Niezwykłe przygody Bullfanga Górassona.

Ogre Kingdoms

Moderator: Afro

ODPOWIEDZ
ravtheone
Mudżahedin
Posty: 238
Lokalizacja: Najczarniejsze, najrzadziej odkurzane zakątki Ciemnogrodu

Niezwykłe przygody Bullfanga Górassona.

Post autor: ravtheone »

Prolog. O tym kim jest Bullfang Górasson i dlaczego tak się zowie.

Bullfang Górasson, jak każdy ogr ma pewne ambicje. Pewne Wielkie ambicje, dokładnie mówiąc. Jak każdy ogr chciałby mieć jak największą liczbę wspaniałych imion i wiele przygód do opowiadania, no i, co chyba oczywiste, wielką michę niekończącego się żarcia przed sobą. Bullfang jest ambitnym ogrem. Posiada już niewielki pagórek na wschodnich przedpolach Ogrzych Królestw i tym samym realizuje swój przebiegły plan zostania Najbardziej Wypasionym Tyranem. Na razie ma pagórek i to już, przynajmniej w jego oczach zasługuje na to, aby nazywać go Wielkim Tyranem, ale o tym kiedy indziej…

Bullfang Górasson twierdzi, ze imię Bullfang pochodzi od byczej siły jego ciosu. Prawda jest nieco inna. Bullfang zaraz po urodzeniu próbował chwycić i pożreć pobliskiego gnoblara. Ten jednak ugryzł go boleśnie w dłoń, zwiał i ocalił tym samym swoje życie. Bullfang zwijał się z bólu i pobratymcy nazwali go Bolącą Łapą. Nie mniej, jako że ogry nie znają się na pisowni, pewien uczony Gnoblar zapisał jego imię, tak aby mu się w przyszłości nie oberwało.

Bullfang jest sierotą. Tym samym nie dorobił się nazwiska. Będąc już wyrośniętym ogrem postanowił wieść żywot najemnika, a w chwilach wolnych awanturnika. Kręcił się jak smród po gaciach po Ogrzych Królestwach, a że nie dał się pożreć – świadczy o jego wybitnych zdolnościach z zakresu surwiwalu, jak i… beznadziejnego braku instynktów samozachowawczych. Nie mniej jednak zawędrował na swój pagórek, zwany Wzgórzem Guano, a że nikt nie wiedział skąd przybłęda pochodzi – postanowił samemu zadbać o wizerunek. Podobno został znaleziony na zboczu góry, o co zresztą nie specjalnie ciężko w Ogrzych Królestwach – składają się one w zasadzie w minimalnym zakresie z grani, szczytów oraz dolin i wąwozów, a w zasadniczej części z tego po pomiędzy nimi, czyli ze zboczy. Wyjątkowe byłoby więc gdyby Bullfang został znaleziony w miejscu które nie jest zboczem. Tak, czy inaczej Bullfang uznał, że nazwisko Górasson sugeruje że jest synem góry, pochodzi z północy, a dodatkowo brzmi tak światowo.

Górasson zebrał już jakiś czas temu wesołą kompanię zwaną Zgrają Niedomytych Piwożłopów – najemnych ludożerców, a przy okazji jego przyjaciół, z którymi wybiera się od czasu do czasu na wyprawy. Ulubionym miejscem do plądrowania są dla nich wschodnie rejony Imperium, choć pewnego razu udało im się zabrnąć aż do samego Nuln. Przy okazji najmują się byle komu i byle gdzie. Tym samym Bullfang nie narzeka na brak środków, żarcia, przyjaciół i ogrów, które chciałby z nim rozbijać łby. Bullfang nie narzeka też na brak opowieści, co do których prawdziwości nie można mieć wątpliwości. Każdy bowiem, kto wątpił, nie dożył do końca opowieści…
MISFIRE 2022 - turniej WFB6
MISFIRE 2022 na Facebook

WFB: HE, SK, OK, EMP, O&G
WH40K: IG Steel Legion, Catachan, Karskin, Tallarn, Vostroyan, GK, DA, SoB, Orks, Necrons, Kroot Mercenaries
Mordheim: Skaven, Possesed
Box: Warhammer Underworlds, Warhammer Quest, Space Hulk, Blacktone Fortress, Blood Bowl, Deathwatch Overkill

ravtheone
Mudżahedin
Posty: 238
Lokalizacja: Najczarniejsze, najrzadziej odkurzane zakątki Ciemnogrodu

Post autor: ravtheone »

Rozdział 1. O tym jak Bullfang Górasson zyskał kolejne wielkie imię zostając Największą Parówą.
(na podstawie bitwy na 1200 punktów z Orkami Fanatica 8.06.2013)

Bullfang Górasson był w drodze ze swoją Zgrają Niedomytych Piwożłopów. Zmierzał w kierunku imperialnej wioski celem ubicia jałówki i zgwałcenia paru wieśniaczek… lub na odwrót. Ta niezwykle wysublimowany plan przyćmił mu fakt, że przechodzi przez teren na którym swe panowanie Imperium rozciąga tylko iluzoryczne. Prawdziwymi władcami są wodzowie dzikich orków.

Nie zauważył nawet, że na środku rozległego pola jest wielki obelisk świadczący o tym, ze to domena orków. Kiedy wynurzył się zza lasu, po drugiej stronie zauważył potężny oddział dzikusów wiedziony przez lorda-klepacza zwanego Unbarak, jego przybocznego szamana i sztandarowego. Stado goblińskich jeźdźców pająków paradowało na prawej flance Bullfanga. Na lewej dojrzał zaś paskudnego wielkiego stawonoga ujeżdżanego przez stado goblińskich wypłoszów.

Sam Bullfang, który wysłał oddział złożony z czterech swoich najlepszych Ludożerców na rekonesans po prawej flance, posiadał jeszcze ośmiu Żelazobrzuchów, mały oddział bulli oraz tachał ze sobą Żelazną Gardziel, która nieco zabumelowała z tyłu za laskiem. Sam Bullfang nie miał pojęcia po co mu Żelazna Gardziel aby upolować jałówkę. Słyszał jednak dwie wiarygodne informacje. Pierwszą że warto spróbować gulaszu wołowego. Drugą, że żaden ogr bez Iron Blastera nie rusza się z domu. No, a on się przecież ruszył.

Kiedy Bullfang zauważył, że wielki pająk ma kosmate nogi zapałał takim obrzydzeniem, że zakomunikował, że nie tknie mięcha tego kosmatego stwora, brzydzi się nim i żreć nie będzie. Dodał, że odebrało mu apetyt i nie ma ochoty na bitkę z zielonymi dzikusami.

Wielki pająk ruszył pełnym pędem w kierunku Bullfanga i jego obstawy. Podobnie do przodu ruszyli orkowie. Bullfang i jego Żelazobrzuchy zaszarżowały pająka tak aby wielki oddział orków nie był w stanie dołączyć do walki. Tutaj ujawnił się geniusz Bullfanga. Wysłał też trzyosobowy oddział taktyczny bullów aby pokazali grube dupska orkom i tym samym sprowokowali ich do szarży. Żelazna Gardziel nie miała w co strzelać, więc ustawiała się aby w przyszłości wykazać się celnością. Oddział Ironów pokiereszował gigantycznego pająka, ale nie zabił. Najważniejsze było jednak to, że sam Bullfang, pamiętając o swojej przysiędze, postarał się… trafił tylko raz i tylko po to aby nie zranić.

Następnie Ironguci zaszlachtowali pająka i przy stosunkowo niedużych stratach odwrócili się aby szarżować niebawem na tył wielkiego oddziału dzikusów, który wysforował się za bullami. Trójka bulli z gołymi dupami nie zdążyła na czas założyć spodni i orki zrobiły im z tyłków jesień średniowiecza doganiając ich.

Nastąpiła kluczowy moment bitwy. Bullfang z Irongutami zaszarżował na tył wielkiego oddziału dzikusów. Ironblaster próbował strzelić przez rządek jeźdźców pająków, ale w lufie jakiś gnoblar zostawił odchody i działo zamilkło do końca bitwy. Bullfang i Unbarak - wódz orków, starli się w pojedynku. Bullfang niezłomny w swoim postanowieniu nie ubił przez całe starcie (3 tury walki) ani jednej rany. Raz udało mu się nawet trafić trzy razy, ale broń mu się omskła (w końcu przy S7 też można rzucić trzy jedynki). Ostatecznie Bullfang po stracie wszystkich kamratów zwiał z walki, ale orkowie zabumelowali i Bullfang powstrzymał się od dalszej ucieczki. Wtedy właśnie warboss Unbarak obrzucił wyzwiskiem nazywając „Największą parówą”, a stado orków zaczęło skandować do określenie. Uznał to za komplement, bo w końcu „największy” – to dobrze, a „parówa” to jedzenie – więc tez dobrze. Maneaterzy widząc z jaką determinacją Bullfang unika posiłku pochwycili hasło pełni podziwu dla jego siły woli i stanowczości.

Największa Parówa niesiona aplauzem zaszarżowała raz jeszcze. Z boku zaatakowali Ludożercy, a z drugiego boku zaszarżowała Żelazna Gardziel…. Nagle eksplodowała głowa orkowego szamana ... Po chwili… okazało się, że wszystkie Ogry padły wybijając tylko połowę orków.

Kiedy opadł kurz, na polu bitwy nie było żadnych ogrów. Nawet Bullfang Największa Parówa Górasson padł. Ale to nie miało znaczenia. Najważniejsze było to, że dotrzymał słowa i nie zranił żadnego pająka ani orka. Ani jednego….

W ten sposób Bullfang Górasson otrzymał imię „Największej Parówy”, którym po dziś dzień szczyci się wśród ogrów całego świata.

