Arena of Death 16 Sartosa 3
Re: Arena of Death 16 Sartosa 3
Fajnie opisana walka... Wygląda na to, że w drugiej turze areny zostanie większość zawodników z "jasnej strony mocy"...
Tullhir schodząc z areny był bardzo zadowolony z tego pojedynku. Jego przeciwnik okazał się lepszy niż przypuszczał, lecz jego zdaniem szczur władał nieporęczną bronią.
- katany były długie, ale nie tak precyzyjne jak moje pazury... Lecz i tak ten szczurek dał mi w kość. Cholera! Muszę znaleźć jakiegoś medyka... - mówił do siebie. Jeszcze raz spojrzał przez ramię, patrząc, jak w piasek wsiąka krew.
Piękna walka. Ze wszystkich przeciwników właśnie drugiego zabójcy się obawiałem najbardziej. Opis długi i na prawdę wciągający.
- katany były długie, ale nie tak precyzyjne jak moje pazury... Lecz i tak ten szczurek dał mi w kość. Cholera! Muszę znaleźć jakiegoś medyka... - mówił do siebie. Jeszcze raz spojrzał przez ramię, patrząc, jak w piasek wsiąka krew.
Piękna walka. Ze wszystkich przeciwników właśnie drugiego zabójcy się obawiałem najbardziej. Opis długi i na prawdę wciągający.
Wampir spojrzał na mężczyznę i pokręcił głową w geście dezaprobaty. Z całej grupy przeżył tylko jeden … i to tylko z powodu spóźnienia na zgromadzenie. Nekromanta siedział obok spoglądając to na arenę to na swojego gospodarza, z dość mieszanymi uczuciami i mętlikiem w głowie. Vilow zastanawiał się co począć dalej, jego plan wydawał się być idealny, prosty pozbawionych jakichkolwiek ryzykownych lub niepotrzebnie złożonych elementów. Jak się okazało, miał tylko jedną wadę – nie powiódł się. Nie było jednak czasu, na doszukiwanie się przyczyny tej niewielkiej porażki. Walka na arenie dobiegała już niestety końca, kolejna miała już się odbyć z jego udziałem. Wstał i otrzepał swoje odzienie, poprawiając przy tym płaszcz. Przed odejściem rzucił ostatnie spojrzenie mężczyźnie który, a przynajmniej miał taką nadzieję, wiedział jaka jest jego rola w tym przedstawieniu. Powolnym krokiem udał się w wyznaczone miejsce, nie po to by spotkać się ze swym przeznaczeniem. Jedyny cel tej małej wyprawy to rozpoczęcie wspaniałego przedstawienia a zarazem przypieczętowania przeznaczenia jego przeciwnika.
Racja trwała trochę tur bowiem assayna trudno trafić, ze względu na wyską I dzięki ktorej moga unikać ciosów. Opis jest jescze długi z tego względy iż chciałem aby ta walka (jako pojednyek dwóch assasynów) byla wyjątkowa i zapadła wszystkim w pamięć
.
Vilow Von Vil vs Lastaad von Zet
Poprzednia walka zrobiła na wszystkich olbrzymie wrażenie, rzadko kiedy bowiem można podziwiać pojedynek dwóch zabójców, choć może kiedyś dojdzie do podobnego pojedynku np. dwóch Assasynów Mrocznych Elfów, lub dwóch Mistrzów Miecza z Hoeth. Nie będzie to jednak dziś, bowiem dziś na arenie mają spotkać się dwa wampiry wiadomość o tym, oraz wieści z poprzedniej walki sprawiły, że na Arenę zaczęły przybywać jeszcze większe tłumy, a bukmacherzy robili kolejne zakłady. Królowa Piratów która wyleczyła już kaca również czekała na tę walkę z zaciekawieniem, mając nadzieje, że będzie równie emocjonująca co poprzednia
Tymczasem na Arenie pojawili się już dwaj nieumarci, wojownicy o nad naturalniej sile i szybkości. Pierwszy na Arenę wszedł Vilow Von Vil, obejrzał trybuny i uśmiechnął się, wielu potencjalnych kandydatów do jego przyszłej nieumartej armii. Najpierw jednak musi pokonać tego oto wampira który stanął na jego drodze. Wszyscy zdziwili się natomiast, że Lastaad von Zet powrócił, wiele osób zaczęło szeptać i wspominać jego walkę z Mistrzem Miecza Aethisem . Sam wampir nie dbał o to co myśleli ludzie, którzy dla niego byli tylko nędznym bydłem. Wiedział, że musi wygrać ten pojedynek, a później znaleźć tego przeklętego elfa który go pokonał.
