Kto na prezydenta??

Dyskusje na dowolne tematy, niekoniecznie związane z tematyką forum. To tutaj można poćwiczyć prawy shiftowy.

Moderatorzy: Heretic, Grolshek, Albo_Albo

ODPOWIEDZ
Kal_Torak
Masakrator
Posty: 2828

Re: Kto na prezydenta??

Post autor: Kal_Torak »

Fluffy pisze:Kajam się za swoją skandaliczną pomyłkę. Wspomnienie o paleolitycznych obrazkach jako prapoczatkach neolitycznego pisma udowadnia, że bez państwowości nie byłoby pisma w ogóle, a bez urzędników nadal drewnianymi radłami uprawialibyśmy pola.
Dołączam do czcicieli biurokracji, motoru wszelkiego postępu od czasu paleolitu. Zatem, im więcej urzędników, tym szybszy postęp i większy dobrobyt.

Lepiej?
Swoją drogą mam takie pytanie może ktoś zna na nie odpowiedź. Pytanie zaś mieści się w granicy tematu o potrzebie utrzymywania armii urzędników i ich wpływu na postęp i ludzką kreatywność ;P

Chodzi o płatne czynności wykonywane przez urzędników np. pobranie zaświadczenia o niekaralności - ostatnim razem pamiętam (dość dawno) kosztowało to 50 zł. Oczywiście samych zaświadczeń jest multum. I tu dochodzimy do pytania. Skoro urzędnikowi płaci się pensje z naszych pieniędzy, załatwia budynek i go utrzymuje i dodatkowo uposażenie samego urzędnika (wyposażenie biurowe etc.) to z czego wynika potrzeba dodatkowego ekstra kosztu w postaci np. tego zaświadczenia o niekaralności za 50 zł. - co składa się na jego koszt i dlaczego 50 a nie 1 zł albo 1000 zł.? Dlaczego pensja urzędnika nie jest wstanie pokryć czynności wydania zaświadczenia o niekaralności? Jak wyjaśniają potrzebę tych opłat politycy i urzędnicy i jak to ma się do prawdziwych realiów?

Asmodai
Chuck Norris
Posty: 422

Post autor: Asmodai »

To jest opłata sądowa i jej wysokość jest regulowana ustawą.
Dlaczego pensja urzędnika nie jest wstanie pokryć czynności wydania zaświadczenia o niekaralności?
Możesz to rozwinąć? Bo nijak nie widzę związku z pensją urzędnika jako pracownika a koniecznością wnoszenia opłat przez "klientów/petentów" które nakazane są ustawą.
Ostatnio zmieniony 27 maja 2015, o 14:43 przez Asmodai, łącznie zmieniany 1 raz.

Durant
Falubaz
Posty: 1228

Post autor: Durant »

Kal ale ta kasa nie idzie do urzędnika, myślę że chodzi tu o ograniczenie ilości osób starających się o ww. zaświadczenie. Darmową gazetę weźmie prawie każdy, ale nie każdy ją przeczyta/jej potrzebuje.

Fluffy Państwo powoduje że żyje nam się lepiej (w porównaniu do czasów bez państw), ale to nie oznacza że wszystkie jego elementy idealnie pracują.
Jak z wspomnianym przeze mnie sposobem na rozwiązanie korków, korki są złe ale niekoniecznie winne są tramwaje.
Co nie oznacza że każdy tramwaj jest magiczny i jeździ dobrą trasą. ;)

Awatar użytkownika
Hurtmaker
Chuck Norris
Posty: 448

Post autor: Hurtmaker »

opłaty tego typu to takie dziwne koszty, która zakładają, że czynności podejmowane przed organami państwa nie są bezpłatne, w myśl zasady, że wszystko kosztuje. poza tym jest jeszcze funkcja prewencyjna - która ma na celu wydawanie wniosków tylko wobec podmiotów, które rzeczywiście tego potrzebują. tak jest we wszystkich instytucjach publicznych. niby głupie (moim zdaniem można dyskutować o ich wysokości ), ale jednak nieraz potrzebne.

