ETC 2011

Moderator: Piotr P.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Barbarossa
Mniejsze zło
Posty: 5612

ETC 2011

Post autor: Barbarossa »

Obrazek



Poniżej moja krótka relacja. Właśnie wróciłem do Wawy i padam na pysk, ale jak dziś rano sprawdzałem forum, to poruszyła mnie ilość nowych stron w temacie o ETC i muszę Wam sprzedać relację.

Zacznę może od ogólnej refleksji, że poziom na ETC jest naprawdę bardzo wysoki i coraz bardziej wyrównany. Tzn pewnie parę warzyw tam się kręciło, ale generalnie nasi przeciwnicy byli twardzi. We wszystkich pairingach moi przeciwnicy okazali się kumaci i w zasadzie błędów nie popełniali, poziom wysokich stołów na polskich masterach.

Dzień I
Bitwy anglojęzyczne - z Irlandią, Anglią i USA. Dnia pierwszego zdecydowanie robiłem za pragnienie i zbierałem syfmaczupy. Czyli 2x Liz, 1xOnG. Dwie bitwy z lizakami generalnie potoczyły się dokładnie zgodnie z założeniami - jedną trochę wtopiłem, drugą wygrałem o włos jednym dużym punktem. Okazało się to w zupełności wystarczające dla potrzeb naszego teamu.

W bitwie z OnG w piątej turze sytuacja wyglądała pięknie - zczyściłem wszystkie rydwany i night gobliny, został park maszyn oraz oddział savage'y ze wszystkimi characterami, który zarwał w pysk skotłowaną gwardię (KB) w liczbie ok 15, a w bok 25 korsarzy. Niestety dalej nastąpił totalny czoko obsys, tzn. miałem niesamowicie beznadziejną fazę magii, a potem niesamowicie beznadziejne rzuty w combacie. Korsarze się zbrejkowali, a gwardia została zmielona do zera w drugiej turze, jednak zdążyła jeszcze na pożegnanie wlepić KBka dużemu szamanowi. Co dało jakąś tam małą przegraną rzędu 13-7.

Ogólnie tego dnia "wyszarpałem" bodaj 25 pkt. Z lizakami zagrałem tak jak się dało i nie wtopiłem znacząco, więc to było zgodne z oczekiwaniami, żałuję głównie tych orasów, bo zdecydowanie mogłem zrobić świszczącą dwudziestkę, a zamiast tego wyszło plewo. Tym niemniej reszta teamu cisnęła względnie równo, Młody wklepał 3x14, Duke też sypał aż miło tym swoim "remisowym" WoChem :)

Dzień 2
Pierwsza bitwa z Danią. I dostałem na pocieszenie po poprzednim dniu dobry maczup, czyli warzywne DE Asgera. Do czwartej tury wszystko szło zgodnie z planem - zaziałem i wystrzelałem jeden oddział warriorów, zaziałem hydrą cold one'ów i paru położyłem ze strzelania (zostało 4 z 13 + bohaterowie) , sporo zredukowałem też drugi duży klocek warriorów i zdjąłem 2 z 3 oddziałów harpii. Asger miał bardzo niewesołą minę. W piątej koksy miały pod nosem harpie, za plecami dreadlorda , z przodu gwardię, a z boku chronił ich oddział 24 warriorów walczących z moimi korsarzami (kociołek), scroll zszedł. Dodam, że do tego momentu grało się naprawdę bardzo sympatycznie i supcio, niestety do Asgera przyszedł kapitan i powiedział mu, że ma coś wykręcić, bo dostają totalne baty. Więc nagle przestało być sympatycznie. No i włączył się też pech.

Więc po kolei - w fazie magii nie udało mi się zboostować korsarzy (3x1 na dużą miasmę na otwarciu), którzy następnie mimo totalnej przewagi obessali combat z 24 warriorami (zadałem dwie rany). Następnie Asger z radością zaczął mierzyć zasięgi, co do których się po prostu umawialiśmy - np. ja trzymałem kocioł 12" od korsarzy (zależało mi na tym, żeby być na styk, bo miał w okolicy grasującą czarkę z shadowem). No i teraz nagle zaczął mi to mierzyć, wytykając brakujący lekko dystans. Zrobiliśmy próbny re-roll mojego brejka (zdany), to poszedł ciul do kapitana i się spytał, czy ma grać fair, czy ma być chujem. Otrzymał odpowiedź falliczną, więc korsarze uciekli i wpieprzył mi tych 22 warriorów w klocek z magiczkami. Combat tam stał praktycznie do końca bitwy, straciłem obie czarki.

Przy okazji okazało się również (ruling sędziowski), że chociaż mój kocioł jest na podstawce rydwanowej, to kocioł Asgera jest bez podstawki, tzn. ma podstawkę wielkości jakieś 40x30, a załoga się nie liczy, dzięki czemu wyszedł z LOS hydry. W przyszłym roku na ETC zrobię sobie fikuśne podstawki również.

Wkurwiony zaszarżowałem mu tych koksów gwardią z KB z przodu i dreadlordem z tyłu, po wielu przestawkach i 3 rundach combatu ja mu zajebałem jednego dreadlorda i 3 koksów, on mi zajebał pół gwardii i do tego mój dreadlord zbrejkował się w ostatniej. Zdał 3 wardy na swoim POKU od KB z S4 w trakcie całego zajścia. W sumie ryzykowałem wchodząc w ten kombat, ale wyszedłem lekko na plus, bo zrobiłem pół punktów za krowy i całego dreadlorda kosztem połówki mojej gwardii i połówki dreadlorda. Mogłem też spokojnie zrobić przez to duży wynik, więc się opłacało. Ogólnie obessałem chyba 7-13, co z taką rozpą jest wynikiem beznadziejnym.

W tym momencie byłem już bardzo podłamany indywidualnym wynikiem na ETC, radowało mnie jedynie to, że nie miało to żadnego znaczenia, bo team zrobił setkę. Po bitwie Asger mnie przepraszał za chamstwo z tym zasięgiem do BSB, ale my się jeszcze policzymy.

Bitwa druga z Grecją, znów dostałem mirrora, DE bardzo podobne do moich, lore'y inne -fire na dużej, death na małej, dwie małe gwardie zamiast jednej dużej. Tu starcie szło sobie bardzo spokojnie w kierunku 15:5 dla mnie, po czym z kolei przeciwnikowi w okolicach piątej włączył się bad luck i wysadził sobie dużą czarkę. Dodatkowo w ramach małego bonusu w szóstej pełna salwa z moich korsarzy zdjęła mu dreadlorda na dwóch ranach (statystycznie wchodzi jedna), dzięki czemu wyszła elegancka maseczka.

Trzecia bitwa z włoskimi DE - dokładnie tymi, z którymi grałem z Rincem sparring. Co śmieszne, graliśmy na tym samym stole, mój przeciwnik wybrał tę samą połówkę co Rince i tak samo rozstawił fasta, by później vanguardować go za kamień.
Dalej - okazało się, że koleś był naprawdę kumaty. Tzn. serio był jednym z lepszych graczy, z jakimi grałem kiedykolwiek. Uroku dodawały mu też małe włoskie wałeczki - przykładowo: ucieka mu pegazista od mojej szarży. Rzuca - ląduje za swoim kotłem tuż przy krawędzi. Gramy sobie dalej, gramy, w jego turze czas na zbieranie. Rzuca, oblewa. Patrzę, a tam kocioł jest 12" od krawędzi, pegazista jakieś pół centymetra za kotłem. Rzuca na zasięg, wypada mało, dosuwa pegazistę do krawędzi... W tym momencie bardzo dosadnie go skarciłem i speszony zabrał pegaza ze stołu, ale naprawdę nie zauważyłem, w którym momencie figsy się teleportowały :)
W każdym razie koleś grał dobrze, pechowych rzutów nie było, niemiłosiernie karcił mnie z Dark Magic i dostałem lekki oklep.
Ogółem zrobiłem jakieś 60 pkt, czyli względnie słabo, choć zasadniczo nie popełniłem błędów (poza nadmierną ufnością wobec Asgera) i chyba każdą bitwę zagrałbym dokładnie tak samo. Dwa razy zdecydowanie kości mnie skarciły, raz mi nieco pomogły. Zagrałem 2xLiz, 1xOnG, 3xDE. Jakieś tam wnioski z tych bitew mam, ciekawie było zobaczyć, jak ludzie na zachodzie kminią i co potrafią z tych DE wycisnąć.

Ogółem wnioski z turnieju raczej na plus. Aczkolwiek mam lekkie zastrzeżenia co do werdyktów sędziowskich. Ogólnie o interwencję sędziów prosiłem trzy razy. Pierwszy werdykt: koleś, który dostał KB i zwykłą ranę, a ma jednorazowego warda, może wybrać, że używa warda na KB. Była moja tura, gdyby ktoś miał wątpliwości. Koszt dla mnie: 500VP (zdążyliśmy już rozlosować, że warda gość miał od zwykłej rany). Drugi werdykt: kociołki chodzą na różnych podstawkach i generalnie co sobie wystrugasz, to masz. Koszt dla mnie: 325 VP (hydra w kocioł na dwie tury combatu). Trzeci werdykt dotyczył kierunku ucieczki, tzn. Włoch chciał się teleportować warriorami nie po linii ucieczki przed swój regiment, a 45 stopni od linii ucieczki, za bok swojego regimentu, werdykt był tu zupełnie słuszny. Z dwoma rulingami się nie zgadzam totalnie, ale ktoś może mi wyjaśnić, że się mylę, w końcu bynajmniej bezstronny nie jestem.

