ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Re: ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

[Zmyliło mnie to jej nadzwyczaj elfie imię... Anna...W takim razie proszę potraktować to wszystko tak jakby mojego tamtego postu nie było...]

-To wspaniała wiadomość!-krzyknęła ucieszona Iskra.
-Czy ja wiem, czy to dobry czas i pora... Ale co by nie powiedzieć gratuluje-rzekł Menthus podając Vahanianowi rękę, ten ścisnął ją mocno.
-Dzięki-rzekł Assari.
Po chwili Smaug obniżył lot, uderzył jeszcze parę razy skrzydłami i z wdziękiem godnym orła wylądował na pobliskim płaskowyżu.
-Nada się?-zapytał smok.
-Na pewno-rzekł ucieszony Smoczy Mag.
Zeszli z grzbietu bestii i dokładnie obejrzeli całe miejsce.
Rozgrzali dłonie przyzywając ogniste kwiaty i zwierzęta po czym powtórzyli formy Simujfe i Yeanria. Gdy skończyli Menthus spojrzał na Vahaniana, następnie na Iskre.
-Drogi przyjacielu, zgodziłbyś się może na sparing z moją uczennicą?
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Pitagoras
Falubaz
Posty: 1443
Lokalizacja: Okolice Warszawy

Post autor: Pitagoras »

[Post był w porządku. Skoro Vahanian o tym nie wiedział to Menthus i Iskra tym bardziej. Chyba...]
Obrazek

Vahanian
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 190

Post autor: Vahanian »

[Właśnie na tym polegać miała cała niespodzianka, ale to część jak już powiedziałem głębszej historii. Osoby, które czytało moje poprzednie posty wiedzą, że Van myślał iż Anna jest człowiekiem. Historia imienia to inna sprawa, którą później przytoczę. ;)]

Vahanian
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 190

Post autor: Vahanian »

[@GrimgorIronhide ma racje, była służką]

Vahanian
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 190

Post autor: Vahanian »

-Drogi przyjacielu, zgodziłbyś się może na sparing z moją uczennicą?-Menthus uśmiechnął się do mnie, a ja czułem się dość dziwnie z nowo przypiętą łatką "ojca". Wciąż o niej myślałem i o tym jak została skrzywdzona przez swoich opiekunów. Przyrzekłem sobie, że jeśli zwyciężę to pierwszą rzeczą jaką zrobię będzie zniszczenie jej "opiekunów".
-Czemu nie.- odpowiedziałem mu i dobyłem ostrzy, przyjaciel czy nie wole nie pokazywać więcej niż zdołałem zaprezentować do tej pory. Wyjąłem ostrza i spojrzałem na Iskrę już gotową do starcia, ukłoniłem się przesadnie, po czym ruchem dłoni dałem jej znać by zaczęła. Zaskoczyła mnie swoją szybkością i techniką, przewyższała nie jednego zaprawionego w bojach wojownika, ale nie była obecna. Przynajmniej tak mi się zdawało, choć teraz o mnie można było powiedzieć to samo. Unikanie jej ciosów nie sprawiało mi trudności, bacznie obserwowałem jej oczy. Dzięki czemu wiedziałem skąd wymierzy kolejny atak. Mimo to byłem pełen podziwu dla jej umiejętności, była młoda a doskonale władała mieczem.

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[
GrimgorIronhide pisze:[ Ale Imperium nie ma takiej prowincji jak Midgard...
Poza tym najeżdżacie na Matisa jakby Kilian 2.0 miał ziemię rozpierniczyć.
Ja tam wierzę, że na zlecenie jakiegoś czarodzieja poprowadzi jedenstkę Norsmenów i Drugniego pod wodzą Bjarna Krakenowej Tarczy, uciekną wilczym jeźdźcom i pająkom, pokonają głodnego trolla Ygga i z jego leża zabiorą ten pierścień który nosił by następnie wkraść się do Samotnej Góry Middenheimu gdzie zagnieździł się smok MMH ( :lol2: ), wywabią go na zewnątrz gdzie Magnus ustrzeli go z balisty a oni zgarną skarb gada. Potem oczywiście pokonają armię Athel Loren, gobliny z Drakwaldu, kontyngent Imperium by następnie dotrzeć do wulkanu koło Karaz-a-Karak, gdzie cisną go do ognia i będą żyli długo i szczęś... zginą tragicznie bo to dark fantasy. ]

Hmm.. W Midetheim byliśmy. Pierścień mam. Pokonaliśmy kontyngent imperium. Z tego co widzę scenariusz się sprawdzi. Doszedłem do smutnego wniosku, że poza botami moja postać jest najmniej trollowa na tej arenie... Czas to zmienić. ]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