Padł sygnał do walki. Lastaad jako Wampir Smoczej Krwi chciał oddać honory swemu przeciwnikowi, gdyż nie był on brudnym człowiekiem, czy plugawym cha ośnikiem, tylko jak on wampirem. A kodeks Krwawych Smoków nakazywał aby oddawac honory równym wojownikom. Więc zasalutował Vilowowi trzymanym w ręku rapierem. Vilow odwzajemnił salut, następnie obaj ruszyli do walki. Vilow w mgnieniu oka dobył swej kuszy i wystrzelił, bełty pomkneły w kierunku przeciwnika, jeden odbił się od zbroi drugi trafił Lastaada w tors, ale siała uderzenia była zbyt mała aby wyrządzic mu krzywdę. Jako, że Vilow był lżej uzbrojony zaatakował więc pierwszy wyprowadzając mordercze pchnięcia swym rapierem. Lastaad jako biegły Rycerz Krwawych Smoków umiejętnie sparował ataki, a następnie wyprowadził błyskawiczną kontrę swym rapierem i mordercze ciecie mieczem. Lekko opancerzony Vilow sparował jednak pchniecie rapiera i umiejętnie uniknął ciosu mieczem. Następnie sam wyprowadził swoje szybkie jak śmierć pchnięcia w samo nieumarte serce Lastaada. Ten jednak umiejętnie się zastawił i odbijał jedno za drugim uderzenie, niestety w jednej chwili ostrze miecza okazało się zbyt wolne i nie trafiło w rapier Vilowa, który dotarł do piersi Lastaada. Rycerz Krwawych Smoków miał jednak szczęście, kilnga ześlizgnęła się po płycie pancerza. Lastaad błyskawiczne to wykorzystał zadając swoje mordercze pchnięcie i trafił przeszywając Vilowa na wylot, dodatkowo poprawił jeszcze ciecie mieczem omal nie rozcinając wrogiego wampira na pół. Takie uderzenia rozerwały by zwykłego człowieka na strzępy, lecz Vilow byłm wampirem istotą znacznie bardziej odporną na ból i obrażenia. Vilow poczuł jak coś gwałtownie wyrywa jego umysł z tego świata, lecz odskoczył i opanował się, wypił fiolkę krwi którą trzymał za pazuchą i jego siły wróciły. Lastaad von Zet nacierał aby go ostatecznie wykończyć. Rozgorzała zacięta wymiana ciosów, w której nie mogła wziąć żadna strona, jednak w pewnym momencie Vilowowi udało się umiejętnie uniknąć cięcia mieczem i wyprzedzić pchnięcie rapierem idealnie trafiając w słaby punkt zbroi. Lastard cofnął się i wzdygnął, a Vilow ruszył za nim zadając kolejne pchnięcia i spychając krwawego smoka do defensywy. Ten jednak nie zamierzał się poddać umiejętnie wyczekał na jedno z pchnięć, wyczuł jego tępo, a następnie zbił je rapierem, a następnie zblokował mieczem i ponownie rapierem wyprowadził pchniecie które dosięgło Vilowa, który ponownie zaczął tracić kontakt z rzeczywistością, ale znów udało mu się opanować. Lastaard nacierał, ale Vilow nie zamierzał się poddać, mordercza wymiana pchnięć znów mogła być podziwiana przez widzów na arenie. W jednej chwili Vilow umiejętnie uniknął ciosów Lastarda i skrócił dystans zadając pchnięcie które ponownie trafiło Lastaarda. Vilow nie zauważył jednak, że Smoczy wampir zmienił kierunek pchnięcia rapiera i niemal równocześnie on otrzymał ranę. Lastaard pomimo zranień atakował wyprowadzając kolejne ciosy. Vilow starał się je kontrować lub ich unikać, lecz w pewnym momencie cios miecza niemal odrąbał mu bark. Dla Vilowa to było już za dużo poczuł, że coś wyrywa go z tego świata i nie mógł się temu oprzeć jago duch opuścił ciało które rozsypało się na popiół.
