Arena of Death 22 Mousillon

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Tullaris
Masakrator
Posty: 2180
Lokalizacja: Solec nad Wisłą

Re: Arena of Death 22 Mousillon

Post autor: Tullaris »

Dirzit siedział w karczmie wraz ze swymi towarzyszami w portowej dzielnicy przeklętego miasta, jedynej jego części gdzie karczmy były w miarę normalne, choć pełno było tutaj różnego rodzaju szumowin. Rozmyślał nad kolejnym pojedynkiem, który oglądał wczoraj na arenie (bowiem Paladyn zwycięzca poprzedniego turnieju mógł okazać się również groźnym przeciwnikiem) podczas gdy Elien starał się wyciągnąć od Seliasa jak najwięcej informacji na temat Naggaroth i miasta Mrocznej Grani.
Nagle łowca Druchii usłyszał znajomy głos, którego nie słyszał bardzo dawno, dochodził on z przed karczmy. Mroczny Elf dał dyskretnie swym towarzyszom znak aby szykowali się do walki.
-Znajdę tego paskudnego elfa, który mnie upokorzył-
-Ale szefie jak chcesz go pokonać, on się porusza cholernie szybko-
-Głupi jesteś, teraz ja też mam buty szybkości-
He he, pomyślał Dirzit, był to głos Jona Blacka Czarne Szable, sławnego dawnie pirata, a ponoć najlepszego szermierza na Morzu Szponów i nie tylko, Dirzit miał kilkakrotnie przyjemność zweryfikować te plotki, a ostatnim razem polując na piratów doprowadził do zatopienia jego okrętu. No cóż zdążył się już roznieść wieść, o tym, że w Arenie walczy srebrnowłsy elf, z dwoma Sejmitarami. Piraci weszli do środka, widać było, że kompani dawnego kapitana są po sporej dawce rumu. Dirzit uśmiechnął się i skrzyżował spojrzenia z byłym kapitanem, a ułamek sekundy później rzucił w jego stronę taboretem. Ten zareagował natychmiast tnąc lecący obiekt na kawałki swymi ostrzami, a jego dwaj pomagierzy stojący obok chwycili za pistolety, niestety latające fragmenty stołka przeszkadzały im wycelować. Im tak ale nie elfom, Elien napięła swój łuk i wypuściła strzałę prosto w gardło pierwszego przeciwnika, Selian wystrzelił ze swej kuszy samo powtarzalnej uśmiercając drugiego pirata. Dirzit już był przy Jonie, zasypując go gradem uderzeń uniemożliwił mu sięgnięcie po pistolety -Witaj piraciku, szukałeś mnie to jestem znów spuszę ci baty- uśmiechnął się, a Jon odpowiedział mu wściekłością - Zobaczymy kto komu je spuści-
Selian i Elien zaatakowali dwóch pozostałych piratów którzy stali z tyłu i nie bardzo wiedzieli co się dzieje, ten z którym walczył Selian był całkowicie zaskoczony i Cień skutecznie wybił go z równowagi, Pirat odskoczył uniknąć śmierci, ale spostrzegł, że nie ma z kim walczyć, Selian bowiem był już przy drugim przeciwniku, z którym walczyła Elien, gdy dwa elfy zasypały go gradem ciosów pirat nie zdążył z ich parowaniem i padł martwy, pierwszy próbował go pomścić, lecz spotkał go to samo, gdyż mało kto jest w stanie pokonać dwoje elfich szermierzy na raz.
Czarne szable zobaczył, że został sam tocząc dalej walkę z podstępnym Mrocznym Elfem, wiedział jednak, że nie ma szans przeciwko całej trójce, więc rzekł - A więc to tak, trzech na jednego taki jesteś mocny Dirzicie- Mroczny Elf uśmiechnął się - I mów to ten który przyszedł mnie załatwić z czterema pomagierami , ha. Ale niech będzie Elien Selian, jeśli ten cymbał mnie zabije puśćcie go wolno-
Jon nie miał najmniejszych złudzeń, że obietnica nie zostanie dotrzymana, ale zawsze łatwiej walczyć z jednym przeciwnikiem niż z trzema. Więc skoczyli ku sobie, obaj mieli buty szybkości, obaj po dwa ostrza, szabla przeciwko sejmitarowi. Dirziz zaatakował błyskawicznie kreśląc zakrzywionymi kilngami skomplikowane wzory ciosów. Jon Czarne Szable nie od parady słynął jednak ze swoich umiejętności, sparował on umiejętnie ciecia Dirzita, odskoczył i wyprowadził serię swoich ciosów, zmieniając ich szybkość i kąty padania. Dirzit postawił skuteczną obronę, jednak nie dostatecznie, gdyż jedno z ostrzy zraniło go w lewe ramie. Odskoczył, aby sprawdzić czy może dalej walczyć, wszystko było w porządku lecz został zepchnięty do defensywy, a Jon z szyderczym uśmiechem na ustach czuł już zwycięstwo. Dirzit nie zasłużył by na miano fechmistrza, gdyby dał się tak łatwo pokonać, skupił się całkowicie na walce, parując i kontrując wszystkie cios czarnych szabli. Do pojedynku powróciła równowaga, a wymiana morderczych ciosów trwała. -Dobry w ataku, dobry w obronie, ale czy dobry w obu na raz- Pomyślał Dirzit i wyprowadził swoje morderczą kombinacje zakładająca jednoczesne odepchnięcie wrogich ostrzy i zadanie swoich cięć. Jon zauważył co się święci, lecz za późno i ostrze Sejmitara rozszarpało mu bark. Było po jeden i wydawał się, że Dirzit zyskuje przewagę. Mroczny Elf kontynuował natarcie i nie pozwolił przeciwnikowi przejąć inicjatywy, zauważył jeden błąd u niego- Może i masz buty szybkości, ale nie umiesz z nich odpowiednio korzystać. Łowca zamarkował morderczą kombinacje ciosów na prawą stronę przeciwnika, lecz nagle korzystając z butów szybkości przestawił się na lewą, Jon mim rany w lewym barku zmienił odpowiednio szybko swoje ustawienie, lecz o to właśnie Dirzitowi chodziło, gdyż jego lewy Sejmitar całkowicie zmienił kont uderzenia i lewa szabla starał się tylko z prawym ostrzem elfa, Jon spostrzegł co się stało, lecz było już za późno, był źle ustawiony i lewy sejmitaj przebił żebra i płuco dochodząc do serca, ostatnim widokiem jaki zobaczył był szyderczy uśmiech elfa. Ciało byłego Kapitana Jona Blacka Czarne Szable osunęło się na podłogę karczmy. Dirzit stal uśmiechnięty i rzekł -dobra rozgrzewka przed następną walką, po tym pojedynku zobaczymy, kto będzie moim następnym przeciwnikiem
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."

