Arena of Death nr 7
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
W swej komnacie Khelarion Dyren skończył ostrzyć swój wielki miecz zwany Draich w języku druchii. W końcu nadeszła kolej jego walki by sprawdzić się z wojownikiem z pomniejszej rasy ludzi. Mroczny elf podchodził lekko do tego pojedynku. W końcu to tylko człowiek , nawet jak potrafi walczyć to elf zawsze będzie lepszy od niego. W każdej sytuacji. W tej chwili wszedł Utrhion. Przybysz zlustrował egzekutora gotowego do walki i skinął głową z aprobatą.
-Widzę że jesteś gotowy. To dobrze bo zaraz wychodzisz na arenę.- stwierdził.
-Dokładnie. Czas pokazać tym istotom jak walczą druchii. Człowiek raczej nie sprawi mi problemu, oni nadają się oni tylko do kamieniołomów i na ołtarze khaina.
Utrahion prychnął cicho na to jawne lekceważenie przeciwnika. Nie to by miał inne zdanie ale tu były inne warunki, po za tym wiedział z doświadczenia że zdarzały się sytuacje gdy nawet te nędzne istoty potrafiły odeprzeć atak jego korsarzy.
-Nie lekceważ go Khelarionie.-powiedział.- chodźmy. Będę ci się przyglądał z trybun.
Abdul Al.-Ragish skończył modlitwę do Alana. Nadszedł czas jego walki i najwyższa pora była by zszedł na arenę.
Zastanowił się po drodze nad swoim życiem jak daleko przywiódł go los od rodzimej pustyni. Tęsknił za piaskami Arabii lecz na razie nie mógł tam wrócić. Po drodze minął elfa którego widział w towarzystwie swego przeciwnika z którym miał się zmierzyć. Przez chwilę popatrzyli sobie w oczy. Wzdrygnął się gdy sobie o tym przypomniał. W oczach napotkanego natrafił tylko na zimne nieludzkie okrucieństwo. Nie bał się lecz był przyzwyczajony że każdy okazuje w taki czy inny sposób uczucia negatywne czy pozytywne lecz pełne ognia. Tu natrafił tylko na bryłę lodu i zimną nienawiść.
Byli już obaj na arenie gdy zabrzmiał gong. Zbliżyli się do siebie. Abdul z sejmtarami gotowymi do ciosu a Khelarion ze swoim Draichem opartym o ramię. Elf był spokojny i zimny i lustrował przeciwnika w poszukiwaniu słabych punktów.
Abdul natomiast zajmował najbardziej dogodną dla niego pozycję ciała. W końcu gdy był gotowy z okrzykiem bojowym swego ludu natarł na przeciwnika. Khelarion był na to gotowy, usunął się z linii ataku i w chwili gdy sejmtary minęły go o włos sam uderzył. Arab sam był zwinny jak fryga i uniknął też o włos morderczego cięcia mieczem. ..prawie bowiem ostrze zawadziło o naramiennik jego zbroi. Niemniej jednak ostrze się ześlizgnęło po zbroi a Khelarion zacisnął zębu z frustracji. Znów zaczęli się nawzajem obserwować. Arab uderzył ponownie pierwszy . Elf zareagował parując swoim ostrzem jeden sejmtar, druga broń Abdula zgrzytnęła na na kolczudze elfa lecz jej nie przebiła. Khelariona naparł ciałem i odrzucił przeciwnika do tyłu swoim ciężarem zadając cios z prawego biodra. Długość Draicha sprawiła że człowiek nie odskoczył na tyle szybko i ostrze skaleczyło go poważnie w tors. Abdul aż stęknął. Przeklęty elf go dostał, ale to jeszcze nie koniec- pomyślał. Teraz był ostrożniejszy. Nie bacząc na to że krwawił skoczył w kierunku elfa kierując się na prawo natychmiast zmieniając kierunek zmylając przeciwnika, gdy elf ciął mieczem w kierunku gdzie nie było abdula