Bitwa o Wieżę (HEvsDEvsBre)

Niekulawy język oraz zdjęcia mile widziane!

Moderator: RedScorpion

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Bitwa o Wieżę (HEvsDEvsBre)

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Pomiędzy ziemiami Bretonii a elfią kolonią od wieków stała samotna wieża. Mieszkał w niej stary pustelnik, potężny mag. Na każdego przychodzi jednak czas. Gruchnęła wieść iż stary dziadyga nie żyje. Wieża była cennym punktem strategicznym, i skrywała w sobie pewną, niezwykle cenną dla obu królestw tajemnice...

-Panie, panie!-dowódca gwardii białych lwów Coin skłonił się przed Caladrisem- orły zauważyły bretońskie zwiad wojskowy zmierzający w stronę wieży!
Elfi lord zamyślił się, jego białe włosy falowały na wietrze.
-Czy przybędą tam pierwsi?-zapytał władca smoków.
-Owszem panie, mają nad nami przewagę.
-Coinie czy znasz okoliczne lasy?
-Tak, milordzie.
-Weź w takim razie swoich podwładnych, oraz jeden regiment srebrnych hełmów pod wodzą Eolika Szalonego. Dowódcą tego korpusu zwiadowczego mianuje Mędrca Firiliaha zaś jego zastępcą będzie Nilohair.. Idź zamelduj mu o rozkazach i ruszajcie niezwłocznie w drogę. Pobijcie Bretończyków wieża nie może wpaść w ich ręce! Zajmijcie ją, czekajcie do zmierzchu, popędzę armię i powinniśmy przybyć gdy słońce będzie się chować za linią horyzontu.
-Tak jest milordzie!

Coin przyglądał się mapie.
Obrazek
Ciekawe jaką pozycję Firiliach każe mu zająć? W tej samej chwili Mędrzec podniósł dłoń i skinął jednym palcem w stronę wieży strażniczej (2). Dowódca białych lwów wraz z morskim hełmem Nilohairem ustawił się więc tuż przy niej, Eolik Szalony zajął pozycje tuż po jego prawej. Nagle tuż za nimi buchnęły płomienie, to lodowy feniks Irthilius przybył aby ich wspomóc. Sam Mędrzec zaś wszedł do oddziału Coina.

W tej samej chwili pojawili się Bretończycy. Tuż obok wzgórza (5) rozstawił się regiment ciężkiej jazdy prowadzony przez bretońskiego lorda. Obok niego wyszedł również oddział jakichś fanatyków, niosących wielki szkielet. Zaś obok kamienia strażniczego (3) rozstawił się drugi regiment jazdy wraz ze służką w środku.

Bretońska służka patrzyła w osłupieniu. Nie dziwił jej przepych ani liczebność armii elfów wysokiego rodu, nie dziwiła jej samotna wieża pustelnika (1) dziwiła ją armia która cicho i skrycie wyszła zza wieży strażniczej (2). Nie zauważone przez nikogo mroczne elfy powoli lecz skutecznie rozstawiały swe szeregi po lewej stronie wieży. Jeden oddział kuszników skrył się za wieżą, lecz magiczka dobrze wiedziała iż choć nie dosięgnie on jej lini to wysokie elfy jeśli tylko wyściubią nos zza wieży. to salwa mrocznych zbierze wielkie żniwo śmierci. Tuż za kusznikami rozstawiła się czarodziejka wraz z tuzinem włóczni. Za to naprzeciw bretończyków rozstawił się duży oddział czarnej straży. Gdzieś na tyłach plugawych mrocznych pojawił się także kocioł krwi i mały oddział korsarzy.

