ARENA ŚMIERCI nr 37- Smocze Wyspy

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Re: ARENA ŚMIERCI nr 37- Smocze Wyspy

Post autor: Byqu »

anast3r pisze:[ matis, już po pierwszej, dawai cyka blyat' ]
[Zegar Ci się spieszy o 1,5h :wink: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
anast3r
Wałkarz
Posty: 74
Lokalizacja: Puławy/Warszawa

Post autor: anast3r »

Byqu pisze:
anast3r pisze:[ matis, już po pierwszej, dawai cyka blyat' ]
[Zegar Ci się spieszy o 1,5h :wink: ]
[ o, rzeczywiście :/ ]
Obrazek

>IF A HERETIC, A XENO AND AN ORC JUMP OFF THE CLIFF, WHO IS TO WIN?
>I HARDLY HAVE AN IDEA, BROTHER.
>THE IMPERIUM.

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[Ja wkraczam po weekendzie]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
anast3r
Wałkarz
Posty: 74
Lokalizacja: Puławy/Warszawa

Post autor: anast3r »

[ ech... no to i ja sobie pewnie daruję rolpleje do niedzieli. będę miał więcej czasu na kończenie podłogi. ]
Obrazek

>IF A HERETIC, A XENO AND AN ORC JUMP OFF THE CLIFF, WHO IS TO WIN?
>I HARDLY HAVE AN IDEA, BROTHER.
>THE IMPERIUM.

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[ Dziad Zbych, twój elf nie mógł wejść rano do karczmy, bo już jej wtedy nie będzie :twisted: Uczestnicy zaczęli schodzić się do niej około 18, więc przyjmuję że twój elf odespał kilka godzin i wszedł do niej około 24. Rollplay musi być spójny, po prostu w twojej wersji nie miał byś możliwości zapisania się.]

Około godziny dziewiętnastej, burmistrz stał pod miejskimi koszarami. W ręce dzierżył rapier, przed nim kotłowało się trzydziestu żołdaków.
- Ruszać dupy!!! Mam już dość tych awanturników i nie pozwolę demolować mojego pięknego miasta!
Halabardnicy w końcu ustawili się w dwuszeregu. Grubas był zadowolony, zaraz będzie mógł pokazać hołocie, kto tutaj naprawdę rządzi. Czekali jeszcze na kapitana Rodrigo, dowódcę straży miejskiej, który miał poprowadzić ludzi do akcji.
W końcu go dostrzeżono, wybiegł z bocznej uliczki i pędził do nich co sił.
- Señor presidente!!! Señor presidente!!!
- Ja ci dam zaraz Mr presidente!! Co ma znaczyć to spóźnienie!
- Pan wybaczy, ale zboczyłem z trasy bo odkryłem coś strasznego i na pewno to Pana nie zadowoli.
- Mów, byle szybko.
- Ci piraci, którzy zakotwiczyli okręt o pana dom...
Mężczyzna pochylił się by zaczerpnąć tchu.
- No??
- Zajęli go!!
- Co??!
- Tłumaczyli, że jest to teraz główna kwatera ich kapitana...

Zarządca Porto Maltese zrobił się czerwony jak burak, gdyby był pociskiem burzącym, to z pewnością by właśnie wybuchł.
- Ja im kierwa dam!!! Chędożone psubraty! Za mną marsz, czas przepędzić szczury z miasta!!
- Ale Sir, co z resztą awanturników?
- Nimi zajmiemy się potem. Poczekamy aż się spiją, wtedy bez problemu ich dorwiemy.


Regiment ruszył w stronę centrum miasteczka. Na twarzach żołdaków było widać odwagę, dumę i determinacje. Żaden z nich nie spodziewał się tego, co ich czeka...

W tym czasie, w karczmie zjawiało się coraz więcej wyjątkowych osób. Na arenę wpisywali się kolejni śmiałkowie. Seksowna Kobieta z biczem, jakiś stary dziad, ogr z małym gnoblarem i w końcu pewien elf. Patrząc po jego zachowaniu, był to typowy introwertyk z niskim poczuciem własnej wartości. Musiał wpierw wypić kilka głębszych, nim zdecydował się podać swoje imię przedstawicielowi organizatora. Wyglądał cały czas na przerażonego, wziął jeszcze butelkę wina od pobitego karczmarza i udał się w kąt sali.

Von Drake splunął na ziemię, widząc tą "księżniczkę".
- Patrzcie! Kogo my tu mamy, Elf! Dain, Drain, przypomnijcie mi, co robimy z elfami.
- Leczymy je ołowiem z pedalstwa Sir!
- Dokładnie, niestety ten zapisał się na arenę, więc nie możemy go zabić, dopilnujcie jednak by dostał po mordzie, gdy atmosfera się zagęści.

Ork patrzył z zaciekawieniem na kapitana i w końcu zadał nurtujące go od dłuższej chwili pytanie.
A wy to czego na śpiczastouchych tacy cięci?
Von Drake uśmiechnął się pod nosem, wziął solidny łyk piwa i rozpoczął wykład.
- To proste mój drogi zielony przyjacielu. Elfy to Zadufane w sobie, aroganckie księżniczki ze skłonnościami do homoseksualizmu. Uważają, że są lepsze od ludzi, bo żyją po milion lat w tym swoim getcie. Czekaj, były ich trzy, tylko jak się nazywały?
- Naggaroth, Athel Loren i Ultuan. Dopowiedział Dain.
- A tak, rzeczywiście. Kontynuując, są zdradzieckie, fałszywe, mają gdzieś problemy innych narodów. Jest jedna prosta zasada dotycząca Elfów. Dobry elf, to martwy elf. Zapamiętaj to sobie.
Skit pokiwał głową ze zrozumieniem, teraz wszystko było już dla niego jasne. Łelfy to chopcy do bicia, tak samo jak gobosy w jego starym plemieniu.
Wszyscy zgodnie wznieśli toast za zebranych i pogrążyli się w dalszych dyskusjach. Byli też bardzo ciekawi, kto jeszcze przybędzie.

