ARENA ŚMIERCI nr 38 - Czarna Otchłań

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Gror
Wałkarz
Posty: 73

Re: ARENA ŚMIERCI nr 38 - Czarna Otchłań

Post autor: Gror »

[Świetna walka! Znowu srałem pod siebie aż do ostatniej linijki! Byqu, dziękuję za pojedynek, na następnej Arenie :)]
Let the bloodbath begin!!! My skin is getting white again.

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Dziękuję i ja! Wspaniała walka i świetne zakończenie- z duchem Tekloqa!
Widzimy się na 39 :)

Aaaale! To nie wszystko ode mnie :wink: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Gror
Wałkarz
Posty: 73

Post autor: Gror »

[Wiem, Grimgor też się spisał! Najszczersze podziękowania za wspaniałą walkę.

Wciągaj prochy, Severin! ;)]
Let the bloodbath begin!!! My skin is getting white again.

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[Acha, zapomniałem - w poprzedniej walce na koniec Severin wypił miksturę i trzasnął krytyka]

W jednej chwili wszyscy żywi pasażerowie Pałacu Radosnego Zapomnienia zniknęli, porwani do piszczącego ryftu Dhar.

W następnej obudzili się na środku wielkiej doliny, pokrytej białym jak śnieg piaskiem i wielkimi roślinami o jaskrawych barwach, które ociekały dziwnie białawą rosą. Gdzieś w oddali majaczyły liczne drogi wybrukowane litym złotem i srebrem. Co dziwne drogi te nie biegły li tylko po podłożu - niektóre odrywały się w powietrze, wykręcały, wiły i splatały z innymi jak węże podczas rui.
Różowe niebo błyszczało od natłoku gwiazd, słońc i dziwnych obiektów napchanych pod obłokami do szaleńczego poziomu.

Severin podniósł się, zdziwiony, wciąż osłabiony po ciężkim pojedynku, który stoczył chwilę temu. Siedzący obok Jeremi wytrzeszczał oczy.
- Kurwa, już nigdy nie wciągnę nawet soli trzeźwiących...
Dalej leżeli Kraven, Khulmarr i wielkie lśniące w blasku z nieba cielsko Momoy.
- Co się... co się stało z widownią i wszystkimi..?
Jakby w odpowiedzi na jego pytanie, drogą ze złota tuż na prawo przetoczył się z oszałamiającą prędkością smukły rydwan zaprzężony w dziwne stwory o długich językach i powożony przez roześmiane demonice o rozwianych na wietrze włosach.
Pojazd zdobiły poprzywiązywane ciała mrocznych elfów w różnych stadiach okaleczenia. Niektórzy jeszcze żyli, torturowani przez zajęte nimi demonetki.
Trasa przejazdu wiodła w kierunku stojącego w samym środku przeczącej zdrowemu rozsądkowi, lecz w pewien pełen przesady i groteski sposób pięknej krainy pałac otoczony wieloma kręgami ogrodów.
-Widać musimy się sami dowiedzieć...
***

Gror potrząsnął głową, zbudzony przez odgłosy bitwy. Notując dziwny brak krwawienia ze swoich dopiero co nabytych ciężkich ran wstał.
Wokoło panowało istne szaleństwo. Byli w gąszczu jakiegoś demonicznego ogrodu. Garstka mrocznych elfów i jego krewniaków - barbarzyńców walczyła o przetrwanie. Niektórzy wojownicy Chaosu oczarowani pięknem tulących się do nich demonic powzięli ich stronę i rzucili się do walki ze świtą Baelotha, który w centrum placu boju ciskał kanonadę zaklęć, masakrując wroga.
Innym nie szło tak dobrze, Druchii walczący pod ewidentnym wpływem grozy imającej się losu ich dusz byli rozrywani na strzępy, kastrowani i topieni w toczących szkliste płyny fontannach. Sama flora także zwracała się przeciw nim, chwytając zwojami cierni, czy obalając na ziemię korzeniami.
Gror zwarł się z wrogiem, pełen nienawiści do wszystkiego co było związane z panem tej części Domeny Chaosu - Księciem Rozkoszy.

Baeloth przerwał ciskanie kul ognia, by obejrzeć się na swego sługę. Me'Mnoth o dziwo stał z boku z założonymi rękoma.
- Na co czekasz ty pusta emanacjo spaczonego pierdnięcia ? Spal te demonice! -krzyknął umykając spod ostrza Strażnika Sekretów, który zamiast czarodzieja wybrał sobie za cel wrzeszczącego w niebogłosy Egzekutora, którego chwyciły i przecięły na pół szczypce demona.
Płomieniec puścił tylko obłoczek dymu.
- W tym wymiarze moc prawdziwego imienia nie daje ci nade mną żadnej władzy elfie... A więc nadszedł czas zapłaty.
Baeloth otworzył oczy w przerażeniu i jął gotować Pocisk Zagłady, jednak fala fioletowych płomieni sięgnęła go pierwsza, obejmując długie białe włosy i czarną szatę. Wśród kwiaty w setce kolorów upadł zwęglony szkielet.
- A więc dokonało się... Są teraz twoi Asteroth. -rzucił Me'Mnoth do górującej nad polem bitwy zabójczo pięknej demonicy i zniknął w rozbłysku ognia.

Awatar użytkownika
Leśny Dziad
Wałkarz
Posty: 97
Lokalizacja: Knieja

Post autor: Leśny Dziad »

[Ale się porobiło... Zajebisty pojedynek jak zawsze zresztą. No i Gror, szykuj szyję pod ścięcie :D]

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Potrzeba było chwili, by łowca stał się zwierzyną. Tekloq łowił grubego zwierza i znał zasady, jakimi rządzą się łowy. W swych ostatnich chwilach jednak uczynił wszystko, by nawet finalny cios jego przeciwnika był po jego myśli. A gdy chwilę później leżał pokrwawiony, lada moment mając się udać na wieczne łowy pośród gwiazd, wydał z siebie mimowoli wołanie o pomoc. Jego głos odbił się od czarnych murów korytarzy. Skąd jednak miał oczekiwać przyjaciela?
A jednak odpowiedź nadeszła.

