ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Re: ARENA ŚMIERCI NR 35 -Forteca Bogów

Post autor: Byqu »

[Naturalnie byłoby zorganizować duży event po fazie eliminacyjnej, lecz z racji, że odpadnie jeden z dwóch aktywnych graczy( :( ) przeprowadzę go przed ósmą walką.]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3445
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

[Dobre paringi. Będziemy świadkami rozwalenia ostatniego bota oraz rzadkiego zjawiska walki czterech postaci na raz (bo jak rozumiem, pan z pieskiem wchodzi?), z resztą zarówno Grimgor jak i Vahanian mają postacie zapasowe, tak że nadal będzie roleplay, jak sądzę.]
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Mam nadzieję. Zwłaszcza, że są to postaci powiązane z fabułą, a nie anonimowi podwładni.]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Kubaf16
Chuck Norris
Posty: 570
Lokalizacja: Kraków "Vanaheim"

Post autor: Kubaf16 »

(Kharlot powrócił? :)
A tak w ogóle czemu nikt nie wybiera sobie zdolności specjalnych?
Ps. Może było napisane, ale przeoczyłem.
kubencjusz pisze:Że stronic zapisanych ilość, o jakości areny nie świadczy uświadomić sobie musisz, młody padawanie. Hmmmm.
Naviedzony pisze: A po co pomagać ludziom? Ludzie są niegodni elfiej pomocy. :P

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Bo to są moje zasady, nie Grimgora :wink: ]
[P.S. w toporze Kharlota ukryłem easter egg. Ktoś zgadnie?]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[ Klafuti, widzisz miałem rację co do paringów!!! 8) Za karę że jeszcze wyszło na twoją korzyść to na koncercie Amona w kwietniu wydajesz mi talon na jednorazowe użycie cię w moshpicie w charakterze żywej tarczy :lol2: ]
[ Byqu, a czy ten topór Kharlota jest piłowy ? Z zębami z paszcz mikowych smoków z Luther Mcinthre ? Wtedy pomyślałbym że pewien gniewny syn imperatora z innej galaktyki powierzył ci starszą wersję Kharnowego Groechilda :mrgreen: ]

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3445
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

