Arena Śmierci(26)-Ruiny Sartosy
Re: Arena Śmierci(26)-Ruiny Sartosy
Dargri słyszał wiele o Druchii, zwanych Mrocznymi Elfami, choć z żadnym jeszcze nie miał sposobności ostrza skrzyżować. Z tego co wiedział jeszcze bardziej podłe były i nikczemne niż ich dawni bracia z dalekiego Ulthuanu. Przeciwnik jednak nie zrobił na nim wielkiego wrażenia, jeszcze bardziej toto mizerne niż ci zwykli, a w oczkach to światełka jakoweś obłąkańcze latają. No i ten bicz.. To ma naruszyć jego zbroję z meteorowego żelaza? Szkoda gadać.
- Zwykłych elfów się dziesiątki ubiło, to i ten jeden różnicy nie zrobi. - Mruknął Dargri pod nosem i nucąc smętną pieśń o minionej chwale swej rasy powrócił do czyszczenia pancerza.
- Zwykłych elfów się dziesiątki ubiło, to i ten jeden różnicy nie zrobi. - Mruknął Dargri pod nosem i nucąc smętną pieśń o minionej chwale swej rasy powrócił do czyszczenia pancerza.
Zabij to ścierwo i spotkajmy się na piaskach tej przeklętej areny... Odpłace Ci się po stokroć za tą zdrade!
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ?
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...
Walka nr. 2 - Thel'Sulfur vs. Reynald de Rousillon, bretoński wędrowny rycerz
Wstawał krwawy świt. Dzień wcześniej polała się krew. Zaiste dziś miało polać się jej jeszcze więcej!
Rycerz wstał wypoczęty. Po skorzystaniu z ustępu (czyt. wysikaniu za mur) klęknął i począł się modlić. Po około trzech pacierzach posłał po giermka, aby ten pomógł mu przyodziać zbroję. Po kilku godzinach odziany w stal, z mieczem na plecach, sygnetem na palcu i imieniem Pani na ustach ruszył na arenę.
Tymczasem w komnacie Thel'Sulfur'a jeden z "organów" spostrzegając, iż już późno zbudził brata.
- Czyś bracie pełny już sił?
- Owszem wszak trzeba obić fanatyka ryj!
Ubierając się pospiesznie poszli na arenę śmiejąc się i wtórując sobie.
Obie strony przybyły o tym samym czasie. Bretończyk zaczął:
-Psy! Pomioty! Za grosz u was honoru! Walczcie pojedynczo jeśliście odważni!
Ci jednak się nie przejeli.
- Czyżby to ścierwo odezwało się?
- Ono jedynie naszych ostrzy warte jest!
Po tych słowach zabrzmiał gong. Obaj wojownicy z północy dobiegli migiem do rycerza. Na Reynalda spadł grad ciosów. Większość parował, te których nie zdołał odbijały się od pancerza. Nagle jeden z braci obszedł go od tyłu i kopnął pod kolanem. Bretończyk klęknął, co drugi brak skrzętnie wykorzystał dając mu w prezencie piękne pchnięcie prosto w serce. Zbroja nie wytrzymała. Reynald myślał, iż umiera. Nie czuł jednak bólu. Podnosząc się spojrzał na swoją rękę i ujrzał, iż pierścień począł żarzyć się na zielono. Wiedział już o co chodzi
-Dzięki, matko - wyszeptał, po czym wstał, odepchnął jednego z mrocznych braci i zakręcił młynka. Drugi brat chciał odejść, lecz nie zdążył. Dwuręczna klinga przecięła spód hełmu, a później tchawicę chaośnika. Ten ostatni złapał się za gardło jedną ręką, drugą natomiast wykonywał spazmatyczne ruchy. Rycerz nie miał czasu do stracenia. Ruszył szybko na drugiego. Ciął z rozpędu z imieniem pani na ustach. Spudłował. Wojownik północy jednym mieczem przytrzymał ostrze Reynald'a a drugim ciął w szyję. Pancerz ustąpił. Pierścień nie zaświecił. Czy koniec? Nie. Tym razem Pani ochroniła swego sługę. Bretończyk puścił miecz i rzucił się na Chaośnika, przewracając go na ziemię. Miecze wypadły z rąk Wyznawcy Tego, Który Nie Istnieje. Reynald klęknął na jego piersiach, wyciągnął mizerykordię. Błysnęło. Rycerz z przebitym sercem padł na ziemię. Ostatnie co zobaczył,to pusta butelka w oddali... Sukinkot wypił miksturę zdrowia. Wyzionął ducha. Tłum zawiwatował.
