Arena nr 32 - Czarna Grań

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Re: Arena nr 32 - Czarna Grań

Post autor: kubencjusz »

JarekK pisze:
[każdy kto chce się zabawić z trupem stawia piwo :)]
Cyber alfons :D

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

:P Cybernekrofilia! :D
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Dobra, jestem z was zadowolony. Walka w tym tygodniu. 8)
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
JarekK
Bothunter
Posty: 5090
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: JarekK »

Dopisz coś o mojej fabryce :)
Stone pisze: 16 gru 2019, o 13:36Żeby dobrze rosły, o warzywa trzeba dbać.

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Przez sześć kolejnych dni Jan odzyskiwał stopniowo zdrowie. Gdy od pewnego przyjezdnego maga udało się zakupić kilka eliksirów wzmacniających, żebra szybko się zrosły, a czempion ostaniej walki mógł znów chodzić wśród żywych, mimo kilku bandaży i usztywnień.
Siódmego dnia po śmierci Burpa, gdy kislevici właśnie wstawali i mieli zamiar zasiąść do porannego posiłku, świeżo wystrugane drzwi do kwatery runęły i poszły w drzazgi pod wielkim pancernym butem. Za żelaznym glanem do sali zaczął się wciskać jego właściciel. Wielki czarny ork prawie półtorakrotnie powiększył dziurę po drzwiach, teraz wyglądającą raczej na otwór bramowy, chciał też wciągnąć do środka swój wielki topór, ale zrezygnował i zostawił go po prostu we framudze drzwi.
- Pięknie, świeżo wystrugane... - zaklął Stefan, cieśla oddziałowy.
Ork rozejrzał się po sali i zatrzymał wzrok na Joachimowiczu.
- Heej ! Wąsal, glanc żeś grubasa rozwalił, moje chopaki siem dopiero zdziwili jak cie żywego z pod cielska wykopali, a gadoli że....
Tu Glurghgfgrok zamyślił się na dłużej i po przeszukaniu zakamarków swojej mózgownicy wrzasnął podekscytowany:
- A tak ! Wielkie Piunchy porwać szefa Utroga ! Czsza go szypko odbić bo bendzie zadyma że kamiń na kaminiu nie zustanie (to być normalnie dobsze ale tera jezd arena i by ludziuf tyż zbitkowali), Gorfang nie być zadowolony bez twirdza !!!
- A co mi do tego ? - powiedział słabo Jan, cofając się - Jeszcze nie jestem w pełni sił...
- Bstura ! Nic tak ni poprawia kszepy ni nastroju jak dobra bardarcha ! Sklepisz pare mord i bendzisz zdrów jak mój dzik !
Tu Szef wziął protestującego Jana za kotusz i pociągnął, za sobą po czym wybiegł na dwór robiąc kolejne dziurzyszcze w ścianie i krzycząc : "Waaaaagh!".
Pobiegł za nim z tuzin innych czarnych orków na kształt lawiny żelaza. Lansjerzy stali oniemiali. Wreszcie Vilkomir zabrał broń i rozkazał :
- No żesz, pułkownika nam zadepczą, trzeba ich powstrzymać! Wy trzej za mną, Stefan napraw drzwi, a reszta ma wolne heheh! Naprzód!

Kislevici zebrali się szybko i wypadli z gołymi szablami na ulicę, biegnąc ile matka dała w nogach. Na lewo minął ich dziwnie wesoły wampir, krzyczący: "Eureka ! Its alajw ! Its alajw !". Potem biegli zaśmieconymi alejkami, śladem głośniejącego stale "Waaagh!, Waaagh!".
Dotarli wreszcie na zachodni koniec osady pod twierdzą. Wszyscy zatrzymali się jak wryci. Do wielkiego drewnianego fortu z symbolami zaciśniętej pięści, wlewał się potok orków, z czarnymi krewniakami na czele. Brama była wyrwana, a na dziedzińcu gorzał straszny bój.
Około trzy tuziny orków, walczyły z drugim tyle zielonoskórych w karmazynowych zbrojach o dostęp do kilku masywnych, drewnianych budowli. Ślad zadeptanych strażników wiódł do największego baraku, więc tam też szlachcic poprowadził swój oddział. Minęli zajętych walką dzikusów i wkroczyli do środka.

