Arena of Death nr 10
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Mo faktycznie krwawy smoczek całkiem nie źle radził sobie w 4-tej Arenie.
Co do czarnego grala to musiałem go przeoczyć.
Mur mam do ciepie pytanie o marke Slannesha. Zauważyłem, że nie można jej już dać DE, czyżby mroczniaki straciły łaskę mrocznego księcia
.
Co do czarnego grala to musiałem go przeoczyć.
Mur mam do ciepie pytanie o marke Slannesha. Zauważyłem, że nie można jej już dać DE, czyżby mroczniaki straciły łaskę mrocznego księcia
![Rolling Eyes :roll:](./images/smilies/icon_rolleyes.gif)
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
Poszukaj raczej w "Baronii Przeklętych", dodatku o MousillonTullaris pisze: A jeszcze co do czarnych grali to AB do Bretonii nie czytałem, ale dorwałem w łapki dodatek do WHFR II ed. Rycerze Grala i jakos sobie nie przypominam aby coś tam o czarnych gralach był, a może przeoczyłem.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Kolejna walka i kolejni przeciwnicy. Arena tysiąca śmierci. Tu się zabijało lub bywało zabijanym zgodnie z prawem silniejszego. Prawem które wykorzystał wielki mag ku swej rozrywce i rozrywce publiki. Oto na piaskach stały kolejne postacie. Niska przysadzista krasnoluda Drakona i nieopodal niego smukła i blada wampirzego wojownika Christiana. Mierzyli się wzrokiem. Wampir z Victorią w dłoni oblizywał się już na myśl o ostrej krwi choc o niezbyt wyszukanym smaku jaką miały krasnoludy. Preferował zwykłą ludzką ale od czasu do czasu miewał ochotę na odmianę. Dodatkowo trochę rozprostuje kości w walce. Oczekiwał na sygnał.
Drakon także mierzył wzrokiem wampira. Stał na rozkraczonych nogach z ramionami przygotowanymi do wyciągnięcia pięknych pistoletów zza pasa. Drakon był mistrzem prawdziwym w swoim fachu a jego profesja sprawiła że wiedział jak strzelać. To była jego ulubiona broń. Zastanawiał się nad unowocześnieniem swego pistoletu ale jeszcze nie miał idei jak jej dokonać. W tej walce musiał polegac na klasycznym pistolecie. Nadal trzymając rękęce w pogotowiu pomyślał że miałby ochotę w tej chwili obciągnąć kapelusz którego używali poganiacze bydła z Taalabheimu gdyby go miał. Spodobał mu się on wielce. ‘Ta pijawka nie pożyje długo’. Widział smierć swoich braci z rąk ostatnich dwóch nieumarłych i nie zamierzał dołączać do nich w śmierci.
Gdy zadzwonił gong Christian syknął i w mgnieniu oka z niezwykłą szybkością ruszył do ataku. Drakon wiedział że to nastąpi. Szybki ruch do pasa i dwa pistolety natychmiast wyskakują z pochew. Uniesienie do oka by wycelowac. Palce naciskają spust w wyniku czego rozlega się trzask odpalanej broni. Kule z ołowiu pomknęły wprost na wampira. Christian von Kasparlund nie spodziewał się takiego obrotu sprawy że zostanie zatrzymany przez byle kawałek ołowiu. Jedna z kul trafiła go w czoło wbijając się w czaszkę i grzęznąć w niej, druga uderzyła w pierś zagłębiając się w jego ciele. Impet obu kul sprawił że wywinął kozła do tyłu , mimo że biegł. Poleciał wprost na piasek kilka kroków od swej niedoszłej ofiary. Poiczuł się nagle bardzo słaby. Spróbował wstać. Drakon nie tracił czasu i odrzucając pistolety chwycił za topór i przypadł do podnoszącego się wampira. Topór świsnął i wbił się w czaszkę obok dziurze po kuli. Tego było już za wiele dla wampira. Z nieumarłego gardła dał się słyszeć przejmujący wrzask a z ciała buchnął dym. Natychmiast ciało spopieliło się. Drakon wyciągnął swój topór z pozostałości po swym przeciwniku a wtedy przypominająca człowieka popiołowa postać rozsypała się zupełnie. Drakon ryknął triumfalnie. Pomścił choć w części śmierć swych braci.
