ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów
- Mistrz Miecza Hoetha
- Falubaz
- Posty: 1011
Re: ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów
[Aaaa ja zrozumiałem że to Ygg ją zażygał, sorry ]
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
Wydarzenia dzisiejszej nocy poskutkowały wizytą schlanych w trzy dupy, zawodników areny z Saito i bliźniakami na czele. Po tym jak zasugerowałem Annie schowanie się, obrzuciła mnie krytycznym spojrzeniem. Zabrała jedno z moich ostrzy i stanęła obok nas. Zamieć była oburzona całą sytuacją, gdyż miała zamiar w końcu odpocząć, a jak zawsze ktoś musiał jej przeszkodzić. Zwlokła się z miejsca i wolnym krokiem ruszyła w stronę drzwi. A w jej myśli były jednoznaczne i huczały w mojej głowie jednym tonem, w kółko powtarzając jedno słowo. Zabiję. Odwróciłem się i spojrzałem na nią, była śmiertelnie poważna a z każdym jej krokiem z pod jej łap wydobywały się iskry, była tak zdenerwowana, że za chwilę mogła naprawdę zamienić wszystkich intruzów w proch.
-Anna łap ją.- krzyknąłem, gdy zobaczyłem, że Zamieć szykuję się do skoku. A sam po schowaniu broni do pochwy szybkim ruchem dłoni wciągnąłem Iskrę do pokoju. Osłupiała po tym jak jeden z bliźniaków ją obrzygał. Menthus był jakby to delikatnie powiedzieć, zirytowany? Po co owijać w bawełnę. Wkurwił się.
-Anna łap ją.- krzyknąłem, gdy zobaczyłem, że Zamieć szykuję się do skoku. A sam po schowaniu broni do pochwy szybkim ruchem dłoni wciągnąłem Iskrę do pokoju. Osłupiała po tym jak jeden z bliźniaków ją obrzygał. Menthus był jakby to delikatnie powiedzieć, zirytowany? Po co owijać w bawełnę. Wkurwił się.
- Mistrz Miecza Hoetha
- Falubaz
- Posty: 1011
Menthus zamarł.
Nagle w jego oczach pojawiła się wściekłość i niedowierzanie. Mocniej zacisnął dłoń na rękojeści miecza, tak że aż zbielały mu knykcie. Opadła Iluzja osłaniając jego twarz, i jedna jej strona stała się strzępkiem mięśni ścięgien i kości.
Iskra była pewna, że zaraz jej mentor pchnie bezbronnego Garletha, za wypowiedziane po pijaku słowa. Miała szczerą nadzieję iż są one jedynie skutkiem upojenia alkoholowego. Lubiła Garletha ale nie aż tak. Po za tym była zła na norsmenów. Musiała coś zrobić żeby ocalić temu głupcowi życie. Wyznawanie jej miłości w obecności Smoczego Maga było przejawem naprawdę sporego skretynienia. Pchnęła Druhii tak, że ten upadł w kałużę rzygowin.
-Wynoście się-rzekł Vahanian i wciągnął Iskrę do pokoju.
Nagle w jego oczach pojawiła się wściekłość i niedowierzanie. Mocniej zacisnął dłoń na rękojeści miecza, tak że aż zbielały mu knykcie. Opadła Iluzja osłaniając jego twarz, i jedna jej strona stała się strzępkiem mięśni ścięgien i kości.
Iskra była pewna, że zaraz jej mentor pchnie bezbronnego Garletha, za wypowiedziane po pijaku słowa. Miała szczerą nadzieję iż są one jedynie skutkiem upojenia alkoholowego. Lubiła Garletha ale nie aż tak. Po za tym była zła na norsmenów. Musiała coś zrobić żeby ocalić temu głupcowi życie. Wyznawanie jej miłości w obecności Smoczego Maga było przejawem naprawdę sporego skretynienia. Pchnęła Druhii tak, że ten upadł w kałużę rzygowin.
-Wynoście się-rzekł Vahanian i wciągnął Iskrę do pokoju.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
Pomimo tego, że zdarzyło się to pięć sekund temu, Galreth miał trudności z przypomnieniem sobie, co się działo odkąd opuścił swoją kryjówkę. Teraz leżał w kałuży rzygowin, bardzo obfitej musiał przyznać. Czego ten Norsmen nie jadł i nie pił, ale na nieszczęście dla niego, zmieszał. Pomimo niekomfortowej sytuacji postanowił sobie poleżeć w wejściu. On się tam nie kładł to nie on się będzie podnosić!
[Jak wydamy Arenę jako książkę, można będzie napisać na początku "Oparte na prawdziwych wydarzeniach" ]Chomikozo pisze:[ Zaintrygowałeś mnie ]Klafuti pisze: (...) Zapadła cisza. Wtedy przypadł do niej Galreth i na kolanach zaczął wyć:
- Koooochaaam cięęęę!!!* (...)
*oparte na prawdziwym wydarzeniu
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN
Inkwizytor dalej stał w kałuży rzygów. Cały czas próbował się opanować. Jego uczeń stał za nim, cały blady.
Hobbit powoli próbował się podnieść. Za pierwszym razem zwymiotował na podłogę. Za drugim razem, udało mu się stanąć na prawie równe nogi.
Pierwsze co dostrzegł to to, że drzwi zostały otworzone. Wyciągnął zza pazuchy piwo i przepłukał nim usta. Po chwili krzyknął:
- Ulfarr potrzymaj mi piwo!! Ja z nimi porozmawiam!!!
