ARENA ŚMIERCI nr 37- Smocze Wyspy

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Docent
Pseudoklimaciarz
Posty: 22

Re: ARENA ŚMIERCI nr 37- Smocze Wyspy

Post autor: Docent »

[ Akcji nigdy nie zaszkodzi :) ]

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Jaszczuroludzie wreszcie odrobili większość strat w stosunku do przeciwnika. Orkowie podwoili wysiłki, czując jak zwycięstwo może wymknąć im się z rąk, lecz nie zdołali się przebić przez nieprzeniknioną obronę saurusów. Impas.
Właściwie to wciąż wygrywali. Właściwie to wystarczyło im utrzymanie wyniku.
Nerwy dały się zauważyć również na trybunach. Kisumu stał, zagrzewając swoich wojowników do boju dzikimi okrzykami, kilku zielonoskórych na trybunach zagrzechotali kołatkami. Jaszczuroludzie dopingowali swoich w podobny sposób.

Wtedy to ork i saurus wpadli na siebie. Nie byłoby to nic wielkiego, gdyby nie fakt, że żaden z nich nie posiadał piłki. Obaj zawodnicy zaraz oskarżyli drugiego o łamanie zasad. Dyskusja polegała na przerzucaniu się głośnymi słowami w tutejszym narzeczu. Nie sposób było rozszyfrować co dokładnie sobie mówili, lecz wyglądało na to, że dojdzie do bójki. Gra została przerwana. Drużyny zaraz wyraziły poparcie dla swego zawodnika, co mogło równie dobrze oznaczać starcie obu zespołów.
Obie grupy syczały i warczały na siebie, ukazując zęby i jęzory. Dłonie dudniły w ziemię, klepały w uda i kolana. Przypominało to trochę rzucenie wyzwania sprzed trzech dni, lecz było znacznie mniej zorganizowane i nie towarzyszył temu żaden śpiew.

Xothal machnął tewhatewhą, by przywołać do porządku swych saurusów, Kisumu zaś walił kamiennym rębakiem w ławę. Siedzący z tyłu goblin zsunął się przez to z oparcia, odbił się od barku wodza i padł na ziemię.
Martwy.
Z jego głowy sterczał bełt przeznaczony dla wodza orków.

Pociski syknęły ponownie, trafiając Xothala w bark i tors. Stojący obok skink padł martwy.
- KRYĆ SIĘ!- wrzasnął wtedy Lothar, dając nura za kamienną ławę.
Zapanował Chaos. Kto mógł, usiłował znaleźć osłonę przed bełtami. W najgorszej sytuacji znaleźli się zawodnicy na boisku. Otwarta przestrzeń i dwie ściany, bez szans na schowanie się. Kilku orków próbowało wspiąć się na trybuny- dwaj polegli, inni, poranieni rozpierzchli się.
Pakja, trafiony w przedramię i plecy warknął wściekle. Jeden z jego wojowników nie żył, a on łaknął krwi jego zabójców. Nie czas jednak było na szukanie zemsty, gdyż równie dobrze sam mógł za chwilę do niego dołączyć. Saurusi pobiegli więc wraz z orkami, by wyjść z zasięgu ostrzału kusz.
Na skraju lasu błysnęły zakrzywione miecze.
- Itza'ka'khanx- warknął Xothal.
- Druchii- powtórzył Horst i splunął z pogardą- Łowcy niewolników.
- A Merxerzis gdzieś zniknął- zauważył Razandir.


[Pitagoras, daję ci w tej sytuacji wybór. Możesz napisać, że egzekutor wcześniej się dogadał z łowcami niewolników i do nich dołączyć, albo po prostu akurat poszedł, dajmy na to się odlać i możesz wtedy dołączyć do walki przeciw elfom.]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Pitagoras
Falubaz
Posty: 1443
Lokalizacja: Okolice Warszawy

Post autor: Pitagoras »

Gra toczyła się dalej, a wyspiarskie zasady i tradycje najwyraźniej były ponad orczymi zasadami i tradycjami, bo wciąż toczyła się według reguł. Żadnej nawet małej bójki, a samo przerzucanie się "kauczukową" kulką było zdecydowanie za mało interesujące. Plan był inny, ale egzekutor nie mógł wysiedzieć na miejscu. Najciszej jak potrafił Merxerzis wycofał się za linię obserwujących. Czy to z jego nieodkrytych do tej pory umiejętności skradania się, czy z powodu podeszłego wieku Razandira, mag który siedział tuż obok niego, niczego nie zauważył. Dalej już skradając się na paluszkach, zniknął w gęstwinie dżungli.

