Jak 4 armie tłukły się w Ostlandzie (4 tysiące na stronę)

Niekulawy język oraz zdjęcia mile widziane!

Moderator: RedScorpion

ODPOWIEDZ
Kraggo
Chuck Norris
Posty: 586

Jak 4 armie tłukły się w Ostlandzie (4 tysiące na stronę)

Post autor: Kraggo »

To był leniwy dzień, jak każdy inny dla tych, których domem jest ostlandzka wieś. Osvan wraz ze swym druhem Ralfem uciekli od codziennych obowiązków, to jest dojenia krów i karmienia kurczaków, czym oczywiście narazili się na klapsy od rodziców po powrocie pod wieczór. Dziś mieli bawić się w łuczników. W związku z tym jeden z chłopców podprowadził ojcu rzemień ze stajni, po czym znalazł dwa kije, z których przyrządził dość prowizoryczne łuki. Zabawa trwała w najlepsze. Zagajnik był ze trzy mile od wsi i nigdy nikt nie opowiadał o nim opowieści rodem z koszmarów, więc chłopcy często tam zaglądali. Jeden z nich wypatrzył smukłe drzewo, które miało robić za cel ostrzału. Gdy więc wystrzelili obaj, Osvan podszedł do pnia, by wyjąć strzałę. Tym razem to on był górą. Odwrócił się do kolegi i zamanifestował zwycięstwo, unosząc łuk w górę, jednak w tym momencie twarz Ralfa przybrała kolor kredy, zaś jego usta wykrzywiły się w grymasie. Osvan poczuł na swym ramieniu gałąź. Spróbował ją zrzucić, jednak zacisnęła się ona wokół jego dłoni. Nim Osvan narobił w portki ze strachu, zerwał się galopem godnym bretońskiego rumaka.

Do walki stanęły naprzeciw siebie dwa sojusze: po jednej stronie krasnoludy z Karak Azul (ze wsparciem z innych twierdz, dowodził Kraggo ;)) wraz z armią Ostlandu (dowodził Legion), po drugiej wysokie elfy wraz z ich leśnymi kuzynami (One Sevi to rule them all). Bitwa rozegrana od A do Z w plenerze w piękne, krakowskie popołudnie (w okolicach czwartej tury burza chciała popsuć nam zabawę, ale na szczęście obeszła nasz teren) :) Aby nieco ułatwić zadanie czytającym (patrząc od strony kr&imp): Imperium rozstawia się na lewo, krasnoludy na prawo (dwa wyjątki: organy na lewo, oddział kawalerii z generałem na prawo), u elfów wszystko wymieszane. Zasady: 4 tysiące punktów na stronę, poszczególne armie miały mniej więcej po 2 tysiące. Liczymy punkty za połóweczki oraz uciekających, VLOS, „uwaga panie” od najbardziej hardcore'owych zaklęć, mordujących oddziały. To na tyle, miłego przewijania myszką w dół ;)

Ciekawość była silniejsza od strachu. Najwyraźniej szykowała się tu wielka bitwa, a młodzieniaszki za wszelką cenę chciały ją obejrzeć, wszak doborowi z nich łucznicy.

