ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3445
Lokalizacja: Gdańsk

Re: ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Post autor: Klafuti »

[Od dwóch dni nic się nie dzieje, może jakaś walka?]
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Może jak dojdę do siebie po weekendzie... :| ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Menthus czekał, tak jak było to umówione. Przechodziło tędy dużo osób, lecz żadna z nich nie poświęcała uwagi smoczemu magowi więcej, niźli przelotnego spojrzenia. Elf pamiętał imiona i twarze części z nich, innych widział po raz pierwszy. Zastanawiało go, kto chciał się z nim widzieć. Odrzucał któregokolwiek z zawodników, z racji iż nie było to subtelne towarzystwo i nie bawiliby się w liściki i tajemnice.
A zatem któryś z kultystów? Po co?- pomyślał.
Kolejne osoby, kolejne twarze. Tym razem jednak któś poświęcił mu trochę więcej uwagi. Elf skrzywił się. Nie takiego towarzystwa pragnął.
- Witaj.- rzekł Petronius
Menthus spojrzał na niego zimno. Chciał odjeść, lecz zarazem iskra ciekawości skłaniała go do pozostania i podjęcia konwersacji.
- Czego chcesz?- spytał oschle mag. Lekki uśmiech znikł z twarzy kultysty.
- Czy kontakty sprowadzają się do roszczeń i prósb? Czy muszę czegoś chcieć? Czy zwykła uprzejmość wymarła, nawet u najdoskonalszych z nas?- westchnął Petronius.
- Twoja obecnośc w miejscu takim jak to stawia o tobie nienajlepsze zdanie, co sprawia, że nie muszę mieć ochoty zadawać się z tobą.
- To prawda, lecz ty również tu jesteś, kierowany ścieżką losu.- rzekł nieśpiesznie kultysta.
- Przyrównujesz mnie do siebie? To dla mnie obelga.- ton Menthusa był zimny, lecz jednocześnie zastanawiał się, czemu jeszcze nie odszedł.
- Jedynie zauważam, że wydajesz osąd, nic o mnie nie wiedząc. Każdy kryje tajemnice, Menthusie. To one z resztą mnie sprowadzają.
Smoczy mag zastanowił się przez chwilę.
- Co masz na myśli?- spytał.
- Powiem ci, w swoim czasie. Tymczasem słyszałem plotkę o... skazie urody, którą nosisz. To niefortunne...
Niebezpieczny błysk o oczach elfa zbyt późno dotarł do Petroniusa. Menthus przygwoździł kultystę do sciany, opierając przedramię na jego grdyce.
- Jeszcze jedno słowo psie...- iluzja na jego policzku zafalowała i zrzedła. Pertonius spojrzał nań, lecz w jego oczach nie było ciekawości, czy satysfakcji, raczej... smutek. Smoczy mag uspokoił się stopniowo i puscił mężczyznę.
- Mogę...ekhm... mogę temu zaradzić.- wycharczał Pertonius podnosząc się z podłogi.
Smoczy mag zawahał się przez chwilę.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

-Nie możesz, to znamię zostało wypalone demonicznym ogniem i nic nie jest w stanie go uleczyć. Oprócz tego jest także pamiątką, przypomnieniem o dawnych błędach których nie mam zamiaru ponownie popełniać. A ono mi przypomina. Nie, nawet jeśli potrafisz nie chcę abyś to robił. Iluzja pomaga zachować pozory, a to mi wystarcza. -powiedział Menthus.
-Dobrze więc Smoczy Magu, skoro taka jest twa wola.
-Czego ode mnie chcesz?-rzekł po krótkiej chwili milczenia elf.
-Widzisz ja...-zaczął Petronius, lecz nagle Assur przerwał mu w pół zdania.
-W sumie zachowajmy się jak ludzie cywilizowani. Opowiesz mi wszystko w czasie gry w szachy, bo liczę, że w waszej bibliotece oprócz bluźnierczych ksiąg jakieś się znajdują?
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

Życie w twierdzy, musiał to ork przyznać, było całkiem wygodne. Jeśli nie chciał wychodzić na obiad, to sami mu przynosili, łóżka wszystkim odpowiadały, jakość jedzenia także została dopasowana do indywidualnych gustów - czego chcieć więcej? - Pomyślał mądry szaman, wpatrując się w łeb goblina wywieszony na ścianie. Czas pomiędzy poprzednią walką, a jego, spędził na knuciu. Jego orkowie dość często, dość przypadkowo, wpasowując się w otoczenie, byli w pobliżu Aszkaela w czasie każdej uczty, każdej popijawy, omijając skrzętnie te okazje, w których mogłyby zapaść jakiekolwiek podejrzenia. Takie mieli polecenia. Zauważona została niechęć chaośnika do walki przeciw magii, ale także jego pewność siebie po powrocie z czeluści chaosu. Na tym można było już oprzeć pewien plan, znając słabe punkty wojownika, mógł wedrzeć się do tego słabego umysłu z łatwością i to zamierzał uczynić.

