ARENA ŚMIERCI nr 37- Smocze Wyspy

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Re: ARENA ŚMIERCI nr 37- Smocze Wyspy

Post autor: GrimgorIronhide »

Po krótkiej rozmowie o starych dziejach w armii Lothar i Harald rozdzielili się. Gdy zaś schodzili z balonu w towarzystwie Draina, który zamknął za nimi klapę do rękawa napotkał ich marynarz wysłany przez von Drake by przekazać wieści o bankiecie. Tak się złożyło, że Hochlandczyk dłużej nie miał zamiaru zajmować "Dżina", tym bardziej, że ów wyłowił z wody nadzwyczaj dorodną syrenę.
- Jak mawiają w Albionie, hoes before bros, przyjacielu. - rzucił na odchodne nie odwracjając się - Do zobaczenia na bankiecie.
Czas do wieczora minął szybko, tym bardziej że swojego galowego munduru do którego musiał doczepiać wszystkie medale i odznaczenia nie zakładał od dość dawna i wyszedł z wprawy. Na koniec dodatkowo niema spóźnił się trefiąc długie, brązowe włosy i męcząc się z ułożeniem krezy.

Cały trud i tak poszedł ostatecznie na marne, gdyż przy schodzeniu z drabinki sznurowej wicher bezlitośnie zniszczył jego elegantyzujący wysiłek. Przygładzając dłonią zmierzwione włosy i wygładzając mundur oraz klnąc na czym świat stoi Lothar wszedł do mesy oficerskiej, zostawiając rękawice stojącemu przy drzwiach chłopakowi w żółtym kolecie.
Kolacja do której zabrali się szybko i bez zbędnych przemów była iście wyśmienita. Tak dobrego jedzenia nie jadł chyba od czasów uczt, które jego elektorska ekscelencja Ludenhof wyprawiał dla swego elitarnego Jagerkorpsu po szczególnie udanych polowaniach lub bitwach.
Gdy Cortes oszczędną przemową oszczędził ich obiecanych informacji o Arenie, Lothar prędko przepłukał gardło i zęby zacnym winem z resztek ostryg po czym zagadnął, odchrząknowszy
- Senior... zapewne zadam pytanie na które wszyscy czekają odpowiedzi... uprzednio wybaczając bezpośredniość wojskowemu. Mianowicie, gdzie prowadzi nas ten zacny okręt ? Gdzież odbyć się ma ten rzekomo znany całemu światu turniej strzelecki ? Wielu z nas przebyło kawał świata by dotrzeć do twej ojczyzny, a teraz ze zdziwieniem muszą podjąć jeszcze dalszą drogę. Sprawiedliwie byłoby wyjawić jej destynację.

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

- Doskonałe pytanie señor Skgarg!- zawołał Cortez, odkładają pustą muszlę po muli- Obecnie płyniemi na południe, do Narg-el- kebir, gdzie uzupełnimy zapasy. Lecz pewnie nie to chcieliście usłyszeć. Zachowam więc szczegóły rejsu dla siebie.
Upił wina z kielicha. Do muli białego.
- Naszym celem jest Kahoona z archipelagu Smoczych Wysp. To tam odbędą się zawody. Dużo więcej nie jestem w stanie powiedzieć.
- Dlaczego?
- Jestem tylko przewoźnikiem. Wynajęto mnie, bym dostarczył was całych na Wyspy. Same walki są poza moimi kompetencjami. Choć przyznać muszę, señor Brennenfeld, dziwię się panu wielce. Czy nie widzi pan, że większość obecnych tu szlachetnych seńorez i pięknych señoritas...- tu utkwił na chwilę oczy w Nadii- z pewnością nie zna się na broni palnej?
Ostatnio zmieniony 24 lip 2015, o 22:10 przez Byqu, łącznie zmieniany 1 raz.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Lothar zaklął gdy bekający ogr ubiegł jego pytanie bardziej prostacką wersją. Zirytowany rozkroił z trzaskiem pancerzyk ugotowanego raka.
- W takim razie może słówko o owych tajemniczych organizatorach ? Jako swego czasu najemnik wiem, że zawsze wie się choć odrobinę o swym pracodawcy. - usłyszawszy zaś wcześniej umykającą mu część wypowiedzi konkwistadora, dodał - Och, naturalnie to tego sam też doszedłem. Do celu będzie też więc można celować z innych rodzajów broni ? Cięciwnej i miotanej ?
Równocześnie najciszej jak umiał odciągnął cyngiel z krzemieniem w pistolecie wymierzonym pod obrusem i stołem w Skgarga.
"Tylko spróbuj mi znów przerwać, I dare you" - pomyślał kapitan.