[ Na razie mało ambitnie, postaram się w niedziele dopisać dalszą część. Mam nadzieję, że od niedzieli zaczniecie coś w końcu pisać, bo strasznie powiewa nudą :/ ]
Ostatnio zmieniony 17 lip 2015, o 00:25 przez Matis, łącznie zmieniany 3 razy.
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Dziad »

( Chyba wypada przeprosić za to że cały czas trzeba mnie poprawać , przypominać itd. A co do zapisu to myślałem że stopniowe przybywanie bochaterów trwa tak z półtora dnia , ale rozumiem.)

Awatar użytkownika
KERSZUR
Mudżahedin
Posty: 254

Post autor: KERSZUR »

Podróż z Imperium minęła z zwrotnym tępię, kiedy tylko dotarł do jakiegoś małego portu, wynajął pierwszą lepszą łódź która doniosła go do Marienburga, większość wolnego czasu spędzał na treningach w umyśle ze swoim nowym towarzyszem, który mimo że do teraz nie odezwał się ani jednym słowem, zaczął go ćwiczyć do nadchodzącego go turnieju. Gdy tylko postawił nogę na okręcie zmierzającym do Porto Maltese, czuł pierwszy raz od dawna uczucie wolności, nie musiał już walczyć za kogoś i nie czuł także żadnego nacisku, zginie, zginie trudno świat się nie skończy, co prawda wolałby nadal spędzić swoje życie w ojczystym mieście, wraz z obecnie martwą ukochaną, ale cóż los wybrał dla niego życie wygnańca. Nie zauważył nawet kiedy dopłynęli do celu podróży, zdał sobie sprawę z tego kiedy podrapał się po zarośniętej brodzie, a w jego żołądku kiszki zagrały Wniebowstąpienie Najświętszego Sigmara Pana, zeskoczył z głuchym tupnięciem na brzeg i z miejsca rozpoczął poszukiwania karczmy, kiedy dotarł do niezbyt trafnie nazwanego budynku "Nieludziom mówimy stanowczo nie" ,wykupił świetnie przygotowaną potrawkę z baraniny i w trakcie konsumowania spostrzegł wchodzącą grupę ludzi.
-Piraci, pomyślał.- słysząc ich głosy, starał nie zwracać na siebie w tym momencie uwagi, dlatego gdy tylko zajęli się trunkiem, podszedł do otyłego jegomościa i zapisał się na liście, jednak w momencie kiedy zaczęli pojawiać się kolejni członkowie areny, wyszedł niepostrzeżenie w stronę portu. Miał najpierw odwiedzić balwierza i odebrać, naostrzony i odnowiony ekwipunek.
-Lepiej być przygotowany na rozwój wypadków, w tym niecodziennym towarzystwie. - pomyślał.
Kiedy zmierzał ponownie w kierunku karczmy doznał dziwnego przeczucia, tak jakby był śledzony, rozejrzał się dokładnie po nadmorskiej miejscowości ale nie mógł dostrzec nic alarmującego, jedynie poza dziwnym poruszeniem tutejszej milicji.
Kiedy wszedł do zapełnianej karczmy z miejsca rzuciła mu się w oczy pierwsza ofiara areny, mianowicie nos karczmarza, sondując salę w poszukiwaniu dobrego miejsca na przyjrzenie się innym zawodnikom spostrzegł siedzącego samotnie starszego jegomościa, sądząc po wyglądzie maga.
- Można ? - zapytał odstawiając krzesło.

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[Faktycznie ominięcie nocy to nie zawsze dobry pomysł (w grze) zwłaszcza gdy opis sugeruje ze sporo sie tan stanie, ale pamiętajcie, ze każdy tworzy Arenę. Skoro elf nie poszedł sie zapisać, to nie poszedł i jego sprawa jak i kiedy to zrobi. A moze ma jakiś ciekawy plan? Były przypadki, ze postacie kilka stron czaiły sie w ukryciu przed zapisami. Tak tylko pisze jakby co ;) ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Dziad »

[ @Kordelas Elf miał plan aby zapisać się w ukryciu , aby widziało go jak najmniej osób ale gdy dowiedziałem się że zniszczenie karczmy to punkt obowiązkowy areny postanowiłem się zapisać ]
Ethan usłyszał rozmowę piratów właśnie kiedy kończył popijać duszone grzyby mlekiem. Powoli wstał od stołu i skierował się w ich stronę. Obrzucił szybkim spojrzeniem grupę. Typowy Ork , krasnoludy tak samo krewkie i brutalne jak zawsze. Ale ich kapitan , ale ma cholernie , irytujący wyraz twarzy Gdy stanął przy ich stole , od razu powiedział do kapitana.
-Dam Ci kila dobrych rad przyjacielu które pozwolą Ci może uniknąć w przyszłości jakiś nieporozumień. Zrobił przerwę , i odezwał się znowu
-Po pierwsze , nie wkurzaj osób niebezpiecznych. Ja z powodu mojego charakteru do nich należę. Ten punkt łączy się z następnymi.
Po drugie nazywanie elfów pedałami tylko z powodu niekoniecznie brzydkiej mordy , jest ogromnie wkurzające szczególnie że słyszę tą "prawdę" w co drugiej karczmie. A jeśli zrozumiałeś mój poprzedni wywód to powinieneś zrozumieć że taka wypowiedź bardzo denerwuje i to jest dość niebezpieczne. Kolejna pauza w której obserwuje twarze piratów.
-Po trzecie jako że jestem od Ciebie starszy o jakieś 50 lat , to miałem większą szanse poznać zarówno elfy jak i ludzi. Zaręczam Ci że ludzie z Imperium są takimi samymi hujami jak elfy , też zdradzają , zabijają. I to tyle , mam nadzieje że spotkamy się na arenie ,miłego dnia. powiedział kłaniając się ironicznie i odszedł