Nie ma co płakać nad losem Bullfanga. Nie zginął. Jeszcze go spotkacie. To ogr. Nie jest go łatwo zabić z bardzo prostego powodu. Jeżeli ogr wygrywa i powala przeciwnika, zjada go. Jest wtedy najedzony, senny i nieco nieuważny i łatwo go podejść i ubić. Niestety najbliższy wróg jest już w jego żołądku, więc nie istnieje bezpośrednie zagrożenie. Z drugiej strony, gdy ogr przegra i zostanie powalony podczas bitwy, to nie ulega wątpliwości że nadal jest głodny. Ostatnia rzecz na jaką pozwoli sobie ogr, to umrzeć z pustym żołądkiem… więc nie umiera. To zapewnia ogrom pewien szczególny rodzaj nieśmiertelności…

Bullfang Gorasson i jego Zgraja Niedomytych Piwożłopów walczyli w następującym składzie:

1 * Tyrant @ 300.0 Pts General; Heavy Armour; Iron Fist
Ogre Blade [40.0]
The Other Trickster's Shard [15.0]
Opal Amulet [15.0]
Dragonhelm [10.0]

7 Ironguts @ 389.0 Pts Great Weapon; Heavy Armour; Standard; Musician Standard of Discipline [15.0]
1 Gutlord @ [10.0] Pts

3 Ogres @ 103.0 Pts 2ndWeapon; Light Armour; Musician

1 Ironblaster @ 170.0 Pts

4 Maneaters @ 238.0 Pts Immune to Psychology; Scouts; Additional Hand Weapon (x2); Ogre Pistol (x2); Light Armour; Standard Banner of Eternal Flame [10.0]

Models in Army: 17, Total Army Cost: 1200.0

Proszę o komentarze. Jak się spodoba, w przyszłości powstaną kolejne przygody psubrata.
Ostatnio zmieniony 24 maja 2015, o 18:07 przez ravtheone, łącznie zmieniany 3 razy.
MISFIRE 2022 - turniej WFB6
MISFIRE 2022 na Facebook

WFB: HE, SK, OK, EMP, O&G
WH40K: IG Steel Legion, Catachan, Karskin, Tallarn, Vostroyan, GK, DA, SoB, Orks, Necrons, Kroot Mercenaries
Mordheim: Skaven, Possesed
Box: Warhammer Underworlds, Warhammer Quest, Space Hulk, Blacktone Fortress, Blood Bowl, Deathwatch Overkill

Awatar użytkownika
Odoamar
Wodzirej
Posty: 759
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: Odoamar »

Super pomysł na rozruszanie naszego podforum, bo od jakiegoś czasu tylko 3 tematy są oblegane:P Sama historia jest naprawdę super w stylu ogra:D Kiedyś myślałem nad imionami dla moich ogrzych dowódców i myślę że jeśli pozwolisz kiedyś wrzucę opowieść na temat mojej kompani a z tego tematu można zrobić zbiorczy do takich opowieści. Zainspirowałeś mnie.
Obrazek

ravtheone
Mudżahedin
Posty: 238
Lokalizacja: Najczarniejsze, najrzadziej odkurzane zakątki Ciemnogrodu

Post autor: ravtheone »

Jasne. Nie widzę problemu. Możesz swoje opowieści dorzucić w tym lub równoległym temacie.

Mam taki pomysł, że bedę fabularyzował post-factum bitwy, które gram. Łączyć je będzie postać Bullfanga. Jako, że mam mało czasu na granie i gram raz w miesiącu, a na jakiś turniej jadę raz na kwartał (2 małych dzieci), to pomyślałem, że z małej bitwy zrobię sobie długoterminową frajdę i każda bitwa będzie generować nowe inspiracje dla opowieści. Dodatkowo będę dorzucał do tego tematu rozpiski, aby pokazać co jak sobie radziło oraz fotki figsów, jak będą gotowe. Mam część armii pomalowanej, ale pojawiać się będą tylko te, które pojawią się w opowieści. Swoje osobowości i nazwy będą mieli wszyscy herosi i ludożercy - Zgraja Niedomytych Piwożłopów i może czempioni oddziałów. Myślę, że niebawem wrzucę trójkę gołodupych ogrów z opowiesci. Bullfang jest w trakcie malowania, więc na niego poczekacie.

I muszę przyznać, że układając taką opowieść z równie dobrym funem można zarówno wygrać, jak i przegrać bitwę.
MISFIRE 2022 - turniej WFB6
MISFIRE 2022 na Facebook

WFB: HE, SK, OK, EMP, O&G
WH40K: IG Steel Legion, Catachan, Karskin, Tallarn, Vostroyan, GK, DA, SoB, Orks, Necrons, Kroot Mercenaries
Mordheim: Skaven, Possesed
Box: Warhammer Underworlds, Warhammer Quest, Space Hulk, Blacktone Fortress, Blood Bowl, Deathwatch Overkill

ravtheone
Mudżahedin
Posty: 238
Lokalizacja: Najczarniejsze, najrzadziej odkurzane zakątki Ciemnogrodu

Post autor: ravtheone »

Bullfang Górasson przemyślał efekty jego działań podczas uczty z jego wesołą kompanią. Doszedł do wniosku, że z bitwy jak ta z orkami nie wynika nic innego niż kilka sińców, a sińcami, choćby największymi, nie da się najeść. Wrócił do swojej siedziby na Wzgórzu Guano i pogrzebał w starym kufrze. Bullfang zawsze szukał w nim jakiegoś narzędzia zbrodni i zawsze coś znajdował. Zamyślił się.... Przyszło mu do głowy kilka gadżetów, które mógłby wziąć na najbliższą kampanię, bo to że Bullfang na nią wyruszy jest praktycznie pewne…

Pomóżcie Bullfangowi wybrać wersję uzbrojenia na turniej 1200 punktów. Będzie w rozpisce jedynym herosem w obstawie swoich Ironów. Dużym prawdopodobieństwem rozpiska będzie zbliżona do poprzedniej, chyba, że Bullfang zawiedzie się ostatecznie na Żelaznej Gardzieli. Bullfang na razie najbardziej skłania się przy pierwszej opcji uzbrojenia… w końcu miałby okazję coś trafić… A co Wy na to? Pamiętajcie, że od tego zależą losy dalszej opowieści…

1 * Tyrant @ 300.0 Pts Heavy Armour; Iron Fist
Sword of Striking [15.0]
Giantbreaker [25.0]
Dragonhelm [10.0]
Opal Amulet [15.0]
The Other Trickster's Shard [15.0]

1 Tyrant @ 300.0 Pts
Fencer's Blades [35.0]
Giantbreaker [25.0]
Dragonbane Gem [5.0]
Glitering Scales [25.0]

1 * Tyrant @ 300.0 Pts Heavy Armour; Iron Fist
Dragonhelm [10.0]
Opal Amulet [15.0]
Ogre Blade [40.0]
The Other Trickster's Shard [15.0]
MISFIRE 2022 - turniej WFB6
MISFIRE 2022 na Facebook

WFB: HE, SK, OK, EMP, O&G
WH40K: IG Steel Legion, Catachan, Karskin, Tallarn, Vostroyan, GK, DA, SoB, Orks, Necrons, Kroot Mercenaries
Mordheim: Skaven, Possesed
Box: Warhammer Underworlds, Warhammer Quest, Space Hulk, Blacktone Fortress, Blood Bowl, Deathwatch Overkill

Awatar użytkownika
Odoamar
Wodzirej
Posty: 759
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: Odoamar »

Moim zdaniem Bullfang potrzebuje jakiejś magicznej ochrony, szczególnie że nie ma swojego mistrza uczty który podałby " jelita trolla"
Obrazek

ravtheone
Mudżahedin
Posty: 238
Lokalizacja: Najczarniejsze, najrzadziej odkurzane zakątki Ciemnogrodu

Post autor: ravtheone »

Rozdział 2. O tym, jak Bullfang Górasson wybrał się na Gównianą Wojnę.

Bullfang Górasson nigdy nie cierpiał na brak, tzw. „przyjaciół”, dupwłazów, czy kamratów do chlania, żarcia lub bitki. Powodem tego, było bogactwo Bullfanga. Bullfang nie prowadził co prawda bardzo wystawnego życia. Większość funduszy przeznaczał na rzeczy istotne, takie jak żarcie, piwo, fajkowe zioło, makowe mleko i kompania do bitki, a tylko resztę przeznaczał na pierdoły. Nikt, poza najbardziej zaufanymi członkami plemienia, nie wiedział skąd Bullfang czerpie swoje fundusze. Było to dyskretną tajemnicą.

Otóż Bullfang nie od parady postanowił swoją siedzibą uczynić małe wzgórze na zachodnim przedgórzu Gór Żałoby. Po pierwsze był to znakomity punkt wypadowy na wyprawy łupieżcze ku zachodnim, cywilizowanym krajom. Po drugie durne ogry, rywalizujące o najwyższe szczyty, dawały mu spokój, kiedy on wzrastał w potęgę. A po trzecie Wzgórze Guano, było źródłem jego bogactwa.

W czasach największej potęgi Podniebnych Gigantów i panowania prastarych Przedwiecznych na skutek katastrofalnych w skutkach magicznych wygłupów jednych i drugich, przez świat nawiedził potężny potop, a wody które spadły z nieba, wsiąkały i parowały przez setki lat. W tym czasie wszelkie stworzenia, od najmniejszych płazów po wielkie futrzane potwory, schroniły się na wyżej położonych terenach. Jednym z takich miejsc były dzisiejsze Góry Żałoby. Spod wody wystawał cały ich płaskowyż oraz korona niebosiężnych szczytów, tworząc przez pewien czas osobliwy kontynent. Jako, że przestrzeni było niewiele, góry te były miejscem niebezpiecznym, pełnym drapieżników i czającej się za każdym rogiem selekcji naturalnej. Jednym z nielicznych innych miejsc wystających znad tafli wody, był niewielki skalny twór po zachodniej stronie kontynentu. Za swoją domenę, ten pozbawiony wszelkiej roślinności i tym samym stworzeń lądowych, obrały wszelkie gatunki latające – w szczególności potężne teradony, ale też inne mniej lub bardziej opierzone stworzenia, żywiące się rybami lub tym co upolowały na kontynencie. Przylatywały tu, kopulowały, żarły, biły się, ale przede wszystkim… srały.