Coin uśmiechnął się widząc bretończyków jak zwykle oddawali inicjatywę, modląc się do swego bóstwa. Wiedział także, że dzięki temu zdoła zająć wieże, a jeśli już tam wejdzie do zdobycie wieży będzie praktycznie niemożliwe dla rycerstwa. Ruszyli więc raźnym krokiem w stronę wieży pustelnika. Gdy tylko jednak wyszli poza załom strażnicy (2) nagle zrobiło się ciemno.
-Co do cholery?-pomyślał Coin.
Odpowiedź była szybka i śmiercionośna. To bełty przysłoniły niebo. Setki czarnopiórych pocisków spadły na jego oddział, wokół niego białe lwy wrzeszczały i umierały w bezsilnej agonii.
-Biegiem!-ryknął Mędrzec po czym puścił się sprintem w stronę pustelni. Reszta oddziału podążyła za jego przykładem.
Gdy już większość była w środku wydarzyło się kolejne nieszczęście. Nagle błysnęło złote światło i białe lwy które nie zdążyły wbiec do wieży obróciły się w złote posągi.
Coin szybko zatrzasnął drzwi. Byli w wieży pustelnika. Istniała dla nich jeszcze nadzieja.

Dowódca kuszników mrocznych elfów Ignotus zaśmiewał się do rozpuku. Jakże piękną zasadzkę udało im się przeprowadzić! Patrzył na trupy białych lwów śmiejąc się i uśmiechając. Po chwili powiał wiatr, zrobiło się zimno.
-Co jest?-pomyślał patrząc jak jego zbroja pokrywa się szronem.
Nagle z nieba spadł na nich wielki niebieski ptak. Kusznicy obok niego zamarzali, wrzeszcząc w agonii. Widząc to inni dobyli mieczy. Cóż z tego jednak skoro zamrożone ostrza łamały się jak patyczki? Widząc to Ignotus poczuł pełzający mu we wnętrznościach strach.
-Uciekać!-ryknął po czym rzucił się na oślep przed siebie.
Feniks zaskrzeczał radośnie i pognał z nimi. Na całe szczęście byli jednak dużo szybsi od niego i ten nie miał szans ich dogonić. Zwłaszcza, że drogę zastąpiła mu czarna straż. Ten wbił się nią i zaczął zabijać. Elitarna Gwardia padała pod ciosami dzioba i zamarzała w aurze chłodu która otaczała ptaka. W ten stało się coś czego nikt się nie spodziewał. Elita, czarna gwardia, najlepsi z najlepszych rzuciła się do ucieczki. Wrzeszcząc i gubiąc halabardy przebiegli przez oddział przestraszonych już teraz nie na żarty kuszników. Bo cóż w takim razie może zatrzymać tego ptaka, skoro nawet gwardia wiedźmiego króla nie dała sobie z nim rady?!. Feniks zaskrzeczał i ruszył znów na oddział Ignotusa. Temu drżały ręce.
-Strzelać! Rozpieprzyć tego cholernego ptaka! -Wrzasnął przeciskając się do tylnych szeregów. Może uda mu się zwiać? Jeden z kuszników niespodziewanie wystrzelił pojedynczy bełt. Ten wbił się pomiędzy pióra ptaka, który niespodziewanie się zatrzymał. Syknął z bólu i ruszył dalej. Ale właśnie tego trzeba było mrocznym elfom. Wszyscy jak jeden mąż podnieśli kusze i wypuścili w stronę feniksa setki bełtów. Większość z nich nie trafiła,niektóre z nich zatrzymały się w locie i padły na ziemie niby odbite niewidzialną tarczą. Inne znów rozprysły się przy uderzeniu w ptaka. Ale te które trafiły wystarczyły. Potężna bestia zwaliła się na ziemie, z jej ran ciekła posoka, barwiąc trawę na karmazynowo. Nagle jej ciało rozbłysło i znikło. Ignotus odetchnął z ulgą.

Czarodziejka mrocznych elfów ze zgrozą patrzyła na to co pojedynczy feniks zrobił z jej szeregami. Spanikowana czarna straż, trupy kuszników, wszystko po prostu pięknie! Nagle usłyszała śpiew. Odwróciła się w stronę z której nadchodził. I zamarła ze zgrozy. To Bretończycy szarżowali na jej regiment.
-Włócznie nadstawić!-wrzasnęła.
Sama zaczerpnęła magii, i skierowała swoją dłoń w stronę szarżującego rycerstwa. Wypowiedziała tajemne słowa metalu i z uśmiechem patrzyła jak z jej palców wystrzeliwuje srebrny promień.
Nagle ogarnęła ją pustka, zaraz gdzie ona jest? W jej pamięci ziała wielka biała plama. Chciała coś sobie przypomnieć, nie zdążyła. Bretończycy ze śpiewem na ustach wbili się w jej regiment. Rozpętało się piekło, w którym rżenie koni mieszało się z wrzaskami umarłych, gdzie potężne posoka tryskała zewsząd. Niespodziewanie przybyła odsiecz. To korsarze i kocioł krwi, zaatakowali Bretnoński regiment od boku, walka wrzała w najlepsze.

