął się Ahmed i poszedł zapisywać przyjezdnych...
____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Witam na kolejnej odsłonie już słynnej Areny Śmierci!
Uczestnictwo w Arenie Śmierci wymaga określonych informacji o danym śmiałku, który gotów jest walczyć na śmierć i życie z wieloma przedziwnymi i egzotycznymi wrogami:

-Imię postaci
-Informacje dotyczące tego, kim jest Twój Bohater-(dla przykładu, Dark Elf Noble, Empire Captain)
-Broń lub bronie, którą wybieramy z listy oręża.
-Zbroja lub jej brak.
-Ekwipunek, wybierany z listy Ekwipunku.
-Umiejętności specjalne, wybierane z sekcji Umiejętności.
-Historia Postaci, tj. jak i dlaczego znalazła się na Arenie Śmierci.
-Mutacja(jeśli dotyczy).

Każdej postaci przysługuje wybór jednego typu oręża(walka dwoma brońmy liczy się jako jeden wybór), jednej Zbroi( z wyjątkiem Tarczy i Hełmu, które możemy wybrać dodatkowo, nie wykorzystując limitu zbroi), jednej Umiejętności Specjalnej i jednego Ekwipunku.
Jedynie postacie,które mogą używać Magii to Książęta Grobowców,Kapłani i Heroldowie Tzeentcha.


Zasady dodatkowe:

Umiejętności przynależne do rasy są respektowane na tej Arenie z jednym wyjątkiem w postaci zasady Armed to da Theef, której specyfika utrudniała by sprawne prowadzenie walk. Jako rekompensata Bohaterowie, którzy posiadali tą umiejętność, mogą wybrać dodatkową Umiejętność Specjalną.
-Skinki, Skaveński Wódz, Gnoblar Choncho, Ludzie maści wszelakiej(Imperium, Najemnicy, Słudzy Pani Jeziora , Dzierżyciel Ikony, Gobliny, Krasnolud Kultu Zabójców posiadają dodatkową Umiejętność Specjalną oraz bonusowy Ekwipunek.
-Zabójcy Skaveńscy i Druchii nie mogą nosić zbroi cięższych niż lekka.
-Saurusi-Weterani, Grobowi Książęta i Asrai nie mogą nosić zbroi cięższych niż średnia.
-Death Hag nie nosi zbroi cięższej niż lekka.
-Ogry oraz Minotaury posiadają jedynie jedną Umiejętność Specjalną lub Ekwipunek.
-Krasnoludzki Zabójca nie może mieć żadnej zbroi.
-Branchwraithy(nie odważę się słowa tego tłumaczyć..Upiór Borów? Drzew? Litości.) nie używają broni ani zbroi ani ekwipunku.Posiadają za to 3 umiejętności do wyboru.
-Demony w postaci Heroldów dopuszczone, lecz nie mogą wybierać broni oraz ekwipunku. Rekompensuje im to możność wyboru jednej Mutacji oraz jednej Umiejętności Specjalnej. Posiadają tożsamy z rodzajem Demona oręż:
Khorne- Piekielne Ostrze(Dwuręczny Miecz)
Nurgle-Korbacz Dwuręczny
Slaanesh- Bicz
Tzeentch-Kostur
-Gnoblary z bazy zyskują umiejętność Niesamowite Szczęście.
-Wojownicy Chaosu i Zwierzoludzie mogą miast ekwipunku, wybrać jedną mutację dostępną z sekcji Mutacje.

Oręż:

(każda postać posiada domyślnie małą, poręczną broń jednoręczną vide szytlet,pałka etc., nie wykorzystującą limitu wyboru z sekcji oręża).
Brak Broni+ Kastety
Pazury bitewne( tylko asassini)
Sztylet
Krótki miecz
Długi miecz
Rapier
Topór
Włócznia(jednorącz)
Młot
Młot białych wilków(tylko rycerze białego wilka-imperium)
Korbacz
Maczuga
Czoppa(tylko orki)
Katana
Wakizashi
Gwiazda zaranna
Bicz
Bastard(jednoręczny)
Miecz Dwuręczny
Topór Dwuręczny
Cep Bojowy
Proca(jeno niziołki)
Kusza pistoletowa( Tylko Mroczne Elfy i Łowcy Czarownic)
Plujka (jeno skinki)
Noże do rzucania
Pistolet ( jeno Skaveńscy Wodzowie, Kapitanowie i Inżynierowie Imperium, Krasnoludy, Najemnicy)
Para pistoletów (jeno Skaveńscy Wodzowie, Kapitanowie i Inżynierowie Imperium, Krasnoludy, Najemnicy)
Miecz Podwójny
Topór Podwójny
Kula Fanatyka( jeno Goblińscy Fanatycy)
Łuk Krótki
Łuk Długi


Zbroje:

Brak takowej
Lekka zbroja
Średnia zbroja
Ciężka zbroja
Pełna Zbroja Płytowa (jeno Imperium)
Zbroja z Ilthimaru(jeno wysokie Elfy)
Zbroja z Gromrilu( jeno Krasnoludy zwykłe)
Zbroja Chaosu( jeno Wywyższeni Wybrańcy i Krasnoludy Chaosu)
Tarcza:
-Puklerz(pozwala walczyć przy użyciu dwóch broni)
-Tarcza Średnia
-Tarcza Ciężka
-Hełm:
-Lekki( tudzież czapka, kawał szmaty, zapewniający minimalną ochronę)
-Średni(Łuskowy, Stożkowy etc.)
-Ciężki(Garnczkowy etc.)


Ekwipunek:

Amulet Trzykrotnie Błogosławionej Miedzi
Pierścień Protekcji
Święty Oręż
Bomby Zapalające
Paraliżująca Toksyna
Bugman XXXXXXX(jeno Krasnoludy- reszta zachlała by się na śmierć)
Obręcz Szybkości
Eliksir refleksu
Eliksir odurzający
Eliksir mutagenny
Eliksir zdrowia
Eliksir siły
Eliksir precyzji
Eliksir odporności
Grzybek kapelusznik (tylko nocny goblin)
Święta/Nieświęta Ikona
Korzeń wielkiego dębu( jeno Asrai i Branchwraithy )
Lwi płaszcz (jeno high elfy)
Okular z górskiego szkła (jeno krasnoludy)
Obsydianowe wykończenie broni
Wampiryczny Oręż
Mięso trolla ( jeno gobliny)
Mistrzowska zbroja
Mistrzowska broń
Płaszcz z morskiego smoka (jeno Druchi)
Księga Tajemnic( każdy z wyjątkiem Krasnoludów)
Personalna Księga Krzywd (jeno Krasnoludy)
Żałobne Ostrze
Płonąca broń
Piekielny proch
Przeklęta broń
Runiczny Oręż( jeno Krasnoludy i Norsmeni)
Stymulant
Trucizna Jadowa
Trucizna Czarny lotos
Trucizna Mantikory
Usypiacz
Woda Święcona
Wyostrzenie broni
Ząbkowane Ostrze
Eksperymentalna Broń( jeno Skaveni, Krasnoludzcy Inżynierowie i Członkowie Kolegium Inżynieryjnego z Nuln- Pozwala pobrać jedną eksperymentalną broń z listy poniżej):
-Personalna Hochlandzka Eksperymentalna Rusznica( jeno Ludzie)
-Krasnoludzka Niezadowna Strzelba( jeno Krasnoludy)
-Mini-Miotacz Spaczo-Płomienia( jeno Skaveni)

Specjalne Umiejętności:


Niekontrolowany Szał
Onieśmielający
Wytrawny Demagog
Wirujący Atak
Błogosławiony przez Panią (jeno Bretończycy)
Honor i Cnota( jeno Bretończycy i Kapitanowie Imperium)
Defensywny Styl Walki
Ofensywny Styl Walki
Szaleńczy Styl Walki
Błogosławiony przez Duchy Lasu( jeno Asrai i Branchwraith'y)
Wytrawny Taktyk
Mistrz Oręża
Obrońca Pokrzywdzonych
Kensai(jeno Najemnik, pochodzący ze Wschodu)
Nie jedno widział w swym życiu
Celne Ciosy
Mistrz Fechtunku
Nieprawdopodobne Szczęście
Tarczownik(wymagana tarcza)
Wilk Morski
Sadysta
Wytrzymały
Dekapitator
Błyskawiczny Blok
Sprawny Kontratak
Tysiącletnie Wyszkolenie( jeno Elfy maści wszelakiej i Dawi)
Fanatyzm
Wszechwiedzący
Zguba Demonów
Skłonności Masochistyczne
Zguba Śmiertelnych( jeno Nieumarli)
Łaska Bogów
Błyskawiczny Unik
Niezwykle Silny
Wytrwały Niczym Góra
Rasista
Starożytny Władca( jeno Wampiry i Książęta Grobowców)
Zabójcza Klątwa( jeno Książęta Grobowców)
Dłoń Losu
Intrygant
Kontakty z Półświatkiem
Syn Słońca, Brat Księżyca
Opętanie
Łowca Czarownic( jeno Ludzie)
Nemesis Nieumarłych( jeno Ludzie)
Gladiator
Niewrażliwy na Ból
Sokole Oko
Mistrz Sztuk Czarnoksięskich( jeno Heroldowie Tzeentcha)
Wampirza Linia Krwi(jeno Wampiry):
-Necrarch
-Krwawy Smok
-Lahmia
-Strigoi
-Von Carstein

Mutacje:
Obrzydliwie Opasły
Śluzowate Ciało
Dodatkowe Kończyny
Podmieniec
Spaczona Wola
Zwierzęce Kończyny
Trująca Krew
Pasożytniczy Bliźniak
Podwojenie
Mechanoid
Psychopatyczna Mizantropia
Płomienne Ciało
Potężne Rogi
Macki
Bestia o Tysiącach Oczu
Likantropia
Żywiciel Tysiąca Plag
Odurzające Piżmo
Kły Jadowe
Oblicze Demona
Wywrócony na Wierzch
Przerażające Aparycje
Ognisty Dech
Nienaturalny Refleks
Pożeracz Dusz

Piętna Chaosu (w ramach umiejętności) :
Piętno Khorna
Piętno Nurgla
Piętno Tzeentcha
Piętno Slaanesha
Piętno Zuvassina
Piętno Necoho

Limit miejsc:16.



