Upon a summer day...

Niekulawy język oraz zdjęcia mile widziane!

Moderator: RedScorpion

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Gniewko
Masakrator
Posty: 2320
Lokalizacja: czasem Bielitz, czasem Breslau

Upon a summer day...

Post autor: Gniewko »

Oto kolejny raporcik mojego autorstwa, bitwa została stoczona dzisiaj przeze mnie i kolegę (Bretonnia vs. Skaveni). Nie zwlekając zatem wiele, zapraszam do lektury i komentowania :)





Jean po raz pierwszy usłyszał o szczuroludziach gdy miał pięć lat - matka opowiedziała mu, jak to ojciec zatłukł jednego z nich siekierą w lesie, szukając dobrego modrzewia na krokwie do nowo budowanego zamku w Montpelliere. Ojciec uparcie twierdził, że ubił szpiega lub zwiadowcę, jednak Jean zawsze podejrzewał, że był to raczej zbiegły niewolnik klanowy albo inny wyrzutek. Od tego czasu minęło dwadzieścia pięć wiosen, ojciec zmarł, matka straciła wszystkie zęby i coraz częściej miewała dziury w pamięci, zaś on i jego siostra wyrośli i jak na osoby pozbawione szlachetnego urodzenia radzili sobie całkiem dobrze - Anna służyła w zamkowej kuchni, gotując dla samego hrabiego Fulka, Jean zaś osiągnął godność mistrza cechu cieśli i stolarzy w Montpelliere. Brakowało mu tylko żony, a raczej odwagi by rudowłosą Tilly poprosić o rękę.
- Pani mi świadkiem, że jeśli przeżyję tą jatkę, to się oświadczę. I to zaraz po powrocie - mruknął sam do siebie, mrużąc oczy przed upalnym letnim słońcem.
- Śmiała deklaracja, Jean. Trzymam za słowo - odparł stojący obok Martin Coulbert, farbiarz tkanin o rękach wiecznie umazanych barwnikami. Tym razem był to błękit.
Jean zaśmiał się lekko i spojrzał na boki - jak okiem sięgnąć ciągnęły się szeregi powołanych pod broń mieszczan z Montpelliere, Alloy-sur-Loire i Vadicourt, wspieranych łucznikami z okolicznych wiosek i przysiółków. Przed frontem zgromadzonych na wielkiej łące pod murami wojsk przegalopowali nagle barwnie odziani rycerze - wasale hrabiego i członkowie jego rodu. Na końcu pojawił się sam Fulko de Montpelliere, kłusując na potężnym gniadoszu. Na jego widok zbrojni zaczęli wiwatować i łomotać bronią o tarcze, dopiero wzniesiona dłoń hrabiego ich uciszyła.
- Ta plugawa trzoda jest o dzień drogi stąd - rzucił mocnym, dźwięcznym głosem. - Nie dopuszczę do tego, żeby drugi raz puścili nam z dymem pszenicę na polach i pozatruwali studnie.
Kolejna porcja wiwatów i okrzyków wypełniła błonia, a hrabia dał znak do wymarszu. Okoliczna ludność darzyła go ogromnym szacunkiem za niezwykłą jak na bretońskiego arystokratę łaskawość i hojność. Ciężko orzec, czy powodem owej szczodrobliwości były osobiste przymioty charakteru hrabiego, czy też krociowe zyski jakie zapewniały mu posiadane kopalnie soli, eliminujące potrzebę zdzierania z poddanych drakońsko wysokiego pogłównego.

Armia ruszyła drogą, formując długą kolumnę. Po drodze mijano wsie, których mieszkańcy albo zdążyli uciec już do najbliższego miasta w obawie przed wrogiem, albo właśnie się do tego sposobili. Wyjątkiem było Bouldevais, osada przy której wszystko miało się rozstrzygnąć...

