Niezwykłe przygody Bullfanga Górassona.

Ogre Kingdoms

Moderator: Afro

ODPOWIEDZ
Loki
Chuck Norris
Posty: 629
Lokalizacja: BWT - Gdynia

Re: Niezwykłe przygody Bullfanga Górassona.

Post autor: Loki »

o kurcze stary, petarda na maxa! dawno się tak nie na śmiałem w pracy :D strasznie fajnie się czyta! a system Bin'ara Kasjera Grzmota rządzi :D
A MESSAGE TO THE EMPIRE:

╭∩╮(︶︿︶)╭∩╮

ravtheone
Mudżahedin
Posty: 238
Lokalizacja: Najczarniejsze, najrzadziej odkurzane zakątki Ciemnogrodu

Post autor: ravtheone »

Dzięki. Cieszę się, że się podoba. Takie posty motywują do dalszej pracy nad przygodami. Niebawem pojawi się następny rozdział...
MISFIRE 2022 - turniej WFB6
MISFIRE 2022 na Facebook

WFB: HE, SK, OK, EMP, O&G
WH40K: IG Steel Legion, Catachan, Karskin, Tallarn, Vostroyan, GK, DA, SoB, Orks, Necrons, Kroot Mercenaries
Mordheim: Skaven, Possesed
Box: Warhammer Underworlds, Warhammer Quest, Space Hulk, Blacktone Fortress, Blood Bowl, Deathwatch Overkill

Loki
Chuck Norris
Posty: 629
Lokalizacja: BWT - Gdynia

Post autor: Loki »

Czekam!
A MESSAGE TO THE EMPIRE:

╭∩╮(︶︿︶)╭∩╮

Gbob
Powergamer Rozpiskowy
Posty: 35

Post autor: Gbob »

Ciesze się że przeglądając ogrze forum trafiłem na tą perełkę, bo umiliła mi trochę dzień, zrobiła ochotę na stworzenie czegoś podobnego, zachęciła do malowania i sprawiła że chciałbym żeby Bullfang skrzyżował broń z moim Hee'susem i jego jaszczurami. Dobra robota, pozdrawiam !

ravtheone
Mudżahedin
Posty: 238
Lokalizacja: Najczarniejsze, najrzadziej odkurzane zakątki Ciemnogrodu

Post autor: ravtheone »

Rozdzial 5 – O tym jak Bullfang Górasson składał reklamację.

Ogry nigdy nie należały do stworzeń subtelnych. Subtelny ogry różni się tym od niesubtelnego, że ten pierwszy zanim pożre ofiarę, najpierw ją zatłucze pałą. Właśnie dlatego do zadań wymagających dyskrecji i wyczucia Bullfang Górasson oddelegowuje te co bardziej kumate gnoblary. Szefem jego wywiadu, znanego jako Gnobssad jest jeden z Czterech Gnoblarów, o wdzięcznym imieniu Baranina. To właśnie za jego pomocą Bullfang, zaraz po powrocie z wyprawy do słonecznego kraju pełnego piachu, rozpoczął działania mające na celu poznanie intrygi, której stał się ofiarą. Już po kilku dniach stało się jasne, że Duczesa Józefina Dymendorf, Pani Hućsburga, o ile istnieje, zamieszkuje w Hućburgu, który to znajduje się dwa dni maruszu na południe od Mordstreamu.

Nie myśląc zbyt długo, Bullfang zebrał Zgraję Niedomytych Piwożłopów i ruszył dobrze znanym szlakiem w kierunku wskazanym przez Gnobssad. Po dwudniowym marszu, obgryzienu trzech wołów i zbeszczeszczeniu czterech niewiast, Bulfang stanął u wrót Huśburga… To znaczy u furki… To znaczy w miejscu gdzie powinna być furtka… Miejscowość nie powalała. Dwa murowane budynki, kilka chłopskich, krytych strzechą gospodarstw. W czasie, gdy Bullfang podziwiał z pobliskiego wzgórza tą zaplutą wiochę i zastanawiał się w którym przybytku może rozporządzać imć Duczesa Józefina Dymendorf, której planowal złożyć wizytę, za pomocą niezawodnego systemu Bin’arnego dotarla do niego depesza od Pana Ambasadora Żyły, zweryfikowana już przez Gnobssad. Wynikało z niej, że Hućburg nie istnieje, a i tym samym Duczesa Józefina Dymendorf może okazać się wytworem czyjejś wyobraźni. Gnobssad donosił dodatkowo, że wioska na którą właśnie spogląda Bullfang nosi dumną nazwę Hohsburga i zamieszkuje są niecałe 50 osób, więc ani nie będzie tam bitki ani wyżerki.

Baranina, tymczasem doniósł o postępach w śledzeniu podłej intrygi, która zawiodła Bullfanga na piaszczyste pustkowia Khemri. Okazało się, że rozpuściwszy swoje wici, potężna siatka gnoblarskich szpiegów wyniuchałą nić podejrzeń. Otóż jeden z gnoblarów o imieniu Wycior, miał okazję rozmawiać z pewnym człowiekiem, obywatelem Imperium. Imperium, jak każde imperialistyczne imperium, jest silnie shierachizowane, co z jednej strony daje poniekąd poczucie bezpieczeństwa, bo każdy zna swoje miejsce w szeregu, ale sprawia, że tylko nieliczne jednostki działaja samodzielnie i wykazują inicjatywę. Cała reszta jest tylko uczestnikami spektaklu. Wycior rozmawiał z takim właśnie uczestnikiem. Gnoblary, jako stworzenia raczej niebudzące sympatii, nawiązują kontakty tylko z społecznym dnem rodzaju ludzkiego. I to był właśnie przedstawiciel tego dna. Mianowicie był to pucybut koniuszego gońca, który dostarczył Panu Ambasadorowi Żyle zaproszenie od Duczesy. Shierarchizowane społeczeństwo polega głównie na żywieniu się resztkami z cudzego stołu. Spiedzy Baraniany musieli tylko sprawdzić, kto żywi się czyimi resztkami. A to żywioł każdego gnobrara. Okazało się, że pucybut żywił się resztkami koniuszego, koniuszy gońca, goniec błazna, błazen sekretarza, a sekretarz resztkami ze stołu niejakiego Ruryka von Sweinstain, barona Nornbergu i Pana na niewielkim zameczku nieopodal wschodnich granic Imperium. Baron von Sweinstain, okazał się także magiem, absolwentem kolegiów magii i totalnym osłem. W swoim ograniczonym umyśle, dostrzegł bowiem szansę w pozbyciu się Bullfanga. Chciał opanować w czasie jego nieobecności Wzgórze Guano i przejąć jego gówniany interes, tym samym odbudowując pozycję swej podupadłej szlacheckiej rodziny. Niestety pozyskawszy informacje, ze Bullfang przyjął zaproszenie i wybrał się do odległej krainy, uczcił swój sukces hulanką, która zakończyła się jakieś dwadzieścia tygodni później, potężnym kacem i pustym skarbcem. Gdy jednak wytrzeźwiał resztkami funduszy zebrał niespecjalnie okazały kontygent i udał się w kierunku Wzgórza Guano. Tyle, że Bullfang był już z powrotem i nie miał zamiaru mu tego przepuścić płazem.