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

Zaproszenie na uroczystą kolację dla zawodników było idealnym pretekstem by wreszcie zrobić z sobą porządek. Baastan podziękował Razandirowi za tytoń i wrócił do ci kajuty. Położył niewielką sakwę na koi, po czym wyciągnął brzytwę i niewielki nożyk. Z racji, że w pomieszczeniu nie było luster czarownik musiał poradzić sobie inaczej. Skupił się, więc na pustej przestrzeni nad przytwierdzoną do podłogi szafką. Drewno zamajaczyło i rozciągnęło, zmieniając się w przezroczystą konsystencję, kiedy w jego fakturę wleciał zniewolony mocą szamana duch kruka. Baastan uśmiechnął się patrząc na prowizoryczne lustro.
Dwie miski z wodą leżała niedaleko, przygotowane zapewne wcześniej przez załogę, żeby mogli się umyć. Wziął jedną i położył na szafce. Następnie zamieszał wodę palcem, przesyłając do niej drobiny energii i tworząc piankę.
Po dłuższej chwili z magicznego lustra nie spoglądał już zarośnięty wędrowiec. Jasne włosy zostały przycięte i zawiązane w kucyk. Boczki wygolił pozostawiając lekką szczecinę. Broda również była krótko przycięta. Dzięki tym zabiegom odmłodniał, ale nie stracił na powadze, wyglądając na bardziej ucywilizowanego.
Długo zastanawiał się jaką broń wziąć na ucztę. W końcu zdecydował się zostawić wakizashi. W razie większej rozróby mógł zmienić postać choć wolał nie używać tej umiejętności. Trudniej było mu wtedy utrzymać kontrolę i bał się, że może w szale walki zabić innego zawodnika. Zamiast tego schował niewielki nożyk w specjalnej pochwie zamocowanej do wewnętrznej strony niedźwiedziej skóry.

Bankiet nie był zbyt wystawny. Towarzystwo składało się prawie wyłącznie z uczestników Areny. Do tego można było dołożyć kapitana Corteza i marynarza-lutnistę, którego spokojna muzyka miała zapewne łagodzić wybuchowe nastroje. Pomieszczenie było niewielkie, ale trudno było spodziewać się sali bankietowej na statku. Choć Baastan bywał w Cathayu i na takich.
Zachęcony przez kapitana zaczął od małży. Później przyszło kolej na ogrowego tuńczyka złowionego na gnoblara. Przez sposób łowienia, Gii Yi miał na początku pewne opory przed skosztowaniem ryby, ale pozytywne opinie innych zachęciły go i do tego. Nie żałował. Okrętowy kucharz znał się na swojej robocie. Zaspokoiwszy głód odchylił się na krześle, rozkoszując się winem. Jego uwagę przykuła przemowa Corteza.
- Doszły mnie słuchy...- zagadnął Fernando. - Iż wypytujecie moją załogę. Z miernym skutkiem, domyślam się. Większość z nich zaciągnąłem niedawno i płyną z nami po raz pierwszy.
Więc nadszedł czas odpowiedzi.
- Dlatego ja postaram się odpowiedzieć na wasze pytania.
- Yyy, dobra to gdzie płyniemy teraz - Rzucił Skgarg.
Uwaga ogra było idealnie wymierzonym policzkiem. Rzucona prosto z mostu nie zwaliła jednak z niego doświadczonego kapitana.
- Doskonałe pytanie señor Skgarg!- zawołał Cortez, odkładają pustą muszlę po muli- Obecnie płyniemi na południe, do Narg-el- kebir, gdzie uzupełnimy zapasy. Lecz pewnie nie to chcieliście usłyszeć. Zachowam więc szczegóły rejsu dla siebie.
Upił wina z kielicha. Do muli białego.
- Naszym celem jest Kahoona z archipelagu Smoczych Wysp. To tam odbędą się zawody. Dużo więcej nie jestem w stanie powiedzieć.
- Dlaczego?
- Jestem tylko przewoźnikiem. Wynajęto mnie, bym dostarczył was całych na Wyspy. Same walki są poza moimi kompetencjami. Choć przyznać muszę, señor Brennenfeld, dziwię się panu wielce. Czy nie widzi pan, że większość obecnych tu szlachetnych seńorez i pięknych señoritas...- tu utkwił na chwilę oczy w Nadii- z pewnością nie zna się na broni palnej?
W takim razie może słówko o owych tajemniczych organizatorach ? Jako swego czasu najemnik wiem, że zawsze wie się choć odrobinę o swym pracodawcy. - usłyszawszy zaś wcześniej umykającą mu część wypowiedzi konkwistadora, dodał - Och, naturalnie to tego sam też doszedłem. Do celu będzie też więc można celować z innych rodzajów broni ? Cięciwnej i miotanej ?
Baastan nie wytrzymał już niewiedzy wojskowego i nie czekając na Corteza odpowiedział:
- Arena Śmierci to nie turniej strzelecki. - W jego głosie dało się wysłyszeć nutę sarkazmu. - To pojedynki na śmierć i życie. Właściwie bez reguł. Ktoś pana wykiwał.