Iskra wywinęła się w zgrabnym piruecie, po czym zaatakowała tnąc z góry zamaszystym ciosem. Vahanian uniknął odskakując, po czym doskoczył wykonując proste, silne pchnięcie. Elfka wygięła się w tył po wydawałoby się niesamowitym kątem, wyślizgnęła spod klingi i cięła od dołu, Assari odbił cios po czym uderzył z półpiruetu, niesamowicie zgrabna córka Ulthuanu zdołała odskoczyć w bok, po czym skoczyła nad zaskoczonym Vahanianem, wylądowała gładko przeturlała się pod ciosem leśnego elfa i skoczyła ku niemu równocześnie wyciągając swoje palce ku gardłu maga. Ten niesamowicie szybkim ruchem złapał elfkę za nadgarstek i wykręcił go mocno, równocześnie przykładając jej klingę do szyi.
-Gratuluje wam oboju-rzekł Menthus z uśmiechem-znakomity popis szermierczych umiejętności.
-Dzięki-rzucili razem elf i elfka.
-Chciałbyś może Vahanianie spróbować teraz zmierzyć się ze mną? A jeśli tak to za pomocą miecza czy magii?
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[Zgłaszam VETO! do poprzedniej Areny! W zasadach ekwipunku Bothana nie uwzględniono wszystkich aspektów maszyny. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Obrazek
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Ja zawsze uważałem żyrokopter za jednostkę równie klimatyczną, co wózki imperium, czy skullcannon :roll: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Byqu pisze:[Ja zawsze uważałem żyrokopter za jednostkę równie klimatyczną, co wózki imperium, czy skullcannon :roll: ]
[Zapomniałeś o mechanicznym koniu :wink: Idiotyzm stulecia]
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[I to to. Jak tak dalej pójdzie, to wrócę do 40k. Tam przynajmniej jest to normalne.]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Olfarr i Ulfarr po walce Galretha udali się do głównej sali aby posilić się i tradycyjnie wznieść parę toastów, oglądając jednocześnie rozpiskę nowych walk.
- Elf przerobi tego człowieka na żywą pochodnię. - rzekł Ulfarr, głośno przeżuwając upieczone w miodzie żeberka.
- Ach, to nam pozostawia tego dziwnego elfa z podziemi, szczura, elfa z wilczycą... - wyliczał Olfarr, odkładając osuszony kufel.
- Magnus i Saito... - skończył Ulfarr, ciskając otłuszczone kosteczki na półmisek. - Ostatnie walki w tej rundzie będą najcięższe.
- I dobrze! Po to tu zjechaliśmy żeby sprawdzić się z najlepszymi, a nie rąbać jakieś chuchra w oczekiwaniu na godziwszą walkę.
- Ciekaw jestem jak poradzi sobie krasnolud. - rzekł siedzący obok Turo, Eigil Berserker drąc chleb i nasączoną masłem baraninę w potężnych łapach.
- Jak to jak ? Da przedstawienie... oby tylko jego wróg nie uciekał zbyt długo bo zczerwienieje jak jego włosy. - zakpił Haakar, bawiąc się sztyletem z nogami założonymi na stół. Patrol wyznaczony przez Bjarna wrócił idealnie na walkę, ponieważ w najbliższym czasie dostawy nie miały już dodatkowo zaopatrzać potężnie zaaprowizowanej fortecy, a wroga nie było ani widu ani słychu ani nawet tropu więc mieli teraz chwilę wolnego z czego skwapliwie korzystali obijając się jak mogli i pędząc czas na ucztowaniu oraz zabawach w rzucaniu toporami.
- Ach, oby kolejna para zawierała trzy imiona... Bo na Odyna ręce mnie świeżbią aby kogoś zarąbać! - ziewnął Olfarr, wstając i przeciągając się.
- Nie martw się, wypijemy w tej intencji! - obiecał z uśmiechem Haakar, po czym spojrzał na towarzyszy. - I to chyba ze trzydzieści razy... Turo, każ wnieść grzanego miodu!
- Nie jestem. Żadnym. Cholernym ochmistrzem, tępaku! - zawrzał Turo, potrząsając pięścią z której odpadły kawałki jedzenia. - Ale żebyś wiedział, napiłbym się... Ej, wy tam w szatach do mnie!

