krasnoludy przeciw wysokim elfom, 650 punktów
Moderator: RedScorpion
krasnoludy przeciw wysokim elfom, 650 punktów
krasnoludy przeciw wysokim elfom
Bitwy owej byłem bezstronnym świadkiem, a stoczyli ją 'Sevi' z 'Kraggiem'. Potyczka niewielka, na bodajże 650 punktów. Jak widać rozegrana została na nowym, wspaniałym stole, który zawdzięczamy ciężkiej pracy elfich ogrodników - czyli głównie Seviemu Tyle tytułem wstępu, zapraszam do lektury poniższego, nieco chaotycznego i melancholijnego raportu.
___________________________________________________________
-Torad, głupcze! Zatrzymaj się!
Jednak thane Torad miał dość czczej gadaniny. Szczególnie że był krasnoludem prostym jak stylisko topora, za którego pomocą zwykł rozwikływać problemy. Zwrócony plecami szedł w stronę szańców.
-To samowola, pójdziesz pod sąd! – grzmiał niezrażony brakiem reakcji Alfrik.
On, rozjemca Rady Barak-Varr nie miał pojęcia jak przemówić do rozumu Torada. Załagodzenie sporu, który porywczy thane toczył z grupą wysokich elfów, jeszcze niedawno wydawało się prostym zadaniem i najwyraźniej konflikt zostanie rozwiązany. Tylko zamiast mówców głos zabiorą młoty, topory i broń ognista najróżniejszych kalibrów.
-Torad, chcę ci pomóc, wysłuchaj mnie – negocjator próbował dalej, innym tonem.
-Żadnego z ciebie pożytku polityku. Weź topór i stań z nami ramię w ramię, tak możesz pomóc!
-Wpierw musiałby wiedzieć, z której strony go chwycić – dodał któryś z wojowników, wywołując salwy śmiechu.
Nie tak to miało wyglądać. Zaczęło się miesiąc temu, gdy piracka fluita z Sartosy osiadła na skałach nieopodal stąd. Torad ze swoimi żołnierzami spenetrował "opuszczony" wrak, zdobywając skarby warte wieleset imperialnych koron. Niestety wcześniejszymi właścicielami towarów były wysokie elfy i Ulthuańczycy upomnieli się o swoje dobra. Później poszło o procenty i... Ech... Szkoda gadać.
-Uparty durniu! Co mam teraz czynić? – wzrok Alfrika spoczął na leżącym w trawie orężu.
_______________________________
Wojownicy byli gotowi do potyczki. Nagle między zwarte szeregi wcisnął się rudobrody krasnolud, by stanąć za plecami Torada.
-No, no, chylę czoła, może jeszcze będzie z ciebie khazad – thane przywitał nowoprzybyłego.
-Tą siekierkę żonie ukradłeś? – czyjś komentarz ponownie wywołał ogólny rechot, choć znacznie mniej szyderczy niż ostatnio.
Torad i jego kompania
Nie wiedział co powiedzieć. Do cholery! Nie przybył tu walczyć! Był politykiem z krwi i kości, więc jego myśli wciąż zaprzątały kalkulacje: "co się stanie gdy przegramy?", "a co gdy wygramy?". Pogrążony w takich rozmyślaniach nie patrzył wokoło, szkoda, bo było na czym zawiesić wzrok. Oto na prawej flance trójka kanonierów sposobiła do strzału organki – śmiercionośną broń, odlaną w ludwisarniach mistrza Dinnauka Żelaznorękiego. Nieco bliżej stali gromowładni, zbrojni w muszkiety zdolne powalić skalnego trolla. Tuż obok balista, choć sprawiała wrażenie pamiętającej czasy Wojny o Brodę, wciąż spisywała się wybornie. W końcu trzon armii – regiment wojowników klanowych pod wodzą thana Torada, zwanego Cichym. Ich tarcze zatrzymały niejedną szarżę, a topory rozbiły setki wrażych łbów.
