Przepraszam, że szykuje kolejny długi post, ale ciśnienie wzrasta, a uważam, że nie ma do tego potrzeby.
Na wstępie zaznaczę jeszcze raz, że Twoja praca, Alku, podobała mi się bardzo i z pewnością duuuużo mi jeszcze brakuje do Twojego poziomu. Następnym razem zapraszam do udziału w jury następnego GD - miałem już raz okazję z Tobą współpracować przy okazji oceny modeli na którymś z WOjennych Młotów i wiem, że oprócz tego, że genialnie malujesz, potrafisz też obiektywnie i ze znajomością tematu ocenić zgłoszone prace.
Sam zresztą wiesz, jak trudna potrafi być to ocena.
Do rzeczy jednak, jak mawiają nudyści przy nagłych zmianach pogody.
1. Nie jestem uprawniony do wyjaśniania stanowiska GW Central wobec polskiego Goden Demona, jak również do polityki wykonania wszystkich rzeczowych i terminowych elementów imprezy "by GW and GW related only". Odpowiadać będę z punktu widzenia zaangażowanego społecznie jurora. Pozostaje mi jedynie połączyć się w rozgoryczeniu z właścicielami rozpadających się statuetek i zapewnić, że przed każdym następnym GD jury będzie na podstawie próby badać jakość statuetek
2. Jak zapewne każdy z członków jury, podpisuję się pod pełną odpowiedzialnością za werdykt konkursu - w każdej kategorii z osobna i wszystkich razem. Oczywiście - miałem swoich faworytów, jednakże ostateczne decyzje zapadały po długich dyskusjach i - w co trudniejszych przypadkach bez jednogłośnego werdyktu - przy pomocy głosowania.
3. Mała ilość prac zgłaszanych do konkursów malarskich to odwieczna bolączka polskich imprez. Nawet nie wiecie, ile razy - namawiając ludzi do udziału - słyszałem nieśmiertelny argument "Aaaa...Nie zgłaszam się bo i tak nic nie wygram" albo "Po co? Przecież nie mam szans". U nas tak po prostu jest - średnia ze zgłoszeń ze wszystkich poprzednich imprez oscyluje około 80 sztuk, przy czym języczkiem u wagi bywały zawsze zgłoszenia w kategorii Youngblood i ciężka praca agitacyjna w księgarni Faber i Faber.
Szczególnie "cenię" sobie - przy całym szacunku do umiejętności - podejście kolegów ze studiów malarskich. Ze dwa razy miałem okazję usłyszeć coś w guście "A mnie to Słoneczniki / Szable / Grand Prixy wiszą i powiewają, ja maluję na Ibeja i z tego mam wymierne korzyści". Grrrrr.... A gdyby tak każdy ze studiowych malarzy wystawił po jednej pracy, to myślę, że z frekwencją i poziomem nie mielibyśmy żadnych problemów.
Poza tym nie od tygodnia było wiadomo, że polski Golden Demon w 2007 roku się odbędzie

Nie było tylko sprecyzowane kiedy (o tym później, w dziale "Mea Culpa").
4. A propos "spieprzyliście GD". Nie zgadzam się. Figurki się rozpadły, a nie impreza. To, że nie wybraliśmy, Sławku Twojego faworyta nie świadczy o tym, że impreza jest spieprzona.
Oto argumenty na potwierdzenie:
a. Wysoka jakość zgłoszonych prac - poza nielicznymi wyjątkami koledzy, którzy się zgłosili, naprawdę pojechali po wysokim "C". Trzeba pamiętać, że przede wszystkim to uczestnicy tworzą jakość imprezy, a nie jury.
b. Płynny i bezzgrzytowy przebieg imprezy - sprawne przyjmowanie zgłoszeń, utrzymanie zakładanego harmonogramu, odpowiednia pompa do wręczania nagród
c. (Co prawda będzie to opinia członka jury