W każdym razie jestem totalnie wypruty, ale bardzo szczęśliwy, że nasza praca się opłaciła. Wielkie dzięki dla środowiska za organizację masy turów na zasady ETC, wielkie dzięki dla sparring partnerów za udział w zgrupowaniu, wielkie dzięki dla wszystkich, którzy o miejsce w reprezentacji walczyli i pomagali w rozkminach, wielkie dzięki dla Coacha Shina (a także dla Liddera i Fischa za wsparcie moralne na miejscu), wielkie dzięki dla kibiców i wielkie dzięki dla wszystkich kolegów z reprezentacji za fantastyczną wspólną przygodę i zasłużone w tym roku pierwsze miejsce.

Assur
Oszukista
Posty: 781

Post autor: Assur »

Dzięki za doping, miło wiedzieć że mieliśmy takie wsparcie krajowej sceny battlowej. Jestem strasznie zmęczony, jutro rano wyjeżdżam, więc wybaczcie lecz relacja będzie krótka.

Bitwa 1 irlandzkie DE

W 1szej turze na popchnięciu gwardii w shadów wymiscastowałem sobie vanhela, w zamian przeciwnik sobie wciągnął lvl 4 do warpa. Nietoperzami i jednymi ghulami nakarmiłem black guardów i hydrę, moja gwardia przeorała korsarzy (dwukrotnie bo mi uciekli) i warriorów. Pitka cały czas albo scaterowała, albo nie mogłem jej rzucić albo przeciwnik ją fartownie dispelował. Gdyby siadła w kocioł/hydrę byłoby lepiej a tak tylko 15:5

Bitwa 2 USA - Imperium

Niszczarka zjadła mi pitkę więc czołg karmiłem nietoperzami i ghulami, znowu wymiscastowałem sobie vanhela (w 3ciej turze bodaj), gwardia bez regeny zjadła flagusów po czym jej resztki spłynęły od halabard, drugie flagusy padły na ghulach. Gwardia z regeną zdjęła ołtarz a następnie jakieś oddziały piechoty i działo. Goniąc halabardy na 5+ na 2d6 wpadałem w oddział z magami. Niestety rzuciłem 3 i zamiast masakry tylko 13:7

Bitwa 3 angielskie demony

Widzieliście kiedyś demony kampiące się w rogu w starciu z VC? Ja zobaczyłem po raz pierwszy. Uduchowieniami ściągnąłem dyskowca, gwardia złapała 6 fiendów, zabiłem jakieś przeszkadzajki. 13:7, więcej z tej twierdzy nie dało się wyciągnąć.

Bitwa 4 Duński Woch

El Rey praktycznie cały czas się cofał i miasmami próbował spowolnić mi gwardię. Odważniej poleciał tylko czarodziejem na dysku, który już w 1szej turze uciekał od vanhelowanych ghuli, opanował się przy krawędzi i w końcu wysadził się miscastem (nie miał puppeta w rozpisce). Knighci dostali warda 3+ w turze kiedy miałem ich szarżować więc przekierowałem gwardię w warriorów a knightów pokarmiłem nietoperzami. Na 5+ na 2d6 po warriorach wpadałem w shrina co dawało widoki na zrobienie jakiejś totalnej miazgi temu Wochowi (gwardia na tyłach, knighci nie mogli się za bardzo do niej obrócić gdyż szachowali moje pozostałe 3 hordy) ale rzuciłem 3... W ostatniej turze mogłem jeszcze spróbowac złamać rycerzy nie ryzykując samemu (mieliby brejk na 8 z przerzutem, to się czasem oblewa) ale kiedy el reyowi skończyły się dd akurat rzuciłem 2x1 na popchnięcie. I wyszło 13:7

Bitwa 5 greckie dwarfy

Przeciwnik zaczął, od początku spowalniał mi jedną gwardię (kowadło ani razu się nie zacięło) ostrzał koncentrując na drugiej. Pitkę zjadł niszczarką, vanhela nie zdołał - nic to, zapomniałem go w tej samej turze z miscasta. Maszyny miały swój dzień, na 24 strzały tylko 3 niegroźne misfajery, w jedną turę odstrzelił mi całą gwardię z królem (18 hitów z organek i hit na klopie na kingu), druga spłynęła z hammererami (ci zginęli wszyscy w walce z regenerującą gwardią która padła turę później od wspomnianego ostrzału). Grę uratowały ghule które doszły do krasnoludzkiej krawędzi i powybijały tam strzelców, minerów i rangerów (3 ostatnich ustało brejka na 7 i dlatego nie wygrałem tej partii). 10:10

Bitwa 6 włoskie dwarfy

Przeciwnik ponownie zaczął, ja szedłem, on strzelał i spowalniał mi gwardię, jednymi ghulami stuknąłem minerów. Szczęście w maszynach odwróciło się i w tej partii strzelały i raniły raczej słabo (acz nie miały żadnych poważnych misfajerów). Miałem super rzuty na magię, niestety na power level czarów sporo poniżej statystyki i w efekcie robiłem magią prawie nic. Vanhel zjedzony przez niszczarkę, pitka w kowadło rzucana 4x na 6pd bez ifek zawsze dispelowana, duże wskrzeszenie nie potrafiło wejść na 3 kościach 2 czy 3 razy. Kowadło wybuchło w 6tej turze, rzuty na szarże miałem słabe (2x nie rzuciłem 7+ na 2d6) i w efekcie pozabijałem jeszcze tylko blokujących mnie bohaterów i jedną klopę samemu tracąc 1 gwardię i 1 nietoperze. 15:5

Generalnie turniej bardzo fajny, przeciwników miałem sympatycznych, żaden cham się nie trafił. Szczęście w kościach w zasadzie wyrównane w perspektywie całego turnieju, aczkolwiek było kilka momentów gdzie jeden cal więcej (statystycznie oczekiwany) na moją szarżę/pogoń mógł sporo zmienić w bitwie.

Awatar użytkownika
Crusader
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3109

Post autor: Crusader »

Wspaniała Szwajcaria, wspaniały squad, wspaniały turniej, wspaniałe zwycięstwo :)

Moja relacja z bitew:
Rozpa

Slann Mage-Priest @ 515.0 Pts
General; 3 Discipline; Magic Level 4; Lore of Fire; Battle Standard
# Focused Rumination [0.0]
# Higher State of Consciousness [0.0]
# Soul of Stone [0.0]
Obsidian Amulet [30.0]
War Banner [25.0]
Dispel Scroll [25.0]
Crown of Command [35.0]

Skink Priest @ 145.0 Pts
Magic Level 2; Lore of Heaven
Cube of Darkness [40.0]
Dragonbane Gem [5.0]

24+1 Saurus Warriors @ 305.0 Pts
Shield; Standard; Musician
1 Champion @ [12.0] Pts

11 Skinks @ 55.0 Pts
Javelin; Shield
10 Skinks @ 50.0 Pts
Javelin; Shield

10 Skink Skirmishers @ 70.0 Pts
Blowpipe
10 Skink Skirmishers @ 70.0 Pts
Blowpipe
10 Skink Skirmishers @ 70.0 Pts
Blowpipe

10 Chameleon Skinks @ 120.0 Pts
10 Chameleon Skinks @ 120.0 Pts
10 Chameleon Skinks @ 120.0 Pts

5 Terradon Riders @ 150.0 Pts
5 Terradon Riders @ 150.0 Pts

3 Salamander Hunting Packs @ 225.0 Pts

2 Razordon Hunting Packs @ 160.0 Pts
1 Razordon Hunting Packs @ 75.0 Pts


Round 1 Irish Skaven - miły przeciwnik, który częstował mnie whiskey :)

Niestety przeciwnik zaczął, przez co stormbanner odpalał w mojej turze i niestety nie wyczerpał się w mojej kolejnej przez co musiałem poświęcić salki i skinki do odginania tego sporego naporu. Abomke na szczescie zabiłem magią+strzelaniem z chamów. Niestety przez długo działający stormbanner byłem troche do tyłu z punktowaniem i pozostawało po pare stormverminow w oddziale, plaguepriest z furmanki został na jednej ranie przez co 300 pkt obronił i udało mi się zrobić 13:7

Round 2 USA USA USA Beastmany

Z jakiegoś powodu dostałem beastmany, jak się okazało po bitwie przeciwnicy liczyli, że może nie będę znał tej armii :D:D:D W każdym razie strasznie słabo szła mi magia i poisony, a priesta straciłem już w pierwszej turze ze snajpery. Zawisło nademną widmo obciachu przegrania lizakami z beastami, więc zacząłem więcej używać mojego Żabulca z McDonalda, co na szczescie przywrocilo statystykę i koniec końców wygrałem 15:5 czyszcząc wszystko poza uciekjacym chariotem, dwoma harpiami i unitem bestigorów.

Round 3 English Dark Elves

Miałem zapunktować, niestety wylosował się stół ze sporym obeliskiem i domkiem na środku stołu, co bardzo przeszkodziło mi w obłażeniu przeciwnika. Sporo sobie wzajemnie pozabijaliśmy i skończyło się 13:7 dla mnie.

