Zemsta

Niekulawy język oraz zdjęcia mile widziane!

Moderator: RedScorpion

ODPOWIEDZ
kendzi
Warzywo
Posty: 15

Zemsta

Post autor: kendzi »

-Tego już za wiele- ryknął Thorgrim Gottersin-Tak dalej być nie może. Zbierzcie radę, już czas najwyższy aby coś z tym robić.
Złość przywódcy kopalni była wielka, kiedy po raz kolejny dotarły do niego informacje o ataku bretońskiego lorda, niejakiego Ryszarda de Volier, na krasnoludzką karawanę zmierzającą ze złotem do Karak Turk.
Sama kopalnia powstała całkiem niedawno, a to za sprawą odkrycia wielkiej żyły szlachetnego metalu w Górach Szarych, jakże odległego miejsca od głównej siedziby klanu Gottersinów.
-Kolejny raz ośmielił się to zrobić ten psi syn. Wysyłaliśmy listy, podpisaliśmy nawet umowę. Aghhhhhhhhh!!!-po czym uderzył ręką w stół.
Wszyscy w najbliższym otoczeniu już dawno nie widzieli tak rozsierdzonego Runlorda. Wściekłość na jego twarzy wyrażała wszystko.
-Ilu zabitych?
-Wszyscy. Nie oszczędzono nikogo.-rzekł Wolfar, który był doradcą i zarazem sztandarowym armii Gottersinów.
W tym właśnie momencie do wielkiej sali wszedł drugi z tanów wraz z kilkoma zasiadającymi w wielkiej radzie krasnoludami...
-Już czas dać nauczkę temu de Volier-zaczął Thorgrim kiedy wszyscy usiedli przy długiej ławie , która służyła zebraniom najważniejszych z klanu-Wystarczająco dużo już straciliśmy w tych utarczkach z tym psim synem- kontynuował przywódca, po czym splunął na podłogę.
Obrady trwały do późnego wieczora, kiedy to podjęto ostateczną decyzję.
-Wojna! Wojna! Wojna!- krzyczeli wszyscy.
-Zacznijcie zatem przygotowania do wyprawy, która zgniecie tego robaka raz na zawsze!-ryknął raz jeszcze Runlord.

Przygotowania trwały kilka tygodni. Trzon armii stanowiły dwa elitarne oddziały młociarzy w których służyli najbardziej zasłużeni. Dodatkowo wsparcie zapewniały dwa regimenty gromowładnych i jeden kuszników, będących zarazem wzmocnieniem tak jak pozostałe dwa oddziały klanowej ciężkiej piechoty. Jedna decyzja zdziwiła bardzo pozostałych z rady. Thorgrim zrezygnował bowiem prawie w ogóle z maszyn. Swoją odpowiedź uzasadnił koniecznością obrony kopalni w przypadku przegrania bitwy i kontruderzeniu sił de Voliera, zachęconego zwycięstwem. Jedyne wsparcie miały zapewnić jedne działo organowe, jak również legendarne kowadło, które umocowano na szczególnie przystosowanym do tego wozie. Zwiadowcą armii był Alrik „Szalony” wraz ze swoją latającą, napędzaną parą i silnikiem maszyną.
Dowodzenie nad armią objął osobiście Runlord Thorgrim. Jak prawie w każdej takiej wyprawie towarzyszyli mu Wolfar Gottersin dzierżący sztandar klanowy i Hurik „Twardy”, będący jednym z najlepszych wojowników w całej kopalni...