wyobraź sobie, że teraz przychodzi do danej instytucji publicznej Pan X np. do Sądu i mówi, że Urząd Skarbowy mu zrobił kuku wydając decyzję,w której określił zobowiązanie podatkowe do zapłaty na wysokość o 12 zł większą niż zrobił to podatnik w deklaracji. niby sprawa o 20 zł, ale chodzi o zasady.
uruchamiany jest wiec cały aparat państwowy. sprawa jest rejestrowana. badana formalnie przez urzędnika, potem przydzielona odpowiedniemu sędziemu do rozpoznania.w międzyczasie ten pan X zasypuje sąd lawiną pism i wniosków, do których należy się ustosunkować. sprawa obrasta w pisma,wydłuża się postępowanie, gdyż sędziowie mają zajęcie i po 2 latach zostaje w końcu rozpoznana. okazuje się, że niestety urząd miał rację a skarga była oczywiście bzdurna oparta na widzimisie pieniacza.
teraz gdyby postępowania sądowe były zupełnie darmowe, to takich panów X przychodziłoby nie 10 w tygodniu a 10.000...a dobry pieniacz potrafi zniszczyć system i zająć skutecznie kolejkę ludziom naprawdę potrzebującym.

Awatar użytkownika
Fluffy
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3434

Post autor: Fluffy »

wyobraź sobie, że teraz przychodzi do danej instytucji publicznej Pan X np. do Sądu i mówi, że Urząd Skarbowy mu zrobił kuku wydając decyzję,w której określił zobowiązanie podatkowe do zapłaty na wysokość o 12 zł większą niż zrobił to podatnik w deklaracji. niby sprawa o 20 zł, ale chodzi o zasady.
uruchamiany jest wiec cały aparat państwowy. sprawa jest rejestrowana. badana formalnie przez urzędnika, potem przydzielona odpowiedniemu sędziemu do rozpoznania.w międzyczasie ten pan X zasypuje sąd lawiną pism i wniosków, do których należy się ustosunkować. sprawa obrasta w pisma,wydłuża się postępowanie, gdyż sędziowie mają zajęcie i po 2 latach zostaje w końcu rozpoznana. okazuje się, że niestety urząd miał rację a skarga była oczywiście bzdurna oparta na widzimisie pieniacza.
teraz gdyby postępowania sądowe były zupełnie darmowe, to takich panów X przychodziłoby nie 10 w tygodniu a 10.000...a dobry pieniacz potrafi zniszczyć system i zająć skutecznie kolejkę ludziom naprawdę potrzebującym.
Ślicznie. Jak nazwać w takim razie odwróconą sytuację, kiedy to państwo ściga obywatela o kilka groszy, prowadzi kosztowne postępowania i nakłada wysokie mandaty?

http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju, ... 13580.html
Ostatnio zmieniony 27 maja 2015, o 15:15 przez Fluffy, łącznie zmieniany 1 raz.

Kal_Torak
Masakrator
Posty: 2828

Post autor: Kal_Torak »

Durant pisze:Kal ale ta kasa nie idzie do urzędnika, myślę że chodzi tu o ograniczenie ilości osób starających się o ww. zaświadczenie. Darmową gazetę weźmie prawie każdy, ale nie każdy ją przeczyta/jej potrzebuje.
Hurtmaker pisze:opłaty tego typu to takie dziwne koszty, która zakładają, że czynności podejmowane przed organami państwa nie są bezpłatne, w myśl zasady, że wszystko kosztuje. poza tym jest jeszcze funkcja prewencyjna - która ma na celu wydawanie wniosków tylko wobec podmiotów, które rzeczywiście tego potrzebują. tak jest we wszystkich instytucjach publicznych. niby głupie (moim zdaniem można dyskutować o ich wysokości ), ale jednak nieraz potrzebne.
Asmodai pisze:Możesz to rozwinąć? Bo nijak nie widzę związku z pensją urzędnika jako pracownika a koniecznością wnoszenia opłat przez "klientów/petentów" które nakazane są ustawą.
Co do darmowych gazet - to tych co rozdają na ulicy nie biorę pomimo, że są darmowe. Nie widzę też, aby stała kolejka przy osobach rozdających darmowe gazety - raczej to rozdający starają się je wciskać przechodniom.