* * * * * * * *

- Co to znowu za cyrk? Jasełka, kurwa ich mać, czy co? - Bernard, tłusty piwowar z Vadicourt, stał oparty o drzewce glewii i z niedowierzaniem wpatrywał się w rozgrywającą się na jego oczach scenę. Z niewielkiego kościółka wynoszono właśnie na drewnianym nosidle jakąś figurę. Przy bliższych oględzinach można było zauważyć, iż przedstawia ona kobietę w sukni i z gwiaździstym diademem na głowie, całość, delikatnie mówiąc, dość topornej roboty. Usta posągu wykrzywiały się w czymś, co w pierwotnym założeniu zapewne miało być uśmiechem, a było de facto dziwnym grymasem. Jedno oko było większe od drugiego, w dodatku osadzone niżej, dłonie niesymetryczne, a cała figura była nieco krzywa, przez co chwiała się na boki przy każdym wstrząsie. Wokół figury tłoczyła się ciżba zawodzących mnichów, machających wkoło kadzielnicami i pryskających na prawo i lewo święconą wodą.
- Gadają, że ten posąg wydłubał dwieście lat temu ślepy rzeźbiarz w zamian za to, że Pani wysłuchała jego modlitw i pozwoliła przeżyć zarazę - wyjaśnił Jean, który zasłyszał całą historię kilka lat temu od podróżnego. - Ponoć od tego czasu figura wiele razy uzdrawiała pielgrzymów ze ślepoty. Mnisi obnoszą ją gdzie popadnie i bronią jak największego skarbu.
- I ta czereda ma leźć z nami do bitwy?
- Ano. Tak chce hrabia. Może sądzi, że to wycie zmusi Skavenów do ucieczki. Ponoć mają delikatny słuch.
- Swoją drogą to gdzie oni są? Czekamy na nich już cały ranek i nic, nawet śladu.
- Tak ci śpieszno do bitki? Skąd wiesz jakie oni paskudztwa powyciągają spod ziemi? Ani się obejrzysz, a będziesz miał kałużę w nogawicach.
- Eee, z tobą to zawsze gadanie jak z koniem, ani pożartować nie idzie - burknął Bernard i odszedł w stronę taborów.

Przeciwnik nie kazał im jednak dłużej czekać - wkrótce na horyzoncie zamajaczyły pierwsze sylwetki, szybko przeradzając się w jedną zbitą kotłującą się masę, nad którą łopotały postrzępione sztandary.
- Stawać do szyku! Do szyku! Sierżanci utrzymać porządek! Tak, jak nakazałem! Nie bać się wroga! - hrabia Fulko objeżdżał stające do boju wojsko i wykrzykiwał ostatnie polecenia, po czym pogalopował na lewą flankę, gdzie oczekiwali go ciężkozbrojni wasale. Słońce sięgnęło zenitu, a upał stawał się nie do zniesienia. Jean wskoczył na konia i razem z towarzyszami stanął na samym skraju prawego skrzydła, na szczycie niewielkiego wzniesienia. Nagle poczuł wściekły smród. Obcy smród. Bretońskie wojsko cuchnęło wprawdzie, ale swojsko - potem ludzkim i końskim, cebulą, czosnkiem, dymem ognisk, którym przesiąkły ubrania, octem do polerowania zbroi i czyszczenia kolczug, tanim winem i jeszcze tańszym piwem. Smród jaki go poraził był inny - ostry, wściekle drażniący, łączący w sobie siarkowe wyziewy, smród rozkładającego się mięsa i woń nieczyszczonych od dekad kloacznych dołów. Na szczęście wiatr powiał po chwili w przeciwną stronę, odganiając mdłe opary z powrotem w stronę wroga. Jean porównał obie armie i z niepokojem stwierdził że wroga jest więcej, o wiele więcej. Przed głównym trzonem skaveńskiej armii kłębił się rój harcowników i popędzanych uderzeniami batów niewolników. To oni mieli przyjąć na siebie strzały i wyhamować impet uderzenia bretońskich oddziałów. Za nimi maszerowały dziesiątki szczurzych wojowników, dzierżących poobijane tarcze i wszelkiej maści szable, sejmitary, pordzewiałe klingi i sztylety. Wśród nich widać było skrzące się zielonkawą poświatą ostrza należące do plugawych magów-inżynierów. W samym centrum hordy sunęli osławieni mnisi zarazy - przeżarci chorobą fanatyczni wyznawcy rozkładu i plagi.
Po przeciwległej stronie pola Bretończycy stali w gotowości do walki - długa linia zbrojnych skrytych za pawężami, przepleciona szeregami łuczników. Skrajnie z lewej łopotał sztandar hrabiego, zaś chorągiew hrabstwa Montpelliere wznosiła się w samym centrum pola. Chorąży, Baldwin de Foiles, postanowił zsiąść z konia i stanąć razem z resztą zbrojnych w szeregu. "Przynajmniej doda im otuchy w boju" - pomyślał Jean i zaczął śpiewać hymn razem z resztą armii. Pieśń zagłuszyła na moment jednostajny szum czyniony przez wroga, a na znak dany przez hrabiego zbrojni ruszyli naprzód w takt bębnów. Oba fronty zbliżały się do siebie jednostajnym rytmem, powoli, acz nieubłaganie dążąc do ostatecznego rozwiązania.
"Za łatwo idzie...coś szykują..." - pomyślał Jean i założył na głowę kapalin, po czym chwycił łuk i nałożył strzałę na cięciwę. Nagle trzask łamanych gałęzi i skrzekliwy głos "dureń-dureń!" za plecami zwrócił jego uwagę. Do jednego z oddziałów łuczników podkradała się grupa skaveńskich dywersantów.
- Są za wami! Uważajcie! - krzyknął Jean w stronę szykujących się do strzału wieśniaków z Dimetre, a ci jak na komendę odwrócili się i wypuścili salwę, dziesiątkując napastnika. Skaveni stanęli, wahając się czy kontynuować natarcie, czy też dać posłuch instynktowi i znaleźć się możliwie daleko od przeciwnika. W końcu druga opcja przeważyła, po tym jak kolejny szczuroczłek padł ze strzałą w gardle.