***
Kilka dni wcześniej

Otaczała go ciemność. Nawet najciemniejsza noc ma blady ślad księżyca i gwiazd sięgające zza chmur, w najczarniejszą z nich widać pewne kontury, zarysy. Tu nic nie było. Czarna otchłań. Pustka.
Nie było mniej przyjaznego środowiska. Z ciemnością szło w parze przenikliwe zimno, rwące szponami gorzej od lodowatego wiatru. Huk rwącej do góry Arki tłumił zmysł słuchu, był jednak jedynym dźwiękiem w oceanie przytłaczającej ciszy. Woda morska zalewała nozdrza i gardło, nie pozwalając wywęszyć ni smakować niczego prócz soli. Został jedynie dotyk, poczucie śliskiego głazu pokrytego algami, niepewne podłkże nawet dla pazurów.
Ciśnienie miażdżyło jego ciało, zmuszając go do pełnego napięcia, by nie poddać się hydrostatyce. Szczególnie niebezpieczne było to dla uszu i płuc, zuszając do częstego wyrównywania ciśnień.
A gdy Arka wędrowała w górę, pojawiało się życie. Tysiące mil pod powierzchnią było ono niewielkie, często wielkości dłoni, lecz przyjmujące diabelskie ksztalty. Ryby o paszczach najeżonych zębami, z latarniami wyrastającymi im z grzbietu, jedne długie, o wężowanym kształcie, inne pękate niczym głowa z płetwami. Ryby te jednak, ślepe w większości i wrażliwe na drgania pierzchały wyczuwając idący ku górze wielki obiekt.
Po kilku minutach pojawiły się pierwsze promienie światła, niebieskie, bowiem to spectrum docierało najgłębiej. Z niewielkich organizmów życie nagle stało się olbrzymie- niczym powiększone kilkaset razy. Potwory zdolne połknąć konia, kolczaste mutanty z ewidentnym wpływem Chaosu, kolczaste kałamarnice zdolne objąć mniejszego walenia. Były tu też nurkujące z wyższych warstw kaszaloty, wydając zaciekły bój głębinowym potworom w bitwie o to, kto zostanie pożarty. Momoa przywarł mocniej do czarnej skały, skryty pośród lasu glonów. Morskie potwory go nie widziały... i lepiej niech tak pozostanie.
Minęło pół godziny. Światła było dostatecznie dużo, by saurus dostrzegał otoczenie dostatecznie dobrze, a ciśnienie przestało być uciążliwe. Pojawiło się życie dobrze mu znane - ławice szprotów, polujące rekiny i delfiny, ośmiernice i tuńczyki. Gdzieś daleko mignęła żaglica.
Rosła też temperatura, choć bardzo powoli. Czerń przeszła na dobre w granat, lecz minęła niemal godzina nim ten zaczął ustępować błękitowi. Wtedy to Momoa poczuł, że kończy mu się powietrze. Gad znieruhcomiał zupełnie, ograniczając w ten sposób metabolizm tlenowy. Płuca coraz bardziej paliły, a powierchnia, którą mógł wreszcie dostrzec zbliżała się bardzo powoli. Zwalczył pokusę, by oderwać się od Arki i na własnych siłach próbować tam dotrzeć. To nie było szybsze rozwiązanie.
Wreszcie, jak przez zwierciadło Czarna Arka wynurzyła się na powierchnie. Z jej czarnych wież spływały potoki wody i piany. Momka zmusił się, by ostatnie kilka metrów wypuszczać resztki gazu z płuc, by wyjść na powierzchnię na wydechu. Wreszcie otworzył paszczę i zagarnął z ulgą haust świeźego morskiego powietrza. Mógł wreszcie puścić czarny,śliski kamień. Falujące glony opadły, przykrywając go zielonym dywanem,lecz ona tkwił¿ w bezruchu, radując się ciepłem powierzchni. A gdy otworzył znów oczy, ujrzał złotą tarczę Choteca na nieboskłonie. To ujęło go za serce i oddał cześć słońcu.

Niemal godzinę zajęła mu regeneracja, kolejne upłyęły mu na odnalezienie niezapieczętowanego wejścia. W końcu elfy otworzyły wrota. Szybko pozbył się niewielkiego patrolu i zniknął w kamiennych trzewiach Arki.

***
Kravinoff nie mógł uczynić nic, tylko przyglądać się jak Gror walczy z Tekloqiem. Jeden fałszywy ruch oznaczał naszpikowanie go tuzinem bełtów. Patrzył więc tylko jak nadzorca niewolników podchodzi do niego pkwolnym krokiem, z nonszalanckim tonem rzucając mu uwagi.
- Zawiodłeś mnie Kraven- żachął się, przystawiając mu miecz do gardła- Liczyłem na efektowny koniec na arenie. Bo oczywiście nie liczyłeś chyba, że w końcu wywalczysz sobie wolność?
Elf lekko naparł na sztych, nacinając skórę na szyji Kislevity. Ten jednak nie skrzywił się. Wyraz twarzy miał zacięty. Nie patrzył na nadzorcę.
- To jest moja wolność- rzekł dumnie.
Nadzorca uśmiechnął się paskudnie.
- Jak sobie chcesz.
Wtedy to Tekloq podpuścił Grora do roztrzaskania kryształu Rdzenia. Arka zatrzęsła się w posadach. A gdy ostatni okrzyk Tekloqa rozbrzmiał echem po korytarzach, cień odpowiedział.
https://youtu.be/40C7RrAg5go
Ziemia znó zatrzęsła się, lecz tym razem w wyniku szarży wściekłgo saurusa. Momoa w pełnym pędzie wpadł w szeregi Druchii, miażdżąc i rozrywając ich wątłe ciała. Zębata glewia zatoczyła krawy łuk po sali, a nazdorca był tylku jednym z wielu, którzy padli zmasakrowani na ziemię. Kravinoff nie zamierzał marnować okazji. Zemsta była jego.
Nim jednak Siergiej zdołał nasycić swój gniew krwią elfów, nim Momoa w pełnym skoku dopadł Grora, rzeczywistość pękła jak stłuczone lustro.
Chwilę potem Momoa, wraz z Severinem, Jedookim Jeremim i Khullmarem byli w sercu piekieł.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Gror
Wałkarz
Posty: 73

Post autor: Gror »

Niesamowita eksplozja rzuciła Grorem wgłąb korytarza, pozbawiając go przytomności. Leżąc jak bez życia, miał przerażający sen, w którym rzeczywistość rozpadła się na części, przenosząc wszystkich żywych do świata owładniętego przez tego... Tchórzliwego...! Odrażającego! Słabego gnoja, Slaanesha!!!
Powrót do przytomności nie przyniósł ukojenia. Koszmarna wizja okazała się prawdą. Rzucił się do walki u boku swych krajanów, którzy, widząc Krwawego Tytana po swojej stronie, rzucili się do walki z nowym zapałem. Czerwony topór leczył rany, jednak zmęczenie też robiło swoje. Kątem oka dostrzegł znajomy kształt, to Me'Mnoth zdradził właśnie Artystę, kończąc jego tchórzliwy żywot.
- A więc dokonało się... Są teraz twoi Asteroth. -rzucił demon do górującej nad polem bitwy zabójczo pięknej demonicy i zniknął w rozbłysku ognia.
Gror zaryczał wściekle, szarżując na nowego, potencjalnie najsilniejszego przeciwnika, jednak zatrzymał się wpół kroku, niczym kamienna statua.
-Nie teraz, mój czerwony wojowniku - powiedziała głosem przerażającym, niczym sama ciemność i jednocześnie słodkim, jak wszelkie rozkosze tego świata. - Jeszcze przyjdzie czas, w którym się do siebie zbliżymy.
Norsmen, spętany mocą demonicy, mógł tylko liczyć, że Severn lub Kreber, którykolwiek wygrał walkę, odnajdą go. Teraz mięli wspólnego wroga. Jego gniew płonął w nim, a dusza krzyczała.
Let the bloodbath begin!!! My skin is getting white again.