Jakiś czas wcześniej
Merxerzis był pierwszym, który opuścił skalną półkę, na której odbył sie jego pojedynek. Zdenerwowany tym jak potoczyła się jego pierwsza walka, zajął windę sam i zjechał nie czekając na nikogo. Energicznie ruszył przez krzaki, roztrącając na boki liście, niektóre nawet większe od niego. Po około dziesięciu minutach zmagań z florą wyspy, ogarniająca go zewsząd zieleń skutecznie ostudziła jego emocje. Wystarczająco, żeby egzekutor stanął w miejscu i stwierdził, że się zgubił. Nie miał pojęcia, którędy wrócić do wioski, zwłaszcza, że z tego co pamiętał z drogi na miejsce walki, cała grupa szła wytyczoną ścieżką. W afekcie nawet o tym nie pomyślał i ruszył przed siebie, w efekcie znajdując się w takiej sytuacji. Co gorsza nawet nie wiedział, w którym kierunku miałby się udać, żeby wrócić po swoich śladach. No dobra, staniem w miejscu nic nie osiągnę. Z powrotem zajął się przedzieraniem przez roślinną zaporę jaką stawiała przed nim dżungla. Chwilę później musiał znowu tego zaprzestać, kiedy zaczął słyszeć znajome dźwięki. Były to odległe okrzyki w znajomym języku druhir, które bez dłuższego zastanowienia obrał za swój cel. Po pewnym czasie wyłonił się z gąszczu i pod stopami poczuł piasek plaży. Plaży, na której trwał rozładunek i szykowanie ekspedycji druchii w głąb lądu. Podszedł do nich z uniesioną ręką sygnalizując, że nie ma złych zamiarów i o dziwo udało mu się to, bez tuzina bełtów wystających mu z klatki piersiowej.

Tłumaczenie całej sytuacji trwało dosyć długo, ale ostatecznie, by odegrać się na jaszczuroludziach za nieudaną walkę, jak i dla stworzenia sobie okazji do przelania krwi. Dlatego właśnie plan zakładał, że egzekutor będzie już na miejscu rozpracowywał zgromadzoną grupę od środka. Merxerzis przekazał korsarzom informację o meczu między miejscowymi, co było idealną okazją dla łowców niewolników. Mogli łatwiej poradzić sobie z odosobnioną grupą, w tym jednych z najlepszych wojowników obu plemion. Niektórzy zginęli by w walce ułatwiając resztę wyprawy, innych by się wyłapało i odebrało sporą sumkę w Naggaroth za niewolników najwyższej jakości. Tak czy siak wygrywali. Potem można by zająć się wioskami bez swoich liderów, które padłyby łatwym łupem elfów. Problemem okazało się, że gra dłużyła się Merxerzisowi niemiłosiernie, a korsarze nie nadchodzili, dlatego teraz kiedy odnalazł miejsce, w którym mieli się zgromadzić, stał otoczony niezadowolonymi spojrzeniami.
- Nie takie były założenia. Co ty tu robisz? - Zapytał Bruglir, kapitan statku zacumowanego przy brzegu.
- Chciałem tylko sprawdzić czy na pewno się pojawicie.
- I dlatego musiałeś zaryzykować być może zdradzenie im naszej zasadzki. I co to za ludzie zgromadzeni na trybunach?
- Nie mam pojęcia, też mnie zaskoczyła ich obecność.
- Trudno i tak nie będzie lepszej okazji niż teraz. - Bruglir zmierzył wzrokiem swoją załogę. - Idziemy.
Merxerzis trzymał się na razie z tyłu grupy, nie chcąc rzucać wszystkiego na jedną kartę i przekreślić całkowicie swojego udziału w turnieju. Stąd historyjka, którą można by podciągnąć pod prawdę, że ich okręty rozbiły się w okolicy tej wyspy w czasie sztormu i egzekutor obudził się rano na plaży zupełnie sam. W ten sposób nie wspomniał, że wśród zgromadzonych na meczu będzie grupa zawodników biorąca udział w turnieju na śmierć i życie, których z pewnością nie można było lekceważyć. Ostatecznie liczyły się tylko ofiary dla Khaina i dalszy rozwój Areny. Merxerzis nie mógł powstrzymać uśmiechu na myśl o tym co za chwilę rozpęta się na tym boisku, poza podrzucaniem piłeczki. Ten dzień będzie zaiste wspaniały.
Obrazek