ten natarł z drugiej strony i elfia krew zbroczyła arenę w miejscu gdzie sejmtary przecięły kolczugę. Kunszt elfach płatnerzy był niezrównany a rana niezbyt groźna lecz ucierpiała duma Khelariona. Egzekutor odwinął się we właściwym kierunku tym razem lecz Abdul przykucnął na czas i ostrze wielkiego miecza przeszło niegroźnie nad jego głową. Mając okazję do ponownego ciosu nie zmarnował jej i kolejny raz sejmtar wytoczył krew Khelariona. Co gorsza rana zaczęła piekielnie piec mrocznego elfa. Ten zaklął gdy zrozumiał że rana była zatruta. Arab był za blisko by mógł użyć miecza więc elf użył kolana i rękojeści draicha. Wpierw kopnięty potem uderzony żelazną rękojeścią ciężkiego miecza Abdul poleciał na plecy na ziemię. Już leciał na niego ciężki draich lecz jakby wiedziony szóstym zmysłem człowiek odtoczył się i broń elfa wbiła się w ziemię. Powstając zdążył jeszcze końcówką sejmtara kolejny raz skaleczyć elfa. Obaj dyszeli ciężko stojąc naprzeciw siebie ranni i zbroczeni włąsną krwią. Teraz natarł elf. Ciosem zza głowy wyprowadził straszliwy cios w Abdula. Człowiek nie miał czasu na odskoczenie i był na to już zbyt wyczerpany więc nadstawił blok krzyżowy wprost na nadlatującego draicha. Cios był silny. Tak silny że przełamał obronę w wyniku czego broń elfa przebiła się przez obronę i wbiła w czaszkę Abdula. Trysnęla krew i kawałki mózgu obryzgując egzekutora. Ten z zadowoleniem uśmiechnął się pod swoim hełmem. Wygrał, ale w duchu przyznał rację Urtrachionowi bo trochę zlekceważył przeciwnika. W końcu wygrał ale khain wiedział jak niewiele brakowało. Dookoła niego publika zgotowała mu owację za wspaniały finał wśród nich dojrzał swego towarzysza który kiwał głową z aprobatą.
-Widzę że jesteś gotowy. To dobrze bo zaraz wychodzisz na arenę.- stwierdził.
-Dokładnie. Czas pokazać tym istotom jak walczą druchii. Człowiek raczej nie sprawi mi problemu, oni nadają się oni tylko do kamieniołomów i na ołtarze khaina.
Utrahion prychnął cicho na to jawne lekceważenie przeciwnika. Nie to by miał inne zdanie ale tu były inne warunki, po za tym wiedział z doświadczenia że zdarzały się sytuacje gdy nawet te nędzne istoty potrafiły odeprzeć atak jego korsarzy.
-Nie lekceważ go Khelarionie.-powiedział.- chodźmy. Będę ci się przyglądał z trybun.
Abdul Al.-Ragish skończył modlitwę do Alana. Nadszedł czas jego walki i najwyższa pora była by zszedł na arenę.
Zastanowił się po drodze nad swoim życiem jak daleko przywiódł go los od rodzimej pustyni. Tęsknił za piaskami Arabii lecz na razie nie mógł tam wrócić. Po drodze minął elfa którego widział w towarzystwie swego przeciwnika z którym miał się zmierzyć. Przez chwilę popatrzyli sobie w oczy. Wzdrygnął się gdy sobie o tym przypomniał. W oczach napotkanego natrafił tylko na zimne nieludzkie okrucieństwo. Nie bał się lecz był przyzwyczajony że każdy okazuje w taki czy inny sposób uczucia negatywne czy pozytywne lecz pełne ognia. Tu natrafił tylko na bryłę lodu i zimną nienawiść.
Byli już obaj na arenie gdy zabrzmiał gong. Zbliżyli się do siebie. Abdul z sejmtarami gotowymi do ciosu a Khelarion ze swoim Draichem opartym o ramię. Elf był spokojny i zimny i lustrował przeciwnika w poszukiwaniu słabych punktów.