Drakon także mierzył wzrokiem wampira. Stał na rozkraczonych nogach z ramionami przygotowanymi do wyciągnięcia pięknych pistoletów zza pasa. Drakon był mistrzem prawdziwym w swoim fachu a jego profesja sprawiła że wiedział jak strzelać. To była jego ulubiona broń. Zastanawiał się nad unowocześnieniem swego pistoletu ale jeszcze nie miał idei jak jej dokonać. W tej walce musiał polegac na klasycznym pistolecie. Nadal trzymając rękęce w pogotowiu pomyślał że miałby ochotę w tej chwili obciągnąć kapelusz którego używali poganiacze bydła z Taalabheimu gdyby go miał. Spodobał mu się on wielce. ‘Ta pijawka nie pożyje długo’. Widział smierć swoich braci z rąk ostatnich dwóch nieumarłych i nie zamierzał dołączać do nich w śmierci.
Gdy zadzwonił gong Christian syknął i w mgnieniu oka z niezwykłą szybkością ruszył do ataku. Drakon wiedział że to nastąpi. Szybki ruch do pasa i dwa pistolety natychmiast wyskakują z pochew. Uniesienie do oka by wycelowac. Palce naciskają spust w wyniku czego rozlega się trzask odpalanej broni. Kule z ołowiu pomknęły wprost na wampira. Christian von Kasparlund nie spodziewał się takiego obrotu sprawy że zostanie zatrzymany przez byle kawałek ołowiu. Jedna z kul trafiła go w czoło wbijając się w czaszkę i grzęznąć w niej, druga uderzyła w pierś zagłębiając się w jego ciele. Impet obu kul sprawił że wywinął kozła do tyłu , mimo że biegł. Poleciał wprost na piasek kilka kroków od swej niedoszłej ofiary. Poiczuł się nagle bardzo słaby. Spróbował wstać. Drakon nie tracił czasu i odrzucając pistolety chwycił za topór i przypadł do podnoszącego się wampira. Topór świsnął i wbił się w czaszkę obok dziurze po kuli. Tego było już za wiele dla wampira. Z nieumarłego gardła dał się słyszeć przejmujący wrzask a z ciała buchnął dym. Natychmiast ciało spopieliło się. Drakon wyciągnął swój topór z pozostałości po swym przeciwniku a wtedy przypominająca człowieka popiołowa postać rozsypała się zupełnie. Drakon ryknął triumfalnie. Pomścił choć w części śmierć swych braci.
Hmm. no i jakiemuś Krasiowi się w końcu udało pokonać Umarlaka, te pistolety to jednak nie bezpieczne zabawki, tak na marginesie ciekawe by był jak by inżynier trafił na Karola, był by to chyba pojedynek rewolwerowców jak W Samo Południe
.
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
![Twisted Evil :twisted:](./images/smilies/icon_twisted.gif)
![Twisted Evil :twisted:](./images/smilies/icon_twisted.gif)
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
Też czytałem, z tego co pamiętam to była tam coś o jakimś Czarnym Rycerzu chcącym przejąć władzę w Bretonii.Kokesz pisze:Poszukaj raczej w "Baronii Przeklętych", dodatku o Mousillon
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Zabójca byłby niewidoczny normalnie. Ta walka była jednak jawna i Khareth postanowił pokazać że skrytobójstwo to nie tylko skradanie się i nóż z trucizną na gardle, ale też zdolność otwartego boju z przeciwnikiem. Adepci Khaina byli w tym najlepsi. Odziany w czerń elf skrywał swe oblicze za maską i sztylety pod czarnym płaszczem. Lustrował przeciwnika w poszukiwaniu witalnych punktów notując w pamięci gdzie powinien uderzyć. Przedstawiał się raczej jak przeciętny wojownik lecz jego zbroja mówiła co innego. Opięta na chudym ciele, misterna i tajemnicza skorupa metalu, poskręcana i z wystającymi szpikulcami. Wręcz emanowała chaosem do tego. Na pierśi był namalowany kruk z runą pana zmian. Abaleth Khaerth już wiedział że w boju spotka się z przedstawicielem chaosu.
Theodorius równierz oczekiwał na rozpoczęcie walki. Przybył tu by zabija na chwałę zepsutych Potęg jak to nazywali bojaźliwi. Dla niego były to mroczni ojcowie. I zwłąszcz wielki planator był jego patronem. Miał zdobyc mistrzostwo a skoro został wybrany on to niechybnie tak się stanie. Ponadto Teodorius stwierdził że właściwie mu to na rękę by jego imię stało się sławne by w przyszłości mógł samodzielnie poprowadzić najazd wojsk chaosu na Imperium i Krasnoludy.