Kometarz do walki Lastaard miał zarąbiste szczęście na początku gdyż wypadł mu krytyk, co niewątpliwie przyczyniło się do jego zwyciestwa.

Vilow Von Vil vs Lastaad von Zet
Poprzednia walka zrobiła na wszystkich olbrzymie wrażenie, rzadko kiedy bowiem można podziwiać pojedynek dwóch zabójców, choć może kiedyś dojdzie do podobnego pojedynku np. dwóch Assasynów Mrocznych Elfów, lub dwóch Mistrzów Miecza z Hoeth. Nie będzie to jednak dziś, bowiem dziś na arenie mają spotkać się dwa wampiry wiadomość o tym, oraz wieści z poprzedniej walki sprawiły, że na Arenę zaczęły przybywać jeszcze większe tłumy, a bukmacherzy robili kolejne zakłady. Królowa Piratów która wyleczyła już kaca również czekała na tę walkę z zaciekawieniem, mając nadzieje, że będzie równie emocjonująca co poprzednia
Tymczasem na Arenie pojawili się już dwaj nieumarci, wojownicy o nad naturalniej sile i szybkości. Pierwszy na Arenę wszedł Vilow Von Vil, obejrzał trybuny i uśmiechnął się, wielu potencjalnych kandydatów do jego przyszłej nieumartej armii. Najpierw jednak musi pokonać tego oto wampira który stanął na jego drodze. Wszyscy zdziwili się natomiast, że Lastaad von Zet powrócił, wiele osób zaczęło szeptać i wspominać jego walkę z Mistrzem Miecza Aethisem . Sam wampir nie dbał o to co myśleli ludzie, którzy dla niego byli tylko nędznym bydłem. Wiedział, że musi wygrać ten pojedynek, a później znaleźć tego przeklętego elfa który go pokonał.
Padł sygnał do walki. Lastaad jako Wampir Smoczej Krwi chciał oddać honory swemu przeciwnikowi, gdyż nie był on brudnym człowiekiem, czy plugawym cha ośnikiem, tylko jak on wampirem. A kodeks Krwawych Smoków nakazywał aby oddawac honory równym wojownikom. Więc zasalutował Vilowowi trzymanym w ręku rapierem. Vilow odwzajemnił salut, następnie obaj ruszyli do walki. Vilow w mgnieniu oka dobył swej kuszy i wystrzelił, bełty pomkneły w kierunku przeciwnika, jeden odbił się od zbroi drugi trafił Lastaada w tors, ale siała uderzenia była zbyt mała aby wyrządzic mu krzywdę. Jako, że Vilow był lżej uzbrojony zaatakował więc pierwszy wyprowadzając mordercze pchnięcia swym rapierem. Lastaad jako biegły Rycerz Krwawych Smoków umiejętnie sparował ataki, a następnie wyprowadził błyskawiczną kontrę swym rapierem i mordercze ciecie mieczem. Lekko opancerzony Vilow sparował jednak pchniecie rapiera i umiejętnie uniknął ciosu mieczem. Następnie sam wyprowadził swoje szybkie jak śmierć pchnięcia w samo nieumarte serce Lastaada. Ten jednak umiejętnie się zastawił i odbijał jedno za drugim uderzenie, niestety w jednej chwili ostrze miecza okazało się zbyt wolne i nie trafiło w rapier Vilowa, który dotarł do piersi Lastaada. Rycerz Krwawych Smoków miał jednak szczęście, kilnga ześlizgnęła się po płycie pancerza. Lastaad błyskawiczne to wykorzystał zadając swoje mordercze pchnięcie i trafił przeszywając Vilowa na wylot, dodatkowo poprawił jeszcze ciecie mieczem omal nie rozcinając wrogiego wampira na pół. Takie uderzenia