Frustracja Bullfanga musiała znaleźć swój upust. Bullfang wiedział, że w Imperium od jakiegoś czasu w każdej wiosce hoduje się przerośniety drób zwany Demigryfami. Ruryk zebrał świtę złożoną z rycerzy jakiegoś podupadłego klasztoru, którzy byliby skłonni bić się choćby o kupę gówna, pow warunkiem że w imieniu Sigmara. Obecnie w małej zapadłej wiosce, Burgburgu negocjowali możliwość wypożyczenia kilku opierzonych i pokracznych stworzeń. Nikogo to jednak nie powinno dziwić. Od jakiegoś czasu w imperium chodowle demigryfów są częstsze niż stadniny koni, świńskie farmy, a nawet burdele. Demigryfy były w każdej wiosce, a szczególnie w takiej, w której znajduje się kurnik, a w tej niewątpliwie znajdowal się taki. Były zatem tylko dwie możliwości: albo w szopie tej stoi jeden z dziewięciu czołgów parowych, albo przynajmniej dywizja niedorobionych przerośniętych kurczaków ujeżdżanych przez doborowych rycerzy. Bullfang nigdy nie jadł ani jednego, ani drugiego, wiec napad na kurnik byłby kusząca alternatywą.

Kiedy jego Zgraja Niedomytych Piwożłopów zbliżyła się do wioski, rzeczywistość przerosła jego oczekiwania. Otóż tą zupełnie bez strategicznego znaczenia zapadłą wiochę chroniła chorągiew piętnastu rycerzy wewnętrznego kręgu pod dowództwem maga, a także potężne działo, ujeżdżający pegaza bęcwał z sztandarem a także sześciu rycerzy dosiadających Demigryfów. O czym więcej mógł marzyć… Bitka i wyżerka. Baranina od razu szepnął mu na ucho, że magiem tym jest Ruryk von Sweinstain, baron Nornbergu alias Duczesa Józefina Dymendorf, Pani Hućsburga…, który to sprawił, że ostatnio stracił na wadze…

Po środku tej zapadłej wiochy stał nieco większy budynek. Być może był to ratusz. Być może był to chlew. Co zresztą za różnica. Tak czy inaczej przebywają tam świnie. Po lewej stronie swoje stanowisko zajęło potężne imperialne działo, a także sześć przerośniętych kurczaków. Po prawej stronie obiektu widać było większy oddział rycerzy skupionych wokół Von Sweinstaina oraz jego młodszy brat, niezrównany kompan od chlania, Burgund von Sweinstain, dosiadający skrzydlatego konia i dzierżący sztandar rodu Von Sweinstain, herbu pijana świnia.

Czterosobowa Zgraja Niedomytych Piwozłopów z Binarem na czele dokonywała wysuniętego zwiadu na prawej flance. I kiedy już szykowali się na druzgoczącą szarżę flankę zabitych w blachę po zęby kawalerzystów, przed nimi z szerokim uśmiechem wylądował Burgund von Sweinstain. Binar w lot pojął grozę tego złowieszczego uśmiechu. Żółte zęby wystawały bowiem spomiędzy produktowego masowo Smoczego Czerepu. Większość bohaterskiej społeczności to wataha debili i ignorantów lubujących się w przemocy i zniszczeniu. Dla nich oczywistą kwestią że Smoczy Czerep jest hełmem powstałym z czaszki młodego smoka spłodzonego w południe przesilenia letniego w ognistym wnętrzu wulkanu. Bin-ar jednak nigdy nie był w ciemię bity i wiedział, że nie mógłby on kosztować tyle ile kosztuje. W czasie jednej ze swych wypraw odkrył prawdę o tym hełmie. Otóż w pewnej zapadłej wiosce na zboczu jednego z pasm górskich Kitaju jest niewielka manufaktura, w której powstają smocze hełmy wytłaczane z filcu i nasączone moczem i spermą nadającą filcowi sztywność przez skośnookich nisko opłacanych chłopów w sezonowej przerwie zbiorów ryżu. Bez względu na to jak ów Słoczy Czerep powstaje, jest skuteczny. Chroni bowiem przed płonącymi atakami, a tak się wydarzyło, że Bin-ar dzierżył właśnie Standar Nieustającej Zgagi. Bin-ar, znając jednak ogólnie przyjętą konwencję oraz standardy panujące w Gildii Dzierżących Drzewce, wiedział, choć to totalnie pozbawione sensu, że będzie trzymał sztandar w swych łapach, mimo grożącego mu i jego kompanom niebezpieczeństwa. Postanowił działać. Z okrzykiem na ustach on i jego podwładni uzyskali ogromną prędkość i cisnęli swe brzuszyska w rumaka Burgunda, który niestety zadrżał lecz ustał. Binar i jego kompania nie miała innego wyboru. Wolał rozpędzić swój brzuch niż przyjąć na brzuch rozpędzoną lancę. Ostatnią taką penetrację przypłacił bólem śledziony i niestrawnością.

Tymczasem Bullfang wraz ze swoją kompanią Szkarłatnych Żelazobrzuchów, zwanych Patrosznikami, uformował szeroką ławę aby przypadkiem nie zebrać zabłakanego śrutu z imperialnego działa i schował się strategicznie za owym sporych rozmiarów budynkiem. Obok niego znalazły się dwa oddziały taktyczne - Anioły Rozpierduchy z Południowego Guano w portkach uszytych z sztandarów Talabheim i tróka bulli z Północnego Zbocza w charakterystycznych zielono-zółtych gaciach. Na lewej flance swój radosny cwał w kierunku działa rozpoczął samotny acz doświadczony w bojach Maksymilian Ildefons IV.

Górasson nigdy nie miał szacunku do magów, a już szczególnie bo magów, którym się wydaje że mogą być generałami. Bullfang wychodził z założenia, że prawdziwy wódź, musi się wykazać czymś więcej niż kilkoma fajerwerkami lub żalośną paplaniną z bezzębnych ust. Prawdziwy leader powinien bez większych problemów samotnie wyciąć niewielki oddział imperialnych kmiotów po tym jak przyjął na klatę bezpośrednie trafienie z armaty. Nie bez znaczenia był też szacunek jaki taki generał budzi wśród podwładnych, szczególnie gdy jednym ciosem zakutej w stal pięści redukuje o głowę wzrost potencjalnych demoralizatorów. Tak więc mag nie może być generałem, no chyba, że jest ogrem. Znał bowiem oprawców, którzy pochwycili niejedną kulę armatnią w zęby, rozgryźli i doprawili jej pyłem potrawkę z imperialnej koniny. No ale przed nim stał pokraczny, pokurcz o nietęgiej minie i głupim cielęcym spojrzeniu skacowanego profesora akademickiego. Dodatkowo był to nie kto inny jak Ruryk von Sweinstain. Bullfang kilka razy potężnie beknął przekazując tajny rozkaz swoim taktycznym oddziałom. Po czym ruszył naprzód.

Kawaleria, w której skrył się Ruryk, bynajmniej bez problemu poradziła by sobie z każdą z taktycznych trójek bulli. Prawdziwym zagrożeniem była obstawa Bullfanga. Jednakże taktyczne trójki byków blokowały możliwość wykonania szarży na oddział Patroszników, bezustannie się zbliżając. Flanka całej tej formacji była chroniona przed ogniem armaty, więc rozgrywka taktyczna mogła trwać i cieszyć duszę Bullfanga. Na końcu chroniącego flankę budynku czaił się jednak oddział Demigryfów, więc nie mogła trwać wiecznie. W odpowiednim momencie niespodziewanie oddział w zielono-niebieskich gaciach wykonał tajny rozkaz Bullfanga, wymierzając druzgoczącą i samobójczą szarżę na oddział kawalerii. Dwóch z trzech Bulli wypaliło swoje osiem ciosów prosto w twarz skacowanego Ruryka. Przebiegły nieudacznik padł ustrzelony tą tłustą snajperką. Mimo tego gigantycznego sukcesu padło także dwóch Bulli. Tak właśnie powstała legenda Upadłych Gigantów z Północnego Zbocza i odtąd ta znakomita formacja to imię. Osierocona kawaleria nie zdecydowała się jednak na ryzykowną pogoń, wiedząc że wbiją się w zataczających się ze śmiechu Aniołów Rozpierduchy, a później otrzymają kontrę od przybocznych Górassona.