Po sygnale zwrócili się ku sobie. Khaerth odczekał nieporuszony aż przeciwnik zbliży się. Woj. Chaosu dzierżył morderczego bastarda ale to tylko wpływało na niekorzyść tamtego. Sprawiał że jego właściciel był dosyć nieruchawy.
Zabójca zaatakował jak żmija. Gwałtownie i niespodziewanie. Wąskie sztylety odnalazły szczeliny pod pancerzem i zagłębiły się w ciało. Zabójca natychmiast odskoczył. Bez trudu uniknął też miecza Teodoriusa , który z wrzaskiem próbował go ugodzić. Khaerth uśmiechnął się. Z przeciwnika zaczęło już wyciekać życie o czym świadczyła maleńka kałuża czerwieni wsiąkająca w piach pod nogami wojownika chaosu. Teodorius kruczogłowy młócił mieczem bezskutecznie. Zabójca był zbyt szybki. Jeśli tylko zdawało się że stal chaosu dosięgnie elfa, ten i tak zawsze znajdywał sposób na uniknięcie jej. Powodowało to niepomierną irytację Teodoriusa tym bardziej że niewielu udawało się dotrzymać mu pola a ten elf się z nim po prostu bawił . Gdy sztylety naruszyły jego policzki krwawymi pręgami poczuł osłabienie z upływu krwi.Mogło być znacznie gorzej bo chroniące go błogosławieństwo zmian delikatnie zmieniło tor cięcia.Dotychczasowych ran dawała o sobie znać . Teodorius zacisnął zęby. Uderzył z ramienia prosto w przemykającego znowu khearetha i znów spudłował. Sięgnął po buteleczkę i wypił ją natychmiast. Krew przestała płynąć zatamowana w cudowny sposób a część ran zasklepiła się. Z tak nowo odzyskanymi siłami Teodorius ruszył na elfa zdeterminowany go ubić. Na próżno. Zabójca znów sobie z niego zakpił i niechybnie sztyulet odnalazłby gardło gdyby w ostatniej chwili ostrze nie omsknęło się Khaerthowi. Elf już wiedział że coś jest nie tak. Pachniało mu tu jakimiś sztuczkami magicznymi ale nie mógł chwilowo nic na to poradzić. Zaśmiał się kucając przed nadlatującym mieczem i uderzył ponownie. Sztylet tylko zgrzytnął na zbroi. Teodorius był bezradny. Kręcił się dookoła oganiając się od elfa a tymczasem widownia po cześci zaśmiewała się do rozpuku z widocznie komicznego widowiska a cześć starała się go dopingować i próbowac deprymować elfa. W lewo i w prawo. Pudło. Cios i zgrzytnięcie o zbroję lub tajemnicze odchylkenie ciosu. Cios w próżnię. ‘Dorwę Cię elfie!’ ‘Złap mnie najpierw’ Irytacja i Rozbawienie. Tak się ta walka ciągnęła. W końcu krzyk Theodoriusa. Sztylety znów odnalazły drogę i boleśnie ukąsiły wyznawcę Tzeencha. I znów krew pociekła obficie na ziemię. Odskok i niemrawy cios mieczem człowieka i znów doskok. I kolejny ryk bólu. Theodorius padł na kolana. Splunął. Gotowy do ponownego skoku elf tym razem nie zadał ciosu. Patrzył. Po prostu patrzył. Theodorius kruczogłowy nie mógł się podnieść z klęczek. Oddychał ciężko i wzrok mu się pogarszał z każdą chwilą. Theodorius nie wytrzymał. Musiał się położyć. Legł na piachu. Dookoła niego pelno było wsiąkniętej krwi.
W końcu wojownik chaosu zamknął oczy wewnątrz swej zbroi. Zasnął na wieki.
Zabójca tymczasem spoojnie schował sztylety i ukłoniwszy się publice i wielkiemu magowi zszedł z areny nie zwracając uwagi na aplauz.
Theodorius równierz oczekiwał na rozpoczęcie walki. Przybył tu by zabija na chwałę zepsutych Potęg jak to nazywali bojaźliwi. Dla niego były to mroczni ojcowie. I zwłąszcz wielki planator był jego patronem. Miał zdobyc mistrzostwo a skoro został wybrany on to niechybnie tak się stanie. Ponadto Teodorius stwierdził że właściwie mu to na rękę by jego imię stało się sławne by w przyszłości mógł samodzielnie poprowadzić najazd wojsk chaosu na Imperium i Krasnoludy.