Trzeba się zbierać, zbliża się czas walki. -Wyszykować mnie. Chcę was wszystkich mieć na trybunach, weźcie instrumenty.- Polecił wskazując na bębny, prymitywne trąbki, gwizdki i inne akcesoria z których należało stworzyć wprowadzającą w trans i spokój umysłu, muzykę. Zrezygnował ze swej paradnej konstrukcji, skupiając się na tym, by nie skręcić sobie karku na arenie, założył maskę, upewnił się, że ma bumerang, że karwasze trzymają się dobrze - Idziemy.-

Szedł ku arenie. Szedł ku przeznaczeniu.
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Petronius uśmiechnął się lekko.
- Nasz księgozbiór jest bardzo obszerny. Księgi traktujące o czarnej magii, Chaosie i demonicznych rytuałach stanowi mniejszą cześć kolekcji. Oprócz tego dysponujemy traktatami historycznymi, pracami naukowymi na temat magii i stworzeń magicznych, lecz także literaturę piękną, poezję... Będziesz zaskoczony wyborem.
Menthus przytaknął zaciekawiony, nim jednak zdołał odpowiedzieć, rozległ się ponury dźwięk dzwonu. Petronius skrzywił się.
- Innym razem, wzywają na walkę.- spojrzał na elfa- Czy mógłbym ci towarzyszyć, bym mógł usłyszeć na bieżąco zdanie eksperta?

***
Dzwon rozległ się osiem razy, zapowiadając swym metalicznym głosem czyjąś śmierć. Czyją? To miało się wkrótce okazać...
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

Magnus palił fajkę i obserwował jak Reiner doprowadza do porządku jego komnatę po ataku tajemniczego elfa. Mnich klęczał przy klęczniku i wpatrywał się w jakiś pergamin. Wtedy potężny dzwon zabił kilka razy i dźwięk oznajmiajacy walkę rozniósł sie po fortecy.
-Walka... kto tym razem?- zapytał Von Bittenberg chrypowatym głosem.
Reiner Eisenwald ułożył ostatnią księgę na regale i odparł zakładajac kapelusz -Wojownik Chaosu i orkowy szaman...-
-Idziemy ,muszę zobaczyć ,czy znów wrzucą naszego chaośnika do królestwa przeklętych bogów!- mruknął głosno inkwizytor ,po czym udał się w stronę drzwi.
Reiner zastanowił się nad słowami mistrza ,po czym weschnął i udał się za nim.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

PUK ! PUK ! PUK !

Cisza.

Kultysta stojący przed dębowymi drzwiami odczekał kilka sekund, po czym zapukał raz jeszcze. Tym razem dostał odpowiedź.
- WYPIERDALAJ ! - Nieludzko zachrypnięty głos po drugiej stronie drzwi ewidentnie nie życzył sobie towarzystwa.
- Panie Drugni ? Halo ? - Heretyk nie dawał za wygraną - Nie dawał pan znaku życia od jakichś trzech dni, więc kazali mi sprawdzić, czy w ogóle pan żyje...
Znowu cisza. Kultysta już miał zamiar dać sobie spokój, gdy nagle rozległ się dźwięk podnoszonej zasuwy i drzwi otworzyły się.
- Uwierz mi młody, teraz wolałbym nie żyć - Wychrypiał Zabójca, stając w progu.
Legendarna już impreza sprzed kilku dni odcisnęła na nim widoczne piętno. Krasnolud był blady, miał podkrążone oczy, a gdzieś w tle pomieszczenia piętrzyła się sterta różnorakich dzbanków, bukłaków i beczułek, którymi najwyraźniej próbował zabić kaca.
- Czego ? - Spytał po chwili, widząc, że zszokowany heretyk nie może wydusić z siebie słowa.
- No tak... Ja... Ten... Walka jest niedługo ! Będzie walczył ork z Aszkaelem i...
- Tak, tak, zajebiście, cześć !
Drugni trzasnął drzwiami i ciężko usiadł na łóżku, ukrywając swe brodate oblicze w wielgachnych dłoniach. Już nie pamiętał, kiedy ostatni raz cierpiał tak potężnego kaca. I teraz miałby iść obejrzeć pojedynek ? Przecież na trybunach będzie głośno, niewygodnie i ogólnie nieprzyjemnie dla krasnoluda w jego stanie. Chociaż, z drugiej strony, przecież po to tu przybył. Dla walki.
Drugni, podjąwszy a jakże ciężką decyzję, podniósł swój topór z ziemi i ruszył na trybuny Areny być świadkiem kolejnych morderczych zmagań.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

Farlin otworzył z trudem oczy. Dzwony waliły niemiłosiernie, oznaczało to tylko jedno. Kolejna walka.
Malec ponownie się nawodnił, umył i ubrał. wyszedł, zamykając za sobą drzwi, na klucz.
Po drodze zaszedł do kowala i zamówił nowy miecz oraz procę. Stare niestety uległy zniszczeniu podczas walki z Trollem. Na szczęście Hobbita, jego srebrny miecz, który wbity był w oko potwora, przetrwał walkę. Więc musiał naprawić tylko ten ze stali.
- Za materiały, robociznę żądam 10 złotych koron!!!
Hobbitowi aż szczęka opadła.
- 10 złotych koron!!!??? Przecież to rozbój w biały dzień!!! Może zapakujesz je do skrzyni zrobionej ze złota???
- 10 złotych koron.
Farlin przewrócił oczami.
-Pssst. Chcesz może jednego miedziaka?
- Tak, chcę.
Hobbit podał miedziaka kowalowi.
- To może jednak 5 złotych koron??
- Nie, 10 złotych koron.