1.) Venien Dager szlachcic z Hag Graef (Master DE)
Broń: dwa długie miecze
Zbroja: Cięzka + Hełm Ciężki
Ekiwipunek: Paraliżująca Toksyna
Cecha:Mistrz Oręża

2.)-Venerius Zgnilec.
-Wywyższony czempion Pana Rozkładu.
-Walczy Morgenszternem. Gwiazda zaranna z haczykowato zakrzywionymi kolcami, dodatkowo rozszarpująca ciało ofiary.
-Cieżka zbroja chaosu. Pokryta wszelkiego rodzaju nalotem, śluzem, krwią, śliną i potem, miejscami i trucizną, bądź żrącym kwasem. Towarzyszy jej odkryta łepka z "chustą" wykonaną z kolczugi i jednym, zakrzywionym jelenim rogiem wystającym gdzieś z boku. Do tego ciężka, migdałowa tarcza. Wszystko zielone, niczym zgnilizna.
-Umiejętność: Niewrażliwy na ból. Ciało Veneriusa jest tak bogato pokryte wrzodami, dodatkowymi kawałkami mięsa, zgnilizną i niezagojonymi nigdy ranami, że zdaje się nie odczuwać bólu. Kiedyś jakiś wygłodniały ork w szale wygryzł mu kawał nogi. Syn Pana rozkładu i brat Wielkich Nieczystych nie poczuł nic, za to ork został zmiażdżony jednym celnym ciosem.
-Mutacja: Pasożytniczy bliźniak. Wyrasta z szyi Veneriusa, w miejscu pozbawionym stalowego połączenia obojczyka z naramiennikiem. Przypomina niemal drugą głowę Veneriusa i zawsze jego niby-twarz wykrzywia błazeński uśmiech i przeraźliwy śmiech. Nie ma określonego kształtu, ale można powiedzieć, że ma trochę swojej woli. Zwierzęcej i brudnej, ale zawsze swojej.

3.) Imię postaci: Nepthyshiel Anavari
Rasa: Dark Elf Master
Broń: Bicz (kolczaste, zbudowane na bazie cienkiego łańcucha narzędzie mordu), Sztylet
Zbroja: Średnia zbroja, Hełm lekki (srebrna obręcz)
Ekwipunek: Ząbkowane Ostrze (zarówno bicz jak i sztylet)
Umiejętność specjalna: Skłonności Masochistyczne

4.) Imię: Lament ( DoW Captain)
Broń: dwa topory ( piły do kości :) )
Zbroja: Ciężka, puklerz, Ciężki hełm ( zasłona twarzy przypomina teatralną maskę tragedii)
Ekwipunek: Piekielny proch, ząbkowane ostrza
Umiejętności: Dekapitator, Sadysta

5.) Imię : Dargri z Klanu Tkających w Stali
Postać : Krasnoludzki Tan
Broń : Topór podwójny (Jeśli można to zamiast drugiego ostrza kolec, jeżeli to coś zmieni :) )
Zbroja : Gromrilowa zbroja, hełm ciężki, ciężka tarcza
Ekwipunek : Runiczny Oręż
Umiejętności : Tysiącletnie wyszkolenie

6.) Quetzalcouatl`Cthulhu
Saurus Weteran
Broń:Miecz Podwójny wykonany z obsydianu
Zbroja:Średnia
Ekwipunek:Obsydianowe wykończenie broni
Umiejętności:Dekapitator

7.) Buka wielki

Herald Nurgla
Broń- Korbacz dwuręczny
zbroja-średnia ( zasłania się swoimi własnymi wnętrznościami całymi pokrytymi śluzem, krwią i guzami.)
Umiejętność-Sadysta
Mutacja-Wywrócony na wierzch

8.) Thel'Sulfur
Wywyższony Wybraniec Nieistniejących Tworów Ludzkiej Ciemnoty( w rzeczywistości sługa Tego, Który Nie Istnieje- Boga Chaosu Necoho).
Broń: Dwa Długie Miecze(tj, cztery- dwa dla każdego z braci)
Zbroja:Pancerz Chaosu oraz Ciężki Hełm....tak właściwiex2
Mutacja: Podwojenie.
Umiejętność: Piętno Necoho.

9.)Nocny Łowca - Asasyn DE
Broń - Kusza pistoletowa + Kusza pistoletowa + Sztylet
Pancerz - Lekka Zbroja + Lekki Hełm
Ekwipunek - Płaszcz z morskiego smoka
Specjalna Umiejętność - Sokole Oko

10.) Imie: Akali
rasa: Dark Elf
klasa: Assasin
broń: 2 sztylety
umiejętności:Unik
ekwipunek: Trucizna Manticory

11.) Brynn Gromowe Ramię, Dwarf doomseeker.

-Zbroja:
Nie ma, tylko jaskrawopomarańczowa, zmierzwiona broda i czub.
-Umiejętności:
Dekapitator
Błyskawiczny unik
-Ekwipunek:
Wódka "Kislevskaja smaczna 74%". Ma cały zapas w postaci sporej kraty. Traktować jak Eliksir zdrowia.
Runiczna broń (WR Druzgocącego ciosu, Runa ognia)
-Broń:
Ostrza toporów na łańcuchu (Podwójny topór)

12.) Durgrim Niezwyciężony, Krasnoludzki Zabójca
Broń:Topór dwuręczny
Zbroja: Brak, jeno proste lniane spodnie.
Ekwipunek: Eliksir zdrowia, Runiczny Oręż
Umiejętność: Sprawny Kontratak, Błyskawiczny Unik


13.) Farirrlan, bretoński chłop
Broń: długi łuk oraz krótki miecz
Zbroja: lekka (skórzany płaszcz nabijany ćwiekami) oraz mała tarcza na głowie kaptur z tego płaszcza.
Ekwipunek: jako myśliwy i wychowanek puszczy Farirrlan posiada wiedzę jak wytwarzać Paraliżująca toksynęw której macza swoje strzały oraz ostrze przed każdą wymagającą walka oraz eliksir refleksu który kiedyś dostał od pustelnika dla którego wykonał kilka zadań
Umiejętność specjalna: Farirrlan wykształcił w sobie ogromną wytrzymałość podczas swojego wygnania ale nie tylko to pozwoliło mu się utrzymać przy życiu, wiele zawdzięcza po prostu swojemu Nieprawdopodobnemu szczęściu

14.) Reynald de Rousillon, bretoński wędrowny rycerz

uzbrojenie: dwuręczny miecz (bretoński, nieco krótszy od imperialnego greatsworda), puginał (rycerska mizerykordia)
zbroja: ciężka (pełna kolcza uzupełniona płytowymi elementami, typowa dla Bretończyków), ciężki hełm (garnczkowy), na zbroi herbowa szata - lewa połowa w biało-błękitną szachownicę, na prawej połowie wspięty złoty lew w czarnym polu (szata bez wpływu na walkę)
ekwipunek: wyostrzona broń, pierścień protekcji (pierścień ze szmaragdem od matki, nie wie o jego właściwościach)
umiejętności: błogosławiony przez Panią, Celne Ciosy

15.) Imię: Gianni (DoW Captain)
Broń: Rapier, para pistoletów
Uzbrojenie: Średnia zbroja, średni tileański hełm,
Ekwipunek: Mistrzowska zbroja, Pierścień Potencji
Umiejętności: Mistrz Fechtunku, Błyskawiczny unik

16.) Badruk Czaszkomiażdżyciel - Czarny Ork
Ostatnio zmieniony 1 lis 2010, o 14:35 przez Warlock, łącznie zmieniany 6 razy.
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
Tullaris
Masakrator
Posty: 2180
Lokalizacja: Solec nad Wisłą

Post autor: Tullaris »