Awatar użytkownika
Stabilo
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 119

Post autor: Stabilo »

[Jednak odnalazłem internet w moim apartamencie więc powracam]

Skgarg spożył już na tyle dużo mięsiwa by zapełnić (chociaż na chwilę) potężny Ogrzy żołądek, jednak teraz odezwało się w nim pragnienie. Gdy udało mu się jakoś odwrócić swoje cielsko w stronę karczmarza zobaczył dwójką krasnoludów zmierzających w ich stronę. Ciekawe co wymyślą kurduple, poczekam jeszcze chwilę bez tego piwa, zaświtało w głowie Skgarga. Jak się okazało krasnoludy, a później ork, "poprosiły" karczmarza o trunek (o tym, że odbyło się to z szkodą dla oberżysty nie trzeba chyba wspominać). Ogr widząc to zaniósł się tubalnym śmiechem podobnie jak jego mały towarzysz Piękny. Gdy karczmarz przestał rzucać się ,jak węgorz w oleju, po podłodze Skgarg podszedł do niego z zamiarem zakupienia trunku. Człowiek podniósł się momentalnie, skoczył za ladę i wyciągnął zza niej dwie butelki z zielonkawym napojem.
- Proszę, to na koszt firmy, tylko nie bij! - Zawył karczmarz.
- Spokojnie ja chcioł to kupić ale jeśli tak stawiasz sprawę to zgoda bierem i nie bijem.
Skaveni potrzebują wodza, który przy użyciu mądrej retoryki (czyt. bata) bądź siły perswazji (czyt. bata) jest w stanie poprowadzić ich w miarę zorganizowanych przeciwko wrogowi.

Obrazek[/

Awatar użytkownika
anast3r
Wałkarz
Posty: 74
Lokalizacja: Puławy/Warszawa

Post autor: anast3r »

Skit rozmyślał. Jako iż należał do gatunku myślenie traktującego raczej po macoszemu, samo w sobie stanowiło to akt godny odnotowania w annałach, jednak alkohol w odpowiednich dawkach zaiste działał cuda.
Zastanawiał się nad tym, co padło z ust van Drake'a. Przez większość swojego życia nienawidził elfów, z ich podstępnymi strzałami, ukradkowo przemykających między drzewami i przepadających bez śladu, kiedy już niemal znaleźli się w zasięgu rembaków bezsilnych i sfrustrowanych chopaków szturmowych; nie postawiłby jednak kulawego gobosa na to, że ludzie mogą darzyć spiczastouche wymoczki podobną niechęcią. W wyobraźni orka wszystkie "istoty światła" trzymały się w wielkiej komitywie, wymierzonej głównie w jego mężnych rodaków jako sojusz słabych przeciw potędze zielonoskórych. Rzeczywistość okazała się inna, przedstawiciele "niższych ras" - różnorodni, i Skit powoli zaczynał pojmować, jak bardzo świat różni się od jego prostych wyobrażeń. Nie podobało mu się to. Postanowił poradzić sobie z wątpliwościami w typowy, orkowy sposób - urżnąć się i obić parę mord. Na początek pewnie pójdzie elf...
Zielonoskóry już miał wstać od stołu, gdy spiczastouchy sam do nich podszedł.
- ...nie wkurzaj osób niebezpiecznych. Ja z powodu mojego charakteru do nich należę. - rzucił butnie. Piraci obserwowali go z rosnącym niedowierzaniem. "Gość totalnie wydaje się być samobójcą" pomyślał ork. Kiedy elf odwrócił się, by odejść, a kompania wybuchła donośnym śmiechem, niezmiernie ubawiona jego zadziornością, wstał i złapał spiczastouchego za ramię. Ten, zaskoczony, obrócił doń głowę... tylko po to, by spotkać orkowy kułak, ze znaczącą prędkością zmierzający w kierunku jego podbródka. Skit nie uderzył mocno - nie chciał zostać zdyskwalifikowany za skrzywdzenie innego zawodnika przed rozpoczęciem areny - ale cios i tak uniósł wiotkiego spiczastouchego nad podłogę, posyłając po paraboli siedem stóp w tył. Piraci zarechotali jeszcze głośniej, gdy elf podniósł się z klepiska, po czym, pozbierawszy resztki urażonej dumy, odszedł do swojego stołu, nie zaszczycając ich nawet spojrzeniem.
- Cholerni, niewychowani barbarzyńcy - usłyszeli jeszcze jak mamrocze do siebie.
Choć jednak wesoła i pijana gromadka nie była tego świadoma - w ich oczach Ethain był po prostu kolejnym "spiczastouchym wymoczkiem", który poznał, gdzie jego miejsce - elf bynajmniej nie przełknął obelgi gładko. Świadom tego, że w bezpośrednim starciu z górującym nad nim fizycznie przeciwnikiem ma raczej mizerne szanse, zaszył się przy swoim stoliku, obserwując i knując plany. Ukradkowe ciosy zadawane znikąd, w najbardziej nieoczekiwanym momencie - to było to, w czym go szkolono, w czym był najlepszy. Kiedy przyjdzie czas, plugawy zielonoskóry nawet się nie dowie, co go trafiło.
Ethain mógł czekać długo. Miał cały czas śmiertelników do dyspozycji.
Kiedy Skit na powrót usiadł na krześle, jeden z Davi - Dain, Drain, nie miał pojęcia, jak inni ich rozróżniali - walnął go przyjaźnie po plecach, aż zadudniło; wyciskając z płuc orka większość powietrza.
- Tajes, właśnie o to chodzi! - ryknął krasnolud - Śmierć pedalstwu!
- Śmierć pedalstwu! - zawtórowała kompania, wznosząc szkło w górę.
Ostatnio zmieniony 18 lip 2015, o 13:25 przez anast3r, łącznie zmieniany 2 razy.
Obrazek

>IF A HERETIC, A XENO AND AN ORC JUMP OFF THE CLIFF, WHO IS TO WIN?
>I HARDLY HAVE AN IDEA, BROTHER.
>THE IMPERIUM.

