Arena of Death nr 8

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Arena of Death nr 8

Post autor: Murmandamus »

Kod: Zaznacz cały

Zapraszam zatem do siódmej edycji Areny of Death.
zasady takie same jak wtedy ale powtórzę. Niektóre rzeczy lekko zmodyfikowane zostały. Kilka dodanych zasad wystawiania bohaterów. 

edit: bez magów proszę, mumie i wampiry itp są ok ale nie będą czarować. 

zasady: 
1.Każdy uczestnik zgłasza swoją postać podaje: imię + krótka historyjka 
skąd jest i dlaczego znalazł się na arenie nieopodal Karak Vlag.. 
uwaga: wybieramy herosa zajmującego jeden slot herosa 
normalnie(czyli bez exalted demonów proszę) Dla autorów 3 najlepszych historyjek darmowa mikstura zdrowia którą przyznaję po zamknięciu listy uczestników. 

postacie bez historyjek będą wykopywane z areny. 

2.Następnie wybiera ekwipunek z podanych niżej przeze mnie opcji 
może wybrać broń wedle odpowiadającej mu konfiguracji i stylu 
walki. Broń pojedyncza, dwie bronie, dwuręczna, jedną zbroję lub bez 
i jeden dodatek.
3.Walki rozpatruje ja i piszę opisowo przebieg jej trwania na forum. 
4.Zasady specjalne rasowe bohaterowie zatrzymują. 
np: krasnolud ma nienawiśc do zielonoskórych i podobnie.* 
**Armed to da theef nie działą gdyż zbyt skomplikowałoby mój system. 
**Bretońscy bohaterowie mają blessing of lady of lake 
**Imperialni warrior priesci nie mają modlitw jak mumie inkantacji 
**Asasini skavenów i darkelfów nie noszą zbroi cięższych niż lekka. 
**Scar-veterani,mumie i wood elfy zbroja nie cięższa niż średnia. 
**marki chaosu są jako pietna z dodatków. 
**Demony w postaci Heraldów dopuszczone lecz nie mogą wybierać broni czy zbroi. Mogą wybrać dodatek jednak tylko spośród piętn dostępnych oprócz malala. 
**DEath Hag nie nosi zbroi cięższej niż lekka. 
**Ogry w postaci bruiserów dopuszczone lecz nie mogą brać dodatków. 
**bohaterowie o koszcie bazowym 50pkt lub mniej(prócz krasnoludów którzy wybierają normalnie jeden)  oraz SKink Chief mogą wziąć drugi przedmiot z dodatków. 
**Asasin skaveński ma zawsze zapoisonowaną broń bez dodatku jak ma 
w zasadach warhammera.Czyli może wziąc dodatek. 
**Exalted chempioni pozbawieni są wyboru dodatku poza piętnem chaosu.. Aspiring chempioni 
mogą wziąść normalnie dodatek swój.(piętno chaosu jest jedynym dodatkiem jaki może wziąc exalted champion) 
**Chaos Dwarf Hero otrzymuje bonus 1T dla tego że to krasnolud. 
**Im cięższe uzbrojenie i pancerz tym trudniej nim włądać. Jakkolwiek 
przynosi określone korzyści jak i określone kary. 


Bronie jednoręczne , 

pazury bitewne(tylko asasini), sztylet, miecz krótki, miecz długi, topór, włócznia, młot, maczuga, czoppa(tylko ork), katana rapier 

*określone bronie mają rózne bonusy i ew minusy.Niektóre komponują się ze sobą używane razem ze sobą. Np dwa krotkie miecze. Inne mogą dawac okreslony bonus normalnie a dodatkowy kiedy są noszone jako jedna broń bez innej i bez tarczy. Np włócznia. 

bronie dwuręczne 

miecz dwuręczny, topór dwuręczny, korbacz, młot oburęczny, halabarda ,kadzielnica plagi(tylko plauge priest) , kij ,bastard(miecz półtoraręczny)

zbroje 

<brak zbroi>, lekka zbroja, srednia zbroja, cięzka zbroja, zbroja Ilthamirowa(tylko HE) płytówka pełna(tylko empire, krasnale, chaos-chaos armour) ,tarcza(można łączyc ze zbrojami) 

*różne dodają różne bonusy i minusy. Lekka wcale nie znaczy gorsza, a brak zbroi równierz ma swoje istotne zalety. 

DODATK i Umiejętności

amulet ochronny, 
berserker            
biegły w broni
błogosławiona broń, 
bomby błyskowe, 
bomby kwasowe, 
buty szybkości, 
dobry refleks     
eliksir refleksu
eliksir odurzający), 
hełm, 
kolce lub zadziory na broni, 
kusza pistoletowa, 
mikstura zdrowia, 
małą mikstura( precyzji, odporności lub  siły)
duża mikstura ( precyzji, odporności, siły) ,
mistrzowska zbroja, 
mistrzowska broń
noże do rzucania
pierścień ochrony jadowej
przerażający
szczęściarz.
trucizna jadowa
twardziel
umagicznienie broni
woda święcona 

cnota rycerskiego paladyna(bretonia) 
błogosławiony pani jeziora(bretonia ) 
duszki lasu( wood elfy) 
leśne błogosławieństwo(wood elfy)
eliksir ze spaczenia(skaveni) 
chwytny ogon z nożem (skaven)
grzyby szalonego kapelusznika(nocne gobliny) 
ikona sigmara(imperium) 
szermierz(imperium)         

mięso trolla(gobliny) 
płaszcz z morskiego smoka(mroczne elfy) 
2x pistolet (tylko emp,sk,dow) 
Piwo bugmana( tylko krasnoludy) 
Trucizna czarny lotos(mroczne elfy) 
Piętna khorna, nurgla, slanesha, tzencha, malala (tylko chaos, slanesha też dark elfy) 

Highscore(zwycięzcy aren)

Arena nr 1 :Skiririt zabójca klanu Eshin(skaven Assasin)
zabity w finale areny nr 2 przez Edwina Wszechwiedzacego wybrańca Tzeencha.

Arena nr 2 Edwin Wszechwiedzący wybraniec Tzeentcha(Exalted champion)
zabity w arenie nr 4 przez Gurthanga Żelaznobrodego(dwarf thane).

areny nr 3:Cossalion mistrz miecza z Hoeth(High elf commander)
zabity w arenie 4 przez Chi Ich Yu aspiring championa

arena nr 4:Otto Kalman Blond Dragon(Vampire Thrall)
powrócił w rodzinne strony

Arena nr 5:Axelheart Strigoi(Vampire Thrall)
los nieznany-zbiegł

Arena nr 6: ???? ( Jasiowa niedokończona w finale) Abdul Al-Raqish ibn Hassan miał walczyc z Ghruu bestią lecz pojedynek się nie odbył.

Arena nr 7: Karol Wallenstein(powrócił do domu w chwale)(Empire Captain)

Miejsca wolne na 16 osób:


1. Uriel Shadowdancer(Dark elf Assasin)
2x pazury, bez zbroi, bomby błyskowe

2.Zkirrit klanu Eshin (Skaven Assasin)
skaven assasin - zkirrit
broń:2xpazury bitewne, lekka zbroja dodatki: biegły w broni

3.Quenllin (High Elf Noble)
-ceremonialny miecz strażników Bialej Wieży wykonany z ithalmiru (miecz dwuręczny) -lekka zbroja z ithalmiru -biegly w broni

4.Sywyl Al-Ryqul (Empire Captain )
Szaty (brak zbroji), Biegły w broni, kolce na broni., kij

5. Veskit (plauge priest)
Kadzielnica plagi, bez zbroi, eliksir ze spaczenia

6 Rakhia ( Dark elf death hag)
bez z broi, 2xkrótki miecz, dobry refleks

7.Dave Arras(Vampire)
cieżka zbroja, miecz dwuręczny, przerażający

8.Demetrius (High elf Noble)
Zbroja Ilthamirowa, Dwurak ,Dobry Refleks

9.Yassar Al-Kzwarizmi ibn Musa (Kapitan DoW)
Ostrza Pustyni (magiczne sejmitary - dwa krótkie miecze) - średnia zbroja,: dobry refleks ,mikstura zdrowia

10.Alhid (high elf Noble)
Długi miecz, Ithilmarowa zbroja, tarcza, Szczęściarz

11.Lotar Syn Gór (krasnoludzki tan)
pełna krasnoludzka zbroja płytowa i tarcza ,młot jednoręczny ,twardziel

12. Judasz (Wight King)
Judasz, ciężka zbroja, Miecz Dwuręczny ,Przerażający , mikstura zdrowia

13.Gnoblar Głazoczep (gnobblar)
lekka zbroja, maczuga , szczęsciarz m dobry refleks

14.Andreas Herz Imperialny Kapitan (Templariusz i Łowca Czarownic Solkana)Płytówa, tarcza, błogosławiony półtorak, noże do rzucania, mikstura zdrowia

15.Morte zwany nostalgią (Wight king)
kolczuga( średnia zbroja) ,rapier ,buty szybkości

16.Uriel Ventris: szlachcic z wspólnoty Tancerzy Wojny
Broń: włócznia i krótki miecz Zbroja: brak dodatki: duszki lasu
Ostatnio zmieniony 10 sie 2008, o 13:08 przez Murmandamus, łącznie zmieniany 10 razy.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Post w którym będą historie wszystkich zawodników by nie skakać po stronach.

1. Uriel Shadowdancer(Dark elf Assasin)

DE zabójca znany jako Uriel Shadowdancer, wychowanek świątyni w Har Ganeth, gdzie szlifował swoje umiejętności od swoich narodzin 150 lat temu. Jako obiecującemu uczniowi, została mu powierzona misja pomszczenia śmierci Khelariona. Zlecona została przez Adrianis Draxon, ponieważ ten miał sam zamiar go uśmiercić, z powodu poniesionej przez niego hańby.
Najbardziej prawdopodobnym miejscem pobytu człowieka, który zabił Khelariona, będzie kolejna arena na której będzie się chełpił swoją szczęśliwą wygraną na zeszłym turnieju. - powiedział posłaniec - Nie ważne jak umrze, on mam być martwy, jeśli zawiedziesz nie masz po co wracać. Wyruszasz o świcie.

2.Zkirrit klanu Eshin (Skaven Assasin)
zkirrit powstał podczas eksperymentów naukowych prowadzonych na spaczeniu, powstał by niszczyć i zabijać, swą twarz chowa pod płaszczem, który ma magiczne właściwości maskujące.Te właściwości pozwalają zabójcy schować się nawet na otwartej przestrzeni parę metrów od ofiary.Jest perfekcyjną maszynka do zabijania, wyszkolił się w walce swymi bitewnymi pazurami nasączonymi rożnymi truciznami.Klan Eshin był pod wrażeniem umiejętności Zkirrita i wysłał go na powierzchnię by zabijał wszelkie istoty ku chwale swego klanu.Wbrew pozorom szczur ten nie był bezmyślny, wręcz przeciwnie, dzięki spaczeniu z którego powstał nie tylko rozwinęły się w nim mięśnie, ale również umysł godny największych generałów.Pewnego dnia ów zabójca wypatrzył wieżę prawdopodobnie należącą do maga. Po paru minutach infiltracji zrozumiał co się szykuję.Najważniejsze wydarzenie na świecie, walki tytanów na arenie miały niebawem się rozpocząć.Zkirrit postanowił, iż weźmie udział w tym wydarzeniu, bo co szkodzi wyciąć najlepszych wojowników w starym świecie.Im szybciej tym lepiej- pomyślał szczur i poszedł do wielkiej sali gdzie odbywały się zapisy

3.Quenllin (High Elf Noble)

Quenllin mial tylko jeden cel w życiu, mianowicie pomścić swojego ukochanego brata, który zginąl gdzieś w świecie podczas jakiejś areny. Mlodego mistrza miecza ciagle dochodzily sluchy o coraz to kolejnych edycjach tego krwawego turnieju.
Pewnego dnia do Saphery przywędrowala zakapturzona postać. Byl to jeden z wojowników cienia, mściciel z zatopionego Nagarythe. Ów wędrownik przekazal informacje Quenllinowi o następnej arenie i miejscu jej przebiegu.
Nie czekając dlugo Shiannodel spakowal swój ekwipunek i wyruszyl w droge. Taka okazja może się już nie powtórzyć-myślal.
Przygotowany byl nadzwyczaj dobrze. Byl jednym z najbardziej wyrózniających sie uczniów, zaś calkiem niedawno przeszedl ceremonie mianowania na Mistrza Miecza Hoetha czyli stal się jednym z najbardziej zabójczych szermieży w calym Starym Świecie, o których krążyly niesamowite legendy.
Jego mentorzy przepowiadali mu świetlany czas, zaś magowie z Bialej Wieży widzieli w jego przyszlości heroiczne wyczyny na miare samego Tyriona.
Jednak, ale jednak... byl jeszcze zbyt mlody i nie do konca przygotowany aby stawić czola tak potężnemu zlu i chaosowi jaki znajdowal się na owych arenach. Quenllin byl uparty i nie zważal na rady swych mistrzów i najpierw w swej drodze ku chwale chcial wykonać zemste, a tylko tam mógl to uczynić...

4.Sywyl Al-Ryqul (Empire Captain )

Sywyl pochodzi ze średnio zamożnej rodziny arabskich kupców. Nie miał telntów do biurokracji, zauwazył to bliski przyjaciel jego ojca, mnich z pobliskiej arabskiej świątyni - Abdul (Allach tak?). Młody 13 letni zafascynował sie szkoleniami sie michów oraz poczuł powałanie przez boga. Uciekł z pomocą Abdula z domu poniewaz ojciec chciał aby poszedł w jego ślady. Ćwiczył dużo, odprawiał kazania itd. W wieku 20 lat dostał misje od Abdula. Miał jechac do Starego Świata i nauczac o jedynym bogu. Sywyl wiedział ze w starym swiecie jest wiecej niebezpieczentw niz na jego pustyniach. Jednak potwierdził to ze pojedzie. Po kilku latach Sywyla juz znano w imperium. Uznawano go za sługe Chaosu. Wygnany z imperium, na targu usłyszał od jakiegos krasnoluda ze w poblizu odbywa sie arena w ktorej mogłby zdobyc złoto potrzebne na powrót do Arabii. Wiedział ze musi tam zabijac, jednak zrobi to w imie jedynego boga

5. Veskit (plauge priest)

A jak tam żona Johann?? Nadal choruje... Hypp...
- Taa... Ostatnio jej sie pogorszyło... Ale na mózg...- Johann zaśmiał sie głupkowato do przyjaciela... Obydwaj byli już mocno zawiani po całonocnej libacji... Było już późno, wracali właśnie z tawerny "Pod Zgniłym Kartoflem"... Rozmowa między pijakami toczyła się w najlepsze, kiedy przemierzali wąskie uliczki tej zapadłej dziury...
- Słyszałeś Wilhelm... Hypp... Za parę dni ma się tu odbyć jakaś arena... Hypp... Może tacy zabijacy jak my pokażemy tym mutantom, kto tu rządzi- i zaśmiali się serdecznie, kiedy alkohol coraz mocniej uderzał im do głowy... Zbliżali się własnie do placu rynkowego, kiedy poczuli straszny odór...
- Johann, mogłeś nie jeść tej fasoli z kapustą...
- Cholera Wilhelm chyba nie sądzisz, że to ode mnie tak capi...- Johann nagle przerwał jakby coś zwróciło jego uwagę- Chyba z tamtąd dochodza jakieś dziwne piski...- stwierdził wskazując na płytę przykrywającą wejście do kanału tuż przy skrzyżowaniu Alei Magnusa z Drogą Kapłanów... Zaciekawieni i rozochoceni działaniem wódki mężczyźni bez większych oporów postanowili zbadać całą sprawę... Kiedy podnieśli klapę, istny podmuch fetoru uderzył w ich twarze, odrzucając w tył i wywracając na ziemię... Po chwili doszli do siebie, ale coś sprawiło, że aż zamarli ze strachu w miejscu... Przed nimi pojawiło się coś czego jeszcze w życiu nie widzili... Człekokształtna istota o szczurzej twarzy w całości pokryta futrem zbliżała się do nich dziwnie się uśmiechając...
- Odejdź szatanie!!! Wilhelm to śmierć po nas przyszła!!!- z przestrachem wykrzyknął Johann do wojego kompana...
- W rzeczy samej, samej...- zapiszczał potwór nim zamachnął się czymś na kształt dwuręcznego korbacza, po czym wyprowadził silny cios, który od razu rozpłatał czaszki obydwu mężczyzn... Skaven tylko zachichotał złowrogo...
- A więc to tutaj, tutaj...

6 Rakhia ( Dark elf death hag)

Nad łąkami Imperium unosiła się poranna mgła. Łąki pokrywała warstwa rosy. Ludzie z okolicznych wiosek budzili się ze snu. Zapowiadał się kolejny dzień w zwykle spokojnej części królestwa.

W następnych latach chodziły legendy o armii demonów, która przeszła przez Ostermark. W każdej wiosce na jej drodze, każdy jeden mieszkaniec został zabity. Zamordowany. Nawet więcej, każdy został wypatroszony. Krew zabitych była wszędzie, na ulicach, na domach, w ich środkach, w świątyniach, karczmach, dosłownie wszędzie. Ludzie Imperium nie wiedzieli czym są Oblubienice Płonącej Krwi.

-------------------------------------------------------------------------------

Rukhia oblizała jeden ze swoich bliźniaczych mieczy, w tym czasie drugim dobiła rannego, błagającego o litość mężczyznę. Smak był słodki, trochę mdły, ale trudno było o lepszy w tej krainie.
Przed elfką stanęło blisko 5 tuzinów innych, podobnych jej pół nagich kobiet, skąpanych we krwi. Widać było po nich przygasający już szał rzezi. Rukhia usiadła na dopiero co zabitym mężczyźnie i zaczęła się przyglądać Wiedźmom Khaine'a. Patrząc po kolei na każdą, kiwała głową z zadowoleniem.
To był dobry dzień, Khaine będzie zadowolony. - pomyślała.

Narkotyki przestawały działać i zaczynała czuć zmęczenie, wiedziała jednak, że nie może się jeszcze zatrzymać. Jej celem, oraz celem kultu, który prowadziła, było odnalezienie tajemniczej krasnoludzkiej fortecy daleko na wschodzie. Tam zginął Khelarion, jeden z Katów z Har Ganeth, a był on dość ceniony przez jej bezpośrednią zwierzchniczkę, samą Crone Hellebron. Khelarion był słaby i dlatego zasłużył na śmierć, oczywiście, jednak Krwaworęki Bóg domagał się krwi za krew jednego ze swoich najlepszych.
Rukhia została wysłana, aby wywrzeć zemstę na człowieku, który dopuścił się zabójstwa. Niestety, nie zdawała sobie sprawy, że na miejsce zmierza także inny wybraniec Khaine'a....

7.Dave Arras(Vampire)

powraca na Arenę pokonany lecz wskrzeszony przez największego z nekromantów. Dobrze jest służyć władcy umarłych i oszukiwać śmierć.
Wrócił by się zemścić wie że to jego ostatnia szansa albo zwycięży na arenie albo zginie na zawsze i nawet Nagash ponownie nie przywroci go do nie - życia. Utracił swój przeklęty miecz lecz, wracając na arenę udało mu się zdobyć dośc potęzny artefakt, amulet wytwarzający nadnaturaną energię, wzbudza dzięki niemu przerażenie równe najpotężniejszym demonom i smokom

8.Demetrius (High elf Noble)

Demetrius pochodził z zamożnej rodziny, mającej posiadłość nieopodal Saphery. Jego ojciec od wieków chronił magów w wielu bitwach, a mały Demetrius chciał pójść w jego ślady. Lecz pewnego dnia jego życie uległo gwałtownej zmianie. Do posiadłości przybył posłaniec,który oznajmił, że jego ojciec zginął podczas bitwy. Miało to miejsce podczas Wojny o Brodę. Elfickie posiłki zostały zmasakrowane, przez Krasnoludy. Matka Demetriusa oddała go pod opiekę magów z Saphery, aby Ci wyszkoli go na potężnego wojownika. Demetrius zaprzysiągł pomścić ojca, szlifował refleks, precyzje i siłę przez setki lat. Gdy tylko usłyszał o arenie nieopodal warowni Krasnoludów, wsiadł na statek i popłynął w kierunku Starego Świata. Miał nadzieje, że Bogowie będą nad nim czuwać i, że zabiję jak najwięcej Krasnoludów. A i kilku zdrajców z Naggarythe nie zaszkodzi.

