Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem.

Niekulawy język oraz zdjęcia mile widziane!

Moderator: RedScorpion

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
gervaz
Kretozord
Posty: 1517

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem.

Post autor: gervaz »

Bitwa niniejsza stanowi 3 scenariusz kampanii jaką rozgrywam z Łukaszem i Kubą. W wyniku wcześniejszych scenariuszy doszło do ustalenia jednego z najdziwniejszych sojuszy: Imperium i Mroczne elfy wydały bitwę armii Skavenów…
Skaveni mieli rozpiskę na 2350 pkt, a imperium i mroczne elfy łącznie na 2300. Armia sojusznicza dysponowała normalną ilością slotów Hero, core, special i rar, zaś każdy z sojuszników miał dać oddziały za połowę punktów, jaka przysługiwała całej armii.


Hrabia Ludwig Ruprecht szybkim krokiem wracał do namiotu. Jutrzejszego ranka jego ludzie mieli stanąć do walki – on zaś zakończył ostatnią naradę. Ta zaś była bardzo burzliwa. Herminger, kapłan – wojownik Sigmara dusił w sobie oskarżenie o zdradę, dowódcy poszczególnych oddziałów również starali się nie okazywać wściekłości, jaką przeżywają…
- Do ciężkiej cholery!!! – uniósł wówczas głos hrabia – czy jestem wśród żołnierzy, czy wśród bandy świętoszkowatych prawiczków!? - Hrabia, krzycząc na swych podkomendnych, użył chłopskiego dialektu reikspiela z Ostermarku, niemal zupełnie niepodobnego do oficjalnego języka Imperium.
- Jutro mamy zmierzyć się z wrogiem, który do tej pory zabił już wielu naszych braci, jest liczny, zajadły i dysponuje maszynami z piekła rodem… Wczoraj przyszli do nas sojusznicy, poróżnieni ze szczuroludźmi jak my sami, oferujący pomoc w bitwie – a tym czasem wśród oficerów słychać marudzenie starych bab! Nie będziemy wspomagali Mrocznych Elfów… To zdrada… Idioci!!! Owszem, to jest zdrada – nie skorzystanie z tej okazji jest zdradą wobec naszych żołnierzy, ludzi, których przyprowadziliśmy tu z Ostermarku i obiecaliśmy poprowadzić do zwycięstwa!
Hrabia przerwał, zaczerpnął głęboko powietrza. Po jego czerwonej od krzyku twarzy ciekły krople potu.
- Mam w dupie wasze obiekcje! Staniecie jutro do bitwy u boku naszych przyjaciół z Nagaroth, czy wam się to podoba czy nie! A jak kogoś uwiera sumienie, to droga wolna – klasztory czekają z otwartymi drzwiami, możecie sobie pokutować chodźby i do śmierci! Ale dopiero po bitwie!
Wyrzuciwszy z siebie kolejną porcję krzyku, hrabia Ludwig Ruprecht zwrócił się do generała Mrocznych Elfów, który wraz ze swymi oficerami przysłuchiwał się awanturze w zacienionej części namiotu. Tym razem używał już dworskiej odmiany reikspielu:
- Panie, doszedłem z moimi ludźmi do porozumienia. Ustal z nimi szczegóły dotyczące rozmieszczenia oddziałów… Wybacz, ale nie mogę zostać dłużej… Życzę wam dobrej nocy i niech Sigmar przyniesie nam jutro zwycięstwo.
Nairon Blackmind w odpowiedzi uśmiechnął się nieznacznie i skinął głową. Gdy hrabia opuścił namiot, jego żołnierze niechętnie zaczęli rozstawiać drewniane klocki na prowizorycznej mapie, obrazującej jutrzejsze pole bitwy. Tłumacz Mrocznych Elfów dwoił się i troił w wysiłkach. Tymczasem Har – Kared, skrytobójca szepnął do ucha swego dowódcy:
- Panie, nie ma wśród nas czarodziejki Larkanny…
- Co nie znaczy, że nam nie pomaga… - odparł Nairon, uśmiechając się tajemniczo.