Bliźniacy zaśmiali się i wyszli z hali. Z braku zajęć pomyśleli że zanim pójdą do luksusowej kwatery, sprawdzą czy krasnoludzki kowal odpowiednio troszczy się o ich ekwipunek, a potem przejdą się po murach. Może któryś z wojów się nudzi i da się namówić na 'mały' sparing ?
- No, jestem pewien że ci na warcie nie odmówiliby teraz za nic dwóm rzeczom...
- Kobiety i walka ?
- Dokładnie. Może dziewek nie mamy ale przydałoby się nieco rozgrzać...
- Od wczorajszej walki w kanałach nic nie jebnąłem toporem. To jest, cholera denerwujące...
Horkessonowie przechodzili właśnie na wyższe piętro. Mijali niknące wysoko w mroku stropy i korytarze ozdobione czerwonymi dywanami i zwisającymi co jakiś czas sztandarami lub rzeźbami. Pochodni było zdecydowanie za mało, ale to akurat nie ciemność denerwowała braci. Beztrosko gawędząc znów zgubili się w monotoni korytarzy. Piekielnie rozeźleni w myślach, przeszli w milczeniu kolejny zakręt i usłyszeli głosy oraz dźwięki chrobotu i stukania. Tuż przed jedną z wielkich ścian stała drabina i porozrzucane były narzędzia, które najwidoczniej miały coś wspólnego z czarną substancją rozprowadzaną po oskrobanej powierzchni kamieni.
- Mówiłem idioto: szlif siateczką na szybko to byśmy chociaż mniej czasu zmarnowali na robienie gładzi w tamtej wieży. I tak nie zapłacił bo chujowo zrobiliśmy, to przynajmniej czas na łączenia byśmy oszczędzili... Ale nieee! Pan majster pierdolony papierem pięćsetką metr ściany w godzinę z hakiem wyrabia! Że już o krzyżaczkach i zawieszeniu kinkietu z pochodnią nie wspomnę...
- Taak ? Odezwał się ten, co suchy gips siatką szlifuje, amator jeden... I jeszcze sklejkę tynkiem pozalepiał, cały metraż jak fuszerka wygląda. I pomyśleć że ja to moim nazwiskiem firmuję!
Bracia wyszli za róg, kładąc dłonie na rękojeściach saks - długich noży norskich i przyjrzeli się postaciom w blasku zapalanej pochodni. Obie sylwetki były uwalane farbą i czarną substancją, ewidentnie to oni pracowali przy rozrzuconych narzędziach.
- Aniemówiłem! - warknął grubas z kalafiorowatymi uszami i nosem oraz przekrwionymi oczyma, wznosząc lampę. - Chuj że gładko jak pełno dziur narobiłeś. Alpharius nas kurwa zabije... Albo gorzej! Nie zapłaci i każe zaliczkę oddać!
- Dawaj papier pięćsetkę... I bez gadania o gładzi szpachlowej bo ci przypomnę jak tynki w świątyni Sigmara w Altdorfie robiłeś! Jeb, jeb siatką cały gips zrzucił ze stropu na progi i konfesjonału się nie dało postawić pod ścianą... Przez ciebie to w Imperum mamy jeszcze bardziej przejebane niż tu! - ciągnął drugi kultysta-robotnik, wchodząc po drabinie z dłutem. Ten widocznie musiał znosić od dłuższego czasu wpływ Cytadeli, gdyż całe ciało miał pokryte łuską, wielkie i czarne oczy wyrastały pośrodku wydłużonej ostro głowy nad żuwaczkami a cienkie palce zagięte miał w szpony. Tył kraciastego ubrania, poplamionego tynkiem miał rozdarty aby przepuścić łuskowaty ogon. Mutant zaczął piłować coś nad drabiną, mrucząc coś pod nosem na temat fuszerki.
- Przeze mnie ? A kto ludziom elektora Averlandu robił maskowanie na bunkrach na Przełęczy Czarnego Ognia ?! - zaśmiał się grubas, szpachlując ścianę z grymasem na twarzy.
- Fuksja jest bardzo modna w tym sezonie! Poza tym mówiłem żeby krzyżaczki na łączeniach dać czarne i na to glazurka myk myk... ale nieee! Karton-gipsu mu się zachciało, a płacił jak za samo gruntowanie, złodziej jeden.
- Ej wy! - zawołał Olfarr, wchodząc w światło lampy. Słysząc głos z ciemności zmutowany kultysta zachwiał się i pociągnął dłutem po ścianie, zostawiając wielką rysę.
- Którędy dojść do schodów na drugie piętro ? - warknął Ulfarr, ignorując wściekłego robotnika.
- Ej, ja architektury nie studiowałem. Wiem tylko że za piętnaście metrów robimy tam gruntowanie...
- A faktycznie, idziemy Olfarr.
- Ale zaraz! Ściana się sama nie naprawi! Trzy godziny szpachlowania na nic ?! Macie to naprawić!
Bracia wymienili ze sobą drapieżne uśmiechy i ruszyli w kierunku schodów. Mijając budowlańców, Olfarr kopnął grubasa tak że ten wpadł z hukiem na ścianę, odciskając w niej swe plecy a Ulfarr złapał mutanta za szatę i przewrócił nim drabinę potęgując zniszczenia.
- Nie musicie nam dziękować! - rzucili nieodwracając się bliźniacy, po czym skierowali się bardziej uczęszczanym holem do kuźni.
*****