Round 4 Danish Lizardman

Mirror mecze są naogół najbardziej wymagające i jest na Tobie dodatkowa presja walki o dominację w graniu daną rasą :) Miałem lepiej złożoną rozpiskę, przeciwnik wypróbował schowanie całej armii za saurusami w rogu stołu, jednak mój dzielny priest z sukcesem biegał jak szalony szukając luk w armiii przeciwnika, aby dać wizję slannowi poprzez wypracowaną na przestrzeni wieków więź telepatyczną. Poprzez zastosowaną taktykę przeciwnik tracił bardzo dużo strzelania, a ja miałem do niego wolną drogę. Początkowo mocno przetrzebiłem klocki saurusów i zanosiło się na to, że je wystrzelam, jednak przeciwnik nie chciał stać tak po prostu i szarżował moje unity skinkow, które po prostu dawały flee. Przez takie akcje dał mi możliwość zaszarżowania od boku moim klockiem saurów w jego na 8+. Początkowo myślał, że zastawił się przed tym skinkami, jednak nie przewidział, że zaszarżuję je moją cohortą tak, że nie będą mnie już odginały, więc wykorzystałem jego błąd i przegoniłem jego saurusy za stół z małym slannem i priestem.
W kolejnych turach już tylko wykorzystywałem moją przewagę ułożenia oddziałów na polu bitwy, aby punktować unity skinków, które nie miały gdzie się schować. 20 - 0

Round 5 Hellas Demony

Problem w tej bitwie był jeden - zabić Bloodzia. Jako, że udało się tego dokonać dalej przeprowadziłem egzekucję na reszcie armii. 20 -0

Round 6 Italia Fontana Skaveny

Wylosowałem w ostatnim paringu tego veterana. Grało się baaardzo fajnie i na poziomie. Zmusiłem go wystawieniem chameleonów i vanguardów do odpalenia stormbannera w pierwszej turze, mimo to podjechał w moją stronę abomką mając w perspektywie dwa rzuty na wyczerpywanie przed moją turą strzelania. Na szczęście nie powtórzyła się sytuacja z partii z Irlandczykiem i sztorm ustał. Sytuację wykorzystało moje pięćdziesiąt skineczków, które nie dało abomce żadnych szans. W następnych turach mieliśmy mnóstwo fajnych combatów małych oddziałów typu skinki vs giant raty, rat swarmy, slave'y, ale bez abomki przeciwnik mi już nie zagroził. 13 - 7

Po pięciu latach nareszczie wygrana :) Trudno się nie cieszyć.
Podziękowania dla całego squadu za solidność i wymiatatorstwo :)

Pozdro!
Ostatnio zmieniony 5 gru 2011, o 17:27 przez Crusader, łącznie zmieniany 1 raz.

kudłaty
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3552

Post autor: kudłaty »

Wyjazd epicki, ilość mega fajnych akcji ogromna, ale do części fluffowej przejdę później jak zgram foty najpierw bitwy.

1.Bitwa i Irlandzkie O&G. Cel na bitwę to minor do przodu, zatrzymanie obydwóch klocków i zabicie śmietnika. W pierwszej turze chowam moją artylerię przed artylerią przeciwnika (duże hamce w tej bitwie wykonają 6 swift reformów), zabijam doom divera, 17 black orków (fuks, ale, potem już tak nie szło, ładowałem w nich całą grę i w sumie na styk ich społowiłem) i z 3 savage (rzucałem w nie spowolnienie żeby nie zrobiły nic całą grę). Przeciwnik naparł. Ja w następnej turze wymyśliłem że górnicy zabiją klopę a wyjdę tak by fanole musieli lecieć przez nią. Plan dobry na papierze, bo po pierwszym fanolu który nie doleci musi je ładować na 10+ cali lub rozbijać o siebie, ale cóż pierwsze dwa wchodzą. W drugiej turze zaciąłem całą artylerię na dwie tury. W bitwie generalnie niewiele się działo bo nie zdążył po prostu do mnie dojść, aczkolwiek: 5 hamców zaszarżowało nocków po za zasięgiem generała i bsb i zginęło z kombinacji ataki i S&S na dalekim, gość wrzucił na niegroźnej ifce teleport i nie podrzucił savage'y a nocki, rangerzy pokroili dwie maszyny i na koniec zdeptali manglera (szli po niego 4 tury), drudzy minerzy po szarży na maszynę olali rzut na 5+ na overruna by zabić rannego szamana goblinów, jakieś zacięcie kowadła koło 3 tury na dwie przez co zarzuciłem plany ofensywne. Wynik 13:7 (najpierw wpisaliśmy 14:6 stąd ten błąd w relacji, ale potem przypomniałem sobie o 5 hamcach i go zawołałem i skorygowaliśmy). Typ mega w porządku, jak chyba cały ten skład.

2.Bitwa i amerykańskie skaveny. Amerykanie mieli coacha który z ipadem chodził i na bieżąco spisywał wyniki, był na tyle spoko typem że jak go spytałem jaki będzie wynik jak coś zabije to mi powiedział. W bitwie ku przerażeniu mojego przeciwnika wystawiłem klocki na pałę do przodu, rangerów na pełnej agresji a z kowadła zabiłem pierwszego warpfire throwera. W turze przeciwnika ifka na teleporcie i brassorb scateruje 8 cali zabijając dużą klopę. W mojej turze podchodzę dalej, rangerzy zaczynają mielić slavy a kowadło zabija drugiego warpfirethrowera. Armata miała zabić latarkę ale ta wybuchła. Przeciwnik woła coacha informując że ma w strefie/połowie stołu 90 krasnali z dwurakami i jest w czarnej dupie. W trzeciej turze hamce reformują się w dwulinię, wykopanymi minerami zastawiam możliwość ucieczki i wchodzę na rzucie 6+ w oddział ze wszystkimi herosami. Pierwsi gutterzy którzy wyszli zabili organki i dostali panikę z armaty + klopy więc za stół. Drudzy gutterzy co wyszli zabili canona i zablokowali kowadło w combacie, aczkolwiek wiele to już nie zmieniało (po za tym że wbili 2 rany bo uwaliłem pierwsze 2 savy) i zginęli z szarży hamcy w plecy, w ostatniej turze abominacja wpada w 15 rangerów i nie mam steadfasta po stracie 11. Wynik 19:1. Dobry jak na cel utrzymanie remisu.

3.Bitwa i angielski Woch. Wreszcie pozwolono mi się wystawić, po czym dowiedziałem się że skoro mam dobrze z tym Wochem to mam z nim zagrać. Przeciwnik bał się ofensywnie grać, więc się pilnował w rogu (z premedytacją dałem się przewystawiać, po tym jak spytałem Shino czy 12-13 będzie ok). W ciągu gry hamce w 5 turze wpadły w 40 maruderów którym nikt nie mógł pomóc przez impasa (nie ryzykowałem kowadła do 5 tury, więc szli po 6). Rangerzy zabili odginające je 5 psów (to była połowa moich strat, zginął jeden ranger). Canon na dwa razy nie zabił rydwanu, a na 12 cali przed nie trafił dwa razy maga lorda. Z indirecta zabiłem ten rydwan, z directa społowiłem fasta oraz wybuchła helena (którą dwa razy trafiłem w tej grze, raz 1 na ranienie, a raz 5+ save na załogę. W sumie wyszło tego 14:6, a gość kupił mi piwo przepraszając za defensywną grę. Gdybyśmy wcześniej wiedzieli że gra w zastępstwie tym Wochem i ma rozkaz grać turbo defens pewnie nie grałbym z nim.

4.Bitwa i duńskie skaveny. Plan zbliżony do poprzedniego, aczkolwiek przeciwnik wystawił się mega daleko. W pierwszej turze zabijam jedne giant raty i slavy (to był koszt tego że nie miały LD generalskiego bo udawał że będzie stał na przeciwko mnie) a rangerzy jak to ze skavenami nie mającymi abomki super blisko stoją na pałę. Stałem na przeciw clanratów więc nie skusił się by 24 clanraty na steadfaście podjęły próbę przetrzymania hordy krasi. Dostałem w nich 13tkę na niegroźnej ifce, straciłem zaledwie 16. W mojej turze to co do mnie należy czyli, swift i szarża w rannego z miscasta seera. Dostawiłem się na 7 cali od niego i na kostkach kulnąłem 3. Zrobiłem to o szczęście na tyle przytomnie że żaden oddział slavów nie mógł mnie szarżować bo by się nie dostawił. Co nie zmienia faktu że rangerzy w tej bitwie polegli potem w combacie ze slavami i 5 giant ratów dostając kolejno 3, 2, 3 rany w combacie. Minerzy wyszli i zabili małego elektryka ze skiterleapem, co uspokoiło wynik. Hamce dostały mocno niecelną rakietę i 10 poisonów z salwy jednych gutterów, a 9 z drugiej. Po czym mogłem ich albo cofnąć i dać społowić/zabić albo na szarzy na 7+ zabić gutterów i zalokować się w combacie z clanratami. W efekcie straciłem hamców bo kulnąłem 6. Organkami w tej bitwie w 4 tury doszedłem do domku by polować na gutterów i w 5 je sobie wysadziłem (koncepcja krasnoludzkiego ratligna nie działa). Minerzy wzięli latarkę i overrun w 12 calnratów z rannym bsb skończyli po 1 calu zamiast po dwóch, aczkolwiek to wcale nie jest super pewny combat. W sumie 9:11. Przyzwoity gracz, zarówno skill jak i kultura gry (przestał mnie lekceważyć od drugiej tury, bo do tego czasu zachowywał się trochę jak "pokażę Ci kolego dlaczego to my mamy maxa"), nawet jak coach przyszedł że mają cisnąć nie wywinął żadnej akcji, aczkolwiek pilnowałem się bardziej.