[Mam mieszane uczucia, co do tego planu, Grimgor. Widziałem dwa lata temu, na Wolinie, to był taki Viking moshpit, że komuś upierniczyli palec mimo pancernej rękawicy. Ja już wolę wciągać w pogo postronne osoby (zwłaszcza dziewuchy to uwielbiają :D ) słuchające muzyki na uboczu.]
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Osiem potężnych dzwonów zwiastujących kolejną walkę na Arenie nie było w stanie zbudzić Drugniego. Zabójca spał iście kamiennym snem w swojej komnacie, nie mając ani siły, ani chęci by robić cokolwiek innego.
Po kilku godzinach chorobliwego, alkoholowego letargu, burczenie w brzuchu zmusiło krasnoluda do otwarcia oczu i poszukania czegoś do żarcia.
- Kuuuurde - Wymamrotał, chowając twarz w dłoniach - Ciekawe ile spałem ?
Normalnie spojrzałby przez okno, by określić porę dnia, ale niestety jego lokum takowego nie posiadało. Cały czas mamrocząc przekleństwa, zlazł ze swojego barłogu i wyszedł na korytarz. Mijając kilku spłoszonych kultystów, podszedł do zakratowanego okna z czerwonymi szybami i wyjrzał na zewnątrz. To, co tam ujrzał, lekko go zdezorientowało.
- Ki diabeł ? - Zdziwił się, widząc gigantyczny, mieniący się wieloma barwami wir, który zajmował większą część nieba.
Drugni zafrasował się nieco. Domyślał się, że owa anomalia musiała być powiązana ze Spiżowa Fortecą, ale w jaki sposób, tego nie wiedział. Generalnie jego jedyny kontakt z Chaosem polegał na rąbaniu jego sługusów na drobne kawałeczki. Jakiekolwiek głębsze poznanie jego tajemnic i magicznych arkanów było mu do niczego nie potrzebne.
- Cholera, nie ma mnie przez pięć minut, a oni wywołują jakąś apokalipsę ! - Mruknął gniewnie, po czym ruszył przez korytarz żwawym krokiem. Miał zamiar dowiedzieć się więcej o tym magicznym ewenemencie. Ale najpierw żarcie.
Drugni zszedł po kamiennych schodach i pchnął dębowe drzwi oddzielające wielką salę od mieszkalnego skrzydła zamku. Najwyraźniej miał dziś spore szczęście, bowiem kultyści właśnie podawali do stołu. Zabójca zajął miejsce naprzeciw Sito i Magnusa, witając mężczyzn kiwnięciem głowy. Potem zaś, nie angażując się zbytnio w żadne społeczne interakcje, począł czynić prawdziwe spustoszenie w stojących najbliżej potrawach.
Najpierw zeżarł całą miskę bułek z czosnkowym masłem, potem pochłonął połowę szynki z przyprawami, następnie chwycił słój ogórków kiszonych i wypił całą jego zawartość, nie zwracając zbytniej uwagi na dziwne spojrzenia rzucane mu przez towarzyszy stołu.
Na koniec zaś wepchnął sobie do mordy kilka całych, gotowanych ziemniaków i popił to wszystko kompotem ze śliwek.
- Skąd oni do cholery wzięli świeże śliwki ? - Zastanowił się po chwili - Przecież na dworze leżą trzy metry śniegu !
Siedzący obok Farlin zrobił gest, jakby pokazywał rozmiar złowionej ryby i odrzekł:
- Magia !
Krasnolud musiał zadowolić się taką odpowiedzą.
Ci, którzy już się najedli, rozmawiali żywo o walce Menthusa. Drugni, jako że przespał całe zajście, słuchał tego wszystkiego z ciekawością.
Nagle jednak opowieści przerwało wejście dwójki przybyszów. Jeden z nich, z głową białą niczym śnieg, zamienił kilka słów z Bjarnem. Drugi z nich zaś wywołał ogólną konsternację. Delikatnie mówiąc. Bjarn, Aszkael, Magnus i cała reszta Norsmenów miała miny, jakby to sami Bogowie Chaosu we własnej osobie zaszczycili zamek swą obecnością.
Z strzępków nerwowych rozmów prowadzonych szeptem Drugni wywnioskował, że wszyscy wyżej wymienieni walczyli kiedyś na jednej Arenie Śmierci jakichś podziemiach.
- Co ? Oni wszyscy się znają ? - Krasnolud zdziwił się na głos - Kurde, Saito, też czujesz się nieco obco w tym towarzystwie wzajemnej adoracji ?
Ronin nie odpowiedział, nadal patrząc się ciekawie w tego całego Kharlota.
- Swoją drogą - Zabójca kontynuował - Tamta Arena Śmierci ewidentnie nie zasłużyła na swój tytuł, skoro przeżyło ją czterech gości !
Po chwili nowoprzybyły zemdlał i dzielni wojowie z północy musieli zanieść go na spoczynek. Drugni zaś, nie mając nic lepszego do roboty, postanowił połazić sobie po zamku.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Kharlot musiał przyznać, że w zbroi czuł się znacznie lepiej. Przez lata spędzone w kajdanach brakowało mu jej ciężaru. Niejednokrotnie ratowała go przed ciężkimi obrażeniami, choćby kilka tygodni temu, gdy starł się ze skaveńskim watażką uzbrojonego w halabardę spaczeniową. Krasnoludzcy mistrzowie metalurgii z Zhar Naggrund odwalili kawał dobrej roboty podczas wykuwania tego pancerza. Thorgar, ojciec Kharlota zbierał przez wiele lat potrzebną sumę, lecz produkt demonicznych kuźni był warty każdej wydanej sztuki złota.
Właśnie kończył "inspekcję" Cytadeli. Towarzyszył mu przy tym Bjarn, który był na bieżąco w jej sprawach codziennych oraz dwóch kultystów.
- Widzę, że moje instrukcje nie zostały spełnione- mrukął chmurnie- Na bogów, ten zdradziecki pies pożałuje, gdy wreszcie się spotkamy.
- Alpharius opuścił nasze towarzystwo w pośpiechu. Wątpliwym jest, byśmy kiedykolwiek go ujrzeli- odparł Ingvarsson. Przez te lata niemal zapomniał o nieco irytującym zwyczaju Thorgarssona polegającym na niezdejmowaniu hełmu podczas rozmowy.
- Mimo, że jest parszywym robakiem bez honoru, Alpharius niczego nie robi bez powodu- Kharlot pokręcił głową- Popełniłem błąd, zawierzając mu.
- Wszyscy popełniamy błędy przyjacielu. To jak z nimi żyjemy świadczy o naszej wielkości- stwierdził Ingvarsson.
Milczeli przez chwilę, krocząc korytarzem. Kharlot pierwszy przerwał ciszę.
- Ty!- tu wskazał jednego z towarzyszącyh mu akolitów- Twoim zadaniem będzie przygotowania gimnazjonu. Dobierz potrzebnych ci ludzi i sprzęt. Specyfikacje masz tutaj- tu wręczył kultyście listę. Heretyk skłonił się i oddalił niezwłocznie.
- Nie wiedziałem, że umiesz pisać- mruknął Bjarn zaskoczony.
- Zanim trafiłem na Arenę w szczurzym mieście, dużo podróżowałem. Walczyłem z wojownikami z Svartalfheimu i mistrzami miecza z Nipponu, przelewałem krew w pustynnem Arabii i lodowych pustkowiach dalekiej północy. Pisanie na pergaminie to tylko jedna z wielu umiejętności, które wówczas posiadłem.
- Zaraz mi powiesz, że umieszjeść tymi śmiesznymi patykami, których używa Saito- zażartował Wydarty Morzu
Kharlot nie odrzekł nic, jego spojrzenie było wystarczająco wymowne.
- Nie mam wiecej pytań- bąknął Bjarn, zbity z tropu
- Ty!- Kruszący Czaszki zwrócił się do drugiego kultysty- dorzućcie drwa do pieca. Zimno tu jak w psiarni.
- Bo latasz z odsłoniętymi ramionami! A napiersnik przed zimnem nie chroni...- zakpił Wydarty Morzu
- Słyszałeś, co masz robić- Kharlot udał, że nie słyszał uszczypliwej uwagi druha. Kultysta skłonił się i oddalił.
- Powiedz mi lepiej Bjarnie, czemu wystawiłeś dwóch zawodników? Studiowałem wczorajszego wieczora wszystkich zawodników i...
- To są bliźniacy- przerwał mu Ingvarsson- połaczeni szczególną więzią. Gdy jeden pije, drugi rzyga, gdy jeden zostanie trafiony, ranny jest drugi...
- W porządku, rozumiem. Pozostaną w turnieju, wiedz jednak, że nie pochwalam tego.
- Czy chcesz ode mnie coś jeszcze? Mam sporo roboty. Muszę pilnować, czy te patałachy z kultu nie partaczą roboty przy umacnianiu murów.
- Do zobaczenia przy wieczerzy więc.
Kharlot został sam. Wicher dął za oknami, wyjąc i sypiąc śniegiem. Wybraniec jeszcze raz przewertował w umyśle informacje o zawodnikach.
Ulfarr i Olfarr Horkessonowie. Ich styl walki znany był mu doskonale, sam szkolił się w nim od dziecka. Niedługo oceni, ile są warci.
Drugni, krsnoludzki zabojca. Kharlot żywił wiele szacunku do rasu, w której utrata honoru oznaczała życie pogromcy bestii i poszukiwanie chwalebnej śmierci.
Skrenq Szczurołap. Jego pogarda do skavenów była szczególnie silna od czasów przygody w Pod-Imperium. Spodziewał się po tym zawodniku nieczystych zagrań i niehonorowego stylu walki.
Magnus von Bittenberg, stary wróg Kruszacego Czaszki. Znał jego dawny styl walki, lecz ten z pewnością uległ diametralnej zmianie. Magnus nigdy nie był wybitnym szermierzem, a Kharlot spodziewał się ujrzec styl ciężki, oparty na zwykłej przewadze fizycznej.
Aszkael, druh Thorgarssona. Dobry towarzysz, lecz miał go za głupca, który był zbyt służalczy wobec bogów.
Menthus z Caledoru, mag. To mówiło samo za siebie. Tylko tchórze i słabeusze uciekają sie do magii, choć podobno był dobry w mieczu, a to znaczy, że jest jeszcze dla niego nadzieja.
Vahanian. Piromanta, tak samo jak poprzedni. Walczy wraz ze swym wilkorem. Typowy elf, chowa się za plecami inych.
Kheltos, zabojca ze Svartalfheimu. Kolejny tchórz, który nie ma odwagi mierzyć się z przeciwnikiem w otwartej walce.
Saito Kaneda. Chlubny przykład pośród zawodników, prawdziwy wojownik i honorowy człek. Kharlot chętnie by się z nim zmierzył.
Farlin, niziołek. Kolejna mucha latająca wokół tyłka Magnusa. Niewart uwagi.
Galreth, kolejny zabojca Druchii. Wybraniec najchetniej zabiłby go na miejscu, lecz na razie był mu potrzebny. Co się odwlecze...
Nie mając niczego pilnego do roboty, udał się do biblioteki. Zastał tam kilku zawodników. Zignorowawszy ich siegnął po "Sztukę wojny", pióra pewnego kitajskiego generała. Zagłębił się w lekturze, nieniepokojony. Do czasu...
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

nindza77
Wodzirej
Posty: 770
Lokalizacja: Animosity Szczecin

Post autor: nindza77 »

[tak zaofftopuję. Może kogoś zainteresuje fajna fabularna gierka na lore The Elder Scrolls? :D http://forum.wfb-pol.org/viewtopic.php?f=51&t=43500 ]
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3445
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Pokój zajmowany przez Magnusa na pozór był zwykłym pomieszczeniem mieszkalnym. Znajdowały się tam symbole religijne i państwowe, solidne meble oraz tajemnicze, metalowe krzesło, z podłączonymi doń rurkami i przewodami oraz mnóstwem innych tajemniczych mechanizmów i szklanych pojemników, których zastosowania Saito mógł tylko się domyślać. Najbardziej prawdopodobne było zastosowanie ich w zabiegach medycznych lub serwisowaniu mechanicznego ciała inkwizytora. Wtem łowca czarownic odezwał się:
- Więc tak...- mruknął Magnus wyrywając go z rozmyślania. Saito spojrzał na niego gwałtownie i słuchał z uwagą. -Ta komnata jest najbezpieszniejsza w całym tym przeklętym zamku... - inkwizytor poszedł do okna po czym dokładnie sprawdził zabezpieczenia. Zbyt czesto ktoś uciekał przed nim przez to okno ,więc teraz zamiast szkła wstawiona tu był wielki kawał żelaza. -Dwa dni odprawiałem egzorczymy ,a cały czas pojawiały się nowe obawy ,ale już jest dobrze...- dodał stary łowca czarownic wciskając do ręki ronina żelazny klucz- Używaj go mądze... tu wszystkie nasze dokumenty są bezpieczne...jeden z moich sąsiadów padł już na Arenie ,a drugim jest...Smoczy Mag Menthus...- mruknął Wielki Inkwizytor. Saito spojrzał na niego podjerzliwym wzrokiem ,ale milczał. -Spokojnie... nic nie zdoła zrobić swoją czarcią magią... nikt nie obejdzie tych zabezpieczeń... gorzej z nim... ma potężna ochronę magiczna wokół komnaty ,ale sposoby fizyczne ominął... myślę ,że macie u siebie jakieś sposoby obserwacji... mimo papierowych ścian...- westchnął Magnus i podszedł do szafy w kącie ,otworzył drzwi i wyciagnął zdobioną skrzynię ,po czym ustawił ją na biurku. Magnus przeszył ronina chłodnym wzrokiem po czym otworzył wieczko i uklęknął na jedno kolano. Saito domyślił się ,że jest tam broń ,widać zwyczaj szacunku dla oręża panuje i tutaj.
Ronin obserwował jak von Bittenberg z namaszczeniem otwiera zawiniątko umieszczone w skrzyni. Ozdobny materiał odsłonił ogromnych wręcz rozmiarów buzdygan, choć na pozór była to broń jak każda inna, to Saito doznał dziwnego, trudnego do opisania uczucia, gnieżdżącego się gdzieś w podświadomości. Odruchowo odsunął się nieco w tył. Czyżby broń była magiczna? Fakt, że Magnus wykonał jakiś gest i wzniósłszy oręż wysoko nad głowę wypowiedział tajemniczą, niezrozumiałą formułę, zdawał się to potwierdzać.
- Czekał ,gdy nadejdzie odpowiedni moment... - rzekł pod nosem stary inkwizytor, po czym przypasał sobie broń do specjalnego zaczepu. Saito zastanawiał się, czy odpowiednim momentem na użycie takiej broni nie była brutalna potyczka z wielkimi mutantami, którą stoczyli jakiś czas temu. Wtem spostrzegł kawałek papieru wystający spod skrzyni na buzdygan.
- Co to ,Bittenberg-san? - Magnus spojrzał na niego, a następnie na papierek i podniósł go. Jak się okazało była to koperta. Starzec przełamał plombę i założywszy na nos małe okulary, szybko przejrzał treść korespondencji i podał go Kanedzie, mówiąc chłodnym tonem:
- Miałeś rację... astrologowie z Altdorfu potwierdzili nasze obawy... - A więc faktycznie, tajemnicze zjawisko było w istocie burzą chaotycznej energii, a co za tym szło, wszyscy znaleźli się w poważnym niebezpieczeństwie. Najpierw jednak należało odnaleźć Reinera, jeśli jeszcze żył, z pewnością wiedział coś ważnego, również uratowanie stażysty pomogłoby zdobyć zaufanie ze strony Magnusa, który póki co odnosił się wobec Saito cokolwiek podejrzliwie.

****

Nieco później tego samego dnia, podczas obiadu miało miejsce zaskakujące wydarzenie. Do sali wkroczyło dwóch ludzi: jeden stary, z włosami białymi jak mleko, drugi zaś odziany w bogato ozdobiony mosiężnymi ornamentami, karmazynowy pancerz, na którego widok część zgromadzonych zaniemówiła.
- Na brodate jajca Odyna!- westchnął Thorrvald
Aszkel wypuścił trzymany w ręku róg z winem.
- Sigmarze, miej nas w opiece….- szepnął Magnus, chwytając się za nieobecne żebra.
- Witaj Bjarnie- huknął Kharlot Kruszący Czaszki po czym zemdlał, i tylko interwencja Aszkaela uchroniła go przed upadkiem na podłogę. Po tym, jak wyniesiono nieprzytomnego wojownika z sali, samuraj zwrócił się do Magnusa, zwłaszcza, że jego reakcja na pojawienie się tajemniczego przybysza świadczyła, że coś jest na rzeczy.
- Któż to? - Spytał przyciszonym głosem. Inkwizytor pociagnął łyk wina, po czym opowiedział roninowi historię Kharlota. Wojownika, który podpadł samemu Khornowi. Po wysłuchaniu opowieści, Saito udał się do swojego mieszkania pogrążony w myślach. "Poległ, zabity zdradziecko, przez kobietę, którą kochał... Nic dziwnego, że rozgniewał tym boga wojny. Ci, których zwą wojownikami, muszą dążyć do celu bez względu na to, co staje im na drodze." Jednak Kharlot najwyraźniej powrócił we własnej osobie. Jednak w jaki sposób zdołał to zrobić - tego Saito mógł się tylko domyślać. Może miało to związek ze sztormem w Immaterium? A może po prostu Khorne postanowił pozwolić swojemu czempionowi pomścić swój los - wszak Pan Czaszek był również patronem sprawności bojowej i honoru wojownika - w takim aspekcie postrzegali go samurajowie z Nipponu. Tak czy inaczej, powrót wojownika do świata żywych utwierdził Saito w przekonaniu, że jego przybycie na Arenę jest jak najbardziej uzasadnione. Trzeba było tylko wygrać, unikając wywołania końca świata, zaś w tym celu...

- Masz coś tutaj na szyi. - Powiedział Saito do mijającego go kultysty.
- Gdzie? - heretyk pomacał się, zdziwiony.
- O tu. - Odparł Saito chwytając niczego nie podejrzewającego człowieka za szyję i naciskając na pewien konkretny nerw, tak, że kultysta wyprężył się jak struna i runął jak długi, tocząc pianę z ust, co chwila targany drgawkami. "Byleby tylko nie odgryzł sobie języka. Będzie mu jeszcze potrzebny." Pomyślał Saito i zarzuciwszy sobie jeńca na plecy niczym worek, zaniósł go do pokoju Magnusa, otwierając sobie drzwi otrzymanym od inkwizytora kluczem. Saito przez chwilę rozglądał się po pokoju, szukając jakiegoś odpowiedniego miejsca, do umieszczenia schwytanego kultysty. Jego uwagę przykuło metalowe siedzisko - wyposażono je w klamry i skórzane pasy, idealne wręcz, by uniemożliwić więźniowi ucieczkę. Po zakneblowaniu mu ust, Saito usiadł na fotelu przy biurku i zaczekał na Magnusa, który zapewne zjawi się niebawem.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Post autor: Rogal700 »

Do czasu… Kharlot kończył lekturę, powstał z zamiarem zapewnie wybrania innego dzieła gdy nieznana mu siła zatrzymała go a potem zmusiła do obrotu. Pancerna rękawica będąca przyczyną szarpnięcia opuściła jego ramię, wojownicy spojrzeli sobie w oczy. Czerwone źrenice Aszkael były jeszcze bardziej nie ludzkie niż wcześniej jak by każda wizyta w królestwie chaosu coś w nim zmieniała. Kharlot nie był wstanie z nich odczytać emocji czy intencji, lecz miał wrażenie że te spotkanie po latach nie będzie zapewne należeć do najprzyjemniejszych.

- Mów po co to wszystko, pytam cie na razie jak druh druha. Co zamierzasz osiągnąć!? Za jaką dusze płacisz za swoją czy tej ździry która zafundowała ci podróż w objęcia śmierci?! Bogowie spoglądają na te miejsce dobrze o tym wiesz!- Aszkael nadal mówił podniesionym tonem, Kharlot szykował się do tego aby przerwać mu całą przemowę, ściany mają uszy przemknęło mu przez myśl. Jeden z kultystów zainteresowany zbliżył się do wojowników, kiedy syknięcie kociego demona dało mu jasno do zrozumienia że nie jest tam mile widziany. Bestia zaczęła pomału zbliżać się do rozmówców, mimo zdarzenia wybraniec kontynuował.- Mroczne potęgi wysłały mnie tu z misją, mów prawdę do twoich słów wiele może się teraz zmienić. Zastanawiam się czy bogowie ci sprzyjają czy raczej życzą ci przegranej.
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Kharlot zniósł demoniczne spojrzenie Aszkaela. Dawna znajomość sprawiła, że powściągnął gniew i pozwolił mu na dokończenie przemowy. Gdy ta się skończyła, odpowiedź jego była krótka.
- Jeszcze raz odezwiesz się do mnie tym tonem, a połamię ci ręce!- warknął- Wspomnij o niej jeszcze raz, a dowiesz się jak zyskałem swój przydomek.
Aszkael cofnął dłoń, jednak nie ze strachu, czy onieśmielenia. Przybył tu po informacje i miał zamiar je uzyskać.
- Odpowiedz na pytanie- rzekł Czempion Losu, skrzyżowawszy ręce na piersi.
- Chcesz odpowiedzi? W porządku. Znów pchasz się pod nóż ofiarny, Marionetko Losu. Podążasz ślepo ścieżką, którą wyznaczają ci bogowie. Służę jednemu panu, ty masz ich czterech. Co zrobisz, gdy ich cele będą sprzeczne? Nie możesz rozsiewać zarazy, zgnilizny i rozpaczy, nieść dowód nieuchronnosci losu i śmierci, po czym zmieniać ścieżki, tworzyć entropię i chaos, by z nadzieją budować lepsze jutro. Nie uderzysz z cienia, skręcając się w bólu i ekstazie, nie będziesz tworzył sztuki, by potem stanąć z honorem, mąż przeciwko mężowi, by w ostatecznym sprawdzianie siły, sprawności i męstwa przelać krew swojego wroga.
- To nie jest odpowiedź- stwierdził Aszkael sucho.
- Straciłem coś, co należało do mnie i teraz chcę to odzyskać- warknął khornita- Duszę. Jej cena to piętnaście innych. To jest powód tej Areny. Żadnych spisków, żadnych tajemnic. Wygrywasz lub umierasz. Lecz tym razem nie bedzie powrotu, bogowie nie wywloką twojego tyłka z Osnowy, tak jak poprzednio. Gdy trafisz w rece Khorna jako ofiara, bedziesz tylko kolejną czaszką w jego tronie.
Milczeli przez chwilę, by ton rozmowy opadł nieco.
- To, co widzisz, to, kim jestem, stworzyłem sam. Sam wykułem swe ciało do perfekcji, sam trenowałem przez lata w zakątkach świata, których nazwę nie potrafiłbyś wymówić, a przede wszystkim zawsze sam o sobie stanowiłem. Opierałem się mocy zmian, jaką nieśli bogowie, podczas gdy ty się jej poddałeś. Ja nawet nie mam pancerza Chaosu, to kim jestem widać jak na dłoni. Co ty skrywasz pod tą metalową skorupą? Kim byłeś, nim przywdziałeś zbroję bogów?

[Rogal, nie kończmy tego jeszcze, zbyt dobrze się bawię :) ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3445
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

[Kharlot jest prawdziwym organizatorem! Brawo Byqu za taki zwrot fabuły! =D> ]
Obrazek
Ostatnio zmieniony 3 mar 2014, o 17:48 przez Klafuti, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[
Byqu pisze:Magnus nigdy nie był wybitnym szermierzem...
{ HEJ! Magnus rozwalił Bjarna, elfiego szlachcica i fechmistrzkę! Do tego miał wykupioną zdolność "Mistrz fechtunku"! [-X :lol2: ]



"Niech sobie nie myśli ,że będzie udawał omdlenie na moich oczach...nie ze mną te numery...ale w sumie ,czy spodziewał sie tu Magnusa? Raczej nie ,w końcu nikt nie spodziewa się... i tak dalej i tak dalej... zemdla... phi..." pomyślał szorstko Magnus przegryzając kawałek smazonej wieprzowiny ,odkąd zamek ogarnął przeraźliwy mróz nawet człowiek bez większości kończyn potrzebował ogrzania się. Jednak teraz dla starego łowcy wazniejsze było odnalezienie Reinera. Los inkwizytora prędzej czy póżniej zwiąże się z Kharlotem ,a jego wpływy nie skomplikują na razie jego spraw. Po masakrze ma pod swoją garstkę kultystów ,do tego wycieńczonych przez ludzi Bjarna.
Von Bittenberg popił posiłek i wstał od stołu żegnając się z Saito i Drugnim krótkim -Do następnego- Krasnolud zajęty obgryzaniem gesi podniósł rękę ,a Saito siorbnął jedzoną zupą.

Von Bittenberg opuścił salę ,wszędzie było pusto ,a przeraźliwie zimny wiatr szalał po kamiennych korytarzach. Z ust Magnusa leciały przekleństwa na mróz. Inkwizytor w końcu znalazł to czego szukał - biblioteka Spiżowej Cytadeli. Kultysta-bibliotekarz siedzacy na krześle puścił książkę ze strachu aż otworzył usta.
Von Bittenberg górował nad nim dwa metry i spoglądał na niego zza żelaznego kołnierza. Bez słowa Magnus kopnął go przerwacając na kamienny parkiet. Ten nie zdążył nawet jęknąć ,kiedy łowca czarownic nachylił się nad nim i przycisnął mu szyję żelaznym butem ,uniemożliwiajac mówienie. -Gdzie są księgi dotyczące mrocznych rytuałów ,przeklętych nabożeństw i zakazanych przywołań zjawisk atmosferycznych... heretyku?- zapytał chłodno Von Bittenberg
Kultysta drżącą ręką wskazał na spory regał pełny przeróżnych ksiąg ,papierów ,zwojów itp obok którego stał skromny pulpit. Magnus uwolnił jego szyję i wrzasnął mu w twarz tykając go palcem -Rusz się stąd,a nogi z dupy ci powyrywam! JASNE?!-
Bibliotekarz skinął głową i złapał się za obolałą szyję. Inkwizytor minął go i podszedł do wskazanego regału. Przejechał palcem po okładkach książek szemrząc do siebie -Same herezje... "O obrotach sfer niebieskich"... nie... to nie to... o jest!- mruknął i wyciągnął oprawioną w ciemnofioletową skóre księgę z dziwnie pulsującą ośmioramienną gwiazdą Chaosu na okładce. Inkwizytor otworzył księgę po czym natychmiast ją zamknął łapiąc się za miejsce ,gdzie niegdyś było jego ucho. Przeklnął pod nosem po czym rzucił księgę na ziemię i kopnął ją pod regał. Wtedy coś usłyszał... ten głupiec waży się go podejść! Kultysta wykorzystał moment nieuwagi i próbował wbić zakrzywiony nóż w Magnusa. Ten jednak złapał go za rękę i przerzucił przez siebie w trakcie czego zniatając jego nadgarstek. Heretyk odruchowo chciał zasłonić się ręką przed ciosem inkwizytora ,jednak nie zdołał i żelazna rąkawica uderzyła w jego klatkę piersiową z gruchotem. Bibliotekarz nie mógł złapać odechu i zaczął się dusić. Wtedy łowca czarownic złapał go za czarne szaty i cisnął nim z całej sił w regał z księgami. Siła uderzenia przewróciła mebel rozsypując książki pod mężczyzną ,który sie dusił.
-Spłoniesz razem z tą przeklętą wiedzą...- warknął Magnus po czym splunął i skierował w jego stronę miotacz oczyszczającego ognia. Natychmiast splunął on strumieniem ognia ,momentalnie stawiajac książki i kulstystę w ogniu. Ten dusząc się leżał w płomieniach ,nie mogąc nawet krzyknąć. Z ksiąg uniósł się niebieski dym. Von Bittenberg wyciągnął spod płaszcza szklana fiolke z kometą Sigmara na etykeitce i cisnął ją w ogien. Słychać było dziwny pisk ,po czym płomienie nabrały normalnej barwy. Magnus uśmiechnął się złowieszczo i opuscił bibliotekę ,gdy ogień zaczął przenosić się na inne księgi. Ruszył do kwater. Co chwilę przebiegał obok niego jakiś kultysta z wiadrem wody.



Magnus wszedł czym prędzej do komnaty i zamknął za sobą drzwi. Ujrzał Saito spokojnie pijącego herbatę za biurkiem. Von Bittenberg rzucił na mebel kapelusz po czym ze złowieszczym uśmiechem podszedł do przywiązanego do krzesła kultystę.
-Czy Rosy ci sprzyjały ,Bittenberg-san?- zapytał spokojnie ronin ,inkwizytor nachylił się nad ogłuszonym jeńcem "Rosy? Jakie rosy? Jaka rosa?" pomyślał inkwizytor ,po czym stwierdził ,że o cóż można pytać -Ano sprzyjały... śmiecie nie zasięgną wiedzy z tych czarcich zwojów! Chmm... jak żeś go schwytał? Przywaliłeś mu czymś w łeb?... nie... nie ma śladu...- mruknął Magnus przyglądajac się kultyście -Jeśli to nie magia to masz moje uznanie...-
Ronin skinął lekko głową i wskazał na leżącą naprzeciw niego filiżankę herbaty. Magnus podniósł naczynie po czym powąchał napój -Dobrze pachnie...- stwierdził i wyciąnął z szuflady piersiówkę ,po czym wlał trochę alkoholu do nippońskiego napoju. Saito starał się tego nie pokazywać ,ale skrzywił się lekko na widok zabijania smaku tak dobrego napoju. Stary łowca czarownic jednym łykiem osuszył malutką dla niego filiżankę po czym odłożył ją na biurko i podziękował skinieniem głowy. -Już zapadła noc...- rzekł samuraj -Tutaj trudno to zawuażyć...- dodał ,mając na uwadze zaplombowane okna.
-Owszem ,panie Saito... to będzie długa i zimna noc...- rzekł Magnus znów podchodząc do heretyka.
-Trzeba czekać ,aż się obudzi... wtedy powie nam ,gdzie jest twój uczeń ,panie Magnus...-
Von Bittenberg nagle gwałtownie przywalił otwartą dłoną w twarz przywiązanego do krzesła kultysty. Słychać było zgrzyt łamanego nosa i z jego ust wyleciał ząb. Heretyk wrzasnął z bólu ,a kiedy zorietnował się ,gdzie jest wrzasnął jeszcze głośniej. Von Bittenberg złapał za stojący obok ząbkowany nóż po czym mruknął -To będzie długa noc...-
Nippończyk widział już wiele brutalności ,a i metody tortur z jego kraju było równie bolesne ,ale nagle odechciało mu się herbaty.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Kordelas, nie gniewaj się, to tylko punkt widzenia naszego khornchasia. Tak samo z pozostałymi :wink: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Post autor: Rogal700 »

- Ty ją odrzuciłeś, żaden z bogów cie nie wesprze kiedy nadejdzie ta godzina. Mówisz że masz jednego pana ale i tak zbluźniłeś przeciw niemu. Nie podoba ci się mój ton?! Gówno mnie to obchodzi za dużo widziałem aby twoje groźby na mnie podziałały! Myślałem że jest dla ciebie nadzieja, jedna się myliłem.- rzekł Aszkael amulet na jego piersi jak by błysnął a jego oczy wypełniał gniew- Pytasz się co jest pod tą metalową skorupą?! Co to ze mnie został, jestem ostrzem bogów!
- Mówiłem ciszej! Jesteś zbyt pewny siebie- odrzekł Kharlot jednak wybraniec nadal kontynuował.
- 15-ście dusz?! Masz wielkie szczęście że pojawiły się bliźniaki, masz wielkie szczęście że elf ma swojego wilka. Trudno będzie ci je zebrać, ponieważ i ja swojej nie ma! Twierdzisz że bogowie wyciągnęli mój zadek z otchłani jak ich zawiodłem w oznakę swojej litości? Mylisz się przeżywam katusze których nawet ty sobie nie potrafisz wyobrazić… Ile razy poległeś? Raz, dwa? Ja nie potrafię zliczyć.- Aszkael na chwile przerwał jednak zanim Kruszący Czaszki otworzył usta, ponownie kontynuował swoje zarzuty- Zważaj na swoje poczynania Kharlocie, wyroki boskie potrafią być jeszcze gorsze. Skończyć jako czaszka u tronu Khorna? Uwierz mi było by to lepsze niż kara jaką teraz ponoszę, a wątpię aby pozostali z wielką chęcią zesłali by mnie na wieczny spoczynek. Pytałeś się co zrobię jak ich plany będą sprzeczne? Podążę za ich wyrokami, wezmę udział w tej burzy jak by mi przykazali. Odniosę katusze wiecznego życia jakim mnie obarczyli, aby ponownie im służyć kiedy ich wola stanie się jednym.
- Głupiec
- Mniej mnie za głupca, kim byłem kiedyś? Zwykłym korsarzem, grabiący co popadnie, przelewając krew mężnych wojowników i niewinny. Potem bogowie otwarli mi oczy, usłyszałem wołanie chaosu i tak o to jestem. Myślisz że twoje ciało które sobie wyszlifowałeś wytrzyma wiecznie. Nie. Jesteś niczym w obliczy mrocznych potęg.

[ o tym że Kharlot będzie organizatorem wiedziałem w sumie od areny numer. 32 ale trza przyznać prowadzenia fabuły mimo znania tego faktu sprawiło lekkie WTF i mile mnie zaskoczyło. ]
[ Oj tam przynajmniej trafił z Aszkael, głucho słuchającym boskich rozkazów]
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Rogal, szacun. Wiedziałeś, że Kharlot będzie organizatorem nr35, zanim go stworzyłem :lol2: ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

Skrenq siedział samotnie w kącie sali, ogryzając, powoli sporych rozmiarów pieczeń i rozmyślając nad przeszłymi oraz przyszłymi walkami. Na dworze szalała zamieć poprzedzając zbliżającą się do zamku anomalię. Coś miało się wydarzyć i to już wkrótce.
Farin i Edwin dosiedli się do niego, stawiając przed sobą kufle z piwem. Krasnolud ubrany był jak zawsze w swój charakterystyczny płaszcz zwiadowcy. Na szyi wisiał mu ten tajemniczy medalion dzięki, któremu kontaktował się ze swoim, a właściwie już ich pracodawcą. Edwin owinął się postrzępionym płaszczem podróżnym, który nie wiadomo skąd wziął. Pusty oczodół zasłonił przewiązanym przez głowę kawałkiem materiału.
- Na pewno raczycie-powiecie mi swój plan – zaczął cicho skaven. - Niedługo walczę-zabijam.
- Albo giniesz. - mruknął kwaśno Edwin.
W oku Szczurołapa pojawił się groźny błysk. Jak ten szczyl śmiał go obrażać?
- Spokojnie. - Farin położył rękę na ramieniu rycerza. - Nie bądźmy tak sceptycznie nastawieni. Inkwizytor to ciężki przeciwnik, fakt, ale Skrenq ma jeszcze parę, ukrytych sztuczek. Jeśli wygrasz – zwrócił się bezpośrednio do skavena. - powiem co musimy zrobić, ale nie wcześniej.
Wtem drzwi do sali otworzyły się i do pomieszczenia poza mroźnym wiatrem wtargnęło trzech ludzi. Norsmeński strażnik prowadził dwójkę swoich rodaków. Na widok jednego z nich połowa siedzących tu osób zareagowała z przesadnym niedowierzaniem. Zupełnie jakby zobaczyli ducha. Niedługo później przybysz miał dziwny atak i został zabrany przez Bjarna i kilku innych. Farin z uwagą się im przyglądał, dotykając lekko drgającego amuletu.

Później Skrenq przemykał korytarzami twierdzy, kierując się w stronę biblioteki. Jego szczury powiadomiły go, że tam przebywa aktualnie tajemniczy przybysz, który tak zaciekawił Farina i pewnie też jego przełożonego. Mistrz mutacji chciał się dowiedzieć dlaczego.
Wchodząc do czytelni, zostawił uchylone drzwi wpuszczając kilka, wydawałoby się zwykłych szczurów. Gryzonie rozbiegły się po pomieszczeniu niezauważone. Zastanawiający był odór spalenizny w pomieszczeniu. Szczurołap szybko zauważył czytającego, ubranego w karmazynową zbroję wojownika. Udając zaciekawianie książkami, przeszedł wzdłuż regałów. Wiedział, że pasuje do tego miejsca jak ork do komnat Ulthuanu, ale też chciał się czegoś dowiedzieć. Chwycił więc pierwszą książkę, która go zaciekawiła: „Zjawiska paranormalne – burze spaczeniowe i inne cuda nie tego świata”. Nagle usłyszał głosy zza regału. Ktoś zagadał jego cel...Aszkael. Skrenq podziękował, w duchu Rogatemu Szczurowi za ten cud i przystąpił do przeglądania manuskryptu, jednocześnie podsłuchując rozmawiających wojowników chaosu.

Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Post autor: Rogal700 »

[ Ja i moje ''niedopaczenia'' chodziło mi o numer. 33 aby tym razem nie strzelić sobie w stopę sprecyzuje że chodzi o arenę u szczurów.]
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

ODPOWIEDZ