Leif z założonymi rękoma cały czas chodził od tarasu, wskroś komnaty i znów zaglądał przez opatulone futrzanym płaszczem ramię vitkiego Asgeira. Sam szaman siedział pochylony nad wielkim łożem z hebanu i widocznie zirytowany tym, że ktoś patrzy mu na ręce podczas pracy mamrotał pod nosem. Za czternastym razem starzec nie wytrzymał i obrócił się z lodem w oczach.
- Już skończyłem! I skończyłbym szybciej gdybyś nie chuchał mi na zioła! - Asgeir pozbierał narzędzia do skórzanej torby na ramieniu i spojrzał na pacjentkę. - Dzięki magii zrosło się szybko, ale jeśli nie chcesz żeby miała bliznę to dopilnuj by regularnie brała wywar usypiający, a twarz ściągały okłady z lodu i ziół. I żeby było jasne, robię to tylko ze względu na to że jesteś kuzynem Bjarna... tyle zachodu dla jednej branki! Co się dzieje dzisiaj z tą młodzieżą ? Dawniej to raz szybko się chłop uwinął i leciała niewolnica do wioseł lód kruszyć albo pole uprawiać, a teraz wylecz... marnuj zioła latami zbierane i mój czas co gorsza!
- Dzięki szamanie. - Leif spojrzał przelotnie na bladą jak ściana kobietę, na grzywkę karmazynowo rudych włosów wystających nad szczelnymi opatrunkami. - W ogóle to gdzie byłeś przez ten cały czas ? Wuj szukał cię...
Vitki przystanął gwałtownie, a ozdoby w jego długim warkoczu zaklekotały. Maga na chwilę obleciał dreszcz zimny jak natenczas, gdy szykował się do rzucania lodowych zaklęć.
- Byłem... w... podziemiach! Tak, chłopcze w podziemiach. - Asgeir uznał że powiedzenie części prawdy będzie teraz najlepszym kłamstwem. Jego machinacje, porwanie tamtego rycerza i umiejscowienie zmiennokształtnej wtyki w szeregach kultystów nie mogło się wydać. Za żadną cenę, nawet Bjarnowi. - Z twoim wujem wykonujemy ważne zadanie, nie mieszaj się boś gorąca głowa i zapaleniec jak bez mała gigant z Muspelheimu.
- Jasne, ty w kanałach ? Kiedy walczyli tam z potworami... Bez urazy szamanie, ale już cię widzę jak walczysz ze stworami z głębin które braci Horkessonów i innych rzucały jak bez mała szmaciane lalki. Tymczasem żegnaj, także mam coś do załatwienia... I jeszcze raz dzięki za użyczenie swej sztuki.
Gdy drzwi zaskrzypiały za magiem, Leif podszedł do nieprzytomnej Roxanné. Wciąż zadawał sobie pytanie po co to właściwie robi ? Oczywiście pamiętał o tym że od czasu uczty u pana południowców pomagała Thorrvaldowi go nieść gdy spił się jak bela, a potem dodatkowo uratowała ich obu w powozie inkwizycji przed rycerzem i dzielnie towarzyszyła im do samej twierdzy, mając pieczę nad nim gdy wił się skacowany. Ale teraz powoli zaczynał wątpić w taką powierzchowność, a nie było to łatwe... Pamiętał jak dawno temu Kharlot zwany Kruszącym Czaszki, towarzysz jego wuja zadurzył się głupio w południówce i skończył marnie.
Młody Norsmen postanowił więc wziąć wergild, wmawiając sobie że mści się za uszkodzenie swojej, nie przymierzając - własności. Przed omdleniem z upływu krwi, płynącej z rozciętych policzków dziewczyna mówiła coś o spiłowanych zębach i bliznach. Oczywiście takich okaleczeń nie znalazł u szlachcianki, ale w czasie zabiegów vitkiego przewertował swą pamięć i jak przez mgłę ujrzał kultystę o takich właśnie cechach. Problem był taki że u boku samego Alphariusa...
Łowca nie zastanawiał się długo, pogładził palcem głowę bretonki i wyszedł, zarzuciwszy na plecy pochwę od ulubionego miecza. Sprawdził także czy saksa i noże wychodzą gładko z pochew, po czym rzucił się ciemnym korytarzem jak tygrys szablozęby na łowach. W zielonych oczach młodego myśliwego płonęła zimna nienawiść która rozjaśniała się z każdym krokiem. Leif pomyślał nawet o tym by zasłonić oczy opaską z włosów by nie zdradziły jego pozycji...

Petronius szedł szybko korytarzem, dźwigając pod pachą tomik poezji szalonego Fryderyka Nietschego. Przez spotkanie z szefem i idiotyczne badanie umysłu (które notabene jeszcze gorzej skończyło się dla magiczki) prawi spóźnił się na spotkanie z Menthusem... Oby elf jeszcze był w swej kwaterze...
Wtedy cień tuż za nim ożył i ktoś z wielką siłą cisnął nim o ścianę. Kultysta poczuł jak trzeszczą mu żebra, a ktoś przykłada zimne żelazo do gardła. Przekonany o fatalnym położeniu, dandys chciał zaatakować rozpaczliwie książką ale ta pozostawała poza jego zasięgiem. Jęknął więc tylko, przekonany że jego pan zemści się na tym przeklętym Inkwizytorze.
- Czym chcesz mnie zaatakować popaprańcu, hę ?! - warknął Petroniusowi w twarz ktoś z charakterystycznym, twardym akcentem.
- To... t... tto poez... książka! Poezja Nietzschego, istny klasyk - jego kompozycję omawiają na wszystkich... - kultysta umilkł, gdy jego przedłużający życie monolog urwało poruszenie noża.
- Dziwacy z was... jak można czytać wiersze niczego ? Toż to bezsens.... Mniejsza z tym, gdzie jest ten kogo zwiecie Albą!!! Mów albo wyrwę ci krtań i płuca przez gardło!
- Ja... nie w... - Petronius zawahał się ale uznał że jego skóra jest cenniejsza od tamtego głupiego brutala. - Idzie do kwater lorda Ruerla... mrocznego elfa! Ja nic...
Zdumiony kultysta został rzucony na ziemię i ujrzał że jego oprawca już dawno odbiegł hen daleko, a w jego prawicy lśnił obnażony miecz.
- Dobrze, że tym razem to nie byłem ja... ale i tak lepiej się ulotnię... - zaskomlał Petronius, zbierając w mroku swe rzeczy.