Rozumiem chociaż ciężko mi sobie wyobrazić, że w przypadku zwolnienia opłaty za zaświadczenie o niekaralności społeczeństwo oszalałoby na tym punkcie i z czystej złośliwości stałoby w kolejkach tylko po to aby zrobić na złość urzędnikowi i pobrać zaświadczenie które mu jest do niczego nie potrzebne.
Załóżmy jednak, że wprowadzenie "darmowego" zaświadczenia o niekaralności spowodowałoby "szaleństwo społeczeństwa". Czemu zatem nie zastosowano mechanizmów, które obchodzą te szaleństwo np. otrzymujesz- od pracodawcy upoważnienie, że potrzebujesz zaświadczenie na podjęcie pracy w danym miejscu - upoważnienie staje się dowodem na to, że nie chcesz zaświadczenia dla "zgrywu bo jest darmowe" tylko z realnego powodu i dzięki temu urząd nie pobiera od ciebie opłaty 50 zł. To oczywiście przykład na szybko - pewnie jest multum innych ciekawych rozwiązań. Mi chodzi o realną zasadność istnienia takich opłat. Częściej miewam wrażenie, że to bardziej taki kolejny ukryty podatek.

Durant
Falubaz
Posty: 1228

Post autor: Durant »

@ Kal Tolak Tak jest prościej dla urzędu, takie zaświadczenie ktoś musiałby sprawdzić czy pracodawca istnieje itd. Poza tym jak zlikwidujesz opłatę za to zaświadczenie to zaraz będą pytania a dlaczego nie za inne.

@fluffy tu się z tobą zgodzę, mi w tym roku US wyśle 5 zł nadpłaty podatku przekazem pocztowym za który pewnie zapłaci 5 zł absurd, i fakt to trzeba zmienić

Awatar użytkownika
Barbarossa
Mniejsze zło
Posty: 5612

Post autor: Barbarossa »

Hurtmaker pisze:na przykładzie PARPu, o którym pisze Barb - (bo chyba ma jakieś przykre doświadczenia z administracją w tym zakresie). Co ma w takim razie decydować o przyznaniu środków w ramach danego programu?
Podzielę się więc piękną opowieścią z Wami.

Otóż dawno, dawno temu szkolenia po prostu nie były obłożone zwykłą stawką VAT, by ułatwić wszystkim zainteresowanym inwestowanie we własny rozwój.

Potem VAT 23% wprowadzono, ale pojawiła się rzeka pieniędzy, czyli PARP: napisz, kogo chciałbyś przeszkolić i jak, a my damy ci kasę na ten projekt. W praktyce same podstawowe zasady były kuriozalne, dość napisać, że organizator projektu nie mógł na nim zarobić (sic!). Uczciwy przedsiębiorca z założenia nie miał więc po co wchodzić w ten temat, bo niby w jakim celu, skoro celem istnienia każdej firmy jest wypracowanie zysku. Jak nie mogę nic zarobić na działalności firmy, to powinienem ją sprzedać i pieniądze wsadzić do banku, nieprawdaż? Dostanę przynajmniej te 3% na kapitale...

Więc już na starcie wiadomo było, że projekty parpowskie napiszą przede wszystkim oszuści, którzy w koszt projektu wpuszczą sobie np. etaty pracowników zajmujących się czym innym, albo zamówią w drukarni 1000 podręczników do projektu PARPowskiego a w promocji dostaną dodatkowo gratisowy druk 1000 podręczników do projektu komercyjnego.

