ARENA ŚMIERCI nr 40 - Księstwo Quenelles

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Re: ARENA ŚMIERCI nr 40 - Księstwo Quenelles

Post autor: Warlock »

Warlock pisze:Każdej postaci przysługuje wybór jednego typu oręża (walka dwoma brońmy liczy się jako jeden wybór), jednej Zbroi ( z wyjątkiem Tarczy i Hełmu, które możemy wybrać dodatkowo, nie wykorzystując limitu zbroi)
:wink:

Skaveński wódz ma 2 ekwipunki i umiejętność. Inżynier normalnie jedną.
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
Pitagoras
Falubaz
Posty: 1443
Lokalizacja: Okolice Warszawy

Post autor: Pitagoras »

[Chciałem zagrać swoją postacią, którą stworzyłem nie po to, żeby losowo zginęła chociaż arena się tak naprawdę nie odbyła :? . Jakbyś zmienił zdanie to chętnie się dołączę.]
Obrazek

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Zarthyona warto dopuścić, zaufaj mi]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Dziad »

[ Ups , już leci edit ]

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[Proszę o zweryfikowanie ekwipunku i umiejek, czy może być taka ilość? Mogę jako broń wziąć tylko garnek, czy mogę dodać też pistolet]


Imię: Aramis
Załoga: (Atos, Portos, Dartanion, Pies - Piesio Lesio)
klasa: Hobbit
Broń: Garnek z gotującym się mlekiem,
Zbroja: Lekka zbroja - Dublety z grubej wyprawianej skóry, Szyszaki, skórzane rękawice, bryczesy, skórzane buty i maski przeciwgazowe.
Ekwipunek: Załoga Czołgu, Płonący oręż (mleko będzie płonąć)
Wierzchowiec: Half Tank (Rudi Sto Tri!!)
Umiejętności specjalne: Czterej Pancerni, Sokole oko

Historia wip:
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Gror
Wałkarz
Posty: 73

Post autor: Gror »

[A bałem się, że ja mam opską postać] :lol2:
Let the bloodbath begin!!! My skin is getting white again.

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

[Wszystko gra. No możesz ale dopóki będą w czołgu to go nie użyją.]
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

[Widzę, że tworzą nam się dwa obozy - chaośników i osób ich zwalczających, może być ciekawie :twisted: ]

Imię: Rich Rozdrabniacz, zwany też Wygnańcem
Klasa: Skaven, Spacz-inżynier
Broń: Para pistoletów (w wersji spaczeniowej ofc)
Zbroja: Lekka zbroja (skórzana kamizelka i brązowy płaszcz), lekki hełm (kaptur i maska)
Umiejętność: Opętanie
Ochroniarz: Szczuroogr zwany Szczurkiem, dla wrogów Rwijkość (Rich nie jest zbytnio oryginalny)
Domena magii: Domena Zniszczenia (Lore of Ruin)
Portret: Obrazek

Historia postaci:
Gdyby kiedyś ktoś powiedział Richowi, że wystartuje na arenie ten zaśmiałby mu się w pysk i zależnie od rangi tego ktosia albo prychnąłby pogardliwie albo posłałby w niego spacz-błyskawice. Teraz to Richowi ktoś mógłby zaśmiać się w pysk. Że też o tym pomyślał!
Ale nie miał wyjścia. Tak-tak reaktywowana Arena Śmierci wydawała się jego ostatnia deską ratunku przed totalnym unicestwieniem. Przed całkowitym zmazaniem z historii tego świata. Oczywiście świat żałowałby, że stracił taki wyśmienity intelekt, ale cóż po tym Richowi, gdy już będzie martwy?
A gdyby tak jednak wygrał? Tak powinien myśleć. Wtedy pokaże im wszystkim co to znaczy zadrzeć z taką osobowością jak Rich
Wtedy im wszystkim pokaże.
Notatka z wieścią o Arenie, nie mogła być przypadkowa. Ktoś ją przysłał. Świadomie. Ale Rich miał to gdzieś, liczyła się tylko możliwość wygranej. Niech ci głupcy z Rady i Wysocy Lordowie Klanu Skryre trzęsą się z radości z nadzieją, że pozbędą się na Arenie takiego geniusza jak Rich, nich nie spodziewają się, że może wygrać. Pokaże im.
- Rusz-idź Szczurek, czeka nas długa podróż do krainy ludziów na koniach.
Wtedy im wszystkim pokażemy.
Wtedy będę wolny.


* * *

4 lat wcześniej

- Z drogi! Zejść-zejść, dalej śmiecie!
- Ale najłaskawszy, maszyna nie jest gotowa-skończona. Ona…
- Cicho ty płaszczący się pluskwo-robalu. Thanqual żąda raportu albo powiesi nas za ogony! Gdzie jest świder-wiertło? Gdzie podkop-droga do miasta ludzików?
- O najłaskawszy, nie zabijaj biednego Krinkota! Ja nic nie wiem! To Tircs! Tak, tak Tircs sabotażysta-zdrajca!
Rich machnął wściekle ogonem. Jego asystent, ten nieudacznik Krinkot, nie potrafił nawet poprowadzić takiej prostej operacji jak podkop. Zaiste Rogaty Szczur wystawiał Richa na próbę. Gdyby miał gorszy humor zapewne spaliłby Krinkota żywcem, ale potrzebował kozła ofiarnego. Thanqual nie przyjmował dobrze porażek.
To była jego winna! Przeklęty Szary Prorok źle zaplanował oblężenie, źle rozplanował środki. Siły klanu Skryre dowodzone przez Richa zostały niebezpiecznie rozdzielone na zbyt wiele projektów. Tu podkop bezpośrednio pod koszary z całym garnizonem miasta, tam ustawianie pozycji ogniowych, jeszcze badania nad trującym gazem wspólnie z tymi głąbami z klanu Pestilence i stworzenie rampy dla pierwszego uderzenia. I to wszystko w tydzień! Głupi, głupi Thanqual. Oczywiście Rich nigdy nie powie mu tego w twarz. Głupi czy nie, był on Szarym Prorokiem dysponującym dostateczną mocą żeby samemu zintegrować cały regiment.
Ale Rich też miał asa w rękawie gdyby Thanqual chciał wyżyć się bezpośrednio na nim.
- Krinkot ze mną! No już-już.
- Ale to Tircs! - krzyczał asystent wskazując drugiego szczuroczłeka.
- Może. - Rich wyciągnął pistolet i wypalił Krinkotowi w pysk. Miarka się przebrała. - Tircs za mną!
Drugi pomocnik, zawahał się, ale posłuchał, mając wciąż przed oczami mózg rywala rozchlapujący się na wszystkie strony.
Nora głównodowodzącego nie różniła się od tuzina innych skaveńskich pokojów dowodzenia. Trochę kości tych którzy ośmielili się przynieść złe wieści. Stół pełen pozornie chaotycznie rozstawionych planów, map i kartek z nabazgranymi byle jak runami. Do tego obowiązkowe siedzisko wodza, jak największe i jak najbardziej przypominające tron.
Siedzący na nim Thanqual spoglądał na dowódcę sił klanu Skryre bez wyrazu. Na jego asystenta nie poświecił nawet spojrzenia. Rich nerwowo oblizał pysk, ledwie powstrzymując się od wypuszczenia piżma strachu.
- O największy z Szarych Proroków przybyłem żeby złożyć raport-wieści tak jak rozkazałeś.
- Czyżby? Chyba zawiadomienie o klęsce-porażce. - Thanqual wyszczerzył się . - Twój nędzny sabotaż-dywersja na nic się nie zdała- nic nie dała. Moi szpiedzy przekazali już wieści. A za swoją niekompetencje zapłacisz, zapłacisz!
Rich cofnął się wyczuwając groźbę. A ten mały robak Tircs stał tam zadowolony. Szpieg! Jednak Krinkot miał rację.
- Zawiodłeś mnie, Radę i tym samym Rogatego Szczura Rich. Za tą powolność w pracy-porażkę zapłacisz ręką.
- Nie ośmielisz się zagrozić Wielkiemu Klanowi Skryre!
- Ośmieliłbym się, wiesz-nie widzisz kim jestem? Narzędziem boga! A i ciekawe – Czarownik skinął ręką wciąż zadowolony. - że w twoim klanie nikt już o tobie nie pamięta-nie zna!
Rich był gotowy. Emiter spaczenia uruchomił się bez zarzutu, wypełniając pomieszczenie zielonkawą mgiełką. Aż dziwne, że Thanqual spotkał się z nim bez straży. Nie rozwodził się na tym długo. Emitor rozproszy magię Szarego Proroka, ale zaraz się wyładuje. Trzeba było uciekać-ukryć się. Najpierw jeszcze jedna rzecz.
Strzał w głowę zdezorientowanego gazem Tircsa okazał się czystą przyjemnością.
Teraz-teraz wyjście.
- Dość! Kościorwij!
Ryk sprawił, że Rich popuścił piżmo strachu. Była w nim dzikość i wściekłość, która mogła zabić nawet kilka setek i wciąż byłaby nienasycona. Inżynier rzucił się do wyjścia, ale ogromny, ciemny kształt stanął mu na drodze. Szczuroogr.
Gdyby tak tylko miał własnego sprawy wyglądały by inaczej.
- Kościorwij cię nie lubi-nie przepada. Ale on nikogo nie lubi, poza mną oczywiście.
Thanqual zbliżył się do Richa. Chmura gazu już się rozproszyła, możliwe, że za sprawą jakiś jego czarów przełamujących.
- A teraz niepokorny inżynierze, stracisz kończynę-rękę!

* * *

Rok wcześniej

- Gdybym wiedział, że moja emerytura będzie tak wyglądać, zajął bym się jakąś uczciwszą pracą. Na przykład stolarką. Dlaczego musimy prowadzić spotkania w takich obskurnych miejscach?
Towarzysząca mu ciemnowłosa kobieta tylko się uśmiechnęła, naciągając mocniej kaptur na głowę w odruchu ochrony przed deszczem. Garth poszedł w jej ślady.
- Jeszcze ta cholerna pogoda!
- Cicho staruszku, ktoś się zbliża.
Przekrzywił głowę, ale nic nie usłyszał.
- Skąd to wiesz? Wyczułaś jak jakiś pieprzony mag?
Z rynny po prawej dobiegło krakanie. Garth zaklął.
W uliczce pojawiła się trzecia postać. Niska, albo przynajmniej przygarbiona. I poruszająca się szybkimi nagłymi ruchami. Zwierzęcy oddech z ciemności zza świateł pochodni przekonał Gartha, że przybysz nie był sam i karzeł bynajmniej nie miał ochoty spotkać jego towarzysza.
- Co ona tutaj robi-jest! Umawialiśmy się sami-bez nikogo!
- Właśnie ciebie też to dotyczyła.
Skaven otulił się szczelniej płaszczem. Wydawał się wzburzony.
- Dobrze-dobrze, przejdźmy do rzeczy. Więc twoi ludziki-agenci znaleźli kamień? Gdzie, gdzie?
- Najpierw moje informacje. Potem ja mówię. Na końcu moje pieniądze.
Szczuroczłek się zdenerwował, ale nic nie powiedział, obejrzał się tylko przez ramię, ale potem jakby się rozmyślił.
- Ci, którzy cię zdradzili-próbowali zabić są w Fechtmarku. Ukrywają się- czają w pijalni „Pod Rozbrykaną Płotką”
- Kłamiesz! To tuż przy naszej siedzibie i dobrze o tym wiesz. Tak blisko byśmy ich znaleźli.
- Ukrywają się-kryją na widoku. Spryciarze-mądrale, ale to prawda. Gdzie, gdzie kamień?
Garth nie był przekonany, ale sprzeczanie się ze skavenem mogło się źle skończyć. Poza tym plan zakładał, że kamień trafi w ich ręce. Powiedział, z ociąganiem, ale powiedział. Szczuroczłek skinął głową z entuzjazmem i zniknął w cieniu. Pozostała po nim jedynie mokra sakiewka.
- Cholerni skaveni.
- Nie powinieneś ulec mu tak łatwo. Mógł się zorientować.
- Wciąż nie mam pojęcia po co skaveni mają znaleźć ten przeklęty kamień i jaki ty masz w tym interes, Pani Kruków, ale będę krył twoje plecy, tak jak kryłem je twojej matce. - powiedział ze sporą nutą sarkazmu w głosie. Kobieta uśmiechnęła się.
W tym momencie krakanie osiągnęło apogeum.

* * *

Dobre pieski, zrobiły co do nich należało. Teraz Rich wreszcie dostał szansę żeby się odegrać i wrócić na straconą przed laty pozycję. Tamta porażka wciąż bolała podobnie jak kikut ręki i wmontowana w niego mechaniczna proteza.
Kamień był jego szansą i nic - ludziki-strażnicy, przysłani do transportu elfioki czy nawet ten zadufany w sobie Hurstnik dowodzący wyprawą, nie staną mu na drodze. Nic nie mogło mu przeszkodzić. Był wybrany, najlepszy.
Chociaż gdyby głupi Hurstnik nie umieścił go w grupie mającej odzyskać kamień a na przykład w oddziałach uderzeniowych, nawet Rich musiał przyznać, że wtedy okazja umknęłaby mu z łap. Szczęśliwie wola Rogatego Szczura była z nim. Kto wie, gdyby nie upokorzenie przez Thanquala może teraz przywódcy Klanu Skryre powierzyliby mu dowództwo? Zapewne tak, w końcu to on posiadł własnego szczuroogra ochroniarza. Zapłacił za niego wszystkie swoje osobiste spacz-kryształy ale było warto. Prestiż jaki tym osiągnął prawie zmazał tamtą porażkę. Prawie.
Co posiadał Hurstnik czego nie miał on? No co? Chyba tylko umiejętność kierowania Wiatrami Magii, ale Rich umiał też to robić tylko, że za pośrednictwem maszynerii.
Przynajmniej dopóki nie zdobędzie kamienia.
Trzask stali o stal poinformował go, że atak już się rozpoczął. Linia niewolników starła się ze zaskoczonymi żołnierzami i równie zaskoczonymi, ale gotowymi do walki elfimi piechurami. Za pierwszą falą już gromadziła się następna – składająca się z wyrośniętych szturmoszczurów. Na wzgórzu nad wejściem do kopalni rozstawił się szereg jezzaili wspomagający szczurze linie ciągłym ostrzałem. Huk spacz-błyskawicy wskazał Richowi pozycję Hurstnika i jego drugiego oddziału infiltracyjnego. Inżynier dał znak.
Wybuch rozsadził ścianę kopalni otwierając drugie wejście. Rich wraz z kilkami gwardzistami przekroczył kupę gruzów, dostając się na plecy obrońców. Nie atak był jednak ich celem. Ruszyli w dół ku świeższym tunelom.
To było to! Kamień pulsował czernią, jakby emanował nocą, wciąż pozostając częściowo złączony ze ścianą. Górnicy nie zdążyli wykonać swojej pracy do końca. Hurstnik już tam był, oglądając go ze wszystkich stron.
- To nasz cel, cel. Rozdrabniacz, mini spacz-wiertło! Już, już.
Rich zacisnął wargi. Drugi inżynier nie powinien nim tak pomiatać. Rwijkość stanął za swoim panem warcząc. Hurstnik wytrzymał jednak wzrok zarówno rywala jak i jego pupila.
- Przypominam-pamiętaj, że to ja jestem wysokim przedstawicielem klanu Skryre, nie ty, a teraz żwawo-żwawo.
Nie dało się ukryć Rich był wciąż w niełasce. Rozłożył i uruchomił wiertło zanim ta pokraka zdążyła się ponownie przyczepić. Blask spaczeniowego promienia rozjaśnił korytarz.
- Ej wy!
Ktoś ich zauważył. Szczurmoszczury ruszyły pozbyć się intruza, ale potężne uderzenie mocy zwaliło ich z nóg. To był mag! Atakawał ich mag!
- Zabić elfika. - piszczał Hurstnik. - Nie przeszkodzi w moim planie-celu. O nie, nie głupi elfiok.
Oczy inżyniera zapłonęły od przyciąganej mocy. Wstrząsy magiczne powiedziały Richowi, że dowódca starł się z wrogim czarodziejem. Teraz była jego szansa.
Wiertło wykonało robotę. Kamień oderwał się od ściany i spadł na ziemię. Wydawało się jakby rozjarzał się coraz bardziej, ale w ciemności ciężko było to odróżnić. Rich uśmiechnął schylając się po niego.

Bitwa. Azaqiel czuł jak posoka wrógów spływa po jego demonicznej powłoce. Jego dwa ostrza robiły dobrą robotę. Każdy ich zamach zwiastował śmierć kolejnej istoty. Każde skinięcie głowom zabijało tuzin innych w magicznej eksplozji. Dookoła ludzie, elfy i demony kotłowały się w krwawym boju. Teren - podmokłe równina, na której odbywało się starcie, jeszcze bardziej sprzyjał rozgrywającemu się wokół chaosowi.
Azaqiel rozejrzał się, po czym wskazał miejsce, gdzie szereg mistrzów miecza Hoeth zatrzymywał natarcie krwiopuszczy, rozkazując obwodom ruszyć do ataku. Zakuci w czarne pancerze wojownicy chaosu niepodzielnego wzmocnili linię demonów. Sojusz imperialno-elficki wkrótce upadnie, a wraz z nim całe północno – zachodnie wybrzeże.
Kolejny cios przeciął w pół generała ludzi. Jego syn rzucił się na pomoc ojcu, ale było już za późno. Azaqiel kopniakiem powalił go na ziemię, delektując się swoją mocą jako demoniczny książę. Cios nadszedł niespodziewanie. Syn chwycił magiczny miecz ojca i ostatnim wysiłkiem rozciął napierśnik Azaqiela jakby ten był z papieru. Demon ze zdziwieniem spojrzał na swoją krwawiącą pierś. Jego ciał zaczęło migotać wracając do Domeny Chaosu.
„Nie, jeszcze nie”. Coś przechwyciło jego esencję. Walczył, siłował się, wszystko na nic. Ten elfi czarodziej był silny i zaskoczył go w najgorszym momencie.
Nic nie mógł zrobić. Mag przelał jego esencję w kamień, ale pewnego dnia się uwolni, znajdzie nową powłokę i wstrząśnie tym światem.
Kiedyś.


Rich obudził się. Tunel był na krawędzi zawalenia. Dookoła był jedynie ciemność. Spojrzał w dół. Kamień przestał emanować nocą. Prawdę mówiąc wydawał się zwyczajną skałą. Cóż się stało? Hurstnik i… mag! Odwrócił się przerażony.
Mag leżał na końcu przejścia. Przynajmniej Rich sądził, że to on, bo jego głowa gdzieś zniknęła, jakby wybuchła. Krew i kawałki mózgu rozbryzgły się na ścianie. Bardziej jednak przeraził go widok kulącego się w kącie Rwijkościa oraz…
Hurstnik leżał obok z czaszką przebitą na wylot spaczeniowym nabojem. Rich spojrzał w dół na swoje ręce i na wciąż dymiący, trzymany w jednej dłoni pistolet.
Tak to ty.
Co się tu stało? Czyżby uzyskał potęgę o jakiej marzył? Czuł powiewające tu wiatry magii dokładnie tak jakby je widział za pomocą specjalnego wynalezionego przez Ikita okularu. Jednak to niemożliwe okular został w norze. Więc czyżby potrafił czarować?
My potrafimy.
Nagle zza zakrętu wyszedł szereg szturmoszczurów. Ich dowódca spojrzał na maga, na ciało Hurstnika, potem na Richa. Pisnął rozkaz aresztowania.
Nie, nie damy się.
Sam zaczerpnął moc i przekierował ją w jedno wyładowanie. Wyładowanie, które rozbiła na atomy tuzin atakujących. Reszta pisnęła ze strachu i cofnęła się. Rwijkość wybrał właśnie ten moment żeby stanąć przed swoim panem.
- Słuchajcie gnidy. Hurstnik zginął od ataku elfioka. Teraz ja tu rządzę! Wracamy do legowiska. Misja wykonana.
Miej nadzieję.

Wysocy przywódcy klanu nie przyjęli dobrze tej porażki. Rich za brak kamienia i nieudolne zabójstwo wybrańca Wysokich Lordów został zepchnięty na margines. Poniżony skupił się na własnych, samotnych badaniach i został uznany za dziwaka nawet jak na skaveńskiego inżyniera. Wykluczony przez rok rozmawiał jedynie z samym sobą i swoich szczuroogrem.
Aż nadszedł czas na pokazanie światu naszej wspólnej potęgi.
I znalezieniu godniejszego ciała.
Ostatnio zmieniony 9 kwie 2017, o 19:44 przez MikiChol, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

[Jak ktoś nie widział to tak wygląda prawdziwy halftank by GW :P http://s777.photobucket.com/user/Ingen1 ... 6.jpg.html]
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
Szczwaniak
Chuck Norris
Posty: 435
Lokalizacja: Legion Kraków

Post autor: Szczwaniak »

[z okazji że mamy jeszcze troszkę czasu do samej areny, to skrobnąłem jeszcze cuś tam, dla klimatu i poznania postaci. Nie wiem jak to się stało, ale zalogowałem się na jakieś inne konto i stamtąd wrzuciłem poprawiony post, chyba udało mi się to naprawić :D]

Patrzył jej prosto w oczy. Nie przypominał sobie by kiedykolwiek widział równie piękne. Kruczoczarne, wyraziste o idealnym kształcie. Ich intensywny kolor kontrastował z bladą, nieskazitelną cerą i długimi białymi włosami. Wiedział, że nie może pozwolić sobie na choćby najmniejszy błąd. Ta dziewczyna, diabelsko piękna, miała zamiar pozbawić go życia. Niezmiernie go to martwiło. Nigdy nie mógł zrozumieć, dlaczego ludzie przystają na ich żądania i pokusy. Wiedział jednak, że dopóki dobry Morr, nie zabierze wszystkich człowieczych synów do siebie, dopóty znajdą się tacy, którzy będą błądzić. Jeszcze raz spojrzał jej w oczy.
- Czcigodny kapłan, pozwoli ze mną - gładkim głosem wskazała mu schody prowadzące na piętro karczmy.
- Z najwyższą przyjemnością - odparł.
- Co Czcigodnego do nas sprowadza - zapytała dziewczyna, uśmiechając się głęboko.
- Jestem przejazdem, zmierzam w sprawach zakonnych do Tilei, pani - odpowiedział odwzajemniając uśmiech.
- Jakie to niesamowite - westchnęła - zazdroszczę dostojnemu, że może zwiedzać świat wzdłuż i wszerz już w tak młodym wieku, kiedy my prości ludzie całe życie spędzamy drepcząc wkoło domu, pokój jest tu za rogiem - dodała, wskazując dłonią.
- Naprawdę nie ma czego zazdrościć, najpiękniejsze jest to co każdy z nas od Bogów otrzymał - powtórzył oklepaną sentencję - Czy dostojna pani musi wejść wraz ze mną? - dodał, czując jak krew zaczyna pulsować mu w żyłach. Zwróciła na niego swoje czarne oczy i łamiącym się, pokornym głosem powiedziała:
- Jeżeli Czcigodny nie ma nic przeciwko.
- Zatem proszę - zaprosił ją ruchem ręki, otworzywszy drzwi. Gdy je za nią zamknął, ostatni raz spojrzał na jej piękne i młode ciało, starając się wyryć jego obraz w pamięci. Zamknął oczy. Zwrócił myśli do Dobrego Morra. Schylił głowę, wyciągnął prawą rękę i rozpoczął deklamację.

Jego ostatni przystanek przed dotarciem do Quenelles. Wraz z każdą pokonywaną milą, która dzieliła go od areny uświadamiał sobie czego się podjął. Miał przed sobą zadanie, które przeciętny człowiek ze wstrętem by odrzucił. Sam jednak nie uważał się za kogoś wybitnego, porzucił takie myślenie parę lat temu, po swojej pierwszej wyprawie do Sylwanii. To co tam ujrzał jeszcze bardziej utwierdziło go w wierze, ale ukazało także jak kruchym i pospolitym jest człowiekiem, zbrojnym tylko w łaskę dobrego Morra. Gdy przekraczał bramy Helgartu ze smutkiem spojrzał na wszechobecne barwy tutejszego barona. Musiał powstrzymać nienawiść, która samoistnie kołatała do jego wątłej duszy. Baron Ryderyk Hohenhafen był człowiekiem zepsutym do krzty. Nie dość, że spółkował z Wampirami, które przed kilkoma laty pojawiły się w okolicy Gór Szarych, to jeszcze trudno było o większego okrutnika, cudzołożnika i bluźniercy. Oczywiście, Jan nie był inkwizytorem, lecz na mocy umowy między Kolegiatą Morra a Najwyższym Inkwizytorium szczególne występki przeciwko zmarłym i ogrodom snów były sądzone i karane przez jego Zakon. Jan nigdy nie zabijał. Przełożeni nigdy też o to nie prosili. Metody, które stosował zwykle nie zmuszały go do używania siły. Tym razem jednak, rozważał możliwość ukarania Barona, nie dbając o jego zdrowie. Skierował się od razu do siedziby Ryderyka. Był zapowiedziany, więc nie musiał długo czekać. Po kwadransie, pisarz wyczytał jego nazwisko i wskazał drzwi prowadzące do komnat barona. Wszedłszy od razu dostrzegł plugastwo i zło okrywające te mury. Skrzywił się ze wstrętem wyobrażając sobie co może uczynić niespełniony i niewierny człowiek.
- Najszczersze ukłony dla dostojnego Barona przesyła kolegiata i moja skromna osoba - zaczął, pochylając się po pas.
- I nawzajem - szeroko się uśmiechając odrzekł baron. - Jak minęła podróż?
- Przyzwoicie, mimo parszywego stanu tutejszych dróg - odpowiedział Jan, siląc się na utarty frazes.
- To doskonale, doprawdy doskonale. Możemy w takim razie przejść od razu do sedna? Wierzę, że drogiemu Słudze zależy na czasie? - zapytał Ryderyk
- Ma szanowny baron pełną rację - znów się pochylając odparł.
- Doskonale szczerze wierzyłem, że dane będzie mi rozmawiać z człowiekiem konkretnym i rozumnym - z błyskiem w oku odrzekł baron.
- Ja również gorąco w to wierzyłem -Jan odpowiedział, zamykając na moment oczy.
- Więc na co jeszcze czekamy - powiedział baron wyciągając kord zza płaszcza.
Doprawdy nie rozumiał, czemu każdy go lekceważył. Owszem nie wyróżniał się posturą, ale zawsze sądził, że ma w sobie ten magiczny pierwiastek mówiący o jego zdolnościach. Najwyraźniej się mylił, baron postąpił jak większość jemu podobnych. Parszywa mieszanka magii nurgla i nekromanckich inkantacji była zasłaba, na jego boską protekcję. Wiara i Bogowie byli po jego stronie. Pierwszy cios sztyletu przyjął na posrebrzany pistolet, równocześnie wyciągając drugi z futerału, skutego pod habitem. Baron był szybki, lecz zbyt porywczy, chciał przytłoczyć Jana nawałem sztychów i cięć, jednak nie przewidział, że przyjdzie mu zmierzyć się z kimś bieglejszy od niego w walce w zwarciu. Najpierw Sługa przestrzelił mu dłoń dzierżąca kord, okrywając wszystko srebrzystym dymem. Czuł tylko jak Jan odpycha go nieznacznie i znowu wypala z pistoletu, dziurawiąc drugą dłoń. Zaraz potem ogarnął go mrok. Czasami naprawdę cenił sobie drogę, którą obrał. Morr



c.d.n.
Ostatnio zmieniony 29 mar 2017, o 22:55 przez Szczwaniak, łącznie zmieniany 1 raz.
Kiedyś cierpieliśmy z powodu plag społecznych, dziś cierpimy z powodu lekarstw na nie. - Friedrich August von Hayek

Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Dziad »

[ Dokończyłem historie , jakby ktoś chciał przeczytać to zapraszam. Jestem średnio z niej zadowolony ale cóż ... bywa .]

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Dziad pisze:[ Dokończyłem historie , jakby ktoś chciał przeczytać to zapraszam. Jestem średnio z niej zadowolony ale cóż ... bywa .]
Masz 3 bronie a możesz mieć jedną :wink:
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Dziad »

[ Pistolet , bastard obie jednoręczne , dodać mutacja , czyli jedna rączka dodatkowo . Liczę coś źle ?

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Warlock pisze:Każdej postaci przysługuje wybór jednego typu oręża (walka dwoma brońmy liczy się jako jeden wybór), jednej Zbroi ( z wyjątkiem Tarczy i Hełmu, które możemy wybrać dodatkowo, nie wykorzystując limitu zbroi), jednej Umiejętności Specjalnej i jednego Ekwipunku.
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
Dziad
Chuck Norris
Posty: 662
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Dziad »

[ Ok nawet tak oporny osobnik jak już zrozumiał , proszę i wybaczenie i zmieniam umiejki ]

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

[Jeśli przez tydzień nikt się nie zgłosi to robimy arenę na 8 osób?]
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[Popieram. Teraz jestem w trakcie pisania dwóch rozdziałów do licencjatu. W niedzielę rusze z historią postaci.]
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Dobra!]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Mamy 8, to dobra liczba. Umówmy się może, że do niedzieli kończymy i wrzucamy gotowe historie i jedziemy z koksem.]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

[Ok, myślę że się wyrobie :wink: ]

ODPOWIEDZ