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Chłopaki, czekacie na indywidualne zaproszenia?]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[Pisane na szybko, wiec mogły się wkraść błędy. Nie mam już siły na korektę. Zostawiłem Razandirowi możliwość podjęcia decyzji, będę na nią czekał. Pitagoras poszło PW ;) ]

Dwa dni wcześniej.

Słońce już dawno zaszło, gdy Razandir wszedł do oświetlonej blaskiem świec kwatery Kapitana Von Drake'a. Ten gestem ręki wskazał czarodziejowi miejsce do siedzenia. Następnie wstał i nalał 2 lampki czerwonego wina z Akwitanii. Teraz mogli rozmawiać o interesach.
- Pewnie się już domyślasz, dla czego po Ciebie posłałem?
- Cortez z grubsza mi o wszystkim opowiedział.
- Dobrze, sprawa wygląda następująco. Te cholerne małe insekty przenoszą choróbsko na naszych ludzi. Przez co nie mogą pracować, co skutkuje opóźnieniami w naszym małym przedsięwzięciu. Dostrzegłem, że Ciebie robactwo nie tyka. tu pojawia się moje pytanie, czy wesprzesz naszą sprawę i pomożesz w leczeniu ludzi i ochronie zdrowych przed owadami?
- Panie, Von Drake, wszystko zależy od tego jakie to przedsięwzięcie. Jestem prostym człowiekiem, który stara się żyć według swoich zasad i nie zamierzam pomagać ludziom, którzy planują coś złego.
- Rozumiem. Mogę w takim razie chyba odsłonić rąbek tajemnicy. Planujemy budowę ludzkiej kolonii na tym archipelagu. Według moich geologów znajdują się tu liczne złoża diamentów i złota. Poza zdobyciem sławy, chwały itp... pierdół, chce się wzbogacić. A jeżeli los nie będzie łaskawy i polegnę podczas pojedynku, wzbogaci się mój przyjaciel Cortez, któremu jestem wiele winien za dawne przysługi i uratowanie mi życia niezliczoną ilość razy. Zamierzamy też zająć się problemem zielonoskórych i Mrocznych elfów. Jeżeli zajdzie taka koniecznosć, edizemy się też bronili przeciwko jaszczurkom. To wszystko co mam do powiedzenia. Jaka będzie twoja odpowiedź?


Czarodziej zamyślił się na chwilę, wziął solidny łyk wina i odparł....

---------------------------------------------------------------------------------------------------
Gdy tylko wzeszło słońce, przy statku zebrała się pokaźna ekipa. Muszkieterzy, sporo ludzi służących na Revenge i kilku od Corteza. Byli też Jim i Tim oraz Drain. Francis zamierzał osobiście poprowadzić ekspedycję i przygotować miejsce wydobycia drogocennych kamieni. W osadzie pozostali Dain i Grog, którzy mieli nadzorować dalszą budowę fortu. Załadowano cały dostępny górniczy sprzęt, prowiant, wodę. Niektórzy przemycili po butelce gorzały, które dzień wcześniej zostały rozdane na zachętę wszystkim członkom wyprawy. Gdy wszystko było już gotowe, REVENGE ruszyła ku swemu przeznaczeniu.