Awatar użytkownika
Leśny Dziad
Wałkarz
Posty: 97
Lokalizacja: Knieja

Post autor: Leśny Dziad »

Severin ledwo trzymał się na nogach, wykończony walką, otumaniony przez upływ krwi i zamroczony trucizną jaką brutalnie zaaplikował mu doktor Kreber. Świat w oczach rycerza dwoił się i troił gdy spojrzał powoli w dół na swą opancerzoną klatkę piersiową, w której sterczał wbity po rękojeść sztylet. Po chwili zdołał go jednak złapać poczym wyciągnął go jednym szybkim ruchem. Buteleczka z magiczną miksturą, którą zdążył w ostatniej chwili rozbić i wylać na śmiertelną ranę najwyraźniej zadziałała. Wywar utrzymał go przy życiu w decydującym momencie, a teraz powoli zasklepiał jego obrażenia. Nadal nie do końca rozumiejąc co robi odwrócił się i ruszył do wyjścia z Areny po drodze bezwiednie podnosząc swój pokiereszowany hełm. Wsadził weń rękę i odgiął wklęsły po uderzeniu wampira metal by móc znów nałożyć szyszak na zakrwawiony łeb.

Wtedy kawałki sklepienia zaczęły spadać na ziemię. Jeden skalny blok runął tuż obok rycerza niemal go obalając lecz Severin zatoczył się w bok i jakoś utrzymał się na nogach. Patrząc tępym wzrokiem przed siebie szedł dalej ciągnąc ostrze miecza po ziemi.

Nie wiedział czy drażniąca muzyka, dzikie chichoty i pulsujące zewsząd różnokolorowe światło jest wytworem jego otumanionego umysłu, czy może efektem ubocznym stymulantu. A może to wszystko działo się naprawdę? Coraz bardziej kręciło mu się w głowie, obraz rozmywał się w kakofonii nieznośnych barw i dźwięków. Z każdym uderzeniem serca coraz głośniej i coraz natarczywiej aż w końcu otaczająca go plugawa siła stała się nową realnością.



Obudził się w rzeczywistości całkowicie odmiennej do tej jaką znał. Pulsujące kolory, drażniący zapach, dziwna roślinność, niebo błyszczące osobliwymi zjawiskami. Oglądając to wszystko nawet się nie zdziwił widząc obok Jeremiego, kislevczyka, krasnoluda a nawet ciało tego wielkiego jaszczura. Czyżby kolejna wizja wywołana narkotykiem? W takim razie dlaczego jest tu Jednooki i cala reszta? I dlaczego nie ma tu Pani? Podniósł się ciężko z ziemi gdy opuściło go już pierwsze osłupienie.

Jego powyginany hełm z szerokim rozcięciem odsłaniającym część okrwawionej twarzy wyglądał teraz jak jakaś potworna maska. Wgnieciony w kilku miejscach pancerz, z poluzowanym naramiennikiem i zaschłą krwią przy paru rozcięciach przypominał raczej zbroję upiora. A jednak rycerz stał wyprostowany, zarzucił sobie ciężkie ostrze Oprawcy na ramię i spojrzał w kierunku wyrastającego na końcu złotej drogi pałacu.

– Cuka blyat – mruknął kislevczyk gramoląc się ziemi. – Co to wszystko ma znaczyć?
– Panowie, nie poznajecie? Te drogi brukowane złotą kostką, pałac na horyzoncie... – mamrotał Jeremi. – To mi przypomina jakąś bajkę. Tam też był facet w blachach i jakiś lew – zerknął kolejno na Severina i Siergieja poprawiającego swoją lwią opończę – Więc to by się zgadzało...
– Ta i pewnie jeszcze strach na wróble albo mała dziewczynka? – burknął krasnolud otrzepując się z drobin białego piasku spowijającego dolinę.
Jednooki przyjrzał mu się uważnie.
– Jakby ściąć ci brodę to na upartego mógłbyś robić za małą dziewczynkę...
– Jesteśmy w chędożonej domenie Księcia Chaosu, idioto! – ryknął rudobrody – W królestwie Slaanesha, a nie w jakiejś bajce!
– Gdziekolwiek jesteśmy, tutejsze dziewczynki raczej nie będą dla nas miłe – odparł Severin patrząc jak jeden z rydwanów zatacza w powietrzu pętlę pędząc po nierealnej drodze, a potem skręca i wśród upiornego chichotu demonic nim powożących gna wprost na nich.

Kislevczyk i bretończyk ustawili się już w pozycjach bojowych lecz zanim jeszcze zaprzężony w demoniczne rumaki pojazd zdążył zbliżyć się na odległość ich ostrzy, gdzieś z boku huknął wystrzał. Różowe stwory ciągnące rydwan w jednej chwili zmieniły się w poszatkowaną miazgę.
– Ha! Wciąż działa! – zakrzyknął Jeremi wynurzając się z chmury dymu ze swym garłaczem.

Tymczasem powodowany pędem rydwan przekoziołkował kilka razy zgniatając niemal wszystkie jadące na nim demonetki. Oprócz jednej, która z piskiem zadowolenia wyleciała w powietrze i turlając się po piachu zatrzymała się tuż pod nogami Severina. Rycerz nastąpił od razu na jej głowę roztrzaskując czaszkę diablicy opancerzonym butem. A potem jakby nigdy nic ruszył pewnym krokiem przed siebie. Jeremi zaraz pobiegł za nim.
– E! A wy gdzie?! – krzyknął Khulmarr.
– Dotrwałem do tej chwili tylko z woli Pani – odrzekł Severin. – Nie wiem dlaczego chciała abym trafił w to plugawe miejsce ale jeśli będzie trzeba to zabiję i samego Slannesha.
Pewność w jego głosie dawała do zrozumienia, że już na pewno nie zmieni zdania.
– Sterczenie tu i tak w niczym nie pomoże – Kravinof wzruszył szerokimi ramionami i podążył za dwójką towarzyszy.

