ARENA ŚMIERCI NR 34 - KRÓLESTWA MANANNA

Wszystko to, co nie pasuje nigdzie indziej.

Moderatorzy: Fluffy, JarekK

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Re: ARENA ŚMIERCI NR 34 - KRÓLESTWA MANANNA

Post autor: Kordelas »

[ Ale to przecież była czarodziejka-maniaczka ,której zdawało sie ,że jest w posiadaniu Czarnej Arki a w rzeczywistości była to marna reprodukcja :roll: :) ]
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Mikram
Warzywo
Posty: 14

Post autor: Mikram »

[Czyli arka podróba? :) Jeśli tak to ja już się nie wtrącam.]

Awatar użytkownika
Grent
Wałkarz
Posty: 61

Post autor: Grent »

[ To nie podróba! I nie była czarodziejki! Ona tylko załapała się na podwózkę! Gdybyście jej od razu nie zniszczyli po krótkim czasie odpłynęłaby. To miasto było już wcześniej w planach do zaatakowania. Dzięki niej tylko na chwilę się zatrzymali.]
Nie chowaj nienawiści po wieczne czasy, ty, który sam nie jesteś wieczny

Arystoteles

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

[ Na Arenie Śmierci dzieję się naprawdę niesamowite rzeczy, których najwięksi filozofowie Starego Świata nie umieją wyjaśnić. Poza tym nie trzymamy się fluffu aż tak bardzo, bo inaczej byśmy się zakłócili na śmierć przy omawianiu fabularnych szczególików.]
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Mikram
Warzywo
Posty: 14

Post autor: Mikram »

[Jeśli zrozumiałeś to jako czepianie się to sory. Ja tylko chciałem zapobiec inwazji na ziemie Dark elfów.]

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[@Mikram
-Z całym szacunkiem - to sam Grent napisał że arka była mała.
-Gargantuan to olbrzymi statek pomyśl o rozmiarach, jesli są tam dwa rzędy 48 funtowych ogromnych armat.
-Sam nie czytasz fluffu to nie wiedziałeś.
-Poza tym jak taka Arka miałaby wpłynąć do zatoki ? Jakoś tego nie widzę. I sam motyw by jakaś tam wiedźma dostała arkę (jak wiemy bezcenną dla Malekitha) jest nieprawdopodobny ot tak by sobie popłyneła na zawody...
-48 funtówka kule wielkości pięści... coś chyba nie tak looknij na wystawy artylerii w Muzeum narodowym :wink:
-Gotrek i Felix też rozwalili w jedną arkę z pomocą skevenów
-wpynięcie tym do ludzkiego portu jest zupełnie nierealne, więc poprosiłem Grenta by zostawił arke na zatoce, ale nie posłuchał to rozwalono ją zanim wpłynęła do portu
-arki są bardzo niestabilne, utrzymuje je gruby rdzeń magiczny, wiec podwójna salwa z wielkich dział miała realne szanse rozpołowic jakąś mniejszą wersję.
Więc większe pretensje do Grenta o o wiele bardziej nieprawdopodobne dziwy. I nie szpanuj znajomością ABooków, w kontekście kiepsko to wyszło. :lol2: pozdro, a ja inwazji na Kislev]

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

[pomijając fakt ,że nie tylko wielki Marienburdzki okret walczył ,ale całą flota przeróżnych okrętów.]