[to be continued.. :D ]

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

Drużyna natychmiast pobiegła w kierunku walk. Jak się okazało plemiona walczyły już na placu za wjazdem do osady. Kilkadziesiąt tłukących się po głowach orków i drugie tyle goblinów miotających co miały po ręką w tłum sprawiało wrażenie strasznego zgiełku. O dziwo każdy wiedział kto jest kto i nikt swojego specjalnie nie trafiał. Choć wypadki chodzą po orkach. A po goblinach to już szczególnie.
Samuel pobłogosławił broń towarzyszy, tak że zaczęły płonąć nienaturalnie jaskrawym ogniem. Sam rozciągnął dookoła siebie płonącą tarczę, bo nie był wyśmienitym szermierzem, a z ochrony kolegów zrezygnował bo musiał zostawić sobie odrobinę zaczerpniętej mocy na ewentualne pojedynki z szamanami.
Tak przygotowana kompania ruszyła na tyły przeciwnika by rąbać ich od drugiej strony unikając w ten sposób ryzyka zaatakowania swoich. W między czasie Willard dostrzegł kątem oka wtarabaniających się do jakiegoś budynku kislewczyków i ryknął do nich by wrócili i im pomogli. Jednak zbiorowy wrzask napalonych na walkę orków zagłuszył jego wołanie.
Walka trwała w najlepsze. Każdy ruch był równoznaczny z śmiercią. Pomimo początkowych obliczeń orków bo obu stronach przybywało.
Szala powoli zaczynała przelewać się na stronę organizatorów areny gdy nagły huk przerwał wszystkim walkę. Obok w murze dziurę wybił olbrzym. Siedmiu metrowa kreatura rozejrzała się i zaczęła siać spustoszenie zabijając kilku na raz każdym ciosem maczugi. Zielonoskórzy po chwili konsternacji zaraz wrócili do okładania się rębakami. Olbrzym jednak szedł niepowstrzymany i nawet dzielny- o ile takiego słowa można użyć o tak głupiej istocie jaką jest troll spróbował mu stawić opór co skończyło się dekapitacją biednego niebieskoskórego potworka.( tutaj szlochamy :cry: element dramatyczny). Willard nie mógł zdzierżyć tej straty. Znał biedaka raptem trzy chwile i sekundę, ale i tak go pokochał jak brata. Rozpędził się rycząc ze złości i roniąc łzy. Wyminąwszy w ostatniej chwili cios olbrzyma przerażonego biegnącym "ludziem" z "dudżom błyskotkom" i wykorzytsując całą siłę skrętu bioder, ramienia i pracy nóg odciął nogę olbrzymowi. Ten podskoczył kilka razy wrzeszcząc gardłowo z bólu po czym wywrócił się rozgniatając wlewającą się falę orków.
Ten heroiczny czyn dodał morale gospodarzom i spowodował zwątpienie u gości. W dodatku gobliny szybko wskoczyły na wielkoluda i zakuły go ostrymi narzędziami na śmierć. I tak w cierpieniach zmarł zasłużenie morderca jedynego trolla którego polubił Willard...

{c.d.n.}

[No coś się dzieje :D]

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

Roland właśnie wracał z modlitwy, która trwała prawie miesiąc. Od razu było widać, że nie jest już tym samym rycerzem co kiedyś. Bił od niego dziwny blask. Miecz okalała błękitna poświata, zaś w jego oczach można było dostrzec biały ogień. Od chwili zakończenia modłów , żadna istota nie odważyła się zagrodzić mu drogi. Bitwa trwała już na dobre, kiedy Roland dotarł do bram miasta.

- widzę, że będę mógł użyć w końcu mojego uświęconego miecza.

Z uśmiechem na ustach rycerz rzucił się w wir walki...