Rudobrody przeklął tylko, splunął w bok i w końcu również ruszył za nimi. Po chwili już wszyscy kierowali się w stronę osobliwego pałacu.

Nie zauważyli jak leżące za ich plecami ciało Mamoy poruszyło się lekko.

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[No panowie do akcji, trzeba by arenkę kończyć i nową zaczynać na 16 osób, jedźcie z fabułą żebym mógł ten pojedynek z czystym sumieniem wrzucić]

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

To miejsce okazało się równie nieprzyjazne dla niego jak czarna otchłań oceanu. Czysta energia Chaosu jaka tu krążyła w jakiś sposób oddziaływała niekorzystnie z jego wewnętrzną aurą, czyniąc przejście między wymiarami niezwykle... nieprzyjemne. Zamarłi choć zmysły odbierały bodźce, były one z początku nieywraźne. Jego organizm potrzebował chwili, by się dostosować. Białe tatuaże, jakie zdobiły jego skórę zajaśniały blado, pulsując czystym światłem. Wreszcie Momoa wstał.
Warknął cicho, widząc, że Grora nie ma nigdzie w pobliżu. Jego pomsta za małgo brata musiała zostać odłożpna. Jeszcze raz, ostatni raz wspomniał Tekloqa Mówiącego-Do-Wiatru, tego co zatopił Arkę. Jej wrak był odpowiednim dlań grobowcem.
Saurus podniósł z intensywnie fioletowej ziemi zębatą glewię i ruszył za Severinem. Szli prostą,wymurowaną ścieżka pomiędzy ozdobnymi krzewami i grządkami barwnych kwiatów. Ogród pachniał intensywnie tysiącem woni, przytłaczająco, lecz kusząco. Z daleka dobiegał dźwięk liry, któremu towarzyszył nieziemsko piękny śpiew. Z pomiędzy drzew rodzących wielkie, soczyste owoce wyglądały ku nim xlanax, pomiot boga rozkoszy. Demonice w niedwuznacznych pozach uśmiechały się i oblizywały usta na widok cho, saurusa jednak większośc ignorowała. Kilka z nich wykrzywiało się gniewnie do jaszczura, drapiąc korę drzew paznokciami i szczypcami.
- Nie możemy tu pozostać długo- rzekł Momoa do swych ciepłokrwistych towarzyszy. Khullmarr splunął,wodząc wzrokiem po zagajniku. Zdaje się,że on jeden zdawał sobie sprawę z zagrożenia. Grube paluchy mocno ścoskały trzonek młota.
- Chędożona jaszczurka ma rację! Trza stąd wybywać!- rzucił rozgorączkowany.
- Podejdź do nas piękny brodaczu!- kusiły demlnice- Wyglądasz na strudonego. Pozwól nam cię zrelaksoować...
- Kuurrrwa!- rzucił nerwowo krasnolud widząc jak jedna z demonetek delikatnie pieści językiem piersi drugiej. Dawi Zharf nie chcąc tracić kontrilo nad rządzami profilaktycznie przyśpieszył kroku, przypominając sobie w myślach wygląd swej otyłej teściowej.
Severin zdawał się ignorować wszystko w okół. Szedł przed siebie z zaciętym wyrazem twarzy, pewnym krokiem, jakby wiedział dokąd trzeba iść. Śpiew stawał się głośniejszy, więc zapewne się do niego zbliżali.
- Cho- Severin- zagadnął go saurus- Nie wiesz dokąd idziesz. Waż swe kroki.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Gror
Wałkarz
Posty: 73

Post autor: Gror »

Jego towarzysze szybko ulegli odrażającej ofensywie wroga. Teraz demonetkom opierał się wyłącznie Gror, którego pancerz chronił przed mocą ofrodyzjaku, sączonego przez ciernie oplatające gęsto jego kończyny. Któraś z tych słabeuszek spróbowała pocałować to zaraz po uwięzieniu, jednak ożegnała się z językiem.
Wciąż trzymał broń, pewne swej przewagi demonice nie odebrały mu toporów, chcąc wywołać w nim poczucie bezsilności, które mogłyby wykorzystać w kuszeniu.
-Nie możesz opierać mi się przez wieczność - powtarzała co chwilę Asteroth, którą wylosowała właśnie inną demonetka. Wygląda na to, że dorósł jej język.
Nagle przez złoconą bramę wpadł trójnożny karzełek i przekazał coś na ucho demonicy. Kiedy odbiegał Gror zauważył, że między nogami zamiast trzeciej nogi miał ogromne przyrodzenie.
-Oho! - zaszczebiotała Asteroth. - Może ciebie interesują mężczyźni?
Jak na zawołanie do ogrodu weszła grupka mutantów.
-Zabiję cię - wysyczał przez zęby sługa Khorna.
Let the bloodbath begin!!! My skin is getting white again.

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Wysoki elf wyciągnął miecz z zewłoka centaurowatej bestii o skorpionim ogonie, jednocześnie otrzepując go z pogardą z posoki.
- Zabezpieczyć perymetr, zewrzeć formację! Chcę też obserwatorów na każdym mijanym pagórku. Idziemy naprzód!
Oddział Druchii był jednym wielkim kłębkiem nerwów, lecz karnie usłuchał głosu lorda Vesaletha. Do generała zbliżył się jednakże lekko ranny w walce setnik.
- Panie, czyż nie lepiej byłoby znaleźć dogodny punkt do obrony niźli narażać się na kolejną zasadzkę ?
Arystokrata zgromił go spojrzeniem.
- Jesteśmy w Domenie Chaosu, tu liczba wroga jest nieograniczona. Naszą jedyną nadzieją, jest znalezienie wyjścia zanim nas otoczą. A wyjście zapewni nam jeno tak silne skupisko emocji, które zachwieje fasadą tego miejsca w jednym punkcie.
- A więc szukamy naszych ocalałych zbiegów ?
- Tak. A teraz wracaj do szeregu.

Awatar użytkownika
Leśny Dziad
Wałkarz
Posty: 97
Lokalizacja: Knieja

Post autor: Leśny Dziad »

Przedziwne ogrody Księcia Chaosu zdawały się ciągnąć w nieskończoność. Ozdobione wynaturzoną roślinnością, pełne demonic przybierających lubieżne pozy w próbie uwiedzenia kroczącej przed siebie kompanii. Intensywny, pulsujący w uszach śpiew nabierał na sile, otumaniał zmysły wzbudzał żądzę ale i niepokój. Jednak Severin bez wahania szedł naprzód, nie wiedział dlaczego ale był pewien, że tak trzeba.
– Cho-Severin – zagadnął rycerza potężny saurus, który niedawno do nich dołączył. – Nie wiesz dokąd idziesz. Waż swe kroki.
– Nie wiem – zgodził się Bretończyk. – Ale wiem, że muszę to dokończyć. To że w ogóle zgłosiłem się na Arenę, to że dotrwałem do tego momentu nie jest przypadkiem. Gdy nadejdzie odpowiednia chwila będę wiedział co mam robić.