W centrum pola narastało napięcie - zwarte szeregi mieszczan maszerowały równym krokiem na wroga, gdy o pawęże brzęknęły szklane kule miotane przez skaveńskich harcowników. Wiatr wiał jednak wciąż od strony Bretończyków i większość toksycznego gazu rozproszyła się nie czyniąc większej szkody. Za plecami zbrojnych łucznicy posyłali salwę za salwą, a pole powoli zaczęło się pokrywać szczurzymi ciałami. W końcu napięcie sięgnęło zenitu - wyśpiewywany chorał przeszedł we wrzask, gdy Bretończycy runęli na wroga z całym impetem. Jean i jego towarzysze pochylili włócznie i pogalopowali na tłum niewolników sunący w ich stronę. Pierwszy szczuroczłek padł przebity na wskroś włócznią, drugi legł ze złamanym karkiem pod kopytami konia, trzeciemu Jean odrąbał pół czaszki uderzeniem tasaka. Obok jego kompani radzili sobie podobnie dobrze, odrzucając przeciwników w tył i zostawiając za sobą okrwawione trupy. Uzbrojeni w pałki i maczugi niewolnicy szybko stracili resztki ochoty do walki i rozpierzchli się na wszystkie strony skrzecząc z przerażenia. Mając chwilę oddechu, Jean rozejrzał się po polu bitwy - hrabia Fulko gromił wroga na lewej flance, a jego rycerze bez litości rozsiekli na sztuki kolejny oddział niewolników. W centrum wrzało jak w ulu - zbrojni z łomotem wpadli w szeregi klanbraci, a mnisi zarazy z histerycznym rechotem zwarli się z zakonnikami broniącymi lipowej figurki Pani od Niewidomych. Przez moment wszystko zawisło w jednym, chaotycznym wirze, gdzie nie sposób było rozróżnić poszczególnych oddziałów, a trupy padały z obu stron. Nagle front zaczął się przesuwać - lewa strona bretońskiego centrum zaczęła spychać wroga, podczas gdy prawa ustępowała pod jego naporem. Jedynie w samym środku walka utknęła na dobre - tam bowiem religijny fanatyzm po obu stronach nie pozwalał poruszyć się ani o krok. Skaveńscy spacz-inżynierowie kilkukrotnie próbowali przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, ale ich jadowicie zielone błyskawice skutecznie powstrzymywał proboszcz Robert i wikary Saule.

Nagle prawa flanka Skavenów pękła jak szkło - wojownicy rzucili się do ucieczki, gubiąc broń i tarcze. Zbrojni dopadli ich jednak, przypierając do skalnego rumowiska, po czym wycięli bez litości w pień. Jean ponownie ruszył ze swoimi towarzyszami naprzód, widząc okazję do skutecznego ataku - kolejna z wrogich drużyn harcowników poddała się panice, tylko po to by znaleźć się przed grotami włóczni bretońskiej lekkiej jazdy. W kilka chwil było po wszystkim.

W centrum tymczasem wciąż rósł zwał trupów - mnisi zarazy w morderczym szale rzucali się na obrońców figurki Pani, próbując zwalić posąg z piedestału. Drewniana rzeźba była kompletnie zbryzgana posoką, a jakieś wyszarpnięte mieczem jelito malowniczo zwisało z jej szyi niczym makabryczna ozdoba. W szeregach wroga kłębili się powiernicy kadzidła - zdjęci kompletnym obłędem mnisi, którzy wymachiwali kadzielnicami pełnymi płonącego spaczenia. Gryzący zielony dym truł walczących po obu stronach z równą skutecznością, w końcu jednak liczebna przewaga Skavenów wzięła górę i obrońcy figury podali tyły, uchodząc z relikwią w bezpieczniejsze miejsce.

