Arena Śmierci (27) - Przeklęta Polana

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Krzyżu
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 172

Re: Arena Śmierci (27) - Przeklęta Polana

Post autor: Krzyżu »

Guhdar VS Wotan

Guhdar był wściekły. Niedośc, że jego rozpoczęcie jego walki się przeciągało, to na dodatek miał walczy z jakimś Krasnoludem. Wnerwiony wyszedł ze swojej stajni i ruszył w kierunku pokoju swego przeciwnika. Kopniakiem wyważył drzwi, ale Krasnoluda tam nie było. Tak więc Wargor pocwałował do czegoś. co możnaby nazwac stołówką. Jego zimne oczy zauważyły Wotana wesoło pałaszującego steki. Z mściwą satysfakcją powoli podszedł do niczego niespodziewającego się przeciwnika i zamachną się toporem. Pech chciał, że Krasnolud właśnie sięgał po następne mięsiwo, więc broń ugrzęzła w drewnianej ławie, tuż obok jego opancerzonego zadka. Wotan odwrócił się i odbijając od stołu skoczył na Guhdara. Zwierzoczłek zacisnął swe paluchy na grubej szyi przeciwnika, gdy ten raz po raz okładał go pancernymi łapami po łbie. Po krótkiej wymianie ciosów, koza kopem zrzuciła z siebie Krasnoluda, na tyle mocno, że zatrzymał się dopiero na ścianie stołówki. Szczęściem nikogo tam nie było. Otrzepując się Wotan wyrwał zza pasa swoją broń i jednocześnie unikając szarżującego Wargora, ciął na odlew. Topór trafił w wycelowaną w niego, wielką, przekształconą rękę. Twarze na brzuchu Guhdara zmieniły wyraz na przerażony. Łapa upadłą z plaskiem na podłogę, a wytrącony z równowagi Zwierzoczłek uderzył łbem w ścianę, grzęznąc w niej. Ze spokojem w oczach Wotan obszedł ścianę dookoła i unosząc topór wysoko nad głowę, spuścił go na głowę wściekłego Wargora.

Przepraszam za poślizg i jakkośc tekstu, ale spalił mi się komputer i musiałem dorwac jakiegoś latopa :cry:
Ostatnio zmieniony 11 sty 2011, o 00:15 przez Krzyżu, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

Drzwi do stołówki otworzyły się i stanął w nich Volker. Pierwsze co zauważył, to to, że całe pomieszczenie było zapaćkane czarną posoką. Przy stole zaś siedział krasnolud, ze smakiem zjadający steki - jucha pokrywająca sporą część pomieszczenia zdawała się mu zupełnie nie przeszkadzać. Kolejną rzeczą, jaka zwróciła uwagę inkwizytora był martwy zwierzoczłek z łbem tkwiącym w ścianie i leżąca nieopodal łapa.
- Hy, dobrze ci tak, śmierdząca kozo! - rzucił pod adresem truchła, jednocześnie podnosząc odciętą łapę, którą pociął szczypcami na mniejsze kawałki i wrzucił do paleniska.
- No, czas się wziąć do roboty. - Mruknął po czym podszedł do zabitego stwora, obciął mu łeb i wywlókł na zewnątrz, gdzie puścił truchło z dymem, upewniając się, że zostanie zeń jedynie kupka popiołu, którą wkrótce rozwiał wiatr.
Inkwizytor, z poczuciem spełnionego obowiązku, wrócił na stołówkę, żeby zamówić coś do jedzenia.

Co ty zrobiłeś, że spaliłeś kompa?
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Ragnax minął cyborga robiącego sobie ognisko przed stołówką i wszedł do środka. Zauważywszy ogólny rozgardiasz, miał szczerą ochotę doskoczyć do krasnoluda
i urwać mu łeb. Jak on śmiał zabić przeciwnika poza Areną ?
- Mały, śmierdzący, wredny TCHÓRZU - Ryknął i już wyciągał topory, gdy nagle uświadomił sobie że właśnie planował zrobić to, co sam przed chwilą zganił.
Krasnolud, widząc rozszalałego berserkera, po raz kolejny szykował się do mężnej obrony swojego steku. Czempion jednak zaniechał ataku i wyszedł, rzucając na odchodne
spojrzenie typu "rozerwę cię na strzępy gdy tylko będę miał okazję". Wotan, zdenerwowany dwukrotnym przerwaniem mu posiłku, siadł i skończył stek w pośpiechu.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Eriks281
Chuck Norris
Posty: 537

Post autor: Eriks281 »

A mnie pojechał. :D
- Klnę się na Sigmara - nigdy nie weźmiecie mnie żywcem, upadli słudzy ciemności!