No i oczywiście projekty były wybierane pod kątem tego, czy są "ekologiczne", "promują tolerancję", "aktywizują kobiety po 50tce", "będą dostarczane na terenach wiejskich" itd itp.

W praktyce wyglądało to często tak, że szkolenie z wycinania papierowych serwetek opisywano jako szansę na zatrudnienie dla niewidomych starych kobiet, promujące recykling, tradycje regionalne i bóg wie, co jeszcze.

Po wygraniu projektu trzeba było jeszcze go zrobić (łapanka na doktorantów ze ściany wschodniej i łapanka na uczestników spełniających kryteria) i do widzenia.

Oczywiście były też projekty w miarę sensowne dla uczestników, chociaż IMO wszystkie bez wyjątku były przekręcone na tym rzekomym braku zysku. I tak ten szajs się kręcił, o ocenie efektów świadczy choćby to, że teraz radykalnie zmieniły się zasady finansowania projektów - teraz to klienci będą wybierać szkolenia, wystarczy, że firma trafi do rejestru firm szkoleniowych. Pieniądz będzie chodził za uczestnikiem.

Natomiast dla mnie to nie jest kwestia sensownych albo bezsensownych zasad. Państwo (w tym wypadku UE) nie powinno się w ogóle bawić w takie rzeczy. Jak ma za dużo kasy, to kwestia np. dofinansowania przedszkoli jest IMO totalnym priorytetem, bo nic tak nie ogranicza dzietności (w sensie chęci do posiadania drugiego dziecka) i aktywności zawodowej matek jak konieczność wydawania 1000-1700 PLN m/c na pierwsze dziecko. Podpowiem, że podobny efekt można osiągnąć, obniżając podatki najuboższym. Jeśli ktoś nie jest idiotą i złodziejem pracującym za poniżej 6000 miesięcznie, to stać go na przedszkole dla dwójki dzieci.

Kal_Torak
Masakrator
Posty: 2828

Post autor: Kal_Torak »

Durant pisze:@ Kal Tolak Tak jest prościej dla urzędu, takie zaświadczenie ktoś musiałby sprawdzić czy pracodawca istnieje itd. Poza tym jak zlikwidujesz opłatę za to zaświadczenie to zaraz będą pytania a dlaczego nie za inne.
Durant, a czy nie powinno być prościej i korzystniej dla obywatela? Obywatel utrzymuje urzędnika i miejsce jego pracy. Zatem czy nie powinien wymagać, aby było korzystniej dla niego, a nie dla urzędnika. Jeśli ma być prościej, korzystniej i wygodniej dla urzędnika to wtedy musimy się zgodzić z założeniem, w którym to obywatel pracuje dla urzędnika i polityka, a nie odwrotnie.

Podobnie jak bardzo drogimi podręcznikami w dobie dostępu do sieci - tutaj też urzędnik wymusza aby obywatel kupował podręcznik z własnej kieszeni, albo za pośrednictwem budżetu ("darmowe podręczniki"- to genialne rozwiązanie dopiero wchodzi) - chociaż problem załatwia w obu przypadkach darmowy podręcznik pdf do ściągnięcia ze strony MEN i ze stempelkiem spełnionych wymagań ministra edukacji.

Dlaczego zatem w obu przypadkach koszt na ponosić obywatel, chociaż nie ma takiej potrzeby aby ponosił?
Ostatnio zmieniony 27 maja 2015, o 15:37 przez Kal_Torak, łącznie zmieniany 1 raz.

