Kroniki Eryka von Kaste

Niekulawy język oraz zdjęcia mile widziane!

Moderator: RedScorpion

ODPOWIEDZ
Ivo
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 170
Lokalizacja: Wrocław

Kroniki Eryka von Kaste

Post autor: Ivo »

BITWA PRZY WIELKIEJ DRODZE PÓŁNOCNEJ

Był zimny poranek miesiąca Mondstille. W nocy spadł śnieg. Ośnieżonym szlakiem maszerowały wojska z Middenheimu. Oddziały szły na spotkanie elfom . Elfy ,rozwścieczone zbeszczeszczeniem ich świętego kultu przez bezmyślnych ludzi , najpierw spaliły miasto Bokel. Teraz maszerowały Wielką Drogą Północną ku miastu Kammendun. Posiłki z Middenheimu wyruszyły trzy dni temu pod dowództwem kapłana bitewnego Ulryka Dymitra Gaussa.
Zwiadowcy, którzy byli posłani przed armie, długo nie wracali. Dymitr wypatrywał ich z niepokojem. Nagle zza jednego z zagajników wybiegł dowódca zwiadowców. Kapłan stanął naprzeciw niego.
-Co się stało?
- Elfy! E-elfy nas zaatakowały
Gauss zaczął wydawać szybkie komendy swoim ludziom. Po kilku chwilach byli ustawieni na szerokiej polanie. Z lewej flanki stał niewielki las, a za nim górka. Z prawej gdzieś w połowie polany było lekkie wzniesienie a z lewej strony wzniesienia był zagajnik, z którego wybiegł zwiadowca. Od lewej strony stał oddział pomocniczy halabardników (10) , Gwardia Elektorska z pełną grupą dowodzenia (25), kolejny oddział pomocniczy halabardników (10), Białe Wilki z pełną grupą dowodzenia i sztandarem wojny (War banner)(9)i kusznicy z Marksmanem (nie wiem jak to przetłumaczyć) (10). W oddziale Gwardii Elektorskiej był również doświadczony kapitan Eryk von Kryste z Gryfim sztandarem.
Oddziały Imperium czekały kilka minut zanim po przeciwnej stronie pola walki ujrzeli Elfy. Z lewej strony pierwszym oddziałem były Srebrne Hełmy (5) dalej w dwóch liniach stały dwa oddziały po 10 łuczników z czempionami , następnie stali mistrzowie miecza z Hoeth (również FCG)(15)i Białe Lwy z pełną grupą dowodzenia (20)(Guardian miał sword of Battle). Mag , który miał drugi stopień wtajemniczenia stał wraz z oddziałem mistrzów miecza z Hoeth.
- Żołnierze za mną! Choćby na śmierć , lecz pokażmy tym psim bękartom gdzie ich miejsce! Za Ulryka! Za Middenheim –zagrzmiał Dymitr
-Auuuuuuuuuuuu- długi skowyt kapłana podchwyciła reszta armii. Wilczy ryk żołnierzy zmotywował ich niezwykle.
W czasie płomiennej mowy kapłana Elfy ruszyły przed siebie. Cała armia biegła przed siebie w zgrabnych szeregach. Gdy kapłan skończył wyć wsiadł na konia i dołączył do swojego oddziału Białych Wilków po czym dał znak do marszu. Obie armie parły naprzód . Nagle Elfy zwolniły tempa. Łucznicy wycelowali i strzelili. W pełnym galopie zginęło dwóch Białych Wilków. Kapłan znów zaczął wyć. Oddział parł więc dalej .
Eryk nie chcąc manewrować dobrze ustawionym oddziałem Gwardii - wszedł do lasu. Białe wilki dzieliły już tylko 30 metrów od srebrnych hełmów. Kusznicy ustawiają się w linii gotowi do strzału. Chwile potem mistrzowie miecza z Hoeth zaczęli wolnym krokiem zbliżać się do Wielkich mieczy. Białe Lwy weszły do lasu . Srebrne Hełmy stoją spokojnie czekając na wroga. Łucznicy wypuścili salwę strzał. Obok ucha Dymitra przeleciała zabójcza strzała. Zabiła Wilka tuż za nim. Widząc to kapłan krzyknął:
-Za Ulryka- i rozpoczął morderczą szarżę na Srebrne Hełmy.
Kusznicy wypuścili swe bełty w mistrzów miecza. Po krótkim świście padł jeden elf.
W walce kapłan zamachnął się swym wielkim młotem i zmiażdżył głowę jednego srebrnego. Kontem oka Dymitr zauważył padającego od śmiertelnego pchnięcia w brzuch wilka .Walka była wyrównana, żadna ze stron nie mogła uzyskać nawet minimalnej przewagi. Mistrzowie miecza obrócili się na flankę Białych Wilków gotowi do szarży. Łucznicy przybliżyli się i oddali strzały do kuszników. Dwóch z nich zostało śmiertelnie rannych. W walce Wilki zabiły następnych dwóch srebrnych , sami nie tracąc żadnego. Ostatnich dwóch pozostałych przy życiu konnych elfów rozpoczęło ucieczkę.
-Za nimi !!!!!!! -krzyknął Dymitr i popędził swojego konia. Po zaledwie 20 metrach dogonili dezerterów i zabili ich.
-Dalej , dalej – krzyczał Gauss do swoich żołnierzy. –Za mną.- Galopem wpadli w oddział łuczników