Przez setki lat, skalny twór rósł i rósł, przy czym jego kształty łagodniały.... Tymczasem wody potopu opadły, a powstałe w tym miejscu wzgórze przestało się czymś szczególnie wyróżniać. Pozornie…. Tak naprawdę uważny obserwator zauważyć może, że roślinność porasta je w sposób niezwykle bujny, wyższa temperatura ziemi sprawia, że w zimie śnieg zalega tu najkrócej, a miejsce to na zimowisko wybierają ciepłolubne gatunki. Rosną tu rośliny niespotykane gdzie indziej. Wzgórze pokryte jest miękkimi uginającymi się pod ciężarem stóp mchami. Ludzi nie zapuszcza się na nie wielu, głównie dlatego że nad miejscem unosi się charakterystyczny zapach zepsutej ryby, a w powietrzu przelatują z gracją ornikoptera muchy wielkości pięści. Z tego powodu miejsce nazwane zostało Wzgórzem Guano, choć nazywający sami nie mieli pojęcia jak blisko są śmierdzącej prawdy.

Późniejsza historia tego terenu, zrobiła z Wzgórza Guano miejsce kultowe. Plemiona zamieszkujące otoczenie wierzyły że to Wychodek Bogów, do którego ciągle przychodzą. Dlatego składali im rady w ofierze kładąc je na ziemi. Wierzyli, że bogowie nadal odwiedzają to miejsce i zabierają dary, bo w ciągu jednej nocy…. Znikały… przynajmniej z miejsc gdzie je położyli. W ten sposób we wzgórzu drzemią nieprzebrane skarby w postaci magicznych broni, zbroi, klejnotów i innych drogocennych przedmiotów. Do tego, Ci najbardziej wierzący, chcąc być na podobieństwo bogów, oddawali się ekstatycznemu wydalaniu w imię uwielbienia do tych, którzy Wydalili Świat. W ten sposób wzgórze… rosło. Do czasu…

Pewnego razu w to miejsce przybył Bullfang Górasson i zastał przedziwną scenę. Otóż kilku mniej wierzących farmerów dokonywało świętokradztwa, wywożąc nieco… ziemi… z otworu wydrążonego we wzgórzu. Nagle pojawiło się stało gołodupcach kapłanów, którzy widząc ten bluźnierczy akt, goniło tych pierwszych, aby zmusić ich do pokuty i zadośćuczynienia… Sami się domyślacie jakiego... Bullfang nie myśląc długo, wyłapał wszystkich aktorów tego spektaklu, przesłuchał, próbując dojść, o co w tym wszystkim chodzi. Nie mogąc się w tym połapać, pożarł wszystkich, a później wydalił… Podczas tej ostatniej czynności pojął, że właśnie siedzi na największym skarbie, o jakim ogr mógłby marzyć.

Okazało się, że wzgórze jest nieprzebranym magazynem doskonałego nawozu dla farmerów. Bullfang dogadał się z elita pobliskiego plemienia gnoblarów i uruchomił dyskretny interes na niespotykaną skalę. Setki gnoblarów, w zamian za bezpieczeństwo i ciekawy system prawny dbający o prawa gnoblarów, dniem i nocą w swoich małych portkach, w worach na plecach, a czasem nawet we własnym wnętrzu, transportowały urobek z małych kopalni ulokowanych na całym wzgórzu, przenosząc łajno w każdy zakątek Imperium, gdzie tylko farmerzy są skłonni za nie zapłacić. Każdy niesie tylko tyle łajna ile jest w stanie przenieść, ale po kilku dniach w odległym o setki mil miejscu formuje się w ustronnym zakątku nieopodal wybranej wsi kupka nawozu, którą obrotne gnoblary licytują wśród wieśniaków i sprzedają… czasem kilkukrotnie. Gnoblary nie wymagają żadnej ochrony, bo każdy z nich niesie… gówno i sam jest gówno wart. Tylko jeden z nich niesie miedziaka, za nawóz i nie sposób odgadnąć który. Tysiące takich gnoblarów, a na wzgórze przybywają ich setki każdego dnia (szczególnie w sezonie), wędruje po całym Imperium. I już w tym momencie liczba miedziaków należących do Bullfanga mogłaby przerażać, gdyby ktoś o nich wiedział… Tak właśnie powstał „Gówniany Szlak” prowadzący do Imperium.

Bullfang, jako szczególnego polotu ogrzy filozof, wierzy w równowagę w świecie. Stąd też uznał, że skoro przyczynia się do budowy potęgi Imperium dostarczając im nawóz i to dzięki niemu wzrastają plony, pasą się krowy, rolnicy się bogacą, a wioski rosną, od czasu do czasu wybiera się na wyprawę celem „przywrócenia równowagi” i kradnie kilka krów i wozów zboża, zjada kilku wieśniaków (preferując mniej żylaste niewiasty) i plądruje kilka wiosek. Prawdopodobnie nazwałby to doskonałą synergią, gdyby tylko… znał takie słowo.

Niespodziewane spotkanie kilku orków podczas niedawnej bitwy, zaniepokoiło Bullfanga. Plemię stanowi bowiem realne zagrożenie dla jego Gównianego Szlaku. A co jeszcze gorsze, utrudniając jego łupieżcze wyprawy, stanowi zagrożenie dla „równowagi na świecie”. Postanowił działać…

Wieczorem, tuż po kolacji w przewiewnym, ze zrozumiałych względów, namiocie Bullfanga zebrało się jego grono doradców. Zaufanymi Górassona są między innymi członkowie Zgrai Niedomytych Piwożłopów, czyli najbardziej sprawdzonych Ludożerców, plemienni Rzeźnicy, ale także trójosobowo reprezentacja Gnoblarów, która na co dzień towarzyszy Bullfangowi w boju, w składzie: Pała, Baranina i Fajfus. Ci trzej bracia, żelazną ręką trzymają za małe i niebieskie ale za to wredne ryje, całą społeczność gnoblarów Wzgórza Guano.

Kiedyś braci było czterech, ale jeden z nich udał się na przymusową emigrację. Działo się to w związku z wprowadzeniem Deklaracji Praw Obywatelskich Gnoblara, zwanych także potocznie „Prawem czterech gnoblarów”. Otóż Bullfang Górasson, chcąc sobie zjednać lokalną, a jak się później okazało nie tylko lokalną społeczność niebieskiego ludu, ustalił z czterema braćmi przełomowy kodeks praw gnoblarów w zamian za ich usługi w gównianym interesie. Bullfang zobowiązał siebie, a także innych ogrów pod swoją jurysdykcją do przestrzegania tego prawa, a sam został Najwyższym Egzekutorem Prawa Czterech Gnoblarów, tym samym jest odpowiedzialny za jego przestrzeganie na terytorium Wzgórza Guano i terenie jego, na razie nie rozległego, imperium. Prawo Czterech Gnoblarów jest bardzo proste w swojej formie i logice, aby można je było wbić pałą w nieskomplikowane umysły ogrów. Brzmi ono tak: „Cóżeś by uczynił czterem gnoblarom, to jakbyś uczynił ogrowi. A cóżeś by uczyniło czterech gnoblarów, to jakby to ogr uczynił”. To proste w swojej formie prawo ma rewolucyjne konsekwencje legislacyjne. Otóż zabicie jednego gnoblara, to zabicie gnoblara i jest bezkarne, ale zabicie czterech, to jak zabicie ogra. A za zabicie ogra można być już ukaranym. Na przykład głodówką. Z drugiej strony jeżeli czterech gnoblarów uzgodni wspólne stanowisko (co jest ekstremalnie rzadką sytuacją), wówczas ich wspólne zdanie, czy decyzja jest jakby decyzją ogra i należy się z nią liczyć. Niby nic, ale system dający względną ochronę przed masową zagładą tak przypadł do serca gnoblarom, że obecnie na skutek kopulacji i migracji Wzgórze Guano zamieszkuje około 43,57% całej populacji tych szkodników, a wielkość ta ciągle rośnie. Wszyscy zaś pracują dla Bullfanga Górassona. Dodatkowo system ten posiada doskonały wentyl bezpieczeństwa… przecież każdemu ogrowi może się zdarzyć napad szału lub też przypadkowe rozdeptanie niebieskolicego obywatela czwartej kategorii. Bullfang zastrzegł sobie więc prawo ogłaszania amnestii, z czego od czasu do czasu korzysta zerując licznik wszystkim, którzy na sumieniu mają występek przeciwko Prawu Czterech Gnoblarów.

Wracając do namiotu, narady i trzech braci gnoblarów… Otóż jak się można domyśleć, tych braci… było kiedyś czterech. Pomijając ich realną władzę nad niebieskim ludkiem i ich zasiadanie w gronie doradców Bullfanga, najgorszą ich cechą była wyjątkowo częsta jednomyślność. Ogry i sam Bullfang nie mogły znieść, że tak często Czterech Gnoblarów, jak nazywano ten kwartet, ma wpływ na decyzje podejmowane w namiocie Górassona. Ibn „Czarny Ziutek” Cel-Inny, czyli jeden z Ludożerców z Zgraji Niedomytych Piwożłopów, podsunął myśl Bullfangowi, że musi mianować jednego z tych gnoblarów jako swojego ambasadora na odległej placówce, najlepiej w Altdorfie. Tak też się stało. Odkąd zostało ich trzech, nazywa się ich łącznie Trzech z Czterech Gnoblarów, a decyzje podejmuje się dużo łatwiej…

Tym razem na naradzie wrzało. Swoją relację ze zwiadu wygłosił w towarzystwie trzech innych Traperów kiwających głową, szef grupy gnoblarkich traperów – Juha, zwany też „Krwawym Nosem” a to ze względu na stosunkowo słabą krzepliwość krwi i ciągłe krwotoki z nosa. Przykładając chusteczkę z ogona wiewiórki od czasu do czasu zdał relację z rekonesansu. Okazało się, że plemię, które sprało dupę Bullfangowi, to tylko czubek góry lodowej problemu. Realne zagrożenie dla Gównianego Szlaku, stanowi plemię dowodzone przez czarnego orka zwanego Gorak Płonący Czerep, który wyłapuje gnoblary i zdziera z nich skóry sprawdzając czy pod spodem nie są zielone. Co gorsza swój obóz założył w pobliżu najbardziej lukratywnego korytarza transportowego Gównianego Szlaku, zwanego „Mord Stream” (przebiega obok miasta Mordheim… lub tego co z niego zostało, choć do tylko pozory, bo nazwa wzięła się od strumienia parszywych gnoblarkich mord, które każdy gnoblar mija idąc to w jedną to w druga stronę). Po płomiennym przemówieniu Pały, Baraniny i Fajfusa rozpoczęła się burzliwa dyskusja. Punktem niezgody był problem, jak skutecznie obrzucić Orka gównem, aby się tym przejął. Dyskusja, która oprócz decyzji Bullfanga zaowocowała trzema złamanymi nosami, dwunastoma wybitymi zębami i jedną urwaną głową. Właściciele wszystkich elementów zostali odnalezieni, z wyjątkiem tego ostatniego…

Decyzja ostatecznie, ze względu na skalę problemu, była nie po myśli Trzech z Czterech Gnoblarów. Bullfang uznał, że sprawa drożności Mord Stream’u to problem społeczności gnoblarów, bo do tego się zobowiązali zgadzając na współpracę z Bullfangiem uzgadniając Prawo Czterech Gnoblarów. On pilnuje ich praw, oni przenoszą gówno. I tyle.

