DE nie mają nic poza hydrą, co aż tak by bolało, gdyby wjechało w lancę, a przed piechotą można bez obaw w razie czego dać flee.
HE nie mają nic do wyciągania poza orłem, którym mogą zająć się łucznicy.
W każdej armii znajdzie się sposób na obejście tych modyfikatorów. Trzeba tylko czasem pomyśleć trochę bardziej niż trochę.
Oczywiście, jak zawsze miałem tylko szczęście trafić na słabego przeciwnika. Nigdy nie jest tak, że coś umiem... No ale nieważne zchodzimy z tematu.Green Knight pisze: Bo może grałeś z niezbyt wymagającym przeciwnikiem?? Jedyna w miarę grywalna wersja EW to w połączeniu z RAF. Pegazami skutecznie można blokować Errantów, a w odpowiedni momencie zaszarżować również nimi. Jest to armia bardzo trudna do prowadzenia i wymaga naprawde sporego doświadczenia.
A widziałeś kiedyś wraithy bez Banshee? Bo ja jeszcze nie... może za mało na masterach grałem... ale jak ma banshe to chyba oczywiste, że wejdę do challange'a z banshee bo oddział musiałby mieć 6 modeli żeby mogła odmówić, a takiego też jeszcze nie widziałem...Green Knight pisze:A Wraithy szybko te 2 ataki ukatrupią.
Zwykle paradują 3 lub 4 + banshee.
Zasada nr 1:
Jak grasz EW, Damselki nie jeżdżą z rycerzami. Albo stoją z trebką, albo z łucznikami jeśli na piechotę, albo jeżdżą same po lasach, za wzgórzami... Ja biorę czasem M@A i tam je wsadzam.
Zasada nr 2:
Zawsze możesz dać flee jeśli wyciągną Ci oddział i grozi mu unicestwienie. To odróżnia EW of Frenzy właśnie... i to jest zaletą impetousa.
Zasada nr 3: Po znizczeniu plewnych MY nie musisz robić overruna, choć często się opłaca.