Awatar użytkownika
Pitagoras
Falubaz
Posty: 1443
Lokalizacja: Okolice Warszawy

Post autor: Pitagoras »

[Dobra czy to jest Kapitan Bomba? Czytam i czytam i coś mi to przypomina, a na końcu już byłem prawie pewny :D ]
Obrazek

Awatar użytkownika
Mistrz Miecza Hoetha
Falubaz
Posty: 1011

Post autor: Mistrz Miecza Hoetha »

[Jak myślicie, na Arenie taka cisza z powodu Systemu Eliminacji Słabych Jednostek Akademickich?
-Cóż spróbuję-rzucił Vahanian zawadiacko się uśmiechając-myślę iż oboje czujemy się lepiej w magii ognia, niźli w mieczu więc może tym razem spróbujmy tej konkurencji?
-Z chęcią-rzekł Menthus uśmiechając się.
Obaj zrzucili szaty i nadzy od pasa w górę skłonili się sobie po czym wznieśli osłony i przybrali pozycję bojowe.
Stali przez chwilę, oboje czekając na dobry moment, nagle gdy zerwał się mocny wiatr Aqashy, oboje się poruszyli.
Pierwszy zaatakował Smoczy Mag, który wykonał prosty gest ręką z której wytrysnął strumień ognia. Asari zgiął tylko lekko nadgarstek i struga płomieni rozbiła się o niewidzialną tarczę, w tej samej chwili jednak tuż obok niego eksplodowałą kula ognia wyrzucona przez Assura. Ten zaczął obiegać leśnego elfa, raz po raz ciskając w jego stronę ogniste pociski. Vahanian dzielnie zbijał, blokował i rozpraszał, lecz sam nie mógł przejść do ofensywy zewsząd atakowany strumieniami i eksplozjami płomieni. Gdy trawa wokoło była wypalona a powietrze nagrzane od magicznych mocy, elf wyczuł moment. Wyskoczył w powietrze i silnym prostym wymachem posłał w Menthusa fale płomieni. Ten jednak wykrzyczał zaklęcie, wykonał dziwaczny gest jakby lepił śnieżkę i fala sycząc i buchajac dymem pomknęła w odwrotną stronę. Vahanian rozłożył szeroko ręce i ściana ognia robiła się na dwie, pojedyncze które zgrabnie go opłynęły. Lecz elf wysokiego rodu to przewidział. Tuż za płomienistą ścianą leciał ognisty, syczący pocisk, który stał się widoczny dopiero po rozdzieleniu. Ów grot uderzył w tors Assari a ten poleciał do tyłu, wykonał kilka koziołków i zarył w ziemi, podniósł się jednak szybko i zasypał Menthusa gradem pocisków. Smoczy Mag umiejętnie je rozpraszał, raz po raz samemu przechodząc do krótkich acz potężnych kontr. I gdy już wydawało się iż wiedza wyniesiona z Białej Iglicy zatriumfuje, popełnił błąd. Zużył już zbyt wiele mocy i teraz musiał zaczekać na ponowny powiew Aqashy. A Vahanian to wykorzystał. Uderzył silnie, skoncentrowaną strugą ognia. Assur ostatkiem sił postawił ognistą zaporę, ta jednak ledwie wytrzymała uderzenie płomienistych mocy. Menthus przeskoczył ponad nią i resztką mocy uderzył w leśnego elfa. Ten niespodziewając się ataku, nie zdążył rozproszyć i mały pocisk wysłał go ponownie w stronę ziemi. Lecz tak samo jak poprzednio, Assari podniósł się z łatwością i uderzył w elfa wysokiego rodu kulą ognia. Ta dosięgła celu i eksplodowała z ogłuszającym hukiem. Menthusowi wyrwało dech z piersi i rzuciło nim do tyłu. Gdy wstał, los uśmiechnął się do niego. Zawiał ognisty wiatr. Obydwaj przeciwnicy byli już zmęczeni, ich bariery były na skraju wytrzymałości, zaś o wyniku pojedynku miał zadecydować pojedynczy cios.
Moja Galeria: http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php? ... 9#p1076079
"Ludzie uwierzą w każdą prawdę, jeśli tylko podasz ją w cudzysłowiu i podpiszesz nazwiskiem kogoś znanego".
Naviedzony

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

[ten żyro to mi24]
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Rabsp
Masakrator
Posty: 2445
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Rabsp »