Trzech z Czterech Gnoblarów umiało doskonale poruszać się w kanonie prawa, ale też miało trzy sprytne umysły. Dlatego wdrożyło swój plan w życie… Do orczego warbossa Gorak’a Płonącego Czerepa wysłano gnoblarskiego posła celem wynegocjowania warunków korzytania z korytarza „Mord Stream”. Wybrano buńczucznego zawadiakę, dano mu w dłoń poważny argument w postaci Ostrza Gigantów (+3S, przypisek tłumacza), gdyby musiał użyć argumentów siłowych. Gnoblar przedstawił Gorakowi stanowisko społeczności gnoblarskiej z prośbą o umożliwienie społeczności gnoblarskiej bezpieczne przejście w sąsiedztwie obozu Goraka. Oczywiście dyskretnie omijając temat Gównianego Szlaku, gnoblary przedstawiły ścieżkę jako trasę tradycyjnych pielgrzymek, jaką każdy szanujący się i wierzący gnoblar powinien odbyć na Wzgórze Guano, przynajmniej raz w życiu. Kiedy argumenty nie były przekonujące, gnoblar wyzwał do pojedynku Goraka, lecz pojedynek nie trwał długo (gnoblar ma inicjatywę 3, więc cóż mu z siły 5). Uznając, że sprawa nie została ostatecznie zaargumentowana, Trzech z Czterech Gnoblarów wysłało drugiego posła, tym razem zaopatrując go w Miecz Sprawnego Zarzynania (uderza jako pierwszy, przypisek tłumacza). Kiedy ork zaatakował, tym razem poseł miał okazję zadać cios, ale niestety nie trafił. To znaczy nie trafił Goraka, ale trafił się w jajka i sprawnym ruchem zarżnął się sam. Trzech z Czterech Gnoblarów, wysłał kolejnego posła – tym razem z Mieczem Pewnego Ciosu (+1 do trafienia, przypisek tłumacza). Gnoblar wyprowadził przepiękny cios i trafił orka z oszałamiająca gnoblarską siłą, ale niestety już po tym jak został rozłupany na dwie idealne połówki toporem Goraka. Ostatecznie, Trzech z Czterech Gnoblarów wysłało gnoblarskiego posła bez broni, ale w Zboi Przeznaczenia (save 5+, ward save 4+, przypisek tłumacza). Tak, oczywiście, robią też Zbroje Przeznaczenia w takim rozmiarze. Gnoblar, nie mając żadnej broni, zamiast cokolwiek tłumaczyć, harknął, nabrał powietrza i splunął siarczystym zielonym glutem prosto w oko Goraka (w końcu BS3, krótki dystans, bez ruchu i bez wielokrotnego strzału, a Gorak nie miał Look-out-sir’a). Gorak zamachnął się, a jego cios odbił się od gnoblara. Później jeszcze raz, poźniej jeszcze raz i w końcu… poseł został rozłupany… statystyką. Nie mniej poniekąd efekt został osiągnięty… Gorak został rozwścieczony, dostał zapalenia spojówek, a obozie Goraka zostało zaszlachtowanych czterech… no właśnie…

Następnego dnia, kiedy wróciła ostatnia delegacja z pozostałościami gnoblarskiego posła, Trzech z Czterech Gnoblarów udało się do Bullfanga. Pała, w imieniu całej trójki przedstawił w cierpkich słowach, że oto został zatakowany i zaszlachtowany Poseł Wzgórza Guano w postaci czterech gnoblarów. A zabicie Ogrzego Posła jest równoznaczne z wypowiedzeniem wojny. Tutaj Bullfang, jako Najwyższy Egzekutor Prawa Czterech Gnoblarów, nie miał wątpliwości – to WOJNA. Doszedła do wniosku, że chce zaprosić Goraka na wspólna ucztę. Bullfang będzie jadł, a Gorak będzie jedzony.

Tak właśnie Bullfang Górasson wybrał się na Gównianą Wojnę.



Prolog rozdziału 3.

Bullfang Górrasson Wysłał dyskretnie swoją Zgraję Niedomytych Piwożłopów do obozu Gorak’a Płonącego Czerepa. Trzech najbliższych przyjaciół Bullfanga: Bin-Ar „Kasjer” Grzmot, Ibn „Czarny Ziutek” Cel-Inny oraz Brutt „Moczymorda” Morgenstern, na czele jak zwykle naprutych Ludożerców, zaproponowali swoje usługi Gorakowi w sprawie wytępienia niebieskoskórych szkodników umiejących doskonale pluć. Gorak wiedząc jak doskonale ogry radzą sobie z tymi szkodnikami, przyjął ich i ugościł w obozie.

Nastała noc… Zgraja Niedomytych Piwożłopów wytrzeźwiała pierwsza w obozie wroga….

(niniejszy rozdział inspirowany jest pojedynkiem na jaki został wyzwany Warboss Gorak Płonący Czerep i jego zielonoskórzy, pod komendą Profi, a który odbędzie się w Opolu 22.06.2013 w czasie turnielu Pure Tactics)
Ostatnio zmieniony 7 sie 2013, o 16:35 przez ravtheone, łącznie zmieniany 4 razy.
MISFIRE 2022 - turniej WFB6
MISFIRE 2022 na Facebook

WFB: HE, SK, OK, EMP, O&G
WH40K: IG Steel Legion, Catachan, Karskin, Tallarn, Vostroyan, GK, DA, SoB, Orks, Necrons, Kroot Mercenaries
Mordheim: Skaven, Possesed
Box: Warhammer Underworlds, Warhammer Quest, Space Hulk, Blacktone Fortress, Blood Bowl, Deathwatch Overkill

Awatar użytkownika
Sevi
Niszczyciel Światów
Posty: 4777
Lokalizacja: Legion Kraków
Kontakt:

Post autor: Sevi »

Fajne =D>
Podoba mi się ten gówniany interes :)
Wisła Kraków.

Awatar użytkownika
Odoamar
Wodzirej
Posty: 759
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: Odoamar »

Ogr z klasa, a raczej bez niej i z niezła żyłka do interesów :P
Obrazek

ravtheone
Mudżahedin
Posty: 238
Lokalizacja: Najczarniejsze, najrzadziej odkurzane zakątki Ciemnogrodu

Post autor: ravtheone »

Rozdział 2 został dokończony. Zapraszam do lektury i komentarzy. Bullfanga i jego Zgraję Niedomytych Piwożłopów oraz jego bitwę z Gorakiem Burningheadem będzie można zobaczyć na żywo w Opolu, 22.06.2013 na turnieju Pure Tactics, który organizuje Waracademy.
MISFIRE 2022 - turniej WFB6
MISFIRE 2022 na Facebook

WFB: HE, SK, OK, EMP, O&G
WH40K: IG Steel Legion, Catachan, Karskin, Tallarn, Vostroyan, GK, DA, SoB, Orks, Necrons, Kroot Mercenaries
Mordheim: Skaven, Possesed
Box: Warhammer Underworlds, Warhammer Quest, Space Hulk, Blacktone Fortress, Blood Bowl, Deathwatch Overkill

Awatar użytkownika
malfoj
Falubaz
Posty: 1306
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: malfoj »

Czekamy na więcej.;)

ravtheone
Mudżahedin
Posty: 238
Lokalizacja: Najczarniejsze, najrzadziej odkurzane zakątki Ciemnogrodu

Post autor: ravtheone »

Niebawem, niebawem. Rozegralem bitwy. Są konspekty i pomysły. Tylko abym mial chwilke...
MISFIRE 2022 - turniej WFB6
MISFIRE 2022 na Facebook

WFB: HE, SK, OK, EMP, O&G
WH40K: IG Steel Legion, Catachan, Karskin, Tallarn, Vostroyan, GK, DA, SoB, Orks, Necrons, Kroot Mercenaries
Mordheim: Skaven, Possesed
Box: Warhammer Underworlds, Warhammer Quest, Space Hulk, Blacktone Fortress, Blood Bowl, Deathwatch Overkill

ravtheone
Mudżahedin
Posty: 238
Lokalizacja: Najczarniejsze, najrzadziej odkurzane zakątki Ciemnogrodu

Post autor: ravtheone »

Rozdział 3: Bitwa o Mord Stream.

Bullfang uwielbiał bitwy o poranku. W szczególności przed śniadaniem. W szczególnej szczególności przed pierwszym śniadaniem. Żołądek ogra zbudowany jest jak dolnospłuk sedesu. Jest tam specjalny zawór, który uwalnia do krwi tym więcej żółci, im niższy jest poziom żarcia w żołądku. Żółci, nie adrenaliny. Ogry nie mają uniwersytetów, doktorów, docentów, badań naukowych. Nie znają więc adrenaliny, podobnie jak inflacji, całek czy dysortografii. A żółć znają i rozumieją. O poranku, przed śniadaniem, ogry mają niskie stężenie krwi w żółci, więc biją się z furią, która przerazi każde śniadanie. Znana jest opowieść o ogrze, który walczył przez trzy dni w potężnej bitwie, tłukł ile wlezie, zabił dziesiątki bretońskich rycerzy. Następnie zjadł czterech, w tym dwóch wraz z wierzchowcem i kropierzem, po czym usiadł rozkoszując się widokiem dogorywającego pola bitwy i zorientował się, że… nie żyje od przedwczoraj.

