Piotras ma racje, jakim cudem WAMPIR z zakonu krwawych smoków, ujeżdżający szkielet konia, mógł ranić w gardło wielką hybrydę człowieko-nietoperza. Zero logiki Murm, o ile mi wiadomo średnia długość ręki wampira to ...Piotras pisze:mam pytanie... Czysto logiczne i teoretyczne do Murma. Jakim cudem wampir - z konia, siegnął mieczem - gardła strzygi...? Leżącego - ważny szczegół. W sumie, niezbyt to możliwe, chyba że miał 2 metrowy jednoręczny miecz?
Nie żebym sie czepiał, ale logika.
Arena of Death 20: Sylvania 3 Arena Jubileuszowa (32 os)
Re: Arena of Death 20: Sylvania 3 Arena Jubileuszowa (32 os)
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Caragana Arborescencs (Wood elf Branchwraith) vs Felicja von Schwarzbloden (wampir)
Podlana nowym wynalazkiem alkocholowym Cargana wydawałą się rozkwitać. Liście nabrały specyficznego koloru a korzenie sprężystości. Dla ducha drzew taki stan był niespotykany bo duchy drzew nie piją ale właściciel Caragany zrobił właśnie coś czego nikt nie zrobił. Efekt powinien być zadowalający-stwierdził Jakub. Jedyny problem było przeniesienie drzewka na arenę ale w tym akurat pomocny okazał się czarodziej areny osobiście zainteresowany eksperymentem Jakuba. Dzięki swej magii spętał ducha drzew który w przypływie agresji poturbował już srodze kilku służących i strazników, i umożliwił bezpieczny transport na arenę. Tam Caragana zapuściła korzenie w piach oczekując na ofiarę.
Felicja starannie oczyściła broń. Było to narzędzie jej pracy ale i przedmiot umiłowania. Była wojowniczką i szanowałą broń bo wiedziałą że od niej zależy jej nieżycie. Okazanie braku szacuku broni byłoby jak proszenie się o samobójstwo. Wampirzyca miałą powody do zadowolenia. W końcu jej dylematy się rozwiązały. Kuzynek poszedł do Morra gdzie było jego miejsce a ona sama mogła zająć się eksterminacją pozostałych dzieci nocy na które trafi na arenie a potem może nawet sam Mannfred. Z jej linii krwi pozostał tylko jeden jeszcze , reszta padłą pod ciosami przeciwników co tylko jej oszczędzało brudnej roboty. Wsadziła miecze do pochew i poprawiła jeszczse włosy. Przed wyjściem do walki chciała wyglądać jak najlepiej. Zastanawiała się też czego może się spodziewać po tak egzotycznym przeciwniku.
Na arenie wrzało. Felicja zdobywałą sobie popularność ale nie tylko ona. Caragana też miała swoich zwolenników(nie tyle z sympatii co z chęci zysku na zakłądach). Walka zawsze rozstrzygałą która grópa cieszyłą się radośnie i zyskiwała, a która przeklinała i traciła. Teraz w kolejneje walce losy kolejnych fortunek miały się rozstrzygać. Zabiłłgong i Felicja dobyła swoich mieczy. Zaklęcie Caragany zwolniło ją i duch lasu wiedziony pijacką chęcią rozerwania postaci stojącej naprzeciw niej ruszył na nią. Felicja zbliżyła się do Caragany po czym śmiało zaatakowałą podwójnym ciosem. Jej ciosy zatrzymały się gdy dwie gałęzie