Niziołek ze złością w oczach, rzucił mieszek ze złotem na ladę i odszedł w stronę areny. Na pożegnanie powiedział tylko jedno.
- Tańcz!!
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3445
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Po wyleczeniu kaca, Saito uznał, że dość mitrężenia. Od kilku dni na zmianę ćwiczył z drewnianą repliką miecza, wyważoną tak, by odpowiadała oryginałowi i medytował, analizując zaobserwowane sposoby walki swoich przyszłych przeciwników. Walki, które stoczył ramię w ramię z pozostałymi uczestnikami areny były cennym źródłem informacji. Po odrzuceniu zmiennych wynikających okoliczności poszczególnych starć, pojawiał się schemat będący rdzeniem stylu walki każdego z zawodników. Właściwe zastanowienie się nad nimi pozwoliło na przewidywanie zachowań i dobranie odpowiednich metod pozwalających zwyciężyć w pojedynku. Tak samo Saito postępował w przeszłości, jeszcze w czasach, gdy był zwykłym roninem, a później pełnoprawnym samurajem. W Nipponie stoczył niezliczoną ilość pojedynków, z których większość i tak kończyła się fatalnie ze względu na użycie ostrej broni - każdy z nich zwycięski. Co więcej, doktryna walki samurajów opierała się przede wszystkim na zranieniu przeciwnika, stąd też mnogość sytuacji, w której obaj szermierze zabijali się na wzajem. Kluczem do wygranej było więc poznanie ulubionego stylu przeciwnika i doboru odpowiedniej kontry.

Kaneda właśnie ćwiczył swoje kata. Mięśnie same pamiętały już ruchy, i wykonywały je z zegarmistrzowską precyzją, jednak ronin wykonywał je w pełni świadomie, gdyż zawsze jest miejsce na udoskonalenie. Wtedy po fortecy rozległ się dźwięk dzwonów, zwielokrotniający się w mrocznych korytarzach Spiżowej Cytadeli. Brąz, którym były wyłożone niektóre powierzchnie nadawały echu jeszcze bardziej obłąkańczy, a zarazem niezwykły ton. Zbliżał się następny pojedynek, starcie pomiędzy orkiem i wybrańcem chaosu. Saito dokończył ćwiczenie i udał się czym prędzej na trybuny. Ktokolwiek by nie wygrał, samuraj musiał zapoznać się ze sposobem walki zwycięzcy, jak również jego przeciwnika.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Post autor: Rogal700 »

Dzwony uderzały raz po raz. Jak za dawny czasów pomyślał wybraniec siedząc na łóżku w swojej kompanie. W sumie zastanowił się po jaką cholere je tu wstawili. Lecz jego rozmyślania przerwał namiętny głos demonicy opierającej się o dębową szafę.
- Cały czas cie obserwowali, ten ork nie jest głupi na jakiego wygląda.
- Dobrze wiem o tym, zauważyłem. Nasz futrzany przyjaciel na coś się przydał.
- Masz w ogóle jakiś plan? Nie sposób zauważyć twojej nie chęci do magi.
- Mam z nią złe wspomnienia. Lecz z jakiegoś powodu tu jestem. Ostatni arena na której przyszło mi stanąć toczyła bój o ostrze nagasha i zgodnie z planem mrocznych potęg ostrze przepadło. A ta skrywa wiele tajemnic jak na razie. Jednakże wracając do sedna sprawy- ciągnął wojownik podnosząc się z łóżka.- Zmienny ogień uchylił mi rąbka tajemnicy. Jeśli ten szamach chce grzebać w mej głowię niech lepiej będzie gotów spojrzeć w serce piekła.
- Jesteś pewny siebie.
- Musze. Przegrana nie wchodzi w rachubę.
- Czemuż to? Lękasz się śmierci?
- Sama dobrze wiesz że są czeka mnie gorszy los niż kolejna śmierć.
- Tak czy siak nie zależnie od wyniku jesteś na mnie skazany- na te słowa koci demon wydał z siebie gardłowy syk- tak racja na niego też.
- Jak bym nie wiedział.- zarzucił wojownik kierując się już ku drzwiom. Zanim przekroczył próg komnaty poprawił tarcze wiszącą na plecach oraz miecz u swojego pasa. Kątem oka spostrzegł lustro a w nim jak by gadzie oko o złotej tęczówce i oczodole uformowanym w gwiazdę chaosu. Jednakże zanim zdążył się przyjrzeć zniknęło. Zaiste oko bogów będzie zwrócone na piasek areny.
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

Skrenq aż się wzdrygnął słysząc dźwięk dzwonów. Ostatnie dni przesiedział w swoim laboratorium pracując nad ulepszeniem swoich pupilów. Brakowało mu możliwości zabłyśnięcia czymś nowym ale twierdzy nie było obiektów, które mógłby wykorzystać do badań. No może smok, gdyby no... nie był smokiem. Szczurołap był mądrym skavenem, nie chciał skończyć jako posiłek dla pupila tego elfiego maga.
Spojrzał na swój nowy twór – wielkiego szczura z pięcioma głowami, sześcioma łapami i trzema ogonami. Teraz wystarczyło wsadzić go do kadzi z eliksirami wzrostu i bestia będzie gotowa. Chociaż może doda jej jeszcze płuca trolla?
Niedługa odbędzie się kolejna walka. - usłyszał spod drzwi zachrypnięty głos. - Idziesz?
Skrenq nie wiedział jak Farin spędził czas od poprzedniej walki, ale jego spojrzenie i głos mogło sugerować, że na piciu. Tak, to najbardziej prawdopodobna wersja, brodacze kochają przecież swoje alkohole. Mistrz mutacji mgliście kojarzył, że krasnolud parę razy do niego zajrzał przynosząc posiłki i chwilę w milczeniu patrząc na pracę skavena. Czyżby chciał skraść jakiś jego sekret? Nie, nie, niemożliwe.
Idę,idę. - Skrenq szybko zabrał najbardziej podstawowe wyposażenie. - a gdzie ludź-rycerz?
Pytanie najwyraźniej jeszcze bardziej zdołowało Farina.
To jeden z problemów, które musimy obgadać ale dopiero po walce, dobrze?