W tym samym czasie Gwardia wraz z oddziałami pomocniczymi weszła na górkę. Kusznicy strzelając zabili następnych dwóch mistrzów miecza. W czasie szarży na łuczników padło 4 elfów i żadnego wilka. Mistrzowie miecza z Hoeth zaszarżowali na oddział pomocniczy .W szaleńczej walce zginęło pięciu halabardników. Reszta porzuciła swe bronie i zaczęła ucieczkę. Elfy z Hoeth po krótkim pościgu dogonili i wybili do nogi uciekinierów.
Drugi oddział łuczników wycofał się na bezpieczną odległość od Białych Wilków, którzy zabili następnych trzech elfów. Przerażona trójka pozostałych łuczników rozpoczęła ucieczkę. Po krótkiej chwili zostali dogonieni i zabici bez najmniejszych skrupułów. Białe Lwy wyszły z lasu i rozpoczęły szybki marsz w stronę Gwardii.
-Oddział stój! –Krzyknął Eryk von Kryste.
-Na lewo zwrot!
Teraz WielkieMiecze stały tuż przy prawej flance mistrzów miecza z Hoeth.
-Odziały pomocnicze!
-Tak panie?
-Chrońcie naszą flankę i tył przed Białymi Lwami
-Tak jest panie!.
Kusznicy oddali następną salwę i zabili 1 Białego Lwa.
Po drugiej stronie pola bitwy Białe Wilki zaszarżowały na ostatni oddział łuczników. Po krótkim starciu padło 5 łuczników i jeden Wilk. Elfy odwróciły się i rozpoczęły ucieczkę. Wilkom znów niewiele czasu zajęło dojechanie i dobicie reszty Elfów. Teraz Dymitr miał wreszcie czas odsapnąć i rozejrzeć się po polu bitwy. Większość z jego ludzi przeżyła.
Szybkim gestem zawrócił resztę oddziału i pognał w stronę Gwardii.
Mistrzowie Miecza obrócili się do Wielkich Mieczy czołem . Mag wyczarował magiczny miecz z Rhuin. Gwardia zaszarżowała na Mistrzów miecza. Kapłan ze swoimi Wilkami pędził w stronę Białych Lwów. Po krótkim – świst- padło dwóch z nich. To kusznicy oddali kolejną salwę.
Eryk zabijał właśnie kolejnego Elfa, kiedy zauważył , że ci się wycofują. Za nimi! –krzyknął von Kryste, Lecz za późno wydał komendę, bo Elfy były już daleko i zdążyły się zebrać zanim Gwardia ich dogoniła. Białe lwy zaszarżowały na oddział pomocniczy halabardników zabijając piątkę z nich. Reszta rzuciła się w ucieczkę. Lwy były za wolne i nie dogoniły halabardników , którzy chwile potem się zebrali. Białe wilki znów zaszarżowały i zabiły pozostałą przy życiu piątkę bez najmniejszego kłopotu.
Elfi mag wypowiadając formułę zaklęcia nie pomylił się ani razu i posłał wielki pocisk ognia w gwardie paląc żywcem trójkę. Tymczasem Białe Wilki wybiegły tuż za Białymi Lwami natomiast kusznicy zaszarżowali tył oddziału mistrzów miecza. Po krótkiej walce padło dwóch Gwardzistów i dwóch mistrzów miecza. Natomiast Eryk von Kryste stoczył pojedynek z magiem. Jego magiczny miecz przecinał powietrze raz za razem. Ręką maga kierowały wiatry magii. Lecz doświadczenie starego kapitana dało wystarczającą przewagę nad magiem. Zablokował cios miecza przeciwnika i zabił go młotowym wykończeniem sztandaru. Elfy pod naporem przeciwnika i widokiem Gryfiego sztandaru zabijającego ich generała uciekają w popłochu. Szybka salwa kuszników zabija wszystkich pozostałych przy życiu Mistrzów miecza.
Białe wilki były coraz bliżej tyłów oddziału Białych Lwów. Gwardia obróciła się w stronę jedynego pozostałego przy życiu oddziału Elfickiego. Kusznicy po dobiciu mistrzów miecza naładowali swe kusze i również rozpoczęli marsz na Białe Lwy. Elfy obracają się czołem do Białych Wilków. Wreszcie Wilki rozpoczynają szarżę na Białe Lwy.
-Za Ulryka!- krzyknął Dymitr zaraz przed wpadnięciem w oddział przeciwnika. Jednym potężnym ciosem swojego młota zabił jednego a zaraz potem drugiego Elfa. Obu rozłupał czaszki. Jeden w wilków również powalił przeciwnika. Lwy natomiast nie zabiły żadnego Wilka. W tym samym momencie kusznicy zajęli dogodne pozycje do ostrzału.
Gwardia zaszarżowała na flankę Lwów. Podczas szarży Białe Wilki zabiły 4 Elfów, a te odpłaciły jednym trupem. Gdy Gwardia dobiegła do elfich wojowników lwa Eryk zabił jednego z nich swoim mieczem. Walka trwała jeszcze kilka minut. W końcu na placu boju nie został żaden Elf.
Wiwaty nie miały końca.
-Zdaj mi raport strat kapitanie- powiedział kapłan, po czym odszedł w ustronne miejsce odpocząć po bitwie.
Kilka godzin później wrócił kapitan:
- Dymitrze, w bitwie straciliśmy szóstkę twoich Wilków, dziesiątkę Gwardii , oba oddziały pomocnicze i dwójkę kuszników. Elf nie ostał się żaden, TO PEŁNE ZWYCIĘSTWO.



