Nieustraszeni Krajopoznawcy

Niekulawy język oraz zdjęcia mile widziane!

Moderator: RedScorpion

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Watcher
Chuck Norris
Posty: 393
Lokalizacja: Chodzież

Nieustraszeni Krajopoznawcy

Post autor: Watcher »

- Whistlefeet, jesteś najbardziej odrażającą, śmierdzącą, irytującą istotą jaką przyszło mi poznać. A górna połowa tłustego zadka, który z tą nadzwyczajną po prostu natarczywością obecnie prezentujesz wcale w przełamaniu mej odrazy nie pomaga.
Abram Whistlefeet wyprostował się powoli i spojrzał wrogo na swego leżącego kompana.
- Gdybyś pomógł mi w pakowaniu, Gracerobber, oszczędziłbym ci tego. Wstawaj konusie.
Dwaj Nieustraszeni Krajopoznawcy pogrążyli się w leniwej kłótni. Ponieważ była ich starannie pielęgnowanym, corannym rytuałem nie wywoływała już od dawna zbędnych ekscytacji. Lubili jednak ten rytuał, więc nieodmiennie po wschodzie słońca wchodzili w doskonale przećwiczcone już role.
- Moja obecna pozycja ma się nijak do przerażającej dosłowności twojego tyłka, Whistlefeet. Gdy rozpoczynaliśmy naszą krajopoznawczą ekspedycję zdawałem sobie sprawę z niebezpieczeństw czychających na nieostrożnego halflińskiego podróżnika, ale są jednak pewne granice grozy, których nie chciałbym przekraczać. Do kroćset, to już ten przedwczorajszy troll znał arkana higieny lepiej niż ty! Szlam za uszami sugerował u tego niezacnego jegomościa kontakty z wodą. Tak Abramie, ta substancja nie wywołuje poparzeń skórnych, wręcz przeciwnie! Słodka Esmeraldo, czy naprawdę dzieło opisania świata jest warte poświęceń które tutaj ponoszę?
Strych w którym nocowali poprzecinany był teraz włóczniami światła porannego słońca. Dom był wyraźnie opuszczony, więc Nieustraszeni Krajopoznawcy zadomowili się w nim poprzedniego wieczoru wdzięczni za odmianę po kilku ostatnich biwakach pod gołym niebem na polanach lasu Chalons. Wystarczyła krótka, zacięta potyczka z lokalną szczurzą populacją by zmienić tę ruderę w niemal przytulną, halflińską twierdzę obwarowaną szańcami z serdelków i biszkoptów.
- Gdzie właściwie zagubił się Theo - burknął Abram dopychając swą szlafmycę do plecaka. - Jest jeszcze gorszy od ciebie, Gracerobber.
Robin Gracerobber nie odpowiedział. Małe okienko przy którym leżał stało się nagle zdecydowanie bardziej interesujące od dokonania miażdżącej riposty.
- Będziemy mieć gości, Whistlefeet. Bardzo, bardzo wielu gości. Nadmienię przy okazji, że są równie brudni jak ty mój nieszczęsny przyjacielu.
Abram zmarszczył brwi i spojrzał przez drugie okienko. W stronę domku biegła zgraja łuczników.


Starcie z Gołębiem, 1600 punktów. Północne pustkowia wypluły z siebie Fienda, prawie 30 demonetek, tyleż samo bloodletterów, dychę horrorów, sześć flamerów i pięć furii. Wśród horrorów ukrył się jeszcze czarujący generał (nie, nie był szarmancki), wśród demonetek herald, podobnie wśród krwiopuszczy.
Na pożarcie tej hordzie rzuciłem trzy lance. Piątka errantów tuliła w swych szrankach dzielną damselkę, ósemka realmów atakować miała pod sztandarem BSB, szóstka graali wspierana była przez lorda z heroizmem i mieczem do szybkiej wiwisekcji. Poza tym łucznicy (którzy jak już wcześniej nadmieniłem czym prędzej schowali się w domku), trebusz i łucznicy.