***

Hrabia Ludwig Ruprecht pospiesznie wszedł do swego osobistego namiotu. Gdy ujrzał czekającą na sofie Larkannę, odzianą jedynie w wysokie czarne skórzane buty i rozchylony futrzany płaszcz, gorący dreszcz przebiegł przez jego ciało.
- Ludwigu, kazałeś mi czekać – powiedziała melodyjnie Larkanna – a takiego przewinienia nie zwykłam pozostawiać bez kary – dokończyła i trzasnęła głośno szpicrutą o cholewę buta.


***
W środku obozu skavenów płonął ogień wysoki jak drzewo. Obok niego klanbracia sklecili pokraczną platformę, która teraz rysowała się czarnymi liniami na tle płomieni. Na jej szczycie czekał wódz Stsheeshrak. Wcześniej tego dnia rozkazał podzielić między skavenów z całej armii całe zdobyte łupy, całą zagrabioną żywność – nawet niewolnikom coś przy tej okazji skapnęło. Teraz wszyscy szczuroludzie świętowali, obgryzali zdobyte kęski, upijali się kwaśnym piwem. Raz po raz, wśród tłumu wybuchały bójki – podekscytowani skaveni kłócili się o łupy.
To był dobry moment by zacząć. Wódz dał znak siedzącemu poniżej mnichowi zarazy, zakonnik natychmiast uderzył maczugą w masywny gong. Po świdrującym uszy dźwięku zapadła cisza, szczuroludzie zwrócili swe ślepia w kierunku konstrukcji.
- Bracia-dzieci! – zawył Stsheeshrak – Jedzcie-ucztujcie dużo-pełno! Róbcie miejsce na nowe łupy! To co macie dziś to tylko zapowiedź-przystawka tego, co zdobędziecie-ograbicie jutro! Nasi wrogowie są razem, ale nie ma wśród nich zgody-dyscypliny! Wielogłowy potwór choruje, pokarm którym go nakarmiono był zgniły-trujący!
Wódz zrobił przerwę, by skaveni mogli się złośliwie i piskliwie roześmiać z jego wieści. Większość z nich szybko pojęła, że choroba hydry to robota kanalarzy z klanu Eshin. Gdy piski ucichły, Stsheeshrak ciągnął dalej, unosząc w górę swój zaklęty spacz-mieczem:
- Ludziki i elfiki słabe, a my silni-odważni! Jutro wieczorem kolejna radość – uczta!!!
Szczuroludzie, najedzeni i pijani byli w euforii. Wierzyli swemu wodzowi bez zastrzeżeń. W tej chwili poszliby za nim nawet do piekła…

* * *

Jesienny ranek w księstwach granicznych był szary, ponury i deszczowy. Gdy tylko zrobiło się choć trochę jasno, obie strony zaczęły ustawiać swe regimenty. Żołnierze imperialni byli w większości niechętni swym sojusznikom niemal tak samo, jak wrogowi, ale nie pozwolili, by mroczne elfy ujrzały w ich morale cokolwiek oprócz dyscypliny i odwagi. Zaś przybysze z Nagarond zachowywali wyniosłą obojętność wobec przyjaciół i żądzę rozlewu krwi wobec wrogów.

Obrazek

Szeregi skavenów ciągnęły się przez całe pole bitwy. Stłoczeni klan bracia, niewolnicy i mnisi zarazy napierali na siebie, przeszkadzając sobie nawzajem w zajęciu dobrej pozycji. Każdy chciał być jak najbliżej Stshreeshraka. Od wodza biło męstwo, jakiego większość jego żołnierzy nawet sobie nie wyobrażała.
Obrazek
Obrazek

Obrazek

Szczuroludzi było bardzo wielu, i ta liczebność, paradoksalnie nie działała na ich korzyść. Główne siły cisnęły się blisko dogodnych dróg natarcia na wroga. Na lewej flance wódz rozstawił oddział dżezaili, do ochrony przydzielił zaś niewolników, szczuroogry i samotnego kapłana zarazy. W centrum stała piechota, w tym fanatyczni mnisi zarazy i śmiercionośni nosiciele kadzielnic zarazy. Ci ostatni, jako harcownicy stanęli blisko ruin, które utrudniałyby przejście normalnemu oddziałowi. Dalej zaś stały oddziały klanbraci, w tym elitarny regiment włóczników „Rogaty szczur”, przyboczna gwardia samego wodza. Wokół regimentów uwijali się operatorzy ratlingów i miotacza spacz-ognia. Na prawej flance stanęło zaś sławetne spacz-błyskawicowe działo, ochraniane przez pomocniczy oddział klanbraci i nocnych biegaczy. Dowódca sił sprzymierzonych nie wiedział, że to nie wszystkie jednostki wroga – gdy bitwa się rozpoczynała, na ukończeniu był tunel, który prowadził na tyły pozycji Imperium i Mrocznych Elfów.

