Arena of Death 13
Re: Arena of Death 13
Klaus Właśnie dopijał 3 już piwo kiedy walka się zaczęła .
-Co znowu pomiot chaosu ? To już zaczyna mnie nudzić... tak samo jak ich to zasikane piwo ! - na chwilę walka odwróciła jego uwagę od trunku i w momęcie kiedy miecz najemnika zranił czempiona khorna krzyknął uradowany . Nie dlugo trwał jego dobry humor , w momęcie kiedy najemnik odwrócił się do ucieczki Klaus głosno krzyknał - Tchórz ! - i nie zdziwił się kiedy człowiek padł zakrwawiony na ziemię
- Nie miał szans z berserkerm - rzucił
Od patrzenia na tą walke zachciało mu się pić - Kurdpulu daj mi wreszcie moje piwo ! -
-Co znowu pomiot chaosu ? To już zaczyna mnie nudzić... tak samo jak ich to zasikane piwo ! - na chwilę walka odwróciła jego uwagę od trunku i w momęcie kiedy miecz najemnika zranił czempiona khorna krzyknął uradowany . Nie dlugo trwał jego dobry humor , w momęcie kiedy najemnik odwrócił się do ucieczki Klaus głosno krzyknał - Tchórz ! - i nie zdziwił się kiedy człowiek padł zakrwawiony na ziemię
- Nie miał szans z berserkerm - rzucił
Od patrzenia na tą walke zachciało mu się pić - Kurdpulu daj mi wreszcie moje piwo ! -
Ostatnio zmieniony 22 mar 2009, o 16:17 przez Barney, łącznie zmieniany 1 raz.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
Khorne i Tzeentch zawsze byli rywalami. Dwie największe potęgi od zarania dziejów rywalizowały ze sobą. I ta rywalizacja zawsze prznosiła się do materialnego świata między ich czempionów. Tu na arenie po raz kolejny miało dojść do wymiany ciosów pomiędzy wojownikami wielkiego mutatora i pana czaszek.
Hrisskar obserwował Arthewa sciskając rękojeśći swych toporów gotów w każdej chwili rzucić się na przeciwnika. Na razie utrzymywał swój szał na wodzy bo takie były zasady walki, ale gdy ona się rozpocznie, czułże nic go nie powstrzyma a już zwłąszcza wypierdek Tzeenntcha. Osobliwie Arthew miał nieco podobne myśli o Khorniście jako nieokrzesanemu barbarzyńcy który nie potrafił dostrzec innych dróg niż pusty rozlew krwi. Arthew miał się sam za wyśmienitego wojownika ale wiedział że więcej można osiągnąć przebiegłością niż brutalną siłą. W walce także. I oto tu był z łaski swego pana by pokazać licznie tu uczestniczącym czempionom khorna gdzie ich miejsce.
Gong uderzył i walka się rozpoczęła. Jak można było przewidzieć Hrisskar z wrzaskiem rzucił się na Arthewa natychmiast niewiele myśląc. Arthew dobrze o tym wiedział i zdołał trzymać na dystans atakującego. Zwinnie wywijając swoją halabardą nie dopuścił na bezpośrednią odległość ostrzy toporów. Problem w tym że sam nie mógł w ten sposób sięgnąć wroga. To było więc tylko czasowe rozwiązanie. Hrisskar wzmógł natężenie ataku rycząc i wrzeszcząc. Arthew jakkolwiek wprawnym był wojownikiem tym razem nie zdołał wychwycić wszystkich ciosów i pierwsze uderzenia spadły na niego. Większość zatrzymała jego zbroja chaosu jednak kilka z nich przebiło się przez nią i sięgnęła zmutowanego ciała. Arthew musiał odstąpić do tyłu. Hrisskar napierał na niego nie dbając o obronę przez co raz nawet groźny cios zranił go w udo. Cóż to jednak jedna rana dla wojownika? Powód do dumy. Hrisskar rąbał toporami z każdej ze stron. Arthew z trudem odpierał. Następny potężny cios Khornisty powalił go na kolana ale nawet wtedy dzielnie powstrzymywał z kolanem na ziemi ataki rozjuszonego berserkera. Publika wstrzymała oddech gdy „nawałnica rozbijała się o skałę” i wydawać się mogło że „skała” tak będzie trwać i trwać. Niestety „skała” nie wytrzymała. Następna fala ataków powaliła wyznawcę Tzeentcha na plecy i gdy ten próbował wstać, czyste cięcie topora zdjęło my głowę z ramion. Zakuty w chełm chaosu łeb potoczył się po arenie. Hrisskar z triumfem ryknął zwycięsko. Czuł że spłynęła na niego łaska Khorna. Jego pan był zadowolony.
właściciel inżyniera:
jako że nie wyszczególniłem inżyniera w regulaminie do dodatkowych bonusów potraktuj go jakby był kapitanem i wybierz bonusową cechę lub dodatek.
