Arena nr 32 - Czarna Grań

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Re: Arena nr 32 - Czarna Grań

Post autor: GrimgorIronhide »

Nie tak szybko. Najpierw wypadałoby wysłać (nie)obecnemu MG Peemkę czy się zgadza i może scenarki przekaże a jak nie odpowie przez ileśtam czasu to Klaufti sam kontynuuje :D

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Spokojnie to jest jeszcze w fazie gdybania :wink: . Najpierw i tak musiałbym napisać zasady, chociażby dla postaci, które już są.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

rafi
Warzywo
Posty: 16

Post autor: rafi »

postuluję o zmianę MG.
sory nindza :lol2:

Awatar użytkownika
Rasti
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6022
Lokalizacja: Włoszczowa

Post autor: Rasti »

Jejku, co isę sracie, kiedyś był dłuższe obsuwy. ;)
Dajcie chłopakowi trochę czasu, może mu wypadło coś zwanego życiem...

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

[A to naprawdę takie czasochłonne wejść na forum i napisać, ze go przez jakiś czas nie będzie?]

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

No dobra, napisałem jakiś czas temu PM-kę do nindzy, ale nie ma odzewu. Mam nadzieję, że nie zjedzie mnie, jak porobię kilka walk. Najwyżej dokończy jak wróci. Jutro zacznę pisać.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

[Słusznie. Czekamy! :) ]

Awatar użytkownika
JarekK
Bothunter
Posty: 5090
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: JarekK »

Dzięki! A już myślałem ze moja pierwsza poważna arena skończy się przed 1 walka...
Stone pisze: 16 gru 2019, o 13:36Żeby dobrze rosły, o warzywa trzeba dbać.

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Szworto bitka!!! Hałasujoncy blachamy kościak pszecif aspoł... apsło... no wicie, babie inkszych zilonych*

*Walka nr 4: VII, Upiorny Król vs. Wielka Japa, Gnoblarska Honcho



Drzwi do kwatery zajmowanej przez Wielką Japę otworzyły się i do wnętrza wkroczył gobliński posłaniec, z zamiarem wezwania gnoblarzycy na walkę. Już otwierał pysk, gdy stojąca nieruchomo, mała ciężko opancerzona postać odwróciła się od ściany. W tym momencie zielonoskóry padł w drgawkach na podłogę, a Wielka Japa, jakby prowadzona przez obcą, złowieszczą świadomość ruszyła w kierunku areny.

Tymczasem VII, upiorny król, już był na miejscu i zastanawiał się, czym właściwie jest stworzenie, z którym przyjdzie mu się zmierzyć. Wtem furtka po przeciwnej stronie ostrokołu wyznaczającego arenę otworzyła się i pojawiła się w nich mała postać, zakuta w czarną zbroję chaosu. Oczywiście był to pancerz wykuty z myślą o wojownikach z Północy, nie o małych gnoblarach, zatem widok Japy wywołał śmiech na trybunach. Jednak ryki rozbawionych orków i rechot goblinów błyskawicznie ucichły, gdy wizjer hełmu zwrócił się w ich stronę. Gdy zielonoskórzy natychmiast padli jak muchy pod przeklętym wzrokiem Japy, VII zdał sobie sprawę, że to może być niełatwa walka.

Herszt siedzący w swojej „szefoskiej luks loży” chwycił pobliskiego snotlinga i rzucił nim w krasnoludzką tarczę służącą jako gong, dając znak do rozpoczęcia walki.

Z łoskotem metalu gnoblarzyca ruszyła w podskokach na szkieletowego wojownika, chłoszcząc dziko swoim pejczem. Tymczasem, starożytny wódz stał spokojnie, zdając się na doświadczenia z bitew, które toczył prowadząc jedno z dawno zapomnianych barbarzyńskich plemion zamieszkujących dzisiejsze Imperium. VII wzniósł swój złowieszczy topór, czemu towarzyszył chrzęst kości i chrobot metalu.

Ci, którzy dostrzegli broń upiornego króla, nawet herszt, poczuli pewien niepokój i nawet w prostych umysłach orków zaczęły pojawiać się różne scenariusze o opłakanych skutkach samego dotknięcia takiego ostrza.

Tymczasem VII cierpliwie wpatrywał swoje puste oczodoły w zbliżającą się gnoblarzycę, wyczekując na właściwy moment. Gdy Japa zbliżyła się dostatecznie, ożywieniec doskoczył do niej w kilku susach.