Podglądacze zrobili wielkie „wow”, gdy spojrzeli to w lewą, to w prawą stronę. Po lewej niezliczone zastępy armii z ich prowincji! Co za fantastyczne stroje, a te halabardy! Osvan dostrzegł tam, o dziwo, swojego wujka, ale rozumiejąc, że idzie tu o życie, nie krzyknął: „cześć wujku!”. Było też trochę konnych z zakonu Sigmara. Obok nich krasnoludy, które podobnie jak elfy, znał tylko z bajek i opowieści. Niskie, krępe, zarośnięte, uzbrojone w ciężkie topory i młoty, szczelnie opatulone w kolczugi i płyty. Były też dziwne machiny i trochu strzelców. A po drugiej elfy z długimi uszami, mający jednak tyle wdzięku i gracji w ruchach, że trudno było spostrzec, kiedy i gdzie się przemieścili. To niewiarygodne, ale obok nich szły drzewa – wiele takich małych brzózek, parę większych topol i jeden wielki dąb. Jak się wujek dowie, że podglądał, to mu spierze dupsko pasem. Było też sporo leśnych łuczników, Ci byli ulubieńcami chłopców, a jak szyli ze swych łuków, to poezja...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Elfy ruszyły do natarcia i natychmiast powietrze przepełnił świst bełtów, klekot muszkietów oraz płonące pociski z dział wszelakiego kalibru (i katapulty). Osvan zobaczył na wprost oddziału wujka (50 halabardników) równie liczebny oddział elfickich włóczni i to właśnie oni ściągali na siebie największy ostrzał. Pocisk o kształcie jajka niespodziewanie spadł z nieba i zranił paru elfów. Pagórki były osnute dymem, parę kul sięgnęło chudych torsów, tutaj prym wiedli krasnoludzcy strzelcy i ich imperialni towarzysze.

Obrazek

Mimo skomasowanego ataku szereg włóczników kurczył się bardzo powoli. Armatnia kula powaliła dwie topole/drzewoduchy (niczym topór wujka!), co Osvanowi wydało się nieprawdopodobne. Dopiero po chwili skojarzył, że więcej szkód narobił ogień, łapczywie pochłaniając szczapy drewna.

Obrazek

Obrazek

Nagle poderwał się straszny wicher, targając gałęziami lasu, w którym schronili się mali podglądacze. Ujrzeli oni, jak ziemia rozstępuje się pod oddziałem najstarszych, siwobrodych krasnoludów. Ci, wrzeszcząc przekleństwa i wyzywając elfiego maga od guślarzy i sojuszników chaosu, spadali kolejno w przepaść. Ich kompani w pocie czoła próbowali ich łapać, jednak dwunastu brodaczy zostało zamkniętych przez matkę ziemię w jej łonie. Zaiste, dosłownie parę wdechów i wydechów później to samo spotkało najciężej zakutych krasnoludów. Rety, rety. Widać było z dala unoszone, zaciśnięte pięści i przekleństwa przeplatane z obietnicą pomsty druchów.

Kolumna pancernej konnicy wjechała do zagajnika po prawej stronie bitwy. Konie nabrały tempa, zaś jeźdźcy zapału, by przebić się przez nieprzyjacielski szyk. Piętnastka ulthuańskich mieczników (mistrzów miecza) przybrała pozycję obronną, jednak po wymianie ciosów strach porwał ich serca do ucieczki. Sigmaryci dopędzili ich i skrócili o wysokość głowy.

Obrazek

Do lasu wbiegło jednocześnie 10 krasnoludów w ciężkich zbrojach (żelazne bractwo), kierując się na małe brzozy (driady). Gdy wojownik, dzierżący sztandar na kształt kowadła skonał od ciosu szponami, w sukurs osamotnionemu chorążemu armii khazadów ruszyli ze wzgórza kusznicy, gotując dwuręczne topory na wroga.

Obrazek

Tańcujące, leśne elfy (tancerze wojny) okupujące flankę bohatera padły dość szybko, jednak szalone drzewa były dziś nie do złamania. Nie dał im rady heros, wspomagając się długimi brodami i kusznikami. Drzewa zginęły dopiero pod sam koniec bitwy.

Obrazek

Obrazek

Z lewa i w środku królowało zamieszanie na każdym odcinku. Obrona flanki przypadła kompanom wujka z fajnymi, długimi mieczami (gwardia), jednak koniec końców zatłukli parę drzew (driad) i dali się im złapać.

Obrazek

Orły spadły niczym gromy na stanowiska maszyn, jeden pożarł załogantów pięknego, czterolufowego działa krasnali oraz moździerzy ludu Imperium. Dostał na koniec bełtem od kusznika, ale przeżył.

