Odrobina prywaty
Moderator: RedScorpion
Odrobina prywaty
Tym razem coś zupełnie z innej beczki. W komentarzach mnóstwo osób zasugerowało mi napisanie w końcu czegoś większego, osadzonego w konwencji WFB. W końcu, po kilku miesiącach rozmyślań klamka zapadła. Zabrałem się za pisanie powieści, osadzonej około 20 lat w przód w stosunku do aktualnej datacji w świecie Warhammera. Arena polityczna Starego Świata przechodzi sporą zmianę, zarówno król Louen Leoncoeur, jak i Karlz Franz już nie żyją - pierwszy ginie w bitwie, drugi zostaje otruty przez zazdrosnych magnatów, którzy osadzają na tronie nieudolnego Wilhelma, będącego marionetką w ich rękach. Nowy król Bretonnii, Filip VII, uznaje, że sytuacja dojrzała do tego, by to jego kraj sięgnął po dominację w Starym Świecie, sprowadzając skłócone i osłabione landy Imperium do roli wasali. Bretońska armia, podzielona na dwie części wkracza do Imperium wczesnym latem. Pierwszy korpus, dowodzony przez królewskiego konetabla Roderyka de Chabannes, rusza najkrótszą drogą na Altdorf, chcąc błyskawicznym uderzeniem zająć stolicę lub przynajmniej sparaliżować ją oblężeniem. Druga armia, dowodzona przez samego króla, rusza z południa. Filip, przechodząc kolejno przez Averland, Talabecland i Reikland chce z jednej strony związać siły tych prowincji i uniemożliwić im odsiecz Altdorfu, a z drugiej skłonić władających nią elektorów do złożenia mu hołdu lennego.
Plan wydaje się być idealny, a na drodze do jego realizacji nie widać większych przeszkód. Jak jednak głosi pierwsze prawo Murphy'ego, żadne plany nie przetrwają pierwszego kontaktu z wrogiem...
Choć rdzeniem powieści jest opisany powyżej konflikt, to postaram się nie zaniedbać innych elementów świata WFB. Myślę więc, że o swoich armiach czy ulubionych rasach znajdą coś nie tylko gracze Bretonnii i Imperium Aby zaś odrobinę zaostrzyć apetyt - mały fragment do poczytania.
*********************
Schönfelde umierało, dusząc się kłębami smolistego dymu. Okolone potrzaskanymi murami miasto z oddali przypominało olbrzymich rozmiarów obozowe ognisko, wesoło strzelające snopami iskier i kuszące bijącym od żaru ciepłem. Po bliższym przyjrzeniu się pierwsze, mylne wrażenie znikało jednak szybko, odsłaniając całą grozę i majestat szalejącego pożaru. Wijące się wściekle płomienie niczym karmazynowe, wielogłowe hydry pożerały dom za domem, obracając w popiół i zgliszcza każdą rzecz na swojej drodze. Krokwie i belki w kratownicowych ścianach, kryte gontem dachy, meble, ubrania, wreszcie sami mieszczanie – wszystko ginęło w gorejącej paszczy pożogi, która rosła i potężniała z każdą chwilą. Płomienie pełzły po ulicach i skakały z budynku na budynek jak chochliki, w błyskawicznym tempie pokonując kolejne uliczki w drodze na rynek. W morzu ognia i dymu zniknął browar wraz ze swoimi miedzianymi kominami, potem szkoła, kupieckie magazyny, karczma Pod Złotym Bocianem, wreszcie ratusz i budynek wagi miejskiej, kramy na targu, jatki rzeźników i kościół. Ten ostatni bronił się najdłużej swymi kamiennymi murami, ale i tu pożar okazał się w końcu zwycięzcą. Przez pękające od gorąca witraże do wnętrza świątyni wleciały iskry i strzelające węgle, padając na rzeźbione stalle, ławki, zwisające ze ścian chorągwie i zasłany obrusami ołtarz. Najpierw niemrawo, potem coraz śmielej pierwsze płomyki rozpełzły się po nawie i prezbiterium, łapczywie sięgając po kolejną zdobycz – iluminowane księgi, kodeksy, psałterze i ewangeliarze. W końcu, wspinając się po ścianach i kolumnach, dotarły pod sklepienie gdzie czekał na nie największy smakołyk. Nasmołowana więźba dachu zajęła się błyskawicznie, a cały kościół rzygnął z okien i lukarn ognistymi strumieniami. Chwilę później, z przeciągłym jękiem pękającego drewna i przy kakofonii roztrzaskujących się o posadzkę dachówek, resztki dachu runęły do wnętrza kościoła, zmieniając go w ogromnych rozmiarów wypaloną, kamienną trumnę pośrodku pogrzebowego stosu, jakim stało się Schönfelde.