Bitwa skończyła się ,Bohan obmył twarz i kazał Flandowi zając kajuty ,a on sam wyszedł z łodzi -Gdzie?! Zaraz odpływamy! -wrzasnął Malakai ,stary inżynier spojrzał na niego i wrzasnął -Spokojna twoja łysa pała! Zdąże!- po czym prędkim krokiem udał się w stronę miasta do karczmy ,zastał w niej uzbrojonych ,całych we krwi i bitewnym brudzie Mulfgara ,Brokkiego i Manora -Co jest?!- warknął ,Mulfgar wstał z krzesła i odrzekł -Panie Bothanie! Byliśmy w porcie i odpieraliśmy atak chomosów!- Bothan uśmiechnął się -Ano ja też! Pakować się i wszyscy do portu ,płyniemy z Makaissonem!- Brokki nie mógł uwierzyć w to co usłyszał -Serio?! Naprawdę płyniemy z tym osławionym zabójcą?! Już wszystko biorę i pędzę! - wykrzyknął z podniecenia młody czeladnik ,Bothan zwrócił się do pijącego piwo ucznia -Manor! Ty zajmiesz się moją zbroją ,masz jej pilnować jak własnej brody!- krasnolud kiwnął głową i zapytał -A co z Helgą?!- Bothan rzekł -Nie martw się! Zajmiemy się nią z Mulfgarem! Za mną stary druhu!- wydał komendę do starego wojownika i ruszyli do miasta. Manor i Brokki zabrali zalecone rzeczy i udali sie na "Niezatapialnego". Mulfgar i Bothan pchali organki przez całe miasto ,przechodzacy ludzi gapili się na nich ze zdziwieniem ,w koncu krasnoludy dotarły do wielkiego magazynu ,przed którym stał Maurycy ,przywitał on ich wielkim uśmiechem i uściskiem dłoni -Za mną! Hrabia czeka!- wykrzyknął i otworzył wielką brame -Nie hrabia tylko baron!- warknął Bothan i wszedł do magazynu ,oczom krasnoludów ukazał sie krasnoludzki żyrokopter bojowy wielkich rozmiarów ,był on cały w czerwonym kolorze. Miał na sobie starożytne runy inżynierskie ,niektórym ,którzy nie znali krasnoludzkiego języka runicznego ,zdaje sie ,że to krzyze.

Obrazek



-Dzięki ci Maurycy!- wrzasnął Bothan klepiąc kislevitę po ramieniu -Jednak mam do ciebie jeszcze jedną prośbę ,przechowaj proszę Helgę! Te twoje pobratymce nie pozwoliły mi jej użyć jako broni podręcznej!- Maurycy wybuchł śmiechem i powiedział -Jasna sprawa ,sam bym wykupił bilet i poogladał na te twoje naparzanki ,ale niestety robota czeka! Ale chyba coś mi obiecałeś za hrabiego... - Bothan spojrzał na niego -Baron! Czerwony baron do cholery! Mulfgarze! Dokonaj kontroli żyrokoptera jesliś łaskaw!- Mulfgar skinął głową i zaczął sprawdzać stan techniczny. Kislevita chrzaknał do starego McArsmstronga ,ten jeszcze próbował odwrócić wzrok ,ale w końcu wrzasnął -No dobra!!! Neich ci już będzie! Tylko ci to mózg przepali!- warknął rzucając Maurycemu butelkę piwa "Bugman XXXXX" .Stary kislevita ucieszył się i schował trunek.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

Mikram pisze:[Jeśli zrozumiałeś to jako czepianie się to sory. Ja tylko chciałem zapobiec inwazji na ziemie Dark elfów.]
[Nic z tych rzeczy, po prostu niektóre sprawy tutaj dzieją się inaczej :wink:]
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
GrimgorIronhide
Masakrator
Posty: 2724
Lokalizacja: "Zad Trolla" Koszalin

Post autor: GrimgorIronhide »

[ oczywiście w granicach rozsądku.
@Grent odebrałem to jako spory PG i Arka włócząca się za flotą statków psuła mi plan areny. Mogłeś ustalic ze mną na PW zanim wtarabaniłeś się arką do zatoki, w której prawdopodobnie by sie nie zmieściła.
17 już minęła czas najwyższy opisać zakajutowanie postaci i ruszamy w nieznane i jeszcze dalej !]