Coin z niedowierzaniem patrzył najpierw na spustoszenie w szeregach mrocznych którego dokonał Feniks a następnie na jego śmierć. Ta nie poszła jednak na marne. Spanikowana czarna straż uciekła otwierając Bretonii drogę do szarży. Ta zgrabnie wykorzystała szanse i wbiła się klinem w oddział w którym znajdowała się czarodziejka mrocznych elfów. Doprawdy nieźle im to poszło. W tej samej chwili zobaczył, że mroczne elfy nie uciekają, ba teraz zaczynają ginąć Bretończycy! To kocioł krwi i korsarze przybyli czarodziejce na pomoc. Coin zmielił przekleństwo. W tej samej chwili kapitanowi czarnej straży udało się pozbierać rozproszonych wojowników. I budząca grozę elitarna Gwardia ruszyła w ich stronę. Niespodziewanie z okna obok buchnął płomień, który uderzył w czarną straż zabijając wielu strażników i raniąc jeszcze większą ilość. To mędrzec wreszcie okazał swoją moc.

Eolik z niepokojem patrzył na bretoński regiment ciężkiej jazdy i fanatyków grala. Nie mógł szarżować wraz ze swymi srebrnymi hełmami, ponieważ jeden regiment ubezpieczał drugi. Pozostawało się cofać. I tak zrobił. Cofał się, choć wiedział, że nie może tego robić w nieskończoność. Jednak po chwili zobaczył, że lanca rycerstwa próbuje szarży! Doprawdy ludzie musieli być strasznie głupi aby wierzyć, że do szarżują z tej odległości. Elf zaśmiał się perlisto. Śmiech utknął mu w gardle gdy kopia bretońskiego lorda przebiła mu płuco. Eolik charknął i umarł. Zaś Bretończycy zaczęli śpiewać. Sami nie wierzyli, że do szarżują. Ale cuda jednak się zdarzają*.

Czarna straż napierała i Nilohair zaczął się poważnie obawiać o swoje życie. Przed chwilą ustrzelił dwójkę plugawych mrocznych lecz co to dało? Ci wdarli się właśnie do środka, wrzeszcząc i tnąc. Posoka obryzgała ścianę gdy jeden z białych lwów dostał centralnie w twarz.
-Do ataku!-ryknął mędrzec.
Nilohair zaatakował. Potężnym ciosem tarczy cisnął jednym mrocznym elfem o ścianę, drugiego przebił włócznią. Wtedy ten uderzony tarczą rzucił się na niego wrzeszcząc plugawie. Elf z niesamowitą gracją odwrócił się i szybkim sztychem przebił kuzyna. Gdy po chwili opadł kurz (którego w pustelni było pełno) ukazał się Nilohairowi smutny widok. Białe lwy leżały krwawiąc i jęcząc na podłodze zaś zdolnych do walki została tylko tuzin. Szturm został jednak odparty.

Firiliach zaczerpnął magii, wykonał szybki ruch dłonią i zaczął powolną inkantację. Wokół niego białe lwy rosły w siłę. Ich mięśnie wyraźnie się zaznaczyły, zaś ciała stały się twarde niby stal.
Lecz nie był to koniec i magia dalej robiła swoje. Drobne ranki którymi pokryta była królewska gwardia zaczęły się zrastać.