Przez chwilę wszyscy milczeli. Nawet marudzący bez przerwy i przeklinający Khulmarr tym razem się nie odezwał. Słychać było tylko ten śpiew, natarczywy, wbijający się w samą duszę.

– A ty? – Zapytał w końcu Severin. – Słyszałem, że twój mniejszy towarzysz zginął w walce z Grorem. Że poświęcił się by mieć pewność, że ten szaleniec zniszczy magiczny rdzeń Arki. Dlaczego? Dlaczego tu jesteście, o co walczycie tak zawzięcie, że gotowi jesteście oddać za to życie?

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

- Nasze życia są nic nie warte bez celu. Dla mojego rodzaju tym celem jest Wielki Plan. Tysiące moich braci rodzi się, walczy i umiera bo do tego nas stworzono. Nie pragniemy nic ponadto.
- Ale o co w tym chodzi? Na czym polega ten Wielki Plan.
- To proste. Świat w równowadze, bez wpływu Chaosu, bez sług xlanax i mrocznych bogów. Świat bez chodzących martwych. Gdzie żaden elfi król nie będzie wysyłałswych statków, by grabiły wybrzeża. To jest pierwszy krok.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Leśny Dziad
Wałkarz
Posty: 97
Lokalizacja: Knieja

Post autor: Leśny Dziad »

- To zaprawdę... pociągająca wizja - stwierdził rycerz. - Dziwne z was istoty, ale to pokrzepiające, że istnieje cała rasa, której jedynym celem jest niszczenie zła...

Zamilkł widząc jak przed całą grupą nagle wyrasta skrząca się złotem brama. Severin mógłby przysiąc, że jeszcze przed chwilą krocząc meandrującymi ścieżkami ogrodu nie było jej przed nimi. Teraz jednak złote podwoje rozwarły się zapraszająco wśród chichotów okolicznych demonetek i wciąż narastającego śpiewu. Bretończyk uchwycił mocniej rękojeść Oprawcy i spojrzał po swoich towarzyszach.

- Chyba do reszty zdurnieliście jeśli chcecie tam wchodzić! - burknął Khulmarr. - Cokolwiek przywołało ten portal właśnie tego chce! Chce żebyśmy tam wleźli!
- Jeremi, masz jeszcze trochę tego zielska? - rycerz zignorował ostrzeżenia rudobrodego. - Jeremi!
Jednooki nagle otrząsnął się jakby z głębokiego zamyślenia. Spojrzał na kompana nieobecnym wzrokiem, który dopiero po chwili nieco oprzytomniał.
- Mam... Ostatnią działkę - odparł ze smutkiem, wyciągając woreczek spod płaszcza. - Ale bierz, jeśli chcesz. Ja naprawdę muszę z tym skończyć.
- Daj. Padam z nóg - odparł rycerz i po chwili wciągnął resztkę stymulantu. - A cokolwiek tam znajdziemy, wolałbym jednak na nogach pozostać.
- Naprawdę chotiesz tam wchodzić? - kislevczyk zmarszczył brwi. - Ani chybi to pułapka. Czekają tam pewnie na nas całe setki demonów.
- A jaki mamy wybór? Gdzie mamy pójść? - pytał rycerz. - Im dłużej tu jesteśmy tym gorzej dla nas. Zakończmy to zatem w sposób w jaki potrafimy najlepiej - poprzez walkę. Zarżnijmy jak najwięcej tych plugawców na ich własnej ziemi zanim oni zarżną nas.
- Hmmm... Jeśli taki ma być masz koniec, to niech tak będzie - zgodził się Siergiej.
Mamoa warknął groźnie, Jeremi przytaknął szybko, a krasnolud tylko splunął i przeklął.
- Niech Pani ma nas w swojej opiece - mruknął Severin i ruszył ku otwartej bramie.

Nagle kaskada różnokolorowego światła oślepiła ich oczy. A gdy już skrząca zasłona opadła zobaczyli widok, który na pewno uznaliby za absurdalny, gdyby nie fakt że już od dłuższego czasu wszystko co widzieli było całkiem szalone. Wisząca nieco nad ziemią obrzydliwa, a jednocześnie piękna demonica śmiała się denerwującym i za razem uwodzicielskim śmiechem. Nieco dalej po drugiej stronie placu otoczonego żywopłotem z roślin o wijących się wężowych kształtach zobaczyli Groga. Nord trwał uwięziony i unieruchomiony przez grube kolczaste pędy wyrastające z ziemi. Do jego opancerzonego ciała jeszcze przed chwilą przyklejały się demonetki, które jednak teraz uciekały ustępując miejsca nagim mutantom. Od razu dało się zauważyć, że ich mutacje zaowocowały powiększeniem się niektórych kończyn, przy czym nie były to ani ręce ani nogi. Rozochocone stado pederastów rzuciło się na Grora, a Severin chyba pierwszy raz miał wrażenie, że widzi na twarzy chaosyty trwogę.

- Och, jesteście w końcu! - zachichotała demonica. - Tak długo kazaliście na siebie czekać. Oj niedobrzy chłopcy! Asteroth zaraz was ukarze!
Z ziemi zaczęły wyrastać wijące się pnącza, lecz na przykładzie Grora wszyscy widzieli już do czego są zdolne i nie dali się zaskoczyć. Severin zamachnął się szerokim cięciem odcinając kilka dziwacznych roślin jednocześnie, obok Kravinoff siał spustoszenie uderzeniami niezbyt finezyjnymi ale za to skutecznymi. Mamoa gryzł, rozrywał i bił bez litości swoją glewią, Jeremi odskoczył w bok i wycelował garłacz w grupę nadbiegających z chichotem demonetek i nawet Khulmarr wśród wiązanki przekleństw łoił na prawo i lewo kowalskim młotem.
Nie dali się. Pierwszy atak zdołali odeprzeć.