Ciężka zbroja spowalniała ruchy gnoblarzycy, co pozwolił VII uderzyć jako pierwszemu. Uderzył raz, rozległ się ogłuszający łomot i zgrzyt ostrza ześlizgującego się po zbroi. Poprawił, a tym razem topór przebił pancerz, a z wybitego otworu popłynęła ciemna jucha. Idąc za ciosem, szkielet wziął szeroki zamach, chcąc szybko zakończyć walkę, jednak Japa odskoczyła w tył, a spod jej hełmu dobył się ni to syk, ni to warkot, starczy powiedzieć, że był to odgłos pełen gniewu i nienawiści.

Gnoblarzyca zaczęła w amoku siec batem, jednak w szale wywijała nim na oślep i tylko jeden cios sięgnął celu, ale nieszkodliwie ześlizgnął się po obdrapanym pancerzu.

Tym, co zaskoczyło VII w jego małej przeciwniczce było to, że nie odczuwała przed nim nawet cienia strachu, czego nie można było powiedzieć o przeciwnikach, których spotkał dotychczas. Jednak nie było sensu a nit tym bardziej czasu się nad tym zastanawiać. VII rąbnął z góry, jednak cios ten trwał zbyt długo i Wielka Japa zdołała odsunąć się na bok. W miejscu, gdzie jeszcze stała przed chwilą, znajdował się wbity w ziemię topór. Jednak VII zdołał jeszcze uderzyć tarczą z półobrotu strącając hełm Japy, samej gnoblarzycy nie czyniąc jednak żadnej szkody.

Upiorny król wyszarpnął z ziemi topór i już miał ruszyć na wroga, gdy ich spojrzenia na moment zetknęły się. Patrząc w puste, czarne oczy gnoblarzycy poczuł jak jakaś obca siła usiłuje zadławić go i wyssać z niego życie. VII stał jak posąg, podczas gdy paszcza Japy zaczęła rozwierać się coraz bardziej, aż osiągnęła niewyobrażalne wręcz rozmiary. Rozległ się szum, który z każdą chwilą stawał się coraz głośniejszy i aż nagle urwał się. Obca świadomość zajmująca ciało Japy nie przewidziała jednego: z VII nie było co wyssać, jednak świadomość szkieletowego wojownika została na chwilę stłamszona i teraz to gnoblarzyca zaczęła atakować. Bicz zwinął się za jej plecami, po czym z trzaskiem skoczył do przodu. Rozlełgł się brzęk blachy i znowu świst, gdy kolejny raz opadł na zbroję VII. Towarzyszył temu przerażający, nienaturalny skrzek Japy, która już brała kolejny zamach, gdy VII otrzeźwiał. Kościany wojownik uderzył z półobrotu, chcąc zerwać niechronioną już głowę japy pojedynczym ciosem, jednak tym razem tarcza podskoczyła w górę i świst rozcinanego powietrza przerwał huk topora uderzającego o metal. Wstrząs był tak silny, że Japa odleciała kawałek, ale utrzymała się na nogach. Tymczasem VII wypadł z rytmu, wystawiając się na kilka kolejnych uderzeń, które japa wyprowadziła z dystansu, na który pozwalał jej długi bicz. Jednak znów pancerz okazał się skuteczny i VII wyprowadził kontrę. Z rozpędu wpadł na gnoblarzycę uderzając tarczą i tylko nisko położony środek ciężkości uchronił ja przed niechybnym powaleniem. Topór wzniósł się w górę, i runął wprost na zataczającą się Japę rozcinając jej łeb na dwoje, opryskując wszystko wokół krwią i odłamkami kości.

Siedzący na trybunach wódz orków wzniósł swój rębak w górę i zaryczał:
- WAAAGH!!! – a pozostałe orki poszły jego śladem. Widać dla zielonoskórych wynik walki był zadowalający, gdyż wygrał większy z zawodników.