Dokładnie w tej chwili drzwi zatrzęsły się, po czym wyleciały zawiasów. Do środka wbiegli fanatycy wrzeszcząc coś w swym gardłowym języku. Coin wrzasnął i zaatakował. Wykonał szybki unik i ciął jednego w kolano po czym wykorzystując impet wykonał piruet uderzając prosto w zbroje gralowca. Ta pękła pod naporem topora zaś jej nosiciel upadł na ziemię okrutnie rozrąbany. Elfy obok niego radziły sobie równie dobrze. Mędrzec potężnymi ciosami miecza rozczłonkowywał atakujących człeków zaś Nilohair stał na schodach szyjąc z łuku. Gdy po dłuższym czasie fanatycy wycofali się, Coin ujrzał straszliwe potęgę swego rodu. Wokół niego leżały trupy zaledwie czterech białych lwów, zaś ubitych człeków ponad dziesięć racy tyle! Elf otarł krew z topora, i ruszył porozmawiać z mędrcem.
-Panie nie możecie się tak narażać, nie bierzcie udziału w walce.-powiedział w stronę Firiliacha.
-Ależ, to mój obowiązek muszę stawać w pierwszym szeregu wraz z ze swoimi żołnierzami.
-Panie, martwi na nic nie przydacie się królowi. Stańcie z za szeregami.
-Dobrze, i niech szczęście ci sprzyja Coinie z Chrace.
-Dzięki ci panie i wzajemnie.

Nilohair oddychał głęboko. Fanatycy wciąż stali pod wieżą, zaś ich duch widocznie upadł. Zaraz co to tak dudni? Odwrócił się, dudnienie dobiegało zza jego pleców. W tej samej chwili fanatycy zaatakowali i Białe lwy rzuciły się im na spotkanie. Nagle buchnął kurz, zewsząd poleciały odłamki. To tylna ściana pustelni została wysadzona. Do środka wdarła się czarna straż. Widząc samotnych Nilohaira i Firiliacha rzucili się na nich z wrzaskiem. Jednak najpierw polała się ich krew. Mędrzec wślizgnął się między nich potężnym ciosem odrąbując jednemu rękę, drugiego zaś przebijając swym dwumetrowym ostrzem. Nagle niespodziewanie z brzucha Firiliacha buchnął strumień posoki, ten upadł na ziemię brocząc krwią.
-To wasz koniec nędzne psy!-ryknął jeden z nich. Drugi zaśmiał się i splunął.
Nilohair rzucił się na nich, jego włócznia zakosztowała krwi plugawych kuzynów przebijając czarnego strażnika. Tarczą odepchnął kolejnego, zawirował w piruecie, szybkim sztychem w gardło wyeliminował kolejnego. Zgiął się szybko unikając ciosu, wystawił się jednak na kolejny. Zasłonił się tarczą. Czemu tak musi być?

Trzask drewna, krzyk i obrzydliwy bulgot. To dobiegło do uszu Coina. Odwrócił się szybko i zamarł widząc coś co dawniej było Nilohairem osuwające się na podłogę. Broczył krwią z okrutnej rany biegnącej przez jego twarz. Tuż obok leżał martwy mędrzec.
-Do ataku!-ryknął Coin rzucając się na czarną straż. Białe lwy poszły za nim zaś furia napełniła ich serca. Rąbali z dziką energią, czerpiąc zemstę z każdego ubitego mrocznego. Wpadli w amok widząc śmierć swych dowódców i teraz każdy kto stanął im na drodze musiał umrzeć. Czarna straż stanęła. Po czym umarła, wśród wrzasku, stali i posoki. Gdy po chwili nie ostał się już żaden ze strażników wszystko wyglądało jak z horroru. To koniec pomyślał Coin. To się tu skończy. Nie pomylił się.

Przez dziurę w której dawniej były drzwi wszedł zawalisty mężczyzna. Ubrany w stalową zbroję, dzierżył ogromny miecz. Przy jego pasie dyndała głowa Eolika Szalonego. Widząc to elfy rzuciły się na niego. Cała pozostała przy życiu ósemka. Niespodziewanie białe lwy zaczęły krzyczeć. I umierać. Pierwszy dostał prosto w brzuch, drugim cios cisnął o ścianę, trzeci został powalony szybkim sztychem. Inni widząc to zaatakowali ze zdwojoną siłą chcąc pomścić śmierć towarzyszy. Na nic to. Bretoński lord robił mieczem lepiej niż nie jeden elf. Elfy padały pod jego ciosami, brocząc krwią. Po chwili został już tylko Coin. Dowódca gwardi króla feniksa zdjął rękawice i rzucił ją pod nogi ludzkiemu fechmistrzowi. W tej samej chwili drugi Bretończyk wszedł do wieży, spojrzał na rękawice.
-Ja przyjmę twe wyzwanie elfie.- syknął.
-Graj muzyko!-zawołał lord, zaczynając pojedynek.