I dziarskim, choć chwiejnym krokiem ruszył w stronę pomieszczenia...
Hobbit powoli próbował się podnieść. Za pierwszym razem zwymiotował na podłogę. Za drugim razem, udało mu się stanąć na prawie równe nogi.
Pierwsze co dostrzegł to to, że drzwi zostały otworzone. Wyciągnął zza pazuchy piwo i przepłukał nim usta. Po chwili krzyknął:
- Ulfarr potrzymaj mi piwo!! Ja z nimi porozmawiam!!!
I dziarskim, choć chwiejnym krokiem ruszył w stronę pomieszczenia...
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów
Sytuacja przybrała zgoła nieoczekiwany obrót. Saito miał wystarczająco doświadczenia z areną i jej uczestnikami, by powiedzieć do stojącego obok Magnusa:
- Jak tak daRej pójdzie, to arena spłonie też.
Inkwizytor mimo woli spojrzał na samuraja, podnosząc brew. Pewnie nawet pomógłby w rozwoju wydarzeń, jednak wciąż było za wcześnie, najpierw trzeba było dokończyć tajną misję.
- Jak tak daRej pójdzie, to arena spłonie też.
Inkwizytor mimo woli spojrzał na samuraja, podnosząc brew. Pewnie nawet pomógłby w rozwoju wydarzeń, jednak wciąż było za wcześnie, najpierw trzeba było dokończyć tajną misję.
[Widziałem kiedyś podobną sytuację. To było na jakimś polu namiotowym, w każdym razie w pewnej odległości, na zupełnie płaskim i pustym terenie stał samotny toi. Ludzi było dużo, więc niektórzy nie dawali rady i załatwiali się czasem wokół toi-a (obie potrzeby), a było lato. W wychodku zamknęła się jakaś laska, chcąc uciec przed kompletnie pijanym facetem, który po środku tego gównianego bagna klęczał i wył "Kooocham cięęę", oczywiście pełno much, słońce, bo to lipiec albo sierpień. Nie wiem jak się skończyło to wyznanie, bo olałem i poszedłem.]Chomikozo pisze:[ Zaintrygowałeś mnie ]Klafuti pisze: (...) Zapadła cisza. Wtedy przypadł do niej Galreth i na kolanach zaczął wyć:
- Koooochaaam cięęęę!!!* (...)
*oparte na prawdziwym wydarzeniu
Ostatnio zmieniony 14 sty 2014, o 22:00 przez Klafuti, łącznie zmieniany 1 raz.
Powiedzmy, że gdy Menthus się zdenerwuje nie jest dość "twarzowy". Sam ledwo trzymałem nerwy na wodzy widząc zachowanie tej spitej bandy. Saito wyglądał najlepiej z nich wszystkich dlatego stanąłem naprzeciw niemu, a gdy hobbit zaczął się do mnie zbliżać chwyciłem jedną dłonią za jego czoło skutecznie hamując jego pochód, ten wymachiwałem pięściami w powietrzu, klnąc i co raz spluwając na podłogę resztką wymiocin.
-Oceń sytuacje.- szepnąłem.- Anna długo nie utrzyma Zamieci, a ta dosłownie pali się do walki. Na dziedzińcu mamy smoka, który w każdej chwili może wkroczyć do akcji. A wy jesteście pijani i psujecie nam zabawę.
-Co sugerujesz?- wybełkotał, a każdą wypowiedzianą sylabę poprzedzał atak pijackiej czkawki.
-Zabieraj ich.- odpowiedziałem krótko, po czym puściłem hobbita, a ten z impetem uderzył na ziemie tuż obok mrocznego. Obaj tarzali się teraz w wymiocinach.
-Oceń sytuacje.- szepnąłem.- Anna długo nie utrzyma Zamieci, a ta dosłownie pali się do walki. Na dziedzińcu mamy smoka, który w każdej chwili może wkroczyć do akcji. A wy jesteście pijani i psujecie nam zabawę.
-Co sugerujesz?- wybełkotał, a każdą wypowiedzianą sylabę poprzedzał atak pijackiej czkawki.
-Zabieraj ich.- odpowiedziałem krótko, po czym puściłem hobbita, a ten z impetem uderzył na ziemie tuż obok mrocznego. Obaj tarzali się teraz w wymiocinach.
[Dobra, ale zanim skończymy tą akcję, może niech jeszcze Grimgor i inni coś napiszą, w końcu jego postacie odegrały tu kluczową rolę. Od razu przepraszam za pożyczanie postaci, ale załóżmy, że są zalani i mało zdyscyplinowani - coś jak animozja.]
[O, właśnie, pdzypomniałem sobie ważną rzecz. NIE WSKRZESZAMY ZAWODNIKÓW. Kieruję się tutaj względami fabularnymi i klimatycznymi. Przed daną walką pisać mi, czy chcecie oszczędzić swojego przeciwnika, ale pamiętajcie- bogowie dają, bogowie zabierają ]Klafuti pisze:[Nie, no to by się skończyło tylko w jeden sposób]Mistrz Miecza Hoetha pisze:[Aaaa ja zrozumiałem że to Ygg ją zażygał, sorry ][Faktycznie. Poprawiłem.]Pitagoras pisze:[jest były, ja przeczytałem był }
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN
Magnus wręcz trzęsł sie ze złości. Nie doświadczył takich nerwó od Areny Śmierci w szczurzym mieście. Wszystkie jego mechanizmy pracowały ,a ze zbroi unosiłą się lekka para.