--------------------------------------------
z góry przepraszam za potencjalne "orki" komórka to niewdzięczne narzędzie do pisania dłuższych prac.
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
Morti
Mudżahedin
Posty: 345
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Morti »

Po śmierci elfki Martin zniknął ,aby pogrążyć się w spokoju w rozmyślaniach o swoich wizjach. Ukryty w cieniu czasem tylko wynurzał się ,by dowiedzieć się kto przeżył a kto oddał swoje życie. Jego mętne wizje nie dawały mu spokoju. Martin postanowił ,że gdy wygra arenę uda się do krainy elfki ,aby dowiedzieć się o czym zapomniał. Przeszłość stała się dużo ważniejsza dla Martina niż dotychczas, jednak nie mógł on zaniedbywać teraźniejszości. Po długich dniach w samotności postanowił wyjśc z ukrycia. Kiedy wszedł do miasta ,pierwszym co zobaczył był wielki chaos. Orki walczyły ze soba jak oszalałe, część uczestników areny mignęło w tłumie. Wampir dowiedział się o co chodzi ,gdy usłyszał orka wchodzącego do jednego z uczestników areny. Sam nie planował wziąć udziału w walce, jednak coś skłoniło go do pomocy. Postanowił wskrzesić część zabitych dotychczas orków i rzucić ich do walki przeciwko wrogom areny. Wywołało to dodatkowy chaos, bo wielu z uczestników bitwy nie zrozumiało ,że zombie im pomaga ,przez co po chwili wszyscy bili wszystkich. Wampir westchnął i usiadł na krzesełku które stało nieopodal o dziwo jeszcze nie połamane. Obserwowanie bitwy sprawiło mu nieoczekiwaną radość. Postanowił ,więc pomóc jeszcze bardziej i przywoływał coraz to nowszych zombie ,a nawet szkielety dawno pogrzebanych tutaj orków i goblinów ,wraz z krasnoludami. Przy okazji przypomniał sobie rozmowę z 2 wampirem o fabryce krwi. Postanowił mu pomóc w rozreklamowaniu i rozbudowie firmy. To jednak musiało zaczekać.

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Czwórka kislewczyków biegła dalej przez pomieszczenia pełne zmiażdżonych, posiekanych, zjedzonych i tych nie całkiem martwych ciał.
Po uporaniu się z kilkoma orkami w czerwonych barwach dotarli do korytarza, gdzie chaos bitki ustąpił śladom metodycznego i niezatrzymanego szturmu czarnych orków. Śladami tego co zostawił po sobie pancerny walec dotarli do czegoś co mogło się wydawać główną salą fortu Wielgachnych Pionch. Za kamiennym łukiem, w kiepsko oświetlonej sali odział, który śledzili walczył z dwudziestką Pionch.
Ci byli trochę więksi i nieco lepiej uzbrojeni od tych broniących się na zewnątrz. Właśnie gdy mieli wejść, drogę zagrodził jeden z big'unów, zamachując się rembakiem, nad głową schowaną pod hełmem z przyłbicą zrobioną z czaszki zwierzoczłeka. Vilkomir natychmiast wyprowadził cios toporkiem i szablą, jednak spotkał się z kontruderzeniem orka. Ten zdecydowanie wygrywał próbę sił i spychał szlachcica w tył, jednak w ostatnim momencie Olgierd pchnął go lancą kawaleryjską w kręgosłup. Stwór zachwiał się i szarpnął w tył, a kislevita ciął go po odsłoniętym gardle. Po broczącym juchą trupie kompania wpadła do środka sali, prosto na dwóch zaskoczonych big'unów, którzy zaraz zginęli
, rozsiekani szablami. Dowódca podniósł wzrok znad ścierw i wypatrzył swojego przyjaciela, walczącego o życie obok wielkiego czarnego orka, wymachującego toporem rozmiarów rosłego człowieka. Mimo kłopotów przestrzennych ścinał po kilku wrogów naraz, razem z kawałami sufitu i podłogi. - Za mną! I uwaga na "przyjacielskie klepnięcia" !