5.Bitwa i greckie lizaki. Kolejny miły gość. Trochę na mnie nakrzyczał w drugiej turze, ale się okazało że miałem rację a on się pomylił. Totalnie nie rozkminił tej bitwy i potencjału tego match-upu. Zagrał bez doom and darkness (?!?), który to czar wygrywa w kombinacji z salkami takie gry, zamiast tego strategię oparł na flame cage'ach które wpuściłem chyba 4 razy bo przeważnie szły w nieistotne cele. W pierwszej turze ogarnął kameleony a do 3 miałem już prawie całe terki i skinki ogarnięte bo grał nimi za bardzo odważnie. Potem wpadłem na plan że 25 hamców (tylu doszło już po S&S) ma dobrze z 23 skinkami i 3 kroxami. Fakt że przygarnąłem wała że nie mogę bić po kroxach którego potwierdziło mega dużo osób w koło, ale wydawało mi się to na tyle nieistotne wtedy że nawet nie poszedłem po sędziego. Po odrobinę mniej fartownym rzucie i kilku turach w combacie z 1 skinkiem stało ku mojemu zdziwieniu aż 2 hamców. Wpadłem na pomysł że uratuje trochę punktów i zaszarżuję w salki kreską warriorów, plan był niezły (korzystnie było nawet spalić po flee salek), po czym dać flee na stegadona który całą bitwę dawał warda 5+ na większość armii zza impasa i nie był wcale darmową skarbonką. W efekcie doszarżowałem do salamander i wygrałem o bezcennego muzyka. Kolejną turę przegrałem już i popłynąłem. W sumie 10:10. Podczas parowania umówiliśmy się że mam zrobić 7-13 bo inni mają gorzej z lizakami.

6.Bitwa i Bonifacy z bestiami. Gość tak sympatycznie oszukiwał, że nawet przeważnie nie wołałem sędziego. Graczem jest powiedzmy to sobie wprost przeciętnym, natomiast w fazie wykłócania się jest naprawdę ekstraklasą. Takie smaczki taktyczne jak zescreenowanie minotaurów w pierwszej turze by mieli hardcover (patrz moja rozpa) pojawiały się pęczkami w tej bitwie. Wystawił się i zaczął (Włosi musieli zagrać ten mecz na pałę bo żeby wygrać musieli zrobić jakieś 120-40 i liczyć na wtopę Duńczyków), po grze przyznał że gdyby nie zaczął to by szybko spakował figurki. W pierwszej turze kulnął ifkę, niestety za terenem znalazłem 7 kostkę którą przypadkiem rzucił (dziwnym nie jest skoro wziął 7 do ręki a rękę miał pustą). Po czym doszło do sytuacji która potwierdza że Lidder jest fajnym gościem, dobrze zna zasady, ale nie grał w WFB na turniejach kilka lat temu i nie ma zielonego pojęcia o sędziowaniu ciężkich meczy. Przeciwnik sprawdził ilu może zahaczyć warriorów jak puści słonko przez nich i tylko kantem po organkach (wyszło 12 i dalej leciało jak rzuci 8 w klopę i kowadło), po czym kulnął 4, słonko o cal nie doszło. W tym momencie oświadczył że organki są jego priority target i że leci po najkrótszej drodze do nich i wchodzi. Oczywiście powiedziałem mu jak tylko grzecznie potrafię że jeżeli uważa że naprawdę mu to wpuszczę to bez werdyktu sędziowskiego nie da rady. No i werdykt padł, że lepszy jest strzał po samych organkach na 3+, niż po organkach na 4+, 12 warriorach na 4+, kowadle i dużej klopie na 5+. W swojej turze zabiłem mu dwa minosy i wbiłem 4 rany na doombullu (działo nie trafiło), oraz odgiąłem ich 5 hamcami za stół, swoją drogą minotaury zza tych harpii poszły 6 calowym ruchem tak daleko że jak hamce zrobiły swoje 6 to staliśmy tak 4 cale od siebie (ups). Trochę ogarniania śmietnika a on moich maszyn (nie zabił żadnej po za tymi organkami). Oraz kmin bitwy rydwan w 21 rangerów, w magii ifka (w drugiej turze miał tylko 5 kości, więc z 5 rzucił duże słonko, ale się nie udało) na dużym słonku i 2 rangerów zdaje test inicjatywy, 3 nie dostało słonkiem. Overrun rydwanu w warrirów. Warriorzy z królem nie zabijają rydwanu w turę (i tak bym nie doszedł szarżą w doobulla na ostatniej ranie, bo kowadło zacięło się na dwie tury), w następnej dostaje kolejny rydwan z drugiej strony i oblewam steadfasta (wiem BSB). Bitwa kończy się w 4 turze bo przeciwnik przestalował partię którą niesamowicie wygrywał. Z ciekawych rozkmin które miał, to podstawił BSB i generała tak żeby nawet jak zginą dwa minosy mieć przerzut na panikę, za cholerę nie mógł tego zrobić legalnie (bez 16 cali ruchu), ale wiedząc że minosy są już frenzy luźno to wpuściłem. Kulminacją było mierzenie w 2 turze czy duże słonko idzie w kowadło czy w klopę. Kowadło było na 28,5 calu (24+5 templete), a klopa na 24 (na 18+5 nie wchodziło), więc stwierdził że woli pewniejszy rzut i poszło w klopę. Bonifacy jest sympatycznym typem, fajnie się z nim żartuje podczas bitwy, ale gdyby nagrywać to co on tam naprawdę wyczynia powinien mieć bana na ten turniej. Na samym końcu jeszcze oświadczył coachowi że zagrał 6 tur, natomiast ja dziwnym trafem zagrałem 4, co wpisaliśmy w wynikach. Wynik 2:18.

W sumie zagrałem 6 bitew, 4 wyniki mniej więcej zgodne z oczekiwaniami, 1 powyżej i 1 znacznie poniżej, dobrze że mieliśmy taki zapas z poprzednich gier. Najbardziej mi żal tego 2:18, wynik jak wynik, ale mogłem wywalić Włochów daleko po za top 5 robiąc chociażby remis.

Podziękowania zawre w części fabularnej gdzie napiszę trochę o całym wyjeździe.

Awatar użytkownika
Duke
Masakrator
Posty: 2008
Lokalizacja: Cobra Kai Warszawa

Post autor: Duke »

Sory za opóźnienie,wróciliśmy do Warszawy we wtorek wieczorem. Nasze przygody opisze w innym miejscu : )
Moje bitwy:

Irlandia Empire
(Altar,park maszynowy,greatswordzi,swordsmeni,duży mag z shadowem,5tka kawy,flagusi,kusznicy)
Słaby paring dla mnie,trafiłem na patelnie (grałem na niej 4 razy na etc), przeciwnik wystawił wszystkie maszyny w rogu,Helka poszła w drugi róg stołu, także nie miałem jej jak stracić. Wszystkie ważne cele zasłoniłem piechotą na górce. Plan był taki żeby wymagować i spanikować co się dało, resztę przyjąć na chosenów. Wystawienie napawało optymizmem. Niestety kości nie były po mojej stronie. Helka wybucha w 1 turze,5tka kawalerii przeżyła 3 infernale :lol2: Straciłem 15 warriorow z mortarów w 2 tury(obniżenie tafa +indirecty). Trafiłem na super przeciwnika. Załamywał ręce nad moimi rzutami,mieliśmy ogólnie niezły ubaw z kawalerii odpornej na bramkę chaosu. 8:12 (straciłem połowę warriorow,helke,pieski),nie zabiłem nic.