Obrazek

Ten drugi spadł w prawy narożnik, gdzie znajdowała się okopana przez mistrza run armata oraz nieco z tyłu katapulta. Walka była długa i zacięta, jednak ze wsparciem mistrza wymachującego paradnymi pistoletami udało się utrącić nienaturalnie wielkie ptaszysko, które skonsumowało trzech załogantów, nim padło dziobem w krzaki.

W środku doszło do zderzenia dwóch hord, a obie strony wspomagały się magią.

Obrazek

Halabardników (oddział wujka) otaczała jakaś dziwna poświata (7 WT), zaś napastnicy elfy nabrali nieco masy (8 S). Chłopcy odwrócili głowy, gdy doszło do zderzenia, a jatka była straszliwa. Elfy skąpane w krwi deptały po ciałach imperialistów i kręciły włóczniami jak szalone, zabijając aż 23 ludzi. Krzyki zabitych i okaleczonych odbijały się szerokim echem w okolicy. Ostlandczycy oddali, ale zabrakło impetu, gdyż większość dogorywała od rozlicznych obrażeń. Od przełamania frontu, a w konsekwencji przegrania bitwy uratowali oddział wujka wspomagający miecznicy, którzy z narażeniem życia wpadli na lewą flankę, osłaniając halabardy i dając im czas na przegrupowanie. Morale powróciło po płomiennej mowie sztandarowego armii, który dając pobratymcom przykład rąbał z pierwszego szeregu, a głowy systematycznie spadały z elfich kręgosłupów. Ludzie, widząc konających towarzyszy broni wpadli w szał, którego nie sposób było przygasić. Tłukli elfich agresorów, aż szala przechyliła się na ich korzyść. Mimo ogromnych strat odparli tę straszną napaść.

Drugi oddział panów na koniach (po sąsiedzku z oddziałem wujka – ciężka kawaleria) dostrzega słaby punkt w elfiej linii i uderza drugą trupę tańcujących z wilkami. Ci nie stawiają niemalże żadnego oporu, a większość ginie od cierni, które oplatają konnych. Już wkrótce na ich bok wpadają elfy z wielgaśnymi toporami (białe lwy), uprzednio przetrzebione pociskami moździerza.

Obrazek

Obrazek

Odwaga ulatuje z kolegów wujka, jednak udaje im się pospieszyć wierzchowce na tyle sprawnie, iż wybiegają poza zasięg zemsty. Inna sprawa, że onych elfów zostało już paru, jak na lekarstwo (co jest zasługą moździerzy i katapulty), a przewodził nimi wyjątkowo chudy jegomość z dużym sztandarem. Konni będą mieli jeszcze swoje chwile chwały.

Nagle zza ruin wyłonił się drzewiec, widząc nieradzące sobie pomniejsze drzewa (drzewoduchy i driady – prawa flanka). Skończył podle, jak na kilkusetletni żywot. Elfi czarodziej zza morza chciał otworzyć ziemię pod królem, jednak szczelina odgięła się i popędziła w inną stronę, rozrywając szatę ziemi. Nieszczęściem drzewca było to, że zasadził się zbyt blisko królewskiego oddziału (mowa rzecz jasna o gwardzistach) i został strącony w przepaść, z której nie było odwrotu. Krasnoludy paliły na wiwat, gdyż jego śmierć oznaczała dominację Karak Azul na całej prawej flance (nie licząc tylko małych drzew, usilnie trzymających chorążego i dwa oddziały w lesie).

Po raz kolejny miecznicy (ludzie), nadstawiając kark, osłaniają bok halabardników przed elfią zasadzką, gdy Ci usiłują dorwać uciekinierów. Przed rzezią ratuje ich sztandarowy elfów, który szarżuje i wyzywa kapitana Imperium na pojedynek. Po dłuższej wymianie ciosów chorągiew Ostlandu upada w błoto, jednak halabardziści dzielnie sobie radzą i dobijają końcówkę elfów z toporami, które włączyły się do walki.