Estaliskie miasteczko na południowej stronie półwyspu właśnie miało zasnąć. Rybacy zwijali swoje sieci, kupcy powoli składali swój towar, a matki nawoływały dzieci do tego aby powróciły już do domów. Wszyscy oni nie mieli świadomości, że są obserwowani i że nie długo ich los będzie przesądzony. Pośród wąskich uliczek przekradała się grupa Cieni z Naggaroth, która została wysłana na zwiad aby ocenić siły przeciwnika i uderzyć na nie z zaskoczenia, otwierając reszcie sił drogę do miasta.
Słońce już dawno chowało się za falami oceanu, a niebo rozświetlały gwiazdy, noc była bezchmurna, ale i bezksiężycowa, więc ciemność ogarniała miasto. Młody strażnik właśnie objął wartę pry ratuszu, a już miał chęć położyć się spać. Jego myśli powędrowały ku urodziwej córce rzeźnika która wczoraj dziś się do niego zalotnie uśmiechała i z którą miał nadzieje spędzić wkródce chwile. Wtem dostrzegł, że w jego kierunku zbliża się jakiś nieznajomy.
- Stój, straż miejska – powiedział
- Spokojnie – odpowiedział nieznajomy- Chciałem się tylko o coś zapytać-
- O co – Zapytał się młody strażnik, a za jego plecami pojawił się jego starszy kolega zaciekawiony tym z jaki to nieznajomym rozmawia jego podopieczny.
- Czy wiecie- Nieznajomy spojrzał się również na starszego strażnika- czym różnią się ludzie od Mrocznych Elfów-
Na to pytanie obaj zdębieli myśląc, że mają przed sobą jakiegoś wariata, albo pijaka. Młody chciał już go zawijać do aresztu, gdy nagle usłyszał za sobą chrzęst. Odwrócił się i nagle ujrzał podobną postać do tej która stała przed nim, wbijającą sztylet w podstawę czaszki jego starszego kumpla. Już miał mu ruszyć na pomoc, gdy usłyszał.
- Tym, że ludzie rzucają słowami a my sztyletami- Młody strażnik spojrzał się znów przed siebie, ale niewiele już zobaczył gdyż rzucony sztylet przebił mu gardło.
Dwa cienie szybko ukryły ciała i ruszyły na szczyt wieży ratusza, tam dały znać siłą które były na morzu, że czas atakować.
W tym samym czasie inny strażnik stojący przy bramie miejskiej usłyszał jakiś podejrzany dźwięk i podszedł w stronę stojącej obok komórki zobaczyć co to. Nagle z ciemności wleciał bełt który ugodził go w gardło, drugi strażnik zginął w podobny sposób. Cienie pomknęły na szczyt wierzy, aby otworzyć bramę.
Venien Dager młody ale bardzo ambitny szlachcić z Hag Graef stał na czubie łodzi która mieściła w srodku 50 zbrojnych Mrocznych Elfów, właśnie zobaczył sygnał, że droga jest czysta i mogą zaczynać, Cienie już były w mieście Korsarze właśnie dobijali się do brzegu, czas na główne siły.
Kapitan Ernesto Del Vega spał sobie smacznie. Dawniej zawadiacki dowódca okrętu, mistrz fechtunku, łamacz niewieścich serc, dziś zamożny komendant straży miejskiej. Ze snu wyrwał go młody kapral który wpadł strasznie zdenerwowany.
- Kapitanie, kapitanie- Krzyczał
-Czego chcesz- powiedział Del Vera- Nie widzisz, że śpię.
-Panie Kapitanie- wydyszał zziajany kapral- przed chwilą znaleziono zwłoki jednego z naszych, były staranie zamaskowane, gdyby nie kot który zaczął nadgryzać martwe ciało nigdy byśmy go nie znaleźli.
- I z tego powodu mnie budzisz-warknął kapitan- Niech się tym zajmie któryś z sierżantów-
-Jest jeszcze coś- Odpowiedział kapral, a następnie wyjął bełt Mrocznych Elfów. Kapitan spojrzał, a następnie skierował zdenerwowany wzrok na kaprala i rzekł
-Ogłoś alarm, szykujemy się do walki, oni tu są-
Venien prowadził swój oddział pośród płonącego miasta. Nie wszystko poszło po jego myśli nie udało się zaskoczyć obrońców i zmobilizowali się oni do walki. Wszystko jednak było na daremno, jego grupa miała już taką przewagę, że nie mogli przegrać. Świadczyło o tym truchło sierżanta strażników miejskich który myśląc, że wygra ruszył przeciwko Venienowi. Fakt był dobrym wojownikiem, ale ze szlachcicem z Hag Graef nie mógł się równać. Dager zobaczył jak na ryne wchodzą kolejne grupy muszkieterów i pikinierów. Cóż skończą jak poprzednie wystrzelane przez czające się na dachach cienie lub atakujących na flankach korsarzy. Do akcji wkroczył jeden z regimentów włóczników lecz został odparty przez pikinierów. Venien zobaczył, że tym regimentem nie dowodzi żaden sierżant tylko widząc po bogatym zdobieniu na broni i rynsztunku uzbrojony w rapier i lewak dowódca obrony miasta. Uśmiechnął się śmierć tego człowieka w pojedynku z nim oznaczać będzie ostateczne załamanie morale obrońców.
Kapitan Ernesto Del Vera przeszył rapierem kolejnego mrocznego elfa, odparli atak tego regimentu, lecz kolejne nadchodziły. Dowódca wiedział, że choć zdołał poderwać mieszkańców do obrony to ich położenie jest ciężkie. Najgorsze było to, że jego ludzie byli dziesiątkowani przez strzelców ukrytych na dachach którym nie mógł nic zrobić. Wtem zobaczył, że na czele zmierzającego ku nim regimentu stoi Mroczny Elf uzbrojony w dwa długie miecze. Widział, że wydaje on rozkazy nie tylko swojemu oddziałowi ale i pozostałym. Widać więc było, że jest dowódcą, jeśli zostanie zabity to może to odwrócić losy bitwy. Del Vera nie myśląc więcej ruszył przed siebie.
Dwaj wojownicy starli się w morderczym pojedynku. Nastąpiła szybka wymiana ciosów, pchnięcie za pchnięcie cięcie za cięcie. Venien musiał przyznać, że jego przeciwnik posiada doskonałe umiejętności, ale to go nawet cieszyło, im trudniejszy przeciwnik tym większa dwuma z jego pokonania. Del Vera wiedział, że ma przed sobą doskonałego fechmistrza i musi być bardzo uważny, nie może sobie pozwolić na najmniejszy błąd. Sądził jednak, że da radę go pokonać. Nagle dała o sobie znać szybkość z jaką poruszał się rapier. Broń kapitana wyminęła ostrze szlachcica Druchii i trafiła go w pierś. Na szczęście ostrze ześlizgnęło się po zbroi. Del Vera kontynuował jednak atak i zranił lewakiem szlachcica w ramię niestety, sam nie pozostał bez szwanku bowiem ostrze elfiego miecza zraniło go w udo. Nie przejął się jednak tym i dalej atakował. Stwierdził jednak, że ma problemy z poruszaniem się. Venien widząc to uśmiechnął się, gdyż jego klingi były naznaczone trucizną. Przystąpił więc do morderczego ataku zmuszając Estaliczyka do obrony. Sparaliżowany Del Vera nie mógł się długo opierać i w końcu zrobił błąd. Jedna klinga przecięła mu gardło, a druga wbiła się w serce.
Wraz ze śmiercią kapitana straży opór obrońców osłabł i całe miasto znalazło się pod kontrolą Druchii. Ci którzy przetrwali zostali zapędzeni na łodzie które zabrały ich na statek. Jakiś czas później Venien stał na pokładzie „Potępionego” wraz z jego kapitanem Cregiem.
- Wasza lordowska mość- powiedział kapitan choć myli się bardzo, bo Vienien był daleko w kolejce do odziedziczenia tytułu. – Nasze ładownie są przeładowane sugerował bym zawinięcie do jakiegoś portu i pozbycia się części ładunku, wtedy powrócimy do Naggaroth bezpiecznej. Czasem lepiej jest przywieść miniej niewolników, a więcej złota. Niedaleko jest Sartosa, tam sprzedamy ich z zyskiem.
Vienien zmierzył Kapitana wzrokiem, z nieukrywaną wyższością. Miał marne zdanie na temat Korsarzy gdyż uważał ich za nieokrzesanych prostaków. W słowach tego tu tkwiła jakaś mądrość.
- W sumie to nie jest zły pomysł, Kapitanie obierzcie kurs na Sartose.

Venien Dager szlachcic z Hag Graef (Master DE)
Broń: dwa długie miecze
Zbroja: Cięzka + Hełm Ciężki
Ekiwipunek: Paraliżująca Toksyna
Cecha:Mistrz Oręża
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

-Venerius Zgnilec.
-Wywyższony czempion Pana Rozkładu.
-Walczy Morgenszternem. Gwiazda zaranna z haczykowato zakrzywionymi kolcami, dodatkowo rozszarpująca ciało ofiary.
-Cieżka zbroja chaosu. Pokryta wszelkiego rodzaju nalotem, śluzem, krwią, śliną i potem, miejscami i trucizną, bądź żrącym kwasem. Towarzyszy jej odkryta łepka z "chustą" wykonaną z kolczugi i jednym, zakrzywionym jelenim rogiem wystającym gdzieś z boku. Do tego ciężka, migdałowa tarcza. Wszystko zielone, niczym zgnilizna.
-Umiejętność: Niewrażliwy na ból. Ciało Veneriusa jest tak bogato pokryte wrzodami, dodatkowymi kawałkami mięsa, zgnilizną i niezagojonymi nigdy ranami, że zdaje się nie odczuwać bólu. Kiedyś jakiś wygłodniały ork w szale wygryzł mu kawał nogi. Syn Pana rozkładu i brat Wielkich Nieczystych nie poczuł nic, za to ork został zmiażdżony jednym celnym ciosem.
-Mutacja: Pasożytniczy bliźniak. Wyrasta z szyi Veneriusa, w miejscu pozbawionym stalowego połączenia obojczyka z naramiennikiem. Przypomina niemal drugą głowę Veneriusa i zawsze jego niby-twarz wykrzywia błazeński uśmiech i przeraźliwy śmiech. Nie ma określonego kształtu, ale można powiedzieć, że ma trochę swojej woli. Zwierzęcej i brudnej, ale zawsze swojej.

Po kilku tygodniach leżenie obudził się. Było mu dane. Wokół walały się setki chaośnickich trupów, których mała inwazja, odparta została bardzo krwawo. Po raz kolejny. Od tych kilku tygodni właśnie, wszyscy myśleli, że jest trupem. Wszak stęchlizną śmierdziało tu od wszystkich po równo. Dziwnym jednak trafem, każdy kto odważył się zajrzeć do tego pobojowiska, czy to w poszukiwaniu specyficznego drewna, rośliny, czy też by ograbić trupy, ginął marnie. Zazwyczaj obgryzany przez pasożyta na szyi Veneriusa, cały czas, w przeciwieństwie do niego, przytomnej.
A gdy obudził się i on, z głodu aż ugryzł swojego bliźniaka. -Arghbfrghghghgh..!- Zapluło go drugie ja. Przynajmniej było żywe. Jego ukochane zwierzątko...
Ledwie się obudził, to wstał. Ledwie wstał, to ruszył, niepogodzony z porażką i nieprzyzwyczajony do stania w miejscu. Nie wiedział już gdzie jest, nie miał towarzystwa, więc w radości z niemego przemijania, prowadził wesołą "konwersację" z jedynym towarzyszem.
Właściwie to on niewele mówił. Więcej pluł i się śmiał.