Obrazek

Zastępy sojusznicze były znacznie skromniejsze. Wojska Imperium zabezpieczyły obie flanki artylerią: na lewej rozlokowano wielkie działo, na prawej zaś baterię rakiet „Burza Piekielna”. Piechotę rozstawiono w szyku szachownicowym: oddział imperialnych szermierzy wraz z oddziałami pomocniczymi łuczników, oddział wojowników mrocznych elfów (za ich szeregami skrywał się malutki oddział Czarnej Gwardii z Nagarond), dalej regiment włóczników „Ojciec zwycięstwa”, za nimi zaś korsarze. Za nimi czekały harpie. Na wypadek dojścia wrogiej piechoty do flank, baterii rakiet przydzielono pułk kuszników Mrocznych Elfów, zaś działo otrzymało wsparcie templariuszy Morra.
Gdy wojska stały już w miejscu, od strony obozu sprzymierzonych nadleciało przedziwne, straszne zwierzę – rumak ze skrzydłami nietoperza. Mimo odpychającej powierzchowności wierzchowca, żołnierze od razu skierowali swój wzrok na dosiadającą go amazonkę:

Obrazek

- Przejmuję dowodzenie! – krzyknęła Larkanna głosem nawykłym do wydawania rozkazów, zupełnie nie zważając na braki w swym stroju.
Na te słowa niemal wszyscy żołnierze Imperium i Mrocznych Elfów ruszyli przed siebie ile sił w nogach. Każdy z nich liczył, że piękna czarodziejka zauważy, doceni i nagrodzi właśnie jego odwagę. Tylko „Ojciec Zwycięstwa” stał w miejscu. Kapłan Herminger zasłonił swym młotem drogę Johanowi Storke, sierżantowi włóczników.
- Widzę Storke, jak wasze oczy i nie tylko poruszyły się na widok tej ladacznicy! Ale pamiętaj, pan nasz Sigmar nie lubi, gdy jego poddani ulegają pokusom ciemności, choćby w duchu!
Sierżant próbował odepchnąć młot Kapłana.
- I pamiętaj Storke, że gdy wrócimy do Ostermarku, powiem Twojej żonie, jaki ochoczy byłeś do zasłużenia się elfie wiedźmie! A jak nie boisz się Sigmara, ani swojej małżonki, to powiem jej matce!
Kapłan-wojownik odetchnął i obrócił się do tyłu, przemówił do żołnierzy: - A wy co?! Para cycków milsza wam, niż własne życie?! Niech nasi „przyjaciele” pokażą ile są warci w boju, jak coś zostanie, to posprzątamy – a na razie poczekajmy…

Obrazek

Larkanna przestała myśleć o żołnierzach wokół, skoncentrowała się tylko na niewidocznych dla innych wichrach magii. Siłą swej woli splotła je w bluźnierczy i okrutny wzór, który zmaterializował się w oddziale szczurzych wojowników. Wielu z nich poniosło bolesną śmierć, reszta pierzchnęła…
Gdy piechota, konni i harpie parli do przodu, zagrały artyleria i cięciwy kuszy. Rakiety wybuchły tuż przed oddziałem klanbraci, nie czyniąc im żadnej szkody, za to artylerzysta Klaus „Sokole Oko” Grubber przepołowił pociskiem kapłana zarazy.