Nie gorzej prezentowali się przeciwnicy, szczególnie dumni smoczy książęta. Alfrik zapewne wyceniłby ich siwe rumaki na dziewięćset koron za sztukę (zrobiłby to, gdyby nie myślał teraz nad innymi rzeczami). Po prawej, w równym ordynku, stanęli włócznicy, obok przysiadł ogromny orzeł, a w lesie kryła się niewielka grupa harcowników.
-Chcecie "swoich" przypraw, jedwabi i złota rwiesyny?! Chodzicie je zabrać! – wrzeszczał Torad w stronę elfów.
Przekrzyczałby najcięższą, oblężniczą kolubrynę, co z stało w dziwnej sprzeczności z przydomkiem thana. Obelgi jednak nie sprowokowały Ulthuańczyków, którzy nadal trzymali pozycje.
-Panie, to było dobre posunięcie – Alfrik podjął ostatnią próbę agitacji. – Pokazaliśmy im nasze siły, teraz trzeba wysłać posłów i wywalczymy kolejną dziesiątą część tow...
Jakby w odpowiedzi na te słowa, w oddali zabrzmiały trąbki, wrogie szeregi zafalowały, elfy wykrzyknęły coś w swoim melodyjnym języku, po czym ruszyły do natarcia! Nie było odwrotu.
_______________________________
Organy zagrzmiały basem czterokrotnie, zawtórował mi klekot dziesięciu luf muszkietów. Huk był nie do zniesienia, przywykły do słuchania uczonych mów i politycznych oracji Alfrik ogłuchł. Ostry zapach prochów wypełnił powietrze, a biały dym przesłonił strzelców.
Przebieg bitwy
Pozbawiony jednego ze zmysłów, Alfrik nadrabiał ten brak stając na palcach i lustrując dokładnie pole bitwy. Po chwili opary zrzedły, cel ostrzału – regiment włóczników poniósł ciężkie straty. Rozczłonkowane trupy zaścieliły polanę, tylko garstka ocalałych brnęła naprzód.
Balista kolejny raz udowodniła, że "reformatorzy" armii, którzy miejsce tych machin widzą w roli drewna opałowego, powinni stuknąć się w czoło (nieraz). Wystrzelony z mistrzowską precyzją bełt trafił nadlatującego orła! Ptak z dwumetrowym drzewcem w piersi uderzył o ziemię, ryjąc w niej dziobem długą bruzdę.
Już po pierwszej salwie sytuacja elfów była niewesoła, a najgorsze miało dopiero nadejść. Kolejny wystrzelony z balisty pocisk przebił elfiego generała, mknący z ogromną mocą bełt przyszpilił nieszczęśnika do własnego wierzchowca. Wraz ze śmiercią ukochanego przywódcy, z elfich serc znikła resztka nadziei na zwycięstwo.
Sprawca owego zuchwałego strzału, balistyk Udar Szkiełko nie doczekał jednak gratulacji, wiwatów i toastów, które zapewne otrzymałby po bitwie. Alfrik mógłby przysiąc na Grungniego, że elfi wojownicy wyrośli dosłownie spod ziemi. Zbrojni w miecze wdarli się do okopu osłaniającego balistę, okrutnie mszcząc się na zabójcach swojego pryncypała.
Część wojowników klanowych rwała się by ruszyć z odsieczą, jednak Torad nie mógł na to pozwolić, do odparcia szarży smoczych książąt potrzebny był każdy żołnierz. Wróg zbliżał się nieubłaganie. Oddziały dzieliło czterdzieści kroków, trzydzieści, dwadzieścia, dziesięć, pięć....
Rozbłysk z prawej! To organki i strzelcy dają ognia w włóczników. Zdziesiątkowane elfy, pogodzone ze swym marnym losem, nacierają na kanonierów. Rozpoczyna się rwany, chaotyczny bój.