* * *

Edwin obudził się tak jak wiele razy wcześniej, w ciemnej, wilgotnej celi. Ostatnie jego wspomnienia sprzed tego miejsca dotyczyły wycieczki po mniej uczęszczanych częściach cytadeli, przed walką niziołka i trolla, ale później coś lub ktoś sprawiło, że stracił przytomność i trafił tutaj.
Nagłe mlaśniecie zwróciło jego uwagę. Przed krata celi uformowała się dziwna sylwetka. Wyglądała jakby do wielkiej cielesnej kuli dołączyć tuziny macek różnych kształtów i rozmiarów i wciąż się zmieniała. Golem, bo tak Edwin nazwał swojego obrzydliwego strażnika, spojrzał na dawnego rycerza najpierw trzema a potem dziesiątką oczu. Następnie stracił widać zainteresowanie więźniem i oczy zniknęły, zupełnie jakby zostały wciągnięte do środka ciała.
Nagłe, odległe bicie dzwonów sprawiło, że człowiek zadrżał, bynajmniej nie z zimna. Aura tego mrocznego miejsca była nawet straszniejsza niż bestia-wartownik.

Awatar użytkownika
Pitagoras
Falubaz
Posty: 1443
Lokalizacja: Okolice Warszawy

Post autor: Pitagoras »

Dzięki wbudowanemu systemowi 4x4 Galreth wreszcie dotarł do celu. Łóżko. Bez namysłu położył się i spał. I spał. Wreszcie się obudził, ale raczej żałował gdyż kac był niemiłosierny. "Nigdy więcej, nigdy więcej..." Jeśli dobrze pamiętał wydarzenia poprzedniej nocy znów miał za co przepraszać Iskrę. Chociaż akurat Menthusa mu nie było szkoda. Będzie musiał jeszcze podziękować Drugniemu za ratunek przed smoczym magiem. Ogarnął w sobie co tylko się dało, bo nie miał już ochoty dalej trwać w takim stanie. Kiedy już myślał, że chociaż trochę opanował chorobę poimprezową odezwał się dzwon, ośmiokrotnie przypominający mu o bólu. "Nigdy więcej, nigdy więcej tuż przed następną walką..." Zebrał wszystko co potrzebne i ruszył w kierunku areny.
Kiedy już był na miejscu odszukał wzrokiem krasnoluda siedzącego na trybunach.
- Wiem, że Wy Dawi nie lubicie elfów, ale może mrocznego ścierpisz. - Zaczął bezpiecznie Galreth. - Chciałem tylko podziękować za pomoc, kiedy gonił mnie ten pedalski smoczy mag. Nie wiem czy zrobiłeś to z rozmysłem, czy z powodu stanu, który wszystkich nas ogarnął, ale jestem wdzięczny. Tak czy siak, ładnie go urządziliśmy. - Zakończył z uśmiechem.
Obrazek

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Walka druga
Aszkael o Czarnym Sercu,Po Tysiąckroć Przeklęty i Błogosławiony, Marionetka Losu i Ostrze Bogów, Wywyższony wybraniec Chaosu Niepodzielnego vs .Gahraz Rozum Morka Renka Gorka, Szaman Dzikich orków


[Muzyczka: http://www.youtube.com/watch?v=_XnK9xWueuA ]

Dziś miało zakończyć się czyjeś życie. Fakt ten, jakże oczywisty, budził wielkie emocje. Przez myśl wszystkich obecnych na widowni przwijało się jedno pytanie: "Kto przeżyje, a kto nakarmi bogów krwią?" Niektórzy wskazywali Aszkaela, wierząc, że jego nadludzkie możliwości w połączeniu z ciężkim opancerzeniem i wyszkoleniem dadzą mu zwycięstwo. Podobno zginął na innej Arenie, a teraz powrócił, by podjąć przerwaną misję. Inni wskazywali na Gahraza, uznając dziką siłę i zajadłość w parze z szamańską magią jako to, co miało dać mu supremację. Wkrótce miało się okazać, kto miał rację.
Było ciepło. Słońce do reszty stopiło śniegi i wysuszyło grunt, teraz pieszcząc swymi promieniami wszystko w okół. Czuć było nieco wczesniejszą wiosnę.