rozerwały by zwykłego człowieka na strzępy, lecz Vilow byłm wampirem istotą znacznie bardziej odporną na ból i obrażenia. Vilow poczuł jak coś gwałtownie wyrywa jego umysł z tego świata, lecz odskoczył i opanował się, wypił fiolkę krwi którą trzymał za pazuchą i jego siły wróciły. Lastaad von Zet nacierał aby go ostatecznie wykończyć. Rozgorzała zacięta wymiana ciosów, w której nie mogła wziąć żadna strona, jednak w pewnym momencie Vilowowi udało się umiejętnie uniknąć cięcia mieczem i wyprzedzić pchnięcie rapierem idealnie trafiając w słaby punkt zbroi. Lastard cofnął się i wzdygnął, a Vilow ruszył za nim zadając kolejne pchnięcia i spychając krwawego smoka do defensywy. Ten jednak nie zamierzał się poddać umiejętnie wyczekał na jedno z pchnięć, wyczuł jego tępo, a następnie zbił je rapierem, a następnie zblokował mieczem i ponownie rapierem wyprowadził pchniecie które dosięgło Vilowa, który ponownie zaczął tracić kontakt z rzeczywistością, ale znów udało mu się opanować. Lastaard nacierał, ale Vilow nie zamierzał się poddać, mordercza wymiana pchnięć znów mogła być podziwiana przez widzów na arenie. W jednej chwili Vilow umiejętnie uniknął ciosów Lastarda i skrócił dystans zadając pchnięcie które ponownie trafiło Lastaarda. Vilow nie zauważył jednak, że Smoczy wampir zmienił kierunek pchnięcia rapiera i niemal równocześnie on otrzymał ranę. Lastaard pomimo zranień atakował wyprowadzając kolejne ciosy. Vilow starał się je kontrować lub ich unikać, lecz w pewnym momencie cios miecza niemal odrąbał mu bark. Dla Vilowa to było już za dużo poczuł, że coś wyrywa go z tego świata i nie mógł się temu oprzeć jago duch opuścił ciało które rozsypało się na popiół.
Kometarz do walki Lastaard miał zarąbiste szczęście na początku gdyż wypadł mu krytyk, co niewątpliwie przyczyniło się do jego zwyciestwa.
Ostatnio zmieniony 1 lis 2009, o 17:20 przez Tullaris, łącznie zmieniany 2 razy.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
Skrytobójca po swojej ostatniej walce lekko spóźnił się na widownię. Jego rany były obandażowane, a trucizna w jego krwi zneutralizowana. Wszedł na swój balkonik. Trafił akurat na moment, w którym jeden z wampirów salutował drugiemu.
- Wampiry? Jeszcze tych parszywców tu brakowało. - syknął Tullhir, czując przeszywający ból po odruchowym naprężeniu mięśni. Następnie analizował ataki i style walki przeciwników. Po zakończonej walce, która wydawała się dla niego mało emocjonująca poszedł po jakiś trunek.
- Wampiry? Jeszcze tych parszywców tu brakowało. - syknął Tullhir, czując przeszywający ból po odruchowym naprężeniu mięśni. Następnie analizował ataki i style walki przeciwników. Po zakończonej walce, która wydawała się dla niego mało emocjonująca poszedł po jakiś trunek.
Wampirzy zdrajcy, niewierni jedynemu Panu Umarłych. Mam nadzieje że będzie mi dane spotkać i zmiażdżyć Lastaada w imieniu Nagasha. Może będzie godnym przeciwnikiem by zginąć od mego miecza pomyślał Dan po czym opuścił arenę .