...Kilkudniowy marsz w kierunku twierdzy Ryszarda zakończył się niespełna kilka kilometrów od niej kiedy to krasnoludzka armia przyjęła posłańców de Voliera stawiających warunki nie do przyjęcia dla Thorgrima. To tylko spotęgowało wściekłość Runlorda.
Jasnym stało się to, że konflikt jest nieunikniony i dojdzie do bitwy w najbliższych dniach. Teraz należało wybrać jedynie dogodne do tego miejsce. Rozpoczął się wyścig z czasem i bardziej mobilną armią paladyna. Jak doniósł krasnoludzki zwiadowca Alrik, Bretończycy dysponowali trzema dużymi chorągwiami ciężkiej jazdy, w tym rycerzami Grala, jak również dwoma oddziałami rycerstwa na pegazach i chłopskimi łucznikami. Podobno sam de Volier dosiadał pegaza.
-Bradzo mobilna armia. Może być nam ciężko bez pomocy maszyn- stwierdził Wolfar.
-Nie pozostaje nam nic innego jak stoczyć z nimi bój w polu. Tą bitwę mają zapamiętać przyszłe pokolenia tych obszczybruzdów. Będą wiedzieli, że nie warto zaczynać z krasnoludzką rasą, a już w szczególności z Gottersinami-odpowiedział Thorgrim.
-Aye!-odparł Hurlik z uśmiechem na twarzy.
Kilka dni później armie stanęły naprzeciw siebie. Bretończycy w pełnym słońcu robili wrażenie. Połyskujące zbroje, wielkie bojowe rumaki przykryte kropierzami, las kopii z poruszanymi przez wiatr chorągwiami. To wszystko powodowało, że przez krótką chwilę w mistrza run wstąpiła niepewność. Spotęgowała to odczucie pieśń, która podniosła się z setek gardeł po przeciwległej stronie pola, gdzie najwyraźniej rozpoczęto jak to nazywali ludzie modlitwę do swego bóstwa mającego dać im ochronę i siłę w walce z przeciwnikiem.
-Dziwne, że wierzą w to iż pomoże im ta ich cała Pani z jeziora- próbował dodać sobie otuchy Thorgrim-Czy wszyscy stoją w szyku bitewnym?Działo organowe i kowadło zagłady na pozycjach?Nasz zwiadowca?
-Wszystko przygotowane tak jak rozkazałeś. Młociarze Hurika stoją w centrum wraz z piechotą wspomagającą. Ja wraz z drugim oddziałem stanąłem na naszej lewej flance. Centrum zabezpieczają dodatkowo jedni gromowładni i kowadło, które ustawiliśmy tak jak prosiłeś. Prawą stronę, naprzeciw dwóch oddziałów rycerstwa na pegazach zajęli drudzy strzelcy, wraz z kusznikami i organami. Alik wraz ze swoją maszyną czeka gotowy na naszej lewej stronie.
-Bardzo dobrze-odparł mistrz run, nerwowo pocierając ręce-Nie przedłużąjmy zatem tego co nieuniknione, dajcie sygnał do rozpoczęcia bitwy.