Podróż trwała tydzień. Przez ten tydzień, w otoczonej muchami głowie rodziły się różne myśli. Co zrobić? Zanim oczywiście wróci w radosne objęcia śmierci. Zanim całkowicie strawi go wszelkie, piękne w swym przemijaniu, robactwo. Oho! Coś na horyzoncie. Zbieranina. Pełno ciał do zamordowania, pełno wojowników... ale cóż to? Ork i Krasnolud w jednym miejscu i zabić się nie próbują! Druchii i Ci z Ulthuanu... Tutaj musi dziać się coś niezwykłego.

Gdy już zapisał się na arenę, wiedział jaki ma plan. Gnijac i opadajac w bezdenną stęchliznę, będzie zabijał kolejnych wrogów na arenie. Zabierze ze sobą tyle zarażonych nim samym ciał, ile tylko da radę.
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6355

Post autor: Naviedzony »

Imię postaci: Nepthyshiel Anavari
Rasa: Dark Elf Master
Broń: Bicz (kolczaste, zbudowane na bazie cienkiego łańcucha narzędzie mordu), Sztylet
Zbroja: Średnia zbroja, Hełm lekki (srebrna obręcz)
Ekwipunek: Ząbkowane Ostrze (zarówno bicz jak i sztylet)
Umiejętność specjalna: Skłonności Masochistyczne

Historia Postaci:
Nepthyshiel z rodu Anavari urodziła się w Har Ganeth, mieście egzekutorów i elfich wiedźm. Wywodzi się z tych ostatnich i to w ich szeregi wstąpiła, by doskonalić swe umiejętności walki, które w jej mniemaniu miały przynieść jej należną pozycję i związane z nią przywileje. Nepthyshiel nigdy nie było dość dość wiedzy i umiejętności, a jej pracowitość i oddanie szybko zaskarbiły sobie uznanie i zazdrość wielu innych wiedźm.

Wszystko zmieniło się, gdy Nepthyshiel wzięła udział w dzikiej, euforycznej uczcie wyprawionej nad ciałami ulthuańskich jeńców po zwycięstwie, do którego walnie się przyczyniła. Razem z towarzyszkami radowała się mordem, tańcząc nad zmasakrowanymi zwłokami, a jej piękne nagie ciało pokrywały warstwy parującej krwi. Dzika ekstaza, wyuzdanie wielu bezgwiezdnych nocy i bestialstwa, których się dopuściła na zawsze odmieniły jej umysł. Nepthyshiel zapomniała, w jakim celu szkoli swe smukłe ciało i zatraciła się w hedonizmie, poszukując coraz bardziej perwersyjnych dróg do spełnienia. Opuściła Har Ganeth i dołączyła do załogi korsarzy, wyprawiających się daleko poza granice jej ojczyzny.

Na Czarnej Arce, Nepthyshiel spotkała jednak elfa równie okrutnego co ona sama, kapitana statku, o imieniu Rilyth Taar. Taar widział w nowym członku załogi zagrożenie dla swej pozycji, ale nie mógł przezwyciężyć pożądania, które czuł ku Nepthyshiel. By nie dać się omamić pięknem elfki, Rilyth Taar starał się zniszczyć jej urodę z lubością torturując rozkrzyżowaną Nethyshiel na oczach całej załogi. Jego kolczasty bicz zostawiał więc na jej zwinnym ciele głębokie rany, a on sam szalał z nienawiści i żądzy, nie mając pojęcia, że zdeprawowana elfka czerpie masochistyczną przyjemność z bycia poniżaną i maltretowaną.

W końcu jednak uległ swojej żądzy i odtąd stał się powolnym narzędziem w rękach Nepthyshiel. Po pewnym czasie elfka doprowadziła do oskarżenia Rilyth Taara o zdradę i przejęła władzę na Arce. Bicz, którego ślady nadal znaczyły jej skórę stał się wtedy jej własnością i od tamtej pory użyła go niezliczoną ilość razy. Intryga jednak wyszła na jaw i Nepthyshiel salwowała się przed zemstą załogi ucieczką na stały ląd, trafiając przypadkiem w pobliże Sartosy.

Stalowy bicz, którego ponura sława zdążyła już dotrzeć do wielu portów w całym Starym Świecie, miała oczywiście ze sobą. Uzależniona od przyjemności cielesnych, poszukując ofiar, dzięki którym mogłaby zaspokoić swoje wyuzdane żądze przybyła, by wziąć udział w Arenie.

Awatar użytkownika
Cresus
Mudżahedin
Posty: 304

Post autor: Cresus »

Imię: Lament ( DoW Captain)
Broń: dwa topory ( piły do kości :) )
Zbroja: Ciężka, puklerz, Ciężki hełm ( zasłona twarzy przypomina teatralną maskę tragedii)
Ekwipunek: Piekielny proch, ząbkowane ostrza
Umiejętności: Dekapitator, Sadysta

Zdarza mia się płakać
nad tymi których było mi rozpłatać,
bo wielu chciało dosięgnąć mej doskonałości,
lecz żaden tak nie ciął ni mięsa, ni kości.

Zaczynał jako uliczny zabójca. Od początku przeświadczony o swej misji. Wybić zarazę toczącą ten świat, zabijać tych po których i tak nikt nie będzie tęsknił. Od zabijaki kryjącego się w cieniach miasta do pana bandy harcowników. Nadal wierząc że to najlepsza droga do celu. Aż zobaczył ohydę wojny. A że zabijąc z ukrycia nie róźnił się wiele od swych ofiar, postanowił jawnie pełnić swe powołanie. Lecz każda rozumna istota zrozumie w końcu bezsens takich przekonań. Więc nie pozostało mu nic innego tylko...
Lament. Bo inaczej trwać nie umiał niż zabijać w imię snu z przeszłości która powoli zdawała się być kłamstwem. Tylko że teraz - dla Pani fortuny. A jak inaczej mógł zabić swe wątpliwości, niż na arenie śmierci? Miejscu chwały, sławy, pieniędzy i usprawiedliwienia dla samobójców.


ehh dawno nie było mnie na BP :P
Obrazek
SZARŻAAA!!!
new steggie has super huge multi fire high strength big blowguns

Awatar użytkownika
Mongrim
Mudżahedin
Posty: 211
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Mongrim »

- Taaak... Byli tutaj, całkiem niedawno. - rzekł sam do siebie opancerzony od stóp do głów w błyszczący pancerz Krasnolud, wstając znad sterty śmieci. Był w ruinach dawnej twierdzy jego rasy, w Karaku Osiem Szczytów. Spojrzał na okrąg usypany z piasku, imitacje trybun, śmieci, fekalia i puste butelki. Na pozostałości po Arenie Śmierci.
- Spóźniłem się zaledwie o dwa dni. Gdzie są teraz?
Usłyszał cichy trzask po swojej prawej stronie i z szybkością, która przeczyła jego gabarytom rzucił się w stronę beczki zza której usłyszał odgłos. Kiedy tylko do niej dotarł, okutym butem roztrzaskał ją, a za nią ujrzał.. przerażonego niziołka. Równie przerażonego, co skacowanego - pomyślał Dargri. Niewiele myśląc sięgnął po halflinga opancerzoną dłonią.
- Gdzie oni są!? - Ryknął w twarz niziołkowi.
- G... g...
- Gigant?!
- Go...go..
- Gobliny?! Tak myślałem, skurwysyny!
- Gorzałki, panie..
Dargri zamilkł w pół słowa.. Nie wierzył w to co słyszy.. Ten mały przepił wydarzenie, dla którego Dargri podróżował trzy tygodnie, opuścił rodzinę i pokonał tyle niebezpieczeństw. A on to przepił...
- Dostaniesz. Gdzie teraz jest Arena?
Niziołek odzyskał całkowicie przytomność na wzmiankę o wódce. Był już w tym stadium upodlenia, gdzie nic innego prócz alkoholu go nie obchodziło.
- Satoa..dr..drogi panie..
- Sartosa chyba, ścierwo.
- T.. Tak..
Żwir i piasek, które zalegały w porcie Sartosy chrzęszczały kiedy szedł po nich opancerzony, uzbrojony Krasnolud. Portowe dziwki, tragarze, złodzieje i wszelski śmieć tego świata nie zauważyło nawet przybysza. Ale i on ich nie zauważył. Myślami był na Arenie.
- Tyle dni, tyle czasu.. I jestem wreszcie. Wreszcie!!! - Wykrzyczał ostatnie słowa Dargri, podnosząc w górę swój topór. Przybył po chwałę i bogactwo, i wyjedzie z nimi, lub zginie próbując.

Imię : Dargri z Klanu Tkających w Stali
Postać : Krasnoludzki Tan
Broń : Topór podwójny (Jeśli można to zamiast drugiego ostrza kolec, jeżeli to coś zmieni :) )
Zbroja : Gromrilowa zbroja, hełm ciężki, ciężka tarcza
Ekwipunek : Runiczny Oręż
Umiejętności : Tysiącletnie wyszkolenie

Awatar użytkownika
Tullaris
Masakrator
Posty: 2180
Lokalizacja: Solec nad Wisłą

Post autor: Tullaris »

Venien przechadzał się po porcie pełen pogardy dla ludzi i przedstawicieli innych ras które mijał. Najchętniej wrócił by już na statek ale należało dobić interes. Wtem jego uwagę zwróciło ogłoszenie stojące na słupie nieopodal. Niezbyt dobrze znał tutejszy język, ale z tego co zrozumiał to chodziło o jakieś zawody, walkę aż do śmierci. To podobało się młodemu szlachcicowi, może dobrą rozrywką będzie wypatroszenie paru plebiuszy z niższych ras zanim powróci do Naggaroth.

No to 5 już jest :) , zapisywać się zapisywać :P .
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."