Jean i jego towarzysze objechali pole bitwy, wycinając po drodze kilku maruderów. Gdy dotarli do hrabiego, ten rozłupywał właśnie głowę jakiemuś Skavenowi buzdyganem. Mózg, krew i kawałki czaszki rozprysły się wkoło jak fontanna, a bezwładne ciało wroga upadło na ziemię. Wokół rycerzy Fulka piętrzyły się stosy pobitych klanbraci.
- Czego?! - ryknął hrabia, strząsając resztki posoki ze swej broni.
- Prawe skrzydło się cofa panie! Wdarliście się za głęboko w linie wroga! Trzeba zawrócić i ich wspomóc!
- Nie mów mi co mam robić! - warknął Fulko w odpowiedzi. - Co z łucznikami?
- Połowa odrzucona w tył, druga połowa wciąż się trzyma.
- Szlag...zawracamy! Stawać w płot! Zmieciemy ich uderzeniem w plecy, a potem...
Słowa hrabiego przerwała seria strzałów - jak spod ziemi wyrósł za nimi Skaven z ogromną wielolufową strzelbą w łapach. Śmiejąc się szaleńczo zakręcił korbą, posyłając spaczeniowe pociski w osłupiałych Bretończyków. Jeden z podkomendnych Jeana okręcił się szybko w siodle i z całej siły cisnął włócznią. Huk strzałów umilkł jak ucięty nożem, a ciało wroga dygotało jeszcze przez moment w konwulsyjnych drgawkach, przybite do drzewa. Hrabia z niesmakiem spojrzał na pobojowisko - ubyło mu kilku najlepszych rycerzy, kilku innych było rannych. On sam krwawił z rany na nodze, a letni skwar dodatkowo odbierał siły.
- Jeszcze jeden wysiłek...i koniec - mruknął do siebie, po czym powiódł szarżę na mnichów zarazy. Na szczęście powiernicy kadzidła padli wszyscy co do jednego - zabici w walce lub zatruci własną bronią. Mimo to mnisi wytrzymali szarżę - rycerzy było zbyt niewielu, ugrzęźli w chmarze wrogów, bijąc gdzie popadnie mieczami i padając pod naporem rozszalałych wyznawców rozkładu. W końcu po samego hrabiego wysunęły się zewsząd pazurzaste łapy, ściągając go na ziemię z konia. Wierzchem ostał się jedynie chorąży, oganiający się od przeciwnika potężnymi zamachami kolczastego morgenszterna. Pewnie i jego czekałby taki sam los jak resztę, gdyby nie okrzyki nadchodzące z pola walki:
- Odsiecz! Posiłki! To Folgar z Bedier i jego ludzie!

Skaveni, widząc nadchodzące świeże oddziały Bretończyków, czym prędzej się wycofali, pozostawiając na polu wyczerpane do cna wojska z Montpelliere. Jean zszedł z konia, odrzucił hełm i tarczę i chwiejnym krokiem ruszył przed siebie, wpadając w objęcia Martina Coulberta.
- Żyjemy, Jean, żyjemy! Słyszysz?!
Jean upadł nagle na kolana i wzniósł ręce do nieba, po czym zawołał jękliwie:
- Za co?! Za cooo!?
- Powariowałeś od upału czy jak? - szturchnął go Martin. - Przecież wygraliśmy do cholery!
Mistrz ciesielski spojrzał na przyjaciela i odparł ze śmiechem:
- Ja się pytam za co niby mam wyprawić to wesele?!
Lepiej doma iść za pługiem, niż na wojnie szlakiem długiem.

H@lfing
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 189

Post autor: H@lfing »

Świetne jak zwykle, bardzo mi się podobało

Awatar użytkownika
Deather
Chuck Norris
Posty: 444

Post autor: Deather »

bardzo jestem ciekaw jak punktowo zakonczyl sie ten pojedynek. Jak wysoko zwyciezyli bretonczycy ?

Awatar użytkownika
ANtY
Kretozord
Posty: 1610
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Post autor: ANtY »

Zajebiste =D>

Awatar użytkownika
Arbiter Elegancji
Niszczyciel Światów
Posty: 4808
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Arbiter Elegancji »

b. fajny. Szkoda tylko że fotek nie ma :cry:
Barbarossa pisze:Piszesz o pozytywnych wypowiedziach ludzi z Heelenhammera, którzy "zjedli zęby na WFB" - sorry, ale zęby na WFB to zjadłem ja, a to są angielscy gracze, których wiele razy bez problemów rozjeżdżaliśmy bo nigdy nie ogarniali na takim poziomie, jak top w Polsce. Ci ludzie nie są dla mnie ekspertami, to leszcze z podcastem..

Awatar użytkownika
Gniewko
Masakrator
Posty: 2320
Lokalizacja: czasem Bielitz, czasem Breslau

Post autor: Gniewko »

Oto rozpiska Bretończyków:


Fulko de Montpelliere (generał) [127]
Cuirass of Fortune
Virtue of the Joust
Lance, Shield, Barded Warhorse, Morning Star