-A miałem być spokojny... KORNISZONY!!!- ryknął na cały głos Magnus rzucając sie do przodu. Reiner podświadomie zapamiętał podobny okrzyk w ustach pewnego krasnoluda i czym prędzej odskoczył w dół schodów wiedząc ,ze na rozmowach się nie skończy.
Von Bittenberg złapał Farlina i przywalił mu z dyni wybijając mu ząb. Pijany hobbit od razu mimo bólu wymierzył my kopa ,jednak tylko jęknął od uderzenia w żelazo i nawet się nie zorientował jak leciał w stronę Menthusa ,który nie zdążył nic zrobić i upadł pod ciężarem niziołka z wtrafinowanym przekleństwem na ustach. Magnus już był już przy asasynie i złapał go za kołnierz ,po czym z okrzykiem wbił zdezorientowanego elfa w ściane co mogło wyglądać jakby miał go tam zgnieść na płasko. Wtedy Wielki Inkwizytor poczuł jak coś szarpie go za ramiona - byli to Norsmeńscy bliźniacy póbujacy go powalić. Magnus był już z całych sił ciągnięty na glebę ,kiedy z jego ręki buchnał ogień prosto w strop i natychmiast na zawodników spadły deski i popiół co ich kompletnie włącznie z chmielem ogłupiło .gdy zaczęli się krztusić i nawzajem podnosić sie z ziemi. Magnus splunął i z gniewem w oczach skierował się w stronę Vahaniana ,kóry wyszedł z pokoju jednak droge zastąpił mu pewien nippoński ronin ,który spokojnie ,ale szybko rzekł -Wiatr siRny ,ale strzała szybsza! Wykorzystaj siłe przeciwnika przeciw niemu!- po czym wyprowadził skomplikowany chwyt znanej mu sztuki walki wręcz. Jednak okazało się ,że nie sposób zablokować pędzącą żelazną rękawicę mimo długoletniej filozofii i w ostatniej chwili zdołał zrobić unik uciekajac w dół. Nie przewidział jednak ,że wpadnie wprost pod nogi żelaznego łowcy i oboje runą na ziemie wpadajac dodatkowo w Vahaniana. Wielki Inkwizytor z wrzaskiem potknął sie o Saito i runął na deski z pozostałą dwójką. Kiedy sie zorientował w sytuacji zobaczył stojacego nad sobą Aszkaela ,który nie mógł przestać się śmiać. Von Bittenberg skoczył na niego przewracając go razem z sobą. Wielki ciężar okutych w stal wojowników aż wybił deski pod nimi. Von Bittenberg z całęj siły przywalił żelaznym łokciem w okutego w czarną stal wojownika powodując w jego zbroi wgniecenie w okolicach klatki. Wybraniec Chaosu warknął widząc wgniecenie i niezykle szybko przygrzmocił w żebra leżącego na nim Magnusa ,ten jakby nie poczuł ciosu ,jednak siła uderzenie zrzuciła go z Aszkaela. Magnus wstał i otrzepał płaszcz stojac nad pobitymi i pijanymi zawodnikami oraz krzyczącym o pomoc w powstaniu Aszkaelu.
-Nie warto tak chlać... bezpańskie psy...- warknął Magnus
-To miał być diss?! SŁABY! Niczym słonecznik albo elf!- mruknął Drugni. Wielki Inkwizytor nawet nie zdążył sie zorientować jak wytatuowana pieśc przygrzmociła w jego szczękę i widząc latające komety zemdlał i z hukiem padł na ziemię.
[ Czekam na piski ,że obraziłem Wasze postacie ]
-A miałem być spokojny... KORNISZONY!!!- ryknął na cały głos Magnus rzucając sie do przodu. Reiner podświadomie zapamiętał podobny okrzyk w ustach pewnego krasnoluda i czym prędzej odskoczył w dół schodów wiedząc ,ze na rozmowach się nie skończy.