Hrisskar obserwował Arthewa sciskając rękojeśći swych toporów gotów w każdej chwili rzucić się na przeciwnika. Na razie utrzymywał swój szał na wodzy bo takie były zasady walki, ale gdy ona się rozpocznie, czułże nic go nie powstrzyma a już zwłąszcza wypierdek Tzeenntcha. Osobliwie Arthew miał nieco podobne myśli o Khorniście jako nieokrzesanemu barbarzyńcy który nie potrafił dostrzec innych dróg niż pusty rozlew krwi. Arthew miał się sam za wyśmienitego wojownika ale wiedział że więcej można osiągnąć przebiegłością niż brutalną siłą. W walce także. I oto tu był z łaski swego pana by pokazać licznie tu uczestniczącym czempionom khorna gdzie ich miejsce.
Gong uderzył i walka się rozpoczęła. Jak można było przewidzieć Hrisskar z wrzaskiem rzucił się na Arthewa natychmiast niewiele myśląc. Arthew dobrze o tym wiedział i zdołał trzymać na dystans atakującego. Zwinnie wywijając swoją halabardą nie dopuścił na bezpośrednią odległość ostrzy toporów. Problem w tym że sam nie mógł w ten sposób sięgnąć wroga. To było więc tylko czasowe rozwiązanie. Hrisskar wzmógł natężenie ataku rycząc i wrzeszcząc. Arthew jakkolwiek wprawnym był wojownikiem tym razem nie zdołał wychwycić wszystkich ciosów i pierwsze uderzenia spadły na niego. Większość zatrzymała jego zbroja chaosu jednak kilka z nich przebiło się przez nią i sięgnęła zmutowanego ciała. Arthew musiał odstąpić do tyłu. Hrisskar napierał na niego nie dbając o obronę przez co raz nawet groźny cios zranił go w udo. Cóż to jednak jedna rana dla wojownika? Powód do dumy. Hrisskar rąbał toporami z każdej ze stron. Arthew z trudem odpierał. Następny potężny cios Khornisty powalił go na kolana ale nawet wtedy dzielnie powstrzymywał z kolanem na ziemi ataki rozjuszonego berserkera. Publika wstrzymała oddech gdy „nawałnica rozbijała się o skałę” i wydawać się mogło że „skała” tak będzie trwać i trwać. Niestety „skała” nie wytrzymała. Następna fala ataków powaliła wyznawcę Tzeentcha na plecy i gdy ten próbował wstać, czyste cięcie topora zdjęło my głowę z ramion. Zakuty w chełm chaosu łeb potoczył się po arenie. Hrisskar z triumfem ryknął zwycięsko. Czuł że spłynęła na niego łaska Khorna. Jego pan był zadowolony.
właściciel inżyniera:
jako że nie wyszczególniłem inżyniera w regulaminie do dodatkowych bonusów potraktuj go jakby był kapitanem i wybierz bonusową cechę lub dodatek.
-Silny on...bardzo...teraz unik i kontratak....albo ni
Jako że ścięta głowa myśleć nie może to nie dokończył
Te korniszony coś wymiatają xD mogłem nie zmieniać to może bym co pożył
Slaneshowiec przetrwał całą walkę dłużej
Są jakieś przeciwskazania do czempiona chaosu niepodzielnego na następną arene?
(mam nadzieje że będzie)
Powodzenia reszcie
wybijcie tych khorników
Jako że ścięta głowa myśleć nie może to nie dokończył
Te korniszony coś wymiatają xD mogłem nie zmieniać to może bym co pożył

Slaneshowiec przetrwał całą walkę dłużej

Są jakieś przeciwskazania do czempiona chaosu niepodzielnego na następną arene?
(mam nadzieje że będzie)
Powodzenia reszcie

Ostatnio zmieniony 22 mar 2009, o 20:48 przez Whydak, łącznie zmieniany 2 razy.
- Zwyciężyło mniejsze zło? Ważne że kolejny wyznawca gryzie piasek, jak narazie Khorne triumfował w swoich pojedynkach, lecz w następnym ja zbieracza czaszek sprowadzę boleśnie na ziemię... albo sam będę gryzł piach. - dodał po chwili zastanowienia oraz buchnął śmiechem lekceważąc potężnych i nieprzewidywalnych wojowników boga krwi. - Niech pokaże na co stać! Moja cierpliwość się kończy ale nadal jest...
Ha! To było do przewidzenia!!! Sługa pana przemian nie miał szans z wyznawcą potężnego Khorna. Już niedługo będę mógł udowodnić mu swoją wierność i zdobyć kolejną czaszkę ku chwale Pana Krwi.
Ostatnio zmieniony 22 mar 2009, o 21:24 przez Yourself, łącznie zmieniany 1 raz.
matilizaki napisał:
Na brete
wybiegac biegaczem do przodu i wbijac sie od tyłu w kawalerie jak sie wyjdzie z tyłu
- Patrzcie go, nie żebym był znawcą waszego marnego kultu zbieracza czaszek i kolekcjonera krwi ale to wy zbieracie czaszki dla niego a nie dla swojej kolekcji. Tron tego czerwonego buraka sam się nie zbuduje. - zadrwił ze śmiechem na paskudnej mordzie Zjadacz patrząc na swojego przeciwnika. Nie sprzedam ci skóry tanio - po prostu cię nie stać!
Pojedynek czempionów chaosd były interesujący, jak mozna bylo przypuszczać zwycięsto stało po stronie szalonego Khornity. Khemor nie mógł jednak nad tym rozmyslać, trenował przed swoją walką, co prwda człowiek nie był dla niego wymażonym przeciwnkiem jednak musiał go pokonac aby zmieżyc sie z bardziej wymagającymi zawodnikami, Jego Draich był przepełniony mocą Khaina, gotów po raz kolejny utoczyć krwi na chwałe Pana Zbrobni.
Edit:
Dziś moja walka, zobaczymy czy mój egzek poradzi sobie z Tieliańczykiem Kokesza, a ma on teraz okazję do pomszczenia swego Araba
.
Edit:
Dziś moja walka, zobaczymy czy mój egzek poradzi sobie z Tieliańczykiem Kokesza, a ma on teraz okazję do pomszczenia swego Araba

Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
- Dead_Guard
- "Nie jestem powergamerem"
- Posty: 189
- Lokalizacja: Kraków
Niewątpliwie ten wojownik Khorne'a był lepszy... krzyczał donośniej i atakował więcej na oślep, same atuty prawdziwego "szermierza" - Gaurwaith z ironicznym uśmieszkiem, podążył wzrokiem za turlającą się głową wyznawcy Pana Losu.
- Murmandamus
- Niszczyciel Światów
- Posty: 4837
- Lokalizacja: Radom
W kolejnej walce spotkali się na arenie mroczny elf Khemor Drax i Tileańzyk Marius Luccareni. Podarda przeciwnika jaką Drax obdarzał swego przeciwnika była aż nadto widoczna. Wyniosłe spojrzenie, arogancka postawa i totalna pewność siebie jaką miał elf. Luccareni zaś był weteranem wielu pojedynków. Wiedział że już jest jeden mały krok w przód przed swym przeciwnikiem. Nie był wyniosły i zawsze rozważał sprawę na zimno i na pewno nie lekceważył przeciwnika. Marius wiedział jak arogancja może przyćmić umysł a to zawsze było niebezpieczne.
Khemor jakkolwiek pogardzał przeciwnikiem wiedział że może on być niebezpieczny. No na tyle ile mógł być człowiek niebezpieczny. Czyli trzeba być ostrożnym ale bez przesady.
Gong oznajmił rozpoczęcie walki. Ruszyli na siebie jednoczerśnie. Khemor balansując swoim Draichem szykował się do uderzenia. Marius natomiast małymi kroczkami z wyciągniętym rapierem przed siebie postępował ku elfowi. Tileańczyk pchnął rapierem zadając pierwszy cios. Drax z uniesionym draichem nie mógł tego zapobiec i ostrze rapiera przebiło zbroję zagłębiając się w ciało elfa. Draich natychmiast poleciał w dół oddając cios. Marius odskoczył prawie na czas bo końcówka wielkiego ostrza zawadziła go w ramię raniąc go. Marius zacisnął zęby i wykorzystując lukę w obronie elfa posłał rapier prosto w gardło przeciwnika. Ostrze bez trudu przebiło kolczugę osłaniającą szyję przebijając szyję. Khemor zachłysnął się krwią i puścił broń ze zmartwiałych rąk po czym zwalił się na piach. Marius wyciągnął ostrze i wytrarł je o płaszcz Draxa. Ukłonił się publice przyjmując aplauz i uznanie oklaskujących go gapiów.
komentarz do prawdopodobnego pytania: niestety Drax nawet nie zdążył uyc mikstury
Khemor jakkolwiek pogardzał przeciwnikiem wiedział że może on być niebezpieczny. No na tyle ile mógł być człowiek niebezpieczny. Czyli trzeba być ostrożnym ale bez przesady.
Gong oznajmił rozpoczęcie walki. Ruszyli na siebie jednoczerśnie. Khemor balansując swoim Draichem szykował się do uderzenia. Marius natomiast małymi kroczkami z wyciągniętym rapierem przed siebie postępował ku elfowi. Tileańczyk pchnął rapierem zadając pierwszy cios. Drax z uniesionym draichem nie mógł tego zapobiec i ostrze rapiera przebiło zbroję zagłębiając się w ciało elfa. Draich natychmiast poleciał w dół oddając cios. Marius odskoczył prawie na czas bo końcówka wielkiego ostrza zawadziła go w ramię raniąc go. Marius zacisnął zęby i wykorzystując lukę w obronie elfa posłał rapier prosto w gardło przeciwnika. Ostrze bez trudu przebiło kolczugę osłaniającą szyję przebijając szyję. Khemor zachłysnął się krwią i puścił broń ze zmartwiałych rąk po czym zwalił się na piach. Marius wyciągnął ostrze i wytrarł je o płaszcz Draxa. Ukłonił się publice przyjmując aplauz i uznanie oklaskujących go gapiów.
komentarz do prawdopodobnego pytania: niestety Drax nawet nie zdążył uyc mikstury
Marius wytarł rapier o ubranie elfa. Jeszcze przez chwilę przyglądał się bladnącemu obliczu przeciwnika i bez pośpiechu zszedł z areny.
- Dobrze sobie poradziłeś - powiedział Paolo.
- Sądziłem, że walka będzie trwać dłużej - odpowiedział najemnik. - Wyglądał na dobrego wojownika, ale popełnił o jeden błąd za dużo.
Tak się załatwia sprawy Panowie
- Dobrze sobie poradziłeś - powiedział Paolo.
- Sądziłem, że walka będzie trwać dłużej - odpowiedział najemnik. - Wyglądał na dobrego wojownika, ale popełnił o jeden błąd za dużo.
Tak się załatwia sprawy Panowie


- Jestem pod wrażeniem, widzę że przegrałbym ostatnie pieniądze jakbym robił zakłady na tą walkę. Gratulacje Marcus, twój kunszt szermierczy wprawił mnie w osłupienie. Będziesz godnym przeciwnikiem jak się spotkamy, no chyba że nie dożyję. - dodał ze śmiechem na ustach Ogr. - Jeszcze raz gratulacje i chodź opić ze mną swoje zwycięstwo, ja stawiam!
Ostatnio zmieniony 23 mar 2009, o 17:48 przez Possessed, łącznie zmieniany 1 raz.
- Czy jest to widok ziem Twoich wrogów, splądrowanych i ograbionych? - Zapytał potężny wojownik w futrzanej czapie.Na środku jurty paliło się ognisko, wokół którego zasiedli wojowie. Gdy Hrisskarr wszedł, najstarszy z nich gestem ręki wskazał mu miejsce w kręgu wojowników. Płyty zbroi zaskrzypiały głośno gdy siadał. Przez chwilę milczeli, patrząc w ognisko. W końcu odezwał się najstarszy:
- Jakże to godnie gościć nam tak wspaniałego wojownika. Tego o którym mówią, że w swym lodowym domu na szczycie najwyższej z gór zasiada na tronie z kości swoich wrogów, a z czaszek pije ich krew. Powiedz nam, o Hrisskarze "Żniwiarzu" Bijebylekoggsonie, jakie są trzy najważniejsze rzeczy w życiu mężczyzny.
- A może to widok Twoich własnych ziem, bogatych i przynoszących zyski? - Zapytał wojownik siedzący na kamieniu i zakrywający się tarczą ze znakiem Khorna.
- Może jednak jest to mroźne powietrze wypełniające Twoje płuca. Gdy stoisz na szczycie najwyższej z gór, strąciwszy z niej wcześniej czternastu górskich trolli? - Zapytał długowłosy wojownik z drogocennym diademem na głowie.
- A może...
- A może pozwolilibyście mi wreszcie odpowiedzieć? - zapytał zniecierpliwiony Hrisskarr. Zaległa grobowa cisza. Żaden woj nie odważył się odezwać. - Najważniejsze w życiu mężczyzny... Tak myślę... Tak. Najważniejsze w życiu mężczyzny jest to, żeby mieć same szóstki. Na pewno.
- Szóstki? - odparli chórem wojownicy.
- Ano, szóstki. Wiecie, jeden, dwa, eee... sześć. Ważne, żeby tych ostatnich mieć w życiu najwięcej.
Wojownicy pokiwali głowami ze zrozumieniem i szacunkiem dla tej wielkiej mądrości.
A teraz takie "whoooo" jak w "LOST"-ach i wracamy do terażniejszości.
- KREW! KREW! KREW! - Topory Hrisskara wyrywały kawały mięsa z ciała Arthew. Jucha bryzgała na zbroję czempiona, tryskała nawet na przerażoną publiczność, zdawało się, że barbarzyńca nie spocznie, póki ostatnia kropla krwi nie zostanie upuszczona. Po chwili szał ustąpił i berserkera ogarnęło zmęczenie. Ale nie może teraz przestawać! Pragnie KRWI! Musi się obudzić! Khornie, wspomóż!
- Krew dla boga krwi! - krzyknął Khornita i ruszył biegiem w kierunku ściany. Widzowie podnieśli się z krzeseł. Berserker z całym impetem przywalił głową w lity mur. Hełm pozostał nietknięty, gorzej ze ścianą. Barbarzyńca wyjął głowę z powstałego otworu, próbował ustać na nogach. Nie zdołał. Zbroja zazgrzytała gdy cielsko opadło na piasek skąpany we krwi Tzeentchity. Poczuł, że teraz może odpocząć. Dreszcze przechodzące całe ciało opadły całkowicie. Wiedział, że Khorn był z niego zadowolny i pozwoli mu zasnąć, aż do następnegj walki, aż do następnych żniw...
Khornitę wynieśli najroślejsi niewolnicy służący na arenie. Jeśli wierzyć ich relacjom, barbarzyńca nawet podczas snu mamrotał przeklęte, plugawe słowa, a gdy tylko dotykali jego zbroi, targały nim nagłe konwulsje.
i znowu takie "whoooo" i wracamy do przeszłości ale to już w następnym odcinku

Ech, po raz kolejny miksturka na nic mi się nie przydałaMurmandamus pisze:komentarz do prawdopodobnego pytania: niestety Drax nawet nie zdążył uyc mikstury


Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
Gdy zapadł zmrok, "Zemsta Sigmara" opustoszała. Zbrojni zeszli do łodzi i ruszyli, wiosłując w kierunku lądu. Noc była jasna, księżyc w pełni, jednak trudno było ich dostrzec - wysokie fiordy rzucały cień na koryto rzeki. Starając się nie wydawać najcichszego dźwięku, dopłynęli do piaszczystego brzegu, wskoczyli do lodowatej wody i wciągnęli łodzie na brzeg. Każdy z nich wiedział jakie jest jego zadanie, więc nie czekając na żaden sygnał pospieszyli wgłąb lądu. Pierwsi dotarli miecznicy, zajęli pozycje w krzakach tuż za Wielką Halą wioski. Następni znak gotowości dali łucznicy i handkanonerzy, którzy obsadzili drzewa wokół zabudowań i wzgórze nad splugawioną świątynią. Wszyscy czekali już tylko na jeden, ostatni znak.- KREW! KREW! KREW! - Topory Hrisskara wyrywały kawały mięsa z ciała Arthew. Jucha bryzgała na zbroję czempiona, tryskała nawet na przerażoną publiczność, zdawało się, że barbarzyńca nie spocznie, póki ostatnia kropla krwi nie zostanie upuszczona. Po chwili szał ustąpił i berserkera ogarnęło zmęczenie. Ale nie może teraz przestawać! Pragnie KRWI! Musi się obudzić! Khornie, wspomóż!
- Krew dla boga krwi! - krzyknął Khornita i ruszył biegiem w kierunku ściany. Widzowie podnieśli się z krzeseł. Berserker z całym impetem przywalił głową w lity mur. Hełm pozostał nietknięty, gorzej ze ścianą. Barbarzyńca wyjął głowę z powstałego otworu, próbował ustać na nogach. Nie zdołał. Zbroja zazgrzytała gdy cielsko opadło na piasek skąpany we krwi Tzeentchity. Poczuł, że teraz może odpocząć. Dreszcze przechodzące całe ciało opadły całkowicie. Wiedział, że Khorn był z niego zadowolny i pozwoli mu zasnąć, aż do następnegj walki, aż do następnych żniw...
Khornitę wynieśli najroślejsi niewolnicy służący na arenie. Jeśli wierzyć ich relacjom, barbarzyńca nawet podczas snu mamrotał przeklęte, plugawe słowa, a gdy tylko dotykali jego zbroi, targały nim nagłe konwulsje.
i znowu takie "whoooo" i wracamy do przeszłości ale to już w następnym odcinku![]()
Tymczasem krąg przed wrotami świątyni był już gotowy do inkantacji. Kultyści zebrali się wokół i po kolei dołączali do plugawych inkantacji czarnoksiężnika. Przyprowadzono ofiary, głównie kobiety i dzieci, dobrych obywateli Imperium. Gdy pierwsi z nich wstąpili do kręgu, obudziły się demony. Wykręcone twarze wzleciały ponad głowami kultystów i opadły na nich, by zawładnąć ich ciałami. Energia chaosu przepływała przez nich, mutując i plugawiąc, biorąc ich sbie na własność. Czarnoksiężnik Tzeentcha wypowiadał już ostatnie słowa inkantacji, ofiara była niemal złożona. Demoniczni kultyści śpiewali przeklęte hymny, dziękując za dary Mistrza Kłamstw. Czarnoksiężnik wzniósł splugawione ostrze by zatopić je między żebrami pierwszej ofiary. Właśnie wtedy zabrzmiał róg i wzgórze oraz okoliczne drzewa zapłonęły od eksplozji prochu. Zdezorientowany czarnoksiężnik odwrócił się tylko po to, by jego czaszka rozprysła się pod uderzeniem wielkiego młota. Z zarośli wyskoczyli miecznicy i zaatakowali powykrzywiane ciała kultystów, siedliska demonów. Kapłan Sigmara, który dzierżył wielki młot, przekroczył truchło czarnoksiężnika i ze świętymi słowami na ustach począł wysyłać je tam, skąd przyszły. Wielki strach padł na dzieci Tzeentcha, gdy wyzwolił się jego święty gniew. Demony ginęły jeden po drugim, nowo powstające kończyny i głowy odpadały jedna za drugą odcinane przez mieczników. W końcu demoniczny krąg zniknął, a ofiary były bezpieczne. Kapłan Sigmara przyklęknął, lekko zdyszany, dziękując Imperatorowi za zwycięstwo.
- Mistrzu Kapłanie, Mistrzu Kapłanie! - to był setnik, herr Arnulf von Brocke. Kapłan trwał jednak w modlitwie.
- Mistrzu Kapłanie! Hrisskarze! - Na dźwięk swojego imienia kapłan przestał się modlić.
- Hrisskarze! Znaleźliśmy coś strasznego! Musisz to zobaczyć!
Właśnie szkoda że dopiero teraz piszesz historię całkiem fajnie się ją czyta. Jak to powiedział Possessed miksturkę miałbyś w kieszeni
matilizaki napisał:
Na brete
wybiegac biegaczem do przodu i wbijac sie od tyłu w kawalerie jak sie wyjdzie z tyłu