[To moja pierwsza walka, mam nadzieję, że się podobało.]
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Yourself
Mudżahedin
Posty: 295
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Yourself »

[Fajnie Ci wyszło oby tak dalej :wink: ]
matilizaki napisał:
Na brete

wybiegac biegaczem do przodu i wbijac sie od tyłu w kawalerie jak sie wyjdzie z tyłu

skaventail
Wałkarz
Posty: 53

Post autor: skaventail »

[Świetnie się zapowiada! Burp już ostrzy topór przed następną walką :mrgreen: ]

Awatar użytkownika
DarkAngel
Oszukista
Posty: 820
Lokalizacja: Wataha - Racibórz/Wrocław

Post autor: DarkAngel »

[Mimo tego że poległem, cieszę się, że arena ruszyła dalej =D> ]
"Nie może być kompromisu między wolnością a nadzorem ze strony rządu. Zgoda choćby na niewielki nadzór jest rezygnacją z zasady niezbywalnych praw jednostki i podstawieniem na jej miejsce zasady nieograniczonej, arbitralnej władzy rządu." - Ayn Rand

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

=D> =D> =D> =D> =D>
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

[Ładnie. Mimo, że wyszło naprawdę dobrze, to mam nadzieję, że jeszcze się rozkręcisz... :) ]
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Jan odwrócił butelkę dnem do góry, po chwili wyciekła na podłogę ostatnia kropla mętnego płynu.
- I koniec ! Skończyła się.
- Walka czy nalewka ?
- Walka, nalewka (i tak dobra nie była), a także nasze opier%$#*nie się !! Została jeszcze jedna walka, więc idziemy ćwiczyć, czasu do prawdziwych pojedynków mało a muszę się rozgrzać.
- To nie idziemy oglądać kolejnej ?
- Goblin przejdzie reinkarnację w guo, z chłopem wiadomo ( :mrgreen: ), pijawka zjedzie elfkę, a Willard pokroi orka - proste. Co się patrzycie ? - doświadczenie.

[ brawo Klafuti, =D>
Czyżby ten gnoblar był najbliżej przeżycia swojej pierwszej walki w historii gnoblarskich zawodników ? ]

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

[Ten gnoblar wygrał próbną walkę (dzięki soul leech), gdzie testowałem mechanikę, ale nie spisywałem przebiegu. Ogólnie bardzo puszkowata postać, niestety Japa miała przez swoją zbroję problemy z atakowaniem - staram się, aby sprzęt, którego działanie jest nieco bardziej oczywiste miał swoje wady i zalety :wink: .

Ponieważ mam problemy z internetem i jadę na połączeniu na korbkę, nic nie odciąga mojej uwagi od pisania relacji. Najpierw jednak pozwolę Wendigowi na reakcję, chyba, że zamuli parę dni. :mrgreen:

Poza tym, dzięki za pozytywny odzew ze strony Uczestników. :) ]
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Kuuurde, tydzień mnie nie ma, a tu taka rewolta :lol2: No nic, Nindza najwyraźniej ma pecha do Aren...
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Gucio
Chuck Norris
Posty: 443

Post autor: Gucio »

Kolejne istnienie, które VII zakończył. Mimo, że gnoblar i to kobieta, należy oddać jej honor. Ta walka dała mu dużo przyjemności. VII po walce poszedł do swojego pokoju odnieść rzeczy. Chciał pójść obić parę mord (ten ork ma na niego zły wpływ), ale w kwaterze zrobiło mu się słabo. To prawdopodobnie przez tą dziwną magię którą posługiwała się gnoblarzyca. Położył się więc na łóżku i zapadł w drzemkę mającą na celu zregenerowanie jego sił duchowych.

[Niestety padł mi komp i będę miał dostęp do neta raz / 2-3 dni więc wybaczcie, ale trochę pozamulam.]

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Pionta bitka!!! Letko śmirdzuncy chałosowy chopak tłucze siem z nyndznym gobosem.*

Walka nr 5: Snail Obślizły, wywyższony wyznawca Nurgla, weteran tysięcy brutalnych bitew vs Snolg, zwykły Fanatyk.


Po przygotowaniu areny do następnej walki, kolejna para zawodników mogła zostać wezwana, by stoczyć swoje starcie.
Widowisko zaplanowano na wieczór, a dokładniej to Herszt je zaplanował by, jak to sam ujął, „muc dokończydź słuszbofe obowiuncki”, które rzecz jasna sprowadzały się do porykiwania na współplemieńców, eliminację kontrkandydatów na wodza, obżeranie się i zbieranie haraczu, a także, co najważniejsze trenowanie goblinów w łapaniu bełtów łbem.
Po tych wyczerpujących zajęciach, Herszt, rzecz jasna zapragnął się rozerwać, wziął więc żarcie i grzybowe piwo, po czym wraz z najważniejszymi orkami w plemieniu udał się do loży. W drodze na arenę spojrzał jeszcze na tablicę, gdzie dwa koślawe bohomazy przedstawiały obecną parę śmiałków. Oczywiście składająca się z kilku piśmiennych szamanów intelektualna „elyta” zadbała również o nabazgranie odpowiednich napisów, ale kto by się tym przejmował.
Po zapoznaniu się z gwoździem programu herszt zaśmiał się.
- Ha! Tyn słabiak co se myźli? Że chce tłuc siem z tym kolczastym?! Chaosowe chopy tfarde som jak moja szczena. Niby należom do ludziuf, ale nie penkajom tak łatfo!
Wszyscy byli zgodni ze stanowiskiem wodza, i nie dla tego, że się go obawiali, po prostu faworyt był oczywisty.
Tymczasem, gdy Gorfang oglądał pomniejsze widowiska, jak ujeżdżanie squigów na czas, członkowie obsugi udali się na poszukiwanie zawodników.