Obrona organków
W ostatniej chwili osłonił się tarczą! Wymierzona w Alfrika kopia ugrzęzła między deskami. Krasnolud oddał niecelnie, przecinając toporem powietrze. Ciepła krew chlusnęła mu w twarz, coś twardego jak skała zderzyło się z jego łbem, gasząc światło.
Ostatnia szarża smoczych książąt
-Ha! Żyje! Mówiłem, że głupi ma zawsze szczęście.
-Hej! Pomóżcie przesunąć tego konia!
-Raz, dwa i już! Raaaaaazem!
-Wstawaj polityk, nie czas na odpoczynek.
Przed sobą ujrzał cztery brodate twarze i kilka wyciągniętych doń, pokrytych zaschniętą posoką, rąk. Czyżby tak wyglądali jego sławetni przodkowie? Nie...
Podniósł się samodzielnie. Nie był ranny, to dogorywający obok nieszczęśnik z rozwaloną szyją upaćkał go krwią. Nieopodal ujrzał dwa następne trupy. Natarcie kawalerii odparte ze stratą trzech wojowników? Niebywałe. Odtrącił próbujących mu pomóc i ruszył przed siebie. Balista rozbita, śmiertelnie ranny Udar Szkiełko konał wsparty o resztki machiny, elfy się nie patyczkowały - pozbawiały balistyka oczu. Rozradowani gromowładni palili z muszkietów na wiwat. Organki nietknięte, choć obok leżało, przykryte kawałkiem płótna, ciało. Siedmiu khazadów zabitych. Dopiero teraz do jego głowy docierało, że odnieśli wielkie zwycięstwo. Właśnie, gdzie są elfy?
-Wyrżnęliśmy wszystkich – Torad zdawał się czytać w myślach skołowanego Alfrika. – Wygraliśmy, a teraz napij się z nami piwa bracie!
-Wygraliśmy?! Pobiliśmy naszych sojuszników, miast walczyć z prawdziwymi wrogami! Jakież to ludzkie...
Krajobraz po bitwie
Bitwy owej byłem bezstronnym świadkiem, a stoczyli ją 'Sevi' z 'Kraggiem'. Potyczka niewielka, na bodajże 650 punktów. Jak widać rozegrana została na nowym, wspaniałym stole, który zawdzięczamy ciężkiej pracy elfich ogrodników - czyli głównie Seviemu Tyle tytułem wstępu, zapraszam do lektury poniższego, nieco chaotycznego i melancholijnego raportu.
___________________________________________________________
-Torad, głupcze! Zatrzymaj się!
Jednak thane Torad miał dość czczej gadaniny. Szczególnie że był krasnoludem prostym jak stylisko topora, za którego pomocą zwykł rozwikływać problemy. Zwrócony plecami szedł w stronę szańców.
-To samowola, pójdziesz pod sąd! – grzmiał niezrażony brakiem reakcji Alfrik.
On, rozjemca Rady Barak-Varr nie miał pojęcia jak przemówić do rozumu Torada. Załagodzenie sporu, który porywczy thane toczył z grupą wysokich elfów, jeszcze niedawno wydawało się prostym zadaniem i najwyraźniej konflikt zostanie rozwiązany. Tylko zamiast mówców głos zabiorą młoty, topory i broń ognista najróżniejszych kalibrów.
-Torad, chcę ci pomóc, wysłuchaj mnie – negocjator próbował dalej, innym tonem.
-Żadnego z ciebie pożytku polityku. Weź topór i stań z nami ramię w ramię, tak możesz pomóc!
-Wpierw musiałby wiedzieć, z której strony go chwycić – dodał któryś z wojowników, wywołując salwy śmiechu.
Nie tak to miało wyglądać. Zaczęło się miesiąc temu, gdy piracka fluita z Sartosy osiadła na skałach nieopodal stąd. Torad ze swoimi żołnierzami spenetrował "opuszczony" wrak, zdobywając skarby warte wieleset imperialnych koron. Niestety wcześniejszymi właścicielami towarów były wysokie elfy i Ulthuańczycy upomnieli się o swoje dobra. Później poszło o procenty i... Ech... Szkoda gadać.