Na lewej flance działo kalibrowało się mozolnie aby trafić kulą wielkości arbuza w rozpędzoną futrzaną kulę wściekłości. Cóż za marnotrawstwo żelaza… Statystyka nie daje w takim pojedynku dużych szans na przeżycie… kotu. Praktyka jednak przewiduje możliwość, że w już przy pierwszym strzale działo ulegnie awarii… Maksymilian Ildefons IV wyszczerzył kly i jeszcze przyśpieszył widząc nerwowe drapanie się po głowie obsługi działa… myśląc po kociemu… dorwać działo, dorwać Działo Nawalone.

Bin’ar wiedział, że plan minimum został wykonany. Ruryk stracił kontrolę nad swoim życiem. Nie mniej jednak przed nim i jego Piwożłopami szczerzył się jego brat, który najwyraźniej nie miał zamiaru umierać. Co gorsza ranny został Ibn „Czarny Ziutek” Cel-inny. W przypływie desperacji Brutt „Moczymorda” Morgenstern próbował ukryźć zad fruwającego konia, ale przez przypadek w pysk dostało się opieżone skrzydło. A nikt nie lubi takich kłaczków w gardle. Bin’ar dał sygnał do odwrotu i kiedy padał pod kopytami gębą w błoto, przez głowę przebiegł mu wniosek, że nie warto rzucać się na niedopieczoną koninę, a już na pewno na taką, której nie opalilo się piór.

Bullfang stanął przed krytycznym wyborem. Czy lepiej zaszarżować żałosnych rycerzy wewnętrznego kręgu i dostać w dupę szarżę przerośniętego drobiu, czy wprost przeciwnie – zmiażdżyć drób i dać się posmyrać po odbycie przez rycerzy wewnętrznego kręgu… I właśnie zrozumiał skąd ta nazwa… Mityczny rosół z demigryfa kusił go niezwykle, a dodatkowo czekała go przyjemność innego rodzaju… w końcu to weterani… Na pewno wiedzą co robią.

Mimo, że imperialne kawalerie bardzo się starały zrobić co należy aby nie być zaszarżowanym zbyt łatwo… ich nieżyjący już generał nie przekazał im, że zmieniła się edycja… Stojąc za budynkiem oddział Bullfanga nie mógł być zaszarżowany przez Demigryfy bo Anioły Rozpeirduchy blokowały drogę. Ale Bullfang mogł zaszarżować Demigryfy, bo mimo, że odległość przemarszu znacznie przekraczała zasięg nóg Patroszników (musząc ominąć budynek), to jednak Bullfang i jego zgraja dokładnie widzieli przeciwników, a odległość w linii prostej nie była imponująca. Wystarczyło że Anioły Rozpierduchy w przypływie nadmiernego entuzjazmu w samobójczym ataku przyblokują kawalerię. Tak też się stało. Niespodziewana szarża Aniołów Rozpierduchy wbiła się w zdziwionych rycerzy, a Bullfang wraz z Patrosznikami z za winkla wyskoczył patroszyć drób.

I było tak pięknie. Wystarczyło aby trójka bulli utrzymałaby się turę w pojedynku z koniną, albo drób zostałby złamany w pierwszej turze… Gdzietam. Mimo utraty połowy liczebności Demigryfy ogłuszone niespodziewaną szarżą stanęły jak wryte. Anioły zaś poharatały się trochę i zaczęły uciekać. I przestało być pięknie. Nagle, w środku drobiowej uczty, na plecach ukochanego wodza wylądował kloc kawalerii.

W tym samym czasie Maksymilian Ildefons IV zauważył coś ciekawego. Widząc nerwowe poruszenie w szeregach obsługi wielkiego działa, spodziewał się, że znowu ktoś spróbuje wystrzelić ołowianą kulkę, którą mógłby w locie chwycić zębami. Tymczasem zaraz po potężnym błysku i huku, z armaty wyleciał deszcz małych kulek. Dla żyjącego w nieustającym stresie pola bitwy futrzaka, tego było za wiele. Psychicznie złamała go niemożność uchwycenia wszystkich naraz lecących kulek. Rozproszył się na ułamek sekundy. I pewnie podniósł by się z tego szoku, gdyby nie drobny szczegół… Otóż nie mogąc skupić się na wszystkich kulkach jednocześnie, podążył za kulką przelatującą pod jego torsem w kierunku odbytu. Błyskawicznym ruchem i kocią zwinnością, capnął przelatującą między tylnimi odnóżami kulkę. Nagle poczuł kilka następujących po sobie doznań. Pierwszym był dziwny fakt, że metalowa kulka jest miękka, ciepła i pokryta sierścią. Drugim był powalający ból, gdy czyjeś zęby bezwzględnie zmiażdżyły jeden z jego klejnotów, które codzinnie pielęgnuje wieczorami językiem w swojej kuwecie. Trzecim była ciemność… ciemność niosąca ukojenie.

Tymczasem ostatni z Upadłych Aniołów, niejaki Zunga "Okrutnik" z Szerokiej Turni widząc ten przejmujący spektakl, zamarł gdy zobaczył Ukochanego Wodza przjmującego szarżę kawalerii na nerkę. Postanowił wspomóc wodza szarżując tył kawalerii i weryfikując w praktyce mit mówiący o tym, że „Nie można bezkarnie od tyłu przelecieć imperialnego bojowego konia”. Mit został obalony. Koń padł i mimo niezwykłego wyczynu Zunga, nie zmieniło to niczego. Przyboczni Bullfanga pomału się wykruszali. I choć Demigryfy poległy, Zunga nie wytrzymał presji i uciekł (jakby nie patrzyć bezkarnie), Bullfang osamotniony padł pod kopytami.

Kiedy pole bitwy ucichło, na horyzoncie widać było Burgunda von Swainstain, który w towarzystwie kawalerii, bynajmniej nie opłakując śmierci Ruryka, alias Duczesa Józefina Dymendorf, pędził w kierunku posiadłości brata aby objąć je we władanie. Tymczasem zza krzaków wyłonił się Zunga i pośród stękających, posiniaczonych ciał, wyciągnął Bullfanga Górassona. Bullfang ciągle żuł udko z demigryfa, po czym stęknął… „Naprawdę dobre, jednak jestem za GMO”.