Abdul natomiast zajmował najbardziej dogodną dla niego pozycję ciała. W końcu gdy był gotowy z okrzykiem bojowym swego ludu natarł na przeciwnika. Khelarion był na to gotowy, usunął się z linii ataku i w chwili gdy sejmtary minęły go o włos sam uderzył. Arab sam był zwinny jak fryga i uniknął też o włos morderczego cięcia mieczem. ..prawie bowiem ostrze zawadziło o naramiennik jego zbroi. Niemniej jednak ostrze się ześlizgnęło po zbroi a Khelarion zacisnął zębu z frustracji. Znów zaczęli się nawzajem obserwować. Arab uderzył ponownie pierwszy . Elf zareagował parując swoim ostrzem jeden sejmtar, druga broń Abdula zgrzytnęła na na kolczudze elfa lecz jej nie przebiła. Khelariona naparł ciałem i odrzucił przeciwnika do tyłu swoim ciężarem zadając cios z prawego biodra. Długość Draicha sprawiła że człowiek nie odskoczył na tyle szybko i ostrze skaleczyło go poważnie w tors. Abdul aż stęknął. Przeklęty elf go dostał, ale to jeszcze nie koniec- pomyślał. Teraz był ostrożniejszy. Nie bacząc na to że krwawił skoczył w kierunku elfa kierując się na prawo natychmiast zmieniając kierunek zmylając przeciwnika, gdy elf ciął mieczem w kierunku gdzie nie było abdula ten natarł z drugiej strony i elfia krew zbroczyła arenę w miejscu gdzie sejmtary przecięły kolczugę. Kunszt elfach płatnerzy był niezrównany a rana niezbyt groźna lecz ucierpiała duma Khelariona. Egzekutor odwinął się we właściwym kierunku tym razem lecz Abdul przykucnął na czas i ostrze wielkiego miecza przeszło niegroźnie nad jego głową. Mając okazję do ponownego ciosu nie zmarnował jej i kolejny raz sejmtar wytoczył krew Khelariona. Co gorsza rana zaczęła piekielnie piec mrocznego elfa. Ten zaklął gdy zrozumiał że rana była zatruta. Arab był za blisko by mógł użyć miecza więc elf użył kolana i rękojeści draicha. Wpierw kopnięty potem uderzony żelazną rękojeścią ciężkiego miecza Abdul poleciał na plecy na ziemię. Już leciał na niego ciężki draich lecz jakby wiedziony szóstym zmysłem człowiek odtoczył się i broń elfa wbiła się w ziemię. Powstając zdążył jeszcze końcówką sejmtara kolejny raz skaleczyć elfa. Obaj dyszeli ciężko stojąc naprzeciw siebie ranni i zbroczeni włąsną krwią. Teraz natarł elf. Ciosem zza głowy wyprowadził straszliwy cios w Abdula. Człowiek nie miał czasu na odskoczenie i był na to już zbyt wyczerpany więc nadstawił blok krzyżowy wprost na nadlatującego draicha. Cios był silny. Tak silny że przełamał obronę w wyniku czego broń elfa przebiła się przez obronę i wbiła w czaszkę Abdula. Trysnęla krew i kawałki mózgu obryzgując egzekutora. Ten z zadowoleniem uśmiechnął się pod swoim hełmem. Wygrał, ale w duchu przyznał rację Urtrachionowi bo trochę zlekceważył przeciwnika. W końcu wygrał ale khain wiedział jak niewiele brakowało. Dookoła niego publika zgotowała mu owację za wspaniały finał wśród nich dojrzał swego towarzysza który kiwał głową z aprobatą.
- Mówiłem ci żebyś uważał na skracanie dystansu, sejmitar jest szybszy do Draicha, a w krótki dystansie jest się przed nim naprawdę trudno bronić – powiedział Kapitan Korsarzy do rannego Egzekutora – Masz szczęście, że kapłanki Kheina oprócz trucizn, ważą także odtrutki, może nie umrzesz przed następną walką – dokończył
- Teraz to nie ma znaczenia, trucizna osłabiła mnie, ale jeszcze nie będę umierać. Ten człowiek był naprawdę świetnie wyszkolony, nawet takie marne istoty jak on potrafią doskonale walczyć- odpowiedział Khelarion
- Nic dziwnego w końcu ten człowiek wygrał poprzedni turniej, walczył i pokonał wielu potężnych i niebezpiecznych przeciwników –
- Ha – roześmiał się Khelarion- tym lepiej smakuje zwycięstwo, Khein jest zadowolony, że wysłałem duszę tak dobrego wojownika do jego królestwa –
- Poza tym Khelarionie, zarobiliśmy trochę złota na zakładach, ten Arab był faworytem jako zwycięzca poprzedniego turnieju, więc większość z publiczności obstawiała jago zwycięstwo, a my na ty skorzystaliśmy -
No cóż ktoś musiał wygrać i cieszę się, że to był mój Egzek, zobaczymy jak mu pójdze dalej.
jeszcze chyba dwie walki tej rundy.