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Cortez już miał wyprowadzić z błędu poczciwego strzelca, lecz zrezygnował. Zbyt wielki będzie ubaw, gdy ten głupiec zorientuje się, w jakim turnieju bierze udział.
Wyręczył go jednak Gii Yi. Fernando posłał mu lekki uśmieszek.
- Naszych gospodarzy poznacie wkrótce. Ich imiona nic wam nie powiedzą, opis też na nic się wam zda. Nmartwcie się jednak. Droga nam wypada krótsza, niż by się wydawało. Pomyślcie też o tym, co może wam się przydać. Ostatnia szansa w Narg-el-kabir. Dotrzemy tam jutro.
Cortez nałożył spbie porcję tuńczyka. Był wyborny.
- Zdaję sobie sprawę, że moje odpowiedzi są raczej oszczędne, lecz tyle póki co mogę wam zdradzić. Sam prędzej udzielę informacji o podróży, niż o tym, co nastąpi po niej. Poza tym, że w drodze powrotnej będę miał znacznie mniej pasażerów...
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Po słowach dziwnego skośnookiego nóż wypadł z dłoni kapitana.
- Ależ pan współzawodnik raczy żartować... W sensie, jak te barbarzyńskie igrzyska... Bądźmy poważni...
- Widział pan u nas broń zasięgową ? Ja jestem magiem. - dodał Gii Yii.
- Niedorzeczność, przecież sam inkwizytor poinformował mnie, że... inkwizytor.......
Lothar odchylił się w krześle otwierając oczy szeroko, jakby ujrzał nacierającą hordę Chaosu. Potoczył wzrokiem po dwóch olbrzymich ograch. Śmiejącym się czempionie Chaosu. Nawet ta piękna kobieta, którą wywowił z wody Harald otworzyła usta ze zdziwienia, ukazując wampirze kły.
Pistolet wypadł mu ze zdrętwiałych palców, z hukiem uderzając o podłogę. Niestety aktywował się też spust. Krócica wypaliła, przestrzeliwując stół od spodu na wysokości talerza Gii Yii opryskując go nałożonym nań jedzeniem, po czym poleciała w górę, ukruszając część żyrandola, szkło posypało się po wykwintnych potrawach, a sama kula utknęła w suficie.
Lothar, na którego wszyscy patrzyli zaskoczeni wciąż z rozwartymi szeroko oczyma, zdając się nie zauważać nikogo i niczego jak lunatyk sięgnął w bok, gdzie siedział Jegorij.
- Pan wybaczy. - szepnął, sięgając po wysoką flaszkę Strzemiennajej 116% i nalewając sobie pełny kielich gorzały, od której aż oczy piekły. Kislevita zagwizdał z uznaniem.
Kapitan nie odzywał się przez resztę wieczoru.

Awatar użytkownika
Leśny Dziad
Wałkarz
Posty: 97
Lokalizacja: Knieja

Post autor: Leśny Dziad »

Razandir zszedł do kajuty i minął się w progu z Gii Yi Xingamem, który jakby odmłodniał i nabrał godności. Mag pokiwał z uznaniem głową i sam postanowił doprowadzić się do ładu. Jeszcze przed wyjazdem ze swojej wioski pomyślał, że powinien spakować jakieś odzienie na specjalną okazję. Teraz pogratulował sobie inteligencji bo oto nadarzyła się okazja by założyć oficjalny kaftan, jaki wyciągnął właśnie z czeluści swojej torby. Strój był koloru zieleni wyszywany w kwieciste wzory przy mankietach i na kołnierzu, trochę znoszony i zapewne już niemodny ale zawsze lepszy niż stara podróżna opończa. Mag zrezygnował też ze swojej wygodnej koszuli i założył inną, jaśniejszą i czystszą. Spodni co prawda nie zmienił, bo nie miał innych, ale w połączeniu z kaftanem te solidne wojskowe spodnie nie wyglądały chyba aż tak źle. Przeczesał też brodę i po chwili namysłu związał ją w dwa warkocze. Poprawił jeszcze siwą czuprynę by wreszcie z zadowoleniem stwierdzić, że prezentuje się wystarczająco godnie.
Przez chwilę rozważał zabranie ze sobą topora świadomy faktu, że bankiet z udziałem furiatów, szaleńców i sług mrocznych potęg może skończyć się regularną rozróbą. Ale nie miałby gdzie schować broni więc wziął tylko różdżkę, którą włożył za pazuchę. Był gotowy.
Zagrała muzyka, podano dobre wino oraz potrawy znacznie okazalsze i smaczniejsze niż to czym karmiono ich dotychczas. Mag wziął się zatem do jedzenia i nie mówił wiele. Wiedział, że zaraz i tak wszystkiego się dowie. Nie mylił się, inni uczestnicy Areny szybko pociągnęli Corteza za język i szybko wyszło na jaw, że celem podróży jest archipelag smoczych wysp. Czarodziej starał sobie przypomnieć mapę świata jaką widział kiedyś u znajomego czarodzieja z Marienburga i po chwili zrozumiał, że mają jeszcze pół świata do przepłynięcia. Nigdy by nie przypuszczał, że na starość przyjdzie mu uczestniczyć w tak dalekich eskapadach. Upił wina i sięgną po kolejna porcję wybornego tuńczyka przysłuchując się słowom Brennenfelda, który zdawał się być nieświadomy na jakie zawody tak naprawdę zmierza. Uśmiechnął się z lekka widząc reakcję strzelca po tym jak Gii Yi Xingam uświadomił go co do istoty Areny. Zajadał i słuchał dalej.

