ETC 2015

Moderator: Piotr P.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Szaitis
Falubaz
Posty: 1048

ETC 2015

Post autor: Szaitis »

Przed samym wysłanie rozp zrobiłem jedną, wydaje się kosmetyczną (tak naprawdę bardzo istotną), zmianę w rozpisce – mianowicie wszedł nekros 4vl z wampirycznym lorem i kosztem batów weszły 3 raz wilki. Jak się okazał zmiany wyszły bardzo na plus!

1 bitwa vs Holandia WOCH - BnG

Holender miał w rozpie 2 DPków, jeden na shadole 4 lvl, a drugi zwykły nakurwiacz z nurglem i feederem. Do tego lord na dysku, 4 rydwany (2xslanesh i 2xgorebeasty), 4 fasty i 4 jurki. Generalnie zawsze lubię grać na WoC, ale najmniej stamtąd lubię jurki. Mogłem się trochę lepiej wystawić, a tak po tym jak zaczął musiałem się od razu bronić szarżując :wink: Już w 1 turze 4 morgi wygoniły jeden rydwan i zaszarżowały na DPka licząc ze przeciwnik skupi się na tym i odczepi od reszty armii. 1 wilkami odgiąłem rydwan, fasta i jurki, ale musiałem je odgiąć na tyle, że miał overruna na 12+ jurkami w morgi z DP. W magii dowskrzesiłem jeszcze te wilki (kreska się przedłużyła) i przeciwnikowi wydawało się, że zrobiłem mega błąd i pokusił się na szarże drugim DP i dyskiem w 40 zombie, a jurkami w bok tych wilków z potencjalnym overrunem w tą 40 zombie. Przeciwnik zdecydował się zgarnąć całą pulę i poszarżował, tyle że nie wiedział, że jak jurki mają 2 różne inicjatywy to jego unit przesunie się i nie będzie miał żadnych szans żeby wpaść w zombiaki :D DP doszedł i utknął w zombiakach, dysk nie doszedł. A Holender dość załamany (kazał sędziemu szukać tego w RB) musiał overrunować w kierunku morgów z DP. Pech chciał, że rzucił te 12, przez co straciłem szanse na zrobienie maski i musiałem poświęcić sporo magii, bo 2 DP uwalniał się na swoją turę. Musiałem wycofać kadrę do najbardziej cofniętego klocka żeby uniemożliwić szarżę w nią DPkiem, a tym samym liczyłem, że może się skusi na szarżę dyskiem w bok klocka z kadrą. Pomysł miałem taki, że przyjmę go na bok klocka, zreformuję się, w następnej turze cc wezmę go w czelendż baśką, a już przed czelendżem wygrywałem w zasadzie o -6 (3 szeregi, 2 bannery i aura). Na magię rzuciłem 1+1, weszło DnD i nawet go zakrzyczałem (niby fart, ale nie miał aż takiego znaczenia, bo pewnei i tak by się złamał, a automatycznie wylatywał za plansze). On w swojej 5 wycofał się, m.in. podmieniając diabła 4lvl z zombiaków na pełnego DPka, jurki miał odgięte nowym unitem zombiaków, po czym jak ja zaczynałem 5 to mnie poinformował że nie zdążymy zagrać, bo zostało 20 min… Pewnie gdybym wiedział, że nie gramy 6 tury to był zescrollował miasmę na mój unit z baśkami, ale OK. Zrobiłem jebitną (2 w szeregu) kreskę z zombiaków, a baśki zrobiły jakiś 20 calowy teleport pod 8 cali od DPka. Gość jeszcze był na tyle niefajny, że mu mówię że skoro to ostatnia tura to szarżuję drugą 4 morgów w tego DP, ale że zrobiłem już jakiś ruch to się nei zgodził. To zaczyna się moja ostatnia faza magii, rzucam 2+2 i biorę 3 minuty z coachami – miałem kilka opcji – jebnąć pocisk w fasta i spróbować bng, wrzucić dnd na DP i na pewniaka dokrzyczeć (miał 2w wbite), albo jeszcze przerzucić kostkę z Mafreda – decydujemy się na pewną opcję z dnd bez przerzutu. Mi wyszedł channel, i jemu wyszedł channel, więc z 4 dnd a potem z jednej pocisk. Na dnd rzuciłem 2213 więc zbił z 3, na szczęście na pocisk rzucam 6 – ilość hitów 8 i na styk zabijam fasta i wygrywam BnG :D Teraz krzyk banshee, pierwszy nic nie zrobił, więc przed ostatnim mówię mu, że teraz rzucę 11 :D Przyjemnie było mu powiedzieć, „sorry, only ten” :wink:
15:5

2 bitwa vs Nowa Zelandia WoC – meeting engejdżment

Od tej bitwy zostałem naszą pierwszą wystawką i tak już było do końca turnieju :D Dostawili mi WoC i coś, nie pamiętam co, wszyscy stwierdzili, że i tak muszę ściągnąć ten WoC bo mało kto chce u nas na to grać. Mi się też średnio uśmiechało, w rozpie WoChu był smok, DP z 4 lvl slanesha, BSB na dysku, mag na koniku ze scrollem, 2 rydwany, 2x fast (w tym jeden duży, z 15 chłopa z toporkami, flailami i wszystkim tym co dało się im dać) i jurki – sporo tego i wszystko do napierdalania. Na szczęście wygrałem rzut, więc przeciwnik musiał się 1 wystawić, a ja się do niego dostawiłem. WoC jak to WoC, poleciał od razu na pałe – przeciwnik grał mega długo, swoją pierwszą turę zaczynałem po tym jak minęło już ok 1h 30-40min czasu… Ja w swojej 1 turze, tak jak to piechotne wampiry mają w zwyczaju, odpowiedziałem 3 szarżami :wink: Jedne morgi doszły na 9+ do rydwanu, a 2x wilki zaszarżowały odpowiednio w DP i w bok smoka – szarża w bok smoka była dość ryzykowna, bo gad miał zionięcie, ale ja miałem szarżę, bok, -1 do sypania z morgów, a później okazało się że champion sprzedał mu jeszcze wounda :D Także szarże doszły, cała reszta do przodu tworząc standardowy kocioł – od tego momencie standardowo mało kto z boku wie co się u mnie dzieje :wink: , jurki odginam batami, duży fast zastawiam krechą zombie, dwulinią 40 zombiaków zastawiłem unit z kadrą przed ewentualną szarżą smoka, w magii chyba zszedł scroll na DnD w demona. W combatach morgi nie przebijają się przez rydwan slaneshowy (męczyły się z nim całe 3 tury cc), psy utrzymują dp, Basior wilków wbija Wounda w smoka :D , z ran i zionięcia smok wbija ze 4-5woundów w championa, kończy się na tym, że przegrywam o dwa albo o jeden – czyli jest ok. On w swojej ustawia drugi rydwan na kontrę w morgi walczące z rydwanem, bsb wpada w zombiaki za którymi chowa się kadra, najważniejsze modele stoją, jurki wchodzą w baty ale nie mają żadnego sensownego overruna. W swojej turze nowym unitem zombiaków odginam jurki i dowskrzeszam zombiaki uniemożliwiające szarżę na unit z kadrą, nie wchodzi mi dnd na demona i z krzyków wbijam tylko ze 2 w. WoC w swojej wpada rydwanem w te morgi które w końcu zdołały dorżnąć 1 rydwan i idzie na całość, wkleja mi smoka, demona i mały faścik w zombiaki przed kadrą, to jest taki all in, liczył że zabije mi ok 25-30 modeli i przebije się DP w moją kadrę, tak to właśnie z WoChem bywa, jak się przebije jakoś mega niestatystycznie to mam problem, jak nie to on ma problem :wink: Tym razem 8 zombiaków nadal dzielnie stoi :wink: 2 morgi wpadają w bok bsb i dołączają się do kanapki. Kadra przeskakuje do kolejnego nieszarżowalnego unitu zombiaków, w magii zbija mi DnD, za to wchodzi słonko które przechodzi po tych jego wszystkich drogich modelach (zabiłem tylko dół smoka i 1 jurka), wchodzi też wskrzeszenie i z jednej kostki reroll woundów na morgi z bsb. Krzyki nic nie robią, w combacie morgi trafiają 3x w bsb, rzut na przebicie i wypadają 3 orzełki :twisted: (mogłem rerol to hit wrzucić :wink: ) Przeciwnik dopiero w tym momencie dowiedział się, że orzełek w bsb to nie jest to, co on lubi najbardziej :D Morgi powoli kroją 2 rydwan. Generał i demon postanawiają pomścić bsb i wpadają w morgi które go zajebały, wbijają mi kilka woundów, ale tak naprawdę nic się nie dzieje. Ja w swojej ostatniej czwartej turze wrzucam dnd na demona i zapierdalam go z krzyków, wchodzą też rerole to W na morgi, które mają za cel skabekować kolejnego cwaniaczka z piekła rodem. Niestety znowu czar się na chuj przydał, bo trafiam tylko raz, ale na przebicie wypada oczywiście orzełek :twisted: Góra smoka idzie do piachu, morgi które w tzw. międzyczasie zajebały rydwan rozpierdalają duży fast.
Na 2 tury przed końcem na stole zostają mu 2 jurki (jeden spadł ze słonka) patrzące w próżnię, i mag na koniku, WoC zabił całe 2xpsy, baty i jedne zombie. Obaj dochodzimy do wniosku, że nie ma sensu tego grać dalej i podajemy sobie łapki.
20:0

Z bitwy wychodzę bogatszy o wełniany worek na kości zrobiony przez żonę mojego przeciwnika, mogliśmy być bogatsi jeszcze o flaszkę którą przeciwnik chciał obdarować najlepszego imperialistę Lohosta, ale Kudłaty zjebał i powiedział że to abstynent...

3 bitwa vs ITALIA Demony – BnG

Od środy kiedy dojechaliśmy do Pragi chłopaki zaczęli mnie męczyć czemu wpisałem 0 z włoskimi demonami, przecież mam na to zajebiście #-o Mam słonko i całą resztę zajebistej magii która tyra te pokraki przynajmniej z 16+ :D Gdyby nie było dużego demona, może bym im nawet uwierzył, ale tak on miał 5 combatowych unitów na moje 2 i miał jeszcze demona który był decydujący, ale jak prawdziwa wystawka oczywiście wyszedłem – mieliśmy małą nadzieję że dostawią mi 15 morgów i je zdejmę, niestety dostawili DoCh i DE, dla teamu lepiej było żeby zdjął DoCh, niestety pech chciał, że scenariusze idealnie ułożyły się pod Włochów i pierwsza wystawka musiała grać BnG, czyli demony mają te 3 cale bliżej i zaczynam bez boków.
Niestety przegrałem bardzo ważny rzut na wybór strony, gdyby nie to miałbym jebitny obelisk za którym moja kadra byłaby totalnie bezpieczna, a tak wylądowałem na open spejsie i trzeba było się bronić w trudniejszych warunkach. Jak to z Włochami, zaczęło się od tradycyjnego wałeczka, rzut na magię, Teo rzuca szósteczkę z tzeentcha na jednych jedynych horrorach jakie miał, kostka ląduje na moim treju ale stoi w miarę prosto, także od tego momentu ustaliliśmy, że przerzucamy wszystko inne prócz maty na której graliśmy :wink: Wystawiłem się tak żeby mieć psy naprzeciwko jego bestii i mieć osłonięte flanki morgami. Włoch naparł wszystkim od 1 tury, z magii rzuca 6 i 2, bez chanelli, no to rzuca bramę z 5 kostek w pieski, mój dispell z 6, no to jego transmutacja z 4 :wink: zdałem lookouta na Manfredzie i się go pytam, czy on czasem nie miał tylko 3 kostek jeszcze :wink: tradycyjny włoski wałeczek poszedł, ale się nie udało :D (kilka razy jeszcze musiałem na koniec fazy magii zarówno mojej jak i jego jeszcze raz mu liczyć kostki, bo zawsze mu wychodziło inaczej niż mi, co zaskakujące zawsze na moją niekorzyść :wink: ). W mojej turze szarżuje psami w 2 unity bestii – z -1 do sypana mam pewność, że będą coś znowu robiły dopiero w 3 turze. Samym Manfredem z klockiem wchodzę na cal przed 5 bestii, tak że mam słonko po wszystkich 9 bestiach tak na 6+ na artyleryjce. Plagusom pod ryj ustawiam pieski i za tym krechę zombie. Po prawej ustawiam morgi na szarżę na 10+ w muchy. W fazie magii rzucam najgorzej jak mogłem bo 6 + 1, odważna decyzja i przerzut 6 na 4. W magii jest 5 do 4, zaczynam oczywiście od słonka którego nie będę miał już tak sytego przez całą bitwę – na casta rzucam 5554, on próbuje dispelować ale wchodzi. Teo bardzo zbladł, bo w zasadzie w 1 turze mogłem wygrać tą bitwę jakbym się pozbył większości tych bestii. Niestety rzucam misfire, mimo to objąłem jego 3 bestie, ale udaje mu się zdać inicjatywę na 2 z 3. Z misfira zabijam se też championa wilków który trzymał te bestie… Jakby Włoch nie spierdolił tego i nie próbował dispelowania słonka na 4, a zdispelowałby wskrzeszanie które weszło za chwilę, to dostałbym maskę w 2 turze bo nie utrzymałbym bestii. To był moment w którym mogłem mu wpierdolić dużo, może nawet maskę. Z krzyków zdejmuję jeszcze 1,5 bestii. Gdyby słonko weszło, weszłoby jeszcze dnd i te 5 bestii prawdopodobnie zniknęłoby, mimo że zdał te 2 testy. W następnej turze muszę już wycofać Manfreda i tak naprawdę nie mam więcej okazji żeby rzucać słonko. Niestety w tej bitwie brakowało mi szczęścia, w 2 turze Teo próbuje tej szarży much na morgi na 10+ i pali, myślę sobie że jest zajebiście bo zaraz muchy dostają 4 morgi i nie ma żadnej kontry. Niestety kontra jest taka, że dostaje gejtłeja z IFy – siła 11, dostaje 8W i oczywiście oblewam test T i dostaje kolejne 3W… Po tym się już tylko broniłem co już ciężko opisać, bo jak to widać było na zdjęciach był straszny pierdolnik na stole :D Dla bitwy tak naprawdę kluczowa był DP który już do 3 tury była naładowany do 10 ataków z 10 siły. Śmieszna sytuacja po tej IFie na gejtłeja, Włochowi zostało 3 kości na moje 7. No to jakieś gówniane spelle żeby doładować różdżkę – 1 czar z 1 kości – 6 – dispeluje z 3, 2 czar z 1 kości – 6 – dispeluje, 3 czar z 1 kości – 6 – wchodzi (zero z metalu w morgi z obniżonym do 6 AS :wink: ) – ilość hitów 6, ilość przebić na 6+ = 3… :D DP ile razy próbował się doładować, tyle razy mu się udało na te 5+. Mimo, że szczęście nie sprzyjało, broniłem się dość efektywnie. Teo mnie próbował zachęcić żebym coś spierdolił, bo team obiecał mu postawić 2 dziwki jak mi wpierdoli maskę :D W swojej magii dowskrzeszam te zranione z gejtłeja morgi i szarżuję 2 morgami na jego 2 muchy (średnia szarża bo był na kontrze DP, ale musiałem czymś zająć flankę) – z magii wchodzi mi wskrzeszanie i wchodzi mi soulblight na te muchy w które wszedłem morgami, niestety wbijam tylko 3w, muchy odpłacają mi się 2 albo 3W i wygrywam tylko o 1 – Teo rzuca na brejka 12, ale przerzuca na 4, szkoda. W swojej szarżuje tymi muchami które miały dostać szarże w moje 3 morgi, coś tam chyba wygrywa nawet, ale w swojej ja boostuje morgi i wskrzeszam, po czym je zapierdalam. On w 4 turze bodajże rzuca mi transmutację z IFki na unit z herosami (miałem 6 kosci na jego 5 i stability…) – ginie bsb, z ifki nic się nei dzieje. W swojej ostatniej ta trójka much która na spółkę rozjebała mi jedne morgi wpada w moje morgi które zajebały jego muchy (to moim zdaniem spory błąd), bo po cc obracam się, boostuje i rozpierdalam.
Ostatecznie straciłem 1 morgi, bsb, 2 i pół unita zombie i śmietnik, jemu zabiłem jedne furie i 2x muchy. Na koniec pamiątkowe foto i jedziemy dalej :D Team był dość rozbity po przegranej i myślę, że tylko dlatego nie wcisnęli Anglii w ziemię w następnej bitwie…
9:11

4 bitwa vs England HE – KotH

Tym razem jako 1 scenariusz był król wzgórza, a w związku z tym, że mam problem żeby rozmontowywać wszelkie deathstary na środku, to miałem ciężko żeby coś zrobić z tymi WL na bannerze w dodatku z sea helmem. Normalnie to takie HE mi pasują, ale tutaj było trochę gorzej, więc miałem jak najmniej przegrać, chujowy paring dostał też Rince, za to reszta wyglądała dzięki temu bardzo dobrze.

Niestety po porażce z Włochami atmosfera nie była najlepsza, a jak to często bywa, jak nie ma atmosfery to i rzuty nie idą.
Mój przeciwnik, Chris Legg, był najsłabszym graczem na którego grałem na tych mistrzostwach, tym bardziej mi szkoda, że nie jebłem mu maski.

Wygrałem rzut na wybór strony, więc Chris dostał stronę z jeziorkiem na środku deploya. Zaczynają elfy, smok leci dość odważnie do przodu, WL podchodzą bez marszu do środka. Bolce coś tam strzelają ale chuja robią. Ja w swojej oczywiście szarżuję na smoka wilkami :D i jadę do przodu po park maszynowy morgami. Z magii mam 3+1 – próbuję rzucać słonko ale poszedł scroll. W swojej Chris desperacko próbuje odstrzelić drugie wilki które już czaiły na smoka który miał wyjść z cc, ale z 4 bolców, 2 fastów i łuków na hard coverze udaje mu się je rozstrzelać. W swojej po lewej morgi dochodzą na 8+ w balistę po czym mam overrun w 22 łuki. Z prawej nie dochodzę na jakieś 9+. Zabijam ze snajperek Princa na smoku i tak naprawdę wiem, że wygrałem tą bitwę bo zdołam pierwszy ustawić kreskę z Baśką na środku która jest niedotykalna dla WL (tylko smok miał magiczne ataki). Przez 2 tury cc morgi rozwalają łuki, tak że zostaje ich 2 i zaganiam je poza plansze zarazem uciekając z kontry w postaci wl i pozostałego smoka. W następnych turach 2 morgi rozjeżdżają 6 SH i kolejne 2 bolce. Z pocisku zabijam jednego fasta. Jedna krecha zombiaków parkuje na środku razem z banshee. Około 4-5 tury WL w nie wpadają, ale nic się nie dzieje bo mam banszetę. Smok początkowo ucieka, ale w końcu decyduje się na szarże w 4 morgi. Ja będę miał przeze 2 tury 2 krzyki i prawdopodobnie 2 słonka. W 5 turze Chris zdispelował ze wszystkiego wskrzeszanie morgów i zostałem z 5 kostkami na jego 0. Zatem rzucam słonko z 4, na 2+ artylerce dochodziło do smoka, niestety na cast 1112. W ostatniej turze będę miał jeszcze jedną okazję go zajebać, niestety na magię rzucam po raz kolejny 6 i 1, decydują się przerzucić 6 – niestety rzucam pałke i z 2 kości tylko wskrzeszam morgi żeby ich nie stracić. Dostaje zdrowy opierdol od Tutajca za to, że przerzuciłem tą 6, a nie jedynkę, jednak patrząc na efekt – wypadła pała – nic by to nie zmieniło. Też bym wskrzesił morgi, a słonko by rozproszył z 6. Dobre 15 minut trwa dyskusja z Marysiem, Dębkiem i Tutajcem, ostatecznie dochodzimy do wniosku że decyzja była dobra, także jestem rozgrzeszony :D
Bardzo żałuje tej bitwy, bo gdyby zszedł ten smok, nie straciłbym połówki morgów i byłaby prawie maska, a tak tylko:
15:5

5 bitwa vs Szwecja DE battleline

Od początku byliśmy bardzo zmotywowani i przy słowach Boba Marleya pojechaliśmy odstrzelić szeryfa. Oczywiście wyszliśmy ze mnie, oni wyszli z HE, także jedyny naprawdę negatywny paring odpadł na starcie. Dostałem do wyboru DE i coś (na pewno nie WoC i TK bo bym to wziął) więc ściągnąłem te 3 pedzie. Kaj miał bardzo fajną rozpę 2 dreadlordów, w tym jeden z cloakiem, dwurakiem i wardem (idealna odpowiedź na morgi), sukę z heavenem, bsb, wicze, 2xfast, 2x9 shadow, warlocki, 4 bolce. Starałem się wystawić jak najdalej od wiczy, bo to unit na który prócz kreski z banszetą nie mam żadnej odpowiedzi, dlatego też na środku stanęły baty i 2xpsy i dzięki temu trochę go oszukałem na wystawieniu i całą resztę wystawiłem jak najdalej od niego. Szwed zaczął i pobiegł wszystkim na maxa do przodu pozostawiając dreadlorda z cloakiem do ochrony 4 bolców przed morgami, z magii zużywam stability dzięki czemu rozpraszam kometę. Całe strzelanie idzie w baty i psy na środku. Ja w swojej idę trochę do przodu morgami, ale dalej trzymam się na bezpieczny dystans od cloaka. Z magii zabijam z pocisku fasta i z obszarowej popychaczki podchodzę pod cloaka unitem z herosami i ustawiam morgi na szarże w bolce. Z krzyków wbijam jednego wounda w cloaka. Szwed w swojej ustawia cloaka na kontrę w jedne morgi – żeby mu uciec z LoSa muszę rzucić 9+ na overruna po bolcu. Pozostałe 2 pegazy do przodu, z magii scroluje kometę, tracę jednego morga ze strzelania. Ja w swojej wykonuje 4 szarże, 2x morgi w bolce, unit z kadrą w bolca i standardowo ostatnie już wilki w bok bsbka na pegazie :D (kolejny który nie dał rady z wilkami :wink: ). W magii staram się postawić nowy unit zombie i udało się tak, żeby odgiąć witche. W cc zabijam 3 bolce, herosi wraz z unitem ustawiają się tak, żeby mieć szarże generała na pedziu na 11+, baśka ustawia się na kontrę w pedzia z cloakiem (nie udało się rzucić tego 9+ na overruna). W swojej Szwed bierze 3 minutowy (realnie 10 minutowy) czas z coachem i ostatecznie decyduje się na all-in. Cloak wpada w morgi, a generał próbuje szarży w kadrę – generał na szczęście nie dochodzi (była to jego 1 i ostatnia szansa bo później wylądowałem za górką). Cloak wpada, w magii dispeluje soulblighta, ale wchodzi kometa dokładnie w miejscu combatu cloaka z morgami. Cloak trafia 3 na 4, przebija 3x i wbija 8W. Zostaje jeden morghast który postanowił pomścić kolegów i tak się odwija, że wbija 2 pozostałe woundy :wink: Tym razem ja biorę 3 minuty z coachem i w zasadzie to jest moment w którym to Shino zagrał za mnie przez te kilka minut i to on zdobywał pkty, ja tylko rzucałem :twisted: Ustawiamy szarżę tego pojedynczego morga w ostatnią balistę, a overrun (którego ja sam nie widziałem :wink: ) w bok shadów z magiczką (na 10+) – była opcja bezpośredniego szarżowania w shadów, ale s&s, a potem ataki shadów mogłyby zabić mojego bohatera :wink: Szarża w bolca jest automatyczna, overrun oczywiście dochodzi :D Z magii zabijam warlocków. Szwed w swojej zaczyna już uciekać wszystkim. Zabijam dużo sukę morghastem i łamię shadów – nie gonię, bo wpadłbym w generała, a tak wrócę i odzyskam połowę pktów za morgi. W ostatnich turach wiele się już nie dzieje, DE uciekają, a ja punktuje na odległość, pocisk w shadów powoduje, że przeżywa 1. Jest jeszcze combat fasta z 2xzombiakami – na przodzie krecha, na boku 30 nowo utworzonych zombiaków, ale Szwed zdał brejka 4. Różnica punktowa to dokładnie 900 pktów, co powoduje że brakuje 1 małego punktu do zrobienia 16. Bardzo dobra bitwa, twardy ale bardzo uczciwy przeciwnik. Teamowo wygrywamy z tego co pamiętam 92:68 i ustrzeliliśmy szeryfa :wink:
15:5

6 bitwa vs Norwegia Lizaki Meeting engejdżment

Wychodzę - dostaję Lizaki i chyba DE. Biorę lizaki, po pierwsze sam chciałem te lizaki (tydzień wcześniej na DMP grałem ze Stasiem, więc musiałem się wyżyć :D ), a po drugie tak było po prostu lepiej :wink: Wygrałem rzut na wystawienie i wybrałem stronę z domkiem, mój przeciwnik pomyślał, że będę się kitrał (po bitwie powiedział) i wystawił się dość agresywnie. Spore było jego zdziwienie, jak zombie stanęły w hordach gotowe do walki :D
Norweg zaczął i poszedł skineczkami trochę do przodu i próbował coś tam strzelać i magować. Ja w swojej tez idę do przodu i dowskrzeszam to co traciłem. Od 2 tury zaczynamy się już bić, w jedne morgi wpadają 3 ripki z boku i z przodu oldblood na CO. 40 zombiaków dostaje szarże skinków z boku. Generalnie coś tam tracę w cc, zabiłem chyba tylko jednego ripka. W swojej szarżuję i zaganiam 2 morgami jedne skineczki i staję 2 cale przed slannem. W magii schodzą kostki i scroll na wskrzeszanie i wchodzi DnD na oldblooda który spada z krzyków. W cc znowu nic nie robię ripkom i dalej stoimy, ale obracam się do nich. W swojej Norweg kontruje 2 morgi szarżą olblooda na dywanie, a slanna zostawia samego za morgami w cc, tak żeby się nie mógł dostawić jak się ewentualnie uwolnię z cc z ripkami. Norweg nie wziął 2 rzeczy pod uwagę, po 1 że ten oldblood może solidnie najebać tym morgom tak że został jeden (tak się stało), a po 2 że mogę się zeslidować po refie bo stykał się jeden i te morgi które wyjdą z cc i tak dostawią się do slanna. W jego turze zabijam ripki morgami i w następnej mojej szarżuję w samotnego slanna. W 1 turze co prawda nie wchodzi KB, ale w 2 już tak (zbijałem mu miasmę żeby mi nie pitnął ze smoke & mirror :wink: ). W 4 turze w zasadzie gra się kończy – slann nie żyje, 2 oldblood po wskrzeszeniu morgów też dostaje KB. Także po jego części 4 tury podajemy sobie łapki. Nie było sensu grać dalej, bo pozostałe 2 unity ripków miałem połapane na baśki :wink: , a on już w zasadzie miał tylko śmietnik. Wielkie było moje zdziwienie, jak Norweg powiedział mi, że do tej bitwy ugrał 77 pktów i był najlepiej punktującym w teamie…
20:0

Chciałbym podziękować raz jeszcze całemu teamowi za wspólną grę – zarówno graczom jak i coachom – było naprawdę świetnie.
Wynik indywidualny był nawet lepszy niż się spodziewałem – 94 punkty w znacznej części jako 1 wystawka bardzo mnie cieszy.

PS. Skoro najlepsze wyniki u Niemców czy Rosjan mieli ich kapitanowie i selekcjonerzy to może za rok ja też powinienem startować na naszego selekcjonera? :wink:

Awatar użytkownika
Crusader
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3109

Post autor: Crusader »

To i ja coś napiszę:

I bitwa vs Holandia

Stanąłem naprzeciw demonów, standardowo głównie nurglowych (teczy: herald, 2xhorki, nurgle: 2x5 much, 5/4/1 bestie, 3xfurie, 22 plagusy z heraldem z regena).
Generalnie czuję się dobrze w takim match up'ie, ale chłopaki wpuścili mnie w to na King of the hill, czyli mniej korzystne progi zdobywania punktów i ciezko mi uniemożliwić im zajęcia środka. Po wystawieniu spodziewałem się, że skończy się na remisowych szachach. Holender zaczął i poszedł do przodu ostro. W tym momencie popełnił pierwszy błąd, gdyż wystawił furie na 17 cali od reapków, które powinny je spokojnie zmielić w turę i mieć overruna w bok zażabowanych much bez żadnej kontry z jego strony. Dzięki temu dwóch chiefów na terkach puszczonych bokiem miałoby czystą drogę, aby dorwać herlada generała z horrorami. Spytałem coacha czy to robić i uznaliśmy, że warto. Niestety szarża nie doszła, więc musiałem również chiefów użyć do ratowania spalonych reapków. Dostały one szarżę 4 much (zadałem 4 rany z banisha z S5) i co ciekawe z moich 29 ataków zadałem muchom jedną ranę :). O tyle było dobrze, że nie zagonił mnie, a był przy mnie więc wykończyłem te muchy z magii i strzelania. Na prawej flance zaszarżowałem oldbloodem 4 bestie aby je zatrzymać i powoli skroić przez 8 faz walki, jak się później okazało zadałem im 3 rany przez te wszystkie fazy :D Niestety musiałem trochę poświęcić skineczków na odgięcia pozostałych much i bestii. Jeden skink chief poleciał jeszcze zagrozić jemu generałowi, ale dostał z IFki tęczowy pocisk i zszedł, a koleś z miscasta zadał sobie 1 ranę i wskrzesił dwa horki :) Generalnie standardowo zdobywałem na wymianach więcej pkt niż on na mnie. Problemem był scenariusz, który mi dużo komplikował. Kluczowe było unieszkodliwienie plagusów starających się zająć środek. Rzuciłem w nie flamesy i po dwóch fazach palenia + strzelania zostało ich 10 + bsb. Koleś wszedł nimi na znacznik, ale popełnił trzy błędy. Po pierwsze z jakiegoś powodu zajął znacznik tylnim, a nie przednim szeregiem. Po drugie wystawił się na dwie szarże reapków z obu boków w ten unit!! Po trzecie miał muchy, którymi mógł zablokować szarżę, ale wolał zabić jeden unit skineczków... . Ja oczywiście wpadłem w to z pełną mocą, wrzuciłem na jedne ripki bironę, a na drugie +d3 ws (kolo dispelował flamesy), żeby szybko to zmielić i zabezpieczyć zwycięstwo. Niestety z 39 ataków i 6 stompów zabiłem żałosne 4 plagusy... Powinienem był to wybić do zera i wygrać jakieś 14-6, ale fortuna chciała inaczej. W małych pkt wyszło 10-10 z moją przewagą. Jeżeli chodzi o zajęcie środka to doszło do ciekawej sytuacji. Kiedy koleś zabierał stracone modele w combacie to zostawiał modele na bokach, a po dokładnym zmierzeniu środka okazało się, że tylko model środkowy w tylnim szeregu mógł go zająć. Koleś po bitwie zatem chciał zmienić miejsce modelu, aby zająć środek. Wywiązała się dyskusja czy może. Moim zdaniem to był jego kolejny błąd, którego po prostu nie przewidział. Tłumaczył się, że "common sense" mówi, że powinien zostawić go na środku. Moim zdaniem "common sense" mówi, że stajesz przednim szeregiem na znaczniku. Niestety z niezrozumiałego dla mnie powodu sedzia turnieju uznał, że może go ustawić na środku po bitwie, mimo że spytany czy można zabierać modele ze środka w combacie powiedział, że tak. Koniec końców przegrywam 7-13. Na szczęście team jest zajebisty i trzepie resztę pkt.

II bitwa vs Nowa Zelandia
Trafiłem na bardzo sympatycznego gracza VC, który miał w rozpie hordy zombie (2x70+50) do tego oczywiście morghi, crypty, manfred, dwie baśki i bsb. Zrobiłem agresywnie van guardy dając sobie furtkę na szybkie szarże. Co mnie ździwiło koleś podszedł trochę do przodu (chyba zależało mu na miejscu do wskrzeszania zombie). W każdym razie po jego pierwszej turze było ich trochę więcej, ale w korzystnych dla mnie zasięgach szarż. Strasznie mnie korciło, żeby zaszarżować w pierwszej turze i zacząć go mielić. Wziąłem na konsultacje obu coachów i jako, że inne matchupy mieliśmy solidne to zachęcili mnie, żebym to zrobił. Zatem do jednych zombiaków doszedłem 7 reapkami od przodu i chiefem od boku i do drugich 5 reapkami od przodu. Pozostała trójka rippków w conga line z championem z przodu odginała crypty i morghasty z szarżą na moją siódemkę rippków. Idealnie było, abym wybił te zombiaki w 3-4 fazy, ale niestey support magii nic nie dał. Przez 4 pierwsze rundy nie wszedł mi żaden czar! W piątej turze po moim rzucie na PowerDice'y mój przeciwnik zakrzyknął "Hey Stan! Finally more than 5 PD!". Niestety zabrakło mi jednego zombiaka więcej do reformy tuż przed moją turą i szarżę od boku w zombiaki z kadrą, które miałbym sporą szansę wyrżnąć w trzech szybkich ruchach. Niestety niekorzystnie za późno się uwolniłem i zostałem skontrowany. Jako, że cała akcja była ryzykowna i nie wyszła to oddałem wszystkie ripki i wycofałem się, aby nie schrzanić niepotrzebnie wyniku innych stołów. Wiedziałem od couchów, że jest dobrze, więc wolałem oddać minorka niż ryzykować. Tak też się stało i uciekaniem przegrałem 7-13