- Nigdy nie zamierzaliśmy. Zastrzelcie go.

Takaris Fellblade, kapitan Czarnej Arki "Udręka"

Awatar użytkownika
GarG
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3946
Lokalizacja: Przy 7 szkielecie skręć w prawo

Post autor: GarG »

Kaleth miając w drzwiach "cyborga" jak go tu nazywano nie przejął się losem jego losem a tym bardziej losem kozy z obciętym łbem. Usiadł przy stoliku i zamówił kolejny raz to samo wino które było ochydne jednak innego tu nie serwowano...
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ? :)
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

Krwi...!

Awatar użytkownika
Casp
Mudżahedin
Posty: 308

Post autor: Casp »

Może jakaś walka?

Awatar użytkownika
Shaga
Chuck Norris
Posty: 449
Lokalizacja: Gdynia

Post autor: Shaga »

Mistrz ceremonii chyba zapomniał o arenie...
www.shaga.pl (już nie taki) nowy (ale na pewno najlepszy) sklep Gdynia ul.Morska 173

Awatar użytkownika
Rasti
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6022
Lokalizacja: Włoszczowa

Post autor: Rasti »

Dajcie spokój, pewnie odsypia sylwester. :lol2:

Awatar użytkownika
Krzyżu
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 172

Post autor: Krzyżu »

Nawiedzony VS Kaleth Coldshadow

Po nielichej zjebce od samego Nurglity, zaprzestano jakichkolwiek walk poza areną. Demona najbardziej rozdrażniło wielkie ognisko płonące przed stołówką. Wkrótce ogień wymkną się spod kontroli i płomienie zajęły dach świeżo wyremontowanego budynku. Teraz musiał się borykać z ogólnym niezadowoleniem wśród swej trzody, co skutkowało licznymi docinkami z ich strony. By uniknąć swoistej rewolucji, wysłał swych posłańców, by przyprowadzili następnych zawodników. Po chwili dało się usłyszeć ryk zarzynanego zwierzoczłeka, wiedział, że wiadomość została dostarczona.

Zawodnicy pojawili się niemal jednocześnie, ale wszyscy zajęci byli okładaniem się z poplecznikami Pana Rozkładu. Jednak po chwili zagrzmiał gong. Wysłannik Slaanesha zasyczał coś niezrozumiałego w stronę mistrza areny, jednocześnie przygotowując się do uniknięcia nadchodzącego ciosu. Elf ciął z ukosa, celując w obnażoną pierś Nawiedzonego, jednak ten zręcznie go uniknął, przy okazji tnąc przeciwnika w odsłonięte plecy. Broń zaiskrzyła, ale na pancerzu pozostało tylko niewielkie wgniecenie. Zdenerwowany Kaleth spróbował, wyprostowując się dźgnąć demona szpikulcem halabardy, lecz i tym razem chybił, co Slaanesh’yta znów wykorzystał, zamachując się swym długim mieczem. Elfa ogarnęło przerażenie, przeciwnik był zdecydowanie za szybki, nawet na jego elfie możliwości. W szale Kaleth zaczął wymachiwać halabardą na wszystkie strony, nie zastanawiając się co robi, czuł jak krew ścieka mu cienką stróżką po szyi. Podczas kolejnego ciosu, Nawiedzony zdołał złapać w swe szczypce drzewiec , jednocześnie lejąc Druchii po gębie płazem miecza. Elf upadł, zanim zdołał dojść z powrotem do siebie, dostał kopniaka prosto w twarz. Demon podniósł za włosy, plującego dookoła krwią przeciwnika i przyszpilił go szczypcami do ściany areny. Pozostałą ręką rozpiął spodnie nieszczęśnika i szybkim cięciem miecza, pozbawił Elfa jego chwilowo najcenniejszej rzeczy. Odrzucając konającego Druchii na bok, schylił się po leżący na ziemi skarb. Wziął go delikatnie w rękę i z czułością, zaczął nanizywać go na swój naszyjnik. Wkrótce zdobycz wylądował obok pozostałych trofeów. Pomimo swej wielkości, wypadała blado, zwisając obok klejnotów Minotaura.

