Najciekawszy lub najtrudniejszy przeciwnik
Najciekawszy lub najtrudniejszy przeciwnik
Jak dla mnie to walka z demonem nurgla w kanałach była niezapomniana. Kiedy obryzgał mnie zawartością swojego żołądka byłem wniebowstąpiony a najtrudniejsza to walka z olbrzymim pająkiem w leśnym gąszczu. Została mi po nim arachnofobia.
-
- Chuck Norris
- Posty: 482
Ave
Wampir, któremu wskoczyłem na dach karety Pierwsza sesja nowej postaci, miałem nadzieję na łatwy zarobek, a więc zacząłem dźgać mieczem przez dach, a tu taki psikus. Za dużych szans nie miałem, ale na szczęście Mg okazał się wyrozumiały i wampir mnie zostawił kiedy zadał mi krytyka i leżałem bez ruchu
Wampir, któremu wskoczyłem na dach karety Pierwsza sesja nowej postaci, miałem nadzieję na łatwy zarobek, a więc zacząłem dźgać mieczem przez dach, a tu taki psikus. Za dużych szans nie miałem, ale na szczęście Mg okazał się wyrozumiały i wampir mnie zostawił kiedy zadał mi krytyka i leżałem bez ruchu
to wcale nie smieszne majac 27ws, 2s i 2t naprawde ciezko jest rozprawic sie z taka bestyja. owa walke rozgrywalismy ok 20 minut i byla to najbardziej emocjonujaca potyczka tej sesji (oczywiscie polegala ona w wiekszosci na uciekaniu, wspinaniu sie na szafy i na desperackich probach trafienia piesia roznymi ciezkimi przedmiotami).
największym wzywanie dla mojej postaci było, do tej pory niezidentyfikowane coś, co goniło mnie skacząc po dachach Altdorfu. Muszę przyznać, że ubaw był po pachy, bo MG wykazał się niezłym kunsztem i stworzył taki klimat tej potyczki, że do tej pory wspominam ją z lekkim dreszczykiem,
mrok nocy, deszcz, mokre brukowane drogi na których chyba trzy raz udało mi się zaliczyć glebę i za każdym razem słyszałem jak cztery stopy lądują na kolejnym dachu, tym razem tym tuż nad mną, nim uciekłem do kanałów, udało mi się nabyć niezliczoną liczbę siniaków, zadrapań i skaleczeń, a w kanałach wcale nie było lepiej
mrok nocy, deszcz, mokre brukowane drogi na których chyba trzy raz udało mi się zaliczyć glebę i za każdym razem słyszałem jak cztery stopy lądują na kolejnym dachu, tym razem tym tuż nad mną, nim uciekłem do kanałów, udało mi się nabyć niezliczoną liczbę siniaków, zadrapań i skaleczeń, a w kanałach wcale nie było lepiej
Ostatnio zmieniony 24 lip 2007, o 12:41 przez Luki, łącznie zmieniany 1 raz.
Musieliśmy przejść przez ciemny loch w poszukiwaniu "czegoś" co ponoć pożera ludzi. W lochach zaś zdążyliśmy zabłądzić (nikt nie wpadł na to by rysować mapę i na pytanie MG po naszych słowach "no to wracamy" nikt ni potrafił mu wyjaśnić którędy).
Pochodnie pogasły, a my po omacku z kumplem przy ścianach, ja przy jednej, on przy drugiej. Zdarzyło się kilka załomów, które po wyczuciu rękoma oznaczały że czas skręcać. Potem w kanałach rozległy się odgłosy sapania, stąpania i szczurze piski. Nic nie widząc, przerażenie jak diabli postanowiliśmy, że musimy być jak najciszej, żeby bestia nie mogła nas namierzyć... i wtedy się zaczęło...
Gdy próbowaliśmy nie wydawać dźwięków zaczęły do nas dochodzić te z zewnątrz... a to pluski, a to stąpanie, a to inne cuda i w którymś momencie usłyszeliśmy po prostu ryk... nikt nie powiedział skąd, ale i tak nic żeśmy nie widzieli... kumpel zadeklarował szarżę, ja zacząłem ciąć mieczem przed sobą waląc na ślepo.
Rzucaliśmy tylko deklaracje, bo MG powiedział, że kostkami rzuca on. Dopiero gdy kumpel oberwał cięcie przez brzuch postanowił zakląć jak szewc...