(niniejszy rozdział inspirowany jest bitwą jaką Zgraja Niedopitych Piwożłopów rozegrała i przegrała z siłam Imperium, pod komendą Bucha i która odbyła się w Opolu 22.06.2013 w czasie turnieju Pure Tactics)

Armia Bullfanga Górassona podczas bitwy zakończonej ucztą z kurczaka:

1 Tyrant @ 300.0 Pts
General; Heavy Armour
Giantbreaker [25.0]
Sword of Striking [15.0]
Talisman of Preservation [45.0]

7 Ironguts @ 394.0 Pts Look-Out Gnoblar; Great Weapon; Heavy Armour; Standard; Musician
Standard of Discipline [15.0]
1 Gutlord @ [10.0] Pts

3 Ogres @ 103.0 Pts 2ndWeapon; Light Armour; Musician

3 Ogres @ 103.0 Pts 2ndWeapon; Light Armour; Musician

1 Sabretusk Pack @ 21.0 Pts

4 Maneaters @ 278.0 Pts
Immune to Psychology; Scouts; Brace of Ogre Pistols (x4); Light Armour; Standard; Musician
Banner of Eternal Flame [10.0]

Models in Army: 20; Total Army Cost: 1199.0
MISFIRE 2022 - turniej WFB6
MISFIRE 2022 na Facebook

WFB: HE, SK, OK, EMP, O&G
WH40K: IG Steel Legion, Catachan, Karskin, Tallarn, Vostroyan, GK, DA, SoB, Orks, Necrons, Kroot Mercenaries
Mordheim: Skaven, Possesed
Box: Warhammer Underworlds, Warhammer Quest, Space Hulk, Blacktone Fortress, Blood Bowl, Deathwatch Overkill

Awatar użytkownika
Lothar
Chuck Norris
Posty: 358
Lokalizacja: Katowice,szybki szpil

Post autor: Lothar »

ravtheone pisze:Subtelny ogry różni się tym od niesubtelnego, że ten pierwszy zanim pożre ofiarę, najpierw zatłucze ją pałą.
Świetne idzie odrazu na podpis :mrgreen:
Przeze mnie droga w miasto utrapienia,
Przeze mnie droga w wiekuiste męki,
Przeze mnie droga w naród zatracenia.
Jam dzieło wielkiej, sprawiedliwej ręki.
Wzniosła mię z gruntu Potęga wszechwłodna,
Mądrość najwyższa, Miłość pierworodna;
Starsze ode mnie twory nie istnieją.

ravtheone
Mudżahedin
Posty: 238
Lokalizacja: Najczarniejsze, najrzadziej odkurzane zakątki Ciemnogrodu

Post autor: ravtheone »

Rozdział 6 – Inwazja zataczających się świń i utworzenie Bazy Guan-tam-tam-ooo…

Choć chyba wszyscy słyszeli błazeńską historię Wojny o Brodę, tak naprawdę tło tej wojny ginie gdzieś w mrokach dziejów. Przynajmniej to prawdziwe tło. Cóż bowiem tam się wielkiego stało. Kilku wąskodupcych człekokształtnych ogoliło innego człekokształtnego, trochę niższego. Musieli się przy tym schylać, więc sam nie wiem kto był przy tym bardziej zhańbiony…. Pytanie zasadnicze dotyczy jednak owego legendarnego dyshonoru, zadanego dumnej nacji Krasnoludów podczas owego zbiorowego gwałtu na całej społeczności krasnoludzkiej reprezentowanej przez jednego pokurcza. Skąd bowiem u krasnoludów owe niezwykłe przywiązanie do brody? Pewnie krasnoludy potrafią przytoczyć swoje pompatyczne historie i argumenty, ale prawda jest nieco inna. Co gorsza… jest naprawdę wstydliwa. W sumie nie bardzo wiadomo, czy którykolwiek z krasnoludów zna ową prawdę. Pewnie nie, i może lepiej… Społeczeństwa, nie mogąc sobie poradzić z jakimiś problemami, tworzą sobie bezpieczne protezy, takie jak religia, kultura, czy mitologia, dzięki którym wiedzą jak się mają zachowywać, ale nie koniecznie wiedzą czemu… A krasnoludy wiedzą, że mają nosić brody…

Historia ta jednak wymsknęła się spod kontroli krasnoludzkiej cenzury u samego zarania dziejów krasnoludzkich bród. Świadkiem tych wydarzeń był bowiem jeden gnoblar, który dorobił się 347 potomków i przy wieczornych bagiennych posiadówach historię tą przekazywał. Cóż z tego, że 342 z jego potomków nie dożyło momentu w którym mogły historię tą przekazać dalej. Czterech pozostałych przy życiu miało 1231 potomków…. Tak więc historia ta jest szeroko znana wśród gnoblarów, choć nie wśród ogrów. Gnoblary najlepsze historie zostawiają dla siebie. I tak ogry by jej nie zrozumiały lub nie doceniły. Krasnoludy też jej nie znają, bo do tej pory uważają Gnoblary za pozbawione inteligencji karykatury goblinów.

Opowieść ta znana jest wśród gnoblarów, jako „Legenda o włochatej golonce”. Otóż, pewnego dnia, na dworze krasnoludzkiego króla, trwałą wielka uczta. Nikt nie musi chyba tłumaczyć, że piwo lało się hektolitrami. Wśród dań, które nie wątpliwie do piwa pasują najlepiej, znajduje się golonka, której tym razem nie podano. A to z szczególnego powodu. W trzecim dniu uczty, król ogłosił turniej w żarciu golonki. Zwycięzca miał mieć prawo wyryć na swym toporze Wielką Runę Świńskiej Giczy, dającą ochronę przed brudem, smrodem oraz dożywotni abonament na piwo w sieci franczyzowej knajp Bugmana. Chętnych było więc co niemiara. Na salę wtoczono wielką kadź w której pływały setki włochatych golonek gotowanych w piwie. Uczta zaczęła się naprawdę. Trwała siedem dni. Golonki były podawane bez ograniczeń, podobnie jak piwo. Siódmego dnia, gdy w rywalizacji pozostało tylko trzynastu krasnuldów, zataczającym się krokiem grupa pod przewodnictwem króla udała się na rekonesans kadzi, celem weryfikacji, czy dadzą radę (stąd też budząca grozę "Rada Trzynastu"). Stojąc na jej brzegu wywiązała się wśród naprutych kurdupli sprzeczka o to, kto dotychczas zeżarł najwięcej. Stalowe buciory, rękawice i rogate łby poszły w ruch. Po chwili zareagowała grupa sędziowska i wprowadziła zwaśnionych zawodników z krawędzi czary. Wśród krzyków, przekleństw i ogólnego burdelu nikt nie zauważył, że na czarę weszło trzynastu zawodników, a zeszło dwunastu. Zawody trwały dalej. Wieczorem wyłowiono z kadzi ostatnie golonki i nie widząc innej możliwości rozstrzygnięcia turnieju, sędziowie poczęli szukać króla aby wyraził zgodę na dostarczenie z królewskiej spiżarni dwustu następnych golonek. Niestety nigdzie nie mogli go znaleźć. Nagle jeden z kucharzy, poszukując na dnie kadzi jakiejś ostatniej golonki wyłowił… koronę.

W tym momencie stało się jasne, że wydarzyła się rzecz tragiczna. Nie było możliwe rozstrzygnięcie konkursu, a nagle zawodnicy zaczęli się kłócić nie o to, kto zjadł więcej, ale kto zjadł mniej. Było bowiem nie do pomyślenia dla krasnoluda, że pożarł innego. Konsekwencje tego dnia były tragiczne. Nikt nie wygrał konkursu. Wielka Runa Wieprzowej Giczy stała się symbolem tragicznych wydarzeń i nigdy już nie pojawiła się na żadnym toporze czy pancerzu. Jak wiemy chroniła ona doskonale przed brudem i smrodem, co zaowocowało brakiem podstawowego środka czystości, a w konsekwencji zwiększeniem zachorowalności, umieralności i ogólnym fetorem pod zatęchłymi pancerzami. Mycie się, bowiem nigdy nie przypadło krasnoludom do gustu, a tarzanie się w węglu, czy złocie miało co najwyżej umiarkowany efekt. Do tego narastająca waśń pomiędzy poszczególnymi krasnoludami odnośnie tego kto zjadł króla (choć nigdy informacji tej nie podano do opinii publicznej), a także bezkrólewie, doprowadziło do powstania wielu suwerennych, a czasami wrogich klanów i królestw, choć prawie nikt nie wiedział jaka była geneza owej wrogości. W ten sposób rozpoczął się upadek tej wielkiej, choć niewysokiej rasy. Choć na pewno takiej wersji nie usłyszycie od pokurczów, wolą bajdurzyć o mitycznych wydarzeniach, wrogach, chaosie, skavenach i ich radzie trzynastu itp. Pozytywnym skutkiem owych wydarzeń było to, że sieć gastronomiczna Bugmana nie musiała wydać dożywotniego karnetu dla zwycięzcy, co niewątpliwie uratowało ją przed rychłym upadkiem.