Wstawał krwawy świt. Dzień wcześniej polała się krew. Zaiste dziś miało polać się jej jeszcze więcej!
Rycerz wstał wypoczęty. Po skorzystaniu z ustępu (czyt. wysikaniu za mur) klęknął i począł się modlić. Po około trzech pacierzach posłał po giermka, aby ten pomógł mu przyodziać zbroję. Po kilku godzinach odziany w stal, z mieczem na plecach, sygnetem na palcu i imieniem Pani na ustach ruszył na arenę.
Tymczasem w komnacie Thel'Sulfur'a jeden z "organów" spostrzegając, iż już późno zbudził brata.
- Czyś bracie pełny już sił?
- Owszem wszak trzeba obić fanatyka ryj!
Ubierając się pospiesznie poszli na arenę śmiejąc się i wtórując sobie.
Obie strony przybyły o tym samym czasie. Bretończyk zaczął:
-Psy! Pomioty! Za grosz u was honoru! Walczcie pojedynczo jeśliście odważni!
Ci jednak się nie przejeli.
- Czyżby to ścierwo odezwało się?
- Ono jedynie naszych ostrzy warte jest!
Po tych słowach zabrzmiał gong. Obaj wojownicy z północy dobiegli migiem do rycerza. Na Reynalda spadł grad ciosów. Większość parował, te których nie zdołał odbijały się od pancerza. Nagle jeden z braci obszedł go od tyłu i kopnął pod kolanem. Bretończyk klęknął, co drugi brak skrzętnie wykorzystał dając mu w prezencie piękne pchnięcie prosto w serce. Zbroja nie wytrzymała. Reynald myślał, iż umiera. Nie czuł jednak bólu. Podnosząc się spojrzał na swoją rękę i ujrzał, iż pierścień począł żarzyć się na zielono. Wiedział już o co chodzi
-Dzięki, matko - wyszeptał, po czym wstał, odepchnął jednego z mrocznych braci i zakręcił młynka. Drugi brat chciał odejść, lecz nie zdążył. Dwuręczna klinga przecięła spód hełmu, a później tchawicę chaośnika. Ten ostatni złapał się za gardło jedną ręką, drugą natomiast wykonywał spazmatyczne ruchy. Rycerz nie miał czasu do stracenia. Ruszył szybko na drugiego. Ciął z rozpędu z imieniem pani na ustach. Spudłował. Wojownik północy jednym mieczem przytrzymał ostrze Reynald'a a drugim ciął w szyję. Pancerz ustąpił. Pierścień nie zaświecił. Czy koniec? Nie. Tym razem Pani ochroniła swego sługę. Bretończyk puścił miecz i rzucił się na Chaośnika, przewracając go na ziemię. Miecze wypadły z rąk Wyznawcy Tego, Który Nie Istnieje. Reynald klęknął na jego piersiach, wyciągnął mizerykordię. Błysnęło. Rycerz z przebitym sercem padł na ziemię. Ostatnie co zobaczył,to pusta butelka w oddali... Sukinkot wypił miksturę zdrowia. Wyzionął ducha. Tłum zawiwatował.
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix
"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein
"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt
"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein
"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt
-
- Masakrator
- Posty: 2297
Sulfur powoli wstał z podłoża Areny i zachichotał. Spojrzał bez słowa na leżące nieopodal zwłoki swego brata. Po chwili ciało Thel'a poczęło parować, zamieniając się w ciemnoszarą mgiełkę i wniknęło w zbroję "Chaosyty".
-Pierwsza ofiara dziś złożona!
-I kolejna dusza uwolniona!- zasyczał jego brat, powoli odbudowując swe ciało.
Słudzy Mistrza zarechotali i ruszyli ku bramom Areny. Z przyjemnością obejrzą, jak inni zabijają się nawzajem.
-Wszak świat głupców pełen!
-A sam jest jeno cuchnącym burdelem!
-Pierwsza ofiara dziś złożona!
-I kolejna dusza uwolniona!- zasyczał jego brat, powoli odbudowując swe ciało.
Słudzy Mistrza zarechotali i ruszyli ku bramom Areny. Z przyjemnością obejrzą, jak inni zabijają się nawzajem.