III bitwa vs Włosi
Trafiłem na dosyć standardowe skaveny z wykopką z dwoma ratlingami. Koledzy znowu zrobili mi psikusa i niestety zagrałem na king of the hill. Gość sympatyczny i dobrze nam się grało. Na początku zastosowałem starą sztuczkę na skaveny, czyli udałem wystawienie w jednym rogu, przeniosłem się na drugi, żeby zminimalizować szansę jego pressingu oraz jak to często bywa on wystawił latarki same w przeciwległym rogu. Zatem posłałem na nie dwóch chiefów i poleciałem vanguardem do połowy stołu. Szczęśliwie zacząłem i obaj chiefowie polecieli tuż pod latary i co prawda jeden zginął, ale drugi zabił obie. Resztą armii też zagrałem agresywnie vanguardami i dzięki zaczęciu podleciałem tak, żeby mieć z przodu i boku szarżę na zażabowany dzwon. Włoch trochę mam wrażenie spanikował i zamiast jakoś sprytnie zastawiać się to postanowił zaszarżować moje reapki dochodząc na 9+. Akurat tak się niestety złożyło, że doszedł. To i tak nie było źle dla mnie, bo mogłem spokojnie zabić seera lub bsb z ataków. Włoch o tym wiedział i postanowił wrzucić death frenzy na swój unit (niezdispelowałem z czterech kostek jego trzech). Dzięki temu rzeczywiści zabił mnie zanim nawet zdążyłem zaatakować... Natomiast frenzy zmusiło go do overruna w jezioro pod moją armię. Dzwon oblał dangerousa i wbił sobie 2 woundy. Musiałem wykorzystać sytuację i podszedłem wszystkim pod strzelanie na dzwon. No prawie wszystkim, bo niedaleko był marker wykopki i dzięki poradzie Tutajca jedne skinki ze slannami zatrzymałem daleko z tyłu - jak się później okazało wykopka zescatterowała 10 cali w moją stronę i dzięki temu byłem bezpieczny :). Udało mi się zastrzelić Dzwon oraz trochę stormverminów. Bardzo ważne było to, że w jego turze oblał frenzy na Ld7 tym unitem (w jeziorze nie miał bonusu do Ld za szeregi). Dzięki temu jeszcze bardziej oddalił się od swojej armii i w 2-3 kolejnych turach wykończyłem klocek strzelaniem i magią. To mi już bardzo ułatwiło rozgrywkę. W innych częściach stołu jedne reapki zabiły slavy i potem zginęły na fellbladzie, ale zabierając go ze sobą. Dzięki temu bezpiecznie wszedłem skinkami z oldbloodem na znacznik, który już utrzymałem do końca. Ze stormfiendami coś tam się smyrałem, ale musiałem oddać trochę skinków, chiefa itp. Koniec końców wygrałem zadowolony 16-4 i dopiero później dowiedziałem się, że na innych stołach poszło tym razem gorzej.

IV bitwa vs Anglia
Trafiłem znowu na skaveny, ale tym razem bez dzwonu, z doomwheelem, 3 stormfiendami z mortarami i standard. Jak się okazało w praktyce miałem z tym wyraźnie trudniej niż myślałem. Co prawda zastosowałem tak samo starą sztuczkę na skaveny jak w porzedniej bitwie. Zmyliłem go i wystawiłem się po przekątnej w szerokich liniach, gdyż koleś miał mnóstwo argumentów na szybkie ściąganie lookoutów. Dzięki temu przez całą bitwę mortary praktycznie nia miały żadnego dobrego celu. Zastosowałem tę samą sztuczkę z chiefami, co w bitwie z Włochem, ale tym razem oba strzały z latarek ściągnęły obu tuż przed szarżą :( . Chciałem przeciwnika zajechać tak samo jak wcześniej Włocha, ale Anglik ustawił na flance obok doomwheel'a który zablokował mi całkowicie taką możliwość (nie przewidziałem tego dobrze, gdyż ostatni raz grałem przeciwko temu modelowi z parę dobrych lat temu i w Polsce ciężko to wyćwiczyć ;/ ). Nie mogłem ani dobrze się zbliżyć do niego ani go szarżować, bo zasady ma wręcz idealne do roli blokowania rippków. Wyglądało na to, że będziemy się remisowo smyrać. Na moje nieszczęście kolesiowi szła magia rewelacyjnie. Miał super zestaw czarów na mnie i musiałem ciągle trzymać kości na plagę, 13stkę przez co wpuścił mi ciekawe combo, które mocno mi zaszkodziło. Mianowicie przyzwał 3 vargheisty i dodał zakaz latania, dzięki czemu nie miałem jak uciec jednymi reapkami i straciłem je w walce. Co prawda później te varghi zastrzeliłem, zaczarowałem i wyszedłem na tym koniec końców 50pkt w tył, ale musiałem też poświęcić na to całą turę. Przez brak latania moje kolejne reapki też mogły mało uciec od slavów, ale tutaj nie bałem się aż tak bardzo, bo szarżę miał na 10 i miałem je zażabowane, czyli powinien je ustać i miałem na nie kontrę. Jego szarża doszła i okazało się, że akurat był tam assasin z wiping bladem... Ta lokalizacja wydawało mi się mało prawdopodobna dla niego. W kolejnych rundach na ETC okazało się, że ten anglik wałował na zapisywaniu gdzie jest assasin, ale ja niestety nie sprawdziłem tego dobrze. W każdym razie straciłem przez to kolejny ważny unit reapków.Jako, że nie wypił potiona siły to postanowiłem skontrować te slavy reapkami i oldbloodem. Niestety oldblood spalił tę szarżę na 7 lub 8 :/ Reapki dostały bironę ze slanna z IFki, przy której slann wysadził sobie mózg i ważne skinki do lookoutów. Mimo birony i 10 ataków w assasina z rerollami ten postanawia to przetrwać i choć w końcu zginął to jeszcze zabija mi duży unit rippków :( Do końca gry już tylko się broniłem i oddawałem pkt bez specjalnych możliwości ich zdobywania. Przez jego sukcesy w magii drugi slann musiał jeszcze dostać 2 strzały z latarek, ale na szczęście je przeżył. Bitwa skończyła się 5-15 i najgorszą porażką na tym turnieju. Jednak moja armia z tak złożonymi skavami ma dosyć niebezpiecznie. Tym bardziej, że w ogóle nie byłem z taką wersją ograny.