Był chłodny wieczór, brukowane ulice rozświetlał blask księżyca w pełni. Marr otworzył oczy, zbudził się ze snu. Kilka wieczorów minęło od wizyty w lochach, a każdego wieczoru myśli nieumarłego krążyły wokół tamtego miejsca. Ciekawość zżerała Marr’a od środka, musiał tam wrócić. Szlachcic wymknął się ze swojej kwatery zabrawszy ze sobą swój bastard i resztę sprzętu „na wszelki wypadek”. Miał w planach odwiedzić podziemia, do których ostatnio zaprowadził go ślepy los. Minął niepostrzeżenie dwie strażnice, w których pochrapywali strażnicy. Zbliżając się do skrzyżowania, Marr dostrzegł jakiś spory cień wyłaniający się zza rogu. Nikt nie mógł zobaczyć, że uczestnik Areny, wampir w pełnym uzbrojeniu pałęta się samotnie nocą po zamku, Marr wolał pozostać niezauważony. Z szybkością jaką na wampira przystało, skrył się w zaciemnionym zaułku. Odczekał chwilę, lecz ani głos zbliżających się kroków nie rozbrzmiewał, ani też ów cień się nie zmieniał. Wampir powoli wysunął szpiczasty nos z kryjówki, a za nim ukazały się blade policzki. Fałszywy alarm – cień należał do pokaźnego wozu stojącego tuż za rogiem budynku. Ostrożny umysł Marr’a zainicjował projekcję nadchodzącego zagrożenia, którego de facto nie było. Nieumarły stanął w końcu przed drzwiami z grubych bali, które to prowadziły do lochów. Wrota zaskrzypiały lekko na stalowych zawiasach przy otwieraniu. Marr zacisnął zęby przygryzając wargę. Zastygł niczym marmurowy posąg i powoli rozejrzał się w prawo, a następnie w lewo, czy aby na pewno nie zwrócił na siebie czyjejś niechcianej uwagi. Spokój nocy trwał nadal, nawet jeśli ktoś usłyszał, to nikt w okolicy nie przejął się skrzypieniem starych drzwi, na jego szczęście. Wampir zbiegł po śliskich schodach i wypadł pędem na żelazne kraty. Skromna kłódka nie stanowiła dla niego przeszkody, Marr wtargnął do podziemi. Tak jak ostatnio, błądził chwilę wąskimi korytarzami, po czym trafił do komnaty gdzie znajdowały się ciasne, okratowane cele. Okrutny smród panujący w pomieszczeniu poruszył nawet nieumarłego, Marr zatkał nos i spiął mięśnie mimiczne. Kilka chwil wystarczyło, żeby zmysł powonienia zaadaptował się do substancji unoszących się w powietrzu. Szlachcic podszedł do pierwszej celi po lewej, w której znajdowała się para leżących postaci. Marr pomyślał, że właśnie zidentyfikował źródło tych zapachów padliny, ale po wnikliwszej obserwacji, wszystko wskazywało na to, że po prostu śpią. Mężczyzna leżący przy kratach cicho pomrukiwał, a powolne ruchy klatki piersiowej oznaczały sprawnie działający układ oddechowy. Do uszu wampira doszedł niespodziewanie cichy szept:
- Nie jesteś jednym z nich, prawda?
Zdziwiony, odwrócił się w stronę źródła dźwięku. Podszedł dwa kroki bliżej do kolejnej z cel. W rogu siedziało skulone dziewczę owinięte w jakieś szaro-brązowe szmaty.
- Jednym z nich? Masz na myśli tych fanatyków chaosu? Otóż nie, nie jestem. – rzucił pogardliwie w odpowiedzi.
- Twój zapach to zdradza, ale chciałam się upewnić. Wydostań mnie z tego okropnego miejsca! – podniosła nieco głos rozżalona kobieta.
- Chwila chwila! Zbastuj! Nie jestem dobroczyńcą i nie przybyłem do tego zamku, ażeby ratować z opresji jakieś szczury. – oburzył się Marr.
- Jednak stoisz tu, nie jesteś kultystą, masz możliwość wyświadczenia mi takiej przysługi. – rzuciła się na kraty chwytając się za nie rękami.
- Kim Tyś jest? Najpierw ustalmy ten fakt.
- Wydostań mnie zanim przyjdą, porozmawiamy w bezpieczniejszym miejscu, proszę!
Błagalny wzrok kobiety w opresji podziałał na zimne serce wampira. Przewrócił oczami do okoła, rozłożywszy ręce wzdrygnął ramionami w oznace bezradności. Nadludzka siła pozwoliła mu bez trudu wygiąć żelazne pręty. Kobieta stanęła na posadzce przed Marr’em. Czarne posklejane włosy skrywały niebieskie oczy kobiety. Wychudzona postura okryta łachami nie prezentowała się okazale, lecz nie to było teraz ich głównym zmartwieniem. Wampir dogiął kraty tak jak były pierwotnie, żeby nie zostawić za sobą śladu obecności.
- Ruszajmy więc, mam miejsce, w którym się ukryjesz na tę noc. Pamiętaj, jedna noc, potem się pożegnamy. Mam dużo ważniejszych rzeczy na głowie. – zaznaczył Marr kiwając palcem w stronę kobiety.
Pędem udali się do wyjścia, korytarzami dostali się do schodów prowadzących na powierzchnię. Wampir zaprowadził uciekinierkę do swojego lokum.

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

Marr prowadził kobietę w stronę swojej komnaty. Hobbit odkrył już magiczne właściwości pierścienia. Dawał on temu, kto go nosi niewidzialność. Niziołki potrafiły się bardzo dobrze skradać, więc śledzenie szlachcica nie sprawiało mu problemu. Malec nie mógł spać tej nocy i postanowił zebrać informacje dla krasnoluda o jego przeciwniku.
- Gardzę osobami, które karwa nie chcą się integrować z resztą. Pizda, nie szlachcic. Przeklinał w myślach, Farlin. Gardził nim z całego serca.
Po kilku minutach dotarli do kwatery. Kiedy szlachciątko otwierało drzwi, żeby przepuścić "damę", Malec wskoczył do środka i skrył się w rogu.
Nadszedł czas obserwacji.
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Kilka godzin wcześniej

Julia Aurumhardt westchnęła cicho, usiłując zignorować natarczywy ból głowy. Znajdowała się w niedużym pokoju, z dwoma krzesłami i stołem po środku. Siedziała tu już od dłuższego czasu, "przesłuchując" kolejnych członków kultu, co było niezwykle męczącym i nieprzyjemnym doznaniem. Prócz bolącej głowy doskwierały jej nudności, suchość w ustach i notoryczne krwawienia z nosa, niemal co chwila musiała przystawiać doń lnianą chusteczkę, która biała była tylko z nazwy. To jednak nie było najgorsze, nawet nie była to obrzydliwa i przerażająca zawartość umysłów niektórych akolitów.
Całość nadzorował Alba. Ten człowiek przerażał ją, nie była w stanie pomyśleć o jakiejkolwiek innej osobie, która wywoływała w niej podobne odczucia. On zdaje się to wyczuwał i napawał się tym strachem. Nawet teraz, gdy udawał znudzonego, Julia nie miała pewności, co ten sadysta znów wymyśli, by zaspokoić swoje chore żądze.
Kolejne osoby wchodziły i opuszczały pomieszczenie, a skanowanie ich było równie męczące, co nudne.
Braminus zdradza żonę... Lucius nosi damską bieliznę.... Nic....Nic.. I nic.... Cholera, nie cierpię tej roboty.- przewróciła oczami czarodziejka
Wydał przyjaciela, by zgarnąć majątek... typowe.... Ratował tyłek podczas zarazy... Karierowicz.... Żałośni mężczyźni... Gwałciciel.... Morderca....O, tego od razu widać, że szalony. Nawet nie będę zaglądała do środka...
Alba jakby wyczuł co chodzi jej po głowie i przerwał zabawę nożem, gestem wskazując, by kontynuowała. Julia skrzywiła usta, lecz ustąpiła.
Spokojnie.... Dasz radę... Powoli... O rzesz kur....- zaklęła w myślach, przystawiając do nosa chusteczkę. Albinos uśmiechnął się paskudnie, po czym powrócił do zabawy swym ostrzem.
Kolejni podejrzani nie przynieśli rewelacji. Czarodziejka była świadkiem drobnych występków i prawdziwych potworności, co tylko nasiliło nudności i bóle brzucha i podbrzusza, ale nic, co mogło wskazywać na współpracę z inkwizycją.
- Kończmy na dziś. Jestem skrajnie wyczerpana- jęknęła błagalnie Julia. Alba schował nóż do pochwy i obdarzył ją jednym z tych spojrzeń, których nie znosiła. Właściwie nie było spojrzenia tego potwora, które by tolerowała.
- Alpharius oczekuje rezultatów. Ty nie dasz rady? Wtedy ja się tym zajmę- westchnął, patrząc jej prosto w oczy- Zmuszę cię, być patrzyła, a wierz mi, nie będzie to nic przyjemnego.
Julia Aurumhardt przełknęła ślinę.
- Jeszcze jeden...- wydusiła z siebie.
Alba nie odpowiedział. Wyszedł. Julia została sam na sam z Petroniusem.

***
Godzina po północy

Julia spojrzała prosto w oczy Saito i uśmiechnęła się nieznacznie. Nie tak szybko kochasiu...
-Dowiesz się w swoim czasie, na razie nie mogę powiedzieć nic więcej- szepnęła- Tymczasem wiedz, że obecność lorda Ruerla nie jest przypadkowa. On i jego korsarze mają zapewnić, by przewaga sił pozostała po stronie Alphariusa. Co prawda "Oświeconemu" zależy na samych żołnierzach, nie na ich panu, lecz dojście do niego jest trudne. Ponadto jest jeszcze Ithiriel, czarodziejka na jego usługach. Będzie ciężko.
- Co sugerujesz?- spytał krótko Nippończyk
- Potrzebna będzie nam pomoc. Reurl zapewne jest osłaniany przez tą wiedźmę, nie uda mi się zdobyć informacji nie ryzykując wykrycia, co może wiązać się z przykrymi konsekwencjami. Potrzebujemy kogoś, kto zna tego lorda i nie jest mu przyjacielem...
- Kto taki?- ronin uniósł podejrzliwie brew
- Galreth...
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Sprawy przybrały dość niespodziewany obrót. Jak się okazało Galreth również miał zatarg z lordem Ruerlem, z pewnością asasyn jest ważnym kontaktem, jednak czy będzie chciał współpracować? Saito rozmyślał nad słowami Julii, idąc korytarzem do swojego pokoju. Na pewno nie mógłby pójść do Ruerla i zabić jego siepaczy oraz samego lorda, gdyż Alpharius wynajął elfy do ochrony Areny, tak samo jak Norsmenów. Napaść oznaczałaby gniew ze strony organizatora, który w podziemiach udowodnił na co go stać, gdy samodzielnie usmażył całą hordę potworów. Saito przez chwilę zastanawiał się, czy można byłoby przekabacić Norsmenów, by zwrócili się przeciw Ruerlowi, a tym samym kultystom. Samuraj odrzucił jednak ten pomysł, gdyż podobne machinacje i dźgnięcia w plecy były obrzydliwie niehonorowe. Jako wojownik musiał walczyć honorowo (czyli wręcz), z resztą z tego co zauważył, Bjarn i jego towarzysze mieli podobny pogląd na tego typu sprawy. A gdyby tak odwrócić role? Sprowokować elfy do ataku na któregoś z zawodników, a najlepiej na niego samego? Wtedy lojalni najemnicy z północy wykonaliby swój obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa uczestnikom, elfy popadłyby w niełaskę u Alpahriusa i wtedy Saito mógłby zrealizować jeden ze swoich celów. Jednakowoż, aby prowokacja się udała faktycznie potrzebne będzie uczestnictwo Galretha. Ronin postanowił odszukać Druchii za dnia, nachodzenie elfa o tej porze mogło skończyć się źle. Ktoś taki na pewno najeżył całe miejsce wymyślnymi pułapkami, by nikt nie zadźgał go we śnie.