-Wszak świat głupców pełen!
-A sam jest jeno cuchnącym burdelem!
Venien, z zainteresowaniem obserwował walkę, wcześniej przybył tu, z zamiarem odniesienia łatwego zwycięstwa, ale teraz widział, że to może nie być takie proste. Gdyż walczący tu wojownicy prezentowali niezły poziom. Ale im trudniej jest wygrać tym zwycięstwo lepiej smakuje - pomyślał. Końcówka starcia bardzo mu się spodobała, takie perfidne zagranie w stylu Druchii (dobrze, że on też ma miksturkę). Będzie musiał pamiętać, aby uważać na tego chaośnika. Ale na razie musi skupić się na swojej walce z Saurusem, który bez wątpienia będzie trudnym przeciwnikiem. Chociaż nowe buty z gadziej skóry by się przydały.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
Dargri splunął tylko na arenę. Stał przy barierce i obserwował walkę, zakończenie go nie zdziwiło. Ci bluźniercy nie mają honoru. Po chwili wrócił do ćwiczeń rozgrzewających mięśnie przed walką i przypominał sobie chwyty i ciosy, których dawno nauczyli go Długobrodzi wojownicy.
-Szefie patrz, patrz! on sie umnie tak zrobić, że dwuch jest go i jeden odrasta! -popiskiwał goblin podniecony.
-No i co z tego mój miecz jest długi starszy jeden zamach. -odburkną Badruk zupełnie zobojętniały.
-Ale nie! Bo szefie jak, by my tego jednego związali i trzymali to drugim by się mogli prowiantować do samego imperium!
-Ty to jednak ku**a głupi jesteś, tych pomutowanych sie nie żre!
Badruk, spoglądał na ciało rycerza i zastanawiał się jak to mogło się stać, że w tak chuderlawym cielsku mogło się znaleźć tyle siły by nieść ciężki pancerz. Ludzie nigdy nie przestaną mnie zadziwiać pomyślał i zaczął dopijać spokojnie piwo podjadając do niego ostatnie ochłapy mięsa z halflinga.
-No i co z tego mój miecz jest długi starszy jeden zamach. -odburkną Badruk zupełnie zobojętniały.
-Ale nie! Bo szefie jak, by my tego jednego związali i trzymali to drugim by się mogli prowiantować do samego imperium!
-Ty to jednak ku**a głupi jesteś, tych pomutowanych sie nie żre!
Badruk, spoglądał na ciało rycerza i zastanawiał się jak to mogło się stać, że w tak chuderlawym cielsku mogło się znaleźć tyle siły by nieść ciężki pancerz. Ludzie nigdy nie przestaną mnie zadziwiać pomyślał i zaczął dopijać spokojnie piwo podjadając do niego ostatnie ochłapy mięsa z halflinga.
Wstał kolejny świt. Krwawy. Dzisiaj odbywały się w pobliskim mieście wybory, więc ogłoszono zakaz walk tego dnia.
Wybaczcie, ale dziś walki nie będzie .
Za to jutro postaram się wstawić dwie.
Pozdrawiam. Warlock.
Wybaczcie, ale dziś walki nie będzie .
Za to jutro postaram się wstawić dwie.
Pozdrawiam. Warlock.
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix
"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein
"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt
"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein
"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt
Venien patrzył się na ogłoszenie i warknął zezłoszczony -Yyy, głupi ludzie ze względu na jakiś chłopski wiec zakazują walczyć. W ogóle co to za pomysł, aby wybierać władzę. Ją trzeba zdobyć, wyrwać swym przeciwnikom z gardła, a ich samych marnie wytracić. A nie dostać w od motłochu i spełniać później jego zachcianki. Widać, że ludzie to podrzędne istoty.Warlock pisze:Wstał kolejny świt. Krwawy. Dzisiaj odbywały się w pobliskim mieście wybory, więc ogłoszono zakaz walk tego dnia.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
Gianni z namaszczeniem wycierał lnianą szmatką ostrze rapiera. Były już burmistrz leżał w kałuży krwi na marmurowej posadce. Jeszcze raz popatrzył na paskudną mordę nieboszczyka i zauważył swój uśmiech, powielony przez płyty posadzki.
Wszystko tak jak chciał klient, teraz trzeba przygotowywać się do prawdziwej walki - pomyślał po czym ruszył w kierunku wyjścia.