Awatar użytkownika
GarG
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3946
Lokalizacja: Przy 7 szkielecie skręć w prawo

Post autor: GarG »

Kubon no kurde rób tą arene!
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ? :)
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Kuna nie popędzać Keepera Areny!

To nie jest takie łatwe jak się wydaje i ciut czasochłonne.
Ja ostatnio nie mam czasu nawet na napisaniem interakcji mojego Sir Gwidona mimo że wciąż żyje.
Kubon jak będzie miał czas to napisze dalej. Ja też miałem dłuższe zwiechy przy niektórych arenach. NA studiach mogłem np kiedys 7 walk rozegrać w jednym dniu ale teraz to marzenie sciętej głowy.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
kubon
Falubaz
Posty: 1048

Post autor: kubon »

.Thetrob (Czarny Ork) vs Inferius, Exalted Champion of Chaos

Thetrob zaspokajał swoje orcze rządze mordując kogo popadnie i ogólnie bawiąc się w najlepsze. Zabojając co napatoczyło mu się pod topór, nie ważne, kot, świnia czy jakis wieśniak.
Takie samo zajęcie miał Inferius. Zabijał dla boga Krwi ale w bardziej wysublimowany sposób od orka, Jeśli można w ten sposób okeślic podpalanie wieśniackich chałóp i zabijanie każdego kto wybiegnie na zewnątrz. W poszukiwaniu kolejnej wioski napotkał przeciwnika z którym miał walczyc już niedługo. Oboje spojżeli na siebie jednak ich barbażyńska natura nie pozwoliła im pochamować swojego zachowania i za chwile już pędzili na siebie aby zabic jeden drugiego. Oboje pędzili aby wbić swoje wielkie topory w cielsko drugiego. Pierwszy zaatakował Inferius wymachną swoim wielkim toporem i przebojając się przez obronę czarnego orka, wbił ciężki topór
w cielsko zielonoskórego. Nie dość że normalny ból przeszył rękę przeicwnika to poczół on dodatkowo przenikający niezemski ból w całym ciele. Thetrob wyrwał topór czempiona chaosu ze swojego cielska i machną bronią raz i driga prełamując wszelkie próby blokady ciosów. Jego uderzenie wbiło się w bok wojownika przełamujac pancerz i docierajac do mięśni rozcinając je.Inferius Wydał z siebie dziwiek który nia przypominał ani ludzkiego krzyku ani demonicznych wrzasków. Z szałem w oczach chciał oddać zielonemu stworowi który dopiero co dotkliwie go zranił. W napadzie nadludzkiej siły wyskoczył w górę i z jeszcze większym mimpetem niż normalnie udeżył przeciwnika dwuręcznym toporem. Ork chciał zablokować to uderzenie lecz było zbyt potężne i osuneło się z jego broni tworząc krwarą rysę na orczej twarzy i ze zgrzytem zeslizgując się po zbroi. Thetrob wydał z siebie wrzask i nacierając z szaleńczą zajadłością, jednak rycerz chaosu był lepiej wyszkolony i parował każdy cios przeciwnika, choc sam też nie mógł dosięgnąć cielska przeciwnika. Fartem nowicjusza orkowi jakoś udawało się trafić czempiona lecz ciosy były na tyle nie udolne pod wlględem technicznym że nie stwarzały realnego zagrozenia dla Inferius'a. On sam nie chciał jednak dłuzej przedłużać walki. Złapał mocniej topór i wyprowadził precyzyjny cios w pachę orczego barbarzyncy. Ostrze przebiło się przez twardą zbroję i dosięgneło zielonego cielska i znów obok zwykłego bólu pojawił się dodatkowy, demoniczny ból. Org przyklękna na jedno kolano próbujac złapać oddech. Mimo tego, że Thetrob już ledwo zipiał chciał za wszelką cenę dobić wyznawcę chaosu. Niestety prze zmeczenie i dał rady wyprowadzić żadnego sensownego ataku. Inferius śmiejąc się podszedł do człgajacego się już na czworaka Czarnego orga
i ze smiechem na ustach wbił swój potężny topór w plecy zielonoskórego. Tym samym dobijając go. Przerzucił swoją bron na bark i odszedł głośno się smiejąc.
- Nieźle to wymyśliłeś czarodzieju. - rzekł Rycerz odziany w czarną bretonską zbroje do organizatora turnieju.
-Tak. Wiedziałem że te dwie bestie napotkają się i zaczną się zabijać. - Rzekł mag z usmiechem. - A co teraz ? Zostali sami najlepsi. A kto ma walczyć z kim ? Te dwie puszli jednej bitwie a ten elfiak i ćpun w następnej ?
-Nie, zróbmy coś ciekawszego. Zawsze dziwił mnie widok małeko skocznego elfa potrafiacego zabić opancerzonego przeciwnika. Więc rozlosuj pary tak by spoktały się kontrasty... - Po tych słowach Czarny Rycerz wstał i podszedł do okna skad było widać śwerze truchło zielonoskórego.- A więc jesteśmy umówieni ?
-Taa...

-Dobrze, więc do następnego.
- rzekł rycerz wychodząc z pokoju.
Twój kraj, twoje rządy... Pomyślał czarodziej kreśląc na kawałku pergaminu pary do walk...

1. Dirzit Derd’Under, (Master DE) vs Inferius, Exalted Champion of Chaos
2. Zielony Jony vs Sir Gwidon de Fannaes rycerz Gralla (bretonia Paladin)
‎... And then God said 'Let metal bands have the most insanely awesome, twisted, kickass music videos known to man'.

And Satan said 'That's what I was thinking'.

Awatar użytkownika
Tullaris
Masakrator
Posty: 2180
Lokalizacja: Solec nad Wisłą

Post autor: Tullaris »

Dirzit usłyszawszy o wynikach losowania rozczarował się lekko, że jest mu dane zmierzyć się z niebezpiecznym uzbrojonym w katany człowiekiem. Niemniej jednak walka z Czempionem Chaosu też będzie nie lada wyzwaniem, zwłaszcza po jego ostatniej walce. Szybkość przeciwko sile, zwinność przeciwko pancerzowi. Będzie ciężko, ale Mroczny Elf - Łowca wiedział, że musi dać redę nie ma innej opcji. Później tylko Paladyn albo tajemniczy szermierz i złoto na najemników będzie jego, a wraz z nim tytuł Lorda domu z którego wypędzono go tak dawno temu.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."

Awatar użytkownika
GarG
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3946
Lokalizacja: Przy 7 szkielecie skręć w prawo

Post autor: GarG »

Jony uśmiechnął się do swoich myśli widząc tablice ogłoszeń. Zwinął zwinnie lololo i odpalił z uśmiechem na ustach. Potem ruszył szwarnym krokiem do karczmy relaksować się dalej.
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ? :)
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...