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Czuję się trochę jak w Averheimskim cyrku muehehe" pomyślał Jack przyglądając sie zgromadzonym, zręcznie nakładając sobie przy tym wszystkich potraw ze stołu, ktore kusiły go zapachem i apetycznym wyglądem "Istory przebrane za piratów, ogr podnoszący ciężary, przyjaciel z kajuty przypominający kislevskich żonglerów szablami, elfy akrobaci, piękna poskramiaczka lwów, wykwintnie ubrany strzelec wyborowy i jeszcze kilka innych postaci w swych dziwnych ubraniach przypominających błazny." Rzecz jasna wolał zachować te spostrzeżenia dla siebie. Przez myśl mu przeszło jednak, ze gdyby założył swój sceniczny strój to wcale by aż tak sie nie wyróżniał. W swych codziennych ubraniach wyglądał bowiem zwyczajnie. -Przepraszam przyjacielu...- rzekł Jack do elfa siedzącego po drugiej stronie stołu -Czy mógłbyś mi podać ten oto ser?- dodał wskazując wyraziście palcem na przekąskę gdy elf spojrzał na niego unosząc brew. Ten bez słowa chwycił misę i wręczył ja mężczyźnie. "Pewnie zastanawiasz sie kruszynko co taki zwykły Jack robi wsród was, hihi..." pomyślał odbierając naczynie i nakładając ser. "Ciekawe, czy z nożem w miednicy tez jesteś taki zamyślony!" Pomyślał i wbił nóż w tuńczyka wyobrażając sobie, ze to ciało elfa, po czym wykonał gwałtowny ruch i wsadził kawałek ryby do ust, z szerokim uśmiechem na twarzy przerzucając ją.
Gdy skończył chwycił stojący obok kielich z rumem i wlał trunek do ust oblizując usta.
"Heh...wyglądam tu w swej zwyczajności bardzo niezwykle" pomyślał Jack i powoli przełamał na pół bułkę wpatrując sie w ten proces swym pełnym opętania wzrokiem, a gdy skończył odłożył obie części na bok i chwycił za nóż i widelec zaczynajac kroić kawał sera.
"Ale na co sie tak spoglądają spod tych łbów... Bardzo wiotkich zreszta... Hihi..."
Jack rozmyślał krojąc ser powoli. Jednak momentalnie zaczął to robić coraz szybciej, a na jego twarzy pojawił sie niepokój.
"Blizny..." wbila mu sie w umysł ta krępująca dla niego rzecz i poczuł w plecach nerwowe kłucie i swędzenie wywołane stresem.
"Blizny!" Znów szarpnięty w głowie nawet nie zorientował sie jak zaczął bezskutecznie ciąć nożem po talerzu. Gdy to spostrzegł wypuścił ostrze z drżącej dłoni i od razu ukrył ja pod stół próbując zamaskować stres. Czuł sie zagubiony i pełen krępacji, czuł wstręt do zgromadzonych bo jak mu sie zdawało wszyscy szeptali o nim, spoglądając ku niemu z przekąsem. Każdy gest, każdy ruch wargami odbierał jako kpina na jego temat. Wewnętrzny ból narastał, aż w koncu ten warknął -Czy na Smoczych Wyspach żyją smoki?!- nie zważając na niczyje rozmowy z gospodarzem liczył ze to ukruci kpiny na jego temat.
Wbil swój wzrok w Corteza jednocześnie wywołując na twarzy sztuczny uśmieszek.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[ Reakcja mojego kapitana na drugi dzień jak wytrzeźwieje:
Obrazek ]

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[A łowca zamknie sie w kajucie i bedzie płakał bawiąc sie w układanie stosików na pocieszenie]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Przez chwilę Cortez przyglądał się zabawnemu mężczyźnie. W jego pytaniu było coś niedorzecznego, lecz postanowił i na jego pytanie odpowiedzieć.
- Muszę pana zawieść, señor Jack- odparł- Na archipelagu nie żyją smoki. Nazwę wyspom nadał pewien tileański odkrywca, di Faggot. Właściwie nie mam pojęcia czym się kierował, nadając ją. Przedstawiciele tamtejszej fauny są zupełnie inni jednak od twgo, co jest wam znane. Większość wysp porośnięta jest roślinnością typową dla tropikalnego klimatu, to jest mangrowce, drzewa żelazne i kauczukowe, drzewa sandałowe i kiełbasiane, nie señor Jack, nie rosną na nich kiełbasy. Wymieniać mógłbym jeszcze cały wieczór, choćby o koce, której liście, jeśli żute, zabijają głód i pobudzają człowieka.
Z fauny największym drapieżnikiem jest cienista pantera. To krewna jaguara, niewiele odeń większa. Ponadto można się natknąć na węże boa, które dorastać mogą do czterech metrów. Ze zwierzyny bardziej interesującej señora Skgarga, powrzechnie występują na wyspach kapibary, tapiry i pekari, zaś w koronach drzew różne gatunki małp. Ponadto żyje tam ptactwo, których różnorodność gatunkowa idzie w setki. Tak, señor Skgarg, to wszystko jest jadalne. Dorzućmy do tego drzewa owocujące cały rok i możemu uznać, że to mały kawałek raju na ziemi.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

[ Przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać. :twisted: ]

Awatar użytkownika
Stabilo
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 119

Post autor: Stabilo »

...Ze zwierzyny bardziej interesującej señora Skgarga, powrzechnie występują na wyspach kapibary, tapiry i pekari, zaś w koronach drzew różne gatunki małp. Ponadto żyje tam ptactwo, których różnorodność gatunkowa idzie w setki. Tak, señor Skgarg, to wszystko jest jadalne. Dorzućmy do tego drzewa owocujące cały rok i możemu uznać, że to mały kawałek raju na ziemi.
- Kapi.. Co? Czy to te takie małe włochate świnie z ryjami kretów? Tapira to widziałem w jednej wiosce ale jakiś taki chudy był, tamte bedo duże he? - Ogr połknął w całości bułkę wielkości głowy małego człowieka. - Pakariri nawet ni chcem wiedzieć co to za cudactwo. No i małpy. Piękny będziesz miał z czym się bawić na tych Smoczych Wyspach bez smoków.
- Ale szefu ja nie małpa.
- Ale durnyś jak małpa. - Tu Gnoblar zrobił obrażoną minę.
- No pacz pan panie śmieszku. - Zwrócił się do Jacka. - Co za cep ubiera się w strój papugi?
Skaveni potrzebują wodza, który przy użyciu mądrej retoryki (czyt. bata) bądź siły perswazji (czyt. bata) jest w stanie poprowadzić ich w miarę zorganizowanych przeciwko wrogowi.

Obrazek[/

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Leżę i kwiczę... jak pekari :lol2: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Stabilo
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 119

Post autor: Stabilo »

[ Jak Pakariri :D ]
Skaveni potrzebują wodza, który przy użyciu mądrej retoryki (czyt. bata) bądź siły perswazji (czyt. bata) jest w stanie poprowadzić ich w miarę zorganizowanych przeciwko wrogowi.

Obrazek[/

Awatar użytkownika
JarekK
Bothunter
Posty: 5100
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: JarekK »

Gdy idąc za Haraldem, ciągle trzymając bicz w ręku, którego ostre końce szorowały po deskach, dotarli w końcu do kajuty Nadia nakazała mu zostanie na zewnątrz. Sama weszła do środka i od razu rozpoczęła poszukiwanie czegoś czym mogła by zszyć swoją kamizelkę. Na komodzie leżał klucz, który ewidentnie pasował do drzwi kajuty, więc jako, że ceniła swoją prywatność, to wzięła go ze sobą w celu zabezpieczenia swojej komnaty przed nieproszonymi gośćmi. Przeszukała szuflady, lecz nigdzie nie znalazła nitki i igły. W końcu otworzyła jedyną szafę w kajucie, by zauważyć, że wisi w niej całkiem niebrzydka suknia. Nadia nie lubiła tego typu strojów, gdyż krępowały jej swobodne i szybkie ruchy lecz nie miała zamiaru obnosić się pół nago po statku. Przebrała się w suknię i już miała wychodzić w poszukiwaniu przyborów do szycia, gdy zza drzwi odezwał się Harald.
- yyy... miła pani..., ale to w sumie też moja kajuta i chciałbym wejść, żeby się przebrać. - powiedział łamiącym się głosem
- A po co ty miałbyś się przebierać? - zapytała zdziwiona
- Kapitan statku zaprasza wszystkich uczestników na bankiet dzisiaj i należałoby wyglądać przynajmniej elegancko.
- Ty się dzisiaj nie przebierzesz - powiedziała Nadia otwierając drzwi - I dodatkowo jeśli nie znajdziesz mi czegoś do szycia to nie wpuszczę cię do tej kajuty do rana. - uśmiechnęła się zamykając drzwi jedynym kluczem po czym poszła do sali, w której miał odbywać się bankiet.

*****

Bankiet był dość nudnawy dla osoby, która nie żywi się zwykłym jedzeniem i nie jest w stanie upić się alkoholem. Po całej zabawie, Nadia wróciła do swojej kajuty, w której czekała, aż ta łazęga Harald przyniesie jej coś do szycia. Chodzenie w sukni zaczynało ją już denerwować.
Ostatnio zmieniony 24 lip 2015, o 23:34 przez JarekK, łącznie zmieniany 1 raz.
Stone pisze: 16 gru 2019, o 13:36Żeby dobrze rosły, o warzywa trzeba dbać.