Awatar użytkownika
Grent
Wałkarz
Posty: 61

Post autor: Grent »

[GrimgorIronhide, kurde! Kiedy przeczytałem wiadomość arka już była zniszczona! Akurat dzisiaj byłem na internecie dokładnie o 17:00. I wczoraj zszedłem wcześniej niż wysłałeś.]
Nie chowaj nienawiści po wieczne czasy, ty, który sam nie jesteś wieczny

Arystoteles

Awatar użytkownika
Grent
Wałkarz
Posty: 61

Post autor: Grent »

Kordelas pisze:[ Ale to przecież była czarodziejka-maniaczka ,której zdawało sie ,że jest w posiadaniu Czarnej Arki a w rzeczywistości była to marna reprodukcja :roll: :) ]
[I może tak być.]
Nie chowaj nienawiści po wieczne czasy, ty, który sam nie jesteś wieczny

Arystoteles

Awatar użytkownika
Matis
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3749
Lokalizacja: Puławy/Wrocław

Post autor: Matis »

[ Oj myślę, że kilka salw z 400 dział 48-50 funtowych spokojnie zrównało by z ziemią ELFICKĄ FORTECĘ. Daje tutaj przykład takiego działa. Kula była wielkości z 1,5 razy większej niż ludzka głowa albo 2x]Obrazek

[ Jeszcze 1 pytanie do MG, czy załoga mojego statku może wejść sobie od tak na arenę i oglądać walki? Może tam popłynąć moim statkiem? ]


Finrandil wkroczył na statek, jego eskorta złożona z 10 mistrzów miecza została na brzegu. Kapitan powitał go osobiście.

- Witaj na moim statku elfie, kazano mi zapewnić ci wszystko czego potrzebujesz. Wystarczy, że poprosisz.
- Witaj Kapitanie! Jedyne czego mi trzeba to Bretońskie wino z Akwitanii i Fajka wodna. Czy pozostałych dwóch zawodników już przybyło?
- Nie jeszcze ich nie ma jesteś pierwszy.
- Bardzo dobrze.
- Jeden z moich ludzi zaprowadzi cię do twojej kajuty, rzeczy przyniesiemy za chwilę.
- Dziękuję.

Po chwili Finrandil siedział już w dość sporym pomieszczeniu. W środku po prawej stronie znajdowało się biurko, po lewej hamak wyłożony poduszkami. Nad nim znajdowały się 2 haki oraz mała półeczka zabezpieczona z 3 stron ściankami. Na przeciwko drzwi znajdowało się małe okienko, przez które było widać resztę floty. Dodatkowo wszystko oświetlała lampa zwisająca z sufitu. Elf zawiesił swój miecz na hakach w taki sposób aby móc go ściągnąć jednym ruchem ręki.

Po chwili do kajuty przyniesiono 5 Butelek wina i Fajkę wodną do tego tytoń prosto z Arabii. Finrandil odkorkował butelkę z winem i napełnił bogato zdobiony kielich kielich
Fajkę postawił na półce wiszącej obok hamaku, rozpalił a następnie położył się na hamaku. Po chwili pomieszczenie wypełniło się aromatem truskawki.
M&M Factory - Up. 14.01.2017 Ostatnia trójka pegazów

Awatar użytkownika
DarkAngel
Oszukista
Posty: 820
Lokalizacja: Wataha - Racibórz/Wrocław

Post autor: DarkAngel »

Asasyn wrócił do portu, jednak niczego nie udało mu się dowiedzieć, gdyż elf i jaszczuroczłek szybko się rozdzielili i poszli w swoich kierunkach. Duriath poszedł więc na pokład "Gargantuana"
Egzekutor wszedł do swojej kajuty. Nie krył zdziwienia - kajuta była przeznaczona dla dwóch osób, a zastał w niej ludzkiego kapitana.
-Mogło być gorzej...- Mruknął pod nosem w języku Druchii, po czym przyjrzał się człowiekowi.
Tamten widząc nienawistne spojrzenie elfa, obrzucił go wiązanką przekleństw.