Głupio było wynosić kolegę któremu sam otworzyłem podbrzusze.
Jak się okazało idąc przy swoich ścianach rozeszliśmy się w różnych kierunkach, aż ślepe zaułki doprowadziły nas do siebie. Słyszeliśmy własne kroki i zaatakowaliśmy też sami siebie, a jego to bolało bardziej niż mnie...
Za to z tego co się dowiedzieliśmy potem ryk był faktycznie bestii i faktycznie niedaleko- właśnie kilka zakrętów dalej dorwała jakiegoś pijaka nocującego w tunelu...
Od tego czasu nosiliśmy zapasowe pochodnie.
A... i grałem niziołkiem drwalem
Pochodnie pogasły, a my po omacku z kumplem przy ścianach, ja przy jednej, on przy drugiej. Zdarzyło się kilka załomów, które po wyczuciu rękoma oznaczały że czas skręcać. Potem w kanałach rozległy się odgłosy sapania, stąpania i szczurze piski. Nic nie widząc, przerażenie jak diabli postanowiliśmy, że musimy być jak najciszej, żeby bestia nie mogła nas namierzyć... i wtedy się zaczęło...
Gdy próbowaliśmy nie wydawać dźwięków zaczęły do nas dochodzić te z zewnątrz... a to pluski, a to stąpanie, a to inne cuda i w którymś momencie usłyszeliśmy po prostu ryk... nikt nie powiedział skąd, ale i tak nic żeśmy nie widzieli... kumpel zadeklarował szarżę, ja zacząłem ciąć mieczem przed sobą waląc na ślepo.
Rzucaliśmy tylko deklaracje, bo MG powiedział, że kostkami rzuca on. Dopiero gdy kumpel oberwał cięcie przez brzuch postanowił zakląć jak szewc...
Głupio było wynosić kolegę któremu sam otworzyłem podbrzusze.
Jak się okazało idąc przy swoich ścianach rozeszliśmy się w różnych kierunkach, aż ślepe zaułki doprowadziły nas do siebie. Słyszeliśmy własne kroki i zaatakowaliśmy też sami siebie, a jego to bolało bardziej niż mnie...
Za to z tego co się dowiedzieliśmy potem ryk był faktycznie bestii i faktycznie niedaleko- właśnie kilka zakrętów dalej dorwała jakiegoś pijaka nocującego w tunelu...
Od tego czasu nosiliśmy zapasowe pochodnie.
A... i grałem niziołkiem drwalem
Ja nie lubię walczyć ze skavenami. Spotkać ich w podziemiach to koszmar. Dużo ich, mają magów, są szybcy i mają spaczeń :/
Co do ciekawych przeciwników to fajnie walczy się przeciwko zwierzoludziom w terenie - każdy jest inny, co cieszy Nie są też szczególnie utalentowani więc nie ma z nimi problemu choć ostatnio mój strażnik dróg na patrolu oberwał dwiema strzałami i prawie stracił nogę, nie wspominając o 75% stratach oddziału. Walki te są dramatyczne o tyle, że są toczone na całkowitych odludziach, bez pardonu, bez nadziei na odsiecz, a zwierzoludzie rzadko się wycofują.
Co do ciekawych przeciwników to fajnie walczy się przeciwko zwierzoludziom w terenie - każdy jest inny, co cieszy Nie są też szczególnie utalentowani więc nie ma z nimi problemu choć ostatnio mój strażnik dróg na patrolu oberwał dwiema strzałami i prawie stracił nogę, nie wspominając o 75% stratach oddziału. Walki te są dramatyczne o tyle, że są toczone na całkowitych odludziach, bez pardonu, bez nadziei na odsiecz, a zwierzoludzie rzadko się wycofują.
No ja prowadzę z tą druzynę dość krótko, ale mają juz za sobą napad zwierzoludzi na kowó, walkę ze zwiadem zwierzoludzi, a najtrudniejszy na razie był nocny atak bezpańskich squigów- jednemu graczowi o malo nogi nie urwały Ale szykuje trolle i może częściową walkę z shaggothem-coś w stylu "juz miał zadać ostateczny cios ale w ostatniej chwili cofnął się przed wielkim urwanym kawałkiem skały, blokującym mu przejście..."
Dla mnie zdecydowanie najtrudniejsza walka z Trollem Rzecznym ;]
Mieszkał sobie taki pod mostem, i wyżerał Krowy z okolicznych pól...