Docent
Pseudoklimaciarz
Posty: 22

Post autor: Docent »

[Mój bohater wybrał się z pielgrzymką , która zrobiła postój w tym uroczym porcie Maltese , jak się rozwinie sytuacja ….... zobaczymy :) ] , [ Czy ja nie przesadziłem z bombą ? - czytaj dalej ]


Do miasta portowego zmierzała duża grupa ludzi z zamiarem postoju podczas ich pielgrzymki do świątyni Myrmidi (w miejscowości Magritta) . Drogą do miasta szedł różnego rodzaju plebs , odziani w łachmany , śpiewali pieśni ku czci ich patronki . Wkroczyli do miast przez główną bramę . Po obu stronach ciągnęły się wysokie mury domów z cegły , sama zaś ulica wyłożona była wyślizganymi kamieniami . Pielgrzymi zmierzali w stronę przytułku dla wędrownych pielgrzymów . Wszyscy wyglądali żałośnie i słabo , jednak z tłumu pielgrzymów jeden wyglądał zdrowo i okazale . Człowiek był okryty w płaszcz skórzany , który zakrywał jego prawie całe ciało , na głowie nosił niesamowity kapelusz z piórem i miał doskonałej jakości buty wojskowe . Przyglądał się bacznie przytułkowi ,który był dobudowany do bocznej ściany klasztoru Myrmidi oglądał go z ciekawością. Nie wyrywał się naprzód tłumu , stał w miejscu , czekając na otwarcie bramy .
Na przód tłumu wyłonili się ludzie , którzy podeszli do bramy wejściowej przytułku . Zapukali , oczekując kogoś , kto może otworzyć drzwi . Po chwili oczekiwania zza drzwi dobiega dźwięk obijających się kluczy i zaraz po tym drzwi się otworzyły .
Za drzwi wyłonił się trzy postacie ; kobiety odziane w szaty klasztorne o kolorze intensywnej żółci , z zdobieniami srebrnymi . Wyciągnęły na ulice wielki gar z zupą . Jedna z sióstr zakonnych stanęła obok kotła z zupą , mieszając zupę wielką chochlą .
Ów człowiek o kapelusz niesłychanym , podchodzi do zakonnicy mieszające w kotle .Ukłonił się grzecznie i zadał jej pytanie .
- Czy wiesz może gdzie znajduj się Marcelina , siostra Matki przełożonej Beatriz de la Santísima Juen Nepomucenio María Trinidad Ruizy ( eeee macarena ) ? - podając jej miskę żeby nalała mu pożywnej brei
- A pan jest dla niej ? – odparła zakonnica , nie odrywając wzroku od garnka
- Jestem jej przyjacielem – powiedział uprzejmie człowiek
- A jak masz na imię , przyjacielu Marceliny ? - spojrzała na niego i nalała mu do miski porcje zupy
- mężczyzna z uśmiechem na ustach odpowiedział – Jestem Harald
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po zjedzeniu warzywnej zupy , Harald został poprowadzony do środka przytułku przez jedną z sióstr , która stały na zewnątrz . Został poprowadzony głównym korytarzem , obok drzwi prowadzący do pomieszczeń przeznaczonym dla zmęczonych pielgrzymów.
W środku budynku było dosyć zimno i wilgotno. Na końcu korytarz kręcili w lewo i przeszli obok wydzielonego pomieszczenia z ołtarzem . Za tym pomieszczeniem były drewniane drzwi . Siostra zakonna podeszła do nich i otworzyła drzwi . Wszedł do środka pomieszczenia , w którym znajdowała się skryptorium . Znajdowało się w tym pomieszczeniu szereg zakurzonych pulpitów , kilka regałów na książki , krzesła i biurko z narzędziami do oprawy pergaminów .
Przez okna padało lekkie światło ze strony ulicy , które oświetlało ledwo pomieszczenie . Za regałem na książki wysunęła się postać kobieca . Spod chusty opadającej jej głowie wyłoniły się dwie zgrabne dłonie , które chwyciły skraj materiału i podniosły go powoli . W bladym blasku dziennym ukazała się głowa , pokryta gęstymi i długimi włosami . Kępki bujnych włosów okalały twarz , w której lśniło dwoje niebieskich oczów . Kolor oczów był mocny , pozbawiony skazy i źrenice , obróciły się w stronę Haralda .
- Witaj Haraldzie – powiedziała aksamitnie – Dawno się nie widzieliśmy .
- Witaj Marcelino – przechodząc na bardziej prywatny typ rozmowy – Czy u ciebie wszystko w porządku ?
Marcelina nagle podniosła rękę do swoich ust i postukała paznokciem w dolnym kąciku ust bliznę , która kończy się na jej podbródku .
-Rany się szybko goją.-odpowiedziała
- Przynajmniej ten , który zrobił tą ranę, teraz gryzie ziemie – powiedział Harald
- Dzięki tobie pozbyłam się problemów z przeszłością .
Zamyślony Harald spojrzał na chwilę w sufit.
- Jak dobrze pamiętam to dzięki twojej pomocy i twoim informacją wielu zawdzięcza życie .
Marcelina podniosła rękę , żeby nakazać mu milczenie . Zaciskając pięści , Marcelina podeszła powoli wzdłuż regału i zatrzymała się przy Haraldzie . Wolno przysunęła twarz do jego twarzy , tak że niemal jej dotykał. Przez chwile patrzyła mu prosto w oczy, po czym spuściła wzrok na jego mundur oficera . Z materiału tuż nad kieszenią na piersi wystawały trzy krótkie , kolorowe paski , odznaczenia za bohaterskie czyny .
Okryta rękawicą dłoń Haralda spoczęła na szyi Marceliny .
Na ten dotyk Marcelina odwróciła się od Haralda i spojrzała na niego z uwagą .
-Czy to prawda , że bierzesz udział w Arenie Śmierci ? -zapytała zmartwiona Marcelina
- Tak- powiedział stanowczo Harald
Harald zmierzył ją podejrzliwym spojrzeniem i na jego twarzy zagościł lęk , a w tym momencie bardziej niepokoiło go to , co działo się w głowie Marceliny
-Skąd o tym wiesz ? - zapytał niepewny reakcji Marceliny
Po tych słowach , które wypowiedział Harald, zachowanie Marceliny uległo zmianie. Obrzuciła go niemiłym spojrzeniem , lekko przekręciła głowę i podeszła do niego . Kiedy Harald próbował coś wydusić się , jakieś słowo , a w tym momencie otrzymał cios wycelowany prosto w jego twarz od Marceliny . Na jej twarzy widniał grymas wściekłość , ale również smutek i rozczarowanie .
Chciała coś powiedzieć , jednak słowa zamarły jej w ustach , gdy zszedł z niej nadmiar emocji .
Szykował się znowu żeby coś powiedzieć , jednak przerwał jej natychmiast wypowiedź.