Ostatnio zmieniony 1 lis 2009, o 22:03 przez Manfred, łącznie zmieniany 1 raz.
A nie użył
? zaraz zaraz, użył tylko w opisie wkradł sie jakiś dziwny błąd, kusza jednak mu nie pomogła. Poprawie opis. Obie walki rozegrałem rano i użycie kuszy wyleciało nie znalazło się w opisie bo nic nie wniosła do walki. Na początku skupiłem się na opisaniu krytyka bo to był element decydujący.

Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
Z kuszą musze coś zrobić bo jest plewna, albo wywale ja w (jesli zrobie) następnej arenie, albo jakoś podpakuje (-1 do AS i strzał razy 3, czy coś w tym stylu bo samo trafienie z S3 jest słade)
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
Dlaczego, dlaczego, bo tak jest w AB DE, zresztą kusza pistoletowa nie może mieć takiej mocy jak pistolet. Wiem jednak, że kuszy nie przemyślałem do końca, ale to zrobie.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
Alhefrn Fireclaw vs Garm
Nadszedł czas na ostatnią walkę pierwsze rundy, zmierzyć w niej mieli się kapłan Vaula z Ulthuanu i Zmutowany Zwierzoczłowiek Tzeencha. Królowa Piratów choć brzydziła się wszelkich stworów chaosu była ciekawa tej walki, a właściwie to specjalnych umiejętności zmiany ciała jakie prezentowała bestia.
Tymczasem na arene wszedł pierwszy wojownik. Alhefrn Fireclaw podziwiał arenę i był zniesmaczony, ci brudni ludzie nie mieli pojęcia co to znaczy prawdziwa architektura. O wykuwaniu broni już nie wspomnę, miecze jaki tu spotkał wyglądały jak tłuczki, a broń powinna być smukła i delikatna, ostrzejsza od krzyku sokoła. Ale dość o broni dziś ma do pokonania bestie plugawego chaosu i dziś w imię Vaula rozgniecie ją swym młotem. Zaraz po nim na arenę wszedł Garm wielki Wargor z toporem w jednej ręce i potężnymi pazurami wystającymi z drugiej, Patrząc na Elfa ucieszył się ich mięso jest delikatne. Alhefrn przyjrzał się bestii z którą miał walczyć, zaniepokoiło go jej pulsujące prawe ramie, wiedział jednak, że musi ją pokonać.
Wojownicy usłyszeli gong i ruszyli na siebie, Elf wznosząc swój młot a Mutant swój topór i pazury które wydłużyły się i połączyły w jedno ostrze. Gram był szybszy od elfa i atakował pierwszy kostne ostrze przecięło powietrze i spadło na elfa, następny był topór bestii. Alhefrn umiejętnie odbił ostrze wystające z łapy potwora i uniknął ciosu jego topora, a sam zamachnął się do potężnego uderzenia młotem. Zwinny zwierzoczłowiek uniknął jednak zmiażdżenia, jego prawa ręka zaczęła pulsować, ostrze zniknęło, a zamiast niego pojawiła się kleista macka która wystrzeliła w kierunku Elfa i przytrzymał jego broń. Widzą unieruchomionego przeciwnika Gram ruszył na niego z toporem. Alhefrn stwierdził, że sprawy nie mają się dobrze, właściwe to można by powiedzieć, że znalazł się w ciemnej du…e, nie stracił jednak rezoun. Szarpnął mocno swym młotem Gram zrobił to samo, Elf tylko na to czekał pchnął młot przed siebie i sam ruszył do przodu ciągnięty przez mackę stwora wystrzelił jak strzała. Młot zaczął bardzo szybko przybliżać się do Grama a właściwie