Ten tragiczny w skutkach turniej, tym bardziej, że towarzyszące mu wydarzenia nie zostały nigdy upublicznione, nie był ostatnim. Krasnoludy uwielbiają piwo, a tym samym uwielbiają golonkę. Przywiązanie do tradycji są u nich silne, a jeszcze silniejsze jest uzależnienie od alkoholu. Chcąc się jednak zabezpieczyć na przyszłość, określono precyzyjnie, że golonkę przed gotowaniem opieka się lub goli celem pozbycia zarostu, a krasnoludy nie. W ten sposób krasnolud, który wpadnie do kadzi, nawet jeżeli zostanie ugotowany, nie będzie zeżarty. Nie ma się więc co dziwić, że wydarzenia, które poprzedziły ową słynną Wojnę o Brodę, wywołały w krasnoludach wielki gniew, którego podstawą jest przekazywana w genach trauma z zamierzchłej przeszłości. Okazało się, że wprowadzając precedens i goląc krasnoluda elfy uprawdopodobniły możliwość ponownego pożarcia członka ich rasy przez nich samych. Na to krasnoludy nie mogły sobie pozwolić. Golonka ma być ogolona a krasnolud nie. Nigdy odwrotnie…

Następne wieki przyniosły krasnoludom dalszy upadek cywilizacji. Dekadencja znalazła swe ujście w coraz bardziej fikuśnych, cukierkowych zbrojach, czerwonym lakierze na ornitopterach oraz brodatych krasnoludzicach śpiewających na wiejskich imprezach piosenki o feniksach. Pojawiły się też nowe idee dotyczące golonki. Wszystkie krasnoludy miały od dawna pewność, że golonka powinna być przyrządzana w piwie i podawana z piwem. Pewien inżynier o wiele mówiącym imieniu Dump Dur’n uznał, że sztuka kulinarna może się wznieść na nieosiągalne jak dotąd wyżyny (czyli metr pięćdziesiąt w hełmie – przypisek tłumacza). Nowa wzniosła idea mówiła o tym, że należy produkować nie golonkę w piwie, a piwo w golonce. Takie piwo mogłoby mieć posmak golonki, a golonka aromat piwa. Jedynym, względnie racjonalnym, pomysłem aby osiągnąć ten efekt był koncept aby świnie od samego urodzenia karmić piwem, ale wtedy produkcja byłaby zbyt droga, ponieważ zbyt wiele piwa marnowałoby się. Dump Durn’n namówił starszyznę klanu na uruchomienie wysuniętej placówki badawczej mającej na celu uzyskanie optymalnego efektu minimalnym kosztem piwnym. Ze względu na pewne ryzyka związane z fermentacją, ale przede wszystkim na tajemnicę potencjalnie odkrytej receptury, placówkę badawczą wysunięto dość daleko. Na tyle daleko, że znalazła się blisko włości Bullfanga Górasonna, a jej działalność zainteresowała służby wywiadowcze Gnobssadu.

Jucha, szef oddziałów zwiadowczych gnoblarskch traperów oddelegowanych do obserwacji krasnoludzkiej aktywności, donosił w szeregu donosów: Włochate puszki rozpoczęły budowę fortyfikacji. Wygląda na browar. Wygląda na fermę. Wygląda na obie. Wygląda na żarcie. Włochate Puszki sprowadziły stado wieprzowiny. Wieprzowina rośnie. Piwo się waży. Już te informację bardzo zainteresowały Bullfanga. Postanowił jednak czekać, aż świnie będą tłuste, a piwo mocne.

Tymczasem Dump Dur’n postanowił wdrożyć swój genialny plan w życie, a mianowicie zweryfikować ile piwa może wypić świnia. Posiadając stado dorodnych świń wyselekcjonował starannie grupę tych najbardziej pojemnych. Statystyka mówi o tym że jeżeli jakieś zjawisko nie wystąpi w trzydziestu przypadkach, to jest jakby pomijalne. Praktyka zaś mówi o tym, że trzydziesty pierwszy przypadek bywa katastrofalny. Dump Dur’n skończył tylko politologię oraz filologię, a ciągotę do nauk ścisłych rozwijał jako samouk, więc liczenie nie wychodziło mu najlepiej.

Jucha donosił dalej: Trzydzieści jeden Wieprzowin zostało zagonionych do oddzielnej zagrody. Wtaczają działo parowe. Włochate Puszki zatykają Wieprzowinom tyłki. Działo parowe podłączane jest do kadzi z piwem. Wieprzowiny są faszerowane piwem pod ciśnieniem. Wieprzowiny, jedna po drugiej wtaczane są do zagrody. Wieprzowiny są wyjątkowo wesołe. Włochate puszki zbudowały za małą zagrodę. Wtaczają już ostatnią. Nie mieści się. Kilka rozpędzonych Włochatych Puszek wciska ostatnią Wieprzowinę do zagrody. Ogrodzenie drży. Ogrodzenie pęka. Wieprzowiny staczają się wesołą lawiną w dół zbocza….

Każdy kto miał w ręku butelkę piwa, wie, że jeśli uderzyć ją o stół, dwutlenek węgla ulotni się i ciśnienie znacząco wzrośnie. Rozpędzona, napompowana do granic możliwości świnia o kształcie kuli, prędzej czy później zahaczy o coś ryjem. Tocząca się lawina wieprzowych kul pędziła w kierunku placówki granicznej Republiki Wzgórza Guan. Gnoblary tam stacjonujące nie miały szans. Uderzenie wielu ton tucznika zmiotło jedną z wież strażniczych. Drugą z wież powaliła potężna eksplozja łańcuchowa o mocy około trzydziestu jeden ton Piwowieprzowiny, której echo odnotowały sejsmografy w odległym Talabheim. Tego Bullfang nie mógł już znieść. Uznał marnowanie jedzenia za działalność niezgodną z Konwencją Praw Ogra, a skoordynowany atak na dwie wieże za działalność terrorystyczną.

Bullfang nie miał tak pokrętnego systemu wartości jak krasnoludy. W dobie humanitaryzmu, ludzkość jak i inne człekopodobne rasy oddaliły się od pięknych idei ewolucjonizmu, albo przynajmniej sprawiają pozory, że ich to nie dotyczy. Bullfang ma jedno podstawowe motto: „Co tuczy – nie hańbi”. Nie hańbi go więc zjedzenie świni, człowieka czy ogra, a tym bardziej krasnoluda. Bez względu na to czy się ogoli czy nie. Bullgang wraz ze swoją Zgrają wyruszył na wojnę z terroryzmem.

Bullfang nie pierwszy raz miał prać krasnoludzką brać. Znał ich przewidywalną taktykę i miał świadomość co go czeka. Dlatego poczuł ciepło w żołądku na myśl o czwórce Niedopitych Piwożłopów pod dowództwem Bin’ara, którzy już szykowali się aby skrócić dystans i zaskoczyć przeciwnika. Krasnoludy przygotowały się do obrony w sposób tradycyjny. Czyli nudny. Trzy oddziały kuszników, z dwurakiem na plecach czekały na umocnieniach placówki badawczej, a za nimi, jak w każdym krasnoludzkim instytucie naukowym, znajdował się podręczny zestaw artylerii polowej, tym razem w postaci katapulty i organek. Nuda, nuda, nuda.