Awatar użytkownika
kubon
Falubaz
Posty: 1048

Post autor: kubon »

Dirzit Derd’Under, (Master DE) vs Inferius, Exalted Champion of Chaos

Dirzit uderzył pięścią w stolik na którym stał flakonik z mikstórką leczącą rany. Ta zachwiała się i przewróciła się na bok. Za oknem błyskawice rozdzierały niebo a deszcz oblewał budynek Areny. Elf był zdenerwowany wynikiem swojej poprzedniej walki. Popełnił zbyt wiele błędów i poraz drugi musiał zażyc wywar leczniczy. Rozpamietywał każdy błąd jaki zrobił i był przez to coraz bardziej wściekły. Podniósł falkonik i schował go za pazuchę. Podszedł do okna i spojżał w chmury. Było już ciemno. Wojownik wiezdiał że jeśli popełni błąd w walce z tym przeciwnikiem może już nie mieć szansy na kolejny. Lecz Elf nie miał zwyczaju wycofywac się w pół drogi i pewnym krokiem ruszył na pole walki.
Inferius naom,iast siedział spokojnie w swojej komnacie i rozmyślał co może się stac kiedy zabrzmi gong. Czy wygra stal i siła czy zwinnosć i szybkość. Widział przed oczyma topór chaosu, który przecina małego elfa w pół. Widział też siebie z wbitymi sejmintarami w oczodoły. Cóz w każdym razie poleje się krew. Podnosząc topór wyszedł ze swojej komnaty kierujac się w stronę pola walki.
Widownia zajęła trybuny w całości kryjąc się przed deszczem lub z ciekawosci widowiska. Stały przed sobą 2 całkiem różne osobowości oraz dwie różne stosowanie przez nich techniki walki. Po jednej stronie elf odzieny jedynie w lekką zbroję dzirzący dwie zgrabnie wykonane bronie. Po drugiej stronie stał za to okuty w zelazo wojownik chaosu który dzierżył w dłoniach przeklety topór oburęczny. Zabrzmiał gong i Dirzit natychmiast zarzarzował na przekletego wojownika który nie wiedział do konca co się dzieje, kiedy zwinny przeciwnik przeskakiwał z nogi na nogę biegnac to z prawej to z lewej strony Atakował w ten sam sposób. Raz z lewej raz z prawej strony. Nie czynił w prawdzie wielkich szkód ale jego ostrze przedzierało się niędzy płytami zbroi lekko ale jednak raniąc ciało Inferius'a. Ten po chwili dezorientacji próbował trafic elfa jednak ten wydawał się być cieniem którego nie sposób trafic i kiedy wojownik chaosu wyprowadzał uderzenie Dirzit odskakiwał z tamtąd. Kiedy po drugim ciosie przeciwnika zwinny zabójca znalazł się w dogodnej pozycji do zadania ciosu wyskoczył i zaatakował. Lewa ręka chciał zmylić przeciwnika co mu się udało. Cios lewej dłoni sostał odparowany jednak drugie ostrze już zmierzało w strone szyi okutego w stal wojownika. Mimo gróbej stali ostrze doszło do ciała robiac nie małe szkody. Wojownika spok sztandaru Khorna zdenerwowało to zardzo i w furii wyprowadził potężny cios i mimo szybkiej reakcji Dirzia'a ostrze go dosiegnęło. Poczuł wtedy straszliwy ból którego jeszcze w życiu nie odczuwał. Wylądował stopami na piachu i przymając się chwile za ranę, zignorował ból. Wyskoczył i udeżył mocno w głowę Inferius'a. Było to raczej uderzenie mocne aniżeli precyzyjne, gdyż nie zadał co ostrzem lecz obuchem broni. Potężne uderzenie zadzwoniło w hełm Chaosisty co tego przez chwile ogłuszyło. Na tak długą chwile aby elf mógł spokojnie przygotować się do uniku. Żadne że wyprowadzonych cięć nie dosiegnęło zamaskowanego zabójcy. Jednak z niewiadomych przyczyn on sam też nie mógł nic zdziałać mimo usilnych prób ostrza ześlizgiwały się po czarnej zbroi nie robiąc krzywdy temu który był w środku. Khornista miał jednak więcej szczęścia i zranił poraz kolejny jedynie czubkiem topora zrobił kolejną krwawą szrame na brzuchu Dirzia'a. Rana natychmiast zaczęła okropnie ropieć co powodowało nieziemski ból u rannego elfa. Siegną po ostateczną deske ratunku i zażył lek,który zawczasu przygotował. Poczuł się lepiej a i bó ustąpił. Mógł teraz kontynuować walkę. Jednak kolejne szybkie ciosy spęzły na niczym powodując jedynie kolejne rysy na napiersniku chaosu. W zamian usłyszał jedynie gruby i niski śmiech, kiedy uniusł głowę ku górze i spostrzegł lecący w jego strone topór. Nie zdążył zrobic uniku a przerazajaca siła Inferius'a wyrzuciła elfa w powietrze. Kiedy ten udeżył o piasek nie mógł się otrząsnąć. Kątem oka spostrzegł nadchodzący ku niemu metalowy bunkier z potworem w srodku. Dirzit pomyślał, że albo teraz albo nigdy. Był jednak zbyd ranny by móc wyprowadzic jakieś sensowne ciosy. Kiedy był już zbyt słaby by unikać ciosów gapiąc się tępo na rany w swoim ciele,pomyslał że to koniec i najwyraźniej niebył gotów na takie wyzwanie jakim była Arena Śmierci. Po tej refleksji Wielki topór pędząc wprost w bok zamaskowanego zabójcy
przecią go na pół wzgłuż linii płuc. Nogi ugieły się od razu i upadły jednocześnie z korpusem na piech który bardzo szybko zaczerwienił się od krwi.
Inferius Roześmiał się na ten widok po czy uniósł zakrwawiony topór w górę i wydał z siebie ryk radosci. Pławil się w oklaskach i wiwatach publicznosci jeszcze długi czas zanim powrócił z powrotem do swej komnaty.
‎... And then God said 'Let metal bands have the most insanely awesome, twisted, kickass music videos known to man'.