) Sumienna, rzeczowa i obiektywna ocena prac (o ile można mówić o obiektywiźmie w przypadku oceny dzieł artystycznych). Naprawdę staraliśmy się brać WSZYSTKIE aspekty pod uwagę, nie przegapić wszystkich plusów i minusów prac. Dyskusje były gorące, argumenty tak różne jak członkowie jury, itp. Co więcej - przewodniczący jury przyjął to jako rolę honorową i traktował swój głos na równi z naszymi (nie był głosem decydującym w stylu Kaczyński). Podkreślam mocno i z góry zastrzegam,ze będę nieładnie traktował wszelkie, nawet najmniejsze zarzuty o kumoterstwo - byliśmy obiektywni i bezstronni.
d. Naprawdę nowa, dobra jakość w sektorze konkursów malarskich w Polsce. Nareszcie udało nam się zerwać z przaśną tradycją ławek szkolnych opasanych żółtą taśmą zakręconą na słupkach do slalomu i wręczaniem nagród w szpalerze ustawionym ze stołów do gry przy absolutnej niewiedzy widzów, za co ten i ów otrzymał nagrodę. Były zacne gablotki, do których widzowie mogli przytknąć nosy, była obsługa fotograficzna z mediami towarzyszącymi, było wręczenie nagród w świetle reflektorów.
Dział Mea Culpa - co w mojej opinii jednak udało nam się położyć (o statuetkach tu nie będzie):
a) bajzel przy wydawaniu modeli. Zabrakło nam "twardej ręki" i determinacji, żeby wszystkich cierpliwie pogonić do kolejki. W ogóle część imprezy "po ceremonii" - jak zawsze - nacechowana jest swobodnym chaosem i walającymi się papierami.
b) brak metek / karteczek informacyjnych z kategoriami w gablotkach. Fatal, sam zachodzę w głowę, czemu mi to przez myśl nie przeszło.
c) mimo wszystko jednak kiepska kampania informacyjna. To że wszyscy wiedzieli, że GD w 2007 będzie, to już pisałem. Kiepsko, że w zasadzie trzy tygodnie przed ogłoszono datę i miejsce. Mocno za późno.
d) wciąż mnie pobolewa, że z racji wbicia tego na Polcon, zarówno uczestnicy jak i widzowie musieli wybulić 25 zeta. Myślę, że parę osób to odstraszyło - szczególnie np. Youngbloodów z rodzinami (jakbym był ojcem, który z mamą i dwójką łebków ma wejść, zostawić figurki, poszlajać się po korytarzach zawalonych papierami, pooglądać modele i zabulić za to 100 PLN, to bym się mocno zastanawiał).
Ale tutaj jest problem - jak dupa - podzielony. Gdyby to nie był Polcon i Hotel Gromada, nie byłoby oprawy, sceny, gablotek. Gdyby to był WOjenny Młot - byłoby tanio i jak zwykle - bez sceny, reflektorów, gablot
Tu chyba tyle z mojego punktu widzenia.
O tym, czemu wybraliśmy Van Saarów nad Techmarine retinue jest materiałem na kolejny męczący czytelnika esej.
Jeśli coczywiście mogę prosić, to bardzo i niezwykle grzecznie (i bez grama przekąsu czy sarkazmu

) proszę Cię, Alku o przesłanie do mnie na "priv-messing" owych pytań "bez odpowiedzi", na które - w miarę swoich skromnych możiwości - takich odpowiedzi mógłbym udzielić. Nie chę, żebyś się czuł obrażony, urażony, czy zawiedziony. Zawodu może jedynie dostarczyć fakt, że nie udało się wygrać - ale taka uroda konkursów.
Tak jak sobie głębiej dumałem, to wydaje mi się, że na wielu innych, bardziej okrzyczanych GD, Twój Dżizas na sztandarze mógłby również spotkać się z niezrozumieniem idei. Dlatego też, gdybyś miał taką ochotę, z przyjemnością zaprojektuję dla Twojego oddziału sztandar, który - po zamianie - zapewni Ci zwycięstwo w innym konkursie i w ramach uzgodnienia z Tobą, będzie zgodny z Twoją wizją Twojego dzieła.
Bo dzieło jest to bez wątpienia.