Nad polem bitwy uniósł się dźwięk rogu. Na ten znak krasnoludzka armia ruszyła powoli do przodu. Na pozycjach pozostali jedynie strzelcy i kusznicy, którzy przygotowali się do oddania pierwszych strzałów. Daleko z lewej strony do uszu runlorda dobiegł dźwięk silnika maszyny Alrika, która wzniosła się z ziemi i ruszyła z pełną mocą w stronę linii wroga. Bretończycy już siedzieli na swoich wierzchowcach przygotowani do bitwy. Ich trzon stanowiły trzy chorągwie w centrum pola.
Linia krasnoludzka zasłonięta została chmura dymu gdy wypaliły muszkiety. Chwilę później salwę wypuścili kusznicy. Jednak jak się okazało Armia de Voliera stała po za zasięgiem, gdyż żadne z pocisków nie dosięgnęły celu. Nagle huk przerwał krótka chwilę ciszy, która
zaległa nad polem bitwy. To generał krasnoludzki rozpoczął wykuwanie magicznych run na legendarnym kowadle. W tym samym momencie pod oddziałem pegazów i samym pegazem Ryszarda ziemia zaczęła się trząść , ąż doszło do rozstąpienia. Kilku rycerzy, podobnie jak sam de Volier spadło ze swoich wierzchowców, które chcąc uniknąć wchłonięcia rozprostowały skrzydła i wzniosły się w powietrze.
-Do ataku!!!-ryknął de Volier , który właśnie podniósł się z ziemii.
Sztandarowy armii pochylił chorągiew do przodu. Wraz z tym gestem ciężka jazda ruszyła ku krasnludom. Na początku powoli, z czasem przechodząc do galopu. Drugi oddział rycerstwa na pegazach, którego nie objęło działanie run wzbił się w powietrze i poleciał w kierunku kuszników, którzy byli ostatnim oddziałem na krasnoludzkim prawym skrzydle.
-Chcą nas oflankować!-krzyknął Thorgrim-Dajcie znać obsłudze działa organowego, aby się tym zajęli.
Dźwięk rogu sygnałowego przeszedł nad linią wojowników klanowych. Chwilę później rozległ się ryk organek, które z rzędu luf wystrzeliły w kierunku pegazów. Pociski przechodziły przez pancerze i skórę zwierząt jak przez masło. Jęki i kwik słychać było po przeciwległej stronie pola. Widok zniszczenia jakiego dokonała maszyna spowodował zadowolenie i krzyki w szeregach krasnoludów. Druga salwa kuszników dokończyła to co zaczęły organy, zrzucając z wierzchowców kolejnych rycerzy na pegazach i tym samym doprowadzając do ich paniki i ucieczki. W międzyczasie wystrzały z dwóch regimentów muszkietów spowodowały załamanie szyku jednej z chorągwi w centrum pola i konieczności przegrupowania, co dało krasnoludom czas na przygotowanie się do przyjęcia uderzenia dwóch pozostałych chorągwi i drugiego oddziału pegazów. Nagle słońce przyćmiły strzały wypuszczone przez bretońskich chłopów stojących daleko z tyłu, jednak piechota klanowa, która maszerowała w kierunku przeciwnika był a na to przygotowana, chowając się z wielkimi tarczami.
Kolejny raz rozległ się potężny hałas kiedy to kowal kuł drugą runę, doprowadzając do zwolnienia tempa rycerzy Grala.
Na prawej flance stało się coś dziwnego gdyż Hurlik mający na talizmanie runę przyzwania zmusił pegazy do szarży na swój oddział młociarzy, który już przygotowywał się do obrony. Po drugiej stronie pola ziemia zagrzmiała pod dziesiątkami końskich kopyt, kiedy rozpoczęła się szarża gralowców na drugi oddział młociarzy. Rycerze pochyleni w siodłach z nastawionymi kopiami uderzyli w ścianę tarcz z chęcią zmiecenia wroga. Chorągwi towarzyszyli zarówno sztandarowy armii jak i inny wysoko urodzony szlachcic, będący najwyraźniej dowódcą tego oddziału.Sam Ryszard de Volier swoją osobą wspomógł atak pegazów na oddział Hulrika. Doszło do starcia na całej długości pola, kiedy jeźdźcy wpadli w szeregi krasnoludzkiej piechoty, tratując pierwsze linie i zostawiając groty kopii w ciałach tworzących niegdyś pierwszy szereg. Jednak oba elitarne oddziały ustały pierwsze natarcie, zatrzymując impet szarży. To był moment na który czekał Thorgrim, nakazując piechocie klanowej atak na flanki przeciwnika, do walki przyłączył się również sam Wolfar, biegnący ku rycerzom Grala. Rozgorzała walka, dźwięk metalu uderzającego o metal i drewno potęgował jeszcze to zjawisko. Po jakimś czasie na skrzydłach Bretończyków, pojawiły się krasnoludzkie oddziały wsparcia. Taka sytuacja przeraziła co niektórych rycerzy, którzy chwilę później pociągnęli za sobą resztę. Jako pierwsza do ucieczki rzuciła się elita , która przechodząc do odwrotu wpadła w pułapkę zastawioną przez nacierający od tyłu oddział piechoty. Widok stłoczonych i padających pod uderzeniami młotów i toporów dwuręcznych rycerzy był straszny. Nie było czasu na podejmowanie jeńców, więc wybito wszystkich, łącznie z tymi oddającymi się do niewoli. Drugim oddziałem, który zaczął uciekać była szlachta na pegazach, których nie przekonał nawet sam krzyk de Voliera utrzymującego pozycję i walczącego
w pojedynkę z mającymi przewagę krasnoludami. Taka postawa jednak dała czas na zebranie się uciekającym i przygotowanie szyku do kolejnego natarcia, jednak kolejny strzał z organ i salwy strzelców doprowadziły do wybicia pozostałych przy życiu pegazów. Jedna z ostatnich chorągwi , która uciekła na początku bitwy w wyniku ostrzału wpadła teraz w jeden z klanowych oddziałów wspomagających tratując go i nie tracąc impetu zmierzała z pomocą Ryszardowi, jednak było na to za późno, gdyż sam generał widząc w jak beznadziejnej jest sytuacji wyrwał się z okrążenia i rozpoczął ucieczkę. Podbudowane tym widokiem krasnoludy rozpoczęły natarcie na całej długości pola. Do ostatniej szarży doszło w centrum, kiedy to resztki lancy bretońskiej w desperacji wbiły się w szeregi oddziału Hulrika, jednak był ich za mało, żeby przełamać krasnoludzką linię...