Po sygnale zwrócili się ku sobie. Khaerth odczekał nieporuszony aż przeciwnik zbliży się. Woj. Chaosu dzierżył morderczego bastarda ale to tylko wpływało na niekorzyść tamtego. Sprawiał że jego właściciel był dosyć nieruchawy.
Zabójca zaatakował jak żmija. Gwałtownie i niespodziewanie. Wąskie sztylety odnalazły szczeliny pod pancerzem i zagłębiły się w ciało. Zabójca natychmiast odskoczył. Bez trudu uniknął też miecza Teodoriusa , który z wrzaskiem próbował go ugodzić. Khaerth uśmiechnął się. Z przeciwnika zaczęło już wyciekać życie o czym świadczyła maleńka kałuża czerwieni wsiąkająca w piach pod nogami wojownika chaosu. Teodorius kruczogłowy młócił mieczem bezskutecznie. Zabójca był zbyt szybki. Jeśli tylko zdawało się że stal chaosu dosięgnie elfa, ten i tak zawsze znajdywał sposób na uniknięcie jej. Powodowało to niepomierną irytację Teodoriusa tym bardziej że niewielu udawało się dotrzymać mu pola a ten elf się z nim po prostu bawił . Gdy sztylety naruszyły jego policzki krwawymi pręgami poczuł osłabienie z upływu krwi.Mogło być znacznie gorzej bo chroniące go błogosławieństwo zmian delikatnie zmieniło tor cięcia.Dotychczasowych ran dawała o sobie znać . Teodorius zacisnął zęby. Uderzył z ramienia prosto w przemykającego znowu khearetha i znów spudłował. Sięgnął po buteleczkę i wypił ją natychmiast. Krew przestała płynąć zatamowana w cudowny sposób a część ran zasklepiła się. Z tak nowo odzyskanymi siłami Teodorius ruszył na elfa zdeterminowany go ubić. Na próżno. Zabójca znów sobie z niego zakpił i niechybnie sztyulet odnalazłby gardło gdyby w ostatniej chwili ostrze nie omsknęło się Khaerthowi. Elf już wiedział że coś jest nie tak. Pachniało mu tu jakimiś sztuczkami magicznymi ale nie mógł chwilowo nic na to poradzić. Zaśmiał się kucając przed nadlatującym mieczem i uderzył ponownie. Sztylet tylko zgrzytnął na zbroi. Teodorius był bezradny. Kręcił się dookoła oganiając się od elfa a tymczasem widownia po cześci zaśmiewała się do rozpuku z widocznie komicznego widowiska a cześć starała się go dopingować i próbowac deprymować elfa. W lewo i w prawo. Pudło. Cios i zgrzytnięcie o zbroję lub tajemnicze odchylkenie ciosu. Cios w próżnię. ‘Dorwę Cię elfie!’ ‘Złap mnie najpierw’ Irytacja i Rozbawienie. Tak się ta walka ciągnęła. W końcu krzyk Theodoriusa. Sztylety znów odnalazły drogę i boleśnie ukąsiły wyznawcę Tzeencha. I znów krew pociekła obficie na ziemię. Odskok i niemrawy cios mieczem człowieka i znów doskok. I kolejny ryk bólu. Theodorius padł na kolana. Splunął. Gotowy do ponownego skoku elf tym razem nie zadał ciosu. Patrzył. Po prostu patrzył. Theodorius kruczogłowy nie mógł się podnieść z klęczek. Oddychał ciężko i wzrok mu się pogarszał z każdą chwilą. Theodorius nie wytrzymał. Musiał się położyć. Legł na piachu. Dookoła niego pelno było wsiąkniętej krwi.
W końcu wojownik chaosu zamknął oczy wewnątrz swej zbroi. Zasnął na wieki.
Zabójca tymczasem spoojnie schował sztylety i ukłoniwszy się publice i wielkiemu magowi zszedł z areny nie zwracając uwagi na aplauz.
Ostatnio zmieniony 30 paź 2008, o 18:38 przez Murmandamus, łącznie zmieniany 1 raz.
Czarodziej przyglądał się walce z zaciekawieniem, wojowniki Chaosu mimo niepozornego wyglądu niewątpliwie był n niebezpieczny, gdy jednak spostrzegł, że będzie on walczyć z Zabójcą ze świątyni Kheina, wiedział już, że chaośnik nie przeżyje spotkania. Śledząc starcie Czarnoksiężnik zwrócił uwagę na sztylety którymi władał Zabójca, nie wątpliwie zaklęta w nich była magia chaosu najprawdopodobniej Slannesha, wyczuwał on, że magia przedmiotów była potężna. Dziwnym było to, że adept ae świątyni Khaina używa broni naznaczonej przez pana rozkoszy, nie obchodziło to maga, wiedział tylko jedno musiał w jakiś sposób zdobyć te przedmioty.