Von Bittenberg złapał Farlina i przywalił mu z dyni wybijając mu ząb. Pijany hobbit od razu mimo bólu wymierzył my kopa ,jednak tylko jęknął od uderzenia w żelazo i nawet się nie zorientował jak leciał w stronę Menthusa ,który nie zdążył nic zrobić i upadł pod ciężarem niziołka z wtrafinowanym przekleństwem na ustach. Magnus już był już przy asasynie i złapał go za kołnierz ,po czym z okrzykiem wbił zdezorientowanego elfa w ściane co mogło wyglądać jakby miał go tam zgnieść na płasko. Wtedy Wielki Inkwizytor poczuł jak coś szarpie go za ramiona - byli to Norsmeńscy bliźniacy póbujacy go powalić. Magnus był już z całych sił ciągnięty na glebę ,kiedy z jego ręki buchnał ogień prosto w strop i natychmiast na zawodników spadły deski i popiół co ich kompletnie włącznie z chmielem ogłupiło .gdy zaczęli się krztusić i nawzajem podnosić sie z ziemi. Magnus splunął i z gniewem w oczach skierował się w stronę Vahaniana ,kóry wyszedł z pokoju jednak droge zastąpił mu pewien nippoński ronin ,który spokojnie ,ale szybko rzekł -Wiatr siRny ,ale strzała szybsza! Wykorzystaj siłe przeciwnika przeciw niemu!- po czym wyprowadził skomplikowany chwyt znanej mu sztuki walki wręcz. Jednak okazało się ,że nie sposób zablokować pędzącą żelazną rękawicę mimo długoletniej filozofii i w ostatniej chwili zdołał zrobić unik uciekajac w dół. Nie przewidział jednak ,że wpadnie wprost pod nogi żelaznego łowcy i oboje runą na ziemie wpadajac dodatkowo w Vahaniana. Wielki Inkwizytor z wrzaskiem potknął sie o Saito i runął na deski z pozostałą dwójką. Kiedy sie zorientował w sytuacji zobaczył stojacego nad sobą Aszkaela ,który nie mógł przestać się śmiać. Von Bittenberg skoczył na niego przewracając go razem z sobą. Wielki ciężar okutych w stal wojowników aż wybił deski pod nimi. Von Bittenberg z całęj siły przywalił żelaznym łokciem w okutego w czarną stal wojownika powodując w jego zbroi wgniecenie w okolicach klatki. Wybraniec Chaosu warknął widząc wgniecenie i niezykle szybko przygrzmocił w żebra leżącego na nim Magnusa ,ten jakby nie poczuł ciosu ,jednak siła uderzenie zrzuciła go z Aszkaela. Magnus wstał i otrzepał płaszcz stojac nad pobitymi i pijanymi zawodnikami oraz krzyczącym o pomoc w powstaniu Aszkaelu.
-Nie warto tak chlać... bezpańskie psy...- warknął Magnus
-To miał być diss?! SŁABY! Niczym słonecznik albo elf!- mruknął Drugni. Wielki Inkwizytor nawet nie zdążył sie zorientować jak wytatuowana pieśc przygrzmociła w jego szczękę i widząc latające komety zemdlał i z hukiem padł na ziemię.
[ Czekam na piski ,że obraziłem Wasze postacie ]
Ostatnio zmieniony 15 sty 2014, o 09:38 przez Kordelas, łącznie zmieniany 1 raz.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!
Galreth nie musiał długo czekać. W końcu ktoś go podniósł. Zadowolony z siebie, że nie musiał się nawet odrobinę wysilać by przenieść się z pozycji horyzontalnej do wertykalnej, już miał podziękować wybawcy. Jednak ten sam dobry człowiek okazał się być bardzo złym inkwizytorem i rzucił nim o ścianę. Uratował go chyba pijacki bezwład. Zwiotczałe ciało wpasowało się w napotkaną powierzchnię najlepiej jak mogło i nawet tak nie bolało! Pół człowiek pół maszyna korzystał z tego, że większość zawodników nie miała jak się bronić i rozrzucał ich na lewo i prawo. Galreth, który przestał istnieć dla Magnusa, który właśnie tłukł Drugniego zastanowił się przez chwilę z wielkim trudem. Przyszli tu po alko nie? No to czas pokazać prawdziwe umiejętności adepta Khaina. Kiedy wszyscy byli zajęci robocopem, assasyn wkradł się do pokoju po wino...
Impreza na cześć hobbita przerodziła się w nie lada konflikt. Wyzwiska sypały obie strony. Chodź norsmeńscy chłopcy potrafili je rzucać prosto z serca... a raczej z pod serca. Nie stało by się może nic poważniejszego gdyby nie wybuchowy charakter Magnusa i duże stężenie alkoholu we krwi pozostałych zawodników. Aszkael podniósł się z pomocą jednego z ludzi Bjarna. Podpitym spojrzeniem zmierzył Wielkiego Inkwizytora który aktualnie leżał na ziemi po ciosie krasnoluda. Wybraniec opuszczając całą maskaradę skierował się do swojej kwatery. Odchodząc położył rękę na ramieniu Drugniego, nawet Aszkaelowi zdarzało okazać resztki emocji które gdzieś się gnieździły w sercu wojownika, zagrzebane pod boskimi wyrokami.
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35
Razem:35
- GrimgorIronhide
- Masakrator
- Posty: 2723
- Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin
Olfarr i Ulfarr także dali się ponieść emocjom, za namową Saito ruszyli z rykiem ku kwaterom elfów, we dwóch niosąc na tarczy półprzytomnego Farlina. To nic że niziołek przewracał się i ślizgał jak wypatroszona ryba raz po raz (co za każdym razem oznaczało upadek z blisko dwóch metrów), zawsze znów wrzucali go na tarczę i ochodzo biegli, wymachując wolnymi rękoma. Podczas konwersacji Olfarrowi (a może Ulfarrowi, nikt nie był pewien) delikatnie się wymsknęło i całe jedzenie oraz mnogość zmieszanych trunków znów wróciła w ogień imprezy. A właściwie nie w ogień, tylko na Iskrę ( ). Dalej wydarzenia potoczyły się jak menhir, zrzucony ze wzgórza. Magnus rzucił się na pijanych towarzyszy, efektownie rozpychając się z całą mocą gniewu, lecz w końcu jego śmiałą eskapadę zakończyła na glebie pięść Drugniego. Wtedy wygrzebawszy się spod desek Olfarr spojrzał na elfa paktującego z Saito i choć ani on, ani najpewniej sam Kaneda nie rozumieli z własnych ani tym bardziej cudzych słów ani sylaby, wyjaśnienie mogło być tylko jedno.