wystrzliły na nią i złapały ją za nadgarstki powstrzymując ostrza. Tak unierochomiona zaraz otrzymała potężny cios innym konarem w głowę. Felicja odleciała do tyłu lekko ogłuszpona i z najwyższym truden powstrzymała swe ciało przed dalszym rozkładem które już zaczęło rozsypywać się w proch. Caragana powoli pełzła w jej stronę i Felicja nie miała wiele czasu na reakcję. Zerwała się na nogi i chwyciła za buteleczkę której zawartość natychmiast wypiłą. Od razu poczuła jak jej ciało się nieco odbudowywuje a ona sama odzyskuje siły po tym ciosie. Felicja zirytowana zaatakowała ponownie . Jej miecz zgrzytnął o korę wbijając się do ciała leśnego upiora nieznacznie lecz wtedy wampirzycę oplotły konary i korzenie ze wszystkich stron wtulając w Caraganę czule. Caragana straciłą całą swą pijacką wściekłość i w przypływie miłości poczęła tulić ze wszystkich sił szamoczącą się wampirzycę. Felicja rozpaczliwie próbowała wyrwać się z zaciskającego się uścisku lecz na próżno. Korzenie zaduszały ją i jej zawodzący krzyk rozległ się po arenie gdy jej ciało znów się zaczęło rozsypywać. Po chwili Caragana z żalem zauwazyła że jej przytulanka zniknęła. W rzeczywistości nieumarła zmieniła się w proch u stóp upiora drzew a jej dusza uleciała do Morra jak jej kuzyna niedawno. Gdzieś pośród wiwatującej publiki Jakub otworzył butelkę i wzniósł toast zwycięstwa za swą pupilkę.
Podlana nowym wynalazkiem alkocholowym Cargana wydawałą się rozkwitać. Liście nabrały specyficznego koloru a korzenie sprężystości. Dla ducha drzew taki stan był niespotykany bo duchy drzew nie piją ale właściciel Caragany zrobił właśnie coś czego nikt nie zrobił. Efekt powinien być zadowalający-stwierdził Jakub. Jedyny problem było przeniesienie drzewka na arenę ale w tym akurat pomocny okazał się czarodziej areny osobiście zainteresowany eksperymentem Jakuba. Dzięki swej magii spętał ducha drzew który w przypływie agresji poturbował już srodze kilku służących i strazników, i umożliwił bezpieczny transport na arenę. Tam Caragana zapuściła korzenie w piach oczekując na ofiarę.
Felicja starannie oczyściła broń. Było to narzędzie jej pracy ale i przedmiot umiłowania. Była wojowniczką i szanowałą broń bo wiedziałą że od niej zależy jej nieżycie. Okazanie braku szacuku broni byłoby jak proszenie się o samobójstwo. Wampirzyca miałą powody do zadowolenia. W końcu jej dylematy się rozwiązały. Kuzynek poszedł do Morra gdzie było jego miejsce a ona sama mogła zająć się eksterminacją pozostałych dzieci nocy na które trafi na arenie a potem może nawet sam Mannfred. Z jej linii krwi pozostał tylko jeden jeszcze , reszta padłą pod ciosami przeciwników co tylko jej oszczędzało brudnej roboty. Wsadziła miecze do pochew i poprawiła jeszczse włosy. Przed wyjściem do walki chciała wyglądać jak najlepiej. Zastanawiała się też czego może się spodziewać po tak egzotycznym przeciwniku.