Górasson otrzymał pełen meldunek od Zgraji Niedomytych Piwożłopów od wczoraj chlejących w obozie wroga. Ludożercy, korzystając z niezawodnego systemu opracowanego przez Bin-Ar’a „Kasjera” Grzmota, przed kilkoma minutami wybekali donośnie skład sił Gorak’a Płonącego Czerepa. Bin-Ar „Kasjer” Grzmot to wybitny ogr. Posiada jedno oko, ale i tym jednym widzi więcej niż inni. Oprócz wspaniałych umiejętności posługiwania się pistoletami, które nazywa Dowodami Niewprost oraz pałą półtora-ręczną zwaną Dowodem Wprost, Bin-Ar ma... piękny umysł. Niektórzy nazwali by go naukowcem. On natomiast po prostu umie liczyć, czytać, pisać, wyciągać wnioski, myśleć i swoje przemyślenia zastosowywać w praktyce. Tego ostatniego naukowcy nie potrafią. Jest też autorem bardzo prostego systemu liczbowego, nazywanego od jego umienia Bin-Ar’nym. System ten, opiera się na pustych i pełnych, krótkich i długich lub też innych jednoznacznie rozróżnialnych znakach. Bin-Ara Grzmota zainspirowały do jego wynalezienia dwa istotne dla niego wydarzenia. Pierwszym z nich była utrata oka. Bin-ar chciał się dowiedzieć ile ma oczu po utracie jednego i do tego potrzebował wymyślić system, na którym możliwe byłyby obliczenia. Dodatkowo posiadając pełne oko i puste, mógł się w pełni utożsamić z tworzonym systemem. System powstał. Kolejnym krokiem było stosowanie go w praktyce. Najpierw Bin-Ar wymyślił kombinacje pustych i pełnych odpowiadające odpowiednim liczbom, wyrazom, a nawet smakom. Następnie w system wtajemniczył swojego przyjaciela Bullfanga Górassona, ale że ten nie był w stanie pojąć systemu, choć pojął jego kluczowe znaczenie strategiczne, kazał Grzmotowi wyszkolić w tym systemie stu gnoblarów. Jako pierwsi temat ogarnęli przyboczni Bullfanga: Pała, Baranina i Fajfus oraz zamiejscowo Pan Ambasador Żyła. Odtąd depesze mogły odczytywać gnoblary i przekazywać je ogrom. Bullfang mając zawsze przy sobie Trzech z Czterech Gnoblarów miał pewność, że depesze będą jednoznacznie odczytane… pod groźbą wysłania na odległą placówkę lub do kuchni. Kiedy system już działał sprawnie pojawił się problem zapisu. Bin-ar podczas kampanii w Norsce opracował system niezawodny. Otóż nawet kiedy na środku lodowej pustyni nie ma się do czynienia z niczym innym niż z wrogiem, ciężko jest znaleźć nośnik wystarczająco mało subtelny, aby zauważył go pędzący oddział ogrów i dostatecznie subtelny aby go nie zauważył wróg. Z jednym wyjątkiem. Bin-Ar wygenerował system znaków mniej więcej po równo składający się z dwóch rodzajów znaków. Można go zapisać gałęziami i szyszkami, ale skąd je wziąć? Za to zawsze łatwo znaleźć kogoś, komu można odciąć głowę. Ułożyć można informację składającą się z tłowi i głów. Jednakże ze względu na te i tak ograniczone zasoby kropek i kresek, towarzyszące gnoblary kodujące noszą ze sobą odpowiednie ilości susłów, wiewiórek i kretów oraz innych małych ssaków. Ogry bardzo lubią długie opowieści, więc aby nie pozbywać się tych cennych zasobów zbyt łatwo przyjęto zasadę, aby Small Mammals Slaughter (SMS) nie miała więcej niż 160 znaków. Najczęściej jednak wykorzystuje się ciała wrogów. Pierwszym zostawionym w tym systemie komunikatem był „Nie żryjcie, to próba systemu.” ułożona z ciał maruderów Argona Krwawonogiego. W sytuacji gdy informację trzeba przekazać na mały dystans, a odbiorca jest w pobliżu – stosuje się nieograniczony zasobami system krótszych i dłuższych pierdnięć lub beknięć. I tym razem, w Gównianej Wojnie, zastosowano ten ostatni.

Z sygnału, wynikało, że w obozie Ludożercy upajali się z wielką bandą czarnych orków. Stacjonował tam także orkowy rydwan, watacha cuchnących naftaliną wilczych jeźdźców, której towarzyszył gobliński szef o nieciekawym wyziewie i załogi katapulty oraz doom-diver’a. Najbardziej intrygujący był jednak trzymany w klatce, czerwonolicy i bezgranicznie wściekły pupil Goraka – Mangler. Podczas wieczornej uczty wyszło, że zdarzyło mu się jednym kęsem pożreć cały bretoński trebuszet wraz z załogą i to w czasie wystrzału. To robi wrażenie i budzi szacunek… nawet w ograch. Ludożercy donieśli także o obecności jego dwóch przydupasów – chorążego armii oraz szalonego szamana nocnych goblinów stale zbakanego grzybkami.

Bullfang nigdy nie był bardzo subtelny. Zawsze przekładał dobry, sprawdzony dwuręczny argument nad jakieś nowomodne zabawki i inne hokus-pokus. Wiedział, że ogrom może ufać i to z kilku powodów – był od nich bogatszy, był silniejszy i póki byli mu wierni, byli także najedzeni. Gnoblary, owszem… w związku z Kodeksem Czterech Gnoblarów, były mu także w pewien sposób oddane – zwłaszcza w obszarze biznesowo-ekonomicznym, jednakże nie uznawał ich potencjału bojowego, przynajmniej nie na poważnie. Dlatego też wybierając się na Gównianą Wojnę, Górasson zabrał ze sobą tych, którym ufał i którzy wierzyli w te same wartości co on: żarcie, kasę i bezpośredni, bezpardonowy cios pomiędzy oczy. Oprócz Zgrai Niedomytych Piwożłopów, która prowadziła rekonesans w obozie wroga, do obozu zbliżył się wraz ze swoim przybocznym oddziałem Szkarłatnych Żeraznobrzuchych, pod dowództwem Krall’a „Buźki” Bronha. Zbliżał się z prawej flanki. Od frontu napierały dwie małe, acz intensywnie pachnące potem grupy uderzeniowe składające się z trzech uzbrojonych w dwie bronie ręczne ogrów. Na lewej flance swoje dywersyjne działania inicjowali Ludożercy ze Zgrai Niedomytych Piwożłopów, a za nimi pędził na złamanie karku jego ulubieniec z rodziny kotowatych – Maksymilian Ildefons IV z linii Szablozębych o rodowodzie udokumentowanym na ścianach jaskini od czasów gdy Wzgórze Guano było jeszcze Wyspą Guano. Przynajmniej tak mu powiedział pewien Gnoblar, który kasę z tej transakcji ustawił swoją niemałą rodzinę do czwartego pokolenia. Szkarłatne Żelaznobrzuchy, zwane także pieszczotliwie Patrosznikami, zwykły zabierać ze sobą wypasiony Totem Zdyscyplinowanej Wyżerki, który z bliżej nieokreślonych względów napawał je dumą i odwagą, podobnie jak Bullfanga. Prawdopodobnie miało to związek z wspomnieniem jakiegoś wspaniałego wspólnego posiłku, którego resztki znajdują się między zębami miedzianej paszczy. Zgraja Niedomytych Piwożłopów, jak zwykle, kiedy udają się w misje zwiadowcze, znieczuliła się zyskując odporność na psychologię, wzięła ze sobą kabury pełne zwędzonych imperialnych rusznic, a także wykopany kiedyś przez gnoblary Sztandar Niekończącej się Zgagi.

Zauważalny był brak Ironblastera. Bullfang, po tym jak ostatnio przewietrzył ten kupiony w salonie niejakiego Bubla Sajsungsona nabytek, uznał że owszem może jest celny, może nawet zabija, może nawet gra i śpiewa, ale robi taką rozpierduchę, że nie ma się później z kim bić i nie ma co jeść. Raz próbował ubić nim krowę i precyzyjny strzał pomiędzy oczy rozerwał ją tak, że z jałówki gnoblary odnalazły tylko ogon 4 dni drogi od strzelnicy. Dodatkowo na tym ustrojstwie jedzie tylko jeden kamrat do popitki, a zamiast jednego nadętego dupka z ołowiem zamiast mózgu, woli biesiadować z piątką normalnych, zdrowych chłopaków, którzy śmieją się wrogowi w twarzy, po tym jak wbiją mu klingę w bebechy.

Bullfang nie specjalnie ufa magom. Choć nie są całkiem bezużyteczni, oprawcy, rzeźnicy i inni szaleni popaprańcy bawiący się sztuczkami magicznymi, to darmozjady nie godne zaufania. Mają wygórowane ambicje, rozpasione oczekiwania i dupska, a do tego żrą jak oddział Żelazobrzuchych. Bullfang czasem korzysta z ich usług, ale tylko gdy w ekipie znajdzie się odpowiednio dużo rozsądnych, żądnych przygód i bitki chłopaków.

Tym razem to była mała, gówniana wojna a na gównianą wojnę nie bierze się kamratów, którzy więcej żrą niż robią. Poza tym Bullfang Górasson miał koncepcję… Koncepcja Bullfanga zakłada, że małe armie mają mały potencjał magiczny. Często można go zignorować lub też zblokować odpowiednio bekając. A jak przeciwnik nastawi się na blokowanie magów Bullfanga, a on ich nie ma, to tak jakby miał już przewagę. Podobnie jeżeli przeciwnik oczekuje wielkiego działa, a on go nie ma, to tak jakby się na dzień dobry wygrywał. Dlatego Bullfang nie trwoni żarcia dla oddziałów strzelających i robiących magiczne sztuczki, ma za to więcej ogrów skorych do bitki niż się wszyscy spodziewają. Zabiera ze sobą kilka oddziałów do walki – każdy z nich stanowi realne zagrożenie i każdy z nich powinien być celem ostrzału. Ale przecież nie wszystko można wystrzelać. I właśnie dlatego jego armia jest z góry skazana na powodzenie… albo może nie.