-Uparty durniu! Co mam teraz czynić? – wzrok Alfrika spoczął na leżącym w trawie orężu.
_______________________________
Wojownicy byli gotowi do potyczki. Nagle między zwarte szeregi wcisnął się rudobrody krasnolud, by stanąć za plecami Torada.
-No, no, chylę czoła, może jeszcze będzie z ciebie khazad – thane przywitał nowoprzybyłego.
-Tą siekierkę żonie ukradłeś? – czyjś komentarz ponownie wywołał ogólny rechot, choć znacznie mniej szyderczy niż ostatnio.
Torad i jego kompania
Nie wiedział co powiedzieć. Do cholery! Nie przybył tu walczyć! Był politykiem z krwi i kości, więc jego myśli wciąż zaprzątały kalkulacje: "co się stanie gdy przegramy?", "a co gdy wygramy?". Pogrążony w takich rozmyślaniach nie patrzył wokoło, szkoda, bo było na czym zawiesić wzrok. Oto na prawej flance trójka kanonierów sposobiła do strzału organki – śmiercionośną broń, odlaną w ludwisarniach mistrza Dinnauka Żelaznorękiego. Nieco bliżej stali gromowładni, zbrojni w muszkiety zdolne powalić skalnego trolla. Tuż obok balista, choć sprawiała wrażenie pamiętającej czasy Wojny o Brodę, wciąż spisywała się wybornie. W końcu trzon armii – regiment wojowników klanowych pod wodzą thana Torada, zwanego Cichym. Ich tarcze zatrzymały niejedną szarżę, a topory rozbiły setki wrażych łbów.
Nie gorzej prezentowali się przeciwnicy, szczególnie dumni smoczy książęta. Alfrik zapewne wyceniłby ich siwe rumaki na dziewięćset koron za sztukę (zrobiłby to, gdyby nie myślał teraz nad innymi rzeczami). Po prawej, w równym ordynku, stanęli włócznicy, obok przysiadł ogromny orzeł, a w lesie kryła się niewielka grupa harcowników.
-Chcecie "swoich" przypraw, jedwabi i złota rwiesyny?! Chodzicie je zabrać! – wrzeszczał Torad w stronę elfów.
Przekrzyczałby najcięższą, oblężniczą kolubrynę, co z stało w dziwnej sprzeczności z przydomkiem thana. Obelgi jednak nie sprowokowały Ulthuańczyków, którzy nadal trzymali pozycje.
-Panie, to było dobre posunięcie – Alfrik podjął ostatnią próbę agitacji. – Pokazaliśmy im nasze siły, teraz trzeba wysłać posłów i wywalczymy kolejną dziesiątą część tow...
Jakby w odpowiedzi na te słowa, w oddali zabrzmiały trąbki, wrogie szeregi zafalowały, elfy wykrzyknęły coś w swoim melodyjnym języku, po czym ruszyły do natarcia! Nie było odwrotu.
_______________________________
Organy zagrzmiały basem czterokrotnie, zawtórował mi klekot dziesięciu luf muszkietów. Huk był nie do zniesienia, przywykły do słuchania uczonych mów i politycznych oracji Alfrik ogłuchł. Ostry zapach prochów wypełnił powietrze, a biały dym przesłonił strzelców.
Przebieg bitwy
Pozbawiony jednego ze zmysłów, Alfrik nadrabiał ten brak stając na palcach i lustrując dokładnie pole bitwy. Po chwili opary zrzedły, cel ostrzału – regiment włóczników poniósł ciężkie straty. Rozczłonkowane trupy zaścieliły polanę, tylko garstka ocalałych brnęła naprzód.