...Thorgrim wraz z Wolfarem i Hurlikiem stali koło kowadła oczekując przybycia Alrika z wiadomościami. Gdzieś w oddali słychać było dźwięk silnika powietrznej machiny.
-Daliśmy popalić tym Bretończykom, hahaha-zaśmiał się Hurlik.
-Piękne zwycięstwo Thorgrimie-odparł Wolfar opierając się o swój sztandar.
-Mam nadzieję, że nie mamy tak dużych strat, jak mi się wydaje-Thorgrim
otarł pot z czoła po zdjęciu hełmu.
-Nie mistrzu, są nawet powiedziałbym małe. Straciliśmy jeden oddział ciężkiej piechoty i połowę oddziłu elitarnych młociarzy.
-A Bretończycy?-zapytał generał.
-Zginęli prawie wszyscy rycerze. Z pola umknęła zaledwie garstka,wraz z chlopstwem, która nie stanowi już żadnego zagrożenia. Doszły mnie słuchy, że uciekł nam również sam de Volier, ale to trzeba jeszcze potwierdzić.
-Oczyśćcie pole z ciał, opatrzcie rannych, za kilka dni wracamy. Mam nadzieję że zapamiętają tą naukę do kńca swojego nędznego życia -burknął Thorgrim...


Bitwa na 2000 pkt pomiędzy Bretonią i Krasnoludami. Wynik 20:0 dla krasnoludów 2898:285
Ostatnio zmieniony 27 kwie 2009, o 13:16 przez kendzi, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
Shaga
Chuck Norris
Posty: 449
Lokalizacja: Gdynia

Post autor: Shaga »

Godne starcie... Piękna bitwa!
www.shaga.pl (już nie taki) nowy (ale na pewno najlepszy) sklep Gdynia ul.Morska 173

Awatar użytkownika
Itachi
Pseudoklimaciarz
Posty: 34
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Itachi »

Ale ich zerżnęli :lol2:

kendzi
Warzywo
Posty: 15

Post autor: kendzi »

A zerżneli i to prawie bez strzelania. Właściwie gyros i organy. Kiedy doszlo do combatow strzelcy stali bezczynnie bo walki byly w centrum stolu, a to 300 pkt z tarczami. :roll:

Awatar użytkownika
GarG
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3946
Lokalizacja: Przy 7 szkielecie skręć w prawo

Post autor: GarG »

300 pts. które zrobiło swoje i trzymało ćwiartki ;)

świetny raport =D> Brakuje tu tylko zdjęć ;)
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ? :)
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...

Awatar użytkownika
Michał Archanioł
Mudżahedin
Posty: 205

Post autor: Michał Archanioł »

pogratulował krasnoludzkiemu dowódcy
zaiście piękny bój stoczony :)

Awatar użytkownika
Xet
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3087
Lokalizacja: Rumia

Post autor: Xet »

Strzał organami w pegazy to musi być jedna z przyjemniejszych rzeczy dla dwarfickiego dowódcy :D

kendzi
Warzywo
Posty: 15

Post autor: kendzi »

Szczególnie gdy widzisz jak giną w wyniku tego ostrzału :wink:

Awatar użytkownika
Gniewko
Masakrator
Posty: 2320
Lokalizacja: czasem Bielitz, czasem Breslau

Post autor: Gniewko »

Dlaczeg Bretończycy przegrali? Bo Pani nie wspomaga tych, którzy w pogoni za złotem walczą ze szlachetną rasą sojuszników. Jeśli lordowi faktycznie udało się zbiec, to i tak nie pożyje długo - król nie toleruje nieposłuszeństwa...
Lepiej doma iść za pługiem, niż na wojnie szlakiem długiem.

kendzi
Warzywo
Posty: 15

Post autor: kendzi »