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

Nigdy nie należy ufać inkwizycji - skwitował w myślach Baastan wciąż w duchu podśmiewając się z kapitana. Nawet opryskanie jedzeniem po przypadkowym wystrzale, nie zniosło z ust szamana złośliwego uśmieszku. Jakiś mały człowieczek, którego twarz pokrywały nieprzyjemne blizny zadał jakieś niedorzeczne pytanie. Odpowiedź Corteza skończyła się na obszernym opisie flory i fauny wyspy. Baastan co prawda nigdy tam nie był, ale mniej więcej wiedział czego się spodziewać, więc słuchał jedynie jednym uchem.
Wino było rzeczywiście wyborne.
Coś zaświtało w głowie szamana i nie był to alkohol. Zaraz czy oni powiedzieli pakariri? Czarownik znał te stworzenia z pustkowi chaosu i bał się. Potworna mieszanka owłosionej świni i rogatego oraz skrzydlatego demona. Krwiożercze bestie przerażały maruderów nawet bardziej niż sami Bogowie Chaosu. Na obrzeżach to nimi straszyło się dzieci. Starodawna groza wdarła się umysł Baastana, która znów miał trzynaście lat, a koledzy straszą go, że pakariri czai się za namiotem.
Otrząsnął się z trudem. Chyba musiało chodzić o pekari. Ten ogr chyba nie wiedział co mówi. Gdyby wiedział siedziałby cicho...
Ostatnio zmieniony 25 lip 2015, o 00:01 przez MikiChol, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Jack pokiwał głową i mruknął -To dobrze, nie lubię smoków...- po czym odciągnal kołnierz i nabrał powietrza po tej stresującej dla niego sytuacji, a następnie przetarł czoło rękawem. Spojrzał na potrawę i nim wrócił do posiłku odetchnął jeszcze trochę i uczesał grzywkę. Wrzeczywistości jednak Jack nie miał pojęcia o smokach, ani wiekszości przytoczonych tu nazw. Poza kilkoma bajkami z dzieciństwa. W sierocińcu, ktory był jednym z wielu powstałych po Wielkiej Zarazie straszono dzieci szczuroczlekami i wlasnie smokami, ktore ziały zarazą i zjadały pożywienie, co tłumaczono sierotom jako szczęście, ze zamiast nich smok wybrał ich posiłek. Na wskutek czego często zdarzało sie, ze zamiast jedzenia dzieci odmawiały dziękczynne modlitwy do Sigmara.
Jack w koncu uspokoił sie i wrócił do posiłku starając sie nie podnosić głowy, by nie okazywać zbytnio blizn i zadowolił sie tym co ma już na talerzu.
I wtedy odezwał sie do niego ogr -No pacz pan panie smieszku, co za cep ubiera sie w strój papugi?-
Jack podniósł powoli głowę i spojrzał na ogra, a następnie na jego towarzysza.
-Hehehehe- zaśmiał sie komicznie, po czym równe powoli co przedtem opuścił głowę i zaczął kroić ser.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Stabilo
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 119

Post autor: Stabilo »

- Hehehehe - Człowiek z bliznami zaśmiał się cichym, zimnym jak lód śmiechem, po czym wrócił do krojenia swojego wymęczonego, jak Gnoblar-pomocnik rzeźnika, sera. Ludzie to jednak są dziwni. Śmieją się jakby śnieg z Gór Żałoby zjedli. My Ogry śmiejemy się tak jak powinno się to robić.
- HAHAHAHAAHAHAHAHAHAH. - Zagrzmiał tubalny głos Ogra, który poniósł się po sali. Wszyscy goście popatrzyli na niego jak na chorego psychicznie.
- No co tak zioracie jak na ladacznicę-dziewicę. Bardziej was dziwi mój śmiech niż ten tu pajac co mi na ramieniu siedzi. Oooo, no nie obrażaj już się Piękny wiesz, że ja się tak tylko z tobą droczgę, chyba tak to się mówi.
Skaveni potrzebują wodza, który przy użyciu mądrej retoryki (czyt. bata) bądź siły perswazji (czyt. bata) jest w stanie poprowadzić ich w miarę zorganizowanych przeciwko wrogowi.