Klasycznie grupa chłopów postanowiła wyruszyć i ubić zwierze....
I znowu Klasycznie moja drużyna została najemnikami...
Po krótkiej walce Troll wybił wszystkich, oprócz mnie ( Troll Slayer ;] )
Nasza Walka Trwała Jakieś 15 rund.... Co go trafiałem, to on się regenerował... W końcu wyrzygał się na mnie, i dostałem krytyka od kwasu...
Mocnego Krytyka... Już się nie podniosłem.... PP przepadł
A najciekawsza walka, to zdecydowanie walka z Cłopską rodziną...
Moja drużyna przyszła do nich wypytać się o koniokradów, niestety byli oni dla nas bardzo niemili ( bluzgali na nas, nie chcieli udzielić informacji itd...), więc mój mój kolega grający łowcą nagród, który mordował słowiki, za to, że przeszkadzały mu spać ... Potraktował gospodynię z bańki. Gospodarz i jego dwóch synów rzucili się na nas z Siekierami i z Widłami...
Ale co może 3 chłopów ze zwykłą bronią jednoręczną przeciw
Giant Slayerowi z Dwuręcznym Toporem
Magowi Ognia z Mag. 3
Elfowi Strzelcowi
Łowcy nagród z Siecią, Bolasem, Biczem i Arkanem
oraz Zapuszkowanemu rycerzowi z Gwardii Teutogenów....
Mówiąc szczerze Niewiele
http://www.otwieramy.pl/?p=97241 - kliknij będę wdzięczny
Mieszkał sobie taki pod mostem, i wyżerał Krowy z okolicznych pól...
Klasycznie grupa chłopów postanowiła wyruszyć i ubić zwierze....
I znowu Klasycznie moja drużyna została najemnikami...
Po krótkiej walce Troll wybił wszystkich, oprócz mnie ( Troll Slayer ;] )
Nasza Walka Trwała Jakieś 15 rund.... Co go trafiałem, to on się regenerował... W końcu wyrzygał się na mnie, i dostałem krytyka od kwasu...
Mocnego Krytyka... Już się nie podniosłem.... PP przepadł
A najciekawsza walka, to zdecydowanie walka z Cłopską rodziną...
Moja drużyna przyszła do nich wypytać się o koniokradów, niestety byli oni dla nas bardzo niemili ( bluzgali na nas, nie chcieli udzielić informacji itd...), więc mój mój kolega grający łowcą nagród, który mordował słowiki, za to, że przeszkadzały mu spać ... Potraktował gospodynię z bańki. Gospodarz i jego dwóch synów rzucili się na nas z Siekierami i z Widłami...
Ale co może 3 chłopów ze zwykłą bronią jednoręczną przeciw
Giant Slayerowi z Dwuręcznym Toporem
Magowi Ognia z Mag. 3
Elfowi Strzelcowi
Łowcy nagród z Siecią, Bolasem, Biczem i Arkanem
oraz Zapuszkowanemu rycerzowi z Gwardii Teutogenów....
Mówiąc szczerze Niewiele
http://www.otwieramy.pl/?p=97241 - kliknij będę wdzięczny
jako nizioł złodziej walka w miejscu bliżej nie zidentyfikowanym z małą dziewczynką która okazała się demonem. skończyło się ucieczką i upadkiem ze szczytu drzewa(wiem że dziwne ) i połamaniem ogólnym
SZARŻAAA!!!
new steggie has super huge multi fire high strength big blowguns
Tym jednym graczem był mój krasnolud- tera mam 3 blizny na nodze i ciągle mnie od czasu do czasu boli(ale co to dla krasnoluda- pokazać ludziom słabość- NIGDYSirriel pisze: a najtrudniejszy na razie był nocny atak bezpańskich squigów- jednemu graczowi o malo nogi nie urwały
-
- "Nie jestem powergamerem"
- Posty: 143
Krasnoludy to mają ciezkie zycie. Najbardziej pamietna potyczka dla mojego podziemnego, krągłego sprintera była potyczka z goblińskim komandem. O ile chowanie się i strzelanie zza różnych skalnych występów było całkiem efektowne, o tyle gdy te 10 bełtów szybko wyparowało należało wyciągnąć nogi. Oj, troche się mój podopieczny napocił starając zielonych komunistów zgubić.