- ZDRADAAA!!! Skośnooki chce złożyć kapitulację!!! Na pohybel tchórzom, za mną kupą panowie! - ryknął Olfarr i przebiegając po Magnusie, Farlinie i roztrącając Saito oraz Vahaniana wpadł do kwatery jak pokryty skołtunionym, jasnym futrem taran.
- To szaleństwo...! - sapnął odwrócony gwałtownie od lustra Menthus.
- ETA NORSCA!!! - zawyli Norsmeni, wpadając dwoma dziesiątkami do komnaty.
Zamieć warknęła i obalając Annę, skoczyła bokiem na ławę Norsów, przewracając pijanych wojów jak domino. Reszta rozbiegła się po pokoju, przewracając się o własne nogi nawet bez pomocy Zamieci i zataczając się po meblach. W drzwiach komnaty Reiner z oslupieniem patrzył na powalonego mistrza, kiedy nagle zawisły nad nim dwa cienie.
- Ty, w kapeluszu! - warknął Ulfarr, zaciskając pięść.
- Cz...czego, panowie ?
- Wypierdalaj. - rzucił Drugni.
- O, nie ja tam im nie ufam zaraz wróci ich więcej... kurde, na brodate jajca Odyna, już jest go sześciu... albo siedmiu... - wybełkotał Norsmen, przecierając przekrwione od alkoholu oczy.
- Dobra, na niego!
Reiner ledwo zdołał się zasłonić, gdy porwała go para silnych łapsk i uniosła szamoczącego się w górę. Z pijacką siłą i zawziętością niejeden już przegrał, a młody łowca miał być następny.
- I raz i pięć i... jeeeeb! - wyliczył Drugni, po czym wbiegli razem do komnaty Menthusa, z rozbiegu wybijając Reinerem okno i wyrzucając go na zewnątrz.
- Dobra... hyc... robota... patrz cholera... Mecza Blood Bowla bez nas grają! - wrzasnął bliźniak, widząc jak Norsmeni kolejno rzucają się na Zamieć, do reszty grzebiąc ją pod foremnym stosem bród i cielsk w futrach.
- Już ja im kurdę pokażę... dawaj Ulfarr, przyłożenie! - Drugni odebrał z rąk Ulfarra "piłkę' i pobiegł, przez środek pokoju, rozwalając stoliki i roztrącając "graczy". W końcu uniósł wrzeszczącą piłkę nad siebie i ceremonialnie przyłożył.
- TACZDAŁN MADERFAKERS!!!! - ryknął tryumfalnie, nad Farlinem wbitym z siłą katapulty w drogocenny składzik z winem Menthusa. Szkło, drzazgi i czerwone oraz białe napoje zaległy wszędzie naraz.
Menthus patrzył z niemym błaganiem na tajfun dookoła siebie. I nagle rzucił się z krzykiem na biegających Norsów, wymachując mieczem. Wielki płaz broni walnął Thorlaca prosto w twarz, kończąc jego pijackie wojaże na dziś w bardzo adekwatnym miejscu - łóżku. Potem elf wbił się oboma nogami w wielkiego brodacza z włosami splecionymi w dwa ociekające piwem warkocze. Gdy rzucił się na niego mocarny Eigil Berserker, ten szybkim gestem podpalił mu buty. Norsmen w karwaszach zaczął podskakiwać, a potem skoczył do kanapy, by ugasić stopy płynem z butelki. Niestety było to wino. Jeszcze bardziej jarający się Eigil zaczął biegać wokół pokoju, zostawiając na dywanie małe zarzewia ognia. Smoczy mag szybkimi ciosami obezwładniał pijaków, gdy nagle zobaczył, a raczej usłyszał z części pokoju Iskry...
Pół tuzina mężów wynosiło na rękach wrzeszczącą i odartą do bielizny z zarzyganej sukni Aenwyrhies. Idący na przedzie Thorrvald zawył radośnie gdzieś na prawo.
- Ejjj, Galreth!!! Uratowaliśmy twoją... hyc... ukochaną! Pogzicie się tu, czy mamy ją wynieść do wychodka ?
Zaraz po tym szóstka stanowiąca żywą lektykę elfki zachwiała się mocno, tak że wszyscy z tyłu upadli jeden na drugim, a Thorrvald ostatnim pijackim skrętem wyrzucił Iskrę w powietrze. Elfka z krzykiem wylądowała... Prosto w ramionach Galretha, który cichcem zakradał się do komody, a teraz stał jak osłupiały po środku zamieszania z oczami, wyrażającymi bezgraniczny brak jakiegokolwiek pojęcia o czymkolwiek. Jednak Menthus owo pojęcie miał, mimo że mylne.
- To tyyyy! Jak ja cię kurwa dorwę, to pożałujesz żeś się wogóle urodził!!! - zawył mag, szarżując na asasyna z płonącym mieczem nad głową. Wiele nie myśląc Galreth wziął nogi za pas i zaczął biegać wokół pokoju, panicznie umykając przed ognistą kastracją z krzyczącą Iskrą na rękach. Za Menthusem z kolei zaczął biegać Eigil z płonącymi jak pochodnie butami, błagając nieskładnie o ugaszenie. Obok Drugni skończył cieszyć się z wygrania meczu w Blood Bowla i zoczył biegajacą trójkę.
