Z jednej strony masz rację. To zależy w głównej mierze od tego jak ktoś traktuje turnieje. Fajnie by było gdyby była to poprostu okazja do pogrania z różnymi armiami (z różnymi, hehe) z ludżmi z całej Polski w miłej atmosferze. Niestety dla większości słowo "turniej" działa jak magiczne słowo i jadą po to by poprostu wygrać więc przygotowują przepakowane i zazwyczaj identyczne rozpiski.Angelus pisze:wiecie co róznica polega na tym że cały świat w tym USAnie grają w młotka....polacy rzucają kostkami:)
Tego nie ma co porównywać!.. wiecie co by powiedział ten pan na polskim masterze gdy zajałby juz te przedostatnie miejsce (zaraz przede mną) .
Whata a fuc.king waste of time that was:) - A polacy jeszcze sie tym szczycą..
Osoby które zaskoczyły mnie rozpiską na turnieju w ciagu calej mojej obecnosci w klimacie mogłbym zliczyc na palcach u rąk.
Staję sie monotematyczny juz cicho bede:) Mentalnosci kraju nie zmienie (a szkoda ale może chociaz jedną osobe przekonam do jasnej strony mocy:)
Pozdrawiam
Ja od jakiegoś czasu bardzo lubię grać niestandardowymi rozpiskami ale nie jest to miłe niestety jak ląduje się co najwyżej w środku stawki a ludzie, z którymi grasz cieszą się jak dzieci bo wygrali z defensywną Bretonnią (chociaż nie zawsze

Ktoś może powiedzieć: "nie musisz grać na turniejach" ale zjawisko sklonowanych i nudnych armii występuje również poza turniejami , w klubach itd.O ile rozumiem chęć wygrania na turnieju to chęć wygrania za wszelką cenę przegiętą rozpiską u kumpla na dywanie jest już dla mnie jakimś chorym sposobem leczenia kompleksów.
To przykre że można z 90% dokładością zgadnąć co będzie miał w rozpisce przeciwnik znając tylko nazwę jego armii.