
Ponury okręt powoli cumował przy brzegu Laurelorn. Bandera z ogromną, trupią czaszką łopotała na wietrze, na burtach przewijali się Korsarze pilnujący, by statek bezpiecznie ominął pobliskie skały i przypadkiem nie osiadł na mieliźnie. Zanim cała armia opuściła pokład, do małej łódki wsiadły Widma, których celem było przepatrzenie najbliższej okolicy pod kątem nieproszonych gospodarzy. Po dłuższej chwili wojownicy zagrali trzy razy na trąbce, co oznaczało, iż można rozpocząć łowy.
Była to wyprawa jakich wiele – potrzebni byli nowi niewolnicy i ciężar wykonania obowiązku spoczął na Nay'i, starszej Czarodziejce. Tym razem to jej powierzono dowodzenie armią grabieżców, gdyż Mistrzowie byli pochłonięci zmaganiami na innych frontach. Czarodziejka sprawnie rozlokowała kohortę oraz wszelkie niezbędne zapasy, póki co trzymając się stosunkowo blisko linii brzegowej. W końcu nadszedł wieczór...
Pomiędzy zaroślami kryła się grupa leśnych elfów. Zaszyli się głęboko w koronach drzew i uważnie obserwowali ruchy najeźdźców.
-Tego się obawiałem, Wielki Orzeł wypatrzył ich już daleko od brzegu. Musimy prędko wyruszyć do osady i powiadomić władcę, że przybyły już mroczne elfy. Jest nas tylko pięciu, szaleństwem byłoby stawiać na szali losu swoje życie właśnie w tej sekundzie. - po tych słowach Strażnicy Ścieżek rychło pospieszyli w stronę swego królestwa.
Do walki doszło tuż przed świtem, gdy pierwsze strzały z niebywałą wręcz precyzją spadły na namioty mrocznych elfów.
-Naruszyliście granicę naszego świętego Królestwa. Wynoście się stąd, nim gniew lasu pochłonie was do reszty mroczni kuzyni! - z daleka przemawiał ubrany w przedziwną skórę Dziki Jeździec, stojący na czele zgrupowanych sił leśnych elfów.
Nay'a ukłoniła się, po czym przemówiła z dużą dozą szyderstwa:
-O wielmożny, dajże nam jeszcze czas do namysłu. Widząc waszą potęgę muszę przemyśleć, czy aby nie zarządzić odwrotu. Na te słowa mroczne elfy wybuchnęły śmiechem i powoli układały się w szeregi. Nay'a grała na czas i kontynuowała:
-A gdzież to Dziki Elfie nabrałeś tyle odwagi? Bądź tak łaskaw i nie przeszkadzaj nam w polowaniu, potrzebujemy zachęcić kilkudziesięciu humanoidów, by budowały dla nas na Naggaroth i godnie nam służyły. Popytaj wśród swoich, czy nie ma może śmiałków, którzy zechcą dołączyć do nas po dobroci, nim obedrzemy ich ze skóry i nabijemy na pal? - Nay'a ciągnęła swą nudną, acz niezbędną mowę, a oddziały stały już rozstawione wzdłuż linii brzegowej.
-Chcecie naszych skór? Więc chodźcie i je sobie weźcie! - Ravantal zawrócił się z łucznikami z powrotem do lasu.
Bitwę rozpoczęli najeźdźcy. Rycerze na Zimnokrwistych obsadzili praktycznie całą lewą flankę i w dziesięciu maszerowali przed siebie, choć od ich pancerzy odbijały się pierwsze strzały Strażników Polany. Nay'a skryła się za nimi na niepokornym jaszczurze, lecz tym razem nie stawiał on większego oporu i ruszył na jej rozkaz. Środek został obsadzony szesnastoma Kusznikami, którzy pierwszą salwą ustrzelili czterech Strażników Polany z drugiego oddziału i przegonili ich na jakiś czas. Widma znajdywały się nieopodal starszej Czarodziejki i plątały się po małym lesie. Oczekiwały dogodniejszego momentu, by znienacka uderzyć wrogie elfy. Korsarze byli nieco rozczarowani, gdyż na prawej flance mogli zapolować jedynie na Driady i kryjących się w lesie Tancerzy Wojny.
Generał armii rzuciła pierwszy czar, jednak wrogi mag nie chciał ryzykować i już na początku bitwy rozproszył Wiatry Magii magicznym zwojem.
Ravantal działał z dużą rozwagą, choć jego działania miały charakter raczej defensywny. Driady wyruszyły w stronę Korsarzy, za nimi krok w krok postępowali Tancerze Wojny, którzy powoli wprowadzali się w szał bitewny. Rozpoczęli tańce, które momentami przypominać mogły kopulacje. Strażnicy Ścieżek opuścili las i nieco okrężną drogą pobiegli wspomóc generała w stronę centrum bitwy, lokując się za rozpadającą się ruiną – pozostałością po dawnej latarni morskiej, gdy przebywali tu jeszcze ludzie.
Kusznicy dostrzegli w oddali oddział Dzikich Jeźdźców. Bez wahania wystrzelili tam chmurę ostrych jak brzytwa bełtów i wytrącili z siodeł aż trzech wojowników. Ci niemal natychmiast skryli się głębiej w las.