- To teraz gramy w berka ? Dooobra, TANUGH ARUK! - ryknął i dołączył do gonitwy. Za nim podążyli krzyczący coś o Ragnaroku bracia Horkessonowie, gonieni przez obczepioną Norsmenami wilczycę Zamieć z furem poplamionym wymiocinami. Całe to towarzystwo raz po raz, coraz szybciej zataczało kółka wśród zniszczenia i pijackich okrzyków.
http://www.youtube.com/watch?v=MK6TXMsvgQg
Gdy Bjarn wszedł do komnaty, stanął jak wryty i aż upuścił kufel.
- Co to... jak... a, pierdolę idę się dorżnąć! - oświadczył i poczłapał zrezygnowany do głównej sali przy dźwiękach skocznej jak z komedii muzyczki i wśród zawodzenia "berkowiczów".
- ZDRADAAA!!! Skośnooki chce złożyć kapitulację!!! Na pohybel tchórzom, za mną kupą panowie! - ryknął Olfarr i przebiegając po Magnusie, Farlinie i roztrącając Saito oraz Vahaniana wpadł do kwatery jak pokryty skołtunionym, jasnym futrem taran.
- To szaleństwo...! - sapnął odwrócony gwałtownie od lustra Menthus.
- ETA NORSCA!!! - zawyli Norsmeni, wpadając dwoma dziesiątkami do komnaty.
Zamieć warknęła i obalając Annę, skoczyła bokiem na ławę Norsów, przewracając pijanych wojów jak domino. Reszta rozbiegła się po pokoju, przewracając się o własne nogi nawet bez pomocy Zamieci i zataczając się po meblach. W drzwiach komnaty Reiner z oslupieniem patrzył na powalonego mistrza, kiedy nagle zawisły nad nim dwa cienie.
- Ty, w kapeluszu! - warknął Ulfarr, zaciskając pięść.
- Cz...czego, panowie ?
- Wypierdalaj. - rzucił Drugni.
- O, nie ja tam im nie ufam zaraz wróci ich więcej... kurde, na brodate jajca Odyna, już jest go sześciu... albo siedmiu... - wybełkotał Norsmen, przecierając przekrwione od alkoholu oczy.
- Dobra, na niego!
Reiner ledwo zdołał się zasłonić, gdy porwała go para silnych łapsk i uniosła szamoczącego się w górę. Z pijacką siłą i zawziętością niejeden już przegrał, a młody łowca miał być następny.
- I raz i pięć i... jeeeeb! - wyliczył Drugni, po czym wbiegli razem do komnaty Menthusa, z rozbiegu wybijając Reinerem okno i wyrzucając go na zewnątrz.
- Dobra... hyc... robota... patrz cholera... Mecza Blood Bowla bez nas grają! - wrzasnął bliźniak, widząc jak Norsmeni kolejno rzucają się na Zamieć, do reszty grzebiąc ją pod foremnym stosem bród i cielsk w futrach.
- Już ja im kurdę pokażę... dawaj Ulfarr, przyłożenie! - Drugni odebrał z rąk Ulfarra "piłkę' i pobiegł, przez środek pokoju, rozwalając stoliki i roztrącając "graczy". W końcu uniósł wrzeszczącą piłkę nad siebie i ceremonialnie przyłożył.
- TACZDAŁN MADERFAKERS!!!! - ryknął tryumfalnie, nad Farlinem wbitym z siłą katapulty w drogocenny składzik z winem Menthusa. Szkło, drzazgi i czerwone oraz białe napoje zaległy wszędzie naraz.
Menthus patrzył z niemym błaganiem na tajfun dookoła siebie. I nagle rzucił się z krzykiem na biegających Norsów, wymachując mieczem. Wielki płaz broni walnął Thorlaca prosto w twarz, kończąc jego pijackie wojaże na dziś w bardzo adekwatnym miejscu - łóżku. Potem elf wbił się oboma nogami w wielkiego brodacza z włosami splecionymi w dwa ociekające piwem warkocze. Gdy rzucił się na niego mocarny Eigil Berserker, ten szybkim gestem podpalił mu buty. Norsmen w karwaszach zaczął podskakiwać, a potem skoczył do kanapy, by ugasić stopy płynem z butelki. Niestety było to wino. Jeszcze bardziej jarający się Eigil zaczął biegać wokół pokoju, zostawiając na dywanie małe zarzewia ognia. Smoczy mag szybkimi ciosami obezwładniał pijaków, gdy nagle zobaczył, a raczej usłyszał z części pokoju Iskry...
Pół tuzina mężów wynosiło na rękach wrzeszczącą i odartą do bielizny z zarzyganej sukni Aenwyrhies. Idący na przedzie Thorrvald zawył radośnie gdzieś na prawo.
- Ejjj, Galreth!!! Uratowaliśmy twoją... hyc... ukochaną! Pogzicie się tu, czy mamy ją wynieść do wychodka ?
Zaraz po tym szóstka stanowiąca żywą lektykę elfki zachwiała się mocno, tak że wszyscy z tyłu upadli jeden na drugim, a Thorrvald ostatnim pijackim skrętem wyrzucił Iskrę w powietrze. Elfka z krzykiem wylądowała... Prosto w ramionach Galretha, który cichcem zakradał się do komody, a teraz stał jak osłupiały po środku zamieszania z oczami, wyrażającymi bezgraniczny brak jakiegokolwiek pojęcia o czymkolwiek. Jednak Menthus owo pojęcie miał, mimo że mylne.