Pierwszy na arenę wyszedł Aszkael. Zakuty w czarną stal wojownik szedł powolnym lecz pewnym krokiem, lustrując otoczenie. Czuł na sobie spojrzenie, zarówno ludzkie, jak i boskie. Z jego postawy płyną mroczny majestat, wywołując niemy zachwyt, zwłaszcza wśród kultystów. Przez tą chwilę pragnęli być takimi jak on.
Krata z przeciwnej strony zgrzytnęła i uniosła się, a na piaski koloseum wyszedł Gahraz. Zabrzmiały grzechotki, piszczałki, zadęła muszla morskiego ślimaka, gdy zebrani na trybunach orkowie ze świty szamana zgotowali głośny doping. Ci, którzy spodziewali się typowego, tępego brutala, teraz umilkli zaskoczeni. Gdy zielonoskóry przekroczył bramę, czuło się dżunglę. Ciało orka pokrywały misterne tatuaże plemienne, wijące się skomplikowanymi wzorami na napiętej przez mięśnie skórze. Prócz biodrowej przepaski i futrzanych nagolenników i karwaszy, Gahraz nie nosił nic, choć maskowała to bajeczna kolekcja amuletów, barwnych piór, kamieni i kościanych ozdób. Wrażenia dopełniała rytualna hebanowa maska z wymalowaną białą farbą orczą paszczą z wyszczerzonymi kłami. Całość robiła niemałe wrażenie, choć u Aszkaela wywołało to raczej krzywy uśmiech politowania i pogardy. Nienawidził orków. Te żałosne stworzenia nie cieszyły się zainteresowanie mrocznych bogów, lecz lekceważenie ich było błędem, o czym przekonał się sam Archaon Wszechwybraniec.
- Dziś zielona zaraza spłynie czerwienią!- zakrzyknął Aszkael dobywając miecza.
Gahraz nic nie odparł. Warknął krótko i przybrał szeroką pozycję, stojąc nisko w kolanach. Klepnął otwartymi dłońmi o uda i zawył przeciągle. Przez wycięty w masce otwór wywali język, jego oczy błysnęły dzikością. Uderzał wielkimi dłońmi o uda, raz po raz, drąc się w nieznanym narzeczu. Bosymi stopami zaczął tupać o piach, gestykulując żywo rękoma. Wywoływało to zaskoczenie i zaciekawienie publiczności. Niektórzy dopatrywali się w tym swojego rodzaju tańca wojennego, mającego odstraszyć wroga.
[Oto wideo który może lepiej zobrazuje o co chodzi :wink: http://www.youtube.com/watch?v=BI851yJUQQw ]

Rozległ się gong rozpoczynający walkę. Aszkael ruszył bezwłocznie na przeciwnika, przyśpieszając soraz bardziej. Gahraz, jakby nieświadom, iż starcie się już zaczęło, kontynuował swój rytualny taniec, wchodząc w coraz szybszy rytm. Gdy wybraniec Chaosu był raptem kilka kroków od niego, tupnął silnie, milknąc i płynnym ruchem wyszarpnął zza pasa bumerang. Był to zaledwie kawałek rzeźbionego drewna, jednak w rękach wprawnego miotacza okazał się być skuteczną bronią. Pocisk zawirował w locie i z brzędkiem uderzył w hełm wojownika Chaosu. Aszkael zachwiał się, jego głowa odleciała do tyłu jak piłka. Padł na kolana, wspierając się mieczem. Nie było jednak czasu na wytchnienie. Garhaz dopadł go, tak jak pantera dopada antylopę, kamienny rembak wgryzł się w czarny metal. Po Tysiąckroć Przeklęty w ostatniej chwili uniósł ciężką tarczę do bloku. Sypnęły się iskry i skalne odłamki. Ork zasypywał mrocznego wojownika gradem ciosów, nie pozwalając mu na kontrę. Aszkael naparł na tarczę, odrzucając zielonoskórego i pchnął mieczem. Ostrze trafiło w pustkę, lecz stworzyło to jakże potrzebny dystans. Ork uspokoił się nieco, krążąc wokół przeciwnika, wypatrywał okazji do ataku. Wybraniec zaatakował, tnąc z ukosa, lecz Gahraz błyskawicznie odskoczył, po czym powrócił do krążenia. Aszkael zaklął. To miała być szybka i łatwa walka, a tymczasem okazalo się, że nie on tu jest łowcą. Dziki ork zaatakował wsciekle, jego rembak uderzył z brzdękiem o paradę wybrańca, paradę, która miała wyrwać broń z jego zielonej łapy. Aszkael zdumiał się. Jakąż pierwotną i dziką siłą dysponował ten ork?
Garhaz sprawnie uniknął cięcia miecza i zaatakował ponownie. Miał pewien problem z przebiciem się przez obronę wybranca, lecz inicjatywa pozostawała w jego reku, a pancerz mrocznego wojownika pokrywało coraz więcej rys i wgnieceń. W końcu rąbnął z dziką furią, trafiając przeciwnika w bark. Aszkael warknął z bólu, z pomiedzy pogietych blach trysnęła krew. Obecni na trybunach orkowie zawyli w dzikim okrzyku triumfu. Dopingowali swojego szefa starą, orczą przyśpiewką. [ http://www.youtube.com/watch?v=whxcq4I0kAo ]