Baldwin de Foiles (chorąży armii) [191]
Banner of the Lady
Virtue of Empathy
Grail Vow


proboszcz Robert [130]
2nd level
Prayer Icon of Quenelles

wikary Saule [95]
Dispel Scroll


9 Knights of the Realm [265]
FCG
War Banner

24 Men-at-Arms [147]
FCG

24 Men-at-Arms [147]
FCG

15 Longbowmen [125]
Skirmish
FCG

10 Longbowmen [60]
10 Longbowmen [60]


5 Mounted Yeomen [87]
Musician, Shields

5 Mounted Yeomen [87]
Musician, Shields

Grail Reliquary [280]
24 Pilgrims


Polegli lub uciekli z pola walki: generał i chorąży, proboszcz Robert, jeden oddział zbrojnych, dwa oddziały łuczników, większość obrońców relikwiarza, wszyscy rycerze poza chorążym, jeden oddział yeomenów. Straty po stronie Skavenów były równie wysokie (jakieś 80-85% składu armii). Wynik bitwy - 12-8 dla Bretonnii.
Ostatnio zmieniony 1 sie 2009, o 15:21 przez Gniewko, łącznie zmieniany 1 raz.
Lepiej doma iść za pługiem, niż na wojnie szlakiem długiem.

ksuM
Falubaz
Posty: 1161

Post autor: ksuM »

Ładny raporcik, oby takich więcej.

Myth
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3134
Lokalizacja: Warszawa, 8 Bila

Post autor: Myth »

Rozpiska skavenów:

Plague Priest, General, Liber Bubonicus, warpstone token, plague censer

Warlock Engineer, super-charged warp-power accumulator, warp-blades, upgraded warp-energy condenser, Warpstone Amulet, Storm Daemon

Warlock Engineer, super-charged warp-power accumulator, warp-blades, upgraded warp-energy condenser, 2x Dispel Scroll

25 Clanrats FCG

25 Clanrats FCG
+ Ratling

25 Clanrats FCG
+ Ratling

21 Slaves + musician

21 Slaves + musician

21 Slaves + musician

5 Night Runners, ahw

5 Night Runners, ahw

5 Night Runners, ahw

2 Poisoned Wind Globadiers

2 Poisoned Wind Globadiers

2 Poisoned Wind Globadiers

6 Gutter Runners, tunneling, poisoned hand weapons

6 Gutter Runners, tunneling, poisoned hand weapons

24 Plague Monks FCG, ahw, Warbanner

5 Plague Censer Bearers

Z tego miejsca jeszcze raz dziękuję Gniewkowi za bardzo przyjemną bitwę :-) Podziwiam, że wszędzie, gdzie miałeś zdać break testy, zazwyczaj Ci się to udawało no i jak zwykle podziwiam rzuty na wardy ;-) A tak poważniej to podziwiam Twój styl pisania i lekkość pióra, naprawdę się to ceni.

O bitwie napiszę, że jak zwykle tam, gdzie miałem bez problemu zdać liderkę, to rzucałem wyniki koło 9-10 na LD, a kilkukrotnie na trzech kościach podczas czarowania inżynierami wyszło mi 8, czyli o oczko za mało... Do tego kilka błędów w ocenie dystansu i kąta natarcia przeciwnika oraz powiązane z tym błędy ustawienia załatwiły sprawę. Cieszy natomiast fakt, że skaveński Plague Priest jest takim dobrym wojownikiem (Gniewko nie ujął tego w raporcie, ale to właśnie mój generał zagazował i powalił jego chorążego armii, a później generała). Po przemyśleniu rozpiski myślę, że kosztem czegoś zwiększyłbym stan osobowy wszystkich oddziałów clanratów do 30, za szybko stracili oni bonus za szeregi i nie przewyższali liczebnie wroga, a to załatwiło sprawę.

Dla ciekawych: bitwa była na 1800 pkt, zakończyła się zwycięstwem Bretonii o 429 pkt. Zdjęć nie chcielibyście widzieć, gra odbyła się w zaciszu domowego dywanu ;-) przy bardzo dużym udziale proksów (jestem w trakcie wymiany Imperium na Skaveny).

W najbliższym czasie szykuje się coś bardziej epickiego, ja albo Gniewko napiszemy coś o tym, a ja postaram się przygotować mapki pola bitwy.

A na zakończenie:

- Iiiik!! Uparci ci metalowi ludzio-konie!! - zawył Nirk Nieczysty, kapłan zarazy, widząc opór rycerzy i resztek wojska bretońskiego oraz nadciągającą odsiecz. - Odwrót-odwrót!
Resztki armii szczuroludzi zawróciły i pod osłoną lasu wycofały się z pola bitwy. Nirk nie mógł znieść smaku porażki ani tchórzostwa swoich podkomendnych. Wszystko wydawało się być przeciwko niemu: wojownicy klanowi uciekli przy pierwszej okazji, siewcy zarazy sami siebie zatruli gazem z miotanych przez siebie kul, spacz-inżynierowie ulegli wyniszczającemu działaniu własnej magii mimo sprzętu ochronnego, a wojownicy klanu Eshin dali się wybić do nogi nie wskórawszy niczego. Nie pomógł fakt, że kapłan własnoręcznie zmiażdżył w pojedynku chorążego wrogiej armii, a później pogruchotał kręgosłup generała tamtej zbieraniny.
- Ludzie uparci-uparci... Zobaczymy czy będą w stanie oprzeć się potędze plagi-plagi i atakowi sił połączonych klanów! - pomyślał szczuroczłek ciskając do płynącej do miasta ludzi rzeki kilka martwych, powykręcanych szczurów z sakwy przy pasie. Zaśmiał się przy tym gardłowo, czyniąc równocześnie w powietrzu zawiły znak, którego znaczenie znają tylko członkowie jego zakonu, po czym udał się w stronę ukrytego zejścia do systemu podziemnych tuneli jego rasy.
Ostatnio zmieniony 28 lip 2009, o 12:07 przez Myth, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Mhroczny Rycerz
Falubaz
Posty: 1146

Post autor: Mhroczny Rycerz »

Na wszystko z góry patrzył uradowany Khorne, ciesząc sie z kolejnych hektolitrów krwi przelanych przez śmiertelników.


Sorry ale nie mogłem sie powstrzymać. Raport bardo super.
White Lion pisze:Mam prośbę :)

Nie, nie masz. Chyba że znudziło Ci się to forum, to wtedy możesz kontynuować nakłanianie do piractwa -- Tomash
Why so serious? ;)

Awatar użytkownika
Andrew
Masakrator
Posty: 2196
Lokalizacja: XIII Kohorta Bydgoszcz

Post autor: Andrew »

Gniewko pisze:...
- Za co?! Za cooo!?
- Powariowałeś od upału czy jak? - szturchnął go Martin. - Przecież wygraliśmy do cholery!
Mistrz ciesielski spojrzał na przyjaciela i odparł ze śmiechem:
- Ja się pytam za co niby mam wyprawić to wesele?!
Majstersztyk... =D>
XIII Kohorta Bydgoszcz

Awatar użytkownika
Legion
Kradziej
Posty: 936
Lokalizacja: Ostland

Post autor: Legion »

Jedna rzecz mi się w tym raporcie wybitnie nie podoba - Jean to istny znawca skavenów. Podaje terminologię jakby znał na pamięć ich księgę armii. Skąd on wie takie rzeczy? Zważywszy, że skaveni dbają o to, by ludzie uważali ich za bajkę.
Vae victis!

MarsnTwix
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 148

Post autor: MarsnTwix »

Legion pisze:Jedna rzecz mi się w tym raporcie wybitnie nie podoba - Jean to istny znawca skavenów. Podaje terminologię jakby znał na pamięć ich księgę armii. Skąd on wie takie rzeczy? Zważywszy, że skaveni dbają o to, by ludzie uważali ich za bajkę.

Właśnie. Jeszcze nigdy nie widziałem raportu, w którym Skaveni byliby traktowani tak jak chce tego Games Workshop. Jak przybysze z obcej planety :D

Wolfgar
Chuck Norris
Posty: 399

Post autor: Wolfgar »

OOOOOOOOOOO YES! Bretka góra, to jest to. Uwielbiam te raporty, a zwłaszcza zwycięstwa Bretonii.
Gratki Gniewko, wiedziałem że dasz radę, zawsze obronisz honor Bretonii w porównaniu do mnie :D
Gratulacje dla przeciwnika, fakt pech czasami nie zna granic, wiem cos o tym :D
Pozdrawiam walczących i oby więcej raportów w tym stylu, może tym razem wspólnie. Myth na pewno widział tę bitwę lekko inaczej :D, czekam na następny raport, może wasz wspólny...

Awatar użytkownika
Rizzen
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 146
Lokalizacja: Har Ganeth

Post autor: Rizzen »

Świetnie się czyta, brakuje mi niestety zdjęć, ale przy tym opisie są już tylko niekoniecznym dodatkiem. Co do tego, że Jean jest istnym znawcą Skavenów, cóż dla mnie to nie takie przesadzone, w końcu nie dość, że Skaveni jak rozumiem często tą Baronię napadają to jeszcze Jean słyszał o nich pierwszy raz w wieku lat pięciu, i trochę się od tego czasu dowiedział.

Odniosę się jeszcze do twojego podpisu pod postem:
"Wzywam wszystkich do krucjaty na Druchijczyków! Spalić Naggaroth do gołej ziemi, razem z całym jego plugawym ludem i fałszywym królem!"

