Sesja Warhammer Fantasy Battle
Jedzenie było dokładnie takie jak się spodziewaliście... Niedogotowane, łykowate i niedoprawione... Zapewne jakiś Bretoński rycerz nazwał by kucharza "Puton" i kazałby mu za pomocą miecza wetrzeć sobie je we włosy... Jednakże, gdy już skończyliście jeść i wypiliście po szklanicy zimnej wody poczuliście się zdecydowanie lepiej... Nawet myśl o klinie nie była już tak zajmująca jak przed chwilą...
Gdy jeszcze jedliście mocne, dębowe drzwi do karczmy otworzyły się z przerażająco głośnym hukiem... Fuldo aż podskoczył wylewając swoje kolorowe ubranie całą zawartość napełnionego po brzegi wodą kubka... Do Izby wszedł wysoki mężczyzna - człowiek. Był doskonale zbudowany, miał ok 10 cm wzrostu więcej niż miała większość ludzi... Wiek jegomościa możnabyło ocenić na jakieś 30-35 lat... Miał krótko ostrzyżone włosy przykryte czarnym kapeluszem ze średniej wielkości rondem... Jego pozbawiona zarostu twarz była naznaczona ciągnącą się od czoła poprzez oczy, nos i kącik ust ukośną blizną - zapewne pamiątką po spotkaniu z jakimś dzielnym szermierzem lub krwiożerczym potworem. Jegomość miał na sobie dobrze skrojoną opończę przykrywającą kolczugę sięgającą ud i nadgarstków. Na nogach miał pięknie wypolerowane nogawice, przy pasie zaś umocowany były sztylet, miecz, lina oraz sieć... Na plecach olbrzyma umocowana solidnym rzemieniem spoczywała średniej wielkości kusza... Wyraz twarzy mężczyzny można było odczytać tylko w jeden sposób - wściekłość... Za nim do izby wkroczyła grupa 5 uzbrojonych po zęby i nienajgorzej opancerzonych pachołków...
-"Jak to kurwa uciekła, jak to kurwa uciekła, mieliście tylko złapać jakąś wiejską dziwkę, było was kurwa trzech i udało jej się uciec, kurwa za co ja wam płacę, ja pierdolę teraz znajdzie ją ten chędorzony hrabia, a ona wyśpiewa mu wszystko... Kurwa" - krzyknął wysoki mężczyzna bardzo niskim głosem.
Najemnicy nic nie odpowiedzieli, tylko z pokorą wysłuchali reprymendy...
-"Co się kurwa gapisz chędorzony niziołku, zkrócić cię jeszcze bardziej" - warkną głośno olbrzym kierując swe słowa w stronę strasznie zdziwionego obrotem spraw Bida... " Siadać tu kurwa wszyscy musimy opracować plan działania, bo przez tych trzech idiotów poprzedni dał w łeb" Krzyknął na koniec i usiadł przy jednym ze środkowych stołów, zaraz po nim usadowili się nam pachołkowie...
-"Jak to kurwa uciekła, jak to kurwa uciekła, mieliście tylko złapać jakąś wiejską dziwkę, było was kurwa trzech i udało jej się uciec, kurwa za co ja wam płacę, ja pierdolę teraz znajdzie ją ten chędorzony hrabia, a ona wyśpiewa mu wszystko... Kurwa" - krzyknął wysoki mężczyzna bardzo niskim głosem.
Najemnicy nic nie odpowiedzieli, tylko z pokorą wysłuchali reprymendy...
-"Co się kurwa gapisz chędorzony niziołku, zkrócić cię jeszcze bardziej" - warkną głośno olbrzym kierując swe słowa w stronę strasznie zdziwionego obrotem spraw Bida... " Siadać tu kurwa wszyscy musimy opracować plan działania, bo przez tych trzech idiotów poprzedni dał w łeb" Krzyknął na koniec i usiadł przy jednym ze środkowych stołów, zaraz po nim usadowili się nam pachołkowie...
Bido popatrzył na..prawdopodobnie opryszków spode łba. Obrócił się i obrzydliwie się wykrzywił. Starając się nie wchodzić im w drogę podszedł do karczmarza , i powiedział do niego szeptem.
-Znasz pan tych ludzi ?