Obrazek

Niecałą godzinę wcześniej Theo Stonebossom legł z głośnym westchnieniem na szczycie łagodnego, pokrytego trawą wzgórza. Świt dawno już przeobraził się w późny ranek i słońce zdążyło już zdecydowanie oderwać się od szczytów odległego Massif Orcal. Niziołek tę porę dnia lubił zdecydowanie najbardziej.
Rok temu popełnił straszny błąd. Całe właściwie życie Theo Stonebossoma polegało na popełnianiu strasznych błędów, ale zakontraktowanie się do wyprawy Nieustraszonych Krajopoznawców było pomyłką zdecydowanie straszniejszą od innych. Oczywiście zaczęło się od kobiety. Co najmniej połowa jego kłopotów zaczynała się w ten sposób. Lysa Thickleglass oświadczyła mu, iż kwiat jej cnoty zerwać może jedynie ktoś znany i ważny. Theo dał wtedy swemu rozumowi długi urlop i zaciągnął się do krajopoznawczej wyprawy Whistlefeeta i Gracerobbera.
Myślał, że pojadą opisać ulice Altdorfu.
Dziś był gdzieś w środkowej Bretonii. W bagażu swych doświadczeń miał już ucieczkę przed bandą reketerów w Averlandzie, cztery bójki w tawernach Marienburga (Theo wywołał tylko trzy z nich wbrew oszczerstwom miotanym przez Abrama), bardzo nieudany pojedynek alkoholowy z jakimś krasnoludem w karczmie w Couronne, uczestnictwo w sekcji zwłok nieżyjącego już co najmniej od miesiąca fimira i mylenie pogoni rozjuszonego trolla. Licząc największe atrakcje. Theo miał tego coraz bardziej dość. Przynajmniej tutaj było spokojnie i cicho. Nie było słychać nawet śpiewu ptaków.
Niedaleko miejsca które zajął kontemplujący błękit nieba krajopoznawca leżała sterta podejrzanie regularnie rozmieszczonych, omszałych kamieni. To, że Theo nie podszedł do nich od razu było już swego rodzaju niespodzianką - jego nieposkromiona ciekawość była wśród jego znajomych wręcz przysłowiowa. Tym razem zanim wreszcie zainteresował się kamiennym kręgiem, minęły całe minuty. Może to powinno go ostrzec. Coś z tyłu jego głowy bardzo się starało, by Theo nadal leżał. To coś musiało jednak przegrać.
Theo podźwignął się i podszedł niepewnie do kamieni. Wszedł w krąg. Kopnął jeden z kamieni. Usiadł na drugim.
Nie powinien tego robić.
Pięć mgnień oka później Nieustraszony Krajopoznawca zbiegał ze wzgórza wrzeszcząc w niebogłosy. Za jego plecami otwierał się portal.


Wylosowaliśmy Blood&Glory. Demony miały tylko 4 punkty w polu, co dawało mi pewne nadzieje na szybki sukces. Tym bardziej, że już w pierwszej rundzie dwuwoundowy generał Gołębia został poraniony przez srebrne lustro. Poza tym: pełny napór. Demony nacierały na wszystkich frontach, najmniej śmiało Furie i Horrory.

Obrazek

Moja odpowiedź była fluffowa. Jeśli coś wchodzi przed lancę, lanca odpala szarżę. Bloodlettery nawinęły się na celownik trzech chorągwi: przed sobą miały realmów (bodaj 18 cali), graali (chyba 16), z boku wsparcia udzielić miały pegazy.
Nie wyszło.
Szarżę spalili oczywiście ci, którym było najłatwiej. Graale. Pikanterii sytuacji dodaje fakt, że mieli sztandar wydłużający ich zasięg do 9 cali. Wyrzuciłem 2, 2, 1.
Nie pomogło nadkruszenie bloodletterów poważnie zescatterowanym trebem (pocisk miał iść w horrory). Zginęły dwa. Potem jeszcze osiem poległo w gwałtownym starciu, ale to oczywiście nie wystarczało. Tym bardziej, że przy okazji ginąć zaczęli rycerze królestwa (bodaj trzech).

Obrazek

Stojący przed halflingami Henri Czarny Ząb zdawał się być ucieleśnieniem opanowania. Dowodzeni przez niego łucznicy wrzeszczeli do siebie strzelając do nadlatujących skrzydlatych monstr, on tymczasem niewzruszenie kontynuował przesłuchanie Krajopoznawców.
- Jakikolwiek dowód na waszą gadaninę? Bo wiecie, mnie się sprawa wydaje prosta. Hrabia Tregor jedzie z wizytą do Creteuil i nagle hop! Drogę zastępują mu demoniszcza. A w chatce znajdujemy dwóch małych demonologów...
- Demono co?! - wrzasnął oburzony Abram. - Halflingi nie parają się magią, wole z sieczką między uszami!!
Henri nawet nie podniósł głosu. Robin zaczynał go podziwiać.
- Skąd mam wiedzieć, żeście niziołki? Bo wiecie, może wasz ojciec miał nasienie rzadkie i teraz niziołkowatość symulta... udajecie.
- To owłosione odnóża już nie wystarczają?! - wywrzeszczał w odpowiedzi purpurowy już na twarzy Whistlefoot. - W Bretonii musiałbym wbić się w zielony surdut z cylindrem byś na oczy przejrzał, konusie?!
Wąsaty łucznik nie odpowiedział, zanim to zrobił, uwagę zajął mu jeden z jego podkomendnych.
- Czarny Zębie, Furie gryzą piach, ale herbowi jak zwykle znowu partolą sprawę. Ci fruwający właśnie zaczęli ucieczkę. Może pójść za ich szlachetnym przykładem?
Łucznicy ucichli. Zza chaty dobiegały kwiki umierających koni.