Jest to mój pierwszy raport.
Kronik ciąg dalszy nastąpi ...
Ostatnio zmieniony 9 lut 2009, o 20:44 przez Ivo, łącznie zmieniany 7 razy.

Cyciek
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 129

Post autor: Cyciek »

fajnie napisane,tylko troche za czesto powtarzasz niektore wyrazy.chociaz przywyklem do czytania raportow z bitwy na zasadzie
Tura 1-Imperium
-------------------------------------
Tura 1-HE
-------------------------------------
i tak dalej.mimo wszystko przyjemnie sie czytalo,gratuluje zwyciestwa,oby takich wiecej!!
pozdro

Ivo
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 170
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Ivo »

O kurcze rzeczywiście niektóre za często powtarzam. Jak zaczołem pisać to wpadłem w taki szał pisania,żę nie zauważyłem :P

Awatar użytkownika
Kosa
Pan Spamu
Posty: 8709
Lokalizacja: krk czyli Ulthuan

Post autor: Kosa »

kiepski gracz HE byl, chyba nie wiedzial co to taktyczna uciekcza :)

i uzywal w ogóle asf?? ;)
"Człowiek jest czemś, co pokonanem być winno"
F.N.

Moja Galeria Pomalowanych Ludków

Ivo
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 170
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Ivo »

To była jego pierwsza walka.