Wejście do mieszkania Snaila Obślizłego otworzyło się i posłany goblin wpierw wstrzymał wdech, po czym padł jak długi. Skoncentrowany smród bijący on nurglity dawał się we znaki nawet przyzwyczajonym do wszechobecnego syfu zielonoskórym.
Jednakże Snail zorientował się o co chodzi, wytarzał swoje spasłe cielsko w odchodach na odchodne, i poszedł odwalić swoją robotę.

Tymczasem, Snolg opierał się goblinom, które o niego przyszły, nic dziwnego, wszak nie zgłosił się dobrowolnie, w końcu jednak dał się przekonać i podreptał na arenę, oczywiście w towarzystwie eskorty posługaczy, gdyby próbował zmienić zdanie.

W drodze wyjął zza pazuchy kilka grzybków i wsadził je sobie do gęby. W kilka chwil niebezpieczeństwo stało się odległe i nieistotne, gdyż goblin poczuł nagły przypływ siły, a dokoła wirowały zielone fraktale (rzecz jasna, goblin nie znał tego słowa, skomplikowane graficzne przedstawienia równań, zgodnie ze swą zielonoskórą prostotą nazywał „no wiecie, te takie”) oraz grzybki w różnych odcieniach zieleni.
W międzyczasie, kompletnie naćpanego Snolga goblińscy posługacze zdołali wciągnąć na arenę i postawić w wyznaczonym miejscu, zostawiając go wraz z jego kulą i przeciwnikiem.

Gdy furtka otworzyła się i stanął w niej fanatyk, Snail tylko prychnął i mruknął do siebie:
- To tylko goblin. – I dodał w myślach - Liczyłem, że dadzą mi jednak jakiegoś godniejszego przeciwnika, którego zaszlachtowanie zadowoli bogów. Szybko się z nim uporam i poszukam sobie jakiegoś prawdziwego wyzwania.

Rzucone resztki przekąski zabębniły o prowizoryczny gong, gdy herszt Gorfang dał sygnał do rozpoczęcia walki.

Słysząc sygnał, Snail Obślizły poszedł w kierunku ledwie trzymającego się w pionie goblina, ciągnąc za sobą ślad spasłego robactwa, ropy i paskudztwa, którym obficie ociekała jego skorodowana broń.
Prawdę mówiąc fanatyk nawet nie zdawał sobie sprawy, że w jego kierunku już zmierza wróg. I to bynajmniej nie dla tego, że był nie całkiem przytomny, po prostu kaptur zsunął mu się na oczy.
W końcu, ktoś z publiczności rzucił w Snolga kamień. Był on co prawda niewielki, ale wystarczył, by jadący na rdzeniu goblin zaczął kontaktować choć w minimalnym stopniu. Albo stracił równowagę.
W każdym razie, Snolg zaczął się zataczać.
Przewyższający go kilkukrotnie wojownik Chaosu już wznosił szczerbaty topór, by zakończyć walkę, gdy kula drgnęła.

Czując opór, goblin odruchowo pociągnął mocniej łańcuch i ciężka kula uderzyła Snaila, jednak poruszała się zbyt wolno i na nurglicie nie zrobiło to wrażenia.
Tymczasem plugawe ostrze spadło na fanatyka. Normalnie taki cios wyłączyłby większość przeciwników z walki, jednak nie dotyczyło to znajdującego się w głębokim amoku Snolga, który poczuł tylko uderzenie.
Widząc, że jego przeciwnik wciąż żyje, Snail poprawił, jednak był nieprzygotowany i na taki obrót wydarzeń i w efekcie wyprowadził niedokładny atak, który tylko drasnął oszołoma.
Jednakże zadana przez Snaila rana zaczęła się jatrzyć, gdy z osypujących się z wywyższonego zarodników wnet wykluły się małe szkodniki, a podległe woli chaosu zarazki przeszły na organizm jego niepozornego przeciwnika.
Na szczęście dla Snolga toksyny zawarte w zjedzonych przezeń grzybkach, wraz z narkotycznym rauszem zdawały się tłumić objawy choroby, przynajmniej póki co.