Obrazek[/

Docent
Pseudoklimaciarz
Posty: 22

Post autor: Docent »

[Hmmmmm.... od czego tutaj zacząć ? Za szybko leci fabuła do przodu...... czasami . :P]

Po tym jak Harald skierował się w stronę portu , spotkał na swojej drodze kapitana
Francisa von Drake ,który zaproponował mu transport jego podniebnym statkiem .
Skorzystał z zaproszenia i zapakował swój cały sprzęt na jego „cud techniki” .
Biorąc pod uwagę , że przyniósł ze sobą 2 małe beczki z podpisem „KA- BOOM XX”. Skąd je wziął ? Sigamar sam raczy wiedzieć ! Reszta jest owiana tajemnicą .
Nie wzbudził większego podejrzenia . Wprowadził swój cały dobytek do swojej kajuty i zadbał ,aby zabezpieczyć wszystkie środki wybuchowe . Nie chciał wysadzić statku , na którym będzie płynął w przestworzach .
Sięgnął do kieszeni , wyciągnął z niej piersiówkę na gin. Odkrył , że zapasy jego życiodajnego napoju skończył się . W obliczu zmożonego pragnienia ,Harald zdecydował się na własną rękę poszukać swojego ulubionego trunku na statku . W wyniku zbiegu okoliczności na pokładzie natknął się na człowieka o imieniu Jim . Jego bystry wzrok od razu skierował się na butelkę ,którą trzymał załogant okrętu. Odkrył co się kryło w naczyniu , po czym przeszedł natychmiast do działania .
- Heh. Bez problemu to załatwię – pomyślał Harald skradając się powoli w stronę nieświadomego chłopaka
Odwrócił jego uwagę , dotykając go w ramię i szybko wyciągnął z ręki nieświadomego chłopaka butelkę . Szybko uskoczył w cień i oddalił się od swojej ofiary .
- Cel uświęca środki - pomyślał Harald ,szukając wytłumaczenia swojego postępku . Każdy wie , że kradzież jest złem , chociaż ten temat można interpretować na wiele sposobów .

–------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W czasie konsumowania zawartości swojej zdobyczy przyuważył w grupie załogantów niejakiego Tima . Usłyszał w jego rozmowie z kimś , że wspomina coś o zapasach alkoholu dla każdego załoganta .
Powiedział również na temat jakiegoś lewiatana i przesądów Von Dreka . Harald schował butelkę
oraz podszedł żeby usłyszeć więcej ciekawych rzeczy .
Stanął obok Tima i zapytał się go na temat alkoholu. Odeszli na ubocze żeby porozmawiać. Tim bez skrępowania odpowiedział Haraldowi.
- Jesteśmy zabezpieczeni w razie ataku Sally . Teraz nikogo nie porwie .
- Słucham ? - z niedowierzaniem na twarzy
- Noo, wielka zmutowana papuga , porywa trzeźwych marynarzy – powiedział z pełną powagą Timy . Wyglądał na pewnego siebie z wzrokiem zapatrzonym w niebo , jakby oczekiwał na znak z góry . Harald spojrzał w to samo miejsce gdzie chłopak patrzył . Stanął wryty zastanawiając się co odpowiedzieć na ten temat .
- Ja słyszałem wiele historii na temat potworów . Ba!! Sam je widziałem , wiele z nich musiałem zabić . Znam różne legendy , ale pierwszy raz słyszę na temat jakiejś krwiożerczej „Sally” - powiedział Harald z lekką niepewnością w głosie
- Sir , możesz wierzyć lub nie , ale ona jest tam i czyha na takich jak my . - powiedział to bez większej irytacji w głosie . Stwierdzenie , które padło z jego ust pochodziło ,z jego pełnego przekonania , że taki stów naprawdę istnieje .
Po przemyśleniu sprawy papugi chaosu Harald szybko zmienił swoje nastawienie i przeszedł na inny temat .

- Czy macie może gin na statku ? - na ustach Haralda pojawił się okropny uśmiech świadczący o jego niecnych intencja . Na twarzy Tima pojawił się uśmiech i odwrócił swoje spojrzenie od swojego rozmówcy . Jego głowa skierowała się w stronę dłoni , którą pokazywał dalszą część statku . Powiedział
- Jim mój przyjaciel gdzieś trzyma gin i …. - próbował odpowiedzieć na pytanie , po czym z przerażeniem stwierdził , że Harald zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach .
- Zaraz , jak on to zrobił ? - powiedział na głos Tim z lekkim drżeniem w głosie . Z jego wyrazu twarzy można było wywnioskować , że odczuwał dziwne zakłopotanie z tej sytuacji.
- Magia wyjaśnia wszystko – powiedział do siebie Tim szukając racjonalnego wyjaśnienia tego zjawiska