Jan uskoczył przed zamachem kolejnego orka. Chwilę temu rembak rozbił na pół blachę na jego piersi, włożoną między warstwy bandaży, by usztywnić kości - opatrunek naprawdę uratował mu życie. Wokół czarne orki siały istne spustoszenie, rozsądnie zmieniając wielkie topory na pary rembaków i tarcze, jednak posiłki znów przybyły i "zabawa" trwała dalej. Jakiś big'un zmachnął się na niego dwurakiem, upuszczonym przez jednego z walczących. Topór wgryzł się w sufit, odsłaniając orka, na co Jan pchnął szablą i naparł na broń od góry, patrosząc wroga.
Kolejny zaszarżował na niego i przewrócił go masywną tarczą. Gdy podnosił rembak by dobić ofiarę, jedno z ostrzy ogromnego topora odcięło mu rękę i pół łba. Najwyraźniej Glurghgfgrok był niebezpieczny nie tylko dla tych z którymi walczył świadomie, więc Jan wycofał się rakiem i śmiał wstać dopiero kilka metrów dalej. Jeden z orków padł a w jego miejsce weszła grupa lansjerów.
- Dzięki bogom żyjesz Joachimowicz ! - darł się Vilkomir podając mu pistolety.
- Raczej zaraz umrę przez głupotę, - odparował Jan wskazując na przeciwległy koniec sali. Pod sztandarem Wilkich Pionch leżał związany jakiś stary ork, pilnowany przez strażników w kościanych hełmach. - Tam musimy się dostać, zakończyć to szaleństwo !
- To samobójstwo ! Idziemy z tobą.
Pięciu wspaniałych przebiło się w końcu (bardzo heroicznie) do więźnia. Pułkownik podziurawił pierwszego orka pistoletami, a w jego wizjer wleciała strzała. Drugi już szarżował nadstawiając włócznię. Nagle wielki rembak strzaskał grot i przeciął całe drzewce wraz z palcami orka, kończąc cięcie w mózgu wartownika. Jan szybko podbiegł do więźnia i zdobytym kluczem otworzył łańcuchy. Szef Utrog był, sędziwym, pokrytym siatką starych blizn wodzem. Miał siwą kitę na czubku głowy i takąż potarganą, żadką szczecinę na brodzie a odziany był w półpłytowy pancerz. Gdy tylko wstał, podniósł swoje topory, płonące zielonym ogniem i zniszczył sztandar Pionch, następnie sam zabił ostatnich big'unów i wrzasnął. - Waaagh! Tchósze ! Ja wam da starego Utroga w nocy wiązać, za moich czasuf... A tak, Glurghgfgrok ! Wy pomóc mi dojść do moja chopaki, co by powczymać tyn burdyl ! Jusz ni te lata...
- Jasne, hyh Urk ty iszcz do Gorfanga co by szykowau nastempnom bitkem, by siem plemiona nie tukły ! Ryszta za mnum ! A, skszydłoty ty bardarchować jak prawdzify łork, żem mófił, że bitka siły pszyfraca ! Waaagh! Dalej ! Kto ostatni tyn czyści reszci pancyrze !
Jan podparł się szablą i usiadł na pobojowisku. "Do żopy taka kuracja, ale przynajmniej ocaliłem arenę" - pomyślał.

Gdy poszczególni szefowie strofowali swoje plemiona a gobliny sprzątały zachodnią część miasta - plole niedawnej walki, pewna niska, krępa postać w czarnym pancerzu cofała się w cień, "Jeszcze zobaczymy, na Ojca Zharra, zobaczymy..." wysyczał, patrząc z nienawiścią na przechodzące orki i uczestników areny.

[The End :D , ale jeszcze walki trwają, możecie dalej się bawić jeśli wola. ]

Awatar użytkownika
Morti
Mudżahedin
Posty: 345
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Morti »

hmm jakaś walka? :D

Awatar użytkownika
Warlock
Chuck Norris
Posty: 426
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Warlock »

Nie spiesz się Morti, dopiero 4 miesiące, a połowa już za nami :mrgreen:
"Spam jest sztuką, której nikt nie potrafi zrozumieć" - Anyix

"Pan Bóg nie gra w kości" - Albert Einstein

"Bo gra w Warhammera!" - Sa!nt

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2723
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

Krwiiiiiiiiii ! Walki ! Śmierciiii !!!!! - w dowolnej kolejności - teraz mi obojętnie czyjej, byleby była. - [opinia orków i zawodników no offense]
(nie żebym poganiał czy coś :o )