- To tyyyy! Jak ja cię kurwa dorwę, to pożałujesz żeś się wogóle urodził!!! - zawył mag, szarżując na asasyna z płonącym mieczem nad głową. Wiele nie myśląc Galreth wziął nogi za pas i zaczął biegać wokół pokoju, panicznie umykając przed ognistą kastracją z krzyczącą Iskrą na rękach. Za Menthusem z kolei zaczął biegać Eigil z płonącymi jak pochodnie butami, błagając nieskładnie o ugaszenie. Obok Drugni skończył cieszyć się z wygrania meczu w Blood Bowla i zoczył biegajacą trójkę.
- To teraz gramy w berka ? Dooobra, TANUGH ARUK! - ryknął i dołączył do gonitwy. Za nim podążyli krzyczący coś o Ragnaroku bracia Horkessonowie, gonieni przez obczepioną Norsmenami wilczycę Zamieć z furem poplamionym wymiocinami. Całe to towarzystwo raz po raz, coraz szybciej zataczało kółka wśród zniszczenia i pijackich okrzyków.
http://www.youtube.com/watch?v=MK6TXMsvgQg
Gdy Bjarn wszedł do komnaty, stanął jak wryty i aż upuścił kufel.
- Co to... jak... a, pierdolę idę się dorżnąć! - oświadczył i poczłapał zrezygnowany do głównej sali przy dźwiękach skocznej jak z komedii muzyczki i wśród zawodzenia "berkowiczów".
- Mistrz Miecza Hoetha
- Falubaz
- Posty: 1011
[Już dawno się tak nie śmiałem jak w czasie czytania naszych postów ]
Iskra wrzeszczała i wiła się w rękach niosących ją norsmenów. W pokoju próbowała się bronić, ale poślizgnęła się na kałuży rzygowin i majestatycznie wyrżnęła na podłogę zaś miecz wypadł jej z ręki. Wtem barbarzyńcy z północy zdarli jej kieckę, unieśli w górę i wrzeszcząc coś do Garletha wynieśli z pokoju. Próbowała się wyrwać lub użyć magi lecz trzymali jej nadgarstki i nie mogła wykonać żadnego gestu. Chwilę później nastąpił gwałtowny zwrot akcji i Aewnwyrhies znalazła się w ramionach Galretha.
Menthus był wściekły.
Najpierw zarzygali mu drzwi i uczennice, później wtargnęli do jego kwatery, rozpieprzyli wszystko w drzazgi i rozlali parę z jego drogocennych win. Ryknął wściekły i zaszarżował z obnażonym mieczem. Normalnie uznał by się za idiotę, lecz teraz miał przed sobą wojów tak nawalonych, że bał się używać magii ognia z powodu stężenia alkoholu we krwi. A nóż by który wybuchnął?
Pierwszym ciosem zadanym płazem miecza (elf oczywiście nie miał zamiaru nikogo zabijać! Przynajmniej przez chwilę...) elf powalił jednego norsmena, nie chcąc wytracić pędu skoczył. Udało mu się trafić kolejnego alkoholika obiema nogami w klatkę piersiową, a ten poleciał do tyłu. Wtem jakiś wojownik zamachnął się na niego prawym sierpowym. Assur uchylił się i bluznął ogniem w jego buty.
Z krzykiem norsmen zaczął biegać wokół pokoju. Wtem rozległo się głośne: (cytuje grimgora)
- Ejjj, Galreth!!! Uratowaliśmy twoją... hyc... ukochaną! Pogzicie się tu, czy mamy ją wynieść do wychodka ?
Zaraz po tym szóstka stanowiąca żywą lektykę elfki zachwiała się mocno, tak że wszyscy z tyłu upadli jeden na drugim, a Thorrvald ostatnim pijackim skrętem wyrzucił Iskrę w powietrze. Elfka z krzykiem wylądowała... Prosto w ramionach Galretha, który cichcem zakradał się do komody, a teraz stał jak osłupiały po środku zamieszania z oczami, wyrażającymi bezgraniczny brak jakiegokolwiek pojęcia o czymkolwiek. Jednak Menthus owo pojęcie miał, mimo że mylne.
http://www.youtube.com/watch?v=MK6TXMsvgQg
Ryknął wściekle, chwycił swój miecz obiema rękami.
-Surge et Ignis!
Kling objęły płomienie. W smoczym magu zawrzała krew. Druhii odebrali mu wszystko, dom, rodzinę nie pozwoli aby odebrali mu jeszcze uczennicę.
To tyyyy! Jak ja cię kurwa dorwę, to pożałujesz żeś się wogóle urodził!!! - zawył mag, szarżując na asasyna z płonącym mieczem nad głową.
Galreth spanikował i zaczął uciekać z Aenwyrhies na rękach. Z wrzaskiem Menthus rzucił się za nim.
Iskra zrozumiała jak niezręczna była sytuacja, zrozumiała także iż nie skończył się czas ratowania Galretha z opresji. Była wściekła na Druhii i na sytuację, a przede wszystkim na norsmenów. Szybkim ciosem nogi rąbnęła zabójcę w twarz, ten syknął z bólu i puścił ja...
po czym w pijackim amoku sam się na niej wywalił. Upadając kopnął ją nogą w twarz i elfka straciła przytomność.
Menthus zauważył w furii asasyna na ziemi. Wzniósł miecz do ciosu wrzeszcząc dziko. Galreth widząc mord w oczach elfa zrozumiał, że musi coś zrobić i to szybko. Wtem doznał olśnienia. Miecz pokrywały płomienie a alkohol+płomienie...