Balista kolejny raz udowodniła, że "reformatorzy" armii, którzy miejsce tych machin widzą w roli drewna opałowego, powinni stuknąć się w czoło (nieraz). Wystrzelony z mistrzowską precyzją bełt trafił nadlatującego orła! Ptak z dwumetrowym drzewcem w piersi uderzył o ziemię, ryjąc w niej dziobem długą bruzdę.
Już po pierwszej salwie sytuacja elfów była niewesoła, a najgorsze miało dopiero nadejść. Kolejny wystrzelony z balisty pocisk przebił elfiego generała, mknący z ogromną mocą bełt przyszpilił nieszczęśnika do własnego wierzchowca. Wraz ze śmiercią ukochanego przywódcy, z elfich serc znikła resztka nadziei na zwycięstwo.
Sprawca owego zuchwałego strzału, balistyk Udar Szkiełko nie doczekał jednak gratulacji, wiwatów i toastów, które zapewne otrzymałby po bitwie. Alfrik mógłby przysiąc na Grungniego, że elfi wojownicy wyrośli dosłownie spod ziemi. Zbrojni w miecze wdarli się do okopu osłaniającego balistę, okrutnie mszcząc się na zabójcach swojego pryncypała.
Część wojowników klanowych rwała się by ruszyć z odsieczą, jednak Torad nie mógł na to pozwolić, do odparcia szarży smoczych książąt potrzebny był każdy żołnierz. Wróg zbliżał się nieubłaganie. Oddziały dzieliło czterdzieści kroków, trzydzieści, dwadzieścia, dziesięć, pięć....
Rozbłysk z prawej! To organki i strzelcy dają ognia w włóczników. Zdziesiątkowane elfy, pogodzone ze swym marnym losem, nacierają na kanonierów. Rozpoczyna się rwany, chaotyczny bój.
Obrona organków
W ostatniej chwili osłonił się tarczą! Wymierzona w Alfrika kopia ugrzęzła między deskami. Krasnolud oddał niecelnie, przecinając toporem powietrze. Ciepła krew chlusnęła mu w twarz, coś twardego jak skała zderzyło się z jego łbem, gasząc światło.
Ostatnia szarża smoczych książąt
-Ha! Żyje! Mówiłem, że głupi ma zawsze szczęście.
-Hej! Pomóżcie przesunąć tego konia!
-Raz, dwa i już! Raaaaaazem!
-Wstawaj polityk, nie czas na odpoczynek.
Przed sobą ujrzał cztery brodate twarze i kilka wyciągniętych doń, pokrytych zaschniętą posoką, rąk. Czyżby tak wyglądali jego sławetni przodkowie? Nie...
Podniósł się samodzielnie. Nie był ranny, to dogorywający obok nieszczęśnik z rozwaloną szyją upaćkał go krwią. Nieopodal ujrzał dwa następne trupy. Natarcie kawalerii odparte ze stratą trzech wojowników? Niebywałe. Odtrącił próbujących mu pomóc i ruszył przed siebie. Balista rozbita, śmiertelnie ranny Udar Szkiełko konał wsparty o resztki machiny, elfy się nie patyczkowały - pozbawiały balistyka oczu. Rozradowani gromowładni palili z muszkietów na wiwat. Organki nietknięte, choć obok leżało, przykryte kawałkiem płótna, ciało. Siedmiu khazadów zabitych. Dopiero teraz do jego głowy docierało, że odnieśli wielkie zwycięstwo. Właśnie, gdzie są elfy?
-Wyrżnęliśmy wszystkich – Torad zdawał się czytać w myślach skołowanego Alfrika. – Wygraliśmy, a teraz napij się z nami piwa bracie!
-Wygraliśmy?! Pobiliśmy naszych sojuszników, miast walczyć z prawdziwymi wrogami! Jakież to ludzkie...
Krajobraz po bitwie
Ostatnio zmieniony 5 lut 2013, o 22:15 przez Legion, łącznie zmieniany 1 raz.
Vae victis!
- Master of reality
- Oszukista
- Posty: 833
- Lokalizacja: Warszawa
Oklaski na stojąco. Raport na 6+
Wprawdzie na takie małe punkty nie wiele jest strategii ale czytało się świetnie.
A organki na taki punkty są power gamerskie
Ja i Sevi uważamy podobnie (tylko jakoś gracz krasnoludów jest innego zdania). Dlatego planujemy wprowadzić, na terenie naszego osiedla, zakaz używania jednostek, których nazwa zaczyna się na literę "O"Master of reality pisze:A organki na taki punkty są power gamerskie
Potyczka niewielka, bo rozegrana dość spontanicznie. Z Kraggiem miał zagrać zwycięzca tej bitwy - http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php?f=112&t=17650 , a ponieważ przegrałem, to wysokie elfy dostąpiły zaszczytu bycia posiekanym
Vae victis!
Patrząc na stół i rozpiskę przeciwnika można było się spodziewać 'rozstrzelania'Master of reality pisze:A organki na taki punkty są power gamerskie
Ciężko mi ugryść Krasnale, najlepszy wynik to... remis
Wisła Kraków.
Nie martw sie sevi mam podobny problem (naszczescie bez organek )
Bitwa przebiegala miewiecej tak samo jak moje bitwy z krasnalami
Co do samego raportu... Legion uwielbiam twoje raporty nie sa takie ... monotąne i zawsze sa zdiecia!!
Bitwa przebiegala miewiecej tak samo jak moje bitwy z krasnalami
Co do samego raportu... Legion uwielbiam twoje raporty nie sa takie ... monotąne i zawsze sa zdiecia!!
Mówi się trudno i idzie się dalej ...
Dwarfy ciężko ugryźć Wysokim na te punkty. Ani nie poczarujesz ani nie dojedziesz a w strzelaniu, to nie ma co się z nimi równać.
A raport czyta się świetnie
A raport czyta się świetnie
Mieli do wyboru wojnę, lub hańbę, wybrali hańbę, a wojnę będą mieli także.
Shino: "Rb strona67 jakbys szukal zrodla"
Żaba: "raczej 65 jeśli już"
I love this game...
Shino: "Rb strona67 jakbys szukal zrodla"
Żaba: "raczej 65 jeśli już"
I love this game...
- Arbiter Elegancji
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4808
- Lokalizacja: Warszawa
@Legion kolejny świetny raport twojego autorstwa. Masz niesamowicie lekki i przyjemny sposób pisania. Wielkie
Barbarossa pisze:Piszesz o pozytywnych wypowiedziach ludzi z Heelenhammera, którzy "zjedli zęby na WFB" - sorry, ale zęby na WFB to zjadłem ja, a to są angielscy gracze, których wiele razy bez problemów rozjeżdżaliśmy bo nigdy nie ogarniali na takim poziomie, jak top w Polsce. Ci ludzie nie są dla mnie ekspertami, to leszcze z podcastem..
To 5 raprot z naszych bitew w niedługim (pół roku z haczykiem) czasieEltharion pisze:Co do samego raportu... Legion uwielbiam twoje raporty nie sa takie ... monotąne i zawsze sa zdiecia!!
Zdominujemy niedługo ten dział
Wisła Kraków.