Gniewko, zapewniam cię, że dowiesz się w następnej odsłonie ( i tu prośba do wszystkich) Możecie wpłynąć na losy Ryszarda de Volier fabularyzując przygotowania do kolejnej walki( może jakieś nowe postacie, kwestia fluffowych rozpisek, które proszę abyście zamieszczali)
Wstępnie drugą bitwę mamy w przygotowaniu, gdzie umawialiśmy się już tylko i wyłącznie na samą bitkę bez żadnych strzelców i maszyn.
Czekam na wasze wypowiedzi i ingerencję w przyszłe losy krasnoludów i bretończyków.

kendzi
Warzywo
Posty: 15

Post autor: kendzi »

To może na dobry początek:

... Kiedy krasnoludzka armia po zwinięciu obozu przygotowywała się do powrotu do Krag Velg do Thorgrima dotarły niepokojące informacje, mistrz nakazał naradę, co bardzo zaniepokoiło Wolfara i Hurlika. Kiedy w jego namiocie wieczorową pojawili się tanowie zaczął:
-Chyba za szybko podjęliśmy decyzję co do powrotu.
-Czyżby złe wieści?- zapytal zaniepokojony Wolfar. Sam Hurlik spojrzał na generała z zaciekawieniem.
-Chyba niedoceniliśmy naszego rywala. Przyznam, że nawet ja nie spodziewałem się możliwości Ryszarda de Volier- odparł Thorgrim- Z tego co dowiedziałem się dzisiaj od Alrika "Szalonego" obserwującego okolicę od kilku dni, lord przygotował się dobrze do naszego najazdu, bo z tego co donoszą wieści ci, których pokonaliśmy w polu nie byli trzonem jego armii- kontunułował.
-Jak to możliwe?Jak mogliśmy przeoczyć tak istotną rzecz?-zdziwienie pozostałej dwójki było olbrzymie.
-Widać ,że człeczyna jest bardziej przebiegły niż nam się wydawało- po wypowiedzi Hurlik zaczerpnął łyka krasnoludzkiego piwa.
-Co powinniśmy teraz uczynić?Jakie są twoje rozkazy mistrzu? Jeżeli nie podejmiemy próby pokonania ich zostaniem prawdopodobnie zaskoczeni w czasie powrotu do Krag Velg i wbici w ziemię- powiedział zaniepokojony Wolfar.
-Słusznie prawi- dodał Hurlik.
-Nie martwmy się na zapas. Już poczyniłem pewne kroki, które mam nadzieję pomogą nam dopaść de Voliera. Wysłałem Alrika z wiadomością do kopalni przedstawiając na piśmie problem, który sie pojawił. Mam nadzieję, że wsparcie dotrze do nas za kilka dni i nie przyjdzie nam walczyć z całym Księstwem Monfort...

Awatar użytkownika
Gniewko
Masakrator
Posty: 2320
Lokalizacja: czasem Bielitz, czasem Breslau

Post autor: Gniewko »