- Uwierz mi , nie chciałem tego , zostałem zmuszony podjąć się tego zadania .
- Już nie żyjesz ! - krzyknęła – Nienawidzę..... - znowu jej słowa zatrzymały się w ustach
Uderzyła go w ramię . Podwyższony poziom gniewu i chwilowe uczucie bezsilności sprawiły , że Marcelina zaczęła płakać .
Podszedł do niej i przytulił ją ,nie wypuszczając jej z objęć przez dłuższą chwilę .
- Ty i twoje głupie igranie z śmiercią ! - odpychając się od Haralda
Podeszła do pulpitu i porała swoje dłonie na krawędzi , starając się ochłonąć z emocji .
- Nie mów mi , że to jest kolejna rutynowa misja . - powiedział ponurym głosem
- Szczerze …..... sam chciałbym wiedzieć po , co mam się zapisać na ten cały turniej
Wypowiedź Haralda spotkała się z negatywną reakcją Marceliny .
- Ty sam nie wiesz w co się pakujesz , Haraldzie Emilu Trescow ?? - z nutą ironii powiedziała to Marcelina iż wiedziała , że Harald jest zawsze dobrze przygotowany i poinformowany na działania , które otrzymywał
Lekko zawstydzony , poruszał się nerwowo i szybko zmienił temat rozmowy
- Skąd wiesz , że będę tutaj ? - zapytał lekko zmieszany
- Ha – z uśmiechem triumfalnym na swoich ustach – Nie tylko ty jesteś „zawsze” dobrze poinformowany – po czym odeszła od pulpitu i stanęła naprzeciw Haralda , kładąc swoją dłoń na na biodrze ,
Harald starał się bacznie przyglądać jej ruchom i gestykulacji ciała . Miał wrażenie , że coś zaraz złego się stanie . Starał się znowu odbiegać od tematu jego „MISJI”
- Jak tam zdrowie twojej siostry ? - powiedział Harald drapiąc się po swojej głowie
- A dobrze się czuje ! - po czym uniosła brwi w geście gniewu
Harald chciał coś powiedzieć ale został natychmiast skarcony jej spojrzeniem i szybko zaczęła swoją wypowiedź .
- Czy ty zdajesz sprawę jakie to jest niebezpieczne ?
Harald starał się coś powiedzieć na swoje usprawiedliwienie w tej sprawie , jednak ugryzł się w język i i pozwolił Marcelinie mówić dalej .
- Największe gnidy tego świata biorą udział w tych zawodach !- zrobiła krótką pauzę żeby nabrać powietrza – Sami kryminaliści , mordercy,bandyci,pospólstwo różnego rodzaju, psychopaci , potwory i.....
W tym momencie Harald odważył się na trochę odwagi i pozwolił sobie dokończyć wypowiedź Marceliny .
- ….... i potworni magowie , i kanibale ,i bezczelni najemnicy ,i beznadziejni akrobaci , i żołnierze zza dużym przyrostem ego , i sex-bomby wampirzyce , które potrafią wykorzystać na wiele sposobów – wypowiadając te słowa BARDZO DUŻO ZARYZYKOWAŁ , jednak zmusił się do zrobienia głupkowatej miny z uśmiechem na twarzy
Na co Marcelina zareagowała oburzeniem .
- Czy ty możesz chociaż raz postarać się być poważny – po czym pokręciła głową
z niedowierzaniem .
Na twarz Haralda powróciła powaga i zmusił się , aby zapytać się Marcelinę , tylko że nie jest pewny , czy to jest odpowiednia chwila
- Muszę poprosić o pomoc , Marcelino – powiedział to łagodnie
Nie wiedział jak w tym momencie zareaguje Marcelina dlatego przygotował się na najgorsze.
Podczas tego przygotowania Harald zauważył , że Marcelina nie pokazuje na swojej twarzy objaw gniewu . Podchodzi do niego spokojnie i pyta się go wpatrując się w jego oczy.
- Czego potrzebujesz ? - powiedział to bez żadnych oznak emocji
- Potrzebuje umówić się z tym człowiekiem .– wyciągnął kartę i podał jej do ręki
Przeczytała uważnie nazwisko widniejące na kartce i przelotnie spojrzała na Haralda .
- Co tym razem od niego zamówiłeś ? - zapytał nie ukrywając swojego zmartwienia
- No cóż............ bombę na zamówienie – powiedział nie pewnie Harald
Marcelina zareagowała na to westchnięciem i zgięła kartkę papieru , chowając ją w swojej dłoni
- Budynek z czerwonej cegły, kryty zieloną dachówką , przy pracowni alchemicznej magistra Ruperta
- Dziękuje – powiedział Harald
- Tak ,tak , tak jasne – na jej twarzy pojawił się uśmiech na jej rozchmurzonej twarzy
Podeszła do Haralda i objęła go w namiętnym uścisku . Harald ściągnął rękawice i ujął swoją dłonią szyję Marceliny . Po czym pocałowali się i trzymali się w objęciach przez jakiś czas
- Ty i twoje głupie „gry” - powiedziała rozczulona na losem Haralda
- Ja wiem – powiedział powoli , kojącym głosem pełnym czułości
- Uważaj na siebie – zagryzając lekko wargę – i pamiętaj , że jak to się wszystko skończy – po chwili DRAMATYCZNEJ PAUZY PEŁNEJ EMOCJI I NAPIĘCIA !!!- będę czekać na ciebie
Kiedy wypowiedziała te słowa w duszy Haralda zagościło spokój i pewność siebie. Poczuł się silniejszy i bardziej zdeterminowany niż przedtem .
Teraz idź – powiedziała zmartwiona – zanim moja siostra wróci do klasztoru !
Stał wybity z transu , w który został wprowadzony przez Marcelinę . Jednak w głębi dusz
chciał z nią zostać dłużej , jeszcze chwilę , jeszcze moment .
- Czy nadal twoja siostra na mnie się gniewa ? - zapytał jakby był wyrwany ze snu
- Przecież zabiłeś jej kochanka , NIE pamiętasz ? - zastanawiając się czy z Haraldem wszystko w porządku
- Zasłużył sobie drań – przeciągnął swoją dłonią po twarzy Marceliny i patrzył na jej bliznę uświadamiając sobie kto to zrobił jej krzywdę , a był to hrabia Nicolasa Cortés y Fernández Cañedo,
- Rany ale głupie nazwiska mają ci ludzie – pomyślał Harald
- Obudź się głuptasie – szarpnęła go lekko za kołnierz munduru
- A co …..... A no tak........... już , już – trochę błądzący myślami na tym co się zdarzyło
Szybko się poprawił i pocałował ją na pożegnanie . Powoli cofając się do drzwi , wysłał jej ostatnie spojrzenie , odwrócił się i wyszedł
Wychodząc z przytułku poprawił kapelusz i zarzucił płaszcz skórzany na ramię .
„Rany.............. co za kobieta” - pomyślał uradowany