Widma wychynęły z leśnej kryjówki i próbowały ostrzałem osłabić oddział generała leśnych elfów, jednak nie przyniosło to żadnego efektu. Co gorsza, jeden z elfów został nagle opleciony magicznymi lianami, które porwały go do góry i rzuciły w powietrze. Nieszczęśnik trafił głową w stary dąb i spadł jak pusty worek po kartoflach. Pozostałe Widma zostały zupełnie zaskoczone przez Strażników Polany, którzy nie okazali im łaski i trzymając ich na muszce wystrzelali co do nogi.

Rycerze zaszarżowali Driady, które przyjęły zaproszenie do walki.

Impet uderzenia zabił dwie, w odpowiedzi padło dwóch jeźdźców; górą były mroczne elfy, które rzuciły się w pogoń i rozbiły uciekinierów, zapędzając się na drugi kraniec pola bitwy. Wbrew pozorom manewr szarży odbył się w niesprzyjających warunkach i był bardzo ryzykowny, gdyż na prawej ręce znajdował się oddział Strażników Polany. Ich ręce zostały sparaliżowane przez Nay'e, uniemożliwiając posłanie strzał.
Włócznicy mrocznych elfów ruszyli w stronę małego lasu, w którym czyhał Ravantal. Minął on jednak głodnych walki wojowników i rozpoczął polowanie na wrogą Czarodziejkę. Ta, osamotniona przez zabite Widma i Rycerzy, którzy zapędzili się daleko od lasu, poczęła odwrót i skryła się za skałami.

Bardzo długo trwały podchody generała leśnych elfów, a wystarczył tylko jeden akt nieposłuszeństwa Zimnokrwistego, by Nay'a została złapana w śmiertelną pułapkę, z której nie byłoby odwrotu.
Strażnicy Ścieżek w dogodnym momencie dołączyli się czynnie do walki i wybiegli na środek pola bitwy.

Czarnopióre strzały poszybowały wysoko w górę, by spaść na szereg Kuszników oddalony o parędziesiąt metrów. Niemało natrudził się dowódca mrocznych elfów, by utrzymać nerwy oddziału na wodze. Trzech jego kompanów pożegnało się z życiem i bogactwami.
Tymczasem na prawej flance Korsarze sposobili się już do walki. Widząc, iż Kusznicy są w opałach, na pomoc przybiegła młodsza Czarodziejka o imieniu Azai'a.

W pewnym momencie rzuciła z nieodpartą siłą czar, który zabił dwie Driady, dzięki czemu stała się ona bardziej żywotna. Kolejna salwa bełtów bardzo mocno przerzedziła szeregi leśnych stworów i tylko dwa z nich wpadły w Korsarzy. Dwóch zostało rozszarpanych, jednak ich kompani odrzucili od siebie wroga i ruszyli za nim w pogoń, dosłownie o włos mijając Tancerzy Wojny. Dostrzegając sposobność zapolowania na niewolników, zaniechali oni dalszego pościgu i w pięknym stylu natarli.

Harpunami, szablami i wielkimi kastetami ciężko ranili paru Tancerzy. Walka była błyskawiczna i przypominała niemalże egzekucję. Kto miał jeszcze siłę, ten rzucił się w chaszcze wiedząc, iż żywy niechybnie trafi do Naggaroth do katorżniczej "pracy".
Korsarze w mig wyłapali pozostałych przy życiu i nim przetransportowali ich na plażę, poddali ich wyrafinowanym torturom na oczach całej kniei.
Rycerze na Zimnokriwstych byli za daleko, by wesprzeć Nay'ę, postanowili więc rozprawić się ze Strzażnikami Polany. Ci dość zgrabnie zbiegli w krzaki, a Zimnokrwiste zaczęły rzucać się i ryczeć, więc nie było nawet cienia szansy, by szarża doszła do skutku.
Strażnicy Ścieżek wystrzelali Kuszników niemal co do jednego. Widząc jednak nowe zagrożenie w postaci Włóczników zaryzykowali dość śmiały atak, który bardziej przypominał rzucenie się z muru na pal niż cokolwiek taktyczne rozwiązanie.

Zostali oni podziurawieni długimi włóczniami, a mroczne elfy aż ryknęły z radości i widoku kolejnych trupów. Oddziały na polu bitwy zupełnie zapomniały, iż miały brać jeńców – wpadły w bitewny szał i nabijały na oręż co popadnie.
Pod koniec bitwy dwóm Kusznikom udało się jeszcze wypatrzyć w zaroślach wrogiego maga. Oddali oni pożegnalną salwę, gdyż sami chwilę później padli przebici na wylot. Czarodziej leśnych elfów nie został zraniony dzięki schronieniu drzew – przeznaczony dla niego bełt utknął w korze, przelatując o parę centymetrów koło ucha.
Nay'a przejechała się po polu bitwy.

Niewątpliwie było to wygrane starcie, jednak skrzywiła się ona nieco na wieść, że ani jeden Kusznik nie został żywy. Korsarze przyprowadzili siedmiu spętanych łańcuchami Tancerzy Wojny. Teraz wyglądali oni jak świnie prowadzone na rzeź. Czarodziejka przyjrzała im się z każdej strony, po czym powiedziała:
-Na początek całkiem nieźle. Zabrać ich na pokład i pokazać, gdzie jest ich miejsce. Jeśli okażą się posłusznymi niewolnikami, dostaną po kromce chleba na dzień.
Bitwa na 1170 punktów z Sevim zakończyła się różnicą bodajże 296 punktów, a więc małe zwycięstwo mrocznych elfów.