Durant
Falubaz
Posty: 1228

Post autor: Durant »

@kal
w mojej opinii to złożona kwestia, pytanie ma być prościej dla którego obywatela. 50zł to nie kosmiczny pieniądz ot w sam raz dużo żeby wydać na głupoty, nie za dużo kiedy trzeba. Pomyśl o ludziach zmieniających dowody bo źle wyszli, albo ww. pieniaczach kłócących się o wszystko. Miałem z takimi do czynienia jak się uprą to trudno im coś wybić z głowy. I nie nie jestem urzędnikiem.
Wierz mi są debile którzy będą brali zaświadczenie że nie są karani co miesiąc, albo jak będzie za darmo dołączać do wniosków o turnus w sanatorium. Są ludzie dla których za darmo oznacza muszę to mieć.

To że ich nie rozumiesz tylko dobrze o tobie świadczy :D

Co do darmowych podręczników to nie znam darmowych legalnych, a takie musi wspierać państwo.
Plus nie każde dziecko ma tablet, nie każdego stać, podręcznik jest punktowo tańszy.

Awatar użytkownika
Fluffy
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3434

Post autor: Fluffy »

Gdzies tu czytałem, jak ktoś pisał o urzędniku (czy że jest) kontrolującym certyfikaty piaskownic..
Jakoś ja i pewnie większość z Was bawilismy się w miejscach, z któych współczesny rodzic ucieklby z krzykiem zgrozy. Skakalo isę na budowach z balkonów na pryzmy piachu, biegało się po lesie, biło i rzucalo kulami z błota i piachu. Stara rozsypująca się poniemiecka pompownia i wieże ciśnień byly wymarzonym placem zabaw. Kradło się sąsiadom jabłka z sadu uciekając przed zlym psem ogrodnika i tak dalej i tak dalej.
Stąd pytanie, czy dzisiaj te certyfikaty na piaskownice i zabawki sa takie potrzebne? Czy na fotelik dziecięcy naprawde potrzebuję masy papierków? Naprawdę musimy liczyć się z idiotami, którzy muszą mieć napisane w instrukcji piły spalinowej "nie hamować genitaliami" (autentyk) pod rygorem wysokich odszkodowań?

Awatar użytkownika
BOGINS
Postownik Niepospolity
Posty: 5229
Lokalizacja: Świebodzin

Post autor: BOGINS »

Kal_Torak pisze: Swoją drogą mam takie pytanie może ktoś zna na nie odpowiedź. Pytanie zaś mieści się w granicy tematu o potrzebie utrzymywania armii urzędników i ich wpływu na postęp i ludzką kreatywność ;P

Chodzi o płatne czynności wykonywane przez urzędników np. pobranie zaświadczenia o niekaralności - ostatnim razem pamiętam (dość dawno) kosztowało to 50 zł. Oczywiście samych zaświadczeń jest multum. I tu dochodzimy do pytania. Skoro urzędnikowi płaci się pensje z naszych pieniędzy, załatwia budynek i go utrzymuje i dodatkowo uposażenie samego urzędnika (wyposażenie biurowe etc.) to z czego wynika potrzeba dodatkowego ekstra kosztu w postaci np. tego zaświadczenia o niekaralności za 50 zł. - co składa się na jego koszt i dlaczego 50 a nie 1 zł albo 1000 zł.? Dlaczego pensja urzędnika nie jest wstanie pokryć czynności wydania zaświadczenia o niekaralności? Jak wyjaśniają potrzebę tych opłat politycy i urzędnicy i jak to ma się do prawdziwych realiów?
Możesz złożyć krótki wniosek o udzielenie informacji publicznej. U mnie w urzędzie to dość popularna kwestia.

Kal_Torak
Masakrator
Posty: 2828

Post autor: Kal_Torak »

Dobra zamykam dyskusję o zaświadczeniach ;P. Zakładam, że tak jest w "ustawie" i tak ma być. A wszelkie ustępstwa na korzyść obywatela zostanie wykorzystane przeciwko państwu i urzędowi.