Królewski posłaniec, którym okazał się być sam szambelan Percy d'Alencon, bezpardonowo wmaszerował do prywatnych kwater Ryszarda. Wiadomość o napaści na krasnoludzkie konwoje w Górach Szarych mocno zaniepokoiła króla, który jednak nie chciał ferować żadnych pochopnych wyroków, dopóki nie pozna wszystkich szczegółów. Te zaś miał wybadać wszelkimi dostępnymi środkami szambelan Percy. Zaopatrzony w królewskie pełnomocnictwa i pieczęcie mógł zawierać ugody, wydawać sądowe postanowienia i podejmować wszelkie decyzje, które uznałby za konieczne i właściwe. Ryszard czekał na posła za stołem, kończąc właśnie obfity posiłek. Wiedział, że jego działania sprowokują krytykę dworu w Couronne, nie spodziewał się jednak, że reakcja będzie tak szybka i zdecydowana.
- Pan Percy d'Alencon! Cóż takiego sprowadza was tutaj aż ze stolicy - zaczął przymilnym tonem udawanej niewinności. Odpowiedź szambelana była ostra i podziałała na Ryszarda jak uderzenie rękawicą w twarz:
- Jakim prawem siedzisz w obecności wyższego od siebie, de Volier? Wyższego i urodzeniem, i urzędem - głos d'Alencona był zimny i ostry jak stalowa brzytwa, zaś jego prawa ręka wysunęła się ukazując rubinowy pierścień i zamarła w wyczekującym geście. De Volier, po chwili, której długość graniczyła z bezczelnością, uniósł się z krzesła i przyklęknął przed szambelanem, lekko całując klejnot. D'Alencon odwrócił się z niesmakiem i podszedł do okna. Nie spoglądając nawet na hrabiego Montfort rzucił beznamiętnie:
- Doczekam się wyjaśnień?
- Jeśli wasza miłość chce wiedzieć dlaczego miasta Tours i Valemont-sur-Loire nie dostarczyły wymaganej liczby zbrojnych podczas ostatniej wyprawy królewskiej, to śpieszę z odpowiedzią, iż....
- NIE DOPROWADZAJ MNIE DO OBŁĘDU! - ryk szambelana wzdrygnął Ryszardem, zmuszając go do zastanowienia się skąd w ciele zgoła siedemdziesięcioletniego człowieka może się brać tyle energii.
- Chcę wiedzieć dlaczego pogwałcono wieloletnie ugody z krasnoludami. Chcę wiedzieć, jakim prawem i z czyjego przyzwolenia ośmieliłeś się unieść miecz na sojuszników króla. Chcę wiedzieć wreszcie, jaką karę chcesz, by ci za to wyznaczono...ja bowiem nie mam pomysłu.
Ryszard milczał, ostrożnie dobierając w głowie słowa. Jedna dyplomatyczna pomyłka mogła kosztować go karę infamii, więzienia lub nawet banicję, w zależności od widzimisię i humoru d'Alencona.
- Dochodziłem tylko tego, co mi się słusznie należało - odparł w końcu.
- Słucham?
- Prawo dopuszcza wzięcie odwetu na cudzoziemcach, którzy dopuścili się obrazy na członku stanu rycerskiego.
- Jakiej znowu obrazy? I dlaczego sądy królewskie nic o tym nie wiedzą?
- Prawo zezwala wzięcie odwetu samodzielnie w przeciągu trzech dni od przewinienia...
- Znam prawo! - krzyk szambelana znów spowodował lekki wstrząs u Ryszarda, nie tyle ze strachu, co z zaskoczenia. - Czym zatem zawinili ci krasnoludowie, skoro musiałeś zebrać swoich wasali i pospolite ruszenie i stoczyć z nimi regularną bitwę. Dodam bitwę zakończoną klęską, co niezbicie dowodzi twojej winy w tym sporze, zgodnie z regułą sądu bożego.
- W pijackim szale urągali mnie i mojej matce. Zbezcześcili kaplicę Pani, wszczęli burdę zakończoną bijatyką z moimi sługami...
- I to są powody do bitwy? Do bezsensownego rozlewania krwi naszej i ich? Taka drobnostka leży w gestii polubownego sądu! Ty zaś, zamiast zarządzić spotkanie z mediatorem, urządziłeś rzeź! Nic cię nie tłumaczy!
- Ależ panie...
- Milcz! Radzę ci ukorzyć się przed królem i błagać o łaskę, może daruje ci to zuchwalstwo. Udasz się do Couronne....niezwłocznie. Ja tymczasem pojadę do krasnoludów. Może oficjalne zadośćuczynienie wystarczy do zażegnania sporu...
Szambelan wyszedł omiatając podłogę połami brokatowego płaszcza. Gdy jego kroki umilkły na korytarzu, zza bocznych drzwi wysunęła się bezszelestnie smukła kobieca postać o pięknej, lecz surowej i bladej twarzy.
- Dopilnuj, by nigdy nie dotarł do celu - powiedziała, przewiercając Ryszarda wzrokiem. - I zbierz wojska. Czas nagli...
Lepiej doma iść za pługiem, niż na wojnie szlakiem długiem.

kendzi
Warzywo
Posty: 15

Post autor: kendzi »

Z tego co widać po raz kolejny kobieta pociąga za sznurki.
Bardzo fajnie to wymyśliłeś =D>
Doszło do drugiego starcia. Po stronie krasnoludów 2x19 hamców,19longów,3x10 worriorów,jazda Dow,2x than,kowadło. Bretończycy to 9 grali,12 errantow,2x6 realmsów, 9 questingów,1x4 pegazy,lord na koniu i Bsb.
Wynik opiszę w najbliższym czasie, prawdopodobnie jeszcze dzisiaj :wink:

ODPOWIEDZ