Na arenie wrzało. Felicja zdobywałą sobie popularność ale nie tylko ona. Caragana też miała swoich zwolenników(nie tyle z sympatii co z chęci zysku na zakłądach). Walka zawsze rozstrzygałą która grópa cieszyłą się radośnie i zyskiwała, a która przeklinała i traciła. Teraz w kolejneje walce losy kolejnych fortunek miały się rozstrzygać. Zabiłłgong i Felicja dobyła swoich mieczy. Zaklęcie Caragany zwolniło ją i duch lasu wiedziony pijacką chęcią rozerwania postaci stojącej naprzeciw niej ruszył na nią. Felicja zbliżyła się do Caragany po czym śmiało zaatakowałą podwójnym ciosem. Jej ciosy zatrzymały się gdy dwie gałęzie wystrzliły na nią i złapały ją za nadgarstki powstrzymując ostrza. Tak unierochomiona zaraz otrzymała potężny cios innym konarem w głowę. Felicja odleciała do tyłu lekko ogłuszpona i z najwyższym truden powstrzymała swe ciało przed dalszym rozkładem które już zaczęło rozsypywać się w proch. Caragana powoli pełzła w jej stronę i Felicja nie miała wiele czasu na reakcję. Zerwała się na nogi i chwyciła za buteleczkę której zawartość natychmiast wypiłą. Od razu poczuła jak jej ciało się nieco odbudowywuje a ona sama odzyskuje siły po tym ciosie. Felicja zirytowana zaatakowała ponownie . Jej miecz zgrzytnął o korę wbijając się do ciała leśnego upiora nieznacznie lecz wtedy wampirzycę oplotły konary i korzenie ze wszystkich stron wtulając w Caraganę czule. Caragana straciłą całą swą pijacką wściekłość i w przypływie miłości poczęła tulić ze wszystkich sił szamoczącą się wampirzycę. Felicja rozpaczliwie próbowała wyrwać się z zaciskającego się uścisku lecz na próżno. Korzenie zaduszały ją i jej zawodzący krzyk rozległ się po arenie gdy jej ciało znów się zaczęło rozsypywać. Po chwili Caragana z żalem zauwazyła że jej przytulanka zniknęła. W rzeczywistości nieumarła zmieniła się w proch u stóp upiora drzew a jej dusza uleciała do Morra jak jej kuzyna niedawno. Gdzieś pośród wiwatującej publiki Jakub otworzył butelkę i wzniósł toast zwycięstwa za swą pupilkę.
A więc to koniec pomyślała Felicja... Szkoda a tak wiele zostało do zrobienia, tak wiele spraw nie dokończonych, ale na reszcie koniec. Morrze przyjmij moją skatowaną duszę w swoje objęcia i daj zapomnienie.
PS:
Ja pierd**e już nigdy nie wezmę błogosławionej broni, jest tak w opór beznadziejna jak to tylko możliwe... Powinienem był wziąć płonącą broń. Swoją drogą jak do cholery działają te korzenie? Nie da się ich uniknąć czy co?
PS:
Ja pierd**e już nigdy nie wezmę błogosławionej broni, jest tak w opór beznadziejna jak to tylko możliwe... Powinienem był wziąć płonącą broń. Swoją drogą jak do cholery działają te korzenie? Nie da się ich uniknąć czy co?
Paskudny uśmiech power gamera
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
to był kreatywny opis zwyczajnych ataków.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
cóż magia się nie udała, Felicja słabo rzuciła, Caragana dobrze rzuciła i w pierwszej rundzie felicja mocno oberwała , bardzo mocno i się dodatkowo nieco sypnęła.
Opis ataków drzewka świetny, a swoją drogą najciekawszy byłby chyba finał drzewko - mumia, bo drzewko ma setki korzonków itp. a mumia ma coś, co zadaje obrażenia jak się mumię rani.
Aczkolwiek mam szczerą nadzieję, że moja Vrienne pokrzyżuje szyki tym dziwolągom.
Aczkolwiek mam szczerą nadzieję, że moja Vrienne pokrzyżuje szyki tym dziwolągom.
ja nie myślałem że moja mumia przejdzie pierwszą walkę a tu już wygrała drugą i staje sie czarnym koniem areny
zobaczymy jak to wszystko się rozwinie a na razie czekamy z niecierpliwością na kolejne walki
Murm opisy walk coraz lepsze oby tak dalej, wielki szacun
zobaczymy jak to wszystko się rozwinie a na razie czekamy z niecierpliwością na kolejne walki
Murm opisy walk coraz lepsze oby tak dalej, wielki szacun
- Co za dziwaczny przeciwnik dla tego wampira. - zwróciła uwagę czarodziejka.
- Hah, to tylko jakieś drzewko tych lalusiów z lasu. - parsknął Tellar. Wtem jakaś postać zbliżyła się niepostrzeżenie do niego przemykając niczym cień między widzami. Owa postać wsunęła mu do ręki zwój z pieczęcią z czarnego wosku.