Wszystko tak jak chciał klient, teraz trzeba przygotowywać się do prawdziwej walki - pomyślał po czym ruszył w kierunku wyjścia.
Nie szukał swojego przeciwnika. Wiedział tylko, że jest to jeden z ludzi, którzy jeszcze opierali się woli chaosu. Jeszcze. Czekał tylko, aż jego truchełko zaczną żreć robaki, których osobiście raczy mu użyczyć. Kilka dni, które zostały do jego walki, postanowił wypełnić sukcesywnym wyżynaniem ludzi z jak najbardziej okolicznych domów. Z przerwami na oglądanie popisów innych gladiatorów. Szczególnie teraz, kiedy walczyć miał jego brat w radosnym wyznawaniu śmierci i robactwa.
Natomiast wszystkim prawicowym purystom ideologicznym, co to rehabilitują nacjonalizm, moge powiedziec że odróżanianie nacjonalizmu od faszyzmu, przypomina poznawanie rodzajów gówna po zapachu;-)).
Brynn nie był zaskoczony wynikiem ostatniej walki. "Można się było tego spodziewać. Dwóch na jednego to banda Łysego... Te północniki to zwykłe tchórze, co robią się na mocarnych wojowników. W pojedynkę to by taki gołą dupą jeża nie zabił." - Pomyślał krasnolud, gdy dowiedział się jak przebiegła walka.
- A to co? Wybory samorządowe, hę? - Powiedział do siebie Brynn, gdy przeczytał ogłoszenie. - Dziwni ci ludzie, przecież każdy wie, że najlepszą formą sprawowania władzy jest tradycyjna dziedziczność tronu, uświęcona starożytnymi obyczajami. Ale mniejsza o to. Przynajmniej będzie więcej czasu na trening.
Brynn zdecydował, że poszuka tamtego drugiego krasnoluda i zaproponuje mu wspólne ćwiczenia. "Taka forma treningu będzie znacznie wydajniejsza, z resztą może nauczę się od niego czegoś ciekawego." Brynn postanowił, że nie da swojemu przeciwnikowi żadnych szans. Musi być w doskonałej formie, mimo że jego oponent to jakaś mordheimska kupa, względnie efekt wyrzucenia kawałka spaczenia na jedno z tych "dzikich" wysypisk, jakich pełno zdobi lasy Imperium i Bretonii. W każdym razie, nie zamierzał się skompromitować, tak jak tamten zabójca, co tylko chlał i spał, przez co dał się podejść jakiemuś pajacowi stosującemu brudne sztuczki. "Najpierw egzekucja, potem impreza" - pomyślał Brynn i poszedł poszukać tamtego tana.
- A to co? Wybory samorządowe, hę? - Powiedział do siebie Brynn, gdy przeczytał ogłoszenie. - Dziwni ci ludzie, przecież każdy wie, że najlepszą formą sprawowania władzy jest tradycyjna dziedziczność tronu, uświęcona starożytnymi obyczajami. Ale mniejsza o to. Przynajmniej będzie więcej czasu na trening.
Brynn zdecydował, że poszuka tamtego drugiego krasnoluda i zaproponuje mu wspólne ćwiczenia. "Taka forma treningu będzie znacznie wydajniejsza, z resztą może nauczę się od niego czegoś ciekawego." Brynn postanowił, że nie da swojemu przeciwnikowi żadnych szans. Musi być w doskonałej formie, mimo że jego oponent to jakaś mordheimska kupa, względnie efekt wyrzucenia kawałka spaczenia na jedno z tych "dzikich" wysypisk, jakich pełno zdobi lasy Imperium i Bretonii. W każdym razie, nie zamierzał się skompromitować, tak jak tamten zabójca, co tylko chlał i spał, przez co dał się podejść jakiemuś pajacowi stosującemu brudne sztuczki. "Najpierw egzekucja, potem impreza" - pomyślał Brynn i poszedł poszukać tamtego tana.
Farirrlan gdy dowiedział się dlaczego nie zbliża się jego walka, zaklną pod nosem.
Idiotyczne zwyczaje, przecież wiadomo ze do władzy stworzony jest ten kto ma bogactwo i szlachetne, tfu pochodzenie.
Dziwni ci ludzie w tych stronach. Nie znają chyba dyscypliny, skoro myślą ze mogą decydować w obdarzaniu przywilejem władzy pomijając wyroki Pani ...