– Ej rycerzu!!! - Wydarł się nagle Gror, o którego już ocierały się nagie ciała mutantów. – Uwolnij mnie! Pozwól mi zarżnąć tych zboczeńców!
– Niby czemu miałbym to zrobić!? – odkrzyknął Severin zaraz po tym jak Jeremi wypalił z garłacza szatkując grupkę szarżujących demonetek.
– Pomogę ci zabić tą sucz!
– Prędzej ja zabiję jego! - ryknął nagle Mamoa już szykując się do biegu.
– Stój! – Severin złapał go za grube ramię. – On naprawdę może nam się przydać. Jego szaleństwo… jego umysł przyzwyczajony do spaczenia chaosem, na pewno nie jest tak osłabiony jak my.
– Jemu nie można ufać, cho! - warknął znów Saurus i przygotował się do odparcia kolejnej fali demonic oraz dziwnych wężowych bestii jakie nasłała na nich właśnie Asteroth. – Jedyne co trzeba z nim zrobić to zabić go!
– I zrobię to – odparł poważnie Severin. – Pomszczę twojego pobratymca, oraz wszystkich tych, których uśmiercił w swym szale Gror. Ale najpierw pokonać trzeba ją - wskazał na Asteroth. – I nie damy rady bez niego. A teraz potrzebuję ciebie abyś odwrócił jej uwagę.
Jaszczur ryknął wściekle kłapiąc zębiskami tuż obok głowy rycerza.
– Obyś się nie mylił – mruknął i rzucił się wprost na tłum sług Slaanesha wraz z Siergiejem, Jeremimi i Khulmarrem.
– No dalej rycerzu! – Wydzierał się Gror. – Nie mów, że strach cię obleciał! Uwolnij mnie, zabijemy tą dziwkę a potem sami sobie powalczymy, co ty na to? - zaśmiał się ochryple. – Całą tą żałosną arenę szlag trafił, ale przecież zawody trzeba dokończyć! Zostaliśmy tylko my dwaj! Najlepsi! Lecz który z nas lepszy? Przecież od początku chciałeś się przekonać, no przyznaj!
Severin nie wiedział co bardziej go irytuje. Przybierająca na intensywności brzęcząca w czaszce muzyka, śmiech Asteroth, a może właśnie gadanina Grora i fakt, że jego słowa były prawdą? Ruszył z początku wolno lecz potem coraz szybciej w stronę uwięzionego norsmena. Potężnym ciosem okutej w żelazo rękawicy odtrącił biegnąca ku niemu demonetkę, niedbałym cięciem posłał do piachu dwie kolejne. Czwartą po prostu stratował swoją masą i pędem.

Z krzykiem spadł na tłumek mutantów rozcinając na pół ich ciała oraz grube pędy przytrzymujące Grora. A ten, gdy tylko poczuł nieco luzu zaczął rąbać na wszystkie strony swoimi toporami wyzwalając się z żywych więzów i od tulących się do niego nagich ciał.

Awatar użytkownika
Gror
Wałkarz
Posty: 73

Post autor: Gror »

Odrobina luzu wystarczyła. Jedno, może dwa małe szarpnięcia i jego stalowe mięśnie rozerwały przeklęte pędy. Niektórych mutantów zabił Severin, jednak większość zginęła od szybkich, niczym sama Śmierć toporów chaotysty.
-Ha, ha, ha!!! - śmiał się Gror, pogrążony w swym szale, szczęśliwy, że może ponownie mordować sługi plugawego Księcia Chaosu.
Severin szybko dołączył do zabawy. Jego dwuręczny miecz śmigał w powietrzu, ścinając głowy i rozrąbując korpusy w krwawym tańcu. Krasnolud i Jednooki radzili sobie niezgorzej, choć ten drugi wyraźnie opadał już z sił. Momoa zaciekle walczył z obrońcami Asteroth.
-Mmm... Nigdy nie robiłam tego z jaszczurem - oblizała się lubieżnie.
Wraz z ostatnią zabitą demonetką, ich przywódczyni machnęła ręką, unieruchamiając Momoę w pozycji gotowej do szarży. Już chciała rzucić czar na pozostałych, kiedy nagle w powietrze wyskoczył Norsmen i, odbijając się od zesztywniałych ramion saurusa, ciął potężnie z góry. Cios stalowym toporem chybił celu, jednak czerwony trafił z pięknym dźwiękiem pękających kości.
Czar pętający Momoę ustąpił, a wyrastające z ziemi pnącza opadły i uschły, niemniej demonica wciąż żyła. Jej próbę ucieczki zniweczył topór rzucony w nogi, który pozbawił ją lewej stopy. Sarl i saurus podeszli do niej powoli.
-Jest słabsza, niż myślałem - powiedział Gror, podnosząc swój topór. - Rób z nią co chcesz.
-Nie mów mi co mam robić! - warknął jaszczur, jednak szybko poświęcił uwagę Asteroth.
Wkrótce jej ciało zostało sprawnie porąbane na części.
-Hej, rycerzu!
-Czego znowu?
-Mamy pojedynek - wyciągnął w jego stronę oręż.
-Naprawdę chcesz walczyć tutaj?
-Nie. Chwilowo możemy współpracować, żeby znaleźć wyjście, ale jak tylko się stąd wyrwiemy, staniemy do walki.
-Zgoda. - kiedy Gror odszedł kawałek dalej, Momoa zaczepił rycerza. - O co chodzi?
-Obiecałeś mi jego śmierć.
-Zabiję go, ale później. Teraz jest nam potrzebny. Wygląda jakby przejmował się tą chorą pieśnią?
Let the bloodbath begin!!! My skin is getting white again.

Awatar użytkownika
Leśny Dziad
Wałkarz
Posty: 97
Lokalizacja: Knieja

Post autor: Leśny Dziad »

[Gror, z tego co mówił Vesaleth to właśnie nasza walka ma otworzyć wyjście więc chyba lepiej od razu wziąć się do roboty ;)]


Severin stał przez chwilę zastanawiając się co dalej. Świdrująca muzyka i opętańcze śpiewy wciąż brzęczały mu w uszach. Po pokonaniu Asteroth i jej sług wokół zrobiło się nieco spokojniej lecz było to tak nienaturalne dla tego miejsca, że spokój ten zaczął przytłaczać. Rycerz czuł się coraz gorzej, wydawało mu się, że jeśli zostanie tu jeszcze chwilę dłużej straci zmysły i popadnie w obłęd. Spojrzał po swoich towarzyszach, którzy zmęczeni i otępiali również zdawali się mieć dosyć tego wszystkiego, Mamoa rozglądał się czujnie na boki i przestępował z nogi na nogę jakby samo stąpanie po przeklętej domenie Slaanesha sprawiało mu ból. Tylko Gror zdawał się pełen energii i sił, łaził teraz wokół w poszukiwaniu źródła dziwacznych śpiewów. Bretończyk poczuł jak rośnie w nim gniew. Dosyć tego.

- Dosyć tego! - ryknął nagle. - Gror! Stawaj do walki, tu i teraz! Możliwe, że nigdy się stąd nie wydostaniemy więc dokończmy chociaż to co zaczęliśmy. Dokończmy te przeklęte zawody!
- Ha! - Na nieco zdziwionej twarzy chaosyty pojawił się nagle ponury uśmiech. - Skoro tak stawiasz sprawę, rycerzyku, szykuj się na śmierć!