Każdy doświadczony ogr wie, że krasnoludy nie są wymarzonym przeciwnikiem, a na ich prostą taktykę defensywną, należy zastosować jedyną słuszną i jeszcze prostszą taktykę ofensywną – taranowanie brzuchem i bezpośredni cios z dwuraka. Bullfang ustawił Patroszników trochę szerzej i zmotywował do szybkiego marszu salwą sążnistych przeklęć. Cała jego ekipa, a mianowicie Patrosznicy, Upadli Giganci i Anioły Rozpierduchy oraz nieodzowny Maksymilian Ildefons IV ruszyli pełną parą na spotkanie z bełtami kusz. Maksymilian Ildefons IV doszedł już do siebie po przypadkowej amputacji jednego z jąder i pełen nowych doświadczeń, pognał chcąc dać ujście jego kociej frustracji.

Tymczasem Binar i jego Zgraja Niedomytych Piwołżopów wyskoczyli zza krzaków niczym banda ekshibicjonistów pod sigmarickim gimnazjum dla niewiast. I podobnie, jak Ci zboczeńcy, nie dostrzegając potencjalnego zagrożenia, mimo zmasowanego ostrzału, wbili się w krasnoludzie szeregi siekąc ile wlezie. Mimo, że część z nich padła, oddział krasnoludów poszedł w rozsypkę. W tym czasie krasnoludzie bełty, kamienne głazy wystrzeliwane z katapulty, ołów z organek oraz nie wiedzieć skąd pełne kufle z piwem, przelatywały przez pole bitwy dezorganizując szeregi Patroszników i drażniąc samego Bullfanga. Bullfang wraz z obstawą przyjmując ostrzał na klatę uratował dwa mniejsze oddziały bulli, które mogły swobodnie operować. Aniołowie Rozpierduchy wspomogli Zgraję Niedomytych Piwożłopów I choć uderzenie było przytłaczające, to kilku pokurczów uszczupliło szeregi Piwożłopów, na tyle, że z dumnego oddziału pozostał sam Bin’ar „Kasjer” Grzmot wciąż dzierżąc Sztandar Niekończącej Się Zgagi. Mimo to krasnoludzcy kusznicy zostali starci w proch.

Sąsiadujący kusznicy, próbowali przeformować szeregi przygotować się na uderzenie z flanki ze strony Binara i Aniołów Rozpierduchy. Wynikało to z nieskomplikowanego sposobu myślenia rasy krasnoludzkiej. Spodziewali się bowiem, że Bin-ar Grzmot i Anioły wbiją się w samobójczej szarży w kolejny, żwawy oddział, a przetrzebieni ostrzałem Patrosznicy Górassona rozbiją się o kolejny mur kuszników towarzyszących krasnoludzkiemu wodzowi. Tymczasem Bin-ar, Anioły Rozpierduchy i Patrosznicy z Górasonem całym impetem wbili się w pierwszy oddział, natomiast Upadli Giganci, którzy dotychczas strzegli prawej flanki patroszników, jak spuszczeni z łańcucha pobiegli odgryzać głowy krasnoludzkiej obsłudze organek. Maksymilian Ildefons IV ustawił się i wyszczerzył kły aby ruszyć na obsługę katapulty.

Gdy krasnoludzki generał zorientował się w jak głęboko jest w tłustej dupie, obrócił oddział aby móc przyjąć szarżę na front lub też ostrzelać przeciwnika. Tymczasem padli Patrosznicy a w wyniku z szeregu potyczek i ostrzału na polu bitwy zostali Bin-ar „Kasjer” Grzmot, Bullfang Górasson, Anioły Rozpierduchy z Południowego Guano czyli Drong "Tyka" z Smoczego Zadupia, ryczący Saap "Bezpalcy" z Polujących Wieprzy i ich czempion Zunga "Okrutnik" z Szerokiej Turni, a także Upadli Giganci z Północnego Zbocza: ryczący Grung „Szubrawca” z Przetartych Onucy, Trong „Rudzielec” z Lodowej Trzewi oraz Fang „Dwupały” z Zamarzniętej Studni. No o oczywiście Maksymilian… lekko pokiereszowany zagubionym bełtem.

Górasson pierdnął sążniście kilka razy wydając kosmiczny swąd, ale także przekazując w systemie binarnym swoim ogrom sygnał do uruchomienia taktyki nazwanej przez Bullfanga „Praktyką tryumfu racjonalnego”. W jednej chwili, Anioły Rozpierduchy, znajdujący się zbyt daleko aby coś zrobić obstawie krasnoludzkiego wodza lub załodze katapulty odwróciły się na pięcie i wycofały poza zasięg kusz, po czym zdjęły pasiaste biało-czerwone portki i pokazały w jasnym słońcu nieopalone tłuste dupska. Bin-ar sprytnym unikiem przemknął lekko w bok aby uniknąć przyjęcia kilkunastu bełtów. Wiedział bowiem doskonale, że żołdacy ustawieni w karnym szeregu mają zesztywniałe karki i ich kąt widzenia to dziewięćdziesiąt stopni. Prędzej zdechną niż obrócą głowę aby go dojrzeć i ustrzelić. Bullfang, chroniony potężnym Talizmanem Prezerwatywy oraz wrodzoną gruboskórnością, postanowił przyjąć osobiście grad strzał. O ile zostanie trafiony. Właśnie po to aby zminimalizować ich ilość cofnął się minimalnie i począł dłubać z nosie, co zawsze mu przynosiło szczęście i zabijało czas. Upadli Giganci zaś zaszarżowali i wycięli obsługę katapulty. Maksymilian Ildefons IV, nie mając pomysłu zaczął prychać na krasnoludzkiego wodza, a ten w przypływie emocji postanowił całą moc swojego strzału skierować właśnie w futrzaka. W ten sposób Maksymilian Ildefons IV stracił jedno ze swoich dziewięciu żyć.

Oczami pozostałych przy życiu krasnoludów sprawa wyglądała naprawdę nieciekawie. Na szczęście po raz szósty na pobliskim płocie zapiał kur i starym zwyczajem herosów świata Warhammera, wstrzymano ogień, podano sobie ręce, wymieniono zbroje. Z rąk wypadły pały i topory. Nagle skończyły się bełty i proch. No cóż – szósty kur, to szósty kur. Zmiłuj nie ma. Pozostałe przy życiu krasnoludy uformowały szereg i udały się do najbliższej osady aby w karczmie podyskutować o poległych kompanach, taktyce, błędach historii i dawnej potędze. Ogry zaś, w duchu humanitaryzmu, poczęły dobijać tych którzy się jeszcze ruszali, po czym zasiadły do kolacji składającej się z krasnoludziny opiekanej w ogniu walki.

Po zeżarciu dziewięciu krasnoludów, trzech świń i jednej nieświeżej zbroi, Bullfang zaspokoił pierwszy głód i w towarzystwie Binara wybrał się na przegląd łupów, na które składało się głównie owo ufortyfikowane wzgórze z browarem, laboratorium i świńską fermą. Górasson, Syn Góry, wdrapał się ze zwinnością przytytej kozicy na najwyższy punkt, po czym przy świadkach wypróżnił się, tym samym symbolicznie przejmując wzgórze we władanie i wcielając je do Republiki Wzgórza Guan. Penetrując bazę z niebywała radością stwierdził, że w przybytku tym ostało się paręset tuczników, kilku srających ze strachu w gacie inżynierów, w pełni funkcjonalny browar z kadziami pełnymi złotego płynu oraz potężna hałda świńskiego nawozu.