Szlakiem wiodącym na wschód od miasta z wolna ruszyła potężna kolumna ludzi, koni i wozów obładowanych zrabowanym dobrem. Setki zbrojnych darły się, wyśpiewując sprośne piosenki, całkowicie upojone pierwszym zwycięstwem. Zdobyli miasto szturmem, wyłamali jego bramy i wycięli obrońców, nie dając nikomu pardonu zgodnie z królewskim rozkazem. Przy salwach śmiechu zdarli z otyłego burmistrza bogaty przyodziewek, po czym rozpruli go jak rzeźne prosię. Wynieśli z domów wszystko co przedstawiało jakąkolwiek wartość, w zamian wrzucając pochodnie. Zgwałcili baby, wyrżnęli chłopów, a na koniec oddali miasto we władanie ogniowi, który z radością po nich posprzątał, po czym ruszyli dalej.
O ile jednak proste żołdactwo fetowało swój triumf, o tyle dowodzący armią baronowie byli dużo bardziej powściągliwi w wyrażaniu swojego entuzjazmu. Wiedzieli, że muszą się spieszyć, że nie wolno im przystanąć z wojskiem choćby o dzień za długo. Miasto musiało padać za miastem, zamek za zamkiem. Nie wolno było dopuścić, by elektorzy zdążyli przekonać gnuśnego cesarza Wilhelma do podjęcia konkretnych obronnych działań. Bretończycy musieli dotrzeć pod Altdorf wraz z wiatrem niosącym swąd spalenizny. Słodką woń zwycięstwa.
Plan wydaje się być idealny, a na drodze do jego realizacji nie widać większych przeszkód. Jak jednak głosi pierwsze prawo Murphy'ego, żadne plany nie przetrwają pierwszego kontaktu z wrogiem...
Choć rdzeniem powieści jest opisany powyżej konflikt, to postaram się nie zaniedbać innych elementów świata WFB. Myślę więc, że o swoich armiach czy ulubionych rasach znajdą coś nie tylko gracze Bretonnii i Imperium Aby zaś odrobinę zaostrzyć apetyt - mały fragment do poczytania.
*********************
Schönfelde umierało, dusząc się kłębami smolistego dymu. Okolone potrzaskanymi murami miasto z oddali przypominało olbrzymich rozmiarów obozowe ognisko, wesoło strzelające snopami iskier i kuszące bijącym od żaru ciepłem. Po bliższym przyjrzeniu się pierwsze, mylne wrażenie znikało jednak szybko, odsłaniając całą grozę i majestat szalejącego pożaru. Wijące się wściekle płomienie niczym karmazynowe, wielogłowe hydry pożerały dom za domem, obracając w popiół i zgliszcza każdą rzecz na swojej drodze. Krokwie i belki w kratownicowych ścianach, kryte gontem dachy, meble, ubrania, wreszcie sami mieszczanie – wszystko ginęło w gorejącej paszczy pożogi, która rosła i potężniała z każdą chwilą. Płomienie pełzły po ulicach i skakały z budynku na budynek jak chochliki, w błyskawicznym tempie pokonując kolejne uliczki w drodze na rynek. W morzu ognia i dymu zniknął browar wraz ze swoimi miedzianymi kominami, potem szkoła, kupieckie magazyny, karczma Pod Złotym Bocianem, wreszcie ratusz i budynek wagi miejskiej, kramy na targu, jatki rzeźników i kościół. Ten ostatni bronił się najdłużej swymi kamiennymi murami, ale i tu pożar okazał się w końcu zwycięzcą. Przez pękające od gorąca witraże do wnętrza świątyni wleciały iskry i strzelające węgle, padając na rzeźbione stalle, ławki, zwisające ze ścian chorągwie i zasłany obrusami ołtarz. Najpierw niemrawo, potem coraz śmielej pierwsze płomyki rozpełzły się po nawie i prezbiterium, łapczywie sięgając po kolejną zdobycz – iluminowane księgi, kodeksy, psałterze i ewangeliarze. W końcu, wspinając się po ścianach i kolumnach, dotarły pod sklepienie gdzie czekał na nie największy smakołyk. Nasmołowana więźba dachu zajęła się błyskawicznie, a cały kościół rzygnął z okien i lukarn ognistymi strumieniami. Chwilę później, z przeciągłym jękiem pękającego drewna i przy kakofonii roztrzaskujących się o posadzkę dachówek, resztki dachu runęły do wnętrza kościoła, zmieniając go w ogromnych rozmiarów wypaloną, kamienną trumnę pośrodku pogrzebowego stosu, jakim stało się Schönfelde.