Idiotyczne zwyczaje, przecież wiadomo ze do władzy stworzony jest ten kto ma bogactwo i szlachetne, tfu pochodzenie.
Dziwni ci ludzie w tych stronach. Nie znają chyba dyscypliny, skoro myślą ze mogą decydować w obdarzaniu przywilejem władzy pomijając wyroki Pani ...
- Naviedzony
- Wielki Nieczysty Spamer
- Posty: 6354
Nepthyshiel, pijana i znarkotyzowana zakupionym pokątnie eliksirem nie przejmowała się nadchodzącą walką. Podrygujące jeszcze spazmatycznie i pozbawione skóry ciało handlarza, który go jej sprzedał brudziło krwią podłogę w jej własnej kwaterze. Nepthyshiel szybko znużyło torturowanie człowieka. Nie potrafił się bawić.
Mimo to, jego wynalazek umilił jej ostatnie dni przed walką. Świat wydawał się o wiele barwniejszy, gdy oglądało się go bez kantów ostrych. Mroczna elfka tańczyła więc cały, długi dzień, owijając się migotliwą wstęgą stalowego bicza, aż padła wyczerpana, a narkotyk powoli wymazywał z jej umysłu wszelkie troski.
Było jej bardzo dobrze i tylko to się liczyło.
Mimo to, jego wynalazek umilił jej ostatnie dni przed walką. Świat wydawał się o wiele barwniejszy, gdy oglądało się go bez kantów ostrych. Mroczna elfka tańczyła więc cały, długi dzień, owijając się migotliwą wstęgą stalowego bicza, aż padła wyczerpana, a narkotyk powoli wymazywał z jej umysłu wszelkie troski.
Było jej bardzo dobrze i tylko to się liczyło.
Dargri bardzo się zawiódł słysząc o przełożeniu walki. Wedle swojego treningu byłby świetnie przygotowany, a teraz musiał przeprowadzić drugą sesję, aby pozbyć się zmęczenia z mięśni. Gdy właśnie nakładał pancerz, by po raz kolejny ćwiczyć swoje perfekcyjne ciosy, kątem oka dostrzegł zwalistą postać zmierzającą w jego kierunku. Ruda broda i grzebień włosów sterczący z głowy. Ostrza toporów na łańcuchach. Obłęd i czysta groźba w oczach.
- Zabójca... - mruknął Dargri i wyprostował się. spojrzał na dziwaczny oręż przybysza - Nie, nie Zabójca. To jest.. Poszukiwacz Zagłady, to tacy jeszcze istnieją?
Tan stanął prosto z orężem w lewej dłoni, prawą wyciągnął w stronę pobratymca na znak przywitania.
- Zabójca... - mruknął Dargri i wyprostował się. spojrzał na dziwaczny oręż przybysza - Nie, nie Zabójca. To jest.. Poszukiwacz Zagłady, to tacy jeszcze istnieją?
Tan stanął prosto z orężem w lewej dłoni, prawą wyciągnął w stronę pobratymca na znak przywitania.
Gdy rozpaczliwy okrzyk dochodzący z areny dotarł do uszu trenujących walkę krasnoludów, te zarechotały wrednie. Im bardziej głodny był ten nędznik, tym oczywiście musiał być słabszy. Ponadto na korzyść Brynna działał fakt, że tu, na południu moce utrzymujące tego stwora w kupie były słabsze.
Krasnoludowi po prawdzie nie przeszkadzała odwlekająca się walka. Miał przecież dzięki temu więcej czasu na ćwiczenie swoich zabójczych ciosów, z których każdy mógł zerwać łeb nawet najwytrzymalszej kreatury, kładąc ją na miejscu, jak również błyskawicznych uników, dzięki którym od dawna nawet nie został draśnięty.
Krasnoludowi po prawdzie nie przeszkadzała odwlekająca się walka. Miał przecież dzięki temu więcej czasu na ćwiczenie swoich zabójczych ciosów, z których każdy mógł zerwać łeb nawet najwytrzymalszej kreatury, kładąc ją na miejscu, jak również błyskawicznych uników, dzięki którym od dawna nawet nie został draśnięty.
Krwi, potrzeba mu krwi! Jeśli tak długo będzie musiał czekać by chociaż zobaczyć jej rozlew znów będzie musiał wyjść z bronią na ulicę. A tego nikt by nie chciał.. Uczestnicy walk byli już odsiani- gotowi na śmierć, do tego zasłużyli na nią.. Zabijacy...