.
- Teraz to nie ma znaczenia, trucizna osłabiła mnie, ale jeszcze nie będę umierać. Ten człowiek był naprawdę świetnie wyszkolony, nawet takie marne istoty jak on potrafią doskonale walczyć- odpowiedział Khelarion
- Nic dziwnego w końcu ten człowiek wygrał poprzedni turniej, walczył i pokonał wielu potężnych i niebezpiecznych przeciwników –
- Ha – roześmiał się Khelarion- tym lepiej smakuje zwycięstwo, Khein jest zadowolony, że wysłałem duszę tak dobrego wojownika do jego królestwa –
- Poza tym Khelarionie, zarobiliśmy trochę złota na zakładach, ten Arab był faworytem jako zwycięzca poprzedniego turnieju, więc większość z publiczności obstawiała jago zwycięstwo, a my na ty skorzystaliśmy -
No cóż ktoś musiał wygrać i cieszę się, że to był mój Egzek, zobaczymy jak mu pójdze dalej.
jeszcze chyba dwie walki tej rundy.
A Egzek ścina głowy, strzeżcię się bardziejThorm pisze:Zabójca zabija:D strzeżcie sie;P

Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
No cóż niestety świat młotka nie jest dla prawych i dobrych, tylko dla złych nikczemnych i silnych. Jam mam nadzieje, że nastepną walkę wygra też przedstwiciel zła, naszczęście mój bohater chaos ma w głębokiej pogardzie i nienawiści.[/quote]Piotras pisze:Heh, póki co wszyscy moi faworyci wygrywają, sam chaos i zło ehh... Coś nie widzę przyszłości różowo...
A wojny wygrywają tylko Ci źli i niedobrzy? Heh, jakoś tak tego nie widzę... ;]
Hmm, Mroczny Elf. Odkąd wypędziliśmy ostatnią ich wyprawę do Athel Loren nie miałam okazji widzieć Druchii w akcji. Ciekawe, ciekawe, nawet bardzo ciekawe. Jednak jak na Elfa za wolny był.
Pora wrócić do treningu...
Spróbuj machać szybko DraichemPiotras pisze:Jednak jak na Elfa za wolny był.
Pora wrócić do treningu...

Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."

Szkoda, że padł w pierwszej walce. Trzeba było jednak nie zmieniać ekwipunku

Tylko PGamerzy biorą tych kosksówHeh, póki co wszyscy moi faworyci wygrywają, sam chaos i zło ehh... Coś nie widzę przyszłości różowo... Wink

Tuż po zakończeniu walki niewielka grupa ludzi w egzotycznych strojach zabrała ciało Abdula i opuściła krasnoludzką twierdzę.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
wiecie.... Na wojnie i walce liczy się tak naprawdę tylko szczęście.
dpkładnie.. jak tak dalej pojdzie to zaden człowiek prawy nie zasiądzie w drugiej wlace! ale za to my mamy klimat a oni tylko miesnie i moc bogow...Kokesz pisze:Tylko PGamerzy biorą tych kosksówHeh, póki co wszyscy moi faworyci wygrywają, sam chaos i zło ehh... Coś nie widzę przyszłości różowo... Wink![]()

haha padłem!Arte pisze:dpkładnie.. jak tak dalej pojdzie to zaden człowiek prawy nie zasiądzie w drugiej wlace! ale za to my mamy klimat a oni tylko miesnie i moc bogow...Kokesz pisze:Tylko PGamerzy biorą tych kosksówHeh, póki co wszyscy moi faworyci wygrywają, sam chaos i zło ehh... Coś nie widzę przyszłości różowo... Wink![]()

@ Tullaris: to było tak żartobliwie...