Szlakiem wiodącym na wschód od miasta z wolna ruszyła potężna kolumna ludzi, koni i wozów obładowanych zrabowanym dobrem. Setki zbrojnych darły się, wyśpiewując sprośne piosenki, całkowicie upojone pierwszym zwycięstwem. Zdobyli miasto szturmem, wyłamali jego bramy i wycięli obrońców, nie dając nikomu pardonu zgodnie z królewskim rozkazem. Przy salwach śmiechu zdarli z otyłego burmistrza bogaty przyodziewek, po czym rozpruli go jak rzeźne prosię. Wynieśli z domów wszystko co przedstawiało jakąkolwiek wartość, w zamian wrzucając pochodnie. Zgwałcili baby, wyrżnęli chłopów, a na koniec oddali miasto we władanie ogniowi, który z radością po nich posprzątał, po czym ruszyli dalej.
O ile jednak proste żołdactwo fetowało swój triumf, o tyle dowodzący armią baronowie byli dużo bardziej powściągliwi w wyrażaniu swojego entuzjazmu. Wiedzieli, że muszą się spieszyć, że nie wolno im przystanąć z wojskiem choćby o dzień za długo. Miasto musiało padać za miastem, zamek za zamkiem. Nie wolno było dopuścić, by elektorzy zdążyli przekonać gnuśnego cesarza Wilhelma do podjęcia konkretnych obronnych działań. Bretończycy musieli dotrzeć pod Altdorf wraz z wiatrem niosącym swąd spalenizny. Słodką woń zwycięstwa.
Lepiej doma iść za pługiem, niż na wojnie szlakiem długiem.
Jak rozumiem to ma być prowokacja napędzająca późniejszą sprzedaż książki? Mam nadzieję, że regularnie będziesz wrzucać kolejne rozdziały/fragmenty, wiedz, że teraz już będzie na Ciebie rosła presja i że będziesz bombardowany PMkami od wiernych czytelników z prośbą o jeszcze
www.marnadrukarnia.com - druki 3D i turnieje.
Wolałbym obraz bretonczykow jako rycerzy hamujacych zapedy 'rzeznicko-gwalcicielskie' wiesniakow lub ew. mlodych rycerzy. Wojna to wojna ale honor i poszanowanie przeciwnika musi byc. IMO ofc.
Tak czy siak kibicuje Tobie w pisaniu kolejnych czesci i na kazda bede czekal z niecierpliwoscią.
pzdr!
Tak czy siak kibicuje Tobie w pisaniu kolejnych czesci i na kazda bede czekal z niecierpliwoscią.
pzdr!
Kupię bretońskie modele z 5tej edycji:
Metalowi quesci,
French Games Day Knight 'L'Hermite De Malemont' !! ,
4ed rycerze na piechotę.
Snot Fanpage <<--- , klikać!
Metalowi quesci,
French Games Day Knight 'L'Hermite De Malemont' !! ,
4ed rycerze na piechotę.
Snot Fanpage <<--- , klikać!
życie bardzo szybko weryfikuje takie ideałyJagal pisze:Wolałbym obraz bretonczykow jako rycerzy hamujacych zapedy 'rzeznicko-gwalcicielskie' wiesniakow lub ew. mlodych rycerzy. Wojna to wojna ale honor i poszanowanie przeciwnika musi byc. IMO ofc.
Gniewko, super opis płonącego kościoła.
Jagal, zawsze uważałem, że wizja Bretonnii zaprezentowana w battlu jest przesłodzona i cukierkowa (zwłaszcza w V edycji, VI ją nieco "umroczniła"). Chcę, żeby słudzy Pani Jeziora byli w moich tekstach bardziej ludzcy i bliżsi średniowiecznej Europie niż arturiańskim legendom.
A spalenie i zrabowanie miasta po szturmie ze standardową dawką mordów i gwałtów nie było wtedy absolutnie niczym szczególnym.
A spalenie i zrabowanie miasta po szturmie ze standardową dawką mordów i gwałtów nie było wtedy absolutnie niczym szczególnym.
Lepiej doma iść za pługiem, niż na wojnie szlakiem długiem.
Wiem, ze nie bylo i wiem ze jest/byla przeslodzona
Ale jednak ideały jakos bardziej mi leża
Ale jednak ideały jakos bardziej mi leża
Kupię bretońskie modele z 5tej edycji:
Metalowi quesci,
French Games Day Knight 'L'Hermite De Malemont' !! ,
4ed rycerze na piechotę.