Ganraz bynajmniej nie spoczywał na laurach. Ciął ponownie, raniąc przeciwnika w bok, po czym zbił rembakiem nadchodzacy cios z wprawą godną zdolnych szermierzy. Aszkael zmienił taktykę. Zamiast atakować, postanowił wykorzystać aktywność orka przeciw niemu. Oczekiwał a cios. Przy kolejnym ataku Gahraza skontrował fintą, zagłębiając ostrze w lewe ramię orka. Zielonoskóry cofnął się i spojrzał na ranę. Zamiast wydawać okrzyki bólu i oburzenia, wyszczerzył się tylko. Zaatakował ponownie, kamienny rembak załomotał w tarczę, niosac się echem po arenie. Tym razem jednak sprawnie minął kontrę i poczestował go potężniem kopniakiem pod kolano. Wojownik o Czarnym Sercu zachwiał się. Zamachnął się mieczem, usiłując odpedzić orka. Gahraz odskoczył, wyczekał na odpowiedni moment, po czym ruszył w szarży na wybranca. Zamiast jednak zaatakować rembakiem i nadziać się na błyskawiczne horyzontalne cięcie, ork wybił się w górę i kopnął obiema nogami w tarczę Chaośnika. Aszkael zwalił się jak kłoda. Zbierając wszystkie swoje siły Gahraz ciął z góry, chcąc zamaszystym ciosem zakończyć walkę. Wybraniec zdołał zasłonić się tarczą, siła ciosu była jednak tak wielka, że pawęż pękła na dwoje. Sypnęło odłamkami, które raniły dotkliwie orka. Zaskoczony, cofną się, dając przeciwnikowi okazję do wstania.
Aszkael chwycił miecz oburącz i przeszedł do ofensywy. Ciął ukośnie, znacząc zielony tors krwawą pregą, po czym zakręcił młynka i porpawił drugim ciosem. Szaman czuł, jak przewaga wymyka mu się z rąk. Zebrał w sobie moc Waaaagh! i uderzył nią we wroga. Aszkael zatoczył piruet, by zakończyć go efektownym ciosem, gdy nagle świat zawirował. Podłoże zafalowało, ork, mimo, że stał nieruchomo, oddalił się nagle. Wojownik Chaosu miał wrażenie, jakby stał na krawędzi przepaści. W głowie mu się kreciło, mdłości targnęły jego trzewiami, ledwo powstrzymywał torsje. Z trudem mógł zebrać myśli.
Gahraz w swej przeciegłości nie zaatakował świadomości wybrańca, co mogło skończyć się gorzej dla psionika, niż dla atakowanego. Zamiast tego uderzył w jego ośrodki wegetatywne, móżdżek i zmysły. Szaman wyszczerzył się.
- Może masz rację kolczasty ludziu. Może my, orkowie umieją tylko walczyć i umierać.- rzucił- Ale wiesz co? Jesteśmy w tym najlepsi!
Aszkael toczył teraz walkę sam ze sobą. Nie panował nad swoim ciałem, nie był w stanie wykonać prostego ruchu. Warknął niewyraźnie, usiłując zwalczyć wpływa orczej magii. Przegrywał. A wtedy, w bezwładym ruchu rąk dotknął dłonią zawieszonej na grubym łańcuchu gwiazdy Chaosu. W swych niemych prośbach poprosił bogów o pomoc. Czarny metal zajaśniał fioletem, błękitem, zielenią i szkarłatem po czym uderzył w orka falą energii. Gahraz poleciał do tyłu i wyrżnął w ścianę, jego rembak odleciał w dal. Aszkael zerwał się z kolan i ruszył na orka. Szaman cisnął w niego bumerangiem, który przeleciał nad jego lewym barkiem, nie czyniąc mu krzywdy. Wybraniec uśmiechnął się.
- Spudłowałeś.- rzucił pogardliwie.
Wtem poczuł silne uderzenie w tył głowy. Nie wiedział o specjalnej własciwości tej broni miotanej rodem z dżungli Ziem Południowych. Gahraz nie czekał ani chwili dłużej. Z furią rozjuszonego dzika skoczył na wojownika mrocznych bogów, obalając go barkiem na piach. Niczym rasowy zapaśnik dosiadł przeciwnika i zasypał go gradem ciosów. Wielkie jak bohny, zielone pięści uderzały raz po raz w czarny hełm, wybijając upiorny rytm.
- Myślałeś, że możesz pokonać Gahraza? Gahraz jest najsilniejszy ze wszystkich!- ryknął prosto w twarz wybrańca ork.
Aszkael próbował zasłaniać się, lecz bezskutecznie. Jego rany osłabiły go, czuł, jak przegrywa. Nie czuł już razów. W myślach widział tylko swój los, jaki zgotują mu bogowie na wieść o kolejne porażce, wypalony głeboko w jego świadomości. To go czekało? Powtórka z Areny w miescie szczurów?
Zawrzało w nim. Wzrok Czwórki spoczywał na nim, nie mógł zawieść ponownie.
Otwartymi dłońmi grzmotnął w uszy szamana, ogłuszając go na moment, po czym chwycił jego łeb i uderzył nim w swój hełm. Z płaskiego nosa zielonoskórego trysnęła krew. Przeciwnicy przetoczyli się po piachu, lecz tym razem to wybraniec był na górze. Zielone łapska Gahraza zacisnęły się na szyi wojownika, chąc wydusić z niego życie. Aszkael nie zwrócił na to uwagi. Zerwał wiszącą na piersi gwiazdę Chaosu i uniósł ją nad głowę. Promienie słonca padały na jej ramiona, tworząc ośmioramienny cień dokładnie na twarzy orka. A potem nadszedł cios. Gwiazda Chaosu opadała na czaszkę orka raz za razem, krusząc i miażdżąc tkanki i kości. Aszkael krzyczał jak opętany, dając upust swej złości, frustracji i nienawiści. Dopiero po chwili zauważył, że biję w zieloną galaretę rozmazaną na piasku. Westchnął ciężko i powoli stanął na nogi. Po krótkim dniu słońce pochyliło się ku zachodowi. Długi cień Aszkaela padał na piaski w niewypowiedzianej groźbie...