USA Demony
(Bloodek,syrena na cyckowężu, duże fiendy,klocek bloodkow i horrorow,furie i flamary+1 fiend)
Ustawiłem się defensywnie w rogu,przeciwnik wystawił naprzeciwko bloodka i fiendy z syrena. Zęacząłem:Rampage 10,reroll...10. Helka 15 Cali pod bloodka i fiendy z herosem. Jego tura szarża oboma oddziałami na biedną Helke. Dostała 3 rany,odwijając się zabiła syrenkę. Kolejna tura,szarża chosenów (jeszcze bez warda) na bok fiendów. Posypałem i fiendy i bloodka w 2 turze. Następnie na złość przeciwnikowi dojechałem Helką klocek Bloodkow (pomogli jej choseni 8) i horrorow. Skończyliśmy w 1,5h. Przeciwnik początkowo wydawał się "mrukiem". Dopiero po następnej bitwie,gdy pytałem się go jak poszło złapaliśmy lepszy kontakt i okazał się fajnym kolesiem. 20:0

Anglia TK
(duża liczka,mała liczka,kasket,2 klopy,2x4 nekropolis knightów,2x4 charioty,2xwarsprinx, 2xszkiele)
Grałem z Pollem,byłym kapitanem reprezentacji Danii( I miejsce w tamtym roku). Na początku było trochę nerwowo. Kulminacją była spina o to że nie widział jak rzuciłem 11 na chosenów. Na szczęście szybko wszystko załagodziliśmy. Wiedziałem że ten paring jest na moją korzyść jeśli szybko zalece TK. Lorduniu na dysku od 2 tury jechał 2 klopy i kasket. Choseni po wylosowaniu warda próbowali być powstrzymywani przez Sfinxy. Helka dostała 4 rany z klopy, nie zdała ramapage i zjechała charioty. Po combartreformie (zjedzenie sphinxa) hirofantka była bezpośrednio zagrożona dlatego ewakuowała się z unitu i dostała biedna Infernala(nie z siła 11 ani 12 ;p) Armia się zaczęła sypać i skończyliśmy. Z tego co mówił kudłaty mój tekst pt " Do I have to count a score"? wyszedł zabawnie : P Tak czy siak widać było że trafiłem na bdb gracza ale ta armia nie miała argumentów,a Lord pozbawił go złudzeń bardzo szybko. 20:0

Dania HE
(Książka Shadow,bsb,klocek dragonów,phoenixów,spearmenów+oddział łuczników,3 orły 3 bolce)
Grałem z Danielem, typkiem który miał rzekomo wałowaną kostke kilka lat temu na ETC. Szczerze mówiąc to grało się bardzo fajnie i nie miałem się o co przyczepić. Początek bitwy:przeciwnik nie losuje obniżania Tafa i Brzytwy-jesteśmiy w domu. Daniel podzielił sprytnie armie znając mobilność klocków choasu. Z jednej flanki ustawił dragonów,środek to phoenixi, z drugiej strony spearmeni z książka na przeciwko Helki. Mój lord odważnie do przodu przygotowuje się do szarży na dragonów(hard cover na 3 bolce). Choseni drepczą w strone książki. W 2 turze wychodzi mi IFka z 6ściu kości na pandemonium. W turze Daniela mamy spór o przechodzenie bohaterow do oddziału a zakaz przebywania więcej niż 2xM. Chyba dyskusja pochłonęła go zbyt mocno gdyż zapomniał o pandemonium. W swojej turze podchodzi książka,rzuca pite w Helke: 1,2,3,3) Nie osiągnął casting level-czar nie wszedł. Dublet-miscast. Zapomniał pity-Helka zaczęła ciśnąć :twisted: W tej sytuacji kiedy mój lord przebijał się przez dragonów a choseni ścigali resztę armii perspektywy Daniela nie wyglądały wesoło. Próbował przebijać się jeszcze przez moje oddziały,utknął jednak na shrinach i się poskładał. Kluczowe w tej bitwie było losowanie czarów i ta akcja z pandemonium . Bez brzytwy mój lord miał autowina z jego klockiem dragonow. Dziwiłem się troche że zamiast rzucać miasme na chosenów on rzucał im np obniżarke siły. Tak czy siak skończyłem bitwe w niecałe 2h i reszta teamu została poinformowana że przechylamy szalę zwycięstwa na naszą stronę : ) 20:0

Grecja VC
(Lord bloodrinker,Klocek BK ze wszystkim,2x40 ghouli,2xbaty,couch)
Niestety okazało się że po przewertowaniu ten klocek jest imba na chosenów,szczególnie przerzut warda i milion a ataków z jego herosow. Grałem defensywnie. w 2 turze wskrzesił pojedynczego ducha w którego wpadłem shrinem by blokować mu ruchy reszty armi. w 4 tury walki duch mnie zabił xD Statystycznie dostaje chyba 1/3 rany przez ten czas. Kolejna sprawa to "strity przeciwnika na pandemonium. Kolejno przez 2 tury rzucał czary zapominając o że czar jest w grze.Rzucił kolejno 1,2,5/4,5,6 i ,3,5,6
Po 3cim rzucie trochę "wybuchłem" i przypomniał sobie co zrobił. W kolejnej turze poprosił mnie żebym przypominał mu jak pandemonium będzie w grze, tak też zrobiłem:
-"ok remember, there is still pandemonium in the game"
-"ok,thx, Magic Missle to the Shrine"
-2,4,4=miscast
Koleś na przestrzeni może 5 sekund zapomniał co do niego mówiłem, kontakt wzrokowy był nawiązany wiec wiedziałem że zrozumiał. On sam sie złapał za głowe i zaczął walić się pięścią :) Mówił ze jeszcze nigdy nie miał takiej gafy. Dodatkowo wyglądało to śmiesznie w kontekście tego że wcześniej był zły że mu nie przypominałem. Cała sytuacja była komiczna, oczywiście przeciwnik rzucał wysokie miscasty i w sumie to nic mu nie zrobiłem. Rzuty miałem marne,couch mnie cisnął naładowany od 2 tury. W ostatniej turze zdjąłem mu LoSira na generałe ale rzucił regenerke na strzał z Helki. 5:15 ,nie wygrałem niestety tej bitwy jak sądza niektórzy : )

Włochy Orki
( Standart tylko jeszcze bardziej robiony pode mnie, 7 fanoli,2 manglery,park maszynowy,fasty itp)
2gi słaby paring dla mnie. Przeciwnik był bardzo miły,niestety nie znał zbyt dobrze angielskiego. Zostałem oczywiście uprzedzony żeby uważać w tej bitwie. Po wystawieniu przeciwnik zrobił vanguarda, zmierzyłem...14,5 cala.Spoko. Kiedy wziąłem 1calową podstawke tylko 2 oddziały w armi orków były ustawione z zasadą 1inch. Połowa armii się stykała : P. Dobrze ustawiłem Helke, mogła strzelać po klocach nie będąc zagrożona. Pierwszy strzał,missfire, Włoch zbladł (widocznie przegrał kiedyś bitwe przez missfire 3) Rzucam kostką...6, nie strzelam do końca gry : / zadalem manglerowi 2 rany. Nastepnie mangler przeżył 1 ture mojej magii (maly pocisk z siłą 4) i przeorał mi całą armie. Choseni kampili się za domkiem. Włoch strzela do rannego shrina, zniosło 2 cale, dyskutujemy o tym czy jest big hit na modelu. Prosze Jacka do stołu, w momencie gdy się odwracam do niego kątem oka widze jak Włoch przesuwa scatter lokciem : ) Dobrze ze w tym momencie mieliśmy wygraną w kieszeni bo pewnie byłoby bardzo ostro. Niedogadaliśmy się przez jego znajomość angielskiego i Włoch przerzucił tylko 1 kostke, Wypadł hit i shrine spadł. Próbował wcisnąć mi zagrania na worsta typu fanole wypuszczene po swifcie nocników w kresce( nie zatrzymuja sie 8 cali od przeciwnika). w 3 turze dostałem warda, on z niezdanej animozji na faście wpadł w chosenów. Combatreform i zacząłem się rozpędzać na jego armii. Zagraliśmy 4 tury w momencie gdy choseni stali 3 cale od jego klocka z magami. Byłoby ciekawie. Tak tylko 11:9 w ostatniej turze nie chciało mi się kłócić znowu o scattera i oddałem w ten sposob połowe warriorow. Gdybym tego nie zrobił mielibyśmy remis z Włochami (czego wtedy nie wiedziałęm). Włosi są sympatyczni natomiast styl ich gry mocno dyskusyjne. Przeciwnik miał jakieś ogromne podstawki do manglerów których nigdy wcześniej nie widziałem . Takich smaczków było dosyć sporo. Koniec końców przegraliśmy 1 pkt, w innych okolicznościach paringi i wyniki byłyby raczej lepsze ale pewnie poszlibyśmy na noże : )

Podziękowania dla Calego 9osobowego skladu, Fischera za "spacery",JJa i Liddera za całokształt. Wspaniale było reprezentować nasz kraj na takiej imprezie i łoić tyłki zagraniczniakom. Amen
Obrazek

Awatar użytkownika
Młody
Niszczyciel Światów
Posty: 4074
Lokalizacja: SNOT- Gdańsk
Kontakt:

Post autor: Młody »

Siema, pora samemu coś skrobnąć nt. wyjazdu ;).
Wróciłem do domu dopiero w środę rano, w obie strony zatrzymując się na noc w wawie ;).