Po zakończeniu walki powrócił on do swojej komnaty i zwrócił się do Sartanisa.
-Mam ciekawe wiadomości, na Arenie walczy jeszcze jeden Mroczny Elf. To Zabójca ze Świątyni Khaina, używa jednak broni naznaczonej magią Slannesha więc prawdopodobnie zdradził świątynie i służy teraz mrocznemu księciu, to jest jednak nie ważne jeśli spotkasz go na Arenie i zabijesz zego broń ma trafić do mnie zrozumiałeś-
Sartanis kiwnął głową potwierdzająco, jednak najażniejsza rzeczą na którą zwrócił uwagę w wypowiedzi Maga była nazwa Slannesh. Sartanis za życia nie był specjalnie religijny pozostawał jednak wierny Khainowi i nienawidził dekadenckich wyznawców Slannesha. Jeśli przyjdzie mu walczyć z tym zdradzieckim zabójcą to z przyjemnością odbierze życie wstrętnemu wyznawcy chaosu.
Po zakończeniu walki powrócił on do swojej komnaty i zwrócił się do Sartanisa.
-Mam ciekawe wiadomości, na Arenie walczy jeszcze jeden Mroczny Elf. To Zabójca ze Świątyni Khaina, używa jednak broni naznaczonej magią Slannesha więc prawdopodobnie zdradził świątynie i służy teraz mrocznemu księciu, to jest jednak nie ważne jeśli spotkasz go na Arenie i zabijesz zego broń ma trafić do mnie zrozumiałeś-
Sartanis kiwnął głową potwierdzająco, jednak najażniejsza rzeczą na którą zwrócił uwagę w wypowiedzi Maga była nazwa Slannesh. Sartanis za życia nie był specjalnie religijny pozostawał jednak wierny Khainowi i nienawidził dekadenckich wyznawców Slannesha. Jeśli przyjdzie mu walczyć z tym zdradzieckim zabójcą to z przyjemnością odbierze życie wstrętnemu wyznawcy chaosu.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
1574.... teraz 1575....ach..Khainie , tak łatwo jest nam , twoim wyznawcom zakończyć żywot drugiej osoby... czy oni naprawdę nie potrafią zrozumieć że nie jestem kolejnym słabym elfem... - spokojnym i cichym głosem zdejmując bandanę Khareth spojrzał na swoje odbicie w lustrze i kontynuował - Chciałbym by tu był mój mistrz , pochwalił by mnie za znajomość 11 punktów Ortmana , Theodorius był niegodnym przeciwnikiem , ciekawe czy spotkam kogoś kto powstrzyma w zwarciu moje sztylety choć jeden raz. Na chwałę DElfów , nie mogę teraz Cię zawieźć mistrzu , wiem że jestem przeznaczony do czegoś więcej... - oddając ofiarę Khainowi i Slanneshowi za sprzyjanie mu w tej walce - hmm Slanneshu , Khainie moi przeciwnicy myślą że zdradziłem moją religię , jak to dobrze że nie wiedzą o tym że sprzyjacie mi dwaj , zgubi to moich przeciwników którzy są zbyt pewni siebie , o bogowie mimo zaangażowania w walkę widziałem jak gospodarz areny lustrował wzrokiem moje sztylety , pewnie zwróci się do Sartanisa o pomoc , DElf pewnie pomyśli że jestem zdrajcą wyznaniowym - z uśmiechem na twarzy Asasyn poraz kolejny potwierdził swoją inteligencję , potrafił przejrzeć swoją przyszłą ofiarę na wylot , wyjął ze swojego płaszcza tajemniczą czarną kulę , wyglądała ona na starą , DElf wyrzekł jakieś trudne do zapamiętania zaklęcie i w kuli pojawiła się podobizna Morathi - O Morathi pani moja , pewnie już o mnie słyszałaś reprezentuje naszą rasę na arenie , jestem wyznawcą kultu Slannesha i Khaina i jedno mnie trapi , czy mogłabyś skorzystać ze swoich zdolności jasnowidzenia , bo intuicja mnie jeszcze nigdy nie zawiodła a tym razem mi podpowiada że ktoś chcę zdobyć moje sztylety , podarowane Tobie przez Slannesha - Morathi patrzyła na niego swoimi przepięknymi czarnymi oczami i rzekła - Wyczuwam spisek , mag zasiadający na arenie chce zdobyć twoje sztylety , nie wie natomiast