Drewniane mury rosły z dnia na dzień. Praktycznie były już skończone, brakowało tylko zwieńczenia na jednej z wież. Dain był z siebie dumny. Dzisiaj skończą wieżę, i zaczną budowę suchej fosy najeżonej ostrymi palami. Z wydobytej ziemi usypią od środka wzmacniający wał, który będzie służył za podest dla strzelców i armat i zwiększy wytrzymałość samej palisady. Trwały też prace nad wieżą, przy której miała dokować Revenge oraz nad magazynem. Ktoś kto słyszy o budowie fortu, myśli, że to drobna warownia. Wielce się wtedy myli, palisada z każdej strony miała po 80m długości, środek każdego boku i narożniki były wzmocnione przez solidną wieżę, co eliminowało martwe punkty pod murem. Do środka prowadziła tylko jedna droga, była nią solidna, wzmacniana brama ze zwodzonym mostem. W środku znajdowały się kwatery dla załogi, chata kapitana, w budowie był dok dla sterowca, magazyn na kosztowności, wędzarnia, magazyn na żywność, zbiornik na wodę i bimbrownia. Czyli wszystko czego trzeba było konkwistadorom. Pertraktacje z Nadią na temat otworzenia burdelu niestety spełzły na niczym, wiec chłopaki musieli obejść się smakiem.
Jaszczurki coraz bardziej niepokoiły się zmianami jakie zachodziły w ich osadzie... Mogło to wróżyć w przyszłości konflikt interesów.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------

Statek zakotwiczył przy zboczu wulkanu. Marynarze zeszli po drabinach i ściągnęli go jeszcze niżej. Teraz można było rozpocząć rozładunek sprzętu. Drain wraz z kapitanem sporządził projekt zewnętrznych zabudowań kopalni, ustalono też, gdzie będą się znajdować wieże wartownicze. Do zrobienia było naprawdę wiele. Trzeba było jeszcze wzmocnić górujące nad nimi zbocze, by popiół i żwir nie osuwał się na pracujących górników. Trzeba było też pomyśleć nad budową prowizorycznej palisady, która chroniła by wyrobisko w minimalnym stopniu. Von Drake, dostrzegał coraz więcej komplikacji i wzrostu kosztów. Trzeba dostarczać tu regularnie żywność, wodę, materiały budowlane. Miał już zaangażowanych do pracy wszystkich ludzi, a potrzeba by było co najmniej dwa razy tyle. Ci chłopcy, chociaż w kwiecie wieku i sile, nie dadzą rady wydobywać klejnotów nieskończoność. Będzie potrzebna im tania siłą robocza. Kapitan uśmiechnął się pod nosem.
- Co Pana tak ucieszyło? Wstępnie patrząc na plan, to potrzeba nam jeszcze drugie tyle ludzi. Zapytał Drain.
- Mylisz się mój przyjacielu. (tu kapitan uśmiechnął się tak paskudnie, że krasnoluda przeszły dreszcze)
- Jak to?
- Myślę, że na wyspie jest wystarczająca ilość orków, jaszczurek i elfów, żeby pracować tu przez następne 100 lat.
- Pomysł z niewolnikami jest wybitnie genialny, tylko skąd ich weźmiemy?
- O to się nie martw, zorganizuje wszystko tak, że pomogą nam zawodnicy, którzy nie są jeszcze zaangażowani w projekt. Dopilnuj wszystkiego tutaj, ja muszę wracać do wioski.
- Aye Sir!


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Na miejscu, Francis dowiedział się o meczu orków z jaszczurkami. Zawsze była to jakaś rozrywka, która jak by nie patrzeć należała się kapitanowi. Był to też dobry sposób na zdobycie kolejnych sojuszników....

-------------------------------------------------------------------------------

Von Drake kończył właśnie sikać, gdy mecz przerwały krzyki konających. Kapitan zapiął rozporek i szybko ruszył w tamtą stronę. Gdy znalazł się na skraju buszu, dostrzegł Mroczne elfy szarżujące na jaszczurki i Orki. Los naprawdę się do niego uśmiechnął. Łowcy niewolników, tak to było coś czego właśnie potrzebował....
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Dziad »

[ Dziś wieczorem dołączę się do walki , fajny pomysł. A ilu jest dokładnie elfów ? ]

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

Dziad Zbych pisze:[ Dziś wieczorem dołączę się do walki , fajny pomysł. A ilu jest dokładnie elfów ? ]
[Wystarczająco dużo :mrgreen: ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Matis pisze:
Dziad Zbych pisze:[ Dziś wieczorem dołączę się do walki , fajny pomysł. A ilu jest dokładnie elfów ? ]
[Wystarczająco dużo :mrgreen: ]
[Dokładnie, z doświadczenia wiem, że dokładne liczenie psuje efekt. Pamiętaj, że to grupa łowiecka, nie cała armia. I nie są to wszystkie elfy z Wielkiej Kahoony. Więcej szczegółów wkrótce :) ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Dziad »

Matis pisze:
Dziad Zbych pisze:[ Dziś wieczorem dołączę się do walki , fajny pomysł. A ilu jest dokładnie elfów ? ]
[Wystarczająco dużo :mrgreen: ]
[ Wystarczająco dużo by mój potężny i niebywale groźny elf musiał zostawić coś dla innych ? ]

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

Dziad Zbych pisze:
Matis pisze:
Dziad Zbych pisze:[ Dziś wieczorem dołączę się do walki , fajny pomysł. A ilu jest dokładnie elfów ? ]
[Wystarczająco dużo :mrgreen: ]
[ Wystarczająco dużo by mój potężny i niebywale groźny elf musiał zostawić coś dla innych ? ]
[Wystarczająco by zrobić z twojego elfa kopacza torfu. :twisted: Przyśpiewka: "Lepsza śmierć od pałki trolla niż kopacza torfu dola..." :mrgreen: Tak wgl, zostawcie przy życiu część elfów, bo będą mi potrzebne ;) Proponuję by elfy wygrały to starcie, dzięki temu walka będzie bardziej realistyczna. Można poprowadzić to tak, by przywódcy jaszczurek zostali pojmani. Będziemy mogli zrobić wtedy akcję odbicia ich lub pertraktacji z Dark Elfami. Co wy na to? ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Cóż, nie przewidziałem, żeby ktoś nawet pomyślał o przegraniu starcia :)
Wobec tego uchylę, rąbka tajemnicy. To jedna z trzech grup uderzeniowych. Jej głównym założeniem była likwidacja wodzów orków i jaszczuroludzi. Dwie pozostałe wykorzystując nieobecność wodzów, szamanów i najlepszych wojowników napadły na obie wioski i pojmały ich mieszkańców. Dałoby to możliwość ich odbicia.]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Dziad »

[ @ Matis Etchan Kopacz Torfu : to brzmi dumnie :mrgreen: . To i ja podzielę się planem który dzisiaj wymyśliłem. Miałem plan że Etchan pozostawi przy życiu jednego elfa przy życiu , a potem podąży za nim i tym samym dowie się gdzie dokładnie jest obóz mrocznych elfów , ewentualnie potem może go uprowadzić ( ogłuszenie , uśpienie trucizną , worek :) ) do wioski i przesłuchać . Ale przyznaje porwanie wodzów trochę to wszystko pokomplikuje i sprawi że całą akcja będzie ciekawsza. ]

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

Byqu pisze:[Cóż, nie przewidziałem, żeby ktoś nawet pomyślał o przegraniu starcia :)
Wobec tego uchylę, rąbka tajemnicy. To jedna z trzech grup uderzeniowych. Jej głównym założeniem była likwidacja wodzów orków i jaszczuroludzi. Dwie pozostałe wykorzystując nieobecność wodzów, szamanów i najlepszych wojowników napadły na obie wioski i pojmały ich mieszkańców. Dałoby to możliwość ich odbicia.]

[Już 37 arenę wygrywamy każde starcie, bitwę, wojnę. ileż można? :D Ethan moze przecież bez problemu i w dobrym partyzanckim stylu zabić kilka elfów (Elf zabija Elfa!) i pojmać jakiegoś, którego później przesłuchamy ;) Myślę, że warto by było podnieść lvl przeciwników, w końcu to korsarze, którzy kilka wieków szkolili się w walce.]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Tylko, że lokalizacja bazy druchii jest znana. Oczywiście można popytać o rozmieszczenie obrony itd... :) ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Stabilo
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 119

Post autor: Stabilo »

- Szybko Piękny, bo zgubimy tego skinka co to miał nas na miejsce prowadzić. - Przed oczami Skgarga mignął smukły, niesbieski ogon skinka znikającego za kolejnym drzewem.
- Pędzę najszybciej jak mogę szefuńciu.
- To zacznij móc szybciej.
Kolejne drzewo, kolejny korzeń, jeszcze jedno mignięcie ogona i cel był osiągnięty. Skgarg w nowych spodniach, tym razem uzbrojony również w bieliznę, w ubraniu ozdobionym malunkami do złudzenia przypominającymi różnokolorowe kwiaty oraz słomianym kapelusiku wbiegł na trybuny swego rodzaju boiska.
- Witam wszy.....
W tym momencie poleciał pierwszy strzał, za nim drugi, trzeci i tak dalej. Jeden z nich trafił w kapelusik ogra strącając go w wilgotną glebę.
- Osz, wy..... - Skgarg zlustrował wzrokiem grupę elfów. Ogr nie zabrał ze sobą ani zbroi, ani kotwicy. Uzbrojony był tylko w swój krótki miecz, ale od czego ma się otoczenie. Wielkie łapy pochwyciły kokosy leżące na stosie w cieniu trybun. Ogr zaczął miotać nimi z wielka siłą. Kilka dosięgło swego celu powalając kilka elfów, ale reszta umknęła w zwinnych unikach, Skgarg widząc, że nie ma szans w starciu z tyloma przeciwnikami dysponującymi bronią zasięgową, upadł za jedną z ław, lądując tuż obok starego maga.
- Witam pana, ładna dziś pogoda, choć nieco zbyt gorąca jak na mój gust, a pan co sądzi panie mag?
Skaveni potrzebują wodza, który przy użyciu mądrej retoryki (czyt. bata) bądź siły perswazji (czyt. bata) jest w stanie poprowadzić ich w miarę zorganizowanych przeciwko wrogowi.

Obrazek[/

Awatar użytkownika
Leśny Dziad
Wałkarz
Posty: 97
Lokalizacja: Knieja

Post autor: Leśny Dziad »

[Wybaczcie wcześniejszą nieobecność ale przygniótł mnie nawał pracy]

..........................................
Kilka dni wcześniej w kwaterze Von Drake'a.

Słysząc propozycję kapitana, Razandir postanowił jasno określić swój stosunek do całej sprawy. W końcu nigdy nie był zwolennikiem półprawd, krętactw i kombinowania, a już zwłaszcza w interesach.
- Panie, Von Drake, wszystko zależy od tego jakie to przedsięwzięcie. Jestem prostym człowiekiem, który stara się żyć według swoich zasad i nie zamierzam pomagać ludziom, którzy planują coś złego.
- Rozumiem. Mogę w takim razie chyba odsłonić rąbek tajemnicy. Planujemy budowę ludzkiej kolonii na tym archipelagu. Według moich geologów znajdują się tu liczne złoża diamentów i złota. Poza zdobyciem sławy, chwały itp... pierdół, chce się wzbogacić. A jeżeli los nie będzie łaskawy i polegnę podczas pojedynku, wzbogaci się mój przyjaciel Cortez, któremu jestem wiele winien za dawne przysługi i uratowanie mi życia niezliczoną ilość razy. Zamierzamy też zająć się problemem zielonoskórych i Mrocznych elfów. Jeżeli zajdzie taka konieczność, będziemy się też bronili przeciwko jaszczurkom. To wszystko co mam do powiedzenia. Jaka będzie twoja odpowiedź?
Czarodziej zamyślił się na chwilę, wziął solidny łyk wina i odparł:
- Jestem już stary więc chwałą i sławą długo się nie nacieszę i zdążyłem też zrozumieć, że bogactwo daje jedynie iluzoryczne szczęście. Nie potrzebuję zatem mocno angażować się pańskie przedsięwzięcie ale nie mogę też stać założonymi rękami gdy wokół chorują i umierają ludzie a ja wiem jak mógłbym im pomóc. Pomogę zatem pańskim ludziom, kapitanie. Przyszykuję wywar przeciw moskitom, spróbuję wyleczyć chorych ale zastrzegam od razu, nie wesprę was jeśli dojdzie do walki z jaszczuroludźmi. Mi wystarczy przelewanie krwi na Arenie, a poza tym to nasi gospodarze i szczerze powiedziawszy zajmowanie ich ziem siłą nie wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem. Zwłaszcza, że chyba dałoby radę się z nimi po prostu dogadać. W każdym razie, taka jest moja propozycja: swojej wiedzy i umiejętności użyczę panu tylko w hmm... pokojowych celach.

Von Drake milczał przez chwilę bujając w dłoni kieliszek z winem i patrząc w głębokie oczy czarodzieja.
- Dobrze zatem, niech tak będzie - powiedział w końcu.
Uścisnęli sobie dłonie i po chwili Razandir już zdążał do prowizorycznego lazaretu gdzie leżeli zmożeni gorączką ludzie. Czekało go sporo pracy z przygotowywaniem lekarstw i środków przeciw komarom więc nie zamierzał marnować czasu.

..........................................
Obecnie...

Bełt świsnął tuż nad siwą głową Razandira. Mag szybko schował się za kamienną ławą trybun razem z resztą arenowiczów, ich kompanami i częścią jaszczuroludzi. W samą porę by uniknąć istnego deszczu bełtów spadających na nich od strony lasu. Nie wszyscy jednak mieli tyle szczęścia. W wybuchłym nagle chaosie padło kilku orków i jaszczurów, wielu zostało trafionych i krwawiąc szukało schronienia przed ostrzałem. Razandir wyjrzał ostrożnie ponad ławę próbując rozpoznać kto tak właściwie ich zaatakował. Zauważył smukłe sylwetki podbiegające ku trybunom, uzbrojone w lekkie kusze, odziane w czerń i długie płaszcze ze skóry jakiegoś gada.
– Druchii - Horst i splunął z pogardą – Łowcy niewolników.
Druchii? Czy to aby nie pobratymcy jednego zawodników Areny? Myśl ta przemknęła przez głowę maga, który rozglądną się wokół w poszukiwaniu mrocznego elfa siedzącego jeszcze przed chwilą obok niego.
– Merxerzis gdzieś zniknął – mruknął Razandir a w spojrzeniach innych rozpoznał to samo podejrzenie, które zrodziło się i w jego głowie. Nie było jednak czasu by rozprawiać o roli elfa w tym napadzie. Teraz trzeba było działać by zachować życie. Czarodziej szybko ocenił swoją sytuację. Topór i różdżkę zawsze miał pod ręką ale swoją wzmocnioną kurtkę zostawił w chacie. Wcześniej nie sądził by była mu przydatna zresztą w tym skwarze i tak od dawna jej nie nosił. Zostawił w wiosce również wszystkie swoje księgi a w tym tajemną „Omnia verba veritatis” toteż wiedział, że potężniejszych czarów raczej sobie nie porzuca. Trzeba było działać z tym co mu zostało. A czary jakie przygotował na Arenę mogły okazać się tu przydatne.
Tymczasem huknęła rusznica pułkownika Brennenfelda. Jeden z kuszników padł na ziemię trafiony w głowę. Nie próżnował też Etchan posyłający ze swego łuku jedną strzałę za drugą z godną podziwu szybkością i skutecznością. Nagle tuż obok Razandira do ławy przypadł Skgarg ledwo mieszczący się za osłoną. Trzymał pod pachą swojego gnoblara a w łapskach kilka kokosów.
– Witam pana, ładna dziś pogoda, choć nieco zbyt gorąca jak na mój gust, a pan co sądzi panie mag?
– Myślę, że dopiero teraz zrobi się naprawdę gorąco – odparł wygadanemu ogrowi chwytając za różdżkę.
– Nie możemy zostać na trybunach! – krzyknął Lothar zaraz po oddaniu kolejnego strzału. – Mają nas tu jak na dłoni.
– Jak chcesz się stąd ruszyć? Odstrzelą nam łby jeśli tylko się wychylimy. – Horst zacisnął dłoń na rękojeści swojego oręża.
– Chyba uda mi się temu zaradzić – odparł mag.
Już skupiał wokół świetlistą moc Hysh, śpiewną inkantacją przywołał swoją błyszczącą tarczę lecz na tym nie poprzestał. Zaklęcie trzeba było zmodyfikować, rozłożyć je na większy obszar tak by objęło całą grupę kryjącą się na trybunach. Podniósł drugą rękę pomagając sobie przekierować moc. Tarcza zaczęła się rozszerzać, bledła przy tym i na pewno traciła na jakości bo Moc Białego wiatru nie była przez to już tak skoncentrowana. Jednak na pociski wystrzeliwane z lekkich kusz powinna wystarczyć. Po chwili półprzezroczysta powłoka światła chroniła już wszystkich tych, którzy podeszli wystarczająco blisko maga. Niektóre z bełtów wciąż świszczących nad głowami przedzierały się przez tarczę lecz traciły tyle ze swojego pędu, że nie były w stanie zrobić komukolwiek krzywdy.
– Do dzieła panowie! – zakomenderował Razandir – Ruszamy póki daję radę to utrzymać.
Kto chciał ten skrył się za tarczą światła i wchodził na górę by opuścić boisko nękane nieustępliwym deszczem pocisków. Sam Razandir wycofał się jako ostatni z trudem utrzymując barierę. A gdy stanął już przed lasem razem z innymi wojownikami zrozumiał, że to jeszcze nie koniec. Zrozumiał, że to dopiero początek.

Spomiędzy drzew wypadło kilkunastu druchii w poczernianych kolczugach, w gadzich płaszczach i z groźnie zakrzywionymi mieczami w dłoniach. W swym ostrym języku wzywali imię boga mordu biegnąc wprost na ocalałą grupę.
Stylisko topora niemal samo wskoczyło w dłoń Razandira.

Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Dziad »

[ @ Matis Mniej więcej o to mi chodziło. Zauważ że mroczne elfy swoim zachowaniem i obecnością ( porywanie rzadkich zwierząt , zakładanie obozów ) obrażają naturę i reakcja Leśnego Elfa , a w szczególności członka wspólnoty szczególnie zżytej z puszczą może być tylko jedna :twisted: . A i a propos partyzanta mam gdzieś zapisany ilustracje z starego armybooka do Wood Elfów według mnie najbardziej klimatycznego i wizualnie najładniejszego. ]

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Zbychu, wal tekst, a nie dyskusje poczyniasz :lol2: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

Dziad Zbych pisze:[ @ Matis Mniej więcej o to mi chodziło. Zauważ że mroczne elfy swoim zachowaniem i obecnością ( porywanie rzadkich zwierząt , zakładanie obozów ) obrażają naturę i reakcja Leśnego Elfa , a w szczególności członka wspólnoty szczególnie zżytej z puszczą może być tylko jedna :twisted: . A i a propos partyzanta mam gdzieś zapisany ilustracje z starego armybooka do Wood Elfów według mnie najbardziej klimatycznego i wizualnie najładniejszego. ]

[- "Hej Etchan, Dark Elfy trzymają w klatce Górską Chimerę, leć ją uwolnić!" :mrgreen: :twisted: ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Dziad »

[ Jedno pytanie : na każdej arenie lubisz śmiać się z elfów czy mój Etchan jest wyjątkiem ( obstawiam pierwszą opcje :) ). Ale przyznaje nawet ja się z tego śmieje. ]

ODPOWIEDZ