9.Yassar Al-Kzwarizmi ibn Musa (Kapitan DoW)

- Nie traktuj mnie ja dziecka! - krzyczał Yassar.
Yassar miał 23 lata i był młodszym synem emira Matreku. Już od 7 roku życia uczył się zgodnie z tradycją władać bronią. Konno umiał jeździć chyba od urodzenia. Aczkolwiek mimo swojego wieku nie miał jeszcze okazji na pokazanie swoich umiejętności w prawdziwej walce. Emirat Makrek położony na północnym-zachodzie Arabii bezpiecznym miejscem. Hordy zielonoskórych i armie starożytnych Królów Grobowców były daleko na wschodzie za Wielką Pustynią. Emirat nie posiadający dostępu do morza nie miał też problemów z piratami żeglującymi po bezkresach mórz. Dodatkowo był młodszym synem emira i to jego dwaj bracia byli przygotowywani do objęcia tronu. On sam uważał, że jego ojciec traktuje go ja małego chłopca i nie pozwala mu na pokazanie, że jest już prawdziwym mężczyzną.

- Nie pozwolę Ci uganiać się za jakąś bandą łotrów - powiedział wyraźnie podniesionym głosem Emir Musa. - Jesteś moim synem i masz mnie słuchać. Twój wiek nie ma tu żadnego znaczenia. - Emir traktował Yassara łagodziej niż pozostałych synów. Yassar był jego najmłodszym synem i starał się by był bezpieczny. Nie wysyłał go na kampanie wojenne Sułtana, miał co do niego inne plany niż do jego starszych braci. Ten jednak tego nie rozumiał.

- Raz... tylko raz dałeś mi sposobność bym pokazał, że nie jestem już szczeniakiem. I czy wysłałeś mnie na wojnę tak jak Hassana czy Yusuffa? Nie...! Wraz z przesadnie licznym oddziałem kazałeś mi rozprawić się z jakimiś bandytami. Tak, wróciłem z tej podróży, bo wyprawą tego nie nazwę. Uważam, że nie miałem prawdziwej okazji do pokazania swoich możliwości. Teraz gdy naszym ziemiom zagraża prawdziwe niebezpieczeństwo, wyślij mnie proszę wraz z wojskami.

- Nie - odpowiedział krótko Emir. - Mam ludzi, którzy sie tym zajmą. Ty zaś masz być u mego boku. I ostrzegam nie podnoś na mnie głosu. Jetem nie tylko twoim ojcem, ale także Emirem. Dość już tego - dodał po chwili - idź już do siebie. Ta rozmowa jest już zakończona.

- I tak wyjadę! - krzyknął Yassar wychodząc z sali.

- Oczywiście - Emir uśmiechnął się do siebie, nie wierząc, że jego najmłodszy syn odważy się sprzeciwić jego woli.

Yassar był jednakże równie uparty co jego ojciec. Jeszcze tego samego dnia, wieczorem opuścił po kryjomu pałac. Emir, gdy się o tym dowiedział oburzył się bardzo. Aczkolwiek nie wysłał za synem nikogo. Uważał, że wychowany w luksusach Yassar szybko wróci i ukorzy się przed nim.
Młody Al-Kzwarizmi szybko tak jak sądził jego ojciec zrozumiał, że jego czyn był nieprzemyślany. Duma jednak nie pozwalała mu powrócić do pałacu. Nie mógł tak po prostu zawrócić. Musiał dokonać czegoś co uświadomiłoby Emirowi, że to on miał rację. Musiał postawić na swoim. Pewnego razu w gospodzie w której nocował, dowiedział się o turnieju, w którym walczyli najwięksi wojownicy znanego mu świata. Nie wiele się zastanawiając postanowił, że będzie to znakomita okazja na zdobycie nie tylko laurów, ale też szacunku swojego ojca. Wyruszył więc w podróż do Karak Vlag

10.Alhid (high elf Noble)

Alhida, zbudziła dłoń położona na jego ramieniu. Ocknął się i ze spokojem odkrył, że dłoń była znajoma. Czoło elfa pokrywały krople potu.
-Coś się stało Alhid, te tuin?- zapytał miły i dostojny głos
-Nie, wszystko w porządku, przynajmniej tak mi się wydaje.
Oddech Alhida był nierówny, tak naprawdę był zdenerwowany, lecz nie chciał do siebie dopuścić tej myśli. Próbował sobie przypomnieć o czym przed chwilą śnił. Widział dużo krwi, płonące miasto i wiele martwych istnień.
Podniósł się żywo z ziemi, złożył swój koc i uprzątnął ekwipunek. Pogoda nie była dziś najlepsza, co nie napawało go optymizmem. Spojrzał na swego towarzysza, czuł wobec niego respekt, choć Melador był od niego sporo starszy, nie brakowało mu energii, tak jak młodemu Alhidowi. Dziękował Asuryanowi, za tak wspaniałego przewodnika jakim był niewątpliwie były wojownik Białych Lwów z Chrace. Krajobraz nie zmieniał się już od paru tygodni, ale Alhid ufał znajomości leśnych ostępów swego druha.
-Nie ma obaw, jesteśmy już bardzo niedaleko areny, Alhid, te tuin. – uspokoił młodego elfa, Melador, widząc malującą się na jego twarzy niepewność
-Zawsze potrafiłeś mnie wyczuć, Meldorze. Czy nasze rumaki są gotowe?
-Jak zawsze.
Alhid bez słowa przypasał swój idealnie wyważony miecz o niebieskiej stali, poprawił zbroje z ithilmaru i zarzucił na plecy tarcze, jedyne pamiątki jakie zostały mu z Ulthuanu, wiedział, że był gotowy. Wsiadł na swego elfiego rumaka i wraz z Meldorem wyruszył w stronę areny oraz swego przeznaczenia.

11.Lotar Syn Gór (krasnoludzki tan)

Krasnolud pęłną gębą, doświadczony w bitwach i w alkoholu. Szanuje swoich krasnoludzkich braci, a nawet wrogów, poza wszelkim rodzajem zielonego gówna. Opanowany, nie jest pochopny, nie zaryzykuje jeśli nie musi. Stracił brata na jednej z aren, Gurthanga Żelaznobrodego, który w przeciwieństwie do niego szukał chwały w sposób szalony i nieprzemyślany, nigdy się nawzajem nierozumieli. Po śmierci Gurthanga, Lotar się zmienił, porzucił wojenne rzemiosło i zatracił się w mocnej wódce i tanim piwie. Myślał tylko o pomszczeniu brata. Niestety niewiedział gdzie jest ta zapluta arena, nigdy nikt kogo spytał nie miał pojęcia o tym miejscu. Poprzez upadek moralny stracił przyjaciół i szacunek. Został zapomniany. Stał się wrakiem dobrego dowódcy i wojownika, którego okrzyk na polu bitwy dodawał otuchy i zapału do walki. Ale pozostało mu jeszcze jedno do zrobienia przed całkowitym upadkiem, pomszczenie brata.

Poprawił tarczę na plecach, odgarnoł popielatą brodę z ramienia i ruszył dalej mało uczęszczaną ścieżką wśród gór. Szedł wiele godzin bez wytchnienia. Słońce powoli zachodziło za szczyty gór. Spojrzał w ciemniejące niebo, a potem szczyt najbliższej góry i westchnął. Wiedział, że już nie będzie tak jak kiedyś, żałował. Wielotygodniowa podróż po górach dała mu do myślenia o swoim życiu. To dało mu trzeźwości umysłowej, powrócił w nim wielki duch z przeszłości. To tylko dodało mu sił, zresztą był zbyt twardy zarówno na ciele jak i umyśle, żeby się poddac. Ruszył żwawiej. Wtedy zza zakrętu usłyszał hałas, to były chyba głosy. Taaak, to napewno były głosy.

Na brody moich przodków - wykrzyknął - przecież to cholerna barbażyńska arena! Ale jak to możliwe? Zresztą nieważne, czas pokazac, że krasnoludzki topór lepiej lata w dłoni gdy jest wśród gór.
Zdumienie było wielkie, nie mógł uwierzyc, że znalazł w końcu to pełne plugastwa miejsce.

12. Judasz (Wight King)

Wiatr. Plusk wody. Przez szczeliny bluszcz obejmował kamienne ściany. Schody prowadziły na górę, postrzępiony dywan ledwo co był oświetlany przez gasnącą pochodnię. Trzymający ją śmiałek ostrożnie wchodzilł po każdym stopniu. Szpadę miał lekko uniesioną do góry, jego oblicze było zatrwożone, wąs zjeżony, oczy niespokojnie lustrowały każdy zakątek mroku.
Lekko ukucnął, gdy chmara nietoperzy przeleciała nad nim. Znalazł się w większym pomieszczeniu. Powoli wchodząc do niego oświetlał znajdujące się tam zniszczone gobeliny, wypaczone przez rdzę, wiekowe zbroje i rozmaity oręż zabrudzony pajęczyną. Dywan prowadził przez środek sali, w stronę zdruzgotanych stołów i wytartych foteli, była to sala przyjęć jakiegoś szlachcica. Teraz tylko wystarczy poszukać czegoś wartościowego. Śmiałek najpierw zlustrował oręż, jednak zniechęciły go polamane drzewce broni. Niektóre zbroje wyglądały ciekawie. Człowiek oglądał każdą z nich, ale jego uwagę przykuła ta, stojąca przy zawalonym kominku. Żelazna zbroja wyglądala na całkiem zadbaną, w rękach dzierżyła dwuręczny miecz. Inkrustowany srebrem na rękojmi i zastawie, ozdobiony motywami latorośli na płazie, z ostrą jak brzytwa krawędzią. Podróżnik uznał, że to jedyna wartościowa rzecz w tej sali, więc spróbował odgiąć rękawice zbroi, tak by wyciągnąć brzeszczota...

...Pustka... Smutek... Strata, ból, urażona duma... Przeklęty na zawsze za swoje czyny...

... Nie rób tego Judaszu! On Cię znienawidzi!...

Zbroja poruszyła się. Śmiałek dopiero teraz zauważył czaszkę, która wcale nie wyglądała przyjaźnie, stercząc na korpusie kirysu. Zielone oczy płonęły gniewem i... czymś bardzo ciężko uchwytnym. Może był to smutek. w całej sali zapaliły się pochodnie oświetlając salę, niebieskim, miękkim światłem. Obsrane gacie podróżnika i opancerzona rękawica na jego szyi świadczyła o upiorności tego miejsca.

...Kolejny złodziej... Kolejna śmierć... Obmycie winy... Kolejna część...

...Nie mogę pozwolić, aby ON cię wypędził. Muszę mu to wyperswadować. Wiem, że to mój Pan, ale nie pozwolę byś została sama...

Krzyk wypełnił ciężkie powietrze dworzyszcza.
,,Karol!"- krzyknął towarzysz ofiary i dał znak reszcie drużyny, by pobiec schodami do źródła wrzasku. Na zakurzonym dywanie leżał ów pechowy, krzykliwy śmiałek. Szyję miał zmiażdżoną, oczy na wierzchu. W otwartej buzi trzymał złotą koronę. Czwórka ludzi stała nad truchłem, najmniejszy z nich schylił się i wyjął pieniądz z ust martwiaka. ,,Zghhhłodzieeeeeej..."- usłyszeli charkot. Właścicielem głosu był wysoki szkieletor odziany w ciężką zbroję, który zamachnął się swoim ogromnym brzeszczotem pozbawiając głowy kurdupla. Reszta drużyny, widząc straszne oblicze z płonącymi szaloną zielenią oczyma, rozpierzchli się. Jednego z nich miecz upiora zdołał odepchnąć na ścianę, po czym przyszpilił go do niej. Przeraźliwy krzyk dodał chyżości nogom uciekinierów...

...Kolejny raz i bliżej... Bliżej końca... Moja ukochana...

...Mówiłem Ci Judaszu. Ona nie może tutaj zostać. Nie jest szlachcianką, ma w sobie ,,gorszą" krew, znajdź sobie lepszą partnerkę. Wsioki zostają na zewnątrz...
... Jesteś parszywcem Garlicie, bądź po tysiąckroć przeklęty! Jesteś kupą gnoju, ona zostaje ze mną!...
... Nie, Judaszu. Popełniłeś błąd. Zapomniałeś o przysiędze jaka złożyłeś by mi służyć. Za niesubordynację zostaniesz srogo ukarany. Po śmierci będziesz długo odkupywał swoją duszę. Tak długo, aż zroszone krwią złocisze będą tyle warte co Twoja ukochana...

Upiór wsadził po złotym pieniążku do ust zabitych. Każdą broń rzucił pod ścianę, truchła ustawił pod ścianą w loszku za salą. W ,,trupiarni" leżało pełno kości ludzi i nieludzi, pomiędzy nimi pełno złota. Żywy szkielet przesypał zawartość sakiewek śmiałków do swojej, po czym wziął do ręki kawałek papieru od jednego z trucheł. Notka głosiła:
,,Jesteś najlepszy? Tak myślisz? Przyjdź sprawdź się na arenie z innymi jak Ty! Za wygrane pojedynki ogromne honorarium na arenie Karak Vlag"

...Taaaak... To pomoże mi odkupić moją winę... Za każdego z wygranych oboli zabiję jedno istnienie i będę mógł wrócić do mojej kochanki... Przeznaczenie dopełni się, a moc klątwy mojego byłego pana osłabnie i zmyje to ze mnie winę za... moją miłośc...

13.Gnoblar Głazoczep (gnobblar)

Głazek nie pamięta jak się tu dostał... Może ze śmieciami? A może na jakimś wozie? To nie być ważne. Głazek chce pokazać dużym człowiekom, wielkim zafajdanym ogrom i innym z wielkimi walczakami, że też coś umie. A umie i to więcej niż mało. Było to jakoś tak...

Głazek urodzić się w duże góry. bardzo duże.. Tam zimno i być wielkie ogry. Ogry rzucać Głazek gdzie popadnie po różne cosie. Raz Głazek przynieśc nawet wielki młotek dla wielkiego wieeelkiego grubasa. Młotek większy niż Głazek, ale Głazek sobie poradzić. Ale Głazek nie dostać nagroda za swoja praca. Głazek dostac kopniak w zadek i poleciec wysoko. A ze to być w jaskini najwiekszyego grubasa to Głazek się wielkiego głazu u sufitu uczepić. Co się nazywał stala..stale... Bardzo Wielki głaz. I Głazek bac się zejść w dół bo być wysoko i do tego inne ogry tłuste tylki tam były i Głazek by znów kopniak mógł dostać. No i Głazek siedziec tam bardzo długo, jeść latające szczury pić wode co po głazie ście... ści... w dół złaziiła. No ale pewnego dnia los Głazka się odmienił. W góre polecieć inny gnoblar i walnąć w Wielki Głaz No i rozbić się o niego. Wielki głaz chrząknął, chrumknął i poleciał bardzo w dół. No a na dół stał wielki tłusty brzuch. No i wielki głaz przygnieść ten ogr. Inne tłuste tłuściochy a robiły dużo hałas. No i w ten hałas jedne z nich zobaczył Głazka i zaczął go gonić. Głazek musiał uciekać bo inaczej tłusty ogr zrobić sobie z niego spodnie. No i Głazek uciekał. Naprawdę szybko. Szczęśliwie dla Głazka Tłuściochy miały wielka walka wiec szybko zostawiły Głazka. Ale Głazek nie mógł tam zostać... oj nie. Głazek nie chciał juz być ciągle w strach. Głazek ruszył w wielki świat, żeby wszyscy wielcy go zaczęli sie bać.

No i chyba tak Głazek dotrzeć tutaj. I Głazek nie jest tu żeby zbierać śmieć i inne paskudztwo. Głazek jest żeby walczyć! Nawet pokonał juz jeden goblin co się śmiać z Głazka. O!

14.Andreas Herz Imperialny Kapitan

Andareas był już blisko wiedział, że czarodziej jest nie opodal, razem z heretyckim kultystami będzie oddawać się mrocznym praktykom, ale tym razem mu nie ucieknie. Polana była oświetlona przez ognisko łowca czarownic Solkana obserwował heretyków, chwile później podeszła do niego druga postać.
- To już ostatni Andreasie, wszyscy strażnicy nie żyją, a ci głupcy nie wiedzą, że tu jesteśmy.
- Świetnie się spisałeś Hermanie teraz możemy atakować, heretycy nie mają broni, wytniemy ich wszystkich-
I ruszyli cisi jak noc, szybcy jak wiatr, zimni jak śmierć. Andreas wykorzystał swoje sztylety do rzucania i uśmiercił dwóch kultystów, Herman postąpił podobnie z kuszą samopowtarzalną. Następnie w ruch poszły miecze, półtorak Andreasa w mgnieniu oka pozbawił życia dwóch kolejnych heretyków, jego celem była jednak mroczna postać w centrum polany to jej głowę chciał dostać. Bliżej jednak znalazł się Herman który uśmiercił kolejnego kultystę, zasłaniającego swym ciałem mistrza i znalazł sie od niego na wyciągnięcie miecza. Mroczna postać wyciągnęła rękę, wystrzelił z niej fioletowy promień, łowca rzucił w stronę czarodzieja słoik, promień wypalił z piersi łowcy dziurę, słoik rozbił się i wyleciała z niego chmara kąśliwych owadów, oblazły one natychmiast czarnoksiężnika dekoncentrując go. Anderas nie zważał na śmierć swojego towarzysza, dla niego liczyło się tylko jedno, czarodziej którego szukał od tylu lat leżał u jego stup i teraz odpowie za śmierć jego mistrza, nie popełni jednak takiego błędu jak poprzednio, próbując wziąć czarodzieja żywcem i postawic go przed sądem, teraz nie da mu żadnej szansy, zabije go na miejscu, błogosławione ostrze jednym cieciem pozbawiło głowy chaotycznego Maga, teraz Andreasowi pozostawało zabicie kultystów ale to nie stanowiło już większego problemu. Po wykonaniu zadania Łowca podszedł do ciała swojego – Dzielnie walczyłeś niech Solkan przyjmie cię do swojego królestwa –
Kilka godzin późnej siedział w karczmie, przy niedopitym kuflu piwa, rozmyślając nad wlanym życiem, osiągnął cel zabił zabójcę Gotfryda, co więc teraz miał począć, dalej walczyć z wyznawcami chaosu sam nie wiedział czy ma jeszcze na to siłę. Jego myśli powędrowały w daleką przeszłość.
Pierwsza bitwa ze sługami chaosu nie przebiegła pomyślnie dla młodego Andreasa Herza , Rycerze Khorna, wycinali rycerzy z Zakonu Krwi Sigmara jednego po drugim, nie było nadzieji na zwycięstwo, Sigmaryci wpadli panikę, wiedzieli że to już koniec. Nagle do walki włączyła się grupa rycerzy w czarnych płaszczach z wyhaftowanymi płomiennymi symbolami. Wpadli w Khornistów bez trwogi, walczyli bez strachu, ginęli bez żalu. Ostatecznie doszło do pojedynku dwóch dowódców, szalonego Khornisty z posępnym rycerzem w czarnym płaszczu, walka była zacięta wydawać by się mogło, że chaośnik rozszarpie templariusza na strzępy, ten jednak odpierał ataki, a w końcu cięciem błogosławionego miecza pokonał wyznawcę mrocznych potęg. Rycerz ten nazywał się Gotfryd Hohenberg templariusz i łowca czarownic Solkana, to on pokazał Andreasowi drogę do jedynego boga na tyle silnego aby mógł przeciwstawić się siłą chaosu, to on nauczył wszystkiego co powinien wiedzieć łowca, to z nimi Andresa przez piętnaście lat ścigał i zabijał czarnoksiężników, heretyków i inne plugastwo chaosu. Ich grupa mimo, że walczyła z chaosem musiała strzec się także inkwizycji Sigmara i cesarskich łowców czarownic, gdyż nie za bardzo lubili oni tych którzy wchodzili w ich kompetencje. W końcu jednak trafli na potężną sekte w Averlandzie, walka z nią była długa i ciężka, nie powiodło by się bez sojuszu z sigmarytami. Okazał się że na jej czele stoi potężny czarnoksiężnik Tzenncha, podczas ostatecznej walki udało mu się uciec, zabijając przy tym mistrza Gotfryda. Andreas i inni tropili go przez dziesięć lat walcząc przy tym z innymi kultami, a także biorąc udział w odparci Burzy Chaosu. Ostatecznie on i Herman wytropili czarnoksiężnika, i odesłali go do piekieł, tam gdzie jego miejsce. Po śmierci Hermana z dawnej grupy templariuszy Solkana pozostał tylko on, no cóż będzie musiał dalej walczyć i niszczyć chaos, a także inne plugastwo zagrażające ludziom, łowca dopił piwo i wyszedł z karczmy.
Podróżowanie nocą nie jest zbyt bezpieczne, ale Andreasowi było wszystko jedno co się z nim stanie jeśli ma zginać to trudno. Przed nim nagle pojawił się mroczna postać na koniu, Abdreas chwycił za błogosławione ostrze, dawną broń swego mistrza. Jeździec nie zdradzał żadnych oznak agresji, Andreas czuł jednak coś niepokojącego. Podróżni minęli się, ale Łowca zawrócił wierzchowca i krzyknął – Stój, stój mówię, w imię Solkana stój – Jeździec zatrzymał się, ściągnął kaptur k krzyknął – Krew dla boga krwi czaszki dla tronu Korna-
- Khornirta, a to dziwne, czemu nie zaatakował mnie wcześniej-
Była pełnia księżyca dwaj jeździ ruszyli na siebie w jego świetle. Łowca sparował ciecie rycerza chaosu cios był jednak tak silny, że wyrzucił Łowce z siodła. Rycerz chaosu ruszył by dokończyć dzieła zniszczenia, Andreas uniknął jednak ataku i wykonał ciecie w nogo chaotycznego rumaka. Khornista znalazł się na ziemi, nie przejął się jednak tym i ponownie ruszył na Solkanitę. Andreas był jednak wytrawnym fechmistrzem i zabicie go nie był takie łatwe. Dwaj wojownicy zwarli się w śmiertelnym starciu, mimo mistrzostwa we władani mieczem Andreas przegrywał te walkę, chaośnik był wytrzymalszy i silniejszy.
- No cóż skoro mięśnie zawodzą trzeba się uciec do podstępu- pomyślał
Odskoczył od przeciwnika, i rzucił w jego twarz sztyletem ten uchylił się, ale łowca tego właśnie chciał bo moment późnie rzucił ostatnią swoją fiolkę z kwasem w oczy wroga. Co prawda większej krzywdy to Khorniście nie zrobiło, ale zdekoncentrowało go to na tyle, że Andreas mógł wyprowadzić celna ciecie błogosławionym ostrzem, ciało rycerza opadło bezwładnie na ziemię.
Andreas zastanawia się co chaośnki robi tak daleko od północnych pustkowi, przeszukał jego rzeczy, oczywiście przy zachowaniu wszelkiej ostrożności (nie wiadomo jakich mutacji można się nabawić do chaosnkia). Znalazł jedną rzecz która go zainteresowała informacja o turnieju na który mieli przybyć najlepsi wojownicy. Andreas pomyślał chwile, - no cóż może taki turniej do dobry koniec dla kogoś takiego jak ja, a biorąc w nim udział pokonam jeszcz kilku chaośników, lub nie umarłych-

15.Morte(Wight King)

Morte był kiedyś najemnikiem. Zwali go wygadanym. Miał szczęście, wybił się nad innych, zawsze się wywinął od niebezpieczeństwa. Wędrował nawet do lustrii gdzie zdobył swój rapier- błysk. Walczył na arenie śmierci w norsce, lecz został zabity w swej pierwszej walce, przez krwawego berzerkera. ostatnie co pamiętał ze swojego życia to w chwili triumfu zmiażdzenie jego głowy.

Postanowił skończyć ze sobą i ostrzec przed innych przed losem któy spotkał jego. Znał na to tylko jeden sposób.

Będzie walczyć na arenie.

Pomimo swojej decyzji i tego czym jest, nadal wspomina swe życie i wciąż żałuje swego zgłoszenia w norce.
Wtedy jeszcze żył.

16.Uriel Ventris: szlachcic z wspólnoty Tancerzy Wojny

Okropny krzyk przebiegł przez całe Athel Loren, gdy Uriel dowiedział się o śmierci swojej siostry. Tyle wieków razem na dworze Księcia Aldaelda i teraz jej nie ma. Ogromna wściekłość napędzała Uriela gdy biegł przez knieję na spotkanie przeznaczenia. Zabójca jego siostry - mroczny elf został zabity, jednak żądza zemsty i pomszczenia Ameli krew za krew była większa niż kiedykolwiek. Uriel, niegdyś jeden z przybocznych Księcia Wojennych Tancerzy, teraz zamienił się w pełnego nienawiści elfa, który dążył tylko do pomszczenia siostry.
Minęło parę lat, gdy Uriel wędrował po świecie po drodze ścinając każdego kto stanął mu na drodze. Jednak jego poszukiwania słynnej "Areny" spełzły na niczym. Zrezygnowany wrócił do Athel Loren gdzie poświęcał cały swój czas na modlitwy do Kuronusa o możliwość zemsty. Podczas letniego przesilenia, gdy Dziki Gon na czele z Orionem miał wyruszyć z Athel Loren, Ariel zesłała na wojownika wizję potężnego budynki, gdzieś w dalekim kraju. Tylko nazwa Karak Vlag wyryła mu się tak w pamięci, że nawet jakby chciał nie mógł o niej zapomnieć. Uriel Ventris nawet nie pożegnał się z przyjaciółmi i Księciem. Pomodlił się tylko do Duchów Lasu, aby przyszły mu z pomocą. Choć czuł, że jego zew nie zostanie bez odpowiedzi, nie zwracał na to uwagi. Uprosił tylko zbrojmistrza o legendarne bronie Leśnych Elfów. Wojenne tatuaże, które posiadał Uriel odzwierciedlały jego stopień w hierarchii tancerzy wojny. Wielki Zielony Smok wytatuowany na klatce piersiowej oznaczał straż przyboczną Księcia, natomiast tygrys na plecach wręcz opowiadał o wielkiej waleczności tego elfa. Jednak to nie były wszystkie znamiona na jego ciele. Ostatnio świeży tatuaż zdobił jego twarz. Wizerunek zemsty, czyli wytatuowana róża z imieniem jego siostry.
Uriel Ventris należący do wspólnoty Tancerzy Wojny wyruszył do Karak Vlag szukać zemsty. Tym razem nie pozwoli by ktoś pohańbił szlacheckie nazwisko, tym razem żadny Mroczny Elf nie stanie mu na drodze. Czuł, że ma ze sobą pomoc całej kniei oraz błogosławieństwo Ariel i Oriona. Nie zawiedzie ich, na pewno nie...
- To już tutaj? - Spytał Uriel swojego przewodnika. Mocno naciągnięty zielony kaptur rzucał złowieszczy cień na twarz Elfa.
- Tak panie, to już jest Karak Vlag. Tamten okrągły budynek z wieloma kolumnami to właśnie Arena Śmierci. Jesteś pewny szlachetny panie, że chcesz tam iść?
- To nie twoja sprawa człowieku. Mam tu Krzywdę do naprawienia, a to jest ważniejsze niż życie.
Zapłacił przewodnikowi i dalej ruszył sam, sam na spotkanie przeznaczenia i śmiertelnych wrogów w tych murach.
Ostatnio zmieniony 10 sie 2008, o 17:20 przez Murmandamus, łącznie zmieniany 7 razy.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
Mike
Mudżahedin
Posty: 343
Lokalizacja: Bastion

Post autor: Mike »

Tak jak pisałem w poprzedniej arenie:
DE zabójca znany jako Uriel Shadowdancer, wychowanek świątyni w Har Ganeth, gdzie szlifował swoje umiejętności od swoich narodzin 150 lat temu. Jako obiecującemu uczniowi, została mu powierzona misja pomszczenia śmierci Khelariona. Zlecona została przez Adrianis Draxon, ponieważ ten miał sam zamiar go uśmiercić, z powodu poniesionej przez niego hańby.
Najbardziej prawdopodobnym miejscem pobytu człowieka, który zabił Khelariona, będzie kolejna arena na której będzie się chełpił swoją szczęśliwą wygraną na zeszłym turnieju. - powiedział posłaniec - Nie ważne jak umrze, on mam być martwy, jeśli zawiedziesz nie masz po co wracać. Wyruszasz o świcie.
2x pazury, bez zbroi, bomby błyskowe
Murmi mam nadzieję, że skoro assek w nowym booku ma poisona nie muszę go wykupować z dodatków.

Awatar użytkownika
Kołek
Falubaz
Posty: 1147
Lokalizacja: Gdańsk-SNOT

Post autor: Kołek »

skaven assasin - zkirrit
broń:2x pazury bitewne
zbroja: lekka
dodatki: biegły w broni

zkirrit powstał podczas eksperymentów naukowych prowadzonych na spaczeniu, powstał by niszczyć i zabijać, swą twarz chowa pod płaszczem, który ma magiczne właściwości maskujące.Te właściwości pozwalają zabójcy schować się nawet na otwartej przestrzeni parę metrów od ofiary.Jest perfekcyjną maszynka do zabijania, wyszkolił się w walce swymi bitewnymi pazurami nasączonymi rożnymi truciznami.Klan Eshin był pod wrażeniem umiejętności Zkirrita i wysłał go na powierzchnię by zabijał wszelkie istoty ku chwale swego klanu.Wbrew pozorom szczur ten nie był bezmyślny, wręcz przeciwnie, dzięki spaczeniu z którego powstał nie tylko rozwinęły się w nim mięśnie, ale również umysł godny największych generałów.Pewnego dnia ów zabójca wypatrzył wieżę prawdopodobnie należącą do maga. Po paru minutach infiltracji zrozumiał co się szykuję.Najważniejsze wydarzenie na świecie, walki tytanów na arenie miały niebawem się rozpocząć.Zkirrit postanowił, iż weźmie udział w tym wydarzeniu, bo co szkodzi wyciąć najlepszych wojowników w starym świecie.Im szybciej tym lepiej- pomyślał szczur i poszedł do wielkiej sali gdzie odbywały się zapisy :wink:

podobne te szczurze imiona mam nadzieje że się nikt nie pogniewa na brak mojej weny twórczej :wink:

Awatar użytkownika
Kosa
Pan Spamu
Posty: 8707
Lokalizacja: krk czyli Ulthuan

Post autor: Kosa »

Quenllin Shiannodel Mistrz Miecza z Bialej Wieży w Saphery, mlodszy brat Cossaliona.


Quenllin mial tylko jeden cel w życiu, mianowicie pomścić swojego ukochanego brata, który zginąl gdzieś w świecie podczas jakiejś areny. Mlodego mistrza miecza ciagle dochodzily sluchy o coraz to kolejnych edycjach tego krwawego turnieju.
Pewnego dnia do Saphery przywędrowala zakapturzona postać. Byl to jeden z wojowników cienia, mściciel z zatopionego Nagarythe. Ów wędrownik przekazal informacje Quenllinowi o następnej arenie i miejscu jej przebiegu.
Nie czekając dlugo Shiannodel spakowal swój ekwipunek i wyruszyl w droge. Taka okazja może się już nie powtórzyć-myślal.
Przygotowany byl nadzwyczaj dobrze. Byl jednym z najbardziej wyrózniających sie uczniów, zaś calkiem niedawno przeszedl ceremonie mianowania na Mistrza Miecza Hoetha czyli stal się jednym z najbardziej zabójczych szermieży w calym Starym Świecie, o których krążyly niesamowite legendy.
Jego mentorzy przepowiadali mu świetlany czas, zaś magowie z Bialej Wieży widzieli w jego przyszlości heroiczne wyczyny na miare samego Tyriona.
Jednak, ale jednak... byl jeszcze zbyt mlody i nie do konca przygotowany aby stawić czola tak potężnemu zlu i chaosowi jaki znajdowal się na owych arenach. Quenllin byl uparty i nie zważal na rady swych mistrzów i najpierw w swej drodze ku chwale chcial wykonać zemste, a tylko tam mógl to uczynić...

Wyruszyl w droge...

High Elf Noble
-ceremonialny miecz strażników Bialej Wieży wykonany z ithalmiru (miecz dwuręczny)
-lekka zbroja z ithalmiru
-biegly w broni
"Człowiek jest czemś, co pokonanem być winno"
F.N.

Moja Galeria Pomalowanych Ludków

Awatar użytkownika
tedzio
Masakrator
Posty: 2149
Lokalizacja: Nordland > Gdynia > SNOT

Post autor: tedzio »

Arabski mnich Alaha, krzyzowiec alaha czy cos w tym stylu, w kazym razie capitan

Imie:
Sywyl Al-Ryqul

Wyposażenie:
Kij ze stalowymi końcami, no takie zwięczenia stalowe.

Pancerz:
Szaty (brak zbroji)

Gratisy:
Dobry Refleks
Biegły w Broni Obuchowej

Historia:
Sywyl pochodzi ze średnio zamożnej rodziny arabskich kupców. Nie miał telntów do biurokracji, zauwazył to bliski przyjaciel jego ojca, mnich z pobliskiej arabskiej świątyni - Abdul (Allach tak?). Młody 13 letni zafascynował sie szkoleniami sie michów oraz poczuł powałanie przez boga. Uciekł z pomocą Abdula z domu poniewaz ojciec chciał aby poszedł w jego ślady. Ćwiczył dużo, odprawiał kazania itd. W wieku 20 lat dostał misje od Abdula. Miał jechac do Starego Świata i nauczac o jedynym bogu. Sywyl wiedział ze w starym swiecie jest wiecej niebezpieczentw niz na jego pustyniach. Jednak potwierdził to ze pojedzie. Po kilku latach Sywyla juz znano w imperium. Uznawano go za sługe Chaosu. Wygnany z imperium, na targu usłyszał od jakiegos krasnoluda ze w poblizu odbywa sie arena w ktorej mogłby zdobyc złoto potrzebne na powrót do Arabii. Wiedział ze musi tam zabijac, jednak zrobi to w imie jedynego boga.
Ostatnio zmieniony 9 sie 2008, o 21:57 przez tedzio, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Murmandamus
Niszczyciel Światów
Posty: 4837
Lokalizacja: Radom

Post autor: Murmandamus »

Alah lub allah jak sądze gzies czytałem ze w warhammerze tez jest arabski taki jak w rlu. Tedzio to WP czy Captain? Cjpdzi na bazie kogo mam go uznac bo captain moze brac drugi dodatek.
zapraszam na Polskie Forum Kings of War

https://kow.fora.pl/

Awatar użytkownika
marcus_cheater
Oszukista
Posty: 838
Lokalizacja: Karak Drazh

Post autor: marcus_cheater »


- A jak tam żona Johann?? Nadal choruje... Hypp...
- Taa... Ostatnio jej sie pogorszyło... Ale na mózg...- Johann zaśmiał sie głupkowato do przyjaciela... Obydwaj byli już mocno zawiani po całonocnej libacji... Było już późno, wracali właśnie z tawerny "Pod Zgniłym Kartoflem"... Rozmowa między pijakami toczyła się w najlepsze, kiedy przemierzali wąskie uliczki tej zapadłej dziury...
- Słyszałeś Wilhelm... Hypp... Za parę dni ma się tu odbyć jakaś arena... Hypp... Może tacy zabijacy jak my pokażemy tym mutantom, kto tu rządzi- i zaśmiali się serdecznie, kiedy alkohol coraz mocniej uderzał im do głowy... Zbliżali się własnie do placu rynkowego, kiedy poczuli straszny odór...
- Johann, mogłeś nie jeść tej fasoli z kapustą...
- Cholera Wilhelm chyba nie sądzisz, że to ode mnie tak capi...- Johann nagle przerwał jakby coś zwróciło jego uwagę- Chyba z tamtąd dochodza jakieś dziwne piski...- stwierdził wskazując na płytę przykrywającą wejście do kanału tuż przy skrzyżowaniu Alei Magnusa z Drogą Kapłanów... Zaciekawieni i rozochoceni działaniem wódki mężczyźni bez większych oporów postanowili zbadać całą sprawę... Kiedy podnieśli klapę, istny podmuch fetoru uderzył w ich twarze, odrzucając w tył i wywracając na ziemię... Po chwili doszli do siebie, ale coś sprawiło, że aż zamarli ze strachu w miejscu... Przed nimi pojawiło się coś czego jeszcze w życiu nie widzili... Człekokształtna istota o szczurzej twarzy w całości pokryta futrem zbliżała się do nich dziwnie się uśmiechając...
- Odejdź szatanie!!! Wilhelm to śmierć po nas przyszła!!!- z przestrachem wykrzyknął Johann do wojego kompana...
- W rzeczy samej, samej...- zapiszczał potwór nim zamachnął się czymś na kształt dwuręcznego korbacza, po czym wyprowadził silny cios, który od razu rozpłatał czaszki obydwu mężczyzn... Skaven tylko zachichotał złowrogo...
- A więc to tutaj, tutaj...


Veskit
Kapłan Zarazy
kadzielnica plagi, brak zbroi, eliksir ze spaczenia
"Chcecie ustrzelić na milę goblina, poproście inżyniera o muszkiet, a zapyta, w które oko chcecie trafić."
Kadrin Redmane

Awatar użytkownika
Artein
Masakrator
Posty: 2284

Post autor: Artein »

dobra, debiut tej klasy na Arenie Śmierci :D zobaczymy jak się spisze

Klasa: Death Hag
Imię: Rakhia
Zbroja: -
Broń: 2x Miecz krótki
Dodatek: Dobry refleks*
Historia:
Nad łąkami Imperium unosiła się poranna mgła. Łąki pokrywała warstwa rosy. Ludzie z okolicznych wiosek budzili się ze snu. Zapowiadał się kolejny dzień w zwykle spokojnej części królestwa.

W następnych latach chodziły legendy o armii demonów, która przeszła przez Ostermark. W każdej wiosce na jej drodze, każdy jeden mieszkaniec został zabity. Zamordowany. Nawet więcej, każdy został wypatroszony. Krew zabitych była wszędzie, na ulicach, na domach, w ich środkach, w świątyniach, karczmach, dosłownie wszędzie. Ludzie Imperium nie wiedzieli czym są Oblubienice Płonącej Krwi.

-------------------------------------------------------------------------------

Rukhia oblizała jeden ze swoich bliźniaczych mieczy, w tym czasie drugim dobiła rannego, błagającego o litość mężczyznę. Smak był słodki, trochę mdły, ale trudno było o lepszy w tej krainie.
Przed elfką stanęło blisko 5 tuzinów innych, podobnych jej pół nagich kobiet, skąpanych we krwi. Widać było po nich przygasający już szał rzezi. Rukhia usiadła na dopiero co zabitym mężczyźnie i zaczęła się przyglądać Wiedźmom Khaine'a. Patrząc po kolei na każdą, kiwała głową z zadowoleniem.
To był dobry dzień, Khaine będzie zadowolony. - pomyślała.

Narkotyki przestawały działać i zaczynała czuć zmęczenie, wiedziała jednak, że nie może się jeszcze zatrzymać. Jej celem, oraz celem kultu, który prowadziła, było odnalezienie tajemniczej krasnoludzkiej fortecy daleko na wschodzie. Tam zginął Khelarion, jeden z Katów z Har Ganeth, a był on dość ceniony przez jej bezpośrednią zwierzchniczkę, samą Crone Hellebron. Khelarion był słaby i dlatego zasłużył na śmierć, oczywiście, jednak Krwaworęki Bóg domagał się krwi za krew jednego ze swoich najlepszych.
Rukhia została wysłana, aby wywrzeć zemstę na człowieku, który dopuścił się zabójstwa. Niestety, nie zdawała sobie sprawy, że na miejsce zmierza także inny wybraniec Khaine'a....



*mam nadzieję, że frenzy i poison są uwzględnione

Awatar użytkownika
Manfred
Postownik Niepospolity
Posty: 5907
Lokalizacja: Cobra Kai

Post autor: Manfred »

Dave Arras - cieżka zbroja, miecz dwuręczny, przerażający
powraca na Arenę pokonany lecz wskrzeszony przez największego z nekromantów. Dobrze jest służyć władcy umarłych i oszukiwać śmierć.
Wrócił by się zemścić wie że to jego ostatnia szansa albo zwycięży na arenie albo zginie na zawsze i nawet Nagash ponownie nie przywroci go do nie - życia. Utracił swój przeklęty miecz lecz, wracając na arenę udało mu się zdobyć dośc potęzny artefakt, amulet wytwarzający nadnaturaną energię, wzbudza dzięki niemu przerażenie równe najpotężniejszym demonom i smokom
Ostatnio zmieniony 9 sie 2008, o 22:38 przez Manfred, łącznie zmieniany 1 raz.

Chmuruś
Chuck Norris
Posty: 462

Post autor: Chmuruś »

Klasa: High Elves Noble
Imie: Demetrius
Zbroja: Zbroja Ilthamirowa
Broń: Dwurak
Dodatek: Dobry Refleks

Demetrius pochodził z zamożnej rodziny, mającej posiadłość nieopodal Saphery. Jego ojciec od wieków chronił magów w wielu bitwach, a mały Demetrius chciał pójść w jego ślady. Lecz pewnego dnia jego życie uległo gwałtownej zmianie. Do posiadłości przybył posłaniec,który oznajmił, że jego ojciec zginął podczas bitwy. Miało to miejsce podczas Wojny o Brodę. Elfickie posiłki zostały zmasakrowane, przez Krasnoludy. Matka Demetriusa oddała go pod opiekę magów z Saphery, aby Ci wyszkoli go na potężnego wojownika. Demetrius zaprzysiągł pomścić ojca, szlifował refleks, precyzje i siłę przez setki lat. Gdy tylko usłyszał o arenie nieopodal warowni Krasnoludów, wsiadł na statek i popłynął w kierunku Starego Świata. Miał nadzieje, że Bogowie będą nad nim czuwać i, że zabiję jak najwięcej Krasnoludów. A i kilku zdrajców z Naggarythe nie zaszkodzi.
Ostatnio zmieniony 9 sie 2008, o 22:28 przez Chmuruś, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
tedzio
Masakrator
Posty: 2149
Lokalizacja: Nordland > Gdynia > SNOT

Post autor: tedzio »

Murmandamus pisze:Alah lub allah jak sądze gzies czytałem ze w warhammerze tez jest arabski taki jak w rlu. Tedzio to WP czy Captain? Cjpdzi na bazie kogo mam go uznac bo captain moze brac drugi dodatek.
hmm...
Z załozenia miał byc Piriest ale ten bez icony nic nie daje a slabiej sie bije, wiec niech bedzie cos jak krzyzowiec allaha, tj.: capitan.
Juz sobie coś wybieram !

Awatar użytkownika
Kokesz
Kretozord
Posty: 1749
Lokalizacja: kolebka cywilizacji

Post autor: Kokesz »

Yassar Al-Kzwarizmi ibn Musa (Kapitan DoW)

Ekwipunek:
- Ostrza Pustyni (magiczne sejmitary - dwa krótkie miecze)
- średnia zbroja (mistrzowska)
Tak dla pewności: umagicznienie broni i mistrzowska zbroja
Kronikarz Ahmed bin Jafar pisze:- Nie traktuj mnie ja dziecka! - krzyczał Yassar.
Yassar miał 23 lata i był młodszym synem emira Matreku. Już od 7 roku życia uczył się zgodnie z tradycją władać bronią. Konno umiał jeździć chyba od urodzenia. Aczkolwiek mimo swojego wieku nie miał jeszcze okazji na pokazanie swoich umiejętności w prawdziwej walce. Emirat Makrek położony na północnym-zachodzie Arabii bezpiecznym miejscem. Hordy zielonoskórych i armie starożytnych Królów Grobowców były daleko na wschodzie za Wielką Pustynią. Emirat nie posiadający dostępu do morza nie miał też problemów z piratami żeglującymi po bezkresach mórz. Dodatkowo był młodszym synem emira i to jego dwaj bracia byli przygotowywani do objęcia tronu. On sam uważał, że jego ojciec traktuje go ja małego chłopca i nie pozwala mu na pokazanie, że jest już prawdziwym mężczyzną.

- Nie pozwolę Ci uganiać się za jakąś bandą łotrów - powiedział wyraźnie podniesionym głosem Emir Musa. - Jesteś moim synem i masz mnie słuchać. Twój wiek nie ma tu żadnego znaczenia. - Emir traktował Yassara łagodziej niż pozostałych synów. Yassar był jego najmłodszym synem i starał się by był bezpieczny. Nie wysyłał go na kampanie wojenne Sułtana, miał co do niego inne plany niż do jego starszych braci. Ten jednak tego nie rozumiał.

- Raz... tylko raz dałeś mi sposobność bym pokazał, że nie jestem już szczeniakiem. I czy wysłałeś mnie na wojnę tak jak Hassana czy Yusuffa? Nie...! Wraz z przesadnie licznym oddziałem kazałeś mi rozprawić się z jakimiś bandytami. Tak, wróciłem z tej podróży, bo wyprawą tego nie nazwę. Uważam, że nie miałem prawdziwej okazji do pokazania swoich możliwości. Teraz gdy naszym ziemiom zagraża prawdziwe niebezpieczeństwo, wyślij mnie proszę wraz z wojskami.

- Nie - odpowiedział krótko Emir. - Mam ludzi, którzy sie tym zajmą. Ty zaś masz być u mego boku. I ostrzegam nie podnoś na mnie głosu. Jetem nie tylko twoim ojcem, ale także Emirem. Dość już tego - dodał po chwili - idź już do siebie. Ta rozmowa jest już zakończona.

- I tak wyjadę! - krzyknął Yassar wychodząc z sali.

- Oczywiście - Emir uśmiechnął się do siebie, nie wierząc, że jego najmłodszy syn odważy się sprzeciwić jego woli.

Yassar był jednakże równie uparty co jego ojciec. Jeszcze tego samego dnia, wieczorem opuścił po kryjomu pałac. Emir, gdy się o tym dowiedział oburzył się bardzo. Aczkolwiek nie wysłał za synem nikogo. Uważał, że wychowany w luksusach Yassar szybko wróci i ukorzy się przed nim.
Młody Al-Kzwarizmi szybko tak jak sądził jego ojciec zrozumiał, że jego czyn był nieprzemyślany. Duma jednak nie pozwalała mu powrócić do pałacu. Nie mógł tak po prostu zawrócić. Musiał dokonać czegoś co uświadomiłoby Emirowi, że to on miał rację. Musiał postawić na swoim. Pewnego razu w gospodzie w której nocował, dowiedział się o turnieju, w którym walczyli najwięksi wojownicy znanego mu świata. Nie wiele się zastanawiając postanowił, że będzie to znakomita okazja na zdobycie nie tylko laurów, ale też szacunku swojego ojca. Wyruszył więc w podróż do Karak Vlag
Nie podoba mi się, że tedzio zerżnął mój pomysł z wystawianiem Araba ;) To ja mam licencje na wojowników z pustyni. Co do boga to w Młotku nazywa się on nie Allah tylko Ormazd (jeśli dobrze pamiętam).
Ostatnio zmieniony 10 sie 2008, o 07:59 przez Kokesz, łącznie zmieniany 5 razy.

Awatar użytkownika
Celedor
Kretozord
Posty: 1534
Lokalizacja: Komorów

Post autor: Celedor »

Zgłaszam Alhida... :wink:

Alhida, zbudziła dłoń położona na jego ramieniu. Ocknął się i ze spokojem odkrył, że dłoń była znajoma. Czoło elfa pokrywały krople potu.
-Coś się stało Alhid, te tuin?- zapytał miły i dostojny głos
-Nie, wszystko w porządku, przynajmniej tak mi się wydaje.
Oddech Alhida był nierówny, tak naprawdę był zdenerwowany, lecz nie chciał do siebie dopuścić tej myśli. Próbował sobie przypomnieć o czym przed chwilą śnił. Widział dużo krwi, płonące miasto i wiele martwych istnień.
Podniósł się żywo z ziemi, złożył swój koc i uprzątnął ekwipunek. Pogoda nie była dziś najlepsza, co nie napawało go optymizmem. Spojrzał na swego towarzysza, czuł wobec niego respekt, choć Melador był od niego sporo starszy, nie brakowało mu energii, tak jak młodemu Alhidowi. Dziękował Asuryanowi, za tak wspaniałego przewodnika jakim był niewątpliwie były wojownik Białych Lwów z Chrace. Krajobraz nie zmieniał się już od paru tygodni, ale Alhid ufał znajomości leśnych ostępów swego druha.
-Nie ma obaw, jesteśmy już bardzo niedaleko areny, Alhid, te tuin. – uspokoił młodego elfa, Melador, widząc malującą się na jego twarzy niepewność
-Zawsze potrafiłeś mnie wyczuć, Meldorze. Czy nasze rumaki są gotowe?
-Jak zawsze.
Alhid bez słowa przypasał swój idealnie wyważony miecz o niebieskiej stali, poprawił zbroje z ithilmaru i zarzucił na plecy tarcze, jedyne pamiątki jakie zostały mu z Ulthuanu, wiedział, że był gotowy. Wsiadł na swego elfiego rumaka i wraz z Meldorem wyruszył w stronę areny oraz swego przeznaczenia.


High Elf Noble
Wyposażenie:
Długi miecz, Ithilmarowa zbroja, tarcza, Szczęściarz

Moze wreszcie wejde do drugiej rundy... :D
Blog o malowanych przeze mnie figurkach. http://celedorverminhorde.blogspot.com/

Awatar użytkownika
Dead_Guard
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 189
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Dead_Guard »

Lotar Syn Gór (krasnoludzki tan)
pełna krasnoludzka zbroja płytowa i tarcza
młot jednoręczny
twardziel

Krasnolud pęłną gębą, doświadczony w bitwach i w alkoholu. Szanuje swoich krasnoludzkich braci, a nawet wrogów, poza wszelkim rodzajem zielonego gówna. Opanowany, nie jest pochopny, nie zaryzykuje jeśli nie musi. Stracił brata na jednej z aren, Gurthanga Żelaznobrodego, który w przeciwieństwie do niego szukał chwały w sposób szalony i nieprzemyślany, nigdy się nawzajem nierozumieli. Po śmierci Gurthanga, Lotar się zmienił, porzucił wojenne rzemiosło i zatracił się w mocnej wódce i tanim piwie. Myślał tylko o pomszczeniu brata. Niestety niewiedział gdzie jest ta zapluta arena, nigdy nikt kogo spytał nie miał pojęcia o tym miejscu. Poprzez upadek moralny stracił przyjaciół i szacunek. Został zapomniany. Stał się wrakiem dobrego dowódcy i wojownika, którego okrzyk na polu bitwy dodawał otuchy i zapału do walki. Ale pozostało mu jeszcze jedno do zrobienia przed całkowitym upadkiem, pomszczenie brata.

Poprawił tarczę na plecach, odgarnoł popielatą brodę z ramienia i ruszył dalej mało uczęszczaną ścieżką wśród gór. Szedł wiele godzin bez wytchnienia. Słońce powoli zachodziło za szczyty gór. Spojrzał w ciemniejące niebo, a potem szczyt najbliższej góry i westchnął. Wiedział, że już nie będzie tak jak kiedyś, żałował. Wielotygodniowa podróż po górach dała mu do myślenia o swoim życiu. To dało mu trzeźwości umysłowej, powrócił w nim wielki duch z przeszłości. To tylko dodało mu sił, zresztą był zbyt twardy zarówno na ciele jak i umyśle, żeby się poddac. Ruszył żwawiej. Wtedy zza zakrętu usłyszał hałas, to były chyba głosy. Taaak, to napewno były głosy.

Na brody moich przodków - wykrzyknął - przecież to cholerna barbażyńska arena! Ale jak to możliwe? Zresztą nieważne, czas pokazac, że krasnoludzki młot lepiej lata w dłoni gdy jest wśród gór.
Zdumienie było wielkie, nie mógł uwierzyc, że znalazł w końcu to pełne plugastwa miejsce.
Ostatnio zmieniony 10 sie 2008, o 11:06 przez Dead_Guard, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Morrok
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3847
Lokalizacja: Wro

Post autor: Morrok »

Wiatr. Plusk wody. Przez szczeliny bluszcz obejmował kamienne ściany. Schody prowadziły na górę, postrzępiony dywan ledwo co był oświetlany przez gasnącą pochodnię. Trzymający ją śmiałek ostrożnie wchodzilł po każdym stopniu. Szpadę miał lekko uniesioną do góry, jego oblicze było zatrwożone, wąs zjeżony, oczy niespokojnie lustrowały każdy zakątek mroku.
Lekko ukucnął, gdy chmara nietoperzy przeleciała nad nim. Znalazł się w większym pomieszczeniu. Powoli wchodząc do niego oświetlał znajdujące się tam zniszczone gobeliny, wypaczone przez rdzę, wiekowe zbroje i rozmaity oręż zabrudzony pajęczyną. Dywan prowadził przez środek sali, w stronę zdruzgotanych stołów i wytartych foteli, była to sala przyjęć jakiegoś szlachcica. Teraz tylko wystarczy poszukać czegoś wartościowego. Śmiałek najpierw zlustrował oręż, jednak zniechęciły go polamane drzewce broni. Niektóre zbroje wyglądały ciekawie. Człowiek oglądał każdą z nich, ale jego uwagę przykuła ta, stojąca przy zawalonym kominku. Żelazna zbroja wyglądala na całkiem zadbaną, w rękach dzierżyła dwuręczny miecz. Inkrustowany srebrem na rękojmi i zastawie, ozdobiony motywami latorośli na płazie, z ostrą jak brzytwa krawędzią. Podróżnik uznał, że to jedyna wartościowa rzecz w tej sali, więc spróbował odgiąć rękawice zbroi, tak by wyciągnąć brzeszczota...

...Pustka... Smutek... Strata, ból, urażona duma... Przeklęty na zawsze za swoje czyny...

... Nie rób tego Judaszu! On Cię znienawidzi!...


Zbroja poruszyła się. Śmiałek dopiero teraz zauważył czaszkę, która wcale nie wyglądała przyjaźnie, stercząc na korpusie kirysu. Zielone oczy płonęły gniewem i... czymś bardzo ciężko uchwytnym. Może był to smutek. w całej sali zapaliły się pochodnie oświetlając salę, niebieskim, miękkim światłem. Obsrane gacie podróżnika i opancerzona rękawica na jego szyi świadczyła o upiorności tego miejsca.

...Kolejny złodziej... Kolejna śmierć... Obmycie winy... Kolejna część...

...Nie mogę pozwolić, aby ON cię wypędził. Muszę mu to wyperswadować. Wiem, że to mój Pan, ale nie pozwolę byś została sama...


Krzyk wypełnił ciężkie powietrze dworzyszcza.
,,Karol!"- krzyknął towarzysz ofiary i dał znak reszcie drużyny, by pobiec schodami do źródła wrzasku. Na zakurzonym dywanie leżał ów pechowy, krzykliwy śmiałek. Szyję miał zmiażdżoną, oczy na wierzchu. W otwartej buzi trzymał złotą koronę. Czwórka ludzi stała nad truchłem, najmniejszy z nich schylił się i wyjął pieniądz z ust martwiaka. ,,Zghhhłodzieeeeeej..."- usłyszeli charkot. Właścicielem głosu był wysoki szkieletor odziany w ciężką zbroję, który zamachnął się swoim ogromnym brzeszczotem pozbawiając głowy kurdupla. Reszta drużyny, widząc straszne oblicze z płonącymi szaloną zielenią oczyma, rozpierzchli się. Jednego z nich miecz upiora zdołał odepchnąć na ścianę, po czym przyszpilił go do niej. Przeraźliwy krzyk dodał chyżości nogom uciekinierów...

...Kolejny raz i bliżej... Bliżej końca... Moja ukochana...

...Mówiłem Ci Judaszu. Ona nie może tutaj zostać. Nie jest szlachcianką, ma w sobie ,,gorszą" krew, znajdź sobie lepszą partnerkę. Wsioki zostają na zewnątrz...
... Jesteś parszywcem Garlicie, bądź po tysiąckroć przeklęty! Jesteś kupą gnoju, ona zostaje ze mną!...
... Nie, Judaszu. Popełniłeś błąd. Zapomniałeś o przysiędze jaka złożyłeś by mi służyć. Za niesubordynację zostaniesz srogo ukarany. Po śmierci będziesz długo odkupywał swoją duszę. Tak długo, aż zroszone krwią złocisze będą tyle warte co Twoja ukochana...


Upiór wsadził po złotym pieniążku do ust zabitych. Każdą broń rzucił pod ścianę, truchła ustawił pod ścianą w loszku za salą. W ,,trupiarni" leżało pełno kości ludzi i nieludzi, pomiędzy nimi pełno złota. Żywy szkielet przesypał zawartość sakiewek śmiałków do swojej, po czym wziął do ręki kawałek papieru od jednego z trucheł. Notka głosiła:
,,Jesteś najlepszy? Tak myślisz? Przyjdź sprawdź się na arenie z innymi jak Ty! Za wygrane pojedynki ogromne honorarium na arenie Karak Vlag"

...Taaaak... To pomoże mi odkupić moją winę... Za każdego z wygranych oboli zabiję jedno istnienie i będę mógł wrócić do mojej kochanki... Przeznaczenie dopełni się, a moc klątwy mojego byłego pana osłabnie i zmyje to ze mnie winę za... moją miłośc...


Klasa: Wight King
Imię: Judasz
Zbroja: Ciężka
Broń: Miecz Dwuręczny
Dodatek: Przerażający
Ostatnio zmieniony 9 sie 2008, o 23:04 przez Morrok, łącznie zmieniany 1 raz.

Piotrax
Kradziej
Posty: 987
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Piotrax »

Gnoblar Głazoczep (zdrobnienie Głazek). lekka zbroja (albo pół lekka, jest po prostu przystrojony w różnego rodzaju szmaty :wink: ), maczuga ( "może być do obu a może być i do jednej" jak to mówił jeden z bohaterów ogniem i mieczem :P ), szczęściarz, dobry refleks (bo rozumiem ze taki kurdupel bierze dwa?)

Głazek nie pamięta jak się tu dostał... Może ze śmieciami? A może na jakimś wozie? To nie być ważne. Głazek chce pokazać dużym człowiekom, wielkim zafajdanym ogrom i innym z wielkimi walczakami, że też coś umie. A umie i to więcej niż mało. Było to jakoś tak...

Głazek urodzić się w duże góry. bardzo duże.. Tam zimno i być wielkie ogry. Ogry rzucać Głazek gdzie popadnie po różne cosie. Raz Głazek przynieśc nawet wielki młotek dla wielkiego wieeelkiego grubasa. Młotek większy niż Głazek, ale Głazek sobie poradzić. Ale Głazek nie dostać nagroda za swoja praca. Głazek dostac kopniak w zadek i poleciec wysoko. A ze to być w jaskini najwiekszyego grubasa to Głazek się wielkiego głazu u sufitu uczepić. Co się nazywał stala..stale... Bardzo Wielki głaz. I Głazek bac się zejść w dół bo być wysoko i do tego inne ogry tłuste tylki tam były i Głazek by znów kopniak mógł dostać. No i Głazek siedziec tam bardzo długo, jeść latające szczury pić wode co po głazie ście... ści... w dół złaziiła. No ale pewnego dnia los Głazka się odmienił. W góre polecieć inny gnoblar i walnąć w Wielki Głaz No i rozbić się o niego. Wielki głaz chrząknął, chrumknął i poleciał bardzo w dół. No a na dół stał wielki tłusty brzuch. No i wielki głaz przygnieść ten ogr. Inne tłuste tłuściochy a robiły dużo hałas. No i w ten hałas jedne z nich zobaczył Głazka i zaczął go gonić. Głazek musiał uciekać bo inaczej tłusty ogr zrobić sobie z niego spodnie. No i Głazek uciekał. Naprawdę szybko. Szczęśliwie dla Głazka Tłuściochy miały wielka walka wiec szybko zostawiły Głazka. Ale Głazek nie mógł tam zostać... oj nie. Głazek nie chciał juz być ciągle w strach. Głazek ruszył w wielki świat, żeby wszyscy wielcy go zaczęli sie bać.

No i chyba tak Głazek dotrzeć tutaj. I Głazek nie jest tu żeby zbierać śmieć i inne paskudztwo. Głazek jest żeby walczyć! Nawet pokonał juz jeden goblin co się śmiać z Głazka. O!

Awatar użytkownika
Celedor
Kretozord
Posty: 1534
Lokalizacja: Komorów

Post autor: Celedor »

barbażyńska
Szanuj siebie i innych... :wink:
czas pokazac, że krasnoludzki topór
młot jednoręczny
Czy ja czegos nie rozumiem...? :wink:
Blog o malowanych przeze mnie figurkach. http://celedorverminhorde.blogspot.com/

Awatar użytkownika
tedzio
Masakrator
Posty: 2149
Lokalizacja: Nordland > Gdynia > SNOT

Post autor: tedzio »

no może to jest taki młotek do gwoździ :P ?

Awatar użytkownika
Manfred
Postownik Niepospolity
Posty: 5907
Lokalizacja: Cobra Kai

Post autor: Manfred »

1 ręczny młot chyba za dużo nie wazy bo 5 kg to już raczej dwuręczny wiem z własnego doświadczenia walki z żelbetonem i cegłom :)

ODPOWIEDZ