Tak to właśnie okazało się, że poszedł na wojnę z terroryzmem, a wygrał wojnę o piwo, świnie i nawóz.

Bullfang zasięgnął rady Bin-ar'a, a także Trzech z Czterech Gnoblarów i zamiast zrównać ją z ziemią, postanowił zrobić użytek z nowej bazy wzmacniając tym samym swoje Imperium. Inżynierowie zostali uwięzieni, a po krótkiej wymianie zdań z Baraniną, Pałą i Fajfusem poszli po rozum do głowy i postanowili rozpocząć długofalową współpracę z nowym właścicielem bazy. Głównymi argumentami było to, że póki będą lojalnie służyć Bullfangowi nie zabraknie im piwa, golonki i złota, a dodatkowo nie będą musieli się myć, bo i tak nie robi to nikomu różnicy. Nadal będą pracować w browarze i laboratorium, ale już pod okiem (jednym) Binara. Dodatkowo gnoblary zobowiązały się to stałej opieki na tucznikiem oraz do odprowadzania nawozu.

Już w przeciągu następnego miesiąca wkoło bazy powstała rękami armii gnoblarów potężna fosa. Jej przeznaczenie mogłoby być zagadkowe, jak mega-konstrukcje III Rzeszy Imperialnej (gdyby taka kiedykolwiek istniała), ale Bin-ar stwierdził, że popularyzacja jej przeznaczenia będzie miała moc odstraszającą większą niż praktyczne zastosowanie. Otóż fosa została wypełniona do wysokości dziesięciu statystycznych ogrów świńskim nawozem. Na wysokości głowy dziesiątego ogra umieszczono przelew bezpieczeństwa, a nadmiar nawozu przelewał się do podziemnego Guanociągu prowadzącego do podnóży Wzgórza Guan. Równolegle do niego została zrealizowana nitka Piwociągu, a pod spodem taśmociąg przesyłający z Wzgórza Guan do bazy zboże i siano dla browaru i farmy świń. Cały mechanizm opracował Bin-ar i w związku z tym był niezawodny. Spływające ze wzgórza piwo oraz nawóz napędzały potężne turbiny napędzające taśmociąg dostarczający zapasy i wytwarzające dodatkowo trochę energii zwanych przez krasnoludy „Trycznością” a przez ogry „Pierdolnięciem”. W ten sposób ufortyfikowana przez krasnoludy samowystarczalna baza, otoczona fosą grząskiego nawozu stała się potężnym, niezdobytym przyczółkiem Republiki Wzgórza Guam, tuż tuż pod nosem niegdyś dumnych krasnoludzkich królów. Nikt nie miał jednak czelności jak do tej pory próbować jej forsować. Może ze względów estetycznych…

Tak, czy inaczej realizacja bazy wymagała ogromnego wysiłku. Na miejsce ściągały tysiące gnoblarów, a pierwszym punktem opisywanym w przewodnikach dla Gnoblarów był ów najwyższy punkt w którym Bullfang Górasson potężnym klockiem zaznaczył swoje panowanie. Na pytanie, gdzie to legendarne miejsce się dokładnie znajduje gnoblary pokazując palcem nowo przybyłym mówiły „Guan. Tam, tam…oooo)”. Po jakimś czasie na tym legendarnym miejscu został utoczony z brązu potężny monument ukazujący fizjologiczną czynność objęcia władania nad bazą przez Bullfanga Górassona. Monument został otoczony systemem kanalizacji połączonym bezpośrednio z fosą, ponieważ żelaznym punktem każdej wizyty gnoblara w bazie było oddanie kału na cokół pomnika aby wyrazić szacunek dla wielkości Ukochanego Przywódcy. Pod monumentem znalazła się tablica „Utworzenie Bazy Guan-tam-tam-ooo”.

Bin-Ar „Kasjer” Grzmot, który Bazę Guan-tam-tam-ooo uznał za swoją siedzibę eksperymentuje nad nad nowymi broniami masowego rażenia. Jedną z nich są rozpędzone świnie pełne wtłoczonego pod ciśnieniem piwa zaopatrzone w korek z odpowiedniej strony przewodu pokarmowego. Taka świnia po umieszczeniu korka w szale próbuje się oddalić od tego korka i biegnie idealnie w linii prostej, ślepo taranując to co przed nią, a następnie eksploduje. Głównym zagadnieniem jest precyzja umieszczenia korka, ponieważ świnie są bardzo czułe i delikatne wykrzywienie korka sprawia, że świnia nie napotkawszy przeszkody wielkim kołem wraca do punktu wyjścia co bywa kłopotliwe...

Miejsce to dla ogrów jest poniekąd magiczne, jak dla ludzi legendarne Eldorado. I to nie dlatego, że dzięki nawozowi, to pierwsza w świecie Warhammera osada z pełni funkcjonującym systemem kanalizacji, systemem oświetlenia bazującym na Tryczności, a także ogrzewaniem i ogólnodostępnym systemem gazowych grillów ulicznych. Każdy z ogrów marzy o wyprawie w to miejsce gdzie piwo leje się strumieniami, a świnie same wchodzą na ruszt. Miejsce to wytworzyło charakterystyczną kulturę lokalną opierająca się na kulcie piwa, wieprzowiny i nawozu. Już dziesiątki kilometrów stamtąd można wyczuć charakterystyczną atmosferę tego miejsca. Przy odpowiednich wiatrach atmosfera ta dociera aż do Altdorfu wywołując migreny u dam dworu, zaćmienia słońca a także od czasu uruchamiając miejscowe społeczności orków do lokalnego Whaaaaa…. gdy nie mogą już wytrzymać w gąszczu kniei i szukają odrobiny świeżego powietrza. Co roku w rocznicę zdobycia i ustanowienia Bazy Guan-tam-tam-ooo wybierane jest trzydzieści jeden upasionych świń, które to nafaszerowane do rozpuku piwem staczane są z wzgórza nad którym góruje Baza. Świnie pękają w krwisto-piwnych fajerwerkach, a na przedmurzu fortecy odbywa się całonocna uczta.

Tak rozpoczęła się ekspansja Republiki Wzgórza Guan i budowa imperium Bullfanga Górassona. Tak też zrodziła się legenda o „Inwazji zataczających się świń i utworzeniu Bazy Guan-tam-tam-ooo”.