Awatar użytkownika
Dzidzia
Mudżahedin
Posty: 334
Lokalizacja: Z lasku Athel Loren ;]

Post autor: Dzidzia »

-Odziały pomocnicze!
-Tak panie?
-Chrońcie naszą flankę i tył przed Białymi Lwami
-Tak jest panie!.
:lol2: :lol2: :lol2: śmiesznie to brzmi trochę :D

A tak raporcik całkiem miły, tylko troszku jednostronny, i trochę potknięć stylistycznych.

A dlaczego właściwie te elfy zaatakowały :?:

Pozdro

Ivo
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 170
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Ivo »

Rzeczywiście śmiesznie to brzmi. Ale jak pisałem to zupełnie nie miałem pomysłu na :D
Jednostronny bo opowiada to człowiek z armii Imperium 8)
Elfy zaatakowały bo były w zmowie z Chaosem :twisted: A tak na serio to armia Imperium maszerowała po Wielkiej drodze północenej na spotkanie elfów. Jakiś czas wcześniej bezmyślni ludzie z wioski Bokel zbeszcześcili święte miejsce Elfów w lesie. Te wzięły odwet i spaliły miasto oraz wyruszyły na inne miasto ludzkie.

Ivo
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 170
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Ivo »

Ok kolejny raport z bitwy kronikarza Eryka von Kaste. Tym razem bitwa z bretonnią. Pierwsza bitwa przeciwnika tą armią. Miłego czytania:

BITWA POD MARIENBURGIEM


To był Festag, 33 dzień Kaldezeita roku pańskiego 2512.Świt. Kapłan Ulryka Dymitr von Wolff rozkazał właśnie swoim wojskom ustawienie się w szyku bitewnym .Przed chwilą wrócili rajtarzy ze zwiadów. Dymitr był bardzo zadowolony ze swojego nabytku .Namówił najpierw Ar Ulryka , że ta formacja da wiele zwycięstw w imię Ulryka, a potem pięciu śmiałków na służbę w mundurach Middenheimu.
Dzień zapowiadał się nieprzyjemny. Ostry, porywisty wiatr wiał z zachodu. Kilka dni wcześniej niespodziewanie stopniał śnieg .Wokoło było pełno błota.
Zwiadowcy donieśli mu ,że oddziały Bretończyków z Gissoreux nadchodzą z zachodu. Dymitr rozejrzał się wokół.
-Zeiss!
-Tak?- odpowiedział młodziutki kapłan Sigmara.
-Trzeba zmienić ustawienie. – powiedział po chwili namysłu.
-Strzelcy i armata z Nordlandu na górce. Obok będę ja ze swoimi Białymi Wilkami. Dalej oddział pomocniczy ,twoi strażnicy zachodniej bramy i kolejny oddział pomocniczy. Na prawej flance rajtarzy- kontynuował- Wykonać!
Sigismund Zeiss był pod komendami von Wolffa ze swoimi strażnikami zachodniej bramy. Chwalebnymi synami Middenheimu broniącymi zachodniej bramy pod czas burzy Chaosu.
Gdy oddziały przemieszczały się gorączkowo, Dymitr rozglądał się po polu bitwy. Od lewej strony była górka, nad nią lasek a nad nim kolejny. Następne przeszkody terenu dzieliło mniej więcej 50 metrów. Z prawej strony stał zagajnik a 20 metrów dalej niewielkie wzniesienie.
Kapłan Ulryka powtórzył w myślach swoją sytuacje, która była następująca: Marienburg był oblegany przez Bretończyków, Graf Książe elektor Middenlandu – Borys Todbringer wysłał swoje siły na pomoc zbuntowanej prowincji, nie mógł bowiem pozwolić sobie na stratę tak ważnego punktu strategicznego. Wysłał więc jego ,Kapłana bitewnego Ulryka Dymitra von Wolffa, w odsiecz. W Marienbergu jego oddziały zostały wysłane pod południową bramę. Tego dnia miał nastąpić szturm.
Nagle z zamyślenia wyrwały go rogi i tętent koni. To Bretończycy zbliżali się z zachodu. Chwile później stali po przeciwległym krańcu pola bitwy. Dymitr zlustrował oddziały wroga. Bretończycy z Gisseroux na swojej prawej flance wystawili piątke pegazów, kilkanaście metrów dalej frunął paladyn na swym dumnym wierzchowcu. Na środku stali chłopi z paladynem , około dwudziestki. Zaraz obok wzniesiena ustawili się Rycerze Królestwa. Na wzniesieniu znajdował się trebuszet. Dymitr nie miał pojęcia skąd on się tam wziął.
. Nagle paladyn wyfrunął w górę tam rozpoczął modlitwe. Wszyscy Bretończycy uklękli. Dymitr patrzył przez chwile po czym wrzasnął:
-Dość tej hańby dla Ulryka, do ataku! Za Ulryka! Za Middenheim! Za Imperium!
Wszystkie oddziały ruszyły naprzód.
Ernst Hahn, kapitan strzelców z Nordlandu, wycelował ze swojego Hochlandzkiego karabinu snajperskiego w paladyna na pegazie .Pociągnął za spust. Chybił minimalnie. Odstrzelił pióra z hełmu paladyna. Przeklął pod nosem.
Dymitr spojrzał za siebie, na działo, zauważył, że je odpalają. Uspokoił się. Jednak nie wystrzeliło. Spojrzał raz jeszcze. Jeden z obsługantów machał energicznie rękami.
-Wy imbecyle, wy… wy… wy… kozie bękarty! Zmoczyliście proch !
Kapłan Ulryka prychnął -Nigdy nie można polegać na tych wynalazkach.
Von Wolff ze swoimi Białymi Wilkami szarżował na oddział Pegazów. Te nagle zniknęły mu z oczu. Spojrzał nad lasek. Co chwila wystawały z nad niego koniuszki skrzydeł .- Tam są –krzyknął kapłan wskazując lasek- Za nimi!
Chwile później, po okrążeniu lasu znalazł się na flance pegazów.
Teraz zrozumiał, to była pułapka. Trebuszet wystrzelił prosto w nich. Kapłan zamknął oczy i zmówił modlitwę do Ulryka. Trwał tak przez chwile. Usłyszał huk. Pięć, dziesięć, piętnaście sekund i nic. Otworzył oczy i rozejrzał się. Nic nikomu się nie stało. ULRYK ICH OCHRINIŁ!!! Przeliczył swój oddział. Niestety teraz zauważył jedyną ofiarę. Marka von Wallenstein. Wesołego ducha kompanii, wiecznego optymistę. Dymitrowi minęła radość. Z nową determinacją chwycił młot i pognał konia. Przyglądał się swojemu celowi. Zauważył, że do oddziału pegazów dołączył paladyn na pegazie. Teraz opuścił wzrok. Rycerze Królestwa wolno ruszyli przed siebie. Chłopi ,w pełnym biegu, wyprzedili konnych. Teraz przeniósł wzrok na swoje oddziały. Rajtarzy w pełnym galopie oddali salwę. Padł ,cały we krwi, jeden Rycerz Królestwa. Rajtarzy byli teraz na flance Bretończyków .Rycerze obrócili się do zagrożenia. Spojrzał na górkę .Strzelcy oddali strzały w pegazy. Nic nie trafiło. Obsługa działa mozolnie czyściła je z mokrego prochu. Wtem usłyszał głuchy trzask. Spojrzał w tę stronę. To Trebuszet. Coś się złamało. Chłopi z obsługi już rozpoczęli naprawę.