Awatar użytkownika
DarkAngel
Oszukista
Posty: 820
Lokalizacja: Wataha - Racibórz/Wrocław

Post autor: DarkAngel »

[Przydałoby się skończyć arenę przed nowym rokiem :)]
"Nie może być kompromisu między wolnością a nadzorem ze strony rządu. Zgoda choćby na niewielki nadzór jest rezygnacją z zasady niezbywalnych praw jednostki i podstawieniem na jej miejsce zasady nieograniczonej, arbitralnej władzy rządu." - Ayn Rand

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

DarkAngel pisze:[Przydałoby się skończyć arenę przed nowym rokiem :)]
[No tak, przebiliśmy już Rzymian pod względem długości igrzysk. Walkę mam już prawdę mówiąc rozegraną, tylko nie ma kiedy napisać. Do tego jeszcze w tym roku piszę pracę licencjacką, więc żeby się wyrobić to chyba któregoś weekedu rozegram całą arenę i opiszę pozostałe walki. Albo chociaż zrobię tę rundę, a resztę niech napisze Naviedzony, jeśli oczywiście się zgodzi, bo jemu to idzie sprawniej niż mnie.]
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Jedynacta bitka!!! Wompierz prać siem byndzie z nendznym fanolem!!!*
*Walka nr XI: Dief, wampir vs Snolg, gobliński fanatyk.


Chociaż walki na Czarnej Grani, spowodowane uprowadzeniem jednego z wodzów dogasały, to wciąż jeszcze dało się czasami usłyszeć szczęk oręża i bojowe ryki zielonoskórych, którzy raz rzuceni w wir walki niełatwo potrafili się z nią rozstać. Na każdym kroku widać było ślady niedawnej rozróby: postawione naprędce barykady, porzucony oręż, niektóre z popalonych ruin orkowych zabudowań wciąż jeszcze się tliły, a w powietrzu ciężkim od mdłego zapachu krwi wirowały białe płatki popiołu. Widząc krajobraz po zwycięstwie, herszt Gorfang stwierdził, że chyba najwyższa pora zorganizować jakąś walkę. Grafik wskazywał, że teraz zmierzyć mają się ze sobą wampir Dief i gobliński fanatyk Snolg, czy jak się on zwał. Herszt posłał więc obsługę areny, by odnaleźli i przyprowadzili obu zawodników.

Tymczasem wampir Dief siedział w przydzielonym mu pomieszczeniu w towarzystwie ożywionej przez siebie elfki. Jej ciało wciąż nosiło ślady walki: w miejscach gdzie sięgnął ją miecz wampira znajdowały się blizny z żywicy i kory, od których odchodziły zielone żyłki. Jedną nogę zastępował uformowany w idealną kopię kończyny konar. Stało się to za sprawą amuletu, który usiłował uleczyć rany Tilith, przesyłając do niej energię Athel Loren, wciąż tkwiącego w okolicy mostka. Dla Diefa jej wygląd nie stanowił specjalnej różnicy, ale gdy spróbował jej krwi miał wrażenie, że teraz ma posmak owoców leśnych. Po namyśle uznał, że to nawet lepiej, pewnie nawet u Carsteinów nie mieli krwi smakowej. Przez chwilę przez umysł Diefa przewinęła się wizja bogactwa, zbitego na dostarczaniu jego luksusowego wyrobu innym wampirom, wszak dołożył wszelkich starań, by źródło pożywienia było niewyczerpane.
„Ciekawe, jakby tu udoskonalić produkcję?” – Pomyślał. „Może dałoby się jakoś wywołać u niej stan permanentnego okresu? Wystarczyłoby wtedy tylko podłączyć szlauch...” – Rozmyślania przerwał mu odgłos otwieranych drzwi, w których stanął ork, przysłany by powiadomić Diefa o zbliżającej się walce.
Na odchodne, Dief wziął jeszcze łyka i zadowolony udał się na arenę.