Poszedł do ustalonego miejsca spotkania znalazł ,opisany przez Marceline ceglany dom
, na którym była zielona dachówka .Podszedł do drzwi i rozejrzał się dookoła .
Upewnia się , że nikt ciekawski na niego spogląda . Po tym jak się upewnił ,zapukał do drzwi i oczekiwał na rozwój wydarzeń . Po chwili drzwi się otworzyły i w nich stanął mężczyzna o haczykowatym nosie , łysą glacą i monoklem na prawym oku .
- Czego ? - zapytał się, skrzeczący przy tym okropnie
- Ma pan warzywa na sprzedaż ? - zapytał Harald
- Dziś nie sprzedaje warzyw – odpowiedział mężczyzna
- Szkoda , kupiłbym kosz Malinówek – po czym dodał – mam na nie wieeeelką ochotę
- hmmmmmm ...Jakie pan sobie życzy ? - zapytał zaintrygowany
- Mogą być dowolne .ale mają na mnie zrobić naprawdę WYBUCHOWE wrażenie
Facet cofnął się do środka . Ręką pokazał sekretny symbol „Zrozumiane” . Zniknął za drzwiami na chwile , po czym wrócił z koszem pełnym pomidorów .
- Życzę smacznego – powiedział
- Dziękuje dobry człowieku – powiedział spokojnie Harald
W tym momencie Harald wyciągnął mały pakunek z kieszeni . Wręczył do kościstej ręki mężczyzny i cofnął się krok do tyłu .
- Miłego dnia .– powiedział mężczyzna z obrzydliwym uśmiechem na twarzy , po czym zamknął drzwi przed Haraldem
Cofnął się gdzieś na ubocz i zaczął przyglądać się koszykowi pełnym pomidorów
- Przydałaby się sól – pomyślał Harald ,biorąc jeden z pomidorów i zjada go z smakiem
W koszyku na wierzchu odkrył karteczkę z informacją . Otworzył kartkę , zaczął czytać uważnie co zostało napisane .
- No ładnie , teraz to mam co rozwalić – powiedział do siebie pełny euforii
Pomacał koszyk i zauważył na dnie bombę. Z planów wynikało , że bomba jest wypełniona ponad
2 kg mieszaniną ( główny skład : chlor , glina i siarka ) , dodatkowo bomba posiada dodatkowy zbiornik 500 ml na proch oraz malutką butelkę z gazem) .
Waży prawie 5 kg i jest uznawana za arcydzieło w swojej kategorii .
Dodatkowo na karteczce zostały zapisane dodatkowe instrukcja postępowania z bombą :

Odporna na wstrząs ,efekty klimatyczne , wodę i upadek z wysokości . Ochraniać przed ogniem .

Jest do wykorzystania na dwa sposoby :
- Wybuch skupiony - działa dobrze na ściany murowane , podpory,wzmocnione bramy, gruby pancerz i wszystko co jest w zasięgu do 5,5m . Należy przed użyciem wyciągnąć buteleczkę na gaz.
- Wybuch rozproszony – dobrze działa na domy o słabej konstrukcji budowlanej , przeciwko lekkiej i średniej piechocie ( Wybuch rozproszony nie była testowana na ciężkiej konnicy i potworach ) , zasięg do 12 m . Najlepszy skutek odnosi w pomieszczeniach zamkniętych . Przed użyciem należy nakręcić mechanizm , który uruchamia wydobywanie się gazu do środa bomby .