Obrazek

Tymczasem dzielni, krasnoludzcy wojownicy, niosący swego króla na tarczy, urządzają sobie wyprawę aż na drugi kraniec pola bitwy. Na ich drodze stają drzewa średniej kategorii (drzewoduchy), jednak dwukrotnie uciekają po wymianie ciosów. Ostatecznie zostaje po nich sterta chrustu.

Obrazek

Gwardziści wybiegają bardzo daleko i pod nimi również rozstępuje się ziemia. Sytuacja jest nieciekawa, bo poza królem zostało już tylko pięciu gwardzistów i dwóch przybocznych, niosących tarczę.

Obrazek

Mistrz inżynier, którego bogowie obdarzyli sokolim wzrokiem, wypatruje elfiego czarodzieja, stojącego za oddziałem leśnych łuczników. Szybka komenda, działo odwraca się, pocisk wylatuje... przebijając dwa elfy i parszywego guślarza, dowodzącego elfami zza morza, którego kompani nie ostrzegli w porę. Koniec z rozstępującą ziemią, król ocalony, pomsta za śmierć braci dokonana.

Oddział mieczników nie podołał elfom halabardnikom i najpierw ucieka, a potem raz jeszcze staje w szranki, jednak z pomocą pozostałości po oddziale driad elfy rozganiają Ostlandczyków, a wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, iż bitwa chyli się ku końcowi.

Obrazek

Ludzie i krasnoludy walczą o odzyskanie środka, gdyż to właśnie tam przeniosły się główne starcia. Krasnoludzcy strzelcy w reakcji na atak włóczników (stali bokiem) rzucają się do ucieczki, jednak nie udaje im się zebrać, a potem zbiec przed szponami orła. Paru halabardników dzięki czarodziejce powraca do żywych, jednak to za mało, by utrzymać szyk. Zostają zapędzeni przez elfich halabardników (straż feniksa), atakujących z boku.

Chłopcy z zaciekawieniem przyglądali się końcówce bitwy, gdy po raz kolejny moneta odwróciła się na korzyść imperialistów i ich krasnoludzkich sojuszników. Leśne elfy z łukami odważnie maszerują na pozycje ludzi, jednak w tym samym momencie oddział kapłana z podwładnymi rozszarpuje plecy paru wrogów.

Obrazek

Obrazek

Generał z zadowoleniem unosi zdobyczny sztandar armii, oddany bez jakiejkolwiek walki. Rychło rusza, by wspomóc pozostałą dwójkę konnych, resztę z drugiego oddziału. Wybijają końcówkę elfiej hordy, która nie jest w stanie bić na tył i flankę jednocześnie. Niestety leśny czarodziej już dawno czmychnął. Zbliża się wieczór, wujek nie żyje, a strach do domu wracać. Kto wie, czy nieumarli nie będą się kręcić po okolicy...

Obrazek ;)

Obrazek

Komentarz: raport jest hybrydą słabej fabuły i dobrej walki ;) Trudno stworzyć coś zwięzłego na 4 tysiące, gdy w dodatku jest tak wiele różnych oddziałów (oraz ich nazw), tak więc wierzę, że zdjęcia pomogą odtworzyć wam przebieg zdarzeń. W raporcie nie ma wszystkiego, co się działo, lub nie wszystko zostało w pełni opisane, gdyż zajęłoby to tyle czasu (mojego i waszego), że znużyłoby obie strony. Tak z grubsza: aż do czwartej-piątej tury bitwa jest niesamowicie wyrównana, co sprawia nam wiele radochy, gdyż szala przechyla się jak szalona. Sevi odpala parokrotnie pit of shades na moje (krasnoludzkie) oddziały. Na początku gry (czarodziej 4 poziomu z book of hoeth) społowił długobrodych, potem społowił żelazne bractwo, potem chciał społowić gwardię, ale rozrzut zahaczył o dwóch moich i...drzewca :D Potem łupem padli gwardziści, ale od ostatniej „pitki” najpierw ratuje mnie Legion, odbijając zaklęcie, a potem brawurowy strzał z działa do osamotnionego maga (skrył się za oddziałem parunastu leśnych łuczników, gdzie przez większość czasu gry siedzieli leśny bsb, leśny mag i ulthuański mag). Na środku straszna jatka dwóch hord, 23 trupy po pierwszym uderzeniu elfów... ludzi ratuje determinacja za szeregi i fakt, że miecznicy wiszą na boku elfów (elfów padło z ośmiu, ale wcześniej byli też osłabieni ostrzałem). Potem miecznicy odwracają się o 180 stopni i biją się ze strażą feniksa, osłaniając pościg halabardników za resztą włóczników. Pomiędzy zainteresowanych (a w zasadzie z boku ludzi) wbiega elfi bsb i pokonuje w pojedynku imperialnego bsb, siedzącego w halabardach. Panowie byli podrasowani magią, bsb Seviego miał na sobie sygnaturkę z cienia, a bsb Piotra miał 8 wytrzymałości dzięki domenie życia. Do walki wchodzi resztka białych lwów, ale halabardnikom (którzy byli raz wskrzeszeni) udaje się ich przetrącić. Reszta zdaje się w raporcie.