Drugiego zawodnika szukano pół dnia, aż wreszcie ktoś wyciągnął Snolga z jaskini pełnej śmiecia, wrzucił go wraz z kulą na taczkę i zawiózł na arenę, gdzie od jakiegoś czasu stał zniecierpliwiony Dief i kilku nocnych goblinów na codzien zajmujących się rozpędzaniem fanatyków. Po ustawieniu Snolga na pozycji startowej, zeżarł on jeszcze grzyba, aż świat zawirował pośród zielonych, pulsujących wzorów. Goblin zarechotał, gdy poczuł, jak ktoś kręci nim wokół jego własnej osi, po czym popycha go w nieznanym kierunku. O usłyszeniu gongu nie mogło być mowy.

Stojący paręnaście kroków dalej Dief z powątpiewaniem spoglądał na swojego przeciwnika. Zignorował gong i stał jak stał licząc, że fanatyk wpadnie na ścianę oszczędzając mu fatygi związanej z wyciąganiem miecza. Nic takiego się jednak nie stało, wręcz przeciwnie, lunatyk nieuchronnie zmniejszał dystans. Widząc to wampir westchnął, wywrócił oczami i wydobył miecz. „Przynajmniej zrobię widowisko, jakiego na tym zadupiu nie widzieli.” – Pomyślał i pomknął do przodu, zwinnie jak dym na wietrze. Bez wysiłku wykonał szpagat ponad łańcuchem, na którego końcu przytwierdzona była ciężka, stalowa kula, jednocześnie kopiąc goblina w pysk i jednym ruchem odcinając łańcuch. Uderzenie odrzuciło zielonoskórego w tył jak szmacianą kukłę, którą w istocie przypominał. Tymczasem Dief przeturlał się w przód jednocześnie uaktywniając swoją magiczną obręcz, która rozbłysła czerwonym światłem. Snolg był zbyt nieprzytomny, by nawet spróbować powstrzymać energię spływającą do talizmanu wampira.

Przyspieszenie było niewyobrażalne: publiczność gromadzona na trybunach widziała tylko czarną smugę, ciągnącą świetlisty zygzak. Nie mogli spostrzec jak Dief dopada fanatyka, podbija go płazem miecza w górę i szatkuje go w kostkę, skacząc na około i wykonując serię dzikich akrobacji. Nim goblin spadł na ziemię, wampir stanął tak, by mieć przeciwnika między sobą, a trybuną wodza. Podrzucił miecz w powietrze i klasnął tak szybko jak potrafił. Rozległ się strzał przywodzący na myśl uderzenie pioruna, a sprasowane powietrze rozeszło się wokół wzbijając tumany pyłu. Gdy fala uderzeniowa doszła do fanatyka, ten rozbryznął się w krwawej eksplozji. Ochłapy poleciały we wszystkie strony, ochlapując każdego w stożku przed Diefem, a najbardziej herszta Gorfanga, który zaniemówił z wrażenia. Tymczasem wampir uniósł rękę i chwycił opadający właśnie miecz jakby od niechcenia, nawet nie patrząc i udał się do wyjścia. Miał ważniejsze (i ciekawsze) rzeczy do roboty.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

[pernamenty okres wymiata :D]

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Fatality trochę jak z japońskich bijatyk :)
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
JarekK
Bothunter
Posty: 5090
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: JarekK »

zajebiste!!! niedługo napisze jakiś tekst :)
Stone pisze: 16 gru 2019, o 13:36Żeby dobrze rosły, o warzywa trzeba dbać.

QQrydza
Prawie jak Ziemko
Posty: 9484
Lokalizacja: Szybki Szpil

Post autor: QQrydza »

Klafuti pisze: Bez wysiłku wykonał szpagat ponad łańcuchem
Obrazek

sorry za offtop ale nie mogłem się powstrzymać ^^
"W mojej ocenie byliśmy lepsi skillowo ale przeciwnicy byli lepiej ograni, przygotowani pod nas, mieli lepszy rozpiski, większy głód zwycięstwa i mieliśmy trochę peszka."
"T9A to gra o wykorzystywaniu maksymalnym potencjału obrysów figur składających się z kwadratów"

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

awsome pic :mrgreen:

ODPOWIEDZ