Wróg napierał, nie było czasu do stracenia. Wódz skavenów dał lewej flance rozkaz do natarcia. On sam i klanbracia zostali z tyłu. Stshreeshrak chciał poprowadzić tę bitwę według klasycznych wskazań skaveńskiej sztuki wojennej – nacierająca piechota miała być przetrzebiona ogniem ratlingów i błyskawicami miotanych przez czarowników – inżynierów. Gdy resztki nieprzyjaciela podejdą bliżej, klanbracia wykonają kontrszarżę, w miarę możliwości okrążając wroga. Stshreeshrak skrzywił pysk w uśmiechu – dobry skaveński plan, wymagał tylko, by nieprzyjaciel ruszył do przodu, i to właśnie się działo…

Spomiędzy szeregów wychynęli czarownicy inżynierzy. Jeden z nich wypuścił słabe wyładowanie – nie uczyniło ono wielkiej szkody korsarzom mrocznych elfów. Drugi zaś przegryzł bryłkę koncentratu spaczeniowego, by wspomóc swe zdolności magiczne – i w tej właśnie chwili substancja eksplodowała, urywając skavenowi szczękę. Mimo to, napędzany czarnoksięską energią kontynuował rzucanie czaru. Dwie zielonkawo – czarne błyskawice wystrzeliły w niebo…

Obrazek

… by po zarysować w powietrzu zygzakowaty łuk i uderzyć na powrót w tego, kto je uwolnił. Z czarownika – inżyniera pozostała jedynie kupka cuchnącego siarką popiołu.

Inni skaveni zdali się nie zwracać na to uwagi. Działo spacz-błyskawicowe celnym strzałem ubiło mrocznego pegaza. Larkanna odskoczyła z osuwającego się na ziemię wierzchowca i wykonując w powietrzu piruet, z gracją opadła na ziemię.
W tym czasie niewolnicy, szczuroogry, mnisi zarazy i nosiciele kadzielnic postąpili naprzód – nie mogli utrzymać swej pozycji będąc w zasięgu rażenia imperialnej baterii rakietowej.

Obrazek

Eksplozja baterii rakietowej przy strzale nie była wielką stratą dla sojuszników. Mroczne Elfy były już blisko. Z nienaturalną szybkością dotarły do skaveńkich regimentów i puściły w ruch swe ostrza.

Obrazek

Korsarze, wściekli i nienawistni, wspomagani przez skrytobójcę, kosili szeregi szczuroludzi niczym żniwiarze. To wystarczyło, by klanbracia przypomnieli o swojej naturze – podwinęli ogony tak szybko, że korsarze nie zdążyli nawet wypuścić swych sieci…

Obrazek

Wojownicy zaś mieli znacznie mniej szczęścia. Natarli na nosicieli kadzielnic zarazy. Pierwszy szereg elfów z Nagarod niemal w całości padł ofiarą cuchnących wyziewów, unoszących się wśród skaveńskich fanatyków. Jedyny ocalały wojownik nie zdołał spowodować istotnych strat u wroga. Wtedy nosiciele zaczęli walić swymi kadzielnicami niczym cepami. Rozbijali delikatne elfie ciała niczym młot rozbijający kurze jajo. Wkrótce niemal połowa wojowników konała na ziemi, zatruta bądź zmiażdżona… Pozostali liczyli na to, że pomoże im ucieczka. Jednak wielka była skaveńska zajadłość tego dnia, nosiciele kadzielnic dopędzili i ubili uciekających wojowników. Mało tego – znaleźli się w ten sposób na flance „Ojca zwycięstwa”…

Obrazek

Inicjatywa przeszła w ręce skavenów. Stshreeshrak spostrzegł, że tyły, na których grasował oddział korsarzy przestały być bezpiecznym miejscem. Uniósł w górę opancerzona łapę i wskazał w kierunku wroga. Odpowiedzią był wściekły pisk setek skaveńkich gardeł. Cała armia ruszała do natarcia…

Obrazek

Nosiciele kadzielnic uderzyli we flankę „Ojca zwycięstwa”. Toksyczne gazy wytruły wielu żołnierzy, a reszty dokonały ciężkie kadzielnice – pod ich ciosami padł nawet herr Franz von Buchmann, chorąży sprzymierzonej armii. Gdy włócznicy ucieczką ratowali swe życie, jeden ze skavenów w nienawistnym szale podeptał i obsikał święty Sztandar Gryfona.
Na lewej flance niewolnicy otoczyli szermierzy. Jednak nie nawykli do jedzenia, cierpieli straszne bóle kiszek i walczyli marnie – imperialnie szermierze odepchnęli od siebie i przepędzili szeregi szczurzej hołoty. Tymczasem na prawej flance cudem ocalały ratling dziesiątkował korsarzy ścigających klan braci, ci jednak, niesieni bojowym szałem parli dalej do przodu.