Ja wziąłem złego właśnie ze względu na klimat, taki Wysoki Egzekutor to fajna rzecz, choć to tylko zwykły Master DE z dwurakiem i HA i jakoś nie jest chyba zbyt przegięty.Kokesz pisze:Tylko PGamerzy biorą tych kosksówHeh, póki co wszyscy moi faworyci wygrywają, sam chaos i zło ehh... Coś nie widzę przyszłości różowo... Wink![]()
Może ten dzielny wojownik jeszcze powróci, powiedzmy jako nieumarły, w końcu nekromancja to jedna ze sztuk magicznych uprawiana w Arabii.Kokesz pisze: Tuż po zakończeniu walki niewielka grupa ludzi w egzotycznych strojach zabrała ciało Abdula i opuściła krasnoludzką twierdzę.
@ Piotras: zdążyłem się domyślić

Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
Właśnie, krasiowy kiler dał radę wiec z jasną stroną mocy nie jest aż tak źle na tym turnieju. Pozatym pozostaje jeszcze elfka która może dac rade temu umarlakowi.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Następna walka się zbliżałą. Amelia poprawiła brońi weszła na arenę bez tremy i pewna siebie. W końcu jej pierwszy pojedynek nadszedł. Wiedziała że ma walczyć z wampirem , a ci są silnymi przeciwnikami. Wiedziała też że w jej siłach jest zabicie go. Była wojowniczką, była stworzona do walki. Wystrój areny jakkolwiek się jej nie podobał, kamienne sciany pochodnie, wszystko takie ponure, znacznie lepiej czułaby się otoczona kręgiem drzew na leśnej polance w świetle księżyca.
Dave Arras nie był zadowolony, jedyny Arab w okolicy a być może nawet ten którego szukał został zabity i częśc jego misji stałą się nieaktualna właśnie, szkoda w sumie gdyby to że już nie żyje sam by go zabił. Pozostało mu dołączyć do kemmlera jednak jeszcze dalsza wędrówka poczeka. Powalczy trochę tutaj na arenie i sprawdzi się w walce. Widział też głupią śmierć innego nocnego łowcy z rodu W’sorana. Dureń dał się zabić ale Dave wiedział że z nim tak się nie stanie. Pikanterii dodawał fakt że elfka która przed nim stałą była piękna. Gdy już ją pośle w zaświaty odda jej krwawy pocałunek i uczyni swą towarzyszką. Tak to jest pomysł.
Rozległ się gong. Dave oblizał wargi patrząc w oczy swojej przyszłej ofierze.
-Powiedz- zapytał Dave- Czy tańczyłaś kiedyś z diabłem w świetle księżyca?
Ventris nie odpowiedziała. Widziała już takie spojrzenia pełne pożądania przed walką gdy niektórzy z publiczności obdarzali ją tym spojrzeniem. Tamtych nie mogła nauczyć szacunku. Tutaj nie żałowała sobie. Zaatakowała. Jej ataki rozbiły się o stal. Wampir nadstawił tarczę i miecz i przechwycił wszystkie ciosy. Tylko jeden przebiłzbroję i wbił się w niego. To było nieledwie jak ukąszenie muchy. Drapieżność jego przyszłej pani sprawiła że nie mógł się już doczekać jej przemiany. Skontrował lecz Amelia zwinnie uniknęła ciosu. Nie mógł jej trafić. Do tego poczuł że jego mięśnie i ciało stają się suche a z niego samego lekki dym się wydobywa. Czuł że jego więź z swiatem materialnym słabnie i jak szybko czegoś nie zrobi z tym to się bardzo źle skończy. Skoncentrował się i ciął łapiąc elfkę przemykającą obok niego znacząc jej udo czerwoną szramą. Dzięki temu powstrzymał rozpadanie się własnego ciała i odzyskał kontrolę. Amelia krzyknęła z bólu. Rozpędem mimo rany obróciła się wychodząc za plecy wampira i zanim ten zdążył się odwrócic udało się jej wbic swe Sai kilka razy w nieumarłe ciało. Zwykły człowiek czy inny śmiertelnik byłby już trupem. Dave poczuł to. Odwrócił się oddając cios. Ten był celny i znowu zranił swą przeciwniczkę. Tym razem w tors. Rozpruty materiał okazał trochę ciałą elfki na co publiczność zareagowała głośnymi krzykami i gwizdami. Ventris nie próbowała się zakryć, nie mogła się rozproszyć. Tym razem zalawirowałą obok miecze Dava i naraz znalazła się tuż przy nim. Dosięgła jego szyi znacząc go swoim Sai i odskoczyła. Dave postąpił o krok i upuścił miecz. Złapał się za szyję ale znów jego więź ze światem materialnym została naruszona. Tym razem nie potrafił się skoncentrować i dym ponownie buchnął z jego ciała. Tym razem szybciej i gwałtowniej. Ventris Amelia przyglądała się temu z ponurą satysfakcją. Dave upadł na kolana i po raz pierwszy w nieżyciu poczuł strach, chwilę potem nie czuł już nic. Z niego samego pozostał proch.