Zniecierpliwiony Snail wziął głęboki zamach z dołu, z prawej strony, chcąc rozrąbać goblina w poziomie i przy okazji efektownie wyrzucić go w powietrze, jednak o nabrzmiały jadem kolec wyrastający z jego tarczy zaczepiła przelatująca właśnie żelazna kula. Przypominające ogon skorpiona żądło rozprysnęło się od uderzenia i na około poleciały krople mlecznobiałego jadu z sykiem wypalające dziury w ziemi, tarczy, kuli i szmatławym przyodziewku fanatyka.

Uderzenie to wybiło Obślizłego z równowagi, który ciął bełkoczącego goblina w plecy, jednak zamiast trafić w kręgosłup uderzył w żebra. Rozległ się trzask i krew obficie chlusnęła na zardzewiałą i ociekającą śluzem zbroję.

- No, wreszcie jest choć trochę zabawy. – Pomyślał Snail i zagulgotał ochydnie, aż coś galaretowatego odpadło mu od zbroi.

Ranny goblin odczuł ten cios, jednak osiągnął już stan pełnego rauszu i mógł walczyć mimo obrażeń, choć zaraza, którą roznosił Snail zaczęła o sobie dawać znać. Dotychczas jaskrawo zielona skóra goblina zmieniła kolor na bardziej wyblakły, a on sam poczuł, że dopadło go dziwne zmęczenie.

Tymczasem cios zadany przez wojownika Chaosu wywołał u pobudzonego grzybami goblina szał i dodatkowo nadał mu pędu.

Gnająca z najwyższą prędkością kula z piorunującym łoskotem trafiła Snaila na wysokości kolan, całkowicie urywając jedną nogę, rozrywając pancerz i wbijając pogięte żelastwo w zepsute ciało.
Trafiony nurglita ryknął ze zgrozy i wściekłości, gdy zwalił się na ziemię. Właśnie usiłował podnieść się na wylewających się z pękniętego kałduna bebechach, gdy z przerażeniem odkrył, jak rozkręcona kula mnkie wprost ku jego głowie!
Odruchowo zasłonił się ręką, o którą zaplątał się łańcuch. Czując silniejszy opór, ogarnięty szałem fanatyk pociągnął jeszcze mocniej i porwał przerażonego nie na żarty Snaila z ziemi. Ich wrzaski mieszały się ze sobą, a orkowa publiczność szalała na trybunach.
Widząc bryzgającą juchę i to jak niepozorny goblin masakruje swojego dalece potężniejszego przeciwnika, herszt Gorfang wstał z rozdziawioną paszczą ze zdziwienia.
Wtem rozległ się wilgotny trzask: ścięgna i stawy w ramieniu Snaila nie wytrzymały przeciążenia i wojownik poleciał wprost w rusztowanie służące jako podstawa loży dla szefów plemienia. Areną wstrząsnął gromki łoskot łamanego drewna oraz walących się kamieni, gdy konstrukcja runęła (wraz ze znajdującymi się na niej wodzami i kilkoma ich posługaczami) wprost na Snaila Obślizgłego, miażdżąc go na (śmierdzący niemożebnie) placek.

Równocześnie fanatyk Snolg (na którego i tak nikt przez chwilę nie zwracał uwagi), nagle pozbawiony przeciwwagi, pchany siłą bezwładności wystrzelił wprost na przeciwległą ścianę. Tuż nad jego głową wbiła się ciężka, metalowa kula, przyszpilając kaptur goblina do drewnianej bandy otaczającej arenę.

Po chwili z rumowiska wydostał się wódz plemienia wraz z kilkoma członkami jego świty. Sam herszt był wysoce zadowolony z wyniku starcia, bo, choć tym razem wygrał mniejszy z zawodników, to był to jednak zielonoskóry, czyli, znów zgodnie z orkową logiką, ten lepszy.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Yourself
Mudżahedin
Posty: 295
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Yourself »

Kolejna fajna walka tak trzymaj =D> =D> =D>
matilizaki napisał:
Na brete

wybiegac biegaczem do przodu i wbijac sie od tyłu w kawalerie jak sie wyjdzie z tyłu

ODPOWIEDZ