Snot Fanpage <<--- , klikać!
Metalowi quesci,
French Games Day Knight 'L'Hermite De Malemont' !! ,
4ed rycerze na piechotę.
Snot Fanpage <<--- , klikać!
- Andronicus
- Chuck Norris
- Posty: 566
- Lokalizacja: Warszawa
Mroczni bogowie zacierają rączki na taki stan rzeczy. Niech ludzie słabną wykrwawiając się w wojnach między sobą, a gdy nadejdą legiony z północy, ludzkość będzie zbyt słaba by stawić im opór. Tym razem elfy z wyspy im nie pomogą, a nawet jeśli, wykorzystają to ich mroczni bracia z Naggaroth. Szczuroludzie wyjdą ze swych podziemnych tuneli i zaleją świat. Skończy się dominacja ludzi i stary porządek. Czyli nareszcie coś się ruszy w świecie warhammera :wink
Świetny tekst Gniewko. Jak zwykle zresztą. Czytanie twoich opowiadań i raportów to prawdziwa przyjemność, czego nie można powiedzieć o tych wypocinach z Black Library
Świetny tekst Gniewko. Jak zwykle zresztą. Czytanie twoich opowiadań i raportów to prawdziwa przyjemność, czego nie można powiedzieć o tych wypocinach z Black Library
Gniewko lepiej się pochwal czy będziesz tutaj wrzucać kolejne kawałki tekstu
www.marnadrukarnia.com - druki 3D i turnieje.
po rozdziale tutajGniewko pisze:To zależy czy chcecie dostawać po rozdziale tutaj, czy zaczekać aż całość będzie gotowa.
szybciej dla nas i większa presja na Ciebie by pisać
a na koniec będzie można złożyć w jeden pdf.
Wreszcie!! Książka!!
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów
Genialne
Od teraz wszystkie moje raporty będą w tych realiach
Zapowiada się ciekawy konflikt nie powiem, czekam aż pojawią się orki chcę dołączyć do rozróby oraz skaveny broniące imperium(bądź co bądź imperium jest bardzo ważne dla szczurów, mieszkańcy imperium większości nie wierzą w skaeny(najlepszy niewolnik to taki który nie wie że jest niewolnikiem) w przeciwieństwie do bretnońców którzy nie tylko o nich dobrze wiedzą ale również od kilku wieków je tępią)
Od teraz wszystkie moje raporty będą w tych realiach
Zapowiada się ciekawy konflikt nie powiem, czekam aż pojawią się orki chcę dołączyć do rozróby oraz skaveny broniące imperium(bądź co bądź imperium jest bardzo ważne dla szczurów, mieszkańcy imperium większości nie wierzą w skaeny(najlepszy niewolnik to taki który nie wie że jest niewolnikiem) w przeciwieństwie do bretnońców którzy nie tylko o nich dobrze wiedzą ale również od kilku wieków je tępią)
"Księga Armii Nocnych Goblinów"( 09.11.2011
http://www.docstoc.com/docs/94525591/No ... 99ga-Armii
http://www.docstoc.com/docs/94525591/No ... 99ga-Armii
Całkiem ciekawie się zapowiada. Bretonia wykorzystuje podziały i nieudolną władzę w imperium. Ale racja,nie pomiń też innych ważnych ras.
Jedyne co to rozśmieszyło mnie że gwałcą baby,a nie kobiety Ah ten twój język pogardliwy. Ale ładnie ładnie. Czekamy na więcej i też jestem za pisaniem rozdziału po rozdziale.
Jedyne co to rozśmieszyło mnie że gwałcą baby,a nie kobiety Ah ten twój język pogardliwy. Ale ładnie ładnie. Czekamy na więcej i też jestem za pisaniem rozdziału po rozdziale.
"Kobieta powinna być na tyle wykształcona, żeby przyciągnąć głupich mężczyzn i na tyle wulgarna, by kusić inteligentnych"
Pożar świątyni smakowity.
Świetny tekst, bardzo mi się podoba
Świetnie oddane realia średniowieczne, choć obraz rzezi i tak delikatny Wojacy średniowieczni dużo dalej posuwali się w zabawach po wygranej. Co nie zmienia faktu, że sam tekst bardzo dobry, fajnie prowokacyjny. W człowieku od razu budzi się wyobraźnia, sam chce dalej prowadzić tę historię, a co za tym idzie jeszcze niecierpliwej będzie czekał na kontynuację.