do jego pyska i walnął go zanim on zdążył zadać cios toporem. Gram zalał się krwią i stracił na chwilę przegląd, co Elf natychmiast wykorzystał wyrwał swój młot z macki i ponownie uderzył, Gram instynktownie zastawił się toporem w który trafił młot. Broń Grama wypadła z ręki i poleciał pod ścianę areny, Alhefrn uderzył ponownie, lecz łapa Grama ponownie się zmieniła z macki w kościstą pokrytą wypustkami skorupę którą Gram odbił uderzenie młota. Elf uderzał dalej lecz zwinny zwierzoczłowiek ponownie uniknął uderzeń, a następnie skoczył pod niciane areny i odzyskał swój topór. Mając broń z powrotem w ręce uderzył nią w elfa lecz ten pochylił się i uniknął ciosu, a sam uderzył młotem który trafił Grama w tors. Uderzenie było tak potężne, że odrzuciło stwora na odległości kilku metrów. Gram poczuł, że wśrodku coś mu się poprzestawiało i nie jest z nim dobrze. Na szczeście miał ze sobą podarunek od szamana swego plemienia, miksturkę która wypił i momentalnie poczuł się lepiej i w porę bowiem musiał uchylić się przed nadlatującym młotem. Gdy tylko mu się to udało sam zaatakował, łapa przybrała ponownie postać ostrza i uderzyła razem z toporem. Choć Alhefrnowi udało się uniknąć topora to ostrze wystające z ręki trafiło go w pierś i przebiło się przez ilmitarowy pancerz, zakrztusił się on swoją krwią, próbował jeszcze kontrować uderzając swym młotem, lecz Gram ponownie uniknął trafienia. Łapa zwierzoczłowieka ponownie zamienił się w macke i błyskawicznie oplotła ramię rannego Elfa, a następnie na jego głowę spadł topór. Alhefrn prubował się jeszcze wyszarpać lecz jego wysiłki na niewiele się zdały. Topór odrąbał mu głowę, a bezwładne ciało upadło na piasek areny.
Koniec pierwsze rundy później wylosuje pary rundy drugiej.
@Rasti, a zdarzyło Ci się ustrzelić z kuszy DE jakiegoś Lorda lub Bohatera bo mi nie. Kusze są dobre na plewne mniej pancerne oddziały, ale już przeciwko celom z wysokim AS czy T (nie mwiąc o charakterach) słabiej się sprawdzają nawet z AP.
Nadszedł czas na ostatnią walkę pierwsze rundy, zmierzyć w niej mieli się kapłan Vaula z Ulthuanu i Zmutowany Zwierzoczłowiek Tzeencha. Królowa Piratów choć brzydziła się wszelkich stworów chaosu była ciekawa tej walki, a właściwie to specjalnych umiejętności zmiany ciała jakie prezentowała bestia.
Tymczasem na arene wszedł pierwszy wojownik. Alhefrn Fireclaw podziwiał arenę i był zniesmaczony, ci brudni ludzie nie mieli pojęcia co to znaczy prawdziwa architektura. O wykuwaniu broni już nie wspomnę, miecze jaki tu spotkał wyglądały jak tłuczki, a broń powinna być smukła i delikatna, ostrzejsza od krzyku sokoła. Ale dość o broni dziś ma do pokonania bestie plugawego chaosu i dziś w imię Vaula rozgniecie ją swym młotem. Zaraz po nim na arenę wszedł Garm wielki Wargor z toporem w jednej ręce i potężnymi pazurami wystającymi z drugiej, Patrząc na Elfa ucieszył się ich mięso jest delikatne. Alhefrn przyjrzał się bestii z którą miał walczyć, zaniepokoiło go jej pulsujące prawe ramie, wiedział jednak, że musi ją pokonać.