Trip na euro zacząłem już w czwartek, obierając kierunek na chatkę wujka Dębka, wydarzenia tego dnia nie napawały optymizmem, w kasach pkp kolejka w pizdu, a w samym przedziale po jednej stacji dosiadła się do mnie czeska rodzinka z tak grubą różową świnią, która dosiadła się obok mnie, aż zrelacjonowałem Dębkowi że trasa się zapowiada ciężko ;).
No nic jakoś przetrwałem 8h (sic!) zapachu potu i dotarłem do Warszawy, tam szybkie koryto w KFC i nieudana próba choć troche długiego snu, skończyło się na 4h , trzeba było walnac browarka, bo mi z trasy został :).
Rano pierwszy sukces, udało nam sie obsłużyc automatem na lotnisku (żaden z nas nie latał rejsowymi kursami ;)) i obkupić w troche alko na bezcłowym, wiec już z bananem na mordzie w 3h znaleźlismy się w Szwajcarii po drodze rozkminiając wszystkie faq'i, tzn. Piotrek czytał i jak było coś ciekawego to mnie budził. Na miejscu spotkalismy skład Grecji, mieli brać auta , wiec moze by sie udało zabrać z nimi na miejsce turnieju, jednak wiekszosc czasu ktory z nimi gadalismy smialismy sie z cen w Szwajcarii, ostatecznie zrezygnowali z 2 wozów i zabrali sie busem, wiec czekała nas kolejna przeszkoda, czyli zakup biletu na kolejke, oni tam nie uznają specjalnie kas, więc zanim znaleźlismy jedną, gdzie dało się pogadać z żywą osobą zeszło nam się z 10 minut biegania po całym dworcu ;).
Na szczęście te pociagi do Montreux jeździły dosyć często zatem w nast. 2h dostalismy się do miasteczka turniejowego ;). Tam nastepny fail, wysiadamy z pociagu, idziemy 15 minut z walizkami w kierunku 'naszego' hotelu, na miejscu Dębek się dowiaduje że to nie tutaj i nasz jest od razu przy dworcu ;).
Po tym niewatpliwym sukcesie szybkie whisky bum bum w oczekiwaniu na Stasiową ekipe samochodowa (Crus full rispekt- jedyny kierowca w aucie, cała trase machnał :o), potem szybkie zwiedzanie miejscówy do grania i obczajanie terenów, troche zaskoczyły nas miniaturowe górki, przez co grało sie na praktycznie samych patelniach.
Dobrze że strategicznie nikt nie brał smoka, tylko kalafiorowe Guo cierpiało ciągle z tego powodu ;). Wieczorem odjazd w głąb gór , w nocy tylko wiadome było że jedziemy gdzies w pizdu wysoko, dopiero rano sie okazało jaka mamy czadową miejscówe do spania ;), tutaj chyba jakąś nastepna whisky rozpracowalismy z Kudłaczem i Crusem (mam nadzieje że będą foty ;)), Stasiu się opierał bo prowadził z rana, ale jakoś dał radę.

Wreszcie po 4h snu wyjazd na turniej i rano pierwszy przeciwnik
I Bitwa - Irlandia.

Mi się dostał łysy pocieszny gościu z Demonami.
Rozpa dość normalna jak na eurostandard -
Blodek, herald czincza w 28 horrorach
2x 28 blodkow
3 +1 fiend
2x 5 furii
6flamerow

Powiem że początek gry nie napawał optymizmem, przeciwnik zaczął mimo mojego +1, i nagle trzeba było ostro kminić nad zastawianiem jego ruchów. Jedne slejwy na poświęcenie, drugie miały przytrzymać blodka na właczonej sztormowie , a clany ze schowanym asssasinem pokroic fiendy, w sumie plan średnio wyszedł, typowi weszły 2x szarze w boki slejwow swoimi klockami, liczyłem ze max 1 raz mu się uda, no cóż, ale w pułapke z asasinem wlazł jak w masło.
Potem jakieś głupie overruny i już siedział w jednych gutterac , a potem po reformie miał otwarta szarże w drugie clany. W tym czasie abomka w mojej 2 turze nie dobiega na 6-7 cali do horrorów dzieki czemu może ją gonić blodkiem (jakbym doleciał nie miałby jak się od przodu dostawić), zdążyłem jeszcze wypalić w niego z działa i ustawić kontre dzwona na thirstera. No i się role odwróciły, do tej tury mówiłem Dębkowi ze zgarne wpierdol do jakiegoś zera ;), blodek dostał 4 woundy, potem szarżą dzwonu dobiegłem do niego i dobiłem z impactow, w tym momencie clany skroiły fiendy i wpadły w horrory, do spóły z assasinem wykroiłem całą bandę piekielnych skurczybyków. Drudzy gutterzy omiatali jakies furie i pojedynczego fienda, latarka biła się ze 4 fazy z 5tka furii ;). Na koniec typ popełnił błąd bo nie wszarżował od boku w stormy które miały ustawiona szarze na flamery, liczył ze zdadzą test na marsz.
Niestety sie nie udało i jeszcze zdazyłem zgarnąć kolejne 210 pkt. Ostateczny wynik i mina składu bezcenna, pytają się po bitwie- ile ?- ja na to 14-6, -to 6 pkt ugrałeś- a ja - chyba on ugrał ;).

Cały team 94-66 więc lekko średnio jak na przeciwnika tej klasy, ale mówiłem wszystkim że to dobra pozycja wyjściowa.

II bitwa i kolejny team - Amerykańce.
Pociskałem typów od samego początku gdy ich coach losował stoły kostką, potrzebował do tego iPada ale wszystkie wyniki mu rzucałem z głowy zanim zdążył sobie to powbijac w ekran, aż przy 4 podejsciu się poddał i już mnie prosił o nr stołu ;).
Tym razem na drodze stanął mi ziomek z DE.
I tu znowu bez zaskoczeń
Kunik pok+korona
Kocioł
lord mag shadow,mały mag fire
gwardia, duże warriory
małe warriory + paczka kusznikow
2x harpie
2x 8 shade
hydra

W ustawieniu typ się skampił w jednym rogu- uwielbiam takie coś, już wiem że się uda dopchac co ture do kolejnych pktów :)
Tym razem się udało zacząć- wszystko na pałe do przodu, jakaś średnia magia, jedynie brass orb miał szansę namieszać rzucając hita bądź misfire, bo sciagnałbym mu naraz kocioł i na 3+hydrę ale tak dobrze nie moze byc i jakiś z dupy scatter dostałem ;). Strzelanie jak leci w gwardie, niestety nie zraniłem mu lorda z latarki z s2, wiec najbardziej optymalnej na poka rzeczy ;).
On w swojej turze wybiega pokiem na abomke, nie dorzuca zasięgu więc już widzi że powoli jest w dupie, tym bardziej że odpaliłem mu banner i harpiami tez nie mógł spowolnic strony na której biegl dzwon. Udało mu się jednak wcisnac ifke na fireballa w abomke i dostałem 2 rany.
W mojej znowu naparzam do przodu, zasłaniam poka, w magii nic specjalnego nie wchodzi. Jego tura i po konsultacji z kołczem rozkminili ze cofną poka i zastawią nim abomke, ustawił jeszcze jakies harpie zeby ją zastawić z kolejnej strony i gwardie na kontre, w magii kolejna ifka na fireballa i kolejna rana w abomke, dobrze ze sobie wysadził tego typa bo nosił DS'a.
Moja 3cia i abomką po prostu olewam to co ustawił i jadę w bok, harpie szarzuje gutterami, poka klockiem clanow na przetrzymanie, a gwardia dostaje w pysk 13stke (zapomniałem ustawić nowy oddział clanów ;)).
On w swojej robi jakies kolejne blokowania harpiami i shadami, średnio to wychodzi i znowu swiftem omijam co trzeba, w swojej 4 szarzuję tez abomka w harpie i overrunuje w shady, które zdazyły mi wbic jeszcze jedna rane, a w magii scorchem i w strzelaniu doomrocketem, przerabiam jego 37 warriorów na pastę.
Jego 5ta i desperacka szarza hydrą na dzwon, udało mu się ubić seera, ale słabo na tym wyszedł bo przegrał brejka i go zagoniłem, wtedy asssasin hyc w mojej wyskakuje i wybiega miedzy oddziałami samemu na shady z lordem. Abomka na 2 ranach wpada w kreske warriorów, a Ci ostatnimi 5 atakami które by kiedykolwiek ją sięgnęły wbijają 2 rany i wsadzają ją do piekła ;).
Szkoda że jeszcze dzwona nie wepchnalem w kocioł i nie jego pok z kusznikami złamali mi wreszcie clany dzieki czemu w swojej zabił mi jeszcze działo i mortara.
Znowu mi 6 pkt urwali ;)

Team 100-60 z jakąś konkret nadwyżką, tym bardziej że Dębek grał z idiotą a powinien zrobić dużo więcej. Podsumuje to dobrze słowami że nie udał się im ich predicted score 87-73 ;)

Na deser dnia 1szego
Bitwa III - Anglia
Dostałem gościa z mocno nietypową bretą- choć nie znaczy to że gorszą na szczury.
Lord na pedziu standart tyle że z treską zamiast miecza asf
duża baba heaven
2x małe baby beast, bsb- retarded general na piechotę (jak to sam powiedział)
2 treby
6 realmow
19 łukow
2x 40 M@a
5,4,3 pedzie

