Opowieść Gozby prawie zywego

Niekulawy język oraz zdjęcia mile widziane!

Moderator: RedScorpion

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
likaon
Kretozord
Posty: 1862
Lokalizacja: Warszawa, Białystok

Opowieść Gozby prawie zywego

Post autor: likaon »

Słuszajta uważnie to hystoria prawdziwa jak mój zadek i dzienki niej jezdem szfem tok wilu bond i wszysta mnie siem bać.
Gdy nie byłem jeszcze taka pomarszona i szczwana byłem zwykła goblin taka jak ty czy łon. Szefu Kudłacz(gdyż tak kiedyś łysiak siem kozał nazywoć) za mna nie przepadać wiendz on powiedzieć że ja leniwa i nico warta łazja i wygnoł mua z plemie dopóki ja nie pokazać że ja nie jestem tak silny i walczna jak na goblińka woj przystało. Łziłem po górach i ja spokać wielu wroga, pokurczóf, kolczkowych ludzifów a nawet smoka ale żadno nie było na tyle silne by stanowić dla mua wyzwanio.
Podczos pewnego wesoło pochmurnego dnia poczułem zapaszek świeżutkej podlinki i ruszeł w poszkuwaniu owego żarełka. Niesty podknołem siem o wystający kamień w kształkie głowy Łysiaka i spadłem w dół na trwiasta dolina. Dzienki temu udało mi siem znaleść tom świerzutka padlika, ale jednocześnie wpadkowałem siem w łogromne tarapaty. Wleciołemw sam środek bandy żywych trupóf.
Banda głydnych jak ja zombich rzuciała siem na mnie kzycąc:
Móóóóóóóóózzzzzzzggggiiiii!!!(w rytmnie jakiejś tam piozenki)
Dwóch mnie złapało a rezda zaczęła macać moja głowa, jeden zaczeł w nią delikatnie pukać, drugi powąchał, czeci dostał z łockaci od czwartego, piąty zajżał mnie do ucha. Po chwyli te łazonce padliny rzuciły mnie ziemię jak niemsaczny ochłap i poszły z rozczaloniem w głosie dalej. Gdyby nie to że nie zjadły mego to mózgu to bym siem na nie obraził.
Niechcąc ynfrmować wszystkich o swej obecności, zacząłem naśladować inne trupy.
Cóż to za harmider!? - powiedzioł jeden z szpan ubranych zombi
Do szeregów! Ręce do przodu! Głowa w dół! I :
Uhhu oouuhuu Móóóózzzgggg! Uhhu oouuhuu Móóóózzzgggg!

Podeszliśmy nieco bliżej reszta umrzyków.
-Umm? Co to za smród!? A fuj!? Hezmer chyba ci mówiłem ty nekrofilu jeden być nie brał zombich, do tej operacji potrzebujemy tylko ghuli.
-Dobry zombi zawsze siem przyda, zresztą zombi zawsze sa w modzie.
-Nie chcesz chyba że twój młodszy brat zginął od samrodu tego wosjka.
-Zawsze przesadzasz i tak pół dworu uważa cię za dziwaka, szeczególnie potaj akcji jak kazałęś się wykopać się wszystkim ghulom w rzece.
-A czepiasz się, skąd miałem wiedzieć że ghule nie potrafią pływać a jednocześnie jako jedyne z naszych podwładnych muszą oddychać. Co do dwór będą nas nosić po rękach kiedy dowiedzą się że pościliśmy głowę rodu.
A mi trocha sie nie mnie podobało co tamci powiedzieli, bo jeżeli idziem siem mścić to pena edzie bitka, a ja niechceta zginąć w bitka jesdem za młody i ja jezdem przenaczony do większych celuf, np. uciekania i jedzenia pasztetu ze squiga.
gdy wrzeszcie zobaczyłem naszych wrogów, o mało nie padłem z przerażenia. Zamiast urządzić sobie porzadna walka z ludziokami, pokurczami czy demoniakami, nieee umrzyki muszą konieczna walczyć z największym wrogiem każdego goblina.
NIE! nie z mydłem tumanie!? Kurwa maniery też nie!
To były ociojebne elfy, wchystkie z w ociojednych kieckach, z ociojebnymi ozbópami i ociojebnym makijażem. Była ich chmara byłe ich ze szto a nawet piędziesiont!!.

Ciąg dalszy być mórze nastąpić(jak mi siem bedzie chceic)

PS. Pokurcze to brodate łajzy

Początek epickiego raportu z bitwy HE vs VC z punktu widzenia nocnego goblina którym miał cholernego pecha wpaść w środek konfliktu, pojedynek Janq79 i młodej legendy naszego forum która jako pierwsza powiedziała prawdę o tym elfy naprawdę robią w imieniu swej ojczyzny.
"Księga Armii Nocnych Goblinów"( 09.11.2011
http://www.docstoc.com/docs/94525591/No ... 99ga-Armii

Awatar użytkownika
likaon
Kretozord
Posty: 1862
Lokalizacja: Warszawa, Białystok

Post autor: likaon »

Nojpierw ta przebrzydła elfy wcharzowały swym szpan-rydwanem zaprządzonym w wielgahne kociska(jak te nasze z góry) z zembami jak dzikie świnie i warkoczykami niczym szef Łysiak za młodu. Koty rozjechały sforę lekko przeterminowanych wilków, najwidzocznie mieli oni taką radochę z rojeźdzania ich że jeszcze postanowili przejechać się po trupiszona w puszkach na wielgachnych kopiastych potforach, na która ludzia mówiom kunie, nigdy niechciałbym spotkać takiego żywego. Trupy na grzebiteach to chyba som tylko dla ozdoby bo tymi lacuczom nic ym nie zrobiły, ale te trupo kunie zakopały, zarżały i zaźrebił(cu jeszcze kunie robiom?) elfi rydwan na śmierdź. Druga banda tych przerażających konióf zaszarżowały w te paskudna elfy które poyłały w nosz, znoczy siem w trupfy hmary przypominajomce wykałaczki szczały. Jom widział jok jedna elf łeba został odgryziona przez taka kunia. Putem z radochy wbyli siem jeszcze w gości do elfyckiego dziodomiotu w ksztalcie wróbla. Eflia łazja pierdyknęła w nas ze swoja wróblowatych dziodmiotu i rozwaliło jedna z trupo wózkóuf, putem eflika mag łazja zrzucił wielgachnom ognistom kupfę na duchy kltóre mioły taaaaaaaaaka kosa, odzyłając tym samy dwa takie spowrotem tam skąd przybyłe. Nie, niewim dokąd poszły! Potem banda ścierwojadów, gulów czy jakoś tok wbiła siem oddział elfów ubranych w biołe futre i mają jeszcze więknsze topory nić duchy kozy i zały siem nawalać. A potem...

-Bracie ta walka trwa za długo, zaraz elfy pewnie się wycofają, a wtedy nici z zemsty
-Wiem dlatego mam to(pokazuje stary zniszczony przez czas wzór świecą zieloną poświatą)
-Ten zwój zawiera w sobie fragment zaklęcia przyzywającego wielkiego ducha śmierci, tego samego który zniszczył pradawną Neherkarę. Potrzebuje energii by go użyć(wycelował palcem w zombich, poczym wszystkie runęły na ziemię aż pozostał stojący goblin)
-Hezrmerz!! tak jakby zwykłe gobliny nie dość śmierdziały, to jeszcze musiałeś ożywić goblina i to jeszcze nocnego. Zresztą nie ważne, przyda się(wzkazał ręką w gobliny i pokzał mu ruch jkby ksazał mu pojeść, po czym podał mu rozwinięty zwój i rozpoczął inkantację)
Niebo przyśmił kołdun ciemności, a z cieni ufromowała się masywna istota z twarzą brodatego wpółzgniłego mężczyzny. I zaczęła mordować wszystkie elfy które były jeszcze żywe.
-Taaak! Nic nas nie powstrzyma przez zemstą bracie! Nasz ojciec i nasza siostra wreszcie zostaną pomszczeni.
zwój trzymany przez goblina stanął w zielonych płomieniach popalają jego palce do kości. Z przerażliwym piskiem goblin upuścił zwój na ziemię.
-Nieeeee!
Cień pochłoną już nie tylko żywych ale i martwych ,wampirzy bracia obrócili w pył a wraz z nimi ich armia.

Skopałem ich równo! Nie zemną szadnych szans. Pobijałem wapirom czosnek w serca i nakramiłem je kołkami, śmiały jeszcze narzekać że mają drzagi w gembie. Elfom powbijałem reszcze kołków w ich elfiaszcze zadki, a niektórym to się jeszcze podobało. A co siem zdało ze swojem którym mioł wampyr do dzieś wisi w moim prywatnym wychodku i służy za niewyczepywalny zapas papieru. Te fajowski amulety które poznajdowałem(choć połowę zgubiłem) dołem w darze dla Łysiaka by znów mnie przyjoł.

A morał z tego taki:
Gdzie elf z trupem siem bijom to goblin idiota korzysta? nieee
Nie daj dla goblina zwoja z awatarem śmierci w formie właściciela najlepszego sklepu battlowego w Wawie bo skończy jako papier(zwój nie właściciel) toaletowy w goblińskiej wygódce? nieee
Chrzanić morał

Opis janq97

grało się ogólnie bardzo ciekawie... w pierwszej turze podszedłem do przodu, powskrzeszałem sobie ghouli, i odpuściłem. W swojej, on mi wszarżował chariotem w wilki, i wbił się z overruna w bk, coś tam sobie postrzelał, ale nic nie zrobił wielkiego, rzucił komete, ale nie weszła od razu.
Kolejna moja tura... bk, w które wszarżował chariot odeszły do Nagasha. Zaszarżowałem drugimi bk w łuczników, pogoniłem ich, i wjechałem z rozpędu w bolca. W łucznikach sieciał mag caddy, więc też go chłopaki zjedli, zdispelowałem komete, podszedłem wszystkim jeszcze i dowskrezszałem ghouli.
Kolejna jego tura. Wystrzelał wszystkie wilki, z uporem godnym lepszej sprawy - strzelając z trzech balist rozwalił corpse carta, kometa w końcu mu weszła, i dwa wrighty musiały polec.. :( zaszarżował drugim chariotem w ghoule, ale nic nie zrobił, i uciekł, ja pogoniłem i dzięki temu byłem bliżej white lionsów... :) Poza tym coś tam sobie postrzelał, społowił GG.
Kolejna moja tura BK pogoniły załogę bolca, i wbiły się w kolejnego bolca, ghoule, którch rozmiar już przekroczył 40 zaszarżowały w white lionsów (dostały ASF z corpse cartu), i 3 zabiły, dowskrzeszałem GG, tak, żeby było ich więcej niż połowa.. :) Banshee z dwoma wrightami zaszarżowała w ten chariot, co zabił wilki i BK

i w tym momencie nastąpił koniec świata... Słońce zgasło (faber zgasił nam światło), i donośny głos powiedział: "macie minutę na spakowanie się, po tym czasie zabieramy wam figurki" :)
"Księga Armii Nocnych Goblinów"( 09.11.2011
http://www.docstoc.com/docs/94525591/No ... 99ga-Armii

janq79
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 159

Post autor: janq79 »

ehh, chyba będę musiał uzupełnić ten opis... chociażby napisać, jakie mieliśmy armie... :)
napiszę niebawem opowiadanie z punktu widzenia któregoś wampira. :)
Podpis usunięty, gdyż narusza regulamin forum podpunkt 5.1 http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php?f=12&t=69

pozdrawiamy
Administracja

ODPOWIEDZ