Rzucili się na siebie niby dwa wściekłe psy. jeden smukły i gibki w srebrnej zbroi, drugi zaś potężny zakuty w stal. Coin zaatakował z góry tnąc w hełm, lecz paladyn odbił jego cios. Przejął energię odbicia wykręcił się w piruecie, ciął szybko i bezbłędnie. Stal zadźwięczała gdy uderzył w nią ithilmair. Paladyn znów sparował. Teraz to rycerz przejął inicjatywę, atakując od boku mierząc w lewy bok Coina. Ten wykręcił się w piruecie i znów zaatakował. Szybkim ciosem prosto w szyję, tym razem jednak paladyn nie sparował, przyjął na tarczę, topór zaś w niej utkwił.
Elf zmielił przekleństwo widząc lecący w jego stronę miecz. Skrzywił się gdy dosięgnął go sztych paladyna. Upadł martwy po krótkiej chwili. Wieża była w rękach Bretończyków.

*Szarża Bretończyków na 18" , po czym lord zabija 8 sh. Ci nie pozostają dłużni i mimo że nie szarżowali zabijają 4 rycerzy :shock:
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Gniewko
Masakrator
Posty: 2320
Lokalizacja: czasem Bielitz, czasem Breslau

Post autor: Gniewko »

Primo: zmniejsz rozmiar tej mapki o połowę, bo rozsadza forum.

Secundo, czyli uwagi techniczne do tekstu:

- sporo powtórzeń, często po kilka razy w bliskim sąsiedztwie przewijają się te same określenia
- sporadyczne literówki i błędy interpunkcyjne, polecam jeszcze raz przeczytać cały tekst, najlepiej na głos, wszystko wyjdzie
- ten bretoński lord i jego kumpel paladyn to z opisu niemal czempioni Khorna ;) zbierają głowy i posturą górują nad elfami, technicznie rzecz biorąc elfowie są o głowę wyżsi od przeciętnego Bretończyka

Lord kładzie trupem 8 srebrnych hełmów? Czyżby wyjątkowo udane rzuty na Virtue of Knightly Temper i wyjątkowo kiepskie rzuty na pancerz u elfów? ;)

Poza tym całkiem nieźle, liczę na jeszcze lepszy raport następnym razem.
Lepiej doma iść za pługiem, niż na wojnie szlakiem długiem.

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

I język bretońców taki gardłowy nie jest. Choć w sumie przy śpiewnym narzeczu Asurów to nawet bretoński może wydawać się gardłowy.
Mnie ciekawi to jak ubili feniksa. Toż to ma 6 T, warda 5+ i od bełtów 6+ sv. Nie mówiąc o trafieniu. Ilu tych kuszoli tam było ? Bo jak nie kilkadziesiąt to apogeum farta.
Czyli wreszcie zginął ci Nilohair? Często go w sumie używałeś. Ale widzę z raportu na raport jest coraz lepiej. Trzymam kciuki.

Wolfgar
Chuck Norris
Posty: 399

Post autor: Wolfgar »

Mnie tam się podobało. Opisy fajne, widać że inspirujesz się ksiażkami ASa :D ja też je uwielbiam:D Fajnie że akcja przeniosła się do wieży, ciekawiej sie zrobiłło, Paladyn powinien ciężej walczyć a nie zwijać się jak fryga, ale to Twoja wizja. Mnie się podobało, były małe wpadki, teksty czasem średniej jakościa, ale chwała ci że Ci się chciało.

Jakie były pkt?

Awatar użytkownika
Grent
Wałkarz
Posty: 61

Post autor: Grent »

1600 pkt. każdy. A kusze to byli 10 korsarzy i ok. 15 kuszników. Rzuty naprawdę były niezłe, weszło idealnie pięć ran.
Nie chowaj nienawiści po wieczne czasy, ty, który sam nie jesteś wieczny

Arystoteles

ODPOWIEDZ