Nawiedzony z gracją przyskoczył do leżącego i w geście łaski, zaczął dziurawić broczącego Elfa mieczem.

Wreszcie mam w miarę stały dostęp do internetu, więc myślę,że następne walki będą już bez opóźnień :D

Awatar użytkownika
Naviedzony
Wielki Nieczysty Spamer
Posty: 6354

Post autor: Naviedzony »

Demon nawiedzający zmutowane ciało nieszczęsnego maga nie posiadał się z radości. Czuł jak uwaga Mrocznego Księcia znów zaczyna skupiać się wokół jego esencji i doświadczenie to spłynęło na niego z bolesną niemal rozkoszą.

- Pójdź w me ramiona śmiertelniku... Do zobaczenia w Ogrodach... - wysyczał smakując każde słowo swym rozdwojonym językiem. Ostatnim, co zobaczyły zachodzące krwawą mgłą oczy Khaletha zwanego Coldshadowem była zbliżająca się do niego piękna twarz o monstrualnych zębach i ruchliwym języku.

Potem demon wyprostował swoje materialne ciało i odprowadził myślą ulatującą duszę Mrocznego Elfa, a tęsknota za obliczem Slaanesha rozdzierała jego duszę.

Awatar użytkownika
Whydak
Chuck Norris
Posty: 625
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Whydak »

Wilward obserwował walkę z najbardziej zacienionego miejsca areny jakie mógł znaleźć.
Nie budził to takiej sensacji jak na południu ale nie lubił być obserwowany. Przywykł do roli myśliwego, nie ofiary. Cieszył się, że jego kolej wreszcie nadeszła. Może poziom tej walki jakoś zrekonpensuje mu to oczekiwanie.
Arena Śmierci.. też mi coś.. nie znam miejsca gdzie widziałem jej mniej.. ileż można mordować te pokraczne kozy ?
Postanowił przejść się jeszcze po okolicy. Wychodząc nieznacznym ruchem przeciął tętnicę przechodzącej bestii i od razu poczuł się lepiej.

Awatar użytkownika
GarG
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3946
Lokalizacja: Przy 7 szkielecie skręć w prawo

Post autor: GarG »

(ostatnio mam cos pecha ... odpadam ciągle w 1 turze... ehh... )
kangur022 pisze: Ze niby czarodziejki są szpetne ? :)
dzikki pisze:Wypadki z kotłem się zdarzają ;] , nożem rytualnym można się skaleczyć jak się ofiara poruszy. Tudzież jakieś obmierzłe praktyki seksualne.
Kacpi 1998 pisze:te praktyki to chyba z użyciem cegły...

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Nie to, żebym poganiał, ale... Może walka jakaś ? :D
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
The WariaX
Falubaz
Posty: 1005
Lokalizacja: Rybnik i okolice

Post autor: The WariaX »

Skink-kameleon znudzony całym tym "bagnem" o mały włos, a by zapomniał o własnej walce.
-tak, to teraz moja kolej... - po czym ziewnął i położył się dalej spać w celu uzupełnienia sił do maksimum. :wink:

Awatar użytkownika
Krzyżu
"Nie jestem powergamerem"
Posty: 172

Post autor: Krzyżu »

Wilward Przeklęty VS Xacth'ohkel

Xacth'ohkel przetarł oczy. Sądząc po promieniach słońca, wschodził właśnie kolejny dzień. Choć z drugiej strony na tych cholernych pustkowiach nie można było być niczego pewnym. Kameleon z ociąganiem wstał z posłania i skierował się w kierunku łaźni. Wszedłszy do pomieszczenia zorientował się, że jego przeciwnik już tu był. Na podłodze leżało paru rozrąbanych zwierzoludzi, a wszelakie balie i wiadra z wodą walały się przewrócone na podłodze.

- Phi, barbarzyńca – powiedział sam do siebie, poczym zaczął myć się resztką wody

Po skończonej kąpieli, ruszył pospacerować się po barakach, przecież miał jeszcze kupę czasu. W jego głowie cały czas odbijała się myśl o nadchodzącej walce. Po paru minutach przechadzki, Xacth'ohkel zauważył wychodzącego ze swego pokoju Wilwarda. Pewny siebie

Chaośnik ruszył w przeciwnym kierunku, nie zauważając przyczajonego Skinka.