Awatar użytkownika
BOGINS
Postownik Niepospolity
Posty: 5229
Lokalizacja: Świebodzin

Post autor: BOGINS »

Fluffy pisze:Gdzies tu czytałem, jak ktoś pisał o urzędniku (czy że jest) kontrolującym certyfikaty piaskownic..
Jakoś ja i pewnie większość z Was bawilismy się w miejscach, z któych współczesny rodzic ucieklby z krzykiem zgrozy. Skakalo isę na budowach z balkonów na pryzmy piachu, biegało się po lesie, biło i rzucalo kulami z błota i piachu. Stara rozsypująca się poniemiecka pompownia i wieże ciśnień byly wymarzonym placem zabaw. Kradło się sąsiadom jabłka z sadu uciekając przed zlym psem ogrodnika i tak dalej i tak dalej.
Stąd pytanie, czy dzisiaj te certyfikaty na piaskownice i zabawki sa takie potrzebne? Czy na fotelik dziecięcy naprawde potrzebuję masy papierków? Naprawdę musimy liczyć się z idiotami, którzy muszą mieć napisane w instrukcji piły spalinowej "nie hamować genitaliami" (autentyk) pod rygorem wysokich odszkodowań?
Ja to pisałem. Chodziło o kwestię, że w Lidlu sprzedawana była piaskownica zamykana. Koleżanka od "placów zabaw" powiedziała, że spoko możemy taką zamontować o ile mamy normę zgodności PN-EN 1176. Powiedziałem, że się dowiem. Wyslałem więc emaial z zapytaniem do firmy certyfikującej widniejacej na opakowaniu piaskownicy (TUV), czy ona spełnia normę PN-EN 1176 do montowania na placach zabaw. W skrócie odpowiedź była, że firma nie wie... no więc ch.u.j. certyfikują?

Jeszcze wczoraj miałem kontakt z firmą w sprawie uzyskania certyfikatu PN-EN 1176 - czyli na urządzenia mające znaleźć się na placach zabaw. POwiedziała, ze na "prywatne" wykorzystanie te normy są małe (nie sprawdzałem tego), ale na gminne są mocne.
Podałem się jako stolarz, który chce otworzyć biznes i produkować niestandardowe elementy placu zabaw. W skrócie za miast durnych huśtawek, kolejnych piaskownic, ostatnio popularnych zewnętrznych siłowni, chciałem budować, małe ok 2metrowe drewniane czołgi na wzór tego: http://www.czolg-drewniany.pl/
Pani z firmy "certyfikującej" powiedziała że:
- należy takie urządzenie zrobić.
- urządzenie dać do opisania dla konstruktora, nadmieniła że mają zaprzyjaźnionego który gdzieś za 2tysiace zł to zrobi.
- zrobić szkolenie dla pracowników w zakresie budowy - ok 3kafle
- no i uzyskać certyfikat - ok4k (na 3 różne)?.
Ogólnie podsumowała, że za 10kafli dostaniemy na 4 lata certyfikat.