W raporcie z pierwszej tury zapomniałem dodać, że w szarży realmów poległ mi między innymi BSB. W drugiej turze było jeszcze lepiej.
Szarża demonetek wbiła się w Graale. Przegrałem bodaj jednym punktem i oczywiście nie zdałem liderki. Na dziewiątce, w Graalach był lord.
W starciu w centrum pola było krwawo, ale ostatecznie Killing Blowy przeważyły sprawę. Posypało się morale, Pegazy uciekły aż na 5 cali bodajże i zostały zjedzone przez bloodletterski pościg. Słabym pocieszeniem było ustrzelenie eskadry Furii.
Do kompletu: szarża Flamerów na zdecydowanie zbyt blisko ustawiony trebusz. Trebusza nie ma.

Obrazek

Obrazek

Znaleźli go następnego dnia. Leżał skulony pod krzakiem, otoczony szczelną barierą smrodu.
- Zeszczałeś się, Theo. - skonkludował Abram Whistlefot trącając go długą gałęzią. - Wielokrotnie.
Theo drgnął, jęknął i zwymiotował.
- Dwudziestu zabitych herbowych, w tym sześciu takich, przed którymi klękała dotąd cała Bretonnia. Pięć ubitych pegazów - a każdy z nich był droższy od majątku wszystkich twoich przodków do ósmego pokolenia. Upokorzony hrabia...
Theo wstał powoli. Wyraźnie unikał wzroku pozostałych Krajopoznawców.
- Na deser zafundowano nam jeszcze oględziny anatomii. Postanowiono stwierdzić, czy na pewno jesteśmy sławnymi z niemagiczności niziołkami, więc godzinę staliśmy nago przed żądnymi jakiegoś łatwego wyjaśnienia ludźmi.
Theo poczerwieniał, jego wzrok drążył dziurę w szczególnie interesującym dębowym korzeniu.
- Zmierzam do tego, Stonebossom, że tym razem przesadziłeś. Cokolwiek zrobiłeś.
- Mógłbyś chociaż być ranny. - dodał jeszcze Whistlefoot. - Tak z przyzwoitości.



Bitwa skończyła się w trzeciej rundzie. I mało brakowało, bym ją jednak wygrał.
Graale zebrały się po ucieczce, więc Gołąb postanowił przypuścić na nich kolejną szarżę. By ją wzmocnić, jego generał-mag rzucił na demonetki brzytwę... i wylosował IF. Miskast: uderzenie z siłą 6. A mag był już społowiony po lusterku... :)
Plugawy stwór zdał jednak sejwa i po kilku chwilach było już po wszystkim. Graale polegli a samotny lord uciekł z pola bitwy. Zostałem złamany.


Bitwa była ciekawa, choć trochę za krótka :) Ostatnio z demonami powodziło mi się zdecydowanie lepiej :) Kilka błędów zadecydowało o klęsce, trochę szczęścia też zabrakło. W polu zostali mi tylko łucznicy, erranci, trzech realmów i damselka. Gołębiowi zdołałem poharatać mocno bloodletterów, naruszyć demonetki, zabić jednego z bohaterów, zlikwidować furie... Ogólnie: klęska :) Ale przynajmniej fajna klęska :)
Marcet sine adversario virtus

Minas Kolmar

Awatar użytkownika
Barth
Falubaz
Posty: 1317

Post autor: Barth »

Krótkie ale fajne =D> =D> =D>

Awatar użytkownika
Bizim
Falubaz
Posty: 1157
Lokalizacja: Bizim

Post autor: Bizim »

Bardzo fajny raporcik. :)
Caius Ceplus pisze: Zaatakowane imperium kontratakuje.

Awatar użytkownika
Jagal
Niszczyciel Światów
Posty: 4288
Lokalizacja: Gdańsk SNOT

Post autor: Jagal »

Perspektywa pisania jako łucznik - niziołek mi nie lezy, ale naprawdę dobry raport. Strasznie podobają mi się schematy oddziałów i pola bitwy. W jakim programie jest to zrobione?

pzdr!
Kupię bretońskie modele z 5tej edycji:
Metalowi quesci,
French Games Day Knight 'L'Hermite De Malemont' !! ,
4ed rycerze na piechotę.


Snot Fanpage <<--- , klikać! ;)

Awatar użytkownika
Watcher
Chuck Norris
Posty: 393
Lokalizacja: Chodzież

Post autor: Watcher »

Te niziołki nie były łucznikami ;) A program polecam GORĄCO: Battle Chronicler.
Marcet sine adversario virtus

Minas Kolmar

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

Demony... Do tej pory pamiętam jak 2 dziewiątkami realmów wpadłem w 30 bloodletherów i zostałem zjedzony w 4 tury.
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Jorge
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 132
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Jorge »

=D>

fajnie raport 8)

ODPOWIEDZ