Wojownicy usłyszeli gong i ruszyli na siebie, Elf wznosząc swój młot a Mutant swój topór i pazury które wydłużyły się i połączyły w jedno ostrze. Gram był szybszy od elfa i atakował pierwszy kostne ostrze przecięło powietrze i spadło na elfa, następny był topór bestii. Alhefrn umiejętnie odbił ostrze wystające z łapy potwora i uniknął ciosu jego topora, a sam zamachnął się do potężnego uderzenia młotem. Zwinny zwierzoczłowiek uniknął jednak zmiażdżenia, jego prawa ręka zaczęła pulsować, ostrze zniknęło, a zamiast niego pojawiła się kleista macka która wystrzeliła w kierunku Elfa i przytrzymał jego broń. Widzą unieruchomionego przeciwnika Gram ruszył na niego z toporem. Alhefrn stwierdził, że sprawy nie mają się dobrze, właściwe to można by powiedzieć, że znalazł się w ciemnej du…e, nie stracił jednak rezoun. Szarpnął mocno swym młotem Gram zrobił to samo, Elf tylko na to czekał pchnął młot przed siebie i sam ruszył do przodu ciągnięty przez mackę stwora wystrzelił jak strzała. Młot zaczął bardzo szybko przybliżać się do Grama a właściwie do jego pyska i walnął go zanim on zdążył zadać cios toporem. Gram zalał się krwią i stracił na chwilę przegląd, co Elf natychmiast wykorzystał wyrwał swój młot z macki i ponownie uderzył, Gram instynktownie zastawił się toporem w który trafił młot. Broń Grama wypadła z ręki i poleciał pod ścianę areny, Alhefrn uderzył ponownie, lecz łapa Grama ponownie się zmieniła z macki w kościstą pokrytą wypustkami skorupę którą Gram odbił uderzenie młota. Elf uderzał dalej lecz zwinny zwierzoczłowiek ponownie uniknął uderzeń, a następnie skoczył pod niciane areny i odzyskał swój topór. Mając broń z powrotem w ręce uderzył nią w elfa lecz ten pochylił się i uniknął ciosu, a sam uderzył młotem który trafił Grama w tors. Uderzenie było tak potężne, że odrzuciło stwora na odległości kilku metrów. Gram poczuł, że wśrodku coś mu się poprzestawiało i nie jest z nim dobrze. Na szczeście miał ze sobą podarunek od szamana swego plemienia, miksturkę która wypił i momentalnie poczuł się lepiej i w porę bowiem musiał uchylić się przed nadlatującym młotem. Gdy tylko mu się to udało sam zaatakował, łapa przybrała ponownie postać ostrza i uderzyła razem z toporem. Choć Alhefrnowi udało się uniknąć topora to ostrze wystające z ręki trafiło go w pierś i przebiło się przez ilmitarowy pancerz, zakrztusił się on swoją krwią, próbował jeszcze kontrować uderzając swym młotem, lecz Gram ponownie uniknął trafienia. Łapa zwierzoczłowieka ponownie zamienił się w macke i błyskawicznie oplotła ramię rannego Elfa, a następnie na jego głowę spadł topór. Alhefrn prubował się jeszcze wyszarpać lecz jego wysiłki na niewiele się zdały. Topór odrąbał mu głowę, a bezwładne ciało upadło na piasek areny.
Koniec pierwsze rundy później wylosuje pary rundy drugiej.
@Rasti, a zdarzyło Ci się ustrzelić z kuszy DE jakiegoś Lorda lub Bohatera bo mi nie. Kusze są dobre na plewne mniej pancerne oddziały, ale już przeciwko celom z wysokim AS czy T (nie mwiąc o charakterach) słabiej się sprawdzają nawet z AP.
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
- Master of reality
- Oszukista
- Posty: 833
- Lokalizacja: Warszawa
Kurde a przez większość walki szlo tak dobrze
Gratuluje walki asassynów była świetna
Polecam czytanie Walk przy muzyce z Baldurs Gate'a Jest genialnie wtedy

Gratuluje walki asassynów była świetna
Polecam czytanie Walk przy muzyce z Baldurs Gate'a Jest genialnie wtedy
I sold my soul for rock'n roll
Dzięki za walkę, Vilow, dziś Twoje święto!
Poza tym nie jestem Lastaard czy jakoś tak tylko Lastaad 
-"Pfu! Coż za niedoświadczony chłystek. Choć miał zapał godny starego wilka. Szkoda że nie przejrzał na oczy i się nie pokłonił przed moim majestatem. Oszczędził bym go... W najlepszym wypadku. Za późno na to lecz te prochy na coś mogą mi się przydać..." - pomyślał Lastaad wychodząc z areny oglądając resztki z poległego które miał na dłoni.