And Satan said 'That's what I was thinking'.

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

Inferius opuścił topór i dysząc z nienawiści spojrzał na ciało swego przeciwnika. Elf okazał się szybkim i doświadczonym wojownikiem. Takich dokładnie Czempion Chaosu szukał. Lord Khorne ceni tych, którzy przelewają krew w jego imieniu. Jeśli zaś należała ona do potężnego, tym lepiej.
Wybraniec pochylił się nad ciałem Drizzta i chwycił opancerzoną dłonią jego głowę. Po chwili wyrwał trupowi czaszkę i śmiejąc się opętańczo, nabił ją na swój naramiennik.
-CZASZKA DO TRONU CZASZEK-ryknął i wzniósł topór do góry.


W oddali zagrzmiało....

Awatar użytkownika
GarG
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3946
Lokalizacja: Przy 7 szkielecie skręć w prawo

Post autor: GarG »

Jony śmiał się do rozpuchu paląc i obserwując walkę. Ludzie na widowni dziwnie się na niego patrzyli jednak on nie zwracał na nich uwagi. Gdy padł ostateczny cios, Jony już nie mógł wytrzymać i prawie się przewrócił ocierając łzy. Gdy wielki Wojownik chaosu podniósł topór w geście zwycięstwa ten Pomachał mu i zaczął się dalej śmiać do utraty tchu.
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ? :)
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...

Awatar użytkownika
kubon
Falubaz
Posty: 1048

Post autor: kubon »

Zielony Jony vs Sir Gwidon de Fannaes rycerz Gralla (bretonia Paladin)