SZARŻAAA!!!
new steggie has super huge multi fire high strength big blowguns
Soory wszystkim za poślizg w piątek miałem okropny ból głowy, nie byłem w stanie myśleć w ogóle, a wczoraj jakoś wyszło i nie było na nic czasu. jako rekomprensata dziś 3 walki.
Walka nr. 3 - Brynn Gromowe Ramię, Dwarf doomseeker vs. Buka wielki
Po makabrycznym odkryciu zwłok byłego burmistrza w szafie i szczęśliwym wyborze następnego, arena znów stanęła otworem dla spragnionych wrażeń. Jednak tym razem nikt nie wiwatował. Chłopi otwierający wrota przed Buką Wielkim kurczowo przyciskali skrawki brudnych koszul do twarzy, starając się nie wdychać wszechobecnego smrodu. Nie wiedzieli, że zarodniki małych Nurglingów już im się zalęgły w płucach. Gdy drzwi zatrzasnęły się drzwi, smród zalał całą arenę. Buka zaśmiał się gardłowo, po czym ruszył w kierunku niewielkiego punktu, jakim był Krasnolud. Brynn tylko na to czekał, gdy Buka znalazł się bliżej, wydał gromki okrzyk i przezwyciężając odruch wymiotny zaszarżował na Nurglitę. Samym impetem Krasnolud wyrwał spory kawał mięcha z miejsca, które u normalnej istoty byłoby ręką. Tłum za wiwatował, elfka wachlująca Ahmeda skrzywiła się lekko. W odwecie Buka ociężale zamachną się swym wielkim korbaczem, lecz Brynn z łatwością odskoczył. Gdy znalazł się za plecami monstrum ciał toporem na odlew. Łańcuch zaplątał się na drugiej kończynie kreatury. Krasnolud pociągnął, kolejna macka odpadła, lecz masa potwora obróciła Brynn’a o 180 stopni, co wykorzystał Buka uderzając. Lecz i tym razem przeciwnik okazał się za szybki. Zwinnie przechodząc z bloku do kontrataku Brynn zarzucił swój topór w stronę głowy monstrum. Broń gładko przeszła przez gnijącą masę jaką była głowa kreatury. Mocno już poszczerbiony Buka zachwiał się na nogach. Brynn triumfalnie spoglądał na przeciwnika, lecz nagle na jego twarzy pojawiło się przerażenie. Ogromy Nurglita spadł wprost na niego. Tłum zawrzał. Niezadowoleni z takiego wyniku chłopi wkładali do beczki resztki ruszającej się, gnijącej masy. Resztki te po chwili się połączył i stworzyły demona jak nowego. Ahmed wstał i dał znak, że walka się zakończyła.
Walka nr. 5 - Quetzalcouatl`Cthulhu vs. Venien Dager szlachcic z Hag Graef
Z racji opóźnień zgodzono się, by tego samego dnia rozegrano drugą walkę. Nad Sartosą powoli zmierzchało. Venien uśmiechnął się pod nosem. Pomimo, że on nie miał najmniejszych trudności z widzeniem, oni ledwo dostrzegali zarysy gladiatorów. Tak więc bez odrobiny finezji w ukryciu swojego uczynku, elf pokrył swe ostrze jadem Mantykory. Przez chwilę patrzył jak ciemnoniebieskie krople trucizny spływają po mieczu, po czym wyjął drugą broń i ruszył przed siebie. Tymczasem Quetzalcouatl idąc jak zahipnotyzowany za głosem w swym umyśle, ukrył się za ruinami lochu, a może burdelu, w każdym razie w resztkach ścian wciąż tkwiły łańcuchy i żelazne obręcze na ręce. Gdy elf poczuł, że jaszczur jest blisko, zwolnił kroku i zaczął rozglądać się nerwowo. Wykorzystując sytuację Saurus wyskoczył z zasadzki, jednak Druchii zręcznie uniknął i ciął obydwoma mieczami z piruetu trafiając go na wysokości bioder. Ku swemu przerażeniu Quetzalcouatl odkrył, że drętwieją mu nogi . Nie mogąc się poruszyć jaszczur rozpaczliwie próbował parować cięcia elfa, lecz ten zręcznie przebijał się przez obronę, coraz dotkliwiej raniąc Saurusa. Gdy Druchii szykował się do ostatecznego cięcia, Quetzalcouatl ciął go w policzek, wybijając go z rytmu. Korzystając z okazji jaszczur otworzył eliksir i podniósł fiolkę w kierunku paszczy. Chwilową bezbronność wykorzystał Venien zatapiając obydwa swe miecze w jego pysku. Stojąc nad truchłem pokonanego przeciwnika elf przetarł głęboką ranę na policzku, po czym ruszył w kierunku wyjścia. Całą walkę tłum milczał.