-Tańczyłam- odpowiedziałą po chwili Amelia.-Nie podobalo mi się!.
Po chwili schowała sai i uniosła pięść w geście triumfu w górę pławiąc się w owacji publiki.
Dave Arras nie był zadowolony, jedyny Arab w okolicy a być może nawet ten którego szukał został zabity i częśc jego misji stałą się nieaktualna właśnie, szkoda w sumie gdyby to że już nie żyje sam by go zabił. Pozostało mu dołączyć do kemmlera jednak jeszcze dalsza wędrówka poczeka. Powalczy trochę tutaj na arenie i sprawdzi się w walce. Widział też głupią śmierć innego nocnego łowcy z rodu W’sorana. Dureń dał się zabić ale Dave wiedział że z nim tak się nie stanie. Pikanterii dodawał fakt że elfka która przed nim stałą była piękna. Gdy już ją pośle w zaświaty odda jej krwawy pocałunek i uczyni swą towarzyszką. Tak to jest pomysł.
Rozległ się gong. Dave oblizał wargi patrząc w oczy swojej przyszłej ofierze.
-Powiedz- zapytał Dave- Czy tańczyłaś kiedyś z diabłem w świetle księżyca?
Ventris nie odpowiedziała. Widziała już takie spojrzenia pełne pożądania przed walką gdy niektórzy z publiczności obdarzali ją tym spojrzeniem. Tamtych nie mogła nauczyć szacunku. Tutaj nie żałowała sobie. Zaatakowała. Jej ataki rozbiły się o stal. Wampir nadstawił tarczę i miecz i przechwycił wszystkie ciosy. Tylko jeden przebiłzbroję i wbił się w niego. To było nieledwie jak ukąszenie muchy. Drapieżność jego przyszłej pani sprawiła że nie mógł się już doczekać jej przemiany. Skontrował lecz Amelia zwinnie uniknęła ciosu. Nie mógł jej trafić. Do tego poczuł że jego mięśnie i ciało stają się suche a z niego samego lekki dym się wydobywa. Czuł że jego więź z swiatem materialnym słabnie i jak szybko czegoś nie zrobi z tym to się bardzo źle skończy. Skoncentrował się i ciął łapiąc elfkę przemykającą obok niego znacząc jej udo czerwoną szramą. Dzięki temu powstrzymał rozpadanie się własnego ciała i odzyskał kontrolę. Amelia krzyknęła z bólu. Rozpędem mimo rany obróciła się wychodząc za plecy wampira i zanim ten zdążył się odwrócic udało się jej wbic swe Sai kilka razy w nieumarłe ciało. Zwykły człowiek czy inny śmiertelnik byłby już trupem. Dave poczuł to. Odwrócił się oddając cios. Ten był celny i znowu zranił swą przeciwniczkę. Tym razem w tors. Rozpruty materiał okazał trochę ciałą elfki na co publiczność zareagowała głośnymi krzykami i gwizdami. Ventris nie próbowała się zakryć, nie mogła się rozproszyć. Tym razem zalawirowałą obok miecze Dava i naraz znalazła się tuż przy nim. Dosięgła jego szyi znacząc go swoim Sai i odskoczyła. Dave postąpił o krok i upuścił miecz. Złapał się za szyję ale znów jego więź ze światem materialnym została naruszona. Tym razem nie potrafił się skoncentrować i dym ponownie buchnął z jego ciała. Tym razem szybciej i gwałtowniej. Ventris Amelia przyglądała się temu z ponurą satysfakcją. Dave upadł na kolana i po raz pierwszy w nieżyciu poczuł strach, chwilę potem nie czuł już nic. Z niego samego pozostał proch.
-Tańczyłam- odpowiedziałą po chwili Amelia.-Nie podobalo mi się!.