Johny przechadzął się po korytarzach wokoło areny. Humor miał dobry jednak wizja walki z kolejnym rycerzem nie poprawiała mu go wcale. Ostatnio wygrał jedynie poprzez odpowiedni strzał, który przaktycznie zmasakrował pancerz przeciwnika. Gdyby nie to rycerz prawdopodobnie by go zmasakrował. Człowiek zapalił skręta, którego przed chwilą przygotował. Palenie go odprężało, poza tym – lubił poprawic sobie humor przed walką.
Wesoło popalając papierosa pomszerował ku miejscu bitwy.
Sir Gwidon obserwował poprzednią walkę Swojego następnego przeciwnika. Wspominał ją teraz w trakcie którkiem modlitwy. Wiedział że jeśli zostanie mocno trafiony tymi kulami to walka może skonczyć się zanim na dobre się zacznie. Dlatego prosił Panią aby ochraniała jego ciało czymś więcej niż tylko gróbą i zimną stalą...
Po chwili obaj stali naprzeciwko siebie. Johny uśmiechną się du rycerza trzymając w dłoniach dwa pistolety. Po drugiej stronie stał Rycerz Pani Jeziora okuty w stal i dzierżący tarcze i miecz. Zmieczyli się wzrokiem i zajeli pozycje. Gong dał sygna do rozpoczęcia walki, Gwidon od razu rozpoczą szarżę. Jego przeciwnik spokojnie wycelował i wypalił ze swych pistoletów. Dwie kule wyleciały jednocześnie z luf. Jedna świsnęła pod ramieniem zbrojnego, druga zaś trafiła go w pierś. Przebiła rancerz i dosiegnęła jego ciała lecz dzięki ręce Bogini kula nie spowodowała tak dotkliwych obrażeń. Johny szybko schował pistolety i wyciągna swoje katany. Kiedy rycerz z impetem wpadł w człowieka, ten dwukrotnie zdołał uchylić się przed ciosami jednak trzecie ciecie dosiegnęło Jonego rozdzierając jego koszule i raniąc mocno bok. Sir Gwidon był już spokojny o wynik walki ponieważ dzięki modłom został ochroniony przed zagrażajacymi mu kulami. Jednak teraz musiał skupić się na walce a nie na podziękowaniach. Przez to nie spotrzegł nadlatujących ostrzy. Pierwsze nie trafiło rycerza, kolejne z trudem zostało sparowane. Jony jednak chciał zaatakować poraz trzeci i wbił obie katany w przerwę między naramiennikami a napierśnikiem. Mimo magicznej osłonie która wspomagała rycerza zimny metał wbił się głęboko pod skórę Sir Gwidon'a. Ten był tym bardzo zaskoczony ponieważ nie sądził że ten ćpun potrafi tak dobrze władać bronią. Sam rycerz wyprowadzajac swoją kontre nie zadał poważniejszych szkód poza lekkim zadrapaniem na twarzy Jonego. Przerażenie staneło w oczach Sir Gwidon'a gdyż był już mocno ranny a przeciwnik właśnie wyprowadzał kontrę. Jednak tym razem nie poszczęściło mu się i katany ze zgrzytem zeslizgnęły się po napierśniku zostawiając w nim tylko nieduże ślady. Rycerz nie mógł na początku dośęgnąć przeciwnika swym ostrzem lecz kiedy za trzecim razem uderzył Jonego od dołu, nastąpił nieszczęśliwy zbieg okolicznosci. Jony próbował odskoczyć jednak nie zdążył a miecz tracąc impet uderzenia trafił go płaską stroną prosto w krocze. Kiedy Zielony Jony wylądował zamiast zaatakować, zgioł się i trzymał za swoje genitalji które zostały niesłusznie obite. Te sytuację wykorzystał Sir Gwidon który wyprowadził potężne uderzenie w plecy przeciwnika łamiąc mu przęgosłup.
Uczeni starca o imieniu Xsi upadając wypuścił z rąk swoje ostrza. Stracił błysk w oku u upadł na ziemie bez ducha. Rycerz pochylił się nad ciałem na następnie ukłonił się publicznosci i zachwicał się wiwatami ludzi. Następnie w ciszy odszedł z Areny by przygotowywać się do walki finałowej...
‎... And then God said 'Let metal bands have the most insanely awesome, twisted, kickass music videos known to man'.

And Satan said 'That's what I was thinking'.

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Rycerz zszedł z areny zamyślony. PAni jeszcze raz okazała mu swoje błogosławieństwo. Minęło kilka walk i oto dotarł do finału. Jego przeciwnikiem miał być plugawy wyznawca chaosu , wyznawca pana czaszek. Ze sługami mrocznych bóstw miał do czynienia jeszcze gdy był młodym błędnym rycerzem. Wtedy o mało nie zginął. Teraz sam był jednym z rycerzy Grala i nie była mu straszna walka z takim przeciwnikiem . Już nie. Śledztwo też wypadło pomyślnie. Gwidon dowiedział się że Czarny Rycerz planuje odbudowę księstwa na własną modłę. Prawdopodobnie samozwańczy hrabia w czarnej zbroi był wampirem w czarnej zbroi ale nie mógł tego z całą pewnością potwierdzić. Mroczny włądca organizował już armię i zabezpieczał swe ziemie co mogło stanowić zagrożenie w niedalekiej przyszłości. Poruszona tym, czarodziejka która mu towarzyszyła wyjechałą czem prędzej na dwór z nowinami a on, Gwidon został by zwyciężyć lub polec podczas ostatnich walk na arenie. Już niedługo miało się rozstrzygnąć czy wyjdzie zwycięski z areny , czy go wyniosą.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

Inferius zarechotał paskudnie i spojrzał na Bretończyka, który triumfalnie opuścił Arenę.
Zbliżał się finał.
Czempion Chaosu wstał i ruszył się przygotować.
Czas oddać hołd Panu Czaszek!

PS. No cóż, spotykamy się znowu Murm :wink: Mam nadzieję, iż uda mi się pomścić mojego biednego Terlarkara.

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Nie uda, mam wiarę w Panią i ona mnie ochroni.... ;)
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

Kiedy finał? :)

Awatar użytkownika
kubon
Falubaz
Posty: 1048

Post autor: kubon »

Sir Gwidon de Fannaes rycerz Gralla (bretonia Paladin) vs Inferius, Exalted Champion of Chaos