W międzyczasie towarzysze Duriatha udali się do przydzielonej im kajuty. Co prawda nie była tak luksusowa, jak kajuty uczestników Areny, ale przynajmniej nie musieli jej dzielić z żadnym przedstawicielem niższych ras, ani ze znienawidzonymi kuzynami.
"Nie może być kompromisu między wolnością a nadzorem ze strony rządu. Zgoda choćby na niewielki nadzór jest rezygnacją z zasady niezbywalnych praw jednostki i podstawieniem na jej miejsce zasady nieograniczonej, arbitralnej władzy rządu." - Ayn Rand

Awatar użytkownika
Byqu
Masakrator
Posty: 2683
Lokalizacja: Szczecin

Post autor: Byqu »

Zbliżała się godzina wypłynięcia, toteż Loq-Kro-Gar bezzwłocznie się zaokrętował. Bez trudu odnalazł "Bravhearta" w porcie i raźnym krokiem wszedł na pokład. Kapitan, mimo, że nie ułomek, musiał zadrzeć głowę do góry, gdy mówił do saurusa. Przekrzywił na jego widok beret, skrzywił się i podrapał po rudej czuprynie.
-It's a big one lads!-stwierdził- Ty być zawodnika Arena?- spytał łamanym wspólnym wskazując palcem na pergamin w miejscu, gdzie stało imię lusturiańczyka. Loq-Kro-Gar skinął. Kapitan odwrócił się i krzyknął:
-John! Show this land...lizard, where he'll sleep!
Rudy chłopak okrętowy zaprowadził saurusa do jego kajuty. Przechodząc przez próg Loq-Kro-Gar musiał się mocno schylić, jednak samo pomieszczenie było przestronne jak na okrętowe standarty. Od razu zaczął się rozpakowywać. Powiesił na ścianie tarczę i broń, do kufra wrzucił bagaż i wyszedł na pokład. Pozostało tylko czekać na początek rejsu.
Ostatnio zmieniony 30 maja 2013, o 07:58 przez Byqu, łącznie zmieniany 2 razy.
WELCOME TO ESTALIA GENTLEMEN

Awatar użytkownika
Rogal700
Chuck Norris
Posty: 429
Lokalizacja: Bieruń

Post autor: Rogal700 »

Khartox mimo trudów z rozszyfrowaniem listy przydzielonych kwater a potem nazwy okręgu, w końcu znalazł miejsce swojego przydziału. Kajuta, a raczej spory magazyn leżał na drugim pokładzie. Pomieszczenie zostało przeznaczone w całości dla niego, nie było prawie w ogóle umeblowane. Pod ścianami stały przymocowane skrzynię pełne najróżniejszych rzeczy. W rogu przygotowano legowisko. Użyto w tym celu, materaców i siana. Krwawy róg wbił swój topór w jedną z belek trzymających sufit. Nie było to zbyt mądre, jednak nie przejmowało go to zbytnio. W ostatnich dniach czarna aura która zbierała się wokół broni zdawała się wyraźniejsza. Bestia zaległa. W tym samym czasie Cichoskok sprawdzał zawartość skrzyń, a Żelazna skóra zabrał się na ostrzenie swojej broni. Początkowo załoga nie chciała wpuścić gorów na okręt jednak ryk minotaura był wystarczającym powodem aby zmienić zdanie. Pokład na który znajdował się magazyn był podzielony na dwie części jedną z nich przypadła bestią druga orkowej bandzie jak to stwierdził Cichoskok na podstawie listy uczestników. Khartox był nie spokojny. Orkowie to jedno, wchodząc na statek minotaur zauważył elfiego egzekutora. Jego smród nie dawał bestii spokoju. Minotaur był pewien ,elf jest gdzieś wyżej. I prędzej czy później będzie miał okazję posmakować jego mięsa.
WoCH W.19/R.9/P.7
Razem:35

Awatar użytkownika
kubencjusz
Szef Wszystkich Szefów
Posty: 3720
Lokalizacja: Kielce/Kraków

Post autor: kubencjusz »

Nikt nie wiedział jak i nikt nie wiedział kiedy, ale wataha gnoblarów była na lądzie zaraz po zacumowaniu się paru innych okrętów. Wielce prawdopodobnym jest iż pochowały się w szczelinach różnych statków i na gapę dostały się na miejsce podróżując "na gapę". Dopiero po dobiciu niektórzy kapitanowie zauważyli, że z ich pokładu zniknęła duża ilość rzeczy, które można uznać za błyszczące oraz że w okretach pojawiło się dużo dziur podobnych do mysich tylko z wejściem wielkości drzwi do psiej budy.

Awatar użytkownika
Chomikozo
Chuck Norris
Posty: 598

Post autor: Chomikozo »

[DarkAngel, mamy dla siebie CAŁY POKŁAD, więc chyba nie musimy się kisić w jednej kajucie :wink: ]

Gerhard szedł przez metalowy labirynt korytarzy Gargantuana, prowadzony przez jednego z marynarzy Księcia Adelhara. Bez przewodnika najpewniej zgubiłby się w przepastnych trzewiach pływającego molocha.
Na pierwszym pokładzie swe kajuty mieli jedni z najbogatszych gości, którzy wykupili bilety oraz inny uczestnik Areny. Idą korytarzem, kapitan mijał wielu możnych kupców, zblazowanych szlachciców i całe armie służby, które biegały w kółko spełniając idiotyczne zachcianki swoich panów.
- DAKTYLE, głąbie, miały być daktyle ! A ty przyniosłeś mi jakiegoś chędożonego słonecznika ! Kto w ogóle je to gówno ? - Jakiś tłusty kislewczyk w bogatym kontuszu łajał swojego pachołka, trzymającego doniczkę z nienawistnym kwiatem.
- Pięknie, kurwa, pięknie - Eirenstern mruknął do siebie, widząc cały ten burdel i chaos.
Po kilkunastu minutach schodzenia po schodach, podróży automatyczną parową windą, wchodzenia po schodach i przeciskania się wąskimi korytarzykami, Gerhard i marynarz dotarli w końcu do właściwej kajuty. Kapitan położył rękę na niklowanej klamce i popchnął grube, dębowe drzwi.
Wnętrze pomieszczenia było nad wyraz luksusowe i wygodne. Eirenstern uśmiechnął się, myśląc o długich godzinach rejsu spędzonych w tych pięknych komnatach.
Nagle jednak drzwi zaskrzypiały ponownie i do pokoju wszedł... Egzekutor mrocznych elfów. Obaj uczestnicy Areny obrzucili się niechętnymi spojrzeniami.
- Mogło być gorzej...- Duriath mruknął pod nosem w języku Druchii, którego Gerhard, siłą rzeczy, nie mógł zrozumieć.
- Czy ten elf mnie obraża ? - Kapitan spojrzał pytająco na towarzyszącego marynarza, który bezradnie wzruszył ramionami - I co ważniejsze, czy mam z nim tu mieszkać ?
Perspektywa dzielenia kajuty z diabelnie niebezpiecznym Egzekutorem Mrocznych Elfów była cokolwiek niepokojąca.
- Szczerze mówiąc to nie - Majtek spojrzał w swój podręczny notesik - Przygotowaliśmy dla was dwie osobne komnaty. Wygląda na to, że ta spodobała się wam obu...
Gerhard jeszcze raz spojrzał na Druchii, który miał bardzo, bardzo nieprzyjemny wyraz twarzy. Osoba o takiej aparycji mogła wycinać całe wioski bez najmniejszych skrupułów.
- Wiesz co, wezmę tą drugą kwaterę. Nie to żebym był uprzedzony... A nie, zaraz, przecież jestem. Mroczne Elfy od setek lat najeżdżają Nordland, mój dom. W tej dziedzinie ustępują tylko barbarzyńcom z Norski. Nie mam zamiaru mieszkać z jednym z zaprzysiężonych wrogów Imperium - Eirenstern przemówił z godnością - Marynarzu, weź moje rzeczy z tej komnaty, idziemy do tej drugiej. Pomogę ci nieść zbroję...
Po kilkunastu minutach mordęgi w postaci niesienia ciężkiego uzbrojenia przez zatłoczony pokład, dotarli do nowej kajuty Eirenterna. Była urządzona z równym przepychem co tamta, tyle że tu panowały morskie motywy. Na ścianie wisiało trofeum w postaci oprawionej ryby miecznika z tabliczką informująca, kiedy i gdzie ją złowiono. Kolejne ściany były zajęte przez najróżniejsze mapy Starego Świata i nie tylko. Poza tym w kącie stała niewielka biblioteczka i drewniany pulpit do pisania. Wręcz za dużo dla prostego żołnierza, jakim był Gerhard.
- Fajnie tu... - Mruknął, po czym zabrał się za rozpakowywanie.
Po pół godziny pokój był urządzony a marynarz-pomocnik odszedł do własnych spraw. Kapitan uwalił się na wielkim, podwójnym łożu i gapił się w sufit.
Teraz czekał jedynie na ogłoszenie pierwszych walk. Wtedy będzie mógł nareszcie przelać krew za Khorna i udowodnić swoją wartość w starciu z najlepszymi z najlepszych.
Prawdziwy krasnolud gardzi słonecznikiem.