Odnośnie - czy są one nam potrzebne - te normy.
Uważam że tak. Niemniej niestety ale jest to w pewnych granicach żenujące. Na powyższym przykładzie pokazałem, że samorządówka to super dojna krowa. po pierwsze ograniczają cię przepisy, po drugie musisz potem wymagać to co wprowadziłeś, a pozostaje kwestia zwykłej ludzkiej niefrasobliwości. Dlaczego? Ano w kwestii przecież wypadków chodzi oraz kto korzysta z urządzeń. Małe dziecko nie do końca ogarniają to co się dookoła nich dzieje.
Przykład: dziecko radośnie huśta się. Tak się cieszy, że spada z huśtawki... powiedzmy że złamało sobie palca. 99% ludzi i matek (eheheh) podbiegnie do malucha i zabierze go do szpitala. Jakiś procent z nich stwierdzi, że to nie wina jest dziecka że spadło z huśtawki, tylko że spadło i sobie zrobiło krzywdę, a chyba powinny być jakieś zabezpieczenia:
np. przepięcie pasami,
np. inna forma siedziska,
np. miękka nawierzchnia,
np. odległość od innych urządzeń,
np. ... gdzie jest w ogóle kosz na placu
np. gdzie jest regulamin kto może przebywać na placu zabaw.
i kurrrrrrrr........... tak dalej.
No i teraz jest kwestia śmiesznie prosta ... winne jest dziecko? sprzęt-urzędnik?
Z drugiej strony przyjeżdża Bogins i montuje ci taką samą huśtawkę, nawet z elementami, które tego certyfiaktu nie mają. Czy powstrzyma te dziecko przed spadnięciem?
I pytanie kolejne po co więc one są. Na szybko poczytałem o co w nich chodzi, to w skrócie o sposobie tworzenia i montażu. Chodzi o otwory na śruby, zakotwiczenie, że urządzenie powinno mieć zaokrąglone końcówki itd itd itd itd.....
Porównam moze te "certyfiakty" do obostrzeń dla firm budujących auta. Zapewne ich silniki, fotele, też muszą mieć jakiś certyfikat.
Co prawda to nic jeśli ich super certyfikaty olejesz i się wpierdzielisz pod tira, nei zapniesz pasów, albo w szybę za miast kotka wrypie się człowiek... tak samo jak z wyżej opisywanym dzieckiem. Mogłby być fotelik, piasek, zaokrąglone końcówki, ale,....................................ale jeśliby zapięcie dziecko olało, a za miast spaść do tyłu dziecko poleciało by do przodu na belkę (wagową)... to co?
To jest jeden z problemów dotyczących placów zabaw, i można powiedzieć że normy są do ograniczenia potencjalnych zdarzeń.
Niestety ale żenującą sprawą jest to że na szybko wczoraj nie znalazłem państwowego instytutu, który w formie nadzoru budowlanego mówi, co jak powinno wyglądać. Np. podsypka piaskowa o grubości 10 cm pod urządzeniem i w promieniu metra od niego bądź nawierzchnia z trawy, lub gumy....bla bla bla bla...
Ostatnio zmieniony 27 maja 2015, o 17:43 przez BOGINS, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
BOGINS
Postownik Niepospolity
Posty: 5229
Lokalizacja: Świebodzin

Post autor: BOGINS »

Kal_Torak pisze:Dobra zamykam dyskusję o zaświadczeniach ;P. Zakładam, że tak jest w "ustawie" i tak ma być. A wszelkie ustępstwa na korzyść obywatela zostanie wykorzystane przeciwko państwu i urzędowi.
Ja mam sprawę, w której Pan XXXX poprosił urząd o kopie dokumentacji na ok 150stronach. Były prowadzone wyliczenia i za ksero jednej strony - amortyzacja sprzętu, prądu, tuszu, kartek (nie pracy pracownika bo za to nie możemy policzyć), facet musiał zapłacić łącznie ok 10groszy... - jest na to art. we wniosku o udzielenie informacji publicznej.
Z drugiej strony w procesie jaki prowadzę przeciwko lekarzowi - płacę złotówkę za stronę dla prokuratury.......yyyyyyyyyyyy
Ostatnio zmieniony 27 maja 2015, o 17:46 przez BOGINS, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Karli
Postownik Niepospolity
Posty: 5056
Lokalizacja: Front Wschodni - Białystok

Post autor: Karli »

Kal_Torak pisze:
Karli pisze:O jaki związku zawodowym mówisz? Chętnie się zapiszę. Może w końcu po 7 latach dadzą podwyżkę chociaż o inflację ...
Hmmmm...o Związku Zawodowym Pracowników Administracji Publicznej ;P
I to najmocniejszy związek zawodowy w Polsce? Taaaak =P~
Byłoby afrontem nie napić się z Frontem!

Kal_Torak
Masakrator
Posty: 2828

Post autor: Kal_Torak »

Oczywiście, że tak.