Saito położył się na materacu, obok swojej nieodłącznej katany. Już miał zasnąć, gdy przypomniało mu się jeszcze coś: wciąż nie dostał zapłaty za udział w oczyszczeniu lochów. To była następna sprawa, którą należało się zająć.

Obrazek
- Alpharius oczekuje rezultatów. Ty nie dasz rady? Wtedy ja się tym zajmę- westchnął, patrząc jej prosto w oczy- Zmuszę cię, być patrzyła, a wierz mi, nie będzie to nic przyjemnego.
Julia Aurumhardt przełknęła ślinę.
[Alba to gość z teledysku Meshuggah :idea: ]
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Pitagoras
Falubaz
Posty: 1443
Lokalizacja: Okolice Warszawy

Post autor: Pitagoras »

Galreth obudził się w swoim pokoju. Czuł się zaskakująco dobrze jak na stan, w którym się znajdował...ile czasu temu? Nie miał pojęcia ile spał, ale efekt leczenia czarodziejki był imponujący. Zdumiewające jak ta człeczyna opanowała magię uleczającą. Rozejrzał się i znalazł swoje miecze obok niego na szafce. Bardzo dobrze. Najwyraźniej ktoś się nimi zajął bo pochwy były wyczyszczone i nie wątpił, że ostrza są naprawione i również, czyste. Wysunięcie broni potwierdziło jego przypuszczenia, zarówno "Ostatni" jak i "Szept" były w doskonałym stanie. Wyszedł ze swojej kwatery, czując potworny głód. To by wskazywało na około dobę jego nieobecności. Udał się zatem do jadalni. Przechodząc obok dziedzińca zobaczył w dali lecącego smoka. "A więc ich nie ma." Może to i dobrze, będzie miał więcej spokoju. Przetrwany pojedynek zwiększył jego szanse na wygranie całej Areny i również zagrożenie płynące ze strony Lorda Ruerla. Należałoby się tym zająć. Rozmyślania przerwało mu wejście do dużej sali. Przy stołach siedziało sporo ludzi, niektórzy pozdrowili go i pogratulowali zwycięstwa. Ciekawe doświadczenie, nikt go nigdy nie pochwalił. Przez jego taktykę ukrywania umiejętności. teraz nawet się cieszył, że już z tym skończył. Wziął wszystko co leżało w zasięgu jego ramion i zaczął nadrabiać zaległości w jedzeniu. Oczywiście, że pomyślał o zabiciu Ruerla, w końcu był assasynem. Jednak zwykle przy trudnych zleceniach badał zwyczaje celu, wszystko co pomogłoby mu łatwo dostać się do niego i bez ryzyka zabić. Generał był w twierdzy dwa, trzy dni? Poza tym Galreth znał zaledwie ułamek cytadeli co również działało na jego niekorzyść. Przydałoby się jakieś wsparcie...

Wszyscy myśleli, że Ithiriel jest taką dobrą agentką ze względu na jej umiejętność wtopienia się w cień, ale to nie było tylko to. Miała niesamowite szczęście, albo jakiś szósty zmysł, by znaleźć się we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Właśnie teraz była świadkiem krótkiego ataku jakiegoś barbarzyńcy z północy na miejscowego kultystę. Ich rozmowa była dla niej bardzo ciekawa. Czyżby Lord Ruerl załatwiał jakieś sprawy z kultystami za jej plecami? Nie to, że dziwiło ją, że szlachcic jej nie ufa. Zaskoczyło ją jak łatwo się jej pozbył. Ruerl był tylko narzędziem dla jej celów, ale musiała mieć się na baczności i go kontrolować. Wciąż mógł się obrócić z narzędzia w zagrożenie. Ciekawiło ją co zamierza Norsmen, a jeszcze bardziej co zamierza sam Ruerl. Podążając za wściekłym wojownikiem, zastanawiała się, czy to na pewno bezpieczne szpiegować swojego własnego lennika.
Obrazek

ODPOWIEDZ