- Zostań Tullhirze. - zasugerowała czarodziejka nawet nie patrząc na postać w ciemnym płaszczu i kapturem zarzuconym na głowę. Wysoka postać Druchii zatrzymała się i odwróciła w stronę kobiety.
- Nie mam czasu na jakieś pojedynki na arenie. - odparł oschłym głosem assasyn. Tellar nie odzywał się. W ręku zacisnął zwój.
- Co za ironia. Sam przecież wygrałeś jedna z aren - odparła. W mistrzu zagotowała się gniew ze zdziwienia.
- Przeszłość - sucho rzucił.
- Hah! Brałeś udział w Arenie Śmierci assasynie!? - zapytał szlachcic. Tulhir przez chwilę milczał, lecz po chwili odezwał się.
- Lepiej zajmij się tą wiadomością. Jeśli nawalisz - zginiesz jak pies. - Druchii nie wytrzymał tej obelgi. Sięgną ręką do pochwy miecza. Chciał już wysunąć ostrze, gdy coś mu przeszkodziło. Zabójca jedną ręką zatrzymał jego dłoń, a drugą ze sztyletem przyłożył mu w okolice żeber.
- Daruj sobie. Bez swojej zbroi i tarczy jesteś nikim. - odparł spoglądając mu w oczy, po czym schował ręce za płaszcz. Na twarzy czarodziejki pojawił się uśmiech. Mistrz zapomniał już o drzewie. Gniewnie patrzył na assasyna, lecz tylko przez chwilę, gdyż ten znikł w tłumie.
- Hah, to tylko jakieś drzewko tych lalusiów z lasu. - parsknął Tellar. Wtem jakaś postać zbliżyła się niepostrzeżenie do niego przemykając niczym cień między widzami. Owa postać wsunęła mu do ręki zwój z pieczęcią z czarnego wosku.
- Zostań Tullhirze. - zasugerowała czarodziejka nawet nie patrząc na postać w ciemnym płaszczu i kapturem zarzuconym na głowę. Wysoka postać Druchii zatrzymała się i odwróciła w stronę kobiety.
- Nie mam czasu na jakieś pojedynki na arenie. - odparł oschłym głosem assasyn. Tellar nie odzywał się. W ręku zacisnął zwój.
- Co za ironia. Sam przecież wygrałeś jedna z aren - odparła. W mistrzu zagotowała się gniew ze zdziwienia.
- Przeszłość - sucho rzucił.
- Hah! Brałeś udział w Arenie Śmierci assasynie!? - zapytał szlachcic. Tulhir przez chwilę milczał, lecz po chwili odezwał się.
- Lepiej zajmij się tą wiadomością. Jeśli nawalisz - zginiesz jak pies. - Druchii nie wytrzymał tej obelgi. Sięgną ręką do pochwy miecza. Chciał już wysunąć ostrze, gdy coś mu przeszkodziło. Zabójca jedną ręką zatrzymał jego dłoń, a drugą ze sztyletem przyłożył mu w okolice żeber.
- Daruj sobie. Bez swojej zbroi i tarczy jesteś nikim. - odparł spoglądając mu w oczy, po czym schował ręce za płaszcz. Na twarzy czarodziejki pojawił się uśmiech. Mistrz zapomniał już o drzewie. Gniewnie patrzył na assasyna, lecz tylko przez chwilę, gdyż ten znikł w tłumie.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Lurk Mistrz Areny (wampir - były skaven) vs Nieposkromiony" (DE master)
Zajćie z Asasynem bardzo rozgniewało ale przede wszystkim zaniepokoiło Tulhira. Wiadomość zabójcy oznaczałą ze jego uczestnictwo wzbudziło zainteresowanie kogoś znacznego. Z jednej strony groźba wydałą się pusta bo jeśli "nawali" to i tak będzie martwy a jeśli zwycięży to oznaczać będzie że się sprawdził i jest godny. Tylko czego ten tajemniczy zleceniodawca chce? Mroczny elf zamyślony nie odpowiadał na nagabywania swej czarodziejki żeby przygotował się do walki. Musiał się zastanowić.