Awatar użytkownika
Morghur
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 146

Post autor: Morghur »

Quetzalcouatl`Cthulhu
Saurus Weteran

Broń:Miecz Podwójny wykonany z obsydianu
Zbroja:Średnia
Ekwipunek:Obsydianowe wykończenie broni
Umiejętności:Dekapitator
Historia:Quetzalcouatl`Cthulhu urodził się w Huatl, prawdopodobnie najważniejszym mieście jaszczuroludzi. Nie wyróżniał się niczym od swych braci, jednak w przeciwieństwie do nich nadal żyje. Nie jest on także jakimś wielkim wojownikiem.
Wszystko zaczęło się dawno temu, około 200 lat temu. Wtedy z lęgu urodził się przeciętny saurus, ani specjalnie duży, ani specjalnie silny. Przydzielono go do jednego północnych patroli, co już jest wielkim nieszczęściem dla takiego delikwenta. Jednak mimo wielu potyczek z druchii nasz bohater wciąż żył. Aż pewnego ranka, patrol bohatera został zaatakowany przez znaczne siły najeźdźców. Mimo odważnej postawy zostali zmasakrowani.No, może nie wszyscy, gdyż Quetzalcouatl`Cthulhu zdołał uciec. Korzystając z okazji, skoczył na jednego z agresorów, rozgryzł mu gardło, a potem rzucił nim w dwójkę biegnących na niego druchii. Mimo iż uciekał najszybciej jak tylko mógł, powoli tracił siły. Na szczęście zobaczył zrujnowaną świątynię, do której pobiegł. Na ołtarzu na środku obiektu znajdował się dziwny podwójny miecz wykonany w całości z obsydianu. Cały był pokryty w złocie, i w dziwnych symbolach, których zrozumienie znacznie przekraczało możliwości umysłowe saurusa. Pytanie tylko, na cholerę mu ten miecz, jak wrogowie się zbliżali, na dodatek było ich około 20, a Quetzalcouatl`Cthulhu sam. Nie mógł uciekać, o nie. Jak ma zginąć, to przynajmniej z honorem. Rzucił swym toporkiem w jednego z nich, jednak elf dążył zasłonić się tarczą. Po chwili chwycił miecz, który wydawał mu się niebywale lekki jak na taką broń. Chwycił mocniej i zaszarżował na dwóch najbliższych wrogów. Po chwili poczuł ból, jednak głowy przeciwników spadły z szyj. Mimo bólu walczył z wielką zaciekłością. Po chwili nie miał już sił blokować draichów 2 przeciwników.Nie miał ani sił, ani umiejętności. Na dodatek reszta była już blisko. Oczy mu się powoli zamykały, wiedział, że za maksymalnie parę uderzeń nie sparuje ciosu. Mimo tego stał dalej. Coś się jednak zmieniło, ostrze jakby odżyło. Czuł jak broń sama kieruje jego rękami. Dużo sekund nie minęło, a jego przeciwnicy legli martwi na ziemię. Krwawa posoka pokryła schody świątyni, po których chwilę później stoczyły się głowy przeciwników. Po schodach tych powoli zszedł saurus, reszta druchii zobaczywszy to była nieźle zszokowana. Niemniej, dalej był to samotny saurus przeciwko wielu wrogom, a jego szanse były mierne. Quetzalcouatl`Cthulhu nie czekał. Czuł, jak święta energia kieruje jego rękami i nie czuł już zmęczenia. wbiegł we wrogów a skutki były katastrofalne dla wrogów, bynajmniej. Nikt nie przeżył z elfów, cała 20 leżała teraz martwa, ale ta energia odleciała. Saurusowi ciężko było ustać na nogach i po chwili przewrócił się bezładnie. Lekkie ostrze już takie nie było. Chciał je wypuścić z rąk, ale nie potrafił. Po chwili zasnął...
Lecz nie był to zwykły sen, o nie. Poczuł się błogo, widział to, co jest daleko poza wyobrażeniem najmądrzejszych ludzi. Widział bogów, Wielkich Przedwiecznych, Boga Węża, Taala, Ulryka, Sigmara, i wielu innych. Wśród nich byli ohydni bogowie chaosu, wtedy wizja zakończyła się. Saurus nie rozumiał nic z tego, jego mały rozum nie jest w stanie rozumieć tego, co to było. Zresztą nikt nie jest, a ogromna część ludzi pewnie by popadła w szaleństwo. Rozmyślając tak długo nad znaczeniem tego wizji, chciał dokładniej przyglądnąć się temu mieczu. Mając go dość, postanowił go wyrzucić, jednak nie był w stanie. Coś mu kazało go zostawić, a saurus nie mógł wygrać z tym wewnętrznym ''rozkazem''. Nie wrócił jednak do Huatl, coś pchało go na południowo-wschodnie wybrzeże,więc tam też się udał. Aż dotarł do Skegii, wioski Norsmenów. Nikt nie ma pojęcia po co,tylko Quetzalcouatl`Cthulhu to wie. Reakcja norsmenów była natychmiastowa i chyba oczywista, zareagowali ''nieco'' nerwowo. Kilku z nich zaatakowało saurusa, jednak dzierżąc ów potężny i tajemniczy oręż nikt nie dorównał mu. Głowy wrogów potoczyły się w stronę wodza wioski. Zakazał on ataku i popatrzył się on na Quetzalcouatl`Cthulhu. Saurus również to uczynił, i pokazał na jeden ze statków. Wódz zrozumiał i zgodził się. Przez nikogo nie zatrzymywany saurus wszedł na jeden ze statek, i słuchając w głowie tajemniczego głosu popłynął do Sartosy. Wprawdzie wielu przezornych strażników próbowało go zatrzymać, jednak to już nie był zwykły saurus. Od czasu potyczki w ruinach świątyni był niepowstrzymany. Zostawiając wiele martwych ciał za sobą udał się w stronę areny, po co nikt nie wie.
Ostatnio zmieniony 30 paź 2010, o 00:28 przez Morghur, łącznie zmieniany 1 raz.
[CENTER]Obrazek[/CENTER]

Awatar użytkownika
Morti
Mudżahedin
Posty: 345
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Morti »

Buka wielki

Herald Nurgla

Broń- Korbacz dwuręczny
zbroja-średnia ( zasłania się swoimi własnymi wnętrznościami całymi pokrytymi śluzem, krwią i guzami.)
Umiejętność-Sadysta
Mutacja-Wywrócony na wierzch


Buka był po prostu górą mięsa skleconego ze soba czym popadnie i gdzie popadnie. Nie był zbyt inteligentny. Jego celem było pochłaniać swoich wrogów. Nigdy nie zabijał swoich wrogów ,a wchłaniał ich w swoje ciało ,gdy ci byli już słabi i łatwo poddawali się jego woli. Gdy atakował swe ofiary te zwykle nie ruszały się z obrzydzenia, strachu i zdziwenia ,gdyż nie często na drogą zagradza im wielka kupa mięsa ,która wymachuje wielkim korbaczem ,trzymanym , prócz ręką, jelitem. Cóż innego można czuć gdy zbliżają sie chodzące flaki ,a z ciałą wypadają fragmenty wnętrzności ,a pomiędzy tym wszstkim gdzieś widoczna jest na w pół przegniła głowa, jakiegoś nieszczęsnika wchłoniętego wcześniej. Buka otrzymał wiele mutacji od pana rozkładu za czyny ,które dokonał. I tak wędrował przez swiat coraz bardziej powiększając się ,więc nic dziwnego ze gdy wpadł na pomysł walki na arenie był już wielkości ogra. Musiał pożerać ,gdyż bez tego rozsypałby się. I tak złożył podpis ,a okoliczni przechodznie wymiotując oddalali się jak najprędzej.

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

No ludzie, zapisywać się :wink:. Wszak jeszcze nie ma połowy.
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

Śmierć w Starym Świecie ma wiele postaci. Być takową może zdradziecka strzałą, posłana przez bezwzględnych wyrzutów społeczeństwa, pokryty rdzą i plugastwem topór zwierzoczłeka, zakrzywiony sztylet wrażony w plecy w jednym z ciemnych zaułków miast. Oczywiście, możliwości jest jeszcze wiele. Choroby, brak higieny osobistej, gwałtowne zmiany pogody, nieumiejętna polityka władz i pazerność możnych zbierają największe żniwo wśród ludu Imperium. Dopiero podczas szeroko pojętej "wojny" zaczyna robić się ciekawiej. Głupota generałów, rażące błędy taktyczne i niskie morale armii nie należą do najbardziej spektakularnych źródeł zgonów. O wiele bardziej egzotyczne są wybuchy "niezawodnej" maszynerii rodem z Nuln, pożarcie przez jakąś przeklętą przez bogów bestię, wykrwawienie się na polu bitwy, tudzież naczelny zabójca tzw. "bohaterów"- kretynizm i brawura.
Trup w czasie wojny ścieli się gęsto, to niewątpliwe. Od czas do czasu, na stosach zmasakrowanych ciał prosty lud postrzega glorię zwycięstwa. Tak, gorzkiego, okupionego przerażającymi stratami, lecz będącego takowym.

Czymże jest jednak zwycięstwo z wrogiem, którego nie sposób ostatecznie pokonać?

Ciemność od dawna czai się w zakamarkach ludzkiej duszy. Jest wszak częścią natury istot myślących. Pazerna jest zaś nielitościwie, żądna dominacji. Ów, który już jej uległ, nie wyzwoli się jej uścisku do końca żywota swego. Choć czymże jest życie, jak nie jednym z etapów ewolucji, jakiej poddawane są istoty starego świata. Transformacja z niebytu w istotę żywą, sfinalizowana powrotem do stanu pierwotnego- nicości, jest faktem z którym polemizować nawet nie warto.

Wszystko płynie.
Permanentna metamorfoza rzeczywistości odbywa się z każdą chwilą.
Ludzkość wszak niedawno opuściła cuchnące lepianki, by budować swe miasta.
By gromadzić potęgę o jakiej marzyła.
By stawić opór Tym, Przed Którymi uciec nie można.
By sławić imię Świętego Sigmara, założyciela Imperium, wyniesionego na niebiosa.
Doprawdy?

Kłamstwa!
Sigmar nie mógł bogiem się stać!
Ludzkość rozwija się, lecz bez większego planu, kierując się partykularnymi interesami!
Głupotą jest wszak wierzyć w to, co seplenią ignoranci w świątyniach żałosnych pseudo-bóstw!
Chwileczkę.

Wszak bogów-
-Nie ma!

Jest jeno Potęga! Ambicja! I Umysł, dokonujący projekcji transcendentalnych kretynizmów, jakimi są rzekomo "wszechmocne" i "nieodgadnione" byty.
Oni istnieją tylko dzięki Nam!
I przestaną również istnieć.
Dzięki nam!

Ludzkość zatraciła się w ignorancji.
Prowadzona przez "Przewodników duchowych", znawców prawideł rządzących światem tym, ku zagładzie zmierza.
Zegar wieków tyka.
Tik....tok.....tik...tok
Ile czasu zostało ci, żałosna zbieranino owiec?
Czy nie czas najwyższy zmienić pasterza?

Zapiski Herr Thullmara, prof. Uniwersytetu w Altdorfie, Arcydziekana Wydziału Nauk Społecznych i Dziejów Ludzkości
Spalonego, nota bene, 2 lata temu.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Słońce nieśmiało wyłaniało się zza granicy morza, rozświetlając złocistymi promieniami wybrzeże. Stada mew zerwały się jak na rozkaz i ruszyły na polowanie. Szykował się piękny dzień. Delikatny, letni wietrzyk poruszał listkami drzew. Wiało ze wschodu. Pojedyncza chmurka leniwie sunęła po nieboskłonie, kierując się ku zachodowi.
Droga w kierunku Sartossy byłą zatłoczona. Karawana za karawaną poruszała się wolno w kierunku okrytego "złą" sławą miasta, powszechnie uznawanego za kolebkę wszelakiej maści piractwa na morzach Starego Świata.
Traktem tym podążała też pewna osobistość.
Cholernie dziwna osobistość.

-Dziś dzionek piękny, ciepły i ponętny!
-Prawdę mówisz bracie, lecz czemuś taki smętny?

-Imbecyli wiele bracie, więcej już ich nie macie?!
-Wszak jesteśmy na trakcie!

Dwie, okryte ciemnymi, porwanymi płaszczami sięgającymi do ziemi i ciągnącymi się dobre pół metra za, szły raźnym krokiem, wymijając karawanę za karawaną.
Lica ich skryte były, lecz uważny obserwator dostrzegłby zarys kolców, błyszczących metalicznie w promieniach słońca. Tłum, na swoje niebywałe szczęście, ignorował chichoczących podróżnych. Z pewnym wyjątkiem.

Śniady mężczyzna, odziany w ciemną, skórzaną zbroję, zastąpił drogę dwóm jegomościom. Uśmiechnął się nieszczerze i splunął pod siebie.
-No no no! Kogo my tu mamy?
Dwie postacie stanęły i zachichotały nerwowo.
-Dobra, trafiony zatopiony!-syknął mężczyzna i machnął ręką. Po chwili znaleźli się przy nim dwaj podobnie ubrani miejscowi.
-Słuchajta no! Drogi niebezpieczne są tera a ja, znaczy się my, oferujemy wam "bezpieczne" dotarcie do Sartossy.
-Za cenę niewygórowaną. Znaczy się, wszystko to, co macie!

Dwaj jegomoście spojrzeli na siebie i wybuchli śmiechem:
-Głupi ten wszak!
-Może oszczędzić by go tak?
-Po co? Nikt nie będzie płakał po jego stracie!
-Racja bracie!
Mężczyzna nie zobaczył nawet ostrza miecza, które wbiło mu się w środek twarzy.
Zadrżał spazmatycznie i padł na ziemię. Jego kompani wrzasnęli i rzucili się do ucieczki.
To wszystko trwało dosłownie chwilę.

Dwaj bracie spojrzeli na siebie i zaśmiali się histerycznie.

Kim dokładnie jest Thel'Sulfur?
Przekazy ksiąg nie udzielają nam tutaj odpowiedzi. Domniemywać możemy, iż niegdyś był człowiekiem.
W Imperium pojawił się podczas Burzy Chaosu, to pewne. Rzekomo przybył z Pustkowi. Charakterystyczny Pancerz Chaosu pokrywa jego ciało, rogaty hełm jest nad wyraz typowy. Wojownik Mrocznych Potęg zatem?
Niekoniecznie.
Po pierwsze, żadne symbole nie pokrywają jego zbroi. Nie wymawia imienia żadnego z Wielkiej Czwórki. Ba! Jedyne, co wykrzykuje, to bluźnierstwa pod adresem bogów. Wszystkich razem i każdego z osobna.
Zresztą, nie jest nawet jedną i tą samą osobą.
Widzicie, jego imię składa się z dwóch członów. To nie jest przypadek, o nie! W rzeczywistości to dwaj bracia, mogący w dowolnej chwili podzielić ciało wojownika na dwa, samodzielne byty.
Najgorsze jest jednak ich szaleństwo.
Widzą świat pełen ignorantów, służących wyimaginowanym fantasmagoriom, jakim są bogowie.
-Czas to zmienić bracie!
-Zegary Świata, "tykajcie"!

Po co przybyli na Arenę? To pytanie pozostawię bez odpowiedzi.

Thel'Sulfur
Wywyższony Wybraniec Nieistniejących Tworów Ludzkiej Ciemnoty( w rzeczywistości sługa Tego, Który Nie Istnieje- Boga Chaosu Necoho).
Broń: Dwa Długie Miecze(tj, cztery- dwa dla każdego z braci)
Zbroja:Pancerz Chaosu oraz Ciężki Hełm....tak właściwiex2
Mutacja: Podwojenie.
Umiejętność: Piętno Necoho.

:wink:
Ostatnio zmieniony 29 paź 2010, o 19:27 przez Varinastari, łącznie zmieniany 1 raz.

LucasJan
Warzywo
Posty: 12

Post autor: LucasJan »

Nocny Łowca - Asasyn DE
Broń - Kusza pistoletowa + Kusza pistoletowa + Sztylet
Pancerz - Lekka Zbroja + Lekki Hełm
Ekwipunek - Płaszcz z morskiego smoka
Specjalna Umiejętność - Sokole Oko
Historia - Od urodzenia szkolony w sztuce zabijania. Chęć sprawdzenia się w walce przyprowadziła go aż na arenę. Preferuję wykańczać wroga na dystans i jedynie dobić go gdy dotrze do niego ledwo żywy. Znany z tego, że podróżuje od jednego Imperialnego miasta do drugiego, mając romansy z okolicznymi hrabinami.

Awatar użytkownika
Tullaris
Masakrator
Posty: 2180
Lokalizacja: Solec nad Wisłą

Post autor: Tullaris »

Dawać dawać, jeszcze trochę brakuje. Dziwne teraz nie ma wamiprów :roll: , za to sporo chaośników, no i po raz pierwszy są hyba 3 DE na raz.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."

Awatar użytkownika
GarG
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3946
Lokalizacja: Przy 7 szkielecie skręć w prawo

Post autor: GarG »

Imie: Akali
rasa: Dark Elf
klasa: Assasin
broń: 2 sztylety
umiejętności:Unik
ekwipunek: Trucizna Manticory

Akali tropi tego psi syna juz od dawna, zdrajca który pozostawil ją na pastwe mistrzów miecza będzie na tej arenie. Tak ale on go teraz dorwie! I posmakuje jej ostrza w trzewiach!

( sory za tak krotko ale nie mam czasu ani weny )
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ? :)
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3445
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Brynn Gromowe Ramię, Dwarf doomseeker.

-Zbroja:
Nie ma, tylko jaskrawopomarańczowa, zmierzwiona broda i czub.
-Umiejętności:
Dekapitator
Błyskawiczny unik
-Ekwipunek:
Wódka "Kislevskaja smaczna 74%". Ma cały zapas w postaci sporej kraty. Traktować jak Eliksir zdrowia.
Runiczna broń (WR Druzgocącego ciosu, Runa ognia)
-Broń:
Ostrza toporów na łańcuchu (Podwójny topór)

Muzyczka na wejście: http://www.youtube.com/watch?v=n2LpvmrJBXg

Historia:

Tan Brynn i jego oddział długobrodych strażników zostali oddelegowani do eskorty kolumny transportującej nowe muszkiety i działa oraz broń i amunicję do nich. Sprzęt ten miał zostać dostarczony do jednej z krasnoludzkich wartowni granicznych w Górach Czarnych. Podróż odbywała się bez zbędnych komplikacji, po prawdzie było zbyt spokojnie nic ich nie atakowało, odkąd tylko wyruszyli z Twierdzy Rogu. Gdy kolumna miała już około dwóch godzin drogi do uszu krasnoludów dotarły odległe hałasy, jakby wystrzały i szczęk oręża. Rzeczywiście, wkrótce okazało się, że fort do którego mieli dostarczyć ładunek jest atakowany przez zielonoskórych! Brynn nakazał przygotować się swoim długobrodym do walki jak również wydać pozostałym broń palną i przygotować działa walki.
Gdy orki i gobliny zorientowało się, że pojawiły się posiłki krasnoludów natychmiast posłały część swoich wojowników do walki z konwojem.
Dzikusy ciągle pogrążały się w kłótniach dając krasnoludom dodatkowy czas na ostrzał. Suche trzaski muszkietów, którym co jakiś czas towarzyszyły głuche wystrzały z dział kładły mostem zbliżających się pomału zielonoskórych i wyrywały krwawe bruzdy w ich kłębiących się szeregach.
Kiedy w końcu doszło do walki wręcz, weterani zaczęli szatkować niezdarne stwory. Tan, odpaliwszy niesłychanie grube cygaro mocniej chwycił topór i rzucił się w wir walki. Brynn wywijał swym toporzyskiem na lewo i prawo masowo kładąc orków, jacy znaleźli się w zasięgu. Natomiast uderzenia zielonoskórych odbijały się od mocarnego, a zarazem kapiącego od złota i klejnotów pancerza. Wtem Brynn rzucił się w kłębowisko wrogów i walnął jednego z orków toporem w nogę powalając go i dobił ciosem w łeb, który rozprysnął się wokoło, wydobył dwulufowy pistolet, strzelił kolejnemu prosto w pysk, a następnego rąbnął toporem w tułów, wskoczył za plecy i zastrzelił. Po chwili Brynn błyskawicznie wycofał się za towarzyszy, rąbiąc przy tym orka, by przeładować broń.
Mimo, że w krasnoludy walczyły dzielnie, napierający zielonoskórzy zaczęli zdobywać przewagę. Kiedy było już pewne, że orki stłamszą ostatni opór, Brynn rzucił się w kierunku wozów z prochem. Zdołał jakoś wyrąbać sobie doń drogę, rozpuknął beczkę, i odskoczył rzucając niedopałek cygara w ładunek. Krasnolud chlasnął toporem najbliższego orka, w mgnieniu oka zasłaniając się wielkim mięśniakiem od wybuchu.
http://www.youtube.com/watch?v=EePk5UWtH9Y
Gigantyczna eksplozja powaliła krasnoluda na ziemię, w około latały kawałki żelastwa, drewna i orków. Brynn, nim stracił przytomność pomyślał: "Co za hańba!"
Gromrilowy pancerz i ork ochroniły jednak krasnoluda przed rozsmarowaniem (co jednak nie dotyczyło orków). Gdy Brynn ocknął się, była już noc. Spojrzał na swój pancerz, by stwierdzić, że jest w opłakanym stanie i nie ma sensu go naprawiać. Zrzucił z siebie potrzaskane blachy, po czym wstał żeby się rozejrzeć. Dookoła rozciągał się widok typowy dla krajobrazu po zwycięstwie: wszędzie pobici wojacy, walająca się broń. Okazało się również, że fort został zrujnowany. Brynn postanowił przeszukać gruzy. Znalazł tam głównie bezużyteczne rupiecie, jednak pośród nich jego uwagę zwróciła dziwna broń. Były to dwa ostrza toporów na łańcuchu. Pokryte zawłym grawerunkiem i wysadzane wielkimi szmaragdami, osadzonymi w złotych gniazdach...

Około stu lat później:
Z zamieci śnieżnej wyłoniła się mocarna, krępa sylwetka. Jaskrawopomarańczowy czub chwiał się na porywistym wietrze, a broda w tym samym kolorze powiewała dziko. Brynn zmienił się nie do poznania. Oprócz nowego stylu uczesania, zyskał okrutne blizny, świadectwo niezliczonych walk, stoczonych przez herosa. Wtem do uszu krasnoluda dotarł ryk. Doświadczenie podpowiedziało mu, że to górski troll. Brynn bez wahania ruszył więc w kierunku, z którego doszedł dźwięk. Wywijając swoją bronią natychmiast trafiał raz po raz, gdy pędzące z zawrotną prędkością ostrza ze świstem trafiały w stwora. Raz po raz od trolla odlatywały odrąbane kończyny i sikała jucha dalej, niż było widać. Wywołane przez broń wiry powietrza utworzyły malownicze zawirowania z płatków śniegu. Krasnolud ryczał, rąbiąc trolla, jednak twarde było to bydlę. Na miejsca odciętych kończyn natychmiast wyrastały nowe. W końcu jednak Brynn prześliznął się między nogami trolla, wbił mu ostrze w górną część pleców, podciągnął i jednym celnym ciosem odrąbał łeb, co zaowocowało wysoką fontanną juchy. Kamienny troll pobiegał jeszcze trochę, jak groteskowa kura bez głowy, po czym przewrócił się i zdechł. Brynn otarł sobie twarz, splunął i ziewnął, podczas gdy ostrza z sykiem zgłębiły się w śniegu. To już któryś z wielu przeciwników, którego pokonał bez draśnięcia. Z resztą o tych przeciwników było coraz trudniej, ponieważ na sam jego widok nawet najgłupsze squigi uciekały w popłochu. Prawdę mówiąc było to bez znaczenia, bo i zawsze dopadał każdego. Po prostu, jak uciekali, ginęli zmęczeni, jeśli nie to ginęli zanim się zmęczyli.
Zrezygnowany krasnolud wyciągnął cygaro i odpalił je, po czym poszedł przed siebie.

Brynn krążył więc po Starym Świecie, likwidując każde plugastwo, na jakie się natknął. W ten sposób zawędrował do Erengradu w Kislevie, gdzie podczas pobytu w knajpie dowiedział się, że na drugim końcu kontynentu, w Sartozie, ma być organizowana Arena - specyficzne wydarzenie, podczas którego najlepsi wojownicy mogli zmierzyć się ze sobą w pojedynkach, organizowanych oczywiście ku uciesze gawiedzi, entuzjastycznie pochrupującej orzeszki podczas oglądania walk, której nadal nie dość było przemocy, w tym rozdzieranym ciągłymi konfliktami i kryzysami świecie, rządzonym przez wyjątkowo walniętych watażków.
Nie zastanawiając się długo, Brynn kupił kratę miejscowego specjału, znanego jako okowita, co niektórzy tłumaczyli jako "woda życia", czyli po prostu wódka. To akurat była "Kislevskaja smaczna 74%", jedna z tańszych, ale Brynnowi zasmakowała. Tak zaopatrzony poszedł do portu i wsiadł na najbliższy statek do Sartosy.

Podróż minęła spokojnie, nie licząc kilku morskich potworów zabitych przez Brynna i jednego zabłąkanego statku Druchii, którego załoga została zlikwidowana tuż po rozpoczęciu abordażu.
Sama Sartosa okazała się nad wyraz szemranym miejscem, w którym szalały ciągłe walki pomiędzy klanami piratów i kartelami narkotykowymi oraz tymi, co łudzili się, że kiedyś da się tu zaprowadzić porządek. Brynn bez trudu wywalczył sobie drogę do kanciapy, w której siedział jeden z organizatorów, znacząc swoją ścieżkę stertami porąbanych drobno napastników, którzy usiłowali go jeszcze chwilę temu zaatakować. Po dotarciu na miejsce, krasnolud zgłosił swój udział i poszedł na piwko, cygaro i orzeszki.

-Taa...- pomyślał Brynn, gdy zobaczył listę - same mięczaki, co myślą, że żądzą, jakieś śmierdziele i elfy, już nie takich się chlastało... O, zaraz, co to?! Krasnoludy? Jak mi z którymś z nich ustawią walkę, to wsadzę temu kto to zrobił sprężynę hydrauliczną w dupę i będę kręcił, aż nie odszczeka! A jak nie, to urwę mu łeb i nasram do szyi. O tak jak temu niziołkowatemu małemu złodziejowi, który dobiera mi się do sakwy. - Rzeczywiście, nim rzezimieszek się zorientował jego głowa poszybowała wysoko nad miastem i wylądowała koło trzepaka na jakimś brudnym podwórku, dwie przecznice dalej. Z oficyny natychmiast wyskoczył podrostek i krzyknął:
-Eee! Chopaki! Nowa piłka!

Tymczasem Brynn właśnie zastanawiał się, jak utrzymać truchło w pozycji umożliwiającej realizację drugiej części planu.
-Eee... Chrzanić to. - pomyślał i poszedł przejąć władzę na dzielni, względnie spacyfikować miasto.

PS. Warlock, przewidujesz miksturki za opowiadanie?
Ostatnio zmieniony 30 paź 2010, o 10:22 przez Klafuti, łącznie zmieniany 3 razy.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Durgrim Niezwyciężony, Krasnoludzki Zabójca
Broń:Topór dwuręczny
Zbroja: Brak, jeno proste lniane spodnie.
Ekwipunek: Eliksir zdrowia, Runiczny Oręż
Umiejętność: Sprawny Kontratak, Błyskawiczny Unik


Wielkie szczęki zacisnęły się zaledwie kilka centymetrów od twarzy Durgrima, który od niechcenia zamachnął się toporem. Ostrze rozwaliło kosmaty łeb a długa, bezgłowa szyja zwiotczała i momentalnie opadła na błotnistą ziemię. Krasnolud odkoczył do tyłu i przybrał postawę bojową, bowiem do usieczenia zostały jeszcze dwa. Hydra najwyraźniej się nie przejęła się zbytnio utratą głowy bo zaatakowała ponownie. Zabójca odskoczył bok z zaskakującą jak na krasnoluda szybkością i rąbnął toporem na odlew. Spory kawał żylastego mięcha zawirował w powietrzu i wpadł do bagna. Gadzia posoka obryzgała muskularne ciało zabójcy, gdy ten uderzył jeszcze raz w coś na kształ serca, które odsłonił poprzednim ciosem. Bestia wydała z siebie potworny ryk, który wystraszył ptactwo o obrębie dziesięciu kilometrów, po czym osunęła się bezwładnie w błoto. Durgrim stał przez chwilę, wpatrując się w zwłoki. Jedne z najgroźniejszych stworzeń Starego Świata leżało przed nim porąbane na drobne kawałeczki. Walka się skończyła, po chwili wróciło znajome uczucie.
Niewypowiedziany wstyd i hańba.
Na początku swojego nowego życia na drodze Zabójcy Durgrim starał się całkowicie odizolować od swojej przeszłości. Wszelkie wspomnienia z rodzinnej twierdzy zostałe zepchnięte w najdalsze zakamarki umysłu krasnoluda, który od tego momentu koncentrował się tylko na jednym- nieustającej walce. Stawił czoła wielu bestiom i walczył w wielu bitwach, lecz bogowie nadal odmawiali mu chwalebnej śmierci. Kolejne dekady mijały, a zhańbiony Dawi coraz bardziej odczuwał ciężar swojej winy. Czuł, że powoli zaczyna odchodzić od zmysłów. Raz podczas podróży przez mroczne leśne ostępy Durgrim ujrzał między drzewami aż nadto znajomą kobiecą postać, która nawoływała go do pójścia za sobą. To przelało czarę goryczy- wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą, a wściekły krasnolud rzucił się w pogoń za zjawą. Doprowadziła go do wioski zwierzoludzi, którą wytłukł w pojedynkę, a potem przez resztę dnia miotał się po lesie wrzeszcząc przekleństwa w stronę wszystkich bogów jakich zdołał sobie przypomnieć. Uznał, że trzeba to skończyć. Defininitywnie.
Tylko jak ?
Większość znanych mu istot nie stanowiła dla niego żadnego wyzwania. Problem ten trapił go do chwili, gdy usłyszał o słynnej Arenie Śmierci, zbierającej najlepszych wojowników świata w jednym miejscu. To była jego szansa, może właśnie tam znajdzie się ktoś zdolny zmyć jego hańbę krwią ?

To mój pierwszy post na tym forum, więc serdecznie witam :D Śledzę kolejne areny od dłuższego czasu, więc teraz postanowiłem wziąć udział w jednej. I tak, tak, wiem
że to będzie drugi Slayer na arenie, ale ta postać jest gotowa od dawna, a poza tym się uparłem i już :mrgreen:
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
bagno
Powergamer Rozpiskowy
Posty: 35

Post autor: bagno »

Farirrlan naciągnął cięciwę, wiedział ze jego cel jest już martwy. Wielki pysk bestii porastało skłębione futro a dwa ogromne rogi wyrastające ze szczytu tylko nadawało przeciwnikowi powagi.
Napięty do granic możliwości długi łuk trzymany pewna ręka Farirrlana rwał się aby wystrzelić strzałę w potężne cielsko bestii. Łuk przechodzący z ojca na syna w rodzinie chłopaka miał ogromną wartość, chociaż już wiekowy ciągle zachwycał dokładnością wykonania, celnością i wytrzymałością. Świst przeciął powietrze wypełniając puszcze krzykami płoszonego ptactwa, strzała pomknęła w stronę celu i ugodziła go tuz poniżej nosa. Ranna bestia rzuciła się do ucieczki ale ból i szał nie pozwalał jej racjonalnie myśleć, więc zaraz zaplatała się w korzenie pobliskiego drzewa. Farirrlan podbiegł do jelenia i szybkim cięciem krótkiego miecza zakończył cierpienie zwierzaka.
-Dobry połów, ojciec był by dumny rzucił półgębkiem
Farirrlan był Bretońskim chłopem, tak chłopem i wcale się tego nie wstydził. Już od dzieciństwa był ćwiczony przez ojca w sztuce strzelania z łuku, walki w lesie o przetrwanie jak i zapasach (a że oprócz przyjemności, musiał pomagać ojcu przy odrabianiu pańszczyzny krzepy mu nie brakowało, o nie! ) Jego marzeniem od maleńkości i odkąd pamiętał było zostanie królewskim zwiadowcą pamięta jak był mały, przez jego wioskę przejeżdżali właśnie oni, rozpoznając drogę dla rycerstwa. Był to największy zaszczyt jaki mógł spotkać kogoś z pospólstwa. W skórzanych zbrojach na drobnych konikach odziani w barwne tuniki, dzierżąc włócznie zostawili niezatarte wrażenie na młodym chłopaku. Od tamtej pory wiedział kim chce być, ale to było wiele lat temu. Teraz jako 19 letni chłopak wiedział jak życie może skory.. skoru.. skompr...skomite... zmienić plany. Ojciec zginął podczas którejś tam rejzy zwierzoludzi, bracia na wojnie w szeregach chłopskiej milicji podczas głupiej wojny domowej o wpływy jakiś baronów. Głupia śmierć... w wojnie bretońsko-bretońskiej. Ojczym z którym ożeniła się jego matka nie chciał utrzymywać takiego "darmozjada" i "marzyciela" jakim był Farirrlan wyrzucił go na zbity pysk. To zahartowało chłopaka postanowił ,że udowodni im jak bardzo się mylili, powróci w glorii jako królewski zwiadowca albo nie powróci wcale!

Farirrlan wiedział że z taka ilością jedzenia głód nie zajrzy mu w oczy bardzo długo, oczywiście nie mógł zabrać całego jelenia odciął kilka pasów mięsa i schował do torby. Z tego co wiedział najbliższe miasto jest niedaleko, niejakie Sartos. Chłopak nie wiedział gdzie jest , od czasu jak opuścił rodzinne strony przeżył tyle przygód i niebezpieczeństw ze zupełnie nie orientował się w jakim jest kraju czy okolicy, a może i nie chciał wiedzieć...

Ciało najemnika głucho uderzyło o mur.
-Albo mi to przeczytasz, albo zaraz zobaczysz własny tył głowy! Warknął Farirrlan, poprawiając chwyt na szczęce wojownika.
-Luuuudzie , gwałtu , rety! (lol) wariat! Czego on chce??!! Darł się tymczasem najemnik.
Zbiorowisko które zaczęło się dookoła tworzyć, na żywo komentowała wydarzenia.
-Chwila, chwila to chyba... język bretoński on chce żeby mu przeczytać to ogłoszenie!
Farirrlan spojrzał podejrzliwie na człowieka który wtrącił się do jego sprawy i zaczął do niego mówić wreszcie jakimś ludzkim, zrozumiałym języku!
-Czcigodny panie tu wargi postaci wygięły się w ironicznym uśmiechu -Czyżbyś chciał wziąsc udział w naszej arenie?
Bretończyk spojrzał na bogato odzianą postać. - Co to za arena? Odpowiedział
- Jest to miejsce gdzie można zdobyć sławę i uznanie walcząc z przerażającymi wojownikami z całego starego świata
- Brzmi interesująco Mruknął chłopak
- Zapisać się możesz w ruinach za miastem, ale lojalnie ostrzeg..
- Grozisz mi bucu!!?? Chedążony paniczyku czy ja cie wyzywam od lojali??!! Parszywy bęcwale??!!
- Spokojne panie, chciałem rzec ze ta arena to nie zabawa, tam się albo zwycięża albo ginie ..
- o to już się nie martw... odparł Farirrlan. Widział już wielokrotnie tak gładkolicych "panów" i "władców" którzy za złe spojrzenie potrafili bez litości okaleczać i zabijać niżej urodzonych.
Farirrlan gardził takimi ludźmi
.
Trzymając za płaszcz nieszczęsnego najemnika bretończyk odszedł w stronę ruin. Wkońcu ktoś go musi zapisać...
A ta arena.. zwycięstwo albo śmierć.. Farirrlan się nie bał, przeżył w swoim krótkim życiu tyle okropieństw walczył z tyloma ludźmi i potworami że już nic go nie mogło zdziwić.





Farirrlan, bretoński chłop
Broń: długi łuk oraz krótki miecz
Zbroja: lekka (skórzany płaszcz nabijany ćwiekami) oraz mała tarcza na głowie kaptur z tego płaszcza.
Ekwipunek: jako myśliwy i wychowanek puszczy Farirrlan posiada wiedzę jak wytwarzać Paraliżująca toksynęw której macza swoje strzały oraz ostrze przed każdą wymagającą walka oraz eliksir refleksu który kiedyś dostał od pustelnika dla którego wykonał kilka zadań
Umiejętność specjalna: Farirrlan wykształcił w sobie ogromną wytrzymałość podczas swojego wygnania ale nie tylko to pozwoliło mu się utrzymać przy życiu, wiele zawdzięcza po prostu swojemu Nieprawdopodobnemu szczęściu


Enjoy xD
Ostatnio zmieniony 30 paź 2010, o 18:44 przez bagno, łącznie zmieniany 3 razy.
Obrazek

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Klafuti pisze: PS. Warlock, przewidujesz miksturki za opowiadanie?
Naturalnie :wink:.

jeszcze 3 osoby :mrgreen:

Pisanie Historyjek zapewne zacznę po Wszystkich Świętych.

Pozdrawiam. Warlock.

P.S. Vari przyjmuję wyzwanie :)
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
Tullaris
Masakrator
Posty: 2180
Lokalizacja: Solec nad Wisłą

Post autor: Tullaris »

Warlock pisze:Pisanie Historyjek zapewne zacznę po Wszystkich Świętych.
Walki dopiero po Świętach, szkoda, bo wtedy będę miał utrudniony dostęp do netu :? . Ale nic, jakoś postaram się śledzić.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Mimo, że podczas swoich licznych podróży widział naprawdę wiele, żadne inne miejsce nie wywołało u Durgrima takiego obrzydzenia jak Sartosa. Bród, ubóstwo i wszechobecne niziołki-złodzieje, zaprawdę żałosny widok dla kogoś, kto większość życia spędził w wspaniałych krasnoludzkich twierdzach. Zabójca był przekonany, że słynna Arena Śmierci odbędzie się w miejscu dorównującym swym przepychem choćby Karaz-a-Karak, więc słono się rozczarował tym widokiem. Przebiwszy się przez morze niezliczonych żebraków (częstując kopniakiem tych najbardziej natrętnych), dotarł do organizatora widowiska. Już miał składać podpis, gdy ujrzał dwa inne krasnoludzkie nazwiska. Perspektywa walki i, o zgrozo, zabicia jednego ze swych pobratymców sprawiła, że Zabójca zaczął rozważać rezygnację z Areny.
-Nie. To moja jedyna szansa- rzekł sam do siebie i podpisał się.
No, formalności załatwione, można iść się zalkoholizować. Jak pomyślał, tak zrobił.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

ODPOWIEDZ