- Skoro nadarza się okazja, to czemu nie skorzystać? – przemknęło mu przez myśl – Skoro oni zazwyczaj grają nie fair, to nikt nie będzie się czepiał, jeśli mój przeciwnik będzie lekko niedysponowany – wyszeptał, wślizgując się do otwartego pokoju
Na niewielkim stoliku zauważył czaszkę, pełniącą rolę pucharu. Z ciekawości Xacth'ohkel zamoczył w nim palec i skosztował dziwnie pachnącego wina.

- Co ci ludzie w tym widzą? - rzekł, krzywiąc się – Zresztą to nie istotne, trzeba działać, bo on może w każdej chwili wrócić

Kameleon z ostrożnością wyjął jedną z zatrutych strzałek i zanurzył ją w napoju. Odczekał chwilę, poczym wymknął się z pomieszczenia.
Po kilku godzinach, walka miała się zacząć. Dwóch Zwierzoludzi zawlokło Xacth'ohkel pod wrota areny.

- Raz kozie śmierć – powiedział do stojącego obok Gora i ruszył przez drzwi, śmiejąc się ze swojego, jakże udanego żartu

Zgodnie ze swą sprawdzoną taktyką, kameleon zaczaił się na przeciwnika. Zawisł nad wejściem dla drugiego zawodnika. Nie musiał długo czekać, po kilku chwilach zjawił się Wilward, na lekko sztywnych nogach. Skink poczekała dogodny moment i posłał w jego kierunku zatrute strzałki. Jednak szczęście się od niego odwróciło, chybił ,przy okazji zwracając uwagę Wybrańca. Ogarnięty szałem człowiek zamachnął się na przyczajonego Xacth'ohkel’a. Jeden z mieczy przeorał w poprzek pierś Jaszuroczłeka, zrzucając go z framugi. Krwawiąc, Kameleon próbował wycofywać się na czworakach, lecz Chaośnik już był przy nim. Uniósł w górę jeden ze swych mieczy. W geście rozpaczliwej obrony Skink przystawił swą plujkę do nogi przeciwnika i dmuchnął. Zamachując się, Wilward stracił równowagę, toksyna zaczęła działać ze zdwojoną siłą. Upadł na twarz, zarywając twarzą w piasek. Korzystając z chwili nieuwagi, Xacth'ohkel wstał i zdzielił dmuchawką po łbie próbującego wstać Chaośnika. W chwili uniesienia, Skink sięgnął po obydwa leżące miecze. Jeden z nich wyrzucił daleko za siebie, drugim zamierzył się na leżącego. Pierwsze pchnięcie przybiło na chwilę Wilwarda do ziemi, pozostawiając głęboką ranę na boku. Wykorzystując chwilę, gdy Kameleon unosił miecz, człowiek przeturlał się na plecy. podkulił obydwie nogi i z całej siły kopnął Skinka w pierś. Zrobiło z taką mocą, że Jaszczuroczłeka odrzuciło na parę metrów. Wybraniec rzucił się kłusem w stronę drugiego ostrza, lecz gdy schylał się, by go podnieść, zmaterializowany za nim kameleon, opuścił mu na szyję miecz, gładko przecinając kręgi.

Zataczając się Xacth'ohkel ruszył w stronę wyjścia. Jego pierś znaczyło wielkie cięcie i dwie odbite podeszwy butów.


Cóż, z racji chwili wolnego czasu postaram się jeszcze wstawić następną walkę wieczorem :wink:

Awatar użytkownika
Klafuti
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3443
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Klafuti »

-Tak jak myślałem. - Pomyślał inkwizytor po skończonej walce. - Mała, zwinna jaszczurka pokonała tego barbarzyńcę podstępem. Ale to nieistotne; wszak najważniejsza jest przede wszystkim skuteczność. Volker był zadowolony z wyniku walki. Z tego co wiedział, tajemniczy Jaszczuroludzie, mimo, że byli jednym z rodzajów zwierzoludzi, walczyli z mrocznymi mocami i innym plugastwem. - "No cóż, teraz moja kolej. Idę się przygotować..."