Walki trwały dalej, coraz więcej trupów leżało na polach w okolicach Voldenfens. Imperialni szermierze natarli na mnichów zarazy.
- Odwagi chłopcy! Te szczury śmierdzą jak świniojebcy nie bez powodu! Tarcze nisko, blok i pchnięcie, tak jak na ćwiczeniach! – fechmistrz Hauser zagrzewał swych żołnierzy do boju.
W tym samym czasie śmiertelny bój toczyła Czarna Gwardia z Nagarond. Strażnicy Wiedźmiego Króla, pewni swego kunsztu, natarli na oddział szczuroogrów. Tam gdzie walczyli, tryskały fontanny krwi, a wrzaski i ryki ranionych elfów i potworów raniły uszy.

Obrazek

Ostatecznie zwycięstwo było po stronie sprzymierzonych – krwawe starcie przetrzymał tylko jeden gwardzista – i tylko jeden szczuroogr. Skaveni uciekli w te pędy.
Wkrótce również mnisi zarazy zaczęli uciekać. Nie zbiegli daleko – szermierze puścili się w pościg i wyrżnęli szczuroludzi do nogi.
Bliżej linii sprzymierzonych, jak z pod ziemi, wyłonili się skaveńscy kanalarze. Najpierw roznieśli swymi zatrutymi ostrzami pułk kuszników z Nagarond. Teraz mogli by dostać się na tył oddziału mieczników – i zmienić losy bitwy, ale zostali powstrzymani przez imperialne oddziały pomocnicze.

Obrazek

Łucznicy również ponieśli śmierć w walce z dobrze wytrenowanymi sabotażystami, ale ich ofiara nie poszła na marne – para kanalarzy nie stanowiła żadnego zagrożenia dla pozostałych oddziałów.

Tymczasem na prawej flance ratling zakończył istnienie oddziału harpii, które chwilę wcześniej przeraziły swą szarżą działo spacz-błyskawicowe. Nocni biegacze, kryjąc się po zaroślach, szachowali rycerzy Morra – templariuszom trudno było utrzymać szyk w pagórkowato-leśnym terenie. Okazję tę wykorzystali klanbracia – przypuścili atak na pancernych jeźdźców. Szczurza zgraja raz po raz uderzała na rycerzy, na blachy płytowych zbrój spadał grad ciosów. Wkrótce okazało się, że impet i liczebność nie wystarczą – templariusze Morra stali cierpliwie pośród morza wrogów i bez lęku odpierali ich ataki. Po kilku godzinach tych zmagań było już widać, że szeregi wroga topnieją niczym wiosenny śnieg, uszczuplane systematycznie ciosami kopi i ukąszeniami bojowych rumaków. W odwaga opuściła szczuroludzi, a gdy tylko poddali tyły, zostali stratowani kopytami rycerskich wierzchowców.

Kapłan Herminger i sierżant Storke, zdołali przywrócić dyscyplinę w szeregach włóczników – rycerze Morra dawali piechocie przykład hartu ducha. I tak, ścigający ich nosiciele kadzielnic stanęli naprzeciwko muru zbudowanego z wysuniętych włóczni.