Zestaw zapalników lądowych
- bardzo długi – 15 min palenia
- długi – 10 min palenia
- średni – 5 min palenia
- krótki – 1 min palenia
- Na kozaka – przycinasz ląd wedle twojego upodobania np. na 5 sek palenia

Życzę udanego widowiska.



Przeczytał rozpromieniony szczęściem Harald , wyciągnął z koszyka bombę i włożył ją do swojego plecaka .
- Dostałem koszyk pomidorów i bombę ….... ten wieczór zapowiada się uroczo. Poprwaił kapelusz
Tylko jedno zostało Haraldowi do zrobienia , MUSI iść na zapisy do karczmy i odwrócił się , by pójść drogą skąpanej w blasku zachodzącego słońca .
Ostatnio zmieniony 17 lip 2015, o 21:02 przez Docent, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Leśny Dziad
Wałkarz
Posty: 97
Lokalizacja: Knieja

Post autor: Leśny Dziad »

Nie działo się zbyt wiele więc Razandir zajął się leniwym pykaniem fajki. Tworzył w powietrzu kółka z wydychanego dymu starając się by były jak najbliższe ideału, ale póki co wychodziły mu dość nieregularne i brzydkie.
– Można? – Żołnierz w porządnym, imperialnym pancerzu stanął przed jego stolikiem.
Mag wypuścił jeszcze jedno dymowe kółeczko tym razem idealne, lecz nie zwrócił już na nie uwagi bo wpatrzył się w oczy wojaka stojącego przed nim. Mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy i Razandir dobrze wiedział, że sporo prawdy jest w tym powiedzeniu. Zaraz zrozumiał, że ma przed sobą człowieka, który przeżył i doświadczył wiele oraz wiele stracił. Lecz w jego oczach rozpoznał też ukryty gdzieś głęboko, niepokojący mrok.
– A można, można. – Mag pokiwał głową. – Siadaj. Jestem Razandir.
– Erwin von Wador – przedstawił się krótko wojak.
Kilka chwil wcześniej widział jak człowiek ten zapisuje się na Arenę i teraz Razandir zastanawiał się co ciekawego ma mu do powiedzenia, lecz uwagę ich obu zaraz przykuła krótka bitka jaka wywiązała się między orkiem a tajemniczym elfem. Zielonoskóry okazał się niezwykle skuteczny w niezbyt chlubnym powalaniu istot niespodziewających się ataku i znacznie lżejszych od niego.
– Ciekawe czy ten ork wykaże się podobną skutecznością gdy przyjdzie mu walczyć w na równych zasadach na Arenie – mruknął mag spoglądając na swojego nowego towarzysza.

Awatar użytkownika
KERSZUR
Mudżahedin
Posty: 254

Post autor: KERSZUR »

– Ciekawe czy ten ork wykaże się podobną skutecznością gdy przyjdzie mu walczyć w na równych zasadach na Arenie – mruknął mag spoglądając na swojego nowego towarzysza.
- Nie nam to aktualnie określać- odpowiedział sięgając do leżącego obok tobołka, wyjmując pękatą butelkę, wypełnioną po brzegi złotym płynem.
-Pozwolisz?- zapytał leniwie rozlewając miód do obu szklanic, cały czas mając na uwadze zachowanie śmietanki towarzyskiej zebranej przy jednym stole.
-Nie jestem pewien co do jakości tego trunku, dostałem je w podzięce od jednego kupca w Marienburgu.- pośpiesznie wyjaśnił.

Awatar użytkownika
Leśny Dziad
Wałkarz
Posty: 97
Lokalizacja: Knieja

Post autor: Leśny Dziad »

– Spróbować nie zaszkodzi. – Mag uśmiechną się na sam widok butelczyny. – Zresztą pijałem w życiu już takie rzeczy, że czasami sam się dziwię, że jeszcze żyję.
Głos rozsądku podpowiadał mu jednak by trunek sączyć powoli. Nie dlatego, że nie mógł być pewien jego jakości ale po prostu nie chciał by alkohol zaczął uderzać mu do głowy. Atmosfera w karczmie powoli gęstniała i jeśli gęstnieć nie przestanie na pewno skończy się jakąś burdą. Razandir miał cichą nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale gdyby doszło, lepiej wtedy zachować trzeźwy umysł.
Tylko raz w życiu rzucał zaklęcia po pijaku. Zachlał wtedy ze znajomą bandą krasnoludzkich marynarzy, z którymi założył się, że da radę zatopić ich rzekomo niezatapialny okręt. Chciał przywołać falę mającą przykryć zakotwiczony pancernik krasnoludów, ale tak bełkotliwie wypowiedział zaklęcie, że zaraz wyrwało mu się ono spod kontroli. Fala jaka przyszła z morza była duża, szeroka i za nic miała trud spanikowanego Razandira próbującego ją odwołać albo skierować gdzieś w bok. Woda zatopiła kilka rybackich łodzi, zerwała żagle i takielunek paru statków zacumowanych w porcie i huknęła o nabrzeże oblewając okoliczne kamienice oraz wybijając przy tym kilka okien. Tyle dobrego, że była wtedy noc, port był raczej pusty toteż nikomu nic się nie stało. A krasnoludzki pancernik wyszedł z tego bez szwanku, Razandir przegrał zakład i uciekł z miasta jeszcze przed świtem. Nauczony tym doświadczeniem poprzysiągł sobie nigdy więcej nie używać magii po pijaku więc i teraz nie zamierzał się upijać, choć odmówić poczęstunku nie wypadało.
– Skoro jednak ty częstujesz alkoholem, pozwól, że ja zamówię nam coś do przegryzienia. – Zawołał zaraz kelnerkę.