W Mousilion panowała aura mglistego poranka. Wszystko przygotowywano na wielki finał.
Na uschłych trawach i lichych roślinach widać było krople rosy które pozostały z porannej mgły. W budynku trwały prace aby przygotowac pole bitwy do najlepszego porządku. Zasłoniono wszystki okna aby nie wpadał przez nie ani jeden promyk światła, jednocześnie w całej sali nad i pod trybunami rozświetlano świece aby nadać pomieszczeniu jak największego klimatu. Ludzie zapełniali trybuny w niewiarygodnym tępie i prześcigali się aby zająć jak najlepsze miejsca.
Sir Gwidon obserwował wszystko z balkonu swej komnaty z której można było obserować jednocześnie to co dzieje się na zewnątrz i w środku. Rycerz długo rozmyslał nad walką. Wiedział ze łatwo nie będzie i że byle błąd może przypłacić zyciem. Jednak był świadom ze jego przeciwnik jest w identycznej sytuacji. Jednak sprawą, która dręczyła go najbardzie było to, czy Czempion chaosu sprzymieżył się już z Czarnym Rycerzem. Jeśli tak to co zamierzali? Dręczyło go to już od dłuzszego czasu. Jakie plany mogli już obmyślać. Sir Gwidon skierował się tym razem w przeciw ległą stronę pomieszczenia. Na balkon, z którego rozciagała się panorama ponurych i rozległych bagien tego przeklętego księstwa. Mimo tego, że spędził tu już ponad miesiąc, poraz kolejny skrzywił się czując odrażajacy zapach tych bagien.
- Dlaczego istnieją miejsca takie jak to. - podziedział sam do siebie w myślach. Poddany Pani Jeziora poprosił ją szeptem o pomoc w walce która miała doprowadzić go do zakonczenia zadania. Podniósł swój miecz i tarczę, i otworzył drzwi komnaty.
- To będzie epicka bitwa. Starcie dobra ze złem, na pewno...
W ciemnej sali na pięknie zdobionych fotelach naprzeciw siebie siedzieli dwaj rycerze. Obaj w czarnych zbrojach. Jednaj tylko kolor był podobny, Pierwszy z nich nosił tradycyjną bretońską zbroję ze złotymi zdobieniami drugi natomiast nosił na niej wiele znaków chaosu takich jak znak Khorna oraz gwiazdę ośmioramienną.
- Więc jak? Zgadzasz się na te warunki? - Spytał bretończyk.
- Nie wiem. Wszystko zależy od dzisiajszej walki. - Odpowiedział mu Inferius z drwiną w głosie.
- Jakże to ?Odmawiasz mi?! - Rozgniewał się Czarny rycerz.
- A co może mam się ciebie bać ? - Spytał z jeszcze większą drwina wojownik chaosu.
- Powinieneś. Jesteś w koncu na moim terytorium. - Odpowiedział spokojnie. - Wieć idź, i przygotuj się do wlaki lecz przemyśl to o czym ci powiedziałem.