-Panie twa walka sięęzbliża- powiedziała raz jeszcze.
-CISZA! - ryknął nagle Tylhir- wiem o tym . Muszę się zastanowić. Niech pachołkowie przygotują mój ekwipunek. Mój jaszczurek chyba zgłodniał . Szlachcic mimo pozy twardości jeszcze dłuższy czas był wstrząśnięty nieco bliskim spotkaniem z asasynem i gdy uzmysłowił sobie jak blisko był śmierci. Gdyby był w Naggaroth i zawiódł w czymś za co tamten dostałby zlecenie na niego na pewno by sięęnie obudził w nocy. Tu sprawa była nieco inna ale nagle turniej nabrał dla mrocznego elfa zupełnie nowe znaczenie.
Dawniej Lurt a teraz wampir Lurk wspomniał wspaniałą nagrodę jaką uraczył go jego pan. Kilka soczystych krwawych ofiar które wyssał do cna i włąsnoręcznie zgasił ich życie. Może służba - myślał - nie byłąby taka zła. W społeczeństwie skavenów słabsi służą silniejszym i taka jest kolej rzeczy. Co prawda Lurk dłuższy czas był tym na wysokim szczeblu ale teraz zmienił się w sługę kogoś jeszcze potężniejszego i groźnego. Tego lurk się bał jak ognia i z totalną pokorą kulił się pod scianą gdy głos przemawiał w jego głowie. Teraz głos wrócił i wyglądał na zadowolonego.
-Niewolniku czas byś znów rozerwał jakąś ofiarę na arenie. Zabaw mnie a znów się pożywisz jakimś specjałem, zawiedz mnie a twoje cierpienie będzie wieczne.
NA te słowa Lurk puścił tylko piżmo strachu zgrzytając zębami. odpowiedział choćgłos w głowie dawno już się wycofał.
Tak-Tak. Lurk nie zawiedzie. Lurk dobry i pokorny sługa. Lurk zwycięży.
Na arenę wjechał Tulhir na swoim jaszczurze. Gad górował nad zwyczajnymi końmi a przez to jeździec dosiadający go wydawał się wspaniały i potężny. Z przeciwległych wrót wyszedł z kolei pokraczny stwór przypominający nieco skavena lecz mocno przerośniętego z zmierzwioną sierścią i rozrośniętymi mięśniami. Nie był to przyjemny widok a już na pewno przerażający dla zwykłego człowieka z widowni. Tulhir jednak czuł się bezpiecznie na grzbiecie swego jaszczura. Spoglądał na Lurka z odrazą. Opuścił lancę i oczekiwał na sygnał do walki. Gdy więc gong zadzwonił Tulhir spiął swojego Zimnego do szarży. Jaszczur z sykiem ruszył na już biegnącego w ich kierunku wampira lurka. Tulhir wymierzył lancę i z impetem wbił ją w cielsko wampira . Lurt wrzasnął przygwożdżony do ziemii. Szarpnął łamiąc lancę i tym samym uwalniając się uderzając na odlew pazurami w Tulhira. Elf zasłoniłłsię tarczą lecz pazury ześlizgując się po niej dobrały się do nogi elfa rozrywając tam kolczugę i ciało. Lurk instynktownie posłużył się magią i nie wiedział nawet sam kiedy z jego oczu wystrzelił fioletowy pocisk. Tulhir przyjł go na tarczę bez większej szkody. Elf z wcześniej dobytym(zaraz po utracie lancy) mieczem najechał na Lurka i precyzyjnym ciosem w szyję ugodził wampira. Bastard wbił się w nią a Lurk spojrzał niewidzącym wzrokiem na elfa. Uleciała z niego cała furia a ciało zaczęło się zmieniać w proch. Nie minęło wiele czasu nim po Lurku zostałą tylko garstka popiołu. Widownia wstałą oklaskując elfa a ten arogancko pławił się w chwale. Miałłnadzieje że pokazał asasynowi na co go stać.
Zajćie z Asasynem bardzo rozgniewało ale przede wszystkim zaniepokoiło Tulhira. Wiadomość zabójcy oznaczałą ze jego uczestnictwo wzbudziło zainteresowanie kogoś znacznego. Z jednej strony groźba wydałą się pusta bo jeśli "nawali" to i tak będzie martwy a jeśli zwycięży to oznaczać będzie że się sprawdził i jest godny. Tylko czego ten tajemniczy zleceniodawca chce? Mroczny elf zamyślony nie odpowiadał na nagabywania swej czarodziejki żeby przygotował się do walki. Musiał się zastanowić.
-Panie twa walka sięęzbliża- powiedziała raz jeszcze.
-CISZA! - ryknął nagle Tylhir- wiem o tym . Muszę się zastanowić. Niech pachołkowie przygotują mój ekwipunek. Mój jaszczurek chyba zgłodniał . Szlachcic mimo pozy twardości jeszcze dłuższy czas był wstrząśnięty nieco bliskim spotkaniem z asasynem i gdy uzmysłowił sobie jak blisko był śmierci. Gdyby był w Naggaroth i zawiódł w czymś za co tamten dostałby zlecenie na niego na pewno by sięęnie obudził w nocy. Tu sprawa była nieco inna ale nagle turniej nabrał dla mrocznego elfa zupełnie nowe znaczenie.
Dawniej Lurt a teraz wampir Lurk wspomniał wspaniałą nagrodę jaką uraczył go jego pan. Kilka soczystych krwawych ofiar które wyssał do cna i włąsnoręcznie zgasił ich życie. Może służba - myślał - nie byłąby taka zła. W społeczeństwie skavenów słabsi służą silniejszym i taka jest kolej rzeczy. Co prawda Lurk dłuższy czas był tym na wysokim szczeblu ale teraz zmienił się w sługę kogoś jeszcze potężniejszego i groźnego. Tego lurk się bał jak ognia i z totalną pokorą kulił się pod scianą gdy głos przemawiał w jego głowie. Teraz głos wrócił i wyglądał na zadowolonego.
-Niewolniku czas byś znów rozerwał jakąś ofiarę na arenie. Zabaw mnie a znów się pożywisz jakimś specjałem, zawiedz mnie a twoje cierpienie będzie wieczne.
NA te słowa Lurk puścił tylko piżmo strachu zgrzytając zębami. odpowiedział choćgłos w głowie dawno już się wycofał.
Tak-Tak. Lurk nie zawiedzie. Lurk dobry i pokorny sługa. Lurk zwycięży.
Na arenę wjechał Tulhir na swoim jaszczurze. Gad górował nad zwyczajnymi końmi a przez to jeździec dosiadający go wydawał się wspaniały i potężny. Z przeciwległych wrót wyszedł z kolei pokraczny stwór przypominający nieco skavena lecz mocno przerośniętego z zmierzwioną sierścią i rozrośniętymi mięśniami. Nie był to przyjemny widok a już na pewno przerażający dla zwykłego człowieka z widowni. Tulhir jednak czuł się bezpiecznie na grzbiecie swego jaszczura. Spoglądał na Lurka z odrazą. Opuścił lancę i oczekiwał na sygnał do walki. Gdy więc gong zadzwonił Tulhir spiął swojego Zimnego do szarży. Jaszczur z sykiem ruszył na już biegnącego w ich kierunku wampira lurka. Tulhir wymierzył lancę i z impetem wbił ją w cielsko wampira . Lurt wrzasnął przygwożdżony do ziemii. Szarpnął łamiąc lancę i tym samym uwalniając się uderzając na odlew pazurami w Tulhira. Elf zasłoniłłsię tarczą lecz pazury ześlizgując się po niej dobrały się do nogi elfa rozrywając tam kolczugę i ciało. Lurk instynktownie posłużył się magią i nie wiedział nawet sam kiedy z jego oczu wystrzelił fioletowy pocisk. Tulhir przyjł go na tarczę bez większej szkody. Elf z wcześniej dobytym(zaraz po utracie lancy) mieczem najechał na Lurka i precyzyjnym ciosem w szyję ugodził wampira. Bastard wbił się w nią a Lurk spojrzał niewidzącym wzrokiem na elfa. Uleciała z niego cała furia a ciało zaczęło się zmieniać w proch. Nie minęło wiele czasu nim po Lurku zostałą tylko garstka popiołu. Widownia wstałą oklaskując elfa a ten arogancko pławił się w chwale. Miałłnadzieje że pokazał asasynowi na co go stać.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
1/8 finału się zakończyła. Teraz czas na ćwierćfinał.
walka nr 1
Vrienne z Minthu(Kapłanka Sigmara) vs Myphylomemnon(Tomb Prince)
walka nr 2
Mario Baldini (DOW Captain) vs Friedrich Wilczy Gniew – (Kapłan Ulryka )
walka nr 3
Imhol (Wood Elf Wardancer Noble) vs Renevar (vampire)
walka nr 4
Caragana Arborescencs (Wood elf Branchwraith) vs Nieposkromiony" (DE master)
Kto wygra a kto umrze? Wkrótce się dowiemy.
walka nr 1
Vrienne z Minthu(Kapłanka Sigmara) vs Myphylomemnon(Tomb Prince)
walka nr 2
Mario Baldini (DOW Captain) vs Friedrich Wilczy Gniew – (Kapłan Ulryka )
walka nr 3
Imhol (Wood Elf Wardancer Noble) vs Renevar (vampire)
walka nr 4
Caragana Arborescencs (Wood elf Branchwraith) vs Nieposkromiony" (DE master)
Kto wygra a kto umrze? Wkrótce się dowiemy.
Myphylomemnon stał niewzruszony gdy jego umysł jakby znowu się przebudził w momecie gdy ogłaszano następne parinki
"a więc teraz.. walcze z ...jakimś świętym wojownikiem.......moje aktualne ciało... jest podatne na święcone bronie...PRZEKLĘTY Nagash ...to on uczynił mnie takim..."
Myphylomemnon dał upust swojej złości i z całą siłą udeżył w pięścią w ściane robiąc w niej dziure, nieliczni który czekali w poczekalni byli nie tyle zdziwieni dziurą lecz tym że mumia która do tej pory nie dawala znaku życia nagle sie poruszyła i to dość gwałtownie a Myprylomemnon dając upust swoim myślą po tym akcie złości znowu zastygnął w bezruchu dokładnie tak jak zawsze a w jego głowie pojawiła się pierwotna myśl
"...odzyskać... skarby..."
"a więc teraz.. walcze z ...jakimś świętym wojownikiem.......moje aktualne ciało... jest podatne na święcone bronie...PRZEKLĘTY Nagash ...to on uczynił mnie takim..."
Myphylomemnon dał upust swojej złości i z całą siłą udeżył w pięścią w ściane robiąc w niej dziure, nieliczni który czekali w poczekalni byli nie tyle zdziwieni dziurą lecz tym że mumia która do tej pory nie dawala znaku życia nagle sie poruszyła i to dość gwałtownie a Myprylomemnon dając upust swoim myślą po tym akcie złości znowu zastygnął w bezruchu dokładnie tak jak zawsze a w jego głowie pojawiła się pierwotna myśl
"...odzyskać... skarby..."
- Tak do cholery! - ryknął elf. Czuł przepełniającą go chwalę. Po walce w jego żyłach żywo gotowała się krew. Jego wierzchowiec na próżno rozglądał się za zwłokami przeciwnika, którego miał zamiar zjeść. To już drugi raz, gdy zimnokrwisty się rozczarował. Elf widząc to spojrzał ze śmiechem na ustach.
- Co bydlaku!? Znowu uciekł Ci posiłek!? O tak - poklepał go - dzisiaj się sprawiłeś, za co zostaniesz wynagrodzony. - Druchii spojrzał na czarodziejkę na widowni. Stała ona opierając się o barierkę. Lekko uśmiechnęła się do niego. "Coś jest nie tak" - pomyślał, po czym zaczął kierować się do wyjścia.
******
- Biedne bydle! - parsknął Mistrz patrząc na tablicę z ogłoszeniami. - Najpierw dwa wampirki, a teraz drzewo! - zaczął się śmiać. Stał wraz z czarodziejką na korytarzu. Na sobie miał tylko napierśnik i kolczugę, a u boku miecz.
- To miejsce nie jest przychylne dla Twojego wierzchowca panie - zaśmiała się.
- A co niby przed chwilą powiedziałem, głupia? - rzucił zirytowany. Elfka zamilkła.
- Przepraszam panie, ale czy nie pora teraz zająć się wiadomością? Tulhir nie bez potrzeby się fatygował. - mistrz nic nie odrzekł.
@Mur, nadal źle zapisujesz imię mojej postaci(albo w cale jej nie zapisujesz), Tulhir to moja poprzednia postać, assasin. Tellar - tak isę ten Druchii nazywa
- Co bydlaku!? Znowu uciekł Ci posiłek!? O tak - poklepał go - dzisiaj się sprawiłeś, za co zostaniesz wynagrodzony. - Druchii spojrzał na czarodziejkę na widowni. Stała ona opierając się o barierkę. Lekko uśmiechnęła się do niego. "Coś jest nie tak" - pomyślał, po czym zaczął kierować się do wyjścia.
******
- Biedne bydle! - parsknął Mistrz patrząc na tablicę z ogłoszeniami. - Najpierw dwa wampirki, a teraz drzewo! - zaczął się śmiać. Stał wraz z czarodziejką na korytarzu. Na sobie miał tylko napierśnik i kolczugę, a u boku miecz.
- To miejsce nie jest przychylne dla Twojego wierzchowca panie - zaśmiała się.
- A co niby przed chwilą powiedziałem, głupia? - rzucił zirytowany. Elfka zamilkła.
- Przepraszam panie, ale czy nie pora teraz zająć się wiadomością? Tulhir nie bez potrzeby się fatygował. - mistrz nic nie odrzekł.
@Mur, nadal źle zapisujesz imię mojej postaci(albo w cale jej nie zapisujesz), Tulhir to moja poprzednia postać, assasin. Tellar - tak isę ten Druchii nazywa
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
mój błąd fakt Tellar powinno być.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
wiesz, niejaki leśny elf który z twoim wampirem walczy zabił dotąd dwa krwawe smoki...
Imhol zaraz po jego walce wyszedł na dwór alby zaczerpnąć świerzego powietrza. Spacerował kilka godzin aby się zrelaksowac. Czuł się tu dużo lepiej niż w tym budynku, Kiedy usłyszał że zakończyła się ostatnia walka jednej ósmej finału sam powolnym krokiem udał się tam aby zapoznać się z imieniem swego przeciwnika.. Gdy ujżał swoje imię na liście zdenerwował się lekko gdzyż znów przyszło mu walczyc z wampirem - i to znów z krwawym smokiem. Cóz - jak mus to mus - pomyślał Imhol Rozpłatanie kolejnego wampira też nie jest zła alternatywą. Stał tam tak chwile potem znów udał się w jakieś spokojne miejsc aby oczekiwać na kolejną walkę.
... And then God said 'Let metal bands have the most insanely awesome, twisted, kickass music videos known to man'.
And Satan said 'That's what I was thinking'.
And Satan said 'That's what I was thinking'.