Awatar użytkownika
Karli
Postownik Niepospolity
Posty: 5056
Lokalizacja: Front Wschodni - Białystok

Post autor: Karli »

Urzędniczych absurdów jest wiele, ale zmierzamy w dobrym kierunku. Urzędy coraz bardziej są przyjazne a sprawy załatwia się coraz lepiej. Dzisiaj byłem np. w swoim miejskim i jestem bardzo pozytywnie zaskoczony :)
Byłoby afrontem nie napić się z Frontem!

Awatar użytkownika
BOGINS
Postownik Niepospolity
Posty: 5229
Lokalizacja: Świebodzin

Post autor: BOGINS »

to trochę temat na inny wątek Karli, niemniej mogę powiedzieć, że do urzędów zgłasza się kilka typów obywateli:
1. Obywatel chcący założyć firmę - ci, przeważnie lekko pokierowani - idą do przodu bez problemów - wniosek, potwierdzenie i gogoggo.
2. Obywatel chcący kupić działkę/dostać decyzję o warunkach zabudowy - ci są trochę problematyczni, ale czasami mają rację. Przeważnie kwestia dotyczy chęci postawienia czegoś i zdeżeniu z wiadomością, że no kurcze coś jest wbrew prawu. Nawet sam jako urzednik dostałem odmowę postawienia wiaty pod auto koło kamienicy - bo jest za blisko budynku. Co z tego, że auto i tak tam stoi :)
3. Chcący cos zalegalizować - czyli z dziada pradziada mam "składzik" ale ostatnio się okazało, że jednak jest bezprawnie postawiona - patrz tak ok 90% działkowców z altanamy.
4. Obywatel chcący zmienić deklaracje na śmieci - tutaj jest sprawa prosta i chwilę wpisywania osób zamieszkałych, ale czasem to ludzi męczy. Gorzej jak wszczynamy postępowanie odnośnie delikwenta który notorycznie śmieci...
5. Koledzy po fachu z innych jednostek.
6. Obywatel przychodzący coś zapłacić - z tym różnie, każdy wie że ma jakis obowiązek, ale nie wszyscy z nim się zgadzają :d
7. Sołtysi/przewodniczący/radni - którzy działają w szczytnym celu pomocy społeczeństwu.. i są przeważnie prawdziwym utrapeiniem dla urzędników... głównie ze względu że budżet jest ustalony, umowy podpisane, a nagle coś trzeba zmieniać :)

Awatar użytkownika
loko
Masakrator
Posty: 2645
Lokalizacja: wrocław

Post autor: loko »

ktoś napisał co by było gdyby zaświadczenie kosztowało 10 zł, że zaraz by się ludzie zlecieli z kaprysu. jak zobaczyliby tłum rozkapryszonych poszli by do domu i tłum by się rozszedł. natomiast jeśli pracodawca jeśli chce takie cuś to nie będzie się oglądał na cenę takiego świstka tylko " do it albo urwę ci ryja". podobnie rzecz się ma z wszelkiej maści opłatami skarbowymi znaczkami niezbędnymi dla urzędnika do wykonania procedury- to wszystko jest wyssane z dupy. potem ktoś pisze że ma ciekawą prace bo pomaga obywatelowi rozwiązać problem stworzony przez jego kolegę z pokoju obok.
Asmodai pisze:To jest opłata sądowa i jej wysokość jest regulowana ustawą.
Asmodai pisze:To jest opłata sądowa i jej wysokość jest regulowana ustawą.
a to jest bełkot zbudowany z: przodobełkocia , sródbełkocia oraz tyłobełkocia. przodobełkocie zbudowane jest: przodobełkociaprzodobełkocia, śródbełkociaprzodobełkocia.... poniał?
kupię bretke,orki, leśne elfy i wampiry. http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php?f=55&t=52293

ODPOWIEDZ