- Master of reality
- Oszukista
- Posty: 833
- Lokalizacja: Warszawa
Biedni gracze ogrów, zostaną im same gnoblaryLegion pisze:Dlatego planujemy wprowadzić, na terenie naszego osiedla, zakaz używania jednostek, których nazwa zaczyna się na literę "O"
@Andrzej: cóż, jak pokazał wynik, nie taka kiepska Khazadzi mają zasięg większy niż 24 cale - jest to balista Wystrzelane dwarfy to bardzo, ale to bardzo optymistyczny wariant (podobne scenariusze już przerabiałem, do tej pory wracałem z tarczą)
Bitwy tego dnia miały wyglądać inaczej - ja i S w Sojuszu na Bretonnie, ale życie zweryfikowało ten scenariusz, a ja... miałem ze sobą rozpiskę przygotowaną na grę ramię w ramię Pozostałe figurki zostawiłem w domu, bo nie byłem przygotowany na taki rozwój zdarzeń
Gdybym wiedział z góry, że zagram na 650 pkt to prawdopodobnie zmieniłbym nieco rozpiskę
Raport mistrzostwo, warto było tyle czekać
Pozdrowienia z wakacji
Bitwy tego dnia miały wyglądać inaczej - ja i S w Sojuszu na Bretonnie, ale życie zweryfikowało ten scenariusz, a ja... miałem ze sobą rozpiskę przygotowaną na grę ramię w ramię Pozostałe figurki zostawiłem w domu, bo nie byłem przygotowany na taki rozwój zdarzeń
Gdybym wiedział z góry, że zagram na 650 pkt to prawdopodobnie zmieniłbym nieco rozpiskę
Raport mistrzostwo, warto było tyle czekać
Pozdrowienia z wakacji
Raport super. Co do Krasi to z nimi problem jest taki, że strzela się do nich kiepsko a w walce wręcz też nie ma rewelacji.
Pewnie z balistą byłoby łatwiej (na pewno trudniej by zeszła niż Orzełek), ale też bez szaleństw. Co do łuczników i mniejszego zasięgu Krasi to oni mogą podchodzić co na dobrą sprawę daje raptem rundę przewagi a potem już Łucznicy schodzą błyskawicznie a Krasie dalej tak sobie.
Pewnie z balistą byłoby łatwiej (na pewno trudniej by zeszła niż Orzełek), ale też bez szaleństw. Co do łuczników i mniejszego zasięgu Krasi to oni mogą podchodzić co na dobrą sprawę daje raptem rundę przewagi a potem już Łucznicy schodzą błyskawicznie a Krasie dalej tak sobie.
Moja rozpiska robiona na szybko, bo sojuszowa wyglądała inaczej
Bitwa rozegrana szybko i 4fun
Rizzen, myślę że wkońcu znajdzie się jakiś sposób na Krasnale
ps. Kraggo, używaj formy Sevi, nie jesteśmy w sądzie
Bitwa rozegrana szybko i 4fun
Rizzen, myślę że wkońcu znajdzie się jakiś sposób na Krasnale
ps. Kraggo, używaj formy Sevi, nie jesteśmy w sądzie
Wisła Kraków.
A łucznicy mogą się cofać więc przynajmniej 2 tury strzelania. A już bolców kompletnie nie miałby czym zdjąć.Co do łuczników i mniejszego zasięgu Krasi to oni mogą podchodzić
Taaak? A powiedz mi: czym byś zabił te balisty?Pewnie z balistą byłoby łatwiej (na pewno trudniej by zeszła niż Orzełek), ale też bez szaleństw.
Widzę jakaś nowa taktyka krasi-balista zabijająca po 1 łucznikuKhazadzi mają zasięg większy niż 24 cale - jest to balista
Jeśli nie mają działa ani katapy, to co za problem?Wystrzelane dwarfy to bardzo, ale to bardzo optymistyczny wariant
Fakt, że mogą się cofać, co nie zmienia drugiego faktu. Niewiele im to strzelanie robi.A łucznicy mogą się cofać więc przynajmniej 2 tury strzelania. A już bolców kompletnie nie miałby czym zdjąć.
Bolce można zdjąć dość łatwo. Na przykład armatąTaaak? A powiedz mi: czym byś zabił te balisty?
Skoro masz pomysł strzelać do łuczników, to rzeczywiście taktyka jest idiotyczna. Są jednak inne oddziały do których warto strzelać, przykładem jest orzeł, kawaleria, bohaterowie, duże oddziały piechoty w ostateczności. Nie obawiaj się balista się spłaci (45 punktów, plus ewentualnie inżynier za 15 to nie jest drogo)Widzę jakaś nowa taktyka krasi-balista zabijająca po 1 łuczniku
Tia... Nie mają działa ani katapulty... Może bród też nie mają?Jeśli nie mają działa ani katapy, to co za problem?