Obrazek

- Zabić – bić ogniomiot!!! – wrzasnął jeden ze skavenów – i cała grupa runęła na kanonierów... Nie mieli prawa przetrwać. A wtedy, śmiałym manewrem flankującym regiment „Rogaty Szczur” natarł na imperialnych włóczników. Zanim w ruch poszły piki, na czoło wyszedł sam wódz Stshreeshrak. Skinął w kierunku imperialnych żołnierzy w drwiącej zachęcie.
- Chce pojedynku… - trafnie odgadł zamiar skavena kapłan Herminger, po czym ruszył do przodu. Wtedy z pierwszego szeregu wybiegł sierżant Storke i stanął przed olbrzymim skavenem. Choć wiedział, że to jego ostatnia godzina, splunął z nienawiścią w pysk mutanta. Szczuroczłek szybkim ruchem wyprowadził cios, Storke zasłonił się odruchowo drzewcem, lecz czarnoksięskie ostrze przecięło zarówno broń, jak i żołnierza.
Herminger osłaniał się tarczą i zadawał ciosy jak w transie. Jak w transie uciekał razem z resztą oddziału przed szczurzą hordą. Wszystko to, bitwa, deszcz, krzyki… było jakby poza nim. Nigdy nie myślał, że ten pijak Storke jest zdolny do jakichkolwiek poświęceń – a dziś ocalił mu życie. Kapłan otrząsnął się, stanął w miejscu. Nie! Storke nie umarł na darmo, szczuroludzie zostaną odparci! Kapłan obrócił się i zaczął biec w kierunku skavenów. Dostrzegli to pozostali żołnierze, i już po chwili oddział sformował szyk, szarżował na wroga! Herminger wypadł do przodu, na znienawidzonego przywódcę szczuroludzi. Był zbyt wściekły, by rozważać ciosy, by robić uniki – walił na oślep. Stshreeshrak bez trudu uskoczył przed jego furią i podciął nogi kapłana. Gdy ten leżał, szczuroczłek z mściwą satysfakcją wbił mu miecz w plecy.
Widzieli to wszyscy żołnierze…
- Na nich chłopy! – wydarł się gruby Michel Piekarz – Bijta! Za ojca Hermingera! Za sierżanta Storke, za pana von Buchmanna! Chwała nam i naszym kolegom, chuje precz!!!
Gniew i wściekłość wezbrała we włócznikach, zaatakowali skavenów niczym smoki. Szczury straciły zimną krew i poczęły uciekać, żołnierze ruszyli w pościg.
- Stać!!! Obrót – zwrot!!! Wódz szczuroludzi szybko przywołał swych podkomendnych do porządku. Jego żołnierze, po chwili paniki szybko i sprawnie sformowali szyk. Zasłonili się tarczami, wysunęli włócznie do przodu. Na tak przygotowany oddział wpadli żołnierze z regimentu „Ojciec zwycięstwa”. Tym razem to skaveni zabili więcej napastników, zaś pozostali przy życiu ludzi ze ścigających sami stali się uciekinierami – ich szybkość wprawiła w zdumienie szczuroludzi…

Stshreeshrak kazał wstrzymać oddział – zapadał zmierzch, za chwilę ciemności zatrzymają rzeź. Z wysiłkiem rozejrzał się po polu bitwy. Przed nimi, potykając się o rannych i poległych, ślizgając się po ziemi nasyconej krwią, uciekali imperialni włócznicy. Zaczął wypatrywać innych swoich oddziałów – i z przerażeniem skonstatował, że „Rogaty Szczur” to jedyny oddział skavenów w okolicy. W czasie, gdy jego klanbracia ścierali się z „Ojcem zwycięstwa”, imperialni szermierze przepędzili dżezaile, zaś na prawej flance pozostali rycerze Morra, korsarze i Larkanna. Czarodziejka, mimo porażki w zaklinaniu magicznych energii i utracie części swej mocy nadal była groźna, skoro zdołała unicestwić nosicieli kadzielnic…
- Odwrót! – zakomenderował Stshreeshrak.

Waldi
Masakrator
Posty: 2026

Post autor: Waldi »

Bardzo fajnie się czytało. I zdjęcia dały świetny podgląd sytuacji na polu bitwy :)

A Larkanna... hmmm =D>

Myth
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3166
Lokalizacja: Warszawa, 8 Bila

Post autor: Myth »

Super raport, gratuluję pióra i cierpliwości :-) Cieszy oko w całości pomalowane wojsko oraz stół i tereny, do tego konkretny opis i dobrze zbudowana atmosfera bitwy. Oby tak dalej i powodzenia w kampanii :-)

Awatar użytkownika
Arbiter Elegancji
Niszczyciel Światów
Posty: 4807
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Arbiter Elegancji »

Uwielbiam takie raporty: dużo dobrych fotek, ladne modele, klimatyczne rozpy i mistrzowskie opisy z subtelną dawką humoru :D Świetna robota Gervaz =D>
Czekam z niecierpliwością na koleje raporty twojego autorstwa.
Barbarossa pisze:Piszesz o pozytywnych wypowiedziach ludzi z Heelenhammera, którzy "zjedli zęby na WFB" - sorry, ale zęby na WFB to zjadłem ja, a to są angielscy gracze, których wiele razy bez problemów rozjeżdżaliśmy bo nigdy nie ogarniali na takim poziomie, jak top w Polsce. Ci ludzie nie są dla mnie ekspertami, to leszcze z podcastem..