Zaczynam jak to z bretą , gościu rozbił armię na 2 częśći głowne i pedziami staral się rozpraszać jak tylko można , teleport na orba z 2 kosci niestety ifka i straciłem połowe uzytecznych na niego czarów ;/, na szczescie trafił w treba pizd i nie ma jednego, działo zabiło moze jednego pegaza. On w swojej dostaje w pysk sztormówę, przez co nie strzela z trebów, a pedziami nie robi tego co by chciał, jedne przy okazji musi skazać na pożarcie przez abomkę.
Udaje mu się za to spuscic kometę w abome i dzwon, napiżdzając duzo hitow w stormy, (powtorzył to w swojej nastepnej i nagle miałem mało piechoty do pchania oddziału ;)) .
W mojej dalej do przodu, ale troche zachowawczo zeby mi przypadkiem pedzie nie napsuły krwi, slejwy ustawiają sie na szarze maa , liczyłem ze z rakiety ustawionej od srodka tego walca na 14 cali uda sie plackiem chociaz z 10 modeli mu sciagnac, tak zebym miał stubborn jakby mi dobiegł do slavow w swojej. Rakieta jednak rzuca cos koło 9 cali i nie trafiam wcale , dobrze ze guttersi wyszli i zasadzili sie chociaz na drugiego trebka.
On w swojej szarza we wspomniane slavy, pedziami blokuje ustawione na kontre clany, a lordem powoli ustawia się na abomke. Co ciekawe przegrał CC M@a vs Slavy nie zabijajac nawet zadnego z 2 elektrykow ktorzy tam siedzieli. Ale rzucił 2x1 na breaka i ustał co miał.
Moja tura, dzwon wpada w epicki kombat, abomka ucieka od lorda. Gutterzy na flance od tylca zachodzą kawalerie z magiem, przez co on w swojej musi szarzowac w clanraty które szły w tamtym kierunku od 1 tury.
Jak myslałem tak zrobił, a tam hops i assasin wyskakuje, zabijając rycerzyków. Blokuje tez abomke szarza drugiego klocka w jej flanke. Clany wygrywaja kombat z pegazami , nie gonie zeby odwrocic sie i szarzowac na 6+ w oddział który sie szachował z tyłu ze slavami. Gdy dochodzi do mojej tury ta szarża nie wychodzi, ale za to mortar dzielnie zagania uciekające pedzie rzucając 11 na szarżę ;). Abomka dalej powoli kroi klocek wieśniaków, koles juz w tym momencie ma tylko lorda, M@a w abomce , jedne pedzie i 3 herosow w łucznikach.
Zmuszony do rozproszenia pktow ucieka wszystkim z łucznikow, a lorda ustawia na szarze w bok abominacji. W mojej ostatniej probuje sie wepchnac dzwonem w bok walki aboma vs M@a ale nie wychodzi wiec vermintidem zabijam lorda maga, niestety kulnałem ifke przez co prawie wyzerowałem sobie stormverminów, na szczescie na 4+ przeżył seer ;). Potem gutterzy zmienili cel dla proc i mogli zabic małą maginię ale typu rzucił 2x6 na wardy i dostał ode mnie konkret pionę za ten rzut ;).
Ostatecznie dobija się lordem w abomke i ją zabija zanim ta wykosiła klocek wsioków, przez co uratował sobie troche wynik.
A ten to constans dnia nr 1.
'14-6' team coś pod 115-45

Na koniec dnia rozkmina co do duńczyków, liczylismy ze potrzeba zrobic cos około 90-70 zeby miec perspektywy na wygraną, generalnie po dniu nr.1 wyklarowały się 3 rzeczy: Żalafior, Żalbarossa i M-14, niemniej tak jak popatrzylismy sie w te rozpy to raczej wszyscy byli pewni ze bedzie spoko.

No i rano nasi prawie coroczni przeciwnicy
Bitwa IV- Dania.

Co ciekawe chyba nigdy z nimi nie przegralismy, to tak jak Włosi z nami ;), tym razem nie było inaczej ;)

Mi w końcowym losowaniu przypadły demony- ew odwrotny pairing to mirror demoniczny(pewnie dużo dla nas bo guo robi co chce z tą rozpiską), i skav na empire, co pewnie skończyłoby się dość remisowo- zalezy czy bym stracił wazne cele z dział i nie posadził z magii lub orba imperialnego tanka.
Wyszło jednak tak że znowu czekała na mnie banda piekielnych skurwoli.
Blodek bez flamingow
bsb nurgla -2ld
czinczowy herald
syren herald
22 plagusy
22 demonice
2x 5 furii
3 i 7 fiendow

No bitwa dość ciekawa, znowu nie zaczynam z demonami mimo +1 i sie robi słabo, dobrze że nie wyleciał blodkiem tylko czekał sobie za obeliskiem.
Potem moja tura, clany zastawiają fiendy tak że może się zetknąć tylko jednym z tego duzego oddziału, jeszcze zdążył wygarnąć dobry strzał z latarki i siadaja 2 fiendy i ranie 3ciego, rakieta trafia centralnie w demonice ale zabija tylko 6 :o, slingi biją w 3ke fiendow.
W jego turze szarzuje oboma oddziałami w jedne clany, a tam hyc assasin ;). demonetki przebiegają przez mortara i lecą w overrunie w slavy, plagusy ida dalej, furie zastawiają gutterow, blodek siedzi w miejscu.
W mojej assasin morduje fiendy, gutterzy furie, a abomka biegnie w strone plagusow, niestety nie zdaje stubborna na 8 z rerollem i demonetki czyszczą działo, nie zdaje tez fearow na clanach z fiendami i sie robi srednio.
kolejna tura demonow i wylatuje blodkiem jako że działa juz nie ma, wystawił sie tym samym na abomke ale ta jak zwykle nie dobiegła na jakieś tam 7 cali ;D. Za to udaje się wepchnac stormy z dzwonem w bok plagusow, w koncu jakis dobry rzut ;). Ale typ w odpowiedzi rzuca 2x1 na breja ;).
Gdy znowu probuje cos zrobic wrzuca desperacka brzytwe na blodka ^^ celem skrojenia abomki, jednak tym razem kosci mnie polubiły i udało sie zdac 5 z 6 regenek. przez co to blodek musiał zdawać brejka ;). Stormy dalej kroją plagusy, w mojej nastepnej blodziu coś tam robi, ale abominacja sie odwija i zabija demona, reszta oddziałow czysci niedobitki demonow.
Tym razem nieco lepiej
20-0
Team 104- 56 czy jakoś tak :D

Ten wynik dał nam mocnego kopa, ale trzeba było zachowac spokoj chociaż na 5tą turę.
Bitwa V - Grecy
Ja zebrałem dla siebie dobry pairing z Wochem i przeciwnika któremu chciałem sie zrewanzowac za porażkę sprzed 4 lat ;).

Demon Prince czincza
bsb na dysku
mag z puppetem
2x maruderzy
duzy kloc khornowcow
17 czołzenow nurgla ?!
helka
shrine
To niestety bitwa bez historii, gość złapał się na każdego myka, o ile takie mozna sprzedac w walce z wochem. Wystawiłem mu latarke na pożarcie wiec sie rzucił na nią bsbkiem i demonem schowanym za domkiem. w mojej clany pod pysk bsbka, ifka na znikanie czołzenow, trace czar, ale nie szkodzi bo juz nie bedzie przydatny- zabijam 15stu.
On w swojej łapie w pysk sztormowe zastawia clany demonem zeby ratowac bsb, udaje mu sie zabic latare, wpada kornowcami w abomke, trafia 12 atakow , rani na 4+ wiec mysle ze moze byc srednio, ale obessał rzut - 1 raz przebija a ja warduje, i zabijam sobie warriorow. W mojej szarza w bok khornowcow, i szarza clanow na princa, potion i hyc assasin mu w pape.
Zabijam khornowych ziomow, wpycham dzwon w ostatnie czołzeny, gutterzy rozstrzeliwuja maruderow. On w swojej wpada w bok clanow shrinem i maruderami, bsbkiem stara sie ratowac princa na ranie. Trace assasina, ale zabijam demona atakami clanow. Ostatecznie przegrają CC z bsbkiem czincza. Reszta armii bije biedne resztki, helka nie zdaje 2x rampage, raz biegnie w elektryka a raz w abomke która wyrwała na 18 cali i scaterem sie tam znalazła niedaleko ;).
W ostatniej swojej desperacko probuje od tyłu przepchac clany, ale steadfast robi swoje, ustawiona kontra dzwonka na 9+ wychodzi i czyszcze stół.
Tu poprostu spełniłem plan na bitwe - 20-0
Drużyna 100-60 po ugadaniu bitwy Kalafiora, powinno być ze 105-55

Ostatnia bitwa i już pewni wygranej (włosi zremisowali z duńczykami) gramy z makaronami.

Bitwa VI- Włochy

Troche durne te pairingi wyszły, np. Dębek wziął Poffo bo śmiesznie było jak miał z nim grać 3 rok z rzędu, dobry tekst z pairingow Debka do mnie - 'ale weźmiesz coś i zrobisz 14 ?, a ja na to - dziś mam nowy constans' ;) ale wszyscy już grali na luziku, nawet Fontana podszedł do nas jeszcze przed pairingiem i powiedział 'This is gonna be a celebration game for you, just as 5 years ago'
No i miał rację.
Ja dostałem spoko typa z lizzi.
Na szczescie grałem sparingi w wawie i wiedziałem dokładnie co trzeba robić. :)
2x slann jeden z death, drugi light
3x kowboje
skinek z ds
4x skinki
2x terki
3 salki
2x 23 saurusy

No rozpa dość fajna ale nie bałem sie lizaków, wiedziałem po grach testowych ze konczy się około 12+ dla mnie, zaleznie jak sie uda abomce wytrzymac magie i strzelanie, tu shootingu było mało wiec trzeba było przetrzymać magie.
Zaczynam i wyjazd wszystkim w przód, wsadzam mu w magii zakaz latania, wiec banner moze poczekac, on cos tam sie odgryza ale bez szału, potem znowu ja i dalej napor, ifka na wsysanie saurusow i niestety sam rzucam miscast 4 i zabijam sobie 17 stormow, potem on w swojej wyszarzowuje 2 kowbojami w dzwonek zeby go przetrzymac, strzela w abomke czym miał ale nic nie robi, magią wbił 3 woundy. W mojej kolejnej abomka zabija blokujace ją skinki, kolejny raz wychodzi 13czar i zabijam skinki do ktorych zwiał slann, nie zdaje lookouta i ginie ;), a pozostały tam szaman dostaje gonga z działa. Kmin z teleportem nie wyszedł i ustawiony cal od 2 kowbojow elektryk tym razem nie zmisfireował i zabił jakies 5 saurusow. On w swojej dalej cos tam smyra, panikuje clany pilnujace flanki i bije je ostro salkami.
Kolejna moja, abomka wpada w bok jednego wapniaka, zabija go , a potem overrun w drugiego w tym samym combacie, clany szarzuja salki ale nie zdaja feara i tylko remisuja. Potem jego faza aboma przyczynia sie do breaka drugiego kowboja ktory zdazył jeszcze zabic dzwonek. Gonienie w dobra strone i nagle mam w swojej turze szarzę abominacja w kolejne saurusy ze slannem.
Niestety to 5ta tura, potem jego i to był koniec gry, szkoda bo bym zdazył zabić kolejne saurusy z nast slannem, dobic połówke kolejnych i moze spanikowac salki, sam potencjalnie tracąc tylko pół clanratów ;).
Skończyło sie 12-8 , a mogło być spokojnie 18-2

Team 79-81, żal tej minimalnej przegranej ale w żadnym stopniu nie wpłyneło to na moją podjarkę z wygrania przeze mnie pierwszy raz euro po 4 podejsciach, jeszcze bardziej chyba powody do radości miał Stachu bo dla niego to 5 euro ;).

Szkoda no, mogło być 6 winów dla teamu i 100 dla mnie ale przez tą jedna ture mniej nie udało się ;).
Mega kmin Vlada z wjazdem na górę ruchomymi schodami przy odbieraniu tarczy- McPolle turlał się ze śmiechu, zresztą tak jak cała sala, myślę że w tym roku zostawilismy mega pozytywne wrażenie i wszystkie składy będą chętnie waliły do Gorzowa za rok ;)

Tak czy siak był mały celebrating time wieczorem, brawo dla Assura za 'uzewnętrznienie' swojego drugiego ja ;).

Dzięki wszystkim za support, składowi za mega teamspirit przez cały wyjazd, 'Polskim' sędziom za włożoną pracę w to żeby to wszystko się odbyło jak trzeba :D.

P.S. Chyba w tym momencie już osiągnalem wszystko co było można w Polskim battlu i magicznie spadło ze mnie ciśnienie na granie :), chyba pora popykać TK i zająć się bardziej organizacją czegoś niż graniem :), co to Euro robi z ludźmi :D

P.S. 2 Dlatego też taka długa relacja, coś czuję że to może być jedna z ostatnich :p
Pozdro
Młody

Snot Fanpage

Awatar użytkownika
Dębek
Wujek
Posty: 10347
Lokalizacja: Jeźdźcy Hardkoru

Post autor: Dębek »

Zacznę od podziękowań.
Dla Barba za grę i wybór składu.
Dla Crusa, Młodego, Duka, Kalafiora, Kudłatego i Assura za grę.
Dla Shina za odwalenie czarnej roboty.
Dla JJ za ciepłe słowa po turnieju.
Dla graczy, którzy przez 3 dni grali z nami sparringi i pomogli w przygotowaniach.
Dla Fischa za tworzenie zajebistej atmosfery.
Dla głosujących członków LL za zaufanie.
Dla całego środowiska za wspaniałe wsparcie i doping.

W skrócie 6 tur, 6 bitew, tarcza i naaara!

Teraz szczegółowo.

Bitwa z Irlandią.
Czemu nie max pisał Furion. Odrobina tremy, defensywne nastawienie na wielu stołach u naszych oponentów, pechy Młodego, który tylko w sobie znany sposób wygrał 14:6 no i nie leżące nam zbytnio rozpy.
Dostawili mi VCta więc spodziewałem się naporu, a tu typek schował się w rogu i przy przewadze kostek z MoBa narobił sobie pierdylion ghouli. Pojechałem oczywiście by go sklepać ale:
- ustawił się przy domku by skampić w nim 50 guli z wszystkimi herosami
- ostatni żywy gwardzista sprzedał KBka mojemu lordowi
Wynik 14:6

Bitwa z USA
Dostawiają mi lizaki, więc myślę sobie jestem w domu. No i tu oczywiście zdradzam kulisy byście sobie nie myśleli, że Wujek nie umie rozjechać jaszczurek. Po prostu groziły nam karniaki, chłopaki mnie słusznie objechali, że gram dalej z typem mimo, iż już od dawna mamy maxa i narażam nasz team na stratę punktów. Zaproponowałem typowi remis bez liczenia pointów i dogrywania bitwy. Spojrzał na stół, na skanapkowane 3 saurusy na krzyż i powiedział Ok. Peter, I take it.
BTW mieliśmy więcej takich sytuacji. Np. Kalafior też oddał raz zaniżony mocno wynik abyśmy mieli maxa bez karniaków. Team spirit pełną gębą – szybko ogarnęliśmy na czym polega gra zespołowa.
Wynik 10:10

Bitwa z Anglią
Znowu Vcty. Typ miał w pewnym momencie ze 150 modeli na stole. Ustawiam kometę zamykam typa „półksiężycem”. On próbuje mnie blokować, wpadam wszystkim we wszystko, kometa spada (tym razem z dala od moich regonów – bitwa z kotletem popłaciła), overruny. W półtorej fazy Vcty są wyczyszczone. Ja tracę Lorda – znów zabłąkany GGuard wsadził mu KBka.
Wynik 20:0

Bitwa z Danią
Znowu Vcty. Ogólnie cała gra według planu. Zabijam śmieci. Blokuję kawę, która w kluczowym momencie stoi jak dupa w kresce. Wpadam lancą z herosem z ognistymi atakami, pegazy stają po obu stronach kreski BK i blokują kombat reform z kreski w cokolwiek. W swojej turze typ wychodzi z domku gulami i ma świetną fazę magii. Najpierw popychacza w lancę potem brzytwa z IFki, kończę fazę z garścią kostek do dispella i niewyraźną miną. Lanca ginie i wokół panika. Jedne z „blokujących pedziów” uciekają za stół. Typ odrabia 700 pkt i minimalnie wygrywa. Mój błąd bo zapomniałem zablokować domek trzecimi pegazami tzn. ścianę domku najbliżej toczącej się walki.
Wynik 9:11

Bitwa z Grecją
Pierwsze dostawione mi szczury więc chłopaki są happy. „Zabieraj to gówno Dębek i jesteśmy w domu”. Zabrałem by bronić remisu i cel zrealizowałem. Typ miał nieprzyjemny build: dzwon, katapka, latarka, mortar, 3x5 globków, ogólnie cały ten anty kawaleryjski szajs. Do końca bitwy trwała wyżynka. Farciochem mogłem nawet machę założyć, bo mój szef sprzedał 2 heroic KBki w dzwon ale typ zdał Wardy. Potem Lorda pokroił mi Assasin z combem AP+Potion do siły+ d3 woundy i więcej szans na machę już nie miałem. Staliśmy więc do końca zabijając sobie po 1700-1800 pkt.
Wynik 10:10

Bitwa z Włochami.
Dostawili mi Poffo z demonami i Orkasy. Z orkasami na papierze jest ciężko, ale ja z nimi nie przegrywam. Znam tę armię jak swoją. W końcu pół JH tym gra. Perspektywa 3 odsłony mojego pojedynku z Poffo był tak kusząca, że postanowiłem z tym zagrać. Sama bitwa 0-1. Jeśli blady z siłą 10 doleci jestem w dupie jeśli nie jestem w domu. Doleciał. Do tego jeszcze mega combat za 2000 pkt i kolejny trzut na 4+. Mój lord walczy w pojedynku z juggerem. Jugger już bez rerola. Moje 4 ataki, 2xhit, rerol z ASFa i mam 4 trafienia. Niestety żaden nie przechodzi w KB. Herald trafia 2 razy, raz rani (bez KBka), mój sejw jest skuteczny. Niestety 2 ataki juggernauta są wystarczające. Jeden trafia, pada 6 a potem pada mi lord. W dalszej części nie mam nic do powiedzenia. Zabiłem wprawdzie bardzo dużo, ale modeli, które nie przełożyły się na takie pkt jak te, które zdobył Poffo.
Wynik 0:20

Co do gry z Włochami to szkoda, ze tak wyszło, ale gdybyśmy trafili na nich turę wcześniej to jestem pewien wyniku 100:60 dla nas. Po prostu parringi się przedłużyły i wielu naszych było w 4-5 turze, na najlepszej drodze do sklepania przeciwnika. Skończone bitwy były niekorzystne bo Kudłaty dostał do 2, a ja do 0. Do tego Assur zrobił 15. Reszta mogła pocisnąć więcej i nie było by o czym gadać. Wynik jednak idzie w świat, ale ja mam to gdzieś, bo drużynowo odstawaliśmy bardzo od reszty stawki. W przyszłym roku przeciwnicy na 100% zepną dupska, skopiują nasze rozpy i znów będą groźni. :wink:
Obrazek
Obrazek

ODPOWIEDZ