V bitwa vs Szwed
Sympatyczny koleś grał standardowymi orkasami. Graliśmy meeting engagement i niestety ja się musiałem pierwszy wystawiać. Bitwa raczej bez specjalnej historii. Zbunkrował się w rogu i miał kolejno warstwy maszyny, fanatycy, savage'e z kadrą i trolle. Nie miałem jak się przebić przez trolle więc punktowałem co mogłem, a w zamian dostawałem od niego stopy i strzały z maszyn. Skończyło się 10-10

VI bitwa vs Norweg
I znowu skaveny, ale blood&glory :) Tym razem z dzwonem, strombannerem, abomką i duże unity gutterów. Liczyliśmy wciąż na jakiś fartowny układ w bitwach na innych stołach i musieliśmy pocisnąć, aby mieć jakiekolwiek szanse na zwycięstwo. Zatem znów zastosowałem starą taktykę na skaveny, ale nie mogłem pójść na pałę z vanguarda chiefami, bo stała nieopodal abomka. Żeby koleś nieprzegrał z automatu scenariusza musiał bsb'ka ustawić w innymi unicie. Ja zagrałem agresywnie vanguardami i udało mi się zacząć. Poleciałem reapkami pod pysk slavów. W jednych siedział bsb, a tylko do drugich mógł uciec. Chiefowie polecieli na latarę. W magii i strzelaniu zadałem abomie 4 rany (kolo użył scrolla na niszczarkę w stormbanner). Wyglądało wszystko wyśmienicie. Było jedno ryzyko, że się nie uda, czyli popchnięcie dzwonu, ale to nie byłaby tragedia, bo jakby wpadł w reapki to jeszcze mogłem mu zabić generała od razu. Popchnięcie się mu udało, zabił assasinem i impactami rippki zanim one oddały i zoverrunował na akurat 9 cali, czyli tyle ile potrzbował do drugich ... Na lewej flance jeden chief ginie od latary. W mojej kolejnej odpala stormbanner i drugi chief nie dochodzi (na 9 więc miał prawo), a w następnej turze zginie od latary. Wrzucam na reapki ws10I10 żeby zajebać seera i mieć z górki, ale wbijam mu dwie rany tylko niestety, które później leczy skalmem. Zatem mój plan spalił na panewce i wizja szybkiego sporego zwycięstwa rozwiała się. Na szczęście straty rippków dzieją się zawsze i są wkalkulowane w bitwę, więc dalej kminię jak by tutaj zarąbać seera. Abomę zastrzeliwuję na bliskim zasięgu skineczkami i wstają z niej 3swarmy, które zabiją 2 unity skiniów, ale wymiana i tak korzystna. Norweg napiera na mnie dzwonem i agresywnie wychodzi gutterami. Nie pozostaję mu dłużny i trzecimi reapkami wpadam w dzwon, a gutterów zapluwam. Jednym slannem podchodzę samotnie (jego unit został przetrzebiony ostro) w zasięg 12 cali do reapków, aby mieć i bironę i speed of light. Dzięki temu jeden czar wszedł (nie pamietam który) i udaje się zabić seera na dzwonie. Slann został otoczony i musiał przeżyć jeden strzał z latary, co mu się udało. W mojej turze rzucam na niego ruch 20 cali z HighMagic i już wymyka się bezpiecznie na drugą flankę spod presji klocków do unitu skineczków. Mimo, że zabiłem seera to punktowo mało zabiłem w tej bitwie, ale za złamanie go dostaję dodatkowe 3 pkt i wygrywam 11-9.

Wynik mój indywidualnie najgorszy w historii, ale jakoś nie czuję tego, aby był specjalnie tragiczny. Najgorzej poszło 5-15, więc bez skrajnych odchyłów, które czułbym jako stopowanie drużyny. Okazało się, że moja rozpa mimo, że dobrze sobie radzi w polskim meta turniejowym to słabo wypadała w tym roku na arenie międzynarodowej i ludzie sporo mieli odpowiedzi na moje ripery. Ważne na pewno było też to, że nie trafiłem ani razu na przeciwnika "warzywo", którego niszczę z definicji tylko raczej remisowe dostawki. Tak jakoś wyjątkowo wyszło w tym roku. Grunt, że team był zajebisty i robił swoje, dzięki czemu zapewniliśmy sobie drugie miejsce. W każdym razie super wyjazd i dobre drugie miejsce oraz po raz czwarty tarcza dla Polski!!

ODPOWIEDZ