Eh ...jak pies z kotem (Jak prawdziwy DE z HE )
Co tu dykutowac??
Mieli takie rospiski jakie mnieli .. fakt mogly byc lepsze ale jak sevi napisal do tej gry trzeba podchodzic 4fun
A na krasnoludy sa sposoby HE
Fakt trzeba sie nameczyc ale sie da (albo trzeba miec cholerne szczescie )
Co tu dykutowac??
Mieli takie rospiski jakie mnieli .. fakt mogly byc lepsze ale jak sevi napisal do tej gry trzeba podchodzic 4fun
A na krasnoludy sa sposoby HE
Fakt trzeba sie nameczyc ale sie da (albo trzeba miec cholerne szczescie )
Mówi się trudno i idzie się dalej ...
Mogli rozpisać się lepiej, ale...
wydaje mi się, że przeciwnicy po prostu wiedzieli czego się spodziewać po swoich armiach. Widzę, że koledzy grają ze sobą od jakiegoś czasu i mogli przewidzieć z dokładnością co do pojedynczego piechociarza jaki będzie skład przeciwnika.
Bazując na tej swojej teorii uważam, że jak HE wystawiłyby bolca to Krasie wystawiłyby armatę, co nie znaczy, że nie można by więcej ugrać. Tu się zgodzę.
Na łuczników obawiałbym się też zwykłej piechoty, ulepszonej do długobrodych a potem traperów. Dość duża niewrażliwość na ostrzał a do tego jeszcze broń do rzucania. Elfy od tego ładnie schodzą.
wydaje mi się, że przeciwnicy po prostu wiedzieli czego się spodziewać po swoich armiach. Widzę, że koledzy grają ze sobą od jakiegoś czasu i mogli przewidzieć z dokładnością co do pojedynczego piechociarza jaki będzie skład przeciwnika.
Bazując na tej swojej teorii uważam, że jak HE wystawiłyby bolca to Krasie wystawiłyby armatę, co nie znaczy, że nie można by więcej ugrać. Tu się zgodzę.
Na łuczników obawiałbym się też zwykłej piechoty, ulepszonej do długobrodych a potem traperów. Dość duża niewrażliwość na ostrzał a do tego jeszcze broń do rzucania. Elfy od tego ładnie schodzą.
Pragnę przypomnieć że Krasnoludy miały rospiskę przygotowaną pod grę w sojuszu z Elfami przeciwko Bretonii Gdyby Kraggo wiedział że będzie grał ze mną, rozpiska wyglądałaby inaczej co zresztą sam zaznaczył
Wisła Kraków.
No to obawiam się, że nie wykombinuję Orków, skoro też na O A miała być taka fajna bitwaLegion pisze:Ja i Sevi uważamy podobnie (tylko jakoś gracz krasnoludów jest innego zdania). Dlatego planujemy wprowadzić, na terenie naszego osiedla, zakaz używania jednostek, których nazwa zaczyna się na literę "O"
Reasumując - przyjemna, szybka bitwa i trzeba przyznać, że w końcu miałem udane rzuty kośćmi, chociażby na trafianie z balisty czy ilość zabranych pkt żywotności generałowi i orłowi. To, czego zabrakło w raporcie, to bardzo długie potyczki przy obu maszynach - przy organkach wymiana ciosów trwała dobre 3 rundy, kiedy to moja załoga ostatecznie dobiła sztandarowego, a champion uciekł (krasnoludy nie mogły porzucić maszyny - zasada gunner's pride). Przy baliście było szybciej, a pan Szkiełko okładał jeszcze chwilę parą pistoletów elfy, które wyrosły spod ziemi