Walka nr. 6 - Nocny Łowca - Asasyn DE vs. Badruk Czaszkomiażdżyciel - Czarny Ork
Słońce wisiało wysoko nad areną, gdy przez baraki dla gladiatorów przedarł się głośny ryk. Badruk po raz ostatni spojrzał na zwłoki swego najwierniejszego towarzysza podróży. Sadząc po odcieniu twarzy Rikkit’a, goblin został uduszony. Przez zaślepiony szałem umysł Orka przepływała ogromna ilość myśli. - To musiał być ten parszywy elfi pokraka! – warknął, po czym ruszył biegiem na arenę, nie wdziewając nawet zbroi, dzierżąc tylko ogromny miecz w dłoniach. Wszystko działo się tak, jak zaplanował to Asasyn. Biegnąc w szale Ork nie zwracał na nic uwagi. Elf wycelował w niego, poczym nacisnął po raz pierwszy spust. Bełt wbił się głęboko w zielone ramię. Badruk tylko zaryczał, i ruszył z jeszcze większym impetem na drobną postać. Elf nacisnął spust po raz drugi, więcej już nie musiał. Zabójczy pocisk trafił Zielonoskórego prosto między oczy. Ork runął przed siebie, robiąc półtorametrową bruzdę w piasku. Niezadowolony z takiego obrotu tłum milczał. Uśmiechała się tylko Wiedźma, do której powoli wracała świadomość.
-Widocznie jacyś rasiści – pomyślał Elf wzruszając ramionami
Następnie udał się do swojej kwatery.
Elf sprzedał KB. Śmierć na miejscu od 1 strzału.
Sorki za opuszczenie walki nr 4. Gdzieś musiałem przeoczyć. Będzie rozegrana jutro, gdyż dziś nie mam kostki. Sory za poślizg jeszcze raz.
Walka nr. 3 - Brynn Gromowe Ramię, Dwarf doomseeker vs. Buka wielki
Po makabrycznym odkryciu zwłok byłego burmistrza w szafie i szczęśliwym wyborze następnego, arena znów stanęła otworem dla spragnionych wrażeń. Jednak tym razem nikt nie wiwatował. Chłopi otwierający wrota przed Buką Wielkim kurczowo przyciskali skrawki brudnych koszul do twarzy, starając się nie wdychać wszechobecnego smrodu. Nie wiedzieli, że zarodniki małych Nurglingów już im się zalęgły w płucach. Gdy drzwi zatrzasnęły się drzwi, smród zalał całą arenę. Buka zaśmiał się gardłowo, po czym ruszył w kierunku niewielkiego punktu, jakim był Krasnolud. Brynn tylko na to czekał, gdy Buka znalazł się bliżej, wydał gromki okrzyk i przezwyciężając odruch wymiotny zaszarżował na Nurglitę. Samym impetem Krasnolud wyrwał spory kawał mięcha z miejsca, które u normalnej istoty byłoby ręką. Tłum za wiwatował, elfka wachlująca Ahmeda skrzywiła się lekko. W odwecie Buka ociężale zamachną się swym wielkim korbaczem, lecz Brynn z łatwością odskoczył. Gdy znalazł się za plecami monstrum ciał toporem na odlew. Łańcuch zaplątał się na drugiej kończynie kreatury. Krasnolud pociągnął, kolejna macka odpadła, lecz masa potwora obróciła Brynn’a o 180 stopni, co wykorzystał Buka uderzając. Lecz i tym razem przeciwnik okazał się za szybki. Zwinnie przechodząc z bloku do kontrataku Brynn zarzucił swój topór w stronę głowy monstrum. Broń gładko przeszła przez gnijącą masę jaką była głowa kreatury. Mocno już poszczerbiony Buka zachwiał się na nogach. Brynn triumfalnie spoglądał na przeciwnika, lecz nagle na jego twarzy pojawiło się przerażenie. Ogromy Nurglita spadł wprost na niego. Tłum zawrzał. Niezadowoleni z takiego wyniku chłopi wkładali do beczki resztki ruszającej się, gnijącej masy. Resztki te po chwili się połączył i stworzyły demona jak nowego. Ahmed wstał i dał znak, że walka się zakończyła.