[Sorry za opóźnienie, ale trawiła mnie podobna przypadłość co Drugniego i kompanię :wink:
Wynik bardzo zaskakujący, Aszkael miał mega dużo szczęścia, kości definitywnie były po jego stronie. :shock: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Menthus z zaciekawieniem oglądał toczącą się na jego oczach masakrę. Ork z niezwykłą szybkością sprawnie zadawał ciosy, tańczył w około wroga i elf kiwał głową z uznaniem dla jego bitewnych umiejętności które choć dzikie były naprawdę wysokiej klasy. Tym bardziej żal mu było gdy Aszkael zabił go w tak prymitywny sposób. Po prostu uderzał z całą siłą w twarz tancerza aż została z niej krwawa plama. Smoczy Mag rzucił krótkie przekleństwo i zwrócił się do Pentroniusa.
-Gramy w te szachy?
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Vahanian
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 190

Post autor: Vahanian »

Przebijaliśmy się przez kanały dobre kilka godzin. Zamieć wyraźnie dawała mi do zrozumienia, że jesteśmy coraz bliżej celu, dlatego też nie zwalnialiśmy kroku. Choć fakt, że w nowych ubraniach znów brodzimy po kostki w gównie wcale nie sprawiał, że moja chęć na odzyskanie pieniędzy rosła. Annie było już zupełne obojętne, choć jak stwierdziła jakąś godzinę temu:
-Skąpiec będzie miał szczęście jeśli zginie rozszarpany przez wilczycę. Ja nie będę aż tak łaskawa jak ona.
Sam miałem podobne uczucia, tym bardziej że moja wygrana była dość spora 50 złotych koron drogą nie chodzi, a biorąc pod uwagę przeczucie Zamieci, wygrana będzie dwa razy większa, gdy postawie choć połowę zarobionych pieniędzy na Wybrańca Chaosu. To tu. Głos wilczycy obijał się w mojej głowie, gdy stanęliśmy przed mosiężnymi, zamkniętymi drzwiami. Przystanęliśmy chwilę by złapać trochę tchu.
-Zdajesz sobie sprawę, że czeka tam na nas pewnie oddział kuszników?- zapytała mnie Anna, rozglądając się za czyś co mogłoby zasłonić ją przed śmiercionośnymi bełtami. Niestety w okolicy nie było nic oprócz starej beczki, a i ta nie sprawiała wrażenia solidnej.
-Tym razem nie mamy czasu na zabawę, tak jak to było w Mieście Białego Wilka.- westchnąłem, po czym spojrzałem na wilczycę. Przytaknęła mi. Zdjąłem płaszcz i tunikę, podałem je Annie. Moja blizna pulsowała teraz jaskrawym światłem, podobnie jak te na ciele Zamieci.- Patrz uważnie.- uśmiechnąłem się szarmancko do Anny, która patrzyła na mnie z opuszczoną szczęką. Oboje nie mieliśmy zamiaru przybierać ostatecznej formy. Podczas której całe nasze ciała zdają się płonąć, wystarczyła mała część by nie dopuści do zranienia nas tutaj. Pierwsza zadziałała rzecz jasna zamieć, która tylko czekała by móc wreszcie uwolnić tą dziką siłę, trzymaną w rydzach od wielu miesięcy. Uczucie podczas wyzwalania takich pokładów energii jest niesamowite i oboje zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Jej sierść w niektórych miejscach z białej, zmieniła swoją barwę na czerwoną. A po chwili owe miejsca stały już w płomieniach. Oczy jej kipiały nieokiełznaną siła, a nad jej grzbietem unosił się teraz pierścień ognia.
http://www.tapeta-wilk-ognista-aureola- ... niony.jpeg
Anna zaniemówiła i cofnęła się parę kroków, przyszła kolej na mnie. Może wgląda to mniej spektakularnie i nigdy nie uważałem tego za nic innego, jak klątwę ale od kiedy potrafiliśmy nad tym zapanować, to było to przydatne... Hym... Narządzie?
-Zamknij oczy, moja forma nie wygląda tak przyjemnie jak Zamieci. Choć jest znacznie mniej szkodliwa...
Dziewczyna przytaknęła mi zasłoniła oczy dłońmi. Wtedy i ja uwolniłem swojego "potwora". http://www.picgifs.com/wallpapers/movie ... tjes-2.jpg
Drzwi wpadły do pomieszczenia niesione siłą wybuchu. Zamieć wpadła do środka zaraz za nimi paląc wszystko co żywe na jej drodze. Ja wolnym krokiem wtoczyłem się za nią pogwizdując. Kilku kuszników zwróciło się w moją stronę i ze wrzaskiem pełnym przerażenia wypuściło bełty, które przed zetknięciem się z moim ciałem spłonęły. Szybkim cieciem pozbawiłem ich życia, a gdy jeden zbrojny rzucił się na mnie z ogromnym toporem, zwinnie pozbawiłem go broni i podduszając uniosłem w powietrze. Wypowiedziałem kilka słów zaklęcia, przez które po moim oponencie pozostał tylko popiół. Skąpiec siedział w rogu pokoju, ochraniany przez tuzin ciężko zbrojnych żołnierzy. Ustawieni w szyku, tworząc dodatkową ścianę z tarcz. Śmiech Zamieci był teraz słyszalny dla wszystkich tu obecnych, nie ukrywała go. Zaraz przecież wszyscy zginą.
-Żałośni jak zawsze.- to były jej ostatnie słowa przed rzuceniem się na przeciwników. Ich wrzaski musiały nieść się przez sieć kanałów jeszcze długo po tym jak wydali ostatnie tchnienie. Sam miałem nie małą radochę gdy dorwałem bukmachera.
-I co teraz?- zapytałem lekko podsmażając skórę na jego szyi.- Nie uważasz, że lepiej było wypłacić mi te pieniądze?
-Ja... ja... ja...- krztusił się własną śliną, był blady jak ściana, zlany potem i żeby tylko nim. Śmierdział jak świnia. Wskazał mi dłonią na spory worek leżący w otwartej skrzyni.- Bier... Bierz wszystko!- wykrzyczał.
-Chce tylko moją wygraną.- odpowiedziałem mu spokojnie i cisnąłem nim w stronę jego "skarbca". Klęknął przy nim i rycząc jak dziecko odliczał pieniądze.
-Dwa.. dwadzieścia pięć złotych koron.- wyjąkał w końcu wręczając mi mieszek.-Drruuugiee tylee nna Wybrańca.
-Widzisz jak chcesz to potrafisz.- uśmiechnąłem się i skupiłem wszystkie swoje siły, by wrócić do normalnego stanu.
-Zabijmy go.- głos wilczycy ponownie rozbrzmiał, gdy się przemieniała stawała się bardziej dzika. Rzuciłem na nią zirytowane spojrzenie, ale ona nie zwróciła na nie uwagi. Jednym skokiem znalazła się tuż przed Skąpcem, który modlił się teraz do swoich bogów. Położyła mu łapę na jego piersi a następnie wypaliła mu swój odcisk.-Zapamiętaj durniu, że nas się nie oszukuje. Dziękuj Vahanianowi, nie bogom za ocalone życie
Odzyskaliśmy pieniądze i sądząc po minie bukmachera minie bardzo długi okres czasu zanim znów kogoś oszuka, nim wyszedłem z jego siedziby, spojrzałem na niego jeszcze raz i zapytałem.
-Którędy najszybciej na Arenę?
Wskazał na spróchniałe drzwi obok niego, po czym zemdlał. Anna weszła do środka i zwymiotowała. Smród zwęglonych ciał nawet dla mnie był nie do zniesienia. A byłem do niego nieco przyzwyczajony. Zamieć wysadziła kolejne drzwi i powoli, w miarę pokonywanej odległości zaczęła wracać do normalności. Szliśmy w milczeniu, krętym korytarzem, który z każdą chwilą stawał się coraz szerszy, aż w końcu znaleźliśmy się w znajomym nam miejscu. Główny hol pałacu, z którego do areny było prosto jak w mordę strzelił. My tam jednak nie zmierzaliśmy, oboje straciliśmy zbyt wiele siły na ponowne ujarzmienie naszej prawdziwej mocy. Nasz wygląd byłby teraz zbyt podejrzany.
-Pójdź za nas i oglądaj ją uważnie.- wysapałem.- Jesteśmy zmęczeni, musimy odpocząć...
Anna bez słowa ruszyła w przeciwnym nam kierunku i zdołała ujrzeć jedynie koniec walki, Wojownika Chaosu miażdżącego pięścią czaszkę orka.
-Znów miała rację.- wyszeptała pod nosem. Rozejrzała się wokół, Iskra niemal podbiegła do niej widząc to w jakim jest stanie. Zemdlała parę sekund później, w ostatniej chwili złapana przez uczennicę Smoczego Maga.

[podałem linki, gdyż wrzucenie tych obrazków strasznie zniekształciłoby forum :/]

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

I znów walka zakończyła się brutalną ,bolesną śmiercią. Znów rozległ się mały aplaus i stłumonie w wielkiej Arenie okrzyki.
-Mistrzu...- mruknął Reiner trzymając mocno naszyjnik z kometą Sigmara -Mogę spytać ,czemu nie kazałeś mi notować spostrzeżeń tak jak w przypadku poprzedniej walki?-
Magnus bił wolno brawo ,a gdy skończył odparł -Nie trzeba... już to przerabiałem...-
Kiedy Aszkael opuścił Arenę ,a za nim udało sie wielu zawodników uczeń Magnusa mruknął -A co z tą całą bandą orków w twierdzy?-
Von Bittenberg poprawił kapelusz i odpowiedział kierując się w stronę wyjścia -Orkowie... albo wybiorą nowego wodza i gdzieś pójdą ....albo się pozabijają wybierając tego wodza...-
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

Farlin po zakończeniu walki wstał i zaczął bić brawo. Od samego początku nie lubił tego orka. Następnie zabrał swoje graty i ruszył w stronę sali biesiadnej. Poszedł jednak przez dziedziniec, żeby zobaczyć jeszcze raz smoka. Kiedy dotarł na miejsce coś było nie tak. Przez główną bramę wchodziło mnóstwo... Ludzi. Musieli to być heretycy, którzy ukrywali się po różnych miastach imperium, a teraz przybyli by obejrzeć legendarne widowisko. -Być może usłyszeli zew swoich mrocznych Bogów? powiedział do siebie hobbit. To już go nie obchodziło, przynajmniej zacznie się coś w końcu dziać i na pewno będzie więcej mord do obicia.

[Postanowiłem trochę rozruszać tą twierdzę. Co to za Arena, na której nie ma kibiców ;) Jeżeli Byqu to Ci się nie podoba, lub burzy twój koncept, to wyślij mi pw. To zmienię posta. :wink: ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[Lepiej! Jak Mistrzowi Gry się pomysł nie spodoba to niech napisze posta z masakrą przybyłych :twisted: ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Kordelas pisze:[Lepiej! Jak Mistrzowi Gry się pomysł nie spodoba to niech napisze posta z masakrą przybyłych :twisted: ]
[Podoba mi się Twój tom myślenia :D.... hm.... w porządku, ale to nie wszyscy goście, którzy przybędą :wink: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

ODPOWIEDZ