Bliźniacy przywołali do siebie hobbita.
- Popatrz Farlin!!! krzyknęli obaj.
- To chyba noga tego Inkwizytora.? Rzekł pierwszy.
- Może powinniśmy mu ją oddać? dokończył drugi.
Hobbit przyjżał się jej bliżej, po czym wyszczerzył się.
- Spokojnie panowie, ja się tym zajmę.
Malec złapał nogę i poszedł do swojego pokoju. Przyszedł czas na bliższe oględziny.
- Hmmmm... wygląda na szczelną. Tak!!! Już wiem!!!
Po chwili na stoliku stała noga Magnusa, wypełniona wodą, w środku znajdował się pęd bambusa, który Farlin dostał od Saito. Malec stanął pod ścianą, cztery metry od swojego dzieła.
- O tak, to był naprawdę dobry pomysł....
***************************************************************
Teraz:
Farlin właśnie wychodził z twierdzy. Ubrany był w futro, futrzane buty i kislewską papachę. Z niezbędnych rzeczy, miał przy sobie tylko broń, prowiant i wódę. Hobbit postanowił wyruszyć przed innymi. Jego krótkie nóżki sprawiały, że nie był tak dobrym piechurem jak elfy, czy ludzie. Tak, czy siak musiał się sprężać. W końcu to on był najlepszy i tylko on potrafił pomóc Iskrze. Być może elfka jakoś się mu odwdzięczy, kiedy wyzdrowieje (

Droga była ciężka. Śnieg po pas ograniczał prędkość marszu. Śnieżyca pozwalała zaledwie na dziesięć metrów widoczności. Hobbit miał wrażenie, że wszyscy bogowie zawarli przymierze, przeciwko niemu. Pocieszała go tylko myśl, że jeżeli zginie to skopie im wszystkim tyłki. Po następnych trzydziestu minutach marszu, Farlin dotarł do lasu. Tu śniegu było już zdecydowanie mniej i łatwiej można było się przemieszczać. Malec pociągnął łyk ze swojej manierki. Norski miód niesamowicie rozgrzewał.
- Wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr!!!!!!
Farlin stanął i wytrzeszczył oczy, ciarki przeszły go po plecach. Coś zbliżało się od przodu.
- Wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr!!!!!
- Wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr!!!!!!
Zbliżało się też od tyłu i boków. Po krótkiej chwili, jego oczom ukazały się czarne wilki. Na podobnych jeździły gobliny. Hobbit rozejrzał się dookoła. To nie wyglądało za dobrze. Zbliżało się do niego 6 Bestii. Dwie od przodu, po jednej z każdego boku i dwie z tyłu. Wyciągnął zza pleców miecz. Pierwsze uderzyły, te zbliżające się od frontu, skoczyły na niego z rozwartymi paszczami. Malec cisnął plecakiem do tyłu, co zatrzymało znajdujące się tam bestie. Następnie zrobił przewrót przez ramię i ciął mieczem. Jeden z przeciwników padł na ziemię z rozpłatanym brzuchem. Hobbit nie czekał, zrobił piruet przez prawe ramię i znowu ciął mieczem. Ostrze odcięło pół głowy kolejnego wilka. Niestety, grząski grunt sprawił, że Farlin stracił równowagę. Wykorzystał to wilkor atakujący z lewej strony i dziabnął go w nogę, na wysokości piszczela. Futrzany but, ze wzmacnianej skóry, był jednak wystarczająco gruby i zęby nie dosięgnęły ciała. W ułamku sekundy miecz zagłębił się w jego szyi. Pozostałe przy życiu wilki skoczyły jednocześnie. Nie było już możliwości uniknięcia tego ataku. Malec zamknął oczy i zaczął modlić się do Sigmara.
Nastąpił świst, po ułamku sekundy dwa następne. Hobbit powoli otworzył jedno oko, a po chwili drugie. To co zobaczył zszokowało go jeszcze bardziej niż wilki. Jego oczom ukazały się trzy cienie, po chwili z głębi lasu, zaczęły wychodzić następne. Farlin naliczył ich około trzydzieści. Wiedział, że jeżeli to coś go uratowało, to pewnie nie chce zrobić mu krzywdy. Miał rację i znowu się zdziwił. Tajemnicze istoty okazały się... Hobbitami

- Farlin draniu!!!! Co ty karwa tutaj robisz!!!!???
- Peter!!! To samo co ty, przechodzę do historii!!!
Farlin i Peter byli przyjaciółmi z dzieciństwa. Obaj postanowili wyruszyć na wielką przygodę i przejść do historii. Farlin chciał zostać łowcą czarownic. Peter poszedł całkowicie w inną drogę i został naczelnym zwiadowcą armii Midetheim. Podróżował on zazwyczaj kilka dni drogi, przed głównymi siłami i oczyszczał drogę ze zwierzoludzi i potencjalnych przeszkód w postaci zawalonych drzew itp...
- Gdzie się wybierasz?? Pytał zasapany Peter
- W góry, muszę odnaleźć jakiś kwiatek, który odtruje elfkę.
- Znowu wyrywasz dupy... Eh, nic się nie zmieniłeś przez te dziesięć lat.
- Tak samo jak ty, widzę, że nosisz barwy miasta białego wilka. Czyż byś spełnił swoje marzenie??
- Aye, zostałem głównym zwiadowcą i teraz szykujemy drogę dla armii. A co z twoim marzeniem???
- Nie pytaj... Nie zostałem łowcą... Za to wpakowałem się w większe bagno.
- ???
- Arena śmierci...