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

-Gdzie on kurna jest kurna?! Czemu ni przyszodł z wami?! -wydzierał się Makai Makaisson na Manora i Brokkiego ,którzy nie rozumieli nieobecnosci swojego mistrza -Ja kurna kurna nie mogę czekać! Odpływam!- wrzasnął i mimo próśb inżynierów wydał rozkaz odpływu ,wielki stalowy pomost podniósł sie i krasnoludzcy zabójcy rozpoczęli dorzucać tony węgla do wielkiego pieca. ,Makaison wkroczył na mostek i załozył okulary ,takie jak noszą piloci -RUSZYĆ TĄ DZIWKĘ!!!- wrzasnął i pociągnął za ogromną wajchę. Z wielkich kominów zaczeło dymic jeszcze więcej dymu ,ogromne kołowroty na rufie statku zaczęły sie obracać. Mimo wielkiej siły bojowej statku ,nie należał on do najszybszych - tym szczegółem różnił się od "Żelaznej szproty". Ogromna ,żelazna jednostka morska zaczęła płynąć wraz z resztą floty ,pozostawiajac za sobą smugę czarnego dymu i czarną linię zabrudzeń w wodzie za sobą.

Brokki ,Manor oraz Fland byli zszokowani ,ich mistrz nie przybył na statek ,który miał zawieść go na Arenę ,wszystko tu maja ,jego gromnillową ,runiczną zbroję ,jego garłacz ,nawet jego piwo ,ale cóż z tego jak nie ma Bothana. Na przodzie statku stał wysoki mężczyzna w bogato zdobionym ,imeprialnym kubraku i pludrach ,na głowie miał skórzany kapelusz z piórkiem ,był on arbitrem Ksiecia Mórz. Odwrócił się w strone kapitana Makaissona i wykrzyknął -Kapitanie! Kapitanie! Muszę dokonać procedury przwidzianej w regulaminie pkt 4 paragrafu 12 o niestawieniu się na wyznaczony okręt,- marienburdczyk już zaczął sporządzać jakis dokument ,kiedy wszędzie rozniósł się wrzask zabójcy -CISZA!!!!- wrzasnął Makaison -Cos słyszę!- arbiter spojrzał na niego -Raczę zauważyć ,iż panuje tu ogromny hałas zwiazany z maszynerią.- kapitan spojrzał na niego -Ty mnie obrażasz?! Znam dźwięk swooich silników!- po chwili z wielkiego słupu dymu wyleciał czerwony żyrokopter ,robiąc "świder" w powietrzu ,za sterami siedział Bothan McArmstrong ,który właśnie puscił stery i popijał alkohol z piersiówki. Cała załoga wrzasnęła z radości ,włacznie z czeladnikami. Na pozycji drugiego pilota siedział okuty w zbroję Mulfgar. Krasnoludzka maszyna sprawnie przeleciała obok innych statków ,prawie zrywajac żagiel z elfickiego okrętu i z trzaskiem wylądowała na pokładzie statku ,przewracając paru żeglarzy ,wyszedł z niego Bothan i wrzasnął -Ha ha ,korniszony! Jestem! Śrubki trza było dokręcić- podbiegł do niego Makaisson -Ty capie! Co to jest?! W ładowni nie ma miejsca! Jest pełna piwa!- wrzasnął uściskając go serdecznie ,Bothan podniósł okulary pilota na czoło i parsknął -A to się da zaradzić! HA!- cała załoga buchnęła śmiechem i zaczeła śpiewac szanty [ http://www.youtube.com/watch?v=qGyPuey-1Jw ]. Do McArmstronga i Makaissona podszedł marienburdzki arbiter w małych binoklach -Zaiste! Niestety muszę pana zdyskwalifikować ,panie McArsmong ,nie stawił sie pan na czas. Regulamin wyrażnie mówi...- Cała załoga zabójców spojrzała na człowieka grożnym wzrokiem ,po czym Makaisson wrzasnął -On obraził moją matkę!- po czym mimo swojej postury podniósł marienburdczyka i cisnął nim do wody. Jakiś oficer z "Gangantuana" spojrzał na zajście i wrzasnął -Co to ma znaczyć?! Przecież to arbiter księcia!- ale kapitan odrzekł -Schlał się i groził nam siekierą!- cała załoga zabójców praz drużyna Bothana zgodnie kwiała głowami ,debatujac nad agresją człowieka. Oficer z 'Gauganatana" złapał się za głowę i machnął ręką ,każąc wyciągnać arbitra z wody.
Ostatnio zmieniony 29 maja 2013, o 20:52 przez Kordelas, łącznie zmieniany 1 raz.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

Awatar użytkownika
MikiChol
Chuck Norris
Posty: 565
Lokalizacja: Poznań

Post autor: MikiChol »

[Sorry, że nie pisałem ale nie miałem dostępu do neta.]

Kompania dotarła wreszcie do miasta. Południowe słońce przyjemnie grzało, odrobinę zmniejszając zmęczenie po długiej podróży. Boin od razu wysłał młodego Farina na główny plac, aby przejrzał listę zawodników, a sam razem z resztą udał się do karczmy.
Zimny browar od razu orzeźwił krasnoludy. Zmęczenie powoli ustępowało i rozluźnieni zwiadowcy rozsiadli się wygodnie na ławkach, rozmawiając, żartując i urządzając zawody w piciu czy siłowaniu się na rękę. W tym samym momencie do środka wpadł zasapany Farin.
- Szybko! Mamy mało czasu - zdołał wykrzyczeć przed utratą tchu
- Spokojnie - Boin podał mu swoje, wypite w połowie piwo - zaczerpnij powietrza, napij się i dopiero przejdź do sedna.
Młodszy dawi z wdzięcznością chwycił kufel i wypij parę łyków. Następnie wolniej kontynuował:
- Zawodnicy otrzymali przydział na różne statki. Odpływamy praktycznie zaraz więc musimy się pospieszyć. Jeśli nie dotrzemy na czas, zdyskwalifikują cię. - kompania na te słowa od razu zaczęła się pośpiesznie pakować i szybko dopijać swoje piwa, ale Farin jeszcze nie skończył - Nie uwierzysz pod czyi jest nasz okręt! - Boin obdarzył go, zaciekawionym spojrzeniem - Pod samym Makaissonem!
Dowódca roześmiał się na te słowa.
- A co niby ten sławny zabójca-inżynier miał by tu robić? - klepnął przyjaźnie młodszego krasnoluda po ramieniu - chyba ma lepsze rzeczy do roboty niż pomaganie jakiemuś tam "Władcy Mórz". Musiało ci się przewidzieć. Chyba słońca coś ci mocniej przygrzało.
Obrażony krótkobrody wzruszył ramionami.
- Nie wiem co tutaj robi ale na pewno płyniemy jego okrętem. A jeżeli się nie pospieszymy to nigdzie nie wyruszymy.
Boin zmrużył oczy.
- Jeśli naprawdę jest tu Makaisson to na pewno coś się będzie dziać. - odwrócił się i krzyknął do reszty oddziału - Ruszać się. Musimy zdążyć na odpływ!
Niedługo kompania zwiadowców dotarła do Niezatapialnego II . Wokół krążył tłum krasnoludów przygotowujących pancernik do wypłynięcia. Dotarli dosłownie w ostatnie chwili. Boin zamienił kilka słów z Malakaiem, który zbyt zajęty jakimiś maszynami tylko skinął głową na ich przybycie. Po chwili okręt odbił od brzegu mimo próśb kilku dawi - czeladników drugiego zakwaterowanego tu zawodnika.
Gdy nagle na niebie pojawił się żyrokopter wrzasnęli z radości. Zaraz inżynierowi nim kierującemu udało się jakoś posadzić maszynę na pokładzie. Jakiś urzędnik zaczął coś tam zrzędzić na temat regulaminu ale Makaisson wyrzucił go do wody. Boin śmiał się razem z innymi, ponieważ rozpoznał pilota.
- A niech mnie jeśli to nie Bothan McArmstrong! - wykrzyknął i złapał inżyniera w niedźwiedzim uścisku - kopę lat stary druhu!

Awatar użytkownika
Kordelas
Masakrator
Posty: 2255
Lokalizacja: Kielce

Post autor: Kordelas »

-Ja cież pierdzielę!!! Boin Harnarson!- wrzasnął Bothan witajac się z krasnoludem -Nie widzielismy się od bitwy pod Karak-kadrin!- ,Mulfgar zeskoczył z samolotu i podszedł do Boina ,klepiac go po ramieniu -Aj ty stary łotrze! Do zwiadowców cię wzięli! Nigdy nie rozumiałem sensu tej formacji ,niby pierdu -pierdu ,skradacie się ,a i tak spuszczacie wpierdol na otwartym polu! - wykrzyknął Mulfgar ,Boin spojrzał na niego -A jak! Tradycyjny wpierdziel! A kim ty wogóle jesteś?!- Muflgar uderzył się w czoło -No tak! Starcza pamięć- o czym podniósł maske do góry -Nie było ,kiedy się przebrać! A chomosów wyżynaliśmy!- na twarzy Boina pojawił się uśmiech -Mulfgar! Żem cię nie poznał! Któż dzielniej wyżynał orków!-
Wszystkie krasnoludy udały się do kajut ,w rzeczywistości jednak była to kantyna ,pełna alkoholu i wszelkiego rodzaju krasnoludzkiej broni ,dla zawodników przeznaczono dwie małe kajuty ,czeladnicy Bothana musielu spać z resztą załogi ,ale nie przeszkadzało im to ,z uwagi na pojemność ładowni. Bothan z kopa otworzył zelazne drzwi do swojej kajuty ,było to małe pomieszczenie z jednym oknem ,z którego można było podziwiać dno morza ,jednak zabrudzenia "Niezatapialnego" tak mętniły wodę ,ze nic nei dało sie dostrzec. W kacie stało żelazne łóżko ,z kocem jako pościel ,oprócz tego były tam dwa żelazne stołki i stół. -Manor! Zbroja!- po komendzie czeladnik wniósł wielką zbroje do kajuty inżyniera i postawił ją na specjalnym stojaku ,obok niej na ścianie ,następnie Bothan postawił na stoliku kufel piwa i spory antałek z kantyny. Następnie wyjął z plecaka zdobioną skrzynię ,z rodowymi runami ,gromniloowym kluczem ,w środku ,na atłasowym materialne spoczywał wielki orunowany klucz francuski ,który był tak skonstruowany ,aby bez trudu uśmierać przeciwników ,Bothan wyjał go i powiesił na ścianie. Następnie inżynier obmył się i udał sie do kantyny na obfity posiłek ,którego tam nie brakowało.
Nieważne gdzie patrzy inkwizytor... i tak widzi wszystko!

ODPOWIEDZ