Nagle usłyszał pierwszy szczęk broni w tej bitwie. Ten odgłos był jak balsam dla jego uszu. To jeźdźcy pegazów zaszarżowali na lewy oddział pomocniczy. Widział jak pada pięciu jego żołnierzy. Przeklął. Rozpoczęli ucieczkę. Bretończycy czekali w miejscu
Sigismund patrzył na chłopów zbliżających się z naprzeciwka. Obliczał odległość. W odpowiednim momencie dał rozkaz do szarży. Pierwszy rząd halabard opadł. W szaleńczym biegu spostrzegł jak pada trzech chłopów. Odszukał wzrokiem paladyna. Ruszył na niego. Gdy był dostatecznie blisko zadał cios. Bretończyk w ostatniej chwili sparował go tarczą ,poczym wykonał morderczą ripostę. Zeiss w ostatniej chwili uskoczył. Miecz jego przeciwnika przebił tarcze chłopa i jego właściciela. Sigismund wykorzystał moment. Chwycił swój młot oburęcznie i z całą swoją siłą ,spotęgowaną wyskokiem, uderzył w miecz Bretończyka. Szlachetne ostrze pękło na milion kawałków. Kapłan szybko wykonał finte na lewo po czym zmiażdżył prawą ręke swego przeciwnika. Bezradny paladyn w akcie desperacji pchnął tym co zostało z jego broni. Trafił w jedyną nieosłoniętą część ciała kapłana- pache. Wściekły klecha wykonał obrót ,który zakończył uderzeniem młota w hełm przeciwnika. Po chwili martwe ciało paladyna leżało u stóp klechy.
Dymitr, chwile przed wpadnięciem w jeźdźców pegazów, które były teraz wystarczająco nisko by je dosięgnąć, zauważył jak zbiera się oddział pomocniczy. Nagle pegazy rozpoczęły szarże na mieczników z oddziału pomocniczego. Ci jednak byli zbyt daleko i pegazy musiały zrezygnować z szarży. Teraz! Jest Okazja!- krzyczało coś w myślach Dymitra.
-Do szarży! Za Ulryka! ZA Wallensteina!
Po chwili szaleńczego galopu dotarł na tyły pegazów, te jednak zdążyły się obrócić i wystawić lance. Nabił się jeden Biały Wilk. Dymitr zamachnął się młotem. Zmiażdżył najbliższemu pegazowi skrzydło a potem klatkę jeźdźcowi. Widział jak czempion jego wilków , Wolfgang von Goethe , młotem przepołowił przeciwnika.
-Auuuuuuuuuuuuu!- zaczął Dymitr a po chwili cała kompania wyła jak wilki.
Zaraz potem pegazy rozpoczęły ucieczkę.
-Za nimi!- wrzasnął kapłan. Pościg trwał chwile. W końcu pegazy wpadły w oddział pomocniczy, którzy zręcznie machając mieczami wybili go nogi jeźdźców i pegazów.
Sigismund młotem strzaskał tarcze jednego chłopa. Kapitan halabardników zabił bezbronnego żołnierza zza pleców Sigmaryckiego kapłana. Zeiss zauważył jak ginie dwóch kolejnych bretończyków.
Po chwili chłopi pojedynczo rozpoczęli ucieczkę, by zaraz potem uciekać całym, pozostałym przy życiu, oddziałem
-Wybić ich!- rozkazał kapłan.
Strażnicy zachodniej bramy, po chwili pościgu, wybili do zera resztę chłopów.
Zeiss rozejrzał się, widział jak rajtarzy w pełnym galopie zestrzeliwywują trzech Rycerzy Królestwa i kończą galop na ich tyłach. Widział jak konni Bretończycy szarżują na oddział pomocniczy. Ich lance zrobiły żywe, krwawe, ludzkie szaszłyki. Ci z pomocników, którzy przeżyli szarże rzucili się do ucieczki. Po chwili zostali zadeptani przez konie. Nagle Sigismund usłyszał wiwaty dobiegające z górki Trebuszeta. Naprawili go. Szykowali się do strzału.
-Szybko! Obrót na rycerzy królestwa!- krzyknął.
Zeiss spojrzał jeszcze raz na Trebuszet. Pocisk został wystrzelony. Leciał prosto na jego oddział. Nagle zawiał jeszcze ostrzejszy niż do tej pory wiatr. Pocisk zmienił tor lotu. Najwidoczniej był za lekki. Kapłan odetchnął. Po huku pocisku usłyszał wrzaski miażdżonych ludzi i koni. Spojrzał w tamtą stronę. To rajtarzy. Zupełnie przypadkiem zostali zmiażdżeni. Zginęło trzech. Pozostałych dwóch rozpoczęło odwrót. Po chwili byli już daleko za polem bitwy.
-Szarża !-krzyknął kapłan wskazując młotem Rycerzy Królestwa.
Dymitr w szarży widział jak oddział pomocniczy walczy już zaciekle z konnymi Bretończykami. Po chwili dwoma ciosami – jednym w klatkę ,drugim w plecy – zmiażdżył jednego rycerza.
Chwile później halabardnicy Sigismunda wpadli na tył Rycerzy Królestwa. W kilka sekund otoczeni konni wojownicy Bretonni zostali wybici do nogi.
-Na Trebuszet! -krzyknął von Wolff
Gdy Białe Wilki rozpoczynały szarże ,chłopscy obsługanci maszyny, łamanym reikiem poddali się.
-W niewole ich !-Krzyknął Ulrykanin.
-Zeiss?
-tak?- kapłan był brązowo-czerwony. Brązowy od błota, czerwony od posoki. W większości jego wrogów.
-Doznałeś dużych strat?
-Nie. Trójka moich strażników, piętnastka oddziałów pomocniczych i widziałem jak uciekli twoi rajtarzy po tym jak trafił ich trebuszet.
-Dobrze czyli odparliśmy szturm?
-Tak, pierwszą fale tak
.-Hmmm. Dobra. Zbierz rannych i wyślij ich do Marienburga.
-Wolfgang?
-Słucham?
-pojedź do Marienburga i zdaj im raport. Wyślij też dwóch swoich by znaleźli i przyprowadzili rajtarów.
-Tak jest!