Nie wiem skąd pomysł, że Malekith jest fałszywym królem. Jest bardziej prawdziwy (a już na pewno dłużej rządzi) niż jakikolwiek Król Feniks (do tego ma więcej królewskiej krwi w żyłach niż większość z nich).
Nie wiem też skąd pomysł, że mój lud jest plugawy. Wręcz przeciwnie, słyniemy z czystości a kąpiele we krwi sprawiają, że nasza skóra jest gładka i jędrna. Mają one też właściwości regenerujące i odmładzające. Mnogość niewolników sprawia, że mamy czas rozwijać swoje zainteresowania i nie zasypiamy w nędznych lepiankach brudni po znojnym dniu grzebania się w błocie na polach.
Co do samej kurcjaty to i ja serdecznie zapraszam. Nie da się ukryć, że większość naszych kosztów związanych z niewolnictwem to koszty pozyskania (utrzymanie floty, wojska, napady), często nawet łupienie miast nie zwraca nam wszystkich kosztów. Do tego łapiemy zwykle słabych, starych mężczyzn, kobiety oraz dzieci a część umiera podczas transportu. Gdybyście na własny koszt przywozili nam dobrze odżywionych i silnych mężczyzn dużo by nam to ułatwiło.
Kończąc ten krótki ale treściwy wywód dziękuję za akcję reklamową a wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszam.
Obrazek

Awatar użytkownika
eliah91
Masakrator
Posty: 2759
Lokalizacja: Warszawa Czarne Wrony

Post autor: eliah91 »

Raport bardzo mi się podobał ale przydało by się zobaczyć kilka scen z bitwy z oczu szczura
Obrazek

Awatar użytkownika
Gniewko
Masakrator
Posty: 2320
Lokalizacja: czasem Bielitz, czasem Breslau

Post autor: Gniewko »

Cóż, tym razem (w przeciwieństwie do raportu z bitwy pod Nordhafen), perspektywa jest jednostronna, wyłącznie bretońska. Następnym razem kiedy stoczę bitwę godną opisania, postaram się ją przedstawić z punktu widzenia przeciwnika, zobaczymy co wyjdzie. Nigdy nie daję zdjęć do swoich raportów, bo chcę na tyle wyćwiczyć plastyczny opis, żeby wystarczał za jakiekolwiek fotki. Stąd nieco bliżej moim raportom do krótkich opowiadań, niż do faktycznych relacji ze stołowej bitwy.

Co do krucjaty i rzeczom jej przynależnym....Malekith jest uzurpatorem, gdyż odrzuciły go płomienie Asuryana - tylko ten, kto przejdzie przez nie bez szwanku ma prawo zasiadać na tronie. Korona elfów należy mu się tylko z racji prawa primogenitury, które jednak u elfów nie jest, w przeciwieństwie do ludzi, wiążące i nadrzędne.

Kąpanie się w krwi musi zaś powodować smród nie mniejszy, niż nie kąpanie się wcale. Mamy w Bretonnii jatki i rzeźnie i wiemy jak cuchną kadzie pełne posoki. Słowo plugawy nie znaczy zaś jedynie "brudny", lecz również odrażający i wstrętny, głównie pod względem moralnym czy religijnym i to znaczenie właśnie miałem na myśli.

Ukłony,
G.
Lepiej doma iść za pługiem, niż na wojnie szlakiem długiem.

Awatar użytkownika
Eltharion
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3684
Lokalizacja: Tychy

Post autor: Eltharion »

Może i smierdzimy (nasze kobiety a jeszcze szczególowo to kaplanki) ale4 przynajmniej nie wygladamy jak góra zmarszczek :D
Ja mam do Malekitha takie nastawienie (a że jestem i graczem HE i DE wiec zdanie neutralne i obustronne):
Moim zdaniem Malekith grał uczciwie i nic nie zrobil ale potem ksiazetom zasady gry sie zaczely nie podobac i uznali iz kazdy król feniks musi przez plomienie feniksa przejsc :(
Patrzac dalej Malekith dalej gral fer az sie wkurzyj i chcial wziasc to co jego sila a potem to juz zeszlo na takie drogi iz stal sie zly i wogle bee
Mówi się trudno i idzie się dalej ...

Awatar użytkownika
Zelgadis
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 121

Post autor: Zelgadis »

Pewnie nie wiesz,że płomienie feniksa zostały ustanowione przed nadejściem Malekitha a płomienie ukazywały czy władca ma czyste serce bo tylko ktoś o czystym sercu mógł zostać królem Feniksem.
Koszmarnie jest być kucharzem na służbie bogów chaosu:

- Nurgl je tylko ser pleśniowy i kiszoną kapustę
- Khorne uwielbia posiekane na plasterki, krwiste steki
- Slaanesh kocha babeczki przygotowywane w ogniu namiętności
- Tzeenth jest za zmianami więc ogłosił strajk głodowy

Awatar użytkownika
Rizzen
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 146
Lokalizacja: Har Ganeth

Post autor: Rizzen »

Gniewko pisze:Nigdy nie daję zdjęć do swoich raportów, bo chcę na tyle wyćwiczyć plastyczny opis, żeby wystarczał za jakiekolwiek fotki. Stąd nieco bliżej moim raportom do krótkich opowiadań, niż do faktycznych relacji ze stołowej bitwy.
I wychodzi, dlatego pisałem, że niepotrzebnych zdjęć trochę brak, ale w zasadzie nie bardzo.