Centigor poskrobał kopytem ziemię, pochylił łeb i ruszył z rykiem na samotną postać stojącą pośród umęczonych drzew, przez których korony prześwietlały snopy bladego światła, jak girlandy jasnych pajęczyn, nadając scenie ponury charakter. Inkwizytor w ostatnim momencie usunął się sprzed grotu włóczni, samemu siekąc warczącym mieczem w tułów, jednak nie dość celnie, by go poważnie zranić. Stwór ryknął, odskoczył i odbiegł na pewną odległość by ponowić szarżę. Tym razem Volker prześlizgnął się naprzód wyprowadzając cięcie w nogi i chwytając włócznię szczypcami. Centigor zarył i przekoziołkował obficie chlapiąc czarną krwią z kikutów. Szarpnięcie było tak silne, że inkwizytor trzymający włócznię w szczypcach zakręcił się wokół własnej osi, jednak utrzymał się na nogach. Drzewce wypadło z kosmatej łapy i inkwizytor cisnął włócznią w rozpaczliwie próbującego się podnieść wroga. Chwilę potem sam doskoczył do centigora dociskając wajchę przepustnicy. Z rur wydechowych buchnęły płomienie i rozległ się niski, ale głośny warkot i po chwili rogaty łeb potoczył się pod pień.
Volker wyprostował się i odwrócił, w samą porę, by zobaczyć jak znad zwalonego pnia wyskakuje nań kolejny centigor. Inkwizytor spróbował zasłonić się szczypcami, jednak grot uderzył w napierśnik, przesunął się po nim chwilę ze zgrzytem i pękł, nie czyniąc żadnej szkody, uderzenie było jednak dość silne by inkwizytor przewrócił się na plecy, lecz Volker jednocześnie pchnął swym mechanicznym mieczem w brzuch cetigora, patrosząc go. Truchło rozbiło się o drzewo i padło na ziemię.
Tymczasem inkwizytor Volker wstał, otrzepał się i poszedł w kierunku areny.

Po przybyciu na miejsce okazało się, że ma jeszcze trochę czasu, toteż przygotował strzykawkę i napełnił ją miksturką uzdrawiającą oraz uzupełnił poziom paliwa. Spojrzał na swój pancerz: był kompletnie nienaruszony. "Ciekawe, jak on będzie chciał przebić moją zbroję tym swoim sznurkiem, skoro groty włóczni i miecze odbijały się ode mnie jak groch od ściany?" - pomyślał Volker i zarechotał. Jak zwykle, jego głos zabrzmiał co najmniej niepokojąco. Sprawdził jeszcze, czy wszystkie systemy działają bez zarzutu i ruszył w kierunku wejścia na Arenę, by dokonać kolejnego oczyszczenia.
Ostatnio zmieniony 9 sty 2011, o 18:02 przez Klafuti, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
"Głos opinii publicznej nie jest substytutem myślenia."
~Warren E. Buffett

Awatar użytkownika
Casp
Mudżahedin
Posty: 308

Post autor: Casp »

Drago oglądał wszystkie walki. Miał wiele przemyśleń i spostrzeżeń, lecz zgodnie ze swoim przydomkiem, milczał, zachowując je dla siebie. Jego walka była już blisko...

Awatar użytkownika
The WariaX
Falubaz
Posty: 1005
Lokalizacja: Rybnik i okolice

Post autor: The WariaX »

Rana na klacie bolała siarczyście, do tego dwie pieczątki w kształcie butów nie polepszały sytuacji. Kameleon po jakże zabójczej walce schował się w ciemnym zacisznym miejscu. Wylizanie się z tej rany zajmie trochę czasu, a i przetrwanie w takim stanie w tym miejscu nie będzie najłatwiejsze.
- jednego plugawca mniej, widać pradawni czuwają - pomyślał Xacth'ohkel, opatrując sobie ranę.
- następni przeciwnicy, jeśli byli uważni poznali mój sposób walki, będę musiał wymyślić coś nowego




- Raz kozie śmierć – powiedział do stojącego obok Gora i ruszył przez drzwi, śmiejąc się ze swojego, jakże udanego żartu
To mnie rozwaliło :lol2:

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Ragnax nieoczekiwanie znalazł się na widowni Areny, by obejrzeć kolejną walkę. Według rozpiski do walki stanąć miała ta imperialna abominacja, fuzja człowieka z maszyną, Inkwizytor
Volker von jakiś tam oraz jakiś dziwny eks-kapłan. Czempion przyszedł głównie po to, by obejrzeć w akcji tego pierwszego, wszak mordowanie zwierzoludzi i palenie tawern nie było raczej pełnią jego
możliwości...
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

ODPOWIEDZ