Inferius bez słowa wstał i szybkom krokiem wymaszerował z mrocznej komnaty. Nie myślał teraz o propozycji tego zakutego łba tylko o walce. Teraz ona była najważniejsza Nie mógł już się jej doczekać, tak samo jak bóg krwi. Nie myśląc wiele podniósł swój wielki topór na którym wyryte były wszelkie znaczy Chaosu jeszcze bardziej plugawe niż te na zbroi. Skierował się na od dawna wyczekiwaną bitwę.
Za jakieś pół godziny oboje stali już naprzeciw siebie. Na piechu areny. Nad nimi znadjowały się trybuny z których rozszalały tłum wykrzykiwał imiona swoich faworytów.
Naprzeciw siebie stali wojownicy ze skrajnie różnymi ideami. Dobra kontra Zło. Honor i Barbarzyństwo. Obaj pradneli śmierci drugiego. Walka miała rozpocząć się za chwilę. Gdy zabrzmiał dzwięk gongu walka rozpoczęła się. Zanim Inferius zdążył unieść przeklety topór spostrzegł jak Sir Gwidon szarżuje na niego z wysuniętą do przodu tarczą oraz gustownie wykonanym mieczem. Kiedy wojownik przyją pozycję obronną, bretonczyk był już przynim i z impetem wpadł w przeciwnika wyprowadzając ciosy świetnie wykonaną bronią. Inferius nie nadążał z parowaniem ciosów przez co przyją na siebie aż trzy pchnięcia mieczem. Dwa z nich przebiły się nawet przez grubą stal. Jednak nie czuł bulu, mysl że jakiś człowiek mógł go zranić była nie do zniesienia. Wojownik wpadł w szał i począł wymachiwać swym wielkim toporem. Zaślepiony szałem bez opamiętania robił wymach znad głowy jednak świetnie wyszkolony Rycerz Graala wszystki te ciosy przyjmował bezbłędnia na tarcze, co tylko jeszcze bardziej wyprowadzało z równowagi Inferius'a. Kiedy Sir Gwidon wyczuł odpowiedni momęt, przykucną i pchną mieczem między napierśnik a nogawice chaośnickiej zbroii. Miecz wbił się głęboko w plugawe cielsko. Ten wściekły uderzył toporem w miecz wyrywając go z ciała, a następnie z wymachu od boku siła ciężkości topora sprawiła że cios był nie do zatrzymania i mocno pogruchotał zbroję bretończyka. I lekko go ogłuszył. Sir Gwidon poczuł że ból który odczuwa nie był spowodowany jedynie masą i ostrościa broni a coś o wiele bardziej plugawego co spaczało ciało i duszę. Walkę trzeba było zakonczyć jak najszybciej . Ocknowszy się ponowił atak. Próbował uderzyć w jakieś czułe miejsce jednak nie udało mu się i wszystkie jego uderzenie ze zgrzytem osunęły się po płytach zbroi. Kiedy Rycerz wycofał ostrze Jego wzrok ujżał lecący w stronę jego głowy. Próbował zasłonić się tarczą jednak Pani Jeziora nie zostawiła go w potrzebie i zminimalizowała obrażenia co nie oznacza jednak ze zdołała całkiem powstrzymać przeklety topór i zachaczył on o głowę Gwidona. Zraniło go to lekko i nie sprawiało by mo to żadnych problemów gdyby nie ten przeklety ból powodowany przez broń chaosu. Jednak z determinacją walczył dalej. Wiedział że wojownik mocno krwawił z brzucha choć tego nie