Lastaad bał się Vilowa. Mimo że na świecie było mało rzeczy których może bać się nieumarły o potędze hrabiego, czuł strach przed przedstawicielami swojej rasy. Co by było gdyby podziemne kręgi nekromantów wspomogły swojego nowego Pana? Tego nikt nie wie. Dobrze że ich "uśmiercił". Alofas miał przygotować tych brudasów do służenia mi na wyspie. Na pewno wykonał swoje zadanie. Może z tych prochów da się coś wycisnąć. Esencja wampiryzmu jest w nich silna. Kto wie czy nie da się za jej pomocą wzmocnić mocy Lastaada? Albo stworzyć kamień duszy za którego pomocą, po "śmierci", hrabia mógłby się znów odrodzić. Na to będzie czas dopiero po tej zafajdanej arenie... Noc jeszcze długa a spraw do załatwienia tysiące.


-"Pfu! Coż za niedoświadczony chłystek. Choć miał zapał godny starego wilka. Szkoda że nie przejrzał na oczy i się nie pokłonił przed moim majestatem. Oszczędził bym go... W najlepszym wypadku. Za późno na to lecz te prochy na coś mogą mi się przydać..." - pomyślał Lastaad wychodząc z areny oglądając resztki z poległego które miał na dłoni.
Lastaad bał się Vilowa. Mimo że na świecie było mało rzeczy których może bać się nieumarły o potędze hrabiego, czuł strach przed przedstawicielami swojej rasy. Co by było gdyby podziemne kręgi nekromantów wspomogły swojego nowego Pana? Tego nikt nie wie. Dobrze że ich "uśmiercił". Alofas miał przygotować tych brudasów do służenia mi na wyspie. Na pewno wykonał swoje zadanie. Może z tych prochów da się coś wycisnąć. Esencja wampiryzmu jest w nich silna. Kto wie czy nie da się za jej pomocą wzmocnić mocy Lastaada? Albo stworzyć kamień duszy za którego pomocą, po "śmierci", hrabia mógłby się znów odrodzić. Na to będzie czas dopiero po tej zafajdanej arenie... Noc jeszcze długa a spraw do załatwienia tysiące.
Niestety twój przeciwnik miał mikstórkę ktora go uratowała. Z którego Baldura I II czy Tron Bahla?Master of reality pisze:Kurde a przez większość walki szlo tak dobrze![]()
Gratuluje walki asassynów była świetna
Polecam czytanie Walk przy muzyce z Baldurs Gate'a Jest genialnie wtedy
Sorki, nie wiem czemu imię twojego wampira kojarzy mi się własnie z wampirem z Baldurs Gate II, tym którego trzeba było ubić w podziemiach Czarowięzów. (mój Paladyn/Łowca Nieumarłych go wypatroszyłLasti pisze:Dzięki za walkę, Vilow, dziś Twoje święto!Poza tym nie jestem Lastaard czy jakoś tak tylko Lastaad
![]()

Runda II
1. Quin'thalan vs Tullhir "Matkobójca"
2. Dan - Czarny rycerz vs Tiori Milthaim
3. Dak Kon Tsung z Weijing vs Garm
4. Vodan Wilczy Skowyt vs Lastaad von Zet
Jutro pierwsza walka.
A właśnie apropo patroszenia nieumarłych może ktoś zagra w następnej arenie rycerzem lub łowcą czarownic z zakonu Mora (tzw Czarne Kruki)
Tullaris Dredbringer was dying. He knew this, and he cared not.... At last, he knew the truth that Khain had tried to share with him all theas years, and it was glorius.
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
"Kings of Ulthuan!" the Pheniks King spat the words sa a curse. "You are usurpres and thieves. You owne me a debt. In my name, and thad of my fadher, I call upon you to repey it now."
Ja na następną arenę mam właśnie łowce czarownic Lemana