Sahiri
Pseudoklimaciarz
Posty: 21
Lokalizacja: z zaskoczenia !

Post autor: Sahiri »

Całkiem przyjemnie się czyta:) gratz zwycięstwa, czekam na nastepny raport.
Pozdrawiam

Awatar użytkownika
Gniewko
Masakrator
Posty: 2320
Lokalizacja: czasem Bielitz, czasem Breslau

Post autor: Gniewko »

Sacre Bleu....Bretończykami ewidentnie dowodził jakiś nieudacznik, a Pani słusznie ukarała jego niekompetencję.
Co do samego raportu....przepleć opisy dialogami, bo gdzieniegdzie jest ich nagromadzone ciut za dużo. Ewentualnie "wygładź" same opisy, bo budowanie ich z krótkich zdanek/równoważników nie sprawdza się na dłuższą metę - polecam przeredagować je nieco na dłuższe zdania.

Kilka razy w oczy rzuciły mi się powtórzenia tego samego słowa w sąsiednich zdaniach. No i drobne błędy czysto merytoryczno-językowe: w polszczyźnie nie ma czegoś takiego jak trebuszet - jest trebusz. Trebuszet to fonetyczna kalka z francuskiego (za angielskim pośrednictwem), Gisoreux piszemy przez jedno "s", a zarówno bretońska, jak i cesarska jazda jest uzbrojona w kopie, nie w lance. Lanca to kolejna kalka z angielskiego - po polsku słowo to oznacza włócznię kawaleryjską, broń lekką i poręczną, w przeciwieństwie do kopii, która jest długa, ciężka i służy wyłącznie do przełamujących szarż.

Poza tym wcale przyzwoicie napisane, widać, że się starałeś :)
Powodzenia w przyszłości, na polu bitwy i przy pisaniu.
Lepiej doma iść za pługiem, niż na wojnie szlakiem długiem.

Ivo
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 170
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Ivo »

Wielkie dzięki za rady Gniewko. Właśnie takich potrzebuje. Następny raport na pewno napisze lepiej. Co do Trebusza miałem właśnie wątpliwości a ponieważ w ab Bretonni jest napisane Trebuszet tak też napisałem. Z lancą było podobnie. A jak pisałem na samej górze wcześniejszego posta to była pierwsza bitwa gracza armią Bretonni.

Co do powodzenia na polu bitwy. Zmierzymy się znów?

Awatar użytkownika
Gniewko
Masakrator
Posty: 2320
Lokalizacja: czasem Bielitz, czasem Breslau

Post autor: Gniewko »

Wiesz, ja zawsze chętnie stanę do stołu :) Jak zwykle proszę o propozycje na priva, coby tematu nie zaśmiecać.
Lepiej doma iść za pługiem, niż na wojnie szlakiem długiem.

ODPOWIEDZ