Walka nr. 5 - Quetzalcouatl`Cthulhu vs. Venien Dager szlachcic z Hag Graef
Z racji opóźnień zgodzono się, by tego samego dnia rozegrano drugą walkę. Nad Sartosą powoli zmierzchało. Venien uśmiechnął się pod nosem. Pomimo, że on nie miał najmniejszych trudności z widzeniem, oni ledwo dostrzegali zarysy gladiatorów. Tak więc bez odrobiny finezji w ukryciu swojego uczynku, elf pokrył swe ostrze jadem Mantykory. Przez chwilę patrzył jak ciemnoniebieskie krople trucizny spływają po mieczu, po czym wyjął drugą broń i ruszył przed siebie. Tymczasem Quetzalcouatl idąc jak zahipnotyzowany za głosem w swym umyśle, ukrył się za ruinami lochu, a może burdelu, w każdym razie w resztkach ścian wciąż tkwiły łańcuchy i żelazne obręcze na ręce. Gdy elf poczuł, że jaszczur jest blisko, zwolnił kroku i zaczął rozglądać się nerwowo. Wykorzystując sytuację Saurus wyskoczył z zasadzki, jednak Druchii zręcznie uniknął i ciął obydwoma mieczami z piruetu trafiając go na wysokości bioder. Ku swemu przerażeniu Quetzalcouatl odkrył, że drętwieją mu nogi . Nie mogąc się poruszyć jaszczur rozpaczliwie próbował parować cięcia elfa, lecz ten zręcznie przebijał się przez obronę, coraz dotkliwiej raniąc Saurusa. Gdy Druchii szykował się do ostatecznego cięcia, Quetzalcouatl ciął go w policzek, wybijając go z rytmu. Korzystając z okazji jaszczur otworzył eliksir i podniósł fiolkę w kierunku paszczy. Chwilową bezbronność wykorzystał Venien zatapiając obydwa swe miecze w jego pysku. Stojąc nad truchłem pokonanego przeciwnika elf przetarł głęboką ranę na policzku, po czym ruszył w kierunku wyjścia. Całą walkę tłum milczał.
Walka nr. 6 - Nocny Łowca - Asasyn DE vs. Badruk Czaszkomiażdżyciel - Czarny Ork
Słońce wisiało wysoko nad areną, gdy przez baraki dla gladiatorów przedarł się głośny ryk. Badruk po raz ostatni spojrzał na zwłoki swego najwierniejszego towarzysza podróży. Sadząc po odcieniu twarzy Rikkit’a, goblin został uduszony. Przez zaślepiony szałem umysł Orka przepływała ogromna ilość myśli. - To musiał być ten parszywy elfi pokraka! – warknął, po czym ruszył biegiem na arenę, nie wdziewając nawet zbroi, dzierżąc tylko ogromny miecz w dłoniach. Wszystko działo się tak, jak zaplanował to Asasyn. Biegnąc w szale Ork nie zwracał na nic uwagi. Elf wycelował w niego, poczym nacisnął po raz pierwszy spust. Bełt wbił się głęboko w zielone ramię. Badruk tylko zaryczał, i ruszył z jeszcze większym impetem na drobną postać. Elf nacisnął spust po raz drugi, więcej już nie musiał. Zabójczy pocisk trafił Zielonoskórego prosto między oczy. Ork runął przed siebie, robiąc półtorametrową bruzdę w piasku. Niezadowolony z takiego obrotu tłum milczał. Uśmiechała się tylko Wiedźma, do której powoli wracała świadomość.
-Widocznie jacyś rasiści – pomyślał Elf wzruszając ramionami
Następnie udał się do swojej kwatery.
Elf sprzedał KB. Śmierć na miejscu od 1 strzału.
Sorki za opuszczenie walki nr 4. Gdzieś musiałem przeoczyć. Będzie rozegrana jutro, gdyż dziś nie mam kostki. Sory za poślizg jeszcze raz.
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix
"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein
"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt
"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein
"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt