
Po pierwsze dziękuję całemu teamowi za wspólną grę i że graliśmy z nadzieją do końca.
Moja relacja:
I bitwa Australia - bretonya
Przyszło mi grać z miłym gościem koło 40, mieliśmy sporo śmiechu podczas bitwy.
Slann wylosował kuźnię. Priest miał jedynkę, uranosa i cometę więc z fazy losowania czarów wyszedłem najlepiej jak mogłem. Przypadła mi pierwsza tura. Wystawiłem dwoch herosow z cohortą na lewej flance, gdyż zobaczyłem po rozstawieniu możliwość zaskoczenia przeciwnika najazdem z tamtej strony w celu upolowania małych lanc i zmuszeniu go do zwrócenia uwagi w tamtą stronę. Niestety oblałem głupotę na obu ziomkach (oddzielnie byli) i plan A lewej flanki poszedł się jebać

II bitwa Niemcy - Orkasy i Gobasy
Na szczęście mój kolejny przeciwnik również okazał się spoko ziomem (po bitwie w czasie eventu przyszło mi jeszcze z nim sporo rozmawiać m.in. o 8ed). 2600 O&G to dużo O&G


Engine ukrywał się za górką przez 3 tury, w końcu postanowiłem wyjść na pełnej kurwie bo czułem, że za mało pkt zabijam. Magię miałem średnią, a przeciwnik 9DDków, +1 do dispela i zabierał mi 1PD. Skupiłem się na shamanach, podczas gry spowodowałem na klocku z nimi 3 paniki na LD7, każda kończyłaby się ich śmiercią oraz paroma panikami bez generała, niestety wszystkie zdał, a w momencie kiedy klocek ten oblał animozje i engine mógł go zaszarżować od boku inne wolf ridery posmakowały geniuszu i poszły z animozji do przodu 4 cale, dzięki czemu mogły dalszym ruchem zasłonić szarżę na klocek

III bitwa Finlandia - Bistaski
Wydaje mi się, że byłem wystawiony jako drugi albo trzeci. Przeciwnicy dostawili mi Beasty i wybrałem je z uśmiechem na twarzy. Jako, że jest to moja druga armia, w którą jestem bardzo wkręcony czułem się pewnie. Generalnie zaplułem, a combaty solidnie kontrowałem. Jedyna rzecz jaka mnie zaskoczyła to, że beastlord miał stubborna. Pozwoliłem jemu klockowi ungorów z gorebullem bsb zaszarżować moich TG. Spokojnie ich przytrzymałem i skontrowałem herosem i enginem nabijając dużo do combatu. Jak powiedział, że ma stubborn to się bardzo zdziwiłem i tak naprawdę była szansa, aby w pozniejszych turach nie ginąc pozabijał mi trochę punktów. Na szczęście engine zrobił swoim wielkim cielskiem terror outnumber

IV bitwa Austria - DE
Po dwóch pierwszych turach czułem się pewnie, sądziłem, że na spokojnie wyrzeźbię tu ok 17 pkt. Gra zaczęła się dla mnie pechowo od samego początku. Koleś rzucił lordówą 2d6S4 w cohortę z herosem zasłaniającą większość mojej armii. Nie ustawiłem ich tak przypadkowo, koleś miał tarczę odbijającą magic missle na 2+. Akurat rzuciłem 1 i straciłem wszystkie 10 skinków. Co jest najśmieszniejsze gdybym to na 2+ odbił Austryjak straciłby cału unit spearmanow w ktorych trzymał lordówę (zostałaby sama) oraz assasina, ktory był w tym unicie jeszcze nieujawniony, a sam straciłem cały bardzo ważny dla mnie oddział. W fazie magii engine zmiscastował i stracił kometę :/. W kolejnej turze niestety skinki specjalnie ustawione na szarże harpii za mało uciekły (3 cale, a 4 chyba je ratowało) przez co spowodowały panikę na salkach, które miały być kontrą na harpie. Na slannowym Ld ją oblały, uciekły 11 cali na styk niemając Ld slanna na zbieranie i uciekły za stół. Harpie wbiły się w terki z enemy in the way (salki chroniły terki). W późniejszych turach cpbatu dopchałem tam 2 unity skinkow i w koncu zabiłem te harpie tracąc terki, ale straciłem całą tą sytuacją cały impet mojej gry. Koleś miał magiczkę lorda w 12 calach championa black guardów i czarował używając focus familiara. Ucieszyłem się, że nie ma hoteka, jak się jednak okazało miał przez co musiałem użyć rączek nie widząć żadnego maga. Koleś zapewnił mnie, że hoteka się mierzy do focusa, którego ustawiał poza zasięgiem hoteka. Nie miałem powodów mu nie wierzyć. Po bitwie dowiedziałem się, że jest inaczej i za 'wałek' nasz wynik został zmodyfikowany o 2 pkt na moją korzyść (w miarę uczciwie). Dostałem hasło jeszcze raczej niepotrzebnem, żebym przyryzykował więc poszedłem na maksa engine'm spawać (ale poza LoS bolców ktore slabo wystawił). Rzuciłem 5 na zasieg i objąłem tylko shadów ktorych zostało dwoch z wczesniejszego kamieniowania, na szczescie ich zabilem bo juz kompletnie bym sie załamał. Ale straciłem przez to engine'a ktorego zabiło dwoch ninja. Przegrałem 9-11 zamienione na 11-9. Byłem mocno wkurzony za niemoc rzutów po bitwie, bo sądziłem, że mocno pocisnę gościa, który był średnim graczem.
V bitwa Hellada - O&G
Cóż mogę powiedzieć. Cieszyłem się przez pierwsze 2 tury, że pocisnę, ale wyszło inaczej

W innym miejscu stołu cowboj z burning bladem zaszarżował 5 savege boar boyów (tylko speary) od przodu i w pierwszej turze został zagoniony. Koleś miał jeszcze savage'a herosa na chariocie ktorego wycignalem ostatnim unitem skinkow i wbiłem się od boku cowboyem z piranhią. Nic nie zrobiłem, on mi też, ale na szczęście ustałem break. Zaszarżował mi w ten combat wyverną i tu jeszcze ozbaczyłem ostatnią szansę, a by nie przegrać maską. Miałem wcześniej challange z herosem małym, wyverna nie mogla mnie bić, dawała tylko +za bok i terror outnumber. Gdybym zadał chariotowi 2 rany (4) to wygrałbym combat o 2 i może byłbym w domu, jednak zdał jeden zrobiony przezemnie save i dostałem terror outnumber. Mimo tej całej tragedii rzutów w tej bitwie przegrałem różnicą 1600 pkt, maska od 1500. To dobrze obrazuje, że sam zrobiłbym świszczącą masakrę w drugą stronę gdybym nie wysadził sobie gwardii. 0-20
VI bitwa Itali - Beasty
Znowu byłem wystawiony jako drugi, znowu dostawili mi beasty i znowu uśmiech zawitał na mej twarzy. Miałem okazję rok temu pojechać typa 18:2 jak grał WoCH'em. W tym roku też niczym mnie nie zaskoczył. 20-0
pozdro