Awatar użytkownika
anast3r
Wałkarz
Posty: 74
Lokalizacja: Puławy/Warszawa

Post autor: anast3r »

- ...i wtedy wpadliśmy na ten imperialny galeon, co to dryfował sobie dwa dni od Porte Maltese, bo grotmaszt złamał im wicher czy inien wybuchający czarodziej - Skit pociągnął długi łyk z butelki krasnoludzkiego bimbru - podłej jakości, mającego, według tego, co głosił tekst kolorowej etykiety, ledwie sto czternaście procent - bowiem w środku opowieści zaschło mu w gardle - i przedstawcie sobie, że wieszają flagi.
- "Zerowa sterowność, nabieramy wody, pomocy" - wtrącił pan Smith z rozmarzonym uśmiechem kogoś całkowicie zatopionego we wspomnieniach, choć przecie sytuacja miała miejsce nie dalej jak przed trzema dniami. Kapitan pokiwał głową, rad, że nieproszona uwaga Smitha pozwoliła mu ponownie zaczerpnąć z butelki.
- No to stanęliśmy do nich lewą burtą, zastanawiając się, czy nas nie rozniosą - kontynuował, przełknąwszy palący trunek niczym wodę - Ale oni wywalili wszystkie działa do wody, żeby nie zatonąć. Rozumiecie? Wszystkie! - przerwał na moment, ledwie powstrzymując się od śmiechu - Na nasz widok krzyczeli z radości, pewni, żeśmy są przyjazna jednostka z Tilei. A wiecie, co ja wtedy powiedziałem? Panie Jegorow, pamiętasz pan?
Bosman osuszył szklankę i uśmiechnął się paskudnie.
- "Roznieść mi ich w drzazgi, tak, by gwóźdź nie został", kapitanie - odparł.
- Dokładnie! - zwrócił się z powrotem do załogi von Drake'a zielonoskóry - Najzabawniejszy był ich kapitan, do końca wierzący, że im pomożemy; nawet, jak kazałem odsłonić działa. Powiem wam, że kiedy kula strącała mu głowę, przez jeden, krótki moment miał na barkach coś, co nie było puste - dokończył, wywołując salwę śmiechu rozbójników.
- Aye - podsumował von Drake - Nie można tym psom pozwolić na uczciwych piratów polować! Pańskie zdrowie, panie Skit - uniósł szklankę w górę, skinąwszy orkowi głową. Kompania spełniła toast.
- A teraz, panie korsarzu - Skit rozparł się wygodniej na krześle - To pan daj jakąś opowieść...
Ostatnio zmieniony 18 lip 2015, o 13:29 przez anast3r, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek

>IF A HERETIC, A XENO AND AN ORC JUMP OFF THE CLIFF, WHO IS TO WIN?
>I HARDLY HAVE AN IDEA, BROTHER.
>THE IMPERIUM.

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

Statek przybił do Porto Maltese późnym wieczorem, kiedy to statki są ostatni raz zabezpieczane przed nocą. Podziękował kapitanowi, wkładając mu do ręki ostatnią część zapłaty. Żeglarz uśmiechnął się i pożegnał pasażera przyjaźnie. W końcu niecodzienne wiezie się magistra Kolegium, w dodatku płacącego sporą sumkę.
Czarownik zszedł na ląd spodziewając się, że wzbudzi powszechne zainteresowanie. Nie sądził, żeby często widziano w Estalii brunatne szaty imperialnego maga bestii z narzucaną na nie niedźwiedzią skórą. Mylił się. Ludzie przechodzili spokojnie obok zajęci własnymi sprawami. Gii Yi oparł się na drewnianej lasce i poprawił zawieszoną na ramieniu torbę. Z odrazą pogładził długą, jasną jak jego blond włosy i brudną po podróży, brodę. Dodawała mu wiarygodności, ale niesamowicie drapała.
Wolno ruszył wzdłuż portu szukając jakieś wiadomości o Arenie Śmierci. Równolegle wysłał duchy na przedszpiegi. Wróciły po chwili. Zgodnie z ich wskazówkami doszedł do gospody "Nieludziom mówimy stanowczo nie!". Uśmiechnął się dostrzegając ironię, że to właśnie to miejsce zostało wybrane na punkt zapisów Areny. Wszedł do środka, lekko przygarbiony, by nie wzbudzać sensacji. W środku już huczało. Wolał nie dołączać od razu do burdy, więc zignorował piratów, elfa i orka. Podszedł do młodego chłopaka przy zapisach - zastępcę urzędnika, który zniknął niedawno.
- Pana godność? - Urzędnik już nauczył się by nie zadawać głupich pytań dotyczących aparycji przyszłych zawodników.
- Gii Yi Xingam - przeliterował i podpisał podsunięty dokument oczywiście po uprzednim przeczytaniu.
Następnie rozsiadł się wygodnie przy jednym z ostatnich wolnych stolików i zamówił piwo, złudnie licząc na chwilę spokoju

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Ma ktoś kontakt z Warlockiem? Żeby go kopnąć, bardziej, lub niej wirtualnie?]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
anast3r
Wałkarz
Posty: 74
Lokalizacja: Puławy/Warszawa

Post autor: anast3r »

[ i do wybrańca księcia ciemności, bo trochę się opóźnia :D ]
Obrazek

>IF A HERETIC, A XENO AND AN ORC JUMP OFF THE CLIFF, WHO IS TO WIN?
>I HARDLY HAVE AN IDEA, BROTHER.
>THE IMPERIUM.

Awatar użytkownika
anast3r
Wałkarz
Posty: 74
Lokalizacja: Puławy/Warszawa

Post autor: anast3r »

[ wstawiam świerszcza niezręcznej ciszy, jako iż widywałem światy-grobowce nekronów bardziej żywe niż dzisiejszy rolplej :twisted:
https://www.youtube.com/watch?v=K8E_zMLCRNg ]
Obrazek

>IF A HERETIC, A XENO AND AN ORC JUMP OFF THE CLIFF, WHO IS TO WIN?
>I HARDLY HAVE AN IDEA, BROTHER.
>THE IMPERIUM.

ODPOWIEDZ