Poza tym uwielbiam historie alternatywne, a w tej nie zanosi się na to, że wstanie jakiś kowal rano i zrozumie, że jest następcą Sigmara Historia się ruszyła i nadchodzą decydujące chwile
Słowem - genialnie, czekamy na więcej!
Świetnie oddane realia średniowieczne, choć obraz rzezi i tak delikatny Wojacy średniowieczni dużo dalej posuwali się w zabawach po wygranej. Co nie zmienia faktu, że sam tekst bardzo dobry, fajnie prowokacyjny. W człowieku od razu budzi się wyobraźnia, sam chce dalej prowadzić tę historię, a co za tym idzie jeszcze niecierpliwej będzie czekał na kontynuację.
Poza tym uwielbiam historie alternatywne, a w tej nie zanosi się na to, że wstanie jakiś kowal rano i zrozumie, że jest następcą Sigmara Historia się ruszyła i nadchodzą decydujące chwile
Słowem - genialnie, czekamy na więcej!
Miodzio zwłaszcza na etapie planowania tak dużej kampanii. Mając na uwadze długość ludzkiego życia to jakieś 4-7 lat włączając w to rozstawienie pionków (szpiegów, kretów,pozorantów) oraz wybór kierunków przeprowadzenia natarcia.
Najkrótsza droga wiodąca do bram Altdofu wiedzie przez Przełęcz Kąśliwego Topora (bądź chcąc uniknąć czujnych spojrzeń z twierdzy Helmgart - Krętym Wąwozem) w Górach Szarych. Zachodzi zatem duże prawdopodobieństwo, iż skupienie armii bretonii w okolicach Parravonu zwróciłaby uwagę bacznych oczu lasu Loren. Ponadto przemarsz tak licznych wojsk przez góry spowodowałby lekkie drżenie stropów w Karak Norn. O ile elfy z Loren po opuszczeniu miejsca koncentracji przez armię zapewne zapomniałyby o sprawie (aczkolwiek mogłoby dojść do sporadycznych utarczek - wszak drewno służy do palenia) o tyle Krasnoludy z racji starodawnych sojuszy z Imperium zapewne baczniej przyglądałyby się ruchom wojsk bretońskich.
Ciekawe, ciekawe ...
Najkrótsza droga wiodąca do bram Altdofu wiedzie przez Przełęcz Kąśliwego Topora (bądź chcąc uniknąć czujnych spojrzeń z twierdzy Helmgart - Krętym Wąwozem) w Górach Szarych. Zachodzi zatem duże prawdopodobieństwo, iż skupienie armii bretonii w okolicach Parravonu zwróciłaby uwagę bacznych oczu lasu Loren. Ponadto przemarsz tak licznych wojsk przez góry spowodowałby lekkie drżenie stropów w Karak Norn. O ile elfy z Loren po opuszczeniu miejsca koncentracji przez armię zapewne zapomniałyby o sprawie (aczkolwiek mogłoby dojść do sporadycznych utarczek - wszak drewno służy do palenia) o tyle Krasnoludy z racji starodawnych sojuszy z Imperium zapewne baczniej przyglądałyby się ruchom wojsk bretońskich.
Ciekawe, ciekawe ...
XIII Kohorta Bydgoszcz
Bretońska armia nie musi się wcale gromadzić pod Parravon - do Przełęczy Szalonego Topora jest bliżej z Montfort, Jouinard czy Poussenc. Armia gromadziła się więc w całości na ziemiach bretońskich, w bezpiecznej odległości od nawiedzonego lasu. Do Przełęczy z Karak Norn jest zaś bardzo daleko, jak nic 150 mil, więc krasnoludom aż tak sufit nie drżał
Dodam tylko, że druga część bretońskiej armii wkroczyła do Imperium przez Przełęcz Montdidier, na styku Gór Szarych i Przeskoku, uprzednio koncentrując się pod Embrun, potem idąc kolejno szlakiem przez Marguilles, Salignac-la-Rouge a następnie tzw. Górną Drogą, u podnóża Przeskoku.
Dodam tylko, że druga część bretońskiej armii wkroczyła do Imperium przez Przełęcz Montdidier, na styku Gór Szarych i Przeskoku, uprzednio koncentrując się pod Embrun, potem idąc kolejno szlakiem przez Marguilles, Salignac-la-Rouge a następnie tzw. Górną Drogą, u podnóża Przeskoku.
Lepiej doma iść za pługiem, niż na wojnie szlakiem długiem.
Gniewko, we want MOOOOOORRRREE
www.marnadrukarnia.com - druki 3D i turnieje.