-Znasz pan tych ludzi ?
- Ni ni znom jo ich ponie, ale łuostotnio duzo siem tutaj takich band krenci wsyscy moją sieci i liny, a jedni mieli nowet klotkem ciongnientom no wozie przyz grupkem ludzi... Casem tez dziwacy w pojedynkem siem tu zjowoijom łuzbrojeni po zemby... To łod jokis 3 switow byndzie...
Siadasz blisko, ale przybysze jakby nie zwracali na ciebie uwagi... Cała szóstka siedzała spokojnie i cicho tylko przywódca prowadził cichą konwersacją z jednym ze swoich kompanów udało ci się jednak część wychwycić
- Jesteś pewien, że tylko my i ten von Koppef o niej wiemy? - spytał najemnik
- Tak, ale co z tego... Mieliśmy jedną sznsę, jedyną szansę, byliśmy tak blisko, a ta suka im uciekła... Sam wiesz Antoine, że von Koppef ma przy sobie ponad setkę ludzi, jest gotowy przetrząsnąć cały las, żeby ją znaleźć, cały las, a jak ją znajdzie to... - odparł szef
- Tak, wiem dupa z nagrody...
- No cóż dobra będziemy musieli szukać tej dziewczyny po całym lesie musimy chociaż spróbować ją znaleźć... Wiem, że mamy małe szanse, ale spróbować trzeba...
- Masz rację... Zamówię posiłek i zmywamy się stąd...
- Jesteś pewien, że tylko my i ten von Koppef o niej wiemy? - spytał najemnik
- Tak, ale co z tego... Mieliśmy jedną sznsę, jedyną szansę, byliśmy tak blisko, a ta suka im uciekła... Sam wiesz Antoine, że von Koppef ma przy sobie ponad setkę ludzi, jest gotowy przetrząsnąć cały las, żeby ją znaleźć, cały las, a jak ją znajdzie to... - odparł szef
- Tak, wiem dupa z nagrody...
- No cóż dobra będziemy musieli szukać tej dziewczyny po całym lesie musimy chociaż spróbować ją znaleźć... Wiem, że mamy małe szanse, ale spróbować trzeba...
- Masz rację... Zamówię posiłek i zmywamy się stąd...
Coś uderzyło potężnie w drzwi karczmy, aż posypał się tynk z sufitu, przesłaniając widoczność wszystkim zebranym. Drugie uderzenie wysłało drzwi w powietrze, które sypiąc drzazgami wylądowały na podlodze, kilka jardów dalej.
Lodowaty wicher wtargnął do wnętrza izby, niosąc ze sobą pierwsze płatki śniegu. Wszyscy zamilkli, nawet płomień w kominku jakby przygasił swój blask. Z opadającej białej chmury tynku wyłoniła się wielka, masywna postać czarnego orka, a za nią kolejne.
Szef orków wyciągnął muskularną rękę, najpierw wskazując zakrzywionym szponem na Vakkrę, a potem zaś na resztę zgromadzonych.
Ughu uchur grach grooooooop! - wydarł się w gardłowym języku orków, co znaczyło: "Tą ruchamy, a tych napierdalamy!"
I rzucili się na nich z łapami. Szef zamachnął się maczugą na pierwszego - wypacykowanego, chuderlaka w czarnym kapeluszu, wyglądającego na przywódce najemników. Walił go prosto w ryj...
Lodowaty wicher wtargnął do wnętrza izby, niosąc ze sobą pierwsze płatki śniegu. Wszyscy zamilkli, nawet płomień w kominku jakby przygasił swój blask. Z opadającej białej chmury tynku wyłoniła się wielka, masywna postać czarnego orka, a za nią kolejne.
Szef orków wyciągnął muskularną rękę, najpierw wskazując zakrzywionym szponem na Vakkrę, a potem zaś na resztę zgromadzonych.
Ughu uchur grach grooooooop! - wydarł się w gardłowym języku orków, co znaczyło: "Tą ruchamy, a tych napierdalamy!"
I rzucili się na nich z łapami. Szef zamachnął się maczugą na pierwszego - wypacykowanego, chuderlaka w czarnym kapeluszu, wyglądającego na przywódce najemników. Walił go prosto w ryj...