okazywał ponieważ był w szale i nie docierały do niego żadne bodźce zewnetrzne. Od dłuższego czasu ranił go lekko. Czas to zaczończyć! - I z tą myśla pędził na Inferius'a. Zebrawszy wszystkie siły tarczą przepchną wielki topór Przeciwnika a doskonale wykonanym mieczem wykonał trzy pchnięcia między płyty naramienników. Potem wybranic Khorna odrzucił go od siebie i zaczą uderzać toporem. Jednak był on tylko człowiekiem i miał swój kres wytrzymałości. Ciosy były coraz wolniejsze i słabsze a Gwidon bez problemu przyjmował je na tarcze czekając tylko kiedy skończą się jego siły. I doczekał się tego. Ostatni cios był właściwie musnięciem bretońskiej tarczy. Potem Inferius z braku sił upuścił topór i upadł na kolana. Za chwilę podpierał się już tylko rękoma, aby w koncu paść na tważ ze zmęczenia i utraty krwi.
Wojownik leżał a Bretonczyk stał nad nim i dyszał ze zmęczenia. To była trudna walka. Najtrudniejsza jaka przyszło mu stoczyc na tej Arenie. Jednak zwycieżył. I Poraz drugi został mistrzem tych igrzysk. Podniósł swój zakrwawiony miecz i z okrzykiem zwyciezcy uniósł go energicznie do góry. Cieszył się zwyciestwem. Nareszcie po tych wszystkich zmaganiach opóści to przeklete miejsce. I zdołał też wypełnic zadanie nadane mu przez Panią Jeziora. Opuścił miecz i z uśmiechem zwycięscy opóścił arenę udając się po nagrodę do Maga ...


Więc zwycięscą jest Bretonski Rycerz Sir Gwidon :D
Dzięki za uwagę i anielską cierpliwosć z waszej strony dla mnie ;) Obiecuje że nie będę się już porywał na taki przedsiewzięca :mrgreen: Za dużo dla mnie :)
‎... And then God said 'Let metal bands have the most insanely awesome, twisted, kickass music videos known to man'.

And Satan said 'That's what I was thinking'.

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

Po raz drugi padłem w finale :?
No nic, gratulacje dla Gwidona =D>

Awatar użytkownika
Morghur
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 146

Post autor: Morghur »

No dobra, to kiedy kolejna arena?
[CENTER]Obrazek[/CENTER]

Varinastari
Masakrator
Posty: 2297

Post autor: Varinastari »

Jeśli Tull i Murm mają dużo pracy lub po prostu im się nie chce, mogę poprowadzić nową arenę.
Lecz jak już to ująłem, to zależy od nich.

Awatar użytkownika
Jab
Kradziej
Posty: 924
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Jab »

Mam pytanie: czy krasnoludy mają jakieś bonusy do rozpraszania magii?
Paskudny uśmiech power gamera

Awatar użytkownika
Ginnar
Powergamer Rozpiskowy
Posty: 47
Lokalizacja: Puławy

Post autor: Ginnar »

Uwaga obserwatora z boku.
Arena świetny pomysł itd. ale nie podoba mi się możliwość "zatrudniania" mumii np, z czysto fluffego punktu widzenia to jest to raz że nie dorzeczne a dwa że jak wiadomo broń fizyczna to mumie może co najwyżej podrapać;)
Ale to takie uwagi malkontenta=P

ODPOWIEDZ