Co do Malekitha zaś to jest on królem... Mrocznych Elfów. Nie jest uzurpatorem, bo to samodzielne królestwo a on w nim rządzi od pięciu tysięcy lat (i z tego co wiem nie ma chętnych - a w zasadzie odważnych na tyle aby choć myśleć o zastąpieniu go). Pisząc o uzurpatorze masz na myśli chyba to, że pragnie połączyć zbuntowane prowincje z Ulthanu z powrotem w całość.
Co do płomieni, to jest to miły zwyczaj, jednak Asuryan przyczynił się do wygrania walki z Demonami nie więcej niż Khain, którego mieczem później Aenarion wyrżnął armię Demonów. Dodam też, że Asuryan wcale nie palił się (hehe) do pomocy Elfom, które i tak go uznają za swojego wybawcę. Gdyby nie siła woli Aenariona to kto wie jak by się to skończyło. Przeto mój szacunek dla rzekomo "dobrych" bóstw nie jest zbyt wysoki.
Poważnym błędem było wybranie na króla Bel Shanaara, który był władcą słabym i nie sprawdził się kompletnie. Wtedy jeszcze Malekith stał twardo po stronie dobra, ponadto był postacią nietuzinkową i wizjonerem. Śmiem twierdzić, że pod jego rządami Elfy przeżyłyby swój złoty okres w dodatku po stronie dobra lub ewentualnie neutralności (w końcu Malekhit był jednak wojskowym i generałem).
Gniewko pisze:Słowo plugawy nie znaczy zaś jedynie "brudny", lecz również odrażający i wstrętny, głównie pod względem moralnym czy religijnym i to znaczenie właśnie miałem na myśli.
Wracając do twoich argumentów, słabiutkich przyznam; podam ci na początku definicję moralności. Rozumienie tego pojęcia jest dość ważne dla dalszej dyskusji.
"Moralność można definiować jako sposób postępowania jednostki ludzkiej przyjęty pośród większości za normę, będąca częścią dziedzictwa kulturowego danej organizacji kulturowej, która wywołuje negatywne lub pozytywne emocje innych jednostek, nie jest lub jest sprzeczna z naturą człowieka oraz nie jest lub jest szkodliwa z punktu widzenia organizacji kulturowej danej społeczności."

Tak więc normą wśród Druchii jest co innego niż wśród Bretończyków. Wobec czego nie możesz uznać ich za istoty pozbawione moralności lub niemoralne. W ich społeczeństwie pojęcie moralności znaczy po prostu co innego i inne wartości są przez nich hołubione.
Religia, hmmm, tu podobnie, cóż wiara w Khaina jest dość ekscentryczna dla przeciętnego Bretończyka. Ofiary są na porządku dziennym a krew jest istotnym elementem sacrum. Nie naruszamy żadnych norm i zakazów religijnych, wręcz przeciwnie spełniamy je z pokorą i radością w sercach.

Wracając do moralności i religii w ujęciu Bretońskim. Jak twój naród, uważający się za dobry i prawy może myśleć kategoriami:
Gniewko pisze:Wzywam wszystkich do krucjaty na Druchijczyków! Spalić Naggaroth do gołej ziemi, razem z całym jego plugawym ludem i fałszywym królem!
Wytracenie całego narodu, spalenie jego siedzib i wymordowanie każdego jego członka - w tym kobiet, starców i dzieci próbujesz nazwać moralnym? Przemyśl to...

Oczywiście cały poprzedni post napisałem żartobliwie, ale jak już zauważyłem gdy używam ironii powinienem napisać to baaardzo wyraźnie. Cóż, mój błąd.
Przyczepiłem się do tego podpisu w sumie z jednego powodu, czasem gracze przenoszą negatywne emocje i zatargi z gruntu świata fantasy na grunt świata RL. Nie potrzebne to całkiem, w tym świecie jest dość nienawiści i negatywnych emocji.

Abstrahując od naszej drobnej różnicy zdań dodam, że z przyjemnością przeczytam kolejny twój raport.
Obrazek

Awatar użytkownika
Eltharion
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3684
Lokalizacja: Tychy

Post autor: Eltharion »

Dobrze gada.... :D
Ale nie zgodze sie co do tych plomieni :?
Pierwszy w plomienie wszedl Aenarion ale nie on to zapoczatkowal (praktycznie) bo potem ksiażeta wymyslili ze kazdy nowy król faniks ma tam wejsc
Mówi się trudno i idzie się dalej ...

ODPOWIEDZ