Bretończyk wbił miecz w ziemię i zdjął na chwilę z głowy pokiereszowany hełm ukazując umazaną w zakrzepłej krwi i poobijaną po ostatniej walce twarz. Padł na kolana wspierając się na rękojeści Oprawcy i zaczął wymawiać słowa modlitwy.
- W ciemnościach będę światłem.
W czasach zwątpienia zachowam wiarę.
W prawości odnajdę me rzemiosło.
W zwalczaniu zła nie będę miał litości.
W ogniu walki nie zaznam strachu.
W obliczu śmierci nie zawaham się.
W ręce Pani składam życie moje.

Nie wiedział czy bogini będzie w stanie mu pomóc w tym plugawym miejscu, którego władcą był przecież sam Książę Chaosu. Miał jednak wrażenie, że z każdym wypowiedzianym wersem modlitwy wstępują w niego nowe siły.
Był gotów.

Awatar użytkownika
Gror
Wałkarz
Posty: 73

Post autor: Gror »

[Darujcie, źle zinterpretowałem]
Bretończyk rzucił wyzwanie i pogrążył się w modlitwie. Gror podszedł do truchła jednego z zabitych potworów i wysmarował napierśnik jego krwią.
-Krew dla Boga Krwi - wskazał na swego przeciwnika, kiedy wstał gotów do walki. - Czaszka do tronu czaszek!
Let the bloodbath begin!!! My skin is getting white again.

Awatar użytkownika
Inglief
Mudżahedin
Posty: 214
Lokalizacja: Koszalin "Zad Trolla"

Post autor: Inglief »

[ Och, finał - szybko to poszło :shock: Dawaj Gror! Blud fer teh blud gadh! ]
"This quiet offends Slaanesh! Things shall get loud now."

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

WALKA FINAŁOWA: Severin vs Gror Krwawy Tytan
(soundtrack: https://www.youtube.com/watch?v=oqbbR_iBXsc )

Świeżo oswobodzony z niewoli wojownik Pana Bitew wstał ze strugami demonicznej posoki płynącymi mu po napierśniku rzeźbionym w wyszczerzone pyski demonów i kolce. Severin tymczasem gorąco modlił się do swej Pani o przewodnictwo w przy ostatniej próbie w tej otchłani szaleństwa.

Nagle wszystko wokół nich zafalowało.
Ogrody, truchła, złoty bruk, fontanny, nawet kolorowe niebo zakotłowało się z hukiem.
Huk przeszedł w głośny, szczebiocący śmiech. Znów pojawili się na arenie. Biały niczym śnieg piasek chrzęścił pod stopami Grora i kolanami rycerza, zaś w dalekim promieniu olbrzymiego placu wznosiły się wysokie mury ze srebra i kobaltu, oplecione przez złote rzeźby pięknych, wygiętych w agonii bądź rozkoszy rogatych kobiet z dolnymi połowami ciał jak u węży. Trybuny zapełniały na wpół pogrążone w orgii, na wpół przyglądające się lubieżnie wojownikom demonetki oraz wszelki inny pomiot Księcia Chaosu.
W największej loży wciąż siedziała Strażniczka Sekretów Asteroth, bawiąc się długimi, fioletowymi włosami.
- Moi słodcy głupcy... Naprawdę myśleliście, że demona można zabić w jego własnej domenie ? Sssz, nic się nie stało... nawet mi się spodobaliście... W nagrodę pozwolę wam stoczyć tę waszą głupią walkę ku uciesze moich siostrzyczek. Zwycięzca będzie mógł wrócić do waszego nudnego świata... dusza przegranego zostanie ze mnąąą!
Przeciągły, kakofoniczny wizg, od którego brzęczały ziarenka piachu a śmiertelnikom dzwoniło w uszach ogłosił rozpoczęcie walki.

- Bogini daj mi siłę. - skończył pacierz Severin z Bretonni, wstając i ujmując oburącz lśniące ostrze Oprawcy. Jego zbroja, choć pokiereszowana nagle zalśniła cudownym blaskiem przydając rycerzowi splendoru równego paladynom świętego Kielicha - Dla mojej świętej Panienki!
Gror zupełnie zignorował jego okrzyk bojowy, bardziej irytowały go obmierzłe demonice wodzące po nim wzrokiem, na które cały czas napotykał jego wizjer. Miał tego dość. Furia eksplodowała w nim niczym w wulkanie z czerwoną magmą.
Dzierżące topory pancerne rękawice poczęły bić w napierśnik raz po raz, wgniatając lekko żelazo i wbijając we własne mięso ćwieki oraz kółeczka kolczugi. Karmazynowa posoka spływała obficie spod blach jego pancerza, lała się spod korpierza i spomiędzy kłów wierzchowca na którym siedział, wreszcie płynęła z kącików jego przekrwionych oczu, wypływając z wizjera jak czerwone łzy.
Cała ta przerażająca postać niczym lawina runęła na Bretończyka.
A on nie okazał lęku, szarżując jej naprzeciw.

Gdy demoniczny rumak mijał się z biegnącym rycerzem, miecz tego drugiego wystrzelił w górę, z łoskotem uderzając w pancerny bok czempiona Khorne'a, wstrząsając nim w siodle i wgniatając głęboko pancerz Chaosu, który bryznął kropelkami ciemnej krwi z pęknięć lecz jednak wytrzymał. Równocześnie ciężki topór z plugawymi runami opadł z mocą na hełm Severina, gotów roztrzaskać go jak garnek, jednak Pani Jeziora czuwała dziś od początku nad swym wybrańcem, boską dłonią oddalając od niego pokryte zakrzepłą posoką ostrze. Także ogarnięty szałem swego pana rumak poderwał się na tylne nogi, młócąc kopytami w powietrzu. Naramiennik Bretończyka zachrzęścił przyjmując uderzenie, Severin nie dał się jednak wybić z rytmu, kopnięciem podrzucił w ostrze dwuręcznej klingi w ruch i zatoczył nim śmiercionośny łuk, który otworzył z mlaskiem podbrzusze krwawej bestii. Ta zawyła przeciągle, padając w ślad za parującymi wnętrznościami wylewającymi się z wielkiej rany. Gror zaraz po upadku zaczął się miotać w piachu, rozrywając popręgi siodła i rąbiąc wszystko co popadnie toporami. Zbryzgany krwią, przepełznął przez to co zostało z jego wierzchowca i podrywając się jak szablozęby tygrys skoczył z rykiem na rycerza.