Awatar użytkownika
Grazbird
Kretozord
Posty: 1887
Lokalizacja: KGB Klub Gier Bez Prądu

Post autor: Grazbird »

" Te szczury śmierdzą jak świniojebcy nie bez powodu"

Perełka !

Awatar użytkownika
Eltharion
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3684
Lokalizacja: Tychy

Post autor: Eltharion »

Jesli mógłbym cos dodac do tych wszystkich pochwal pod ktorymi sie podpisuje ... moim zdaniem lepszym * ( * - bardziej klimatycznym) sojuszem był bysojusz DE z szczurami

I jeszcze jedno co wy widzicie w tej Larkannie ?? :?
Przecierz to najbrzydsza figurka czarodziejki jaka widziałem (malowanie jest jagże najbardziej OK :) )
Mówi się trudno i idzie się dalej ...

Bicz_Pustyni
Warzywo
Posty: 10
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Bicz_Pustyni »

Jak dla mnie MASTERPIECE, niektóre fragmenty dosłownie powalają na kolana klimatem !!!

Fajnie, że możemy czytać twórczość Gervazego teraz za darmo - bo jak zacznie publikować komercyjnie to trzeba będzie za to płacić kupę forsy :P

...co do sojuszu to zawiłe ścieżki całej kampanii to sprawiły - która zresztą również autorstwa Gervazego trzymała klimat cały czas.

...co do Larkanny, to może nie wyszła najlepiej, ale mam do niej straszny sentyment, bo malowałem akurat po urodzeniu mojego synka, tak między jedną pieluchą a drugą :shock:

Awatar użytkownika
Solider
Falubaz
Posty: 1433
Lokalizacja: Świdnica/Warszawa

Post autor: Solider »

Super raport, mam nadzieję, że to nie ostatni :wink:

Ps. Duży plus za fotki.
"Three things make the Empire great: faith, steel and gunpowder".

- Magnus the Pious
Dymitr do Lohosta pisze:Wrocław nie jest częścią Śląska, który jest powszechnie rozumiany jako Górny Śląsk, geograficzny matole
No, nie inaczej !!!

Awatar użytkownika
gervaz
Kretozord
Posty: 1517

Post autor: gervaz »

Co by nie mówić o figurce Larkanny, to ma ona niezaprzeczalny plus, którego są pozbawione figurki produkcji GW. A nawet dwa plusy :)

smigol
Wałkarz
Posty: 99
Lokalizacja: Piaseczno k. Wa-wy

Post autor: smigol »

Super raporcik! Życzę powodzenia w dalszej części kampanii.
Tuitio Fidei et Obsequium Pauperum - Dewiza Joannitów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Awatar użytkownika
Master of reality
Oszukista
Posty: 833
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Master of reality »

=D>
Fajny klimacik i w ogóle na pięć plus raport. Kurcze szkoda tylko że szczury przegrały, Ile było?

Awatar użytkownika
gervaz
Kretozord
Posty: 1517

Post autor: gervaz »

solid victory dla imperium/de. Jak się gra szczurami, to dobrze jest nie przejmowac sie niepowodzeniami ;)

Awatar użytkownika
Casp
Mudżahedin
Posty: 308

Post autor: Casp »

zacny raport

Kraggo
Chuck Norris
Posty: 585

Post autor: Kraggo »

Uff, na prawdę dobra robota! Podczas czytania początku bitwy miałem wrażenie, że skończy się ona o wiele inaczej...

Pozostaje wyczekiwać na kolejne wieści z pola bitwy :)

Awatar użytkownika
Eldritch
Berserker Khorna
Posty: 1360
Lokalizacja: Hauptstadt der Oberschlesien

Post autor: Eldritch »

Wypas.

Awatar użytkownika
Rizzen
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 146
Lokalizacja: Har Ganeth

Post autor: Rizzen »

Raport fajny, ale wydarzenia mało prawdopodobne. Mroczne Elfy powinny korzystając z zamieszania złupić pobliską wioskę i szybciutko zniknąć zostawiając pozostałych przy życiu ludzi na pastwę szczurków... :twisted:
Obrazek

ODPOWIEDZ