–-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

-Witaj drogi przyjacielu – powiedział Harald kierując te wypowiedź do opartego o burtę Jima , stał do niego odwrócony plecami . Zaskoczony tymi słowami chłopak lekko podskoczył ze strachu .
Natychmiast uspokoił się po tym , jak odwrócił się w stronę Haralda i rozpoznał jego twarz .
- A to Pan . Co cię tutaj sprowadziło ? - zapytał zdziwiony Jim
- Nic specjalnego . - uśmiechnął się Harald i wręczył do jego ręki butelkę z koniakiem . - Masz może ochotę się napić ?
- Jasne , zawsze chętnie – wyciągnął dłoń w kierunku naczynia , jednak wstrzymał się na chwilę , po czym dodał – Ma pan może gin , napiłbym się z miłą chęcią . Na twarzy Harald nie zdradzał po sobie , że to pytanie odczuwał nie pokój . Wciąż na jego ustach widniał zarysowany serdeczny uśmiech .
- Wybacz ale tego gówna nie pije – skłamał Harald
- Trudno, nie wie pan co traci – odebrał koniak od Haralda i pociągnął duży łyk
Raptownie Jim skrzywił się z niesmakiem na ustach i mocno chrząknął ocierając się o gardło .
- Co za mocne ? - zapytał się drwiącym głosem Harald
- Dziwnie smakuje. – odchrząknął Jim i pociągnął kolejny łyk . Starał udowodnić Haraldowi , że potrafi pić ten alkohol bez problemu .Podał z powrotem alkohol do Harald , jednak nie przyjął jej z powrotem . Chłopak wymienił z nim kilka zadań i porozmawiali o zbliżającym bankiecie .
Po chwili z dłoni chłopaka wypadła butelka , która potoczyła się w stronę buta Haralda .
Jim chciał z powrotem po nią sięgnąć , jednak uprzedził go Harald , który szybko podniósł ją i schował do plecaka .
- Co- co się …....... - Jim próbując coś powiedzieć lekko zatoczył się i oprał się o burtę , próbując utrzymać się w pionie. Wychylił lekko głowę do tyłu i pociągnął głęboki oddech próbując ogarnąć w swojej głowie myśli .
- Jak na ciebie szybko zadziałało . - powiedział lekko zaintrygowany Harald
- Koniak ? - zapytał odpływając chłopak i usunął się na ziemie oparty plecami wciąż o burtę .
- Środki odurzające o silnym działaniu natychmiastowym lub Serum Prawdy . Jak wolisz to nazywać ?
- Coś ty mi podał? – powiedział zagubiony chłopka z głupim uśmiechem na twarzy
- Spokojnie nic nie będziesz pamiętać o tym, o mnie i o tym wszystkim . Obudzisz się tylko mocno zmęczony . Ewentualnie możesz mieć później omamy wzrokowe , niestrawność , mocne zaburzenia równowagi, niekontrolowane ruchy , problemy z wymową i opóźniony refleks . To tylko moje przypuszczenia , które nie MUSZĄ SIĘ SPEŁNIĆ .
- Ja …. ja – próbował coś powiedzieć , jednak przerwał mu natychmiast Harald i zapytał się go
jak na przesłuchaniu
- Teraz się skup Jim – zrobił krótką pauzę – Czy masz może na pokładzie swój składzik z ginem?
- Tak – odpowiedział raptownie
- Gdzie on jest ?
- Pod.....za.......pod regałem …....... obok skrzynki w.................. mojej kajucie
- Dziękuje za miłą współpracę z tobą – zacierając ręce na myśl o nowej dostawie ginu
Odszedł od Jima dając mu pustą butelkę z napisem Gin i skierował się do jego kajuty w poszukiwaniu upragnionego celu .
Niepostrzeżony przez nikogo wyszedł z jego kajuty z 3 butelkami ginu . Poszedł do swojej pokoju i schował je do jednego z worków .
Zadowolony poszedł na konkurs łowienia , jak później się okazało Jima już nie było na swoim poprzednim miejscu , którym Harald go zostawił .
- Zwyczajnie w śmiecie mogłem się go zapytać , czy może ma na zbyciu gin - pomyślał Harald zastanawiając się dopiero teraz , czy faktycznie to był dobry pomysł podając mu narkotyki .
–----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Bardzo zabawne – powiedział do siebie po tym jak dziewczyna , którą wyłowił zamknęła jego
drzwi do kajuty i poszła sobie .
Zdenerwowany tym , że zostawił u siebie wszystkie rzeczy(czyt. GIN i materiały wybuchowe ) i nie mógł otworzyć drzwi. Rozpoczął poszukiwania nowej alternatywy .
- Ta jasne nie wpuści mnie do środka . - pomyślał Harald , po czym powiedział do siebie na głos – Ona nie wpuści mnie , Drzwi wpuszczą mnie !
Wyciągnął z swojego rękawa drucik i mały scyzoryk , którym znajdowały się kilka ostrzy .
Włożył do mechanizmu zamka drut i ostrze oraz zaczął eksperymentować z otwieraniem drzwi bez kluczy . Po długiej i mozolnej pracy ( na zasadzie prób i błędów) otworzył drzwi .
Szybko obmył swoją twarz i ręce wodą z miski oraz przebrał się w strój galowy , który nie przypadkiem wisiał w jego szafie. Oczywiście ubrał swój kapelusz . Zabrał ze sobą również piersiówkę,pistolet i scyzoryk .
Zamknął za sobą drzwi , patrząc na to , że nie mam klucza …... tia z całą pewnością zamknął drzwi .
Ciekawe co będzie do jedzenia? - pomyślał Harald
Ostatnio zmieniony 26 lip 2015, o 10:00 przez Docent, łącznie zmieniany 2 razy.

ODPOWIEDZ