Armia Bullfanga Górassona zbliżała się do obozu Płonącego Czerepa. Zgraja Niedomytych Piwożłopów, która jeszcze wieczorem oferowała Gorakowi swoje usługi w wytępieniu plujących zaropiałym harkiem szkodników, wytrzeźwiała pierwsza i zniknęła. Wtedy stało się jasne, że był to podstęp. Orki widząc nacierającego wroga ustawiły się w formacji i zaczęły nerwowe ruchy. Wataha wilków paradowała na przedpolu, Mangler został wypuszczony z klatki, a katapulta i Doomdiver szykowały się do salwy. I wtedy stało się jasne, że wczorajsza Wódka z Grzybkiem, którą częstowali Ludożercy nie była tylko niewinnym napojem halucynogennym. Nocny Goblin, który jeszcze przed chwilą wierzył w swoją umiejętność lotu, poczuł przykre swędzenie i wzdęcie akurat w momencie naciągania gumy. Potężny bęgal zaszczypał go dotkliwie, a później guma pod jego tyłkiem zaczęła się topić. Naciąg pęknął, a świszcząca guma pędząc z ogromną prędkością urwała łeb dowódcy wyrzutni. Pozostałą przy życiu załogę zmorzył szczypiący w oczy odór… sami wiecie skąd.

Tymczasem Bullfang nadchodził… Czterech całkiem trzeźwych członków Zgrai Niedomytych Piwołżopów nie mogło uwierzyć własnemu szczęściu kiedy pięciu niespełna rozumu straceńców ujeżdżających zapchlone i wychudłe wilki spróbowało żałosnym manewrem ochronić katapultę przed niechybną zgubą. Ich Goblińska Bossa na trochę lepiej przystrzyżonym wyżle, udając kowboja, jeździł wkoło i odprawiał jakieś czary zastanawiając się, gdzie i po co uderzyć swoim prawie miażdżącym ciosem. Tymczasem orczy rydwan postanowił zmasakrować Maksymiliana Ildefonsa IV i wypuścił się poza linie.

Bullfang nadchodził… wraz z dwoma trójkami bulli. Maksymilian Ildefons IV musiał paść, ale to kot i ma 9 żyć. Podobno. Zgraja Niedomytych Piwożłopów rozniosła wilki i wbiła się w katapultę. Jako, że dobry obyczaj tak nakazuję, cztery ogry wyciągnęły słomki i dwa z nich wygrały możliwość zarżnięcia obsługi. Pozostałe dwa spokojnie siadły na trawie i cierpliwie poczekały, aż umilkną kwiki dożynanych. Siedząc tak zauważyły rydwan wracający w ich kierunku z Maksymilianem Ildefonsem IV wmielonym w koła. Tak się wzburzyły tym widokiem, że postanowiły nie okazując najmniejszego szacunku przyjąć rydwan na plecy i to co poniżej. Wszyscy wiedzą, że ogry mają miękkie brzuchy i dlatego chowają je za nabrzusznikami. Ale mało kto wie, spośród żywych, że ogry mają bardzo twarde dupy. Nie istnieją, przynajmniej w ludzkich kronikach, żadne wzmianki o takich, którzy próbowali ogra dorwać od tyłu i stamtąd wrócili. Czego nie załatwią stalowe i jędrne pośladki, wykończy nie zmieniana nigdy bielizna i stada końskich much. Nie znające tego niebezpieczeństwa orki i ich rozpędzone dziki nie powstrzymały się w odpowiedniej chwili i po raz pierwszy w życiu pożałowały, że ogóle mają ryj. Maksymilian Ildefons IV został wyjęty, wyczesany i wrzucony do wora celem rekonwalescencji.

Tymczasem Bullfang nadchodził… Zastanawiające były bliżej nieokreślone ruchy czerwonej kulki furii spuszczonej z łańcucha. Niby atakowała, a później się wracała. Trochę to irytowało Szkarłatnych Żelazobrzychów Bullfanga, szczególnie po tym jak jeden z jego kompanów otrzymał bezpośrednie trafienie katapą i musiał opuścić pędzącą ekipę próbując się wykopać spod głaza wielkości wychodka. Bullfang jednak, nie zważając na niebezpieczeństwa parł. Niezidentyfikowane ruchy Manglera miały jednak swój cel. Kiedy już Bullfang na czele Żelazobrzuchów oraz dwa oddziały uderzeniowe bulli witały się z gąską – przygotowujących się na szarże Big Uns’ów, czerwona kulka wściekłości upieprzyła dwa oddziały naraz, które za bardzo się do siebie zbliżyły. AŁĆ. Trochę to bolało. Bullfang strasznie żałował, że nie wysłał swojego Maksymiliana Ildefonsa IV na małe tet-a-te z czerwonym pluszakiem. Podobno rozpukł by się wtedy ze szczęścia. Tego dnia Górasson postanowił, że potraktuje tego dziada jako trofeum i podaruje mu jego wściekłe życie. Przynajmniej na razie.

Tymczasem Bullfang nadchodził… Kiedy już okazało się, że lekko przetrzebione oddziały stoją przed murem Big Uns’ów, którym dowodzi Gorak Płonący Czerep wraz ze swoją świtą, Zgraja Niedomytych Piwożłopów już zakończyła dyskusje z orczym rydwanem oraz załogą katapulty. Uzgodnili, że nie jest w dobrym tonie strzelać do ogrów głazami większymi niż pięść oraz że szczególnym brakiem wychowania jest zachodzenie odpoczywających ogrów od tyłu. Swój głos w tej dyspucie chciał zabrać też Gobliński Szefunciu na wilku, ale nie miał stosownych argumentów. Po jednomyślnym uznaniu racji Piwożłopów, Zgraja odwróciła się i postanowiła zrobić sobie wspólnie z pozostałymi kumplami kanapkę z orków. Wczorajsza kolacja jednak miała kategoryczne znaczenie. Jelita poruszone bitewnym wysiłkiem zapracowały i trzy z czterech oddziałów uderzyło z takim impetem, że zanim dobyli mieczy z kanapki zrobił się tost. Później tost został rozparcelowany i zjedzony.

W ten sposób został rozbity obóz Goraka Płonącego Czerepa i tym samym udrożniony Mord Stream. W czasie pobitewnego posiłku nikt nie zauważył, że Gorak oraz jego przydupasy wyczołgali się spod zielonych kamratów i umknęli w poszukiwaniu szczęścia gdzie indziej. Gorak raz jeszcze odwrócił się w kierunku ucztujących ogrów aby zerknąć na poteżną postać Tyrana. Zaropiałe oko znów zaczęło go piec… Wiedział już, że to nie ostatnie ich spotkanie.

(niniejszy rozdział inspirowany jest pojedynkiem na jaki został wyzwany Warboss Gorak Płonący Czerep i jego zielonoskórzy, pod komendą Profi'ego, a który odbył się w Opolu 22.06.2013 w czasie turnielu Pure Tactics)

Armia Bullfanga Górassona podczas Bitwy o Mord Stream:

1 Tyrant @ 300.0 Pts
General; Heavy Armour
Giantbreaker [25.0]
Sword of Striking [15.0]
Talisman of Preservation [45.0]

7 Ironguts @ 394.0 Pts Look-Out Gnoblar; Great Weapon; Heavy Armour; Standard; Musician
Standard of Discipline [15.0]
1 Gutlord @ [10.0] Pts

3 Ogres @ 103.0 Pts 2ndWeapon; Light Armour; Musician

3 Ogres @ 103.0 Pts 2ndWeapon; Light Armour; Musician

1 Sabretusk Pack @ 21.0 Pts

4 Maneaters @ 278.0 Pts
Immune to Psychology; Scouts; Brace of Ogre Pistols (x4); Light Armour; Standard; Musician
Banner of Eternal Flame [10.0]

Models in Army: 20; Total Army Cost: 1199.0
Ostatnio zmieniony 7 sie 2013, o 16:37 przez ravtheone, łącznie zmieniany 3 razy.
MISFIRE 2022 - turniej WFB6
MISFIRE 2022 na Facebook

WFB: HE, SK, OK, EMP, O&G
WH40K: IG Steel Legion, Catachan, Karskin, Tallarn, Vostroyan, GK, DA, SoB, Orks, Necrons, Kroot Mercenaries
Mordheim: Skaven, Possesed
Box: Warhammer Underworlds, Warhammer Quest, Space Hulk, Blacktone Fortress, Blood Bowl, Deathwatch Overkill

Awatar użytkownika
Odoamar
Wodzirej
Posty: 759
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: Odoamar »

Dawno się tak nie uśmiałem. Dobra robota. Pomysł na system Binarny fantastyczny :D
Obrazek

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Mistrz. Ośmieliłeś mnie by wrzucić swoje wypociny na temat mojego Herrszta i może je rozwijać w miarę raportów. A dla Bullfanga brawa.

Awatar użytkownika
Profi
Chuck Norris
Posty: 382
Lokalizacja: Worcław
Kontakt:

Post autor: Profi »

Gorak raz jeszcze odwrócił się w kierunku ucztujących ogrów aby zerknąć na poteżną postać Tyrana. Zaropiałe oko znów zaczęło go piec… Wiedział już, że to nie ostatnie ich spotkanie.
Dokładnie!

Bitwa sama w sobie nie była intrygująca i jakoś specjalnie po myśli Zielonoskórych mojego Warbossa, ale dla takich raportów można ponosić porażki. Jak zwykle - kupa śmiechu :D. Oby tak dalej Rav, do zobaczenia przy stole ;)

ravtheone
Mudżahedin
Posty: 238
Lokalizacja: Najczarniejsze, najrzadziej odkurzane zakątki Ciemnogrodu

Post autor: ravtheone »

Zdjęcie przeniesione do innego tematu. :)
MISFIRE 2022 - turniej WFB6
MISFIRE 2022 na Facebook

WFB: HE, SK, OK, EMP, O&G
WH40K: IG Steel Legion, Catachan, Karskin, Tallarn, Vostroyan, GK, DA, SoB, Orks, Necrons, Kroot Mercenaries
Mordheim: Skaven, Possesed
Box: Warhammer Underworlds, Warhammer Quest, Space Hulk, Blacktone Fortress, Blood Bowl, Deathwatch Overkill

ravtheone
Mudżahedin
Posty: 238
Lokalizacja: Najczarniejsze, najrzadziej odkurzane zakątki Ciemnogrodu

Post autor: ravtheone »

Rozdział 4 – O tym jak Bullfang Górasson zostaje Gryzącym Piach

Nie minęło zbyt wiele czasu od momentu druzgoczącego zwycięstwa nad kontyngentem orków pod dowództwem Goraka Płonącego Czerepu, jak od rąk Bullfanga Górassona dotarła zaszyfrowana w systemie Bin-ar’nym wiadomość od Pana Ambasadora Żyły.

System działał bez zarzutu także w przypadku poufnej korespondencji dyplomatycznej. Bin’ar „Kasjer” Grzmot długo myślał nad nośnikiem i w końcu uznał, że najlepszym szyfrem i nośnikiem jest taki, co do którego nikt rozsądny nie podejrzewa, że to w ogóle informacja. Postanowił wykorzystać rój plączących się w te i we te gnoblarów z Gównianego Szlaku. Gnoblary Szyfrujące mając depeszę do przesłania wysyłają od nadawcy najpierw 6 gnoblarów, w tym trzech z miedziakami. Takie zagęszczenie miedziaków świadczyć miało niezbicie o tym, że nadciąga wiadomość. Nawet śmierć po drodze jednego z niosących miedziaki gnoblarów i utrata miedziaka nie zawiesza systemu. Nigdy bowiem, w normalnych warunkach, do Wzgórza Guano nie dociera więcej niż jeden miedziak na 100 gnoblarów. Kiedy więc pojawią się choć dwa, zaczyna się nasłuch… Następnie Gnoblary Szyfrujące przygotowują i wysyłają z danej placówki odpowiednią liczbę pustych i pełnych gnoblarów. Gnoblary pełne mają za zadanie po drodze upolować i nie zjeść przez całą drogę kawałka upolowanego ścierwa, a gnoblary puste – wprost przeciwnie – zeżreć wszystko co upolują i przyjść z pustymi rękami. Następnie Gnoblary szyfrujące wypuszczają po kolei na szlak gnoblary puste i pełne w odpowiednim ciągu. Żeby nie dochodziło do niepotrzebnych szumów informacyjnych, Gnoblar który niesie upolowaną zwierzynę otrzymuje wiadomość, że ten z przodu nic nie niesie, więc może mu jego zdobycz ukraść. Trzyma się więc od poprzednika na odległość wzroku. Podobnie Gnoblara pustego ostrzega się, że ten przed nim także nic ze sobą nie ma, więc mógłby mu ukrać to, co on do żarcia sobie po drodze upoluje. Tak więc przez lasy, pola i knieje sunie karawana Gnoblarów, która nic nie ma, nic nie wie i nic nie znaczy. Ale niesie informację…

Taką właśnie metodą dotarła depesza z Ambasady Wzgórza Guano w Altdorfie: „Duczesa Józefina Dymendorf, Pani Hućsburga i przyległości przesyła gratulacje z powodu zwycięstwa nad siłami orków oraz dziękuje za ponowne uruchomienie dostaw doskonałej jakości nawozu do jej latyfundiów. W ramach wdzięczności, chciałaby zaprosić Wielkiego Bullfanga Górassona wraz z jego świtą na wycieczkę do Khemri - przepięknego arabskiego kraju, słynącego z wybornej kuchni. Jest to oferta „Last Minute” i w związku z tym chęć skorzystania musi być wyrażona niezwłocznie. Wszelkie koszty poniesie Latyfundium Południowo-Wschodnie SA, będące w zarządzie Duczesy.”

Bullfang zasięgnął rady swoich Ludożerców oraz Trzech z Czterech Gnoblarów. Z dyskusji wynikało, że Arabia to piękny kraj, mają pikantną kuchnię i ogry mogą się czuć tam bezpiecznie (co było argumentem przeciw), bo podobno nie jedzą świń. A choć, nikomu tak mówić nie wolno w towarzystwie ogra, te olbrzymy w głębi duszy czują się trochę świniami. Trzech z Czterech gnoblarów wygłosiło, a następnie na drzwiach wychodka opublikowało swoją rekomendację o następującej treści:

„W związku z sytuacją bezpieczeństwa w Khemri i możliwością wystąpienia realnych zagrożeń dla bezpieczeństwa Ogrów jak i Gnoblarów, Trzech z Czterech Gnoblarów odradza podróże do Khemri. Obywatele Wzgórza Guano przebywający w tym kraju powinni zachować szczególną ostrożność i ograniczyć poruszanie się do bezpośredniego sąsiedztwa swoich legowisk, wychodków i miejsc wyżerki. Trzech z Czterech Gnoblarów zaleca w szczególności unikanie miejsc publicznych: świątyń, bazarów, muzeów, bardzo dużych bazarów i jeszcze większych bazarów….”

Ale jak wiemy ogry nie najlepiej czytają. A przynajmniej czytanie ze zrozumieniem nie jest ich najmocniejszą stroną. Tak więc, mimo zdania odrębnego Trzech z Czterech Gnoblarów, rada postanowiła skorzystać z okazji i złupić odległy kraj i się porządnie nażreć. Górasson uznał, że po wysiłku potyczek z orkami, przyda się jego najbliższym kompanom wyjazd integracyjny. Będą żreć, pić, hulać, lać po mordach i gwałcić, czyli robić to, co integruje najlepiej. Gnoblary zdecydowały się zostać w domu i wypocząć na krajowych bagnach.

Jeszcze tego samego dnia wysłano odpowiedź. Następnie przyszły instrukcje co do portu, w którym ogry mają się stawić i limitów ciężaru bagaży. To zaniepokoiło ogry, więc co bardziej zdesperowani połknęli swoje dwuręczne młoty, szable i maczugi, bo limitu na wagę ogra nie określono. Dodatkowo z bagaży wyjęli kolczugi i stalowe buty i założyli na siebie, mimo że lato było wyjątkowo gorące.

Podróż minęła spokojnie. Ogry po drodze splądrowały kilka statków, w tym jeden własny. Ukradły też kamizelki ratunkowe, wychlały cały zapas alkoholu w małych buteleczkach, rozgryzając je jak czekoladową bombonierkę. Kiedy skończyły się zapasy żarcia, podzieliły się jedną ze stewardes – pozostałe dwie były zbyt żylaste. Tak czy inaczej, w dobrych humorach Bullfang Górasson wraz ze swoją zasłużoną Zgrają Niedopitych Piwożłopów po kilku tygodniach żeglugi, wysiadł na ląd i ugryzł ziemię zgodnie z świeckim zwyczajem. Bullfang słyszał już o upadających biurach podróży. Postanowił zabezpieczyć się. Każdy z ogrów przed wysiadką miał za zadanie pochwycić po jednym członku załogi statku, związać, wrzucić do wora i nie zeżreć. Bullfang miał w portkach Admirała Floty Turystycznej Kompanii Marienburskiej.

Zaiste miejsce było urokliwe. Słońce, palmy, plaża ciągnąca się po horyzont oraz architektura wskazująca na niedopracowane przepisy prawa budowlanego lub podatkowego. A do tego piach... Przez pierwsze kilka dni Bullfang i jego Zgraja splądrowała kilka wiosek, co bynajmniej nie odebrało im uroku. Odkryli także, że niewiasty chowające się w czarnych tunikach, mimo wszystko są mniej upocone, czyściejsze i smaczniejsze niż ich wysuszeni i uzbrojeni w kije obrońcy. Podczas jednej z uczt, ładna brunetka, zdradziła, że w głębi kraju są niesamowite zabytki, a i kuchnia pod mniejszymi wpływami zachodnich kultur Starego Świata, więc warto się tam wybrać. Nie pomogło by jej to na długo…, gdyby nie niezwykły taniec brzucha, jaki wykonała dla Bullfanga i jego kamratów. Górasson uznał ją za malutką Kapłankę Wielkich Trzewi i ocalił jej życie.

Bullfang ruszył ze swoją armią wgłąb pustyni… Okazało się, że idąc na południe poruszają się wzdłuż ogromnej rzeki, przy której zlokalizowały się dziesiątki wiosek pełnych dorodnych jałówek i niewiast. Kompania podążała dalej z znakomitych humorach. Po dwóch tygodniach ich oczom ukazał się niezwykły widok. Na horyzoncie wznosiły się przysadziste, stożkowe budowle, które zapewne musiały być przeogromnymi spichlerzami. Bullfang nakazał przyśpieszyć kroku i już o poranku znaleźli się u stóp piramid. Kompania wyjęła dwuręczne topory i z gracją i finezją ogra poczęła potężnymi uderzeniami poszukiwać wejścia do tych spichlerzy. Jeden z Ludożerców, niejaki Czyngis „Cham” Drong, swoją dwuręczną pałą, zwaną „Łechtaczką” wyłechtał 300 kilkutonowych bloków kamiennych, obracając je w pył, ale mimo to nie dotarł do wnętrza. Ta bezskuteczna penetracja bardzo sfrustrowała Bullfanga. W pewnym momencie zauważył wystającą spod piasku figurę o ciele kota lub lwa i głowie człowieka. Pomyślał, że to być może ostatnia szansa aby coś skonsumować i bez zastanowienia odgryzł jej kawałek nosa. W tym momencie usłyszał zawodzenie skrzeczącego kapłana z którejś z pobliskich wież i nagle słońce buchnęło dodatkowym żarem, a z piachu zaczęły się wyłaniać szkielety – niezbyt młode i urodziwe, choć czyste, ustrojone biżuterią i nadzwyczajnie żywe… Wiedział że może żarcia z tego nie będzie, ale przynajmniej naraża się okazja aby komuś porachować kości. Dosłownie.

Przed Bullfangiem i jego Zgrają Niedomytych Piwożłopów stała armia Djafa, wysłannika czarnego króla liszy Arkhana. Djaf był wtedy jeszcze początkującym, młodym trupem i jako taki, do tej pory nauczył się tylko dwóch czarów, a nie jak na prawdziwego hierofanta przystało czterech. No ale cóż… konwencja zakazywała tym razem umieć więcej (przypisek tłumacza: na turnieju lordowie magowie z max 1 poziomem). Djaf stał sobie szczerząc zęby w grupce łuczników. Na jednej flance wił się oddział szkieletów ujeżdżających szkielety węży, na drugiej flance szkielety ujeżdżające szkielety rydwanów, oraz dwa sfinksy, w tym jeden ujeżdżany. Pierwszy latał, a drugi, uziemiony przyziemnymi szkieletami, nie miał takich górnolotnych ambicji. Celem ochrony Djafa szóstka wężowej kawalerii ustawiła się w linii tworząc… khemrański bunkier, a przynajmniej na to wygladało. Tyle że w bunkrze nie było artylerii.

Ludożercy, nieco z przodu, zaskoczeni nieco, znaleźli się bezpośrednio przed tą abstrakcyjną kawalerią. Banda Niedomytych Piwożłopów pod dowództwem Bin’ara „Kasjera” Grzmota uznała, że ten dystyngowany szkielet musi być ich naczelnym kucharzem i po prostu wredne szkielety nie chcą do niego dopuścić. Musi więc nieźle gotować. Ogry postanowiły zagrać niesztampowo. Czterech Ludożerców ustawiło się w formacji lancy po dwóch w szeregu. Taka formacja odebrała szkieleciej kawalerii chęć to ataku pełną szerokością i zaczęła jakieś nerwowe ruchy celem przeformowania. Tymczasem czteroosobowa Zgraja Niedomytych Piwożłopów z impetem wbiła się w skonsternowane węże. I było tak pięknie. Kości pękały, zęby fruwały. Tak dobrze żarło… i zdechło. Węże w mocno okrojonym składzie ubiły dwóch Ludożerców i mimo większych strat, utrzymały linie… A tak nie wiele brakowało. Już Djaf’owi było ciepło… Już miał zobaczyć „Dowód Wprost” Bin’ara „Kasjera” Grzmota i rozpocząć zorganizowany odwrót w zaświaty… Tak niewiele brakowało…

Tymczasem nie do końca martwy hierofanta wymamrotał kilka charkotliwych wyrazów w dawno zapomnianym języku, piasek pod stalowymi buciorami kompanii Żelazobrzuchów Bullfanga zaczął w nienaturalny sposób rozgrzewać się od prażącego słońca. Jeden z ogrów zasyczał kiedy pęcherz na stopie pękł mu jak popcorn. Usiadł i postanowił że koniecznie teraz zdejmie żelazne buciory. A kompania, mimo spowolnienia parła do przodu pozostawiając pojedyncze ogry rozwiązujące sznurówki…

W tym czasie oba sfinksy za cel obrały spowolnioną obstawę Górassona. Naprężyły kamienne muskuły i oba jednocześnie natarły. Jednakże sił starczyło tylko temu przygwożdżonemu ciężarem szkielecie rzeczywistości. Być może był zachęcany do tego niewybrednymi komentarzami z bezwargich szczęk. Tak czy inaczej, drugi, który podobno potrafi latać ledwie podskoczył i z przepięknej, miażdżącej szarży została prozaiczna jadka, która mogła się ciągnąć w nieskończoność.

Tymczasem na lewym skrzydle Maksymilian Ildefons IV – ulubiony szablozęby Bullfanga, korzystając z nauki poprzedniej bitwy tak manewrował swoim zwinnym ciałem by mu się tyłek zbytnio o rydwany nie otarł. Jednakże sama wizja kociej czteronożnej furii była dla tej kościstej jednostki zbyt przerażająca, aby ją do końca zignorować. Ildefons przemyślanym ruchem przyblokował ich chwilkę i sam spróbował wpakować się na flankę łuczniczej obstawy hierofanta. I kiedy już rzucał się na niczego nieświadomego szkieleta poczuł niemiłe swędzenie w okolicy… odbytu. Z takim świądem nie da się wykonać kruszącej wroga szarży, nawet… przy swoich trzech atakach. Ildefons kocim zwyczajem począł namiętnie wylizywać swoje cztery litery. Grotu strzały nie da się wylizać, a na pewno nie w trakcie bitwy…

Trzy pozostałe przy prawie-życiu niby-wierzchowce z prawie-żywymi niby-jeźdźcami ostatecznie rozprawiły się z dwoma niedopitymi Piwożłopami i w nadmiarze entuzjazmu ruszyły na niespodziewającą się niczego taktyczną trójkę ogrów, które to wyczekiwały swojej szansy na posmyranie któregoś sfinksa w jajka od boku. Ale się przeliczyły. Co gorsza za nimi druga taktyczna trójka ogrów patrzyła się jak ta pierwsza się patrzy i tak patrząc się doznali otrzeźwiającego olśnienia, gdy wężowa kawaleria się po nich przeczołgała. Zaraz potem ujrzeli światełko w tunelu…

W swoim nieco wyschniętym umyśle, Djaf uznał, że skoro jeden sfinks nie daje rady. Słusznie, bo ujeżdżany przez stado skrzeczących szkieletów sfinks w pewnym momencie rozsypał się w pył pod wpływem kilku potężnych ciosów dwurakiem. Nie pomogły mu nawet co chwile pękające pęcherze na stopach kamratów Bullfanga. Djaf wysłał więc drugiego, skrzydlatego, choć jak do tej pory niezbyt rączego. I tym razem radośnie fruwający Sfinks począł słabnąć, więc Djaf postanowił go wspomóc i wysłał rydwany na dokładkę. To był potężny błąd, bo resztka Żelazobrzuchów poczęła klepać je niemiłosiernie tym samym przypieczętowując upadek Sfinksa... Lecz gdy już rydwany zmieniły się w mączkę kostną, Sfinks nadal stał i pomału dogryzał się do zwycięstwa. Tymczasem wężowa kawaleria nawróciła i natarła resztki oddziału Bullfanga. Górasson doszedł do niezbyt mądrego wniosku, że nic tu po nim – ani się nie naje, ani powalczy… postanowił więc dać nogę. Ale i jego zaczynał obcierać nagrzany piach, a może wpadł mu kamień do buta lub obsunęła mu się wkładka ortopedyczna. Tak czy inaczej nie skorzystał z okazji do ucieczki i zaliczył glebę. Przejechała się po nim kawaleria oraz przeszedł sfinks.

Kiedy nad polem bitwy zamilkły kwiki, zgrzytanie zębów i inne parszywe dźwięki jakie martwe szkielety wydają bezwolnie ciesząc się ze zwycięstwa, na piaszczystej pustyni nie było żadnego żywego ogra. Bullfang ocknął się głodny pół metra pod piachem. W ramach refleksji przeszła mu przez głowę myśl – co nie jest takie częste: „Wszyscy równo gryziemy piach. Doskonała integracja.”. Wyszedł na powierzchnię, usiadł, wysypał piach z buta i przeżuł skarabeusza, który mu wyszedł z ucha… Chwilkę odczekał, po czym pierdnął trzy razy sążniście, tak że łomot rozszedł się falą w promieniu pół dnia drogi. Po chwili, jakby oczekując tego sygnału z piachu zaczęły się wynurzać…. Nie, nie szkielety, lecz ręce, łby, a wreszcie tłuste ogrze dupska. No i brzuchy… wciąż głodne.

Bullfang zarządził odwrót. Postanowił złożyć reklamację w biurze podróży. Miał kilka zarzutów: Być może nie jedzą tam świń, ale je biją. Żarcie w ogóle było mało urozmaicone, a animacje pamiętały czasy Nagasha. No i ten piach, zgrzytał mu w zębach jeszcze dwa tygodnie.

Powrót nie był tak ciekawy jak droga w nieznane. Na pokładzie nie było już stewardes ani szklanych bombonierek, a wydobyta z czeluści portek załoga mocno ucierpiała. Na dobrą sprawę z załogi zostało pięciu chłopa wraz z kapitanem, ale tylko czwórka umiała się psychicznie odbudować po miesięcznym pobycie w ogrzych portkach. Ten ostatni członek nie był także smaczny. Ostatecznie ogry zabrały się za wiosła i po miesiącu dotarły do granic Ogrzych Królestw. Bullfang i jego kamraci, schudli łącznie 350 kg. Ta hańba wymagała zemsty…

(niniejszy rozdział inspirowany jest bitwą jaką Zgraja Niedopitych Piwożłopów rozegrała i przegrała z siłam Khemri, pod komendą Asmo i która odbyła się w Opolu 22.06.2013 w czasie turnielu Pure Tactics)

Armia Bullfanga Górassona podczas bitwy zakończonej gryzieniem piachu:

1 Tyrant @ 300.0 Pts
General; Heavy Armour
Giantbreaker [25.0]
Sword of Striking [15.0]
Talisman of Preservation [45.0]

7 Ironguts @ 394.0 Pts Look-Out Gnoblar; Great Weapon; Heavy Armour; Standard; Musician
Standard of Discipline [15.0]
1 Gutlord @ [10.0] Pts

3 Ogres @ 103.0 Pts 2ndWeapon; Light Armour; Musician

3 Ogres @ 103.0 Pts 2ndWeapon; Light Armour; Musician

1 Sabretusk Pack @ 21.0 Pts

4 Maneaters @ 278.0 Pts
Immune to Psychology; Scouts; Brace of Ogre Pistols (x4); Light Armour; Standard; Musician
Banner of Eternal Flame [10.0]

Models in Army: 20; Total Army Cost: 1199.0
MISFIRE 2022 - turniej WFB6
MISFIRE 2022 na Facebook

WFB: HE, SK, OK, EMP, O&G
WH40K: IG Steel Legion, Catachan, Karskin, Tallarn, Vostroyan, GK, DA, SoB, Orks, Necrons, Kroot Mercenaries
Mordheim: Skaven, Possesed
Box: Warhammer Underworlds, Warhammer Quest, Space Hulk, Blacktone Fortress, Blood Bowl, Deathwatch Overkill

Awatar użytkownika
Robert.P
Wodzirej
Posty: 761
Lokalizacja: Racibórz"Wataha"

Post autor: Robert.P »

Bardzo ciekawie się to Rozwija,przeczytałem co prawda na razie Prolog ale na pewno przeczytam całą opowieść =D>
"Nie pytaj cóż za Istota Krzyczy nocą.Nie pytaj kto czeka na ciebie w cieniu.
To mój krzyk budzi cie nocą.I to ja skrywam sie w cieniu.Jestem Tzeentch a ty jesteś marionetką,tańczącą do mojej melodi..."

REŻIM.DYKTATURA,TOTALITARYZM
Obrazek

Awatar użytkownika
malfoj
Falubaz
Posty: 1306
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: malfoj »

ja przeczytałem wszystko i czekam na więcej ;)

ODPOWIEDZ