Ów zszedł mu z drogi, nawet nie mając zamiaru przyjmować impetu szaleńca i ciął krótko, wrażając miecz aż po zbrocze w zgięcie łokcia między blachami. Wybraniec Chaosu zawrócił błyskawicznie parskając i ciął po łuku toporem. Severin odbił cios uniesieniem głowicy miecza, a własne ostrze złapał zaraz w połowie sztychując prosto w pierś Grora. Ów zakleszczył głownię Oprawcy za brodę swego drugiego topora i odciągnął ją w bok, ponawiając atak. Pierwszy raz topora brutalnie zarył w żelazną pierś rycerza, żłobiąc stal i zdzierając resztki tuniki herbowej. Drugi poprawił, rozbijając jedną z taszek i raniąc wroga w bark. Wściekły wojownik wyswobodził drugi topór znów tnąc na odlew, jednak Severin zdążył to przewidzieć i odchylił się lekko w tył, po czym niezwiązanym już mieczem na powrót złapanym za rękojeść i ostrze odepchnął od siebie berserkera, na którego piersi pulsowała runa Tronu z Czaszek. Norsmen ślizgając się na posoce, którą obficie toczył z przerąbanego karku zewłok demonicznego wierzchowca zaatakował jeszcze znad głowy, jednak Severin z łatwością zbił niezdarny atak i z gniewnym pomrukiem skoczył na czempiona, obalając go i przyciskając śródostrze Oprawcy do jego gardła. Te jednak chroniła gruba obroża nabijana ćwiekami, o które uderzający miecz skrzesał iskry. Wstając nad powalonym Krwawym Tytanem Bretończyk postawił obutą nogę na jego piersi i przełożył uchwyt na Oprawcy, kierując go sztychem w dół.
Wielki miecz z trudem przebił grubą płytę rzeźbionego obojczyka, wbijając się w ciało i kość pod spodem, która trzasnęła z nieprzyjemnym chrzęstem. To Gror poczuł nawet przez czerwoną mgłę, która powoli nawet zaczynała ustępować z jego wykończonego wysiłkiem ciała.

Wybraniec wrzasnął z bólu i zamachnął się na odlew prawicą. Szczęście, bądź wola Krwawego Boga sprawiły, że kolec po przeciwnej stronie drzewca topora wbił się niemal w całości w kolano rycerza, przebijając nagolennik. Bretończyk zawył z bólu, łapiąc się za nogę i osuwając się na piach tuż obok. Wojownik Chaosu wstał ciężko, podrywając ciężar poobijanej zbroi i poranionego ciała po czym teraz to on stanął nad Severinem. Kopnięciem w plecy obalił opierającego się dłońmi o podłoże twarzą w piach i wzniósł do ciosu obydwa topory.
- KREW DLA BOGA KRWI! -rzucił, atakując.
Rycerz Pani z Jeziora mimo potwornego bólu, chwycił jednak Oprawcę i przekręcając się na plecy w ostatniej chwili ciął po łuku wyprzedzając oba topory z których jeden po chwili upadł na zakrwawiony piasek. Gror wytrzeszczył przekrwione oczy patrząc na kikut prawej dłoni, przerąbanej w połowie przedramienia i zwisającą na pasku kolczugi rękawicę.
- RAAAAAGHHH!!! - Gror zaczął wrzeszczeć jakby obdzierali go ze skóry, a utratę uwagi wykorzystał Severin podnosząc się wsparty na mieczu.
- Giń demonie! -zakrzyknął.

Bretoński rycerz uderzył bez litości głowicą w brzuch Khornity. Metal pękł z trzaskiem, a Krwawy Tytan zgiął się wpół, tracąc całe powietrze z płuc. Oszczędzając ranną nogę Severin nieporadnie i dysząc ze zmęczenia wzniósł nad głowę miecz. Po kilku oddechach ciął z krzykiem. Oprawca z mlaskiem wszedł w mięso, dochodząc do czaszki którą skruszył w znacznym stopniu. Mężczyzna zamarł.
Gror chwilę wcześniej w akcie desperacji pochwycił łeb swojego konia, który złapał lewą dłonią i zablokował o krwawiący kikut.
Severin spróbował wyrwać miecz, lecz Norsmen zepchnął go w bok ciężarem podłużnego czerepu i wymierzył krótki kopniak w kolano człowieka, w którym wciąż tkwił jego topór. Rycerz aż wypuścił powietrze z płuc siląc się na krzyk.
Nie zdążył jednak ozwać się ni słowem, gdyż zębata paszcza rąbnęła go prosto w hełm. Zachwiał się, zaś Gror poprawił chwyt na łbie, któremu od siły ciosu rozwarły się szczęki.
- CZASZKI DO TRONU Z CZASZEK! - zaryczał Gror, doskakując do zamroczonego Severina i chwytając jego hełm między żuchwę i drugi zestaw kłów, które zarysowały sfatygowany garnczak. Zdjęty obrzydzeniem rycerz zamachnął się dwa razy Oprawcą, lecz przez zasłonięte pole widzenia nawet nie trafił przeciwnika. Ten zaś sapiąc napiął wszystkie imponujących rozmiarów mięśnie, uwalniając ich pełną siłę.

Z obrzydliwym chrzęstem wielkie siekacze zamknęły się na głowie Severina z potworną siłą i mimo tego, że większość zębów skruszyła się na hełmie ze stali, został on dosłownie zgnieciony razem z głową w środku, która wytrysnęła wszystkimi otworami, kończąc bój dla dzielnego wojownika z Bretonni. Ciało wielkoluda stało jeszcze chwilę, po czym zwaliło się w krwawe błoto. Oprawca brzęknął zaś pożegnalnie, opadając z łoskotem na piach.
W klindze miecza odbijała się pokryta od stóp do głów krwią postać w zniszczonej zbroi, która w jedynej pozostałej ręce wznosiła wysoko topór bojowy, na przemian uwalniając krzyk ze zdartego gardła i charcząc posoką.

https://www.youtube.com/watch?v=ONMj7BftnMI
Zwycięzca trzydziestej ósmej Areny Śmierci potoczył ledwie widzącym cokolwiek wzrokiem dookoła. Niebo pociemniało i poczerwieniało jak wielki staw juchy, po którym przebiegały koliste zafalowania jak na powierzchni wody. Demonetki uciekały z panicznymi piskami, gdy z nieba zaczął padać krwisty deszcz w którego kroplach rozbrzmiewał sam krzyk Grora oraz śmiech Czaszkowego Króla, choć nie była to jego część Domeny Chaosu. Mimo to triumfował dziś, a kraina jego przeciwnika zamigotała, w kilkunastu miejscach rozmywając się do postaci szumiących ryftów ukazujących obrazy z dziesięciu różnych światów i setek różnych punktów w czasie.

ODPOWIEDZ