Z całych sił chuchnął na smoczego maga. Płomienie na ostrzu zwiększyły swą objętość dziesięciokrotnie i bluznęły do tyłu prosto na elfa. Ten jednak dzięki swej nieludzkiej zręczności zdołał wygiąć się do tyłu prawie pod kątem prostym. Gdy spojrzał ponownie na podłogę Druhii już czołgał się do wyjścia.
-O nie... Nie pozwolę na to-ryknął i już miał się za nim rzucić gdy...
Na plecy skoczył mu krasnolud obalając go na ziemię, gdy elf już na niej leżał, karzeł bezczelnie zaczął po nim skakać wrzeszcząc:
-Złapałem elfiego pedała! Teraz ty gonisz!
Iskra wrzeszczała i wiła się w rękach niosących ją norsmenów. W pokoju próbowała się bronić, ale poślizgnęła się na kałuży rzygowin i majestatycznie wyrżnęła na podłogę zaś miecz wypadł jej z ręki. Wtem barbarzyńcy z północy zdarli jej kieckę, unieśli w górę i wrzeszcząc coś do Garletha wynieśli z pokoju. Próbowała się wyrwać lub użyć magi lecz trzymali jej nadgarstki i nie mogła wykonać żadnego gestu. Chwilę później nastąpił gwałtowny zwrot akcji i Aewnwyrhies znalazła się w ramionach Galretha.
Menthus był wściekły.
Najpierw zarzygali mu drzwi i uczennice, później wtargnęli do jego kwatery, rozpieprzyli wszystko w drzazgi i rozlali parę z jego drogocennych win. Ryknął wściekły i zaszarżował z obnażonym mieczem. Normalnie uznał by się za idiotę, lecz teraz miał przed sobą wojów tak nawalonych, że bał się używać magii ognia z powodu stężenia alkoholu we krwi. A nóż by który wybuchnął?
Pierwszym ciosem zadanym płazem miecza (elf oczywiście nie miał zamiaru nikogo zabijać! Przynajmniej przez chwilę...) elf powalił jednego norsmena, nie chcąc wytracić pędu skoczył. Udało mu się trafić kolejnego alkoholika obiema nogami w klatkę piersiową, a ten poleciał do tyłu. Wtem jakiś wojownik zamachnął się na niego prawym sierpowym. Assur uchylił się i bluznął ogniem w jego buty.
Z krzykiem norsmen zaczął biegać wokół pokoju. Wtem rozległo się głośne: (cytuje grimgora)
- Ejjj, Galreth!!! Uratowaliśmy twoją... hyc... ukochaną! Pogzicie się tu, czy mamy ją wynieść do wychodka ?
Zaraz po tym szóstka stanowiąca żywą lektykę elfki zachwiała się mocno, tak że wszyscy z tyłu upadli jeden na drugim, a Thorrvald ostatnim pijackim skrętem wyrzucił Iskrę w powietrze. Elfka z krzykiem wylądowała... Prosto w ramionach Galretha, który cichcem zakradał się do komody, a teraz stał jak osłupiały po środku zamieszania z oczami, wyrażającymi bezgraniczny brak jakiegokolwiek pojęcia o czymkolwiek. Jednak Menthus owo pojęcie miał, mimo że mylne.
http://www.youtube.com/watch?v=MK6TXMsvgQg
Ryknął wściekle, chwycił swój miecz obiema rękami.
-Surge et Ignis!
Kling objęły płomienie. W smoczym magu zawrzała krew. Druhii odebrali mu wszystko, dom, rodzinę nie pozwoli aby odebrali mu jeszcze uczennicę.
To tyyyy! Jak ja cię kurwa dorwę, to pożałujesz żeś się wogóle urodził!!! - zawył mag, szarżując na asasyna z płonącym mieczem nad głową.
Galreth spanikował i zaczął uciekać z Aenwyrhies na rękach. Z wrzaskiem Menthus rzucił się za nim.
Iskra zrozumiała jak niezręczna była sytuacja, zrozumiała także iż nie skończył się czas ratowania Galretha z opresji. Była wściekła na Druhii i na sytuację, a przede wszystkim na norsmenów. Szybkim ciosem nogi rąbnęła zabójcę w twarz, ten syknął z bólu i puścił ja...
po czym w pijackim amoku sam się na niej wywalił. Upadając kopnął ją nogą w twarz i elfka straciła przytomność.
Menthus zauważył w furii asasyna na ziemi. Wzniósł miecz do ciosu wrzeszcząc dziko. Galreth widząc mord w oczach elfa zrozumiał, że musi coś zrobić i to szybko. Wtem doznał olśnienia. Miecz pokrywały płomienie a alkohol+płomienie...
Z całych sił chuchnął na smoczego maga. Płomienie na ostrzu zwiększyły swą objętość dziesięciokrotnie i bluznęły do tyłu prosto na elfa. Ten jednak dzięki swej nieludzkiej zręczności zdołał wygiąć się do tyłu prawie pod kątem prostym. Gdy spojrzał ponownie na podłogę Druhii już czołgał się do wyjścia.
-O nie... Nie pozwolę na to-ryknął i już miał się za nim rzucić gdy...
Na plecy skoczył mu krasnolud obalając go na ziemię, gdy elf już na niej leżał, karzeł bezczelnie zaczął po nim skakać wrzeszcząc:
-Złapałem elfiego pedała! Teraz ty gonisz!
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony