ARENA ŚMIERCI nr 40 - Księstwo Quenelles

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Re: ARENA ŚMIERCI nr 40 - Księstwo Quenelles

Post autor: Matis »

[Nie wiem, czy będzie to historia najwyższych lotów, ale powinienem się też wyrobić]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

[Historia uzupełniona. Nie jestem do końca zadowolony, ale chyba nie jest tragicznie. Jak tam u was?]

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Kończę. Wrzucę dziś, zgodnie z obietnicą.]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[Panowie, do dzisiaj mam deadline z dwoma rozdziałami do pracy dyplomowej. Nie wyrobie się w cholerę dzisiaj z historią postaci. Uzupełnię ja jutro wieczorem. :( :oops: ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Skończone. Sami oceńcie efekt.]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Dziad »

Byqu pisze:[Skończone. Sami oceńcie efekt.]
Obrazek

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Zaczynamy coś? Jakiś roleplay? Mistrzu?]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Szczwaniak
Chuck Norris
Posty: 435
Lokalizacja: Legion Kraków

Post autor: Szczwaniak »

[podbijam, nie ma co mitrężyć]
Kiedyś cierpieliśmy z powodu plag społecznych, dziś cierpimy z powodu lekarstw na nie. - Friedrich August von Hayek

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Dajce choč krótko znać kto przybył już na miejsce, dajmy na to do tradycyjnej karczmy by móc się z kim bawić]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Stabilo
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 119

Post autor: Stabilo »

[Wybaczcie mój brak aktywności, lecz dopiero teraz wróciłem z wyjazdu. Postaram się jeszcze dziś dokończyć historię i wejść do rolepleju]
Skaveni potrzebują wodza, który przy użyciu mądrej retoryki (czyt. bata) bądź siły perswazji (czyt. bata) jest w stanie poprowadzić ich w miarę zorganizowanych przeciwko wrogowi.

Obrazek[/

Awatar użytkownika
Gror
Wałkarz
Posty: 73

Post autor: Gror »

[Rządam krwi i wódki, najlepiej zmieszanych. Może ktoś powinien napisać do Warlocka? Jeśli trzeba czasu, to zaczekam ile muszę.]
Let the bloodbath begin!!! My skin is getting white again.

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[wstrząśniętych, nie zmieszanych :wink: Zaczynajmy roleplay, walki mistrz ogarnie]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Żyję, żyję. Najpóźniej po świętach, koło wtorku losuję pary :wink:

Program do rozgrywania walk też już prawie działa.
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[To co? Zaczynamy roleplay! :) ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Szczwaniak
Chuck Norris
Posty: 435
Lokalizacja: Legion Kraków

Post autor: Szczwaniak »

[czemu nie, tylko kto ma zacząć ;) ]
Kiedyś cierpieliśmy z powodu plag społecznych, dziś cierpimy z powodu lekarstw na nie. - Friedrich August von Hayek

Awatar użytkownika
Gror
Wałkarz
Posty: 73

Post autor: Gror »

[Z Bretonią jeszcze nie miałem doświadczenia, więc pierwszy roleplay oddaję bardziej doświadczonym :)]
Let the bloodbath begin!!! My skin is getting white again.

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

[Dobra dość tych rozważań! Otwieram roleplay]

Ciemność owijała obozowisko niczym zazdrosna kochanka. Próbujące ją odgonić, rozstawione gdzieniegdzie, ogniska dawały niezadawalający efekt, właściwie odwrotny do zamierzonego. Poza linią ognia nie było nic widać, natomiast ludzie i namioty byli widoczni jak na strzelnicy. Wystarczałby oddział strzelców o wrogich zamiarach i z Bretończyków nie pozostałby nikt żywy.
Taka właśnie noc sprowadziła na to miejsce Richa. Owinięty w płaszcz, ze schowanym ogonem, mógł uchodzić za zbłąkanego wędrowca. O tą pomyłkę mogłoby być jednak wyjątkowo trudno.
- Pani jeziora chroń... co to jest? - Żołdacy wynajęci do pilnowania tego burdelu, którym była nowa Arena Śmierci, cofnęli się strwożeni. Z namiotów wychynęło kilka ciekawskich głów czeladzi obozowej, kupców lub zwykłych widzów, które szybko zniknęły.
Rich nie przejął się ich reakcją na podążającego za nim wiernie Szczurka. Był zawodnikiem, miał swoje prawa.
- Gdzie-gdzie można się zapisać na walki-śmierć arenę?
Jeden z odważniejszych wskazał na zbudowany naprędce, ale solidnie, przycupnięty w rogu obozu budynek karczmy, skąd wciąż dobiegały odgłosy bawiących się do późna ludzi. Rich bez słowa ominął strażników udając się w tamtym kierunku. Rwijkość warknął na nich przechodząc obok, przez co spodnie kilku gwałtownie pociemniały.
Karczma nosząca dumne miano "Ku chwale Pani" była standardowym przybytkiem przycupniętym przy Arenie i dokładnym zaprzeczeniem swojej nazwy. Deski podłogi pokryte wciąż kurzem po budowie przeżyły już wiele doświadczeń w postaci warstwy rozlanego piwa, potu czy błota. Bawiąca się tam zgraja ludzi spod nie za jasnej gwiazdy, która przybyła w to odległe miejsce żeby trochę zarobić na zakładach lub handlu albo po prostu nacieszyć się widokiem krwi. Cała na mieszczańsko-chłopska hałastra zamilkła gdy tylko Rich wraz ze swoim pupilem przekroczył próg.
Widocznie niewiele jeszcze widzieli.
Skaven zignorował drugą jaźń ze swojej głowy, rozkazał Szczuroogrowi siąść przy wejściu i podszedł do baru, gdzie umiejscowiono stolik z człowiekiem wyglądającym na piśmiennego.
- Tu-tu można się zapisać?
Skryba spojrzał na pozostawione na stoliku stosy papierów, wyciągnął jakiś dokument i podał go Richowi.
- Ppproszę tttylkkko tttutaj pppodpppisać. - Wydukał. - A, iii wcześniej ppprzedczczytać.
Rich przeciągnął wzrokiem po ludzkim piśmie. Znał je oczywiście, ale widząc, że regulamin Areny ma około czterysta podpunktów dał sobie spokój i nabazgrał na dole swój podpis.
- Pppańska gggodność?
- Rich Rozdrabniacz wraz z Rwijkościem.
- Allle sssir! Mmmożna walczyć tttylko sammmemu.
- Lepiej-lepiej przeczytaj ten swój regulamin ludziku. - Zakończył to Rich, po czym udał się do stolika i ku swojemu zdziwieniu nagle zapragnął się napić.
Ciekawe jakie mają tutaj piwo?

Awatar użytkownika
Szczwaniak
Chuck Norris
Posty: 435
Lokalizacja: Legion Kraków

Post autor: Szczwaniak »

[dobra to chyba trzeba się dołączyć, dzięki za przetarcie szlaku :wink: ]

Gdy ujrzał karczmę spowitą w mroku nocy, przeszło mu przez myśl, że cel jest już o krok. Jeszcze tylko trochę wysiłku i z pomocą Morra dokona się sprawiedliwość. Nieśpiesznie zmierzał w kierunku karczmy. Mijając tłum ludzi krzątających się wokół namiotów i ognisk, zastanawiał się jak zareagują na jego przybycie. Wszedłszy do środka, pachnącej jeszcze gipsem karczmy uśmiechnął się na widok obrzydliwego ogroszczura - na razie nie mógł nic poradzić na jego obecność.
- poproszę o pokój i zapis - zwrócił się do karczmarza
- pokoje są tylko dla zawodników, poszukaj pan miejsc w którymś z namiotów - zaskakująco grzecznie odpowiedział karczmarz.
- Dlatego mówię, że poproszę o zapis - powtórzył Jan, powoli wypowiadając słowa.
-Pan? Ale jest pan pewien - zmierzył wzrokiem jego pospolitą posturę i wyraźnie zasmucony dorzucił - na arenę śmierci?
- Tak, szanowny panie..., yy jeszcze nie znam pańskiego imienia - odparł Jan
- Joachim Grubermann - odpowiedział karczmarz.
- Szanowny panie Grubermann, poproszę o skromny pokój, coś na ząb, najlepiej ciepłego i czarną kawę i zapis do areny, może mi pan pomóc? - delikatnie się uśmiechając powiedział Jan.
- Ależ tak, tak oczywiście - pośpiesznie przytaknął karczmarz - przepraszam, wie pan, po prostu inaczej wyobrażałem sobie drugiego zawodnika, po tym jak przyszedł ten tamten... - wyraźnie z niesmakiem tłumaczył Joachim.
- ten szczur jak się domyślam - wtrącił Jan
- tak, tak No nic skoro tak pańska wola, proszę tu o podpis - podłożył mu rulon papieru - jaka pańska godność?
- Jan Gelt - odparł karczmarzowi.
- Dobrze, już wszystko mam. Dostanie pan pokój numer 2 zaraz po wejściu na schody. - powiedział karczmarz podając klucze - zaraz wyślę służkę z strawą.
- i kawą - przypomniał Jan.
-tak i kawą i powodzenia tak w ogóle - rzekł Joachim.
- dziękuję, więc żegnam, niech pana Morr błogosławi - pośpiesznie odchodząc rzekł Jan.
Kiedyś cierpieliśmy z powodu plag społecznych, dziś cierpimy z powodu lekarstw na nie. - Friedrich August von Hayek

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Rekonwalescencja na świeżym powietrzu przebiegała dużo szybciej niż leżenie w chacie. Krążąca krew niosła życie, bezruch to śmierć dla ciała i ducha. Powinien dojść do pełnego zdrowia do czasu przybycia na Arenę, a czasu tego miał wiele. Kozoludzie dzięki znajomościom leśnych ścieżek mocno skrócili drogę, pozostając poza wścibskim wzrokiem ludzi. Dzięki temu uniknęli szeregu walk z łowcami czarownic, lokalnym wojskiem i wędrownymi rycerzami, czego Svanrog bardzo żałował. Berserker zwyczajnie się nudził, natura jego łaknęła krwi. Było to jak uzależnienie. Próbował z tym walczyć, trzymać w ryzach, lecz póki co bezskutecznie. Frustrację jego pogłębiał fakt, że rzadko kiedy mieli postój na porządną strawę. Idroth jadła nie potrzebował, Morgana zaś zadowalała się byle porcją. Przez to, że tylko dla niego trzeba było polować i rozpalać ogień, rzadko kiedy to następowało. Czasem, gdy znajdowali się bliżej ludzkich sadyb kazał ungorowi ukraść kurę czy tuzin jaj, co zaspokajało jego apetyt na pewien czas. Regeneracja wymagała żywności.

Tak mijał czas aż do księstwa o nazwie, której wymówienie sprawiał Svanrogowi mały problem. Do obozu przybyli późną nocą, szczęśliwie ognie jasno płonęły a spał mało kto. Gdy wyłonili się z lasu, zaraz kilku zaalarmowanych zbrojnych sięgnęło po łuki i włócznie, lecz widząc pokojową postawę przybyszów, odłożyli broń, a nawet wskazali punkt zapisu. Była to naprędce zbudowany przybytek w którym serwowano jadło.
Ponoć jeszcze kilka godzin temu było to gwarno i tłoczno. Przybycie zawodników najwyraźniej odwróciło tendencje- ludzie skupili się w grupie na jednym końcu sali, mówiąc raczej cicho. W sumie trudno temu się dziwić, skoro na drugim końcu siedział owinięty podartymi szatami skaven.
Gdy do sali weszła Morgana, pożądliwe spojrzenie opadły ją z wielu par oczu. W jej ruchach faktycznie było coś ponętnego. Jej towarzysze jednak szybko ostudzili atmosferę. Bez wątpienia największe wrażenie robił Imdroth. To w nim zapewne widziano uczestnika Areny. Już sam fakt, że miał problem przecisnąć się przez drzwi karczmy był wymowny. Jakież jednak zdziwienie było skryby, gdy Morgana wskazała siebie jako zawodnika śmiertelnych zmagań.
- Pani- zakrztusił się aż pisarczyk- Arena to nie m-miejsce dla ciebie. Z pewnością...
- Bądź tak dobry- przerwała mu łagodnym głosem wiedźma- I wpisz na listę me imię. I Imdrotha też.
Pisarczyk zdawał się utonąć kompletnie w jej żółtych, kocich oczach.
- T-tak pani, niezwłocznie!- sapnął.
Svanroga formalności nie interesowały. Zajął okrągły stolik przy kominku, "uprzejmie" wypraszając siedzących przy nim chłopków krótkim spojrzeniem. Jego żołądek dopraszał się uwagi, a pustka w brzuchu mogła być przyczyną krwawej burdy, jeśli nie została szybko zapełniona. Ciężko westchnął, wysupłując z mieszka swoje ostatnie oszczędności, lecz zażądał dziczyzny i piwa.
Jego towarzysze zaraz dołączyli. Złośliwy uśmieszek przebiegł po jego twarzy, bowiem dla Imdrotha nie znalazł się mebel coby udźwignął jego ciężar, więc wybraniec stanął tylko. Ungory przycupnęły przy stole na ziemi, gdzie ich miejsce, zaś Morgana siadła naprzeciw niego. Od wielu dni praktycznie nie zamienił z nią wielu słów, lecz i teraz nie wykorzystał okazji, bowiem karczmarka przyniosła mu półmisek pieczystego i michę kaszy ze skwarkami. Berserker zaraz wziął się za jedzenie, parząc sobie przy tym wargi, lecz zaraz spłukiwał to piwem. Teraz nie interesowało go nic więcej.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Gror
Wałkarz
Posty: 73

Post autor: Gror »

Noc już dawno skryła świat pod swym chłodnym płaszczem, zaś Bertil oraz Diego, tym razem przemieniony w estalijskiego szermierza, powoli zbliżali się do kresu swej kilkumiesięcznej podróży. Wreszcie wkroczyli w krąg światła rzucany przez liczne pochodnie. Zeskoczyli z siodeł i rozdielili się, ani Szarogrzywy, ani strażnicy nie przejęli się tym zbytnio. Pod drzwiami karczmy "Ku Chwale Pani" znalazł pierwszy powód ich obojętności, zaś wewnątrz drugi.
-Ulryku, to będą chwalebne zwycięstwa - szepnął do siebie i poszedł uwiązać konia.
Kiedy wszedł do środka kilkoro oczu zwróciło się w jego stronę. Usiadł na jednym z kilku wolnych krzeseł i zaczekał na dalszy rozwój wypadków. Postawił swój młot obok, na głowicy i skinął ręką na karczmarza, kiedy ignorowanie jego osoby zaczęło się przeciągać.
-Słucham szlachetnego Pana.
-Zapisy? - rzucił Bertil.
-Tamten chudy.
-Jedzenie?
-U mnie.
-Pokoje?
-Na górze. Dla Pana czwórka.
-A ten duży? - wskazał na berserka. - Który ma pokój?
-Trójkę.
-Świetnie - rzucił pod nosem, na myśl o potencjalnej rozgrzewce przed zawodami.
Ostatnio zmieniony 15 kwie 2017, o 09:13 przez Gror, łącznie zmieniany 1 raz.
Let the bloodbath begin!!! My skin is getting white again.

ODPOWIEDZ