W końcówce Sevi popełnia brzemienny w skutkach błąd. Oddział łuczników z leśnym sztandarowym armii (mag wysokich elfów już gryzie trawę, leśny zwiał z dala od epicentrum walki) jak gdyby nigdy nic maszeruje o 10 cali naprzód (zamiast iść i strzelać, czy chociażby się odwrócić), podchodząc pod naszą początkową strefę. Ja nie wiem, czy Sevi zapomniał, że dostanie jak nic szarżę paru konnych na plecy? ;) Tak też się dzieje, Piotr zdobywa sztandar armii (wskrzesza 3 konnych) i dożyna też resztę włóczników.

Bitwa rozegrana na świeżym powietrzu, polecam taki wariant wszystkim, którzy mają taką możliwość. Burza na szczęście przeszła bokiem, w zasadzie od deszczu bardziej mógłby ucierpieć stół, niż figurki. W akompaniamencie wiatru gra zajęła nam 6 godzin, uwzględniając rozkładanie i składanie stołów, makiet i armii oraz przerwę na posiłek (niezawodna pizza).

Tak, tak, koniec marudzenia, wiem, że wszyscy powergamerzy czekają na wynik ;)

12-8 dla sojuszu ludzi i krasnoludów, ku uciesze wszystkich fanów tychże armii. Graliśmy na progi co 400 punktów, a nasz sojusz miał niecałe 1100 punktów przewagi. Wynik obrazuje wyrównane starcie oraz zdecydowanie naszą końcówkę (to jest krasnoludów i ludzi).

Komentarze mile widziane :)

Awatar użytkownika
Luc
Kretozord
Posty: 1569
Lokalizacja: z pokoju obok

Post autor: Luc »

...nim padło dziobem w krzaki.
Piękne =D>

Dobry raport, plener i zdjęcia :mrgreen:
Zwyciężaj bez przechwalania się, przegrywaj bez biadolenia, a inni wkrótce zaczną cię szanować - Napoleon Hill
kudłaty pisze:80+ siekier dwuręcznych to odkryta opcja ofensywna.

Awatar użytkownika
Proch
Chuck Norris
Posty: 365

Post autor: Proch »

Jaa gut sechr schon kamraten! aber ich hab gedacht das die imperial krieger werden verloren... und was fur ein uberaschung wen Rittern gewonnen mit die Schwertmaister!

no raporcik elegancki ale bitwę to miały wygrać elfy :D ale za to fajne jednostki same kloce walczących =D>

Awatar użytkownika
Azgaroth
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3248
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Azgaroth »

Raport rewelacja :) Sam bym chciał mieć takie miejsce do grania...

Awatar użytkownika
Silverbolt
Chuck Norris
Posty: 428
Lokalizacja: Włocławek

Post autor: Silverbolt »

Świetny raport, fajnie się czyta i duży plus za zdjęcia, sporo pomagają =D>.Mam tylko pytanie jak zginął wujek :D ??
Obrazek

Kraggo
Chuck Norris
Posty: 586

Post autor: Kraggo »

Silverbolt pisze:Świetny raport, fajnie się czyta i duży plus za zdjęcia, sporo pomagają =D>.Mam tylko pytanie jak zginął wujek :D ??
Już Ci odpowiadam - owy "wujek" należał do halabardników, którzy toczyli ciężkie boje głównie w środkowej części pola bitwy. O ile pamiętam, halabardnikom zagrodził drogę bsb elfów, z którym chwilę się tłukli. Po chwili halabardnicy zostali wskrzeszeni czarem, jednak do walki włączyła się (obok bsb) resztka białych lwów. Halabardnicy zabili czwórkę śmiałków, ale widząc, że miecznicy są rozbici, a strażnicy feniksa idą na ich bok, odwrócili się w ich stronę (czyli patrząc ze strony sojuszu imp-dw zwrócili się w stronę graczy ;)), nadal mając bsb (tym razem na boku). Elfie halabardy przerzedziły imperialne halabardy i ostatnich paru śmiałków uciekło ze stołu (nie zebrali się, a mogli to zrobić bodajże na dwóch jedynkach) :)

Dzięki za miłe opinie :)

Awatar użytkownika
Legion
Kradziej
Posty: 936
Lokalizacja: Ostland

Post autor: Legion »

Silverbolt pisze:Świetny raport, fajnie się czyta i duży plus za zdjęcia, sporo pomagają =D>.Mam tylko pytanie jak zginął wujek :D ??
Z 50 halabardników z życiem uszło 6 (notabene, tylu właśnie udało się wcześniej wskrzesić), jak na imperialne standardy to chyba całkiem niezła statystyka. Sevi radził by zapytał o opinię w tej sprawie Stalina :D
Vae victis!

Awatar użytkownika
Durin
Niszczyciel Światów
Posty: 4766
Lokalizacja: The Gamblers

Post autor: Durin »

O ile dobrze zrozumiałem przedostatni post to halabardnicy będąc już w combacie nie mogą combat reformem odwrócić się bokiem do przeciwnika
Barbara pisze:Może nie wszyscy się w tym środowisku lubimy, ale akurat prawie wszyscy się znamy. To że dwóch znajomych da sobie czasem po ryjach nie powinno chyba nikogo dziwić.

Kraggo
Chuck Norris
Posty: 586

Post autor: Kraggo »

Tutaj może wypowie się Legion, gdyż on dowodził wojskami Imperium :) Zajrzałem do podręcznika na stronę 55 i tutaj mogła zajść sytuacja, że sztandarowy Seviego był na minusie w wyniku walki. Zgarniał premię za sztandar i pewnie wbijał chociaż jedną ranę na 3 ataki. Piotr miał na pewno szereg (lub dwa) i sztandar, do tego muzyka, więc mógł być na plusie, ale to bardziej teoryhammer, bo nie pamiętam, jak było dokładnie. W momencie obrócenia się bokiem do BSB (a przodem do strażników feniksa) halabardników było 13 (znalazłem zdjęcie). Czytając ograniczenia ze strony 55 nie widzę tu niczego, do czego można się przyczepić. Model BSB Seviego nie został wyłączony z walki, ani też oddział Piotra po reformie nie stykał się z inną krawędzią podstawki BSB niż dotychczas, gdyż ten cały czas stykał się przednią krawędzią. BSB nadal stykał się z szeregowcami (z taką samą ilością), no chyba że musi się stykać z konkretnymi modelami, z którymi stykał się do tej pory (tutaj będzie to pewnie grupa dowodzenia), a manewr reorganizacji będzie polegał wyłącznie na zmianie ilości szeregów, bez zmiany kierunku formacji.

Nie wiem, naradźcie się sami :lol2: W każdym razie owe zdarzenie nie miało wpływu na wynik rozgrywki, gdyż halabardnicy Imperium zostali rozbici.

ODPOWIEDZ