o jednym , nimi może władać tylko oddany wyznawca Slannesha , zatruta trucizna powodująca większy wylew posoki to zasługa Khaina , mamy tu doczynienia z porozumieniem bogów , Po strąceniu mojego syna Malekitha do królestwa Chaosu , szukał on każdej drogi to wydostania się z powrotem na świat , wtedy dwaj bogowie zawarli pakt , Slannesh otworzył magiczną barierę a Khain otoczył Malekitha specjalną powłoką chroniącą przed zawirowaniami Osonowy , mówię Ci to w tajemnicy ale ten kto położy rękę na sztylecie , nieuprawniony do tego , czyli Sartanis który planuję odebrać Ci je bądź mag który zaproponował mu układ , będą najpierw musieli pokonać Strażnika Sekretów , który jest zaklęty w tej broni , myślę że sojusz dwóch bogów jest na tyle potężny że o swoją broń możesz być bezpieczny - Na twarzy Morathi pojawił się uśmiech i znikła z kuli , Asasyn schował magiczny przedmiot uśmiechając się do siebie , wiedział on jedno , Sartanis pożałuje że nawet pomyślał o zabiciu go z tak błahych pobudek jak zasdrość - mam nadzieje że spotkam go na arenie , nie ważne z kim się zmierzę , podołam wyzwaniu , moi przeciwnicy poczują gniew mojego rodu Helbanów , jeżeli zdarzy mi się walczyć z Sartanis poczuję on nie tylko gniew mojego rodu, ale i sojusz dwóch potężnych bogów. , Khareth położył się na łóżku , wsadzając sztylet w rękaw , zawszę w gotowości , zawszę w niebezpieczeństwie - mruknął , potem zasnął
Ostatnio zmieniony 30 paź 2008, o 19:15 przez ZiMny, łącznie zmieniany 2 razy.
Ups, @Zimnokrwisty, Czarodziej który uwięził Sartanisa to nie goospodzarz Areny. Mag ten to renegat z Naggaroth, który przeżył dzięki pomocy Mengila i jego bandy, to on chce sztyletów twego bohatera, a nie Czarodziej Gospodarz, (choć może i on też ale mi nic na ten temat nie wiadomo).
@Mur, kolejny zarąbisty opisy.
@Patryk, masz fajną liczbę postów
.
@Mur, kolejny zarąbisty opisy.
@Patryk, masz fajną liczbę postów
![Twisted Evil :twisted:](./images/smilies/icon_twisted.gif)
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
Wybacz , zmieniałem już to 2 razyUps, @Zimnokrwisty, Czarodziej który uwięził Sartanisa to nie goospodzarz Areny. Mag ten to renegat z Naggaroth, który przeżył dzięki pomocy Mengila i jego bandy, to on chce sztyletów twego bohatera, a nie Czarodziej Gospodarz, (choć może i on też ale mi nic na ten temat nie wiadomo)
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Mój błąd, zmyliłem cię bo nie wymyśliłem, imienia dla Elfiego Czarnoksiężnika którego stworzyłem i dlatego pewnie wziąłeś go za czarodzieja Mura.Zimnokrwisty pisze:
Wybacz , zmieniałem już to 2 razya trochę się rozpisałem więc 3 raz mi się nie chcę
FajneZimnokrwisty pisze:On zawszę ma coś takiego , nie zależnie czy napisze nowego czy staregoteż się zdziwiłem na początku
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
Fulff mu nie pomoże, i tak zginę
.
A co nowego bohatera specjalnego to jedyną postacią która do tej pory zasłużyła sobie na ten zaszczyt jest Karol, jeśli wygra i tę arenę, niewątpliwe powinien znaleźć się w ósmo-edycyjnym kodeksie Imperium jako specjal charakter
.
![Twisted Evil :twisted:](./images/smilies/icon_twisted.gif)
A co nowego bohatera specjalnego to jedyną postacią która do tej pory zasłużyła sobie na ten zaszczyt jest Karol, jeśli wygra i tę arenę, niewątpliwe powinien znaleźć się w ósmo-edycyjnym kodeksie Imperium jako specjal charakter
![Razz :P](./images/smilies/icon_razz.gif)
![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."