(niniejszy rozdział inspirowany jest bitwą jaką Zgraja Niedopitych Piwożłopów rozegrała i wygrała z Krasoludami, pod komendą Sebobaxa i która odbyła się w Opolu 22.06.2013 w czasie turnieju Pure Tactics)

Armia Bullfanga Górassona podczas bitwy zakończonej utworzeniem Bazy Guan-tam-tam-ooo:

1 Tyrant @ 300.0 Pts
General; Heavy Armour
Giantbreaker [25.0]
Sword of Striking [15.0]
Talisman of Preservation [45.0]

7 Ironguts @ 394.0 Pts Look-Out Gnoblar; Great Weapon; Heavy Armour; Standard; Musician
Standard of Discipline [15.0]
1 Gutlord @ [10.0] Pts

3 Ogres @ 103.0 Pts 2ndWeapon; Light Armour; Musician

3 Ogres @ 103.0 Pts 2ndWeapon; Light Armour; Musician

1 Sabretusk Pack @ 21.0 Pts

4 Maneaters @ 278.0 Pts
Immune to Psychology; Scouts; Brace of Ogre Pistols (x4); Light Armour; Standard; Musician
Banner of Eternal Flame [10.0]

Models in Army: 20; Total Army Cost: 1199.0
Ostatnio zmieniony 27 cze 2014, o 13:13 przez ravtheone, łącznie zmieniany 1 raz.
MISFIRE 2022 - turniej WFB6
MISFIRE 2022 na Facebook

WFB: HE, SK, OK, EMP, O&G
WH40K: IG Steel Legion, Catachan, Karskin, Tallarn, Vostroyan, GK, DA, SoB, Orks, Necrons, Kroot Mercenaries
Mordheim: Skaven, Possesed
Box: Warhammer Underworlds, Warhammer Quest, Space Hulk, Blacktone Fortress, Blood Bowl, Deathwatch Overkill

Awatar użytkownika
Grolshek
Administrator
Posty: 7842
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Grolshek »

Ufff... Zrobiłem korektę. Ortografia i literówki. Było ciężko. Ale przezacny tekst wart był tych 15 minut wypełnionych ciężką pracą przerywaną pluciem z radochy browarkiem na lewo i prawo. Twórz dalej a błędami się nie martw. Z przyjemnością poprawię :mrgreen:
Spróbuj lepszej gry: boltaction.pl

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

No co ty Grolshek to było tak przezacnie śmieszne i genialnie skonceptowane, że ledwo sam te błęd zauważyłem gnąc się ze śmiechu, no bo Obrazek :mrgreen:


=D> =D> =D> =D> =D>
W ten sposób krasnolud, który wpadnie do kadzi, nawet jeżeli zostanie ugotowany, nie będzie zeżarty. Nie ma się więc co dziwić, że wydarzenia, które poprzedziły ową słynną Wojnę o Brodę, wywołały w krasnoludach wielki gniew, którego podstawą jest przekazywana w genach trauma z zamierzchłej przeszłości. Okazało się, że wprowadzając precedens i goląc krasnoluda elfy uprawdopodobniły możliwość ponownego pożarcia członka ich rasy przez nich samych. Na to krasnoludy nie mogły sobie pozwolić. Golonka ma być ogólna a krasnolud nie. Nigdy odwrotnie…
Tocząca się lawina wieprzowych kul pędziła w kierunku placówki granicznej Republiki Wzgórza Guan. Gnoblary tam stacjonujące nie miały szans. Uderzenie wielu ton tucznika zmiotło jedną z wież strażniczych. Drugą z wież powaliła potężna eksplozja łańcuchowa o mocy około trzydziestu jeden ton Piwowieprzowiny, której echo odnotowały sejsmografy w odległym Talabheim. Tego Bullfang nie mógł już znieść. Uznał marnowanie jedzenia za działalność niezgodną z Konwencją Praw Ogra, a atak na dwie wieże za działalność terrorystyczną.

Awatar użytkownika
Grolshek
Administrator
Posty: 7842
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Grolshek »

Oczywiście że tekst przeboski. Potrzebował jedynie szlifu :wink: Rechotałem się jak głupi.
Spróbuj lepszej gry: boltaction.pl

Awatar użytkownika
dzikki
Kretozord
Posty: 1727

Post autor: dzikki »

Ubawiłem się tak, że miałem kogoś opieprzyć i mi przeszło. Chcę więcej.
""A Dwarf is'n short, he is concentrated in every aspect" !"

ravtheone
Mudżahedin
Posty: 238
Lokalizacja: Najczarniejsze, najrzadziej odkurzane zakątki Ciemnogrodu

Post autor: ravtheone »

Dzięki za pozytywne komentarze. Już myślę o kolejnym rozdziale.

Rzeczywiście literówek może mi się trochę zdarzyć, bo jak wena mnie dorwie... Poniekąd czuję się zaszczycony, że mam osobistego korektora :)
MISFIRE 2022 - turniej WFB6
MISFIRE 2022 na Facebook

WFB: HE, SK, OK, EMP, O&G
WH40K: IG Steel Legion, Catachan, Karskin, Tallarn, Vostroyan, GK, DA, SoB, Orks, Necrons, Kroot Mercenaries
Mordheim: Skaven, Possesed
Box: Warhammer Underworlds, Warhammer Quest, Space Hulk, Blacktone Fortress, Blood Bowl, Deathwatch Overkill

Awatar użytkownika
Lothar
Chuck Norris
Posty: 358
Lokalizacja: Katowice,szybki szpil

Post autor: Lothar »

Czekam z niecierpliwością :D
Przeze mnie droga w miasto utrapienia,
Przeze mnie droga w wiekuiste męki,
Przeze mnie droga w naród zatracenia.
Jam dzieło wielkiej, sprawiedliwej ręki.
Wzniosła mię z gruntu Potęga wszechwłodna,
Mądrość najwyższa, Miłość pierworodna;
Starsze ode mnie twory nie istnieją.

Loki
Chuck Norris
Posty: 629
Lokalizacja: BWT - Gdynia

Post autor: Loki »

Super na maxa!!
A MESSAGE TO THE EMPIRE:

╭∩╮(︶︿︶)╭∩╮

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3719
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

Świetna robota! =D>

Awatar użytkownika
Silvestro
Falubaz
Posty: 1023
Lokalizacja: Rawicz/ Twierdza Wrocław

Post autor: Silvestro »

Raport fajny =D> , ale muszę przyznać, że ten czytało mi się najciężej ze wszystkich (nie chodzi o ilość tekstu :P )
Wierzę w Wolny Rynek, Niewidzialną Jego Rękę, kuców obcowanie, Unii rozwiązanie, lewaków zaoranie, Wolną Polskę. Amen.

ravtheone
Mudżahedin
Posty: 238
Lokalizacja: Najczarniejsze, najrzadziej odkurzane zakątki Ciemnogrodu

Post autor: ravtheone »

Radbym był z odpowiedzi Waszmości... Dlaczegóż to Waćpan powiadasz?
MISFIRE 2022 - turniej WFB6
MISFIRE 2022 na Facebook

WFB: HE, SK, OK, EMP, O&G
WH40K: IG Steel Legion, Catachan, Karskin, Tallarn, Vostroyan, GK, DA, SoB, Orks, Necrons, Kroot Mercenaries
Mordheim: Skaven, Possesed
Box: Warhammer Underworlds, Warhammer Quest, Space Hulk, Blacktone Fortress, Blood Bowl, Deathwatch Overkill

Awatar użytkownika
Slayer Zabójców
Masakrator
Posty: 2333
Lokalizacja: Oleśnica

Post autor: Slayer Zabójców »

Pierwsze raporty były lepsze, ten też nie jest zły, ale trochę zbyt przesadzony, bardziej jak Prattchet niż rubaszny ogrzy Warhammer.
Obrazek

Awatar użytkownika
Grolshek
Administrator
Posty: 7842
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Grolshek »

Slayer Zabójców pisze:Pierwsze raporty były lepsze, ten też nie jest zły, ale trochę zbyt przesadzony, bardziej jak Prattchet niż rubaszny ogrzy Warhammer.
Prattchet jest najlepsiejszy fświecie.
Spróbuj lepszej gry: boltaction.pl

Awatar użytkownika
Profi
Chuck Norris
Posty: 382
Lokalizacja: Worcław
Kontakt:

Post autor: Profi »

Przeczytałem i naprawdę miejscami się uśmiałem :D. Aż mi się na myśl nasunęła pewna konstrukcja ze starej gierki: Obrazek

Keep it up! Czekam na więcej i mam nadzieję na rewanż 8) .

ODPOWIEDZ