Po chwili schowała sai i uniosła pięść w geście triumfu w górę pławiąc się w owacji publiki.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
masz wydatnie pecha 

Mówiłem, jasna strona mocy jeszcze się trzyma, z dobrem nie jest tak źle
.
Dwa Mroczne Elfy poraz kolejny oglądały walkę na arenie, Egzekutor czuł się już lepiej ale jeszcze nie był w pełni sił.
- Zdrajczyni z Ulthuanu, będzie walczyć z tym umarlakiem- zauważył Khelarion – krwiopijcy to ciężcy przeciwnicy, nie będzie miała łatwego zadania, kiedyś sam z takim walczyłem w Lustrii, o mało nie kosztowało by mnie życia-
- Nie z Ulthuanu, tylko z jakiejś knieji w Starym Świecie, to przedstawicielka tych elfów które pozostały na tym kontynencie po przegranej przez zdrajców wojnie z pokurczami-
Poprawił go Utrion.
- Kapitanie ty zawsze wiesz więcej o świecie niż ja-
- Jak byś wychylił czasami nosa z Naggaroth nie tylko po to aby wypatroszyć kilku Ulthuańczykow, czy też usiec kilka jaszczurek na południu też byś więcej wiedział.- Odpowiedział mu kapitan.
Walka na arenie rozgorzała na dobre, pomimo przewagi w sile i wytrzymałości krwiopijcy młoda elfka stawiała mu skutecznie czoła i dorównywała mu szybkością, jej styl walki był fenomenalny, nawet Khelarion musiał przyznać, że była by godnym przeciwnikiem.
Nagle ku zdziwieniu wszystkich zwycięstwo odniosła Elfka pokonując wampira choć sama tez została ranna.
- Nieźle, nieźle – Uśmiechnął się Kat – ta leśna Elfka mnie zaintrygowała, walka z nią mogła by być interesująca -
- Walka czy może coś jeszcze drogi Khelarionie – roześmiał się Kapitan.


Dwa Mroczne Elfy poraz kolejny oglądały walkę na arenie, Egzekutor czuł się już lepiej ale jeszcze nie był w pełni sił.
- Zdrajczyni z Ulthuanu, będzie walczyć z tym umarlakiem- zauważył Khelarion – krwiopijcy to ciężcy przeciwnicy, nie będzie miała łatwego zadania, kiedyś sam z takim walczyłem w Lustrii, o mało nie kosztowało by mnie życia-
- Nie z Ulthuanu, tylko z jakiejś knieji w Starym Świecie, to przedstawicielka tych elfów które pozostały na tym kontynencie po przegranej przez zdrajców wojnie z pokurczami-
Poprawił go Utrion.
- Kapitanie ty zawsze wiesz więcej o świecie niż ja-
- Jak byś wychylił czasami nosa z Naggaroth nie tylko po to aby wypatroszyć kilku Ulthuańczykow, czy też usiec kilka jaszczurek na południu też byś więcej wiedział.- Odpowiedział mu kapitan.
Walka na arenie rozgorzała na dobre, pomimo przewagi w sile i wytrzymałości krwiopijcy młoda elfka stawiała mu skutecznie czoła i dorównywała mu szybkością, jej styl walki był fenomenalny, nawet Khelarion musiał przyznać, że była by godnym przeciwnikiem.
Nagle ku zdziwieniu wszystkich zwycięstwo odniosła Elfka pokonując wampira choć sama tez została ranna.
- Nieźle, nieźle – Uśmiechnął się Kat – ta leśna Elfka mnie zaintrygowała, walka z nią mogła by być interesująca -
- Walka czy może coś jeszcze drogi Khelarionie – roześmiał się Kapitan.
Próbuj do skutku może się w końcu udaManfred pisze:ta arena to jakaś ściema![]()
brałem udział chyba w 6 na 7 edycji a tylko raz udało mi się wyjśc z 1 fazy![]()

Ostatnio zmieniony 6 sie 2008, o 20:37 przez Tullaris, łącznie zmieniany 1 raz.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
Potężna wiązka energi uderzyłą w arenę oślepiając prawie każdego, prochy i zbroja wampira znikneły, każdy mag w pobliżu napewno poczuł złowrogą energie. Nawet zaklecia rzucone przez zarządce areny nie stawiły oporu zakleciu Króla Umarłych